Strony

środa, 13 lutego 2013

Vampire Night: rozdział IX - "Kłębowisko emocji"


      Słońce oświetlało twarz Kaiena, jego promienie łaskotały go w policzki i zmusiły do lekkiego mrużenia oczu. Gdy tylko zszedł z zacienionego wzgórza porosłego lasami, natychmiast zrobiło mu się gorąco. Zdjął cienką marynarkę, zostając w samej koszuli, wystarczająco luźnej i wygodnej, ale jednocześnie na tyle eleganckiej, by swoją osobą mógł dobrze reprezentować postać dyrektora prestiżowej szkoły. Miał ochotę zabrać ze sobą Reiko - ot tak, by mogli trochę wspólnie pospacerować - ale mimo wszystko wolał nie zostawiać uczniów i nauczycieli samym sobie. Czym więcej Łowców przebywało na terenie Akademii w takich niepewnych czasach, tym lepiej. Naturalnie możliwe było, iż nikomu spośród mieszkańców jego placówki nic nie groziło, ale wolał dmuchać na zimne. Nigdy nie zapomni przecież tego, co wydarzyło się prawie dwadzieścia pięć lat temu. Jak mógł dopuścić do śmierci niewinnych uczniów…? Oczywiście to nie jego wina, że psychopatyczny bachor zaatakował Akademię Kurosu, ale nie mógł przecież nie czuć się w dużym stopniu odpowiedzialny za to, co się stało.
      Westchnął z przygnębieniem. Na moment odwrócił się do tyłu i spojrzał na mury otaczające teren jego szkoły. Była dla niego tak ważna… A zdawał sobie sprawę, iż nie może żyć w taki sposób wiecznie. Na pewno już nieraz dziwiono się, jak długo piastuje urząd dyrektora. Cóż, to mogło co prawda nie wydawać się aż tak niecodzienne, ale inna sprawa, że Kaien praktycznie się nie postarzał. Wyglądał mniej więcej na czterdziestolatka, a nie na starzejącego się już mężczyznę. Powinien zakończyć ten etap, ale gdy o tym myślał, miał wrażenie, iż się popłacze. Ostatnie lata przyniosły mu tyle szczęścia… Długo oczekiwany ślub z Reiko, zacieśnienie więzów rodzinnych z rodzoną córką - Kaori, dorastanie Deichiego oraz wnuków… Czuł się cudownie, patrząc na drogie jego sercu osoby, na to, jak dobrze radzą sobie Kao, Dei, Ichiru, Aya, Zero… Cieszył się ich szczęściem, dzielił z nimi obawy, zawsze gotów był biec na pomoc, jeśli którekolwiek by tego potrzebowało. Miał ochotę tańczyć z radości, gdy widział zakochanego na zabój syna lub płakać, gdy patrzył na nieszczęście Hanashi spowodowane jej nieodwzajemnioną miłością do Suzaku. Gdy opuszczał powieki, oczyma wyobraźni widział zazwyczaj całą swoją wesołą gromadkę znajdującą się albo w jego domu, albo w innym miejscu na terenie Akademii. Miałby cokolwiek z tego wszystkiego utracić…? Po raz kolejny poczuł niechęć do faktu, iż został obdarzony tak wieloma wampirzymi genami. Powinien był starzeć się normalnie, jak ludzie, albo chociaż w takim tempie jak Reiko… Z drugiej strony, gdyby tak było, od dawna by już nie żył, a co za tym idzie, nawet nie poznałby swej żony. Więc może jednak z dwojga złego…
      Otrząsnął się, w czym pomogło mu energiczne potrząśnięcie głową, i spostrzegł, że dotarł już do centrum miasteczka. Skręcił w jedną z uliczek, maszerował jeszcze przez jakiś czas, po czym zatrzymał się przed sporym budynkiem. Wnętrze było o wiele bardziej przestronne, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać, a to dlatego, iż siedziba Związku Łowców w niemałej części znajdowała się w podziemiach. To tam mieściły się pracownie badawcze, zbrojownie, strzelnice, sale ćwiczeń i przesłuchań oraz cele przeznaczone dla Poziomów E, z jakiegoś powodu jeszcze niezlikwidowanych, czy też dla innych podejrzanych osobników. W nadziemnej części budynku były zaś gabinety ważniejszych osób, pomieszczenia reprezentacyjne oraz wielka biblioteka i niektóre z archiwów. To wszystko w dawnych czasach znajdowało się na terenie obecnej Akademii, ale porzucono tamto miejsce, gdy wybudowano miasteczko u stóp wzgórza. O wiele łatwiej i szybciej było dostać się do miasta niż na odizolowaną nieco górkę. Przez liczne lata zabudowania tamte stały więc opuszczone, aż w końcu Związkowi napatoczył się taki Kaien Kurosu, który zdecydował się skończyć z łowiectwem i założyć szkołę, którą wymarzył sobie stworzyć właśnie na pobliskim wzgórzu. Po wielu negocjacjach udało mu się wreszcie przekonać starszyznę i ówczesnego prezesa, by odstąpili mu tamte tereny i wprowadzić swe plany w życie.
      Uśmiechnął się na tamto wspomnienie. Zdarzało mu się zaleźć osobistościom Związku za skórę, ale mimo tego był jednym z najbardziej utalentowanych i szanowanych Łowców owych czasów. Zresztą wszyscy woleli, by teren wzgórza dostał się w ręce jednego z nich, a nie kogoś z zewnątrz.
      - Nie wierzę własnym oczom, cóż cię tu sprowadza, dyrektorku? - usłyszał nagle doskonale sobie znany głos. Po raz kolejny pokręcił głową, by zejść na ziemię, a następnie uśmiechnął się szeroko.
      - Witaj, Touga! - zawołał wesoło.
      - Yo - odpowiedział tradycyjnie Yagari, po czym wypuścił z ust dym. Widocznie zrobił sobie w pracy przerwę na papierosa.
      - Zdecydowanie powinieneś wreszcie rzucić palenie - oznajmił Kaien, podchodząc do starego przyjaciela. Po raz nie wiadomo który przeraził się, jak wielką różnicę wieku między nimi widać. Touga wyglądał na mężczyznę grubo po pięćdziesiątce, a przecież był o wiele, wiele lat młodszy od Kaiena. Chodzili co prawda razem do szkoły, ale to dlatego, że Kaien wyglądał w tamtych czasach na młodzika, więc bez przeszkód mógł po raz wtóry zabawić się w ucznia gimnazjum i liceum. Zresztą cieszył się bardzo z tego, iż podjął wówczas taką decyzję, bo dzięki temu poznał Reiko Mitsui, swoją miłość życia, oraz Maayę Katayamę, matkę Ayi. Tougę znał, od kiedy ten jako dziecko został przyprowadzony przez rodziców do Związku, by sprawdzono jego potencjał na Łowcę Wampirów.
      - Spadaj - odmruknął i bezceremonialnie ponownie się zaciągnął. Co tu dużo mówić, od lat był uzależniony od nikotyny. Nie miał jednak żadnych problemów zdrowotnych, pochodził w końcu ze znanej rodziny łowieckiej, a tacy ludzie rzadko kiedy chorowali na cokolwiek. - Więc? Po kiego grzyba przylazłeś? Pewnie w związku z najnowszymi aferami w świecie pijawek?
      Choć okoliczności nie były zabawne, Kaien roześmiał się cicho. Yagari w ogóle się nie zmienił, wciąż był tym samym opryskliwym gburem, który jednak okazywał się w każdej sytuacji jego najlepszym przyjacielem. Zawsze mogli na siebie nawzajem liczyć, obaj doskonale to wiedzieli.
      Prawdą było, iż Touga nie zawsze był taki. To po śmierci Maayi stał się bardziej nieznośny. Jednakże każdy z jego otoczenia już dawno do tego przywyknął, więc nikomu to nie przeszkadzało. Mimo swego charakteru wciąż był przecież jednym z najlepszych Łowców oraz doradców prezesa. Zero niezmiennie głęboko szanował swego dawnego mistrza, choć postronnemu obserwatorowi mogłoby się wydawać, że za sobą nie przepadają, bo nieraz zdarzało im się sprzeczać. Wtajemniczeni wiedzieli zaś, iż oni od lat tak się ze sobą droczą i widzą w tym formę rozrywki podczas ciężkiej pracy.
      - Jakbyś zgadł - odparł Kurosu, ponownie uśmiechając się do przyjaciela. - Masz ochotę przejść się ze mną do Zero?
      - Dziękuję, postoję - odburknął Yagari. - Zdecydowanie za dużo czasu spędzam w tym więzieniu - stwierdził, wskazując kciukiem za siebie. - Należenie do „starszyzny” czy też „doradców” jest do kitu. Za mało pracy w terenie - pożalił się niezadowolony.
      - Cóż, nie można mieć wszystkiego - przypomniał z nieśmiałym uśmiechem Kaien. Touga posłał mu lodowate spojrzenie, więc Kurosu czmychnął szybko do środka budynku.
      Znalazł się w przestronnym i dość okazałym holu. Wokół kręciło się co najmniej kilku Łowców. Ci młodsi, którzy nie najlepiej go znali, odwrócili się w jego stronę, w razie czego przygotowani do wyproszenia go. Jego aura czasami dość mocno przypominała tę wampirzą, więc nie miał młodym tego za złe. Uśmiechał się tylko przyjaźnie, a oni szybko pokornieli i posyłali mu przepraszające i zażenowane spojrzenia. Ci zaś, którzy go znali, witali się z nim jak ze starym przyjacielem bądź z powagą i szacunkiem kiwali mu głowami.
      Udał się powoli w stronę gabinetu prezesa. Wiedział, że go tam zastanie, bo mimo wszystko jego aura zdecydowanie się wyróżniała. W końcu od wielu lat był wampirem. Niektórym spośród Łowców naprawdę ciężko było przywyknąć do niego jako do prezesa, a nawet jako członka Związku, ale takimi ludźmi nie warto było się przejmować, to zaślepieni stereotypami głupcy. Kaien z niesmakiem myślał o takich osobach. Dlaczego tak niewielu pragnęło polepszyć stosunki z wampirami? A przede wszystkim dlaczego tak trudno było niektórym zaakceptować jednego z nich jako wampira, skoro przemiana dokonana została bez jego zgody, w dodatku w tak tragicznych okolicznościach?
      Dotarłszy na miejsce, Kaien uniósł dłoń, by zapukać, ale nim to zrobił, zza drzwi dobiegło słowo „proszę”. Wszedł więc od razu.
      - Jak zawsze czujny - rzucił z uśmiechem Kurosu. Zero wyczuł go bądź usłyszał, zanim zdążył zapukać. Ach, te wampirze zmysły. - Witaj.
      - Konnichi wa - odparł Kiryuu, odrywając wzrok od raportów leżących na biurku. Wstał, po czym wskazał dyrektorowi fotel. Obaj usiedli wygodnie. Zero przypomniał sobie, jak mniej więcej dziesięć lat temu w tym samym miejscu rozmawiał z Ayą na temat Mariko. Było to niedługo po tym, jak mała przypadkiem zabiła dziecko będące nowonarodzonym Poziomem E.
      - Domyślasz się oczywiście, co mnie tu sprowadza? - zapytał Kaien.
      - Naturalnie - odparł Zero. - Kawy? - spytał. Dyrektor skinął głową, więc Kiryuu wstał, by wstawić wodę na małym piecyku znajdującym się w niewielkiej wnęce z tyłu gabinetu. Większość wchodzących do pomieszczenia nie wiedziało o jej istnieniu, jako iż w dużej mierze przesłaniały ją regały zapełnione dokumentami. - Właściwie gdybyś nie przyszedł, sam bym się do ciebie wybrał lub wysłał kogoś z wizytą - przyznał z kąta, po czym wrócił do gościa. - Martwię się o Mariko. Oczywiście nie wiadomo, czy coś jej grozi, ale wolałbym, by Akademia była lepiej chroniona. Wystarczająco dużo stresu czuję, gdy myślę o tym, co może spotkać Ayę - mruknął, lekko zwężając oczy. Na jego czole pojawiła się zmarszczka zatroskania.
      - Domyślam się - powiedział Kaien. - My też wszyscy bardzo się niepokoimy. To wszystko, co się teraz dzieje… Jeśli to wstęp do czegoś większego, naprawdę musimy mieć się na baczności. Zamordowano dwóch czystokrwistych, a sprawcy nikt nawet nie widział…
      - Ci, którzy go dostrzegli bądź stali na jego drodze, również zostali zabici. Ten ktoś nie ma skrupułów - uzupełnił Kiryuu.
      Rozmawiali na ten temat przez kilkanaście minut. W międzyczasie woda się zagotowała, więc Zero przygotował napoje. Popijając kawę, zastanawiali się nad tym, kogo wysłać do Akademii. Nie można było posłać tam wielu Łowców, bo nie dość, że mogłoby to wzbudzić podejrzenia uczniów i niewtajemniczonych nauczycieli, to ponadto faktem było, iż w Związku nie pracowało wcale tak wiele osób, jak się mogło wydawać. Poza tym rozproszeni byli po świecie, więc na miejscu było zaledwie kilku czy kilkunastu kandydatów.
      Kiedy wreszcie podjęli ostateczną decyzję, Zero wezwał wybrańców do gabinetu.
      - Wiedziałem, że tak będzie - mruknął Touga, gdy tylko przekroczył próg pomieszczenia. - Jak zawsze na złość, co? - warknął w stronę Zero i Kaiena.
      - Och, nie przesadzaj, sam narzekałeś na zbyt mało pracy w terenie - rzucił Kurosu, wyszczerzając przy tym zęby.
      - Dzień dobry! - zawołał dziarskim tonem Ryohei Asamoto, wnuk Hinako Asamoto, jednej z doradców za czasów młodości Zero. - Miło pana widzieć - oznajmił, mocno ściskając rękę Kaiena i energicznie nią potrząsając.
      - Ciebie również, Ryohei-kun - rzekł z uśmiechem Kurosu. Po kilku minutach czczej pogawędki wszyscy czterej mężczyźni usiedli przy stoliku.
      - Wysyłam do Akademii właśnie was, bo wiem, że można na was polegać - oznajmił Zero. - Mistrz Yagari uda się tam w roli odwiedzającego dyrektora przyjaciela rodziny, czyli w sumie nikogo nie będzie udawał - wyjaśnił - z kolei Ryohei-san zamieszka w akademiku profesorów i dołączy do grona nauczycielskiego zarówno Dziennej, jak i Nocnej Klasy. Jest to możliwe dzięki temu, iż jeden z belfrów zmuszony jest akurat wziąć urlop zdrowotny. A że masz potrzebne wykształcenie, Ryohei-san, nie będzie problemu z twoją nową rolą.
      Asamoto skinął głową.
      - Dlaczego nie wyślesz kogoś innego zamiast mnie? - mruknął Touga. - Mamy w naszych szeregach wielu takich, co znają Akademię i mogą bawić się u dyrektorka jako odwiedzający go krewni czy znajomi.
      - Nie chcemy brać nikogo z tych osób, których członkowie rodziny są teraz uczniami - odparł Kaien. - Kao, Ichiru, Kaito, Sayuri, Kyouji oraz paru innych więc odpada.
      - A młody Aihara? Jak mu tam… Shunichi?
      - Przebywa obecnie daleko stąd, studiuje - wyjaśnił cierpliwie Zero. - Koniec tematu, mistrzu, to musisz być ty i tyle.
      - Same kłopoty z wami - burknął z niezadowoleniem.
      - Co ty mówisz, będzie fajnie - zapewnił wesoło Kaien. - Spędzimy sobie razem dużo czasu, pogadamy…
      - Już się cieszę - uciął Touga, po czym bezceremonialnie opuścił gabinet.
      - Dużo narzeka, ale przyda mu się jakaś odmiana - stwierdził Asamoto. Miał przeszło trzydzieści lat, ale wyglądał mniej więcej na rówieśnika Deichiego. Lazurowe tęczówki zdawały się niemal bez przerwy błyszczeć z podniecenia. Wiecznie pełen energii, ekscytował się każdym zadaniem, jakie mu zlecano.
      - Też tak sądzę - powiedział Kurosu, a Zero skinął tylko głową.
      - Cieszę się, że pobędę trochę z moimi dzieciakami - oznajmił z szerokim uśmiechem Ryohei. - Minęło już trochę czasu, odkąd widziałem się z Hanashi i Keiem - rzekł i zamyślił się, wspominając lata, które spędził na trenowaniu ich na Łowców. Uwielbiał tę parę bliźniaków i był z nich bardzo dumny. Kiedy mu ich przydzielono, nie posiadał się z radości, że przyjdzie mu wyćwiczyć dzieci Ichiru i Kaori.
      - Oni również na pewno ucieszą się, kiedy usłyszą, że przybędziesz do Akademii - zapewnił Kaien. - Cóż, będę się już zbierał - oświadczył. Pożegnał się ze wszystkimi, a następnie ruszył ku drzwiom wyjściowym.
***
      Mariko otworzyła oczy i zacisnęła palce na kołdrze, oddychając szybko i nierównomiernie. Zerknęła na zegarek - był wczesny wieczór. Z tego, co słyszała, większość uczniów Nocnej Klasy jeszcze spała, bądź co bądź położyli się później niż zwykle. Cieszyło ją to, gdyż nie miała ochoty na czyjekolwiek odwiedziny.
      Przez jakiś czas leżała tak bez ruchu, wsłuchując się w szaleńcze bicie swego serca.
      Pamiętała. Pamiętała każdy spośród snów, w których nawiedził ją Kaname. Z powodu tego, że wreszcie miała na jawie pojęcie o tym, co się z nią działo, cała sprawa wydała jej się nagle o wiele ważniejsza niż przedtem. Zyskała wymiar wręcz mistyczny.
      Wyjęła z szuflady figurę szachową i kartkę. Oczyma wyobraźni widziała, jak Kuran kreśli na świstku papieru tych kilka znaków układających się w wiadomość „Słodki sen jeszcze się nie skończył…”. Zastanawiała się, gdzież on w tej chwili przebywa. Bo w to, iż żyje, już nie wątpiła. Nie miała może dowodów na jego istnienie - to, co jej zostawił, trudno byłoby nimi nazwać, mógł je jej podrzucić każdy - ale ona zwyczajnie czuła, że on żyje. Nie wiedziała, jakim cudem udało mu się upozorować samobójstwo, lecz jakoś widocznie musiał to uczynić. A teraz pewnie przebywał gdzieś w ukryciu, chowając się przed całym światem, i kontaktował się z nią, by… Właściwie dlaczego? Jaki miał w tym cel? Wciąż jej go nie wyjawił. Po prostu pojawiał się w jej snach, patrzył na nią lub nawet zamieniał z nią parę słów, by potem kłaść jej na czole dłoń i szepcząc „oyasumi”, uwalniać ją z sennej klatki. Stało się to już swego rodzaju rytuałem i Mariko pewnie niełatwo byłoby przestawić się na normalny tryb życia. Egzystowała teraz w stałym napięciu i chcąc nie chcąc się do niego przyzwyczaiła. Nie pragnęła tego, ale tak po prostu było.
      Żałowała, że nie może o tym wszystkim opowiedzieć Keiowi i Hanashi. Chętnie podzieliłaby się z nimi wszelkimi informacjami, razem podumaliby nad tym… Pamiętała jednak ostrzeżenia Kaname i zdecydowała, iż nie może się im przeciwstawić. On nie miałby zahamowań, by skrzywdzić bliską jej osobę. Gdyby groził jej, byłoby to pół biedy, ale jeśli z jej powodu miał cierpieć ktoś, kogo kochała… Nigdy się na to nie zgodzi.
      Co powinna teraz zrobić…? Myślała nad tym i myślała, ale nadal niczego nie była pewna. Nikomu nie może powiedzieć o tym, co ją spotkało, więc poradzenie się kogokolwiek odpadało. Cóż, przede wszystkim powinna udawać, że wszystko jest w porządku, by nikt nie nabrał podejrzeń. Ponadto okropnie chciałaby dowiedzieć się czegoś konkretnego na temat Kaname. Co wiedziała o nim na pewno? Był synem Haruki i Juri Kuranów, starszym bratem Yuuki. Nienawidził jej ojca - i vice versa. Był potężny, przewodniczył pierwszej Nocnej Klasie. Zlikwidował Radę Starszych. Bywało, że nazywano go królem. Zabił Akujiego Toumę w odwecie za to, iż ten zamordował jego siostrę i ukochaną. A potem niby popełnił samobójstwo. Musiał nieźle namieszać w głowie Aidou i reszty, że ci poczuli jego śmierć.
      Właśnie, Hanabusa!, wykrzyknęła w myślach Mariko. Postanowiła, że porozmawia z nim na osobności na temat Kurana. Zdenerwowałaby się, gdyby się okazało, iż wiedział o planie Kaname i ukrywał przed wszystkimi prawdę… Ale nie, to niemożliwe, jego wspomnienia zostały przecież niegdyś sprawdzone w obawie przed zdradą. Zrobiło jej się go żal. Wiedziała, iż był jednym z najbardziej oddanych Kuranowi wampirów. Gdyby nie jego przywiązanie do cioci Kaori, pewnie jeszcze mocniej przeżywałby „śmierć” Kaname. Dlaczego Kuran postawił swoich wiernych przyjaciół w takiej sytuacji? Wszyscy byli przekonani, że odebrał sobie życie prawdopodobnie dlatego, że nie potrafił ocalić Yuuki, a tymczasem… Tymczasem zapewne wcale tak nie było…
      Westchnęła cicho, po czym postanowiła wreszcie wstać. Poszła do łazienki, obmyła twarz zimną wodą, a następnie włożyła na siebie zwiewną czarną spódniczkę nieco za kolana i stalowoszarą bluzkę z krótkim rękawkiem. Uzupełniła ten zestaw delikatną biżuterią, uczesała włosy, zaplotła z nich długiego warkocza i tak wyszykowana wyszła ze swojego pokoju. Na korytarzu panowały cisza i pustka. Starając się nie hałasować, ruszyła przed siebie, by potem zejść po schodach do wspólnej części akademika. Przeszła do jadalni, w której, jak się okazało, przebywała tylko jedna osoba.
      - Ohayō - rzucił Minoru Oshima. Siedział przy stole z głową opartą na ręce, czego normalnie nie robił. Mariko domyśliła się, że maniery mu wpojone nie pozwalały na robienie tego w towarzystwie, ale gdy był sam, nie przejmował się tego typu trywialnymi sprawami.
      Przywitała się, po czym zajęła miejsce naprzeciwko niego. Bocznymi drzwiami weszła jedna ze służących, by spytać, na co ma ochotę. Mariko poprosiła o jogurt z musli - jej miłość, jeśli chodzi o śniadaniowe „dania” - oraz o jaśminową herbatę. Gdy wampirzyca Poziomu D wyszła, zapadła chwila ciszy. Oshima leniwie podniósł głowę i zabrał lewą rękę ze stołu, prawą natomiast w dalszym ciągu grzebał pałeczkami w jedzeniu.
      - Wcześnie wstałeś - zauważyła Mariko. - Jak długo już tu siedzisz?
      - Zdaje się, iż mniej więcej od godziny - odparł, wzruszając przy tym ramionami. Utkwił w wiceprzewodniczącej wzrok. - Jestem rannym ptaszkiem - oznajmił. - Jakkolwiek dziwnie to brzmi w ustach wampira - zaśmiał się. Dla nich rankiem był przecież wieczór. - Nieważne, jak długo bądź krótko śpię, zawsze budzę się o tej samej porze - wyjaśnił.
      - Nie wiedziałam - zauważyła. Żyła wśród tych wszystkich osób przeszło rok, a tak niewiele o nich wiedziała. Pomyślała, że warto by to zmienić.
      Minoru dla odmiany zajął się jedzeniem, więc Mariko mu się przyjrzała. Bynajmniej nie wyglądał na niewyspanego. Być może nie potrzebował szczególnie dużo snu, czego Mari nie mogła powiedzieć o sobie. Ostatnio wiecznie była zmęczona, ale teraz wiedziała już, że to przez Kaname. Gdy spotykali się we śnie, stresowała się i denerwowała i być może w rezultacie czuła się potem tak, jak gdyby wcale nie spała. Wcześniej mówiła, iż zdawało jej się, jakby zamiast śnić, przez jakiś czas z kimś rozmawiała. Teraz miała ochotę wybuchnąć ponurym śmiechem - nieświadomie mawiała wtedy prawdę. Życie było doprawdy dziwne.
      Kiedy Oshima znów podniósł na nią wzrok, spostrzegła, iż kolor jego oczu jest niemal identyczny jak barwa jej bluzki. Stalowa szarość. Różniła się ona od szarości oczu jej matki. Tęczówki Ayi zdawały się mieć w sobie jakąś subtelność, coś, czego nie posiadała stal Minoru. Jego oczy zdawały się czasami być ostrymi jak brzytwa, choć to raczej dziwnie brzmiało. Takie wrażenie miała jednak Mariko.
      Porozmawiali jeszcze chwilę - w międzyczasie każde dokończyło posiłek. Wtedy do jadalni wszedł Shuusei. Przywitał się z obecnymi, a Mariko skorzystała z okazji i poprosiła go o to, by miał na wszystkich oko, bo sama chciałaby pójść jeszcze porozmawiać z kuzynostwem. Nie było zbyt późno, więc Hanashi i Kei prawdopodobnie póki co nie położyli się spać.
      - Dziękuję i przepraszam - rzuciła z zażenowanym uśmiechem, po czym wybiegła z dormitorium. Jako iż Suzaku był nieobecny, zmuszona była korzystać z pomocy Shuuseia. Wiedziała, że może mu bezgranicznie ufać i że poradzi on sobie z każdym chyba problemem. Był jedną z najbardziej zaradnych osób, jakie znała.
      Pognała przed siebie i w rezultacie kilka minut później znalazła się między jednym a drugim dziennym akademikiem. Wyczuła, że znajdzie tam kuzynostwo, które zapewne patrolowało właśnie teren.
      - Cześć - przywitała się, gdy do nich podbiegła. Uścisnęli się wszyscy. Mariko po raz kolejny żałowała, że nie może im o wszystkim powiedzieć. Chciała jednak pobyć w ich towarzystwie. Sądziła zresztą, iż oni też tego potrzebują. Szczególnie Hana, która wciąż musiała być w lekkim szoku po tym, co stało się dobę temu, w nocy z soboty na niedzielę.
      Usiedli pod kępką drzew. Wtedy Hanashi oznajmiła, iż w domku dyrektora nie powiedziała o wszystkim. Zdała bratu i kuzynce relację z tego, jak wyciągnęła Suzaku na spacer, o tym, jak przez przypadek się pocałowali… A także o tym, co stwierdziła Aya: „Serce Suzaku zaczyna się wahać, choć on sam jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy. Nie trać nadziei.”.
      Nie do końca wiedziały dlaczego, ale z jakiegoś powodu dziewczęta nagle wybuchły płaczem. Hanashi zapewne przez wzgląd na uczucia, które nią targały, Mariko zaś dlatego, że współczuła jej, ale także… Zdała sobie nagle sprawę z tego, iż prawdopodobnie nie była ze sobą szczera, jeśli chodzi o jej stosunek do Kaname. Za każdym razem, gdy o nim myślała, jej serce niebezpiecznie przyspieszało. Wmawiała sobie, że to ze strachu, ale bała się, iż w istocie nie do końca tak było. Ponadto była zła, że nie może zwierzyć się z tego wszystkiego kuzynostwu.
      Kei, zdumiony nieco, jako iż Hanashi rzadko kiedy zalewała się tak łzami, przytulił obie dziewczyny. W duchu przyznał, że jego rola w życiu ogranicza się do bycia oparciem dla najważniejszych dla niego kobiet - Hany, Mari oraz Kiran. Ale może tak właśnie powinno być? Nie każdy musiał być bohaterem i zwracać na siebie szczególną uwagę. Może jego zadaniem było stanie w cieniu i wspomaganie tych tylko pozornie silnych istot?
***
      - Czy ktoś dowiedział się czegoś nowego? - zapytał bez entuzjazmu Isaya, spoglądając na członków Nowej Rady oraz na zaproszonego na posiedzenie Shigeru Hanadagi. Na twarzy przewodniczącego malowały się zmęczenie i rezygnacja. Cierpienie po stracie jedynej siostry nie mogło minąć szybko. Zresztą zamordowano ją poprzedniej nocy, trudno byłoby w tak krótkim czasie przejść do porządku dziennego. Musiał jednak wziąć się nieco w garść, by zorganizować spotkanie Rady i tradycyjnie nim kierować. Na szczęście Aya mu pomagała. Nie dość, że wspierała jego i Suzaku jak tylko mogła, to jeszcze załatwiała sprawy, na które on nie potrafił znaleźć siły. Właściwie myślał o niej niemal jak o członku rodziny. Bynajmniej nie miałby nic przeciwko temu, by Suzaku się z nią związał, ale oczywiście w obecnej sytuacji nie było to możliwe. Co nie znaczy, że źle życzył Zero - lubił go i szanował.
      Zebrani zgodnie przecząco pokręcili głowami.
      - Sprawa Etsuyi wciąż stoi w miejscu i szczerze mówiąc, nie wydaje mi się, iż to kiedykolwiek się zmieni - stwierdził ponuro Shigeru. Zaproszono go, gdyż był jednym z poszkodowanych - w końcu zabito mu brata - a także głową czystokrwistego rodu Hanadagi. - Chyba że zdarzy się jakiś cud.
      - W przypadku Naoko jest tak samo - przyznał cicho Isaya. - Natrualnie przesłuchaliśmy wszystkich, zajrzeliśmy do umysłów służących i tak dalej, lecz niczego się nie dowiedzieliśmy. Sprawa wygląda identycznie jak ta z zabójstwem Etsuyi-san.
      - Morderca musi być ten sam - rzekł rzeczowym tonem Hotaka Konjo.
      - Dokładnie - zgodziła się z nim Omitsu Hori. Spokojnym gestem odgarnęła za ucho pasmo białych włosów, które opadło na jej lewy policzek. - Świadków nie ma, bo ci, którzy najprawdopodobniej widzieli bądź słyszeli sprawcę, nie żyją. Z zimną krwią zabito dwoje czystokrwistych, co jest zbrodnią najgorszą z możliwych, tym bardziej, iż jest was już tak niewielu - zwróciła się ku czworgu przedstawicielom Klasy A.
      - Ponadto uczyniono to w tak krótkim odstępie czasu… - zauważył Tanzan Nawabe.
      - Tak, w czwartek ofiarą padł Etsuya-sama, z kolei w nocy z soboty na niedzielę Naoko-sama… - powiedziała Nikushimi Tachibana.
      - A we wtorek napadnięto na śpiący jeszcze wówczas ród Hanadagi - uzupełniła Sara, tradycyjnie udając niezwykle zatroskaną całą sytuacją.
      - Wierzyć się nie chce, że to wszystko wydarzyło się w przeciągu jednego tygodnia - wydukał Rokurou Ikeda.
      - Rzeczywiście. Tych kilka dni ciągnie się jakoby w nieskończoność - stwierdziła smutno Ochiyo Kate.
      - Jakież powinniśmy powziąć kroki? - spytał Shinbun Shiro, zwracając się głównie do czystokrwistych. - Można przecież założyć, iż wszyscy jesteście zagrożeni…
      - Potrzebujecie stałej ochrony - powiedział poważnym tonem Yosuke Kurenai. - Nie możemy pozwolić, by zginęły kolejne osoby.
      Sala utonęła w pomrukach aprobaty. Dopiero po kilkudziesięciu sekundach zaległa cisza.
      - Jeśli czystokrwisty nie jest w stanie sam się obronić, nie sądzę, by ktokolwiek mógł nam pomóc - szepnęła ponurym tonem Sara, spuszczając przy tym wzrok. Westchnęła cichutko, jakby zrezygnowana.
      - Ależ… Nie możemy biernie przyglądać się waszej krzywdzie, Saro-sama! - zaprotestowała Omitsu.
      - Ale Sara-san ma rację, jakby na to nie patrzeć - odparł Shigeru. - Etsuyę zabito niedługo po tym, jak się obudził, ale na pewno miałby wystarczająco dużo energii, by poradzić sobie ze standardowym wrogiem. Sprawca musi być chyba naprawdę niewiarygodnie potężny. Albo tak sprytny, że trudno to sobie wyobrazić.
      - Albo jedno i drugie - mruknął Seisi Yamakazi.
      - Z jakiegoś powodu mam wrażanie, iż jesteśmy skazani na jego łaskę… - wyznała cicho Sara.
      - Proszę tak nie mówić, Saro-sama - powiedziała szybko Omitsu, kładąc rękę na splecionych dłoniach Shirabuki. - Być może to już się nie powtórzy.
      - Wierzysz w to? - burknął Shinbun.
      Salę ponownie spowił całun ciszy.
***
      - Tadaima - mruknął Isaya, wchodząc do domu. Suzaku ucieszył się, gdy tuż obok niego ujrzał Ayę. Nie miał siły na uśmiech, ale jego puste w ostatnim czasie oczy odrobinę się rozjaśniły.
      - Okaeri - rzekł cicho. W tym samym czasie powitania wymruczało kilkoro służących, którzy akurat przechodzili przez okazały hol.
      We troje przeszli do salonu. Poprosili o coś do picia służącego, który zjawił się chwilę po nich, a gdy zostali sami, rozpoczęli rozmowę na temat tego, co wydarzyło się na zebraniu.
      - W skrócie: nic nowego - rzucił Suzaku.
      Aya ze smutkiem pokiwała głową.
      - Przykro mi - powiedziała szczerze.
      - Wiem.
      Milczeli przez jakiś czas. Potem Isaya ich opuścił. Pragnął samotności, a do tego miał świadomość, iż młodzi zapewne też chcieliby porozmawiać we dwoje.
      Aya przytuliła Suzaku, jak to robiła raz na jakiś czas w ciągu ostatniej doby. Wiedziała, że przyjaciel tego potrzebuje, choć trochę się obawiała, iż za bardzo się do tego przyzwyczai.
      - Wiesz… - zaczął w pewnym momencie młodzieniec. Aya utkwiła w nim baczne spojrzenie szarych oczu. - Momentami wciąż mam wrażenie, że tu jest… Czuję jej obecność…
      - Rozumiem, o czym mówisz - przyznała cicho, głaszcząc go po włosach.
      - No tak… - szepnął.
      Przypomniał sobie, iż Aya co najmniej dwa razy w roku odwiedza posiadłość, w której się urodziła. W rocznice śmierci matki i ojca teleportuje się tam, by złożyć hołd rodzicom, którzy poświęcili za nią życie. Po tym, jak Rido zamordował Maayę, Kage Hiou stworzył na tyłach domu ołtarzyk poświęcony ukochanej i przyległy mu teren zaczarował tak, by zawsze królowała tam wiosna. Po jego śmierci czar naturalnie prysł, lecz Aya ponownie go aktywowała (co zresztą możliwe było dzięki podstawowej umiejętności Suzaku - władzy nad żywiołem ziemi) i poświęciła ołtarzyk również ojcu. Wspominała kiedyś, iż czasami czuje się, jakby rodzice gdzieś tam byli. Najpewniej przytrafiało mu się więc to samo.
      - Powinienem wrócić do Akademii…
      - Przeżyją bez ciebie jeszcze dzień czy dwa - uspokoiła go Aya. - Rozmawiałam z Zero. Od jutra, a właściwie od dzisiaj - poprawiła się, patrząc na zegar - na terenie szkoły przebywać będą Yagari-san i Asamoto-san, dzieciaki powinny więc być bezpieczne. Przynajmniej mam taką nadzieję…
      - Cóż, Mari-chan chyba nie powinno się nic stać.
      - O ile w razie konieczności nie będzie bała się użyć swych mocy - stwierdziła ponuro Aya. Suzaku zauważył na jej czole ledwo widzoczną zmarszczkę zatroskania. Po chwili przyznał dziewczynie rację. - W każdym bądź razie odpocznij jeszcze. Wrócisz w środę albo nawet jeszcze później. Świat się nie zawali. Shuusei na bieżąco informuje mnie o tym, co dzieje się w Akademii.
      - Jak wy to robicie? - spytał Suzaku. Do dziś nie rozgryzł tajemnicy komunikowania się Ayi i Shuuseia.
      - To tajemnica - zaśmiała się lekko i uznała temat za skończony.
      - Aya-chan… - rzucił po jakimś czasie Shoutou. Wysłała mu pytające spojrzenie. - Zostaniesz ze mną na ten czas? - zapytał nieśmiało. Nie chciał o to prosić, przecież nie wypadało, ale nie mógł się powstrzymać.
      - Oczywiście - zapewniła z pokrzepiającym uśmiechem.
      - Zero mnie nie zabije…?
      - Raczej nie - odparła, puszczając do niego oko. - Rozmawiałam z nim - oznajmiła już poważnie. - Nie ma nic przeciwko temu… To znaczy… Przekonałam go, żeby się zgodził - poprawiła się. - Wyśmiałam go, że jest zazdrosny po takim małżeńskim stażu, ale wiesz, jak jest.
      Wiedział. Do dziś sam był zazdrosny o każdego, kto mógł przebywać z Ayą więcej niż on.
      - Ale koniec końców się zgodził. I tak rzadko się widujemy, a poza tym Łowcy również mają teraz ręce pełne roboty. Dwa czy trzy dni nikogo nie zbawią.
      - Dziękuję - powiedział tonem kilkuletniego dziecka, nieświadomie robiąc słodkie oczka, co upodobniło go do przeuroczego szczeniaczka. - Obiecuję, że będę grzeczny, możesz mu to przekazać.
***
      Mariko stanęła przed jednymi z wielu identycznych drzwi na korytarzu znajdującym się w męskiej części Księżycowego Dormitorium. Wzięła głębszy wdech, po raz kolejny przygotowując sobie w myślach słowa, którymi wytłumaczy Aidou nagłe zainteresowanie jego prywatną biblioteczką. Kiedy jednak zapukała i po kilku sekundach usłyszała „proszę”, jej głowę nawiedziła pustka. Przeklęła w duchu.
      - Cześć, Hanabusa - wydukała tylko na powitanie.
      - Hej, Mari-sama - odparł nieco zdziwiony blondyn. Leżał wygodnie na łóżku i zaczytywał się w niezwykle poważnie wyglądającej książce. Mariko dałaby sobie rękę uciąć, że pewnie nic a nic by z niej nie zrozumiała. Jej wiedza i inteligencja wypadały co najwyżej blado w porównaniu z Aidou. I bynajmniej nie chodziło tu tylko o wiek, jaki ich dzielił. Hanabusa był po prostu szalenie mądry, ni mniej, ni więcej, choć na pierwszy rzut oka zdawać by się mogło, iż to tylko głupkowaty narcyz. Ach, te mylne pierwsze wrażenia… - Cóż cię tu sprowadza? - zapytał po chwili. - To dość niecodzienne… gościć cię tutaj.
      Musiała przyznać mu rację. Jeśli już zjawiała się w chłopięcej części akademika, to raczej po to, by odwiedzić Suzaku bądź Shuuseia.
      - Hm… - mruknęła, by zyskać trochę na czasie. - Jak mniemam, masz spory zbiór książek, prawda? - zagaiła.
      - Och, tak, naturalnie - rzucił z uśmiechem Aidou. - Szukasz czegoś do poczytania? Jeśli tak, służę pomocą. Co prawda większość z tych ksiąg raczej cię nie zainteresuje, ale na pewno znajdzie się coś, co przypadnie ci do gustu - mruczał pod nosem, powoli gramoląc się z łóżka i podchodząc do jednego z regałów. - Większość tomów zostawiłem w domu, ale…
      Mamrotał coś przez parę minut, zapominając o reszcie świata i grzebiąc wśród woluminów.
      - Masz coś o czystokrwistych? - wyrzuciła z siebie zniecierpliwiona nieco Mariko. Chciała to zrobić bardziej dyskretnie, ale oczywiście nie wyszło. Zganiła się w duchu, ale co się stało, to się nie odstanie. Kiedy Hanabusa posłał jej baczne spojrzenie błękitnych jak ocean oczu, zmieszała się lekko, ale zmusiła się do przybrania niewinnej minki.
      - Och - szepnął. - Przepraszam, rozgadałem się, o nic cię nie pytając… Mój błąd…
      - Nic się nie stało - powiedziała szybko, zdumiona jego przeprosinami.
      - Ech, po prostu nie pomyślałem… - mruknął bardziej do siebie. - Nie powinno mnie dziwić, że szukasz takich informacji teraz, gdy dzieją się takie rzeczy… Pewnie martwisz się o matkę i w ogóle…
      Zupełnie nie to miałam na myśli, odparła w duchu. Zarumieniła się ze wstydu. Powinna przecież myśleć o mamie, o Suzaku… A tymczasem tylko Kaname jej w głowie. Parszywa egoistka!, zganiła się zdenerwowana.
      - U-uhm - wydusiła z siebie tylko.
      - Mam taką książkę… - ciągnął Hanabusa, dalej przyglądając się grzbietom zgromadzonych w pokoju tomów. - Nie wiem, czy znajdziesz w niej to, czego szukasz, ale nie zaszkodzi sprawdzić - stwierdził. - O, tu jest! - zawołał po minucie. Kilka sekund później dzieło pod tytułem „Dziedzictwo czystokrwistych” autorstwa Yuuichiego Taito znalazło się w dłoniach Mariko. - Małe co nieco o Klasie A patrząc z perspektywy nieżyjącego już arystokraty - wyjaśnił. - Na chwilę obecną służę tylko tym.
      - Dziękuję - odparła Mari, uśmiechając się lekko do kolegi. - Niedługo ci ją zwrócę.
      - Nie musisz się spieszyć - zapewnił Aidou. Pożegnali się i dziewczyna ruszyła w stronę swojej komnaty. Zatopiona w myślach, po drodze niemal zderzyła się z Minoru. Gdyby nie jego zręczny manewr omijający, pewnie zmagałaby się teraz z bólem nosa bądź innej części ciała.
      - A mówią, ża wampiry mają wyostrzone zmysły - rzucił z przekornym uśmieszkiem Oshima, wpatrując się w wiceprzewodniczącą.
      - Przepraszam - mruknęła, czerwieniąc się po raz kolejny tej nocy. - Straciłam kontakt z rzeczywistością.
      - Taak, zauważyłem - odparł szczerze. Przyjrzał się książce, którą Mariko przyciskała do piersi. - Hm, miłej lektury.
      Podziękowała prędko i kontynuowała wędrówkę do pokoju, wyrzucając sobie w duchu swą nieuwagę.
      Zbliżał się już świt, więc wypadałoby powoli przygotowywać się do snu, ale zamiast tego Mari usiadła przy biurku i zabrała się za czytanie. Tom traktował o Klasie A jako ogóle będącym stałym wzorcem dla niższych poziomów wampirzej społeczności. Czystokrwistych wznoszono tam nieomal do rangi bóstw, a resztę ludzi nocy ukazywano jako ich wiernych poddanych. Mariko nie potrafiłaby rozumować w taki sposób i płaszczyć się przed kimkolwiek. Na szczęście nie musiała tego robić, jako iż cieszyła się powszechnym szacunkiem, jednak współczuła tym ograniczonym wampirom, które robiły wszystko, by przypodobać się silniejszym od siebie. Zresztą… Czy w społeczeństwie ludzi bądź Łowców było inaczej? Nie bardzo. Może związek pan-poddany nie był aż tak rozwinięty jak u krwiopijców, jednak wyraźnie widać, iż takie zależności wciąż istnieją i bynajmniej nie mają ochoty rozpłynąć się w nicości.
      Czytając „Dziedzictwo czystokrwistych”, Mariko co rusz myślała o swoich znajomych i przyjaciołach. Jak to się stało, że uległość wobec czystokrwistych i ich rodzin zakorzeniła się tak głęboko? Wielu „poddanych” to ci, którzy oczekują łaski bądź zaszczytów, które mogą otrzymać za „wierną” służbę. Ale co z osobami takimi jak na przykład Shuusei, Suzue i Maria? Aya w żaden sposób się nad nimi nie wywyższała, nieodmiennie traktuje ich jako przyjaciół, którzy zawsze są gotowi jej pomóc - i tak samo postępuje Mariko - lecz oni nie potrafią nie dodać do ich imion przyrostka „-sama”, mimo iż obie wiele razy prosiły, by tego zaprzestali. Podobnie Aidou - z opowiadań rodziców i nie tylko Mari wiedziała, jaką czcią otaczał Kaname, uważał się za jego przyjaciela i towarzysza, ale jednocześnie nie potrafiłby mu się w żaden sposób sprzeciwić, nawet jeśli uważałby jego postępowanie za złe. Z rodzinami Namizawa i Kurenai byłoby pewnie tak samo, jeśli chodzi o „służenie” rodowi Hiou - a właściwie jego marnym pozostałościom.
      Szanuję ich wszystkich tak samo jak oni mnie, ale przez myśl by mi nie przeszło, by za każdym razem dodawać do ich imion bądź nazwisk „-sama” czy „-dono”, stwierdziła Mari.
      Uporała się z całą lekturą i dopiero wówczas spostrzegła, że na niebie jasno świeci już słońce. Ziewnęła dość głośno i przeciągnęła się porządnie. Wstała, po czym jeszcze raz spojrzała na księgę leżącą na biurku.
      Koniec końców nie dowiedziałam się niczego o Kaname, westchnęła w duchu. Ruszyła do łazienki. Podczas mycia zębów przyszła jej do głowy pewna myśl. Umywszy się szybko, ale nie przebierając się w koszulę nocną, wytężyła zmysły, by przekonać się, że wszyscy już śpią albo przynajmniej siedzą grzecznie w swoich pokojach. Wymknęła się więc z komnaty i ruszyła w stronę skrzydła, które zajmowała pierwsza Nocna Klasa. Odnalazła pomieszczenie, w którym mieszkał niegdyś Kuran, weszła do środka i ostrożnie zamknęła za sobą drzwi. Podeszła do gablotki z książkami. Przejrzała tytuły i kiedy zdecydowała się na kilka z nich, spróbowała otworzyć drzwiczki gabloty. Zaprotestowały przeciw intruzowi.
      - Cudownie - mruknęła pod nosem, zdając sobie sprawę, iż księgi chronione są czarem. Zdenerwowała się lekko, ale uznała to za jeden z żałosnych dowodów na to, że Kaname wciąż żyje. Rozejrzała się jeszcze raz po pomieszczeniu, ale podświadomie czuła, że tym razem Kuran nie pojawi się tu nawet na moment.
      I co z tego, rzuciła w myślach. Zapewne zaraz i tak się spotkamy.
      Poczuła nie tyle strach, co raczej podniecenie. Szybko wyszła z komnaty Kaname, by pół godziny później pojawić się w niej ponownie - tyle że we śnie.



<- Poprzedni rozdział



***
      Ech, miałam nadzieję na szybsze napisanie tegoż rozdziału, ale oczywiście nie wyszło. Pewnej niedzieli (bodajże) coś mnie naszło, usiadłam i nabazgrałam pół IX, a potem... Taak, potem (czyli następnego dnia) po wenie nie było śladu. Kapryśna z niej dama, doprawdy!
      Cóż mogę rzec? Tradycyjnie: dziękuję za odwiedziny oraz komentarze, które dodają mi jakiejkolwiek motywacji i otuchy. Och, mogę też napomknąć, iż zmieniłam tojikomerareta-tori z bloga publicznego na prywatny. Jeśli ktoś z "tubylców" chciałby zostać zaproszony jako czytelnik, proszę o adres mailowy.
      Powstała ANKIETA na temat bloga i opowiadań. Jest anonimowa. Będę wdzięczna za wypełnienie jej.
      Hm, nie ma się chyba co rozpisywać, skoro w moim szarym i przeciętnym życiu nic a nic się nie dzieje. Pozdrawiam więc Was serdecznie - trzymajcie kciuki, by względnie szybko udało mi się naskrobać rozdział X.

53 komentarze:

  1. Dobra w związku z tym że mam trochę urlopu od studiów uda mi się nareszcie napisać porządny komentarz od razu a nie x czasu po dodaniu rozdziału… Dobra bez zbędnych wstępów i owijania w bawełnę przejdę do rozdziału…

    Pamiętam jak narzekałaś że nie wiesz co napisać w tym rozdziale i proszę wyszło cudnie pięknie xp

    Kurcze Kaien jest wspaniałym człowiekiem Q.Q Ech noo super będzie mieć takiego teścia :D Ech i to jak kocha Reiko<3 Nie no naprawdę to takie wzruszające że tyle przeszli by zrealizować swoją młodzieńczą miłość Q.Q
    Jak czytałam te jego rozmyślania o rodzince to chciało mi się płakać ze wzruszenia Q.Q Nie no naprawdę jakoś tak serce mi się ściska go o tym czytał Q.Q Z tego fragmentu aż bije miłość Dyrcia do bliskich ;( Ech nie omieszkam wspomnieć że wzruszyło mnie jak przeczytałam że Kaien jest aż tak heppy z powody zakochania syneczka *łezka w oczku* Kurde noo chciałam coś jeszcze napisać ale brak mi słów -.-"
    Kurcze strasznie lubię jak w opowiadania wplątywane się historię poboczne jakiegoś budynku i miejsca dlatego strasznie podobała mi się wzmianka o budynku Związku i Akademii Kurosu ^.^
    Ech ależ w tych fragmencie z Kaienem wspominek! Ech ale fajnie jest sobie coś takiego poczytać ^.^
    Kurcze naprawdę lubię Touge… Jest taki biedni noo! ;( Nie no przypomina mi się ten dodatek o nim… Ech dobrze pamiętam jak go przeżywałam… Ech jego dodatek jest chyba jednym z moich ulubionych… No oczywiście po dodatku o Kage i mojej zacnej rodzince ;p Ech no ale trzeba przyznać facet tyle wycierpiał w życiu ;( Hmm jak tak o nim myślę to nieco przypomina mi Snapa z Harrego Pottera… Obojga jest mi tak żal T^T Tak ogóle do relacji Kaien i Touga pasuje przysłowie kto się lubi ten się czubi xD
    Kurcze już to mówiłam ale już sobie wyobrażam radość Dyrektorka na pewną małą niebieskooką szatyneczkexD Nie no nie dość że trafił mi się tak zacny boy to jeszcze jego tatuś taki tolerancyjny xD Nie no żyć nie umierać :P

    Ech ja na miejscu Zero nie wiem co bym robił… Nie no nie wyobrażam sobie podobnej sytuacji… Nie no ja bym chyba ze zmartwienia oszalała… No ale dobra faceci pogadali i ustalili kilka planów obrony i środków ostrożności i wezwali posiłki…
    Heh Touga jak zawsze niezadowolony ale wiadomo że się w głębi duszy cieszy ;p Hahaha no i mamy Ryoheia xD Nie no jest prawie identyczny jak jego imiennik (a zapewne i prototyp ;p) z KHR :D Ach ten entuzjazm! Jeszcze tylko wcisnąć kiedyś w niego to zacne hasło :p Wiem mówiłam to jak widziałam obrazek na blogu ale Ryohei jest kurde taki sexi *O*
    Hahaha i znów przekomarzania ucznia, mistrza i przyjaciół jakież to słodziutkie xD Nie no nie mogłam się nie uśmiechnąć gdy to czytałam a w niektórych miejscach aż wybuchałam śmiechem xD

    Nie no ja sobie nie wyobrażam jak bym była skonsternowana, przerażona i sama nie wiem co jeszcze po takim śnie T^T Nie no tak jej współczuje…
    Ech to teraz pora na rozkminki kto…? co…? I dlaczego…? Normalnie bólu głowy można dosyć -.-
    Kurcze strasznie fajna ta scenka z Mariko i Minoru <3 Nie wiem czemu ale gościu jakoś zaskarbiło sobie moją sympatie…
    Ech tak ze mną było by zapewne podobnie… Nic nie wiedzieć o ludziach z którymi się żyje obok to coś bardzo do mniej podobnego…
    Ech fajnie by było gdyby Minoru i Mariko byli ze sobą ale cóż tak dobrze nie ma :] Cóż serce nie sługo i ani myśli posłuchać rozsądku…
    Ech fajnie że co córka Ayi tak myśli o moim braciszku kochanym <3 Q.Q

    OdpowiedzUsuń
  2. No to teraz scenka kochającego się kuzynostwa Q.Q
    Ech naprawdę to takie wzruszające (tak, tak wiem, wiem że już x razy użyłam tego wzroku) że kuzynostwo tak bardzo się kocha Q.Q Nie no zazdroszczę trochę Hanie i Mariko…
    Szkoda że Mariko nie mogła się wygadać tak jak Hana… Na pewno by jej ulżyło a po za tym zapewne i kuzynka i kuzyn zaraz zaczęliby kombinować jak jej pomóc a tak to lipa bidulko musi sama się męczyć z tym problemem T.T Ech i to zauroczenie Kaneme >.< Nie no czemu nie można zakochać się w kim się chce…?
    „Kei, zdumiony nieco, jako iż Hanashi rzadko…” <- ten akapit jest świetny noo ;( Kurcze no naprawdę się wzruszam jak o nim myślę… Ile w tym miłości, bezradności i w ogóle ;( Tu jest pokazane że nie trzeba być bohaterem by pomagać innym. Czasami samo wsparcie daje tak wiele…

    A teraz pora na ponure zebranie wyższych sfer czyli w skrócie „O matko zginiemy marnie!”
    Wszyscy główkują, rozważają, myślą ale i tak nic nie wiadomo… Z drugiej strony ciekawe co by zrobili gdyby dowiedzieli się prawdy… Atmosfera iście grobowa że tak powiem… Tak btw pamiętam jak się śmiałyśmy że Sara mdleje a Gizen panikuję że wstążeczki jej się pomną jak ją będą zabijać czy coś w tym rodzaju xD Nie no ilekroć o tym pomyśle wybucham śmiechem :p

    Ech jakie to wspaniałe że zarówno Aya jak i Suzaku potrafią się przyjaźnić mimo iż chłopak tak bardzo kocha Aye Q.Q Ach ten romantyzm i romantyczna miłość !
    Hehe ta rozmowa przyjaciół była zabawna xD Heh i ten tekst o zazdrości Zero mimo takiego stażu małżeńskiego mnie rozbroił xD
    Kurcze naprawdę ciekawe jak Shuusei i Aya się kontaktują ^ ^" No cóż jak tajemnica to tajemnica…

    No i po raz drugi w tym rozdziale Mariko pokazała że się oddala od grupy *wzdycha*
    Hehe ta gadatliwość Aido mnie powaliła xD Nie no miałam to przed oczami Mariko stoi sobie a Aido gada i gada i gada… xD
    Mariko udowodniła n-ty raz że jest córką swej matki… Tak jak ona Mari obwinia się o niemal wszystko *wzdycha*
    Heh ileż to my razy Aya(-sama..? xD) gadały na temat tego poddaństwa…! Widzę więc że podobne przekonania wpoiłaś Mariko…
    No ale fakt rodzina Namizawa i Kurenai różnią się od tych wszystkich wampirów którzy po prostu chcą ja powiedziała Mariko łaski, zaszczytów… Naprawdę cieszę się że tak przedstawiłaś relacje miedzy naszymi rodzinami…
    Ech naprawdę żal mi Aido… Myśli że Kuran bym jego przyjacielem ale on raczej zbytnio się nim nie przejmował… Jak tam myślę to nie mam pojęcia czy potrafiłabym zrobić coś co uważam za niesłuszne bo komuś służę… Nie no przeraża mnie to… Całe szczęście że nie ma już czegoś takiego…
    Heh no i cóż podróż do pokoju Kaname nic nie dała ^ ^"

    Tak się bałaś że źle wyjdzie ta końcówka a naprawdę wyszło fajnie baka xp Tak sama nie wiem… no nie wiem ale bardzo mi się podobało :p

    Dobra to by był na tyle jeżeli o mnie chodzi życzę weny kotek i pisz szybko bo wiesz jak kocham VN ;p

    Całuski Suzu-chan

    OdpowiedzUsuń
  3. Hey!

    Przyjęłam zaproszenie ;)

    Albo ma wrażenie, albo rozdział krótszy niż zazwyczaj...A czytało się go baardzo szybko :D Eh... Oczywiście, zakończenie zwala z nóg! W końcu miałam nadzieję na Kaname i Mariko i ich rozmowy w snach... A tu koniec! Eh... Sadystka! :P
    Biedny Aidou... W pewnym sensie Kaname go oszukał i zdradził...
    Oj poza tym współczuję Suzaku... To nie fair, że na razie nic nie wiadomo o mordercy!
    O! I ta książka! Hm... Zastanawiające jak niektóre nawyki mogą po wieluset latach zakorzenić się w ludzkich (albo i nieludzkich) sercach... Choć przyznaję Mariko rację- ja też nie umiałabym kłaniać się nikomu, padać na kolana, czy wypełniać czyjeś polecenia... Albo zwracać się z szacunkiem (poddaństwem? trudno mi to poprawnie nazwać ^^")
    Oj, Kei zszedł na drugi plan... Hana i Mariko widać będą wiodły prym w tej historii...
    Tak w ogóle.... Chcę więcej Mariko x Kaname i Hanashi x Suzaku!! Oczywiście, to tylko moja egoistyczna prośba... (tudzież rozkaz xd)

    O! Nie spodziewałam się, że "Szalona Księżniczka" tak się spodoba... Póki co nie myślałam o kontynuacji, ale kto wie... Może coś powstanie...
    Heh dyskryminacja poprzez wygląd- częste zjawisko, nie tylko w książkach, ale i w historii świata. Choć ja to chyba lekko podkoloryzowałam ^^
    Eh... Nauka to nic. Gorzej z chamstwem niektórych wykładowców... Na szczęście już prawie koniec :)
    Oh, zapytałam kiedyś Suzu, czy to głupi pomysł, a ona stwierdziła, że nie, więc... mamy efekty moich szalonych zamierzeń :D
    Cóż, nie chcę być wredna, ale sama się wkopałaś w maturę :P Ale spoko! Dasz radę! Już raz przez to przeszłaś, teraz może być tylko lepiej ;)

    Buziaki :*

    K.L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki ;*

      Jak go czytałam, też wydawał mi się krótszy, ale teoretycznie rzecz biorąc niby jest takiej długości jak większośc... Dziwne xD
      Ee tam, trochę sobie pogawędzili wcześniej, w przyszłości też jeszcze porozmawiają, więc w tym rozdziale odpoczywają xD
      O tak, Aidou jest biedny... Żal mi go, a już szczególnie w prawdziwym VK, nie wiem, czy czytałaś ostatnie tomy. W każdym bądź razie u nas to pół biedy, ma Kao i resztę :D
      Suzaku też współczuję. Ten to ma pecha. Nieszczęśliwa miłośc, nieżyjący rodzice...
      Heh, to mamy podobne zdanie na temat poddaństwa.
      Noo... Może gdyby Kao pisała ze mną, to byśmy coś dla Keia wymyśliły, ale póki co jakoś nie mogę wymóżdżyc nic specjalnego :/
      Hahah xD Postaram się coś z tym zrobic, aczkolwiek niczego nie obiecuję :P

      Byłoby fajnie ^.^ Nie mówię tu o całym długim opowiadaniu, lecz np. o jeszcze jednej części, w której wyjaśniłoby się więcej na temat Cale'a itp. ;)
      No tak, to prawda. Pod tym względem ludzie byli, są i pewnie będą nietolerancyjni.
      Oj, więc masz takich? Współczuję :/
      Z tą maturą to niby racja. Heh, pierwszy raz gonię za marzeniem... *ponury uśmiech* Nie wiem, co z tego wyjdzie, ale cóż... Przynajmniej nikt nie będzie mógł powiedziec, że nie próbowałam.

      Dziękuję za odwiedziny i komentarz :*

      Usuń
    2. Ah ci Kaname i Mariko! Serio ciekawi mnie rola Kurana w całej opowieści... Może dlatego, że w Vampire Knight jego lubię najbardziej... Poza Aidou i Ichiru (nie wiem czemu akurat ich... Zwyczajnie przypadli mi do gustu ^^)
      Oczywiście, że czytałam ostatnie tomy! Mam je na półce :D Obsesyjnie kupuję już kolejny rok Vampire Knighta xd A przymierzam się do zainwestowania w parę innych tytułów (jestem fanką Pandora Hearts ^^). Tak poza tym nie wytrzymałam do ukazania się w Polsce 17 tomu i przeczytałam go po angielsku xd (co było koszmarem!)
      Hm... Suzaku i Hanashi będą kiedyś fajną parą... Pasują do siebie (moim nieskromnym zdaniem xd)
      Hm... No Keia to mi brakuje... Ale pewnie coś dla niego wymyślisz... Choć on jest taki słodki, że mam nadzieję iż nie będzie to nic brutalnego :D

      Okey, zastanowię się. Postać Cale'a nawinęła się zupełnie przypadkiem... xd Pierwotne zamierzenia co do historii opowiadania były zupełnie inne... Ale ja już tak mam, że w połowie zmieniam koncepcję xd
      Taa... Zdarzają się. Ale pocieszeniem jest to, że mam z nimi tylko semestr a potem już nie :)
      Dobrze robisz! Najważniejsze to walczyć o marzenia. Bo będziesz żałować jak dasz uciec okazji.

      Usuń
    3. Ja Kaname za bardzo nie lubię (toż to wróg męża mego zacnego xD). Za to Ichiru i Aidou to i owszem :D
      Och, ja również mam je na półce. Kupowałam od jedenastego tomu, bo akcja z anime nie była mi potrzebna. Heh, też lubię Pandorę :) Ale Suzu ją kupuje (i Alicję w Krainie Serc), ja z kolei VK, Dengeki Daisy i Special A, więc gdy się widujemy, czytamy mangi tej drugiej i jesteśmy zadowolone xD

      To się często zdarza, gdy coś się pisze. W moich opowiadaniach też tak jest, że zazwyczaj pierwotny pomysł gdzieś po drodze zanika i wprowadzam nową koncepcję xD
      To dobrze, cieszy mnie to bardzo :)
      No wiem, wiem, dlatego próbuję *wzdycha*

      Usuń
  4. Ja mam od 6 tomu ;D Choć szósty pożyczyłam i na razie do mnie nie wrócił ;/
    Ja mam na razie tylko 1 tom Pandory ;) Alicję planuję zacząć kupować, jak VK się skończy. Dengeki Daisy mam dwa tomy, a Special A czytałam chwilę online i na razie jest na liście mang do kupienia, ale nie mam ani jednego tomu ^^"
    Fajny system! Ja niestety nie mam w okolicy nikogo kto by za mangami przepadał... ;( Poza tym mam koleżankę, która czyta podobne książki do mnie, ale traktuje mój pokój jak bibliotekę i jeszcze żadnej książki nie kupiła, a pożycza ode mnie (choć nie mam ich dużo... tylko jakieś 50... włącznie z mangami...chyba... nie liczyłam ich od dawna...^^")

    Hehehe wiem właśnie :D Nie podoba mi sie to, bo jak chcę do czegoś wrócić, to okazuje się, że pierwotny plan był inny, a ja potem mam jeszcze inną koncepcję xd
    Hm... Mam wrażenie, że koniec końców walka o marzenia jest nie w Twoim stylu (bez urazy)... Heh choć może dlatego tak mi się wydaje, że jesteś piekielnie spokojna ^^ I nie zdradzasz oznak podekscytowania ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak na marginesie...
      Coś mnie tknęło... Ty i Suzu mieszkacie niedaleko siebie? (w sensie w tym samym województwie/ mieście)

      Usuń
    2. Ech, tak to jest z tym pożyczaniem :/
      Hm, soka... W każdym bądź razie życzę powodzenia w zdobywaniu mang :D
      Ja też robię za swego rodzaju bibliotekarkę ^^' Mam dużo książek, więc ode mnie pożyczają. Oczywiście nie mam nic przeciwko pożyczaniu książek np. Suzu, ale nie lubię, gdy mama sobie zabiera moje książki i pożycza swoim uczniom... Zawsze się boję, że albo do mnie nie wrócą, albo będę musiała czekac całe wieki na ich zwrócenie.

      Heh, dokładnie xD
      Masz rację, to nie w moim stylu. Z tymi studiami to właśnie pierwszy raz, jeśli chodzi o walkę o marzenia.

      Nie, Suzu i ja mieszkamy, można powiedziec, po dwóch różnych stronach Polski ^^' Ona jest spod Krakowa, a ja z Bydgoszczy. Ale odwiedzamy się raz na jakiś czas (byłam u niej cztery razy - w tym dwa razy na dwa tygodnie, a ona u mnie dwa razy na dwa tygodnie). ;)

      Usuń
  5. Tia... A upominam się już tyle czasu.. I to ni byłby problem, gdyby nie fakt, że dziewczyna mieszka cztery domy dalej!
    Nie-dziękuję :D Będę się starać, by powiększyć swoją biblioteczkę :D
    Hehehe ja nie miałam nic przeciwko, dopóki "Księżyc w nowiu" nie wrócił do mnie w opłakanym stanie ;/

    Cóż, trzeba próbować nowych rzeczy x)

    O! Ale fajnie! Tzn. że się odwiedzacie, nie że mieszkacie tak daleko ^^"
    Ja mam do Karkowa, można by rzecz, niedaleko xD
    Widzę, że naprawdę stałyście się jak siostry :)

    Ja tu gadu, gadu, a mam ważną informację!
    Ekhem, ekhem.... Mam zaszczyt poinformować, że po baardzo długim okresie niebytności, w końcu napisałam rozdział 12 na Czarownicę i Bestię! Nie wiem jak mi wyszedł, bo szybciej myślałam, niż pisałam, toteż mogło wyjśc... koślawo ^^"
    W każdym bądź razie: namieszałam! (znowu ^^")

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ech, mam nadzieję, iż w końcu odzyskasz co trzeba ^^'
      To okropne, gdy ktoś zwraca książkę w takim stanie ;_;

      Fakt, jesteśmy praktycznie jak siostry :) I pomyślec, że poznałyśmy się przez internet! o.O'' Heh, wszystko dzięki VK xD

      O, no proszę, już myślałam, że nigdy nie doczekam się ciągu dalszego ^^' Dzięki za informację :)

      Usuń
    2. Nie ma za co :)

      Hahahaha xD Czasem tak się zdarza, ale ja myślę, że to jest fajne ^^ I jeśli miałyście się spotkać, to zapewne prędzej, czy później by to nastąpiło :)

      Oj, rozdział był krótki... Nawet ja miałam takie wrażenie jak go pisałam... :/ Cóż, najważniejsza końcówka!
      Aj, nie dziwię się, że się gubisz! Przeczytałam wszystkie rozdziały, by przypomnieć sobie wszystkie postacie, które pojawiają się na początku... Nawet przy okazji rozmów... (jak na przykład Cynthia i Hester)
      Cóż... Nie do końca wyjaśniłam to, ze Alan to Alex i na odwrót...Ale wszystko w swoim czasie!
      Oj tak, telepatia to okropna...umiejętność (?) (bo to nie sztuczka magiczna, przynajmniej wg nauki xd).

      Usuń
    3. Nawet bardzo fajne. Obecnie nie wyobrażam sobie życia bez tej przyjaźni :)

      Heh, ja również często wracam do wcześniejszych rozdziałów, by przypomniec sobie to i owo.
      Że Alan to Alex, to wiedziałam, ale i tak wszystko mi się plącze xD Tak to jest, gdy czyta się ileś opowiadań naraz, a ponadto przerwy między rozdziałami poszczególnych historii są dośc długie.
      No nie, sztuczka magiczna to to nie jest xD Raczej... moc? Albo właśnie umiejętnośc, jeśli mowa o fantasy xD

      Usuń
    4. Hehehe, nie tylko Tobie! Sama czasem się w tym gubię! x)
      Wg wikipedii jest to "Ogólnie pojęta możliwość komunikacji pomiędzy formami życia bez użycia żadnych znanych człowiekowi zmysłów." (a to tylko wycinek!) [więcej na: http://pl.wikipedia.org/wiki/Telepatia]
      I dlatego uwielbiam fantasy! Nie ma tam rzeczy niemożliwych! :D

      Usuń
    5. Hehe xD Widocznie tak już musi byc xD
      No tak, to w sumie dobre określenie...
      Otóż to! :D

      Usuń
    6. To co, zakładamy Klub Miłośników Fantastyki??? ;D

      Usuń
    7. Czemu nie xD

      Usuń
    8. O proszę... Czyli kolejny, szalony pomysł Kiran wejdzie w życie?? xD
      Jestem za! Ciekawe, kto jeszcze by chciał należeć do K.M.F.??

      Usuń
    9. Ja bym chciała T^T... [nie mam z kim o tym pogadać czy cokolwiek T^T (sad face znowu)]
      Czemu tyle ok ludzi jest z Krakowa lub okolic. Mi to tak daleko T^T. A Szczecin to co...
      Jestem sobie tylko taką zwykłą osóbką która dodała aż 2 komentarze na tym blogu więc pewnie nikt mnie nie kojarzy... ALE JESTEM!
      chi chi (^.^)

      Usuń
    10. Jeśli masz ochotę z kimś porozmawiac na temat zainteresowań i nie tylko, zapisz się na nasze forum (onesan-ya-imoto.frix.pl) ;)
      No widzisz, z okolic Bydgoszczy też jakoś nikogo nie ma. Przez to muszę pałętac się po Polsce, jeżdżąc do Warszawy czy Krakowa ;_;

      Usuń
    11. O proszę~! Ja do Krakowa mam... daleko-niedaleko xd Mnie długie podróże niespecjalnie przeszkadzają ;) Poza tym nie mieszkam w mieście, ale pod miastem xD
      Tak w ogóle... Hej Maggie! Miło poznać ;D
      Cóż, forum to niezła sprawa... Mnie tknęło na grupę na FB. Ostatnio non stop ktoś mnie zaprasza do takich grup i szczerze? Fajna sprawa! Wchodzę sobie na fb i już wiem co i jak x)
      Ale pozostawiam to do przedyskutowania ;)

      Usuń
    12. Taak... Mnie też kiedyś nie przeszkadzały (no, chyba że mowa o naprawdę długich, np. do Grecji - to była katorga ^^'), ale po paru takich przejażdżkach i związanych z nimi przygodami mam dość :/
      Hm, FB mówisz? Nie wiem, wszędzie tego pełno, ledwo się połapać można x_X Ogólnie nie przepadam za tym, ale to tylko moje zdanie ^^'

      Usuń
    13. Hehe, ja poza granice Polski na razie nie wyjeżdżałam. Nie byo okazji, choć planowałam kilka wycieczek (chociażby do Egiptu!)
      Niby tak... Cóż, grupy zamknięte mają te plusy, że byly kto się do nich zapisać nie może. Poza tym łatwo się z nich wypisać ;)
      Myślałam o fb, ale jeśli macie inny pomysł, to ja jestem otwarta na propozycje! ;)

      Usuń
    14. Egipt mnie jakoś nie ciągnie. Za gorąco i w ogóle. W Grecji ledwo przeżyłam, myślałam, że zdechnę x_x
      Hm, może i racja...

      Usuń
    15. Heheheh też nie lubię upałów. Ani zimna xD Ale Egipt chciałabym odwiedzić. Wiem, że to banalne, ale... piramidy! Kair! I świątynie egipskie! Ah! Zobaczyć na żywo, to nie to samo, co widzieć w internecie fotki, albo uczyć się o tym na zajęciach.
      Będę bardzo zarozumiała: mam rację w 9 na 10 przypadków xD

      Usuń
    16. Na tej samej zasadzie pragnęłam podróży do Grecji. Ale zawiodłam się, szczerze mówiąc... Ateny, Saloniki... Nic takiego. Tak naprawdę najbardziej spodobało mi się malutkie miasteczko u stóp Olimpu, Litochoro. Dlatego właśnie Idalia z TN stamtąd pochodziła :)
      Ależ skromnośc! xD

      Usuń
    17. O proszę! Więc nie tylko ja miewam zachcianki dotyczące podróży dookoła świata! ;)
      Hahahaha xD No wiem, wiem :D Skromną to nazwać mnie nie można ^^"

      Usuń
    18. Forum... Why not ^^
      Kiran- wzajemnie, mi też miło.
      Egipt... mnie tam nie ciągnie. Kwestia gustu.
      Zachcianki... mam, pojechać do Azji, gdzieś do Singapuru czy Korei, Japonii najbardziej. Ale to tylko zachcianki :)

      Lece pisać u sb papa!

      Usuń
  6. Ach... Jak ja uwielbiam czytać tą piękną historię!
    Gubię się cały czas, ale to już jakoś tak jest że tu się gubie... Co nie zmienia faktu że i tak to uwielbiam!
    Ja dodałam nowy wpis... ale jak czytam ten blog to zauważam że nie mam sie czym chwalić... Buuu...T^T
    Ok, pozbierałam się (jeszcze ciut chlipie). Cudny blog!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło mi to słyszec :)
      Spokojna głowa, sama się gubię (jeśli mam dośc duże przerwy w pisaniu - a w opowiadaniach innych osób to już w ogóle).
      Postaram się przeczytac coś Twojego w najbliższym czasie ;)
      Pozdrawiam serdecznie!

      Usuń
    2. Nie jestem jedyna ^^. Miło to wiedzieć!

      Usuń
    3. Zdecydowanie ;) No widzisz xp

      Usuń
  7. Cześć Aya. Po zobaczeniu Twojego komentarza, aż zrobiło mi się miło. :) Właściwie nie wiedziałam, gdzie ci odpisać, dlatego piszę tutaj. Oczywiście, że Cię powiadomię.
    Z moim i twoim czytaniem jest podobnie. Tylko, że ja wymiękam przy bardzo długich ^^"
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Chętnie bym wróciła to twojego grona czytelników :) Prywatny blog? poproszę o zaproszenie jak można. :D( korodeadmaster@gmail.com , tak wiem... email dość dziwny.) A tak przy okazji o czym on jest?
    A co do wcześniejszego twojego komentarza na temat podobieństw w opowiadaniu, małżeństwa mogą zawierać osoby z różnych krajów, prócz tej jednej wioski i pewnie paru innych XD to wyjdzie w praniu :)

    OdpowiedzUsuń
  9. O rany... tak mi głupio. Muszę cię przeprosić, bo podając adres e-mail zrobiłam literówkę D: Sprawdzałam kilka razy i myślałam, że dobrze napisałam. Teraz doszłam do wniosku że zamiast a napisałam o a po za tym nie dostałam zaproszenia ;-; Jeszcze raz naprawdę przepraszam ;/
    karodeadmaster@gmail.com <- teraz na 100% jest dobry.

    OdpowiedzUsuń
  10. Cześć. :3 Odpisać mogłam tu więc się zastanawiam czy powiadomić też mogę. ^^" Cóż, tak jak obiecałam, powiadamiam xD
    Zapraszam na http://biala-czarownica.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Przepraszam, że tak późno! Przeczytałam już daaawno temu, ale komentarz... cóż, to inna historia ^^"


    Ta.. entuzjazm Tougi mnie po prostu rozbraja. Dyskusja zatytułowana "Dlaczego ja?"... ciekawe skąd ja to znam xD A tak swoją drogą, to wydaje mi się, że zamieniam się w taką samą zrzędę ^^' Wydaje mi się, że ta szkoła to jest taki... magnes na psychopatów. Najpierw był Rido, potem dzieciak Touma, więc właściwie nie dziwię się, że Kaien chce zawczasu zabezpieczyć Akademię.
    Przejdźmy teraz do Mariko. Na jej miejscu zwariowałabym. Jak się człowiek wygada, to od razu mu lżej... a tu biedaczka musi sobie sama radzić. Ech... szkoda mi jej. Ale dobrze, że ma takiego Keia i taką Hanę. Przynajmniej ma świadomość, że ktoś ją wesprze. Strasznie zazdroszczę Keiowi cierpliwości. Wydaje mi się, że on faktycznie jest stworzony do podtrzymywania na duchu dziewczyn... cóż, ja bym tak nie mogła. Tak się tylko wydaje, że wsparcie duchowe znaczy tyle co i nic, ale tak naprawdę to czasem najważniejszym jest wiedzieć, że można na kogoś liczyć i uważam, że sztuką jest potrafić wesprzeć osoby, które się kocha (a teraz będę dumała skąd w mojej główce wzięły się tak głębokie przemyślenia xD)
    Tia... spotkanie krwioholików (z którego i tak nic nie wynikło). Powoli zaczynam rozumieć Sarę (niech będzie przeklęta!). Ona jest genialna (choć przyznaję to z niechęcią). Zgrywa niewinną i najbardziej zatroskaną całą sytuacją duszyczkę... i nie wiadomo po co to robi. A jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o władzę (albo o pieniądze, ale to nie w tym przypadku). Jej się władza marzyła jeszcze za czasów pierwszej Nocnej Klasy. Miała dostatecznie dużo czasu by ułożyć nikczemny plan, który teraz realizuje. Ja wam mówię, ona nie jest w ciemię bita!
    Żal mi Suzaku. Stracił matkę, a śledztwo nie posunęło się ani o milimetr...to dopiero musi być frustrujące. Ale dobrze, że jest przy nim Aya. Nie no... ta rozmowa o zazdrości Zero była mega xD A co do komunikowania się Ayi z bratem Suzu, to wykombinowałam jak to jest. Oni się porozumiewają za pomocą myśli. To je telepatia, tego nie zrozumiesz... Albo zwyczajnie dzwonią do siebie. Co kto woli.
    Aidou... jak ja go swojego czasu uwielbiałam xD Zwłaszcza tę jego rolę "rewolwerowca", który jednym "strzałem" zwalał dziewczyny z nóg... ech, to były czasy! :D
    Co do lektury Mari... za Chiny nie pokłoniłabym się nikomu, ani nie okazywała tego, że jest ode mnie lepszy. Za dumna na to jestem (mama mówi, że ta duma mnie kiedyś zgubi, bo "Pokorne cielę dwie matki ssie"... czy jakoś tak) i takie czapkowanie komuś byłoby poniżej mojej godności.
    I ty, Brutusie?! Myślałam, że tylko Kiran znęca się nade mną takimi zakończeniami, ale nie... to jest spisek. Wy mnie chcecie wykończyć! Czekacie tylko aż biedna Andzik-chan umrze z ciekawości...

    Jeej... ale długi komentarz mi się napisało... aż normalnie z siebie dumna jestem xD

    Pozdrawiam i życzę weny (duuuuuuużooooo weny)- Andzik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O kurczę! Widać zalazłam Ci za skórę xD Przypadkiem tu wpadłam i zobaczyłam "Kiran" i sobie poczytałam ^^"
      Hahaha xD Więdz widzisz, nie tylko ja jestem super sadystyczną, wredną blogerką *płacze ze śmiechu* No, już się uspokajam :D Zabieram się za pisanie i nie wątpię, że Aya-chan robi dokładnie to samo ;)
      Poza tym... Andzik-chan, a Ty to co? *staje w wyzywającej pozycji, opiera dłonie na biodrach i mierzy palcem wskazującym* Kiedy u Cb jakaś nowość?? NIe tylko Ty umierasz z ciekawości! My też tu usychamy! *pokazuje język niczym pięciolatka*

      Usuń
    2. Andzik - dziękuję bardzo za rozbudowany komentarz, naprawdę miło się go czytało! Cieszę się, że rozdział się podobał i czekasz na następny (choc trochę sobie jeszcze niestety poczekasz :/).

      Kiran - jeśli wzięłaś się za pisanie, to bardzo mnie to cieszy xd Ze mną jest gorzej, bo mimo zachęt, gróźb i nie wiadomo czego jeszcze jakoś nie mogę się wziąc za pisanie. Ostatnio odkurzyłam sobie całe VK i tak mi się tęskno zrobiło do starych czasów ;_;

      Andzik - popieram Kiran, my też chcemy coś nowego u Ciebie!

      Usuń
    3. Jasne, że się wzięłam! Mam cały akapit! ;) Cóż, zawsze to jakiś początek... xD
      Spoko! Masz jeszcze czas na naskrobanie rozdziału :D
      Oj... Ja tam nie moge się doczekać premiery tomu 17! Waneko zapowiedziało ją na 12 marca... Mogłam się machnąć o dzień lub dwa...

      Andzik- ruchy, ruchy! My tu autentycznie oczekujemy jakiś nowości ;)

      Usuń
    4. Akapit? To nawet ja mam więcej, bo nabazgrałam kiedyś tam jedną scenkę xd

      Mnie oryginalna historia szczerze mówiąc niezbyt fascynuje. Na VK aż tak bardzo nie czekam, bardziej na Dengeki Daisy <3

      Usuń
    5. Hahaha xD Co ja poradzę, że wena się ulotniła?? Ale wróci... W końcu.

      Cóż, chcę w końcu zakończyć przygodę z VK. Wtedy będę mogła skupić się na czymś innym, a tak rozmyślania o nowych tomach mnie rozpraszają.
      A wiem, wiem... Stanęłam na 4 tomie i dalej nie ruszyłam ^^" DD jest super... Ale jak mówiłam: muszę zakończyć przygodę z VK.

      Usuń
    6. Miło by było, gdyby i do Ciebie, i do mnie prędko wróciła ;_;

      Też bym chciała to zakończyc, szczególnie jeśli mowa o oryginale xd Męczy mnie to już. Mam nadzieję, że faktycznie to już końcowe tomy.
      A na DD jeszcze trochę kasy pójdzie ^^''

      Usuń
    7. Wiedziałam, ja wiedziałam, że tylko się odezwę i już mi wypomnicie brak rozdziału... ale mam dobrą wiadomość!Piszę właśnie ostatnią scenę także rozdziału można się spodziewać jeszcze dziś XD

      Usuń
    8. Aya-chan... Fajnie by było, bo ta historia jest już... przesadzona... Za dużo dziwnych rzeczy się dzieje... Ale na waneko.pl czytałam, że ostatnim tomem, ma być tom 19. O ile już sobie nie kupiłaś tomu 17, to informuję, że jest on w sprzedaży :D
      Hehehe ja planuję dokończyć kupowanie mangi Suppli. Dostałam kiedyś tom 1 od koleżanki i tak jakoś... zeszło, że nie kupiłam ani jednego tomu ^^" Wiec teraz będę starać się nadrobić :D
      Hm... DD zacznę kupować, jak seria pewnie się zakończy ^^" Po drodze mam jeszcze Alicję w Krainie Serc... A chciałabym mieć ten tytuł na półce...

      Cóż, wena to kapryśna towarzyszka... xD

      Usuń
    9. Dokładnie... No ale to dobrze, jeśli na 19 się skończy. A 17 jeszcze nie mam.
      Heh, soka, to powodzenia w kupowaniu tego wszystkiego :)

      Niestety ;_;

      Usuń
    10. Dzięki :D No, ale po drodze są też inne wydatki, więc zobaczymy jak to będzie ^^"

      Pani Weno, wróć! *modli się*

      Usuń
    11. No więc właśnie... Ech, trochę mi żal pieniędzy na te wszystkie mangi, ale trudno się powstrzymać przed zakupieniem tego i owego...

      *dołącza do modłów*

      Usuń
    12. Hehe... Racja, szkoda... No ale czasem myślę, że są durniejsze sposoby wydawania pieniędzy :D

      *nadal się modli*
      *z mizernym rezultatem, ale modli się*

      Usuń
    13. To też racja.

      *robi to samo*

      Usuń
    14. Czytam zazwyczaj wszystkie komentarze ale wybacz Andzik twojego mi się nie chce czytać... może później.
      Jest przerażającej długości.
      Tak więc tyle chciałam powiedzieć

      Usuń
    15. Przerażającej długości to są komentarze Suzu xD Ale ja tam je uwielbiam <3

      Usuń