sobota, 12 stycznia 2013

Vampire Night: rozdział VIII - "W ciemności"


      Koło północy Hanashi wymknęła się ze swojego pokoju w damskim akademiku. Wcześniej starannie ubrała się w modną bluzkę i dość krótką spódniczkę, narzuciła na siebie zapinany na kilka guzików sweter, a następnie założyła na ramię opaskę prefekta. Ach, jak dobrze było piastować urząd, który pozwalał jej chodzić tam, gdzie chce, kiedy tylko jej się podobało! Zgoda, bądź co bądź nie powinna zbyt nadużywać swej pozycji i naginać zasad, ale kogo to właściwie obchodziło?
      Dormitoria dziennych uczniów tonęły w ciszy i ciemności. Noc była przyjemnie chłodna i orzeźwiająca, niebo bogato upstrzone gwiazdami. Hana nie spieszyła się, szła spacerowym krokiem w stronę akademika Nocnego Wydziału. Nie przerażały jej nocne odgłosy lasu, jeśli już, to raczej intrygowały i niejako zapraszały na wycieczkę wśród licznych drzew.
      Dumała nad ostatnimi wydarzeniami. W dużym skrócie i nie dbając o szczegóły: duch Kaname zostawił Mariko dziwną wiadomość, Sara obudziła ród Hanadagi, ktoś zabił czystokrwistego Etsuyę. A jej samej niedawno przyśniło się coś, co tak nią wstrząsnęło, iż nie mogła się uspokoić. Wciąż nie pamiętała, czego dotyczył ów koszmar. To wszystko wydawało się co najmniej podejrzane, tym bardziej, że nikt nic nie wiedział bądź nie pamiętał.
      Życie potrafi być bardzo kłopotliwe.
      Opamiętała się jednak; nie o tym chciała myśleć. Ważniejsze było przekonanie Suzaku, że jest jedyną dziewczyną, w której powinien się zakochać i z którą powinien spędzić resztę swej długiej egzystencji. Ale zaraz, ona przecież nie będzie żyła tak długo jak on. Dzięki swemu łowieckiemu pochodzeniu miała nieco wampirzych genów, ale to nie to samo. Och, mógłby popełnić samobójstwo po jej śmierci. To byłoby bardzo romantyczne.
      Wredna egoistka, zganiła się w duchu, stając przed wrotami, za którymi znajdowała się jedyna droga do Księżycowego Dormitorium. Westchnęła, po czym zapukała. Strażnik zmierzył ją podejrzliwym spojrzeniem - jak zawsze, choć świetnie ją przecież znał - ale otworzył bramę. Nic nie mówiąc, Hanashi żwawo udała się w stronę budynku. Weszła do niego zupełnie bezceremonialnie i znalazła się we wspólnym salonie wampirów. Siedziało w nim kilkanaście osób. Na jednej sofie gawędziły Yumi Tanaka i Hisa Uemura. Ta pierwsza to póki co jedyna uczęszczającą do Akademii Kurosu wampirzyca Klasy D. Jej matka, Chikako Tanaka, to członkini Nowej Rady. Obie kobiety były drobnymi blondynkami o jasnoniebieskich oczach. Hisa Uemura pochodziła z kolei ze szlacheckiej rodziny będącej odległymi krewnymi Ruki Souen, uczennicy starej Nocnej Klasy.
      Tuż przed kominkiem ulokował się Kenjiro Satake, niebieskooki blondyn, tradycyjnie zatopiony w lekturze. Pewnie znów czyta poezję, pomyślała Hana, po czym przeniosła wzrok na szarookiego bruneta zajmującego fotel przy stoliku. Musiała przyznać, że Minoru Oshima jest okropnie przystojny, ale mimo wszystko zdążyła już zauważyć, iż nie pociągają jej mroczni młodzieńcy, lecz potężni, charyzmatyczni, jedyni w swoim rodzaju faceci przywodzący na myśl młodych bogów, zdolni podbić kobiece serca ledwie spojrzeniem lub uśmiechem. A że prawdopodobnie na całym świecie istniał tylko jeden pasujący do tego opisu…
      Wypatrzyła go od razu, choć stał otoczony wianuszkiem kolegów i koleżanek. Na jego widok serce jak zwykle wywinęło radosne salto. Jej usta wygięły się w uśmiechu, dziarsko podeszła do największej grupki znajdującej się w salonie.
      - Cześć wszystkim - zaświergotała.
      - Hej, Hana-chan - powiedział z uśmiechem Aidou. - Miło cię widzieć, ale wiesz, że nie powinnaś…
      - Wyluzuj, Hanabusa, pani prefekt przyszła pewnie zapewnić nam jakąś rozrywkę - rzucił Noburo Ikeda, wyszczerzając przy tym zęby. Naomi Asami zgromiła go spojrzeniem i bezceremonialnie walnęła go w policzek. Uśmiech nie zszedł mu z twarzy. Chyba do tego przywyknął i nawet to lubił.
      - Gdzie Mari-chan? - spytała Hanashi, rozglądając się dokładniej po pomieszczeniu.
      - Śpi - oznajmiła Maria Kurenai, siedząca w czułych objęciach Shuuseia, który potwierdził jej słowa skinieniem głowy.
      - Jak to? O tej porze, w środku nocy? - zdziwiła się Hana. Zrobiło jej się ciepło, więc zdjęła sweterek.
      - Wieczorem wstała, zjadła śniadanie i wróciła do łóżka - wyjaśniła Suzue. - Ostatnio naprawdę źle sypia, wiecznie jest zmęczona, więc korzysta z weekendu, by uzupełnić zapasy energii.
      - Hej, nie negliżuj się tak, bo zaraz ktoś się rzuci na twoją szyjkę - rzuciła w stronę Hanashi Eva Shiro, stojąca wraz z Kanade Tachibaną, Kiyo Sone i Narinn Ashidą nieco z boku.
      - Nie boję się was, wampirki kochane - odparła wesoło Hana. - Zawsze jest ze mną mój przyjaciel - oznajmiła, klepiąc kaburę z Black Butlerem przypiętą do paska od spódniczki. - A gdyby zawiódł on albo chociażby mój refleks, w co szczerze wątpię, zawsze może mnie uratować wasz przewodniczący - dodała ze śmiechem, rzucając się na Suzaku. - Mam rację? - spytała go.
      - Zapewne - odparł, patrząc na nią z pobłażaniem i próbując zdjąć ze swoich ramion jej ręce.
      - Skoro Mariko-sama śpi, może wrócisz już do siebie, co? - wysyczała Kiyo, z nienawiścią wpatrując się w Hanashi, wciąż uczepioną do Shoutou.
      - Ach, nie, właściwie nie przyszłam tu tylko do Mari-chan - oznajmiła przesadnie słodkim tonem Hana, po czym zwróciła się do księcia - Suzaku, mam ci coś ważnego do pokazania. Musisz na chwilę ze mną wyjść.
      - Ale o co chodzi? - zapytał nieco zaskoczony.
      - Nie mogę powiedzieć tak przy wszystkich. Zresztą i tak musisz to zobaczyć na własne oczy.
      - Hai, hai - westchnął. - To chodźmy. Zaraz będę z powrotem - obiecał zgromadzonym. - Shuusei, przejmujesz tymczasowe dowodzenie!
      Ten skinął tylko głową, a Suzaku dał Hanie pociągnąć się w stronę drzwi. Dopytywał się, o co chodzi, ale Hanashi wciąż napominała go, że nie może jeszcze zdradzić tej tajemnicy, bo przecież wampiry mogą wszystko usłyszeć.
      Po drodze do bramy spotkali Deichiego. Szedł oczywiście na spotkanie z Suzu; był cały w skowronkach, jak za każdym razem, gdy spotykał się ze swoją lubą. Ach, jak Hanashi zazdrościła tej parze! Ale, musiała przyznać, mimo wszystko naprawdę cieszyła się ich szczęściem, tym bardziej, że sama miała niemały udział w ich zbliżaniu się do siebie.
      Zaprowadziła Suzaku do lasu, na małą polankę ukrytą wśród drzew i krzewów.
      - Więc o co chodzi? - spytał niecierpliwie.
      Hana wywróciła oczami.
      - O nic, skłamałam. Chciałam po prostu wyciągnąć cię na spacer - wyznała otwarcie. Zatrzęsła się lekko.
      - Nie powinnaś tego robić - mruknął Suzaku. - To nieodpowiedzialne.
      Hanashi wzruszyła tylko ramionami.
      - Nie zgodziłbyś się na wyjście ze mną, gdybym podała ci prawdziwy cel mojej wizyty - szepnęła, patrząc na leśną ściółkę.
      Milczał. Miała oczywiście rację. Ale co miał z tym zrobić? Nie mógł przecież postępować wbrew sobie i swym uczuciom tylko po to, by uszczęśliwić Hanę, a potem, specjalnie lub nie, złamać jej serce.
      Spojrzał na tę drobną istotkę. Skąd czerpała siłę? Była taka młoda, mała, słodka i niedoświadczona… A teraz, gdy tak stała wśród ciemności, patrząc pod nogi i drżąc lekko…
      - Zapomniałaś swetra, baaaka - mruknął, specjalnie przedłużając ostatnie słowo. Jednocześnie błyskawicznie ściągnął cienką marynarkę i zarzucił ją na ramiona dziewczyny.
      Utkwiła w nim bajecznie błękitne oczy, w których dostrzegł miłość, oddanie, nadzieję i zdziwienie tym miłym gestem. Nie mógł wytrzymać tego wzroku. Nie mógł patrzeć w oczy mające najprawdopodobniej identyczny wyraz jak jego, gdy wpatrywał się w Ayę.
      Oddychał dziwnie szybko, patrzył już w inną stronę. Za wszelką cenę próbował ochłonąć. Co się z nim stało? Czuł niepokój, do tego wyraźnie ujrzał beznadziejność sytuacji. Hana naprawdę kochała go tak mocno jak on miłował Ayę. To go przerażało. Wciąż miał nadzieję, że to tylko młodzieńcze zauroczenie, w jakie popada niemalże każda nastolatka, ale dotarło do niego, iż w przypadku Hanashi Kiryuu to było zdecydowanie coś więcej. Dlaczego? Jak do tego doszło…? Pewnie, wiedział, że jest okropnie przystojny i podoba się prawdopodobnie każdej kobiecie, jaką w życiu spotkał, ale nikt nigdy nie darzył go prawdziwym, szczerym uczuciem takim jak to. Miał świadomość, że Aya go kocha, ale niestety nie miłością romantyczną, lecz taką, która łączy bliskich sobie przyjaciół. A to nie to samo…
      Hanashi widziała jego zakłopotanie. Znów zwiesiła głowę. Bez słowa usiadła pod jednym z drzew, automatycznie dbając o to, by odpowiednio podwinąć spódniczkę. Trwała tak w bezruchu przez jakiś czas, gdy zauważyła, że Suzaku klapnął na ziemię obok niej. Wciąż wydawał się nieco nieobecny. Spojrzał na nią i otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale widocznie się rozmyślił. Światło księżyca przenikające przez korony drzew tworzyło niesamowicie magiczny i romantyczny nastrój, a on wyglądał tak zniewalająco…
      Nie zaplanowała tego, co się stało. Po prostu gdy Suzaku znów spojrzał przed siebie, poczuła nieodpartą potrzebę pocałowania go w policzek. Zbliżyła usta do jego twarzy, a on, wyczuwszy jej ruch, automatycznie obrócił głowę w lewo, w jej stronę.
      I wtedy, choć żadne zupełnie się tego nie spodziewało, ich wargi się zetknęły.
      Odsunęli się od siebie na kilka centymetrów, ale ich twarze nadal znajdowały się bardzo blisko siebie. Oboje ze zdziwienia lekko uchylili usta i w milczeniu się w siebie wpatrywali.
      Hana nigdy wcześniej nie przeżyła czegoś takiego. Miała wrażenie, że jeszcze moment, a się rozpłacze. Nawet jeśli to była tylko krótka chwila, ułamek sekundy wręcz, poczuła przecież na swoich wargach usta tego, którego kochała. Marzyła o tym i śniła, lecz pierwszy raz stało się to na jawie. Co prawda nie był to pocałunek, jakiego pragnęła, ale mimo wszystko…
      Po jakimś czasie - być może były to sekundy, być może całe lata świetlne - coś kazało jej go przytulić. Zdążyła jednak ledwie drgnąć, gdy Suzaku złapał się za serce i wydał z siebie cichy jęk. W jego bajecznych oczach Hanashi dostrzegła błysk łez. W pierwszej chwili zdumiała się i załamała - czyżby aż tak cierpiał z powodu tego niby-pocałunku? Czy w ogóle jej nie lubił? Może nawet czuł obrzydzenie? A może po prostu z całą mocą ujrzał różnicę między marną nastolatką a boginią, jaką w jego (i nie tylko) oczach jest Aya?
      Jej wargi zadrżały, a w błękitnych oczach pojawiły się łzy. Już miała całkiem się rozkleić, gdy usłyszała ledwo słyszalny szept swego księcia z bajki.
      - Nie…
      Nie miała czasu na zastanawianie się nad sensem tego słowa, gdyż Suzaku poderwał się na równe nogi i ruszył przed siebie. Niewiele myśląc, Hana uczyniła to samo. Nie wiedziała, co się właściwie działo, ale miała świadomość, iż Shoutou nigdy się tak nie zachowywał. Martwiła się o niego, gnała więc za nim, nie bacząc na zmęczenie i pot spływający strugami po jej ciele. W końcu spostrzegła ze zdziwieniem, że Suzaku otwiera bramę wejściową Akademii. Wtedy właśnie go dogoniła. Zdążyła złapać go za rękaw jego czarnej koszuli w chwili, w której przekroczyli próg wrót. I wtedy nastąpił skok. Tak to przynajmniej odczuła - jakby podskoczyła, a lądując, znajdowała się już w innym miejscu. Automatycznie puściła wtedy koszulę księcia. Zdezorientowana, rozejrzała się dookoła, a Suzaku, który być może nawet nie zauważył w swym amoku, iż wraz z sobą teleportował Hanashi, pobiegł ku okazałemu budynkowi, który Hana po chwili rozpoznała jako posiadłość rodu Shoutou.
      Wówczas zrozumiała. To nie niby-pocałunek wywołał w Suzaku te dziwne reakcje.
      Kilka minut temu stracił kogoś bliskiego.
      Jak w transie ruszyła w stronę domu. Szła jakby ociężale, oddychała nienaturalnie wolno. Drżącą dłonią wyciągnęła z kabury Black Butlera, kruczoczarny łowiecki pistolet.
      Wokół panowała nienaturalna cisza. Gdzie się podziali służący? Odpowiedź na to pytanie szybko się pojawiła: większość z nich nie żyła. Hanashi już na progu budynku spostrzegła charakterystyczne kupki popiołu pozostającego po zmarłych krwiopijcach. Ci, którzy uchronili się przed śmiercią, z przerażeniem i niezrozumieniem rozglądali się dookoła.
      - Ty - rzuciła drżącym głosem, wskazując względnie przytomnego sługę. - Zaprowadź mnie… - szepnęła. Nie musiała kończyć zdania, wampir doskonale ją zrozumiał. I, co ją niejako ucieszyło, nie protestował przeciw jej rozkazowi. Być może nie czuł się na siłach, by się z nią kłócić, być może przestraszył się jej łowieckiej broni… Tak czy owak ruszył w stronę schodów, dając znak, by szła za nim.
      Prowadził ją pewnie, ale w zupełnym milczeniu, co jednakże w tej sytuacji było jak najbardziej uzasadnione.
      W którymś z korytarzy zatrzymał się. Minęła go i podeszła do otwartych na oścież drzwi. Zanim weszła do środka zaciemnionego pokoju, opuścił go Isaya. Nawet jej nie zauważył, mimo iż przeszedł tuż obok niej. Oparł się o ścianę przy drzwiach, ukrył twarz w dłoniach, po czym zsunął się na podłogę. Hanashi nie pamiętała, by Isaya kiedykolwiek wcześniej stracił panowanie nad sobą.
      Coraz bardziej przerażona, utkwiła wzrok w pomieszczeniu, próbując cokolwiek dostrzec w ciemności.
      Dopiero po chwili spostrzegła Suzaku klęczącego na ziemi przy łóżku, zaciskającego palce na satynowej pościeli, wstrząsanego niemal niemym szlochem.
      Nie mogła się poruszyć. Ledwie kilka kroków od miejsca, w którym właśnie stała, nie dalej jak kilkanaście minut temu popełniono morderstwo. A ofiarą była Naoko Shoutou, matka Suzaku, kobieta, którą Hanashi w myślach nazywała swoją przyszłą teściową. Nie miała nawet okazji z nią porozmawiać, zapadła w sen na wiele lat przed jej narodzinami. Nieraz zastanawiała się, jak Naoko traktowałaby zakochaną po uszy w jej przystojnym synu smarkulę. Z miłym lub obojętnym pobłażaniem, a może ze złością? Cóż, tego już nigdy się nie dowie. Ale nie to było w tej chwili ważne. Suzaku cierpiał…
      Już miała się poruszyć, gdy do pokoju weszła Aya. Hanashi przez ułamek sekundy zastanawiała się, skąd się tu wzięła. Odpowiedź była naturalnie banalnie prosta: poczuła, że Suzaku przeżywa wewnętrzne katusze związane ze stratą swej rodzicielki. Hana znów pożałowała, iż nie jest wampirem. Może gdyby lepiej wyczuwała nastroje innych, łatwiej byłoby jej trafić do Suzaku?
      Aya powoli minęła Hanashi, w międzyczasie lekko dotykając jej ramienia, ale wpatrując się tylko w załamanego przyjaciela. Ten zaś, mimo przepełniającej go goryczy, wyczuł ją i podniósł głowę, by na nią spojrzeć. Na jego twarzy malował się niewyobrażalny ból, po policzkach spływały łzy bezsilności. Posłał w jej stronę niemą prośbę, podeszła więc do niego powoli, ukucnęła obok i czule objęła szczupłymi ramionami jego skuloną postać. Wtulił się w nią jak dziecko do matki. Wdychał jej cudowny zapach, który zawsze go uspokajał.
      Hanashi ogarnęła kompletna pustka. Nie miała nawet siły się gniewać. Popatrzyła przez moment na tę parę, po czym odwróciła się i po cichu opuściła pokój. Isayi już nie było na korytarzu, zapewne Aya kazała służącym zająć się swoim panem.
      Jakby obojętnie sunęła przed siebie, aż w końcu znalazła się na zewnątrz. Tam spojrzała w czarne niebo i dopiero wtedy poczuła na policzkach słone łzy.

      Suzaku czuł się, jakby ktoś dla zabawy rozbił jego serce na drobne kawałki. Nie będąc w stanie samemu go poskładać, zwrócił się o pomoc do tej, którą od wielu lat kochał. Była tu, tuż przy nim, rozumiała jego żal i bezsilność oraz jego potrzeby. Nic nie mówiła, nie tego pragnął. Chciał po prostu czuć jej dotyk, zapach, słyszeć bicie jej serca i szmer oddechu. Trzymała go w objęciach, głaszcząc powoli po kasztanowej czuprynie. Gdyby nie okoliczności, byłaby to jedna z najpiękniejszych chwil w jego życiu, ale w obecnej sytuacji był to ni mniej, ni więcej jak ratunek dla jego starganej duszy.
      Siedzieli tak na podłodze przez ładnych kilkanaście minut. Suzaku odrobinę ochłonął i na znak tego lekko odsunął się od Ayi. Nie chciał wykorzystywać swej przykrej sytuacji. Aya uśmiechnęła się smutno, pogłaskała go delikatnie po lewym policzku, po czym pocałowała w czoło, jak to niejednokrotnie robiła, gdy Mariko miała jakieś zmartwienie.
      - Dziękuję - szepnął. Skinęła głową. - Zabiję tego drania - dodał po paru sekundach, ale powiedział to bardziej zrezygnowanym niż nienawistnym tonem. Na złość przyjdzie czas później, na razie musiał uporać się z rozpaczą po stracie matki. Aya znowu w milczeniu potaknęła.
      Suzaku przeszło przez myśl, że są teraz w takiej samej sytuacji. Oboje byli dhampirami i stracili zarówno matkę, jak i ojca. Dopiero po chwili uzmysłowił sobie, iż jednakowoż Aya ma lepiej. Posiada przecież własną rodzinę - męża, córkę, całą masę przybranych krewnych z Kaori na czele… A on? On od lat kochał ją beznadziejną, nieszczęśliwą miłością, a z rodziny pozostał mu już tylko wuj. Pewnie, miał wielu przyjaciół, ale to dotyczyło obojga. Ponadto Aya zdążyła już pogodzić się ze śmiercią rodziców, a jego żal był teraz świeży. Więc mimo wszystko…
      - Wybacz - rzuciła cicho Aya, powoli wstając. - Muszę odstawić Hanę-chan do Akademii. Nie powinno jej tu teraz być.
      - Hana-chan…? - zdumiał się. Szerzej otworzył oczy. - O rety…
      Zupełnie nie zwrócił na nią uwagi, ledwie zauważył, że jakimś cudem przeniosła się wraz z nim, ale był wówczas tak otępiały, iż natychmiast o niej zapomniał. Zalały go wyrzuty sumienia. Wstał jakby z trudem, wziął głębszy oddech, po czym wraz z Ayą udał się ku korytarzowi. Ruszyli potem do głównych drzwi, wyczuli bowiem, że znajdą Hanashi na zewnątrz.
      Stała bez ruchu na środku głównej ścieżki, wpatrując się w księżyc. Suzaku uświadomił sobie, że musiała być załamana niewiele mniej od niego - aczkolwiek z innych powodów. Choć jeden był akurat taki sam - nieszczęśliwa miłość. Przypomniał sobie o przypadkowym pocałunku, o ile można to tak nazwać, bo ich usta zetknęły się przecież tylko na ułamek sekundy. Niemniej jednak dla niej musiało to wiele znaczyć, tak samo jak on przykładał wagę do każdego, choćby najdrobniejszego zbliżenia się do Ayi. Wcześniej może zbagatelizowałby tę niewygodną sytuację, ale po tym, co ujrzał w oczach Hanashi jakiś czas temu… Cóż, po prostu wiedział już z całą pewnością, iż uczucie, którym go darzy, nie jest głupim i dziecinnym zauroczeniem. Zbliżyła się więc do mężczyzny, którego kochała, a on zupełnie ją odrzucił, nie uraczył jej jednym słowem, uciekł i zapomniał o tym, co się wydarzyło. Niby miał solidne wytłumaczenie - w końcu ktoś zamordował jego matkę - ale to nie znaczy, że powinien tak potraktować tę biedną małą istotkę. Tym bardziej, że Hana była naprawdę wrażliwa - choć rzadko to okazywała.
      Stał w miejscu, nie wiedząc, co ze sobą zrobić, bijąc się z myślami. Aya z kolei podeszła do Hanashi, delikatnie odwróciła ją ku sobie i położyła jej ręce na ramionach. Po chwili przytuliła ją, w niemym geście pocieszając i, jak wydawało się Suzaku, przepraszając. No tak, pewnie widziała, jak Aya go obejmowała… W normalnej sytuacji Hana pewnie byłaby wściekła i zazdrosna - i te emocje byłyby wyraźnie wymalowane na jej twarzy - ale teraz dziewczyna wydawała się… pusta. Jęknął w duchu. Tak bardzo nie chciał jej dodatkowo krzywdzić, a mimo tego uczynił to…
      - Przeniosę cię do Akademii - oznajmiła łagodnie Aya.
      Hanashi skinęła tylko głową. Chcąc nie chcąc spojrzała na Suzaku. Wpatrywał się w nią z bólem. Tuż przed teleportowaniem się spostrzegła, że jego wargi układają się w kształt słowa „przepraszam”.
      - Co się stało? - zapytała ciocię, stojąc już przed bramą Akademii Kurosu.
      - Najwidoczniej zabójstwo Etsuyi Hanadagi nie było ostatnim - odparła smutno. - Zaprowadzę cię do dormitorium. Musisz spróbować zasnąć. Rano opowiedz dziadkowi i reszcie o tym, co się stało. Suzaku pewnie nie wróci tu przez kilka dni…
      W milczeniu przedarły się przez las, idąc w stronę żeńskiego akademika.
      - Tu cię pożegnam, muszę wracać. Ucałuj wszystkich ode mnie, zgoda? - poprosiła, ściskając siostrzenicę na do widzenia. - I jeszcze… Nie wychodźcie poza teren Akademii. I zawsze bądźcie gotowi na ewentualne zagrożenie. Nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć, tym bardziej, że Akademia już nieraz była celem złoczyńców.
      Hanashi skinęła głową. Aya uśmiechnęła się lekko i poczęła odchodzić. Hana już miała się obrócić i wejść do budynku, gdy usłyszała jeszcze ostatnie słowa cioci.
      - Serce Suzaku zaczyna się wahać, choć on sam jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy. Nie trać nadziei.
      Odeszła, a Hanashi patrzyła oniemiała, jak powoli znika wśród ciemności nocy. Uniosła dłoń i zacisnęła ją na bluzce w okolicach serca. Uśmiechnęła się ledwo dostrzegalnie. Uwierzyła w słowa Ayi. W końcu to właśnie ona znała Suzaku najlepiej…
***
      Mariko wpatrywała się wstrząśnięta w Hanę. Zarówno one, jak i Kei oraz Deichi siedzieli wraz z dziadkami w domku dyrektora. Był wczesny ranek - o świcie Hanashi wstała, mimo zmęczenia po w większości nieprzespanej nocy, by czym prędzej pognać do męskiego akademika po brata bliźniaka. Potem wspólnie pobiegli po kuzynkę. W Księżycowym Dormitorium i tak nikt nie spał, wszyscy byli zbyt zaniepokojeni tym, iż wyczuli śmierć kolejnego czystokrwistego - nie wiedzieli, którego dokładnie, choć spodziewali się kogoś z rodu Shoutou, jako iż Suzaku nie wrócił o takiej porze, jak to zapowiadał.
      Wszyscy mieli zbolałe miny - żadne z nich nie znało Naoko, ale martwili się niezmiernie o Suzaku, jednego z najwierniejszych przyjaciół rodziny, oraz o przyszłość. Skoro zabito Etsuyę Hanadagi i Naoko Shoutou, w niebezpieczeństwie byli też inni czystokrwiści - a może nawet nie tylko oni. Tak czy inaczej sprawa wyglądała na naprawdę poważną.
      Mariko spuściła wzrok na stół, przy którym siedzieli. Czuła niepokój większy niż powinna. Coś jej mówiło, że to wszystko jest częścią jakiegoś mistycznego planu. Czyjego? Tego nie wiedziała. Choć może…
      Jakaś myśl pojawiła się w ciemnych zakamarkach jej umysłu, ale nim zdążyła ją uporządkować i przyswoić, zniknęła. Brakowało jej ważnych elementów układanki. Czuła się przez to zagubiona i niepewna, do tego okropnie się bała, czego jednak nie chciała przyznać nawet przed najbliższymi jej osobami. Skąd się brał ten wręcz nienaturalny strach? Czy to przez „upominki” pozostawione jej niedawno przez „ducha Kaname”?
      - Chyba jednak zbyt długo panował względny spokój - westchnął w którymś momencie Kaien, przerywając wszechobecną ciszę. Odsunął swoje krzesło, wstał i zaczął przechadzać się po pomieszczeniu. Przez okno wpadały cienkie promyki porannego słońca. - Trzeba by zadbać o lepszą ochronę Akademii, bo wygląda na to, iż znów nastały dość ciężkie czasy.
      Reiko skinęła głową - ona takie czasy pamiętała. Dei był wówczas maluchem, więc oczywiście wspomnienia z ataku Akujiego Toumy zatarły się na dobre w jego pamięci. Hanashi, Kei i Mariko nie mogli z kolei nic pamiętać, nie było ich przecież wtedy na świecie. W owych dniach swoje największe przygody przeżywali ich rodzice. Czyżby teraz nadeszła ich kolej?
      Hana łaknęła przygód, ale po tym, co się stało… Kiedy cios trafił w jedną z najdroższych jej sercu osób, przekonała się, iż życie pełne niespodzianek wcale nie jest tym, czego pragnie. Pewnie, powalczyłaby sobie trochę, poczuła smak adrenaliny i tak dalej, ale jeśli ktoś ma na tym ucierpieć… Ktokolwiek z jej bliskich…
      Nie. Lepsze jest już wiedzenie nudnej egzystencji i zmaganie się z normalnymi problemami zwyczajnej nastolatki.
      - Może powinniśmy sprowadzić kilku Łowców, tak na wszelki wypadek - podsunął Dei.
      - Tak, to dobry pomysł - przytaknął Kaien.
      - Łowców jest tu sporo - zaprzeczyła Hanashi, zanim zdążyła ugryźć się w język.
      - Tak, ale żaden z uczniów nie brał jeszcze udziału w prawdziwych akcjach, przeszliście jedynie szkolenie, a to nie oznacza, iż jesteście doświadczeni - pouczył wnuczkę Kaien.
      Hana westchnęła, ale już się nie kłóciła. Wiedziała, że dziadek ma rację. Tak naprawdę tylko on i babcia byli tu naprawdę doświadczonymi Łowcami Wampirów, do tego Deichi miał kilka akcji na koncie, a reszta… Reszta to póki co zwykli uczniacy czekający z niecierpliwością na ukończenie szkoły średniej, by na poważnie wstąpić w szeregi Łowców.
      - Cóż, wybiorę się dziś do miasta i porozmawiam z Zero - zapowiedział Kaien. - A wy wszyscy macie mieć oczy szeroko otwarte, zrozumiano? - zapytał tonem wzorowej głowy rodziny.
      - Tak jest - odparli wszyscy, łącznie z Reiko.
      Omawiali przez jakiś czas kilka spraw związanych z bezpieczeństwem Akademii Kurosu i znajdujących się na jej terenie uczniów i pracowników. Na samą myśl, iż mogłaby się tu powtórzyć masakra taka jak sprzed lat, Kaienowi włosy się jeżyły na głowie. Wolał dmuchać na zimne niż znów borykać się z takimi problemami jak niegdyś, opłakiwać kogokolwiek czy zamykać tak drogą jego sercu szkołę.
      - Muszę wracać - szepnęła w którymś momencie Mariko. - Trzeba powiadomić wszystkich o tym, co się stało, na pewno wciąż się niepokoją.
      - Tak, idź, kochanie - powiedziała z troską Reiko.
      - Ja też pójdę - oświadczył Deichi. Jego rodzice skinęli głową w geście przyzwolenia. Mimo iż był dorosły, bardzo liczył się z ich zdaniem nawet w najdrobniejszych sprawach.
      Pożegnali się pospiesznie, po czym ruszyli razem w stronę Księżycowego Dormitorium. Tam zaś Dei od razu znalazł się przy Suzu i objął ją, jakby chciał ją w ten sposób obronić przed całym złem tego świata. Mariko zaś zebrała wszystkich nocnych uczniów we wspólnym salonie, a następnie streściła wydarzenia, które rozegrały się w nocy. Gdy skończyła mówić, na kilka minut pomieszczenie ogarnęła głucha cisza.
      - To doprawdy karygodne - rzekła Kanade Tachibana, marszcząc czoło i wpatrując się przed siebie jakby ze złością.
      - Jak myślisz, Mariko-sama, czy wszyscy czystokrwiści są zagrożeni? - spytała cicho (szczególnie jak na siebie) Naomi Asami.
      - Biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia… Zapewne - wtrącił Kenjiro Satake.
      Mariko miała ochotę się popłakać, ale wzięła się w garść.
      - Ken ma rację. Obawiam się, iż rzeczywiście może tak być - powiedziała cicho.
      - Więc Suzaku-sama jest w niebezpieczeństwie - mruknęła z niezadowoleniem Kiyo Sone.
      - A także Aya-sama, Isaya-sama i inni - przypomniała jej Yumi Tanaka. - To straszne - wyszeptała. W jej błękitnych oczach wyczytać można było autentyczny strach.
      - Nie damy skrzywdzić Suzaku-sama - oświadczyła Kiyo. - Tak czy nie? - zwróciła się do wszystkich.
      - Oczywiście, że nie damy - rzekł Noburo Ikeda.
      - Będziemy bronić przewodniczącego do ostatniej kropli krwi - rozległy się wojownicze głosy.
      - Skupiamy się na Suzaku-sama - zauważył Minoru Oshima, zwężając odrobinę szare oczy - a nie wiadomo, czy zabójca nie będzie chciał położyć łapy również na rodzinach czystokrwistych. - To mówiąc, spojrzał prosto na Mariko. W końcu była córką czystokriwstej (przynajmniej tak powszechnie sądzono) i Łowcy, nie byle jakiego zresztą. Słusznie zauważył, iż nie tylko sami przedstawiciele Klasy A mogą być potencjalnymi ofiarami.
      - Po prostu nikogo nie damy skrzywdzić i tyle - powiedział Nobu. - Jesteśmy dość zgrani, w razie czego damy radę! - zawołał optymistycznie. Po pokoju rozeszły się niepewne pomruki aprobaty.
      - Koniec na dziś, powinniście się przespać - rzekła Mariko, a w jej głosie słychać było zmęczenie.
      - I ty również, pani wice - rzuciła Eva Shiro, bezceremonialnie wskazując na Mari palcem.
      - Hai, hai - odmruknęła.
      Wszyscy poczęli się zbierać, więc po kilku minutach salon był niemal pusty. Zostali tylko Suzue i Deichi. W międzyczasie zdążyli usiąść na wygodnej sofie, Dei wciąż jednak nie wypuszczał Suzu z objęć.
      - Zatrzymuję cię, przepraszam - odezwał się w końcu młody Kurosu. - Powinnaś iść do łóżka. Przyda ci się wypoczynek - zauważył, patrząc na jej przygnębioną minę.
      - Boję się, Dei - szepnęła. - O wszystkich naszych bliskich…
      - Wiem - odparł cicho, głaszcząc ją po lśniących brązowych włosach. - Ale miejmy nadzieję, że na tym się skończyło. A jeśli nie, będziemy walczyć, nie damy skrzywdzić naszej rodziny i przyjaciół. Tymczasem zaś naprawdę powinnaś iść spać. No już - pogonił ją, wstając z kanapy i ciągnąc za sobą Suzue.
      - Idę, idę - zapewniła, uśmiechając się odrobinę. - Dobranoc - wyszeptała mu do ucha. Pocałował ją czule, po czym ruszyli w przeciwnych kierunkach - ona ku schodom, on zaś ku drzwiom wyjściowym.
***
      „Słodki” sen faktycznie się nie skończył. Wciąż trwał i pojawiał się już praktycznie codziennie. A Mariko w dalszym ciągu niczego konkretnego się nie dowiedziała. Choć kilkakrotnie rozmawiała już z Kaname, on niezmiennie zachowywał się tajemniczo i na swój sposób nieznośnie. Nie potrafiła do niego dotrzeć, zupełnie go nie znała i nie rozumiała. Był jak jakiś nieuchwytny cień. Gdy już myślała, że go złapie, on jej się wymykał. Tak okropnie ją to wszystko irytowało…
      - Nie musisz zawsze tak stać. Usiądź, Rosie - powiedział. Jeszcze ani razu nie nazwał jej inaczej.
      - Nie wiem, czy wiesz, ale ja mam imię - mruknęła lekko nadąsana. Po chwili usiadła jednak na miękkim fotelu. Rzeczywiście, wcześniej za każdym razem stała jedynie w różnych miejscach dość przestronnej komnaty.
      - Nie należy do ciebie - rzekł tylko, nie patrząc na nią, lecz w stronę okna, choć było ono zasłonięte. Mariko poczęła zastanawiać się, o co mogło mu chodzić, ale jakoś nie doszła do żadnego logicznego wniosku.
      Cudownie, kolejna zagadka do rozgryzienia, pomyślała niezadowolona. Jakbym miała mało na głowie…
      Westchnęła, po czym w pomieszczeniu zaległa cisza. Była jej ona jednak już tak doskonale znana, że nie krępowała jej jak jeszcze kilka dni temu. Właściwie dziwiła się, iż potrafi choć względnie uspokoić się w obecności Kurana. Nie wiedziała, dlaczego tak było. Może z uwagi na fakt, iż tak często się widywali, a ostatnimi czasy nawet zamieniali ze sobą kilka słów?
      Gdyby pamiętała te sny, byłoby jej łatwiej. Nie bałaby się aż tak bardzo, a ponadto wiedziałaby, o co chodzi z karteczką i figurą szachową. No, przynajmniej mniej więcej. Kaname prawie nic na ten temat nie powiedział, nie potwierdzał ani nie zaprzeczał, wysłuchując domysłów Mariko. Ona była jednak niemal pewna, iż czarny król to znak Kurana, coś jak jego wizytówka czy podpis, a zdanie zapisane na świstku papieru oznacza, że dalej będzie odwiedzał ją w snach.
      Zabawne. Ostatnio częściej używała słowa „sny”, a nie „koszmary”.
      Jako iż Kaname wciąż wpatrywał się w zasłonięte okno, Mariko skorzystała z okazji, by mu się przyjrzeć. Nieczęsto miała ku temu okazję, zazwyczaj Kuran patrzył na nią, a wtedy ona rzadko miała odwagę, by spojrzeć mu w ciemne oczy.
      Po raz kolejny zdała sobie sprawę, jak bardzo przystojny jest jej „duch”. To ją zresztą irytowało, nie powinien jej się przecież podobać ktoś taki. Poza tym w porównaniu do Suzaku był niczym, a mimo tego… Mimo tego nie potrafiła nie zwrócić na niego uwagi. Miał w sobie coś, co wciąż ją intrygowało - od pierwszego spotkania aż po dzień dzisiejszy. Był wysoki i smukły, pełen wrodzonej elegancji i dostojeństwa, momentami przypominał księcia lub wręcz króla. Dlaczego, skoro na co dzień otaczana była tyloma przystojniakami z Nocnej Klasy i nie tylko, szczególną uwagę zwracała właśnie na Kaname…? Czy to z powodu tej jego niedostępności, aury tajemniczości? A może po prostu była masochistką i poniekąd lubiła te wizyty?
      Nie, niemożliwe, zaprzeczyła w duchu i zadrżała lekko. Kuran chyba zauważył to kątem oka, bo znów spojrzał wprost na nią. Zarumieniła się odrobinę i spuściła wzrok. Oboje milczeli.
      - Możesz sprawić, bym pamiętała te sny, prawda? - spytała nieśmiało po jakimś czasie.
      - Owszem - odparł tylko obojętnym tonem.
      - Więc zrób to - wydusiła z siebie. - Proszę - dodała prędko, wiedząc, iż to typ osoby, która nie zdzierży, gdy ktoś jej rozkazuje.
      Nie odpowiadał przez co najmniej minutę, która naturalnie - jak to bywa w podobnych sytuacjach - wlokła się niemiłosiernie.
      - Lepiej dla ciebie jest nie pamiętać - rzekł w końcu. Dlaczego w jego głosie zawsze można było dopatrzyć się nuty goryczy…?
      - Ja tak nie uważam - oświadczyła. Chciała zabrzmieć pewnie, ale jej nie wyszło, jak zwykle w jego towarzystwie.
      - Więc się mylisz - odpowiedział.
      - Czasem trzeba uczyć się na błędach - zauważyła, mając nadzieję, iż tym go jakoś przekona. Kaname zastanawiał się przez kilkadziesiąt sekund.
      - Jak chcesz, tylko potem nie miej do mnie pretensji - rzucił. - Ale zrobię to pod jednym warunkiem: nie wolno ci nikomu opowiadać o tych snach. O niczym, co ma związek ze mną. O tym, co zostawiłem ci na jawie, również nikomu już nie mów. Wiem, że wtajemniczyłaś kuzynostwo, ale nie życzę sobie, by taka sytuacja się powtórzyła. Czy wyrażam się jasno?
      Mariko przegryzła wargę. Przede wszystkim zależało jej przecież na podzieleniu się tym wszystkim z Hanashi i Keiem… Z drugiej strony, nienawidziła swego stanu niewiedzy na jawie i pragnęła go zakończyć.
      - Pamiętaj też, że mnie nie przechytrzysz - ciągnął Kaname. - Wiem o tobie wszystko. Jeśli zdradzisz ten sekret, dowiem się o tym, a wtedy ktoś tego pożałuje.
      Zadrżała. Wiedziała i czuła, iż Kuran nie żartuje. To nie ten typ, wszystko mówił na poważnie. Jeśli groził, nie zawaha się przed wymierzeniem kary w razie zdrady.
      - To jak będzie, Rosie? - zapytał po kilku minutach, w ciągu których Mariko intensywnie nad wszystkim myślała.
      - Umowa stoi - odparła wypranym z emocji tonem.








***
      Ach, jestem z siebie dumna, nowy rozdział udało się napisać na czas! Cudowne uczucie, serio.
      Dziękuję tym kilku wiernym osóbkom za podnoszące na duchu komentarze. I to Wam (Suzu, Angel, Kiran, Andzik) dedykuję dzisiejszy rozdział. Nie mam pojęcia, kiedy uda mi się naskrobać kolejny. Mam nadzieję, iż niebawem.
      Cóż, z góry dziękuję za odwiedziny. Jeśli zaś ktoś ma ochotę na poczytanie sobie innych moich bazgrołów, zapraszam na tojikomerereta-tori. Ach, dodałam też skład Nowej Rady("Nowa Rada VN" w prawej kolumnie), jak macie ochotę, to możecie sobie popatrzeć. W dużej mierze zrobiłam to dla samej siebie, bo kiedy opisuję sceny, w których biorą udział członkowie Rady, momentami wszystko mi się plącze. ^^'

25 komentarzy:

  1. Ech wiem wiem że mam kolejne zaległości ale postaram się jak najszybciej je nadrobić ^ ^" No ale tak ogólnie Dei wspaniały i cudowny <3 *-* Hanashii Mariko biedne... Suzaku biedny,cudny, kochani i nieszczęśliwy ;(
    To tyle i weny kotek :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No luz, zresztą jakby co, to przecież nie musisz wszystkiego komentować, masz wystarczająco dużo roboty z powodu studiów.
      Dei jak zwykle numer one xP A tych wszystkich też mi jest strasznie żal.
      Dzięki :P

      Usuń
  2. Tia nawet jeżeli tak to chce komentować ;p
    No ba toż to mój luby xD Ech nooo ;(
    Oj nie ma za co i wiedz że twa bliźniaczka dalej będzie cię męczyć xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to słyszeć :P
      Heh, wiecznie zakochana :D
      Czemu mnie to nie dziwi...?

      Usuń
    2. xD
      No wiesz skoro dałaś mi takiego cudnego lubego xD
      Cóż znasz mnie xP

      Usuń
    3. Chyba jestem zbyt hojna z rozdawaniem bishonenów xP

      Usuń
    4. Oj jak możesz tak mówić! D: Nie nie jesteś po prostu doskonale dobrałaś mi boya :D

      Usuń
    5. Skoro tak twierdzisz :P

      Usuń
    6. No twierdzę, twierdzę toż to szczera prawda :D

      Usuń
    7. Tak wiem wiem rozdział by dodany wieki temu a ja dopiero teraz komentuje ale cóż co poradzić z tymi durnowatymi studiami -.- No dobra dość wstępów bo one raczej nie są interesujące rozdział proszę START! xp

      Hehe fakt fajnie mieć znajomości nie ma co xD Cóż jak by to powiedzieć co wolno Hanashi to nie pospólstwu :D Nie no ta scenka mnie po prostu rozbraja ^.^" Teksty wampirów i córki Kao są świetne xD
      Heh Aido martwi się o córkę swojej byłej miłości jakież to słodkie ^.^ Ach i oczywiście nie mogę nie wspomnieć o moim zacnym braciszku i jego dziewczynie Q.Q Nie no przyszła bratowa trafiła mi się supcio ^.^ Słodko ze sobą wyglądali <3 Ech Mari nie wysypia się bidula i ciekawe niby czemu T.T Dobra ale o tym w innych rozdziałach a więc i w innych komentarzach… Tak btw to dziwne że w tym samym czasie w którym jest gadka o Mariko i jest Suzaku to ona *spoiler*
      Nie omieszkam wspomnieć że nieco się wzruszyłam że mój braciszek robił za zastępstwo Suzaku Q.Q Ej no takie niby nic a jednak kurczę serduszko moje się ucieszyło ^.^"

      Hehe teraz pola na sprytny plan wyciągnięcia Suzaku na mały spacerek xD Ech ale trza przyznać że dziewczyna ma pomysły i nie przebiera w środkach ^ ^" No i jakże mogę nie napisać że zdania o Deichim uradowało mnie jak nie wiem co <3 Nie no wiem, wiem jestem nienormalna ale co poradzić ^ ^"
      Nie no już ci tyle razy mówiłam ale kocham to jak opisujesz uczucia po porostu kocham to *-* Kurde na temat tych wszystkich uczuć w tej scence miałam zamiar nieco się rozpisać ale kurczę naprawdę brak mi słów nie umiem się wysłowić ^ ^ W każdym bądź razie to było świetne serio Q.Q Ech a opis scenki pocałunku wręcz genialny! Q.Q Nie noo wyszło tak naturalnie tak… sama nie wiem… prawdziwe. Ach i oczywiście ten opis uczuć!

      Ech ale teraz czas na duuuuuuuuuuużo mnie przyjemny fragment tego rozdziału. Śmierć mamusi naszego księcia ;(
      Ech nie dziwie się Hanie… Na jej miejscu też bym pomyślała że to przez pocałunek mój ukochany tak się zachowuje… Ech no jak to czytałam to serce mi krwawiło i chciało się ryczeć ;( Kurde Aya jak ty to robisz że umiesz tak cudownie oddać te wszystkie uczucia Q.Q Ten fragment od „Suzaku czuł się jakby ktoś dla zabawy rozbił jego serce…” był cudowny! ;( Tak pełen rozpaczy a jednocześnie miłości… Nie no brak mi słów… Ech jak ja bym chciała tak umieć wyrazić za pomocą słów emocje… Jeszcze szczególnie w pamięci zapadł mi fragment gdzie Suzaku jest przy łóżku matki i podnosi wzrok na przybyłą właśnie Aye mam to przed oczami… Nie no naprawdę to takie tragicznie piękne ;( Masakra jak mi żal Suzaku *zalewa się morzem łez* Ech i do tego do tej tragicznej sytuacji wplątana jest miłość ;( Ech no nie dziwie się Hanashi na jej miejscu też bym była zazdrosna T.T Ech noo to wszystko jest takie pokręcone, tragiczne i jednocześnie pięknie… Normalnie mieszanka wybuchowa Q.Q
      Ech gdyby Suzaku wiedziała kto zabił jego matkę… Ech no naprawdę sprawa tego mordercy jest tak tragiczna że nie wiem co… Ech no to nie jego wina no i właśnie dlatego to jest takie tragiczne ;(
      Ech ostatnie słowa Ayi do Hany świetnie psują… Kurcze noo Q.Q

      Usuń
    8. Ech no to teraz pora na szykowanie planu obrony Akademii…
      Kurczę naprawdę to takie wzruszające że wszyscy tak mocno są ze sobą związani choć tak naprawdę nie mają więzów krwi Q.Q Ech no fakt potrzeba kilku Łowców żeby bronili szkoły mego przyszłego teścia ale cóż za dużo to nie da ale dobra... Napomknę jeszcze że to takie miłe ze strony Deia że tak szanuje zdanie rodziców Q.Q Moje kochanie! <3

      Ech no jak się wszyscy rzucili by bronić swego szefa xD Nie no ale naprawdę to cudowne że książę ma tylu obrońców i przyjaciół Q.Q Ta scenka byłaby zabawna gdyby nie okoliczności Q.Q No ale i tak uśmiecham się mimowolnie jak czytam o tym jak „dzieciaki” bronią swojego przewodniczącego xD
      Ech ta scenka Dei&Suzu jest świetna ! Q.Q Kurcząteczko opieczone jaki Dei jest troskliwy i kochana! *O* Ech noo Q.Q Matko i jak go tu nie kochać Q.Q No ale nie dziwie się że Suzu martwi się o swoich przyjaciół… Ja na jej miejscu byłabym przerażona, załamana i nie wiem co jeszcze… T.T

      Ech i kolejne maltretowanie psychiczne biednej Mariko T.T Nie no czasem mam ochotę udusić Kanem ale z drugiej jest mi go naprawdę żal T.T Ach te dylematy -.- W każdym bądź razie na miejscu twojej córeczki ja bym już dawno zwariowała… Serio no… Ja na punkcie snów jestem szczególnie wrażliwa… Ech ale już widać że Mariko jest zauroczona… No i cóż decyzja podjęta… Dziewczyna będzie pamiętać sny… W sumie sama nie wiem czy ja bym chciała coś takiego pamiętać…

      Dobra po X czasie udało mi się dodać kom… Gomen że dopiero teraz ale mam nadzieje że mi wybaczysz kochana Q.Q

      Całuski i weny
      Suzu :*

      Usuń
  3. Dzięki za dedyk :*

    Ah! Kaname doprowadza mnie czasem do furii... Ale po kolei!
    To straszne! W sensie śmierć matki Suzaku... Bieaczek...
    I słowa Ayi! Hm... Może faktycznie Hana jest idealną dziewczyną dla Suzaku? Ja myślę, że jest... ;) A poza tym... Moim zdaniem to Sara stoi za tymi wszystkimi zamachami.
    Nadal jednak ciekawi mnie Kaname i to co chce zrobić...
    Poza tym ja też jak piszę potrzebuję "notatek" kto z kim, gdzie, kiedy itepe bo inaczej się gubię xd
    Ave i weny!
    K.L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co :)

      Nie tylko Ciebie ^^'
      Wiem, żal mi go...
      Cóż, to wszystko okaże się w przyszłości.
      Kiedy wprowadza się wielu bohaterów i prowadzi wielowątkową akcję, to tak już jest, że się człowiek momentami gubi.
      Dzięki za odwiedziny i komentarz ;*

      Usuń
  4. Dziękuję za dedyk, kochana jesteś :*

    Suzaku! Jak mi go cholernie żal... aż normalnie coś mnie tak za serduszko łapie...
    Coś mi się wydaje, że oni się jeszcze z Haną zejdą...
    Dei i Suzu... jacy oni są słooodcy! No po prostu aż się człowiekowi tak lepiej na duszy robi, jak sobie o takich poczyta...
    Kaname *mdleje*! Mnie tam on nigdy do furii nie doprowadza... Ale chyba nawet ja dostałabym białej gorączki, gdyby tak siedział i się w okno gapił zamiast wyjaśnić mi czego chce.

    I to by było na tyle. Rozdział jak zwykle cudny. Czekam na następny :D

    Pozdrawiam i życzę weny- Andzik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co :*

      Ja również uważam, że Suzu i Dei są uroczą parą. Aż chciałoby się znaleźć na ich miejscu...
      No widzisz, czyli jednak Kaname mógłby Cię zdenerwować :P

      Dzięki za odwiedziny :)

      Usuń
    2. Jak zapewne wiecie dziewczęta ja również uważam że Dei&Suzu są słodką parką <3 Oj Aya, Aya czekaj na swojego "Deia" eeee powinnam raczej wymienić inne imię ale dobra ^ ^" W każdym bądź coś w tym stylu xP (No o ile już się nie pojawił :D)

      Dei <3 (Wiem jestem wariatką ^ ^")

      Usuń
    3. Tak, tak, wiemy xP
      Jesteś pod tym względem zbyt wielką optymistką *wzdycha*

      No, jesteś, ale i tak Cię kocham xP

      Usuń
    4. :P
      Oj no cóż w czymś muszę nie xP

      Serio? xD Jestem pod wrażeniem xD

      Usuń
    5. Pewnie tak.
      Taa, nie wątpię :P

      Usuń
    6. No więc właśnie xp
      Hehe xp

      Usuń
  5. Cholera, cholera i jeszcze raz cholera!!!!

    Powiedziałam na forum, że zrobię to jutro, ale po pożywieniu się rzeczami odnalezionymi w lodówce jakoś znalazłam siły, aby jednak coś skomentować :D

    A więc po kolei:
    Hanashi rusza do boju! :D Hehe, jak ja lubię, że ona nie ma zahamowań, jeśli chodzi o przepisy i zakazy itp. Ach, ta sielanka w Nocnej klasie... A tak na marginesie... czemu ja ciągle biję po twarzy tego masochistę? No wiecie, to trochę dziwne, że nawet nie mówił czegoś, co mogłoby mnie zdenerwować, ale i tak dostał w twarz -.-

    Suzaku! Biedaczek! Teraz jednak wie, jak się czuła Aya, gdy Akuji zabił Kage. No cóż, ale na to już nie poradzimy, ale fakt, chłopak powinien mieć kilka dni na uspokojenie się jako takie, aby mógł sobie to wszystko poukładać... Tak na marginesie, Biedna Naoko! Miała takie "Narodzić się, by zginąć"! Jedyne, co o niej wiedzieliśmy, to fakt, że była matką Suzaku i zapadła w sen zanim Aya zdążyła ją poznać (w sumie, m.in. dlatego nic o niej nie wiemy)
    Ale fajnie, że Nocna Klasa jest tak zdeterminowana, aby nie dopuścić żadnego psychola w pobliże nikogo znajomego :D

    Oj... I wracamy do sprawy Kaname... "Nie należy do Ciebie"?! Co to ma kur... to znaczy drób, znaczyć?! Ale dobra, zostawmy Kanamcio z jego własnym światem.... Czyli Marii - chan będzie pamiętała wszystko, co się stało w jej snach? Nie wiem, czy mam się cieszyć, czy niepokoić... :/ Ech... z reakcją poczekam do następnego rozdziału, dobrze?

    A rozdzialik jak zwykle świetny, nie mogę doczekać się następnego ;*
    Powodzenia!
    Zawsze wierny Aniołek :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz.
      Kojarzysz może Tadashiego i Akirę z mangi/anime "Special A"? Nobu i Naomi to paring w ich stylu.
      Co nieco na temat Kaname i jego sekretów pojawi się chyba już niebawem. Choć nie jestem pewna, wyjdzie w praniu.
      Ech, co do następnego rozdziału, to nawet nie zaczęłam go pisać...
      Buziaki ;*

      Usuń
  6. Ojj, dawno nie komentowałam. Cóż, ostatnimi czasy nie potrafię się do niczego zabrać, ale w końcu nowy rok, blebleble, więc się postaram.
    Na początek rzuciła mi się w oczy moja tęsknota za dawnymi bohaterami, jako postaciami głównymi, (Nic nie będzie w stanie zastąpić mi Ayi i Zero ;>) ale to chyba nic dziwnego. Przecież to nie oni są teraz tematem opowiadania. Postaci jest mnóstwo, przez co zawsze muszę mieć otwarte karty z osobami, na które mogę trafić. To w sumie troche na plus, ale tez trochę na minus: gubię się, ale mozna wyciągnąć wiele nowych wątków.
    Z początku wydawało mi się, że Mariko będzie odgrywała największą rolę, jednak to Hana przyciąga moją uwagę. Energiczna, szalona i nieprzewidywalna dziewczyna strasznie przypomina mi jej matkę, a co za tym idzie, przywołuje dobre wspomnienia związane z VK. Córka Ayi jest dla mnie trochę zbyt depresyjna (a może tak mi się tylko wydaje?). Kei na razie kojarzy mi się jedynie z dodatkiem, który ma pocieszać czasem Hanashi.
    Aya nie jest już tą zdezorientowaną, nierozumiejącą swoich uczuć (niepanującą nad rumieńcami ;>) dziewczynką, którą tak polubiłam, a dojrzałą i silną kobietą. Trochę mi brakuje dawnej dhampirki, jednak zawsze pozostanie w niej resztka tamtej. Mam wrażenie, że Mariko nie będzie w stanie zająć jej miejsca. Nawet jako bohaterka poboczna, starsza Hiou przyćmiewa córkę.
    Z Kao natomiast jest inaczej. Młoda łowczyni idealnie wpasowuje się w dziurę, która pozostała po żonie Ichiru. Tej postaci muszę pogratulować ;)
    Suzaku, cudowny książę juz od początku przypadł mi o gustu, więc nie będę się rozpisywała na jego temat. No, może poza tym, że jestem zdecydowaną zwolenniczką paringu Hanashi/Suzaku ;>
    Akcja dopiero się zaczyna, więc tu jeszcze nie mam czego oceniać, ale jestem pewna, że zakocham sie w tej części, tak samo jak w poprzedniej. To chyba tyle na chwilę obecną, zwłaszcza, że wróciłam o VK i ciągle siedzi mi to w głowie.
    Odnoszę dziwne wrażenie, że moje długie komentarze spowodowane są poczuciem winy, przez pisanie jednego/dwóch komentarzy na kilka miesięcy. Eh, przynajmniej staram się nadrobić.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę duuuuużo, a nawet jeszcze więcej weny, chęci oraz przede wszystkim czasu. ;> Aha, zapomniałabym: Aya, zagoń Kao do pracy, gdy ty nie możesz, bo się leni! A wierni fani czekają i czekają na nowe rozdziały. ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, iż jeszcze czytasz moje wypociny.
      Hana rzeczywiście przyciąga uwagę, wokół niej zawsze musi się coś dziac. Sama bardzo ją polubiłam. Mariko też oczywiście lubię, choc brakuje mi Ayi jako głównej bohaterki. A Kei faktycznie jest raczej dodatkiem, póki co nie mam wymyślonej dla niego żadnej większej roli i byc może tak już zostanie.
      Zrezygnowałam już z zaganiania Kao do pracy, bo to bez sensu. Mówi się trudno i idzie (w tym przypadku pisze) się dalej.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  7. Mm^^ W takim razie zacznę szukać tej pagody na Allegro^^
    Do moich szamańskich figurek się przyda. A tak ps,lubisz opowiadania o Shaman king?:) Jeśli tak,to napisz do mnie na maila,coś ci powiem^^ jumi66@wp.pl

    OdpowiedzUsuń