Koło północy Hanashi wymknęła się ze
swojego pokoju w damskim akademiku. Wcześniej starannie ubrała się w modną
bluzkę i dość krótką spódniczkę, narzuciła na siebie zapinany na kilka guzików
sweter, a następnie założyła na ramię opaskę prefekta. Ach, jak dobrze było
piastować urząd, który pozwalał jej chodzić tam, gdzie chce, kiedy tylko jej
się podobało! Zgoda, bądź co bądź nie powinna zbyt nadużywać swej pozycji i
naginać zasad, ale kogo to właściwie obchodziło?
Dormitoria dziennych uczniów tonęły w
ciszy i ciemności. Noc była przyjemnie chłodna i orzeźwiająca, niebo bogato
upstrzone gwiazdami. Hana nie spieszyła się, szła spacerowym krokiem w stronę
akademika Nocnego Wydziału. Nie przerażały jej nocne odgłosy lasu, jeśli już,
to raczej intrygowały i niejako zapraszały na wycieczkę wśród licznych drzew.
Dumała nad ostatnimi wydarzeniami. W dużym
skrócie i nie dbając o szczegóły: duch Kaname zostawił Mariko dziwną wiadomość,
Sara obudziła ród Hanadagi, ktoś zabił czystokrwistego Etsuyę. A jej samej
niedawno przyśniło się coś, co tak nią wstrząsnęło, iż nie mogła się uspokoić.
Wciąż nie pamiętała, czego dotyczył ów koszmar. To wszystko wydawało się co
najmniej podejrzane, tym bardziej, że nikt nic nie wiedział bądź nie pamiętał.
Życie potrafi być bardzo kłopotliwe.
Opamiętała się jednak; nie o tym chciała myśleć.
Ważniejsze było przekonanie Suzaku, że jest jedyną dziewczyną, w której
powinien się zakochać i z którą powinien spędzić resztę swej długiej
egzystencji. Ale zaraz, ona przecież nie będzie żyła tak długo jak on. Dzięki
swemu łowieckiemu pochodzeniu miała nieco wampirzych genów, ale to nie to samo.
Och, mógłby popełnić samobójstwo po jej śmierci. To byłoby bardzo romantyczne.
Wredna
egoistka, zganiła się w duchu, stając przed wrotami, za którymi znajdowała
się jedyna droga do Księżycowego Dormitorium. Westchnęła, po czym zapukała.
Strażnik zmierzył ją podejrzliwym spojrzeniem - jak zawsze, choć świetnie ją
przecież znał - ale otworzył bramę. Nic nie mówiąc, Hanashi żwawo udała się w
stronę budynku. Weszła do niego zupełnie bezceremonialnie i znalazła się we
wspólnym salonie wampirów. Siedziało w nim kilkanaście osób. Na jednej sofie gawędziły
Yumi Tanaka i Hisa Uemura. Ta pierwsza to póki co jedyna uczęszczającą do
Akademii Kurosu wampirzyca Klasy D. Jej matka, Chikako Tanaka, to członkini
Nowej Rady. Obie kobiety były drobnymi blondynkami o jasnoniebieskich oczach.
Hisa Uemura pochodziła z kolei ze szlacheckiej rodziny będącej odległymi
krewnymi Ruki Souen, uczennicy starej Nocnej Klasy.
Tuż przed kominkiem ulokował się Kenjiro
Satake, niebieskooki blondyn, tradycyjnie zatopiony w lekturze. Pewnie znów czyta poezję, pomyślała
Hana, po czym przeniosła wzrok na szarookiego bruneta zajmującego fotel przy
stoliku. Musiała przyznać, że Minoru Oshima jest okropnie przystojny, ale mimo
wszystko zdążyła już zauważyć, iż nie pociągają jej mroczni młodzieńcy, lecz
potężni, charyzmatyczni, jedyni w swoim rodzaju faceci przywodzący na myśl
młodych bogów, zdolni podbić kobiece serca ledwie spojrzeniem lub uśmiechem. A
że prawdopodobnie na całym świecie istniał tylko jeden pasujący do tego opisu…
Wypatrzyła go od razu, choć stał otoczony
wianuszkiem kolegów i koleżanek. Na jego widok serce jak zwykle wywinęło
radosne salto. Jej usta wygięły się w uśmiechu, dziarsko podeszła do
największej grupki znajdującej się w salonie.
- Cześć wszystkim - zaświergotała.
- Hej, Hana-chan - powiedział z uśmiechem
Aidou. - Miło cię widzieć, ale wiesz, że nie powinnaś…
- Wyluzuj, Hanabusa, pani prefekt przyszła
pewnie zapewnić nam jakąś rozrywkę - rzucił Noburo Ikeda, wyszczerzając przy
tym zęby. Naomi Asami zgromiła go spojrzeniem i bezceremonialnie walnęła go w
policzek. Uśmiech nie zszedł mu z twarzy. Chyba do tego przywyknął i nawet to
lubił.
- Gdzie Mari-chan? - spytała Hanashi,
rozglądając się dokładniej po pomieszczeniu.
- Śpi - oznajmiła Maria Kurenai, siedząca
w czułych objęciach Shuuseia, który potwierdził jej słowa skinieniem głowy.
- Jak to? O tej porze, w środku nocy? -
zdziwiła się Hana. Zrobiło jej się ciepło, więc zdjęła sweterek.
- Wieczorem wstała, zjadła śniadanie i
wróciła do łóżka - wyjaśniła Suzue. - Ostatnio naprawdę źle sypia, wiecznie
jest zmęczona, więc korzysta z weekendu, by uzupełnić zapasy energii.
- Hej, nie negliżuj się tak, bo zaraz ktoś
się rzuci na twoją szyjkę - rzuciła w stronę Hanashi Eva Shiro, stojąca wraz z
Kanade Tachibaną, Kiyo Sone i Narinn Ashidą nieco z boku.
- Nie boję się was, wampirki kochane -
odparła wesoło Hana. - Zawsze jest ze mną mój przyjaciel - oznajmiła, klepiąc
kaburę z Black Butlerem przypiętą do paska od spódniczki. - A gdyby zawiódł on
albo chociażby mój refleks, w co szczerze wątpię, zawsze może mnie uratować
wasz przewodniczący - dodała ze śmiechem, rzucając się na Suzaku. - Mam rację?
- spytała go.
- Zapewne - odparł, patrząc na nią z
pobłażaniem i próbując zdjąć ze swoich ramion jej ręce.
- Skoro Mariko-sama śpi, może wrócisz już
do siebie, co? - wysyczała Kiyo, z nienawiścią wpatrując się w Hanashi, wciąż
uczepioną do Shoutou.
- Ach, nie, właściwie nie przyszłam tu
tylko do Mari-chan - oznajmiła przesadnie słodkim tonem Hana, po czym zwróciła
się do księcia - Suzaku, mam ci coś ważnego do pokazania. Musisz na chwilę ze
mną wyjść.
- Ale o co chodzi? - zapytał nieco
zaskoczony.
- Nie mogę powiedzieć tak przy wszystkich.
Zresztą i tak musisz to zobaczyć na własne oczy.
- Hai, hai - westchnął. - To chodźmy. Zaraz
będę z powrotem - obiecał zgromadzonym. - Shuusei, przejmujesz tymczasowe
dowodzenie!
Ten skinął tylko głową, a Suzaku dał Hanie
pociągnąć się w stronę drzwi. Dopytywał się, o co chodzi, ale Hanashi wciąż
napominała go, że nie może jeszcze zdradzić tej tajemnicy, bo przecież wampiry
mogą wszystko usłyszeć.
Po drodze do bramy spotkali Deichiego.
Szedł oczywiście na spotkanie z Suzu; był cały w skowronkach, jak za każdym
razem, gdy spotykał się ze swoją lubą. Ach, jak Hanashi zazdrościła tej parze!
Ale, musiała przyznać, mimo wszystko naprawdę cieszyła się ich szczęściem, tym
bardziej, że sama miała niemały udział w ich zbliżaniu się do siebie.
Zaprowadziła Suzaku do lasu, na małą
polankę ukrytą wśród drzew i krzewów.
- Więc o co chodzi? - spytał
niecierpliwie.
Hana wywróciła oczami.
- O nic, skłamałam. Chciałam po prostu
wyciągnąć cię na spacer - wyznała otwarcie. Zatrzęsła się lekko.
- Nie powinnaś tego robić - mruknął
Suzaku. - To nieodpowiedzialne.
Hanashi wzruszyła tylko ramionami.
- Nie zgodziłbyś się na wyjście ze mną,
gdybym podała ci prawdziwy cel mojej wizyty - szepnęła, patrząc na leśną
ściółkę.
Milczał. Miała oczywiście rację. Ale co
miał z tym zrobić? Nie mógł przecież postępować wbrew sobie i swym uczuciom
tylko po to, by uszczęśliwić Hanę, a potem, specjalnie lub nie, złamać jej
serce.
Spojrzał na tę drobną istotkę. Skąd
czerpała siłę? Była taka młoda, mała, słodka i niedoświadczona… A teraz, gdy
tak stała wśród ciemności, patrząc pod nogi i drżąc lekko…
- Zapomniałaś swetra, baaaka - mruknął, specjalnie
przedłużając ostatnie słowo. Jednocześnie błyskawicznie ściągnął cienką
marynarkę i zarzucił ją na ramiona dziewczyny.
Utkwiła w nim bajecznie błękitne oczy, w
których dostrzegł miłość, oddanie, nadzieję i zdziwienie tym miłym gestem. Nie
mógł wytrzymać tego wzroku. Nie mógł patrzeć w oczy mające najprawdopodobniej
identyczny wyraz jak jego, gdy wpatrywał się w Ayę.
Oddychał dziwnie szybko, patrzył już w
inną stronę. Za wszelką cenę próbował ochłonąć. Co się z nim stało? Czuł
niepokój, do tego wyraźnie ujrzał beznadziejność sytuacji. Hana naprawdę
kochała go tak mocno jak on miłował Ayę. To go przerażało. Wciąż miał nadzieję,
że to tylko młodzieńcze zauroczenie, w jakie popada niemalże każda nastolatka,
ale dotarło do niego, iż w przypadku Hanashi Kiryuu to było zdecydowanie coś
więcej. Dlaczego? Jak do tego doszło…? Pewnie, wiedział, że jest okropnie
przystojny i podoba się prawdopodobnie każdej kobiecie, jaką w życiu spotkał,
ale nikt nigdy nie darzył go prawdziwym, szczerym uczuciem takim jak to. Miał
świadomość, że Aya go kocha, ale niestety nie miłością romantyczną, lecz taką,
która łączy bliskich sobie przyjaciół. A to nie to samo…
Hanashi widziała jego zakłopotanie. Znów
zwiesiła głowę. Bez słowa usiadła pod jednym z drzew, automatycznie dbając o
to, by odpowiednio podwinąć spódniczkę. Trwała tak w bezruchu przez jakiś czas,
gdy zauważyła, że Suzaku klapnął na ziemię obok niej. Wciąż wydawał się nieco
nieobecny. Spojrzał na nią i otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć, ale
widocznie się rozmyślił. Światło księżyca przenikające przez korony drzew
tworzyło niesamowicie magiczny i romantyczny nastrój, a on wyglądał tak zniewalająco…
Nie zaplanowała tego, co się stało. Po
prostu gdy Suzaku znów spojrzał przed siebie, poczuła nieodpartą potrzebę
pocałowania go w policzek. Zbliżyła usta do jego twarzy, a on, wyczuwszy jej
ruch, automatycznie obrócił głowę w lewo, w jej stronę.
I wtedy, choć żadne zupełnie się tego nie
spodziewało, ich wargi się zetknęły.
Odsunęli się od siebie na kilka
centymetrów, ale ich twarze nadal znajdowały się bardzo blisko siebie. Oboje ze
zdziwienia lekko uchylili usta i w milczeniu się w siebie wpatrywali.
Hana nigdy wcześniej nie przeżyła czegoś
takiego. Miała wrażenie, że jeszcze moment, a się rozpłacze. Nawet jeśli to
była tylko krótka chwila, ułamek sekundy wręcz, poczuła przecież na swoich
wargach usta tego, którego kochała. Marzyła o tym i śniła, lecz pierwszy raz
stało się to na jawie. Co prawda nie był to pocałunek, jakiego pragnęła, ale
mimo wszystko…
Po jakimś czasie - być może były to
sekundy, być może całe lata świetlne - coś kazało jej go przytulić. Zdążyła
jednak ledwie drgnąć, gdy Suzaku złapał się za serce i wydał z siebie cichy
jęk. W jego bajecznych oczach Hanashi dostrzegła błysk łez. W pierwszej chwili
zdumiała się i załamała - czyżby aż tak cierpiał z powodu tego niby-pocałunku?
Czy w ogóle jej nie lubił? Może nawet czuł obrzydzenie? A może po prostu z całą
mocą ujrzał różnicę między marną nastolatką a boginią, jaką w jego (i nie
tylko) oczach jest Aya?
Jej wargi zadrżały, a w błękitnych oczach
pojawiły się łzy. Już miała całkiem się rozkleić, gdy usłyszała ledwo słyszalny
szept swego księcia z bajki.
- Nie…
Nie miała czasu na zastanawianie się nad
sensem tego słowa, gdyż Suzaku poderwał się na równe nogi i ruszył przed
siebie. Niewiele myśląc, Hana uczyniła to samo. Nie wiedziała, co się właściwie
działo, ale miała świadomość, iż Shoutou nigdy się tak nie zachowywał. Martwiła
się o niego, gnała więc za nim, nie bacząc na zmęczenie i pot spływający
strugami po jej ciele. W końcu spostrzegła ze zdziwieniem, że Suzaku otwiera
bramę wejściową Akademii. Wtedy właśnie go dogoniła. Zdążyła złapać go za rękaw
jego czarnej koszuli w chwili, w której przekroczyli próg wrót. I wtedy
nastąpił skok. Tak to przynajmniej odczuła - jakby podskoczyła, a lądując,
znajdowała się już w innym miejscu. Automatycznie puściła wtedy koszulę
księcia. Zdezorientowana, rozejrzała się dookoła, a Suzaku, który być może
nawet nie zauważył w swym amoku, iż wraz z sobą teleportował Hanashi, pobiegł
ku okazałemu budynkowi, który Hana po chwili rozpoznała jako posiadłość rodu
Shoutou.
Wówczas zrozumiała. To nie niby-pocałunek
wywołał w Suzaku te dziwne reakcje.
Kilka minut temu stracił kogoś bliskiego.
Jak w
transie ruszyła w stronę domu. Szła jakby ociężale, oddychała nienaturalnie
wolno. Drżącą dłonią wyciągnęła z kabury Black Butlera, kruczoczarny łowiecki
pistolet.
Wokół
panowała nienaturalna cisza. Gdzie się podziali służący? Odpowiedź na to
pytanie szybko się pojawiła: większość z nich nie żyła. Hanashi już na progu
budynku spostrzegła charakterystyczne kupki popiołu pozostającego po zmarłych krwiopijcach.
Ci, którzy uchronili się przed śmiercią, z przerażeniem i niezrozumieniem
rozglądali się dookoła.
- Ty -
rzuciła drżącym głosem, wskazując względnie przytomnego sługę. - Zaprowadź
mnie… - szepnęła. Nie musiała kończyć zdania, wampir doskonale ją zrozumiał. I,
co ją niejako ucieszyło, nie protestował przeciw jej rozkazowi. Być może nie
czuł się na siłach, by się z nią kłócić, być może przestraszył się jej
łowieckiej broni… Tak czy owak ruszył w stronę schodów, dając znak, by szła za
nim.
Prowadził
ją pewnie, ale w zupełnym milczeniu, co jednakże w tej sytuacji było jak
najbardziej uzasadnione.
W
którymś z korytarzy zatrzymał się. Minęła go i podeszła do otwartych na oścież
drzwi. Zanim weszła do środka zaciemnionego pokoju, opuścił go Isaya. Nawet jej
nie zauważył, mimo iż przeszedł tuż obok niej. Oparł się o ścianę przy
drzwiach, ukrył twarz w dłoniach, po czym zsunął się na podłogę. Hanashi nie
pamiętała, by Isaya kiedykolwiek wcześniej stracił panowanie nad sobą.
Coraz
bardziej przerażona, utkwiła wzrok w pomieszczeniu, próbując cokolwiek dostrzec
w ciemności.
Dopiero
po chwili spostrzegła Suzaku klęczącego na ziemi przy łóżku, zaciskającego
palce na satynowej pościeli, wstrząsanego niemal niemym szlochem.
Nie
mogła się poruszyć. Ledwie kilka kroków od miejsca, w którym właśnie stała, nie
dalej jak kilkanaście minut temu popełniono morderstwo. A ofiarą była Naoko
Shoutou, matka Suzaku, kobieta, którą Hanashi w myślach nazywała swoją przyszłą
teściową. Nie miała nawet okazji z nią porozmawiać, zapadła w sen na wiele lat
przed jej narodzinami. Nieraz zastanawiała się, jak Naoko traktowałaby
zakochaną po uszy w jej przystojnym synu smarkulę. Z miłym lub obojętnym
pobłażaniem, a może ze złością? Cóż, tego już nigdy się nie dowie. Ale nie to
było w tej chwili ważne. Suzaku cierpiał…
Już
miała się poruszyć, gdy do pokoju weszła Aya. Hanashi przez ułamek sekundy
zastanawiała się, skąd się tu wzięła. Odpowiedź była naturalnie banalnie
prosta: poczuła, że Suzaku przeżywa wewnętrzne katusze związane ze stratą swej
rodzicielki. Hana znów pożałowała, iż nie jest wampirem. Może gdyby lepiej
wyczuwała nastroje innych, łatwiej byłoby jej trafić do Suzaku?
Aya
powoli minęła Hanashi, w międzyczasie lekko dotykając jej ramienia, ale wpatrując
się tylko w załamanego przyjaciela. Ten zaś, mimo przepełniającej go goryczy, wyczuł
ją i podniósł głowę, by na nią spojrzeć. Na jego twarzy malował się
niewyobrażalny ból, po policzkach spływały łzy bezsilności. Posłał w jej stronę
niemą prośbę, podeszła więc do niego powoli, ukucnęła obok i czule objęła szczupłymi
ramionami jego skuloną postać. Wtulił się w nią jak dziecko do matki. Wdychał
jej cudowny zapach, który zawsze go uspokajał.
Hanashi
ogarnęła kompletna pustka. Nie miała nawet siły się gniewać. Popatrzyła przez
moment na tę parę, po czym odwróciła się i po cichu opuściła pokój. Isayi już
nie było na korytarzu, zapewne Aya kazała służącym zająć się swoim panem.
Jakby
obojętnie sunęła przed siebie, aż w końcu znalazła się na zewnątrz. Tam
spojrzała w czarne niebo i dopiero wtedy poczuła na policzkach słone łzy.
Suzaku
czuł się, jakby ktoś dla zabawy rozbił jego serce na drobne kawałki. Nie będąc
w stanie samemu go poskładać, zwrócił się o pomoc do tej, którą od wielu lat
kochał. Była tu, tuż przy nim, rozumiała jego żal i bezsilność oraz jego
potrzeby. Nic nie mówiła, nie tego pragnął. Chciał po prostu czuć jej dotyk,
zapach, słyszeć bicie jej serca i szmer oddechu. Trzymała go w objęciach,
głaszcząc powoli po kasztanowej czuprynie. Gdyby nie okoliczności, byłaby to
jedna z najpiękniejszych chwil w jego życiu, ale w obecnej sytuacji był to ni
mniej, ni więcej jak ratunek dla jego starganej duszy.
Siedzieli
tak na podłodze przez ładnych kilkanaście minut. Suzaku odrobinę ochłonął i na
znak tego lekko odsunął się od Ayi. Nie chciał wykorzystywać swej przykrej
sytuacji. Aya uśmiechnęła się smutno, pogłaskała go delikatnie po lewym
policzku, po czym pocałowała w czoło, jak to niejednokrotnie robiła, gdy Mariko
miała jakieś zmartwienie.
-
Dziękuję - szepnął. Skinęła głową. - Zabiję tego drania - dodał po paru
sekundach, ale powiedział to bardziej zrezygnowanym niż nienawistnym tonem. Na
złość przyjdzie czas później, na razie musiał uporać się z rozpaczą po stracie
matki. Aya znowu w milczeniu potaknęła.
Suzaku
przeszło przez myśl, że są teraz w takiej samej sytuacji. Oboje byli dhampirami
i stracili zarówno matkę, jak i ojca. Dopiero po chwili uzmysłowił sobie, iż
jednakowoż Aya ma lepiej. Posiada przecież własną rodzinę - męża, córkę, całą
masę przybranych krewnych z Kaori na czele… A on? On od lat kochał ją
beznadziejną, nieszczęśliwą miłością, a z rodziny pozostał mu już tylko wuj.
Pewnie, miał wielu przyjaciół, ale to dotyczyło obojga. Ponadto Aya zdążyła już
pogodzić się ze śmiercią rodziców, a jego żal był teraz świeży. Więc mimo
wszystko…
- Wybacz
- rzuciła cicho Aya, powoli wstając. - Muszę odstawić Hanę-chan do Akademii.
Nie powinno jej tu teraz być.
-
Hana-chan…? - zdumiał się. Szerzej otworzył oczy. - O rety…
Zupełnie
nie zwrócił na nią uwagi, ledwie zauważył, że jakimś cudem przeniosła się wraz
z nim, ale był wówczas tak otępiały, iż natychmiast o niej zapomniał. Zalały go
wyrzuty sumienia. Wstał jakby z trudem, wziął głębszy oddech, po czym wraz z
Ayą udał się ku korytarzowi. Ruszyli potem do głównych drzwi, wyczuli bowiem,
że znajdą Hanashi na zewnątrz.
Stała
bez ruchu na środku głównej ścieżki, wpatrując się w księżyc. Suzaku uświadomił
sobie, że musiała być załamana niewiele mniej od niego - aczkolwiek z innych
powodów. Choć jeden był akurat taki sam - nieszczęśliwa miłość. Przypomniał
sobie o przypadkowym pocałunku, o ile można to tak nazwać, bo ich usta zetknęły
się przecież tylko na ułamek sekundy. Niemniej jednak dla niej musiało to wiele
znaczyć, tak samo jak on przykładał wagę do każdego, choćby najdrobniejszego
zbliżenia się do Ayi. Wcześniej może zbagatelizowałby tę niewygodną sytuację,
ale po tym, co ujrzał w oczach Hanashi jakiś czas temu… Cóż, po prostu wiedział
już z całą pewnością, iż uczucie, którym go darzy, nie jest głupim i dziecinnym
zauroczeniem. Zbliżyła się więc do mężczyzny, którego kochała, a on zupełnie ją
odrzucił, nie uraczył jej jednym słowem, uciekł i zapomniał o tym, co się
wydarzyło. Niby miał solidne wytłumaczenie - w końcu ktoś zamordował jego matkę
- ale to nie znaczy, że powinien tak potraktować tę biedną małą istotkę. Tym
bardziej, że Hana była naprawdę wrażliwa - choć rzadko to okazywała.
Stał w
miejscu, nie wiedząc, co ze sobą zrobić, bijąc się z myślami. Aya z kolei
podeszła do Hanashi, delikatnie odwróciła ją ku sobie i położyła jej ręce na
ramionach. Po chwili przytuliła ją, w niemym geście pocieszając i, jak wydawało
się Suzaku, przepraszając. No tak, pewnie widziała, jak Aya go obejmowała… W
normalnej sytuacji Hana pewnie byłaby wściekła i zazdrosna - i te emocje byłyby
wyraźnie wymalowane na jej twarzy - ale teraz dziewczyna wydawała się… pusta. Jęknął
w duchu. Tak bardzo nie chciał jej dodatkowo krzywdzić, a mimo tego uczynił to…
-
Przeniosę cię do Akademii - oznajmiła łagodnie Aya.
Hanashi
skinęła tylko głową. Chcąc nie chcąc spojrzała na Suzaku. Wpatrywał się w nią z
bólem. Tuż przed teleportowaniem się spostrzegła, że jego wargi układają się w
kształt słowa „przepraszam”.
- Co
się stało? - zapytała ciocię, stojąc już przed bramą Akademii Kurosu.
- Najwidoczniej
zabójstwo Etsuyi Hanadagi nie było ostatnim - odparła smutno. - Zaprowadzę cię
do dormitorium. Musisz spróbować zasnąć. Rano opowiedz dziadkowi i reszcie o
tym, co się stało. Suzaku pewnie nie wróci tu przez kilka dni…
W
milczeniu przedarły się przez las, idąc w stronę żeńskiego akademika.
- Tu
cię pożegnam, muszę wracać. Ucałuj wszystkich ode mnie, zgoda? - poprosiła,
ściskając siostrzenicę na do widzenia. - I jeszcze… Nie wychodźcie poza teren
Akademii. I zawsze bądźcie gotowi na ewentualne zagrożenie. Nigdy nie wiadomo,
co się może wydarzyć, tym bardziej, że Akademia już nieraz była celem
złoczyńców.
Hanashi
skinęła głową. Aya uśmiechnęła się lekko i poczęła odchodzić. Hana już miała
się obrócić i wejść do budynku, gdy usłyszała jeszcze ostatnie słowa cioci.
- Serce
Suzaku zaczyna się wahać, choć on sam jeszcze nie zdaje sobie z tego sprawy.
Nie trać nadziei.
Odeszła,
a Hanashi patrzyła oniemiała, jak powoli znika wśród ciemności nocy. Uniosła
dłoń i zacisnęła ją na bluzce w okolicach serca. Uśmiechnęła się ledwo
dostrzegalnie. Uwierzyła w słowa Ayi. W końcu to właśnie ona znała Suzaku
najlepiej…
***
Mariko
wpatrywała się wstrząśnięta w Hanę. Zarówno one, jak i Kei oraz Deichi siedzieli
wraz z dziadkami w domku dyrektora. Był wczesny ranek - o świcie Hanashi
wstała, mimo zmęczenia po w większości nieprzespanej nocy, by czym prędzej
pognać do męskiego akademika po brata bliźniaka. Potem wspólnie pobiegli po
kuzynkę. W Księżycowym Dormitorium i tak nikt nie spał, wszyscy byli zbyt zaniepokojeni
tym, iż wyczuli śmierć kolejnego czystokrwistego - nie wiedzieli, którego
dokładnie, choć spodziewali się kogoś z rodu Shoutou, jako iż Suzaku nie wrócił
o takiej porze, jak to zapowiadał.
Wszyscy
mieli zbolałe miny - żadne z nich nie znało Naoko, ale martwili się niezmiernie
o Suzaku, jednego z najwierniejszych przyjaciół rodziny, oraz o przyszłość. Skoro
zabito Etsuyę Hanadagi i Naoko Shoutou, w niebezpieczeństwie byli też inni
czystokrwiści - a może nawet nie tylko oni. Tak czy inaczej sprawa wyglądała na
naprawdę poważną.
Mariko
spuściła wzrok na stół, przy którym siedzieli. Czuła niepokój większy niż
powinna. Coś jej mówiło, że to wszystko jest częścią jakiegoś mistycznego
planu. Czyjego? Tego nie wiedziała. Choć może…
Jakaś
myśl pojawiła się w ciemnych zakamarkach jej umysłu, ale nim zdążyła ją
uporządkować i przyswoić, zniknęła. Brakowało jej ważnych elementów układanki. Czuła
się przez to zagubiona i niepewna, do tego okropnie się bała, czego jednak nie
chciała przyznać nawet przed najbliższymi jej osobami. Skąd się brał ten wręcz
nienaturalny strach? Czy to przez „upominki” pozostawione jej niedawno przez
„ducha Kaname”?
-
Chyba jednak zbyt długo panował względny spokój - westchnął w którymś momencie
Kaien, przerywając wszechobecną ciszę. Odsunął swoje krzesło, wstał i zaczął
przechadzać się po pomieszczeniu. Przez okno wpadały cienkie promyki porannego
słońca. - Trzeba by zadbać o lepszą ochronę Akademii, bo wygląda na to, iż znów
nastały dość ciężkie czasy.
Reiko
skinęła głową - ona takie czasy pamiętała. Dei był wówczas maluchem, więc
oczywiście wspomnienia z ataku Akujiego Toumy zatarły się na dobre w jego
pamięci. Hanashi, Kei i Mariko nie mogli z kolei nic pamiętać, nie było ich
przecież wtedy na świecie. W owych dniach swoje największe przygody przeżywali
ich rodzice. Czyżby teraz nadeszła ich kolej?
Hana
łaknęła przygód, ale po tym, co się stało… Kiedy cios trafił w jedną z
najdroższych jej sercu osób, przekonała się, iż życie pełne niespodzianek wcale
nie jest tym, czego pragnie. Pewnie, powalczyłaby sobie trochę, poczuła smak
adrenaliny i tak dalej, ale jeśli ktoś ma na tym ucierpieć… Ktokolwiek z jej
bliskich…
Nie.
Lepsze jest już wiedzenie nudnej egzystencji i zmaganie się z normalnymi
problemami zwyczajnej nastolatki.
- Może
powinniśmy sprowadzić kilku Łowców, tak na wszelki wypadek - podsunął Dei.
- Tak,
to dobry pomysł - przytaknął Kaien.
-
Łowców jest tu sporo - zaprzeczyła Hanashi, zanim zdążyła ugryźć się w język.
- Tak,
ale żaden z uczniów nie brał jeszcze udziału w prawdziwych akcjach, przeszliście
jedynie szkolenie, a to nie oznacza, iż jesteście doświadczeni - pouczył
wnuczkę Kaien.
Hana
westchnęła, ale już się nie kłóciła. Wiedziała, że dziadek ma rację. Tak
naprawdę tylko on i babcia byli tu naprawdę doświadczonymi Łowcami Wampirów, do
tego Deichi miał kilka akcji na koncie, a reszta… Reszta to póki co zwykli
uczniacy czekający z niecierpliwością na ukończenie szkoły średniej, by na
poważnie wstąpić w szeregi Łowców.
- Cóż,
wybiorę się dziś do miasta i porozmawiam z Zero - zapowiedział Kaien. - A wy
wszyscy macie mieć oczy szeroko otwarte, zrozumiano? - zapytał tonem wzorowej
głowy rodziny.
- Tak
jest - odparli wszyscy, łącznie z Reiko.
Omawiali
przez jakiś czas kilka spraw związanych z bezpieczeństwem Akademii Kurosu i
znajdujących się na jej terenie uczniów i pracowników. Na samą myśl, iż mogłaby
się tu powtórzyć masakra taka jak sprzed lat, Kaienowi włosy się jeżyły na
głowie. Wolał dmuchać na zimne niż znów borykać się z takimi problemami jak
niegdyś, opłakiwać kogokolwiek czy zamykać tak drogą jego sercu szkołę.
-
Muszę wracać - szepnęła w którymś momencie Mariko. - Trzeba powiadomić
wszystkich o tym, co się stało, na pewno wciąż się niepokoją.
- Tak,
idź, kochanie - powiedziała z troską Reiko.
- Ja
też pójdę - oświadczył Deichi. Jego rodzice skinęli głową w geście
przyzwolenia. Mimo iż był dorosły, bardzo liczył się z ich zdaniem nawet w
najdrobniejszych sprawach.
Pożegnali
się pospiesznie, po czym ruszyli razem w stronę Księżycowego Dormitorium. Tam
zaś Dei od razu znalazł się przy Suzu i objął ją, jakby chciał ją w ten sposób
obronić przed całym złem tego świata. Mariko zaś zebrała wszystkich nocnych
uczniów we wspólnym salonie, a następnie streściła wydarzenia, które rozegrały
się w nocy. Gdy skończyła mówić, na kilka minut pomieszczenie ogarnęła głucha
cisza.
- To
doprawdy karygodne - rzekła Kanade Tachibana, marszcząc czoło i wpatrując się
przed siebie jakby ze złością.
- Jak
myślisz, Mariko-sama, czy wszyscy czystokrwiści są zagrożeni? - spytała cicho (szczególnie
jak na siebie) Naomi Asami.
- Biorąc
pod uwagę ostatnie wydarzenia… Zapewne - wtrącił Kenjiro Satake.
Mariko
miała ochotę się popłakać, ale wzięła się w garść.
- Ken
ma rację. Obawiam się, iż rzeczywiście może tak być - powiedziała cicho.
- Więc
Suzaku-sama jest w niebezpieczeństwie - mruknęła z niezadowoleniem Kiyo Sone.
- A
także Aya-sama, Isaya-sama i inni - przypomniała jej Yumi Tanaka. - To straszne
- wyszeptała. W jej błękitnych oczach wyczytać można było autentyczny strach.
- Nie
damy skrzywdzić Suzaku-sama - oświadczyła Kiyo. - Tak czy nie? - zwróciła się
do wszystkich.
-
Oczywiście, że nie damy - rzekł Noburo Ikeda.
-
Będziemy bronić przewodniczącego do ostatniej kropli krwi - rozległy się
wojownicze głosy.
-
Skupiamy się na Suzaku-sama - zauważył Minoru Oshima, zwężając odrobinę szare
oczy - a nie wiadomo, czy zabójca nie będzie chciał położyć łapy również na
rodzinach czystokrwistych. - To mówiąc, spojrzał prosto na Mariko. W końcu była
córką czystokriwstej (przynajmniej tak powszechnie sądzono) i Łowcy, nie byle
jakiego zresztą. Słusznie zauważył, iż nie tylko sami przedstawiciele Klasy A
mogą być potencjalnymi ofiarami.
- Po
prostu nikogo nie damy skrzywdzić i tyle - powiedział Nobu. - Jesteśmy dość
zgrani, w razie czego damy radę! - zawołał optymistycznie. Po pokoju rozeszły
się niepewne pomruki aprobaty.
-
Koniec na dziś, powinniście się przespać - rzekła Mariko, a w jej głosie
słychać było zmęczenie.
- I ty
również, pani wice - rzuciła Eva Shiro, bezceremonialnie wskazując na Mari
palcem.
- Hai,
hai - odmruknęła.
Wszyscy
poczęli się zbierać, więc po kilku minutach salon był niemal pusty. Zostali
tylko Suzue i Deichi. W międzyczasie zdążyli usiąść na wygodnej sofie, Dei
wciąż jednak nie wypuszczał Suzu z objęć.
-
Zatrzymuję cię, przepraszam - odezwał się w końcu młody Kurosu. - Powinnaś iść
do łóżka. Przyda ci się wypoczynek - zauważył, patrząc na jej przygnębioną
minę.
- Boję
się, Dei - szepnęła. - O wszystkich naszych bliskich…
- Wiem
- odparł cicho, głaszcząc ją po lśniących brązowych włosach. - Ale miejmy
nadzieję, że na tym się skończyło. A jeśli nie, będziemy walczyć, nie damy
skrzywdzić naszej rodziny i przyjaciół. Tymczasem zaś naprawdę powinnaś iść
spać. No już - pogonił ją, wstając z kanapy i ciągnąc za sobą Suzue.
- Idę,
idę - zapewniła, uśmiechając się odrobinę. - Dobranoc - wyszeptała mu do ucha.
Pocałował ją czule, po czym ruszyli w przeciwnych kierunkach - ona ku schodom,
on zaś ku drzwiom wyjściowym.
***
„Słodki”
sen faktycznie się nie skończył. Wciąż trwał i pojawiał się już praktycznie
codziennie. A Mariko w dalszym ciągu niczego konkretnego się nie dowiedziała.
Choć kilkakrotnie rozmawiała już z Kaname, on niezmiennie zachowywał się
tajemniczo i na swój sposób nieznośnie. Nie potrafiła do niego dotrzeć,
zupełnie go nie znała i nie rozumiała. Był jak jakiś nieuchwytny cień. Gdy już
myślała, że go złapie, on jej się wymykał. Tak okropnie ją to wszystko
irytowało…
- Nie
musisz zawsze tak stać. Usiądź, Rosie - powiedział. Jeszcze ani razu nie nazwał
jej inaczej.
- Nie
wiem, czy wiesz, ale ja mam imię - mruknęła lekko nadąsana. Po chwili usiadła
jednak na miękkim fotelu. Rzeczywiście, wcześniej za każdym razem stała jedynie
w różnych miejscach dość przestronnej komnaty.
- Nie
należy do ciebie - rzekł tylko, nie patrząc na nią, lecz w stronę okna, choć
było ono zasłonięte. Mariko poczęła zastanawiać się, o co mogło mu chodzić, ale
jakoś nie doszła do żadnego logicznego wniosku.
Cudownie, kolejna zagadka do rozgryzienia, pomyślała
niezadowolona. Jakbym miała mało na
głowie…
Westchnęła,
po czym w pomieszczeniu zaległa cisza. Była jej ona jednak już tak doskonale
znana, że nie krępowała jej jak jeszcze kilka dni temu. Właściwie dziwiła się,
iż potrafi choć względnie uspokoić się w obecności Kurana. Nie wiedziała,
dlaczego tak było. Może z uwagi na fakt, iż tak często się widywali, a
ostatnimi czasy nawet zamieniali ze sobą kilka słów?
Gdyby
pamiętała te sny, byłoby jej łatwiej. Nie bałaby się aż tak bardzo, a ponadto wiedziałaby,
o co chodzi z karteczką i figurą szachową. No, przynajmniej mniej więcej.
Kaname prawie nic na ten temat nie powiedział, nie potwierdzał ani nie
zaprzeczał, wysłuchując domysłów Mariko. Ona była jednak niemal pewna, iż
czarny król to znak Kurana, coś jak jego wizytówka czy podpis, a zdanie
zapisane na świstku papieru oznacza, że dalej będzie odwiedzał ją w snach.
Zabawne.
Ostatnio częściej używała słowa „sny”, a nie „koszmary”.
Jako
iż Kaname wciąż wpatrywał się w zasłonięte okno, Mariko skorzystała z okazji, by
mu się przyjrzeć. Nieczęsto miała ku temu okazję, zazwyczaj Kuran patrzył na
nią, a wtedy ona rzadko miała odwagę, by spojrzeć mu w ciemne oczy.
Po raz
kolejny zdała sobie sprawę, jak bardzo przystojny jest jej „duch”. To ją
zresztą irytowało, nie powinien jej się przecież podobać ktoś taki. Poza tym w
porównaniu do Suzaku był niczym, a mimo tego… Mimo tego nie potrafiła nie
zwrócić na niego uwagi. Miał w sobie coś, co wciąż ją intrygowało - od
pierwszego spotkania aż po dzień dzisiejszy. Był wysoki i smukły, pełen
wrodzonej elegancji i dostojeństwa, momentami przypominał księcia lub wręcz
króla. Dlaczego, skoro na co dzień otaczana była tyloma przystojniakami z
Nocnej Klasy i nie tylko, szczególną uwagę zwracała właśnie na Kaname…? Czy to
z powodu tej jego niedostępności, aury tajemniczości? A może po prostu była
masochistką i poniekąd lubiła te wizyty?
Nie, niemożliwe, zaprzeczyła w duchu i
zadrżała lekko. Kuran chyba zauważył to kątem oka, bo znów spojrzał wprost na
nią. Zarumieniła się odrobinę i spuściła wzrok. Oboje milczeli.
-
Możesz sprawić, bym pamiętała te sny, prawda? - spytała nieśmiało po jakimś
czasie.
-
Owszem - odparł tylko obojętnym tonem.
- Więc
zrób to - wydusiła z siebie. - Proszę - dodała prędko, wiedząc, iż to typ
osoby, która nie zdzierży, gdy ktoś jej rozkazuje.
Nie
odpowiadał przez co najmniej minutę, która naturalnie - jak to bywa w podobnych
sytuacjach - wlokła się niemiłosiernie.
-
Lepiej dla ciebie jest nie pamiętać - rzekł w końcu. Dlaczego w jego głosie
zawsze można było dopatrzyć się nuty goryczy…?
- Ja
tak nie uważam - oświadczyła. Chciała zabrzmieć pewnie, ale jej nie wyszło, jak
zwykle w jego towarzystwie.
- Więc
się mylisz - odpowiedział.
- Czasem
trzeba uczyć się na błędach - zauważyła, mając nadzieję, iż tym go jakoś
przekona. Kaname zastanawiał się przez kilkadziesiąt sekund.
- Jak
chcesz, tylko potem nie miej do mnie pretensji - rzucił. - Ale zrobię to pod
jednym warunkiem: nie wolno ci nikomu opowiadać o tych snach. O niczym, co ma
związek ze mną. O tym, co zostawiłem ci na jawie, również nikomu już nie mów.
Wiem, że wtajemniczyłaś kuzynostwo, ale nie życzę sobie, by taka sytuacja się
powtórzyła. Czy wyrażam się jasno?
Mariko
przegryzła wargę. Przede wszystkim zależało jej przecież na podzieleniu się tym
wszystkim z Hanashi i Keiem… Z drugiej strony, nienawidziła swego stanu
niewiedzy na jawie i pragnęła go zakończyć.
- Pamiętaj
też, że mnie nie przechytrzysz - ciągnął Kaname. - Wiem o tobie wszystko. Jeśli
zdradzisz ten sekret, dowiem się o tym, a wtedy ktoś tego pożałuje.
Zadrżała.
Wiedziała i czuła, iż Kuran nie żartuje. To nie ten typ, wszystko mówił na
poważnie. Jeśli groził, nie zawaha się przed wymierzeniem kary w razie zdrady.
- To
jak będzie, Rosie? - zapytał po kilku minutach, w ciągu których Mariko
intensywnie nad wszystkim myślała.
-
Umowa stoi - odparła wypranym z emocji tonem.
***
Ach, jestem z siebie dumna, nowy rozdział udało się napisać na
czas! Cudowne uczucie, serio.
Dziękuję tym kilku wiernym osóbkom za podnoszące na duchu
komentarze. I to Wam (Suzu, Angel, Kiran, Andzik) dedykuję dzisiejszy rozdział.
Nie mam pojęcia, kiedy uda mi się naskrobać kolejny. Mam nadzieję, iż niebawem.
Cóż, z góry dziękuję za odwiedziny. Jeśli zaś ktoś ma ochotę na
poczytanie sobie innych moich bazgrołów, zapraszam na tojikomerereta-tori. Ach, dodałam też skład Nowej Rady("Nowa Rada VN" w prawej kolumnie), jak macie ochotę, to możecie sobie popatrzeć. W dużej mierze zrobiłam to dla samej siebie, bo kiedy opisuję sceny, w których biorą udział członkowie Rady, momentami wszystko mi się plącze. ^^'
Ech wiem wiem że mam kolejne zaległości ale postaram się jak najszybciej je nadrobić ^ ^" No ale tak ogólnie Dei wspaniały i cudowny <3 *-* Hanashii Mariko biedne... Suzaku biedny,cudny, kochani i nieszczęśliwy ;(
OdpowiedzUsuńTo tyle i weny kotek :*
No luz, zresztą jakby co, to przecież nie musisz wszystkiego komentować, masz wystarczająco dużo roboty z powodu studiów.
UsuńDei jak zwykle numer one xP A tych wszystkich też mi jest strasznie żal.
Dzięki :P
Tia nawet jeżeli tak to chce komentować ;p
OdpowiedzUsuńNo ba toż to mój luby xD Ech nooo ;(
Oj nie ma za co i wiedz że twa bliźniaczka dalej będzie cię męczyć xD
Miło mi to słyszeć :P
UsuńHeh, wiecznie zakochana :D
Czemu mnie to nie dziwi...?
xD
UsuńNo wiesz skoro dałaś mi takiego cudnego lubego xD
Cóż znasz mnie xP
Chyba jestem zbyt hojna z rozdawaniem bishonenów xP
UsuńOj jak możesz tak mówić! D: Nie nie jesteś po prostu doskonale dobrałaś mi boya :D
UsuńSkoro tak twierdzisz :P
UsuńNo twierdzę, twierdzę toż to szczera prawda :D
UsuńTak wiem wiem rozdział by dodany wieki temu a ja dopiero teraz komentuje ale cóż co poradzić z tymi durnowatymi studiami -.- No dobra dość wstępów bo one raczej nie są interesujące rozdział proszę START! xp
UsuńHehe fakt fajnie mieć znajomości nie ma co xD Cóż jak by to powiedzieć co wolno Hanashi to nie pospólstwu :D Nie no ta scenka mnie po prostu rozbraja ^.^" Teksty wampirów i córki Kao są świetne xD
Heh Aido martwi się o córkę swojej byłej miłości jakież to słodkie ^.^ Ach i oczywiście nie mogę nie wspomnieć o moim zacnym braciszku i jego dziewczynie Q.Q Nie no przyszła bratowa trafiła mi się supcio ^.^ Słodko ze sobą wyglądali <3 Ech Mari nie wysypia się bidula i ciekawe niby czemu T.T Dobra ale o tym w innych rozdziałach a więc i w innych komentarzach… Tak btw to dziwne że w tym samym czasie w którym jest gadka o Mariko i jest Suzaku to ona *spoiler*
Nie omieszkam wspomnieć że nieco się wzruszyłam że mój braciszek robił za zastępstwo Suzaku Q.Q Ej no takie niby nic a jednak kurczę serduszko moje się ucieszyło ^.^"
Hehe teraz pola na sprytny plan wyciągnięcia Suzaku na mały spacerek xD Ech ale trza przyznać że dziewczyna ma pomysły i nie przebiera w środkach ^ ^" No i jakże mogę nie napisać że zdania o Deichim uradowało mnie jak nie wiem co <3 Nie no wiem, wiem jestem nienormalna ale co poradzić ^ ^"
Nie no już ci tyle razy mówiłam ale kocham to jak opisujesz uczucia po porostu kocham to *-* Kurde na temat tych wszystkich uczuć w tej scence miałam zamiar nieco się rozpisać ale kurczę naprawdę brak mi słów nie umiem się wysłowić ^ ^ W każdym bądź razie to było świetne serio Q.Q Ech a opis scenki pocałunku wręcz genialny! Q.Q Nie noo wyszło tak naturalnie tak… sama nie wiem… prawdziwe. Ach i oczywiście ten opis uczuć!
Ech ale teraz czas na duuuuuuuuuuużo mnie przyjemny fragment tego rozdziału. Śmierć mamusi naszego księcia ;(
Ech nie dziwie się Hanie… Na jej miejscu też bym pomyślała że to przez pocałunek mój ukochany tak się zachowuje… Ech no jak to czytałam to serce mi krwawiło i chciało się ryczeć ;( Kurde Aya jak ty to robisz że umiesz tak cudownie oddać te wszystkie uczucia Q.Q Ten fragment od „Suzaku czuł się jakby ktoś dla zabawy rozbił jego serce…” był cudowny! ;( Tak pełen rozpaczy a jednocześnie miłości… Nie no brak mi słów… Ech jak ja bym chciała tak umieć wyrazić za pomocą słów emocje… Jeszcze szczególnie w pamięci zapadł mi fragment gdzie Suzaku jest przy łóżku matki i podnosi wzrok na przybyłą właśnie Aye mam to przed oczami… Nie no naprawdę to takie tragicznie piękne ;( Masakra jak mi żal Suzaku *zalewa się morzem łez* Ech i do tego do tej tragicznej sytuacji wplątana jest miłość ;( Ech no nie dziwie się Hanashi na jej miejscu też bym była zazdrosna T.T Ech noo to wszystko jest takie pokręcone, tragiczne i jednocześnie pięknie… Normalnie mieszanka wybuchowa Q.Q
Ech gdyby Suzaku wiedziała kto zabił jego matkę… Ech no naprawdę sprawa tego mordercy jest tak tragiczna że nie wiem co… Ech no to nie jego wina no i właśnie dlatego to jest takie tragiczne ;(
Ech ostatnie słowa Ayi do Hany świetnie psują… Kurcze noo Q.Q
Ech no to teraz pora na szykowanie planu obrony Akademii…
UsuńKurczę naprawdę to takie wzruszające że wszyscy tak mocno są ze sobą związani choć tak naprawdę nie mają więzów krwi Q.Q Ech no fakt potrzeba kilku Łowców żeby bronili szkoły mego przyszłego teścia ale cóż za dużo to nie da ale dobra... Napomknę jeszcze że to takie miłe ze strony Deia że tak szanuje zdanie rodziców Q.Q Moje kochanie! <3
Ech no jak się wszyscy rzucili by bronić swego szefa xD Nie no ale naprawdę to cudowne że książę ma tylu obrońców i przyjaciół Q.Q Ta scenka byłaby zabawna gdyby nie okoliczności Q.Q No ale i tak uśmiecham się mimowolnie jak czytam o tym jak „dzieciaki” bronią swojego przewodniczącego xD
Ech ta scenka Dei&Suzu jest świetna ! Q.Q Kurcząteczko opieczone jaki Dei jest troskliwy i kochana! *O* Ech noo Q.Q Matko i jak go tu nie kochać Q.Q No ale nie dziwie się że Suzu martwi się o swoich przyjaciół… Ja na jej miejscu byłabym przerażona, załamana i nie wiem co jeszcze… T.T
Ech i kolejne maltretowanie psychiczne biednej Mariko T.T Nie no czasem mam ochotę udusić Kanem ale z drugiej jest mi go naprawdę żal T.T Ach te dylematy -.- W każdym bądź razie na miejscu twojej córeczki ja bym już dawno zwariowała… Serio no… Ja na punkcie snów jestem szczególnie wrażliwa… Ech ale już widać że Mariko jest zauroczona… No i cóż decyzja podjęta… Dziewczyna będzie pamiętać sny… W sumie sama nie wiem czy ja bym chciała coś takiego pamiętać…
Dobra po X czasie udało mi się dodać kom… Gomen że dopiero teraz ale mam nadzieje że mi wybaczysz kochana Q.Q
Całuski i weny
Suzu :*
Dzięki za dedyk :*
OdpowiedzUsuńAh! Kaname doprowadza mnie czasem do furii... Ale po kolei!
To straszne! W sensie śmierć matki Suzaku... Bieaczek...
I słowa Ayi! Hm... Może faktycznie Hana jest idealną dziewczyną dla Suzaku? Ja myślę, że jest... ;) A poza tym... Moim zdaniem to Sara stoi za tymi wszystkimi zamachami.
Nadal jednak ciekawi mnie Kaname i to co chce zrobić...
Poza tym ja też jak piszę potrzebuję "notatek" kto z kim, gdzie, kiedy itepe bo inaczej się gubię xd
Ave i weny!
K.L.
Nie ma za co :)
UsuńNie tylko Ciebie ^^'
Wiem, żal mi go...
Cóż, to wszystko okaże się w przyszłości.
Kiedy wprowadza się wielu bohaterów i prowadzi wielowątkową akcję, to tak już jest, że się człowiek momentami gubi.
Dzięki za odwiedziny i komentarz ;*
Dziękuję za dedyk, kochana jesteś :*
OdpowiedzUsuńSuzaku! Jak mi go cholernie żal... aż normalnie coś mnie tak za serduszko łapie...
Coś mi się wydaje, że oni się jeszcze z Haną zejdą...
Dei i Suzu... jacy oni są słooodcy! No po prostu aż się człowiekowi tak lepiej na duszy robi, jak sobie o takich poczyta...
Kaname *mdleje*! Mnie tam on nigdy do furii nie doprowadza... Ale chyba nawet ja dostałabym białej gorączki, gdyby tak siedział i się w okno gapił zamiast wyjaśnić mi czego chce.
I to by było na tyle. Rozdział jak zwykle cudny. Czekam na następny :D
Pozdrawiam i życzę weny- Andzik
Nie ma za co :*
UsuńJa również uważam, że Suzu i Dei są uroczą parą. Aż chciałoby się znaleźć na ich miejscu...
No widzisz, czyli jednak Kaname mógłby Cię zdenerwować :P
Dzięki za odwiedziny :)
Jak zapewne wiecie dziewczęta ja również uważam że Dei&Suzu są słodką parką <3 Oj Aya, Aya czekaj na swojego "Deia" eeee powinnam raczej wymienić inne imię ale dobra ^ ^" W każdym bądź coś w tym stylu xP (No o ile już się nie pojawił :D)
UsuńDei <3 (Wiem jestem wariatką ^ ^")
Tak, tak, wiemy xP
UsuńJesteś pod tym względem zbyt wielką optymistką *wzdycha*
No, jesteś, ale i tak Cię kocham xP
:P
UsuńOj no cóż w czymś muszę nie xP
Serio? xD Jestem pod wrażeniem xD
Pewnie tak.
UsuńTaa, nie wątpię :P
No więc właśnie xp
UsuńHehe xp
Cholera, cholera i jeszcze raz cholera!!!!
OdpowiedzUsuńPowiedziałam na forum, że zrobię to jutro, ale po pożywieniu się rzeczami odnalezionymi w lodówce jakoś znalazłam siły, aby jednak coś skomentować :D
A więc po kolei:
Hanashi rusza do boju! :D Hehe, jak ja lubię, że ona nie ma zahamowań, jeśli chodzi o przepisy i zakazy itp. Ach, ta sielanka w Nocnej klasie... A tak na marginesie... czemu ja ciągle biję po twarzy tego masochistę? No wiecie, to trochę dziwne, że nawet nie mówił czegoś, co mogłoby mnie zdenerwować, ale i tak dostał w twarz -.-
Suzaku! Biedaczek! Teraz jednak wie, jak się czuła Aya, gdy Akuji zabił Kage. No cóż, ale na to już nie poradzimy, ale fakt, chłopak powinien mieć kilka dni na uspokojenie się jako takie, aby mógł sobie to wszystko poukładać... Tak na marginesie, Biedna Naoko! Miała takie "Narodzić się, by zginąć"! Jedyne, co o niej wiedzieliśmy, to fakt, że była matką Suzaku i zapadła w sen zanim Aya zdążyła ją poznać (w sumie, m.in. dlatego nic o niej nie wiemy)
Ale fajnie, że Nocna Klasa jest tak zdeterminowana, aby nie dopuścić żadnego psychola w pobliże nikogo znajomego :D
Oj... I wracamy do sprawy Kaname... "Nie należy do Ciebie"?! Co to ma kur... to znaczy drób, znaczyć?! Ale dobra, zostawmy Kanamcio z jego własnym światem.... Czyli Marii - chan będzie pamiętała wszystko, co się stało w jej snach? Nie wiem, czy mam się cieszyć, czy niepokoić... :/ Ech... z reakcją poczekam do następnego rozdziału, dobrze?
A rozdzialik jak zwykle świetny, nie mogę doczekać się następnego ;*
Powodzenia!
Zawsze wierny Aniołek :D
Dziękuję za komentarz.
UsuńKojarzysz może Tadashiego i Akirę z mangi/anime "Special A"? Nobu i Naomi to paring w ich stylu.
Co nieco na temat Kaname i jego sekretów pojawi się chyba już niebawem. Choć nie jestem pewna, wyjdzie w praniu.
Ech, co do następnego rozdziału, to nawet nie zaczęłam go pisać...
Buziaki ;*
Ojj, dawno nie komentowałam. Cóż, ostatnimi czasy nie potrafię się do niczego zabrać, ale w końcu nowy rok, blebleble, więc się postaram.
OdpowiedzUsuńNa początek rzuciła mi się w oczy moja tęsknota za dawnymi bohaterami, jako postaciami głównymi, (Nic nie będzie w stanie zastąpić mi Ayi i Zero ;>) ale to chyba nic dziwnego. Przecież to nie oni są teraz tematem opowiadania. Postaci jest mnóstwo, przez co zawsze muszę mieć otwarte karty z osobami, na które mogę trafić. To w sumie troche na plus, ale tez trochę na minus: gubię się, ale mozna wyciągnąć wiele nowych wątków.
Z początku wydawało mi się, że Mariko będzie odgrywała największą rolę, jednak to Hana przyciąga moją uwagę. Energiczna, szalona i nieprzewidywalna dziewczyna strasznie przypomina mi jej matkę, a co za tym idzie, przywołuje dobre wspomnienia związane z VK. Córka Ayi jest dla mnie trochę zbyt depresyjna (a może tak mi się tylko wydaje?). Kei na razie kojarzy mi się jedynie z dodatkiem, który ma pocieszać czasem Hanashi.
Aya nie jest już tą zdezorientowaną, nierozumiejącą swoich uczuć (niepanującą nad rumieńcami ;>) dziewczynką, którą tak polubiłam, a dojrzałą i silną kobietą. Trochę mi brakuje dawnej dhampirki, jednak zawsze pozostanie w niej resztka tamtej. Mam wrażenie, że Mariko nie będzie w stanie zająć jej miejsca. Nawet jako bohaterka poboczna, starsza Hiou przyćmiewa córkę.
Z Kao natomiast jest inaczej. Młoda łowczyni idealnie wpasowuje się w dziurę, która pozostała po żonie Ichiru. Tej postaci muszę pogratulować ;)
Suzaku, cudowny książę juz od początku przypadł mi o gustu, więc nie będę się rozpisywała na jego temat. No, może poza tym, że jestem zdecydowaną zwolenniczką paringu Hanashi/Suzaku ;>
Akcja dopiero się zaczyna, więc tu jeszcze nie mam czego oceniać, ale jestem pewna, że zakocham sie w tej części, tak samo jak w poprzedniej. To chyba tyle na chwilę obecną, zwłaszcza, że wróciłam o VK i ciągle siedzi mi to w głowie.
Odnoszę dziwne wrażenie, że moje długie komentarze spowodowane są poczuciem winy, przez pisanie jednego/dwóch komentarzy na kilka miesięcy. Eh, przynajmniej staram się nadrobić.
Pozdrawiam serdecznie i życzę duuuuużo, a nawet jeszcze więcej weny, chęci oraz przede wszystkim czasu. ;> Aha, zapomniałabym: Aya, zagoń Kao do pracy, gdy ty nie możesz, bo się leni! A wierni fani czekają i czekają na nowe rozdziały. ;>
Dziękuję za komentarz. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się, iż jeszcze czytasz moje wypociny.
UsuńHana rzeczywiście przyciąga uwagę, wokół niej zawsze musi się coś dziac. Sama bardzo ją polubiłam. Mariko też oczywiście lubię, choc brakuje mi Ayi jako głównej bohaterki. A Kei faktycznie jest raczej dodatkiem, póki co nie mam wymyślonej dla niego żadnej większej roli i byc może tak już zostanie.
Zrezygnowałam już z zaganiania Kao do pracy, bo to bez sensu. Mówi się trudno i idzie (w tym przypadku pisze) się dalej.
Pozdrawiam!
Mm^^ W takim razie zacznę szukać tej pagody na Allegro^^
OdpowiedzUsuńDo moich szamańskich figurek się przyda. A tak ps,lubisz opowiadania o Shaman king?:) Jeśli tak,to napisz do mnie na maila,coś ci powiem^^ jumi66@wp.pl