- Poniedziałki to czyste zło - oświadczyła
poważnie Hana, a jej wyrazu twarzy w tym momencie przestraszyć mógłby się nawet
najdzielniejszy z wojowników.
- Hanashi-chan, przerażasz mnie - pisnęła
Sui Okamoto. Eri Karube energicznie przytaknęła.
- Zmień minę, bo papużki nierozłączki
zaraz padną na zawał - mruknęła Noriko Arakida. Nie patrzyła przed siebie,
tylko malowała pomadką usta, przyglądając się w podręcznym lusterku. Zacmokała,
zadowolona swoim wyglądem, i dopiero wtedy schowała przedmioty do torby.
- Przesadzacie - stwierdziła z uśmiechem
Iness Namiya. Dziewczęta rozgadały się, przechodząc wspólnie przez kolejne
korytarze akademika, a potem ścieżki prowadzące w kierunku szkoły. Dzień był
ciepły i słoneczny, przez co uczniowie najchętniej siedzieliby na dworze, a nie
na mniej lub bardziej nieudanych i nudnych lekcjach.
- Shi, co to za mina? - rzucił Kei,
dobiegając do siostry i obejmując ją ramieniem.
- Ledwo udało nam się wygonić ją z łóżka -
wyjaśniła Juria Kajahara, która z samego rana odwiedziła sąsiadki z pokoju
obok, czyli Hanę i Iness.
- Ach tak? - zaśmiał się chłopak, patrząc
z rozrzewnieniem na siostrę bliźniaczkę robiącą właśnie naburmuszoną nieco
minę.
- Kei, wyścig do klasy! - zawołał wesoło
Takeshi Suzuki, klepiąc przyjaciela po ramieniu, a następnie rzucając się pędem
przed siebie, zaśmiewając się głośno. Kei posłał Hanashi szybki uśmiech, po
czym ruszył za Takeshim. Szybko go dogonił, więc ten przyspieszył i w ten
sposób konkurowali ze sobą aż do czasu dotarcia pod drzwi swojej sali.
- Ach, ci chłopcy, wieczne dzieci -
stwierdziła Iness.
- Może i tak, ale musicie przyznać, że Kei
wygląda strasznie seksownie, kiedy biegnie - rozmarzyła się Juri. Westchnęła
głęboko.
- W końcu to mój brat - odparła Hana,
której nagle wrócił dobry humor. Wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu.
- Witamy z powrotem - rzuciła do niej
Iness. Hanashi lekko wytknęła język.
Przekomarzając się i żartując, dotarły
wreszcie do szkoły. Kei i Takeshi dalej się wygłupiali. Juria oddała się
obserwowaniu tego pierwszego. W ten sposób minęło kilka minut, aż wreszcie
nadszedł czas na lekcję. Uczniowie usiedli na swoich miejscach, czekając na
nauczyciela. Ku ich zdumieniu, do klasy wszedł nie kto inny jak dyrektor Kaien
Kurosu we własnej osobie. Oświadczył, że dzięki temu, iż zostało znalezione
zastępstwo dla profesora Okamury, mógł on wreszcie udać się na urlop zdrowotny,
którego już od jakiegoś czasu potrzebował. Następnie przedstawił nowego
nauczyciela.
- Oto Ryohei Asamoto-sensei -
zapowiedział. - Mam nadzieję, że miło go przyjmiecie!
Hanashi i Kei spojrzeli po sobie, po czym
przenieśli wzrok na swojego mistrza. A to ci niespodzianka! Wiedzieli, że
dziadek sprowadzi do Akademii jakichś Łowców, ale nie spodziewali się, iż
padnie akurat na Ryoheia. Oczy im zabłysły z radości i podniecenia. Oboje
bardzo lubili i cenili mistrza, pod którego okiem szkoleni byli na Łowców.
Asamoto niemal od razu zjednał sobie
dzieciaki (miał podobne podejście do Deichiego, co sprawiało, że nie dało się
nie zapałać do niego sympatią), więc na przerwę wszyscy wyszli bardzo
zadowoleni z nowego nauczyciela. Bliźniaki zaś poczekały, aż wszyscy wyjdą na
korytarz, by móc wreszcie przywitać się jak należy.
- Mistrzu! - zaświergotała Hanashi,
podbiegając w podskokach do Ryoheia. - Tak się cieszę, że to ciebie przysłano!
- Witamy w Akademii Kurosu - rzucił z
uśmiechem Kei.
Asamoto w pełni podzielał ich entuzjazm,
więc cała przerwa spłynęła im na energicznej pogawędce.
- Żałuję tylko, że Kyouji przebywa obecnie
za granicą. Dobrze by było mieć przy sobie najlepszego kompana, tak jak kiedyś!
- zauważył Asamoto.
Kyouji Katsura był najlepszym przyjacielem
Ryoheia. Chociaż był młodszy od niego o niemal dziesięć lat, znaleźli wspólny
język. Katsura, świeżo po rozpoczęciu pracy w Związku, został mistrzem Kiran,
która dzięki temu zaprzyjaźniła się z jego bratem - Akihirą. Kiedy bliźniaki
odbywały szkolenie, często spędzali czas razem z Kiran przez wzgląd na ich
trenerów. Mimo iż wtedy dodatkowe towarzystwo podczas treningów sprawiało im
radość, obecnie jedno z bliźniaków chciałoby wymazać tę część wspomnień ze
swojego umysłu. Hanashi na samą myśl o dawnych wydarzeniach, które mogły być
początkiem jej obecnych udręk, czuła w sobie palącą nienawiść, co oczywiście od
razu malowało się na jej twarzy.
- Taa, jestem naprawdę wdzięczna za waszą
wielką przyjaźń, mistrzu - rzuciła naburmuszona, zastanawiając się, czy gdyby
nie dzielili z Takamiyą tak wielu treningów, to nie musiałaby patrzeć teraz na
wyimaginowaną miłość swego brata.
Ryohei uśmiechnął się od ucha do ucha i
poczochrał dziewczynę po włosach, wprowadzając tym samym zamęt na jej głowie.
- Słyszałem, że Kira-chan zawróciła
naszemu Keiowi w głowie - powiedział wesoło, spoglądając na spokojnie stojącego
obok chłopaka. Kiedy ten chciał się już odezwać, zrobiła to za niego siostra.
- Zawróciła w głowie?! Ona zarzuciła na
niego diabelskie sidła, omamiła jego biedny umysł, zesłała.. - dziewczyna
kontynuowała, ale nic nie dało się zrozumieć z jej wywodu, ponieważ Kei
zasłonił jej usta ręką.
- W każdym razie cieszymy się, że
zostaniesz z nami na dłużej, mistrzu - odparł chłopak miłym dla ucha,
całkowicie spokojnym tonem, chociaż jego bliźniaczka machała rękoma jak
popadnie, próbując złapać oddech.
Wreszcie udało jej się wygiąć ręce tak,
aby połaskotać brata. Ten, wrażliwy na gilganie, uniósł ręce w geście poddania.
Hanashi jednak skakała dookoła niego, udając obrażoną i dając mu wykład, jak
nie powinien się zachowywać. Chłopak słuchał siostry z wesołym uśmiechem.
Ryohei patrzył tak na swoich wychowanków z
radością, w pełni przyzwyczajony do podobnych scen. Strasznie lubił te
dzieciaki, jeśli można było ich tak jeszcze nazywać. Choć szybko dorastali, niezmiennie dało się
wyczuć między nimi wyjątkową więź, której nikt i nic nie było w stanie
przerwać.
***
Jak zwykle niewyspana, Mariko położyła
głowę na rękach złożonych na ławce i drzemała. Nie docierały do niej żadne
głosy, więc przerwa minęła jej na błogim nicnierobieniu, co jednak w duchu przeklinała
później, bo jeszcze trudniej było jej się skupić na zajęciach. Ożywiła się
nieco dopiero wtedy, gdy nadeszła pora na lekcję prowadzoną przez Deichiego.
Nie przynudzał jak większość nauczycieli, potrafił zainteresować praktycznie
każdego tym, o czym akurat miał mówić. Może i nie była do końca obiektywna, ale
to jego wykłady zdecydowanie lubiła najbardziej.
Gdy przybrany wujek wszedł do klasy,
atmosfera stała się jakby lżejsza - i tak było za każdym razem. Co ten
młodzieniec w sobie miał, że tak zmieniał miejsca, w których się pokazywał?
Suzue jak zwykle uśmiechnęła się słodko i
wlepiła oczy w ukochanego. On najchętniej przez całą godzinę robiłby to samo,
ale pozycja profesora mu na to nie pozwalała. Dlatego też przywitał się
radośnie z Nocną Klasą, po czym oświadczył, że tematem lekcji będzie
pochodzenie Łowców Wampirów.
- Wielu z was zapewne słyszało na ten
temat to i owo, omówimy to sobie jednak dokładniej - rzekł, przechadzając się
po sali. Nie lubił siedzieć w miejscu, należał do zbyt energicznych jak na to
osób. Zazwyczaj więc jednocześnie mówił, spacerował i żywo gestykulował. - Tak
naprawdę niewiele wiadomo o tym, jak powstała moja rasa. Do naszych czasów
przetrwały jednakże zapiski, z których dowiadujemy się na przykład, jak miała
na imię wampirzyca, dzięki której ludzie zdołali zacząć bronić się przed dużo
od nich silniejszymi wampirami. Mari-chan, pytam ciebie, bo wiem, iż znasz
odpowiedź: jak miała na imię wspomniana kobieta? - zwrócił się do siostrzenicy.
- Mariko - odparła cicho. Nie lubiła
wypowiadać się na forum klasy, ale cóż poradzić, czasem trzeba było to robić.
- Dokładnie - poświadczył Dei, uśmiechając
się sympatycznie.
Mari wiedziała o tym od dawna. Kiedy matka
wymyśliła dla niej imię zawierające w sobie sylaby z imion Maayi, Midori i
Reiko, ojciec ochoczo na nie przystał między innymi dlatego, że identyczne
nosiła ta, dzięki której powstała rasa Łowców. Członkom Stowarzyszenia również
przypadł do gustu pomysł, by córka ich prezesa zyskała takie czcigodne miano,
mimo iż była też potomkinią „czystokrwistej”.
- Mariko, której nazwiska nie znamy,
poświęciła życie, by dać nam szansę na godną egzystencję - kontynuował Deichi.
- Oczywiste jest przecież, że zwykli ludzie nie mają szans, by wygrać z
wampirami. Nie wiadomo na pewno, co popchnęło Mariko do jej chwalebnego czynu.
Współczucie, poczucie wspólnoty z ludźmi bądź sympatia do nich, złość z
niewiadomego powodu na współplemieńców…? Zapewne nigdy się tego nie dowiemy,
historia ta sięga bowiem czasów, których nie pamięta nawet najstarszy spośród
obecnie żyjących czystokrwistych. Co jednak uważa się za pewne? Otóż Mariko
podzieliła się krwią z wybraną gromadą ludzi, przodków Łowców, tym samym dając
im możliwość szybszej regeneracji oraz przedłużając ich życie. Jak wiecie, geny
te dziedziczymy do dziś. Wracając do Mariko, to naturalnie nie sprawiło, iż
umarła. Miała świadomość, że to nie wystarczy. Przede wszystkim ludzie musieli
przecież jakoś CZYMŚ walczyć. I bynajmniej nie wystarczyłyby na to ani
narzędzia gospodarskie, ani nawet najszlachetniejszy oręż. Mariko poniosła więc
dla pierwszych Łowców i ich potomków największą ofiarę z możliwych - oddała dla
nich życie. Wyrwała sobie serce, które następnie stopiono z dużą ilością stali.
Z niej zaś wytworzono naszą broń, chociażby tę katanę - powiedział, pokazując
zebranym swój miecz. - Jak owe bronie działają, wiecie doskonale, choć mam
nadzieję, że żadne z was nie doświadczyło ani nie doświadczy tego na własnej
skórze. Rany zadane łowiecką bronią nie zagoją się prędko, ból jest znacznie większy
niż jakikolwiek inny, a ponadto zranionego wampira nadzwyczaj łatwo jest zabić.
Obecnie naturalnie staramy się współpracować, ale, niestety, pewnie nigdy nie
dojdzie do dnia, w którym wszystkie gatunki koegzystowałyby w pełnej zgodzie.
Taka jest smutna prawda. Zawsze znajdzie się ktoś, kto pragnie obalić to, nad
czym tak ciężko pracowali inni. Dlatego więc Łowcy wciąż są ludziom potrzebni,
choć od dłuższego czasu zajmują się niemal wyłącznie likwidacją Poziomów E,
które są niepoliczalne, niebezpieczne dla otoczenia. To przykre, że tylu ludzi
spotyka taki los…
Mari pomyślała o tacie. Tak bardzo
cierpiał i nienawidził siebie i innych wampirów, gdy został przemieniony…
Przypomniała sobie też o przyjaciółce cioci Kaori - Yaeko Nakazawie, obecnie
noszącej nazwisko męża, Ryutaro Tsudy. Akuji Touma zaatakował ją, gdy była
mniej więcej w jej wieku, zmieniając tym samym jej życie na zawsze… Na
szczęście oboje umknęli przeznaczeniu czekającemu większość nowonarodzonych
wampirów.
Przerwała przemyślenia, by dalej słuchać
Deia. Mówił teraz o tym, jak najprawdopodobniej wyglądały pierwsze zmagania
nowopowstałych Łowców z „krwiopijcami”. Gdy pod koniec lekcji Deichi napomknął,
iż do dziś krążą słuchy, że w którymś momencie w dziejach ludzkości i nie tylko
protoplasta Kuranów stał na czele wampirzej społeczności, Mariko jak na
zawołanie niemal zapomniała o całym świecie. Zwieszając głowę, by nikt nie
zauważył jej rumieńców, które, jak się spodziewała, ukazały się na jej
policzkach, oczyma wyobraźni widziała Kaname w otoczeniu podległych mu
wampirów. Zrobiło jej się gorąco, więc odetchnęła głęboko, próbując się
uspokoić i ganiąc się porządnie w myślach za to, że tak reaguje na każde
wspomnienie o Kuranie…
***
- Mari-chan! - zawołała rozradowana Hana,
widząc wyłaniającą się z lasu kuzynkę. Wraz z Keiem szybko podbiegła do Mariko,
po czym bezzwłocznie mocno ją uściskała. - Nie śpisz jeszcze?
- Jak widać - zaśmiała się lekko. -
Chciałam z wami porozmawiać - dodała z subtelnym uśmiechem.
- Kochana moja! - rzuciła Hanashi, wciąż
tuląc przyjaciółkę.
- Jak tam lekcje? - zapytał Kei. Śmiał się
cicho pod nosem, gdy tak patrzył na siostrę i kuzynkę skąpane w mdłym póki co
świetle wtorkowego poranka.
- Och, Dei opowiadał nam o początkach
istnienia Łowców - odparła ożywiona. To było znacznie ciekawsze niż niekończące
się wykłady z historii wampirów, która zazwyczaj była przeraźliwie nudna.
- O twojej imienniczce i tak dalej? -
domyśliły się bliźniaki. Mariko skinęła głową. Zaczęli rozmawiać na ten temat,
aż pogawędka zeszła na domniemanego władcę pijawek. Mari pilnowała się jak
mogła, by nie dać po sobie poznać, jak mocno przeżywa każde słowo dotyczące
Kaname.
- A propos, jakieś nowe informacje na
temat naszego szachowego króla? - spytała konspiracyjnie Hanashi.
Serce Mariko znów zabiło szybciej na samą
myśl o pociągającym, a zarazem przerażającym Kuranie. Tak bardzo chciała
zdradzić kuzynostwu okrutną prawdę, z jaką obudziła się niedawno wieczorem.
Paraliżował ją jednak strach o najbliższych. Patrząc tak na tę radosną dwójkę,
nie umiała wyobrazić sobie, że przez swoje widzimisię mogłaby ich zranić.
- Nie, nic nowego… - powiedziała, siląc
się na spokojny ton. Kei najwidoczniej zauważył jej lekką niepewność i
uśmiechnął się ciepło. Zapewne myślał, że po prostu skierowanie rozmowy na te
tory przygasiło kuzynkę, nie wiedział jednak, co dokładnie siedziało w jej
umyśle. Nikt nie mógł tego przewidzieć.
- Yare, yare. Przecież nie możemy utknąć
na samym początku śledztwa - zaniepokoiła się wyraźnie bliźniaczka. - Musimy
dowiedzieć się czegoś więcej, nie uważacie? - zaczęła, a w jej oczach
zaiskrzyły dobrze wszystkim znane ogniki. - Brakuje nam czegoś, jakiegoś
elementu układanki. Przydałby się wywiad środowiskowy, ale wątpię, żeby
ktokolwiek z dorosłych miał czas i chęci, żeby rozmawiać z nami o
znienawidzonym samobójcy… - zamyśliła się.
- Hana, może lepiej zostawmy ten temat… -
zaproponowała cicho brunetka. Wątpiła w to, że troje nastolatków będzie w
stanie poznać jakieś istotne fakty o czystokrwistym wampirze, który „nie żyje”
od kilkunastu lat.
- Archiwum Łowców - wtrącił nagle Kei z
lekkim uśmiechem na twarzy.
Jego bliźniaczka prawie pisnęła z
zachwytu, a w myślach Mariko pojawiła się mała nadzieja na zdobycie nowych
informacji.
- Kei! Jesteś najwspanialszym bratem na
świecie! Że też sama o tym nie pomyślałam! A tak w ogóle to wiedziałam, że
gdzieś w środku też łakniesz przygód! - krzyczała uradowana, rzucając się bratu
na szyję i wyobrażając sobie swoją pierwszą „misję” ku zbawieniu świata. -
Musimy po prostu iść do Związku i zdobyć potrzebne…
- Dla wszystkich jestem potencjalną
zagrożoną - oznajmiła Mari z nutką smutku w głosie. - A waszej dwójce nikt nie
pozwoli wyjść poza teren Akademii - dodała trzeźwo. - Nawet jakby to się nam
udało, to w Związku tata od razu mnie wyczuje i tyle z naszych poszukiwań.
- Faktycznie, wujek nie byłby zadowolony,
widząc cię poza murami szkoły. Wszyscy są teraz tak zaaferowani tą sprawą… -
powiedział chłopak. Chciał jeszcze coś dodać, ale słysząc dziwny, tajemniczy
śmiech swojej siostry zrezygnował, czekając na to, jaką rewelację sprzeda im
dziewczyna tym razem.
- Właśnie! Wszyscy są tak zajęci, że nawet
nie zauważą, kiedy zbiegniemy. Faktem jest, iż Mari-chan - tu wyraźnie
posmutniała - nie będzie mogła z nami iść, ale zdobędziemy wszystkie informacje!
- Jej głos znów przybrał konspiracyjny ton. - Zaraz po lekcjach wymkniemy się i
wrócimy przed wieczornym patrolem, na którym opowiemy ci, czego się
dowiedzieliśmy - mówiła jak natchniona. - Nawet jeśli w Związku spotkamy wujka
czy kogokolwiek, od kogo ta informacja „wycieknie”, to i tak nie dostanie się
nam zbyt mocno. Ja jestem przecież megaurocza, a Kei megamiły. Nikt nie umie
się na nas długo gniewać, nie narazimy się na niebezpieczeństwo. No i kto
będzie sobie zaprzątał głowę dwojgiem nastolatków łaknących wiedzy, podczas gdy
prawdziwe niebezpieczeństwo czeka tuż za rogiem, hm? - zakończyła, puszczając
oczko. Była tak dumna ze swojego planu, że zapomniała nawet o niewyspaniu,
pochłonięta już tylko myślą o zbliżającej się misji.
- Wchodzę w to - zgodził się ochoczo
chłopak i mocniej przygarnął do siebie siostrę. - Co ty na to, Mari-chan? -
spytał uroczym głosem.
- Jeśli pomoże nam to w zdobyciu
informacji… - zaczęła, ale przerwał jej pisk kuzynki, która chwyciła ją za rękę
i zmusiła do grupowego uścisku.
- Wyruszamy na misję! Nasza przygoda
właśnie się zaczyna! - salutowała Hana. - Zapamiętajcie ten dzień, w którym
wszystko ma swój początek!
Skończywszy wygłaszać przeróżne hasła,
przytuliła się do swoich najbliższych, snując liczne wizje tego, co ich czeka w
przyszłości. W tym samym czasie Mariko przeżywała wewnętrzne katusze, czując,
że słowa Hanashi były w istocie prawdziwe, jednak ta nie miała pojęcia, jak
negatywny wydźwięk miały naprawdę.
***
Szesnastolatka wyszła z budynku żeńskiego
dormitorium ubrana w krótkie, czarne spodenki i łososiową bluzkę opadającą na
ramię. Jej ciało owiał ciepły czerwcowy wiatr. Natura nareszcie zdawała się w
pełni obudzić do życia, słońce bowiem świeciło wysoko na niebie i przyjemnie
grzało skórę dziewczyny. Ta delikatnie zmrużyła oczy, pozwalając na chwilę
światłu całkowicie ją pochłonąć. Kochała lato, kiedy jej skóra zyskiwała
brązowy odcień, a hormony buzowały i wypełniały ją wielką energią. W ciągu
kilku godzin niebo znowu spowije nocna łuna, która Hanie zawsze już będzie
kojarzyć się tylko z Suzaku. Patrząc tak na roślinność, która ostatnimi czasy
rozkwitła, pomyślała o swoim zranionym księciu. Posmutniała nieco,
przypominając sobie ból wypisany na jego twarzy po stracie matki. Sama nie
wyobrażała sobie, żeby jej mamę ktoś zabił. Co prawda w społeczności zarówno
wampirzej, jak i łowieckiej nigdy nie można czuć się do końca bezpiecznie, ale
nikt nie myśli raczej nad możliwością straty ukochanych. Szczególnie, jeśli są
to, jak w przypadku Naoko, nieśmiertelne osoby. Hanashi poczuła ukłucie w
sercu, kiedy oczami wyobraźni przywołała sobie scenę Ayi i Suzaku. Chociaż
słowa wypowiedziane przez ciocię wpoiły w nią wiele nadziei, chciałaby
strasznie, żeby sam książę zaczął dostrzegać to, co zdaje się zauważać Aya.
Spojrzała w stronę męskiego akademika,
oczekując swojego brata. Ten jednak stał w oddali ze swoją dziewczyną,
najwidoczniej się żegnając. Dziewczyna wczepiła się w jego koszulę, a następnie
podniosła głowę, by pocałować swojego wybranka. Choć Hana czuła, jak w tym
momencie zjedzony wcześniej obiad chciał z powrotem wydostać się na zewnątrz,
musiała przyznać, że chciałaby kiedyś uczestniczyć w podobnej scenie. Marzyła o
tym, żeby stać się właśnie tą dziewczyną, przy której Suzaku będzie się czuł
najlepiej. Jego ukochaną, najdroższą osobą. Hanashi westchnęła. Już miała
popaść w nostalgię, kiedy przeszło jej przez myśl, że jest niższa od Kiran, a
co za tym idzie, będzie musiała wspinać się wysoko na palce, żeby ucałować
swego ukochanego. Stwierdziła, iż w takim wypadku razem z Suzaku będą wyglądać
o niebo lepiej niż Kiran z Keiem. Rozradowana tym faktem, znów wpuściła do
serca słoneczne promienie i przystępując z nogi na nogę, oczekiwała brata,
jednocześnie nie mogąc się doczekać, kiedy znów zobaczy swego księcia.
- Coś taka promienna? - spytał Kei,
przytulając siostrę od tyłu, kiedy ta z uśmiechem patrzyła w niebo.
- Nie mówiłeś jej nic o naszych planach,
prawda? - zapytała podejrzliwie, nie przerywając czynności. Kiedy tylko
usłyszała zadowalającą ją odpowiedź, dodała - Jestem ciekawa, ile wytrzymam,
patrząc w słońce i nie zamykając oczu - mówiła, faktycznie zmagając się z tym,
jakby toczyła bitwę z ognistą gwiazdą.
- Baka… - szepnął i odwrócił ją do siebie,
zmuszając tym samym na przerwanie zabawy. Nie zwrócił uwagi na zarzuty siostry,
która w chwili obecnej, oślepiona blaskiem, nawet go nie widziała. - Popsujesz
sobie wzrok - dodał pieszczotliwie. - A mamy dziś chyba do wykonania misję, co?
- Hai! - krzyknęła szczęśliwa, zapominając
o wcześniejszej grze. Kiedy tylko na powrót odzyskała widoczność, razem ruszyli
przez las w stronę wyjścia z Akademii.
Celowo wybrali leśną drogę, ponieważ
głównej ścieżki pilnował zapewne jakiś Łowca.
- Martwię się o Mari-chan - powiedział
nagle Kei, zmieniając wcześniejszy temat i zatrzymując się na chwilę. - Nie
wydaje ci się, że jest ostatnio jakaś nieobecna? - spytał z troską w głosie.
- Sama nie wiem, może to przez te
koszmary? Mari nigdy nie była rozgadana, ale ostatnio faktycznie jest jeszcze
gorzej - zauważyła. Po chwili jednak na jej twarz powrócił uśmiech. -
Spokojnie, Keiki. Jest jak nasza siostra, powiedziałaby nam, gdyby coś się
działo, prawda?
- Masz rację, Shi - odparł spokojne i
wtulił się w dziewczynę, dodając jej otuchy. Jednak Kei podświadomie czuł
inaczej, wiedział też, że siostra ma podobne obawy. Oboje jednak wierzyli, że
kuzynka nie ma przed nimi żadnych tajemnic.
W ciszy ruszyli dalej. Udało im się
niepostrzeżenie wymknąć się z placówki dziadka. Pełni satysfakcji zbiegli w
stronę miasteczka, goniąc się i ciesząc. Będąc w połowie drogi, nagle usłyszeli
swoje imiona. Na ich szczęście trafili na najlepszą z osób, których nie
chcieliby widzieć tego dnia.
- Kto pozwolił wam wyjść z Akademii?! Co
wy kombinujecie? - spytał z niedowierzaniem Dei. - Naprawdę myślicie…
- Wujaszku, prosimy! - namawiała go
błagalnym tonem Hanashi. - Musimy sprawdzić coś niezmierne ważnego w Związku
Łowców. Interesuje nas archiwum…
- Chwila, chwila, też idziecie do Związku?
Nie, nie - bił się z myślami. - Muszę odstawić was do Akademii.
- Skoro i tak tam idziesz, to możemy
umilić sobie drogę i iść razem. Nie stracisz przecież czasu na odprowadzanie
nas, skoro później i tak musisz tu wrócić. Samych nas chyba nie puścisz, może
nam się stać krzywda, a ty jesteś dorosłym i teraz za nas odpowiadasz - zaczęła
wygadywać, jakby przed chwilą nie tułała się sama z bratem po mieście. - Ty
załatwisz swoje sprawy, my swoje i razem wrócimy do domu, jak gdyby nigdy nic!
Jeśli stracisz czas na eskortę twoich wspaniałych siostrzeńców, spóźnisz się
zapewne na zajęcia Nocnej Klasy i dziadek cię zabije. A jak puścisz nas samych
to… też cię zabije. A nam również zależy na powrocie przed nocną zmianą. Także
najbardziej logicznym rozwiązaniem byłoby…
- Dobrze, już dobrze… Hana-chan, każdego
zagadasz na śmierć - rzekł pobłażliwie i zmierzwił swoje włosy, wciąż nie będąc
pewnym decyzji. - Coś czuję, że będą z tego kłopoty - westchnął, ale na zmianę
zdania było już za późno, bowiem radosne bliźniaki szły już przed nim prosto do
siedziby Związku Łowców.
- Archiwum jest tam - wskazał ręką Dei,
instruując młodych. - Musicie iść tym korytarzem, skręcić w lewo i zejść na
dół. Pewnie ktoś będzie pilnował wejścia, ale zapewne wpuszczą was, słysząc
wasze nazwiska - zaczął, ale zmienił zdanie - albo kiedy po prostu was zobaczą.
- Bliźniaki Kiryuu w łowieckiej społeczności były od razu poznawane. Jako iż są
kalką zdjętą z rodziców, na pierwszy rzut oka widać, kim są. W dodatku zna ich
niemal każdy, odkąd urwisy pierwszy raz zawitały z rodzicami do Związku i kazały
im się szukać przez pół dnia. Dei, widząc ich uśmiechy, wiedział, że doskonale
znają to miejsce. - Zresztą… czujcie się jak u siebie - rzucił, mając nadzieję,
że dzieciaki nie odbiorą tego nazbyt dosłownie. - Widzimy się tu za godzinę,
zrozumiano?! - Słysząc twierdzącą odpowiedź, uśmiechnął się lekko pod nosem i
ruszył w stronę gabinetów.
Hanashi i Kei lubili przebywać na terenie
Związku. Od zawsze czuli, że czekają ich tu wielkie przygody. Dążyli do
osiągnięcia statusu Łowcy, wspólnych misji, polowania na dzikie wampiry Poziomu
E… Chcieli razem przeżyć tę przygodę. Tymczasem jednak mieli do wykonania
misję, woleli też nie rzucać się zbytnio w oczy, co w ich przypadku było niemal
niemożliwe, nie chcąc, żeby wieści o odwiedzinach dotarły zbyt szybko do rodziców,
którzy nie byliby zadowoleni z takiego obrotu spraw.
- Konnichi wa, moglibyśmy wejść?
Poszukujemy informacji niezbędnych do naszych lekcji w Akademii Kurosu.
Słyszeliśmy, że archiwum posiada niebywałe zbiory na temat historii Łowców i
wielu innych wydarzeń - powiedział miłym tonem Kei stojącemu przed wejściem
strażnikowi. Wolał nie ryzykować pytań o czystokrwistego, także to małe
kłamstwo było kluczem do zgłębienia się w aktach z archiwum.
Kiedy znaleźli się już w środku, nie mogli
się napatrzeć na ilość zbiorów, które tam się znajdowały. Nie mieli pojęcia,
gdzie zacząć szukać, regały z księgami, raportami i innymi dokumentami zdawały
się ciągnąć w nieskończoność.
- To miejsce było większe, kiedy ostatnio tu
przebywaliśmy - westchnęła Hanashi, wciąż jednak będąc pod urokiem tego
pomieszczenia. Bliźniaki odwiedziły je wcześniej tylko raz, kiedy ich matka
musiała znaleźć pewne informacje, a chcąc nie chcąc musiała zabrać dzieci ze
sobą.
- Mieliśmy wtedy cztery latka, Shi… -
zauważył trzeźwo brat. - Wciąż jednak robi wrażenie - odparł zachwycony.
- Mam nadzieję, że nie będzie to szukanie
igły w stogu siana… - rzuciła szarowłosa, której entuzjazm na myśl o
przeszukiwaniu tylu książek nagle opadł.
- Pomyślmy, od czego tu zacząć - główkował
chłopak. - Wiemy, że był czystokrwistym, synem Juri i Haruki Kuranów. Pełnił
funkcję Przewodniczącego pierwszej Nocnej Klasy, po śmierci swojej siostry
Yuuki popełnił domniemane samobójstwo. Może od tego wyjdziemy? - spytał, zastanawiając
się. - Raporty są poukładane chronologicznie, także najpierw musimy dowiedzieć
się, w jakim roku to się stało. Zacznijmy od poszukania jakiejś księgi historii
czystokrwistych, żeby znaleźć datę jego śmierci. Może przypadkiem natrafimy też
na coś godnego uwagi w jego biografii - stwierdził. Coraz bardziej przypadła mu
do gustu ta „misja”. Lubił bowiem zgrywać detektywa, szukać ukrytych
informacji. Chociaż z chęcią wyruszyłby też z siostrą na jakąś akcję, tego typu
zadania również przypadłyby mu do gustu. Co innego z jego bliźniaczką, dla
której najwidoczniej samo dotarcie tu było najlepszą zabawą.
Hanashi kiwnęła głową i razem ruszyli do
regału ze starymi, historycznymi księgami na temat wampirów. Wyjęli kilka
okazałych tomów i przenieśli je do stolika przeznaczonego na przeglądanie akt.
Usiedli na krzesłach i pogrążyli się w lekturze. Musieli pamiętać o
ograniczeniu czasowym, nie chcieli przecież sprowadzić dodatkowych konsekwencji
na Deia, który okazał im dobroć i pozwolił iść ze sobą.
Przeglądali coraz to kolejne woluminy,
szukając potrzebnych informacji. Dziewczyna otworzyła zakurzony tom na jednej z
pierwszych stron i widząc nagłówek, rozpromieniła się.
- Kei, mam coś! - niemal wykrzyknęła, za
co brat zwrócił jej uwagę. W miejscu takim jak to należało przede wszystkim
zachować ciszę. - Kaname Kuran - przeczytała nagłówek, nie zastanawiając się,
dlaczego wzmianka o nim znajduje się na samym początku księgi.
Brat przysunął się do niej i zagłębił w
lekturze.
- Hana, to nie ten, którego szukamy… Protoplasta rodu Kuranów, uważany za króla
pierwszych wampirów - przeczytał. -
Juri i Haruka musieli nazwać syna jego imieniem. Choć nie wydaje się to być
jakąś istotną wskazówką, to zawsze nowa informacja.
Przewracając dalej karty księgi, dotarli
aż do czasów współczesnych, gdzie znaleźli rozdział poświęcony bratu Yuuki. Na
nowszych stronach znajdowały się już podobizny wampirów, o których była mowa. W
pośpiechu przeczytali informacje. Dowiedzieli się o prawdopodobnym ataku Rido
na posiadłość Kuranów, kiedy to jego rodzice zginęli, a on, jako zaledwie
kilkunastoletni chłopiec, musiał przejąć po nich pałeczkę. Dostrzegli również
wpis o balu zorganizowanym dla wampirów i Łowców, kiedy umarł ostatni
czystokrwisty z rodu Ouri, zaraz po tym, jak Kaname stał się oficjalnym
przywódcą pijawek. Nie mieli jednak czasu, by zgłębić się w lekturze na tyle,
na ile chcieli, więc szybko sprawdzili datę śmierci. Następnie Hana zajęła się
porządkowaniem przejrzanych ksiąg, a Kei udał się do działu raportów, aby znaleźć
jakieś wzmianki zarówno o balu, jak i samobójstwie.
Kiedy przyniósł potrzebne dokumenty, oboje
zaczęli je lustrować. Hanashi zajęła się śmiercią Masujiro Ouriego, a jej brat
zeznaniami po samobójstwie Kurana.
- Bal zorganizowany był z okazji przejęcia
władzy przez Kanamcia, no, powiedzmy - zaczęła dziewczyna. - Najpierw
zorganizowano spotkanie, na którym omówiono wszystkie kwestie formalne, bla,
bla, bla… O, dziadek i wujek byli na tym spotkaniu! - ucieszyła się, mając
świadomość, że nie czyta o tak odległej przeszłości, jak jej się zdawało. -
Podczas balu umarł czystokrwisty Masujiro Ouri, narzeczony Sary Shirabuki.
Podejrzewano, że popełnił samobójstwo, rozkazując młodej Łowczyni, Kiyoko Mashiro, zabić go łowiecką bronią, a
potem samej wbić sobie sztylet w serce - skończyła. - Okropna sprawa, chociaż
dziwnym było zabijanie się w środku jakiejś wampirzo-łowieckiej zabawy. W
raporcie uwzględnione są jeszcze przesłuchania, ale nikt nie był bezpośrednim
świadkiem zdarzenia. Nuda, nuuuda - rzuciła, opierając się niedbale o krzesło i
wymachując papierami w powietrzu. Kei odebrał je od niej i przejrzał raz
jeszcze. Jego twarz rozjaśniła się w uroczym uśmiechu.
- Raport spisywała nasza mama z ojcem Miyi
- ucieszył się. - Chwila… Mama miała wtedy przecież szesnaście lat - zauważył.
Dziewczyna automatycznie się ożywiła i
usiadła prosto.
- Czujesz to?! Mama w naszym wieku
przeżywała takie przygody! - stwierdziła, z jednej strony obrażona, a z drugiej
dumna. Zlekceważyła wzmiankę brata o Kiran. - Uczestniczyła w tak ważnym balu,
na którym zabito czystokrwistego, a skoro napisała ten raport, to musiała już
normalnie pracować w Związku. A my tymczasem co robimy? Gnijemy na zajęciach w
Akademii, podczas gdy w naszym świecie zaczyna się dziać coś naprawdę ważnego. Wszyscy
nasi bliscy są w to wplątani, nawet poniekąd Mari-chan. A my? Jedyne, co
możemy, to wymknąć się ze szkoły i czytać głupie raporty o przygodach, których
nigdy nie przeżyjemy - posmutniała.
- Nigdy nie mów nigdy - pocieszył siostrę
bliźniak, głaszcząc ją po głowie. - Nie wydaje mi się, żeby Mariko była z tego
powodu zadowolona. Zresztą czasy się zmieniły, powinniśmy cieszyć się, że nie
musimy poświęcać naszego życia walce w tak młodym wieku. - Hana chciała mu już
przerwać, ale nie pozwolił jej. - Wyobraź sobie, że Łowczynią, która zmarła na
tym balu, mogła być mama. Wyobrażasz to sobie?
Dziewczyna zaczęła energicznie potrząsać
głową, próbując wyrzucić tę myśl z głowy.
- Po prostu przykro mi, że nie możemy w
żaden sposób pomóc… - wymamrotała tylko, pozwalając bratu się przytulić. -
Myślisz, że morderstwo Ouriego mogło być początkiem obecnych wydarzeń? Co jeśli
nasi bliscy też są zagrożeni?
- Morderstwo? - spytał, ale nie oczekiwał
odpowiedzi. Wiedział, że dla siostry to podejrzana sprawa i fakt, że czystokrwisty
zabiłby się na balu, był mało prawdopodobny. - Nie wydaje mi się, Shi. W ciągu
tygodnia zabito dwoje potężnych wampirów. Nie byłoby sensu czekać kilkanaście
lat na kolejne morderstwo, mając siłę, żeby tak często mordować.
- Może Kaname miał coś wspólnego z obiema
tymi sprawami? Sama nie wiem, nic sensownego tutaj nie ma - zdenerwowała się.
- Nie mam pojęcia. Ale wiesz, gdyby było
tu coś konkretnego, pewnie nie byłoby sprawy - zaśmiał się pod nosem. -
Zajrzyjmy lepiej do tych akt. - Machnął na małą stertę papierów, które przed
chwilą przeglądał. - Są tam głównie zeznania wampirów bliskich Kuranowi.
Hanabusa Aidou - to nazwisko znali doskonale. - Ruka Souen, Kain Akatsuki -
wymieniał.- Rima Touya, Senri Shiki - ciągnął.
- To nie są przypadkiem ci znani modele? -
zachwyciła się. - Nie pracują w branży od jakiegoś czasu, ale byli świetnym
duetem! - przypomniała sobie z wielu czytanych gazet dla nastolatek.
- Możliwe. Każde z nich wyraźnie odczuło
stratę kogoś bliskiego. Z tego, co tu jest napisane, wynika, że Aidou i Souen
czuli się najgorzej, bo byli najbliżej z nim związani. Isaya Shoutou swoimi
czystokrwistymi mocami sprawdził ich umysły i potwierdził te przeczucia. W
dodatku w głowie tej dwójki odnalazł rozmowę z Kuranem, w której między wierszami
dawał do zrozumienia, iż to spotkanie jest ostatnim. Chociaż nie znano jego
miejsca pobytu, gdzie mogliby szukać
prochów, oficjalnie został uznany za martwego. Poza poczuciem straty
jego bliskich miał przecież powód, jakim była śmierć ukochanej siostry zabitej
przez Akujiego Toumę - mówił, przeglądając akta. - To wszystko, co ciekawego
udało mi się stąd wyczytać. Nic takiego, ale dzięki temu naprawdę zaczynam
wierzyć, że ten cały Kuran faktycznie wszystkich omamił. Posiadał chyba taką
moc, żeby mącić innym w głowach, choć musiałby być potężniejszy od wujka
Suzaku, żeby ten nie mógł wyczuć zmiany wspomnień w myślach tamtych wampirów.
- Ale jest przecież od niego dużo starszy…
Może to przez sen był osłabiony, w końcu w tamtym czasie chyba spał, co nie? -
zastanawiała się dziewczyna. - Coś musi w tym być, nie wierzę w takie zbiegi
okoliczności.
- Masz rację. Dobrze nam idzie, moglibyśmy
jeszcze trochę pogrzebać, chociaż wydaje mi się, że więcej nie… - przerwał,
patrząc na zegar nad nimi. Było już kilka minut po wyznaczonym czasie.- Shimatta, Dei nas zabije - zdenerwował się.
Wstali z miejsc, szybko odłożyli akta na
miejsce i wybiegli z archiwum, udając się na spotkanie z wujem. Jak się
okazało, ten stał na środku korytarza, zajęty rozmową z… ich rodzicami. Blondyn
od razu ich zauważył, a jego twarz z radosnej szybko zmieniła się w nerwową.
Jako że Kaori i Ichiru stali odwróceni, Dei wysłał bliźniakom błagalne
spojrzenie, żeby jak najszybciej gdzieś czmychnęli. Rodzeństwo jak na rozkaz
zaczęło szukać kryjówki. Niestety, siostra młodego Łowcy go przejrzała i z
zaciekawieniem spojrzała się za siebie. To samo uczynił jej mąż. Jakie było ich
zdziwienie, gdy spoglądali na swoje nerwowo uśmiechnięte i zdezorientowane
dzieci.
Nie wiedząc co robić, Hanashi złapała Keia
za rękę i radośnie podbiegła do rodziców.
- Ale się za wami stęskniliśmy! -
krzyknęła, rzucając się na Ichiru, który najwidoczniej ucieszył się na
spotkanie i zaczął podnosić dziewczynę, jakby wciąż była małym dzieckiem.
Kei uśmiechnął się bezradnie do matki,
której twarz zdążyła się już zrobić czerwona.
- Ichiru! - krzyknęła, denerwując się
błogim nastrojem męża. Ten od razu odstawił córkę i spróbował przybrać poważny
ton.
- Co wy tu robicie, powinniście chyba być w
Akademii, hm? - spytał, dostając z łokcia od Kao.
- Chyba?! Jest zakaz wychodzenia! Wiecie w
ogóle, co się dzieje?! Na jakie niebezpieczeństwo narażacie się, udając się na
takie wędrówki?! - słychać ją było niemal w całym budynku.
- Na nas i tak nikt nie… - zaczęła starsza
z rodzeństwa, ale matka jej przerwała.
- Nie obchodzi mnie to, Hanashi! Szlajacie
się tu zapewne bez niczyjej wiedzy, co odczytałam z mimiki mojego przeuroczego,
niedojrzałego brata. Jak możesz być tak nieodpowiedzialny?! - zwróciła się do
Deia, który stał, jakby czekał na skazanie. - Jestem wściekła!
- Widzimy, kochanie, widzimy - powiedział
spokojnym tonem Ichiru, przygarniając żonę do siebie, aby ją uspokoić.
- Nigdy nie możemy robić tego, co nam się
podoba! - wykrzyknęła sfrustrowana Hana. - Wszystko to tylko sprawy dorosłych!
Nikt nie liczy się z naszym zdaniem i chociaż w naszym wieku robiliście takie
superowe rzeczy, teraz trzymacie nas pod kloszem! To niesprawiedliwe! -
oburzyła się, kurczowo trzymając brata za rękę.
- Jesteście nic niewiedzącymi o świecie
dziećmi - rzekła dobitnie Kaori. - I módl się, żeby tak zostało jak najdłużej -
dodała już ciszej. - Nie bądź egoistką - zwróciła się do córki. - Wszyscy nasi
bliscy są w niebezpieczeństwie, a ty marzysz tylko o przygodach.
Dziewczyna odwróciła się na pięcie i
wymijając rodziców i wuja, wyszła z budynku. Ichiru i Dei poszli za nią. Na
twarzy Kaori pojawił się smutek, nie chciała bowiem zranić córki. Syn podszedł
do niej i przytulił ją mocno.
- Kei, skarbie, dlaczego ona nie potrafi
tego zrozumieć? - spytała, wtulając się w syna, który mimo swoich zbliżających
się siedemnastu lat zdążył już ją przewyższyć.
- Rozumie to. Po prostu chciałaby być taka
jak ty, mamo - zauważył z ciepłym uśmiechem. - Jesteś dla niej największym
wzorem. Hana boi się, że nigdy ci nie dorówna, dlatego chciałaby zacząć się
doskonalić już teraz.
Matka spojrzała na niego z radością,
poczuła ciepło, które napłynęło do jej serca. Wiedziała, że ta niepokorna i
pozornie dziecinna dziewczyna ma w sobie mnóstwo uczuć, żądz i celów, których
nikt poza Keiem nie będzie w stanie rozszyfrować.
Po chwili na powrót dołączyli do nich
mężczyźni z Haną. Kobiety przeprosiły się za przykre słowa i zapomniały o
sporze. Chwilę później młodzież i Deichi musieli wracać do Akademii, aby
starszy zdążył na czas na zajęcia. Na pożegnanie dostali od Kao ostatnią
reprymendę i wyrazy współczucia na wypadek gdyby Kaien odkrył ich wypad. Kiedy
młodzi zniknęli z pola widzenia, małżeństwo przytuliło się, zastanawiając się,
jaki był cel odwiedzin bliźniaków w Związku, prosząc w duchu, żeby dzieci nie
musiały przeżywać tylu strasznych przygód co oni, kiedy byli w ich wieku.
***
Hej! Tu Aya. Kao wybyła, a że niektórzy czekają na rozdział, to
dodaję go sama, choć od czasu rozdziału III to pierwszy, który napisałyśmy
wspólnie. Szok, ale pisanie idzie nam teraz bardzo sprawnie i gdyby nie to, że
udzielam korepetycji, a Kaori co rusz gdzieś wyjeżdża/wychodzi, miałybyśmy
pewnie więcej. Bądź co bądź następne dwa rozdziały mamy jednak gotowe, a i XIIb
jest w dużej mierze napisany. Poza tym posiadamy już również fragmenty póki co
trochę wyrwane z kontekstu, ale jeśli dalej będziemy iść w takim tempie, szybko
się one przydadzą.
Rozdział chciałabym zadedykować Suzu, gdyż to ona wiecznie mnie
wspiera i zagania nas obie do roboty. Dziękujemy!
Kolejny ukaże się za półtora tygodnia (chyba że wypadnie nam
jakiś wyjazd na działkę czy coś w tym stylu), czyli 8.06.13. Nosi tytuł „Między
snem a jawą”. Zapraszam!
Ach, witam też te osoby, które odezwały się po raz pierwszy
(chyba), kiedy zawiesiłam bloga. I dziękuję za wypełnianie ankiety,
dowiedziałyśmy się z niej paru ciekawych rzeczy o Waszych odczuciach odnośnie
naszych opowiadań i bohaterów.
Pozdrawiam w imieniu swoim i siostry!
no i pysznie! (pysznie?! wtf... może to bestia we mnie...) ^^ I dobrze, że dalej piszecie, bo zanudziłabym się chyba na śmierć. Mam do napisania własną historię, a jednak lubię o niebo bardziej historie i rysunki innych. Gdyż tak się składa że rysuję, ale to wgl nie przypomina żadnego z dotychczasowych boheterów Vampire Knight. -.-' No może z wyjątkiem Aido. xd Chyba pierwsza to przeczytałam, a ujawniłam się akurat wtedy, ponieważ dopiero wtedy założyłam se konto. Z utęsknieniem czekałam na ten rozdział i jest! Arigato dziewczyny! :*
OdpowiedzUsuńTeraz na parę tygodni masz zapewnioną rozrywkę ;)
UsuńHeh, ja z reguły wolę jednak sama pisac (niekoniecznie rysowac). Chyba że mowa o książkach ;)
Nie ma za co, cieszę się, że z nami jesteś ;) Dodałam zresztą Twojego bloga do linków ;)
Ech... No niby tak... Ej, a dałabyś mi rady jak rysować? =) Bo ja to akurat w te klocki to cienka jestem... -.-' Ale i tak jest lepiej niż było. Bo te co wstawiałam na swego bloga to były akurat chyba jeszcze jak miałam komunię świętą O.o Tak dawno to było... W sumie to dawno nie rysowałam nawet...
UsuńWybacz, rad Ci nie udzielę, bo zupełnie nie znam się na rysowaniu! Można odnieśc błędne wrażenie, że jest inaczej, ale zawsze wszystkim powtarzam, że moje rysunki to przerysowywanko-przerabianki. Wiesz, komputer, kartka, ołówek, gumka i jechane... Więc bynajmniej nie ma czym się chwalic. ^^'
UsuńTak z ciekawości, ile masz lat? ;)
a 14 mam... To jest w październiku będę mieć *.* Doczekać się nie mogę... Ty przynajmniej potrafisz rysować na białemu, nie to co koleżankę moją znam -.-' Ona jedynie na kartkach w kratkę umie... Ale wprost nienawidzę ludzi, którzy od tak nakładają obrazek na kartkę i odrysowują! To oszustwo wg mnie, ja robię wszystko odręcznie, nawet koloruję badziewnymi kredkami z Tesco. -.-' No i nie wzoruję się nawet na rysach twarzy, jeno na własnej pamięci xd A ty tak z równie czystej ciekawości w jakim jesteś wieku? Bo zgaduję, że pewno starsza ode mnie jesteś. Wszystkich których poznaje w internecie są przeważnie ode mnie starsi x.x
UsuńTak myślałam, że coś koło tego. A czekac nie ma na co, starośc nie radośc :P Ciesz się dzieciństwem, bo jeszcze możesz ;)
UsuńJa tak często robię, to znaczy odrysowuję kontury, a dalej po swojemu. Znaczy sama też rysuję, tyle że wtedy postaci są mniej... wymiarowe, że się tak wyrażę. A do bazgrolenia używam tego, co mam pod ręką, nic wyszukanego w sumie. Z pamięci rysowac nie umiem, a w każdym razie nie istniejące postaci np. z anime. Jakieś ufoludki z takich eksperymentów by wyszły.
Ech, dwudziestka mi w styczniu stuknęła, więc, jak widac, stare babsko ze mnie!
Wiem, że to dziwne pytanie, ale... (podobno mam talent do zadawania dziwnych pytań ^^') Na ile mnie oceniałaś??? Niektórzy mówią, iż ja mam 13, inni 10, jedni 18 -.-' Nigdy nie trafią w czternaście... ;p No i bardzo dobrze, ty korzystasz tylko trochę, a dalej sama ;) Profesjonaliści podobno robią z linijkami, cyrklami itp. O.o Ja sobie kiepsko radzę z taki przyborami ;-; Ech... Ja teraz żałuję, tego co kiedyś powiedziałam... Bo tak się składa, że powiedziałam kiedyś, ze zdziwienia, bo ktoś mnie na 18-latkę ocenił: "Co?! To ja taką staruszką jestem?!", a teraz mi tak głupio... Heh, sama rozumiesz ;D A następne dokończenie zdania było (przez 40-latka bodajże): "To ja w takim razie już jestem trupem..." 8)
UsuńOceniałam właśnie na 13-14 :D Aż dziw, że udało mi się zgadnąc (bo mistrzem w tym nie jestem).
UsuńNie wiem, może. Ja też nie używam żadnych przyborów. Nie znam się na rysowaniu i nigdy inaczej nie uważałam, po prostu jak mam ochotę, to łapię za ołówek i co z tego będzie, to będzie.
Heh. W Twoim wieku często 18-20-latków ocenia się jako "starych". A gdy ten wiek przychodzi, zdajesz sobie sprawę, że wciąż jesteś dzieciakiem i nic nie wiesz o życiu i o świecie. Zresztą... człowiek uczy się przez cały okres swej egzystencji.
Mnie kilka miesięcy temu mój sześcioletni kuzyn dobił. Nie pamiętam dokładnie, co powiedział, ale wydźwięk był taki, iż sądził, że niedługo umrę (ze starości). Doprawdy mina mi wtedy zrzedła (skąd takie pomysły?)!
moja kuzyneczka 8-letnia strzeliła mi ostatnio takiego teksta: "Ej, a wg ciebie jestem miła?", a ja do niej "A po co ci to wiedzieć?, ona "Bo po twojej śmierci chcę dostać twoje zabawki w spadku." Nie no... Że co?! Że ja 13?! No tak jestem trochę za mądra na 6-latkę -.-' Ale podobno głos mnie strasznie potrafi postarzeć :x
UsuńA to ci spryciula! Dzieci naprawdę potrafią człowieka zaskoczyć. Mój sześcioletni brat co rusz to robi ^^'
Usuńwg mnie nawet wystraszyć potrafią ;) Ja często to robię w stosunku do rówieśniczek. Hihi... :D Niezłą mają wtedy minę. ^^' A ponoć bardziej chłopacy są straszni ;p
UsuńPrawdę mówiąc... Mam ochotę rozszarpać Hanashi na strzępy... Eh... Niech ona w końcu przekona się do Kiran i po sprawie... Co mnie uderzyło? Kiran musi być wysoka... Nie żeby coś, ja też jestem :D No, ale Hana nie powinna tego komentować w taki, a nie inny sposób...
OdpowiedzUsuńDzisiaj dużo było o bliźniakach... Fajnie, bo ostatnio więcej było o Mariko :)
Mnie też by się podobało buszowanie po archiwach! Doskonale rozumiem Keia :D
Jezu, jaka nieogranięta jestem!
Poza tym... Szkoda, że więcej się nie dowiedzieli... Tak krążą wokół prawdy i krążą...
Hm... No, Kaori pokazała pazurki... Też bym się wściekła jakby moje dzieci tak się narażały...
O! Właśnie... Mari zakochuje się w Kaname. No, biedna dziewczyna. Nie mam pojęcia co ją czeka, ale nic miłego (znając życie...)
No i dzieciaki są strasznie podobne do rodziców! Zwłaszcza Mariko do Ayi! Charaktery mają identyczne!
Hm... Chyba nie mam nic więcej do dodania...
Dzięki za rozdział!
Ave i weny!
K.L.
Hanashi jest po prostu zazdrosna ^^' Taki ma już charakter, że zazwyczaj mówi, co jej leży na duszy.
UsuńDokładnie ;)
Mnie pewnie też by się to podobało, choc zależy pewnie, jakich informacji miałabym szukac (musiałyby mnie zainteresowac).
No krążą, krążą, ale co zrobic? Niełatwo dowiedziec się czegoś konkretnego o Kaname.
Kaori jest niezła :D Ja również zdenerwowałabym się na tak nierozważne posunięcia dzieci i brata.
Pewnie, że nic miłego. W końcu to Kuran T^T Moja biedna córeczka ;_;
W kolejnym rozdziale (albo jeszcze kolejnym *skleroza*) okaże się, że jednak te charaktery nie są takie identyczne xD
A ja dziękuję za komentarz. Pozdrawiam! :*
Oj, rozumiem, ale nie zmienia to faktu, że mnie to wkurzyło... Chyba jestem małostkowa ^^"
UsuńA! To też prawda! To jest jak poszukiwania w bibliotece... Choć ja najczęściej mam tak, że nie znajduję tego, co chciałabym znaleźć :D
Fakt. Jak czegoś sam nie powie, to nie ma szans by to od kogoś innego wyciągnąć... ;/
Hehehe Kaori ma chyba po prostu wybuchowy temperament :)
Twoja biedna córeczka sobie zapewne poradzi :D
O proszę! Już nie mogę się doczekać!
Mnie też to irytuje, ale co zrobic ^^'
UsuńKocham buszowac po bibliotekach i księgarniach *-* Mogłabym tam siedziec chyba godzinami i przekopywac najróżniejsze tomy :D
Tyle że on jest... małomówny. Albo po prostu tajemniczy. Umie człowieka wnerwic w każdym razie xD
O tak, zdecydowanie ma!
Skoro tak twierdzisz ;)
Miłego czekania xD
Heh to mamy coś wspólnego! Chciałabym pracować w księgarni... Nawet za najniższą krajową! xD
UsuńJedno i drugie moim zdaniem... I właśnie to jest takie denerwujące... I sprawia, że chce się o nim jak najwięcej dowiedzieć... Ciekawe czy taki ma w tym cel.. ;)
Nie przechwalając się, zawsze mam rację xD
Wiecie moje drogie jak wielce raduje mnie wasz powrót :D
OdpowiedzUsuńNie no kocham VK, VN, TN ! <3 Po prostu wasze opowiadania mają coś w sobie! No dobra ja tu blablabla (miał miała miał xD) a najwyższy czas by zacząć co nieco o rozdzialiku :P
Ech świetnie rozumiem Hanashi… Wstawanie w poniedziałki jest okropne! No ale cóż życie szkolne do czegoś zobowiązuje -.- Hahaha i fakt chłopcy to wieczne dzieciaki! xD
Ech jak już wspominałam Ayi strasznie lubię Rioheia :D I kurna dałyście niezłe ciacho na niego *o* Nie no jego postać jest genialna :D A przy tej scence jego rozmowy z Haną i jej bratem bliźniakiem nieźle się uśmiałam xD Nie no wszystko miałam przed oczami :p Oni po prostu są nieziemscy <3 Ach i strasznie mi się spodobało podkreślenie tej więzi między bliźniakami… Jej noo wzruszyłam się ! Q.Q
No to teraz pora na lekcję mojego Deia <3 Nie no chłopak ma podejście do „młodzieży” nie ma to tamto xD moje kochanie <3
Dobra po rozwodzeniu się nad zacnym, kochany, uroczym, wspaniałym i w ogóle mego przystojnym mym chłopaczkiem pora na poważniejsze tematy czyli lekcja historii w wykonaniu Dei-chana… Ech i mamy Mariko z przeszłości T.T Nie no każdej z Mariko jest mi tak okropnie żal że dramat ;( Że też ten Kuran musi wszystko komplikować noo >.< Nie no żal T.T Trauma się zbliża i Suzu dostaje depresji… buuuuuuuuuuuu T^T
Ech spotkanie dzieciaków jak zwykle standardowe, czyli Mari zamula Kei stateczny a Hana z zespołem nadpobudliwości ruchowej xD Nie no uwielbiam te scenki… To takie wzruszające ze mimo tak różnych charakterów oni ta bardzo się kochają! Q.Q No to teraz do Archiwum!
Ech noo Hana w tym rozdziale, jakość mnie wzrusza ^ ^" nie wiem, czemu ale tak jest… Ach ta jej niespełniona miłość! Nie no ja na jej miejscu już dawno dałabym sobie spokój… Kurczę trochę mi tym imponuję…
Ech że też Hanashi i Kei musieli natkną się na Deia ^ ^" Ech moje biedactwo Q.Q No ale cóż poradzić… Ech trochę to dziwne ale ja pewnie na jego miejscu zrobiłabym to samo ^ ^" Nie no jakby ktoś zaczął mi taki monolog wygłaszać i mało tego zrobił słodkie oczęta to znając siebie zgodziłabym się *głośne westchnienie*
Ech pora na wspomnienia!
Pomijając fakt że sama strasznie do takiego miejsca w którym były bliźniaki bym poszła czytając te wszystkie wspomniane wydarzenia powiem że jakoś mnie nostalgia ogarnęła… Nie no pamiętam dobrze jak czekałam na rozdział z tym balem *wzdycha* Kurka wodna noo jak ten czas błyskawicznie leci!… No ale dobra wracając tematu… Dzieciaki dzięki swoim detektywistycznym zdolności dowiedziały się tego i owego więc pora na rozwiązanie łamigłówki… Ech ale trzeba przyznać że dzieciaki miały pecha najpierw Dei teraz rodzice… No ale cóż trzeba brać taką ewentualność po uwagę przy takich misjach xD… A mój biedny blondasek dostał reprymendę za niewinność T.T No no moje biedaczysk ;( W ogóle tą scenkę miałam przed oczami xD Kao znów pokazuje swój charakterek xD Nie no cała ta scenka idealnie do niej pasuję xD
Końcówka bardzo mi się podoba Q.Q Ech noo to zrozumienie matki i syna, bliźniaczki i bliźniaka Q.Q Kurka siwa noo Q.Q Nie no naprawdę fajnie to wyszło…
Dobra to by było na tyle gomen że tylko tyle ale jakoś weny nie ma na nic wiec jeszcze raz gomen…
Liczę że szybko wam entuzjazm i wena nie przejdzie i że długo pozwolicie mi się cieszyć VN :D
Całuski
Suzu
PS
Dzięki za dedykacje :)
Już komentuję! Przykro mi bardzo, że tak późno, ale to wszystko wina szkoły (niemiec- Andzik 1:0 xD)!
OdpowiedzUsuńHana zacnie prawi! I jeszcze weź tu nie wstań jak mama ci nad uchem trąbi: "Masz rację, nie wstawaj. Bo po co komu szkoła? Ale miejsce zamiatacza chodników w gminie jest tylko jedno, a chętnych będzie o wiele więcej"
Szerze mówiąc, to nie dziwię się Mariko. Bo Kanamcia to nie możne nie kochać (a bynajmniej ja nie mogę xD). A tak poza tym, to zauważyłam, że ostatnio strasznie zamulona jest (jakby coś jarała... jakiś majeranek, czy coś... xD). Taki przychlast trochę. Nie no, żebym ja miała takie kuzynostwo, to bym była ciut bardziej pozytywnie nastawiona do wszystkiego co mnie otacza (chociaż już i tak jestem bardziej pozytywnie nastawiona niż parę miesięcy temu).
Z tego archiwum to by mnie chyba wołami nie wyciągnęli... ale szkoda, że nie znaleźli więcej żadnych informacji...
Bliźniaki są urocze, ale tak szczerze to na miejscu Kao i Ichiru zabiłaby, a nie wychowała. Serio. Psychicznie bym nie wytrzymała z taką wariatką jak Hanashi i jej bliźniakiem, który poszedłby za nią w ogień :D
Kochane, dzięki za rozdział i czekam na następny :*
Pozdrawiam i życzę weny- Andzik
Nie no... normalnie uwielbiam Hanashi! Ona jest mega i to do kwadratu xD
Rozdział XI, zapraszam :)
OdpowiedzUsuń