sobota, 11 stycznia 2014

Vampire Night: rozdział XXV - „Labirynty myśli”

      - Zaręczyny? - spytała nieco zbita z tropu Hanashi, patrząc na swoją misję, jaką była obecność na zaręczynowym bankiecie Toshiko i Shouty Hanadagi. Co prawda wiedziała, że uczestnictwo w tak ważnych dla społeczności wampirów wydarzeniach jest możliwe tylko w tym wydziale Związku, nie spodziewała się jednak, że przypadnie jej zadanie jednego z delegatów. Podejrzewała, iż starsi Łowcy po prostu nie mają ochoty na bankiety, więc ślą na nie młodszych, pełnych werwy, którzy chcieliby się zgłębić w polityczny świat. Z jednej strony ucieszyło to dziewczynę, ponieważ od zawsze chciała być na bieżąco w łowiecko-wampirzych stosunkach i od dzieciństwa zakładała, że będzie kimś ważnym. Wtedy jednak myślała, że będzie wdrożona w to towarzystwo dzięki swym zasługom i miłości Suzaku... Podczas lat rozłąki nie skupiała się już na tym dziecinnym marzeniu sławy, które mimo tego na powrót zagościło w jej umyśle w momencie otrzymania zaproszenia. Zdawała sobie sprawę, że na bankiecie będą Suzaku, Aya i cała reszta wysoko postawionych wampirów, musiała więc podejść do tego zadania wyłącznie zawodowo, a nie uczuciowo. To miał być dla niej swego rodzaju test, dlatego z radością podjęła wyzwanie, uśmiechając się szeroko.
      Następnego wieczoru była już gotowa do wyjścia. Cieszyła się, że w Akademii powoli kończył się rok szkolny i dzięki wolnemu weekendowi dostała takie zadanie. Ubrała czarną sukienkę do kolan, rozszerzaną pod biustem. W miejsce podwiązki miała kaburę z Black Butlerem, w końcu każdy Łowca musi być przygotowany na ewentualną bitwę. Ubrała dość wysokie obcasy, w których jednak była jeszcze w stanie w razie konieczności biegać. W proste włosy wpięła czarną kokardę i całość zwieńczyła dość ostrym makijażem oczu.
      - Zazdroszczę ci, idziesz na salony - westchnęła Katsumi, patrząc z zachwytem na przyjaciółkę. - Wreszcie się doczekałaś - rzuciła, ciesząc się razem z nią. - Tylko grzecznie mi tam!
      - Tak jest! - odparła radośnie Hana, po czym dała buziaka przyjaciółce i zbiegła na dół, gdzie czekał na nią samochód. Jak się okazało, do misji została przydzielona także Kaori, co szalenie ucieszyło szarowłosą, ponieważ ostatnio nie miała za wiele czasu na spotkania z matką. Blondynka również wyglądała olśniewająco, ubrana w ciemną, fioletową sukienkę, do której paska przyłączoną miała katanę. Kręcone włosy spięła w luźny kok, co dodało jej uroku. Tak wystrojone, wyglądały prawie jak siostry.
      Przed ogromną rezydencją wszędzie porozstawiane były lampiony ułatwiające drogę do wejścia. Przed nim stali niektórzy Łowcy, w tym Kyouji, który razem z Kaori był głównym przedstawicielem Związku. Kobiety dostojnym krokiem udały się do budynku, od progu witane przez ogromną ilość służby. Zostały zaprowadzone do sali bankietowej, gdzie powoli zbierali się już goście. Oczywiście najpierw wpuszczani byli Łowcy, którzy z reguły niezbyt lubili konwersować z wampirami, następnie niższe klasy, a kiedy wszyscy się zbiorą, wówczas dopiero pojawiali się czystokrwiści - wśród oklasków i zachwytów innych ludzi nocy.
      Obie kobiety stanęły pod ścianą, obserwując „ludzi” dookoła. Wszystkie wampirzyce miały długie, balowe suknie, co nie było niczym dziwnym. To był najlepszy sposób na weryfikację osoby, ponieważ Łowczynie miały krótsze sukienki bądź eleganckie spodnie. Do tego często odznaczały się widoczną na pierwszy rzut oka bronią, jak w przypadku Kaori.
      Hanashi zdążyła właśnie wpakować do ust małą kanapkę, jedzenie przygotowane specjalnie dla nieco bardziej wybrednych, ludzkich gości, kiedy na salę zaczęli wchodzić przedstawiciele Klasy A. Najpierw weszła Gizen Touma ubrana w ciemnozieloną sukienkę z falbankami, która zdawała się być bardziej obszerna od samej dziewczynki. Następnie weszli Isaya i Suzaku w smukłych garniturach. Na ustach mieli delikatne uśmiechy, jak nakazywała kultura. Kiedy zaczęli witać się z gośćmi, w sali pojawiła się Sara Shirabuki w zniewalająco krwistej sukni, przerażająco kontrastującej z jej jasnymi włosami. Jej osoba jak zwykle wywołała zachwyt, więc szybko ją otoczono. Jednak po chwili znów wszystkie oczy skierowały się ku wejściu, gdzie pojawiła się Księżniczka Czystej Krwi, jak to niektórzy myśleli, przedstawicielka rodu Hiou. Kaori uśmiechnęła się pod nosem, widząc siostrę, jak zawsze grającą idealnie. Delikatny uśmiech zdobił jej nieskazitelną twarz, z którą kontrastowały kruczoczarne włosy. Wybrała obcisłą, grafitową suknię z atłasu. Udała się w kierunku innych czystokrwistych, aby wykonać oficjalne powitanie. Na koniec zostawiła oczywiście Suzaku, przy którym już została. Przez krótki moment panował mały gwar - do czasu, aż nie pojawiła się rodzina gospodarzy. Shigeru wyszedł wraz z Kimie, witając wszystkich. Następnie zabrał głos.
      - Niezmiernie miło mi powitać tak szerokie grono w tę szczególną dla naszej rodziny noc - zaczął. - Jak wiecie, z biegiem czasu gwałtownie spadła liczebność czystokrwistych. Jestem zatem dumny, iż dwoje młodych przedstawicieli naszej klasy postanowiło uczynić tak piękny krok w stronę nowego pokolenia, a także że przyszliście tu, aby świętować to wydarzenie z naszą rodziną. Także bez zbędnych słów powitajmy mego syna i siostrzenicę. Życzę wszystkim udanej zabawy - rzekł, wskazując ręką na wejście, w którym pojawiło się narzeczeństwo. Nie wyglądali na szczęśliwych, w zasadzie ich twarze nie ukazywały żadnych emocji. Pierwsze, co rzucało się w oczy, to kreacja przyszłej panny młodej. Jej suknia była okazała, ale czarna jak noc, co zupełnie gryzło się z intencją wieczoru. We włosy miała wpięte czarne kwiaty komponujące się z jej ciemnozielonymi włosami, których koloru wciąż nie zamierzała zmienić. Shouta również był ubrany na czarno. Począwszy od koszuli, kończąc na idealnie dobranym garniturze. Para wywołała dość spore zaciekawienie, jednak nikt nie zauważył w tej stylizacji nic dziwnego, przynajmniej tak się wydawało Hanashi, która bacznie obserwowała wszystkich zebranych. Spostrzegła także, że niektórzy Łowcy czuli się dość swobodnie w otoczeniu wampirów. Jak dowiedziała się później od matki, na przełomie ostatnich kilkunastu lat bardzo zmieniło się podejście Łowców i wampirów do siebie nawzajem. Jako iż rozejm był dość trwały i mało kto oficjalnie się mu sprzeciwiał, Łowcy nie pełnili już tylko funkcji ochronnej podczas tego typu uroczystości. Tak jak teraz - przygotowywano dla nich przekąski, picie, czasem rozmawiali nawet z wampirami niższych klas czy tańczyli, co jednak było najrzadsze, ponieważ większość podchodziła do tego z dystansem ze względu na wspomnienia z przeszłości.
      - Jak się czujesz? - spytała Kaori, szturchając lekko Hanę w bok.
      - Dobrze, czemu miałoby być inaczej? - spytała, wiedząc, że zapewne chodzi jej o Suzaku. Zdawała sobie sprawę, że matka się o nią martwi, jednak musiała uważać na słowa. Nigdy nie wiadomo, kto może je podsłuchiwać, w końcu w pomieszczeniu było od groma wampirów z wyostrzonym słuchem.
      - Wiesz, matczyne odpały - zaśmiała się cicho. - Nie mogę przywyknąć, że jesteś już taka dorosła…
      - Z powodu mojego wyglądu uczniowie myślą, że między mną a Tamakim jest tylko kilka lat różnicy. Wyobrażasz sobie ich zdziwienie, gdyby dowiedzieli się, że to dwadzieścia jeden lat? - rzuciła rozbawiona. Naturalnie jednak cieszyła się z powodu wolnego starzenia - w końcu kto by się nie cieszył z długoletnio młodej skóry bez zmarszczek i innych oznak starości? Chyba każda kobieta skrycie o tym marzy.
      - Kaori, Hanashi, jak dobrze was widzieć - powiedziała Aya, która nagle do nich podeszła. Złapała siostrę za ręce w ramach przywitania, wiedząc, że nie może pozwolić sobie na czułe gesty w obecności gości.
      - Jak zawsze wyglądasz zjawiskowo. - Blondynka puściła oczko, widząc porozumiewawczy uśmiech siostry.
      - Wy również - odparła. - Słyszałam, że dobrze sobie radzisz z rolą nauczyciela w Akademii?
      - Owszem, podoba mi się tam - odpowiedziała Hana. - Mam nadzieję, że w przyszłym roku dołączy do nas kolejny Kiryuu? Tamaki już drży w niepewności - zaśmiała się, będąc wciąż wypytywana przez brata o uczęszczanie Kairena do Nocnej Klasy. Nastolatek z pewnością wolałby, żeby ten nigdy do niej nie wstąpił, ponieważ irytował go wszechobecny kult przyszywanego kuzyna. Z drugiej strony Kanaru nie marzyła o niczym innym, co rusz błagając rodziców czy Hanę, żeby przekonali Ayę i Zero do zniesienia tego zakazu.
      - W to nie wątpię. - Uśmiechnęła się lekko, acz smutnie. - Nie wiem, co zrobimy, ale wygląda na to, że Kai się nie podda. W każdym razie nie chcemy, żeby był przewodniczącym… Nie wiadomo, jak inni by to odebrali, to nasz główny warunek.
      - Oj, nie bądź taka surowa, chłopak da sobie radę, ma już dwadzieścia lat - rzuciła Kao, nie chcąc, by siostra wciąż się zamartwiała. Kairen był zupełnie inny niż Mariko, w dodatku jego moc i podejście do niej również drastycznie się różniły. Szansa więc na jakiekolwiek kryzysowe sytuacje była bliska zeru. Trzeba było jednak zrozumieć sposób myślenia jego rodziców i choć nikt z tego właśnie powodu nie chciał na nich naciskać, w rzeczywistości było jednak zupełnie odwrotnie.
      Aya uśmiechnęła się delikatnie, wciąż nie wierząc, że jej mały synek jest już dorosły. Tak panicznie bała się o jego bezpieczeństwo, choć podczas jego życia ani razu nie było z nim problemu. Może faktycznie można było mu zaufać?
      - Zatem trzeba znaleźć kandydata na przewodniczącego, tak? - spytała z cwanym uśmieszkiem Hanashi. Chciała już opuścić towarzystwo, kiedy dołączyli do nich Isaya i Suzaku.
      - Witam panie - przywitał się grzecznie starszy, lekko się kłaniając. Książę powitał grono ciepłym uśmiechem. - Aya-san, jest kilka spraw, które chciałbym, abyś przekazała mężowi. Skoro już się widzimy, skorzystajmy z okazji - zaproponował spokojnie, a kobieta skinęła lekko głową. Choć odeszła z Nowej Rady, często była pośrednikiem pomiędzy wampirzym a łowieckim światem. Zazwyczaj wysyłano do Zero posłańców bądź pisano listy, jednak przekazanie informacji jego żonie, bądź co bądź wcześniejszej członkini Rady, było wygodne i wiarygodne. Dlatego też przyzwyczaiła się do tego, chociaż niespecjalnie za tym przepadała. Wiedziała, że Isaya ma takie samo zdanie, jednak obowiązek pozostawał obowiązkiem. - W takim razie omówmy to w tańcu - rzekł, wyciągając przed siebie dłoń, kiedy usłyszał pierwsze nuty walca. Czarnowłosa podała mu dłoń i uśmiechem żegnając się z rodziną, ruszyła do tańca.
      Pośród pozostałej trójki zapanowała krótka, niezręczna cisza.
      - W takim razie pójdę na tradycyjny obchód - rzuciła nagle Kaori jak gdyby nigdy nic. Hanashi wzdrygnęła się lekko na myśl o przebywaniu z księciem sam na sam.
      - Więc może zatańczymy? - spytał swym ciepłym tonem, delikatnie wyciągając przed siebie dłoń. Ich spojrzenia zetknęły się na chwilę. Dziewczyna jednak szybko odwróciła wzrok, irytując się na samą myśl, że usłyszał jej chwilowy atak kołatania serca.
      - Łowcy chyba nie przystoi tańczyć z czystokrwistym, a już na pewno nie Łowcy mej rangi, więc może to ja zrobię obchód, mamo? - odparła z nadzieją, zauważając nagle, że w pobliżu nie ma już Kaori. Nie miała pojęcia, jak szybko ta się ulotniła. - Mamo…? - szepnęła zirytowana, bardziej do siebie.
      - A więc? - powtórzył, przyklejając na usta jeden z bardziej uroczych uśmiechów. Dziewczyna pozwoliła mu ująć swą dłoń, momentalnie czując ciepło, jakie ją przepełniło.
      Czuła się co najmniej dziwnie. Była chyba jedyną Łowczynią na parkiecie, w dodatku tańczyła nie z kim innym, jak z Suzaku Shoutou. Nie mogła jednak powiedzieć, że było jej z tym źle. Sprawiało jej to pewną satysfakcję, w dodatku chłopak jak zawsze prowadził z taką gracją, że dokładnie wiedziała, jaki ma być jej kolejny ruch.
      - Więc tym razem to zaręczyny - szepnął jej do ucha, kiedy akurat zbliżyli się nieco.
      Spojrzała na niego, zdziwiona, że pamięta ostatnie zdanie, które wypowiedziała do niego na poprzednim spotkaniu, które było już tak dawno temu. Po chwili uśmiechnęła się słodko.
      - Może kolejne będzie mogło się odbyć prędzej niż za kilka lat? - rzuciła. Chciała móc widywać go częściej. Być może udałoby im się nawiązać bliższy kontakt, może nawet się zaprzyjaźnić? Zdawało jej się, że w pewnych kwestiach są podobni i mogliby stworzyć całkiem dobrą więź. Kiedy już doszło do niej, że nigdy nie stworzą związku, o jakim zawsze marzyła, stwierdziła, iż może niepotrzebnym jest zupełne odcięcie.
      - Czy to propozycja spotkania? - spytał spokojnie, acz z lekkim uśmiechem.
      - Teraz, gdy pracuję w Akademii, wiesz, gdzie mnie znaleźć - powiedziała zadziornie, czując, jak w jej sercu rodzi się nadzieja na rychłe spotkanie.
      - Więc naprawdę wróciłaś? - odparł bardziej do siebie, patrząc gdzieś w dal. - Cieszę się, że poukładałaś wreszcie wszystkie swoje sprawy - rzekł z niesamowicie aktorskim uśmiechem. Dziewczyna wzdrygnęła się, zastanawiając się, czy chodziło mu o fakt odkochania się w nim, czy mówi to tak po prostu, z radości. Szybko odrzuciła drugą wersję, w końcu dlaczego miałby się cieszyć z jej powrotu? Może uradowała go myśl, że zrzucił z pleców ciężki bagaż, jakim była jej nieodwzajemniona miłość do niego?
      Hanashi uśmiechnęła się lekko, nie mając pojęcia, jak powinna wyglądać jej odpowiedź. Zatraciła się więc w tańcu, który niestety szybko dobiegł końca. Zdawała sobie sprawę, że nie wypada tańczyć kolejnego, więc po skończonym utworze odeszła krok w tył i podziękowała chłopakowi teatralnym dygnięciem, patrząc mu prosto w oczy, co wyszło jej niespodziewanie uroczo. Gdyby była wampirem, usłyszałaby chwilowe przyspieszenie jego serca. Suzaku uśmiechnął się ciepło.
      - Do zobaczenia - powiedział na odchodnym, całując jej dłoń. Dziewczyna zarumieniła się słodko i puściła do niego oczko, mając nadzieję, że faktycznie niedługo zobaczą się ponownie.
      Odchodząc od księcia, zauważyła w oddali mamę rozmawiającą z jakąś Łowczynią. Widząc córkę, wysłała jej zawadiacki uśmiech, oczekując podziękowań za taniec z Suzaku. Ta jednak zaśmiała się, wykręciła oczyma i nie chcąc przeszkadzać Kaori, wyszła na zewnątrz do okazałego ogrodu, zewsząd otoczonego, zapewne za pomocą magii, świecami. Po raz pierwszy czuła natężenie tylu aur wampirów różnych sfer. Jej umysł był całkowicie skołowany, więc postanowiła odrobinę odpocząć, wdychając rześkie powietrze. W tle słychać było muzykę wygrywaną przez orkiestrę oraz gwar rozmów. Obróciła się w stronę domu, dochodząc do wniosku, że mogłaby tak żyć. Suknie, bale, służba, wykwintne jedzenie. Z jednej strony bajkowe życie, z drugiej nieustanne intrygi i kłamstwa. Ale czymże by było życie bez przeszkód? Nie może być tak błogo. Choć nieosiągalna była taka egzystencja, zapragnęła wgłębić się w ten polityczny świat i nie być już tylko obserwatorem.
      - Zachowujesz się jak jedna z nich - usłyszała. Odwróciła się, widząc za sobą Kyoujiego Katsurę. - Masz za wysokie predyspozycje, żeby się z nimi bratać - rzekł poważnie, wpatrując się w nią.
      - Tak myślisz? - odparła z uśmiechem, który nieco go skołował. - Ja uważam, że nie ma to związku z predyspozycjami czy czyjąś rasą. Jesteśmy tylko ludźmi, nie różnimy się tak bardzo - stwierdziła zgodnie z prawdą.
      - Porównujesz nas do nich? - wycedził. - Podporządkują sobie cały świat i mają się za bogów. Dlaczego zostali obdarzeni tak okrutną mocą? Zobacz, do czego ją wykorzystują…
      - Zabijają, nie inaczej niż ty czy ja. Potężny może być zarówno człowiek, jak i wampir czy Łowca. To kwestia osobowości. Wszędzie są dobrzy i źli, nie można klasyfikować tak wszystkich…
      - Mówisz jak Kaien Kurosu - stwierdził z nutką niesmaku. - Wierzysz w to magiczne pojednanie? Prędzej czy później urządzą rzeź, powinno się ich wszystkich…
      - Radziłabym uważać na słowa - wtrąciła nagle dziewczyna, wiedząc już, co miał na myśli Kyouji. - Ściany mają uszy - rzuciła z uśmieszkiem.
      - Taką mam nadzieję - warknął i pierwszy raz zobaczyła na jego ustach diabelski uśmiech. Jego oczy iskrzyły z podniecenia na myśl o zmasakrowaniu czystokrwistych.
      - Wybacz, ale zostawię cię sam na sam z tymi wspaniałymi obrazami w twojej głowie - rzuciła, odrobinę przerażona rozmówcą. - A ponadto… mój dziadek to wspaniały człowiek i polecam ci przywyknięcie do obecnego stanu rzeczy, ponieważ póki wujek jest na stanowisku prezesa, nic się nie zmieni - odparła na odchodnym i dumnym krokiem pomaszerowała w kierunku budynku.
      - Myślę dokładnie tak samo - powiedział pod nosem, kiedy Hanashi wchodziła już do sali balowej.
      Mężczyzna nie mógł zrozumieć pozostałych Łowców, a szczególnie ich prezesa. Jeśli możliwym było zabicie czystokrwistych, czemu by z tego nie skorzystać?
      - Czuję, że znam rozwiązanie dla twojego problemu…
      Kyouji wzdrygnął się, słysząc ten spokojny ton przesycony jadem. Za jego plecami stała postać, której krwistość kreacji była doskonale widoczna nawet w nocnej ciemni. Na ustach tego samego koloru wił się uśmiech.
      - Przypadkiem - zaakcentowała - usłyszałam twoją rozmowę z charyzmatyczną Kiryuu. Ta rodzina stoi na przeszkodzie twoim planom, prawda? - spytała jak gdyby nigdy nic.
      - Ty - wycedził z nienawiścią. - Nie mam powodu, żeby mówić ci o czymkolwiek.
      - Czy nie boisz się… - powiedziała, zbliżając się do niego. - Choć troszkę… - Była już o krok od niego, a on nie mógł się poruszyć, nie wiedząc nawet, czy z powodu jej wymuszenia, czy też reakcji swojego własnego ciała na jej ton. - Że gdy to się wyda… będziesz nikim? Czy nie masz za małej mocy, aby osiągnąć swe cele? - szepnęła mu na ucho, a on zacisnął zęby. - Spokojnie, teraz nikt nas nie słyszy - rzuciła, po raz kolejny przypominając mu o swojej wyższości. - Mogę ci pomóc - zaoferowała.
      - Nie chcę i nie potrzebuję twojej pomocy - odpowiedział, siląc się na spokój. Twardo wpatrywał się w jej jadowite tęczówki.
      - Czy nie chcesz, aby nigdy więcej nie było już czystokrwistych? Aby nasza rasa dobiegła końca? - spytała prosto z mostu. - Czy Zero Kiryuu i jego urocza rodzinka nie są jedynymi przeszkodami do rozpoczęcia realizacji celu?
      - Jesteś jedną z nich, jaki miałabyś w tym zysk? - zapytał, nie mogąc uwierzyć w tę rozmowę. Wiedział, że jeśli kobieta zechce, wymaże mu ją z pamięci. Jednak dlaczego oferowała pomoc? Co prawda słyszał wiele o jej intrygach i domyślał się, że nie wielbi Księżniczki Czystej Krwi, ale dlaczego zwróciła się właśnie do niego? Rozmyślenia przerwała mu jej dłoń położona na jego ramieniu.
      - Jesteś silnym mężczyzną, mam nadzieję, że również mądrym… - rzuciła. - Zastanów się. Jeśli zostanie tylko jeden czystokrwisty, nigdy więcej nie narodzi się kolejny.
      - Więc pragniesz władzy? - stwierdził z przekornym uśmieszkiem. - Zdajesz się być osobą, która dałaby radę osiągnąć to bez niczyjej pomocy - zauważył.
      - Mylisz się. Cały świat składa się z miliona sznurków, pacynek, którymi trzeba sterować, aby tańczył tak, jak mu zagrasz. Każdy pionek jest istotny. Bez nich nie wygrasz bitwy. Istota tkwi w tym, aby do samego końca były ci posłuszne - mówiła melodycznie, jakby opowiadała jakąś bajkę.
      - Chcesz uczynić mnie swoim pionkiem? Nie licz na to - rzekł pewnie.
      - Ciebie… chciałabym uczynić moim wspólnikiem - odpowiedziała z zachęcającym uśmiechem. - Oferuję to, co pozwoli ci zyskać imperium, z pełną dyskrecją do czasu jego osiągnięcia.
      - Co proponujesz i czego oczekujesz w zamian? - spytał, utkwiwszy w niej swój wzrok. Kiedy kobieta zauważyła iskry w jego oczach, uśmiechnęła się delikatnie.
      - Z początku swoją krew. Gdy tylko będziesz gotów… - powiedziała, przesuwając długimi paznokciami po jego szyi. - Zatopię w niej swe kły, czyniąc cię na tyle potężnym, byś dokończył dzieło. W ramach zaufania obdarzę cię wcześniej fiolką swojej krwi, abyś nie upadł do Poziomu E. Jak wiesz, potężny Łowca przemieniony w wampira zyskuje moc zdolną do zabicia czystokrwistego - dodała. - W zamian oczekuję, że zostanę jedyna. A wtedy wspólnie osiągniemy wszystko - oznajmiła z radością. - Dam ci czas do namysłu, zanim zaczniemy. A tymczasem, miło było mi cię poznać - jak wiesz, nazywam się Sara Shirabuki. Teraz i ty - mówiąc to, wyciągnęła przed siebie dłoń - możesz zdradzić mi swe imię.
      - Kyouji Katsura - odpowiedział z uśmiechem, ściskając jej dłoń i czując, z jaką pewnością ona to robi.

      Idąc jakimś nieznanym korytarzem w rezydencji Hanadagi, Hanashi wciąż była lekko poirytowana sprawą z Katsurą, więc oddaliła się nieco od sali balowej, choć i stąd dało się słyszeć dochodzące z niej gwary. Nie rozumiała, jak można tak bardzo nienawidzić wampirów. Przecież nie byli tacy źli. Przynajmniej nie spotkała się jeszcze ze złem wcielonym. Nagle poczuła za sobą jakiś szelest. Przestraszona, wyciągnęła Black Butlera i nerwowo się odwróciła. Nikogo tam jednak nie zastała.
      - To już drugi raz, kiedy witasz się, celując we mnie bronią - rzekł oparty o ścianę Shouta, którego nie była w stanie dostrzec, ponieważ na korytarzach były jedynie pojedyncze świece, pozwalające, aby posiadłość tonęła w ciemności.
      Dziewczyna speszyła się i szybko schowała broń, dziwnie czując się podczas celowania w, jakby nie patrzeć, solenizanta wieczoru.
      - Być może to jakiś znak - szepnęła sama do siebie, wiedząc, że on i tak będzie w stanie to dosłyszeć. Nie widziała jednak jego zadziornego uśmieszku po tym, gdy to powiedziała. Podeszła do niego bliżej, dziwiąc się, że po tylu latach nie dość, że ją rozpoznał, to jeszcze pamięta okoliczności pierwszego spotkania. - Gratulacje z okazji zaręczyn - odparła. - Choć wydaje mi się, że nie wypada ich świętować z dala od gości? - spytała nieco niegrzecznie. Czuła jednak, iż wampir nie będzie miał nic przeciwko temu.
      - A mi wydaje się, że Łowcy na służbie nie wypada błąkać się po domu gospodarza bez pozwolenia - burknął rozbawiony.
      - Musiałam przemyśleć kilka spraw, a te korytarze są niczym labirynt moich myśli. Czuję, że muszę wreszcie dotrzeć do punktu, który będzie wyjściem i wszystko się rozjaśni - powiedziała, nie wiedząc, czemu mówi to akurat jemu. Być może dlatego, że jej irytacja dzisiejszym wieczorem osiągnęła apogeum i nie mogła już wytrzymać.
      - Może właśnie do niego dotarłaś? - spytał, kiedy nagle na całym korytarzu rozbłysły wiszące nad nim żyrandole. Hanashi zaśmiała się dźwięcznie, rozbawiona interpretacją swoich słów przez chłopaka. Musiała przyznać, że pozytywnie ją zaskoczył, ponieważ nie myślała, że będzie w stanie tak szczerze się rozbawić tej nocy. Moce czystokrwistych nie służą tylko destrukcji, pomyślała zadowolona, czując, jakby było to zaprzeczeniem teorii Kyoujiego, więc od razu nastrój jej się polepszył.
      - Właściwie możesz mieć rację - zauważyła zadowolona. - Jeśli tylko byłbyś w stanie pomóc mi z jedną sprawą… - rzuciła jakby od niechcenia. - Poszukuję przewodniczącego do nowej Nocnej Klasy - oznajmiła prosto z mostu. - Choć teraz pewnie wolałbyś nacieszyć się swoją narzeczoną - stwierdziła, gdy nagle wszystkie przed chwilą zapalone światła zgasły. - Ano… Hanadagi-san? - zaczęła, kompletnie nic nie widząc, ponieważ jej oczy nie zdążyły się jeszcze przyzwyczaić do ponownej ciemni.
      - Dlaczego akurat tobie na tym zależy? - spytał, pomijając całkowicie fakt zgaszenia światła. - Niech znowu wezmą jakiegoś arystokracinę…
      - Musi to być czystokrwisty, bo inaczej mój kuzyn nie będzie mógł tam uczęszczać. W dodatku Nocna Klasa jest bliska likwidacji, a dla ciebie to tylko pięć lat… Jako nauczyciel muszę starać się ją uratować - westchnęła, w odpowiedzi słysząc jedynie głuchą ciszę.
      - Przemyślę to - odparł po dłuższej chwili, na powrót zapalając światła, co niemal przyprawiło wrażliwe oczy Hanashi o zawał. Następnie oboje ruszyli z powrotem na salę balową.
      Dziewczyna ukradkiem spojrzała na niego. Miał zdecydowanie zdeterminowany wyraz twarzy. Kiedy stali już przed drzwiami do sali, szarowłosa zatrzymała się na chwilę.
      - Zdecydowałeś już, prawda? - spytała, oczekując jego reakcji. Odwrócił się do niej z cwanym uśmiechem.
      - Dlaczego tak uważasz? - spytał, ciekawy jej odpowiedzi.
      - Podjąłeś decyzję w momencie, w którym znów zapaliłeś światła. Zdecydowałeś się rozjaśnić mi drogę! - zauważyła z radosnym uśmiechem, pozwalając służbie otworzyć drzwi, za którymi wrzało od rozmów i tańców. - Zatem do zobaczenia! - powiedziała ze zniewalającym uśmiechem, obdarzając pozytywnie zdziwionego rozmówcę ostatnim tego wieczoru spojrzeniem, po czym weszła w tłum ludzi, tudzież wampirów, znikając mu z oczu. Patrząc na gości, poczuł na sobie czyjś zimny wzrok. Kiedy zauważył, że należy on do młodego Shoutou, uśmiechnął się jadowicie na myśl o zbliżającej się zabawie.
***
      W pomieszczeniu głównie słychać było tylko odgłosy jedzenia, ponieważ rodzina nie była szczególnie rozmowna od czasu zaręczyn kilka tygodni wcześniej. Młodzi przestali w większy sposób konwersować z rodzicami, ograniczając rozmowy do wzajemnych docinek. Codzienne posiłki stały się więc więcej niż utrapieniem, jednak głowa rodziny nie zamierzała rezygnować z tradycji.
      - … więc ustanowiliśmy tę uchwałę mimo kilku głosów sprzeciwu - skończył swą historię Shigeru, po czym otrzymał słowa pochwały od Kimie.
      - Doprawdy fascynujące - burknęła Toshiko, przebierając pałeczkami w swoim talerzu, niespecjalnie jedząc cokolwiek. W sumie nie bardzo potrzebowali wspólnych obiadów, skoro najważniejszym posiłkiem zawsze będzie dla nich krew.
      - Toshi, nie baw się jedzeniem… - poprosiła Kimie, jakby ta miała zaledwie kilka lat. Dziewczyna tylko wykręciła oczyma, nie uwzględniając w swych poczynaniach prośby matki.
      - W każdym razie rozmyślaliśmy - powiedział Shigeru, patrząc na siostrę - o waszym ślubie. Postanowiliśmy, że nie będziemy z tym zwlekać - oznajmił, kiedy pałeczki trzymane przez Toshiko upadły na ziemię. - W ciągu roku zostaniecie małżeństwem, póki co grajcie dobre narzeczeństwo - poprosił dość rozkazującym tonem, lekceważąc minę siostrzenicy. Zdziwił go jedynie brak reakcji syna, który spokojnie konsumował posiłek. - Z dziedzicem również nie powinniście zwlekać zbyt długo. Pomyślimy może o osobnej rezydencji dla waszej dwójki, odkąd się usamodzielnicie. Wszystko zależy od waszego sprawowania, więc proszę, abyście byli rozważni - rzekł poważnie, bojąc się puścić dzieci same w świat, znając doskonale ich charaktery.
      - Nie jesteś moim ojcem, więc nie będziesz mi rozkazywał… - wycedziła przez zaciśnięte zęby Toshiko, patrząc to na Shigeru, który cierpliwie znosił jej wzrok, to na matkę, która unikała jej jak ognia. - On by się na to nigdy nie zgodził…
      - Niestety, wiele się zmieniło od czasu naszego snu, więc Etsuya zapewne tak jak my nie miałby wyjścia - powiedział mężczyzna. - Przygotujcie się więc, w ciągu kilku najbliższych miesięcy wszystko zostanie zorganizowane… Rada została już wstępnie poinformowana o tym pomyśle - dodał.
      - Przepraszam - wtrącił nagle Shouta, pierwszy raz odzywając się tej nocy. - Zupełne zapomniałem… - rzucił z udawanie roztargnioną miną. - Mam już plany na ten czas.
      - Słucham? - spytał totalnie zdziwiony ojciec. Cała rodzina spojrzała na niego pytająco, tylko na twarzy Toshiko pojawiła się niewielka nadzieja.
      - Zgodziłem się… - zaczął, po czym ugryzł jeszcze kawałek pieczeni, każąc cierpliwie na siebie czekać. - … żeby zostać przewodniczącym Nocnej Klasy w Akademii Kurosu - oznajmił z lekkim uśmieszkiem, którego intencje znał każdy z jego rodziny.
      Toshi cicho zachichotała. Wciąż pamiętała rozmowę z Shoutą, kiedy oznajmił jej, że nie da się umknąć przed ślubem. Pogodziła się z tym, dlatego obecnie cieszyła ją każda chwila, w której któremuś z nich udało się skutecznie dogryźć rodzicom. Rozbawił ją fakt, że chłopak czekał z tym praktycznie do końca ślubnego wywodu Shigeru, w rzeczywistości odkładając jego plany na kolejne pięć lat. I chociaż dla wampirów ich pokroju nie był to długi czas, liczył się fakt odłożenia tego nieszczęsnego dnia tak daleko, jak to możliwe. W dodatku zmuszało to głowę ich domu do wyjaśnienia całej sprawy przed Nową Radą.
      - W takim razie postaram się to odwołać - rzekł zdenerwowany bezczelnością syna.
      - Niestety… pismo do dyrektora placówki zostało wysłane - oznajmił z udawanym smutkiem. - Kiedy dowiedziałem się, że arystokraci nie radzą sobie na tym stanowisku, przez co możliwe było usunięcie tego wydziału, postanowiłem im pomóc… To jedyna rzecz, którą mogę dla nich zrobić przed ślubem z Toshi - powiedział, jakby z bólem serca przekładał uroczystość. Widząc srogi wzrok ojca, dodał jeszcze - Myślę, że Rada nie będzie miała nic przeciwko, w końcu większość dzieci jej przedstawicieli uczęszczała do Nocnej Klasy i bardzo ją chwaliła, prawda? - dorzucił, upijając łyk krwi z kryształowego kielicha, nie spuszczając pewnego siebie wzroku z ojca.
      - Twoja bezczelność nie zna granic - odparł, walcząc ze swą wściekłością Shigeru. - Koniec posiłku - oznajmił wstając.
      - Shigeru... - zaczęła Kimie, idąc za bratem. Zanim wyszła z pomieszczenia, posłała jeszcze w kierunku córki i bratanka smutne spojrzenie.
      - Dziękuję - powiedziała cicho Toshiko, kiedy poczuła, że dorośli są odpowiednio daleko.
      - Nie zrobiłem tego dla ciebie, nie dodawaj sobie - rzucił z lekkim uśmieszkiem.
      - Wcześniej nie dało się tam ciebie zaciągnąć - zauważyła zgodnie z prawdą. - Co więc skłoniło cię do tej decyzji?
      - Powiedzmy, że to odpowiednie miejsce, żeby się spełnić, nim będziemy żyć „długo i szczęśliwie”. Może uda mi się tam choć trochę zabawić, tobie radziłbym również skorzystać z tego czasu. - Puścił jej oczko i wstał od stołu. Sam siebie pozytywnie zaskoczył faktem, że połączył przyjemne z pożytecznym. Nie dość, że odłożył ślub, to jeszcze w Akademii znajdować będzie się kilka ciekawych osób…
***
      Wampir wzdrygnął się, kiedy obok jego głowy z wielkim hukiem przeleciał pocisk z łowieckiej broni. Odwrócił się od przerażonej ludzkiej dziewczyny i spojrzał z wrogością swych czerwonych tęczówek na napastnika.
      - Tamaki, Kobi-san porządnie się wystraszyła - rzuciła Misaki, zirytowana jak zwykle nieprzemyślanym zachowaniem chłopaka, który zaśmiał się dźwięcznie.
      - Antoinette sama wystrzeliła, nie mogłem jej powstrzymać - powiedział roześmiany, wyszczerzając zęby do pani prefekt, która uśmiechnęła się tylko z dezaprobatą.
      - Nie mogłeś się pohamować w ostatnią noc swojego roku szkolnego? - spytała Misaki wampira, denerwując się, że do samego końca muszą użerać się z nieposłusznymi wychowankami Nocnej Klasy. Cieszyła się, iż ich zmiana dobiegła końca, choć miała skrytą nadzieję, że to nie koniec tego wydziału, bo spodobała jej się rola prefekta, która była bądź co bądź małym wstępem do pracy w Związku.
      - Sama do mnie przyszła. - Wzruszył ramionami, przywracając swym tęczówkom naturalny kolor. Po chwili odszedł w stronę Księżycowego Akademika. Na ziemi wciąż siedziała roztrzęsiona i zapłakana Fumi Kobi, koleżanka z ich klasy. Tamaki podszedł do niej powoli, nie chcąc wystraszyć jej jeszcze bardziej. Momentalnie przykleił na twarz pokrzepiający uśmiech.
      - Już jesteś bezpieczna, Kobi-chan - oznajmił, podając jej dłoń. Ta po chwili wpatrywania się w jego oczy przyjęła ją, chociaż wciąż nie miała pojęcia, skąd jej kolega miał broń i kim była bestia, która wyszła z jej idola z Nocnej Klasy. - Weźmiemy cię do dyrektora i wszystko mu opowiemy, dobrze? - powiedział radośniej, a dziewczyna tylko kiwnęła głową i, nadal osłabiona całą sytuacją, pozwoliła mu się zaprowadzić do budynku, w którym było biuro dyrektora. Dei posłał dziewczynę na badania do pielęgniarki, w tym czasie zawiadamiając Suzaku o potrzebie pomocy. Kiedy sytuacja wymykała się spod kontroli, wzywany był czystokrwisty, aby wyczyścić pamięć biednym uczniom Dziennej Klasy. Wcześniej przez dłuższy czas była to Toshiko, jednak w ciągu ostatnich kilku miesięcy Suzaku zobowiązał się do przejęcia tej roli. Dzięki temu czasem spotykał się z Hanashi, która postanowiła na czas roku szkolnego zamieszkać w budynku dla personelu szkoły.
      W oczekiwaniu na Shoutou prefekci poszli dalej patrolować teren. Z tego, co usłyszeli, w poprzednich latach w dniu zakończenia szkoły zdarzało się najwięcej wypadków, więc musieli być ostrożni. A Fumi Kobi była już ich trzecim przypadkiem tej nocy.
      - Wiesz może, jakie Aika ma plany na wakacje? - spytał blondyn podczas wędrówki przez las.
      - Z tego, co wiem, to jutro z rana jedzie do rodziny - odpowiedziała, widząc naburmuszoną minę chłopaka. - To tylko wakacje - pocieszyła go.
      - Tylko?! - zdenerwował się jak dziecko. - A jak zapomni o mnie w ich trakcie? Albo coś jej się stanie? - zamartwiał się.
      - Myślę, że nie będzie w stanie cię zapomnieć, w końcu dręczysz ją już od ponad pół roku - zaśmiała się, przypominając sobie moment, w którym to Tamaki oszalał na jej punkcie. Od początku roku, kiedy jako jedyna dziewczyna była w stanie oprzeć się jego urokowi, starał się jakoś do niej dotrzeć. Kiedy jednak zauważył, że nie jest tak łatwo i Aika tylko jeszcze bardziej go nie znosi, postanowił starać się bardziej. Z czasem coraz częściej łapał się na tym, że o niej myśli. Najśmieszniejsze jest, że nigdy nie przyznał się sam przed sobą, że się w niej zakochał, chociaż było to widoczne gołym okiem. - Musisz trochę dojrzeć, a nie ją gnębić - poleciła, ponieważ chłopak zachowywał się jak wieczne dziecko, śmiejąc się z każdej porażki i zapowiadając następne próby, co doprowadzało szatynkę do szału.
      - Czy właśnie tak Akihira zdobył twoje serce? - spytał, nachylając się nad nią i przeszywając ją rozbawionym, fiołkowym spojrzeniem. Dziewczyna, lekko zdziwiona bliskością chłopaka, położyła rękę na jego czole i odepchnęła go od siebie, rumieniąc się na myśl o Akim.
      - Spadaj - prychnęła, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Chłopak wyszczerzył zęby.
      - Misa-chan się zarumieniła, kawaii - rzucił, puszczając jej oczko. - Po prostu chcę, żeby mnie polubiła - mruknął, zmieniając całkowicie ton na spokojny. - Byłoby fajnie zobaczyć ją w takim stanie jak ciebie przed chwilą - zauważył, pogrążając się w myślach i stwarzając w swej głowie obrazy słodkiej i zarumienionej Aiki, które, choć całkowicie nierealne, wydawały mu się wspaniałe, więc od razu na jego twarz powrócił szeroki uśmiech. - Hai, hai! Wszyscy mnie lubią, Aika w końcu też zacznie - postanowił.
      - Nikogo nie zmusisz do miłości - odparła spokojnie Misaki, nie umiejąc sobie wyobrazić, jak komicznie sprzeczną byliby parą.
      - Miłości? - Uśmiechnął się lekko i przekrzywił głowę, jakby się nad tym zastanawiając. - „Lubię”, to póki co mi starczy - powiedział zadowolony, czując w okolicy wampira. Misaki od razu przygotowała się do walki, łapiąc swój obustronny miecz. Jako iż nie zawsze mogła go ze sobą nosić, nie rozstawała się ze swoją skórzaną rękawiczką na prawej dłoni, na której zamocowane były wyjmujące się małe ostrza nasączone łowiecką magią. Dzięki temu w razie konieczności mogła po prostu powalić chwilowo wampira mocnym sierpowym w twarz. Jako iż był to prezent od Akihiry na rozpoczęcie nauki w Akademii, praktycznie się z nią nie rozstawała.
      - Kana-chan! - krzyknął nagle zmartwiony młodzieniec, nawet nie wyciągając wcześniej broni, ponieważ od razu poczuł, że w pobliżu jest jego kuzynka. - Co tu robisz o tej porze sama? - spytał rodzicielskim tonem, podchodząc do niej.
      - Zaraz świta, Tamaki - zauważyła. Faktycznie, pojedyncze promienie słońca zdawały się przenikać między drzewami. - Tata nie wrócił na noc do domu, martwiłam się, że coś się stało - powiedziała czternastolatka.
      - Baka, mówiłem ci, że nie możesz tak się błąkać, nie umiałabyś się nawet obronić - zauważył, a Misaki mu przytaknęła.
      - Ty tu jesteś, więc nic by mi się nie stało, prawda? - spytała z uroczym uśmiechem i chłopak od razu zapomniał o temacie, pusząc się i przyznając jej rację. Kuzynka zachichotała i cała trójka udała się do gabinetu dyrektora, gdzie był już Suzaku i skończył zmieniać wspomnienia ofiarom wcześniejszej nocy.
      - Kanaru! Co ty tu robisz? - zdenerwował się Dei, a dziewczynka natychmiast zamknęła się w sobie.
      - Spokojnie, siedziała grzecznie pod domem i zgarnąłem ją po drodze, bo tak bardzo się o ciebie martwiła - skłamał bez mrugnięcia okiem Tamaki, nie rozstając się z powalającym uśmiechem. Dei momentalnie też się uśmiechnął i przeprosił córkę, ciesząc się, że tak bardzo się martwiła. Do sedna sprawy wrócił dopiero po chwili.
      - Misaki, Tamaki, odprowadźcie dziewczyny do dormitorium - poprosił dyrektor. - Wciąż są otępiałe, przebywają w pokoju pielęgniarskim. Przed tym jednak chcę z radością oznajmić, że zarówno Kanaru, jak i Kairen dołączą do nowej Nocnej Klasy w przyszłym roku! - oznajmił z wielkim uśmiechem.
      Misaki uśmiechnęła się nerwowo, woląc nie spoglądać w stronę Tamakiego. Na twarzy Suzaku pojawiła się oznaka szczęścia i ulgi, że Aya i Zero postanowili pozwolić synowi na naukę w Akademii. Jednak kiedy książę spojrzał na, jak mu się wydawało, wniebowziętą Kanaru, dostrzegł jedynie malujące się na jej twarzy przerażenie. Wokół blondyna stojącego obok kuzynki roztaczała się zaś tak diabelska aura, że nie trzeba było na niego patrzeć, aby dowiedzieć się, co myśli na ten temat. Chociaż kiedy się na niego popatrzyło, nie dało się wyczytać z jego twarzy zupełnie niczego.
      - Przecież nie miał zgody… - szepnęła Kanaru jak w transie. Od kilku miesięcy panicznie bała się spotkań z Kairenem. Rodzice tłumaczyli to okresem dojrzewania i może tak też było w istocie. Dziewczyna wstydziła się wszystkiego, co było z nim związane, nie mogąc sobie wyobrazić, że jako dziecko obiecywała mu miłość po wsze czasy. Odkąd naprawdę zrozumiała sens tych słów i doszła do wniosku, co robią takie pary, znienawidziła tę myśl, będąc przerażona jakąkolwiek bliskością chłopaka. Tamaki tylko utwierdzał ją w tym przekonaniu dobrymi argumentami - Kairen był przecież pięć lat starszy od niej, a od małego myślał o takich rzeczach, nie mogąc doczekać się ich przyszłych relacji. Kanaru postanowiła więc zbudować dookoła siebie mur i zamknąć chłopcu dostęp do swojego serca.
      - Tak, tak, ale mamy chętnego na przewodniczącego Nocnej Klasy - rzekł z radością Dei, nieco skołowany reakcją córki. Kiedy zauważył pytający wzrok swoich rozmówców, postanowił nie trzymać ich dłużej w niepewności. - Shouta Hanadagi - powiedział.
      W tym momencie uśmiech zszedł także z ust Suzaku.
      - To niemożliwe, co on chce przez to osiągnąć? - spytał na pozór spokojnym tonem książę.
      - Nie mam pojęcia, ale sam się zgłosił i zaakceptował regulamin, więc nie widzę żadnych przeciwwskazań - odparł Dei, w rzeczywistości również nieco martwiąc się, co przyniesie przyszłość.
      - Czy to wszystko? - spytał cicho Tamaki. Słysząc potakującą odpowiedź, podszedł do Kanaru. - Dasz sobie radę, jesteś silna i mądra. Wiesz, co zrobić, by się tam nie dostał. - Puścił jej oczko z serdecznym uśmiechem, wskazując na jej serce. Dziewczyna, widocznie pokrzepiona słowami kuzyna, uśmiechnęła się lekko i kiwnęła głową. Blondyn pogłaskał ją po głowie i wraz z Misaki opuścił pomieszczenie, ponieważ Kanaru miała wracać z ojcem do domu.
      Szli bez słowa w stronę pokoju pielęgniarki. Dwa korytarze za biurem dyrektora Tamaki nagle się zatrzymał i uderzył pięścią w ścianę, zwieszając głowę na dół.
      - Tamaki… Co się stało? - zmartwiła się Misaki, podchodząc do kolegi. Będąc bliżej zauważyła, że ma zaciśnięte zęby i lekko drży. Stanęła, nie wiedząc, co ma zrobić. Pierwszy raz widziała go w takim stanie. Czy to możliwe, że nie chciał pokazać swych prawdziwych uczuć, żeby dodatkowo nie martwić kuzynki?
      - Shimatta - wycedził. Wziął kilka głębszych oddechów i wyprostował się, odgarniając niezdarne blond kosmyki z twarzy. - Gomen, Misa-chan - rzucił z jednym z tych zniewalających uśmiechów. - Chodźmy po dziewczyny, żeby nikt nie zauważył ich zniknięcia - dodał zupełnie zwyczajnym tonem i minął wrytą koleżankę, udając się po ofiary nocy.
      Prefekci zajęli się dziewczynami. Najpierw odprowadzili dwie pierwsze, ponieważ koniecznym było ciągłe podtrzymywanie ich. Następnie Misaki wróciła do pokoju, pozwalając Tamakiemu zająć się ostatnią - Fumi. Nastał poranek, gdy blondyn na rękach przyniósł koleżankę do dormitorium. Na miejscu postawił ją na nogi i odprowadził ją do jej pokoju, delikatne kładąc ją na łóżku, żeby Yasu Mori, współlokatorka Fumi, się nie obudziła. Wychodząc ukradkiem z jej pokoju, zauważył stojącą na środku korytarza Aikę z torbami. Mierzyła go totalnie osłupiałym spojrzeniem. Stali tak chwilę, po czym dziewczyna chwyciła bagaże i po prostu wyminęła Tamakiego.
      - To nie to, co myślisz! - krzyknął za nią, choć raz przeklinając w duchu to, że dziewczyna nie ma zielonego pojęcia o wampirach.
      - Kiryuu, rób, co chcesz i z kim chcesz - odpowiedziała zupełnie obojętnie. - Choć najwidoczniej robisz wszystko ze wszystkimi - dopowiedziała i wykręcając oczyma, zniknęła na schodach.
      - Co do… - zaczęła Misaki, wychylając głowę z pokoju. Widząc u prefekta minę zbitego psa, rzuciła - Bądź dojrzały - Więcej nie zdążyła powiedzieć, bowiem chłopak rzucił się w stronę schodów.
      - Akayama-san! - krzyknął, wybiegając z budynku. Pierwszy raz zwrócił się do niej w ten sposób. Zwykle bezceremonialnie zwracał się do niej po imieniu, co strasznie ją irytowało. Zdziwiona dziewczyna stanęła i odwróciła się w jego stronę z pytającym wzrokiem. Uśmiechnął się z ulgą i spokojnie pokonał odległość ich dzielącą.
      - Słucham? - spytała lekko poirytowana, jednak wciąż będąc w szoku po tym, jak się do niej zwrócił.
      - Chcę tylko, żebyś wiedziała, że nie robię wszystkiego ze wszystkimi… - oznajmił poważnie, patrząc jej w oczy. Ta spojrzała się na niego jak na idiotę.
      - Po co… - zaczęła.
      - Niektóre rzeczy zarezerwowane są tylko dla wybranych - odparł z kojącym uśmiechem, całując dziewczynę w policzek. Ta, czując na sobie jego wargi, odepchnęła go i wymierzyła mu cios prosto w twarz.
      - Zdurniałeś do reszty?! - wrzasnęła cała czerwona. Blondyn nie miał pojęcia, czy z wściekłości, czy z zażenowania. Roześmiał się nerwowo, szamocząc swe włosy.
      - Gomen, Ai-chan, ale wyglądasz uroczo, kiedy się tak denerwujesz - odparł, patrząc na nią czule, niemal zapominając o piekącym go policzku.
      - Oszalałeś - stwierdziła, patrząc na niego z niedowierzaniem. - Nie zbliżaj się do mnie! - żachnęła się i biorąc torby, odwróciła się, udając się w stronę głównej bramy, gdzie zapewne czekali na nią rodzice. Wciąż nie mogła powstrzymać niesamowicie szybkiego bicia serca i tępego bólu w dłoni, którą najchętniej uderzyłaby tego delikwenta jeszcze nieraz.
      - Czego nie zrozumiałeś w „dojrzale”? - spytała zdyszana Misaki, kiedy dogoniła kolegę. Ten uśmiechnął się głupkowato, trzymając dłoń na policzku. Wzruszył tylko ramionami.
      - Postanowiłem polegać na sobie, ale początek był niezły - rzucił zadowolony.
      Misaki tylko pokręciła głową, nie wiedząc, kiedy Kiryuu przestanie ją zadziwiać. Następnie pobiegła za przyjaciółką, starając się ją uspokoić przed spotkaniem z rodzicami.
      Tamaki stał chwilę w miejscu, patrząc na dwie sylwetki coraz bardziej oddalające się od niego. Wiedział, że postąpił egoistycznie, robiąc coś takiego, ale musiał jakoś uspokoić się przed tym, co czekało na niego w nowym roku szkolnym. A przy tej dziewczynie czuł się nadspodziewanie spokojnie. Miał tylko nadzieję, że ona pozwoli mu być przy sobie tak długo, żeby nie zwariował przy roztaczającym najwspanialszą w świecie aurę Kairenie.





***
      Hej wszystkim! Przepraszamy, że nie odpowiedziałyśmy na Wasze komentarze - z powodu kolokwiów nie miałyśmy na to czasu. Niemniej jak zwykle bardzo nas one ucieszyły. Dziękujemy!
      Podczas przerwy świątecznej Kao doświadczyła przypływu weny - ten rozdział jest owocem jej wysiłku. Następny też jest gotowy, ukaże się 25.01, ale co będzie dalej, nie wiemy, bo przecież zacznie się wówczas sesja. Trzymajcie kciuki!
      Pozdrawiamy Was serdecznie i dziękujemy, że z nami jesteście. Do następnego!

11 komentarzy:

  1. Dobra pora na komentarzyka o Suzu-chan ;p

    Ach te bale u wampirków każdy chce na nich być! xD Nie no nie dziwie się że Katsumi zazdrości Hanie xD Nie ma co Hanashi pasuję do tych polityczno-społeczno-nie-wiadomo-jakich spraw xp
    Niach nie ma to jak miłe, KAMERALNE, przyjęcie zaręczynowe u czystokrwistych ^.^ Hahaha Hana i Kao jak zwykle błyszczą na takich imprezach xD Jaka matka taka córka :p
    Ach konwenase konwenanse! Bez nich ani nie ma żadnej imprezki u zacnych wampirków ^ ^ Nie no ja to wszystko widzę *O* Ech noo i eee ten strój narzeczonych ^ ^" Nie ma to jak szczęśliwa przyszła panna młoda i zakochany po uszy pan młody ^.^ btw jak ja myślałam o zaręczynach Ayi w moim opo to ona też miała być w czarnej sukience ale jakoś nie wyszło… Ech no naprawdę żal mi Toshiko… No ale cóż poradzić…
    Hehehehe nie ma to jak trzymanie dwudziestokilkuletniego faceta w klatce xD Ach ci nadopiekuńczy rodzice! ;p Ech no ale nie dziwie się Ayi że tak boi się o swojego synka… Hehehe Tamaki jak się później okazał faktycznie nie mógł doczekać się Kairena w Akademii xD No a po za tym moja córcia również baaaaaaaaaardzo się ucieszyła ^ ^" Nie no cóż życie ^ ^
    Ech no i sentymentalna scenka z Suzaku Q.Q <3 Niach aż czuć hmm jak by to określić chemię czy coś w tym rodzaju między tą dwójką… Nie no naprawdę Kao-chan świetnie wyszła ci ta scenka Q.Q hehehe nie ma to jak mini skandal na zaręczynach Xp Łowca i Czystokrwisty tańczą razem normalnie szok kulturowy xD
    No i teraz mroczny Kyouji…
    Nie ma co facet nieźle nienawidzi wampirów ^.^ Ciekawi mnie czemu właściwie tak jest… Najpierw scena z Haną a potem z Sarą po prostu jest genialna! Kurczę no mają w sobie taki świetny klimat z VK Q.Q Ech Sara jak zwykle przebiegła… Nie no jej postać ma coś w sobie bez niej nie było by tego specyficznego klimaciuku … Zresztą już chyba wiele razy o tym mówiłam…
    Ach i teraz zacna scenka ociekająca podtekstami z Haną i gospodarzem imprezki xD
    Ech no cóż… Ilekroć jest coś Hana&Shota nie wiem co mam myśleć… Może przez to że sobie CZYMŚ zaspoilerowałam… Nie wiem noo nie potrafię polubić tego gościa… Mimo że wiem że jego geny są na jego korzyść (kto byłby normalny mając taką rodzinę…?) Choć nie mogę powiedzieć że nie jest kurna sexy a scena jest genialna -.-'

    Hahaha nie mogę z tej sceny w domu Shigeru Xd Nie no zachowanie Shoty było genialne xD Nie no ja to wszystko mam przed oczami xD Ta mina ojczulka i wyraz twarzy synka <3 No ale oprócz tego że się uśmiałam niezmiernie żal mi Tosh Q.Q Kurczę noo strasznie ją polubiłam ^ ^' Jak już mówiłam na miejscy Toshi na tekst wujaszka żebym nie czekała na dziedzica odpowiedziałabym że wyjść za kuzynka to jak muszę to mogę ale nie powiedziane że pozwolę mu się dotknąć ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niach teraz pora na Akademie <3
      Yare yare ależ niegrzeczni są ci uczniowie z Nocnej klasy ^ ^" Mój biedny męzuś ma z nimi pełne ręce roboty Q.Q No i Prefekci to samo ale chyba im to nie przeszkadza xD Niach i moja kochana córcia! <3 Jakaż ona jest kochana że tak martwi się o tatusia <3 Ach i miło że Tamaki tak opiekuje się Kanaru <3 Hahaha jak jeden komplement potrafi podnieść ego faceta xD Niach i pojawił się mój kochany mężuś <3 Ech no to mamy świetną wiadomość dla kuzynostwa Kairena ^ ^ Ech widać że bardzo się ucieszyli że będzie chodził razem z nim do Akademii ^ ^' Mam to wszystko przed oczami xD No i Suzaku z tym swoim znikającym uśmiechem na wieść o nowym Przewodniczącym xD Ech mojej córce odbiło ale zwalmy to na okres dojrzewania ^ ^" Btw Kao świetnie opisałaś tą sytuację w sensie czemu Kanaru zaczęła się tak a nie inaczej zachowywać! <3 Ach i ten tekst i gest Tamakiego odnośnie serca Kany-chan cudo! Q.Q No ale dobra dość o mojej rodzince xp Tamaki biedak ma pecha :p Żeby akurat w tedy Aika wychodziła gdy on wychodził z pokoju dziewczyn…? ^ ^" Biedaczek xd No ale cóż chłopak umie odnaleźć się w każdej sytuacji xD Ta scenka z całusem była świetna widziałam ją oczyma wyobraźni xp

      Dobra to na tyle sorki że tylko tyle ale cóż nie mam weny na więcej… Mam nadzieje że mimo wszystko nie będę musiała czekać całe wieki na coś do czytania ;p No ale znając was zanim znowu się zobaczymy już skończycie VN… Ech w ogóle kurczę no jak przeglądałam ten rozdziała to mi się cały tydzień u was przypomniała... No ale dobra dość tych sentymentalnych gadek :P

      Buziaki i do następnego :*

      Suzu-chan/sian

      Usuń
  2. Uhuhuu. Przyjęcie zaręczynowe. Czyli jednak ich zmusili do tego małżeństwa.. Biedna Toshiko, nawet sobie nie wyobrażam, jak ona się czuję! Wiedzę, że Shouta ma pewną słabość do Hany. Ciekawe, czy to coś głębszego, czy może tylko tak sobie uległ. Tamaki oszalał na punkcie Aiki. Hmm.. Swoją drogą, to chyba powinna choć trochę to zrozumieć. W końcu czego nie robi się z miłości? ;)

    PS.: Wciąż czekam na debiut mojej postaci ;)

    Weny Wam życzę

    Angel Kitty

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam. :)
    Z powodu problemów osobistych nie jestem w stanie ani w nastroju na pisanie komentarza. Bardzo się cieszę, że Kao dostała takiego zastrzyku weny, dzięki czemu dostałyśmy FAN-TA-STY-CZNY rozdział, ale wiecie co? Ja mam takie zdanie o każdym, wiec to nic nowego. ; > No i rzeknę jeszcze, że uwielbiam "siebie" w tym opowiadaniu, aż wzruszenie mnie łapię. ;) I jeszcze Shouta... Nie wydaje mi się aż taki zły, ale nie wiem, co do końca o nim myśleć. Sara jak zwykle knuje i nawet sobie "wspólnika" sprawiła. I to jeszcze brata Akiego. Naprawdę boję się tego Kyouji, on dużo namiesza, oj dużo.
    W mega skrócie: rozdział bardzo mi się spodobał, jak każdy. :)
    Dobra, ja uciekam, idę kontynuować swój romans z nie-wiem-już-którym kubkiem herbaty tego dnia, w którym utopię swe smutki. Jeśli wszystko się naprostuje w stosunkowo krótkim czasie, albo zyskam jakiejś tajemniczej mocy i będę w stanie napisać komentarz z prawdziwego zdarzenia to to zrobię. ;>
    Weny, dziewczyny! :D
    Kari. xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaaaaaaa! Kocham Was! xD

    Aż się wzdrygnęłam na myśl o zaręczynach Toshi z Shoutą...Brrr, biedna dziewczyna.
    No i ciekawe przypadło Hanashi zadanie, nie ma co (a w tej sukience musiała wyglądać wprost oszałamiająco!)... A tak poza tym, to cieszę się, że przydzielili do tego zadania również Kaori :)
    Nie pomyślałabym, że ten sojusz między Łowcami, wampirami i ludźmi się utrzyma aż tak długo, a mało tego, że się utrzymał, to jeszcze istniał w rzeczywistości, a nie tylko na dokumencie!
    Ta... i pojawiła się elita. Gizen nie znoszę chyba najbardziej na świecie, w ogóle nawet jak wyczytuję jej imię, robi mi się niedobrze... podła zaraza... Suzaku... brakuje mi go. Naprawdę, strasznie go lubię i czuję taką... pustkę jak go nie ma </3 Uch, Sara- kolejna zaraza, mogłaby już w końcu umrzeć... No i wreszcie zjawiła się Aya... i tak się zastanawiam i powiedzcie mi, czy mi się wydaje, czy Aya już kiedyś na jakimś balu była w grafitowej sukni? Ale dobra, mniejsza o sukienkę!
    "Postanowiło uczynić tak piękny krok", dobre sobie! Jakby oni mieli cokolwiek do powiedzenia... Czasami ta obłuda wampirów wywołuje u mnie mdłości... nie znoszę fałszu. A na miejscu Toshiko założyłabym jeszcze czarną woalkę i wzięła naręcz róż, przewiązanych wstęgą "ostatnie pożegnanie". Najbardziej dobija mnie chyba to, że oni bez większych sprzeciwów dali sobie zrujnować wieczność... ech, no nic, zobaczymy co będzie dalej...
    Rodzice chyba całe życie będą uważali swoje dzieci za kilkulatków... czasami to musi być naprawdę uciążliwe, np. taki Kai, ma chłopak dwadzieścia lat, a tatuś z mamusią oka z niego nie spuszczają... chociaż w ich przypadku to nic dziwnego, w końcu przeżyli już śmierć jednego dziecka...
    Kaori to ma wyczucie czasu, zawsze wie, kiedy się ulotnić xD
    "Więc tym razem to zaręczyny"... musiałam wyglądać jak idiotka, szczerząc się do monitora, ale nie mogłam się powstrzymać, ten facet topi moje serce w okamgnieniu! I w dodatku pasuje mi do Hany jak jasna cholera! Czy oni tego nie widzą?! Czasami mam ochotę wleźć w środek tego opowiadania i przemówić niektórym do rozumu...
    Kyouji... ja wiedziałam, że będą z nim problemy. I proszę! Ciągnie swój do swego! Brata się gad jeden z Sarą!
    A, Kochane! Muszę Was poprawić, ale to już jest taki szczegół, że można go uznać za czepialstwo (z zazdrości, bo ja tak pisać za milion lat nie będę). Otóż, w wypowiedzi Sary jest: "Cały świat składa się z miliona sznurków, pacynek, którymi trzeba sterować, aby tańczyły tak, jak mu zagrasz.", a powinno być (przynajmniej moim zdaniem): "Cały świat składa się z miliona sznurków, marionetek, którymi trzeba sterować, aby tańczyły tak, jak im zagrasz". Chodzi o to, że pacynka to ta taka "rękawiczka", a właśnie marionetka ma sznurki, za które się pociąga.:)
    Aż boję się myśleć co będzie, gdy Shouta zostanie przewodniczącym... ale nie mogę się tego doczekać, bo na pewno jego rządy nie będą spokojne... I albo mam zwidy, albo wykazuje zbyt duże zainteresowanie Haną (teraz pojawia się pytanie- czy chce dopiec Suzaku, czy chce czegoś od Hanashi?)...

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakby mi taki Shigeru zaczął pierdzielić o jakichś uchwałach, to chybabym tam zasnęła... ludzie, idealny temat do obiadu... uch, żebym musiała go codziennie znosić, chybabym się powiesiła, naprawdę...
    Najpierw zaręczyny, teraz chrzani o ślubie, o dziedzicu... matko, czy on czerpie przyjemność z dobijania tych biednych dzieci? Tak w ogóle, czy można użyć terminu "dzieci" mówiąc o Toshiko i Shoucie? Nieważne, tak czy siak, Shigeru jest nie do zniesienia. A Kimie? Albo mi się wydaje, albo ona nie ma tam nic do gadania.
    Shouta jest niesamowity! Tak się zastanawiam, czy on to wszystko wcześniej planuje, czy z marszu wpada na takie pomysły? Nie dość, że odciągnie "najszczęśliwszy dzień w ich życiu", to jeszcze namiesza w Akademi (co bardzo mnie cieszy)... Ale nawet to w porównaniu ze złością Shigeru wydaje się niemal bezwartościowe! Nawet nie wiecie jak miło czytało mi się tę scenkę (tak, jestem złośliwa)...
    I tak się zastanawiam... czy "kilka ciekawych osób" oznacza między innymi Hanashi Kiryuu?

    Ach, Tamaki *mdleje*... Jak to jest możliwe, że z takiego okropnego dziecka wyrasta taki fajny chłopak?! Ech, takie rzeczy tylko u was...
    Denerwuje mnie ta Nocna Klasa. Takie to wszystko niewychowane, niezdyscyplinowane, bezczelne i tylko same problemy stwarza. Wyraźnie brakuje im czystokrwistego... Ech, za Kaname przynajmniej było spokojnie...
    "Sama wystrzeliła"... Oj, samo nic się nie robi... nieładnie tak okłamywać, nieładnie (nawet jeśli jest się przy tym tak zniewalającym)...
    Do roli prefekta nikt nie nadaje się lepiej od Tamakiego, serio. Ten to ma podejście do ludzi... no, a przynajmniej do niedoszłych ofiar krwioholików ;)
    O~ jakie to słodkie, Tamaki martwi się o to, że Aika o nim zapomni (cóż po pożegnaniu jakie jej zaserwował to raczej mało prawdopodobne ^^") ... <3
    O rety, czy mi się wydaje, czy zrobiłyście z Aiki świętą? Pół roku ją dręczył, a ona jeszcze mu nie zrobiła krzywdy?! Nie no, podziwiam za cierpliwość, bo ja bym go chyba już po tygodniu (nie zważając na cały jego urok osobisty) zabiła...
    A Misaki wydaje mi się być takim nieskończonym źródłem dobrych rad... a poza tym, jawi mi się jako kolejna święta (kurczę, skąd one biorą cierpliwość, ja się pytam?!).
    Och, Kanaru jest taka słodka! Nie no, chyba nigdy nie przestanę się dziwić, ile uroku może się mieścić w jednej, małej osóbce...
    Szczerze, to zdziwiłyście mnie tym przerażeniem Kany na wieść o tym, że Kai będzie się uczył w Akademii. Myślałam, że kto jak kto, ale ona się ucieszy... a tu proszę, jaka niespodzianka! I nie wiem, czy całą winę zrzucałabym na hormony...
    Wiecie co? Chyba zaczynam rozumieć dlaczego Tamaki tak bardzo nienawidzi Kaia. W końcu, jakby nie patrzyć, to Kairenem wszyscy bez przerwy się zachwycają, to z niego zrobili sobie bożka i w jego obecności na Tamakiego mają najzwyczajniej w świecie wywalone (aż dziwne, że wcześniej o tym nie pomyślałam...). Nie dziwię się, że chłopak jest zazdrosny. Teraz wszyscy go uwielbiają, a gdy tylko pojawi się Kai. wszyscy go oleją. A bynajmniej ja tak to widzę (zawsze miałam zdolności do nadinterpretacji).
    Kurczę, Tamaki to ma jednak przerąbane... nie dość, że w Akademii pojawi się jego "kochany" kuzyn, to jeszcze Aika zobaczyła go, gdy wymykał się z pokoju dziewcząt... I nie chcę nic mówić, ale kiedy ktoś mówi "To nie to, co myślisz!" to właśnie wtedy zaczynam myśleć, co to takiego mogło być... (tak samo jak ktoś powie "bez skojarzeń"- wtedy zawsze zaczynają się skojarzenia...). A na miejscu Aiki powiedziałabym pewnie to samo (chociaż nie... ja bym była bardziej złośliwa xD)...
    "Chcę tylko,żebyś wiedziała, że nie robię wszystkiego ze wszystkimi..."- po takim tekście chyba roześmiałabym się mu w twarz. Ludzie on przyleciał się tłumaczyć? Czy nie wie, że tylko winny się tłumaczy?
    No i jak on z tym całusem tak niespodziewanie wyskoczył... z jednej strony to było słodkie, ale z drugiej... dziwię się, że tylko raz go uderzyła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Podsumowując: Tamaki to najbardziej uroczy facet pod słońcem (chociaż dziecko było z niego okropne o czym do końca swoich dni nie zapomnę) i kocham go najbardziej na świecie. Amen. <3

      Ano… wow! Nie spodziewałam się, że to takie długaśnie wyszło, gomen ^^”(chociaż fakt faktem , że zabrałam się za czytanie o pierwszej w nocy, a razem z komentarzem skończyłam o bladym świcie). Rozdział świetny, postarałaś się, Kao! Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy :)

      Pozdrawiam i weny życzę- Andzik

      PS. Życzę Wam powodzenia na sesji!
      PS2. W jednym miejscu „Was” napisałam z małej litery, przepraszam.

      Usuń
  6. I teraz się zastanawiam, gdzie wcięło mój komentarz? Ech, ja nie wiem, ja nie rozumiem. ;)
    W każdym bądź razie, napisałam, że z powodu dość poważnych, skomplikowanych spraw w moim życiu, nie mam siły skomentować rozdziału tak, jak trzeba. W wielkim skrócie: rozdział jak zwykle wyszedł fantastyczny. :D
    Ugh, jakoś nie lubię tych wampirzych imprez. Wszyscy udają, że się lubią i są tacy sztywni... Jedynie stroje skubańcy mają ładne. *o*
    SUZAKU! Naprawdę kocham tego gościa, choć na początku nie odebrałam go zbyt pozytywnie. Zdobył jednak moje serce. Zastanawiam się tylko, kiedy zauważy, że właściwa kobieta to niekoniecznie ta, na którą czekał tyle lat. Jego taniec z Haną był cudowny. ; >
    A Shouta nie wydaje mi się aż takim złym gościem, jednak coś jest nie tak i sobie pewnie naskrobie. On jako przewodniczący? Cóż, mogę się tylko domyślać, że za jego kadencji będzie się sporo działo, oj sporo. ;) Ale chociaż odwlekł ślub z Toshi. Niech sobie dziewczyna jakiegoś faceta znajdzie i ucieknie sprzed ołtarza, to by było piękne. :D W ogóle wkurzają mnie też obiadki rodziny Hanadagi. -,-
    No i mamy prefektów, jak widać świetnie się sprawują. ^^ Ja nie wiem jaką ja, że tak powiem, mam cierpliwość do Tamakiego. To świetny facet, ale zachowuję się jak dziecko... I chyba w tym jego urok. To słodkie, że nie chcę by Aika o nim zapomniała. *.* No i oczywiście moja bohaterka sypię dobrymi radami jak z rękawa, ale kto by jej słuchał? Swoją drogą, strasznie podoba mi się jej miecz i ta skórzana rękawiczka od Akiego. <3 A tak a propo... Wiedziałam, że Kyouji coś namiesza, wiedziałam! Mam nadzieję, że zginie razem z Sarą.
    No i co ja mam powiedzieć? Kao, odwaliłaś kawał dobrej roboty, który poprawił mój „nieco” podupadły nastrój... Dzięki temu rozdziałowi byłam w stanie się kilka razy uśmiechnąć, za co dziękuję. Jeśli w najbliższym czasie się wszystko naprostuje, obiecuje, że napiszę komentarz z prawdziwego zdarzenia. ;>
    A tymczasem weny, dziewczyny.
    Kari. xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Przybyłam, zobaczyłam, przeczytałam!
    Niestety, znam ten stan... kolokwia, egzaminy... mi się to dopiero zaczyna ;) Więc na arzie jestem odcięta od świata, walcze z notatkami i zaległościami :D
    Poza tym, dzięki za info! :)
    No i rozdział był... Świetny. Podobały mi się zwłaszcza momenty z Hanashi ;)
    Sorki, ze tak krótko, ale nie mam głowy na pisanie teraz... Dręczy mnie ceramika praska i wczesne średniowiecze (więćej informacji-pisać maila xD)
    Pozdro i weny!
    K.L.

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie nowy rozdział, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń