Strony

sobota, 25 stycznia 2014

Vampire Night: rozdział XXVI - „Zawsze będę przy tobie”

      - Rozchmurz się, Youko, nie zawsze jest taki piękny dzień! - krzyknęła Hanashi, zastępując przyjaciółce drogę, aby wyrwać ją z rozmyśleń. Ta spojrzała na nią z przekornym uśmiechem.
      - Nawet mnie nie irytuj - burknęła, patrząc na zachmurzone niebo, które zwiastowało deszcz. Szarowłosa wybuchła śmiechem, by zaraz potem znów zagadywać dziewczynę na śmierć.
      W czasie wakacji w Akademii Kurosu do Hanashi i Katsumi przyjechali w odwiedziny Youko i Shuuji. Postanowili w tym czasie rozejrzeć się po miasteczku, żeby zastanowić się, czy nie chcieliby przenieść się do tego wydziału. Zatem od kilku dni ta czwórka, wraz z Matsuo i Keiem, który stał się dobrym przyjacielem zarówno chłopaka, jak i Katsumi, zwiedzała miasteczko i okolice. Hana pokazała im teren Akademii, Związek i przedstawiła większości członków swojej rodziny. Choć usta jej się nie zamykały z radości spowodowanej odwiedzinami przyjaciół, wszyscy miło spędzali czas. Tego wieczoru Matsuo zaproponował grupie wypad do pubu Jeia.
      - Wpadniesz? - spytał Keia podczas spaceru.
      - Raczej odmówię, umówiliśmy się, że wieczorem pobawimy się w Indian. Dziewczynki nie mogą się doczekać, a skoro Mayumi stwierdziła, że to dobry pomysł, to pewnie nim jest - zaśmiał się.
      - Wciąż widzi przyszłość? - spytała Hana, kiedy brat spojrzał na nią karcąco, a Youko i Shuuji pytająco. - Gomen, to zaufani przyjaciele, nikomu nie powiedzą - zapewniła, ręcząc za nich. Jej bliźniak postanowił się nie gniewać, wol jednak, by o wyjątkowości jego przybranej córeczki wiedziało jak najmniej osób.
      - Ostatnio coraz rzadziej. Prawdę powiedziawszy tylko wtedy, gdy ma gorsze dni. W dodatku są mniej wyraźne. Uważa, że to przez to, że jest taka szczęśliwa - stwierdził. Dziewczynka nie miała żadnej wizji dotyczącej któregokolwiek z członków rodziny. Czasem czuła lekkie bodźce po jakiejś podjętej decyzji, nie wiedząc do końca, na jakiej zasadzie to działa. - Ale już bez problemu mówi do nas mama i tata - rzekł z ciepłym uśmiechem. Naprawdę cieszył się, że do ich rodziny dołączyła ta urocza istotka, która rozświetlała życie jemu i Kiran, a także Miyako, dosłownie zakochanej w nowej siostrze.
      - Mówiłam ci, jesteś stworzony do ojcostwa - rzuciła Hana, zawieszając się na szyi brata, który czule ją objął, śmiejąc się z jej bezpośredniości.
     
      Wieczorem pięcioro Łowców udało się do Kemuri. Usiedli w swoim ulubionym miejscu, zamawiając wcześniej sake. Następnie pogrążyli się w rozmowach i wspomnieniach. Jedynie Youko była trochę mało rozmowna, jakby zamknięta w sobie. Usprawiedliwiała się zmęczeniem, ale żadne z przyjaciół do końca jej nie wierzyło.
      Shuuji stwierdził, że z chęcią przeniesie się do oddziału przyjaciół, twierdząc, że po ich wyjeździe przestał czerpać z pracy taką radość jak wcześniej. Youko nie umiała jeszcze udzielić odpowiedzi, zastanawiała się, czy jest sens rezygnować ze swojej obecnej pozycji, skoro dotarła już dość wysoko.
      W pewnym momencie drzwi do baru otworzyły się i w środku znalazł się Akihira wraz z Misaki. Dziewczyna była wyraźnie speszona, choć starała się tego nie pokazywać. Najwyraźniej chłopak na siłę ją tu przywlókł. Kiedy przechodzili, w lokalu dało się usłyszeć plotki i niemiłe komentarze na temat pary, a szczególnie ich wiekowej różnicy.
      - Misaki-chan! - zaczepiła ich Hanashi, gdy przechodzili obok nich.
      - Kiryuu-san. - Przywitała się lekkim ukłonem, odrobinę zmieszana.
      - Nie powinnaś przebywać w takim miejscu, jesteś odrobinę za młoda. - Puściła jej oko i przeniosła wzrok na chłopaka. - Akihira, wstydziłbyś się! - Wytknęła na niego język. Ten tylko zaśmiał się i przeprosił towarzystwo, spiesząc się. Przeszedł kilka stolików dalej i zatrzymał się przy swoim bracie, najwidoczniej mając mu do przekazania coś ważnego. Chwilę porozmawiali, a następnie Akihira złapał Misę za rękę i wyszedł z baru, żegnając się uprzednio z Hanashi i jej znajomymi.
      - Z kim on rozmawiał? - spytała odrobinę znudzona Youko, kładąc łokieć na stole i opierając podbródek o swą dłoń.
      - Kyouji Katsura, to jego brat. Zdecydowanie ten mroczniejszy - dodała Hanashi, śmiejąc się i całkowicie zmieniając temat. Youko od czasu do czasu spoglądała w stronę bruneta, który zdawał się być owiany jakąś tajemnicą.
      Po kilku godzinach rozmów i picia Łowcy postanowili zbierać się do domu. Z okazji przyjazdu przyjaciół cała piątka spała w mieszkaniu dziewczyn, chcąc spędzić ze sobą cały dany im czas.
      - Zostanę jeszcze trochę, nie czekajcie na mnie - rzuciła nagle Youko, kiedy reszta była już gotowa do wyjścia. - Pamiętam drogę do domu - zapewniła. Po chwilowym sprzeciwie przyjaciół udało jej się postawić na swoim.
      - A więc to prawda? - spytała cicho Katsumi w drodze powrotnej. Właśnie Shuuji poinformował resztę, że od ich wyjazdu Youko strasznie się zmieniła. Jej agresja względem środowiska, która przy nich była minimalnie widoczna, pogłębiła się, w dodatku chłopak przyznał, że sam nieczęsto ją widuje, ponieważ ta, ponoć zajęta pracą, wciąż odmawiała spotkań.
      - Przykre - stwierdziła naprawdę zgaszona Hanashi, łapiąc Matsuo za rękę, żeby dodał jej otuchy. Chłopak przygarnął ją bliżej i pocałował w czoło.
      - Można się było tego spodziewać, taki ma charakter. Miejmy nadzieję, że jeśli zdecyduje się tu przenieść, to będziemy w stanie odzyskać dawną Youko - powiedział tylko, a reszta mu przytaknęła.
      Po powrocie do domu rozmawiali jeszcze jakiś czas, a następnie udali się spać, nie doczekawszy się przyjaciółki, która wróciła do mieszkania nad ranem.

      Youko i Shuuji byli w miasteczku jeszcze przez tydzień. W tym czasie dziewczyna praktycznie codziennie sama dokądś wychodziła, odrobinę izolując się od przyjaciół. Reszta jednak nie drążyła tematu, chcąc, żeby po prostu miło wspominała czas spędzony w tym mieście. Shuuji zdecydował, że się przeprowadzi i ustalił z Matsuo, iż wprowadzi się do niego, póki nie znajdzie sobie nic swojego. Pod koniec wizyty Youko stwierdziła z dziwną, szczerą radością, że świetnie się bawiła i choć nie zamierza się póki co przeprowadzać, obiecuje częste odwiedziny. Odrobinę zaskoczeni Łowcy pogodzili się z jej decyzją, mając nadzieję, że faktycznie dotrzyma swej obietnicy.
***
      - Dziewczynki, chodźcie jeść! - zawołała wesoło Kiran, gdy tylko przygotowała ulubione kanapki dzieci oraz ciepłe kakao, które wszystkie trzy mogłyby pić litrami. Mayumi i Miyako, obie śmiejąc się radośnie z powodu zabawy, przybiegły w podskokach do kuchni. Kobieta uśmiechnęła się z czułością, patrząc na te małe rudzielce. Tak bardzo je kochała! Nie potrafiła już wyobrazić sobie życia bez Mayumi. Zarówno ona, jak i Kei ani przez chwilę nie żałowali decyzji o przygarnięciu jej pod swój dach. Dwunastolatka wprowadziła do ich domu dodatkową porcję miłości, ciepła i śmiechu. Miya zaś niezmiennie ubóstwiała starszą siostrę i wciąż wpatrywała się w nią jak w obrazek, co rusz też ją w czymś naśladowała, dzięki czemu uczyła się wielu nowych rzeczy, których jako jedynaczka na pewno nie przyswoiłaby sobie w takim tempie. Czasami, gdy Kiran spoglądała na córki bądź na męża w towarzystwie Hanashi czy Tamakiego, żałowała, że nie miała rodzeństwa. Niestety, nie każdemu było dane jego posiadanie. Z drugiej strony, Akihira był dla niej niemalże jak brat, więc może wcale nie miała najgorzej?
      - Jesteś cała brudna! - rozchichotała się Mayumi, patrząc na wysmarowaną masłem orzechowym buzię Miyako. Ta wyszczerzyła zęby, obecnie niemalże całkiem brązowe.
      Kiran ponownie się uśmiechnęła. Sięgnęła po kubek, by wziąć kilka łyków kakao, które cudownie ją rozgrzało. Westchnęła z zadowoleniem, po czym dojadła własną kanapkę i zabrała się za mycie niektórych naczyń.
      - Nēchan? - usłyszała po chwili cichy głosik Miyako. Nieco zaniepokojona, szybko wytarła ręce o pierwszą lepszą ścierkę i podeszła do siedzących przy stole dziewczynek. Niedojedzona kanapka Mayumi leżała na ziemi, zaś ona sama wyglądała na zupełnie nieobecną. Kiran domyśliła się, że wpadła w jakiś charakterystyczny trans, zapewne miała właśnie wizję. Żywiła nadzieję, iż nie zobaczy niczego złego.
      - Spokojnie, kochanie, tak się czasem zdarza - rzekła kojącym tonem do swej pierworodnej córeczki, przytulając ją i nie przejmując się tym, że połowa masła z twarzyczki Miyi wylądowała na jej bluzce. Po sekundzie czy dwóch zauważyła jednak, że z Mayu coś jest nie tak. Z jej nieobecnych oczu, tych pięknych, złotozielonych ocząt, spływały łzy skrzące się w świetle słońca wpadającym przez uchylone okna.
      Nagle cisza została przerwana. Mayumi ocknęła się, choć chyba nie do końca, natychmiast bowiem wpadła w histerię niewiadomego do końca pochodzenia. Zaczęła krzyczeć i płakać, z trudem nabierając do płuc powietrza. Kiran natychmiast puściła Miyako i podeszła do nastolatki, próbując coś zrozumieć z jej szaleńczego bełkotu oraz ją uspokoić. Zdezorientowana i przestraszona Miya zeszła z krzesła i odsunęła się lekko.
      - Cii, kochanie, już dobrze - mówiła Kiran, głaszcząc Mayu po ognistorudych lokach. Ta zaś z trudem odrobinę się opanowała, mając świadomość, że jak tak dalej pójdzie, nikomu nie pomoże z tego prostego względu, iż nie dało jej się zrozumieć.
      - Zaraz przyjdzie tu po mnie zły pan! - wysapała, oddychając spazmatycznie i trzęsąc się jak osika. - Musisz mu mnie oddać, mamusiu, musisz! Bo inaczej… Ja… On…
      Więcej Kiran nie zdołała usłyszeć. Próbowała uspokoić dziewczynkę, niestety nadaremnie. Wszystko to trwało nie dłużej niż trzy minuty. Wtedy właśnie rozległ się dzwonek do drzwi. Mayumi zaskomlała niczym zranione zwierzę, dogłębnie przerażona. Jak w transie błagała, by Kiran oddała ją „złemu panu”.
      - Nikomu cię nie oddam - rzekła pewnie kobieta, mocno chwytając Mayu za ramiona. Nie wierzyła już, że niebezpieczeństwo jest tylko złudzeniem. Czuła, jak serce wali jej ze stresu i strachu o dziewczęta. - Mayu-chan, weź Miyako i schowajcie się jak najlepiej. Cokolwiek by się nie działo, proszę, byście nie wychodziły. Opiekuj się swoją siostrzyczką, a mamusia wszystkim się zajmie. Obiecaj mi, że będziesz o nią dbała.
      - Ja nie… - zaczęła Mayumi, ale wówczas dzwonek do drzwi rozległ się po raz drugi. Obie drgnęły, jak gdyby usłyszały najgroźniejszy dźwięk na świecie.
      - Obiecaj - szepnęła Kiran ponaglająco.
      - Obiecuję - wydukała ledwo dosłyszalnie Mayu. Kobieta uśmiechnęła się lekko i gestem dała znać, by nastolatka po cichu zabrała Miyako do innego pomieszczenia, co też bezzwłocznie uczyniła. Sama zaś z lękiem podeszła do drzwi, ściskając w dłoni łowiecki nóż. Bała się oddychać. Zerknęła przez wizjer. Ujrzawszy Kyoujiego, odetchnęła z ulgą, a jej ciało momentalnie nieco się rozluźniło. Nie czekając dłużej, otworzyła drzwi.
      - Mistrzu, nie spodziewałam się ciebie! - wykrzyknęła z radością. - Wejdź, proszę.
      - Dzień dobry, Kiran - przywitał się z uśmiechem, korzystając z zaproszenia i wchodząc do środka. Nie umknęło jego uwadze, iż kobieta od razu zamknęła za nim drzwi na zamek. - Coś się stało? - zapytał. - Wyglądasz na nieco zestresowaną.
      - Och, nie, jest w porządku - rzuciła, bagatelizując problem. Nie chciała zamęczać Katsury rodzinnymi sprawami. - Nie widziałeś nikogo podejrzanego, prawda? - spytała jednak, woląc się upewnić.
      - No… Nie - odparł z powątpiewaniem, zauważając nóż w ręce przyjaciółki. - Po co ci to?
      - Ach, właśnie robiłam kanapki - mruknęła, nie wiedząc właściwie, dlaczego kłamie. Uciekła wzrokiem gdzieś w bok, zastanawiając się, dlaczego ulga była tylko chwilowa i teraz lęk na nowo poczyna opanowywać jej ciało. Kyouji jednak nie skomentował tego ani słowem. - Napijesz się czegoś? - zapytała serdecznie, próbując zachowywać się względnie normalnie.
      - Nie, dziękuję, wpadłem tylko na chwilę - oświadczył takim tonem, jak gdyby nad czymś intensywnie myślał, ale nie chciał dać tego po sobie poznać. - Hm, a gdzież to podziewają się twoje urocze córeczki? - spytał po chwili dość wesoło. - Chętnie bym się z nimi przywitał.
      Serce Kiran zamarło. W jej głowie zapaliła się czerwona lampka, co jednak chciała zignorować, starając się wierzyć w mistrza i jego uczciwość oraz przyjaźń. Przecież nie zrobiłby nic złego ani jej, ani nikomu jej bliskiemu, prawda? Widziała, że od dłuższego czasu Kyouji zachowuje się inaczej niż niegdyś, często zresztą rozmawiała na ten temat z Akihirą, ale oboje starali się nie dopuszczać do siebie myśli, że starszy od nich mężczyzna mógłby uwikłać się w coś nieprzyjemnego czy wręcz złego.
      - Niestety, dziewczynek nie ma, poszły z Keiem na zakupy - powiedziała, żałując, że kłamie. Trzeba było wysłać córki razem z mężem, ale one tak świetnie się bawiły, że nie chciały nigdzie wychodzić.
      - Czemu kłamiesz, Kiran-chan? Czyżbyś mi nie ufała? - zapytał Katsura, przewiercając kobietę spojrzeniem zimnych oczu. Przestraszyła się tego wzroku. Odruchowo przycisnęła rękę do piersi i cofnęła się odrobinę. - Widzisz, muszę zobaczyć się z Mayumi Asagami - wyjaśnił, powoli podchodząc do pani Kiryuu. W jego dłoni błysnął sztylet. Kiran nawet nie zauważyła, kiedy i skąd dokładnie zdążył go wyjąć. - Nie martw się, nikomu nic się nie stanie. Po prostu jej potrzebuję.
      - To moja córka, nikomu jej nie oddam - szepnęła, czując, jak po raz pierwszy w życiu drżą jej wargi.
      Uśmiechnął się w jakiś dziwny, przygnębiająco-diabelski sposób. Nigdy u nikogo nie widziała takiego wyrazu twarzy.
      - Twoją córką jest Miyako - mruknął lekceważąco. - Nic więc nie stoi na przeszkodzie, byś oddała mi Asagami.
      Pokręciła głową, czując na policzkach własne łzy. Zabawne, nie zauważyła, że płacze… Jej serce zalały jakieś dziwne, bolesne uczucia, zaś umysł nawiedziła pustka. Nie mogła w to uwierzyć… „Zły pan” z wizji Mayumi to jej ukochany mistrz, jej wieloletni przyjaciel…?
      Kyouji odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem zwrócił się ku króciutkiemu korytarzowi. Kiran, ocknąwszy się z transu, ruszyła za nim, czując, jak serce wyrywa jej się z piersi w szaleńczym skowycie nieukojonego żalu oraz przerażenia. Złapała Katsurę za jego skórzaną kurtkę, której ten nawet nie zdjął, gdy wszedł do mieszkania, a następnie uczepiła się jego ramienia. Wyszarpnął się jednak bez trudu, był od niej silniejszy.
      - Nie próbuj mi przeszkodzić - warknął, porządnie już zdenerwowany.
      - Wyjdź stąd natychmiast! - krzyknęła ze łzami w oczach, zatrzymując go w miejscu. Nie mogła pozwolić na to, by poszedł dalej, bo znalezienie przestraszonych dziewczynek byłoby już tylko kwestią czasu. Gdzież ona podziała nóż? Nie pamiętała nawet, by go upuściła, ale tak musiało się zdarzyć, bowiem nie miała już broni w ręce. Oczywiście przez myśl jej nie przeszło, by zabić czy skrzywdzić mistrza, chciałaby jednak nie być tak bezbronną i mieć szansę na choćby lekkie zastraszenie go.
      - Nie wyjdę bez Asagami - wysyczał. Szarpnął się bardzo mocno, przez co znów wypuściła z ręki poły jego kurtki. Odwrócił się od niej, ale ona zaszła mu drogę. To, co się później wydarzyło, nie było przezeń zaplanowane. Działał jak w transie, naładowany złością, nienawiścią i irytacją. Nie wiedział, jak to się stało, że jego sztylet znalazł się nagle w jej brzuchu. Niepomiernie zdumiony, czując się, jakby to wszystko działo się gdzieś obok niego, ale jego samego nie dotyczyło, spojrzał w oczy kobiety, którą przez wiele lat nazywał przyjaciółką. Były przepełnione żalem, niedowierzaniem… Z uchylonych ust pociekła strużka szkarłatnej krwi. Nie mógł się poruszyć ani wyciągnąć broni z ciała niechcianej ofiary. Bał się po raz drugi spojrzeć w jej oczy. Kiedy jednak ośmielił się to zrobić, spostrzegł z przerażeniem, że stały się one jak gdyby… puste?
      Ogarnęła go panika. Wyrwał sztylet i, nie panując nad sobą oraz zapominając, po co właściwie przyszedł do tego domu, odwrócił się w stronę wyjścia. Drżącymi dłońmi otworzył drzwi i uciekł z miejsca przestępstwa tak szybko, jakby zależało od tego jego życie. Gdzieś z zakamarkach jego umysłu pojawiła się myśl, że dobrze zrobił, zakładając niemalże niewidoczne dla oka rękawiczki niepozwalające zostawiać śladów linii papilarnych. Zaraz jednak jego głowę znów nawiedził obraz zranionej jego własnymi rękoma uczennicy…

      Taszcząc torby z zakupami, Kei wszedł na korytarz prowadzący do jego mieszkania. Cieszył się na myśl, jaką przyjemność sprawi dziewczynkom kupnem osławionej ostatnimi czasy zabawki, którą tak pragnęły mieć. Na początku dziwił się nieco, że Mayumi bawi się z Miyako, jakby sama miała ledwie kilka lat, a nie wchodziła w okres dojrzewania, szybko jednak doszedł z Kiran do wniosku, że to dlatego, iż dziewczynka nie miała przecież prawdziwego dzieciństwa. Znalazłszy się w cieple domowego ogniska, z radością nadrabiała zaległości, bawiąc się z Miyą we wszystko, co możliwe i zachwycając się jej lalkami, pluszakami, grami i innymi takimi.
      Uśmiech zniknął z twarzy Keia, gdy spostrzegł, że drzwi do jego domu są otwarte. Zdziwiony i zaniepokojony, przyspieszył kroku.
      Pierwsze, co zauważył, gdy wszedł do mieszkania, to strumyk krwi leniwie płynący ku drzwiom. Siatki z zakupami uderzyły o posadzkę, gdy zostały przez Keia puszczone. On zaś postąpił krok naprzód i wciąż patrząc na krew, powędrował wzrokiem ku jej źródłu.
      Nie od razu uwierzył w to, co zobaczył. Jak w transie podszedł do Kiran i uklęknął przy jej martwym ciele. Mówił coś do niej, prosił, by się odezwała, błagał, by żyła. Ale ona milczała niczym zaklęta, a jej puste oczy wpatrywały się w sufit, choć powinny pełnym miłości wzrokiem być skierowane na niego, ukochanego męża, jedyną miłość jej zdecydowanie zbyt krótkiego życia.
      Nie wiedział, co się dzieje. Automatycznie przesunął zimną dłonią po jej twarzy, by zamknąć jej powieki. Jego serce krwawiło, myśli wirowały w szaleńczym, pełnym bólu tańcu. Potem nawiedziła go zupełna pustka. Nie wiedział, jak długo trwało to odrętwienie. Uświadomił sobie tylko jedno. Ta myśl uderzyła w niego całą swoją mocą, choć składała się tylko na jedno słowo.
      Dzieci.

      - Mam nadzieję, że Tamaki nie będzie się na mnie gniewał, bo wszystko wskazuje na to, że przeze mnie znaleziono przewodniczącego - zachichotała Hanashi, siedząc na kanapie.
      - Wygląda na to, że masz dar przekonywania - rzuciła Katsumi, szturchając ją porozumiewawczo. Obie wybuchły śmiechem, a Matsuo tylko je zmierzył.
      - Brakuje ci wrażeń, Hana? - spytał zadziornie. - Zawsze można coś z tym zrobić - zaproponował żartobliwie, choć po sekundzie uśmiech zniknął z jego ust. Spojrzał zmartwiony na przyjaciółkę, przez chwilę zastanawiając się, czy to nie on ją uraził. Na jej twarzy malowało się osłupienie, a z oczu spłynęła pojedyncza łza. Przez moment patrzyła się tępo w ścianę, chwytając się za serce i całkowicie lekceważąc pytania przyjaciół. Nagle zerwała się z kanapy i wyjąwszy z szafki Black Butlera, pędem wybiegła z mieszkania, nie zamykając nawet drzwi.
      W jej głowie była tylko jedna myśl. Kei. Czuła, że coś się stało, niemal namacalnie łączyła się z nim w bólu. Nie miała jednak pojęcia, co się mogło wydarzyć. Wiedziała jednak, że jest to coś poważnego, ponieważ nie pamiętała, żeby w ciągu ostatnich kilkunastu lat poczuła tak silny bodziec. Biegła tak szybko jak mogła, zupełnie nie zwracając uwagi na to, że jest za lekko ubrana i ludzie patrzą na nią jak na wariatkę, szczególnie, że trzymała w ręku broń. Liczyło się tylko, żeby w końcu się przy nim znaleźć.
      Kiedy znalazła się pod jego kamienicą, jej serce praktycznie wyrywało się z piersi. Wbiegła na odpowiednie piętro, już z daleka widząc uchylone drzwi do mieszkania. Z impetem wbiła do środka, prawie na samym wejściu nieomal padając na zawał. Na ziemi leżało zakrwawione i bez wątpienia martwe ciało Kiran. Hanashi zaczęła drżeć, wręcz trząść się jak osika. Przerażona nie mogła oderwać od niej wzroku, starając się ze wszystkich sił zaprzeczyć temu, co miała przed oczyma. Na ułamek sekundy zapomniała, po co tu przybiegła. Kiedy jednak ta wołająca o pomoc myśl wróciła do jej głowy, ocknęła się.
      - Kei… - szepnęła. Chciała krzyknąć, jednak tylko na tyle było ją stać. Przechodząc obok ciała i starając się go nie dotknąć, zajrzała do kuchni. Ujrzała tam kubki z niedopitym kakao oraz niedojedzone kanapki, w tym jedną na podłodze. Poważnie wystraszona otwierała drzwi kolejnych pomieszczeń, aż dotarła do pokoju dziecięcego. Jej szeroko otwarte dotąd oczy nabrały łagodniejszego wyrazu, kiedy zobaczyła, że jej brat siedzi na podłodze z nieobecnym wzrokiem, trzymając w ramionach dwie wczepione w niego rudowłose dziewczynki.
      - Jesteście bezpieczne, jesteście bezpieczne - szeptał jak w transie, lekko się kołysząc, jakby mimo swojego stanu próbując je uspokoić za wszelką cenę.
      Dziewczyna powoli podeszła do brata i kucając, położyła mu dłoń na ramieniu. Wyczuł, że to ona, dlatego nawet nie drgnął. Możliwe też, że po prostu nie był w stanie. Obie dziewczynki podniosły główki i z czerwonymi od płaczu oczyma wpatrywały się w ciocię.
      - To moja wina - szepnęła Mayumi.
      - To nie jest niczyja wina - powiedziała pewnie Hanashi, siadając obok nich i łącząc się z nimi w uścisku. Nie wiedziała, co zrobić. Nie miała serca nawet na chwilę ich zostawić, póki ktoś nie zajmie się ciałem Kiran. Co się stało i czy dzieci lub Kei cokolwiek widziały? Jak wielka trauma kryje się w ich sercach? Błagała, żeby ktoś przyszedł pomóc opanować sytuację. I tak też na szczęście się stało. Kilka minut później w mieszkaniu byli już Matsuo z Katsumi, którzy domyślili się, że to jedyne miejsce, do którego mogła wybrać się z takim pośpiechem Hanashi.
      Łowca delikatnie okrył ciało zmarłej prześcieradłem. Następnie on wziął na ręce Mayumi, a Katsu Miyako i zanieśli je, na życzenie Hanashi, do domu jej rodziców.
      - Keiki - szepnęła Hana, kładąc mu dłoń na twarzy. Mężczyzna oprzytomniał na chwilę i spostrzegłszy, że nie ma dzieci, przeraził się. Siostra od razu go uspokoiła. Kiedy uwierzył, że dziewczynki są z dala od tego wszystkiego, z jego oczu ciurkiem zaczęły wylewać się łzy rozpaczy. Łkał jak małe dziecko, drżąc, płytko oddychając i chowając twarz w dłoniach. Schował się też w ramionach bliźniaczki, pozwalając jej głaskać się po głowie i szeptać uspokajające słowa. Ból, który rozrywał jego serce, był nie do opisania. Dopiero kiedy nie miał już siły płakać, otępiał ponownie. Spojrzał na swe wciąż zakrwawione ręce i bezradnie przeniósł wzrok na siostrę, która zlekceważyła fakt, że jego twarz jest we krwi jego martwej żony i przytuliła go mocno. Po dłuższym czasie delikatnie się odsunęła. - Co tu się… - zaczęła, nie mogąc dokończyć.
      - Nie wiem… - powiedział, wędrując wzrokiem po przeróżnych przedmiotach, jakby szukał odpowiedzi. - Przyszedłem i już… - zaczął, na powrót dławiąc się łzami. - Celem była… Mayumi - wydukał, potrzebując chwili przerwy. Hanashi starała się jakoś wszystko poukładać sobie w głowie. - Ktoś wiedział… - dodał łamiącym się głosem.
      - Znajdziemy tę osobę i potem ją zabijemy - zapewniła Hanashi, łapiąc brata za dłonie, jakby składała przysięgę. - Obiecuję - powiedziała. Brat skinął tylko głową. - A teraz koniec. Musisz wziąć się w garść - zadecydowała. - Teraz najważniejsze są dzieci - rzekła, widząc, że chłopak znowu się rozkleja. - Słyszysz mnie?! Wyobraź sobie, co czuje Mayumi, obwinia się o wszystko! Pewnie obie z Miyą są przestraszone i załamane. Musisz wytrzymać! - krzyczała, starając się do niego dotrzeć. - Pójdziemy do nich i je uspokoimy, tak?
      - Nie ma sensu - szepnął. - Już nic… - wymamrotał, po czym oberwał w twarz.
      - Ocknij się! One są przerażone! Udowodnij Kiran, że jesteś najlepszym ojcem. Ona oddała za nie życie… - mówiła, bojąc się, czy Kei przypadkiem nie żałuje wzięcia Mayumi pod swój dach. Czuła jednak, że obwinia tylko i wyłącznie siebie. - Mayu-chan wciąż może grozić niebezpieczeństwo. Kiran na pewno nie chciałaby, by cokolwiek przesłoniło twoją rolę rodzica - odparła, głaszcząc go po twarzy. Tak bardzo się bała, ale nie mogła tego teraz okazać. Chociaż ona musiała być silna, żeby go wspierać i przekazać mu odrobinę mocy.
      Bliźniak skinął głową, rozumiejąc słowa siostry. Wciąż otępiały pozwolił jej zabrać się do łazienki i obmyć z krwi. W tym czasie zjawili się zawiadomieni lekarze ze Związku i zabrali ciało. Hanashi nie pozwoliła bratu na to patrzeć. Nie mógł teraz tego zrobić. Kiedy doprowadziła go do względnego porządku, udali się w niemą podróż do domu rodziców i dziadków. Wciąż trzymali się za rękę, jakby bojąc się puścić. Na moment przed wejściem do domu chłopak stanął.
      - Dasz radę - zapewniła siostra, chwytając jego twarz w ręce i patrząc na niego z czułością.
      - To już… - zaczął, starając się hamować łzy. - Druga najważniejsza dla mnie… - dusił się. - Obiecaj, że ty… nigdy… - poprosił z błagalnym, pełnym łez wzrokiem i zaciśniętą szczęką. Dłonie, którymi objął jej twarz, drżały niemiłosiernie.
      - Nigdy - obiecała. Nie umiała wyobrazić sobie, co czuł brat. Wiedziała, że miał na myśli Kiran i Mariko. Zapewne czuł, że każda ważna kobieta w jego życiu umiera. Znowu poczuł pustkę, której nie dało się zapełnić. Hanashi nie wyobrażała sobie czuć tego po raz kolejny. Wystarczy, że przypomniała sobie śmierć Mariko i już jej serce ściskał ból powodujący problemy z oddychaniem. Kiran była dla Keia jedną z tych osób, które nadawały życiu sens. Ona sama czuła, że umarłaby z tęsknoty, gdyby straciła Keia, kogoś z najbliższej rodziny bądź… Suzaku? Nie wiedziała, czemu o nim pomyślała, w każdym razie szybko wyparła tę myśl. - Zawsze będę przy tobie - zapewniła z miłością w oczach. - Kocham cię, braciszku - szepnęła, zamykając oczy, kiedy chłopak oparł swoje czoło o jej. Stali tak chwilę bez ruchu, po czym postanowili wejść do środka i zmierzyć się z rzeczywistością.
      W budynku, jak się okazało, zebrała się spora część rodziny. Reiko łkała w kuchni pocieszana przez Kaiena. Matsuo i Katsumi siedzieli na sofie, wpatrując się tępo w ścianę. Ichiru wyszedł poinformować Sayuri i Kaito o tym tragicznym zdarzeniu. Tamaki siedział na szerokim parapecie i wpatrywał się w widok za oknem. Przyszedł także Kairen, który miał dziwne przeczucie, że musi się tu zjawić. Zero był na misji, a Aya po pewnym czasie pojawiła się wraz z Suzaku. Była w bardzo złym stanie na samą myśl o śmierci kogoś z bliskich. Kiedy bliźniaki przekroczyły próg, wszyscy wstali jak na zawołanie, nie wiedząc, jak zareagować. Hanashi pokręciła przecząco głową, dając reszcie znak, że chłopak nie jest gotowy na kondolencje.
      - Gdzie dziewczynki? - spytała pewnie, żeby pokazać wszystkim, że podtrzymuje brata na duchu.
      - U góry, z Kao i Kaiem - poinformował Kaien, jako jedyny będący w stanie powiedzieć coś logicznego. Hanashi skinęła głową i wraz z bratem udała się do pokoju na piętrze. Kaori klęczała przy łóżeczku, na którym zasnęła Miyako, głaszcząc ją nieustannie po rudej czuprynie i śpiewając cicho kołysanki. Na łóżku naprzeciwko siedział Kairen z Mayumi, która trzymała go kurczowo za rękę i nie odzywała się w ogóle. Zauważywszy bliźniaki, ich matka wstała i podeszła do nich. Jej wzrok wyrażał tyle bólu… Nie przytuliła jednak syna, pocałowała go w czoło i pogłaskała jego policzek jak wtedy, kiedy w dzieciństwie się skaleczył, ale nie chciał okazać bólu. Zabrała ze sobą Kairena i wyszła z pomieszczenia. Hanashi delikatnie wyswobodziła swoją dłoń z uścisku brata, wiedząc, że sam musi przeprowadzić tę rozmowę. Wyszła więc i po zamknięciu drzwi usiadła na schodach, nie mając siły schodzić do reszty na dół.
      Mayumi patrzyła na Keia z przerażeniem, jakby się go bojąc. Mężczyzna podszedł do niej i ukucnął przed łóżkiem tak, aby patrzeć wprost na dziewczynkę.
      - Przepraszam… - załkała. - Przeze mnie mama… - Kei zauważył, jak mocno dziewczynka drżała. - Zobaczyłam to za późno - mamrotała zapłakana, mając na myśli wizję. - Nie posłuchała mnie, prosiłam, żeby mnie oddała! Kazała mi zająć się Miyą, nie wiedziałam, co robić… Siedziałyśmy w pokoju i zamknęłyśmy się w szafie. Wtedy przyszedł… - Cała drżała. - Słyszałyśmy krzyki i trzaśnięcie drzwiami, więc wyszłyśmy na chwilę zobaczyć… A mama… Przepraszam, nie chcę, żebyś mnie znienawidził! Nie powinniście mnie brać do siebie! Nie powinnam być szczęśliwa! - krzyknęła, chowając twarz w rękach. Ból, jaki ją ogarnął, był zbyt wielki, by mogła go udźwignąć tak młoda osoba. O dziwo śpiąca obok Miyako nawet nie drgnęła.
      - Mayumi - powiedział, pierwszy raz tego dnia siląc się na stosunkowo normalny ton. Rudowłosa ostrożnie podniosła na niego swój wzrok. - Nie byłbym w stanie cię znienawidzić - odparł łagodnie. - Razem z mamą strasznie cię pokochaliśmy. Jak mogłaby oddać w obce ręce własne dziecko? - spytał, rozumiejąc, że sam zrobiłby to samo co Kiran. - Nikt nie będzie cię winił. Nie bronimy cię dlatego, że masz dar, tylko z miłości - dodał, patrząc na zdziwioną dziewczynkę. Wyglądała, jakby nadal nie mogła uwierzyć, że została tak bezwarunkowo pokochana. Zawsze spoglądano na nią jak na odmieńca, ludzie dostrzegali tylko jej przeklętą zdolność. - Nie próbuj się za to obwiniać. Będziemy bronić cię tak długo jak możemy, ponieważ stałaś się częścią naszej zwariowanej rodzinki - wyszeptał, czując, że powoli głos mu się załamuje. - Znajdziemy ludzi za to odpowiedzialnych i będziesz bezpieczna… - skończył, nie wytrzymując już więcej i przytulając dziewczynkę. Ta wczepiła się w niego mocno i zaszlochała.
      - Kocham cię, tatusiu… - wyszeptała przez łzy, powoli się uspokajając.

      Hanashi siedziała otępiała na schodach, powstrzymując płacz. Musiała się trzymać, robiła to dla Keia. Zawsze byli dla siebie ostoją i jedno uspokajało drugie. Wiedziała, że jeśli się rozklei, jej brat nie wytrzyma. Postanowiła więc spróbować myśleć racjonalnie. Kto mógł to zrobić? Praktycznie nikt poza rodziną nie wiedział o mocy Mayumi. Jedynie czworo jej przyjaciół, ale nie wierzyła, że którekolwiek z nich mogło się wygadać. Mimo wszystko postanowiła zapytać ich wszystkich. Zorientować mogliby się jeszcze Łowcy, którzy przeprowadzali badania krwi w Związku, choć oni nie znali mocy dziewczynki, tylko zapewne zdołali się domyślić, że nie jest normalnym dzieckiem. Ale z takich błahych powodów przecież nie napadałoby się na mieszkanie i nie zabijało matki przerażonych dzieci. Co ważniejsze - jeśli Kiran broniła Mayumi, dlaczego napastnik potem nie porwał tej drugiej? Zabiwszy kobietę, nie miałby przecież z tym problemu. Czy Kiran zraniła go na tyle, że nie był w stanie? Czy było to zastraszenie? Nie miała pojęcia. Wiadome było tylko, że dziewczynka wciąż pozostaje w niebezpieczeństwie. A skoro Kiran nie dała rady, Kei również nie będzie w stanie sam obronić przybranej córki.
      Po chwili z pokoju wyszedł Kei, oznajmiając, że Mayumi zasnęła. Dosiadł się na chwilę do Hany i powiedział jej to, czego dowiedział się od dziewczynki. Przerazili się na myśl, że obie widziały ciało matki w takim stanie. W dodatku dowiedzieli się, że była to jedna osoba, najpewniej mężczyzna o ciemnych włosach. Mayumi powiedziała, że wizja była silna, ale niewyraźna. Nie była w stanie zobaczyć twarzy napastnika, skupiając się na konsekwencjach, które spotkać miały Kiran w przypadku nieoddania jej. Niestety, do tego opisu można było dopisać praktycznie każdego.
      Bliźniaki zeszły do rodziny, gdzie przebywali już Sayuri z Kaito i Zero. Rodzice zamordowanej byli roztrzęsieni, wciąż nie mogąc uwierzyć w to, co się stało. Hanashi powiedziała wszystkim to, czego byli w stanie dowiedzieć się od Mayumi. Wiele osób płakało bądź nie było w stanie zrozumieć, jak mogło do tego dojść. Reiko w tym czasie zaparzyła wszystkim herbatę, nie wiedząc, co ze sobą począć. Kaori z Ichiru postanowili popilnować dziewczynek, nie chcąc ich zostawiać samych. Katsumi z Matsuo powiedzieli, że zajmą się raportem, wiedząc, że żaden świadek nie będzie póki co w stanie składać wyjaśnień. Z nimi wyszedł także Zero, który chcąc nie chcąc musiał zająć się tą sprawą ze względu na swoją pozycję. Aya chciała wrócić do domu, ale Kairen powiedział, że nigdzie się nie rusza, chcąc mieć stały wgląd na Mayumi, więc postanowiła tej nocy zostać z rodziną. Tamaki po raz pierwszy nawet nie zareagował na widok swego kuzyna, po prostu odcinając się od świata. Kei wziął Ayę na chwilę na bok.
      - Czy mogłabyś… wymazać te sceny z głowy Miyako? - poprosił przygnębiony. - Nie mogę znieść myśli, że ma żyć z tymi obrazami - powiedział cicho. - Chciałbym, żeby zapamiętała ją taką radosną, jaka była… - szepnął, zwieszając głowę. Spojrzał na siostrę, która, domyślając się, o co brat prosi Ayę, potaknęła lekko, żeby go wesprzeć.
      - Oczywiście, jeśli tylko tego chcesz - odpowiedziała spokojnie Aya, kładąc mu dłoń na ramieniu. Następnie razem udali się na górę.
      - Pójdę już - oznajmił Suzaku, wstając z sofy, na której siedział obok Hany, kiedy usłyszał jej nagłe przyspieszenie serca. - Trzymasz się? - spytał zmartwiony, ale dziewczyna przytaknęła. Nie chciał przeszkadzać rodzinie, uważał bowiem, że każdy ma prawo w spokoju poukładać sobie myśli po tak tragicznym zdarzeniu i najlepiej zrobić to pośród najbliższych. Właściwie był tu tak długo, chcąc w razie konieczności odprowadzić Ayę do domu, obawiając się o jej stan i wiedząc, że Zero, obecnie zawalony pracą, nie będzie mógł skupić się tylko na niej. Jeśli jednak jego przyjaciółka postanowiła zostać, zwalniało go to z pomocy. Posłał tylko pełne współczucia spojrzenie w stronę Kaito i Sayuri, niewerbalnie się z nimi żegnając. Następnie wyszedł z salonu, kierując się do drzwi wyjściowych. Gdy wyszedł już na dwór, poczuł, jak owiewa go nocny wiatr. Współczuł tej rodzinie, którą spotkało już tyle przykrych incydentów. Mieli jedynie szczęście, że łączyła ich wielka miłość i bez względu na wszystko mieli siebie. Stanął na chwilę i spojrzał w niebo. Wokół było tak spokojnie, bezchmurne niebo zewsząd otaczały gwiazdy. Nic nie wskazywało na to, że tego dnia stało się coś okropnego. Aż nie chciało się wierzyć w to, że niewinna kobieta i matka zostanie tak brutalnie zamordowana.
      - Suzaku! - krzyknęła Hanashi, która wybiegła za nim i przez pośpiech oraz nieuwagę wpadła na niego. Chłopak odruchowo złapał ją za ramiona, żeby się nie przewróciła. Spojrzał na nią z troską.
      - Wracaj do środka, przeziębisz się - powiedział cicho.
      - Możesz jeszcze chwilę… - zaczęła drżąc. Książę pomyślał, że to z zimna, więc położył dłonie na jej gołych ramionach, jednak kiedy dziewczyna spojrzała na niego pełnym boleści wzrokiem, zrozumiał, że jest już na wykończeniu. W końcu ani razu nie zapłakała, trzymając się przez cały ten czas.
      - Weź sweter, przejdziemy się - oznajmił, a kiedy dziewczyna chciała zaprzeczyć, że musi zostać z Keiem, zapewnił ją, że ten da sobie przez chwilę radę. Szarowłosa zabrała z wiatrołapu wiosenną kurtkę Kaori, nie miała bowiem ze sobą nic swojego.
      Przez chwilę szli w milczeniu, udając się do pobliskiego parku. Usiedli na pierwszej lepszej ławce.
      - Nie musisz się hamować - szepnął Suzaku, z bólem patrząc na dziewczynę.
      - Muszę… - powiedziała ledwo. - On mnie uspokajał, kiedy Mariko… Teraz już Kei nie da rady… On… tak bardzo cierpi. Muszę go wspierać, bo nie wytrzyma… - zauważyła, czując, jak serce jej się kraje. Nagle Suzaku złapał ją za ramiona i obrócił w swoją stronę. Do jej oczu cisnęły się łzy.
      - Kei jest bezpieczny i nie ma go tutaj, pozwól sobie pomóc, bo to ty nie wytrzymasz - poprosił. - To nic złego czasem poddać się własnym emocjom. Wypuść je i uwolnij się wreszcie od ich - zaproponował. Hanashi jak na zawołanie wybuchła płaczem. Czuła, jak boli ją serce, dzieliła smutek z bratem, żałując, że nie może całkowicie go od niego zabrać i obarczyć nim tylko siebie. Płakała tak boleśnie, że chłopak nie mógł na to patrzeć. Przygarnął ją do siebie, wiedząc, że Hana nienawidzi okazywania jakichkolwiek słabości. Mimo tak silnej osobowości płakała w jego ramionach jak małe dziecko. Drżała i ciągnęła jego koszulę, jednocześnie wtulając się w niego. - Teraz już wszystko będzie dobrze - szepnął, opierając podbródek na jej głowie. Czuł, jak powoli przestaje się trząść. Po dłuższej chwili dziewczyna odsunęła się lekko, podkuliła nogi i otuliła je ramionami, kładąc brodę na swych kolanach. Przez jakiś czas wpatrywała się w drzewa i wsłuchiwała się w szum wiatru między nimi krążący.
      - Myślisz, że on da radę? - spytała szeptem, wiedząc, że chłopak doskonale to usłyszy.
      - Oczywiście, w końcu jesteście bliźniakami, oboje macie w sobie tę siłę - zapewnił. - Musisz tylko przy nim być.
      - Masz rację - odparła z cieniem uśmiechu. - Wracajmy - zadecydowała, tęskniąc za bratem. Czuła, że potrzebuje jej bardziej niż kiedykolwiek.
      Ruszyli więc w drogę powrotną, znów przechodząc ją w milczeniu. Pod domem Hanashi domyśliła się, że wampir nie będzie już wchodził. Odwróciła się więc do niego.
      - Dziękuję… - szepnęła, wlepiając w niego lekko zaczerwienione jeszcze oczy.
      - Bądź silna, Hanashi - rzekł, podchodząc bliżej i pocałował ją w czoło. Dziewczyna przymknęła oczy, czując, jak przechodzi przez nią ciepło. Następnie odwrócił się i przeszedł kilka kroków.
      - Suzaku! - krzyknęła, podbiegając do niego i wczepiając się w jego plecy. - Nie uciekaj mi już nigdzie, dobrze? - szepnęła błagalnie, zaciskając opuszki na jego marynarce.
      - Nie zamierzam - szepnął, czując, że serce mu się ściska. Chciał odwrócić się i jeszcze raz przytulić dziewczynę, ale kiedy to zrobił, zobaczył tylko, że drzwi do domu się zamykają. Jak bardzo się rozproszył, skoro tego nie słyszał?
      Hanashi zamknęła drzwi, czując wciąż rozpalone policzki. W jej oczach dało się dostrzec ulgę. Teraz miała siłę, żeby zmierzyć się z rzeczywistością. Pobiegła do pokoju gościnnego na parterze i zobaczyła, że na ziemi rozłożono materac, na którym leżał Kei wpatrujący się w śpiącą Miyako. Hana podeszła i położyła się obok niego, by się w niego wtulić.
      - Jest taka spokojna, mam nadzieję, że koszmary nie będą jej już dręczyć - powiedział cicho, roniąc kilka pojedynczych łez. Następnie obrócił się w stronę siostry i ze zmartwieniem na nią spojrzał. - Trzymasz się? Przepraszam, że… - zaczął, kiedy siostra delikatnie puknęła go w czoło.
      - Baaka - rzuciła rozczulająco, wplatając opuszki palców w jego czuprynę. - Przecież wiemy, jak jest - dodała. Tak też było w istocie. Chłopak wiedział, że siostra stara się dla niego nie rozkleić, choć po jej oczach mógł zauważyć, że przeszła już przez kryzys. Sam czuł tak wielką pustkę, jakby nic nigdy nie mogło jej zalepić. Musiał jednak być silny dla dzieci, ale zdawał sobie sprawę, że trzyma się tylko dzięki obecności bliźniaczki. Zacisnął zęby, mając w pamięci obraz ukochanej. Z jego oczu poleciało jeszcze kilka łez, następnie wtulił się w siostrę i po kilku godzinach szlochu był w stanie usnąć.
***
      Wciąż czuł jej krew na swoich rękach. Ilekroć na nie spojrzał, widział czerwoną posokę, która spłynęła z jego dawnej uczennicy. Zdawał sobie sprawę, że nie wykonał powierzonego mu zadania i zapewne Sara będzie z tego powodu niezadowolona. Obecnie jednak nie umiał się tym przejmować. Myślał tylko o tym, że zabił najbliższą sobie poza rodziną osobę. Widział jej strach i niedowierzanie i czuł, że ten obraz będzie go prześladował aż do śmierci. Z drugiej strony, wybiegł tak szybko, że nie miał pojęcia, czy kobieta jeszcze żyła. Wszystko pamiętał jak przez mgłę. Co jeśli… przeżyła i wyda wszystkim jego tajemnicę? Przeraził sam siebie, orientując się, że wolałby, żeby w takim wypadku faktycznie umarła.
      Musiał ze wszystkich sił udawać, że nic się nie stało. Najgorszy był moment, w którym przyszedł do niego brat, którego oczy były czerwone od płaczu. Wiedział, że jego reakcja nie może odbiegać od normy, dlatego już wcześniej zdecydował, jak się zachowa. Przytulił Akihirę, czując, że również zaczął płakać. Postanowił jednak, że nigdy więcej tego nie zrobi. Przez tę chwilę wypłakał z siebie cały swój żal i poczucie winy, jakby opłakiwał stratę zarówno dziewczyny, jak i swej duszy.
      Podczas pogrzebu przez pewien czas nie wiedział, co się z nim dzieje. Wpatrywał się tylko w spokojną twarz Kiran. Kiedy jednak trumna została zamknięta, poczuł ukłucie w sercu. Wtedy zrozumiał, że w chwili zadania ostatecznego ciosu narodziła się w nim nowa osoba. Czuł, że żegnając tego dnia tę kobietę, żegna również swoją starą, słabą osobowość. Wraz z Kiran umarło jego przywiązanie do świata, a jego serce zalała ciemność. Wiedział już, że poddając się emocjom, nie osiągnie swego celu, który według niego miał przyczynić się dobru ludzkości. Pojedyncza jednostka nie mogła stawać na drodze ku utopijnej idei świata. Wyparł więc z serca ból, zastępując go bezwzględnym zimnem.
      Następnie przyszedł czas na kondolencje.
      - Zawsze była moją ulubienicą - powiedział ze zwieszoną głową, kiedy podszedł do Keia, który zapłakany trzymał za ręce dwie córki. Obok stała Hanashi, która wspierała brata swoją obecnością. - Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo zmieniła moje życie - powiedział, boleśnie patrząc mężczyźnie w oczy. Ten skinął głową, nie myśląc w ogóle o tym, że na co dzień niezbyt za sobą przepadali. W końcu teraz łączył ich ból straty bliskiej osoby.
      Kyouji kucnął, głaszcząc po głowie Miyako, która, wciąż przerażona sytuacją, nie do końca miała pojęcie, co dzieje się wokół i dlaczego wszyscy do niej podchodzą, z przykrością się na nią patrząc. Ten pan, którego zresztą poznała już kiedyś, był jednak inny, ponieważ uśmiechnął się. Patrząc na jej bystre oczy, pomyślał, że byłaby dobrą uczennicą, zupełnie jak jej matka. Postanowił, że mógłby utrzymać ją przy życiu, jeśli zniszczyłby rodzinę Kiryuu, zanim wpoiliby w nią swe irracjonalne ideały.
      Następnie przeniósł wzrok na Mayumi. Ujął jej dłoń, spoglądając jej głęboko w oczy. Nagle drgnęła i spojrzała na niego z przerażeniem. Kei, zajęty już kolejnymi kondolencjami, nie był w stanie tego dostrzec, tak samo zresztą jak reszta żałobników.
      - Przykro mi - powiedział. Widziała to. Przed nią stał morderca jej mamy, a ona nie była w stanie się poruszyć, ponieważ obrazy, które stanęły jej przed oczyma, były tak okrutne. Musiała podjąć decyzję, ale zobaczyła, że konsekwencją wydania winowajcy jest śmierć wielu osób. Widziała przebieg zdarzeń. Gdyby teraz krzyknęła, że on jest zabójcą, zdążyłby bez problemu zabić Miyako i jeszcze kilka innych osób, choć sam zostałby po czasie zgładzony. Jeśli jednak powie rodzinie kiedy indziej, rozpęta się wielka wojna. Pamiętała wciąż ostatnie słowa matki. Miała bronić Miyako… I tak też postanowiła zrobić. Zacisnęła zęby i usiłowała przybrać spokojniejszy wyraz twarzy.
      - Mnie również - odpowiedziała ze smutkiem, odwracając wzrok. Kyouji miał ochotę się uśmiechnąć. Zdecydował już, że ta dziewczynka prędzej czy później będzie jego. Jeśli Youko miała rację, Mayumi mogła mu się przydać. Musiał przyznać, że znajomość zawarta z przyjaciółką Kiryuu była owocna. Domyślił się, że z powodów poczucia winy Youko nie przyzna się do zdradzenia najważniejszej tajemnicy rodziny. Wbił ponownie wzrok w Mayumi, czekając, aż ta znów na niego spojrzy. Zdawał sobie sprawę, że dziewczynka właśnie biła się z myślami. Spostrzegłszy, że się poddała, dodał jeszcze:
      - Jesteś mądrą dziewczynką, mama byłaby z ciebie dumna - rzekł, kładąc rękę na jej ramieniu w udawanym geście pokrzepienia. Mayumi czuła, jakby skóra jej płonęła w miejscu, w którym mężczyzna ją dotknął. Zachowała jednak powagę, wiedząc, że będzie musiała nosić to brzemię sama. W imię rodziny, która obdarzyła ją miłością i chciała ją bronić bez względu na przeciwności. W imię matki, która poświęciła dla niej swe życie…





***
      Kochane! Na wstępie dziękujemy za komentarze pod poprzednim rozdziałem i ponownie przepraszamy, iż na nie nie odpowiedziałyśmy. Niestety, znów nie było na to czasu… Cóż, studia - to odpowiedź na niemal wszystko. ^^’
      Po drugie i najważniejsze - Kiran, przepraszamy! *kłaniają się w pas niczym Japończycy* Jakby nie było, nie obiecywałyśmy, że wszystkie postaci czytelników przeżyją (i nadal się tej obietnicy trzymamy ;_;), ale i tak, gdy pisałyśmy ten rozdział, było nam okropnie przykro! Naprawdę - wręcz chciało nam się momentami płakać. Kiran, nie bierz tego oczywiście do siebie, Twoja postać miała po prostu pecha (a nasi bohaterowie niejako żyją własnym życiem). Choć może nie do końca, w przeciwieństwie do Mariko zdążyła się przynajmniej ze wzajemnością zakochać, wyjść za mąż i doczekać się cudnej córeczki (a nawet, w pewnym sensie, dwóch)… Więc, hm, zawsze mogło być gorzej. ^^’ (Marne pocieszenie, gomennasai!)
      Ech, kolejny rozdział doczekał się póki co początku, a co będzie dalej, nie wiadomo, bo sesja (to mówi samo przez się). Wszystkim studentom życzymy powodzenia! A uczniom udanych ferii, kiedykolwiek byście ich nie mieli (szczęściarze!).
      Angel Kitty - o Twojej postaci oczywiście pamiętamy, prawdopodobnie zadebiutuje już w XXVII rozdziale. :)
      Pozdrawiamy Was gorąco w ten mroźny, zimowy dzień!

15 komentarzy:

  1. Internet w dzisiejszych czasach mnie rozwala. Oczywiście pulpit nawigacyjny Blogger'a nie wyświetlił mi, że dodano nowy rozdział, więc czatowałam na niego już od dobrych dwóch godzin. I jest!
    Jak zwykle świetnie napisane. Śmierć Kiran mnie niepomiernie zaskoczyła i zabolała. Czy ta rodzina nie za dużo już się naprzeżywała bólu i strat? Impuls Hanashi wydał mi się jakoś tak dziwnie.. na miejscu, w stosunku do zaistniałej sytuacji. Wiedziałam, że musiała coś poczuć. Biedny Kei.. Przy niektórych opisach niemal się popłakałam. Niemal, bo łzy napłynęły mi do oczu, ale dzielnie je powstrzymałam. Scenka z Haną i Suzaku była równie smutna, co urocza. Wiem, że to głupie, lecz tak jakoś dziwnie mi się to skojarzyło. Dzięki Bogu, że bliźniaki to bliźniaki i są ze sobą na tyle blisko, by jedno z rodzeństwa było w stanie przetrwać tak raniącą stratę. Czyli Youko przeszła na ciemną stronę mocy... nie wybaczę jej. Zdradziła tak poważny sekret takiemu... ekhem! *Oddycha głęboko, próbując się uspokoić* W każdym razie, jestem ciekawa, co zdarzy się dalej i jak rodzina podniesie się po śmierci Kiran.
    Czekam na kolejny rozdział!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Złośliwość rzeczy martwych :/
      Cieszę się, że rozdział się podobał, choć do wesołych bynajmniej nie należał. Co do Hany i Suzaku, rozumiem, bo to faktycznie było jednocześnie smutne, jak i urocze... Ech, a Youko niestety namieszała, to przykre, zważywszy na fakt, iż to przyjaciółka Hanashi.
      Na kolejny rozdział niestety jeszcze sobie poczekacie, mamy sesję, a co za tym idzie - brak czasu na pisanie :(

      Usuń
    2. Chcę poinformować, że znów zmieniłam nazwę (tak, tak, szybko mi się nudzą :/). Jestem teraz Wikuś Chan. Bardzo przepraszam, jeśli sprawiłam problem tą zmianą ;c

      Usuń
    3. Dzięki za informację ;) Oj, będzie trzeba się przyzwyczaić, a zazwyczaj niełatwo mi to przychodzi :P

      Usuń
  2. Jej... nie wiem co mam powiedzieć (a to u mnie naprawdę rzadkie zjawisko)... Ale od początku.

    Ta, nie ma to jak niezamykająca się buźka Hany xD Nie no, w tej dziewczynie jest tyle radości, że aż się człowiek sam zaczyna uśmiechać... Chociaż tym razem jej gadatliwość zakończyła się tragedią. Ach, Kei... tu się zgadzam z Haną, on jest stworzony do ojcostwa :)
    Odkąd Youko spytała, z kim rozmawiał Akihira, miałam jakieś dziwne przeczucie. W ogóle, Youko jest jakaś... hm, nie wiem jak to określić, ciężko cokolwiek powiedzieć o tej postaci, ale wydaje mi się, że ona sprzedałaby wszystkich, a na koniec jeszcze z uśmiechem oznajmiłaby, iż świetnie się bawiła...

    Mayumi i Miyako są przeurocze :* Nie potrafię się nie uśmiechnąć, czytając o nich :)
    Kiran jest cudowną matką. Chociaż Mayu nie jest jej córką, kocha ją tak samo, jak Miyako... Ech, co ja mogę powiedzieć? Wzruszyłyście mnie tą sceną i tyle.
    Miałam złe przeczucia co do wizji Mayumi. I proszę! Płakać mi się chce jak o tym pomyślę... zupełnie nie spodziewałam się, że to właśnie ON będzie tym "złym panem"! Nie no... ja tego nie rozumiem! Jak on mógł ją zabić?! Jeny, ja to mam przed oczami! Ten wyraz twarzy... to niedowierzające spojrzenie... Matko, bezsenna noc gwarantowana...
    Kiedy Kei wszedł do mieszkania... myślałam, że serce mi pęknie.
    Współczuję im wszystkim jak jasna cholera. A chyba najbardziej Mayumi. Nie wyobrażam sobie jak ona musiała się czuć... Życie jej nie oszczędzało, a gdy znalazła szczęście, znalazła rodzinę, staje się coś tak strasznego...
    Dobrze, że pojawiła się Hana. Ta dziewczyna jest niesamowita. Nie wiem jakim cudem udało jej się zachować opanowanie, by nie dostarczyć bliźniakowi kolejnej porcji bólu, ale podziwiam ją. Jeśli ona popadłaby w rozpacz podobną rozpaczy Keia, biedak całkowicie by się załamał.
    Na tej rodzinie ciąży jakieś fatum. Dlaczego wszyscy muszą tak niesamowicie cierpieć? To jest dla mnie nie do ogarnięcia (nawet ja się tak nad swoimi bohaterami nie znęcam!)...
    Kiedy Kei rozmawiał z Mayu, popłakałam się. Ta dziewczynka tak wiele przeżyła... Naprawdę, brakuje mi słów, by powiedzieć jak bardzo mi jest przykro.
    Gdyby nie okoliczności, w jakich Hanashi spotkała się z Suzaku, pewnie ucieszyłabym się z tego spotkania, ale w takim wypadku...

    Mam nadzieje, że Kyouji do końca życia będzie widział na swych rękach krew. Wzrok Kiran powinien prześladować go aż do ostatniej sekundy... Wstrętny obłudnik! Gdybym dorwała go w swoje ręce, błagałby o litość, umierałby powoli w niesamowitych męczarniach... Jak on śmiał w ogóle podchodzić do Keia?!
    Mayumi rozpoznała w Kyoujim mordercę Kiran... ciekawa jestem jak to się potoczy dalej.

    To na razie wszystko. Przykro mi, że tak krótko. Ogólnie rozdział niesamowicie przygnębiający (choć, jak wszystkie Wasze rozdziały, udany)...
    Czekam na następny!

    Pozdrawiam i powodzenia na sesji życzę- Andzik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hana jest świetna, choć jej niewyparzony język tym razem faktycznie nie przyniósł nic dobrego :(
      Youko jest... Sama nie wiem, trudno mi ją opisać. Jestem ciekawa, jak rozwinie się jej postać, choć może to dziwnie brzmi, skoro jestem jedną z autorek tego opowiadania. o.o'
      Ech, płakać nam się z Kao chciało, gdy pisałyśmy ten rozdział. Taka sielanka, a potem tragedia... Najgorsze jest to, że w prawdziwym życiu też czasem tak bywa. Wszystko ładnie, pięknie i nagle świat się wali...
      Mayumi ma przechlapane, okropnie żal mi tej istotki...
      Co do fatum ciążącym na naszych bohaterach... Tak, wiem, jesteśmy sadystkami. ;_;
      Dziękujemy za komentarz :* Cieszę się, że uważasz go za udany, choć fakt, był on dobijający *wzdycha* Buziaki!

      Usuń
  3. ...


    Już jakiś czas zastanawiam się, od czego zacząć ten komentarz, jednak jak na złość wszystkie logiczne myśli postanowiły wszcząć „mały” bunt i mnie opuścić, zostawiając całkowicie pustą głowę. To wszystko Wasza wina! *celuje przed siebie oskarżycielskim palcem* Musiałyście napisać tak wzruszający rozdział, żeby języka mi w gębie zabrakło?! Chociaż, biorąc pod uwagę, że teoretycznie nie mówię tylko piszę... Dobra, chyba wszyscy wiedzą, o co mi chodzi! ;D
    Kiedy zobaczyłam tytuł rozdziału, początkowe skojarzenia były nieco bardziej ckliwe i romantyczne, a potem... No, po prostu czułam, że COŚ się wydarzy zwłaszcza, że są wakacje, a po nich Kairan wkroczy na teren Akademii i pewnie cała „właściwa” akcja rozpocznie się na dobre. W każdym bądź razie w swoich najśmielszych teoriach nie przewidziałam takiego obrotu spraw, ale może po kolei, bo sama się zgubię w toku swojego rozumowania. ^^
    Nigdy nic do Youko nie miałam, aczkolwiek nie potrafiłam do niej zapałać stu procentową sympatią. Było w niej coś dziwacznego, coś, czego nie lubiłam. Czyżby i ona powoli zmieniała swoje nastawienie do wampirów by potem ostatecznie przejść na ciemną stronę mocy, niczym Anakin Skywalker? Cóż, mam co do tego złe przeczucia. Już się przyzwyczaiłam do wesołego szczebiotania Hany-chan, ale tym razem postąpiła lekkomyślnie. Oczywiście, ufała swoim kompanom, ale tym razem się przeliczyła. A biorąc pod uwagę jej reakcje na skutek śmierci Kiran... Jeśli się dowie, że to Youko wydała sekret Kyouji mogłaby się obwiniać. : /
    Śmieszy mnie ten kawałek, w którym poniekąd się pojawiłam, a szczególnie reakcja Hany. Zawsze radosna. :D Z kolei tylko Hanashi zareagowała tak optymistycznie i zrobiło mi się przykro. Ja rozumie, romans mistrza z uczennicą nie jest postrzegany jako coś, co jest normalne, a w tym przypadku jest naprawdę duża różnica wieku. Poza tym, jeśli wziąć pod uwagę, że oboje byli sobą zainteresowani - jeśli wierzyć w opowieści innych - od początku, a Misa była wtedy w młodym wieku, bardzo młodym i ociera się to o dość nielegalny wymiar.
    Swoją drogą, zastanawiam się, jakie są relacje Kyouji i Misy? Osobiście chyba bym czatowała na gnojka z patelnią na każdym rogu, ale ciekawi mnie jak to jest między tą moją opowiadaniową wersją, a nim. : )
    Ech... Kiran jest świetną matką! Nie każda kobieta tak bezwarunkowo pokochałaby dziecko, którego nie urodziła, a Mayumi obdarzyła ogromną miłością. < 3 Normalnie mam przed oczami tą całą sielankę i ich szczęście. I nagle to wszystko przerywa krwawa wizja Mayumi. Kurczę, ta dziewczynka wystarczająco wiele wycierpiała, a teraz - na domiar złego! - ma stracić ukochaną matkę? Dobrze, może nie biologiczną, ale nie liczą się więzy krwi, a miłość!
    A potem przyszedł Kyouji i okazał się być „złym panem” Mayu-chan i... NIE ROZUMIEM TEGO! Kiran była dla niego ważna, była JEGO uczennicą, przyjaciółką Akihiry, była... Prawie jak rodziny. A on, jeden z tych najbardziej zaufanych, dosłownie wbił w nią nóż by ją zabić. Zabić by osiągnąć nierealny cel. Ludzie są i dobrzy, i źli. Każdy z nas ma wady oraz zalety i NIKT nie jest w stanie tego zmienić. Ale on próbuję pozbyć się zła w postaci wampirów. Ale z nimi jest jak z ludźmi - mają pozytywne i negatywne cechy, czasami po prostu poddają się złu, zupełnie jak ludzie. Wymordowanie ich wszystkich nie uczyni świata lepszym... Kurczę, nieźle się wkurzyłam.
    A potem serce ścisnęło mi się z żalu i wszystkie zabezpieczenie przed potokiem, zbierających w moich oczach łez, puściły. Zaczęłam łkać, ocierając co jakiś czas policzki. Nie potrafię wyobrazić sobie bólu, jaki poczuł wówczas Kei. Jego pierwsza miłość, jedyna kobieta, jaką pokochał, matka jego dzieci, żona... Leżała w kałuży krwi zupełnie pozbawiona życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co prawda, za chwilę przybiegła Hanashi, chcąc mu dać oparcie by był silny, ale... Kurczę, zastanawiam się jak on w ogóle mógł funkcjonować po takiej stracie?
      Podziwiam Hanashi. Sama bym się pewnie od razu rozkleiła, a ona jest taka silna i trwa przy bracie. Swoją drogą, gdyby nie okoliczności, scenkę z Suzaku uznałabym za słodką. I taka była, jednak w tym dramatyzmie... Nie potrafiłam się z niej cieszyć.
      Kyouji jest najbardziej fałszywym draniem... Ugh, i do tego jest bratem Akiego, którego próbuje fałszywie pocieszyć. Nienawidzę drania, nienawidzę. -_-
      Scenka pogrzebu dobiła mnie już całkowicie, a zwłaszcza myśli tego bydlaka. Jak on może myśleć wyłącznie o tym by osiągnąć swój cel i zniszczyć życie dzieciom, które na to nie zasługują? NIE! Ja się sprzeciwiam. ;c
      Swoją drogą... Zastanawiam się, co się stanie, jeżeli Miyako przypomni sobie, co się stało feralnego dnia..
      No dobrze, dziewczyny, ja już kończę. :) Nie macie, za co przepraszać w związku z niedopisaniem na komentarze, sesja sama się nie zda, prawda? :D
      Idę utopić swoje smutki w czekoladzie.
      Weny! < 3

      Usuń
    2. Dziękujemy, kochana, za kolejny cudny komentarz :* Cieszę się, że udało nam się czymś zaskoczyć czytelników, choć niestety było to dobijające. Naprawdę chciało nam się płakać, gdy pisałyśmy ten rozdział... Kyouji jest okropny, ale na swój sposób lubię takich bohaterów, dzięki nim akcja staje się ciekawsza. Ludzie są różni i staramy się to jakoś ukazać.
      Kei ma szczęście, mając taką bliźniaczkę! Potrafi być uciążliwa, ale bliscy stoją u niej na pierwszym miejscu i zawsze zrobi wszystko, by im pomóc.
      Co do relacji Misaki i Kyoujiego... Pasowałoby coś na ten temat napisać i wstępnie planuję coś takiego, ale co z tego wyjdzie, nie wiadomo ^^'
      Za to z przyjemnością ogłaszam, iż wczoraj, zamiast iść spać, coś mnie wreszcie tknęło i dokończyłam czekające na mnie od wieków fragmenty, dzięki czemu rozdział został ostatecznie napisany i jutro się tutaj pojawi :) Ale gdy tu weszłam i ujrzałam datę poprzedniego posta, dobiłam się, iż tyle to trwało. Na dodatek tym razem z mojej winy, nie Kao ;_;
      Buziaki i dziękujemy za wszystko! :*

      Usuń
  4. Trochę to śmieszne, że wolę czytać wasze opowiadanie, niż "Hobbita", no ale... Wasze opo nie jest lekturą ._. xD Dobra.

    Hana-chan... Wieczna paplanina Hanashi musi trochę irytować >.<" Haha, zabawa w Indian <333 Choć ja bym tam wolała w księżniczki i rycerzy xDD Współczuję Youko ;_;
    U, Kiran, jaka mamusia ;p Szykuje dzieciom kanapki, mi by się nie chciało, heh xD Mayumi widać już się zadomowiła ^o^ Jak kotek... xD
    Och... God, czemu Kiran musiała umrzeć? Ja ją taaaak lubiłam =.= No, ale grunt, że chociaż dzieci ocalały. Może będą z nich ludzie ;) Tylko... Nie mogę uwierzyć, że w Japonii nie mają wariografów i nie sprawdzą tego na każdym podejrzanym ;_; Zresztą... Mayumi mogłaby już być oskarżycielem posiłkowym, choć nie powiem, ukrywanie wszystkiego nie jest rozwiązaniem. Chyba, że zamierza się uczyć obrony i w razie czego sama będzie mogła dzięki temu o wszystkim decydować, w końcu taka nauka daje poczucie bezpieczeństwa i panowania nad sytuacją, a ona... Chce być silniejsza. Wydaje się, że i tak prawda wyjdzie na jaw, więc raczej nie mam po co robić afery z wykrywaczami kłamstw (no, ale słowo daję, u nas jest, a u nich nie ma?!), czyli poczekam w spokoju do następnego rozdziału ^^
    Ale i tak mam ochotę zabić Shirabuki w ramach zadośćuczynienia za śmierć Kiran -.- *snuje 101 sposobów na zabicie Sary* Nie obwiniam zawodnika, tylko grę...
    Cóż... Jestem też ciekawa, nowej postaci, która ma się ukazać w kolejnym rozdziale ^.^ Chociaż wychodzi na to, że chyba jedynie ja nie mam żadnego bohatera, to jednak... Może kiedyś zapodam jakiś pomysł, jednakowoż póki co wolę poczekać, aż akcja się rozkręci, to może się skuszę ;p

    Tak wgl... Przepraszam, że nie skomentowałam wcześniejszego rozdziału, ale miałam masę pracy na głowie ;-; Wystawialiśmy Jasełka, a ja miałam jeszcze dużo fandubów do zrobienia (których koniec końców, nie zrobiłam, bo musiałam się nauczyć durnej roli, a i tak wszyscy się ze mnie brechtali), dlatego niezbyt umiałam wyrobić się w czasie i wystawić wam komentarz ^^" Sumimasen... Ale przeczytałam! To najważniejsze xD

    No i czekam z zapartym tchem na kolejny rozdzialik ^-^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Hobbit" też jest super :P Takie lektury to bym czytała z przyjemnością, ale o ile pamiętam, nie miałam tego w kanonie lektur, przeczytałam kiedyś dla przyjemności.
      Rozdział "już" jutro i pojawi się tam jeszcze kilka słów na temat tego całego ukrywania prawdy przez Mayumi.
      Co do postaci, raczej nie planujemy już dodawać żadnych nowych. Kilka postów temu pisałyśmy, że to ostatnia szansa, bo właśnie wówczas kreowałyśmy nowe klasy w Akademii, a to jest największa wylęgarnia nowych bohaterów.
      Nie musisz przepraszać, przecież komentowanie nie jest niczyim obowiązkiem. Co nie zmienia faktu, że zawsze z przyjemnością czytamy Wasze opinie!
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  5. Dzięki za info!

    Sorki, ze dopiero teraz... Cóż. SESJA. To wyrażą więcej niż tysiąc słów...

    Ah... No, umarłam. Trochę zaskakujące... No, ale jedyne co mnie dobiło, to to z czyjej ręki zginęłam ;( Cóż, ten rozdział ochrzściłabym "Narodziny mordercy". Pasuje idealnie. Poza tym- Mayumi. Dziwczyna nie zasłużyła sobie na to... Eh... Nie ma i raczej nie będzie miała łatwego życia ;|
    Hanashi świetnie się zachowała... Cóż, może nie tyle "świetnie" co racjonalnie. Cóż, z jakimś dziwnym rodzajem rozbawienia zauważyłąm, ze mimo iż Hana nieprzepadała początkowo za Kiran (będę mówić w 3 osobie) to ostetczenie przeżyła jej śmierć równie mocno jak Kei...
    Tak a propos- więź łącząca bliźniaki jest nieco...fascynująca o.O
    No i... Naprawdę, dlaczego, dlaczego musiał zabić Kiran jej właśny mistrz???? Nie no, to mnie będzie prześladować ;/ Choć ostatecznie to wina Sary...

    Cóż, bedę gorąco wierzyć, że tę blond jędze w końcu spotka zasłużona kara. A mój duch (duch Kiran?) powinien ją prześladować do końca jej marnego, wampirzego żywota ;/

    Pozdro i weny!

    K.L.

    PS. przyjmuję przeprosiny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, sesja potrafi dfobić, już to wiemy ^^'
      Ech, przepraszamy po raz n-ty :( Ech, chociaż najgorzej mają Kei i dziewczynki T^T
      Hana dojrzała na przestrzeni tych wszystkich rozdziałów i szczerze polubiła Kiran oraz zaakceptowała ją w pełni jako członka rodziny. Nic więc dziwnego, iż również cierpiała, tym bardziej, że wiedziała też, jak to się odbije na jej bliźniaku :(
      Ano jest fascynująca xD
      Niby Sary, ale Kyouji mógł przecież olać jej życzenie czy cokolwiek... A to, co bądź co bądź przypadkiem uczynił, zmieni go na zawsze.
      Powinien, zgadzam się, choć najpierw powinien dać w kość Kyoujiemu :/
      Pozdrawiamy i dziękujemy za wszystko! :*

      Usuń
  6. Dobra kochane wiem że wieki temu powinnam napisać wam komentarzyk ale wiecie jak to jest z tymi studiami ^ ^" Tak że nie przedłużając zaczynam komentarz :p
    Niach jak fajnie że Hana ma takich fajnych przyjaciół! <3 (pomijając oczywiście zdrajczynie! -.-") Kurczę naprawdę przez Shoute i te sprawy z Łowcami oraz Mayumi czuć ten specyficzny klimat VK! <3 Q.Q Nie no kurczę jak ja was kocham za te wasze wszystkie pomysły i za styl! (nie żeby bez tego was nie kochała xD) No dobra ale odbiegłam trochę od tematu… Nie no naprawdę Kei jest naprawdę cudnym facetem i ojcem *.* Jednak cóż i tak dla mnie najcudowniejszy jest Dei :P Sorki Kao xD Ach i Mayumi zaznała trochę szczęścia ^.^ Szkoda tylko że na tak krótko… Mimo iż to rywalka mojej córki (:P) i tak serce mi się kroi jak pomyśle co takie dziecko jak ona musi przeżywać… To straszne
    No to teraz pora na barek xD
    Kurczę no naprawdę świetny tam jest klimat! *O* Ach w sam raz na jakieś knowania, spiski, zdrady… Ach no i wkracza nasz drogi Kyouji :] Ech i jak widać znalazł sobie kolejną owieczkę do pomocy w planie podboju… Ach jak słodko! ^ ^

    Ech nie no nie ma to jak sielankowe życie kochającej się rodziny przerwanej tak makabrycznym zdarzeniem… Nie noo ja to wszystko miałam przed oczami… Tą początkową radość w domu Keia i Kiran, potem tą wizję dziewczynki jej rozhisteryzowanie i w ogóle… Ach a na koniec niespodziewana wizyta "złego pana"… Kurczę no nie mam bladego pojęcia jak ja bym się czuła na miejscy Kiran… Osoba którą uważa się za niemal ojca nagle przychodzi i oświadcza że chce zabrać twoje dziecko… Nie no to straszne… strasznie współczuję Kiran… Co do śmierci żony Keia… Muszę przyznać że była świetna… Po prostu widziałam tą szarpaninę, sztylet wpity w ciało Łowczyni i to niedowierzanie w oczach jej mistrza... To było naprawdę takie… takie przerażające, smutne i sama nie wiem jakie jeszcze… Kurczę powiedziecie mi jak to jest że tak przeżywam wszystkie tragedie VK/VN bohaterów…? Q.Q W ogóle naprawdę dobrze wyszło z tym przypadkowym wbicie sztyletu w Kiran i późniejsza przemiana Kyoujiego… To było tal naturalne, logicznie itd…
    Matko tak mi żal Keia *pogrąża się otchłani rozpacz* Nie no nie wyobrażam sobie sytuacji gdzie cała w skowronkach wracam sobie do domku rozmyślając jak to będzie fajnie a tu w mieszkaniu widzę ciało jednej z najważniejszych dla mnie osób… Nie no przerażające… Jak tylko o tym pomyśle łzy cisną mi się do oczu… Btw spodobało mi się to że Mayumi zachowuję się jak mała dziewczynka bawiąc się zabawkami itd… To naprawdę bardzo logiczne i fajne ukazuję nam psychikę dziewczyny… To normalne że dziecko która przez cała życie nie miało miłości, radości płynącej z zabawach i tak dalej gdy to dostanie chce brać pełnymi garściami nawet jeżeli jest nieco za duża by zachowywać się jak pięciolatka… Zupełnie tak jak stwierdzili Kei i Kiran…

    Ech a teraz Hana… Kurczę noo to takie cudowne że Kiran i Hana mają taką wielką więź… Rozumieją się bez słów, wyczuwają że coś złego dzieje się u tego drugiego… W ogóle ta scena gdy Hana wchodzi do domu i widzi ciało bratowej, potem idzie do Keia i jest świadkiem tak strasznej a zarazem wzruszającej sceny gdy Kei na granicy obłędu i rozpaczy przytula córki jest cudowna! Naprawdę czuć w niej całą tragedie tego co się zdarzyło… Naprawdę nawet jak o tym piszę prawie ryczę T^T Ach i ta scena w której Kei całkiem się rozkleił a Hana musiała dać mu w twarz doprowadza mnie do łez!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no naprawdę opis tego wszystkiego był niezwykle wzruszający i w ogóle! Nie no naprawdę czułam jakby to ja była Keiem! ;(
      Nie no naprawdę żal mi Mayumi… Nie no mieć świadomość że matka oddała życie by cię bronić musi być naprawdę straszne… Ech ale Kei jest naprawdę cudownym ojcem… Potrafił tak dobrze wytłumaczyć… Nie no biedni biedni wszyscy T^T

      Ech rozmowa Suzaku i Hany była naprawdę wzruszające i tak słodka… Nie no naprawdę kochane to było <3 Ach a później ta scena wtulonych w siebie bliźniaków i łkającego jak małe dziecko mężczyzny ;(

      No i pora na pogrzeb… Nie no opis uczuć i przeżyć mordercy Kiran był świetny… Naprawdę wczułam się w jego skórę… Po za tym to wszystko było naprawdę bardzo naturalne i logiczne… Ach i ta sytuacja gdy Kyouji podchodzi do najbliższych kobiety którą zamordował… Nie no nie wyobrażam sobie tego… No i to jak pomyślał o Miyako że może ją sobie zostawić przy życiu. To było okropne! Tylko pokazuję jak bardzo stał się okrutny! Ech a Mayumi… No cóż też biedna i w ogóle… Nie no aż brak mi słów…

      Dobra na dziś to koniec… Naprawdę przepraszam że tak mało i że tak późno T^T Ech noo ale cóż mam nadzieje że oprócz kolejnego rozdziału już niebawem będę miała kolejny do komentowanie ;D Ech kochane powodzenia na studiach i w ogóle ale mam nadzieje że mimo wszystko znajdziecie czas na pisanie :P

      Buziaki Suu-chan

      Usuń