sobota, 15 marca 2014

Vampire Night: rozdział XXVII - „Rodzina w komplecie”

      - Widziałaś się z nią? - spytał cicho. To było chyba ich pierwsze spotkanie, które rozpoczęło się głuchą ciszą. Zazwyczaj natychmiast padali sobie w objęcia. Niegdyś to Mariko przytulała brata do piersi, od jakiegoś już jednak czasu to on górował nad nią co najmniej kilkanaście centymetrów. Mimo iż rósł wolniej od ludzkich dzieci, zdążył przerosnąć siostrę i matkę.
      W milczeniu skinęła głową.
      - Wiesz… - podjęła po chwili. - Ona chce się z tobą zobaczyć.
      - Rozumiem.
      Miał mieszane uczucia. To trochę nie w porządku, że to właśnie on może zobaczyć się z Kiran. Powinien być to Kei… Albo Sayuri czy Kaito… Niemniej jednak tylko on, Kairen, posiadał zdolność widywania się ze zmarłymi. Był pośrednikiem między światami żywych i umarłych.
      Nie był też pewien, jak się zachować. Kiran została zamordowana kilka dni temu, wszyscy wciąż przeżywali jej stratę. Ona zapewne też musiała być w złym stanie. Domyślał się jednak, dlaczego chce z nim porozmawiać.
      - Zaopiekujesz się nią, prawda? - zapytał Mariko. Ją i Kiran dzieliły jedynie dwa lata różnicy wieku, z tym że ta druga, choć i tak zmarła przedwcześnie, zdążyła przeżyć więcej. Zakochała się, wyszła za mąż, doczekała się córeczki, a nawet, jakby na to nie patrzeć, dwóch. Widział w oczach Mari, że mimo wszystko trochę zazdrościła starszej koleżance, choć jednocześnie miała z tego powodu wyrzuty sumienia. Nie podjął więc tego tematu.
      - Oczywiście. Choć póki co niewiele mogę zrobić. Jest zrozpaczona - odparła ze smutkiem.
      Pożegnali się, dalej w ponurych nastrojach, po czym Kairen na chwilę został sam w niekończącej się bieli.
      - Kai… - usłyszał za sobą drżący głos. Odwrócił się powoli i uśmiechnął smutno. - Są bezpieczni? - zapytała.
      - Tak, nie musisz się martwić. Zadbamy, by wszystko szło w dobrym kierunku - zapewnił. Spróbowała się uśmiechnąć, ale nie do końca jej to wyszło, Kairen wiedział jednak, że Kiran jest za to wdzięczna. W nerwowym napięciu czekała na jego dalsze słowa. Oboje mieli świadomość, iż w końcu muszą paść z jego ust, czy tego chcieli, czy nie. - To był Kyouji, prawda?
      Mimowolnie się wzdrygnęła, dziwiąc się, że zgadł od razu. Ten chłopak na zawsze pozostanie niesamowity…
      - Nie wiem, jak ty to robisz, ale przed tobą nie da się chyba niczego ukryć - zauważyła.
      - Więc jednak… - szepnął raczej do siebie, zatapiając się na kilka sekund w świecie własnych, niezgłębionych przez nikogo innego myśli.
      - Zgadywałeś? - niemal wykrzyknęła. Dała się podejść jak dziecko… Prawie miała ochotę się z tego powodu roześmiać. - Jak doszedłeś do tego wniosku?
      - Przeczucie… - wyjaśnił powoli. - Głównie - dodał. - Kyouji był jakiś… „inny”, a Mayu-chan ledwo zauważalnie drgnęła, gdy składał jej kondolencje.
      - Więc ona wie?! - przeraziła się Kiran, zakrywając dłońmi usta. Jej oczy się zaszkliły, ale próbowała powstrzymać łzy.
      - Nie jestem pewien - wyznał. - Nie rozmawiałem z nią o tym, było na to za wcześnie. Ale myślę, że zna prawdę.
      - Kairen, nie mów nikomu - rzekła nagle. Spojrzał na nią ze smutkiem. Spodziewał się po niej takich słów. Wciąż nie mogła pozbyć się ostatków ciepłych uczuć wobec swego mistrza i przyjaciela. Rozumiał to i szanował, nie wiedział jednak, czy jej decyzja jest słuszna. - Proszę…
      - Kei tego nie zaakceptuje, jeśli dowie się, że ja albo Mayumi wiemy i zmusi nas do wyjawienia prawdy.
      - Między innymi dlatego proszę, byś nikomu jej nie wyjawiał. Kei pewnie od razu rzuciłby się na mistrza i nie wiem, czy nie przypłaciłby tego życiem. Kyouji jest… - zawahała się.
      - Przeszedł na stronę ciemności, Kiran - powiedział ze smutkiem, ale zdecydowaniem Kairen. - Mimo wszystko nic nie usprawiedliwi tego, co uczynił.
      - Zrobił to przypadkowo. Nie miał zamiaru mnie zabić - wyznała.
      - To nie umniejsza jego winy - zauważył. Podszedł powoli do kobiety. - Przykro mi, że tak to wygląda, ale prędzej czy później jego postępki wyjdą na światło dzienne.
      - Kiedyś pewnie tak, ale póki co… Nic nie mów, proszę! Kei mógłby zrobić coś głupiego, a Aki by się załamał…
      - Dobrze - rzekł, chcąc choć trochę uspokoić Kiran. - Prawda nie wyjdzie z moich ust. Ale wiesz, że nadejdzie czas, kiedy Kyouji zapłaci za to, co zrobił.
      - Wiem… - szepnęła, zwieszając głowę. - Wiem…
      Przytulił ją czule, jednocześnie głaszcząc ją po rudych włosach. Wczepiła palce w jego piżamę.
      - Nie pozwól, by zabrali Mayu-chan - załkała. - Myślę, że Keiowi i Miyi-chan nic ze strony mistrza nie grozi, ale… Po prostu dbaj o nich, błagam…
      - Spokojnie, będzie dobrze. Nie pozwolę, by coś im się stało - obiecał łagodnym tonem, który potrafiłby uspokoić chyba każdego. Kiran również ochłonęła nieco. Odsunęła się od Kairena i podziękowała mu słabym uśmiechem.

      - Przejdę się do dziadków zobaczyć, co z Mayu-chan i resztą - oznajmił z samego rana Kairen. Aya obserwowała, jak syn je śniadanie, popijając posiłek gorącą herbatą. Nauczyła się rozpoznawać, w które noce widywał się ze zmarłymi. Zazwyczaj próbował maskować zmęczenie wynikające z takiego kontaktu, ale nie mógł przecież w czarodziejski sposób pozbyć się ledwie widocznych worów pod oczami świadczących o niewyspaniu. Teraz też wiedziała, że z kimś się spotkał. Intuicyjnie wyczuwała jednak, że o nic nie powinna pytać. Czasami bowiem rozmawiali o tym, co działo się w „snach” Kairena. Dzięki temu od czasu do czasu kobieta mogła niejako poczuć obecność córki czy swych rodziców. Tak bardzo za nimi tęskniła… Mimo upływu lat, ból wciąż tlił się w jej sercu. Między innymi dlatego tak współczuła Keiowi. Wiedziała bowiem, że nawet wtedy, kiedy nauczy się żyć bez ukochanej żony, dziura w jego sercu nie zniknie. Może się zabliźni, owszem. Ale nigdy nie zostanie całkowicie wyleczona. Mayumi z kolei nigdy nie pozbędzie się wyrzutów sumienia. Zawsze będzie tliło się w niej przekonanie, iż Kiran została zabita przez nią. To uczucie również doskonale znała. W końcu rodzice oddali życie właśnie za nią… Dlaczego tak wiele tragedii spadało na jej rodzinę? Ciążyło na niej jakieś niewyjaśnione fatum? Oczywiście wszyscy przeżyli mniej lub więcej cudownych i radosnych chwil, niemniej jednak raz na jakiś czas wydarzały się dramaty, które mąciły spokój oraz szczęście. Tak trudno było się potem po nich podnieść…
      Ani się obejrzała, a Kai podziękował za posiłek, cmoknął ją w policzek, po czym naprędce przygotował się do wyjścia. Do dziś niechętnie puszczała go dokądkolwiek samego. Wiedziała, że to niemądre i jest przewrażliwiona, a on pewnie w jakiś sposób z tego powodu cierpi albo zwyczajnie ma tego dość, nie umiała jednak tego zmienić, choć nieraz próbowała. Strach o to, że straci kolejne dziecko, był silniejszy od czegokolwiek innego. Dlatego też co rusz żałowała, że zgodziła się na posłanie go do Akademii. I denerwowała się okropnie, gdy wyruszał na misje, choć miała świadomość, że syn jest dość silny, a przede wszystkim bardzo inteligentny. Ponadto zawsze może przecież liczyć na swój szósty zmysł.
      - Wychodzę! - krzyknął do matki Kairen, ubrawszy buty i sięgając ku klamce drzwi frontowych.
      - Uważaj na siebie i wróć o rozsądnej porze - poprosiła z kuchni. Obiecał, że tak zrobi i wyszedł na dwór.
      Pogoda była bardzo ładna jak na drugą połowę marca, więc niespieszna przechadzka do dziadków i wujostwa okazała się całkiem przyjemna. Kairen wdychał z lubością świeże, leśne powietrze, które dodało mu sił po dość ciężkiej nocy.
      Doszedłszy na miejsce i przywitawszy się ze wszystkimi, wyciągnął Mayumi do ogrodu, by tam z nią porozmawiać. Nikogo nie dziwiły ich wspólne eskapady dokądkolwiek - Mayu niezwykle dobrze czuła się w jego towarzystwie i każdy uważał, iż chwile spędzone z Kaiem w pewien sposób podnoszą ją na duchu po tym, co przeżyła. Miał na nią podobny wpływ jak Hanashi na Keia.
      - Mayu-chan… Znasz prawdę, czyż nie? - spytał w końcu w którymś momencie Kairen. Obserwował uważnie dziewczynkę, która teraz spuściła głowę, przez co jej rude loki przesłoniły twarz. Potwierdziła dopiero po chwili.
      - Ty też, tak? - zapytała, z powrotem unosząc wzrok złotozielonych oczu na przyjaciela. Skinął głową w milczeniu. - Kai-chan, na razie nie możemy nikomu o tym powiedzieć - szepnęła. Powtórzył gest sprzed momentu, w ten sposób się z nią zgadzając. Domyślał się, że to usłyszy.
      Milczeli przez kilka minut, jednocześnie wdychając zapach kwitnących powoli kwiatów. Słońce jakby nieśmiało oświetlało ich twarze, co jakiś czas chowając się za śnieżnobiałymi obłokami.
      - Kai-chan… Ty… - Mayumi zawahała się, nie wiedząc, czy powinna o to pytać. Zagryzła lekko wargę. - Wiesz, bo się domyśliłeś czy może… widziałeś mamę? - Jak zawsze, gdy o niej wspominała, w jej oczach błysnęły łzy. Wciąż nie mogła pogodzić się z jej stratą. Serce tak bardzo ją przez to bolało… A wyrzuty sumienia były nie do zniesienia, mimo zapewnień Keia i całej reszty, że to nie jej wina. Czy kiedykolwiek będzie umiała wykrzesać z siebie taką radość jak jeszcze kilkanaście dni temu, kiedy żyła u boku nowej rodziny, ciesząc się z każdej wspólnie spędzonej chwili?
      - Właściwie jedno i drugie - przyznał. - Mama nie chce, byś się smuciła, Mayu-chan - rzekł, ujmując jej dziecięcą wciąż dłoń. - Nie żałuje tego, co zrobiła. I wciąż bardzo cię kocha. Martwi się o was wszystkich, dlatego musimy zrobić wszystko, by nie dokładać jej zmartwień. Trzeba stanąć na nogi i dalej żyć, tak? - zapytał, pragnąc jej potwierdzenia.
      - Uhm - odparła cichutko. Po jej policzkach spłynęło kilka łez, które Kai delikatnie wytarł. Uśmiechnął się pokrzepiająco, co dodało dziewczynce otuchy.
      Posiedzieli w ogrodzie jeszcze kilkanaście minut, po czym wrócili do domu. Mayumi dołączyła do Kaori bawiącej się z Miyako, chcąc wspomóc siostrzyczkę w niemyśleniu o sprawach, które jej młody umysł nie był w stanie do końca pojąć. Kairen stwierdził, że będzie powoli wracał, ale zatrzymał go Kei. Chciał się dowiedzieć, czy ten widział się z Kiran. Sam nie wiedział, czy bardziej wyczuł, czy domyślił się, iż tak mogło być. Nie umiejąc kłamać, Kairen przyznał, że rozmawiał z nią tej nocy. W oczach Keia zebrały się łzy.
      - Kto to zrobił? - wyszeptał przez zaciśnięte zęby. Chcąc nie chcąc był zły, że to jego kuzyn, a nie on miał możliwość spotkać się z Kiran. Przecież to on był jej mężem! On ze wszystkich sił pragnął ją zobaczyć, objąć chociażby ten jeden, ostatni raz…
      Kai nie odpowiedział, więc Kei powtórzył pytanie.
      - Przepraszam, nie mogę powiedzieć - rzekł w końcu ze smutkiem.
      - Nie żartuj! - warknął ze złością. Nie wytrzymał i mocno zacisnął pięści na koszulce Kairena. Ten patrzył tylko na niego ze współczuciem. - Mów!
      - Nie mogę - powtórzył. - Obiecałem jej.
      Kei oddychał płytko, nie mogąc uwierzyć w to, co usłyszał. Dlaczego Kiran miałaby prosić Kaia o coś takiego? On chciał ją pomścić, tak bardzo tego pragnął… Dopóki jej zabójca chodził sobie wolny i bezkarny po świecie, nie zazna spokoju, bojąc się, że ten nikczemnik ponownie skrzywdzi kogoś mu bliskiego.
      - Tatusiu - rozległ się cienki głos za plecami Keia. Puścił Kairena i odwrócił się do przybranej córki. - Prawda nie może teraz wyjść na jaw. Jeśli tak by się stało… - Po jej twarzy spłynęły łzy. Nie potrafiła dokończyć, powiedzieć, że jeśli wyjawiliby teraz, iż to Kyouji Katsura stoi za zabójstwem Kiran, Miyako zostałaby sierotą. I ona też, ponownie już. Kyouji był silniejszy od ich taty. Gdyby Kei poszedł do niego w celu zemszczenia się, zapłaciłby za to życiem. Zresztą nie on jeden, czuła to wyraźnie.
      Kei jednak wyczytał co trzeba z jej wyrazu twarzy. Podszedł do dwunastolatki i przytulił ją, jednocześnie głaszcząc po głowie. Oboje płakali.
***
      - Tamaki, wszystko w porządku? - spytała Misaki, kiedy szli w stronę gabinetu dyrektora. Zdawał się być nieobecny od chwili, w której spotkali się kilka minut temu. Za dwa dni miał zacząć się rok szkolny. Prefekci musieli stawić się wcześniej, żeby powitać i oprowadzić nową Nocną Klasę, która w większości miała się zjechać tego dnia.
      - Hę? - spytał, całkowicie rozkojarzony. - Hai, hai, gomen, Misa-chan - powiedział, przybierając na twarz szeroki uśmiech, po czym otworzył drzwi do gabinetu.
      - Wejdźcie, wejdźcie - usłyszeli głos Deia. Wszedłszy do środka, zauważyli siedzącego na kozetce wampira. Był wysoki, dobrze zbudowany i przyglądał im się bystrym wzrokiem zielonych tęczówek. Nie siedział specjalnie dostojnie, jakby bardziej stawiając na wygodę, choć mimo to nie wyglądał niechlujnie. - Oto nasz nowy przewodniczący Nocnej Klasy, Shouta Hanadagi-san - przedstawił go. Misaki i Tamaki ukłonili mu się lekko, za to mężczyzna ledwo zauważalnie skinął tylko głową.
      - To Misaki Kobayashi i mój siostrzeniec, Tamaki Kiryuu. Są prefektami i będą pomagać w zapanowaniu nad uczniami zarówno z Dziennej, jak i Nocnej Klasy - oświadczył dyrektor. - Na początku może być ci ciężko przywyknąć do uwielbienia przez ludzkich uczniów, Hanadagi-san. Mam jednak nadzieję, że szybko wdrożysz się w nowy świat.
      - Nie sądzę, żebym miał z tym większe problemy - odparł dość stanowczo.
      - Świetnie, zatem pozostaje nam podpisanie regulaminu i możemy powitać cię w naszych szeregach - poinformował Dei, kładąc na brzegu biurka dokument i długopis. Czystokrwisty chwycił kartkę i przejrzał zasady. Obowiązkowe tabletki, zakaz picia ludzkiej krwi, w przypadku przewodniczącego obowiązek czyszczenia pamięci, w razie gdyby sekret członków Nocnej Klasy się wydał i wiele innych, niespecjalnie dla chłopaka interesujących nakazów czy zakazów. Wziął do ręki długopis i złożył wręcz kaligraficzny podpis. - A propos wcześniejszej sprawy… - zaczął blondyn.
       - Nie mam nic przeciwko - wtrącił Shouta. - Czy to wszystko? - spytał, delikatnie ponaglając.
      - Hai, arigatō, Hanadagi-san, mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna - powiedział poważnym tonem.
      - W to nie wątpię - odpowiedział z uśmiechem, wychodząc z pomieszczenia.
      - Tamaki, Misaki! - zawołał dyrektor. - Po oprowadzeniu przewodniczącego pomoglibyście Kanaru przenieść walizki do Księżycowego Akademika? - poprosił ze wzruszeniem, czując pustkę na samą myśl, że córka wyprowadza się z domu. Mimo iż nadal będzie na terenie Akademii, Dei niepomiernie smucił się z tego powodu.
      - Hai, hai - odparł Tamaki z uśmiechem, uspokajając wujka.
      Prefekci oprowadzili wampira po głównym budynku szkolnym, w którym odbywać miały się nocne zajęcia. Następnie pokazali miejsce wymiany, gdzie znajdowały się wrota, za którymi kryła się ścieżka prowadząca do Księżycowego Akademika. Tamaki informował przewodniczącego o wszystkich istotnych sprawach, więc buzia praktycznie mu się nie zamykała. Od początku do końca zwiedzania dormitorium Nocnej Klasy wampir nie odezwał się ani razu.
      - A oto twój pokój, Hanadagi-san - poinformowała Misaki, widząc, że drugi prefekt, pochłonięty inną historią, zapomniał o tym wspomnieć. Kiedy dziewczyna mu przerwała, zaśmiał się i zamilkł. - To chyba byłoby na tyle. Każdy ma w pokoju szafkę wypełnioną tabletkami. W razie braków możesz skontaktować się z dyrektorem bądź z nami. Uczniowie zaczną zjeżdżać się dzisiaj, do jutra wszyscy powinni być na miejscu - oznajmiła.
      - Nie wspomniałeś, kto będzie moim zastępcą, prawda? - rzucił Hanadagi, siadając na sofie w taki sposób, jakby chciał sprawdzić jej wygodę. Zauważył, że ochoczo opowiadający o wszystkim chłopak pominął dość istotną kwestię.
      Tamaki zacisnął zęby, starając się uspokoić. Misaki zauważyła to, więc od razu udzieliła poprawnej odpowiedzi, chociaż zdawała sobie sprawę, że wampir musiał być wcześniej o tym poinformowany.
      - Kiryuu od Hiou? Ciekawe… - Uśmiechnął się lekko półgębkiem i spojrzał bystrym wzrokiem na blondyna. - Rodzina w komplecie - zauważył, widząc, że kopie leżącego.
      - Cóż… - wtrąciła Misaki po chwili niezręcznej ciszy, podczas gdy panowie wpatrywali się w siebie przeszywającymi spojrzeniami. - My już pójdziemy. W razie problemów służymy pomocą - dodała i chwytając kolegę za rękaw, zwróciła się ku wyjściu z pokoju.
      - Służymy… - szepnął jakby do siebie wampir. - Zaznaczę tylko… - powiedział tak poważnym tonem, że oboje przystanęli i odwrócili się w jego stronę. - Że to wy tu jesteście od brudnej roboty. Nie jestem tutaj niańką - dokończył dobitnie z lodowatym spojrzeniem.
      - Ty… - zaczęła zdenerwowana Misaki, zaciskając pięści.
      - Mamy do wykonania zadanie, tak samo jak ty. Niech każde trzyma się swojego, nie wchodząc sobie wzajemnie w drogę, Hanadagi-san - rzekł poważnie Tamaki, patrząc w skupieniu na czystokrwistego. Pani prefekt spojrzała na kolegę, zdziwiona jego postawą. Sama miała ochotę wykrzyczeć nowemu kilka niemiłych słów, chociaż po chwili namysłu stwierdziła, że byłoby to nierozsądne, patrząc na to, o ile starszy i silniejszy jest przeciwnik.
      - Cała wasza rodzina jest taka pyskata? - spytał z irytującym rozmówców rozbawieniem, wciąż mierząc nastolatków tym zimnym spojrzeniem.
      Przez chwilę Tamaki zastanawiał się, kogo wampir ma na myśli. Nie mógł przecież znać nikogo z jego bliższej rodziny, żeby wypowiadać się w ten sposób.
      - Nie cała - rzucił krótko i razem z Misaki wyszli z pomieszczenia. Wręcz czuli na sobie uśmiech nowego przewodniczącego Nocnej Klasy.
      Kiedy prefekci wyszli z Księżycowego Akademika, oboje odetchnęli.
      - Za kogo on się uważa? - wściekła się dziewczyna.
      - To czystokrwisty, powiedziałbym, że to choroba wrodzona - stwierdził z rozbawieniem, choć nie miał na myśli obrazy swojej cioci czy któregoś z Shoutou. Fakt pozostawał faktem, że większość czystokrwistych nie należała do szczególnie przyjaznych osób. Oczywiście pomijając ich wzajemne relacje, które często były niemalże nadto przesłodzone. - Spokojnie, Misa-chan - pocieszył dziewczynę pokrzepiającym uśmiechem, jakby w ułamku sekundy zapomniał o wydarzeniach sprzed chwili.
      Ruszyli w stronę domku dyrektora. Blondynka przez chwilę dochodziła do siebie, zastanawiając się, jak naiwna była myśląc, że ta Nocna Klasa będzie lepsza od poprzedniej. Po krótkiej wymianie zdań z Hanadagi była pewna, że będzie jeszcze gorzej. W końcu z przewodniczącym należącym do Klasy B mogli się kłócić, dyskutować. Teraz, mając nad sobą kogoś tak potężnego…
      Misaki przystanęła, zauważając, że blondyn nagle się zatrzymał. Wyrwana z rozmyśleń spojrzała przed siebie. Kilkanaście kroków przed nimi stała Kanaru z jakimś starszym od niej chłopakiem o wyglądzie anioła, który trzymał w rękach walizki. Tamaki patrzył w skupieniu na parę, jakby walcząc z samym sobą o względny spokój ducha. Wziął jeden głębszy oddech i przyklejając na usta rozkoszny uśmiech, podbiegł do kuzynostwa.
      - Kana-chan! Witamy w Księżycowym Dormitorium! Jak nastrój? - spytał radośnie, przytulając kuzynkę, a następnie podchodząc do Kairena i nie racząc go ani jednym spojrzeniem, wyrwał mu z rąk walizki dziewczyny.
      - Cześć - rzucił tylko Kairen z lekkim uśmiechem, wiedząc, że kuzyn i tak się z nim nie przywita.
      - Misaki Kobayashi, jestem drugim prefektem - przedstawiła się blondynka, lekko się kłaniając. - Miło mi cię poznać, Kiryuu-san - dodała grzecznie, uważając, że Tamaki nie zachował się zbytnio gościnnie.
      - Mnie również miło, Kobayashi-san - rzekł spokojnie kojącym tonem, wywołując na twarzy dziewczyny uśmiech.
      Cała czwórka przeszła krótką drogę do akademika, czując narastające napięcie. Tamaki wciąż opowiadał rozweselonej już Kanaru różne historie, niezmiennie traktując swego kuzyna jak powietrze.
      - Ano… - zaczęła Misaki. - Kiryuu-san, może zaprowadzę cię do twojego pokoju? Tamaki, oprowadź Kurosu-san.
      Kairen skinął głową, a Kanaru jakby odetchnęła z ulgą. Fiołkowe oczy blondyna wpatrujące się w Misaki przez ułamek sekundy skrzyły się ze złości, jednak po chwili znów przybrał pozę i z radością przyjął propozycję i razem z kuzynką udali się do jej pokoju.
      - Jej, jak tu ślicznie! - zachwyciła się wampirzyca, patrząc na łoże z baldachimem i fioletowy wystrój pokoju. Bywała w Księżycowym Akademiku od czasu do czasu, ot tak, by „pozwiedzać”, a ostatnio, by powoli zacząć się przyzwyczajać do tego, że w pewien sposób wyfrunie z gniazda, wiedziała więc, że standardowy wystrój komnat wyglądał raczej nieco inaczej. To pomieszczenie zdecydowanie urządzone zostało w jej stylu.
      - Twój tata bardzo chciał, żebyś czuła się tu przytulnie - zauważył, przypominając sobie zamartwiającego się o swoją „córeczkę tatusia” Deia.
      - Wiecznie się martwi - zauważyła z uśmiechem. Z jednej strony bywał nadopiekuńczy, ale musiała przyznać, że zawsze miała w nim wsparcie i czuła się jego oczkiem w głowie. - Gomen - rzuciła nagle. - Nie wiedziałam, że Kai po mnie przyjdzie… - szepnęła, czując się winna. - Powiedział, że chce mnie odprowadzić i mama dała mu walizki, i…
      - Baka - mruknął, dając jej pstryczka w czoło. - Teraz będziecie się widzieć na co dzień, więc przygotuj się. Chociaż niedługo pojawi się tu też Mayumi, więc pewnie będzie poświęcał jej mnóstwo czasu - rzucił, nie do końca zadowolony z tego, że tych dwoje tak bardzo się przyjaźni. Tamaki chciałby móc pomóc jakoś dziewczynkom po stracie matki, jednak tylko Kei i Kairen byli w stanie pocieszyć Mayumi.
      Kanaru praktycznie niezauważalnie drgnęła. Niezbyt polubiła rudowłosą, chociaż w obecnej sytuacji wiedziała, że nie powinna żywić do niej negatywnych uczuć. Choć na samą myśl o tym, że mała będzie miała pokój obok Kairena i będzie w centrum zainteresowania, czuła dziwne ukłucie w klatce.
      - Hai, hai - rzuciła, nie wiedząc, co jeszcze może powiedzieć. - Dziękuję za pomoc - dodała, przytulając blondyna. - Teraz się rozpakuję i oswoję z nowym miejscem! - postanowiła.
      Chłopak uśmiechnął się radośnie i ucałował ją w głowę, a następnie wyszedł z pokoju, udając się do salonu głównego. Na korytarzu u góry zauważył Shoutę i Kairena, którzy o czymś rozmawiali.
      Na kanapie siedziała czekająca na kolegę Misaki. Usłyszawszy jego kroki, wstała i spojrzała na niego, dziwiąc się na widok posępnej twarzy. Chłopak wyminął ją i wyszedł z budynku. Skonsternowana dziewczyna dogoniła go na dworze.
      - Co się stało? - spytała lekko zmartwiona. Blondyn jednak milczał przez większość drogi. Po kilku minutach męczącej ciszy dziewczyna zastąpiła mu drogę. - Co jest? - spytała, patrząc w jego złowrogie tęczówki.
      - Do mnie mówisz? Nic. Ale możesz iść spytać Kairena, może mu w czymś pomożesz, skoro tak bardzo ci zaimponował - powiedział oschle, patrząc nieczule na zdziwioną przyjaciółkę.
      - Żartujesz? O co ci chodzi, do cholery? - zdenerwowała się.
      - Nie udawaj, widziałem, jak na niego patrzyłaś. Jedno spojrzenie i już jesteś jego - wycedził.
      - Oszalałeś?! Robiłam to, żeby ci pomóc, idioto! - krzyknęła, wyraźnie tracąc panowanie nad sobą.
      - Nie prosiłem cię, żebyś tak się do niego przymilała, ale najwidoczniej każdy reaguje tak w jego towarzystwie. Nie myśl, że jesteś jedyną, którą zaszczycił swym anielskim uśmiechem!
      - Było okazać odrobinę kultury! W przeciwieństwie do ciebie, mam jej trochę! Nikt nie zasłużył na to, żeby być traktowanym jak powietrze. I nie mów tak, bo zaczynasz mnie obrażać! - krzyczała, nie umiejąc już zapanować nad emocjami. Nie mogła uwierzyć, że chłopak jest tak głupi, nie zauważył, że zrobiła to, aby go odciążyć, żeby nie musiał przebywać z kuzynem dłużej w jednym pomieszczeniu.
      - Widzisz? Już go bronisz, uległaś jego urokowi. Jak każda inna… - prychnął i w ułamku sekundy oberwał z pięści w twarz. Na jego nieszczęście dziewczyna miała niezły prawy sierpowy, więc odrzuciło go, a z jego policzka poleciała strużka krwi.
      Dziewczyna, ze łzami wściekłości, na ułamek sekundy przestraszyła się, że uderzyła chłopaka. Jednak po chwili przypomniała sobie jego słowa i na nowo się zirytowała.
      - Jesteś egoistą! Nie myśl, że cały świat krąży dookoła ciebie, bo tak nie jest! I wbrew twoim mniemaniom, nie krąży też wokół twojego kuzyna. Ale jesteś zbyt zaślepiony sobą, żeby to zauważyć. Myślałam, że jesteś choć odrobinę dojrzały, ale zawiodłam się na tobie - powiedziała, uspokajając się powoli. - Wiesz, co jest najgorsze? Obawiasz się, że w momencie otwarcia nowej Nocnej Klasy wszyscy cię opuszczą i pójdą do niego… Ale jeśli będziesz się tak zachowywał, to faktycznie tak się stanie, z tym, że z twojej winy, a nie z powodu jego aury czy czegokolwiek. Zastanów się, czy na własne życzenie chcesz wszystko stracić - szepnęła, spoglądając na niego. Miał minę zbitego psa i patrzył gdzieś na bok. Włosy w większości przysłoniły mu oczy.
      - Nie wiem… - rzucił tylko nieobecnym tonem, a blondynka spojrzała na niego z ukosa, zastanawiając się, czy to jego jedyny wniosek z wysłuchania jej mowy.
      - Nie mam na ciebie sił, Tamaki. Dorośnij wreszcie - rzuciła i odwróciwszy się na pięcie, samotnie udała się do swojego dormitorium, zostawiając chłopaka sam na sam ze swoimi myślami.

      - Nie przesadziłeś czasem z tą charakteryzacją, przystojniaku? - spytała rozbawiona Kaori, patrząc na swojego przyjaciela. Był ubrany w eleganckie spodnie i ciemny sweter, spod którego wystawała jasna koszula. Zaczesał lekko swe blond włosy i ubrał okulary, dzięki czemu wyglądał jak wykapany student bądź początkujący nauczyciel.
      - Kao-chan, to konieczność! Ale przyznaj, do twarzy mi w okularach - rzucił Aidou, przytulając przyjaciółkę na powitanie.
      - I bez nich wyglądasz diabelsko inteligentnie - stwierdziła, choć musiała przyznać, że okulary uwydatniały jeszcze bardziej jego lazurowe oczy.
      Hanabusa miał stać się kimś w stylu korepetytora dla Mayumi, podczas gdy będzie mieszkać na terenie Akademii. Była za młoda, by uczęszczać do jakiejkolwiek klasy licealnej, więc postanowiono przydzielić jej osobnego nauczyciela. Blondyn miał doświadczenie sprzed lat w nauce Yuuki oraz był bardzo oczytany i inteligentny. Postanowiono, że lepiej, jeśli nauczać ją będzie wampir, żeby nie wzbudzać dodatkowych spięć w Nocnej Klasie, podczas których zajęć będzie uczyć dziewczynkę.
      Od samego początku pomysł ten przypadł Aidou do gustu. Uwielbiał wracać na teren Akademii, z którą wiązał tak wiele wspomnień. Z tego jednak względu, że w przeszłości nieraz należał do Nocnej Klasy, postanowiono przydzielić go w roli nauczyciela, zmieniając także jego imię i nazwisko. Choć od czasów jego ostatniego pobytu minęło kilkanaście lat, jego imię na stałe zapisało się w kronikach szkoły.
      Dwoje przyjaciół szło podmiejską ścieżką prowadzącą do Akademii Kurosu.
      - Nabu Hoshi, tak? - zaśmiała się dźwięcznie Kaori. Zabawnym było, że „idol” stał się „gwiazdą”.
      - Muszę zachować resztki swojej osobowości - burknął urażony, choć naprawdę cieszył się, że przyjaciółka zaproponowała mu wspólne przejście się na miejsce. Dawno się nie widzieli, a przez wzgląd na ostatnie wydarzenia już w ogóle nie byli w stanie znaleźć dla siebie czasu. Wciąż jednak rozumieli się bez słów, więc po chwili gawędzili niczym licealiści, wspominając swe młodzieńcze lata w Akademii, o których przypominali sobie za każdym razem, gdy przekraczali próg tej wyjątkowej szkoły.
      - Słyszałam, że masz mieć pokój niedaleko Hanashi… - zauważyła blondynka z uśmiechem. Wampir bowiem został umieszczony w nauczycielskim skrzydle, by nie budzić żadnych podejrzeń. Aidou spojrzał na nią z grymasem, jakby wiedział, co kobieta chce powiedzieć.
      - Ona jest dorosła, nie trzeba się nią już więcej opiekować - zapewnił. - Dobrze wychowałaś swoje dzieci, więc nie musisz się martwić - powiedział spokojnie z kojącym uśmiechem.
      - Wiem, wiem, ale znasz ją. Pierwsza wpada w tarapaty i zawsze musi mieć ostatnie słowo… - stwierdziła, wiedząc, że kiedy była nastolatką, była praktycznie identyczna. Jednak jej córka, mimo wyglądu studentki, była już grubo po trzydziestce i wciąż się nie ustatkowała. - Póki nie wyjdzie za mąż, zawsze będę się o nią martwić jak o małe dziecko - przyznała szczerze.
      - Hanashi zdążyła już bardzo dojrzeć, zresztą poradzi sobie w każdej sytuacji. Jest jedną z najsilniejszych dziewczyn, jakie znam. Wykapana matka - rzekł z uśmieszkiem, pokrzepiając przyjaciółkę. - Chociaż niespecjalnie za mną przepadała jako nastolatka, w przeciwieństwie do ciebie - zauważył przemądrzałym tonem i po chwili oboje wybuchli śmiechem, wchodząc na teren Akademii i zmierzając do akademika Nocnej Klasy, w którym Hanabusa miał poznać swoją nową uczennicę.

      - Co ci się stało?! - spytała zmartwiona Hanashi, zauważywszy lekko napuchnięty i krwawiący policzek brata, który siedział zamyślony pod jednym z drzew. Szła właśnie z Keiem i Mayumi do Księżycowego Dormitorium.
      - Cześć, Hana, Kei, Mayumi - przywitał się, wzdychając. Jego starsze rodzeństwo przywykło do tego, że blondyn ma czasem takie melancholijne nastroje, interesowało ich jednak jego skaleczenie. Kiedy Tamaki zauważył lekko przestraszony wzrok rudowłosej, szybko uśmiechnął się. - Spokojnie, Mayu-chan, byłem niemiły i przyjaciółka postanowiła przemówić mi do rozsądku. Jest bardzo sympatyczna i też będzie cię bronić, więc nie masz o co się martwić, prawda? - rzucił pokrzepiająco, na co dziewczynka uśmiechnęła się delikatnie i skinęła głową.
      - Musisz ją przeprosić, bo byłeś chyba bardzo niemiły - zauważyła, patrząc na jego policzek. Ten uśmiechnął się nerwowo i przytaknął, czując na sobie karcący wzrok rodzeństwa.
      - Lepiej, żebyś nie miał blizny, bo mama cię zabije - zauważyła Hanashi.
      - Uhm - mruknął. - Pomóc wam? - spytał, patrząc na walizki niesione przez Keia.
      - Nie, damy radę. Idź przeprosić Kobayashi-san - odparł starszy brat, domyślając się wszystkiego.
      - Uhm. A może was zaprowadzę, pokażę Mayumi pokój? - zaproponował raz jeszcze.
      - Tamaki… Byliśmy tu prefektami jeszcze przed twoimi narodzinami. Wiemy, jak dotrzeć na miejsce. Nie wykręcaj się, tylko idź ją przeproś - zarządziła Hanashi, tarmosząc brata po blond włosach. Ten, wykręcając oczyma, przytaknął i każde rozeszło się w swoją stronę.
      Bliźniaki wraz z Mayumi udali się do Księżycowego Dormitorium. Rudowłosa bardzo się stresowała, jedynym pocieszeniem był fakt, że jej najlepszy przyjaciel będzie blisko niej. Nie chciała, aby przez nią komukolwiek groziło niebezpieczeństwo, ale nie mogła i do końca nie chciała wpłynąć na decyzję taty. Przebywając w Akademii, przynajmniej nie zagrażała swoją obecnością jemu i Miyako. Sam Kei zaś niechętnie wypuszczał nową córkę „w świat”, jednak najważniejsze było dla niego jej bezpieczeństwo, dlatego kiedy Kairen wpadł na pomysł, by Mayumi zamieszkała na terenie Akademii, zgodził się. Dzięki pomocy Deia wszystko poszło sprawnie i Mayu mogła tu przybyć w tym samym okresie co normalni uczniowie.
      Nim się obejrzeli, znaleźli się u bram posiadłości. Hanashi i Kei weszli do środka z chwytającym za serce sentymentem, Mayumi za to wystraszyła się lekko tajemniczej aury tego miejsca, czując się, jakby w jednym momencie znalazła się w zupełnie innym świecie. W środku panował wieczny półmrok z powodu ciemnych kotar wywieszonych w ogromnych oknach. Całkowicie zapomniała o wszystkim, przez chwilę chłonąc niesamowitą atmosferę wypełniającą pomieszczenie. Z jednej strony była lekko przestraszona, z drugiej to była duża zmiana, która mogła wyjść jej i jej bliskim na dobre. Zdziwiła się, widząc szeroko uśmiechniętą blond parę stojącą przed nimi.
      - Dzieciaki! Wreszcie jesteście, mieliście wychodzić tuż po mnie! - zauważyła Kaori, podbiegając do swoich dzieci i radośnie się z nimi witając. Najpierw oczywiście przytuliła najmłodszą. - Wszyscy się tu tobą zaopiekują, nie musisz się niczym martwić! - zapewniła Mayumi. - Nabu Hoshi się tobą zajmie - rzuciła, przedstawiając Hanabusę. Kiedy bliźniaki zobaczyły jego nowy styl, zaśmiały się lekko.
      - Dawno przyszliście? - spytał Kei matki.
      - Wystarczająco dawno, żeby sobie powspominać! - westchnęła Kao z promiennym uśmiechem. Złapała w dłonie swą lekko zaczerwienioną od wspomnień twarz. - Ach! - rzuciła tylko. - Nie widzieliście gdzieś w pobliżu Tamakiego? Bylibyśmy tu wtedy tak razem, trzy pokolenia ludzi broniących tych murów!
      - Mamo, przecież ty nie byłaś prefektem… - zauważyła Hanashi, śmiejąc się wesoło. Robiło jej się ciepło na sercu, patrząc na matkę, po której widać było, że przeżyła w tej szkole swe najlepsze lata.
      - Czy to ważne? Oj, dzieci, dzieci. Może w takim razie zobaczę szkraba w drodze powrotnej - zamyśliła się. Mayumi zdziwiła się nieco, że Kaori nazywa Tamakiego szkrabem.
      - Mamo, daj mu spokój. Ma dużo zajęć jako prefekt, więc odpuść mu już dziś referatów i pouczeń - rzuciła Hanashi, mając nadzieję, że to odwiedzie blondynkę od swego pomysłu. Zanim Tamaki wytłumaczyłby się z rany na policzku, Kaori wysnułaby zapewne milion szalonych domysłów.
      - To przecież logiczne, że…
      - … się martwisz? Spokojnie, przerabiał to rok temu. Nie męcz go jak nas kiedyś - poprosiła.
      - Niech ci będzie, ale ty też się pilnuj, Hanashi! - powiedziała miłym, acz nieznoszącym sprzeciwu tonem. Kei zaśmiał się pod nosem, tak samo jak Hanabusa. Szarowłosa wykręciła tylko oczyma i zanim zdążyła coś powiedzieć, zauważyła na schodach znajomą postać.
      - Kairen! Dobrze, że jesteś, zastanawiałam się, czy nie przyszliśmy za wcześnie - rzuciła na powitanie. Mayumi natychmiast przeniosła wzrok na chłopaka, który szedł w ich stronę z subtelnym uśmiechem. Dziewczynka podbiegła do niego i bez krępacji się w niego wtuliła.
      - Czy Akarashi-san już jest? - spytał zmartwiony Kei. Bał się oddawać córkę w miejsce pełne wampirów, nie znając ich wszystkich. Wiedział jednak, że tutaj będzie bezpieczniejsza, w dodatku miała Kairena, więc nic złego nie mogło się stać.
      - Powinna się niedługo zjawić - odpowiedział Kai, głaszcząc dziewczynkę po włosach. - Chodź, zobaczysz swój pokój, będzie tuż obok mojego - powiadomił radośnie i zaprowadził wszystkich do pomieszczenia znajdującego się na pierwszym piętrze.
      Wnętrze było utrzymane w pastelowych kolorach, a kotary w oknie były odsłonięte, dzięki czemu promienie słońca mogły wkraść się do pokoju. Mayumi rozdziawiła buzię z zachwytu nad cudownym urządzeniem pomieszczenia. Od razu podeszła do jednego z dwóch łóżek i usiadła na nim, czując miękkość puchowej kołdry. Przez klimat tego miejsca czuła się niczym w pałacu. Gdyby okoliczności nie były tak smutne i przygnębiające, zapewne cieszyłaby się o wiele bardziej.
      - Jest prześlicznie - powiedziała uśmiechnięta, spoglądając na tatę, by go w ten sposób pocieszyć. Nie chciała, żeby widział, jak bardzo boi się zamieszkać pośród nieznajomych wampirów, więc miała nadzieję, że będzie w stanie choć trochę odjąć mu zmartwień.
      Następnie cała czwórka wyszła z pomieszczenia, by zobaczyć znajdujący się obok pokój Kairena. Hanashi uśmiechnęła się pod nosem, widząc pokój pełen książek. Był podobnie ustrojony do tego, który zamieszkiwała niegdyś Mariko. Dało się czuć ten sam klimat. Nagle wszyscy wyczuli za sobą potężną aurę, więc odwrócili się, by zobaczyć stojącego w drzwiach Shoutę.
      - A oto nasz przewodniczący - poinformował Kairen. - Hanadagi-san, poznaj Hanashi i Keia Kiryuu oraz Mayumi Asagami - powiedział spokojnie, trzymając dłonie na ramionach dziewczynki, która niepewnie przyglądała się mężczyźnie. Wystarczyło na niego spojrzeć, żeby spostrzec, że jest potężny. W dodatku nie wyglądał na specjalnie lubiącego dzieci, wprost nie wiedział, jak się zachować, bowiem nigdy z nimi nie obcował. Przeniosła więc wzrok na Hanashi, która była wprost rozradowana, jakby w ogóle nie odczuwała przytłaczającej ilości mocy. - Hanashi tu uczy, więc pewnie jeszcze nieraz ją spotkamy.
      - Zapewne - powiedzieli w tym samym momencie szarowłosa i wampir, wymieniając się porozumiewawczym spojrzeniem, którego nikt w pokoju nie pojął.
      - Jak dwie krople wody - rzucił niespecjalnie zdziwionym tonem Shouta, chyląc lekko głowę. - Moje kondolencje - powiedział w stronę Keia. Nikt nie wiedział, czy miało to zabrzmieć współczująco, bo tak na pewno nie było, jednak ciężko stwierdzić, jaki efekt chciał osiągnąć.
      Bliźniak skinął lekko głową.
      - Zaopiekujcie się Mayumi, proszę - szepnął, spoglądając na Kairena, który tylko uśmiechnął się do niego.
      Mayumi wpatrywała się w stojącego przed nią czystokrwistego wampira.
      - Dzień dobry… - wybąkała, nie bardzo wiedząc, co powiedzieć i jak się zachować.
      - Jeśli trzeba, będziemy cię bronić - odparł, patrząc na nią z góry. - Takiego daru trzeba strzec, kto wie, kiedy się przyda - zauważył, delikatnie się uśmiechając, co bynajmniej nie dodało dwunastolatce otuchy.
      - Hanadagi-san… - wtrąciła lekko Hanashi, zanim Kairen zdążył zaingerować.
      - Nie radzę zaglądać w moją przeszłość, ale przyszłość może być zabawna - stwierdził, wzruszając ramionami. Widząc zdezorientowaną minę dziewczynki, spróbował się uśmiechnąć, ale sądząc po jej reakcji, znów mu się nie udało.
      Hanashi obserwowała scenę z rozbawieniem, patrząc na wysiłki wampira. Po chwili jednak poddał się i wyszedł z pomieszczenia, żegnając się ze wszystkimi.
      Pozostali rozmawiali przez chwilę w pokoju, po czym Kairen, usłyszawszy coś, poinformował wszystkich, że jacyś nowi uczniowie właśnie przekroczyli bramy Księżycowego Akademika. Opuścił więc towarzystwo, by udać się w ich stronę.
      - Kai, cześć! - rzucił z uśmiechem Mamoru Namizawa stojący na czele małej parady nowych twarzy. Kairen przywitał się z przyszywanym kuzynem, ciesząc się, że go widzi. - Po drodze zdążyliśmy już trochę porozmawiać - oświadczył, mając na myśli przybyłe osoby. - Pozwólcie, że przedstawię - zwrócił się do nich. - To Kairen Kiryuu, nasz wiceprzewodniczący.
      Wszyscy pokłonili się lekko w ramach powitania. Wtedy na schodach pojawił się Shouta, który wyglądał obecnie tak, jakby starał się nie dać po sobie poznać, iż jest diabelnie znudzony. Przedstawił się bez zbędnych ceregieli, by następnie wyprostować się dostojnie, gdy nowi mu się pokłonili, zdecydowanie zresztą niżej niż wcześniej Kairenowi, co oczywiście nie było dziwne zważywszy na pozycje, jakie każdy z nich zajmował zarówno tutaj, jak i ogólnie w świecie wampirów.
      - Dobra, to kto jest kim? - zapytał, znów rezygnując z dostojeństwa i chcąc mieć te wszystkie kłopotliwe formalności za sobą.
      - Yumeki Akarashi, Shouta-sama - przedstawiła się na początek wyglądająca na sympatyczną zielonooka szatynka, wysuwając się nieco naprzód i dygając lekko.
      - Aa, współlokatorka naszej małej podopiecznej, tak? - skojarzył, a ona potwierdziła to z uśmiechem. Kiedy tylko kilka dni temu usłyszała, w jakiej sytuacji znalazło się to biedne dziecko, z radością zgodziła się pomóc. Sam Kairen ją zresztą o to poprosił, poznali się bowiem kiedyś na jakimś dość kameralnym przyjęciu, na którym rozmawiali trochę i chłopak dowiedział się, iż jej mocą jest wytwarzanie pewnego pola siłowego będącego świetną formą tarczy obronnej. Niektórzy spośród innych wampirów na wieść o Asagami odwołali swój przyjazd do Akademii Kurosu, obawiając się o możliwość ataku ze względu na to tajemnicze dziecko, jednak większości to nie przeszkadzało, wręcz stanowiło swego rodzaju atrakcję.
      Jako kolejny odezwał się Akio Miyamoto, brunet o granatowofiołkowych oczach, który najpierw przedstawił zebranym swoją dziewczynę, Yuzuki Umabę - filigranową blondynkę o jasnobrązowych oczach pochodzącą z Klasy D. On sam był arystokratą, ale różnica między poziomami w niczym mu nie przeszkadzała. Widać było, że para jest w sobie szczerze zakochana.
      Następnie przyszła kolej na Sachiko Nonakę, Tomoko Kakutę, Tsuyoshi Mukaia, Harumi Iwamoto oraz Takenori Yatogamiego. Powiedzieli o sobie kilka słów, choć Shoucie niekoniecznie na tym zależało. Kairen za to z cierpliwością słuchał każdego z nich, mając nadzieję na owocną współpracę w ciągu najbliższych kilku lat. Potem zaś wraz z wciąż niezadowolonym przewodniczącym zabrał się za pokazywanie uczniom dormitorium.

      Tamaki chodził w kółko po swoim akademickim pokoju, nie wiedząc, co ze sobą począć. Był nerwowy z powodu zaistniałej sytuacji i nawet zapomniał o piekącej ranie na policzku. Czuł wyrzuty sumienia, z drugiej strony gotowało się w nim na samą myśl o tym, jak Misaki uśmiechała się do Kairena. Próbował zrozumieć sens jej słów, jednak zbytnio się denerwował, żeby móc do tego podejść ze spokojem.
      Postanowił ochłonąć i zapomnieć na chwilę o sprawie. Zdjął marynarkę od mundurka, lekko zirytowany, że musi go zakładać jeszcze przed rokiem szkolnym, po czym rzucił się na łóżko. Przez chwilę, która wydawała się dla niego wiecznością, patrzył w sufit, starając się o niczym nie myśleć. Następnie gwałtownie usiadł, nie wiedząc, co ze sobą począć. Czy to możliwe, że to wszystko przez niego? Czy właśnie przez niego Misaki miała łzy w oczach?
      Nienawidził kłótni z bliskimi osobami tak bardzo, jak nienawidził przyznawać się do błędu. Przychodziło mu to z wielkim trudem. Pomyślał, że mógłby poczekać, aż dziewczyna sama przyjdzie i przeprosi, że go uderzyła. W końcu mógł poczuć się tym zraniony. Czuł jednak, że tym razem tak się nie stanie. Zmieniał pozycję średnio co dwadzieścia sekund. Po kilku minutach walki z myślami spojrzał na stolik nocny, na którym leżała czekolada, którą dostał od rodziców przed wyprowadzką do akademika. Uśmiechnął się radośnie po raz pierwszy od dłuższego dla niego czasu i chwilę później był już w drodze do żeńskiego dormitorium.
      Wbiegł na piętro, kierując się do pokoju, w którym w czasie roku szkolnego mieszkały dwie bliskie mu dziewczyny, choć jedna póki co nie dopuszczała do siebie tej myśli.
      Otworzył gwałtownie drzwi, rozradowany. Dziewczyna siedziała na swoim łóżku pogrążona w lekturze. Oderwała się od książki, zdziwiona nagłym najściem. Chłopak usiadł na łóżku Aiki naprzeciwko.
      - Czego chcesz? - spytała odrobinę oschle, jakby zarzucała mu konieczność przerwania lektury.
      - No wiesz - zdenerwował się, tracąc nagle cały zapał. - Myślałem, że jest ci chociaż przykro, a ty sobie książki czytasz - rzucił naburmuszony. Po chwili zauważył jednak jej lekko napuchnięte oczy i nim zdążył cokolwiek powiedzieć, usłyszał:
      - Jeśli przyszedłeś tu się czepiać, to tam są drzwi i mi nie przeszkadzaj - warknęła zirytowana, odwracając wzrok. Nastała chwila ciszy, będąca dla obojga niezręczna. Nagle dziewczyna poczuła, że blondyn kładzie jej coś na nogach. Zauważyła tabliczkę czekolady z miejskiej cukierni, jedną z najlepszych, jakie produkują. Spojrzała na chłopaka pytająco, czując narastający apetyt na czekoladową rozkosz.
      - Pomyślałem, że sam nie dam rady zjeść tak wielkiej czekolady, a że ty jesteś w stanie pochłonąć jej tonę… - przerwał, widząc jej morderczy wzrok. - … choć wyglądasz, jakbyś w życiu żadnej nie zjadła - dodał szybko. - Co ty na to? - spytał z niepewnym uśmiechem, przyglądając się dziewczynie.
      - Przykro mi, nie mam nastroju - stwierdziła ze zwieszoną głową, oddając mu tabliczkę, której jednak nie przyjął. Chciałaby, żeby przemyślał swoje zachowanie. Nie może przez całe życie być takim lekkoduchem.
      - Weź ją, nie lubię jadać sam - powiedział zasmucony i opuścił pokój.
      Misaki spojrzała na tabliczkę czekolady i wzdychając, rozpakowała ją. Zauważyła karteczkę, która musiała najwidoczniej być wsadzona do środka. „Przepraszam”, to jedyne słowo, które się na niej znajdowało. Dziewczyna uśmiechnęła się delikatnie pod nosem, z niedowierzaniem kręcąc głową. Wstała z łóżka i podbiegła do drzwi, wychodząc na korytarz. Chłopak wciąż tam stał, opierając się o ścianę. Kiedy tylko zauważył, że przyjaciółka się uśmiecha, na jego twarzy również zagościł uśmiech. Bezceremonialnie wszedł z powrotem do jej pokoju.
      - Wiedziałem, że się nie oprzesz - rzucił zadowolony.
      - Tamaki… - zaczęła ostrzegawczo, czując, że zaraz na nowo się zdenerwuje.
      - Byłem głupi - powiedział cicho, spoglądając za okno. - Wiem, że masz rację, ale nie umiem jeszcze nad tym panować - stwierdził, bardziej mówiąc do siebie.
      Blondynka przełamała kawałek czekolady i rzuciła chłopakowi. Ten na powrót się uśmiechnął i wpakował ją sobie do ust, czując jej delikatny smak.
      - Mogłam uderzyć cię lewą ręką - rzekła, spoglądając na jego policzek i zajadając się kolejnym kawałkiem czekolady, do której miała słabość. Wiedziała już, że dużo myślał i najwidoczniej zdaje sobie sprawę z sedna problemu. - Chociaż mogłeś też mnie zablokować… - zauważyła. Blondyn jedynie ciepło się uśmiechnął, odpuszczając sobie tym razem komentarz. Przeniósł się jednak na jej łóżko i rozsiadając się obok, otworzył buzię, czekając na dostawę czekolady. Dziewczyna zaśmiała się, pakując mu do ust kilka kostek naraz. - Jesteś wiecznym dzieckiem - zaśmiała się. Chłopak uśmiechnął się, ciesząc się, że udało mu się rozbawić przyjaciółkę. Misaki nie mogła pojąć, jak to możliwe, że ten blondyn stał się jej przyjacielem. Na pierwszy rzut oka był przeciwieństwem Akihiry, który zawładnął jej sercem. Katsura był starszy i dojrzały, choć czasem zdawało jej się, że i tak za mało jak na jego wiek. W dodatku wciąż się o nią troszczył i miał dość spokojny charakter, w przeciwieństwie do kolegi z klasy. Jednak w ciągu ostatniego roku spędzała razem z Tamakim tak dużo czasu, że czasem miała go kompletnie dość. Jego infantylność, wieczny optymizm i gadatliwość na dłużą metę stawały się nie do zniesienia. Z drugiej strony zdołała go poznać lepiej, przez co dojrzała, że źródłem takiego charakteru jest chęć niesienia radości. Choć irytował, to również wszystkich bawił, choć zachowywał się jak dziecko, czasem dało się zauważyć, jakby robił to specjalnie. Widziała jednak, że jest część, którą skrywa w sobie tak głęboko, że ona nie jest jeszcze w stanie jej rozgryźć. Uwydatniała się w momentach, w których opowiadał o swym kuzynie. - Powinieneś dać mu szansę i bliżej się poznać - rzuciła, widząc, jak uśmiech na jego twarzy gaśnie. Czasem zdawało jej się, że gdyby chłopak tylko chciał, byłby w stanie zaprzyjaźnić się praktycznie z każdym.
      - To nie jest takie proste - odparł, gdy przełknął ostatni kawałek. - Zostawmy temat, dobrze? - spytał radośniej. - Co czytałaś? - zagadał i po chwili słuchał opowieści przyjaciółki na temat fantastycznej książki, którą właśnie zaczęła zgłębiać.

      - A więc i ty się skusiłaś, Mei Katou - powiedział kąśliwym tonem wampir, Daiki Muramatsu, idąc leśną ścieżką wraz z Kousuke Nishim.
      Arystokratka odwróciła się w stronę znajomych. Ubrana jak zwykle wyzywająco, w skórzaną, krótką spódniczkę i czerwony żakiet założony na czarną bluzkę z głębokim dekoltem. Całość dopełniały kilkunastocentymetrowe obcasy i długie, lekko natapirowane brąz włosy. Bystrym i przenikliwym spojrzeniem szarofiołkowych oczu zmierzyła mężczyzn.
      - Nie przepuściłabym takiej okazji. Wreszcie Nocna Klasa ma godnego miejsca przewodniczącego - odparła ponętnym głosem, wykrzywiając pomalowane usta w uśmiechu. - Ciebie jednak się tu nie spodziewałam, Daiki. Czyżbyś był w stanie wyrzec się krwi? - spytała, podnosząc brew. Muramatsu z pewnością nie należał do lubiących post wampirów.
      - W razie czego poczęstuję się tobą, Mei - szepnął, nagle znajdując się blisko niej i oblizując usta. Jego żółtawe oczy przybrały na chwilę krwisty odcień współgrający z brązoworudymi włosami. Kobieta chwyciła go za gardło.
      - Spróbuj, a wypalę ci ten uśmiech - rzuciła, mając na myśli swoją moc, którą było wytwarzanie żrących substancji.
      - Nie zdążyłabyś - stwierdził, przekonany o własnej sile.
      Kousuke wykręcił tylko oczyma i uśmiechnął się pod nosem.
      - Chodźcie po nasz osobisty przydział tabletek krwi - burknął niezadowolony. Często z Daikim wspólnie szukali jakichś ludzkich dziewczyn, wychwytując nic niewiedzące nastolatki na przeróżnych imprezach, a później zabawiając się ich kosztem. Właściwie w ten sposób się poznali. A Mei spotkali już razem w dość interesujący sposób. Otóż w czasie imprezy uwiodła ludzką dziewczynę, którą wcześniej namierzył Daiki. Kiedy wampirzyca nie chciała podzielić się „posiłkiem”, zaczęli walczyć, oboje przekonani o swojej wyższości. Chłopak przegrał, pierwszy raz spotykając wampirzycę z mocą, która niszczyła jego najbardziej wytrzymałą, pajęczą sieć. Po wszystkim tak mu zaimponowała, że postanowili dołączyć ją do swojej dotychczas dwuosobowej grupy.
      - Zobaczymy, jak długo pociągniemy - westchnął Daiki, czując już świerzbiące go gardło domagające się krwi.
      We troje ruszyli ku nowej przygodzie, przekraczając próg Księżycowego Dormitorium.







***
      Przepraszamy, że tak długo trzeba było czekać na ten rozdział. Wiecie, sesja i te rzeczy (czyt. brak weny i tym podobne duperele). Za to w międzyczasie pojawiły się już opisy postaci z Nocnej Klasy, a dzisiejsza nowość jest dłuższa niż zazwyczaj. :) Kolejny rozdział mniej więcej w połowie (przynajmniej teoretycznie) jest już napisany, więc pozostaje liczyć na to, że studia nas zupełnie nie pochłoną i będzie czas na dokończenie go. Z całego serducha dziękujemy za wszelkie opinie i ogólnie za to, że jesteście. :*

11 komentarzy:

  1. Mój pierwszy komentarz ^^ Yay! Słuchajcie dziewczyny jesteście super! Wasza historia jest genialna i z tego wszystkiego pozwoliłam sobie na użycie go w wypracowaniu z polskiego jako inny znany mi tekst kultury (-.^) Choć osobiście przepadam za VK to z wielką uwagą śledzę VN i nie mogę się doczekać ciągu dalszego (*_*)

    Proszę was niech Kyouji dostanie to na co zasługuje!!! Zabić Kiran?! To już doprawdy zbrodnia! Nie można było zakończyć kilkusetletniego żywota Sary Shirabuki?! Ta blond włosa jędza chodzi sobie (bezczelnie) wśród żywych podczas gdy Kei cierpi po utracie ukochanej żony... Gdzie sprawiedliwość?! A więc (nie zaczyna się od "a więc", ale co mi tam) dajcie popalić Kyojiemu!

    Bardzo jestem ciekawa jak potoczy się dalsza historia :) Mam nadzieję, że Hana-chan znajdzie w końcu faceta ----> Suzaku <3 że Kanaru przejdzie niechęć do związku z Kairenem oraz że Mayumi nie będzie groziło niebezpieczeństwo. Hyhy napewno nie większe niż ze strony Pana Przewodniczącego Nocnej Klasy -,-' Nie podoba mi się ten typ... *wzrok pełen odrazy*

    Piszcie dalej, posyłam wam mnóstwo pozytywnej energii i weny zarazem, oby rozdziały pojawiały się częściej i czytelników Wam przybywało. Kocham Was Dziewczyny <3

    *Cossette*

    PS mogę o coś poprosić? Mogłybyście dodać streszczenia reszty rozdziałów do VK? Bardzo by mi to pomogło ^^ Z góry arigatou :*

    PSS mam nadzieję, że nie zmęczyło Was czytanie tego komentarza :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Witamy nową Czytelniczkę!
    Strasznie ucieszyłam się, kiedy zobaczyłam ten komentarz! Niezmiernie miło, gdy od czasu do czasu pojawia się nowa osoba, wnosząca coś nowego od siebie :D
    Czuję się zaszczycona, jeśli chodzi o to wypracowanie ;P

    Moim zdaniem Kyouji faktycznie mógł zabić Sarę, ale pewnie nie wyszedłby z tego cało, więc wybrał "mniejsze zło" (o, ironio).
    Mam nadzieję, że dalej będziesz czytać nasze opo, dziś miałyśmy z Ayą małą "wojenną naradę" i wymyśliłyśmy kilka kolejnych wątków, więc jeśli wena dopisze (i czas) to już niedługo będzie kolejny rozdział. W sumie dlatego jeszcze o tej porze nie śpię, bo tworzę :P

    Uwierz, że przesłałaś mi w tym momencie wiele pozytywnej energii, więc nie idę spać, tylko pisać dalej, mimo że już trochę zasypiam :D

    A propos streszczeń- przegadamy temat z Ayą i damy znak. Ona się nimi zajmowała, więc jeśli czas jej na to pozwoli, to pewnie kiedyś to uzupełni ;)

    Czytanie tego komentarza to czysta przyjemność, aż chce się prosić o więcej :D Fajnie, że się odezwałaś, mam nadzieję, że teraz będziesz robić to częściej!
    Pozdrawiam, Kaori ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wróciłam właśnie z tego przeklętego Kołobrzegu i myślałam, że zabiorę się za pisanie recenzji, ale - niestety - jestem zbyt zmęczona, a czeka mnie jeszcze nauka. -,-' Na razie powiem Wam, że rozdział wyszedł wspaniale i... Wiecie co? ;> Przetrzymam Was z tym do soboty, wtedy powinnam dodać komentarz! :D
    Pozdrawiam. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawaliłam. -,-' Nie dałam rady napisać, przepraszam. :(
      Powiem tylko, że powaliła mnie scena, w której Misa-chan wykorzystała prawy sierpowy! Bardzo w moim stylu i... Może nie ma tak psychicznych jazd jak ja(nawet lepiej!:D), ale wyszłam naprawdę jak ja! :D Rozwiodę się nad tym przy następnym rozdziale, obiecuję! A Tamaki tak fajnie ją przeprosił. *.* I boję się tej trójki na końcu. -,-' Ale wiecie co? Kocham Shoutę! To dziwne, ale mam słabość do takich typów. <3 *.*
      To tak w mega skrócie, brak komentarza zrzucam na moje przyjaciółki i rozmawianie z nimi na skypie. :D A w tygodniu jest szkoła. -,-'
      Pozdrawiam i życzę weny. <3

      Usuń
  4. Dzięki za info! :*
    Ojej! Pojawiłam się jako duch! o.O A nie mogę trochę ponawiedzać mojego byłego mentora??
    Hm... Rozdział był tak spokojny, że aż nie wiem co napisać xD Poza tym tylko, że ta menda, Hanadagi, pojawił się i mam ochotę go rozszarpać ;/
    O! I liczę na "mały wielki " romans między moim ulubieńcem Kairenem xD
    Pozdro i weny!
    K.L.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra Suzu-chan /sian bierze się za komentowanie tegoż zacnego rozdzialika xD

    Ech cóż mogę powiedzieć… Pierwsza scena nieco dobijająca… Nie no naprawdę żal mi Kiran noo T^T Ech zostawienie rodziny musiało być dla nie okropne… Dlatego też nie dziwie się że dziewczyna jest w takim stanie… Ech i jeszcze mimo tego że została zabita przez mistrza mimo wszystko w pewien sposób dalej go broni Q.Q No ale tak jak powiedział Kai on przeszedł na stronę ciemności (zupełnie jak Anakin xD)… Ech i te ostatnie słowa były takie przygnębiające ;(
    Ayi na pewno jest nieco łatwiej gdy może porozmawiać z synem o zmarłej córce dzięki czemu może poniekąd poczuć jej obecność. Dobrze że jest podkreślone że mimo wszystko Aya nadal czuję ból po stracie córki. To naturalne że choć upłynęło tyle lat od śmierci dziecka to matka zawszę będzie czuć pustkę po śmierci dziecka… Ech nie dziwie się że Aya myśli że nad jej rodziną wisi jakieś fatum… Szczerze…? Na jej miejscu czułabym tak samo… Tyle złego wydarzyło się w jej życiu że naprawdę trudno nie wierzyć w coś podobnego…
    Ech biedna Mayumi T^T Nie no przeżyć coś takiego dla dziecka musi myć naprawdę straszne Q.Q No ale na szczęście ma Kaia ( Ach czemuż czemuś to on? xD), Keia i małą siostrzyczkę więc mimo wszystko ma kto ją wspierać ^ ^ Naprawdę nie dziwie się Keiowi że chciał poznać zabójcę żony i że tak zareagował gdy Kei powiedział że nie może mu tego powiedzieć… Ja na jego miejscu postąpiłabym tak samo… Nie no po stokroć biedny jest nooo T^T Btw tą scenę rozmowy Kaia z Keiem miałem przed oczami serio… To jak Kei się wkurzył, jak złapał Kaia za koszulę… Q.Q

    No i teraz do akcji wkracza Tamaki i Nocna Klasa xD
    Niacha mój luby <3 Nie no Dei to ma same problemy z tą Nocną Klasą ^ ^" Ech a ja nie mogę mu nic a nic pomóc x_x No ale cóż trudno… Swoją drogą od początku widać że Shouta coś kombinuję xD Ech chciałabym wiedzieć co takiego miał namyśli Deichi mówią "A propos wcześniej sprawy..."… Hahaha co z tego że córeczka przeprowadza się ledwie kilka czy tam kilkanaście metrów dalej tatuś i tak będzie przeżywał rozstanie z ukochaną córunią xD Nie no jak ja kocham tego moje mężulka! Q.Q Po za tym on naprawdę przypomina Kaiena xD Troszkę mimo wszystko jest mniej ekscentryczny ale i tak bardzo przypomina Dyrcia :D
    Ach i oprowadzanie zacnego Przewodniczącego ^ ^ Hahaha ja po prostu widzę paplającego non stop Tamakiego i poważnego jak dramat Shoute xD Nie no jak tylko o tym pomyśle nie mogę ze śmiechu oni po prostu razem są genialni! <3 Ech Sho i Tama nie za bardzo się polubili ^ ^" No ale cóż Shouta chyba nie za bardzo jest do polubienie… Musiał biednego synka Kao dobić wizją kuzynka w Nocnej Klasie ^ ^"
    Ojć ojć Kana-chan w towarzystwie Kairena włącza u Tamakiego czerwona lampka o xD Nie no on jest taki słodki z tą swoją obsesyjną zazdrością o Kairena xD Niach słodziak <3 Ech ale serio trochę przesadził z tym ostentacyjnym olewaniem Kaia przy jednoczesnym byciem aż zbyt troskliwym dla Kanaru ^ ^ Dobrze że chociaż Misaki trzyma rękę na pulsie i jakoś rozładowała napięcie ^ ^"
    Nie no Dei to się postarał o pokoik dla córeczki nie ma to tamto xD Nie no Kao-chan kocham cię za ten fioletowy pokój mojej córci xD Mi prakuje jeszcze tylko wielkiego łoża z baldachimem i będę miała coś w stylu komnaty Kanaru xD Ech tak po za tym moja córcia to naprawdę dość głupiutkie stworzonko nie ma co to tamto ^ ^" No ale i tak ją kocham! <3 No a Tamaki taki kochany dla niej… ^ ^
    No cóż jak widać nie tylko Kana jest jeszcze bardzo głupiutka i dziecina ^ ^" Tamaki ją pod tym względem raczej przebija ^ ^" Nie no naprawdę jak czytałam tą kłótnie pomiędzy prefektami nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać ^ ^" Ej no naprawdę to jest tak… tam… sama nie wiem że po prostu ręce nad synem Kaori opadają ^ ^" Nie dziwię się Misaki że go walnęła… No a ta rozmowa pomiędzy rodzeństwem była naprawdę tak… tak… urocza…? Nie chyba bardzo tak rodzinna…? Kurczę no nie wiem jak mam nazwać to ale mam nadzieje że rozumiecie o czym mówię ^ ^"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no naprawdę ilekroć czytam o stosunkach Kao i Hanabusa naprawdę się rozczulam i nie mogę nadziwić jakim cudem ta dwójka umie tak świetnie się dogadywać i jak wielkimi są dla siebie przyjaciółmi… Nie no to jest takie słodkie i kochane <3 A Kao jako matka jest po prostu nieziemska xD

      No to teraz pora na kompletowanie Nocnej Klasy…
      Bardzo podobał mi się opis przeżyć Kaia i Mayumi gdy przybyli do Akadami… Ta niepewność, strach, wyrzuty sumienia… Nie no naprawdę bardzo mi się podobało ;) Zresztą tak samo fajnie wyszedł opis uczuć bliźniaków… Ich nostalgia, wspomnienia… Naprawdę świetnie to wyszło ;P
      Hahahaha Shouta nie ma podejście do dzieci nie ma co xD Nie no ja naprawdę widzę tą scenę xD Ta miną Sho, ten ton jego głosu, te jego teksty… Nie no mnie to naprawdę rozbraja xD Te jego próby bycia choć odrobinę miłym, te porozumiewawcze spojrzenia xD Nie noo po prostu idzie się popłakać ze śmiechu xD
      No to teraz feraina się zbiera xD Mamoru! <3 Niach syn mojego braciszka naprawdę się wdał w tatusia ^ ^ Reszta przyszłych uczniów wydaje się całkiem fajna jestem naprawdę ciekawa co tam z nimi będzie xD Szczególnie tej wampirzycy klasy D i jej chłopaka… Sho jak zawszę dystyngowany xD

      Ech Tamaki, Tamaki co z niego wyrosło…? xD
      Nie no to przepraszanie blondyna Misaki było naprawdę uroczę ^ ^ Nie no naprawdę Tamaki z jednej strony jest taki kochany, słodki i naprawdę bardzo inteligentny i tak noo jak by to ująć/...? nadwrażliwy ze skłonnością do rozmyślań ale z drugiej jest taki dziecinny, głupiutki i co tu dużo mówić egoistyczny że dramat ^ ^" No ale to właśnie sprawia że jego postać jest taka ciekawa :) Po za tym naprawdę żal mi że on tak… noo czuję się w stosunku do Kaia… Kurczę naprawdę kocham wątek Kai&Tamaki… Naprawdę może tu pokazać tak wiele emocji i tego jak bardzo skomplikowana jest ludzka psychika… Z niecierpliwością czekam na to jak to dalej będziecie przedstawiać i na kolejne scenki z nimi :p

      Ach no i ostatnie wampirki się zjawiają xD
      Ojć od razu widać że będzie się działa xD Kurczę no naprawdę ta trójka jest z pazurem :p Aż ciarki przechodzą po całym ciele Q.Q Och robi się ciekawie i to mi się okropnie podoba xD

      Dobra kochane dziękuję za rozdział i mam nadzieje że kom się podoba :P Z niecierpliwością czekam na kolejne nowości :P

      Całuski Suzu :*

      Usuń
  6. Napisanie tego komentarza po raz drugi szło mi bardzo - baaaaardzo - opornie. Dlaczego? Bo oczywiście mój komentarz się nie dodał -.-'. Dobra. Rozdział, jak zwykle, epicki! Aż dziwne, że wszyscy tak szybko podnieśli się po śmierci Kiran. Po samobójstwie Mariko ogólna żałoba biła po oczach, co sprawiało, że sama czułam się przygnębiona. Teraz było inaczej. Oczywiście to lepiej, bo nie użalam się nad sobą, gdy czytam. Mayumi będzie mieszkała w szkole razem z... *tataratam!* moją bohaterką! Na razie nie mogę ocenić jej podobieństwa do mnie (za mało scen z nią było ;/). Ale! Zobaczymy w następnym rozdziale! Nie wysiliłam się w tym komentarzu, bo:
    1. Jest po dwudziestej pierwszej i nie mam siły na pisanie czegokolwiek, ale postanowiłam wstawić tak dla zasady. Do tego mam gorączkę i brak energi bardzo mi doskwiera. Najchętniej przespałabym cały dzień!

    2. Po napisaniu pierwszego komentarza i magicznym usunięciu się go szlag mnie jasny trafił, co zaowocowało obrażeniem się na całą technologię.


    Weny Wam życzę!

    Wikuś Chan

    OdpowiedzUsuń
  7. Wybaczcie, że dopiero teraz, ale oczywiście nie miałam wcześniej czasu na coś, co nie jest nauką…

    Pierwsza scenka była naprawdę przykra. Tu zgadzam się z Kaiem, to nie w porządku, że to właśnie on mógł zobaczyć się z Kiran. A tak w ogóle, to bardzo mi jej żal. Na pewno strasznie zabolało ją to, iż jej mistrz, ktoś, komu ufała, posunął się do czegoś takiego. Teraz z pewnością nie zazna spokoju, bo wie, że ani Mayumi, ani Miyako, ani nawet Kei nie są bezpieczni. Ale przynajmniej ma Mariko, a ona z pewnością się nią zaopiekuje.
    Aya ma rację. Mimo upływu lat, pustka nie zanika. Można nauczyć się z nią żyć, ale z pewnością nie zniknie. Nikt lepiej nie zna bólu po stracie bliskiej osoby niż Aya i kto jak kto, ale ona doskonale będzie potrafiła wczuć się w sytuację Mayumi…
    Dobrze, że Aya ma Kairena. Dzięki niemu może przynajmniej poczuć obecność córki i rodziców. Nie wyobrażam sobie jak ona musi cierpieć… jest naprawdę niesamowicie silną kobietą, skoro podniosła się po tych wszystkich tragediach. Ech, a o Kaia chyba nigdy nie przestanie się martwić. Wiem, że straciła już córkę i jej zachowanie jak najbardziej da się usprawiedliwić, ale to naprawdę musi być irytujące…
    Niesamowite jest to, jak wspaniały kontakt ma Kairen z Mayu… Ta dziewczynka naprawdę wiele przeżyła, a teraz jeszcze obwinia się o śmierć Kiran… to naprawdę niezwykłe, że od pierwszego spotkania potrafiła się tak otworzyć przed Kaiem. Cholernie mi tylko przykro, że nie mogą wyjawić, kto stoi za morderstwem Kiran. Ten idiota powinien odpowiedzieć za to, że pozbawił matki dwójkę dzieci, a Keia ukochanej żony! Ale rozumiem, dlaczego nie chcą nikomu powiedzieć prawdy. To nic. Sprawiedliwości w końcu stanie się zadość!
    Nie wyobrażam sobie, jak bardzo cierpi teraz Kei. Tak strasznie mi go szkoda! Chce zemścić się na mordercy żony, ale, choć kuzyn i córka znają jego tożsamość, nie chcą mu wyjawić, kim on jest.

    Oho, jest nasz przewodniczący! On nie wytrzyma, jak nie namiesza. Ja już te wszystkie kłopoty w kościach czuję! Ta… regulamin, uwaga, bo uwierzę, że się będzie stosował…
    Dei jest po prostu genialny xD To jego podobieństwo do Kaiena jest wręcz niesamowite. Może i nie jest on tak…. ekhem… „wyjątkowy”, jak Kaien, ale doskonale go zastępuje! I to jak on się martwi o Kanę, która przeprowadza się raptem do drugiego budynku… no nie potrafię się nie uśmiechnąć xD
    Jak Shouta może się tak znęcać nad moim biednym Tamakim?! Gdyby miał choć odrobinę aktu, widząc, że trafił w czuły punkt, zamknąłby się, ale nie! Gad jeden, niech on się od niego odczepi, bo jak ja go dorwę w swoje ręce, to nie obiecuję, że wróci w jednym kawałku! I w dodatku już szuka jelenia, który odwali za niego całą robotę, o nie! On ma szczęście, że mnie tam nie ma… ale nawet to nie zmienia faktu, że go uwielbiam xD
    Nie no, Miska jest niezła xD Gdyby nie Tamaki, pewnie Shouta nieźle by oberwał! Dziewczyna jest dość… energiczna, ale, na swoje szczęście, jest niesamowicie inteligentna. Dobrze, że wie, kiedy odpuścić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedny Tamaki… strasznie mi go szkoda, bo tak naprawdę robi krzywdę tylko i wyłącznie sobie. Misaki ma rację, gdy będzie dalej tak się zachowywał jeśli chodzi o Kairena , wszyscy się od niego odwrócą. W ogóle, bardzo podobała mi się kłótnia Misaki i Tamakiego, naprawdę świetnie to napisałyście (a prawy sierpowy był po prostu wisienką na torcie <3) ;)
      Uwielbiam wątek Hanabusy i Kaori (i uwielbiałam go już w VK)… naprawdę cieszę się, że są przyjaciółmi! A Kaori jest świetną matką… chociaż może z tym kontrolowaniem Hanashi troszkę przesadza, ale znając Hanę, to pewnie nie na darmo się o nią martwi.
      Jak pomyślę o Shoucie, który próbuje dogadać się z Mayumi, to śmiać mi się chce xD Nie no, ręki do dzieci to on nie ma, na miejscu Mayu-chan, chybaby się tam rozpłakała xD
      Ach, no i jest nasza nowa Nocna Klasa, oj będzie wesoło! xD

      Mam nadzieję, że Tamaki troszkę wydorośleje. Ja rozumiem dlaczego on tak się zachowuje, ale ta jego dziecinność (choć przez większość czasu jest przesłodki) robi się męcząca. Może jak trochę się nad tym zastanowi, to pójdzie po rozum do głowy… Przepraszający Tamaki… bezcenne xD

      Nie podoba mi się ta święta trójca. Mam wrażenie, że będą z nimi ogromne problemy…

      I to by było na tyle ;) Jeszcze raz przepraszam Was, że tak późno, ale no niestety, nie miałam czasu. Rozdział jak zwykle genialny! Niecierpliwie czekam na nowość!

      Pozdrawiam i weny życzę- Andzik

      Usuń
    2. *"Gdyby miał choć odrobinę TAKTU"
      Zabrakło tam "t", przepraszam, ale strasznie opornie mi ono wskakuje...

      Usuń