Strony

sobota, 7 czerwca 2014

Vampire Night: rozdział XXXII - „Otoczeni fałszem i dymem”

      - Uderzyłeś go - wydukała Kanaru, wciąż nie mogąc wyjść z szoku po tym, co się stało. Miała wrażenie, że wszystkim dziś po prostu odbiło. Ona dalej nie wiedziała, co powinna zrobić i czuć, a Tamaki pocałował ją z zaskoczenia, by następnie oberwać od Kairena. Kairena! Anioła, który normalnie nikomu nie robił krzywdy! - Nigdy wcześniej chyba nikogo tak nie potraktowałeś... - wysapała, wciąż będąc ciągniętą przez chłopaka nie wiadomo dokąd.
      - Kiedyś trzeba zacząć - mruknął. Czuła, że nadal się nie uspokoił, co było dodatkowym zaskoczeniem. Nie widziała go jeszcze w takim stanie. I nikt inny zapewne też nie…
      Zatrzymał się tak gwałtownie, że na niego wpadła. Odwrócił się do niej wreszcie i spojrzał prosto w jej oczy.
      - Czy wyście postradali zmysły? - spytał. Choć nie krzyczał, miała wrażenie, jakby to robił. - Co to miało być? Jesteście kuzynostwem, łowieckim, chcę zaznaczyć, nie czystokrwistymi, którzy mogą sobie pozwolić na takie wybryki!
      Zdawał się być  zmartwiony, zdenerwowany i - och, wielkie nieba! - skrzywdzony. Wyglądał tak niesamowicie, że poczuła się nagle okropnie słabo. Nogi się pod nią ugięły, serce przyspieszyło. Dawno nie doświadczyła czegoś tak wyrazistego. Kairen zawsze był spokojny, często wręcz nienaturalnie, a teraz stracił swoją anielską cierpliwość. Nie przypuszczała, że będzie jej dane kiedykolwiek coś takiego ujrzeć.
      - Jesteś zazdrosny? - zapytała cicho, nim zdążyła się nad tym zastanowić. Zaraz jednak przeraziła się z tego powodu. Zadrżała, choć nie wiedziała przed czym. Przecież on by jej nie skrzywdził, bądź co bądź zresztą nawet na nią nie nawrzeszczał, mimo głupoty, jaką zrobiła. No, właściwie nie ona, lecz Tamaki, ale to jej bynajmniej nie usprawiedliwiało. Mogła się obronić albo przynajmniej sama mu przyłożyć. Ale dlaczego jej kuzyn to zrobił? Ot tak, dla zabawy, faktycznie po to, by sprawdzić, czy będzie umiała obronić się przed Kaiem czy może tylko dlatego, że chciał mu dopiec? Czy mógł wiedzieć, że Kairen przyjdzie na polankę w tamtym momencie? Czy mógł to wszystko zaaranżować?
      Jej szybko zadawane w myślach pytania przerwał ponury uśmiech Kairena. Jakże był w tym momencie podobny do rodziców! Ten sam charakterystyczny dla Ayi czy Zero wyraz twarzy. Niby uśmiech, ale pełen bólu…
      - Oczywiście, że jestem - odparł szczerze, z powagą patrząc Kanaru prosto w oczy. Znowu miała wrażenie, że jak tak dalej pójdzie, to zaraz zemdleje. Nie dość, że właśnie przyznał, że jest o nią zazdrosny, to jeszcze wyglądał tak nieziemsko, że nie była w stanie oprzeć się jego urokowi.
      No właśnie, zauważyła, ni to ze smutkiem, ni to ze złością. Poznałam odpowiedź na pytanie Tamakiego. Nie jestem w stanie mu się oprzeć. Zawsze tak było.
      - Chyba niepotrzebnie. Nie rozumiem, po co w ogóle zwracasz na mnie uwagę. Mógłbyś mieć każdą dziewczynę należącą do dowolnej rasy, zawsze i wszędzie - szepnęła ze smutkiem, spuszczając wzrok i zaciskając dłoń na granatowej bluzce ładnie komponującej się z jej błękitnymi niczym pogodne niebo oczyma.
      - Dobrze wiesz, że tak nie jest - odparł tylko, już spokojny. Wyraz jego twarzy złagodniał, zmarszczka zmartwienia na czole wygładziła się.
     Kana zerknęła na niego na chwilę i nagle zdała sobie sprawę z tego, że Mayumi miała rację chyba we wszystkim, co mówiła. Również w tym, że książka, którą jej pożyczyła, może jej coś uświadomić. Czytając ją, Kanaru co rusz odnajdywała sytuacje niby odmienne, a w istocie bardzo podobne do tych, których sama była częścią. „Właściwie jednak dziewczęta nie miały odwagi zbliżyć się do niego. Było w nim coś nieosiągalnego. Nie tkwiło to w jego charakterze, był wszak otwartym i sympatycznym chłopcem, lecz otaczała go jakaś nieziemska aura, którą wyczuwały nawet osoby najmniej wrażliwe.”1, przypomniała sobie fragment powieści. Niemalże idealnie pasował on do opisu Kairena. Nie można było mu zarzucić, że jest niemiły czy zamknięty w sobie, zawsze chętnie przebywał wśród innych i choć wolał słuchać niż mówić, bez problemu był w stanie wyrazić własną opinię na każdy temat. Przedstawicielki płci pięknej niemal bez wyjątku były nim zauroczone już od pierwszej chwili, w której go ujrzały, lecz… faktycznie, raczej się do niego specjalnie nie zbliżały. Chociażby takie fanki z Dziennej Klasy - wzdychały sobie do niego jak do bóstwa, ale niewiele z nim rozmawiały i prawie nic o nim nie wiedziały, ot takie ogólniki jak fakt, że to kuzyn Tamakiego. Wyczuwały dystans, jaki je od niego dzielił. Ale nie tylko ludzkie dziewczęta tak miały, wampirzyce czy Łowczynie również uginały się pod ciężarem jego niezwykłości. Nawet wśród „pijawek” był jak nie z tej ziemi, doprawdy czasem zdawało się, jak gdyby zstąpił z nieba bądź fantastycznego świata baśni. Że też nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiała… Jak on musi się czuć, będąc tak odmiennym od wszystkich dookoła? Nagle zrozumiała z całą mocą, jak bardzo myli się Tamaki. Był przekonany, że to Kairen był górą, bo każdy go uwielbiał, ale w istocie było przecież całkowicie na odwrót! To przecież Tamaki zawsze otoczony był gronem znajomych, przyjaciół i dziewczyn nim zauroczonych. Kairena podziwiało się z daleka, z Tamakim można zaś było konie kraść. I Kai miał tego zupełną świadomość, a mimo tego nie skarżył się nigdy i z cierpliwością przyjmował swój los i własną odmienność, a także znosił okropne traktowanie zafundowane mu przez kuzyna i… i przez nią.
      - Cóż to za smutna mina? - spytał łagodnie, delikatnie podnosząc jej podbródek, by móc ponownie spojrzeć jej w oczy. Często zabiegał o kontakt wzrokowy z rozmówcą, już dawno to zauważyła. Nigdy go to nie peszyło, jak to było w przypadku wielu innych osób. - Przepraszam, jeśli cię zdenerwowałem lub przestraszyłem. Straciłem panowanie nad sobą - przyznał, jednocześnie myśląc, że bądź co bądź było to dość ciekawe doświadczenie. Tak naprawdę nie sądził, że ktoś kiedyś wyprowadzi go z równowagi, a tu proszę, jakie zaskoczenie. Niemniej jednak nie zamierzał Tamakiemu za to dziękować, jego czynu nie da się łatwo zaakceptować, to była jawna głupota. Co prawda zaczął już podejrzewać, w jakim celu Tamaki to zrobił, lecz zdecydowanie uważał, że można było i jemu, i Kanaru przemówić do rozsądku w zupełnie inny, mniej idiotyczny i drastyczny sposób.
      - To ja powinnam przepraszać - mruknęła, czując, że jej gorąco. Była zażenowana, a do tego teraz, czując delikatny dotyk Kairena, miała wrażenie, iż zaraz zwariuje. - Jestem beznadziejna. Czuję jedno, myślę drugie, robię trzecie. To nie ma sensu, a mimo tego tak postępuję. To żałosne i dziecinne, prawda? Tamaki i ja jesteśmy do kitu.
      - Nie mów tak - poprosił, wciąż na nią patrząc. - Z czasem to się zmieni, trzeba po prostu przejść przez pewien ciężki etap w życiu, nabierając doświadczenia, by móc je wykorzystać w przyszłości. Musimy popełniać błędy, dzięki temu się uczymy.
      - Ty nie popełniasz błędów - zaprzeczyła.
      - Popełniam - zaśmiał się. - Macie mnie za nie wiadomo kogo, ale to nie tak, że nie miewam żadnych wątpliwości czy problemów. W dzieciństwie może i owszem, ale teraz zdecydowanie nie. I nie jestem też tak idealny jak wszyscy myślą, czego świadkiem oboje byliśmy kilkanaście minut temu - rzucił z niemalże zawadiackim uśmiechem. Był to tak niecodzienny widok, że sama również nie powstrzymała się od lekkiego uśmiechu. - Jeśli masz wątpliwości czy kłopoty, nie wahaj się o nich mówić. Zawsze zrobię wszystko, co w mojej mocy, by ci pomóc, a moje uczucia względem ciebie nigdy się nie zmienią. Wiem to ja, wiedzą to nasi rodzice, wie to Mayu-chan i, mam nadzieję, ty również, mimo wszystko.
      - Ale dlaczego? - zapytała niemal płaczliwym tonem, wyswobadzając się i robiąc krok do tyłu. - Dlaczego ja? Nie ma we mnie przecież nic szczególnego. Skąd się wzięło to przekonanie, że spędzimy ze sobą całe życie? Czy to w porządku, że „coś” decyduje za nas? I czy to w porządku, byś był właśnie ze mną, choć nie jestem w stanie dać ci niczego, czego sam nie byłbyś w stanie zdobyć?
      - Kana-chan - przerwał jej tonem, który sprawił, że powróciły wspomnienia z dzieciństwa, kiedy byli ze sobą bardzo blisko związani. Bawili się razem, mimo tego, że dzieliło ich pięć lat i Kai z pewnością nie czerpał z zabawy tyle przyjemności co ona, uciekali czasem z domu, by przypadkiem lub nie spotkać się w lesie i pochlapać w strumyku… Przypomniała sobie nieziemski smak jego krwi, gdy ten jeden, jedyny raz udało mu się nią ją poczęstować… - Jeśli tego nie chcesz, zignoruj mnie - zaczął, zbliżając się do niej. - Nigdy cię do niczego nie zmuszę - szepnął, obejmując ją powoli. Nie przeszło jej przez myśl, że mogło to być przez nią odebrane jako zaprzeczenie słów, które dopiero co wypowiedział. Nie, ona tego potrzebowała, a on miał tego świadomość, wiedziała o tym.
      Jak dobrze jej było w jego czułych, opiekuńczych ramionach. Musiała być okropną masochistką, skoro na własne życzenie pozbawiła się możliwości tonięcia w nich przez tak długi okres czasu. Nie dziwiła się Mayumi, że to właśnie Kairen był jej wybawieniem i ostoją. Gdyby ludzie dali mu szansę, mógłby być taką bezpieczną przystanią chyba dla każdego, nie tylko dla rodziców, Mayu i dla niej. Ten chłopak miał w sobie chyba nieskończone pokłady empatii i dobroci, ale jednocześnie tkwiło w nim coś typowo ludzkiego, co jednak zauważyła dopiero dzisiaj.
      - I proszę, nie mów, że nie ma w tobie nic szczególnego. Jesteś wyjątkowa. Każdy na swój sposób jest. To czyni świat pięknym, nie uważasz?
      Zacisnęła dłonie na jego koszuli i wdychała jego oszałamiający zapach. Czuła, że nie zasługuje na zaszczyt bycia kochaną przez tego anioła. Z jednej strony miała świadomość, że Kai jest szczery - kto jak kto, ale on nigdy nie kłamał, nie bałamucił i nie oszukiwał - ale z drugiej… Jak niby miała mu dorównać w jakikolwiek sposób? Zawsze będzie tą gorszą połówką i nigdy nie da mu tyle radości i szczęścia, ile on ofiarował jej zaledwie jednym spojrzeniem czy gestem. Czy zawsze będzie się czuła w taki sposób jak teraz? Jednocześnie była najszczęśliwsza na świecie i cierpiała katusze, wiedząc, że nie umie się odwdzięczyć i być go godną. Czy ma w sobie siłę, by spędzić w ten sposób całe życie? Czy tego właśnie chce?
      - Mam wrażenie, że myśli zaprzątają ci teraz głupoty - powiedział jej na ucho tak nagle, że aż drgnęła, zaskoczona.
      - Głupoty? Nie wiem, może, aczkolwiek ja nazwałabym je raczej poważnymi dylematami - mruknęła zawstydzona.
      - Chcesz o nich opowiedzieć? Jeśli się wygadasz, może coś na to poradzimy - rzekł z uśmiechem, wcześniej ją puszczając, by móc na nią spojrzeć. Miała wątpliwości i czuła się niesamowicie głupio, ale koniec końców zdobyła się na odwagę i, plącząc się oraz jąkając w niektórych momentach, powiedziała, co jej leży na sercu. Kairen podziękował jej za szczerość, wcześniej wysłuchawszy z uwagą wszystkich jej słów. Spodziewał się, że to właśnie usłyszy, ale doceniał, że zechciała podzielić się z nim swymi wątpliwościami, bo miał świadomość, że to niełatwe. - Kana-chan, to wszystko siedzi tylko tutaj i tutaj - rzekł, wskazując najpierw na jej głowę, a następnie na serce. - Nie doceniasz siebie i nie widzisz, jak ważna dla mnie jesteś. Wydaje ci się, iż to ja robię ci łaskę tym, że cię kocham. Nie pomyślałaś nigdy, że w istocie może być na odwrót albo że oboje czujemy podobnie? - Zauważył, że zdziwiła się jego słowami i nie wie, co do końca ma na myśli. Uśmiechnął się łagodnie. - Rozumiem twój punkt widzenia, więc teraz zajmijmy się moim - zaproponował, a ona skinęła głową, nie mając wątpliwości, iż on faktycznie wie, co ona czuje. - Jestem inny, nie da się tego ukryć. Każdy to wie. Myślisz, że wiele jest osób, które byłyby zdolne ze mną wytrzymać? Ludzie czują się skrępowani w moim towarzystwie. Najbliższa rodzina przywykła do mnie, ale inni? Potrzeba lat, by poczuć się przy mnie swobodnie, a i tak nie każdemu by się to udało. Weźmy choćby Tamakiego. Znamy się od zawsze, a on nadal uważa nie wiadomo co, nie widzi, jak naprawdę wygląda sytuacja. Ma klapki na oczach, choć wiem, że w końcu się ich pozbędzie. - Oboje pomyśleli w tym momencie, iż być może pierwszym ku temu krokiem było dzisiejsze zamieszanie z pocałunkiem. - Jednym z niewielu wyjątków jest Mayu-chan, która zaakceptowała mnie od razu, ale trudno ten fakt włożyć do tego samego worka, w końcu to niezwykła dziewczynka, a poza tym dzięki swoim wizjom wiedziała, że się zaprzyjaźnimy, dlatego po prostu przeskoczyliśmy standardowy etap pewnej nieufności.
      - Czy ona nie byłaby dla ciebie lepszą partią? - spytała Kana, nie mogąc się powstrzymać. Znała stanowisko Mayumi w tej sprawie, ale chciała usłyszeć, co dokładnie myśli o tym Kairen. Skoro już tak szczerze rozmawiali, postanowiła w pełni to wykorzystać.
      - Kocham Mayu-chan, ale w taki sposób, w jaki kochałbym młodszą siostrę, gdybym takową miał. Oczywiście to nie tak, że weszła w moim sercu na miejsce Mariko. Utrzymuję z nēsan kontakt i to zupełnie inna sprawa. Mayu-chan jest ważnym członkiem naszej rodziny. I nie masz pojęcia, z jakim przejęciem i radością opowiadała mi o tym, że się do niej przekonałaś i się zaprzyjaźniłyście - dodał ze szczerym uśmiechem. - Zresztą powiedziała ci o decyzji podjętej przed laty, prawda? - zapytał poważniejąc. Kanaru ze smutkiem potwierdziła. - Chciałbym powiedzieć, że każdy aspekt przyszłości można zmienić, że nie wszystko jest stracone i tak cudowna osoba jak ona zwyczajnie musi kiedyś zostać przez kogoś pokochana także miłością romantyczną. Ale widzisz, ja również czuję, że tak się nie stanie. To przykre i niesprawiedliwe, wiem. Niemniej jednak trudno byłoby jej znaleźć kogoś, kto zaakceptowałby ją w pełni. Jest trochę taka jak ja: inna. Wybrawszy niegdyś ścieżkę, która pochłonie mniej ofiar, przypieczętowała swój los. Rozumiesz już po części, co chcę ci przez to wszystko powiedzieć? Mam szczęście, Kana-chan. Mam szczęście, ponieważ pojawiłaś się w moim życiu i umiesz mnie zaakceptować. Jedyne, co stoi nam na przeszkodzie, to zaakceptowanie przez ciebie samej siebie - oznajmił. - Można powiedzieć, że jedziemy na tym samym wózku. Czujesz się niesprawiedliwie wyróżniona, a tymczasem oboje zostaliśmy wybrani, by się nawzajem wspierać. Dam ci wszystko, co mogę, ciesząc się, że zostałem zaszczycony uwagą osoby, która ostatecznie będzie w stanie traktować mnie normalnie i pokochać jak równego sobie. Bo, uwierz mi, proszę, naprawdę nie jestem od nikogo lepszy. To tylko pozory, a zbyt wiele właśnie pozornych zalet również może być uważane za wadę.
      Przez kilkanaście sekund nie była w stanie się odezwać. Z trudem analizowała w myślach słowa Kairena, próbując dojść do jakichś konkretnych wniosków.
      - Będę musiała to wszystko dokładniej przemyśleć - westchnęła.
      - Nie musisz się spieszyć - zapewnił z tą swoją uroczą łagodnością. - Jak będzie trzeba, poczekam na ciebie sto lat, a nawet dłużej. Choć, nie powiem, wolałbym, byś nie przeciągała tego aż tak długo - zaśmiał się. Ona również się uśmiechnęła.
      - Przepraszam za to, jak się wobec ciebie zachowywałam. Już nie będę - obiecała ze skruchą. Czuła, że między nią a Kaiem wytworzyła się kolejna ważna więź i choć nie było jeszcze idealnie, wierzyła, że wszystko zmierza tylko ku lepszemu. - Ale chyba nie jestem jeszcze gotowa na poważny związek. Myślę, że do tego trzeba trochę dojrzeć, a ja wciąż jestem zagubionym w świecie dzieciakiem.
      - Dorośli też nieraz się tak czują - odparł pewnie. - Ale oczywiście akceptuję to.
      - Wystarczy ci na razie przyjaźń? - spytała zatroskana. - Bądź co bądź jesteś ode mnie starszy o kilka lat, masz pewnie nieco inne potrzeby niż ja - dodała cicho, rumieniąc się lekko. To zawsze był jeden z argumentów Tamakiego na potwierdzenie tezy, że lepiej dla niej będzie trzymać się z dala od Kairena.
      - Wiek nie ma tak wielkiego znaczenia, jak się niektórym wydaje - rzekł ze spokojem. - Doskonały przykład stanowi twój mistrz - zauważył z uśmiechem. Kanaru przeszło przez myśl, że wygłupiła się swoim tekstem o różnicy wieku i problemach z nią związanych. Misaki była młodsza od Akihiry o wiele lat, sama będąc jedynie rok starszą od Kany i jakoś nie miała problemów z byciem dziewczyną dojrzałego mężczyzny. - Zresztą mamy przed sobą jeszcze wiele lat. To oczywiste, że wolisz się skupić na szkole i treningach. To ważny okres w twoim życiu, więc nie rób niczego, co sprawiłoby, że w przyszłości mogłabyś stwierdzić, iż zmarnowałaś ten czas - poradził.
      Podniesiona na duchu ledwie tymi kilkoma zdaniami, spojrzała na niego. Nie miała tej świadomości, ale w jej oczach widać było oddanie i miłość, do której jeszcze nie do końca się przyznawała, ale która w przyszłości miała odegrać ważną rolę w życiu zarówno ich obojga, jak i rodziny. Kairen uśmiechnął się ciepło na ten widok.
      Wspólnie udali się do Księżycowego Akademika, po drodze powoli zaczynając nadrabiać stracony czas.
***
      To okropne, ale mimo nagłego bólu w sercu nie poczuła smutku. Znienawidziła ojca już lata temu, dlatego nie przejęła się jego śmiercią tak, jak powinna to uczynić córka. Czy dręczyły ją wyrzuty sumienia z tego powodu? Nie, raczej nie, bowiem dawno temu pozbyła się podobnych emocji względem niego. Z matką również nie miała jakichś wyśmienitych kontaktów, niemniej jednak przeżywała jej śmierć z rąk Kaname Kurana kilkadziesiąt lat temu. Utraciwszy ojca, nie poczuła prawie nic. Ciężej było jej się pozbierać po zgonie ukochanej kotki…
      Upiła szybko łyk wina i głęboko odetchnęła, po czym bez krępacji usiadła na kolanach Minoru Oshimy. Uśmiechnął się do niej z zadowoleniem, odkładając własny kieliszek na stół. Spojrzał w jej zielone oczy, by następnie wpić się w jej usta. Pocałunek, tradycyjnie, był bardzo namiętny, oboje takie lubili.
      Jej życie diametralnie zmieniło się po śmierci wiceprzewodniczącej Nocnej Klasy, do której uczęszczała - Mariko. Wiele się wówczas działo - zabójstwa czystokrwistych oraz Omitsu Hori, członkini Nowej Rady… Nie bardzo ją to jednak wtedy obchodziło. Większą uwagę zwracała na fakt, że chłopak, w którym się zakochała, nagle zaczął chodzić z Mariko. Nie potrafiła nie czuć zazdrości, gdy na nich patrzyła i przez ułamek sekundy, kiedy to dowiedziała się o samobójstwie dziewczyny, poczuła satysfakcję. Niedługo potem poznała jednak prawdę. Minoru zaproponował Mari udawanie pary, by zapomnieć o niej, co równało się z tym, że wciąż kochał właśnie ją, Evę. Dowiedziawszy się tego, postanowiła zmienić swe życie raz na zawsze. Zaczęła spędzać więcej czasu z Minoru, a coraz mniej z Kanade Tachibaną, z którą miała się przyjaźnić przez wzgląd na rozkaz ojca. Zbliżyli się do siebie i kiedy ukończyli naukę w Akademii Kurosu, nie wróciła do domu. Minoru i jego rodzice przyjęli ją pod swój dach i cierpliwie znosili awantury, jakie urządzali czasem przysyłani przez jej ojca służący bądź on sam we własnej osobie. Członkowie rodziny Oshima wykorzystali jednak swe pozycje celebrytów i ostatecznie udało im się zapewnić spokój ze strony Shinbuna Shiro, który w końcu się poddał. Od tamtej pory Eva nieczęsto widywała ojca, a nawet jeśli z jakiegoś powodu musiało dojść między nimi do rozmowy, wymieniali jedynie nic nieznaczące uprzejmości. Nigdy nie spuszczała wzroku, gdy patrzył na nią lodowato i sama nie pozostawała mu dłużna.
      Eva i Minoru nie wzięli ślubu, choć mieszkali ze sobą od wielu lat. Już dawno wprowadzili się do samodzielnego mieszkania - niewielkiego, bo duże nie było im potrzebne, skoro zdecydowali się żyć sami. Zatrudniali jedynie pojedynczą pracownicę, która jednak nawet nie spędzała w ich apartamencie dni, przychodziła tylko codziennie, by posprzątać i przyrządzić im potrawy na najbliższą noc.
      Shiro nie pracowała, większość dni spędzała na błogim leniuchowaniu i pieszczeniu się ze swymi dwoma kotkami, Oshima z kolei od długiego już czasu robił karierę w wampirzym showbiznesie. Niektóre osoby spośród wampirów trudniących się aktorstwem, piosenkarstwem czy modelingiem przez niedługi czas udzielały się w świecie ludzkim, ale potem rezygnowały z tego i usuwały się w cień, by nie dać nikomu powodów do podejrzeń. Realizowały się za to w pracy dla pobratymców. Minoru od początku wolał krwiopijczą część widowni, więc to w filmach dla niej przeznaczonych grał - kilkakrotnie u boku swej sławnej matki - i do magazynów dla niej rozprowadzanych pozował. Dzięki temu drugiemu poznał dobrze Senriego Shiki i Rimę Touyę, uczniów pierwszej Nocnej Klasy. Shiki był synem Rido Kurana i jakiejś niezbyt słynnej aktorki, ale nie był szczególnie podobny do żadnego z nich. Nie miał psychopatycznych zapędów jak ojciec ani skłonności do depresji jak matka.
      - Spóźnisz się - szepnęła Eva, ot tak, dla zasady, choć mało ją to obchodziło. I tak nikt nie mógłby zacząć pracy bez najważniejszego modela.
      - E tam - mruknął, mając identyczne zdanie i nie przerywając całowania szyi i dekoltu dziewczyny.
      - Wiesz, mój ojciec nie żyje - dodała równie beznamiętnym tonem.
      Minoru przerwał pieszczoty i spojrzał na nią ze zdziwieniem.
      - Żartujesz? - spytał, na co ona tylko pokręciła przecząco głową. - I tyle? Nic nie zamierzasz z tym zrobić, a do tego siedzisz sobie u mnie na kolanach i pozwalasz mi się całować?
      - Doskonale zdajesz sobie przecież sprawę z tego, że od dawna on nic już dla mnie nie znaczy. Zresztą powinniśmy chyba czuć nawet ulgę. Nie trzeba się już nim przejmować - mówiła wypranym z emocji tonem.
      - Może i tak, ale społeczeństwo będzie czegoś teraz od ciebie oczekiwało. Kto wie, może nawet mianują cię jego zastępcą i wstąpisz do Rady? - rzucił.
      - Ani mi się śni, nigdy już nie zamierzam zrobić z siebie niczyjej marionetki - oświadczyła pewnie. - Choć masz rację, powinnam chociaż pojawić się na stypie, którą ktoś pewnie zorganizuje. Boję się tylko spotkania z Sarą-sama. Szlag mnie trafi, jeśli będzie próbowała wymusić na mnie posłuszeństwo, jak to zapewne zrobiła z Megumi Hori. Kiedy tak o tym wszystkim myślę, dochodzę do wniosku, że ona po śmierci matki czuła się podobnie jak ja teraz. Zrzuciła pętające ją okowy, ale zamiast rozpocząć nowe życie, została niewolnicą Sary-sama. Ja nie zamierzam tak skończyć. Co powinnam zrobić?
      - Nie wiem - przyznał. - Na razie chyba niczego nie wymyślimy, zobaczymy, co się stanie i wtedy poweźmiemy stosowne kroki.
      - Uhm - mruknęła, kiwając głową. - No nic, idź już sobie.
      Uśmiechnął się zawadiacko, dał jej całusa, dopił wino, po czym chwycił za marynarkę i wyszedł z domu na sesję zdjęciową z Rimą i Senrim oraz dziewczyną nową w branży, którą wraz z tamtym dwojgiem miał wprowadzić w świat showbiznesu. Zazwyczaj, idąc do pracy, nie miał żadnych większych zmartwień, teraz jednak czuł niepokój ze względu na Evę. Gdyby to on stracił tatę lub matkę, byłby okropnie przybity, bo zawsze miał z nimi dobre kontakty. Eva z kolei wyparła z serca jakiekolwiek ciepłe uczucia do ojca. Mimo tego powinna się chyba zainteresować tym, co się z nim dokładnie stało. Wątpił, by popełnił samobójstwo, przypadkowa śmierć w przypadku wampirów nie wchodziła w grę, co sprawiało, że pozostawało tylko morderstwo. Z tego wszystkiego nawiedziły go wspomnienia sprzed lat. Nieczęsto myślał o tym, co się wówczas wydarzyło, ale kiedy już to jednak robił, czuł się co najmniej dziwnie. Trochę tak, jakby lata spędzone w Akademii Kurosu były jedynie jakimś złudnym snem. Jednakże niektóre sceny, był tego pewien, nigdy nie zanikną. Pewne chwile spędzone z Mariko, a już szczególnie ta, kiedy przybiegła do niego zapłakana i roztrzęsiona. Dopiero potem dowiedział się, co było tego przyczyną i o jakiej miłości starała się zapomnieć poprzez chodzenie z nim. Cóż, ich plan nie wypalił. Z jednej strony czas spędzony z Mari wspominał z pewnym smutkiem, z drugiej - z rozrzewnieniem. Mimo wszystko dobrze mu z nią było, znaleźli wspólny język i gdyby tylko Kaname Kuran dałby jej spokój, być może miłość do Evy zastąpiłoby uczucie do niej. Tak się jednak nie stało i teraz oczywiście był z tego powodu w pewien sposób zadowolony, niemniej jednak raz na jakiś czas zdarzało mu się zastanawiać, „co by było, gdyby”.
      Dotarłszy do miejsca pracy, wziął głęboki wdech, by pozbyć się niepotrzebnych myśli i wejść w tryb profesjonalisty.

      - Shinbun Shiro nie żyje - oświadczył Suzaku Ayi i Zero, do których wpadł w odwiedziny. Tuż przed wizytą u przyjaciół widział się z wujem, który poinformował go o tym zdarzeniu. - Zamordowano go, ale nikt nie zna sprawcy.
      Aya drgnęła, natychmiast przypominając sobie wydarzenia sprzed lat, te z udziałem Mariko. Tym razem nikt z jej rodziny nie mógł być w to zamieszany, niemniej jednak przykre wspomnienia sprawiły, że poczuła w sercu ból. Automatycznie jej myśli powędrowały ku Kairenowi. Miała nadzieję, że wszystko z nim w porządku… Wiedziała, że jej strach z nim związany jest irracjonalny, ale to nie miało znaczenia, niepokój kochającej matki trudno byłoby zgasić.
      - Jakieś podejrzenia? - spytał rzeczowo Zero.
      - Nie bardzo - przyznał Suzaku. - Może dowiemy się czegoś na stypie. Rada organizuje spotkanie ku czci zmarłego, powinniśmy się na nim pojawić.
      Westchnęli niemalże równocześnie, co zaowocowało nikłym uśmiechem całego trojga. Każde z nich czuło obawę, że coś się znów zaczyna dziać, choć jednocześnie wszyscy mieli nadzieję, że to tylko mało znaczący epizod w historii Nowej Rady i wszelkie sprawy szybko się wyprostują.
      - Wiadomo, kto wejdzie do Rady na miejsce Shiro? - zapytała po chwili Aya. Jak dotąd jedynie dwie osoby się zmieniły, co mogłoby się wydawać niewielką liczbą, ale w rzeczywistości było inaczej, jako że wampiry żyły przecież bardzo długo. Zamordowaną Omitsu Hori zastąpił Takuma Ichijou, zdecydowanie sympatyczniejszy od tej pierwszej, ale niestety również będący stronnikiem Sary Shirabuki, zaś na miejsce Ayi, która po śmierci córki dobrowolnie odeszła z Nowej Rady, wszedł Shigeru Hanadagi, który wcześniej raczej nie mieszał się w polityczne sprawy, ale którego doświadczenie życiowe bardzo się na zebraniach przydawało.
      - Nie do końca - odparł Suzaku. - Na pewno nie będzie to jego córka, Eva. Narobiła zbyt dużo zamieszania, a poza tym zupełnie nie interesuje jej polityka. Obawiam się, że ostatecznie miejsce Shinbuna zastąpi córka Omitsu, Megumi. To w gruncie rzeczy dobra dziewczyna, chodziłem z nią przecież do Nocnej Klasy, ale nie mam wątpliwości, że jest pod wpływem Sary. Nie wygląda na zadowoloną z roli, jaka jej przypadła, ale chcąc nie chcąc przejęła pałeczkę po matce.
      - To przykre. Ta jędza każdemu potrafi uprzykrzyć życie - rzekła ponuro Aya, marszcząc przy tym brwi i wspominając niektóre spotkania z Shirabuki. Kiedy zginął Kage, udawała szczerze przejętą i współczującą, gdy Aya i Zero mieli kłopoty przed przesłuchaniem w sprawie zabójstwa Etsuyi Hanadagi i Naoko Shoutou, niby im pomogła, ale przez ich nieuwagę dowiedziała się, że Suzaku tak jak i Aya jest dhampirem. Jak dotąd nie wykorzystała tej wiedzy, kto jednak mógł przewidzieć, jakie plany kłębią się jej w głowie? Wiedzieli, że Sara jest jedną z najbardziej przebiegłych i obłudnych osób w wampirzym świecie i trzeba na nią uważać, co jednak nie było zbyt łatwe, bowiem to ona miała asa w rękawie, w przeciwieństwie do nich.
      - Cóż, pozostaje nam mieć nadzieję, że w najbliższym czasie Sara nie zafunduje nam żadnych niespodzianek - stwierdził Suzaku z westchnieniem.
***
      Trzy dni po śmierci Shinbuna Shiro w posiadłości należącej do Nowej Rady odbyło się coś w rodzaju wampirzej stypy. Zebrały się na niej ważne osobistości świata nocy, jako iż zabito członka Rady będącej najważniejszą organizacją krwiopijców. Isaya Shoutou jako przewodniczący wygłosił krótką mowę, po nim zabrali głos inni przedstawiciele Rady, wszystko to jednak jak zwykle było ledwie przedstawieniem spełniającym wymogi pełnego fałszu świata polityki.
      Do Evy podchodziła cała masa osób, które ledwo znała, by złożyć jej kondolencje. Prawie ich nie słuchała i marzyła tylko o tym, by cała ta farsa się skończyła. Cieszyła się, że Minoru praktycznie nie odstępuje jej na krok, czuła się dzięki temu bezpieczniej. Mimo tego i tak niemalże drżała ze strachu, gdy ujrzała idącą w jej kierunku Sarę. Ta jednak jak każdy wyraziła tylko ubolewanie nad tragiczną śmiercią jej ojca, z udawanym zrozumieniem ścisnęła krótko jej dłoń, po czym odeszła. Eva miała wówczas ochotę odetchnąć z ulgą, ale się powstrzymała.
      Z zaskoczeniem zauważyła za to, że bardzo miło było spotkać niektóre osoby z Nocnej Klasy. Nie utrzymywała kontaktów z nikim oprócz Minoru, nawet Kanade zupełnie olała, gdy tylko opuściła Akademię Kurosu. Teraz porozmawiały chwilę i o dziwo było to całkiem przyjemne doświadczenie, choć wiedziała, że nigdy już się nie „zaprzyjaźnią”. Zdążyła spostrzec, że Kanade idzie w ślady matki, Nikushimi, czyli wybrała drogę przeciwną do tej, którą zdecydowała się podążyć Eva.
      Suzaku jak zwykle był zniewalający, ale zaszczycił ją ledwie kilkoma zdaniami, co jednak jej nie przeszkadzało, bo nigdy nie należała do grona jego wielbicielek, gustując w zdecydowanie innym typie. Nobudo Ikeda, którego ojciec był członkiem Rady, przyszedł wraz z żoną, Naomi. Za czasów Nocnej Klasy tych dwoje często się ze sobą kłóciło, ale ich przykład stanowił potwierdzenie tezy, że kto się czubi, ten się lubi. Yumi Tanaka z biegiem lat coraz bardziej przypominała matkę - Chikako, Shuusei i Maria, których ostatnio widziała na ich ślubie, mieli kilkunastoletniego syna, który uczęszczał teraz do Nocnej Klasy, zresztą wraz z córką Suzue i Deichiego oraz młodszym bratem Mariko… Tak wiele się zmieniło, aż trudno było jej w to wszystko uwierzyć. Gdy tak o tym myślała, zdała sobie nagle sprawę, że sama mogłaby już dawno być po ślubie i mieć dzieci, tymczasem zaś ani ona, ani Minoru jakoś nie myśleli ani o jednym, ani o drugim. Pasowało im życie, jakie prowadzili, pełne swobody i różnego rodzaju przyjemności. Ale czy chcą żyć w ten sposób wiecznie? Stwierdziła, iż będzie musiała się nad tym dogłębniej zastanowić.
      Kiedy wreszcie atmosfera odrobinę się rozluźniła, ogłoszono oficjalnie, iż na miejsce jej ojca do Nowej Rady wstąpi Megumi Hori. Spoglądając na nią, Eva doszła do wniosku, że koleżanka nie bardzo raduje się z tego awansu. Nie dziwiła jej się i cieszyła się, że jej tak naprawdę nikt na poważnie nie brał pod uwagę, szukając kandydata na to stanowisko.

      - Takuma, Megumi-chan, pozwólcie na chwilę - rzekła charakterystycznym dla siebie tonem Sara, zwracając się do dwojga swych głównych sług. Ichijou był po jej stronie, od kiedy uratowała mu życie po tym, jak odniósł ciężkie rany po walce ze swym dziadkiem, Asatoo, przewodniczącym Rady Starszych. Hori z kolei chcąc nie chcąc przyłączyła się do niej po śmierci matki, Omitsu.
      - Hai, Sara-sama - odparli posłusznie i ruszyli za czystokrwistą w stronę pustego pomieszczenia. Niemalże wszyscy goście opuścili już posiadłość, pozostała głównie służba odpowiedzialna za posprzątanie po spotkaniu. Oboje poczuli pewien niepokój na myśl o tym, czego tym razem zażąda od nich Shirabuki. Zazwyczaj każde z nich miało własne zadania do wykonania, teraz najwidoczniej otrzymają wspólne rozkazy.
      - Och, okropne rzeczy się znów dzieją - powiedziała z udawaną troską Sara. Pierwsza weszła do komnaty, za nią podążyła Megumi, a następnie Takuma, który zamknął za nimi wszystkimi drzwi. - Kolejna osoba należąca do Nowej Rady odeszła, przypomina mi to przykre wydarzenia sprzed lat - oznajmiła. Ichijou spuścił wzrok, wspominając, jak Sara własnoręcznie zamordowała szczerze sobie oddaną „przyjaciółkę”, Omitsu, matkę dziewczyny, która stała teraz obok niego, wciąż nieświadoma tego, kto pozbawił ją rodzicielki. Za zabójstwem Shinbuna również stała ona, choć tym razem pociągała tylko za sznurki, nie uczyniła mężczyźnie tego zaszczytu i nie zakończyła jego żywota własnymi rękoma. - Czystokrwistych jest doprawdy niewielu, cała nadzieja w Toshiko-chan i Shoucie-san, być może uda im się nieco podreparować zasoby naszej klasy. - Nie wiedzieli, w jakim celu Sara im to mówi i do czego zmierza, patrzyli więc na nią niepewnie. - Sęk w tym, że prawdziwych arystokratów również jest coraz mniej. Mówię o takich, którzy są godni być tak nazywani, bowiem wielu z nich jest teraz zaledwie bezużytecznymi głupcami. Co za tym idzie, powinniśmy zrobić coś, by podreparować również Klasę B, prawda? - spytała słodko.
      Znieruchomieli, zdając sobie sprawę, co chce im przekazać Shirabuki.
      - Ależ… Saro-sama, nie chcesz chyba powiedzieć… - zaczął przerażony Ichijou, ale Sara nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi i nie patrząc ani na niego, ani na Megumi, zaczęła przechadzać się po pokoju.
      - Wasze zaręczyny zostaną ogłoszone już niebawem - oznajmiła. - Szok po śmierci Shinbuna-san opadnie i zastąpiony będzie radosną nowiną. Czy to nie cudownie? - zapytała wesoło i dopiero wówczas na nich spojrzała. Hori stała w miejscu z opuszczoną głową, drżąc lekko. Takuma zerknął na nią, po czym utkwił wzrok zielonych oczu w Sarze. Kiedyś myślał, że ją kocha, ale potem poszedł po rozum do głowy i zorientował się, że wpadł po prostu w jej sidła. Nie miał jednak szans, by od niej odejść, choć nawet gdyby miał, pewnie by z tego nie skorzystał. I tak nie wiedziałby, co ze sobą począć.
      - Saro-sama, proszę, przemyśl to jeszcze… - szepnął, niespecjalnie ciesząc się na wizję ślubu z dziewczyną, której tak naprawdę prawie nie znał. Gdy był dużo młodszy, myślał, że w przyszłości się ożeni, potem jednak stracił na to ochotę, a zresztą jak dotąd nie znalazł odpowiedniej partii. A nigdy nie było jego zamiarem żenić się z przymusu.
      - Mój drogi, śmiesz mi się sprzeciwiać? - spytała lodowatym tonem, przeszywając go spojrzeniem pełnym jadu.
      - Nie, wybacz, Saro-sama, ja po prostu…
      - Zamilcz - rozkazała. - Weźmiecie ślub, czy tego chcecie, czy nie i będziecie grać szczęśliwe małżeństwo. Oczywiście jak najszybciej doczekacie się też dziedziców. Czy to jasne? - Jako iż milczeli zbyt długo jak na jej cierpliwość, powtórzyła pytanie, przewiercając arystokratów wzrokiem.
      - Hai, Sara-sama - szepnęli, poddając się jej nakazowi.
      - Doskonale - rzuciła, na powrót uśmiechając się niby to sympatycznie. - Megumi-chan, możesz iść nacieszyć się jeszcze wolnością. Takuma, wracamy.
      Minęła Hori, nie zwracając najmniejszej uwagi na to, że po jej twarzy płyną łzy bezsilności. Ichijou zreflektował się i otworzył przed Sarą drzwi, nie chcąc zasłużyć na kolejną naganę. Kiedy Shirabuki wychodziła na korytarz, rzucił jeszcze Megumi posępne spojrzenie. Ich wzrok spotkał się ledwie na kilkanaście milisekund, to jednak wystarczyło, by zrozumieli, że czują się w tej chwili dokładnie tak samo.
***
      Otrzymawszy od brata wiadomość, że ten koniecznie chce się z nim spotkać, Akihira nie namyślał się ani chwili. Na szczęście nie miał akurat nic ważnego do zrobienia, bez większych wyrzutów sumienia opuścił więc teren Akademii, by udać się do miasteczka. Nie wiedział, czy bardziej cieszy się, czy raczej niepokoi z powodu tego, że Kyouji zechciał się z nim widzieć. Nie był pewien, czego może się spodziewać. Ostatnio ze smutkiem zauważył, że myśli o bracie w coraz bardziej negatywny sposób. Próbował się tak nie nastawiać, chciał patrzeć na wszystko jak najbardziej obiektywnie, ale nie do końca mu się to udawało. Z jednej strony w duchu potępiał Kyoujiego za to, jaki był i z jakimi poglądami się obnosił, z drugiej wciąż bardzo go kochał jako jedynego pozostałego mu członka rodziny.
      Zdziwił się, ujrzawszy Kyoujiego kilka ulic przed pubem Kemuri, w którym ten miał go oczekiwać. Przyspieszył, nie chcąc dawać bratu czekać. Jego kruczoczarne włosy skrzyły się w świetle zachodzącego wczesnoczerwcowego słońca. Kiedy tak na niego patrzył, znów zaczął zastanawiać się, czy przypadkiem nie znalazł sobie dziewczyny. Nie ulegało wątpliwości, iż był przystojnym mężczyzną, dobrze zbudowanym, silnym i uzdolnionym. Zapewne niejednej się podobał, a już na pewno takim przedstawicielkom płci pięknej, jakie gustowały w typie „niegrzecznych chłopców”. Na milę można było od niego wyczuć buntowniczą naturę i podniecający co poniektóre panie mrok. On sam, Aki, bardzo się od Kyou różnił. Kolor włosów mieli identyczny, ale Kyouji strzygł się krócej niż młodszy Katsura, jego oczy zaś były szarozielone, nie jadeitowe jak Akihiry. Obaj mieli niby to ostre rysy twarzy, ale Akiemu dodawało to jedynie uroku, Kyoujiemu zaś jakiejś dziwnej, momentami niepokojącej wręcz tajemniczości. Mieli również inny styl ubierania się. Starszy gustował w ciemnych kolorach i koszulach, nieraz sprawiających, że wydawał się dzięki temu jeszcze bardziej seksowny, młodszy z kolei wybierał raczej wygodne odzienie, był fanem dżinsów, t-shirtów i bluz. Między innymi dzięki temu niewtajemniczeni nie widzieli między nim a Misaki zbyt wielkiej różnicy wieku, choć naturalnie główną rolę grało w tym fakcie posiadanie wampirzych genów.
      - Yo - rzucił Kyouji na powitanie. Akiego nie zdziwił widok papierosa w jego ustach, brat zdecydowanie zbyt dużo palił.
      - Cześć - odpowiedział, uśmiechając się sympatycznie, choć w duchu wcale nie czuł się szczęśliwy. Znów zdał sobie sprawę z ogromnego dystansu, jaki się między nimi wytworzył. Kiedyś objęliby się po bratersku bądź chociaż uścisnęli sobie dłoń, teraz Kyou ledwo na niego spojrzał, po wypowiedzeniu tego jedynego słowa po prostu ruszył powoli w stronę pubu, nawet nie patrząc, czy Aki podąża za nim. - Chciałeś się spotkać tak nagle, naprawdę mnie to zaskoczyło - przyznał. Powiedział to właściwie tylko po to, by jakoś zagaić rozmowę, skłonić Kyoujiego do odezwania się.
      - Byłeś zajęty? - odpowiedział pytaniem. W jego głosie nie dało się wyczuć zainteresowania czy wyrzutów sumienia w razie gdyby odciągnął brata od czegoś ważnego.
      - Nie - odparł, próbując ignorować smród tytoniu. - Ale skąd to wezwanie? Od dawna nie masz dla mnie zbyt wiele czasu - mruknął, nie mogąc się powstrzymać. Zawsze próbował nie czynić Kyoujiemu wyrzutów, ale momentami miał już naprawdę serdecznie dość jego zachowania i obojętności w stosunku do niego.
      - Wybacz, bardzo mi przykro z tego powodu - rzekł, nadal się nie zatrzymując i nie patrząc na brata. Aki nie umiał określić, czy Kyou mówił szczerze. - Ale to się teraz zmieni - dodał po chwili, tym razem stając i odwracając się do Akihiry. Wyjął peta z ust, rzucił na wybrukowaną ulicę i przydepnął. - Widzisz, braciszku, naprawdę byłem i jestem bardzo zajęty. Uznałem jednak, że już czas, by wprowadzić cię do gry. Będzie jak za dawnych czasów, ty i ja razem, jako bracia i kompani, zobaczysz - oznajmił z uśmiechem. Aki musiał wyglądać doprawdy głupio, gdy stał tak w bezruchu niepomiernie zdziwiony, bo Kyouji zaśmiał się nieco ochryple. - Nie myślałeś chyba, że zupełnie cię olałem? Uwierz, nigdy nie miałem zamiaru rezygnować z więzi między nami. Bracia muszą się nawzajem wspierać, nie? Tym bardziej, że nie mamy nikogo oprócz siebie, jeśli chodzi o rodzinę.
      Wciąż mocno zdumiony, Aki pokiwał jedynie głową, czekając na dalsze słowa Kyoujiego. W jego sercu pojawiła się nadzieja, że oto wszystko powróci do normy. Może Kyou miał po prostu jakieś przejściowe problemy, a teraz chce naprawić kontakty między nimi?
      - No, chodźmy, piwo czeka - rzucił Kyouji i ponownie ruszył w stronę Kemuri. Akihira ochłonął względnie i ruszył za nim. - Co tam u Misaki?
      - W porządku, dobrze sobie radzi zarówno w szkole, jak i w sprawowaniu funkcji prefekta - odpowiedział zadowolony. - Słuchaj, niisan, od pewnego czasu się nad tym zastanawiam… Nie znalazłeś sobie przypadkiem jakiejś dziewczyny? - spytał niepewnie, mając nadzieję, że Kyouji nie zdenerwuje się takim osobistym pytaniem. Niegdyś takowe były na porządku dziennym, ale ostatnio…
      - Heh - prychnął z uśmieszkiem. - Spostrzegawczy jesteś, nie powiem. No, może trudno powiedzieć, że ze sobą chodzimy, ale owszem, poznałem kogoś, kto zwrócił moją uwagę. Ze wzajemnością - dodał zadowolony. Akihira uśmiechnął się niepewnie, woląc nie wnikać w to, na czym polega owe „nie do końca chodzenie ze sobą”.
      - Cóż to za panna? - spytał po prostu.
      - Nie czas ci ją jeszcze przedstawiać - stwierdził z zadziornym uśmieszkiem Kyouji, ucinając temat. - No, jesteśmy - oświadczył, oczywiście zupełnie niepotrzebnie, bo Akihira zdążył już zauważyć, że stanęli tuż przed łowieckim barem. - Właź - rzucił, otwierając drzwi. Aki przekroczył szybko próg lokalu, za nim zrobił to Kyouji, za którym z kolei ktoś, nagle wyłoniwszy się z ciemności, zamknął drzwi na klucz. Nagle Aki poczuł się dziwnie niespokojny. - Wyluzuj, wszystko w porządku, zarezerwowaliśmy sobie na dziś pub tylko dla naszej paczki - oznajmił Kyou, klepiąc brata po plecach.
      - Aha - odmruknął, z jakiegoś powodu nie bardzo uspokojony.
     Rozejrzał się po lokalu. Stoliki zostały ustawione tak, że na środku sali powstał z nich wielki okrąg - przynajmniej umownie. Całe pomieszczenie spowijał dym papierosowy, którego Aki nigdy nie znosił - wprost przeciwnie do wielu bywalców Kemuri oraz samego właściciela, Jeia Kurokaze. Na kominku palił się ogień, co sprawiało, że było zdecydowanie zbyt gorąco i duszno. Zazwyczaj w pubie tym atmosfera szybko stawała się wesoła i z każdego zakątka dało się słyszeć gwar mniej lub bardziej radosnych rozmów, teraz zaś panowała niemalże zupełna cisza. Akihira z przerażeniem zauważył, że jego brata wita się niczym przywódcę jakiejś sekty i, co więcej, Kyoujiemu wydaje się to najzupełniej normalne. Ignorował większość ukłonów, niektóre osoby zaszczycił jednak spojrzeniem bądź kilkoma słowami, kiedy szedł ku swemu miejscu przy stole. Akiego pociągnął za sobą i kazał mu usiąść po swojej lewej stronie. Prawa należała do Shunichiego Aihary, który spojrzał tylko na Akiego z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Jego ciemnofiołkowe oczy pozornie wydawały się być obojętne, ale kiedy Akihira się im przyjrzał, dostrzegł w nich jakiś niebezpieczny błysk. Zdecydowanie nie podobało mu się tutaj, miał już ochotę powiedzieć Kyoujiemu, że wróci jednak do Akademii, lecz wówczas uczyniło się małe zamieszanie, bowiem cała reszta zebranych również zaczęła zajmować miejsca siedzące, co równało się z pewnym hałasem związanym z szuraniem krzeseł. W tym samym czasie Jei rozdawał wszystkim piwo. Aki starał się dociec, czy Kurokaze jest częścią tego dziwnego zgromadzenia, czy po prostu wykonuje swoją pracę barmana i właściciela Kemuri, ale póki co mu się to nie udało.
      Kiedy wreszcie nastała cisza, Kyouji z powagą rozejrzał się po wszystkich twarzach, jakby sprawdzając, czy nikt nieproszony nie zjawił się na spotkaniu oraz czy nikogo nie brakuje. Doszedłszy najwyraźniej do wniosku, że wszystko jest w porządku, powitał zebranych, a następnie przedstawił im brata. Wiele osób Aki znał przynajmniej z widzenia, naturalnie każda z nich była Łowcą. Zdecydowanie przeważali mężczyźni, ale wśród nich znajdowało się również co najmniej kilka kobiet. Po chwili zastanowienia Akihira zorientował się, że poza jego bratem i Shunichim nikt nie należy do szczególnie znanych i silnych Łowców. Pomyślał, iż to pewnie dlatego Kyouji i Aihara obdarzani tu byli największym szacunkiem.
      - Jakieś ciekawe wiadomości ze świata pijawek? - zapytał rzeczowym tonem Kyou. Aki przerwał własne rozmyślania i zamienił się w słuch, postanawiając, że zapamięta tyle, ile będzie w stanie, by potem zastanowić się, co z tym zrobić. Nie wiedział jeszcze, czy odbywają się tu jakieś szemrane interesy, ale czuł wyraźnie, że coś na pewno jest nie tak.
      - Ogłoszono zaręczyny Takumy Ichijou i Megumi Hori - oznajmił jakiś szatyn.
      - Rozumiem, czyli to już oficjalne… - mruknął Kyouji, bardziej do siebie niż do reszty. - Chcą umocnić swoją pozycję, typowe - dodał już głośniej z wyczuwalną pogardą. - Czy słyszeliście nowe spekulacje na temat zabójstwa Shinbuna Shiro?
      - Niektórzy krwiopijcy nadal obstawiają Łowców - prychnęła jedna z kobiet. - Brednie. Choć gdybyśmy mogli, z przyjemnością wyrżnęlibyśmy całą tę ich żałosną Radę - dodała z jadowitym uśmieszkiem. Inni zaśmiali się lub jej przyklasnęli. Kyouji uśmiechnął się półgębkiem.
     - Wszystko w swoim czasie, moi drodzy. Jeszcze doczekamy się własnej glorii - zapewnił. Aki spojrzał na niego ze strachem, już pewien, że Kyou robi coś, czego nie powinien.
      - Niisan… - zaczął, ale brat rozkazał mu siedzieć cicho.
      - Nasze zwycięstwo zbliża się wielkimi krokami - rzekł podniosłym tonem. Obecni słuchali go niemalże z namaszczeniem i patrzyli niczym na duchowego przywódcę. - Mamy coraz więcej popleczników w całym kraju. Niebawem będziemy mogli wyjść z ukrycia, obalić prezesa i zaprowadzić porządek na tym beznadziejnym świecie. Wybijemy czystokrwistych co do jednego i zwrócimy ludziom prawowitą władzę nad ziemią.
      Kilkadziesiąt osób jednocześnie wydało okrzyk aprobaty, złorzecząc na pijawki i obecną władzę w Związku. Akihira nie mógł uwierzyć w to, co widział i słyszał.
      - Zwariowaliście… Chcecie zbuntować się przeciwko prezesowi i urządzić rzeź na wampirach? - zapytał, wciąż niedowierzając. Z powodu ogólnego gwaru jedynie ci siedzący najbliżej go usłyszeli.
      - Prezes Kiryuu jest po stronie pijawek, jakbyś nie zauważył - stwierdził z pogardą Kyouji, nie dbając już zupełnie o granie pozorów kochającego brata. Przymknął na chwilę oczy, po czym, poczekawszy, aż nastanie cisza, kontynuował - Krwiopijcy od wieków ciemiężą ludzkość, uważając się za lepszych od nas, co jest oczywistą bzdurą. A Związek, zamiast wybić wszystkie te bestie, próbuje się z nimi zaprzyjaźnić. Nocna Klasa? Litości! Pokój pomiędzy naszymi rasami to mrzonki, nic więcej! Pijawki nigdy nie przestaną być potworami. My zaś, jako prawdziwi Łowcy, zostaliśmy powołani do tego, by je zlikwidować, czego jednak obecnie niemal nie robimy. Tylko dlatego, moi drodzy, że mamy prezesa niegodnego tego stanowiska. Mam rację? - Wszyscy poza Akim mniej lub bardziej entuzjastycznie potwierdzili. - Zero Kiryuu jest potężny, nigdy temu nie przeczyłem i tego nie zrobię. Nie da się ukryć, że jest najsilniejszym spośród nas. Niestety, zamiast przewodzić nam tak, jak powinien i wykorzystać swe wspaniałe zdolności, nic nie robi. Przejął chore ideały Kaiena Kurosu, choć, jak wszyscy słyszeliśmy, niegdyś był podobny do nas, nienawidził pijawek z całego serca. Dlaczego tak nie pozostało? Nie wiadomo do końca, choć zapewne miał na to wpływ Kaien Kurosu, jego rodzina i ulokowanie uczuć w najmniej odpowiedniej osobie, jaką jest Aya Hiou, czystokrwista, której, jak każdemu przedstawicielowi tej klasy, należy się tylko śmierć. Wiemy to my i wiedziała to ich córka, za którą tak tęsknimy i której dzieło chcemy kontynuować - rzekł patetycznie, a na jego obliczu pojawił się smutek, tak samo zresztą jak na większości twarzy zebranych. Akihira niemalże zakrztusił się powietrzem. Czy oni właśnie mówili o…
      - Za Mariko-sama! - usłyszał nagle. Rozejrzał się, wybałuszając oczy i powiódł wzrokiem po Łowcach wyciągających w górę kufle.
      - Za Mariko-sama - potwierdził Kyouji, wznosząc toast.
      - Nie możecie… Do jasnej cholery, chyba jako jedyny z was trochę znałem Mariko, ona nie chciała…
      - Nie opowiadaj nam historyjki, którą słyszeliśmy już wiele razy - przerwał mu Kyouji. Upił niespiesznie łyk browaru, odstawił kufel na stół, po czym utkwił zimne spojrzenie w młodszym bracie. - Wszyscy znamy wersję sprzedaną nam przez prezesa i spółkę. Niszczą pamięć po tej cudownej młodej dziewczynie, która, gdyby żyła, osobiście mogłaby nam przewodzić. Pamiętajmy, moi drodzy - zwrócił się znów do ogółu - że to dzięki jej przodkini mamy w ogóle szansę bronić się przed bezwzględnymi krwiopijcami. Mariko Hiou-sama poświęciła dla nas życie, a lata później jej dzieło poczęła kontynuować jej imienniczka, mała Mariko Kiryuu. Niestety, nie zdążyła doprowadzić swego szlachetnego celu do końca, bowiem tragicznie zginęła. To właśnie wtedy otworzyły mi się oczy. To przykre, że potrzeba było tej niesprawiedliwej śmierci, byśmy zrozumieli, do czego tak naprawdę jesteśmy powołani. Nie zepsujmy tego, dajmy pijawkom to, na co zasłużyły i sprawmy, by zgon Mariko-sama nie poszedł na marne!
      Znów podniosły się okrzyki.
      - Nie mogę tego słuchać - szepnął Aki. Chciał wstać i natychmiast udać się do Związku, by ostrzec prezesa i całą resztę przed planowanym zamachem stanu. Chciał zapobiec rebelii, jaka się szykowała, ale w miarę możliwości uratować też brata. Póki niczego jeszcze tak naprawdę nie zrobił - poza spiskowaniem, oczywiście - mógł uniknąć poważniejszej kary. Niebawem będzie za późno…
      - Dokąd to się wybierasz? - zapytał z lodowatym spokojem Kyouji, łapiąc brata za nadgarstek z taką siłą, że Aki aż skrzywił się z bólu.
      - Nie zamierzam brać w tym udziału - odparł przez zaciśnięte zęby. Miał wrażenie, że gdyby nie ci wszyscy ludzie dookoła, byłby zdolny popłakać się ze smutku na myśl o tym, co stało się z jego ukochanym bratem.
      - Przykro mi, nie masz wyboru. Już zostałeś w to wszystko wplątany, nie ma odwrotu. Potrzebujemy cię - oświadczył nieznoszącym sprzeciwu tonem. - Będziesz naszym szpiegiem w Akademii. Raporty na temat posunięć Deichiego Kurosu i jego rodziny oraz przyjaciół będą niezwykle przydatne. Poza tym możesz mieć na oku syna prezesa, który, niestety, najwyraźniej idzie w ślady rodziców, a nie starszej siostry. Ciesz się, zostałeś zaszczycony bardzo ważnym zadaniem. Masz pojęcie, jak wielu ciekawostek dowiedzieliśmy się dzięki Jeiowi, który zawsze pilnie przysłuchuje się temu, co dzieje się tutaj, w Kemuri? Jestem przekonany, że mieszkając pod jednym dachem z dyrektorem Akademii, również będziesz świadkiem interesujących pogaduszek.
      Więc Kurokaze też jest z nimi, pomyślał niezadowolony. Mimo wszystko miał nadzieję, że barman stoi na neutralnym stanowisku, skoro odszedł ze Związku. Cholera…
      - Nie będę dla was szpiegował - oznajmił, starając się, by wyglądać na pewnego siebie, choć w rzeczywistości miał ochotę po prostu zniknąć. Wstydził się za swojego brata. Jak mógł zdradzić Związek Łowców i prezesa? On sam całym sercem popierał dążenia Kiryuu. Tymczasem Kyouji podburzył niezadowolonych członków Stowarzyszenia do buntu, na dodatek powołując się na zmarłą córkę szefa. Sprytne posunięcie. Łowcom łatwiej będzie przystać na rebelię, jeśli nie będą mieli poczucia, że zdradzają swoją organizację. Kyou przekonał ich, że podążają po prostu za innym członkiem najważniejszej obecnie łowieckiej rodziny. Dodatkowo osoba ta od lat była martwa, więc nic nie mogła z tym zrobić.
      - Będziesz, braciszku - zaprzeczył Kyouji ze złowrogim błyskiem w oku.
      - Na jakiej podstawie tak sądzisz? - zapytał z pozornym spokojem Akihira.
      Kyou uśmiechnął się pod nosem. Prawą ręką chwycił kufel, lewą wciąż trzymając zaciśniętą na przegubie brata. Wychylił piwo do dna, by następnie otrzeć rękawem twarz.
      - Otóż, Aki-chan, zrobisz to nie dla mnie czy dla siebie, lecz dla najważniejszej dla ciebie osoby - oświadczył z drwiącym uśmiechem. Serce Akihiry zdawało się stanąć. Mimo gorąca panoszącego się w całym pomieszczeniu, nagle zrobiło mu się przeraźliwie zimno. - Podczas gdy my gawędziliśmy sobie jak za dawnych czasów, małej Misie-chan przydarzyło się coś niedobrego - rzekł z udawanym współczuciem.
      - Nie… - szepnął Akihira, drżąc i automatycznie kręcąc przecząco głową. - Nie mogłeś…
      - Mogłem, Aki. Mogłem. I mogę wiele więcej - oznajmił, przeszywając go spojrzeniem.
      Przerażony do granic możliwości, Akihira wyrwał się Kyoujiemu i, potykając się po drodze, pędem pognał w stronę drzwi. Ktoś chciał go zatrzymać, ale na znak przywódcy zaprzestał tej próby, pozwalając mu uciec.
      Aki wypadł na świeże powietrze, by w szaleńczym tempie ruszyć ku Akademii, modląc się w duchu, by Misaki była cała i zdrowa, a wszystko, czego był świadkiem, okazało się jedynie sennym koszmarem.







***
      Dziękujemy Kiran, Shōri, Evie i Suzu za komentarze (szczególnie Kiran i Suzu - bo mimo sesji postanowiłyście naskrobać dla nas „kilka” słów). Oficjalnie witamy też z powrotem Ev. :* Dzisiejszy rozdział (tym razem napisany w całości przez Ayę) z oczywistych względów fabularnych dedykujemy Suzu-chan i Evie-chan. I to by było na tyle, bo nie mamy czasu się rozpisywać (powiadomień też dziś nie wysyłamy). Trzymajcie za nas kciuki. Do następnego!

23 komentarze:

  1. Jezu! Przeczytałam, ale skomentuję trochę później. Nie ma mnie akurat w domu, a przez rozdział przemknęłam niczym strzała. Muszę przeczytać go później drugi raz, żeby wiedzieć, o co dokładnie chodzi xD. Oczekujcie mojego komentarza!

    ShoriChan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem!!
      Troszeczkę zajęło mi zebranie się do kupy i naskrobanie porządnego komentarza, ale cóż ja poradzę? Mój leń nie pyta się mnie, kiedy może przyjść, a kiedy nie xd.

      Scenka Kanaru i Kairena mnie rozwaliła. Takie to było słodkie, że aż piszczałam przy czytaniu x3. A Tamakiemu nadal nie wybaczyłam i nie mam zamiaru, dopóki nie będę miała jakiegoś na prawdę porządnego usprawiedliwienia.
      Widać miłość Evy i Minoru rozkwita ^^. Jak uroczo. Gdybym ja miała takiego ojca też raczej nie popadałabym w rozpacz po jego śmierci. Ogólnie, to żeby się do kogoś przywiązać potrzebuję więcej, niż "paru minut". Tak mam ;>.
      Jaka z tej Sary (za przeproszeniem) sucz jest ==. No jak można kogoś nakłaniać do ślubu? To jest, kurde, nieetyczne noo :c. Współczuję im obu - i Megumi, i Taumie. Ja kcem jakiś bunt przeciwko niej >.<
      Szczerze powiedziawszy, to nie chciało mi się czytać ostatniej części rozdziału - tej o łowcach, więc nie do końca wiem o co chodzi xD. Mój leń jest straszny Q.Q.

      No, nieważne xD. Weny życzę!

      ShoriChan

      PS.: Dziękuję za podziękowania (LOL, jak to zabrzmiało xd).

      Usuń
    2. Takumie* (moja ortografia powala xd)

      Usuń
    3. Dziękujemy za komentarz :)
      Ostatnia część rozdziału jest akurat bardzo ważna dla całej fabuły, więc jednakowoż radziłabym zapoznać się z nią bliżej przed zabraniem się za następne rozdziały.

      Usuń
  2. Ah! Napisałam taki komentarz i mi się usunął! Eh... Pech to pech ;(

    Cóż, w każdym bądź razie- jako iż leniwa jestem, powiem w skrócie: rozdział super! Oczywiscie, Kanaru i Kairen w końcu co nieco sobie wyjaśnili-zapisuję to na plus :D
    Sara to wredna małpa, a Kyouji niech sczeźnie w piekle!

    Dziękuję- moja sesja prosta jest, zalety 3 roku :D
    Pozdro i weny!
    I powodzenia na egzaminach ;)

    K.L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział się podobał.

      Ech, zazdroszczę, nasze do prostych bynajmniej nie należą. Ale muszę jeszcze przeżyć dwa tygodnie, a Kao trzy - i wreszcie nadejdą wyczekiwane wakacje (w które i tak będę musiała się dużo uczyć, bo na tym kierunku inaczej się nie da - ale przynajmniej na spokojnie i bez stresu). Póki co zdałam najważniejsze egzaminy, więc jak na razie jest dobrze.
      Dziękujemy!

      Usuń
    2. Więc gratuluję tych zdanych! :D
      Ojej, ale niestety- sesja letnia to ZAWSZE koszmar...
      Wakacje i nauka- jakos mi się to kłóci ^^" Ale skoro uwielbiasz swój kierunek-to nie ma się co dziwić :D Zazdroszczę Ci takiego podejścia do sprawy ^^ Ja z natury leniwa jestem (wstyd się nawet przyznawać ^^")

      Usuń
    3. To nawet nie kwestia tego, że to lubię. Na moim kierunku nie można sobie pozwolić na prawdziwe wakacje, można po tym nie przetrwać drugiego roku ^^' No, może inaczej sprawa wygląda z geniuszami, ale ja się do nich nie zaliczam xD

      Usuń
  3. Przepraszam, przepraszam i jeszcze raz przepraszam! Nie dałam rady skomentować poprzedniego rozdziału, a i na ten z trudem wygrzebałam trochę czasu…

    Zacznę od tego, że… wow. Nie no, nie spodziewałam się takiej reakcji po Kaiu! Wiecie, to taki anioł i w ogóle, a tu proszę bardzo! Najpierw bije moje słoneczko (nie zna dnia ani godziny, a ja się za to zemszczę!), patrzy zupełnie jak nie anioł i mówi zupełnie jak nie anioł… Jest przerażający! Na miejscu Kanaru chybaby go po łbie zdzieliła i uciekła! XD Nie no, a tak na poważnie, to dobrze, że on jej to wszystko powiedział, bo oboje się tylko męczyli, a moje kochanie miało tak cudownie dobre serduszko, że postanowiło im pomóc, choć sposób wybrał sobie nienajlepszy (nadal uważam go za dewianta). A tak poza tym, to… wow. Kana skończyła z podchodami i otworzyła się przed Kaiem. W ogóle, cała te scena, to było jedno wielkie WOW. Zaskoczyłyście mnie tymi wszystkimi wyznaniami i w ogóle… Ale zaskoczyłyście mnie pozytywnie, bo gdyby oni dalej ciągnęli tę grę w podchody, to nie wiem, czy długo bym to wytrzymała. :) A poza tym… „Tamaki i ja jesteśmy do kitu.” COOOOO?! Może ona i jest do kitu, ale Tamaki?! Moje kochanie jest the best i żadna niezrównoważona panna (wybacz, Suzu!) nie będzie mówić, że Tamaki jest do kitu!

    Eva mnie rozbroiła. „Wiesz, mój ojciec nie żyje.” Że jak?! Ludzie, ja tak mamę informuję, że mleko się skończyło! Rozumiem, nie liczył się z jej uczuciami, skrzywdził ją i w ogóle, ale… to wciąż jej ojciec! Ech, po prostu jestem zbyt porządna na czytanie tego i tyle xD
    Kurczę… jeszcze trochę i cała Rada będzie się składała z poddanych Sary! Co ta baba knuje? Nie uwierzę, że od tak sobie, stwierdziła, że przyda jej się ktoś jeszcze w Radzie… ona ma plan i ja to wiem.
    Po długich godzinach rozmyślania doszłam do wniosku, że chcę, żeby Sara mnie adoptowała! Serio, napisałabym książkę o jej skomplikowanym umyśle, niespotykanym geniuszy i zabójczej dawce jadu w duszy (a przy okazji bym się czegoś nauczyła), dostałabym za nią Nobla, byłabym sławna i bogata. Kij z tym, że oddała własne dziecko, mnie by wzięła! xD A tak na poważnie, to ona mnie coraz bardziej zadziwia. Nieźle to sobie wszystko wykombinowała. Teraz tylko czekam na jakąś intrygę, albo inną tragedię. Ma być dużo krwi, bólu, jadu i łez (bardzo ładnie proszę! :*)!

    Kyouji! Jak ja gada nienawidzę! Jak on śmiał w ogóle wciągać w to Akiego?! I czego on chce od Ayi i Zero?! A poza tym… CO?! No ej, teraz przesadził! Niech pamięć Mariko zostawi w spokoju! W ogóle, znając życie to pewnie tylko pretekst, by zdobyć większe poparcie, ale… przegiął. I myślałam, że na więcej go nie stać, ale jak widać, myliłam się. Niech się tylko okaże, że to ścierwo tknęło Misaki… sama przegryzę mu tętnicę!

    Przepraszam jeszcze raz za brak komentarza pod poprzednim rozdziałem (nadrobię to, obiecuję, bo nie podaruję sobie nawyzywania Sary xD) i za to, że ten jest taki króciutki. Wiecie, brak czasu i te sprawy… No nic! Życzę Wam, żebyście przeżyły do wakacji!

    Pozdrawiam i weny życzę- Andzik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jestem w stanie zrozumieć, jakim cudem my (czyt. studenci) podczas sesji na cokolwiek mamy czas, a gimnazjaliści nie o.o
      Dzięki za komentarz. Smutno tu było bez Ciebie. Swoją drogą, czy mi się wydaje, czy Tamaki w Twoich oczach jest już niemalże bóstwem? xp
      A teraz... czas na jakże fascynującą naukę na historię kultury materialnej Japonii...

      Usuń
    2. Już tłumaczę: wracałam ze szkoły nie wcześniejniej niż w pół do szóstej, spałam mało, albo wcale, bo oczywiście miałam 3 albumy do zrobienia (teraz jeszcze prezentacja i mam spokój), jeszcze od cholery sprawdzianów (kto robi sprawdziany w czerwcu? Moi nauczyciele!), chociaż obiecali, że dadzą nam spokój... No, i to wszystko. A poza tym... Jestem dość niezorganizowana ^^"
      O... Jak słoooooodkooooo :* Tamaki jest bóstwem, mój skarb kochany:*
      Moje kondolencje... Nawet nie wiesz jak mi przykro...

      Usuń
    3. Fanko Tamakiego, będziesz miała co czytać w kolejnych rozdziałach :D

      Usuń
  4. Hejka .. jestem nowa .. Mam pytanie - Jak czyta się tego boga ? nie ominę ważnych wydarzeń jeśli przeczytam tylko nocną klasę ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj :)
      Aby zrozumieć całą tę naszą zagmatwaną historię, należy najpierw przeczytać naszą wersję VK (zakładka na górze strony pt. Vampire Knight - tam jest spis treści, a co za tym idzie, linki do poszczególnych rozdziałów). Jeśli uda Ci się to przeczytać, kolejny jest sequel, w którego trakcie pisania i publikowania jesteśmy - Vampire Night. Nie do końca rozumiem, co masz na myśli, mówiąc o "czytaniu Nocnej Klasy", ale czy chodzi o fragmenty z nią związane, czy o opisy bohaterów, z samą Nocną Klasą nic tu nie zdziałasz ^^' Wszystko się ze sobą łączy, więc jak nie zna się całej historii, niewiele się zrozumie. Niemniej zachęcam do poczytania i liczę na to, że z nami zostaniesz :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. No i w końcu się pojawiłam, natchnęła mnie chwila, a skoro i tak gnije przed kompem i(znowu)smęcę alias emosiuje(jak mawia mój najlepszy - a właściwie jedyny - kolega, którego notabene nawet nie znam, znajomość internetowa)to postanowiłam się choć trochę poprawić. :D
    Wybaczcie dziewczyny, że mam taki zły nastrój, przez który w ogóle nie chcę mi się nic robić, no dosłownie nic, do tego weźmy pod uwagę jeszcze późną godzinę to mamy mieszankę ekstremalną, będę plotła głupoty, ale tak bardzo nie chcę mi się iść spać, a trzeba nadrobić. :D
    No... Zakończając ten jakże niepotrzebny wstęp pragnę przejść do oceny właściwej, sialalalala. :D
    O jaaacie. :o Kai od zawsze taki aniołek, a tu się zamachnął na naszego Tamakiego... :o Muszę przyznać, że byłam w takim szoku, że o ja pierdziu. :o I jeszcze ta jego ostra reakcja. :o I ta zazdrość, totalnie słodka. *.* Szczerze powiedziawszy, on się naprawdę wydaje wyobcowanym aniołem zesłanym z niebios i nawet mi nie przeszło przez myśl, że mogłoby go aż tak ponieść, a ta zazdrość... Taka ludzka, zwyczajna... Uwielbiam to jak kreujecie jego postać, jest cudowny sam w sobie. *.* Jak o nim czytam to mam akie maślane oczka, no uwielbiam malca... Dobra, on teraz malcem już nie jest, ale jak mówiłam będę gadać głupoty. :D Ja już o tej godzinie nie myślę. ^^ Łaa, w ogóle Tamaki świetnie to obmyślał, żeby zmusić ich do takiej szczerej rozmowy, było im to potrzebny i jestem naprawdę zadowolona, że w końcu Kana i Kai się przed sobą otworzyli, to takie... Cudowne. :o ^^ Normalnie wzruszają mnie takie chwilę. :D W ogóle ich rozmowa była przesłodziaśna(nie czepiać się słownictwa, które ewidentnie nie pasuje do osiemnastolatki. ^^), że o jeju. *.* <33333333333 I... I.... Miałam coś jeszcze o tym napisać, ale mi uciekło, jaka ze mnie głupolka. :DDD

    Eva... Mogę Cię o coś spytać... *po raz kolejny przewija stronę do akapitu o Evie* JAK MOŻNA TAK ZAREAGOWAĆ NA ŚMIERĆ OJCA? :o Nie no, wkurzają mnie takie beznamiętne osoby. Powiedzmy sobie szczerze, nie każdy ma dobre relacje z rodzicami, a czasami nie mają z Nimi wiele wspólnego *podnosi rękę do góry* - nie ma spędzania czasu, znania zainteresowań, rozmów z dzieckiem, jakiejkolwiek uwagi mu poświęconej... Ale, ale... To wciąż rodzic i jakieś minimalne emocje powinny pozostać w sercu... Taka postawa, jaką pokazała Eva... No po prostu aż żal mówić. Nie lubię czegoś takiego, ale... Tak zareagowała i koniec. :D Najwyżej nie będzie należala do moich ulubionych bohaterów, o. ^^

    Znowu aranżowane małżeństwo? O.o Nie no... Od kiedy o takich rzeczach decyduje ktoś wyższy? Ja nie wiem, ja nie rozumiem... Jak Sara może sobie patrzeć spokojnie w lustro? To dla mnie niepojęte...

    Ych... A teraz, panie i... panie, trzymajcie mnie, trzymajcie, bo zaraz mnie coś trafi! -.-' No zaraz mnie trafi, nie wytrzymam, wejdę naprawdę do tego opowiadania i stanę się morderczynią Kyoujego. -.- Boże, jak o nim słyszę/wyobrażam go sobie, to normalnie coś mnie trafia, co za... Nawet moja najlepsza wiązanka nie opisuje tego jakim dupkiem, draniem i... I... Sama już nie wiem, on jest!!! -.- No po prostu dobrali się z Sarą. :D Powinni otworzyć spółkę, tworzyliby genialne plany i byliby najlepszymi światowymi terrorystami. :D A co, zaszaleli by sobie. ^^ Jeny, ja już nie kontroluje tego co moje palce piszą, przepraszam. o.O W ogóle ten plan brata mego ukochanego Akiego był dość chytry, wszystko sobie obmyślili, czwane lisy. :D Tylko jak można tak pohańbić zmarłą? No ludzie... Jak Kyouji mógł coś takiego zrobić? Dobra, ona jest zdolny do wszystkiego. O ile ogólnie rzecz ujmując kręcą mnie typowi źli panowie o tyle pana K. chętnie bym ubiła przy pomocy siekiery, albo innego ostrego narzędzia ku chwale całego wampirzo-łowieckiego światka. :o Nie no... :o Aż brak mi słów.... A ten szantaż to był poniżej pasa... W ogóle... Co oni mi zrobili? :o Dobra, zobaczymy jak to będzie, a teraz... *ziewa, przeciera, oczy, patrzy na zegarek* Idę spać. :D

    Pozdrawiam,
    Kari.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak dobrze, że jesteś, tęskniłyśmy!
      Mam nadzieję, iż humorek się polepszył? Ale doskonale Cię rozumiem (jako specjalistka w "emosiowaniu", jak to ujęłaś xD), czasem napadają człowieka takie smutasy i trudno się ich pozbyć T^T
      Jejku, aż mi serce rośnie, gdy czytam o Twojej reakcji na scenkę Kai&Kana! Różne osoby różnie podchodzą do ich wątku oraz ogólnie do samych postaci, więc bardzo cieszy mnie Twoja pozytywna opinia ^^
      Dalsza część ostatniej sceny już zaraz, zapraszam :D

      Usuń
  6. *słucha sobie jednocześnie Radia Aoi i pisze komentarz, bo ma podzielną uwagę, taki lans*

    Okej, Andzikowi to ja nie dorównam, ale coś naskrobię (choć pewnie będzie bez sensu XD)...

    Na początek replay, cofnijmy się dwa rozdziały wstecz, bo tak trzeba (jako że pierwszy wątek należy właśnie do kontynuacji przedostatniego).
    Nadal nie umiem wyjść z podziwu, jak Tamaki mógł się odważyć zrobić to, co zrobił (mam silne przeczucie, że wiedział, co go czeka, jeśli to zrobi, ale i tak to zrobił) O_______O' A-ale jednocześnie mu współczuję tego bólu, bo z pewnością Kairen mu mocno przyłożył, aż ślad został ;-; No i modlę się za biednego Tamę-chana, żeby mu Aicia nie musiała szyć czasem tego X'D Ogółem to mi przykro, że tak go potraktował ;c Bądź co bądź, oni wszyscy to jedna rodzina, a familia powinna się trzymać razem, mimo licznych, czasami nawet poważnych zgrzytów... Więc mam nadzieję, że jakoś mu wybaczy, zresztą na słodkiego "T" nie da się zbyt długo gniewać ;3 Taki książę z bajki z tego Tamakiego i nie da się go nie lubić ♥
    Jeżeli chodzi o Kanaru... Kanarek z niej -______-' Nie umie sobie poradzić i taka sierota, znielubiłam ją. No bo jak można mieć dwóch facetów przy sobie i tego nie wykorzystać?! Nie trzeba być od razu wredną, ale ja bym usiłowała na jej miejscu utrzymać obydwóch w ryzach, aby się nie pogryźli (?), ale jednocześnie, żeby samą siebie uczynić zadowoloną *ten geniusz* Jedyne usprawiedliwienie, jakie dla niej znajduję to głupota -,-'
    Co do Kaia... Nie mam nic do powiedzenia (lub napisania) na jego temat. Przeraża mnie jego stoicki spokój. Może jedynie, kiedy walnął Tamakiego to przez chwilę go lubiłam... Ale cóż, takie moje gusta. Nie lubię, kiedy ludzie zbytnio są melancholijni i cisi, bo znaczy że coś ukrywają. Poza tym przy wyrażaniu emocji istnieje mniej ryzyka, że ten ktoś kłamie...

    Teraz przyszedł czas na Evę (nie, nie chodzi mi tutaj o userkę, tylko o postać z opowiadania xD).
    No, to się nazywa laska z pazurem! Całkowicie ją rozumiem. Gdy ktoś nie chce z tobą utrzymywać kontaktu, ty również tego nie robisz. Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie. Odpłaciła pięknym za nadobne i dobrze ^-^ *ma w tym doświadczenie i to bardzo, bo jest też dumna i uparta jak osioł* Ma u mnie wielkiego plusa, chyba będzie moją ulubioną postacią w tym opku ;> Ta jej zimna obojętność zdecydowanie mnie urzekła ;D *wie, że nie wygląda na taką, co oddaje cześć tego typu charakterom, ale jest wprost przeciwnie*
    Moje zdanie o związku między Minoru i nią:
    Takie "małżeństwa" (jeśli wychodzimy z założenia, że małżeństwo wiąże się tylko z przysięgą wierności, miłości i wzajemnej pomocy, bez żadnych ślubów i wesel) mi pasują - z miłością, ostrożnością i wzajemnym uzupełnianiem siebie ^.^ To tak jakby powiedzieć z uśmiechem: "Nic na siłę. Zobaczymy jak to będzie." Być może według chrześcijaństwa konkubinat (tak się to nazywa?) byłby potępiany, jednak dla mnie to jak najbardziej rozsądne wyjście .-.' Tak de facto... Widać, że Minoru i Eva bardzo się rozumieją, zatem są spore szanse, iż zaczną niedługo planować wspólną przyszłość ^o^ A ja wiadomo, jako kibic Evy się z tego cieszę @.@

    Skończył się czas Evy, przyszła pora Ayi i gangu (to brzmi rodem jak z mafijnej komedii, ale zapewniam, że nie chcę cię zjechać czy coś X'D).
    Tak sobie myślę, że Suzaku zawsze jak coś się stanie, jest przy tym pierwszy (zaraz po Sarze i swoim wuju dokładniej) .-.' Well, ja nic nie mówię, zaraz zacznę wysnuwać teorie, że spiskuje z Sarą, a niektórzy by mi tego nie darowali x'D *zerk na Hanę-chan, która się tu na szczęście nie pojawiła*
    Aya to musiała mieć minę fajną, jak się okazało, że nikogo bliskiego nie straciła ;y (Wiem, że to okrutne, ale niektórzy powinni się już do tego przyzwyczaić ;x)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ... (zabrakło jej miejsca, więc dokłada jedną odpowiedź, ale chyba i tak nie dorówna Andzikowi, smuteczeq :( )

      Kilka słów odnośnie stypy:
      Hah, chciałabym tam wylądować! ;P Znaczy... Nie pośród wampirów, bo równie dobrze wystarczyliby mi bogaci ludzie, którzy dawaliby mi drogie prezenty w ramach kondolencji .______.' Lul, zero empatii i współczucia we mnie X'D Tak na marginesie, to nie byłam na żadnej stypie (chociaż byłam, ale to było, jak byłam jeszcze mała, ledwo to pamiętam), dlatego nie wiem zbytnio jak to wygląda >.<" Ale grunt, by się nie przejmować tak jak Eva ;B
      No i znowu ta Sara... Jak ja jej nienawidzę -.-' Jasne, można być wrednym od czasu do czasu, natomiast ona jest po prostu najczystszym złem, Daughter of Evil jej nie dorównuje T^T' Ją trzeba natychmiast zlikwidować i tyle. Gdybym miała szklankę wody, od razu bym tę jędzę w niej utopiła. Niestety, Sprite mi się skończył.
      Megumi to sierotka Marysia pod względem zachowania... Takiej to można wszystko podyktować, zatem nie dziwię się, że Sarze udało się ją zmanipulować. Każdemu silnemu by się udało.
      Ale nieszczęsny Takuma...?! (Jakżebym mogła o nim zapomnieć.) Od dłuższego czasu przestałam go kochać (jak brata oczywiście, bo on taki biedny, że siostry starszej potrzebuje X'D). Nie obchodzi mnie to, że nad nim cały czas wisi Sara (chociaż to na nią spada cała wina i według mnie słusznie, więc mam więcej powodów do nienawidzenia jej), ponieważ może się zawsze spod jej władzy wyzwolić. Soł mam na niego focha ze względu na to, iż do niedawna był jednym z moich nielicznych ulubieńców. *odwraca się z niesmakiem*

      I na sam koniec spotkanie Kyouji i Akihiry... Bracia nigdy nie przestaną mnie zadziwiać, zawsze i wszędzie X3 Okropnie się różnią, a jednak... Po części mam sentymenty pewne do Kyouji, a po części nie potrafię odszyfrować, jak można się tak zepsuć =.= Zawiodłam się na nim. Naprawdę ;(
      Przy Akim to także nic nie robić, tylko walić głową w mur ;/ Powinien wyczuć od razu to wszystko, a zachował się jak głupek... Dzieciak ufający ślepo swoim bliskim. Tak sobie myślę, że ma za swoje, bo gdyby wcześniej się pozbierał, może zdążyłby uratować Misę ;< Oczywiście zakładając, że Kyouji nie blefował...

      To tak po krótce, bo za chwilę muszę schodzić z lapa ;[ Wiem, że to strasznie mało i mogłabym się wysilić, no ale jestem beznadziejna w motywowaniu innych, sorry ;_; No i wiadomo chyba że czekam na następne rozdziały i je przeczytam, chociaż nie wiem, czy uda mi się je skomentować ^^"

      Usuń
    2. No, no, szalejesz ostatnio z tymi komentarzami! To bardzo miłe, dziękujemy! ^^

      Usuń
  7. Dobra Suzu zabiera się za pisanie kom! Wiem wiem że na ostatnią chwilę ale same rozumienie i mi wybaczycie co nie ? ^ ^” Dobra bez zbędnych wstępów zabieram się za komentarzyk ;p

    Pierwsza scenka! <3 <3 <3 <3 <3 <3
    Jej noooooooooooooooooo jak ją przeczytałam tą scenę to po prostu rozpływałam się! Q.Q Matulu nooo przecież to jest tak kochane że ja nie mogę! *-* Dobra dość tego zachwycania się bo nigdy nie skończę tego komentarza ^ ^”
    Nie no nie dziwie się że moja córcia była w szoku po tym jak była świadkiem takiego zachowanie Kairena ^ ^” Nie no anioł który wpada we wściekłość to eeee noo cóż naprawdę niecodzienny widok ^ ^” Choć muszę przyznać jest meeeeeeega sexi *O* Nie no jak ja wyobrażam sobie Kairena to po prostu masakra! <3 Nie no powiem że mój przyszły (? xD) zięć jest mega! Tekst Kai-chana „Co to miało być? Jesteście kuzynostwem, łowieckim, chcę zaznaczyć, nie czystokrwistymi, którzy mogą sobie pozwolić na takie wybryki!” jest mega! xD Nie no tak się przy tym uśmiałam że masakra xD Nie no uwielbiam go po prostu xD <3 To chyba jeden z moich ulubionych :D Oj córcia, córcia Kai-chan jest zazdrosny i to jak diabli! xD Heh dziecko moje naiwne Tamaki to uknuł hihihi ale będę mu za to wdzięczna po wsze czasy! xD Ach dzięki niemu moja nieco rąbnięta córka zaczęła używać swojej ślicznej główki do myślenia! xD Kao-chan moja dziewczynka ma u twego syna dług wdzięczności! ;P Oj Kana-chan, Kana-chan nie oprzesz się temu aniołowi nie oprzesz :D Jak ona w ogóle mogła pomyśleć że da radę xD Tylko takie dziecko jak ona mogłoby tak pomyśleć :D Jak mam być szczera to gdybym była na miejscu Kanaru też miałabym wrażenie że Kai nie jest dla mnie, że nie jestem dla niego wystarczająco dobra itp. Tak wiec nie dziwie się jej… Co do Kairena… Nie no chłopak ma naprawdę ciężko w życiu… Jest kochany, wspaniały i w ogóle jak to stwierdziła moja córcia dla każde mógłby być oparciem a mimo to tak naprawdę nie ma prawdziwych przyjaciół z którymi mógłby pogadać itp. choć każdy go przecież lubi… Na do datek jego kuzyn i ukochana traktują go jak traktują T.T Nie no po tym rozdziale naprawdę mi go bardzo, bardzo żal ;( Ale w sumie bardzo często tak jest… Osoby które mogłyby być wspaniałymi przyjaciółmi są samotni bo nikt nie chce ich bliżej poznać czy coś podobnego… No a Tamaki to porostu taki typ którego nie da się nie lubić. Ma wady (i to całkiem sporo) ale ma tak radosne usposobienie do tego naprawdę troszczy i martwi się o innych i da się to bardzo łatwo wyczuć że po prostu urzeka każdego <3 Ech chociażby to co piszą czytelniczy. Mało kto trawi Kane, nie wszyscy rozumieją i lubią Kairena ale za Tamakim szaleją. Jak widać wszystko co jest napisane w opo że się tak wyrażę znalazło odzwierciedlenie w rzeczywistości… No ale dobra mniejsza z tym wracamy do wątku głównego… Swoją drogą to musiało być dla Kaia dziwne uczucie po raz pierwszy w życiu się wściec xD No cóż dzięki Tamakiemu chłopak mógł wreszcie poczuć jak to jest choć jak widać wdzięczny mu nie jest xD
    Nie no ja naprawdę rozumiem Kanaru… Ja tyle razy robię to co ona… Mówię jedno, robię drugie a myślę trzecie (Ech przynajmniej Kanaru jest śliczna, urocza i ma faceta który z nią wytrzyma) -.-‘ Nie no naprawdę obie z deka jesteśmy rąbnięte… No ale cóż mniejsza z tym wracajmy do fabuły… Matulu Kai to najbardziej wyrozumiały facet o jakim kiedykolwiek słyszałam! Q.Q Nie no moja córuchna ma szczęście że zainteresował się nią taki facet jak on ;-; Na wspomnienie o tym dzieciństwie tak się rozczuliłam że masakra Q.Q Kurczę ale to były czasy… Szkoda że moja córka ze słodkiego dzieciątka wyrosła na rozhisteryzowaną pannice -.- No ale pomińmy ten szczegół… Ech noo cóż widzę że Kanaru ma jeszcze jedną cechę wspólną ze swą nie opowiadaniowom mamuśką xD Obie jesteśmy masochistkami ^ ^” Matko Aya jak ty wspaniale oddałaś te wszystkie uczucia Kany! D: Rany noo ;( Po prostu nie mogę ;(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te jej sprzeczne uczucia, te jej rozterki czy będzie w stanie żyć z Kairenem czując się jak gorsza połówka itp. to było tak, tak prawdziwe że ja nie mogę ;-; Jej noo po prostu jak widzę jak Kai z tą swoją minką wskazuję na serduszko i głowę mej córci! Q.Q Kurna noo to wszystko jest po prostu mega słodkie i w ogóle! ;( Kurka noo po tym co powiedział Kai normalnie nie mogłam i się poryczałam matko kochana biedny Kairen *ryczy w niebogłosy* Niby idealny facet na męża, ojca itd. ale gdyby nie Kanaru pewnie albo byłby sam alby musiałby czekać i czekać i w ogóle ;( Dobrze że mądra Mayumi dała jej mądrą książkę do czyta to dziewczyna wreszcie przejrzała na swe śliczne ślepka (odziedziczone po zacnym tatusiu) i zrozumiała jaka jest prawda. Btw cytat naprawdę odzwierciedla Kairena i będę musiała poczytać sobie książkę z której został wzięty xD Ech te kobiety facet mówi że jest dla niego jedyną, wymarzoną, wyśnioną i w ogóle a ta i tak musi się upewnić że jest dla niego tą jedyną i w ogóle idealną dziewczyną i nie woli innej ^ ^” No ale szczerze? Ja się nie dziwie… Matko noo dobrze że nie mam chłopaka bo ja bym go przecież tą swoją zazdrością zamęczyła -.- Ech biorąc pod uwagę że nie ma takich idealnych chłopaków jak Kai nikt ze mną na dalszą metę nie wytrzyma więc cóż dobrze że jestem niewidzialna dla płci przeciwnej ^ ^ No ale wracając do akcji VN… Mateczko noo ale żal mi Mayumi noo ;( Ja się po prostu nie zgadzam żeby ona była sama jak palec noo >.< Kai ma racje taka dziewczyna musi po prostu MUSI znaleźć sobie kogoś i koniec kropka! >.< Nie no tyle wycierpiała i co? Teraz ma jeszcze byś sama no błagam to nie może tak się skończyć!!! >.< Niech chociaż urodzi jakiegoś malucha noo ;( Już mam kandydata na ojca i wy dobrze o tym wiecie! :D Tak że wiecie liczę na wasze dobre serduszko :D Ech Kai ma chyba zawszę rację… Zbyt wiele zalet to naprawdę duża wada. No cóż świat nie jest idealny więc ludzie zbyt dobrzy nie psują do niego. To jest tak jakby do zaciemnionego pokoju wszedł człowiek z okropnie rażącym światłem. Ludzie będący w tym ciemnym pokoju nie chcieli by go bo irytowałoby ich jego światło… Matko ale mnie na filozofowanie wzięło O.o’ No nic zostawmy to. Kurka no to kochane że Kairen bez problemu chce poczekać na moją córcie a mało tego on to wszystko rozumie Q.Q No i dumna jestem z Kanaru. Naprawdę w jej wieku stwierdzenie że jest się dzieckiem jest naprawdę oznaką dojrzałości. Zdaje sobie sprawę że mimo iż nie jest już małą dziewczyną jest dzieckiem i to duży plus! Heh no proszę o czym dziewczyna myśli xD Swoją drogą tak średnio wyobrażam sobie aniołkowatego Kairena sam na sam z Kaną ^ ^” Jak bez trudu jest to z parą innych dzieciaków to w ich przypadku trochę z tym ciężej ^ ^”
      „Podniesiona na duchu ledwie tymi kilkoma zdaniami, spojrzała na niego. Nie miała tej świadomości, ale w jej oczach widać było oddanie i miłość, do której jeszcze nie do końca się przyznawała, ale która w przyszłości miała odegrać ważną rolę w życiu zarówno ich obojga, jak i rodziny.” Tych kilka zdań jest po prostu nieziemskich noo! Q.Q Jejku no po prostu ja to widzę ;( Swoją drogą jestem ciekawa co znaczyło że w przyszłości miłość i oddanie Kany ma odegrać ważną role w życiu jej, Kairena i rodzinki. Czyżbym wywęszyła jakiś słodko-melanchoilijno-tragiczny wątek? :D Jak to przeczytałam naszła mnie wizja :D No nic cieszę się że oboje wampiro-łowców nareszcie się dogadało <3
      Podsumowując scenkę: dobrze że mnie nie widziałyście gdy to czytałam bo normalnie za nienormalną byście mnie wzięły xD kocham ją i ubóstwiam i jak ją czytam szczerze się jak idiotka <3 Nie no ja to wszystko widziałam jak w jakimś animcu *-* Kurczę chciałam coś jeszcze napisać ale zapomniałam ^ ^” No nic przejdźmy w takim razie do kolejnej scenki

      No cóż Eva nie za bardzo przeżyła śmierć tatusia ^ ^” Ech no ale naprawdę to przykre że ona bardziej przeżyła śmierć kotki niż własnego ojca -.- Bądź co bądź to ktoś kto dał jej życie… Naprawdę to przykre... A ten jej tekst „Wiesz, mój ojciec nie żyje” z tym jej wypranym z uczuć głosem…

      Usuń
    2. Masakra. No ale muszę przyznać że ona i Minoru mieli z nim mnóstwo przejść… Naprawdę fajnie że powróciło kilka postaci z VN i VK… To naprawdę powoduję że wszystko łączy się w jedną całość. Co do Minoru wzruszyłam się tymi jego wspominkami… Ech jak to wszystko się plecie… W sumie pewnie tak by było jak myśli Minoru… Po pewnym czasie zakochałby się w Mariko i zapewne spędzili by ze sobą wiele szczęśliwych lat a tak to Eva bądź co bądź zwyciężyła… Po za tym Eva też bardzo się zmienia… Zerwała kontakty z Kanade, ojcem… Ech jakie to wszystko dziwne…

      Suzaku i jego wujaszek jak zwykle na posterunku xD Nie ma to tamto xD Nie no naprawdę jestem ciekawe kto zabił ojca Evy… Ech no i tak bardzo mi żal Omitsu T.T Nie no dobrze stwierdził Suzaku ta podła żmija naprawdę potrafi uprzykrzyć każdemu życie >.< Nie no błagam zabijcie ją noo >.< Oj wydaje mi się że jednak zafunduje nam niespodzianki ^ ^

      Ech no i pora na stypę… Ech nie dziwę się Ev że tak się czuła… Pewnie miałabym tak samo… No ale cóż najważniejsze że miała Minoru przy sobie Q.Q Ech w sumie ta stypa przypominała nieco spotkanie klasowe po latach ^ ^” Powiem że naprawdę podoba mi się ile razy wracacie do przeszłości i ile razy przeszłość ma wpływ na teraźniejszość… Tak naprawdę jest i to mi się podoba!
      No i widzę że mamy kolejną szczęśliwą parę zakochanych! ;] Nie no nie ma to tamto ^ ^ Matko jak o tym przeczytałam to miałam ochotę zaszlachtować Sarę -.- I ta jej perfidia gdy im o tym mówiła >.< Matko noo ona naprawdę jest jakimś okropnym potworem! >.< Kurna musicie ją zabić albo nie wiem chociaż oszpecić jej tą buźkę i wyrywać te blond kudły! T^T Ech no tak bardzo żal mi Hiori i Takumy ;-; Matko jak przeczytałam jak ta pinda powiedziała do „szczęśliwej narzeczonej” że ma się nacieszyć ostatnimi chwilami wolności a później przeszła obok niej i nawet nie raczyła przejąć się tym że płaczę myślałam że wywalę laptopa przez okno! >.< Blond idiotka, pinda i nie powiem kto jeszcze! >.< Ech no ale bądź co bądź Hiori i Takuma do siebie pasują… Wydaje mi się że mimo wszystko będą dobranym małżeństwem. Wydaje mi się że gdyby nie ten wymuszony ślub może nawet by się w sobie zakochali kto wie… No ale nie Sara musi się wpieprzać bo by było nie ważne! >.< Pfff na stos z nią T^T Ech no cóż mam nadzieje że mimo wszystko oboje będą w małżeństwie szczęśliwi bo oni są kochani i tacy biedni ;( Kurde jak tak dalej pójdzie stwierdzę że szkoda że nie ma tych aranżowanych małżeństw -.-‘ Hmm w sumie to chyba byłaby dla mnie jedyna możliwość…

      W związku z tym że skasowało mi komentarz odnośnie ostatniej scenki i nie mam siły pisać tego od nowa skwituje ją kilkoma zdaniami. Od początku czułam że Aki będzie miała problem gdy szedł na to spotkanie z braciszkiem. Kyouji to perfidny drań i kretyn i to że wykorzystuję wizerunek Mariko do tak perfidnych rzeczy to naprawdę skandal. No ale historia pokazuje wiele takich rzeczy na przestrzeni dziejów więc cóż… Żal mi Akiego jak nie wiem co mieć takiego brata to musi być okropne T^T I dziękuję dziewczyny że wplątałyście mojego kochane mężulka w tą cała aferę ^ ^ Nie no mi się to naprawdę podoba xD Po prostu coś się u nas dzieje xD Ech mam nadziej że jakoś jeszcze Dei-chan zabłyśnie xD

      Dobrana to jest już chyba koniec powiem jeszcze że dziękuję za dedykację było mi bardzo miło i w ogóle kocham ten rozdział! <

      Buziaki Suzu-chan :*

      P.S
      Matko ale się rozpisałam O.O’ Kurna 2/3 to prawie sama Kana&Kai… Jestem nienormalna ^ ^”

      Usuń
    3. Dziękujemy! Jesteś boska, kochana! Momentami aż zapominam, jak BARDZO kocham Twoje komentarze! Od razu człowiekowi się robi ciepło na sercu, a na twarzy (nawet udręczonej złym samopoczuciem i ogólnym "zmuleniem") wykwita uśmiech ^^

      Usuń