sobota, 28 czerwca 2014

Vampire Night: rozdział XXXIII - „Kocha, lubi, szanuje”

      Misaki zaśmiała się, usłyszawszy kolejny z dowcipów Tamakiego. Często trochę nudziło im się podczas patroli, więc na różne sposoby starali się urozmaicić sobie czas. Cieszyła się, że przyjaciel znów jest sobą, wciąż pamiętała, jak trudno było z nim wytrzymać, gdy był pokłócony z Aiką. Wtedy tylko grał względnie radosnego, lecz robił to raczej w towarzystwie innych, wiedząc doskonale, że przy Misaki nie musi aż tak udawać, logicznym było, że ona świetnie potrafi go przejrzeć. Teraz zaś Tamaki ani na chwilę nie tracił pogody ducha. Utrzymywał z Aiką całkiem dobre kontakty. Pochwalił się nawet Misie, że dzięki temu był w stanie przemóc się i zorganizować sytuację, dzięki której również w życiu Kanaru coś zmieniło się na lepsze, a że musiał w tym celu odstawić na bok niechęć do Kairena, był dumny jak paw. Co prawda nie uraczył Misaki szczegółami, ale domyśliła się, że musiał jednakowoż zrobić coś niemądrego, skoro z owej akcji wrócił z podbitym okiem. Tamaki stwierdził tylko, że to nic takiego, w duchu jednak uważał to za pewien rodzaj trofeum - wyprowadził Kaia z równowagi, a to nieczęsto się komuś udawało. A dokładniej - nikomu i nigdy. Za każdym razem, gdy o tym myślał, z trudem powstrzymywał złośliwy uśmieszek. Cieszył się również szczęściem Kanaru, która pokrótce opowiedziała mu o rozmowie z Kairenem. Wolał nie znać szczegółów, by się nie dołować, niemniej jednak koniec końców wszystko wyszło dobrze i był z siebie bardzo zadowolony.
      Rozmawiali dalej beztrosko, gdy nagle wyczuli - a raczej usłyszeli - iż ktoś się do nich zbliża. I choć wiedzieli, że to nie wampir, na wszelki wypadek trzymali broń w pogotowiu. Wątpliwym było, by ktokolwiek śmiał zaatakować kogokolwiek na terenie Akademii pełnej Łowców i wampirów, ale ostrożności nigdy zbyt wiele.
      Zdumieli się, gdy zza drzew wybiegł nie kto inny jak Akihira Katsura. Misaki już chciała coś powiedzieć, gdy mężczyzna doskoczył do niej, dysząc, jak gdyby właśnie przebiegł maraton. Natychmiast wylądowała w jego ramionach. Czuła, jak bardzo jest spocony, poza tym drżał niemiłosiernie i ledwo trzymał się na nogach. Mamrotał coś pod nosem, ale dopiero po chwili zrozumiała słowa: „nic ci nie jest”. Nie miała pojęcia, co się dzieje. Kątem oka udało jej się dojrzeć nie mniej niż ona zdziwionego Tamakiego, który lekko zakłopotany przyglądał się niecodziennej sytuacji.
      - Wszystko w porządku, Aki - zapewniła ciepłym, łagodnym tonem. - Możesz mnie już puścić? - spytała, jako iż obejmował ją tak mocno, że sprawiało jej to ból. Zdawało jej się, że Akihira ma wręcz trudności ze spełnieniem prośby, jak gdyby coś kazało mu nigdy jej nie puszczać. W końcu jednak uwolniła się od niego. Ujęła jego dłonie. - Co się stało? Wyglądasz okropnie, ktoś ci coś zrobił? - pytała zatroskana.
      - Czy nic dziwnego się tu nie działo? Nie mieliście żadnych gości spoza Akademii? - wyszeptał z trudem, patrząc to na nią, to na Tamakiego. Pokręcili przecząco głowami, wciąż zagubieni. Aki odetchnął głęboko, przymykając na chwilę oczy, najwyraźniej po to, by się opanować i uspokoić skołatane z jakiegoś powodu nerwy.
      - Porozmawiajmy - poprosiła Misaki.
      Tamaki mruknął, że pójdzie skontrolować inny teren, by dać parze możliwość wyjaśnienia sobie czego trzeba. Jeszcze kilka minut temu przez myśl by mu nie przeszło, że podczas wesołego patrolu zdarzy się coś takiego. Był okropnie ciekawy przyczyny dziwnego stanu Katsury, ale wiedział, że nie wolno mu się wtrącać. Zresztą przyjaciółka zapewne i tak później powie mu, o co chodziło.
      - Więc? Co się stało? - zapytała Misa, prowadząc Akiego ku budynkowi szkolnemu, by potem posadzić go pod murem. Nadal wyglądał, jakby ledwo trzymał się na nogach.
      Milczał przez jakiś czas, jakby nie wiedząc, co powiedzieć albo może zmagając się z wyrzutami sumienia bądź innymi przykrymi uczuciami.
      - Kyouji - wydukał w końcu. Nie wytrzymał już i ukrył twarz w dłoniach. - On chce wywołać rebelię, ma swoich wyznawców, planował mnie do tego wkręcić, a żeby to zrobić, powiedział, że dzieje się z tobą coś niedobrego - wyrzucił z siebie jednym tchem. Misaki ledwie go zrozumiała, wciąż bowiem nie odrywał rąk od twarzy. - To zdrajca… Mój brat… I chciał cię skrzywdzić… Bałem się, że cię stracę - mówił jak w amoku, trzęsąc się jak osika. Dziewczyna, przerażona zasłyszanymi informacjami, ale jeszcze bardziej stanem swojego wybranka, objęła go troskliwie, szepcząc uspokajające słowa. Po chwili odsunęła się leciutko, by ująć jego dłonie w swoje, aby móc oderwać je wreszcie od jego twarzy. Wyglądał strasznie. W jego oczach dostrzegła niewyobrażalny smutek, wyrzuty sumienia, ból, strach… Płakał bezsilnie niczym małe dziecko, zupełnie nie radząc sobie z emocjami. Jego jedyny członek rodziny, brat, z którym był niegdyś tak blisko, miał zamiar, o ile dobrze zrozumiała, wywołać rewolucję. Ponadto najwidoczniej zastraszył lub szantażował Akiego, by skłonić go do współpracy. Ale dlaczego Kyouji powiedział mu, że coś jej zrobi? W Akademii nie wydarzyło się nic podejrzanego, dzień był taki sam jak inne.
      - Już dobrze - szeptała kojąco. - Nic mi nie jest, tobie również. W Akademii spokój. Poradzimy sobie ze wszystkim, zobaczysz. Pamiętaj, że zawsze będę stać u twego boku, cokolwiek by się nie działo. Nikt nam nie podskoczy - dodała z uśmiechem. Ujrzawszy go, Akihira począł się powoli uspokajać. Po jakimś czasie udało mu się wyrównać oddech. Było mu słabo: od szaleńczego biegu, od ulgi, jaką poczuł, gdy zobaczył, że Misie nic się nie stało, od tego, czego był świadkiem w Kemuri… Wciąż nie mógł do końca uwierzyć w to, co planował Kyouji.
      - Będę musiał powiedzieć o tym prezesowi - powiedział cicho z bólem w głosie. - Muszę wydać własnego brata…
      - Wiem, że to trudne, ale inaczej nie można. Jeśli to zataisz, będzie tylko gorzej, a tak być może uda się nam zapobiec tragedii - odparła. - Pójdę z tobą.
      Powoli skinął głową. Nie zamierzał protestować - wolał mieć ją przy sobie, by mieć pewność, że jest bezpieczna. Dlaczego nic jej się nie stało? Oczywiście dziękował niebiosom, iż tak było, niemniej jednak nie rozumiał posunięcia Kyoujiego. Co chciał przez to osiągnąć? Dać mu do zrozumienia, że jest gotów na tak okropny czyn, byle tylko Aki się do niego przyłączył i dla niego szpiegował? A może coś w jego planie zwyczajnie nie wypaliło i bezpieczeństwo Misaki było po prostu łutem szczęścia?
      - Powinniśmy spotkać się z prezesem jak najszybciej - zauważyła. Bała się, że czym dłużej będą zwlekać, tym gorsza stanie się sytuacja. Nie znała szczegółów, ale widziała, że kroi się coś poważnego i jeśli nikt z tym nic nie zrobi, konsekwencje będą opłakane. - Dobrze się już czujesz? Dasz radę iść? - spytała z troską.
      - Uhm. - Milczał przez kilkanaście sekund, trzymając rękę Misaki. Potem szybko zerknął na zegarek. - Ale jest po dwudziestej drugiej, szef jest już pewnie w domu, a nie mogę tego powiedzieć komuś innemu. Jakby nie patrzeć, każdy może być szpiegiem - zauważył ponuro, a głos lekko mu zadrżał. Nie miał pojęcia, komu może ufać. Nie wiedział przecież, ile osób poza tymi obecnymi w Kemuri stało po stronie Kyoujiego.
      - No tak - zgodziła się z nim. - Cóż, to wyjątkowa okazja, chyba zostanie nam wybaczone, jeśli wprosimy się do domu prezesa. Myślę, że powinniśmy wziąć ze sobą Tamakiego. Sami nie trafimy, a nie chciałabym mieszać w to Nocnej Klasy. - Najpierw bowiem pomyślała, by to Kairena poprosić o pomoc, w końcu to do jego rodziców musieli się udać, ale po pierwsze, prawie go nie znała, a po drugie, miał zajęcia, więc gdyby na nie nagle wparowała, podniósłby się niezły szum i trudno byłoby zachować wszystko w tajemnicy.
      Szybko znaleźli blondyna i pokrótce wyjaśnili mu sytuację. Tamaki uznał, że nic się nie stanie, jeśli raz opuszczą patrol chwilę wcześniej niż zwykle. Kairen był na miejscu, więc po prawdzie nic nie mogło się stać, także zadanie prefektów było właściwie niepotrzebne.
      Szli bardzo prędko, zupełnie się nie oszczędzając. Misaki martwiła się o stan Akihiry, ale najwyraźniej zdążył wcześniej odpocząć na tyle, by znów zmusić się do wzmożonego wysiłku. Wszyscy troje czuli się trochę tak, jakby przebywali w transie. Nie docierały do nich odgłosy leśnych zwierząt nocnych, nie zwracali uwagi na gwieździste niebo pyszniące się ponad koronami drzew. Świat jakby zwolnił.
      Gdy dotarli na miejsce, Aya już na nich czekała - zapewne wyczuła ich bądź usłyszała. Od czasu śmierci Mariko chyba nigdy do końca nie traciła czujności.
      - Tamaki, co się stało? - spytała. Widząc małą pielgrzymkę z Akademii, przeszło jej przez myśl, że coś się stało Kairenowi, zaraz jednak uspokoiła się, wiedząc, iż gdyby tak było, coś by poczuła. Dzięki wampirzym przeczuciom miała świadomość, że jej synkowi nic nie zagraża. Niemniej, widząc Tamakiego, Akihirę i, jak się domyślała, Misaki Kobayashi (nie znała jej osobiście, ale dużo o niej słyszała, a skoro ona i Katsura trzymali się za ręce, to raczej musiała być ona), zestresowała się. Co się wydarzyło, że te dzieci przybyły do jej domu o tej porze?
      - Jest wujek? - spytał szybko, jednocześnie przytulając ciocię na powitanie. Aki i Misaki pokłonili się lekko, dziewczyna też przedstawiła się prędko.
      - Jest, bierze prysznic - odparła, gestem zapraszając niespodziewanych gości do środka i jednocześnie skupiając się na czymś. - A nie, już nie, zaraz przyjdzie.
      Poprowadziła ich do salonu. Dosłownie kilka sekund po nich w pomieszczeniu zjawił się Zero - ubrany jak do pracy, ale z wilgotnymi włosami. Aya zaproponowała coś do picia. Myślała raczej o herbacie, ale przybysze poprosili tylko o wodę, zmęczeni marszem z Akademii. Kobieta skinęła głową i poszła do kuchni.
      - Co się stało? - zapytał rzeczowym tonem Zero, nie dając po sobie poznać, że czymkolwiek się martwi. Prawdą zaś było, że obawiał się, iż wie, co mniej więcej zaraz usłyszy. W jakim innym celu do jego domu miałby zawitać Akihira Katsura?
      - Może powinniśmy zaczekać na ciocię? Ma prawo usłyszeć o wszystkim - rzucił Tamaki.
      - Przecież słyszy - odparł Zero, uśmiechając się lekko.
      - No tak - przyznał blondyn. Zawsze czuł się odrobinkę dziwnie w tym domu, zamieszkanym w końcu przez same wampiry. U niego było inaczej, wszyscy byli ludźmi. Łowcami, owszem, ale wciąż osobami bardziej ludzkimi niż wampirzymi, mimo genów tej drugiej rasy, które w nich siedziały - szczególnie u dziadka Kaiena.
      Koniec końców i tak wyszło na to, że Aya zdążyła wrócić, bowiem na chwilę zapadła cisza. Misaki ścisnęła mocniej spoconą dłoń Akihiry, chcąc dodać mu odwagi. Podziękowała Ayi za wodę i podała szklankę Akiemu, by w pewien sposób wlać w niego trochę życia, bo momentami wyglądał, jakby miał zaraz paść. Był tak blady, jak nigdy dotąd, zapewne zmagał się z wątpliwościami i wyrzutami sumienia - miał oto wydać brata. Wiedział, że musi to zrobić, ale bolało go niesamowicie, że jest do tego zmuszony. Dlaczego nie mogło być jak dawniej? Dlaczego Kyouji tak się zmienił? Jak do tego wszystkiego doszło?
      Ostatecznie przemógł się i wyznał, że kilka godzin temu widział się z bratem w Kemuri, gdzie zebrało się kilkadziesiąt osób, które zamierzały wywołać w Związku rebelię mającą na celu usunięcie Zero z pozycji lidera, a ponadto chciały wybić czystokwistych, Nową Radę, a najlepiej pewnie wszystkie wampiry na świecie, gdyby tylko mogło się to udać. Ujawnił nazwiska tych, których zdołał poznać, zaznaczając jednak, iż ze słów Kyoujiego wynikało, iż sekta ta liczy więcej ludzi w całym kraju. Najtrudniej było mu wyznać Zero i Ayi, w jaki sposób jego brat przekonał innych do współpracy. Kiedy dowiedzieli się, że wykorzystuje do tego pamięć po ich zmarłej córce, prezes zacisnął dłoń w pięść, a jego żona zrobiła się blada jak ściana, jak gdyby opuściło ją życie. Wargi jej drżały i widać było, że najchętniej by się popłakała. Szczerze mówiąc, Akihira miał ochotę na to samo. Czuł się okropnie, przynosząc takie nowiny, a także zdradzając brata. Oczywiście miał świadomość, że musiał to zrobić dla dobra każdego Łowcy i wampira, niemniej jednak było to straszliwie bolesne. I dla niego, i dla pozostałych.
      Misaki i Tamaki, którzy również dopiero teraz poznali szczegóły, zasępili się jeszcze bardziej. Misa starała się nie dawać tego za bardzo po sobie poznać, by wspierać Akiego, ale prawdą było, iż najzwyczajniej w świecie się bała. Tamaki z kolei czuł w równym stopniu złość, jak i współczucie. Dla cioci i wujka przez wzgląd na Mariko, dla Akihiry, którego brat spiskował przeciwko jego rodzinie i reszcie Łowców, dla całego Związku… Czyżby era względnego spokoju miała się zakończyć? Kto to widział, by Łowcy walczyli przeciwko sobie! Oczywiście w ich historii zdarzały się mniejsze bądź większe niesnaski pomiędzy poszczególnymi grupami czy osobistościami, ale żeby teraz powstanie obejmujące podobno cały kraj? Tego było już za wiele.
      Przez kilka minut trwała cisza. Każdy przetrawiał zasłyszane informacje, próbując poradzić sobie z natłokiem nieprzyjemnych uczuć. Wkrótce Aki nie wytrzymał, wstał i pokłonił się Ayi i Zero niemalże do samej ziemi.
      - Przepraszam - szepnął łamiącym się głosem. - Naprawdę przepraszam… Za mojego brata, za to, że nie potrafiłem nic zrobić, za to, że wykorzystał w ten sposób państwa córkę…
      Misaki miała już łzy w oczach. Patrząc na kajającego się Akiego, tak bardzo załamanego, czuła, jakby serce miało jej zaraz pęknąć. Tamaki spuścił głowę, wpadając w ten swój stan melancholii, który od czasu do czasu go nawiedzał. Aya drżała, a Zero tylko pozornie wyglądał na względnie spokojnego. Mimo wszystko najbardziej zabolał go fakt wykorzystania Mariko. Od pewnego czasu widział już przecież, że coś jest nie tak. Od dawna wiedział, że ma wrogów, nigdy jednak nikt mu się oficjalnie nie sprzeciwił. Niektórzy marudzili, gdy wybrano go na prezesa, ale większość zaakceptowała ten fakt, a nieliczni, wciąż niezadowoleni, po prostu odeszli lub pracowali z mniejszym niż inni zapałem.
      - To nie twoja wina - szepnęła w końcu Aya. - Podnieś się, proszę.
      Aki zrobił to, ale bał się spojrzeć w jej oczy. W oczy matki niewinnej dziewczynki, która umarła w wieku piętnastu lat, a którą teraz, po przeszło dwudziestu latach od jej śmierci, na patronkę wybrała sobie banda zdrajców. Bał się też spojrzeć na swojego szefa, którego działania zawsze całym sercem popierał i którego tak bardzo szanował.
      - Usiądź - poprosiła Aya, widząc, że chłopak ledwo utrzymuje się na nogach. Musiał być wycieńczony i załamany. Było jej go naprawdę żal, tyle wycierpiał… Zerknęła też na Zero z nieodgadnionym wyrazem twarzy siedzącego nieruchomo po jej lewej stronie. W obecności obcych raczej nie zdejmował maski pozornej obojętności i tak też było tym razem. Komuś, kto go nie znał, mogło się wydawać, że niemal wszystko spłynęło po nim jak woda po kaczce, ale ona doskonale wiedziała, że tak nie było. Oprócz tego, co wiązało się z pracą i Mariko, wróciły też przykre wspomnienia odnośnie jego relacji z Ichiru, gdy obaj byli jeszcze nastolatkami. Bądź co bądź jego własny brat bliźniak na cztery lata odszedł z zabójczynią ich rodziców. Ostatecznie jednak udało im się wszystko wyjaśnić i odnowić kontakty, dzięki czemu do teraz świetnie się dogadują i są ze sobą mocno związani. Niestety, w przypadku braci Katsura mogło być inaczej. Co prawda jeszcze nie jest za późno. Póki spiskowcy nie poczynią większych kroków, może skończyć się na względnie łagodnych karach. Ale jeśli sprawy się skomplikują…
      - Kobayashi-san, Tamaki, musicie wrócić do Akademii - odezwał się wreszcie Zero. - Odstawisz ich? - zwrócił się do Ayi, na co ta odpowiedziała skinięciem głowy. - Akihira-san, masz coś przeciwko temu, by tu przenocować? Z samego rana powinniśmy iść do Związku. Należy złożyć stosowny raport i przesłuchać parę osób…
      Katsura zgodził się, prosząc, by usprawiedliwiono jego nieobecność w Akademii. Następnie Misaki czule pożegnała się z Akim, który wyglądał, jakby powstrzymywał się przed tym, by nie pozwolić jej się oddalić. Ona i Tamaki pożegnali się z Zero, by chwilę potem zostać teleportowanymi przez Ayę przed wrota Akademii. Brunetka odstawiła dzieci do dormitorium, upewniając się na wszelki wypadek, czy wszystko jest w porządku, a następnie pobiegła do domku dyrektora, by wyjaśnić Deiowi i Suzu nieobecność Akiego. Nie wdawała się w szczegóły, mając nadzieję, że cała akcja skończy się, nim na dobre się rozpocznie. Miała ochotę odwiedzić Kairena, ale nie skończył jeszcze zajęć, a poza tym znów wyszłaby na nadopiekuńczą mamuśkę. Westchnęła więc tylko, opuściła teren szkoły i przeniosła się do domu.
      Misaki zaś, wszedłszy do pokoju, początkowo zdziwiła się nieco, iż jest on pusty. Na łóżku Aiki leżała książka, blondynka domyśliła się więc, że jej przyjaciółka znów się zaczytała i dlatego dopiero teraz poszła się wykąpać. Sama nie miała już na to siły, dlatego tylko przebrała się w piżamę i padła na łóżko. Myślała, że z powodu zmartwień będzie miała trudności z zaśnięciem, ale okazało się, iż wszystko tak ją wymęczyło, że zasnęła praktycznie od razu.
***
      Aki nie spał przez większą część nocy, zmagając się z żalem i wyrzutami sumienia. Miał tylko nadzieję, że Misaki udało się odpocząć i zamiast się nim za bardzo przejmować, będzie normalnie funkcjonowała. Wciąż nie mógł pozbyć się strachu o nią. Nie miał już wątpliwości, że Kyouji nie zawaha się praktycznie przed niczym. Zamykając oczy, nadal widział jego wyraz twarzy, jego gesty i słyszał ton głosu, jakim nawoływał współspiskowców do rebelii. Nadal był świadkiem toastu i okrzyków „za Mariko-sama”, nadal czuł dławiący smród dymu tytoniowego i zaduch w Kemuri.
      Udało mu się cokolwiek przełknąć tylko przez wzgląd na grzeczność. Żona prezesa była jednak wyrozumiała, a na dodatek widać było, iż mu współczuła, mimo że sama również miała wiele zmartwień. Okropnie się czuł ze świadomością, iż ich źródłem było postępowanie jego starszego brata…
      Zaraz po śniadaniu Akihira udał się z Zero do Związku, po drodze zachodząc do Kemuri, które jednak zamknięte było na cztery spusty. Obaj spodziewali się tego, więc bez większych ceregieli po prostu ruszyli w dalszą drogę, do głównej siedziby Stowarzyszenia. Już w środku spotkali Tougę Yagariego, którego prezes natychmiast poprosił, by udał się wraz z nimi do jego gabinetu. Tam wyjaśnił mu sytuację, podczas gdy Katsura spisywał wstępny raport.
      - Jacy oni kłopotliwi - westchnął Yagari z krzywym uśmiechem. Okropnie się postarzał w ciągu ostatnich kilku lat, ale nadal był tym samym, uwielbiającym papierosy i kochającym swych dawnych uczniów zgredem. - Litości, nawet my nie planowaliśmy zamachu stanu - rzucił do Zero. Akihira podniósł głowę znad papierów. Domyślił się, iż Touga nawiązuje do dawnych czasów, kiedy to i on, i Kiryuu z całych serc nienawidzili wampirów. Co prawda teraz też nie byli ich fanami i nigdy nie czuli skrupułów przed zabijaniem pijawek, niemniej od lat nie mieli w głowach żadnych dziwnych fantazji na temat wybicia rasy krwiopijców.
      - Co powinniśmy według ciebie zrobić? - spytał Zero, zawsze liczący się ze zdaniem swego mistrza, doradcy i przyjaciela.
      - To cholernie trudne pytanie - przyznał. - Moglibyśmy powziąć pewne kroki, gdybyśmy wiedzieli, komu możemy ufać, ale tak nie jest.
      - Ichiru, Kaori, Kei i Matsuo niedługo powinni tu być, ich możemy wprowadzić w sprawę - rzekł Zero, z namysłem wpatrując się w widok za oknem znajdującym się za jego biurkiem. Pierwszych troje należało do rodziny, więc był pewien, że może im ufać, z kolei Matsuo Kuroki dowiódł swego zaufania, gdy trenował Kairena. Co do reszty przyjaciół Hanashi i Keia, wolał nie ryzykować, nie znał ich na tyle dobrze, choć pewnie bliźnięta ręczyłyby za ich współpracę.
      - Młody, zostaw papiery i leć poszukać Ryoheia Asamoto - rzucił do Akihiry Touga. Chłopak zerknął na prezesa i gdy ten skinął przyzwalająco głową, natychmiast podniósł się, by wykonać polecenie. - Mam nadzieję, że on nie bierze udziału w tym całym bajzlu.
      - Wątpię, by brał - odparł Zero. Miał dość duże zaufanie do wnuka Hinako Asamoto, Łowczyni, która jako jedna z nielicznych zaakceptowała wszystko, co wiązało się z jego osobą, a także jego związek z Ayą. - Jest dobrym człowiekiem, ale niestety nieco naiwnym, trudno mu uwierzyć w jakiekolwiek zło. A zaraz dowie się pewnie, że jego przyjaciele to zdrajcy. Nieciekawa sprawa.
      - Skoro przyjaźni się i z tym przebrzydłym Katsurą, i z Shunichim Aiharą, powinien coś zauważyć - mruknął Yagari.
      - Dlatego go przesłuchamy - powiedział spokojnie Zero. - Ale obawiam się, że z nim było podobnie jak z Akihirą. Zapewne nie chciał widzieć tego, co dzieje się z bliskimi mu osobami. Szczególnie z Kyoujim był przecież mocno związany, przyjaźnią się od lat.
      - Jak pech, to pech - skwitował to tylko Touga.

      Misaki obudziła się o podobnej porze jak zwykle. Wpatrując się w ścianę, zastanawiała się, czy ma siłę iść na lekcje. Uznała, że chyba jednak woli je sobie podarować. Będzie miała czas na ochłonięcie, być może uda jej się spotkać z Akihirą, a notatki po prostu przepisze od Aiki. Pomyślawszy o tym, odwróciła się, chcąc zobaczyć, czy przyjaciółka już nie śpi. Często zanim wstała i rozpoczęła codzienną poranną krzątaninę lubiła jeszcze w łóżku poczytać bądź po prostu wylegiwać się trochę pod kołdrą.
      Zdziwiła się, nie ujrzawszy współlokatorki. Najpierw pomyślała, że to dość niezwykłe, iż spała tak mocno, że nie obudziła się, gdy Aika wstała - zazwyczaj jedna chcąc nie chcąc budziła drugą, gdy wstawała jako pierwsza. Zaraz jednak zauważyła, że coś jest nie tak. Zupełnie już rozbudzona, wstała szybko i przyjrzała się łóżku Akayamy.
      Jej tu nie było, zdała sobie sprawę, widząc posłanie w stanie identycznym jak wczoraj w nocy. W miarę pościelone, z książką leżącą na poduszce.
      Serce jej załomotało, nagle zaczęła okropnie się stresować. Próbowała się uspokoić, wmawiając sobie, że wariuje z powodu wczorajszych wydarzeń. Może Aika, nie mogąc się doczekać jej powrotu, po prostu przenocowała u koleżanek? Z drugiej strony, wiedziała, że to mało prawdopodobne, Aika nie należała przecież do szczególnie towarzyskich osób. Wręcz przeciwnie nawet, łagodnie mówiąc nie przepadała za ludźmi.
      Za wszelką cenę usiłowała nie wpadać w panikę. Skierowała się do łazienki, by sprawdzić, czy jednak nie zastanie tam Aiki. Tak się nie stało, wypytała więc napotkane dziewczyny, ale żadna nic nie wiedziała. Próbując ignorować szaleńcze bicie serca, odwiedziła koleżanki z kilku pokojów, ale i to nie przyniosło skutków. Fumi i Yasu oświadczyły tylko, że ostatnio widziały Aikę rozmawiającą z Tamakim po wymianie klas. Tyle to i sama Misaki wiedziała. Pędem wróciła do siebie, by nieco niedbale założyć mundurek. Było ciepło, więc zostawiła marynarkę, wzięła jednak opaskę prefekta, aby ułatwić sobie wstęp do męskiego dormitorium. Musiała zobaczyć się z Tamakim, bo prawdopodobnie to on jako ostatni widział się z Aiką i być może wiedział, co się z nią stało.
      Wpadła do akademika chłopców, wywołując tym małe zamieszanie, co jednakże zupełnie jej nie obeszło. Miała zdecydowanie ważniejsze sprawy na głowie. Szybko dobiegła do pokoju prefekta i zapukała, ale nikt nie otworzył.
      - Kiryuu-kun jest w łazience - oznajmił ktoś życzliwie.
      - Dzięki - rzuciła tylko, nawet nie patrząc, kto jej pomógł. Bez skrępowania wpakowała się do łazienki, co zaowocowało zdumionymi, niedowierzającymi bądź rozbawionymi reakcjami chłopców w niej przebywających.
      - Co ty tu robisz? - zdumiał się Tamaki, który najwyraźniej przed chwilą wyszedł spod prysznica. Na szczęście miał już na sobie spodnie od mundurka, ale nic więcej. Na szyi wisiał jego ręcznik, z blond włosów leniwie spływały jeszcze krople wody.
      - Nie tutaj - rzekła szybko, kierując się ku korytarzowi, wiedząc, że przyjaciel biegnie za nią. Zdziwieni koledzy przypatrywali się niecodziennej scenie, ale wkrótce zajęli się swoimi sprawami, co poniektórzy tylko plotkowali i próbowali dociec, czemu zawdzięczają wizytę pani prefekt.
      Tamaki wpuścił Misę do swojego pokoju, zamknął drzwi i spojrzał na nią pytająco.
      - Aika gdzieś zniknęła - wyznała łamiącym się głosem. - Nie wiem, gdzie się podziała, chyba nie wróciła na noc, nikt nic nie wie - wyrzuciła z siebie, po czym niemalże na jednym wdechu opowiedziała, co się wydarzyło, od kiedy wróciła w nocy do dormitorium. Z rozpaczą utkwiła wzrok w przyjacielu, ale zamiast znaleźć ukojenie, tylko dodatkowo się przeraziła. Zbladł okropnie, a na jego czoło wystąpiły kropelki potu.
      - Rozmawiałem z nią przecież - rzekł, uśmiechając się jak w transie. - Wszystko było w porządku. Ai-chan nie mogła tak po prostu zniknąć - dodał.
      - U-uhm… - mruknęła, drżąc lekko. Dlaczego stresowali się tak bardzo? Nie mogło stać się nic złego, bo niby jakim cudem? Przecież Aika była zwykłym człowiekiem, nie miała nawet pojęcia o istnieniu wampirów czy Łowców. Ale z powodu wczorajszych wyznań Akihiry oboje byli nerwowi.
      - Po kolei - wyszeptała. - Po wymianie oboje widzieliśmy się z Aiką. Potem ja ruszyłam na patrol, żebyście sobie trochę sami porozmawiali - zaczęła.
      - I tak było - przyznał Tamaki. - Gadaliśmy głównie o bzdurach, było miło, Ai-chan prawie się na mnie nie denerwowała i kilka razy się uśmiechnęła - powiedział, wciąż przebywając w stanie podobnym do transu. Tak bardzo się cieszył za każdym razem, gdy udawało mu się spędzić z Akayamą podobne chwile! A teraz? Gdzie ona się podziewała, kiedy oni tak się zamartwiali? - Rozmawialiśmy… Nie wiem, z dziesięć minut? Dwadzieścia? Na pewno nie więcej. Kazała mi dołączyć do ciebie, byś sama nie odwalała całej roboty. Pragnąłem ją odprowadzić, ale mnie wyśmiała i odprawiła. Nie chciałem przeginać, by niczego nie popsuć… - Jego lawendowe oczy zdawały się być nieobecne. - Poszedłem do ciebie, ale Ai-chan chyba nie doszła do akademika…
      - Co mogło się stać? - Misaki czuła w oczach łzy, ale próbowała je powstrzymać, dla dobra własnego i Tamakiego, który sam wyglądał, jakby miał zaraz zemdleć. - Na patrolu nic się nie działo, póki nie przyszedł Aki. Przecież gdyby wokół kręciły się jakieś wampiry, wyczulibyśmy je…
      - A jeśli to nie były wampiry? - spytał.
      Popatrzyli na siebie i nie spuszczali z siebie wzroku przez co najmniej minutę, milcząc przy tym.
      - Niemożliwe - szepnęła. Oboje jednak pomyśleli o tym samym: Akihira przybiegł do nich, bojąc się, że coś stało się Misaki. Tymczasem z nią było wszystko w porządku, ale dziwnym zbiegiem okoliczności mniej więcej w tamtym czasie prawdopodobnie zniknęła Aika. - Po co ktoś miałby wyrządzić jej krzywdę? Nie jest w nic zamieszana, nawet nie zna prawdy o świecie. Niemożliwe, by w istocie ukrywała przed nami swoje prawdziwe ja i była szpiegiem, tak samo nieprawdopodobne jest, by ktoś ją, dajmy na to, porwał, aby się do nas dobrać. Zrobienie coś mi byłoby logiczne, bo to pewnie skłoniłoby Akiego do współpracy, ale co ma do tego Aika?
      - Gdyby grozili, że coś jej zrobią, ty, ja, Dei i co najmniej parę innych osób miałoby związane ręce - zauważył Tamaki.
      - Ale skąd mieliby wiedzieć, że Aika jest dla nas taka ważna? - zaoponowała. - Nie przypominam sobie, by Aki wspominał mi, iż mówił Kyoujiemu, że się z nią przyjaźnię, pewnie nawet nie wie o jej istnieniu, a już na pewno nie może mieć pojęcia, że ty się w niej kochasz, bo niby skąd?
      - Kocham? - powtórzył lekko zdziwiony, choć nie po raz pierwszy usłyszał z ust Misaki taki wniosek. - Boże, ty chyba masz rację - jęknął. Czy dało się inaczej usprawiedliwić fakt, iż aż tak zamartwiał się teraz o Aikę? Fakt, że za każdym razem, gdy poświęcała mu uwagę, nie mieszając go przy tym z błotem, miał ochotę skakać z radości? Fakt, że jej uśmiech był tym, co ostatnio dawało mu najwięcej szczęścia? Fakt, że to dzięki temu, iż się z nią pogodził i mogli względnie normalnie razem funkcjonować, był w stanie przełamać swoją wieloletnią niechęć do Kairena i popchnąć go ku Kanaru?
      - Jesteś nienormalny, naprawdę dopiero teraz zdałeś sobie z tego sprawę? - Misaki nie mogła się powstrzymać przed zadaniem tego pytania, mimo sytuacji, w jakiej się znaleźli. Tamaki doprawdy był najbardziej infantylnym i naiwnym pod wieloma względami nastolatkiem, jakiego znała.
      - Lepiej późno niż wcale - odparł, jednocześnie wychodząc z transu i postanawiając, że weźmie sprawy w swoje ręce. Błyskawicznie rzucił na podłogę wilgotny ręcznik, założył koszulę, nie dbając o zapięcie jej guzików czy zawiązanie krawata, który po prostu również wylądował na ziemi. Jedynie opaska prefekta znalazła się na odpowiednim miejscu: na ramieniu. - Idziemy do pijawek - zakomenderował.

      Ryohei Asamoto nie mógł uwierzyć w to, co usłyszał. Miał wrażenie, że traci grunt pod nogami, bo to, w co wierzył, nagle obróciło się w perzynę. Znał Kyoujiego od wielu lat i choć widział, że ich poglądy od dłuższego czasu się różnią, zawsze starał się uspokoić druha i wbić mu do głowy własne przekonania. Nie podejrzewał go o zdradę, a już na pewno nie o to, że sam stworzy swego rodzaju sektę i że pójdzie za nim tyle osób. Dodatkowo zdołował go fakt, iż jego prawą ręką był Shunichi Aihara, z którym z kolei mocno zakolegował się kilka lat temu. Dużo rozmawiali w Kemuri, co go przeraziło, bo w takim razie wszystko, co mówił - i przy Kyoujim, i przy Shunie, i przy Jeiu - mogło się teraz obrócić przeciwko nim. Próbował przypomnieć sobie, czy kiedykolwiek w towarzystwie tych mężów mawiał o czymś, co teraz mogłoby okazać się brzemienne w skutkach. Na chwilę obecną nie wydawało mu się, by tak było, niemniej czuł strach z tego powodu. Ale najgorsze było poczucie bycia zdradzonym przez ludzi, którym ufał i których nazywał przyjaciółmi.
      - I co teraz? - zapytał twardo Touga. - Jeśli dojdzie do walki, po czyjej stronie staniesz?
      - Oczywiście, że po waszej - oburzył się.
      - W razie potrzeby będziesz w stanie walczyć z byłymi przyjaciółmi?
      Skinął głową, choć nawet ślepy by zauważył, jak bardzo go to boli. Yagari nie był do końca przekonany, ale Zero uznał, że może mu zaufać. Spodziewał się, iż mimo wszystko geny Hinako oraz więź łącząca Ryoheia z dziećmi Kao i Ichiru są silniejsze niż przywiązanie do Kyoujiego czy Shunichiego, którzy okazali się zdrajcami.
      - Dobrze. Pójdziecie teraz do Kemuri i sprawdzicie, co się da - rzekł Zero do Tougi i Asamoto. - Nie przejmujcie się niczym, przygotuję wam od razu stosowne dokumenty. Akihira-san, przyprowadź do mnie Ichiru, Kaori, Keia i Matsuo Kurokiego, powinni już tu być - orzekł, spoglądając na zegar wiszący na ścianie naprzeciwko jego biurka. - Ich dzisiejsze zadania zostaną przydzielone komuś innemu, oni natychmiast muszą się o wszystkim dowiedzieć.
      - Tak jest - odparł, natychmiast wychodząc.
      - Biedny chłopak… Działać przeciwko własnemu bratu… - zasępił się Ryohei, patrząc ze smutkiem na drzwi, w których przed chwilą zniknął Katsura.

      Misaki i Tamaki wbiegli bez najmniejszego skrępowania na terytorium wampirów. Chłopak, jednocześnie zdeterminowany i załamany, wbiegł szybko na piętro, nie patrząc nawet, czy Misa idzie za nim. Doskoczył do drzwi komnaty Kanaru, bo to o niej pierwszej pomyślał. Oczywiście obudził ją, bo wampiry spały o tej porze, ale jakoś nie czuł z tego powodu wyrzutów sumienia. Były przecież rzeczy ważne i ważniejsze - a do tych drugich na pewno nie zaliczał się spokojny sen kogokolwiek w chwili, gdy on szalał z niepokoju, a życie Aiki mogło być w niebezpieczeństwie. Zdążyło mu przejść przez myśl, że teoretycznie ona może już nawet nie żyć. Oczyma wyobraźni widział ją martwą, zamordowaną brutalnie przez nie do końca znanych sprawców, bladą i piękną, splamioną własną krwią… To tylko go poganiało, choć miał świadomość, że ona musi żyć. Coś by chyba poczuł, gdyby ją zabito, prawda? Zgoda, nie był wampirem z ich zacnymi zdolnościami i przeczuciami, ale skoro Aika okazała się jego księżniczką, nie mógłby przecież nic nie poczuć! Podniesiony w ten sposób na duchu, był w stanie myśleć niemalże trzeźwo.
      Kanaru, zbudzona nagle, nie do końca wiedziała, co się wokół niej dzieje. Tamaki wyglądał jak duch, próbując wytłumaczyć jej, co się stało i zmusić ją, by spróbowała odnaleźć Aikę za pomocą wyostrzonego słuchu bądź węchu.
      - Tamaki, ja jej nawet nie znam, tak się nie da! - oznajmiła ze smutkiem, znów czując się okropnie, skoro nie mogła w żaden sposób pomóc.
      Blondyn warknął coś pod nosem, po czym mruknął, że spróbuje z Mamoru, odwrócił się ku drzwiom, obok których czekała Misaki i wówczas dopiero zauważył stojącego w nich Kairena. Już miał coś powiedzieć, automatycznie czując niechęć, ale nie zdążył, gdyż to Kai się odezwał.
      - Zaczekajcie tu chwilę - polecił. Kana i Misa skinęły głowami, co nie uszło uwadze Tamakiego. Mimo wszystko złość na Kairena była mniejsza niż strach o Aikę, więc przełknął dumę i tak jak dziewczyny dostosował się do prośby kuzyna.
      Po chwili wrócił w towarzystwie jednego z arystokratów, bruneta o granatowofiołkowych oczach.
      - Mocą Miyamoto-san jest zdolność określenia dokładnej pozycji wybranej osoby, jeżeli ta znajduje się w promieniu kilometra od niego - wyjaśnił. Nie bez przyczyny osobiście poprosił Akio o przyłączenie się do Nocnej Klasy. Przeczuwał, iż moc taka jak jego się przyda, zupełnie jak moc Yumeki Akarashi, która mogła w razie czego okazać się ratunkiem dla Mayumi. - Macie przy sobie coś, co należy do niej? - zapytał Misę i Tamakiego.
      Pokręcili przecząco głowami.
      - Musicie dać mi coś takiego. Nie znam jej, więc nie jestem w stanie nic zrobić, póki nie będę miał w dłoni czegoś należącego do niej - wyjaśnił Akio.
      - Zaraz coś przyniosę - zaoferowała się Misaki.
      - Pójdziemy razem - rzekł Kairen, widząc, iż dziewczyna chce już wybiec. Spodziewał się, iż akcja może się przedłużyć, a skoro tak, lepiej, by nie tracili czasu. Zauważył, że Kanaru chce iść z nimi, jednak poprosił, by została i miała oko na to, co dzieje się w pobliżu. Skinęła głową, postanawiając, że na wszelki wypadek obudzi też Mamoru.
      - Powodzenia - szepnęła tylko, gdy wychodzili. Kai posłał jej ciepły uśmiech, po czym wraz z resztą biegiem rzucił się ku żeńskiemu dormitorium Dziennej Klasy. Kiedy już tam dotarli, Misaki pognała do pokoju i chwyciła pierwszą rzecz należącą do Aiki, jaka wpadła jej w oko.
      - Książka? - Mimo sytuacji, Tamaki ledwo powstrzymał się od śmiechu, gdy zobaczył, co przyniosła Misa.
      - No co? - mruknęła lekko speszona. Normalnie ktoś przyniósłby pewnie jakiś element garderoby. - Czytała ją niedługo przed zaginięciem. Nada się? - zapytała Akio Miyamoto.
      Skinął głową i dwoma rękoma odebrał od niej tomik. Zamknął oczy, by się skupić i aktywować swą moc. Tamaki i Misaki wstrzymali oddech, Kairen obserwował kolegę w milczeniu.
      - Przykro mi - rzekł arystokrata, otwierając oczy i wzdychając lekko. - Nie ma jej w promieniu kilometra.
      - Naprawdę ją porwano… - wydukał Tamaki. Początkowo zbladł, ale chwilę później jego twarz zrobiła się czerwona od gniewu i adrenaliny. - Nie wybaczę - warknął wściekły. - Idę jej szukać! - wykrzyknął i już chciał odejść, gdy poczuł na przegubie czyjąś dłoń. - Puść mnie - wycedził do Kairena.
      - Trzeba poinformować Deia - odparł spokojnie. Tamaki ujrzał w jego oczach to samo zrozumienie i współczucie co zwykle, co doprowadziło go do znajomej furii, dodatkowo spotęgowanej zamartwianiem się o Aikę.
      - Pogięło cię?! - krzyknął. - Sami sobie kogoś powiadamiajcie, ja idę jej szukać!
      - Uspokój się! - poprosiła Misaki ze łzami w oczach. - Niby co chcesz zrobić? Szukać jej po lasach? Musimy powiedzieć dorosłym o tym, co się stało, oni nam pomogą! - płakała, mając nadzieję, iż faktycznie tak będzie. Czuła się okropnie bezsilna, ale zachowała względną przytomność umysłu, w przeciwieństwie do przyjaciela, który wyglądał, jakby chciał zabić każdego, kto stanie mu teraz na drodze. - Przejrzyj na oczy, sam niczego nie zdziałasz! Nie jesteś bohaterem, tylko człowiekiem - dodała, ocierając łzy z policzków, które jednak natychmiast zastępowane były nowymi.
      Tamaki wyglądał, jakby ktoś wylał mu na głowę kubeł lodowatej wody. Przestał wyrywać się Kairenowi i spuścił głowę. Blond włosy przesłoniły mu oczy.
      - Chodźmy do Deia - szepnął ledwo dosłyszalnie. Przynajmniej dla Misaki, bo Kai i Akio usłyszeli go doskonale dzięki wampirzym zmysłom.
      Kairen zbliżył się do Miyamoto i szepnął mu coś na ucho. Ten skinął głową i poszedł w swoją stronę, podczas gdy reszta udała się ku domkowi dyrektora. Tam zapoznano Deichiego i Suzue z sytuacją. Okazało się, że wiedzieli już o zdradzie Kyoujiego i spółki, bo Aya złożyła im wizytę po odstawieniu Tamakiego i Misaki do akademików. Oboje przerazili się jednak na wieść o porwaniu uczennicy. Nikt bowiem nie miał złudzeń, że dziewczynie po prostu odbiło i opuściła teren Akademii niemalże w nocy, na dodatek nikomu nic nie mówiąc. Tamaki i Misaki obwiniali się o to, co się stało, uważając, że mogli lepiej spełnić swój obowiązek prefektów, a przede wszystkim - obowiązek dbania o ważną dla siebie osobę. Suzu od razu domyśliła się, co syn siostry jej męża czuje do zaginionej dziewczyny. Modliła się w duchu, by wszystko dobrze się skończyło.
      - Kai, czy mógłbyś pobiec po Hanę? Myślę, że powinniśmy ją wysłać na poszukiwania - rzekł Dei po namyśle. Sam nie powinien opuścić terenu Akademii, jako iż był dyrektorem i musiał teraz podwoić swą czujność w trosce o uczniów. Nad wampirami nie miał zbyt dużej władzy, a poza tym sprawa nie miała z nimi związku, nie miał więc prawa kazać im wyruszyć na poszukiwania Akayamy. - Jest jedynym Łowcą, który jest blisko i może pomóc - dodał.
      Tamaki znowu spurpurowiał.
      - Jedynym? A ja to co?! I inni łowieccy uczniowie! - wybuchnął.
      - Do diaska, jesteście dziećmi, Tamaki! - zdenerwował się Deichi. Nie miał zamiaru posyłać na tak niebezpieczną misję nastolatków. - Póki nie ukończycie liceum, nie należycie nawet oficjalnie do Związku, więc przestań i daj się tym zająć dorosłym! - Wziął głębszy oddech, by się uspokoić. - Zrozum, to najlepsze wyjście. Wiem, że się martwisz, ale weź przykład z Kobayashi-san i spostrzeż, jakie posunięcia są najlepsze w tej sytuacji - poprosił już normalnym tonem. Suzu i Misa obserwowały ich ze smutkiem, Kairen zaś z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
      Tamaki nie odpowiedział. Oddychał ciężko, nabuzowany, nie wiedział jednak, jak przekonać kogokolwiek do swoich racji.
      - Już dobrze - odezwał się znów Dei. - Kai, idź po Hanashi.
      - Hai. Ale niech Tamaki idzie ze mną - dodał, co zdziwiło Tamakiego równie mocno, co resztę zebranych. - Przynajmniej nie będzie siedział w miejscu, więc znowu nie wybuchnie, a poza tym, jeśli będzie ze mną, nie uda mu się zrobić nic nierozważnego - zauważył ze spokojem.
      Tamaki już miał mu przyłożyć, gdy poczuł, że zatrzymuje go Misaki. Wciąż ze łzami w zielonych oczach spojrzała na niego i poprosiła cicho, by się uspokoił. Przełknął ślinę i uśmiechnął się wymuszenie. Postanowił, że gdy tylko stąd wyjdzie, ucieknie na poszukiwania Aiki, nawet jeśli musiałby przedtem zbić kuzyna na kwaśne jabłko, co, miał tego świadomość, pewnie by mu się nie udało, ale cóż, nikt nie mógł mu zabronić spróbować.
      - No, lećcie - rzekł Deichi. Kairen skinął głową i dał gestem znak, by Tamaki szedł za nim, co ten chcąc nie chcąc uczynił.
      Gdy tylko znaleźli się na zewnątrz, Tamaki rzucił się na Kairena, ten jednak tylko okręcił się szybko na pięcie i unieruchomił go płynnym ruchem.
      - Uspokój się - nakazał.
      - Chyba zwariowałeś, debilu! - warknął z jadem. - Naprawdę myślisz, że mam zamiar iść spokojnie do siostrzyczki i błagać ją o pomoc, tracąc przy tym czas i robić z siebie mięczaka?! Do cholery, sam uratuję Aikę, czy tego chcecie, czy nie, bo zanim ktokolwiek z was ruszy tyłek, jej może stać się krzywda! Szlag mnie zaraz trafi! - wrzeszczał, będąc odciąganym przez Kaia do lasu, by zejść z ewentualnego widoku tych, którzy przebywali w domku dyrektora. Tamaki miał wrażenie, że coś rozsadza go od środka, zupełnie już stracił panowanie nad sobą i gdyby tylko był w stanie, chyba byłby nawet zabił kuzyna, byle tylko utorować sobie w ten sposób drogę ku swej biednej księżniczce. Co się z nią działo? Gdzie, do cholery, była?! Czy porywacze coś jej zrobili? Gdyby nie był tak wściekły, zbladłby na myśl o tym, co mogło jej się stać.
      Kai bezceremonialnie zasłonił mu usta własną ręką. Tamaki oczywiście natychmiast spróbował go ugryźć, ale nawet to mu się nie udało.
      - Masz rację - rzekł mu poważnie na ucho. Blondyn natychmiast znieruchomiał, zdumiony. - Dlatego w tej chwili się uspokoisz i razem idziemy szukać Akayamy-san. Miyamoto-san czeka na nas przy bramie - oznajmił. Czując, że Tamaki nie zrobi już nic idiotycznego, puścił go. Kuzyn odwrócił się do niego i spojrzał z niedowierzaniem prosto w jego szare oczy. Nie był w stanie wykrztusić słowa, zdumiony postawą Kaia łamiącego zasady i obietnicę złożoną Deiowi, dlatego lekko skinął tylko głową. Kairen uśmiechnął się nieco, po czym klepnął towarzysza w plecy, by go ruszyć. Razem udali się pędem ku wrotom Akademii Kurosu, lekceważąc w ten sposób nakazy dorosłych.
***
      Wciąż był wściekły, że kolejny jego plan nie wypalił. Najpierw zawiódł, gdy miał porwać Mayumi Asagami i choć wyrzuty sumienia z powodu tego, iż niechcący zabił wówczas Kiran Kiryuu zdążyły już zakopać się gdzieś na samym dnie jego serca, czuł z tego powodu urażoną dumę, a ponadto żałował, że nie ma dzieciaka, który mógłby być przydatny dzięki temu, że widzi przyszłość. Teraz mała była zbyt dobrze pilnowana, by móc się do niej zbliżyć, więc póki nie nadarzy się jakaś wyjątkowa sytuacja, o porwaniu jej nie ma mowy.
      Miał za to porwać kogoś innego. Doskonale wiedział, że nie przekona brata do swoich racji ot tak sobie, dlatego wysłał dwóch podwładnych, by porwali jego dziewczynę, Misaki Kobayashi. Miał świadomość, że Akihira zrobi dla niej wszystko, nawet zdradzi Związek i zacznie szpiegować dyrektora Akademii i inne osoby w jego otoczeniu, dlatego nie czuł skrupułów przed wplątaniem w to wszystko niewinnej nastolatki.
      - Tymczasem, wyobraź sobie, Youko-chan, przyszedłem do umówionego miejsca i kogo zobaczyłem? - zapytał, patrząc w szare oczy dziewczyny, z którą przed chwilą się spotkał. - Otóż nie słodką Misę-chan, lecz zupełnie nieznaną mi uczennicę Akademii Kurosu! Wyobrażasz sobie?
      - Nie żartuj - mruknęła, zatykając za ucho przeszkadzające jej kosmyki ciemnych, niemal czarnych włosów. - Przekazałeś im przecież instrukcje?
      - Oczywiście. Tak więc, zobaczywszy tę dziewuchę, porozmawiałem sobie z Watanabe i Maedą.
      Do teraz pamiętał cały dialog w najmniejszych szczegółach. Ujrzawszy nie Misaki, lecz jakąś inną nastolatkę, niebędącą nawet Łowczynią, zdenerwował się okropnie, ale opanował się, by na miejscu nie zabić podwładnych, którzy popełnili taki błąd. „Czy ona wygląda wam na blondynkę?”, spytał najpierw, uśmiechając się z jadem. Od razu się przestraszyli i wybąkali pod nosem, że było ciemno, a wówczas nie widać zbyt wielkiej różnicy między blondynkami i jasnymi szatynkami. Próbowali się też wybronić mówiąc, że ma przecież zielone oczy i rozmawiała z prefektem, młodym Kiryuu od brata prezesa, więc byli przekonani, że to właśnie Misaki Kobayashi, którą mieli porwać. Kyouji zrezygnował już z tłumaczenia tym idiotom różnicy między soczystozielonymi a oliwkowymi oczyma, nie omieszkał za to zapytać o powód braku opaski prefekta na ramieniu dziewczyny. „Szefie, wiesz, jakie są panienki! Jak coś jest niemodne, to przecież tego nie założą!”, odparli. Wtedy Katsura już nie wytrzymał i wciąż z jadowitym uśmiechem na ustach przyłożył jednemu i drugiemu.
      - Idioci - skwitowała Youko Hagino, wykręcając oczyma. - Trzeba było posłać po nią kobietę. Nie popełniłaby takiego błędu - oznajmiła.
      - Ach tak? - zapytał, zbliżając się do niej i przeszywając ją wzrokiem. - To może powinienem konsultować z tobą wszystkie moje plany?
      - Może powinieneś - rzekła spokojnie. Uśmiechnął się, zadowolony jej postawą. Chciała odwzajemnić uśmiech, ale nie zdążyła, bo poczuła jego wargi na swoich.
      Cieszył się, że ją ma. Dzięki niej dowiedział się wielu ciekawych rzeczy na temat Hanashi Kiryuu i całej jej rodziny. Widział co prawda, że Youko ma wyrzuty sumienia, zdradzając przyjaciółkę, niemniej miał świadomość, że był już dla niej ważniejszy niż Hana.
      Jego braciszek miał jednak nosa w niektórych sprawach. Zastanawiał się, jak domyślił się, że znalazł sobie dziewczynę. Z drugiej strony, to nie było ważne. Jeśli tylko nikt jak na razie nie domyśli się udziału Hagino w całej sprawie, będzie w porządku. Wiedział, że może na nią liczyć i go nie zdradzi. Nie teraz, gdy byli już ze sobą tak blisko.





***
      Witam (sama, bo Kao-chan wybyła na troszkę na działkę). Przepraszam za tygodniowy poślizg w dodaniu tego rozdziału, ale (w skrócie): a) wszyscy byli wielce zajęci i robili sobie zaległości, b) sesja.
      Ten rozdzialik napisałam już jakiś czas temu. Napadła mnie wówczas wena i nie chciała uwolnić, przez co olałam poniedziałkowe zajęcia i - zamiast pojechać na studia - siedziałam w domu i pisałam ten oraz kolejny rozdział, który, niestety, do teraz nie jest dokończony, choć wiele nie zostało. Mimo wszystko wtedy, gdy chciało mi się pisać, nie mogłam sobie na to pozwolić, zaś teraz, po zdanej sesji i w początkowych dniach wakacji, na nic nie mam siły ani ochoty. Stres ze mnie spływa, alergia dodatkowo osłabia, ogółem prawie nic do mnie nie dociera i zamiast wreszcie poczytać, popisać, pooglądać i posprzątać, nie robię nic. Nawet wyspać się nie mogę, choć tak o tym marzę! >.< Dobra, trochę się wyżaliłam, przepraszam.
      Dedykacja dla Kari, bo dużo w tym rozdziale Misaki i Akiego. ;) Co do następnego, postaramy się go skończyć na za dwa tygodnie, ale niczego nie obiecujemy. Gomen!
      Dziękujemy Wam za komentarze, które nadrobiłyście. Nie musiałyście przecież tego zrobić, ale, szczerze mówiąc, bardzo ich wyczekiwałyśmy, bo naprawdę nam pomagały w spięciu się do nauki i poprawiały nam nastrój w tym trudnym dla studentów okresie. Shōri, Kiran, Andzik, Kari, Sacrum, Suzu - jesteście wielkie, dziękujemy! :*

23 komentarze:

  1. Przeczytałam! *wyłazi spod biurka, z powodu... a w sumie i tak moja reakcja się w komentarzu znajdzie, więc xD* Tak na marginesie: wczoraj akurat byłam po książkę, bo narzekałam na brak czegoś do czytania, a akurat jak już z nową litką (literaturą, lol) z Auchan'a przyjechałam, okazało się, że nowy rozdział u was jest. Nie wiem, czy to spóźnione błogosławieństwo z nieba, czy kpina Boska, ale dziwnie się przez to czuję X'D Niby coś mi się tam obiło o uszy (właściwie o oczy, mniejsza z tym), iż macie to już napisane, a jednak tak jakoś .________.' Dobra, koniec z tym, bo jak o tym wszystkim myślę, to mnie schizy dziwne nachodzą, że siedzicie w gabinecie, wróżąc z kuli i decydujecie o losie śmiertelników X''DDD

    Przejdźmy do komentarza właściwego... [Podzielę go sobie tak jak wcześniej na kilka części, żebym wiedziała o czym piszę (jak nie wyszczególniam tego, to tracę niestety wątek) >.<"]

    Jeszcze odnośnie tego jak Tamaki dostał porządne lanie - BIEDACTWO, no tylko tyle mogę rzec ;____; Mam nadzieję, że mu chociaż lód/mięcho (chyba stek, tak robili przynajmniej w filmach) do tego okropnego oka przyłożyła :/ Jak nie, to bym ją normalnie udusiła... Powinna się zatroszczyć o swojego chłopaka, a nie kurde trzymać go na dystans ;<

    To się Aki popisał... Musiał wyglądać jak bekon albo burak, kiedy przybiegł do Miski (well, nic nie poradzę na to, że panienkom w rolach ofiar lubię przypisywać dziwne przezwiska xDD) ;P I nie, nie jaram się jego złą emocją dlatego, że jestem sadystką, tylko dlatego, że musiał bardzo śmiesznie wyglądać (ja sama jak jestem nerwowa, to robię się czerwona, a potem mam takie "O.O" i "XD") XDDD
    Soł... W sumie Tamaki pewnie się trochę zmieszał, ale to nic... Gdyby to nie była taka poważna sytuacja, to pewnie jak ja pękałby ze śmiechu XDDD *tarza się po podłodze* Aczkolwiek... Uczucia targające Akihirą na pewno musiały wzbudzić w Tamie-chan złe przeczucia, przecież to taki empatyczny chłopak ;ccc

    Teraz o wizycie w domu Ayi & Zero/ Zero & Ayi (już w końcu nie wiem, kto kogo tam zdominował, więc żeby nie było, dałam dwie opcje x'DDD).
    Jezu... Pierwsze co zadziałało pobudzająco na moją wyobraźnię, to wypowiedź... *przewija do góry, gdyż chce wziąć cytat*: "(...) Jest, bierze prysznic. (...)" .-.' Zero pod prysznicem... *nurz, nurz w krainie wyobraźni*
    -
    -
    -
    -
    -
    -
    *po pół godziny pobudka z transu* Yyyy...?! *potrząsa głową dziko* Sorry, odpłynęłam XDDD [Niby to co jest w mandze i anime powinno mi wystarczyć, a po jakimś czasie nawet odejść w niepamięć (kiedy to ja ostatnio oglądałam VK???), ale ciągle mam przed oczami nagą klatę tego gościa pod prysznicem .________.'''' Nie umiem tego wymazać z pamięci XDDD] Ten se bierze spokojnie prysznic, a reszcie mało co serca nie wyskakują ze zdenerwowania, fajny mi numer X'DDD Jeszcze bardziej bym się śmiała, gdyby on do pasa wyszedł nagi z tej łazienki, nie wiedząc, że ma gości, a tu wszyscy takie "WTF?!", jak Zero-chan wchodzi do pokoju (z wyjątkiem Ayi oczywiście) X''DD Hahahaha, nie zamierzam dłużej o tym myśleć, bo mnie wkrótce rozdymie płuca od tego ubawu po pachy >_<''

    *wdech i wydech, ponieważ zostało jeszcze jej parę kwestii do poruszenia*

    Wracając do tematu, to Aki faktycznie ma powody, by czuć się winny. Nie chciał dostrzec coraz to gorszego charakterku swego brata i teraz przyszło mu za to zapłacić... Mimo, że cena zdaje się nieporównywalnie większa od błędu, jakiego się dopuścił. Co nie zmienia wiadomego faktu, że za błędy przeszłości (i bliskich też, ale to tak przy okazji) trzeba płacić. Może wreszcie nauczy się patrzeć na świat obiektywnie, a miłość do Miski przestanie mu przesłaniać całe życie... Zresztą na jednej osobie egzystencja człowieka się nie kończy, to druga rzecz, która mi się w nim nie podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. (Well, to jeszcze nie koniec, tak w razie czego, chociaż wydaje mi się, że nigdy nie pobiję Suzu X'D)

      Okej, a teraz przyszedł czas na zjechanie lenistwa Miski i jej braku przewidywania! (Zapewniam was, iż to jedynie tak brzmi, choć nie mogę powiedzieć, abym jakąś specjalną sympatię do niej czuła -_-'):
      Niech mnie ktoś uświadomi... Co za leń nie martwi się wpierw o najbliższych, chociażby miało mu zaraz stanąć serce?! W każdym razie ja bym się przejęła - każdym moim przyjacielem, również krewnymi, których nie lubię - i bym o tym dokładnie WSZYSTKICH poinformowała, choćby i telefonicznie; nawet gdybym wiedziała, że ich komórki miały się wcześniej znaleźć na podsłuchu i tak bym to zrobiła. Pamiętajmy, iż w obliczu zagrożenia należy WSZYSTKICH powiadomić o nadchodzącym niebezpieczeństwie, kosztem straconego czasu i być może nerwów, lecz aby później się specjalnie nie dołować. A ta tutaj - *wskazuje palcem na Misaki* - ogłupiały czy jak?! Zapomniała świętej zasadzie: "Chroń WSZYSTKICH, nawet za cenę nerwów, życia i wyglądu", toż to zbrodnia przeciwko prawu! Uważam nawet, że powinno się ją zwolnić ze stanowiska, chociaż nie mogę napisać coś innego o drugim prefekcie... Który ma co najmniej marne usprawiedliwienie, że ciężej byłoby mu dostać się do akademika Aiki. Porwanej (szczerze mówiąc nie wierzę, żeby takim pacanom nie dała rady, ale dobra...) nie można winić za stare przyzwyczajenia i brak zabierania książki ze sobą (może przynajmniej wtedy Misaki by się skapła wcześniej, mimo że ja się już na samym początku ogarnęłam, iż coś jest nie tak). Jak widać wśród prefektów samo lenistwo i niekompetencja (z głównym wskazaniem na Misaki, która jeszcze do tego rywalizuje z Buką Arą o tytuł mojej najmniej ulubionej bohaterki -.-'), a w Rządzie (Zero przejął Rząd, uchu! Nadal się tym nie mogę nacieszyć ;x)...

      Trwa przesłuchanie dotyczące zdrajców ojczyzny (tani tekst rodem z "Czasu honoru", ale jakże dokładnie opisujący dotychczasową sprawkę xD).
      Szczerze mówiąc wątpię w to, żeby Zero zdołał wyciągnąć coś z przesłuchiwanych. Ponadto zadziałał za późno. No i... On mi jakoś na Pana Prezesa nie pasuje .-.' W większości dlatego, że nie umie rządzić żelazną ręką, a w razie czego nie skazałby nawet zdrajców na wygnanie, za miękki jest, zupełnie jak Ichiru -__- Zaczynam tęsknić za rządami Kurana x.x' Ino mu się ktoś sprzeciwi - ukatrupi. To się hardkor dopiero nazywa :'D A Zero... Kadencję Zero łatwo jest obalić T^T' *tag bardzo smuteczeq* Choć jeden z braci Kiriyu z pewnością lepszy niż taki Rido, co samej patologii by dzieci uczył :'^
      A! I dodatkowo ciężko mi sobie wyobrazić pana Yagariego z siwymi włoskami, nie wiem, dlaczego... Czy tylko ja posiadam taką ograniczoną wyobraźnię? >v<' No i uważam, że to on powinien tym wszystkim zarządzać... Po pierwsze: Zercia nikogo się nie boi (nawet ja, tchórz jakich nie mało...), a pod drugie... Zero jest... jest... Za młody! XD *ląduje pod biurkiem z napadem chichotu, który przeradza się w śmiech; tak samo, jak w trakcie czytania fragmentu o nauczycielu, który przeszedł na (wcześniejszą...) emeryturę (teraz już znacie powód, lądowania pod biurkiem)*

      Ach, i nasz ukochany Kai (czy tak czasem nie miał na imię ten od Gerdy w "Królowej Śniegu"? Tak jakoś mi się skojarzyło xD) i jego ciągłe wtykanie nosa w nie swoje sprawy... Cóż, tu raczej się to okazało konieczne, ale niech ma się na baczności, bo ta wszędobylskość go kiedyś zgubi *wykonuje charakterystyczny gest w stronę Kairena (bierze dwa palce i kieruje je najpierw na siebie, a potem na niego z tekstem: "I'm looking you!")*
      Ale fakt, faktem, podoba mi się, że złamał zasady ^_^ Każdy sztywniak od czasu do czasu powinien coś takiego zrobić, to się odpręży bardziej </3 Yup, sama jestem miłośniczką łamania zasad, ściślej... Uznaję je, ale z tej przyczyny też łamię *^* Zatem przy mnie Tamaki może się zaledwie schować xP

      Usuń
    2. (Przez te emotki, miejsca mi zabrakło ;|)

      Um, a teraz najlepsze! Po tym, jak przeczytałam, że Misa-chan jest, a Aiki nie ma... Doszłam do wniosku, że pomylili je i porwali nie tą, co trzeba! *przeczytała ostatnio któryś tom Ourana, gdzie Haruhi również porwały jakieś młotki, dzięki czemu przyszedł jej do głowy podobny scenariusz*
      I... Przeczuwałam, że zdrajcą jest, nie kto inny jak... *chwila pauzy* Youko! *wstaje z wyimaginowanego fotela, który pod wpływem nagłego zrywu, przewraca się do tyłu* Ha! Już od chwili jej wyrzutów sumienia we wcześniejszym rozdziale wiedziałam, że mają się ku sobie i tylko ona mogła zdradzić Hankę! Soł, raz zdradziła, więc przed kolejnym razem się nie powstrzyma. Taka prawda. Dodałam dwa, do dwóch, przypomniałam sobie starsze rozdziały i wykryłam szpiega! *zawadiacki uśmiech* Geniusz ze mnie! xDDD
      A tak na poważnie... Youko daje się wykorzystać jak durne cielę, głupia sierota albo murzyn. Gdzie tutaj jej szacunek do samej siebie, ja się pytam?! =.= Takie laski doprowadzają mnie na skraj załamania nerwowego. Cóż poradzić, niektórzy czują współczucie, a niektórych takie postępowanie dobija. W drugiej grupie jestem właśnie ja. Zrobiła z siebie ofiarę, a była całkowicie świadoma swoich wyborów... Nie znoszę takich fałszywych dziewczyn.

      Um, a i mam jeszcze takie pytanie odnośnie tytułu rozdziału. Trochę takie nie w temacie, jeśli o opo chodzi, ale... Jak leciała ta rymowanka? O.O' Bo dopadła mnie skleroza i znowu niczego nie pamiętam X'F Kocha, lubi, szanuje... A co dalej? ;o

      Sorry, że trochę krótko, ale... Gubię się w swoich odczuciach, jestem dzieckiem x'c

      Oraz miałam jeszcze zawiadomić, że... *drapu, drap w głowę, wyrażające zakłopotanie* W lipcu dwa tygodnie mnie nie będzie (jadę nad morze), więc nawet jeżeli podepnę się pod jakieś wifi hotelowe i nowy chapter przeczytam, ciężko mi będzie pisać na moim fonie komentarze, wszak szybko na fonie wyżera mi się bateria, a ja jestem kiepska w pisaniu na komórkach ;_; Postaram się jak najbardziej coś naskrobać, ale nie obiecuję ;(

      Usuń
    3. Naprawdę ostatnio szalejesz z tymi komentarzami, Sacrum! Wakacje Cię tak natchnęły czy jak? ;P Jakby nie było, jest nam bardzo miło, dziękujemy! :)
      Ale męża mi nie tykaj xD
      Widzę, że co poniektórzy bohaterowie sobie u Ciebie nagrabili. To ciekawe, jak różne spojrzenie na dane sprawy czy postaci mają poszczególni czytelnicy (czy raczej czytelniczki, bo nawet jeśli czytają to jacyś faceci, to się nie odzywają - choć za czasów VK było inaczej, ale chyba tamci chłopcy nie przetrwali oczekiwania na VN). Jeśli chodzi o Akiego, jest mi go bardzo żal. Może jak pokochasz kogoś, kto stanie się dla Ciebie całym światem, lepiej go zrozumiesz. Nie żebym ja coś takiego przeżyła, ale jakoś tak potrafię wczuć się w każdą postać i kiedy o niej piszę, zazwyczaj nią „jestem”. Z tego powodu (plus ze względu na setki przeczytanych książek) mam wrażenie, jakbym przeżyła w życiu o wiele więcej niż w istocie. Co się tyczy Misaki oraz Tamakiego (i tak nie rozumiem, dlaczego mniej mu się oberwało, jest taki wszędobylski, że nie miałby problemu z wejściem do akademika dziewczyn, jakby chciał :P) - nie sądzę, by źle wykonywali swoje obowiązki. Są ludźmi i mają prawo do błędów, a Łowców wyczuć przecież nie mogli. Nie są też jasnowidzami, by przewidzieć, że dzieje się coś niedobrego. Oboje bardzo dbają o bliskie osoby. A w tym, że Misa nie od razu zauważyła nieobecność Aiki, nie ma nic dziwnego. Na jej miejscu zareagowałabym podobnie, a zresztą - odsyłam tu do komentarza Andzika, bo w tej kwestii mam chyba identyczne odczucia. Po trzecie - Zero miękki? Nie powiedziałabym, choć nie jesteś pierwszą, która tak uważa. On jest wrażliwym człowiekiem, jakby nie patrzeć, ale wciąż siedzi w nim nienawiść, którą próbuje stłamsić, a poza tym nie waha się przed wykonaniem wyroku na kimkolwiek. Ale dobra, nie będę się już rozpisywać na ten temat, każdy może mieć swoje zdanie. A Youko - cóż, popełniła błąd, ale ludzie ponoć robią głupoty, gdy się zakochają. To raz, a dwa - ona ma podobne poglądy jak Kyouji, więc nic dziwnego, że się dogadali.
      Co do rymowanki, nie mam pojęcia, jak leciała, już dawno jej nie pamiętam. I, szczerze mówiąc, nadając tytuł temu rozdziałowi, w ogóle o niej nie myślałam. Kierowałam się emocjami bohaterów.
      Miłego wypoczynku!

      Usuń
    4. Wiesz... Nie tylko co wakacje mnie natchnęły, co wolny czas (nuuuudy, to może jak dopuszczę do siebie uczucia i pozwolę im przejąć nade mną swobodną kontrolę, komentarz będzie jakiś ciekawszy?), rozbijanie się po wielu pbf-ach (nabrałam tam więcej doświadczenia i ogółem zaczęłam jakoś bardziej się rozpisywać przy każdym poście i komentarzu) oraz poczucie winy spowodowane tym, że za niedługo znów ledwo co będę mogła pisać komentarze (krótkie, bo szkoła, a trzecia klasa gimbazy, to będą nas na bank cisnąć, w dodatku dodali nam plastykę i technikę...) i żalem, iż nie wszyscy robią tak wiele, a ja nie potrafię nawet niczego naskrobać x'D Szczerze mówiąc boję się, że jak będę tak pisała jednym ciągiem, to zgubię wątek... Napad sklerozy, ma się rozumieć x'3
      Aya, ale ja mu nic nie zrobiłam (jeszcze ♥), tylko piszę prawdę, bo jego widok mnie prześladuje x.x
      Nagrabili sobie i to, że hoho! Nie potrafią celować w moje gusta, to mi podpadli, muszą się zmienić :D Aki, jak to Aki, bądź co bądź ja na jego miejscu nie popełniałabym zbyt wielkich błędów, gdyż, jak słusznie zdążyłam zauważyć, takie tragiczne wtopy skutkują coraz to tragiczniejszymi wtopami. Tym bardziej, że jest zakochany w Misaki, której może się coś stać jedynie z jego przyczyny, więc im bardziej będzie się pogrążał w konsekwencjach swoich błędów, tym dla niego gorzej. W dzisiejszym świecie najlepiej by było trzymać się zdystansowania, tak łatwo jest zniszczyć spokojną sielankę... I znowu wyszłam na najgorszą antypatkę w historii X'D
      Jeśli chodzi o winę... Cała spada na Miskę, bo powinna wziąć odpowiedzialność za Tamę-chana >.<" On jest, jakby to powiedzieć... Mało rozgarnięty, taki eeee... Lekkomyślny! *pstryk palcami* Mądrzejszy bierze odpowiedzialność za głupszego xD < bez urazy Kao, nie chciałam go obrazić >_< >
      W porównaniu z Rido, Zero jest miękki, on zabija z zemsty, potrafi czuć, a Rido zabija jak popadnie i do tego nie ma żadnych uczuć >.>' Tak de facto on jest bardzo wrażliwy, ma traumę z dzieciństwa i go nie dręczmy, bo mu współczuję xD *jak budzi się we mnie współczucie, większość ludzi ląduje na ziemi w mych objęciach, choćby siłą...*
      Taka toksyczna miłość, ech... Ja po prostu nie dałabym się nikomu zastraszyć, ani namówić. To się nazywa ASERTYWNOŚĆ. A to, że się z nim zgodziła świadczy tylko o jej głupocie, ponieważ założę się, że albo wróci na jasną stronę mocy, albo zostanie zabita -,-' Wolę silne laski, które panują nad sytuacją i przewidują dane sytuacje ;/ Kyouji, taki psychiczny z niego wampir po prostu ;-; Lecz mam nadzieję, że Youko zmieni moje nastawienie do niej, gdyż - tak na marginesie wcześniej ją lubiłam - zdrajców nikt nie lubi, a pod względem charakterku podoba mi się ^^ Tylko żeby zamieniła głupotę na mądrość i się opamiętała, bo takiej to jej nie lubię xP
      Ty też nie pamiętasz? X'D Zbiorowa skleroza, poszukam w internetach xDD
      Dziękuję, i w trakcie spotkania z Suzu i Evą, też ci życzę, żeby było miło! ^o^

      Usuń
    5. Trzecia klasa gimnazjum nie jest taka zła, w szkole średniej jest ciężej :P No, choć to też zależy od tego, jaką człowiek wybierze.
      Tamaki jest porąbany, ale nie głupi, a Misaki nie ma obowiązku go niańczyć! Naprawdę uważam, że niesprawiedliwie ją osądzasz, ale cóż, chyba nic na to nie poradzę.
      W porównaniu z Rido prawie każdy byłby "miękki". Wyjątkiem i tym, kto go przebija, byłby zdecydowanie nasz Akuji Touma. Obaj to psychopaci i chyba nie ma sensu porównywać ich z "normalnymi ludźmi/wampirami".
      Dziękuję w imieniu swoim, a także reszty dziewcząt ^^

      Usuń
  2. Dzięki za info!
    Jak można być tak durnym i pomylić dwie niepodobne do siebie dziewczyny??? Boże! Litości! Jesli oni będą tak działać nadal, to ich "rewolucja" umrze w zarodku...
    Poza tym- OMG! Ten rozdział był niesamowicie dynamiczny! Cały czas coś się działo! Co prawda-nie były to miłe rzeczy, no ale!
    Ojej, Aya z Zero to mają przerąbane (czy Wy kochacie się nad nimi znęcać???). Jakiś dupek wykorzystuje pamięć o ich córce do wzniecenia powstania! Argh!
    Tak sobie teraz myślę... to co oni zrobią z Ai? Nie jest im potrzebna, została porwana, to człowiek i na dodatek nie wie nic o wampirach... Hm... Nie podoba mi się wizja, która stanęła i przed oczami...
    Oby Kai i Tamaki się pospieszyli! Hm... No i może w końcu coś się ruszy z romansem między Ai i Tamakim!!
    O Bosh! Padłam jak Tamaki uświadomił sobie, że jest zakochany... Co za... dobre określenie: infantylny! Choć ja nie byłabym tak łagodna dla niego!
    O matko... Czy o czymś jeszcze myślałam?? A! Kai złamał zasady o.O Wow! Najpierw przyłożył Tamakiemu (należało mu się, ale jednak!), a teraz okłamał Deia! Schodzi nam chłopaczyna na złą drogę... (nie powiem, podoba mi się to xD)

    Ojej, problemy ze zdrowiem dają Ci w kość? Szczere współczucia... Ale sesja zdana-to najważniejsze :D No i gratulacje ;)
    Haha, nie ma za co :*
    Pozdro i weny! A także porządnego odpoczynku ;)
    K.L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co :)
      To idioci, a w dodatku faceci, więc, jak widać - można xD Niestety, rewolucjoniści nie składają się z samych kretynów.
      Faktycznie, sporo się działo. Bardzo fajnie mi się ten rozdział pisało!
      Ach, ja jestem urodzoną sadystką, jeśli chodzi o bohaterów opowiadań, które piszę. Tragedie to moja specjalność xD
      Odpowiedź na to pytanie już w następnym rozdziale, jak można się spodziewać ;)
      Tamaki jest nieco... świrnięty, ale nie da się go nie lubić (chyba). xD Może kiedyś dojrzeje... trochę. xD
      Oj tam, od razu schodzi na złą drogę xD Po prostu robi to, co trzeba :D

      Niestety, zdrówko niezbyt dopisuje. Ale masz rację, przynajmniej sesja zdana.
      Dziękujemy za wszystko :*

      Usuń
  3. Hejka!
    Rozdział epik, pro i inne takie.

    Nie no, zaskoczyłyście mnie. Tu patrol, żarciki, śmichy, chichy, a tu Aki z krzaków wypada. Do tego w stanie co najmniej zdenerwowanym. Rebelia... I pomimo, że nie doczytałam ostatniej części poprzedniego rozdziału, to i tak wiem o co chodzi ^^.

    No ale żeby tak psuć pamięć o Mariko? Tak nie można! Do tego Aki musiał wydać własnego, rodzonego brata, a także - jedyną rodzinę. Przecież oprócz Misaki i brata nie ma nikogo.

    Już od wejścia Misaki do pokoju i nieobecności Aiki przewidywałam, że coś się święci. A potem panika...

    Jak można, ja się pytam, pomylić blondynkę z szatynką? No trzeba być chyba głąbem do kwadratu -.-'. Teraz pytanie: co z nią zrobią? Szczerze mówiąc, to martwię się o nią. Jestem bardzo mocno związana z postaciami z VN, bo czytam już tego bloga jakiś czas (chyba najdłużej ze wszystkich).

    A jeśli już mowa o tym, mam zamiar od nowa wziąć się za wasze VK xP. Tak dla zabicia czasu.

    Nawiązując do ostatniego zdania Twojej wypowiedzi Aya - niee! To wy jesteście wielkie, bo udaje się wam prowadzić dalej tą historię przez taki szmat czasu! Podziwiam was za to ;)

    Podrówka i duuużo weny!

    PS.: Dziś miałam bardzo... melancholijny nastrój, więc komentarz może wydać się lekko ponury.

    Shori Chan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, zawsze bardzo mnie cieszy, gdy ktoś wspomni, że zżywa się z naszymi postaciami :) Aczkolwiek wątpię, byś czytała tego bloga dłużej od Suzu chociażby xP Ale to bez znaczenia, bardzo mi miło, że w jakiś sposób żyjesz z naszymi bohaterami ^^
      Heh, to miłego życzę ^^ Też mam ochotę powtórzyć sobie VK (po raz nie wiadomo który), ale nie wiem, czy starczy mi na to czasu, tyle planów czeka na zrealizowanie...
      Ojejku, dziękujemy bardzo! :* Bardzo miło nam to "słyszeć" (xD)!

      Usuń
  4. Dobra, nieco ochłonęłam, więc mogę wziąć się za komentarz, bo w pierwszej chwili nie byłam w stanie napisać nic sensownego!
    Myślałam, że Aya, mówią: "Nowa porcja Tamakiego", ma na myśli jedną scenkę, a tu proszę bardzo! No nie powiem, nie powiem ucieszyło mnie to bardzo! Rozdzialik mi się niesamowicie podobał, co chwila musiałam przypominać sobie o oddychaniu, a poza tym nie mogłam opanowaćuśmiechu w pewnym momencie... ale o tym później, teraz przejdę do komentarza! *zaciera rączki*

    Nie wiem, może moje wszystkowiedzące kości poszły na urlop, bo nie miałam jakichś przeczuć, czy czegoś w tym guście, czytając wstęp. Ot, prefekci w świetnych humorach żartujący sobie na patrolu. Z reguły czuję pismo nosem, ale tym razem się czegoś takiego nie spodziewałam (szósty zmysł się przytępia... o Boże, starzeję się!). Nie wiadomo jak, nie wiadomo skąd, wpada Aki. Misaki z Tamakim (skarb mój najdroższy! <3) pewnie przeżyli niezły szok, ponieważ to... cóż, jakby nie patrzyć, niecodzienne zjawisko. Nie wiem co zrobiłabym na ich miejscu... naprawdę, nie mam pojęcia. Tutaj taka nuda, nic absolutnie się nie dzieje, a ten pyta, czy nic dziwnego się nie działo... najpierw sobie pomyślałam: "Kurczę, ten gad (Kyouji) pewnie chciał go tylko nastraszć i dlatego tak powiedział.". Także mnie potem zaskoczyłyście... ale o tym później (cholera, rozumiem, że są wakacje i w ogóle... ale jak ja mam wszystko przewidywać, kiedy moje cudowne kości na Hawaje wyjechały?!). Biedny Aki! Mimo niesamowicie dokładnego i realistycznego opisania uczuć (za te opisy, to należą się Wam owacje na stojąco!), mimo mojej ogromnej wyobraźni, nie mogłam sobie wyobrazić jak on musiał się czuć! W końcu jego rodzony brat, osoba, która powinna być mu najbliższa, w której żyłach płynie identyczna jak jego własna krew, jedyna rodzina, jest zdrajcą! Szczerze mu współczuję. I jeszcze ten dylemat... zdrajca, bo zdrajca, ale to nadal jego brat. Dopóki nie poznał Misaki, miał tylko jego, a teraz musi go wydać... cholernie to przykre, chociaż konieczne. :/
    A tak nawiasem mówiąc, to albo mi się wydaje, albo świat Łowców zaczyna przypominać ten wampirów. Nie wiadomo kto z kim jest w zmowie, nie wiadomo komu można ufać... ech, świat na psy schodzi (albo psy schodzą na świat, jak zwykłam powtarzać).
    Cud, że Ayi serce nie pękło! Tak strasznie przeżywała śmierć córki, a teraz... teraz coś takiego. Chyba już kiedyś wspominałam o tym, że ona musi być naprawdę silną kobietą. Ja nie wyobrażam sobie podniesienia się po stracie dziecka... przecież to tak jakby umarła część jej duszy... to coś okropnego... dobra, starczy, bo zaraz będę płakać (i co Wy najlepszego zrobiłyście? Przez Was granitowe serce Andzika zmiękło!). Mam nadzieję, że za zbeszczeszczenie imienia Mariko Kyouji przez całą wieczność będzie się smażył w piekle (i już ja się oto postaram, wreszcie na coś przydadzą się te kontakty z Lucjanem xD)! Jak on mógł?! Jakim prawem?! Ja się na to nie zgadzam!!! Uch, zdrajca jeden! I zamiast otwarcie, z honorem wypowiedzieć wojnę Zero, to jak ostatni tchórz po cichu szuka sobie sojuszników, by zaatakować z zaskoczenia! Niech ginie! Nienawidzę go jak mało kogo (w moim czarnym notesiku jest nawet przed Sarą!)! Ale o ile Aya z tymi swoimi nieskończonymi pokładami współczucia, dobroci i miłosierdzia być może mu wybaczy, o tyle Zero go zniszczy (Seiren nie odpuścił, to jemu tym bardziej nie daruje).
    A jeśli chodzi o to, że Misaki w pierwszej chwili nie przejęła się nieobecnością współlokatorki, to chyba nie żadna zbrodnia. W końcu nie jest jej niańką, a skoro myślała, że się zaczytała i dopiero poszła się wykąpać, to chyba nie było powodów do zmartwień (zwłaszcza, że przyjaciółka jest zwykłym człowiekiem), prawda? Dlatego właśnie nie oceniam Misaki tak surowo jak Sacrum (na jej miejscu nawet gdybym odkryła, że nie ma jej w łazience, to pewnie bym się nie przejęła).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzicie, świat idzie na przód. Kiedyś jak się nienawidziło pijawek, to się je tłukło zawzięcie po jednej. A teraz to się sekty zakłada i rewolucje planuje... mam nadzieję, że ta ich rewolucja to się skończy jak powstanie listopadowe (i właściwie to tak będzie, bo patrząc na dwóch debili w dalszej części rodziału, to przygotowani oni nie są... jeszcze pomylą im się strony i swoich tępić zaczną xD)! Ach... najgorsze jest chyba właśnie to, że nie wiadomo komu można ufać... a rodzinka, choć silna i dość liczna, to sama niewiele zdziała :/

      No i uwaga! Zaginęłam w akcji! xD To by było śmieszne, gdyby nie fakt, że nie wiadomo, co się stało. Już sobie wyobrażam Misaki wpadającą do męskiej łazienki... kurczę, ja powinnam płakać, a śmiałam się jak głupia (tak to się kończy jak człowiek ma zbyt wybujałą wyobraźnię i przywiązuje zbyt dużą wagę du szczegółów)... ale teraz na poważnie!
      Tamaki (<3)... jej, jak on się przejął! Prawie się rozpłynęłam z zachwytu! I jak on sobie uświadomił, że mnie kocha... *q* KYAAA! Ubóstwiam ten moment! Nie mam bladego pojęcia ile razy przeczytałam ten fragment. Na pewno dużo. Baaardzo dużo, ale ile razy bym do niego nie wracała, za każdym razem nie mogę się opanować i jak głupia cieszę się do telefonu (ludzie nie zwracają już na mnie uwagi, przywykli... chociaż to nie zmienia faktu, że przez Was mają mnie za wariatkę!)!

      Ryohei... biedak. Ciekawe jak się czuje człowiek, króry dowiaduje się, że jego przyjaciele, osoby, którym ufał, są zdrajcami. Na pewno okropnie... i teraz jeszcze musi się zastanawiać, czy nie powiedział nic, co mogłoby im zaszkodzić... współczuję mu. Jakby tego było mało, będzie musiał walczyć przeciw nim, choć kiedyś byli prawdziwymi przyjaciółmi. I pojawia się pytanie: czy aby na pewno będzie potrafił stanąć po przeciwnej stronie? Ja bym mu aż tak bezgranicznie nie ufała... moim zdaniem wątpliwości Yagariego są uzasadnione. Ale to jest tylko moje zdanie.

      O mamo! "Oczyma wyobraźni widział ją martwą, zamordowaną brutalnie przez nie do końca znanych sprawców, bladą i piękną, splamioną własną krwią..." Cóż to za wizje chodzą mojemu słońcu po głowie? Ja nie mogę nie żyć, nie ma takiej opcji (prawda?)!
      A poza tym... Kairen postanowił pomóc Tamakiemu? Kurczę, co to się dzieje?! Chociaż... ja bym sobie chyba jednak nie robiła nadziei, że robi to ze względu na kuzyna. W końcu zaginęła uczennica i z tego powodu Dei może mieć kłopoty (o ile już nie będzie miał, bo jeśli wizja Tamakiego jest prawdziwa... to to się dobrze nie skończy).
      Książka? Tak się zastanawiam: co by wzięła moja przyjaciółka na miejscu Misaki? I doszłamdo wniosku, że sweter albo książkę. I jednego, i drugiego jest u mnie od cholery.xD
      Niach, mój rycerz! <3 Ale chociaż wizja Tamakiego szukającego mnie za górami, za lasami i za rzekami jest naprawdę nieziemska (*q*), to Misa ma rację. Sam nic nie wskóra... a może?
      Pff... Dei to wie jak sprowadzić człowieka na ziemię... i już myślałam, że Tamaki nie będzie miał szansy zostać bohaterem ratującym damy z opresji, aż Kai powiedział, że Tamaki ma iść z nim (wcześniej, jak on coś szeptał temu Miyamoto na ucho, to coś przeczuwałam... czyżby wielki powrót wszechwiedzących kości?)... A tu proszę! Jednak Tamaki zostanie bohaterem! <3

      Usuń
    2. Tak myślałam, że to ta żmija podła, przyjaciółeczka od siedmiu boleści, najgorszy Judasz w całym opowiadaniu Youko! Ona nie na darmo wyrzuty sumienia miała i mam nadzieję, że one ją zniszczą (może iść w ślady Judasza, nie będę miała nic przeciwko wisielcowi!)!
      A tak w ogóle, to... COOO? Nie no, nie wierzę, że dałam się takim debilom porwać! Mam nadzieję, że przynajmniej im nagadałam, a któremuś może nawet zęby powybijałam (no dobra, podbite oko też przejdzie)! Porwać Aikę zamiast Misaki... to trzeba być szczególnym kretynem! A tekstem "Szefie, wiesz, jakie są panienki! Jak coś jest niemodne, to przecież tego nie założą!" to mnie powaliłyście! Boże, gdzie takich idiotów hodują?!
      Mam nadzieję, że ci zdrajcy zginą!

      Podsumowując: rozdział bardziej niż udany, a ja jestem bardziej niż zachwycona! Czekam na ciąg dalszy!

      Pozdrawiam- Andzik
      Ps. Nie ma nic bardziej irytującego od dzielenia komentarza!!!

      Usuń
    3. Bardzo się cieszę, że się cieszysz… Jakkolwiek by to nie brzmiało. W każdym bądź razie to nie koniec niespodzianek, sialala… To może też coś popiszesz?
      Heh, to miło, że czymś Cię zaskoczyłyśmy :P Nie można tak zawsze wszystkiego przewidywać, życie jest wtedy nudniejsze. :P
      Jak widzę, masz bardzo podobne opinie do moich (a propos Akiego, Misaki, Ayi, Ryoheia itp.)! Mimo wszystko chyba najbardziej lubię, gdy czytelnik odczuwa to, co ja, kiedy pisałam dane fragmenty, bo wtedy czuję, że dobrze to przekazałam. Ale oczywiście ludzie są różni i mają rozmaite poglądy.
      Cieszę się, że Tamaki-owe scenki, między innymi ta z łazienką i jego pokojem, Ci się spodobały :D Bardzo fajnie mi się je pisało. I pocieszyłaś mnie tym stwierdzeniem, że nie wiesz, ile razy to czytałaś. Już wiesz, jak się czuję, czytając raz po raz scenki z Hiroshim xD
      Kochana, w naszym opowiadaniu każda opcja jest prawdopodobna, przykro mi! Jak już wiesz, uwielbiam znęcać się nad bohaterami *wzrok Kiry*
      Hmm, jeszcze nie wiem, jak cała sprawa skończy się dla Youko. I mimo tego, że wszyscy jej nie znoszą, jest w niej coś, co lubię. Możliwości, jakie potencjalnie stwarza jej postać? Sama nie wiem. Zobaczy się :D
      Idiotów na świecie niestety jest pełno. Kyouji wysłał nie tych co trzeba i niech teraz pokutuje (niedoczekanie nasze).
      Dziękujemy za cudowny komentarz! :*

      Usuń
    4. Już popisałam. U mnie dodatek (i nie namawiaj siostry do czytania tego... czegoś. Chcesz, żeby ona też śmiała się na cmentarzu? xD)!
      Ale ja muszę wszystko wiedzieć!xD
      To możesz być z siebie dumna, bo wszystko CUDOWNIE przekazałaś! ;)
      Taak, wiem nawet lepiej niż Ci się wydaje, co czujesz, gdy czytasz o Hiroshim, bo... część czytałam w autobusie xD
      A będę mogła chociaż pomóc w planowaniu pogrzebu? Bardzo ładnie proszę!
      I tak jej nie znoszę! ^^
      E, idioci na świecie też muszą być. Tak dla równowagi, a poza tym... głupim ludem łatwiej rządzić xD
      Nie ma za co, to ja dziękuję za cudowny rozdział! <3

      Usuń
    5. No i co? Kao czyta i jej się podoba :D Ja wiem, co jest dobre i warte przeczytania ^^
      Dziękuję za komplement, jakby nie patrzeć ^^
      Ojejku, to kolejnego rozdziału nie czytaj w takim miejscu xD Zabunkruj się w pokoju czy coś :D
      Jak zaprosisz Hiroshiego, to możecie wspólnie cały pogrzeb urządzić. A ja sobie popatrzę na moje cudeńko <3

      Usuń
    6. Nie wierzę...Naprawdę?! A Tobie się podoba, bo masz tam Hiroshiego! Twoja ocena jest nieobiektywna :P
      Wiesz, jak ktoś zasługuje, to ja mogę chwalić i chwalić... :D
      Tak właśnie pomyślałam, że się w piwnicy zamknę i jakoś przeczytam xD
      Yay! <3 Napatrzysz się na swojego nekromantę ile chcesz! :D

      Usuń
    7. No ja jestem obiektywna i po 5 rozdziale stwierdzam, że jest fajnie :D !

      Usuń
    8. Kurczę no... Cieszę się bardzo ^^'' Zwłaszcza, że pierwsze rozdziały uważałam za porażkę.

      Usuń
    9. Oj, nie zaprzeczę, że Hiroshi to główna atrakcja i w ogóle mój skarb, ale lubiłam Twoje opowiadanie również przed jego pojawieniem się! I nie mów, głuptasie, że jakiekolwiek rozdziały są porażką, bo za takową można co najwyżej uznać nasze VK w początkach jego istnienia xD
      Jej, dziękuję <3
      Dobry pomysł :D
      Super, to jesteśmy umówione! :D
      Swoją drogą, nagle mnie natchnęło i w rezultacie rozdział XXXIV został dokończony! <3

      Usuń
    10. Ale VK było świetne od początku!!! Mam swoje zdanie na temat mojego "cudeńka", ale cieszę się, że komuś się to podoba :D
      Nie ma za co! :*
      Ja mam same dobre pomysły xD
      Nie no, ja Cię po prostu KOCHAM! Boże, a już myślałam, że zanim pojawi się rozdział, to uschnę z ciekawości... Nie no, po prostu jesteś WIELKA! :*
      A ta w ogóle... to co to się stało, że jeszcze nie śpisz?:D

      Usuń
    11. Wcale nie. Było infantylne i naiwne, pisałyśmy za mało opisów, rozdziały były zbyt krótkie... Ale początkowo brało się to głównie z powodu podążania za mangą. Naszym pierwszym zamiarem było jedynie pozmienianie mangi na tyle, by nam się względnie podobała, dopiero potem - choć nie do końca wiadomo, w którym momencie - zrobiło się z tego coś większego i w rezultacie stworzyłyśmy swego rodzaju własne uniwersum oparte jedynie na kanwach oryginalnego VK. Niemniej mam ogromną ochotę wrócić do naszego VK i napisać je na porządnie <3
      Jejku, bo się zarumienię xD Ale cieszę się, że ta wiadomość sprawiła Ci radość ^^
      A właśnie to się stało, że przez napad weny i chęci do pisania poszłam spać dużo później niż zamierzałam! ^^'

      Usuń
  5. Uwaga, uwaga! Blog ten został nominowany do nagrody Libster Award! Zapraszam tutaj po szczegóły: http://czarno-czerwony-swiat.blogspot.com/ ^^
    Pozdrawiam serdecznie!
    Cheysy

    OdpowiedzUsuń