Strony

poniedziałek, 18 lipca 2016

Dodatek specjalny! Vampire Knight v. 2.0: rozdział V - „Poza murami Akademii”

      - Długo jeszcze zamierzasz tak emować? - Yūki bezceremonialnie wpadła do pokoju Zero i położyła ręce na ledwo widocznych biodrach. - Znów nie przyszedłeś na lekcje, leniwcu jeden!
      - Naprawdę wydaje ci się, że po czymś takim ot tak sobie przyjdę na zajęcia i będę udawał, że nic się nie stało? - warknął, przeszywając ją spojrzeniem. - Widocznie nie potrafię przejść po tym do porządku dziennego tak jak ty.
      - Powinieneś być wdzięczny - mruknęła, wydymając usta niczym małe dziecko. - Mogłabym się na ciebie porządnie obrazić za to, że przez cztery lata życia pod jednym dachem nie raczyłeś powiedzieć mi, że jesteś wampirem.
      - Może jeszcze głośniej, idiotko? - Czasami dziwił się, jak z nią wytrzymuje. Inteligencją nie grzeszyła. Teraz mówiła o takich sprawach, nie zamknąwszy wcześniej drzwi. Zrezygnowany wstał z podłogi, na której siedział od co najmniej godziny, by samemu to uczynić. - Poza tym… To, że nie wiedziałaś, czym jestem, jest dla ciebie większym problemem od tego, co ci zrobiłem? - Skrzywił się na samo wspomnienie o tym incydencie. Zwyczajnie nie wytrzymał, stracił kontrolę nad sobą i po czterech długich latach w końcu uległ wampirzemu instynktowi i pragnieniu. Tak bardzo siebie za to nienawidził… Pragnął umrzeć, ale jednocześnie coś podpowiadało mu, że to jeszcze nie czas, że ma coś do zrobienia na tym parszywym świecie. Ponadto Yūki bynajmniej nie paliła się do tego, by go zamordować. Szczerze mówiąc, gdyby sytuacje się odwróciły, on mimo wszystko chyba by ją zabił. Wampiry zasługiwały tylko na śmierć. Z drugiej strony, w jego życiu ni stąd, ni zowąd pojawił się niespodziewany sprzymierzeniec. Miał więc nadzieję, że w razie czego faktycznie będzie mógł liczyć na Ayę Mitsui.
      - Właściwie tak - przyznała.
      Uniósł brew. Czy ona aby na pewno była normalna? Niby wiedział, że lubiła wampiry - ze szczególnym wskazaniem na Kurana, którego on sam najchętniej bez mrugnięcia okiem by ukatrupił - ale bez przesady!
      - Słuchaj, powinnaś powściągnąć swoją sympatię do krwiopijców - mruknął, krzywiąc się. - To cię kiedyś zgubi.
      - Głupstwa pleciesz - stwierdziła, po czym usiadła sobie na krześle od jego biurka i założyła nogę na nogę. - Nie wszystkie wampiry są złe. Kaname-sama uratował mi życie, ty też jesteś przecież dobry…
      - „Dobry”? - prychnął, ponownie siadając na podłodze i opierając się o łóżko. Nie wiedział czemu, ale lubił tę pozycję. Może dlatego, że kiedyś często siadał w ten sposób z bratem…? - Zastanów się, co mówisz. Ledwie niecałe dwie doby temu rzuciłem się na ciebie niczym wygłodniałe zwierzę.
      - Oj tam, grunt, że przeżyłam - zaśmiała się głupkowato. - W sumie byłam bardziej zaskoczona tym, że jesteś wampirem niż wystraszona tym, co zrobiłeś.
      - Jasne. - Tak naprawdę wiedział, że w owej chwili była przerażona i skołowana. Pijąc krew, wyczuwało się emocje ofiary. Źle się z tym czuł, bo to tak, jakby naruszył jej myśli, coś, co należało tylko do niej. Zresztą naprawdę nie miał ochoty „czuć”, jak bardzo ona kocha tego czystokrwistego dupka, Kaname Kurana. Próbował wyrzucić to z pamięci, ale nie było łatwo. Doceniał jednak troskę, jaką Yūki mu okazywała. Miała dobre serce i nie chciała dodatkowo go ranić i dobijać. - Swoją drogą, po co tu przylazłaś? Tylko po to, żeby zganić mnie za niechodzenie na zajęcia?
      - Ach, nie, właściwie to dyrektor chciał z tobą pogadać - wyjaśniła. - Wpadnij do niego jeszcze przed wymianą, dobra?
      - Uhm. - Westchnął cicho, bynajmniej nie mając ochoty na rozmowy z wiecznie pozytywnie nastawionym do życia Kaienem. Był idealistą wierzącym, że ludzie i wampiry mogą żyć w zgodzie i harmonii. Naiwniak. - Idź już, co? Chcę pobyć sam - mruknął, przymykając oczy.
      - Cały czas byłeś sam! - zaoponowała.
      - Spadaj - rzucił. Naburmuszyła się porządnie, ale po kilku minutach niemego buntu poddała się i wyszła z pokoju.

      Rozległo się pukanie do drzwi. Kaori podeszła i zamaszystym ruchem je otworzyła. Za nimi stała koleżanka z pokoju naprzeciwko.
      - Cześć! Co cię sprowadza w nasze skromne progi tego pięknego, piątkowego popołudnia, Satō-san? - zaświergotała Kao. Yuriko Satō chodziła do równoległej klasy, więc nie znały się zbyt dobrze ze szkoły, ale czasami rozmawiały na akademickim korytarzu, w łazience bądź też na wymianach z Nocną Klasą.
      - Hej - przywitała się. - A co ty taka podekscytowana? - zapytała z miną początkującego detektywa, patrząc na Kaori znad okularów.
      - Och, po prostu mamy taki ładny dzień…
      Uśmiechnęła się szeroko. Tak naprawdę nie mogła ukryć szczęścia, bowiem wielkimi krokami zbliżała się jej randka z Aidō. Nie powiedziała o tym Ayi, pewna, że ta sprzeciwi się jej decyzji i zakaże jej spotkać się z Idolem, czego Kao nie zamierzała sobie podarować za nic w świecie.
      - Aha… Hm, no tak. Właściwie ja do twojej siostry - oznajmiła Satō. Kaori zdziwiła się lekko, bo nie kojarzyła, by ta dziewczyna i Aya zamieniły ze sobą kiedykolwiek choć jedno słowo.
      - Wyszła na chwilę. Przekazać jej coś?

      Aya wróciła po ledwie kilku minutach.
      - No już, przyznaj się, co naskrobałaś? - zapytała wówczas Kaori.
      - Hę? Co masz na myśli? - spytała zdziwiona Aya. To jakiś żart? Bo chyba niemożliwe, by Kao czegokolwiek się dowiedziała, prawda?
      - Satō-san tu była. Powiedziała, że Fujiyama-san słyszała od Tanaki-san, że Kirishima-san spotkała dyrektora, który powiedział, że ma przekazać, że masz do niego przyjść.
      - Zaraz, że co? - Aya niemal się pogubiła. - Masz na myśli, że dyrektor Akademii chce się ze mną widzieć?
      - Otóż to. No dalej, gadaj, co zrobiłaś? - Kaori wpatrywała się w nią z uporem i dociekliwością godnymi Sherlocka Holmesa.
      - Eee, no nic. A przynajmniej sobie nie przypominam… - Aya zastanawiała się, czego może chcieć od niej Kaien Kurosu. Najprawdopodobniej czeka mnie kolejna niemiła rozmowa na temat wampirów… Szlag by to. - Hm, chyba nie mam wyboru…
      - Trzymaj się! - powiedziała przejęta Kaori. Siostra spojrzała na nią, jednocześnie wzdychając ciężko. Jakoś nie paliła się do tej rozmowy…

      - Czego pan chce, dyrektorze? - zapytał Zero, wchodząc do gabinetu Kaiena w jego domu. Drugi miał w budynku szkolnym, ale poza godzinami lekcyjnymi zazwyczaj przebywał w mieszkaniu.
      - Jak się czujesz, co? - odpowiedział pytaniem Kurosu. Siedział za potężnym, dębowym biurkiem zawalonym papierzyskami wszelakiego kształtu, rozmiaru i przeznaczenia. Świat za oknem znajdującym się za jego plecami powoli spowijał zmierzch.
      - A jak mam się czuć? Jak żałosny potwór, dla którego nie ma już nadziei - mruknął.
      - Zero, to, że twoje życie się zmieniło, to nie koniec świata. Musisz tylko nauczyć się sobie z tym radzić - powiedział ze spokojem dyrektor, uśmiechając się łagodnie.
      - Nie potrafię się z tym pogodzić. To nie jestem ja. Nie poznaję siebie. Nie chcę tak żyć…
      - Nie gadaj głupot i nie dobijaj się bezsensownie - rozkazał Kaien z miną naburmuszonego dziecka. - Trochę wiary w siebie!
      - Dopiero co wyssałem krew z twojej córki - zwrócił mu uwagę Kiryū. - Naprawdę myślisz, że to w porządku? Nie powinieneś być wściekły?
      Dyrektor westchnął, po czym otworzył szufladę w biurku i coś z niej wyjął.
      - Yūki! - zawołał. Ta zjawiła się po chwili, ku zdziwieniu Zero, bo jakoś nie zarejestrował wcześniej, że dziewczyna jest akurat w domu. - Popatrzcie oboje - nakazał, wyciągając przed siebie dłoń. Podeszli nieco bliżej i przyjrzeli się przedmiotowi, który na niej leżał.
      - Bransoletka? - zdziwiła się Yūki. - Śliczna!
      Była srebrna, a przynajmniej tak wyglądała. Na dość cienkim łańcuszku pyszniła się mała tarcza z symbolem podobnym do tego na tatuażu Zero, który ten miał na szyi w miejscu, w którym cztery lata temu ugryzła go czystokrwista wampirzyca, która wymordowała mu rodzinę i zniszczyła mu życie.
      - Jest twoja - oznajmił z uśmiechem Kaien. - Podaj rękę - poprosił. Dziewczyna natychmiast to uczyniła, a dyrektor od razu zapiął jej bransoletkę na nadgarstku. - Jest nasączona łowiecką magią - oznajmił. - Zero, potrzebuję kropelki twojej krwi.
      Bez gadania nagryzł kłem opuszek palca. Kaien chwycił jego dłoń i tak nią pokierował, by kropelka krwi Kiryū spadła na tajemniczy znak na bransoletce.
      - Teraz wystarczy, że przyłożysz tę ozdóbkę do tatuażu Zero, a unieruchomisz chłopaka na jakieś pięć minut! - oświadczył zadowolony dyrektor. - Dzięki temu oboje możecie czuć się bezpieczni, czyż nie?
      Zdumieni pokiwali głowami. To racja. W razie niebezpieczeństwa ze strony przyjaciela Yūki będzie mogła porazić go łowiecką magią, zaś ten po takim wstrząsie być może zapomni na trochę o wampirzym głodzie.
      - Jest jeszcze jedna sprawa - oznajmił Kaien. - Jako że sprawy zaszły już tak daleko, powinieneś przenieść się do Nocnej Klasy, Zero. Zobacz, mam już nawet dla ciebie mundurek! - Wstał szybko, podszedł do szafy i wyjął z niej biały mundurek szyty na miarę Kiryū.
      - Chyba cię pogięło! - Zdenerwowany, znów podarował sobie formułki grzecznościowe. - Prędzej sczeznę niż dołączę do tych pieprzonych pijawek! Możesz co najwyżej wywalić mnie ze szkoły - oznajmił - ale na pewno nie zmusisz mnie do przenosin do Nocnej Klasy.
      - Zero ma rację - wzięła jego stronę Yūki. - Wiesz, jak on ich nie lubi. Będę dbała o to, by nie zrobił nikomu krzywdy, więc pozwól mu zostać w Dziennej Klasie - poprosiła przybranego ojca.
      - Uch, tego się spodziewałem. - Kaien z powrotem opadł na fotel, po czym podrapał się w głowę. - No cóż, co zrobisz, jak nic nie zrobisz - mruknął sam do siebie. - Nie będę nalegał, bo po części jest mi to na rękę, bądź co bądź w razie przenosin straciłbym jednego strażnika, a to byłoby dość kłopotliwe. Choć może udałoby się przekonać do pomocy Mitsui-san…
      - Nie mieszaj jej do tego, ma wystarczająco dużo własnych problemów - mruknął Zero. Yūki spojrzała na niego ze zdziwieniem.
      - Czy jest coś, o czym nie wiem? - zapytała.
      - Jest wtajemniczona, jeśli o to ci chodzi. I nie pytaj o więcej, bo nie mnie o tym opowiadać - odrzucił szorstko.
      - Pff.
      - Cóż, to tyle, możecie już iść - oznajmił dyrektor, bojąc się, że między nastolatkami zaraz dojdzie do kłótni. Prefektom chyba to pasowało, bo natychmiast pożegnali się i wyszli.
      Otworzywszy drzwi wyjściowe, niemal wpadli na Ayę, która właśnie unosiła dłoń, by zapukać.
      - O, Mitsui-san, witaj! - zawołała Yūki.
      - Cześć, Kurosu-san, Kiryū-kun. Rozmawialiście z dyrektorem? - spytała Aya.
      - Taak… Niestety - odparł Zero, krzywiąc się lekko.
      - Co jest? - zapytała lekko zestresowana, patrząc na jego nietęgą minę.
      - Szkoda słów. Przygotuj się na niebyt przyjemną rozmowę - powiedział po prostu, obawiając się, że może ją czekać coś podobnego do tego, co sam musiał przed chwilą znosić. Przepuścił ją w drzwiach, a Yūki po chwili zrobiła to samo. Pożegnali się krótko, po czym każdy ruszył w swą stronę.
      Aya zdjęła buty, po czym nieśmiało poszła za dyrektorem do jego gabinetu. Na szczęście po nią wyszedł, a nie kazał domyślać jej się, dokąd ma się udać.
      - Chciał mnie pan widzieć? - zapytała grzecznie, gdy już usadowiła się w fotelu dla interesantów.
      - Owszem. Cieszę się, że wreszcie możemy porozmawiać - oznajmił z uśmiechem. - Zbierałem się do tego od jakiegoś czasu… Jest kilka spraw, które muszę z tobą omówić.
      - Rozumiem - rzekła krótko, choć tak naprawdę wcale tak nie było. Niemniej nie zamierzała dać po sobie poznać, jak bardzo jest zdezorientowana.
      - Po pierwsze… Powiedz mi, proszę, jak się czujesz i czy pojawiły się jakieś zmiany - rzekł ostrożnie, wpatrując się w nią z uwagą.
      Aya ze zdziwienia szeroko otworzyła oczy. On o wszystkim wie?!
      Kaien jakby czytał jej w myślach.
      - Tak, wiem o tym, kim jesteś. Przyjaźniłem się z Reiko i Māyą - oznajmił, jak gdyby to było coś oczywistego. Tymczasem Ayi nigdy nawet przez myśl nie przeszło, że mogłoby tak być. Niemniej miało to sens! Tłumaczyło przecież fakt, że ona i Kao z taką łatwością i tak nagle dostały się do tej jakże prestiżowej Akademii.
      Siedziała nieruchomo, wpatrując się w mężczyznę i czekając na jakieś wyjaśnienia. Niestety, nadaremno.
      - W takim razie… Czy mogłabyś odpowiedzieć na pytanie? - zapytał.
      - Ale… Dlaczego mam panu o tym mówić? - spytała, siląc się na grzeczny ton, ale tak naprawdę miała ochotę zganić go za to, że pyta o tak niewygodne i przykre dla niej sprawy. Nie znosiła o tym mówić, a teraz nie dość, że kilka dni temu zwierzyła się Zero, potem okazało się, że Kaname Kuran wie o niej znacznie więcej niż powinien, to jeszcze sam dyrektor musiał wtykać nos w nieswoje sprawy!
      - Reiko prosiła mnie, bym na bieżąco informował ją o twoim stanie - odpowiedział spokojnie, jak gdyby nie było w tym nic dziwnego.
      - Co?! Jest pan z nią w kontakcie?! - zezłościła się. Nie mogła w to uwierzyć. Dlaczego nikt jej tego wcześniej nie powiedział?!
      - Naturalnie - odrzekł, jakby to było oczywiste.
      - W takim razie niech pan się z nią skontaktuje i powie, żeby zabrała nas z tego miejsca! - niemal wykrzyknęła, zaciskając dłonie na ciemnozielonym swetrze, który miała na sobie. Od razu po lekcjach przebrała się bowiem z mundurka w coś wygodniejszego. Zawsze tak robiła.
      - Nie podoba ci się tu? Twoja siostra jest chyba zachwycona… - Kurosu zrobił głupkowatą minę. Aya nie była pewna, co o nim sądzić. Coś jej podpowiadało, że był to człowiek inteligentny i sprytny, ale skoro tak, dlaczego zachowywał się i wyglądał tak niepozornie i wręcz głupio?
      - Nie no, jest świetnie - warknęła. - Pomijając całą zgraję wrednych krwiopijców! - wybuchła. Ledwo powstrzymała się przed wstaniem.
      - Och, przecież moje wampirki wcale nie są wredne ani straszne!
      Aya popatrzyła na niego z niechęcią. Czy on sobie z niej kpił? A może faktycznie w to wierzył?
      - Proszę sobie nie żartować. I odesłać nas do domu - rzekła z wymuszonym spokojem. Od dziecka miała wpojone, że do starszych i bardziej doświadczonych powinna zwracać się z szacunkiem. Teraz jednak przychodziło jej to z pewnym trudem, jako że była porządnie zdezorientowana i zaniepokojona, a nawet lekko wściekła.
      - Nie mogę tego zrobić.
      - Dlaczego?
      - Ponieważ… Właściwie już jakiś czas temu przygotowałem się na taką ewentualność… Mam na myśli przeniesienie was tutaj - wyznał.
      - A to niby dlaczego? - Aya coraz mniej rozumiała z tej całej rozmowy i zupełnie nie wiedziała, jak się zachować. Była jednocześnie zezłoszczona, sfrustrowana, skołowana i zdołowana.
      - To dość skomplikowane… Być może porozmawiamy o tym kiedy indziej. Tymczasem… Jak się czujesz? - Dyrektor był nieustępliwy.
      - Świetnie! Poza tym, że niedługo zmienię się w krwiożerczą bestię. - Chciała, by jej głos zabrzmiał twardo, ale zamiast tego przypominał raczej jęk.
      - Czyli pojawiła się następna wampirza cecha? - domyślił się Kaien. - Jaka?
      Jak on może mówić o tym z takim spokojem?!
      - Wyczuwam krew - odparła z niechęcią i skrzywiła się.
      - Rozumiem. - Czemu zachowywał się, jak gdyby to było normalne i nie było w tym nic złego? - Od kiedy?
      - Od kiedy Kiryū-kun ugryzł pańską córkę - oświadczyła dobitnie.
      - Och… Ach, tak… - Kaien speszył się trochę, czym chcąc nie chcąc sprawił Ayi chorą satysfakcję, która jednak szybko stała się dla niej jedynie wspomnieniem. Znów posmutniała.
      - Co z nim będzie?
      - Słucham?
      - Co będzie z Kiryū-kunem? Da się go jakoś uratować?
      - Już wiele razy próbowaliśmy spowolnić proces. Choćby jego tatuaż… Właściwie dobrze się spisał… Cztery lata…
      - Ale co będzie dalej? Czy on… upadnie do Poziomu E? - zapytała. Wiedziała, że dla tej najniższej warstwy wampirów nie było już ratunku. Takich czekała jedynie likwidacja przez członków Związku Łowców.
      - Tak. Nie sądzę, żeby dało się to odwlekać całą wieczność. - Dyrektor sposępniał. - Dobrze, ale wróćmy do tematu. Czy rozmawiałaś już z Kaname?
      - Niech pan nie wspomina o tym… - powstrzymała się w ostatniej chwili, by nie przekląć w obecności dyrektora.
      - Jak widzę, nie skorzystałaś z jego propozycji?
      - Pan o niej wie?!
      - Oczywiście - odparł.
      - To niedorzeczne! Mam już dość! Wychodzę! - Wstała i obróciła się na pięcie, gotowa odmaszerować.
      - Zaczekaj, Mitsui-san! - Aya nie zareagowała. - Katayama-san!
      Dziewczyna drgnęła, zatrzymała się w pół kroku i odwróciła. Serce waliło jej jak młotem. Utkwiła zaskoczony wzrok w Kaienie, wciąż ze spokojem siedzącym za biurkiem.
      - Dlaczego mnie pan tak nazwał? - spytała cicho.
      - Cóż, to twoje prawdziwe nazwisko, więc chyba mogę cię tak nazywać?
      Powoli i jakby z lekkim wahaniem skinęła głową.
      - Czy wysłuchasz mnie do końca? - spytał.
      Potaknęła z ociąganiem i wróciła na swoje miejsce. Wiedziała, że dała się podejść jak dziecko, ale nie mogła się powstrzymać. Po raz pierwszy ktoś zwrócił się do niej, używając nazwiska jej matki.
      - Dlaczego się nie zgodziłaś?
      - Bo to głupek. I nie zamierzam przyspieszać tego całego procesu przemieniania się w bestię - odpowiedziała naburmuszona.
      - Mogłabyś oszczędzić sobie wielu cierpień - zauważył ostrożnie. Wiedział, że wchodzi na cienki lód. Reiko powiedziała mu o tym, jak bardzo Aya nienawidzi wampirów, a zwłaszcza czystokrwistych. Dokładnie jak Zero… Tyle że powody ich niechęci znacząco się różniły. Choć właściwie… Czy aby na pewno? I w jednym, i w drugim przypadku chodziło o stratę kogoś bliskiego z powodu czystokrwistego oraz o proces utraty człowieczeństwa.
      - Wiem - powiedziała, wyrywając go z zamyślenia. - Ale nie obchodzi mnie to. Chcę być człowiekiem tak długo, jak się da. A potem… Potem nie będzie już tu dla mnie miejsca.
      - Ależ wprost przeciwnie! - zaoponował z dobrodusznym uśmiechem Kaien.
      - Słucham?
      - Zarezerwować ci już miejsce w Nocnej Klasie? - zapytał wesoło.
      - Że co, proszę?! - Przeraziła się nie na żarty i znów wstała. - Nigdy w życiu!
      - Jak to? Dlaczego? - spytał tonem zganionego dziecka. Momentami Ayi trudno było uwierzyć w to, że rozmawia z poważanym dyrektorem słynnej na całą Japonię szkoły.
      - Jeśli myśli pan, że mogłabym zamieszkać i bez przerwy przebywać z tymi wszystkimi pijawkami, to jest pan w błędzie.
      - Jesteś zupełnie taka sama jak Zero - westchnął. - Staliście się sobie bliscy, co? - dodał po kilku sekundach, bacznie przyglądając jej się znad okularów.
      - Niezupełnie - oznajmiła zgodnie z prawdą. - Po prostu rozumiemy się nawzajem. Jesteśmy w podobnych sytuacjach. To wszystko.
      - Rozumiem. - Kurosu pokiwał głową. - No, w każdym razie… Pomyśl o tym jeszcze. Właściwie to Reiko i ja zastanawialiśmy się, czy od razu nie przydzielić cię do Nocnego Wydziału, ale w końcu stwierdziliśmy, że jeszcze nie jesteś na to gotowa i pewnie nie chciałabyś zostać rozdzielona z Kaori.
      - Ciocia myślała o czymś takim? - Nie mogę w to uwierzyć. Przecież doskonale wie, jak nienawidzę tych potworów!
      - Mogę zamówić dla ciebie mundurek Nocnej Klasy - ciągnął niezrażony. - Dla Kiryū-kuna już mam!
      - I pewnie już mu go pan pokazał? - domyśliła się, przypominając sobie minę Zero, gdy minęła się z nim w progu mieszkania dyrektora.
      - Oczywiście! - rzekł z uśmiechem, ale jakby nieco przygaszonym. Domyśliła się, jak chłopak zareagował na widok owego mundurka. - No nic, skoro żadne z was nie pali się do współpracy, na dziś to wszystko, Katayama-san.
      Z uczuciem ulgi wyszła z gabinetu. Kaien odprowadził ją do drzwi, poczekał, aż ubierze płaszcz i buty, by następnie wypuścić ją z domu.
      - Wracaj prosto do akademika i pozdrów siostrę! - zawołał. Skinęła głową, pożegnała się grzecznie i szybkim krokiem skierowała się ku dormitorium, mając nadzieję, że przez jakiś czas będzie miała spokój z tego typu kłopotliwymi rozmowami…
***
      Kolejnego dnia, w sobotę dziewiętnastego lutego, wracając ze stołówki do akademika, Aya i Kaori zauważyły Yūki i Zero, którzy zdecydowanie zmierzali do innego celu niż one. Aya naturalnie zignorowałaby to zupełnie - co ją obchodziło, co robią inni? - ale Kao natychmiast zorientowała się, że dzieje się coś ciekawego, dlatego szybko podbiegła do dwojga przyjaciół.
      - Hej! Dokąd się wybieracie? - spytała z szerokim od ucha do ucha uśmiechem. Nie dało się co prawda nie zauważyć, że zwróciła się bardziej do koleżanki aniżeli do obojga.
      - Mistui-san! - Kurosu również się uśmiechnęła. Na twarz Zero wystąpił zaś znajomy grymas. - Dyrektor chciał, abyśmy załatwili dla niego kilka spraw w mieście - wyjaśniła.
      - Idziecie na zakupy?! - Oczy Kao rozbłysły. Zaczęła niemalże podskakiwać w miejscu. O niczym tak teraz nie marzyła jak o porządnych zakupach. Wszak niebawem miała randkę z najprzystojniejszym chłopakiem na świecie! - Mogłybyśmy przejść się z wami? - Skinęła głową na siostrę. - Tak dawno nie byłyśmy w sklepie, trzeba by było kupić jakiś nowy ciuszek, co ty na to? - Mimo że się uśmiechała, Aya odczytała z jej twarzy, że ta nie przyjmie sprzeciwu. Normalnie miałaby to w nosie i mimo wszystko wyperswadowałaby siostrze takie pomysły, ale nieoczekiwanie myśl o wyjściu do Mumei wydała jej się przyjemna. Dzięki temu oddaliłaby się przecież od tej przeklętej szkoły pełnej krwiopijców… A na Zero będzie miała oko, więc na pewno nic złego się nie stanie.
      - Jeśli nie będziemy przeszkadzać… - zaczęła.
      - Dziękuję, siostrzyczko! - Kaori rzuciła się w ramiona Ayi, niezmiernie szczęśliwa. Każdemu wydawało się, że to radość spowodowana potencjalnymi zakupami, nikomu przez myśl nie przeszło, że dziewczyna ma w planach randkę z wampirem, na którą chciała się wyszykować.
      - Jeśli chcecie iść, to nie mam nic przeciwko - zgodziła się Yūki. Aya wątpiła, by to ona mogła decydować o tym, komu i kiedy wolno wychodzić poza teren Akademii, ale nic nie powiedziała. - Zero nie jest i chyba nigdy nie będzie takim dobrym towarzyszem na zakupach jak dwie dziewczyny! Może się trochę rozluźni? - pomyślała na głos.
      - Ja tu stoję, jakbyś nie zauważyła - warknął Kiryū. Jego przyjaciółka już chciała coś powiedzieć, jednak Kaori nie dała jej dojść do słowa.
      - To ustalone! Poczekajcie, skoczymy tylko do pokoju po pieniądze, okej? - rzekła uszczęśliwiona Kao.
      Może kupię coś na moje spotkanie z Aidou-senpai? Kaori zadumała się. Ciuszki to raz, ale jakieś łakocie też nie byłyby złe…
      - Dobrze, tylko się pospieszcie! - krzyknęła za dziewczynami Kurosu.

      - I pomyśleć, że jesteśmy tu tylko dlatego, że załatwiamy sprawy dla dyrektora! Ach! Nie pamiętam, kiedy ostatni raz wyszłam na spacer! - Yūki była przeszczęśliwa, maszerując brukowanymi uliczkami Mumei. - No, pomijając odbieranie was z dworca - zaśmiała się, zwracając się do sióstr Mitsui.
      Pogoda tego dnia była całkiem ładna jak na luty. Słońce momentami wychylało się zza chmur, radośnie opromieniając świat, temperatura też okazała się względnie wysoka jak na tę porę - na tyle, że młodzież rozpięła kurtki i ściągnęła czapki.
      - Hej, czy tylko mi się wydaje, że Mumei jest jakieś takie trochę zacofane? Staroświeckie? Wiecie, ten brak samochodów, te wczesnoeuropejskie klimaty… - Kao popadła w stan zadumy. - Ech, ale i tak muszę obejrzeć wszystkie sklepy!
      - To ma chyba jakiś związek z historią, ale nie pamiętam jaki - mruczała Yūki.
      Aya i Zero szli za tymi dwiema, które bez przerwy a to szczebiotały między sobą, a to myślały o niebieskich migdałach.
      Najpierw cała grupa poszła po wszelkie zakupy, które kazał zrobić dyrektor. Zero i Yūki prowadzili, jako że Aya i Kaori zupełnie nie znały jeszcze miasta, które, choć niewielkie, okazało się swego rodzaju labiryntem uliczek różnej długości i szerokości.
      Dopiero gdy sprawunki dla Kaiena zostały załatwione, wszyscy zgodnie stwierdzili, że pora na małą przerwę. Yūki zaproponowała przechadzkę do pobliskiej kawiarenki.
      - Tak jest! Idziemy! - krzyknęła zadowolona Kao. Szczerze mówiąc, trochę zmęczyła się już tym chodzeniem. A właściwie nie nim samym, lecz załatwianiem nudnych według niej spraw. W końcu nie wybrała się do Mumei po to, by robić takie rzeczy! - Dawno nie jadłam nic słodkiego! Mniam, mniam! - zawołała, po czym łaskawie przypomniała sobie o istnieniu siostry. - Aya, co ty na to? - zapytała.
      - Jak dla mnie może być - odpowiedziała z lekkim uśmiechem.
      Chyba jej też się podoba to wyjście ze szkoły. To dobrze, pomyślała Kaori. Wcześniej myślała praktycznie tylko o Aidō, ale teraz stwierdziła, że wiecznie spiętej i z jakiegoś powodu zestresowanej siostrze przyda się spacer po mieście.
      - Co ty na to, Zero? - spytała przyjaciela Kurosu.
      - Jak chcecie - odpowiedział obojętnym tonem.
      - Zatem ruszajmy. Albo… Poczekajcie dwie minutki, ten obuwniczy wygląda fajnie i jest niedrogi. Zaraz wracam! - rzuciła do nich Kaori i pobiegła w stronę sklepu, którego witrynę i szyld zauważyła dosłownie przed kilkunastoma sekundami.
      - Musimy wrócić do Akademii przed zachodem… - zaczął Zero, gdy zostali we troje.
      - Nie musimy się spieszyć. Dziś sobota, więc Klasa Nocna odpoczywa. Nie będą wychodzić z dormitoriów - powiedziała ze swobodą Yūki, nie patrząc ani na Zero, ani na Ayę. Zauważyła bowiem stoisko z koszulami męskimi, do którego natychmiast podeszła. Zawołała przyjaciela, po czym sięgnęła po jedną z bluzek i zaczęła dopasowywać rozmiar na Zero. Zaraz potem zaśmiała się wesoło. - Sprawiasz wrażenie, jakbyś był moim młodszym bratem, o którego zawsze trzeba się martwić - stwierdziła z uśmiechem.
      Zero spojrzał na nią z politowaniem.
      - Jesteś zabawna. Mimo że jesteś tylko o rok młodsza, wygląda na to, że wcale się nie zmieniłaś od czasów gimnazjum - rzekł, po czym dziewczyna zorientowała się, że zadarła nie z tą osobą, co trzeba. - I ty chcesz być starszą siostrą? Nie rozśmieszaj mnie - dobił ją. Szatynka uległa. W tym momencie Kao wyszła ze sklepu z siatką i zauważyła, że Kurosu kupuje na stoisku koszulę dla Kiryū.
      - Możemy już iść! Przepraszam, że tak długo, ale nie mieli mojego rozmiaru i musiałam szukać innego modelu - tłumaczyła się, wymachując rękoma jak szalona.
      - To pokaż, co tam kupiłaś - powiedziała Aya. Nie była tego co prawda ciekawa - zakupy nigdy jej szczególnie nie interesowały - ale wiedziała, że Kao tylko na to czeka.
      Kaori wyciągnęła z pudła czarne botki ze srebrnymi dodatkami. Wyglądały bardzo wytwornie i delikatnie.
      - Jakie piękne! W sam raz na jakieś wyjście! - Yūki lekko odepchnęła Ayę, by lepiej przyjrzeć się zakupowi Kaori. Aya, choć zirytowana, nic nie powiedziała.
      - Dzięki! Mnie też się podobają! A właśnie - przypomniała sobie - macie pojęcie, jaka ma być pogoda w nocy i jutro?
      - O ile pamiętam, jutro ma być jeszcze cieplej niż dzisiaj, więc w nocy pewnie też koszmaru nie będzie - odparła Kurosu.
      Ruszyli wreszcie w stronę kawiarni, do której dotarli po około dziesięciu minutach spaceru.
      - Wchodzimy? - zapytała Aya.
      - Oczywiście - zgodziła się Yūki. - Ale… Gdzie twoja siostra?
      - Chyba przykleiła się do wystawy naprzeciwko - zauważył ze znudzeniem Kiryū. Sam się sobie dziwił, jak wytrzymywał tego dnia w takim towarzystwie. Co jedna, to bardziej irytująca. No, Aya była spokojna, ale ona tak jak i on nie była człowiekiem. Wychodziło na to, że stanowili dość pokręconą grupę. Dwoje „prawie wampirów” i dwie wariatki.
      - Kao-chan! - zawołała Aya w stronę siostry.
      - Moment! Wejdźcie, ja tylko przyjrzę się tej sukience! - odkrzyknęła Kaori, po czym zniknęła w środku sklepu.
      - Dobrze, zatem chodźmy - westchnęła Aya. Nie chciało jej się już nawet ganić siostry. Była dziwnie zmęczona, choć podejrzewała, że chodzi nie tyle o kilkugodzinne chodzenie po mieście, co raczej o wszystkie dziwne wydarzenia, jakich ostatnio była świadkiem lub uczestnikiem.
      We troje przekroczyli wreszcie próg kawiarenki. Lokal był niezwykle ciepły i przytulny. Aya już na wejściu stwierdziła w duchu, że ciężko jej będzie stamtąd wyjść. To jedno z tych miejsc, w których można przebywać całymi dniami, a i tak się nie znudzi.
      Usiedli przy jednym ze stolików nieco oddalonych od głównej części pomieszczenia, by móc w spokoju porozmawiać. Niebawem podeszła do nich kelnerka. Dziewczyny zamówiły dla siebie pucharki lodów.
      - Powinieneś coś zjeść, Zero - pouczyła przyjaciela Yūki, kiedy ten nie zamówił niczego poza kawą. - Potraktuj to jako zapłatę za to wszystko, co dziś dźwigałeś dla dyrektora.
      - Chciałbym zjeść solone kluski - rzekł chłopak. Od zawsze wolał słone jedzenie od słodyczy, choć i tymi nie zawsze gardził.
      - A-ale na te lody wszyscy chodzą. - Przyjaciel widocznie zbił Yūki z tropu. - Byłam tu raz z Yori.
      - Nadal nie wychodzisz sama… Nadal nie potrafisz chodzić sama po ulicach - mruknął nagle Zero.
      - Potrafię! - krzyknęła zezłoszczona Kurosu.
      Aya była ciekawa, o co chodzi parze prefektów. Zupełnie nie rozumiała, o czym mówią.
      - Nie musisz udawać dzielnej. Świat nie składa się z samych „niegroźnych” pokroju Kaname Kurana… Zawsze, gdy chodzisz w miejsca „poza murami Akademii”, przypominasz sobie tamto wydarzenie - ciągnął niezłomnie Kiryū.
      - Zanudzasz… Wcale nie boję się tego, co było dziesięć lat temu - odparła, po czym zwróciła się do Ayi. - Przepraszam, pewnie nic nie rozumiesz… Widzisz… Moje wspomnienia zaczynają się od momentu, gdy miałam pięć lat. Pewien wampir, który upadł do Poziomu E, mnie zaatakował, a Kaname-sama mnie obronił. Nie wiem nic o mojej przeszłości… Od tego wydarzenia mieszkam u dyrektora, który mnie zaadoptował. Cztery lata temu dołączył do mnie Zero, ale chyba poznałaś już jego historię - dokończyła.
      Aya zaniemówiła na krótką chwilę. Po pierwsze, zdziwiła się, że Yūki tak nagle się przed nią otworzyła. Po drugie, nie spodziewała się, że tę nierozgarniętą, zdecydowanie zbyt optymistycznie podchodzącą do świata wampirów dziewczynę spotkało coś takiego.
      - To straszne - zdołała wreszcie z siebie wydusić.
      - Dużo jesz… - rzekł ni z tego, ni z owego chłopak do przyjaciółki, być może chcąc po prostu zażegnać gęstą atmosferę.
      - Zamknij się! - zdenerwowała się znowu. - A tak w ogóle to jesteś niesprawiedliwy! Już od dłuższego czasu wiesz o mnie wszystko. A ja nadal nie wiem nic o twojej przeszłości. Ile masz rodzeństwa, gdzie chodziłeś do szkoły…
      - Miałem młodszego brata - przerwał jej Zero. - Umarł… tamtego dnia.
      Dziewczyny się przeraziły.
      - Kiryū-kun… - zaczęła Aya.
      - Zero… - w tym samym momencie zrobiła to Yūki.
      Przez moment siedzieli w milczeniu. Zero najprawdopodobniej wspominał zmarłego brata, zaś dziewczęta powstrzymywały się od płaczu.
      Nie dość, że stracił rodziców i został przemieniony w wampira, swojego naturalnego wroga, to stracił jeszcze braciszka? To zbyt wiele jak na jedną osobę, pomyślała ze smutkiem Aya. Zauważyła, że otaczają ją ludzie, którzy mają za sobą traumy bądź zmagają się z innymi ciężkimi sprawami. Sama zresztą nie była wyjątkiem. Jak to się stało, że ich wszystkich spotkały tak straszne rzeczy? Czym sobie na to zasłużyli?
      - Przepraszam, że przeszkadzam - przerwała im nagle kelnerka. - Chciałabym zapytać... Jesteś może z Nocnej Klasy Akademii Kurosu? - zwróciła się do chłopaka, a ten zrobił niemalże przestraszoną minę. - Zgadłam? - ucieszyła się. - Nic dziwnego, że wydajesz się być inny od wszystkich.
      - Proszę zaczekać! - krzyknęła Yūki.
      - Ludzie z Nocnego Wydziału Akademii są szczególni pod każdym względem - ciągnęła zauroczona kelnerka. Nagle do kawiarni wpadła Kao i przybiegła do ich stolika. Zauważyła panią stojącą przy nich, więc usiadła czym prędzej, aby nie przeszkadzać w rozmowie. - Znasz może Aidō? Uwielbia jeść słodycze. Czasami tutaj przychodzi… Proszę, przekaż mu, że jest tu zawsze mile widziany!
      Oczy Kaori rozbłysły. Zero z kolei podniósł się z miejsca, wziął torby z zakupami i zwrócił się ku wyjściu.
      - Pójdę na zewnątrz. Poczekam na was - rzucił na pożegnanie.
      Kelnerka, nie wiedząc, czy powiedziała coś złego, speszona wróciła do swojej pracy. Yūki poszła zapłacić za swój deser, bowiem chciała jak najszybciej pójść do przyjaciela. Kaori wstała.
      - Dokąd idziesz? - spytała Aya.
      - Do tej kelnerki - odparła.
      - W jakim celu?
      - Eee… - zdezorientowana nie wiedziała, co powiedzieć. - Przecież jeszcze nic nie jadłam, pójdę coś zamówić.
      Yūki wyszła, lecz po minucie wróciła.
      - Zero gdzieś poszedł! Rzeczy dla dyrektora leżą na ziemi. Lecę go poszukać!
      - Dobrze - zdążyła odpowiedzieć zdezorientowana już porządnie Aya. Co się stało? Co z Zero?
      Kao zauważyła zadumę siostry, więc skorzystała z okazji i czym prędzej podeszła do kelnerki.
      - Przepraszam. Mówiła pani, że Aidō-senpai tu bywa? - spytała nieśmiało.
      - Ech? Tak, przychodzi tu czasem i kupuje ulubione łakocie - odparła sympatycznie.
      - To cudownie! Mogłaby pani zapakować mi trochę tych przysmaków, które sprzedaje mu pani najczęściej? - Kaori uśmiechnęła się życzliwie.
      - Oczywiście.
      - Dzięki! - Kaori poczekała moment, zapłaciła za zakupy, które natychmiast upchnęła do torebki, po czym wróciła do stolika, nic nie mówiąc siostrze.
      - No i gdzie masz ten deser? - spytała Aya, jakby lekko zdenerwowana. Czuję to wyraźnie! To jakby wampir, ale jego zapach jest okropny. Czyżby… on upadł do Poziomu E? Jest tam też Zero. Teraz to było… Krew Yūki?! Co się dzieje?
      - Chyba wydałam za dużo pieniędzy na ubranie. Nie starczy mi na jedzenie - wykręciła się Kao.
      - Aha - mruknęła Aya. Nie to ją teraz interesowało. Nagle okropny zapach, który przed chwilą tak wyraźnie czuła, zniknął. Czy oni… go zabili? Czuję jeszcze dwa nowe zapachy wampirów. Normalne, takie jak z Akademii. Muszę iść zobaczyć, czy nic się nie stało Yūki i Zero. - Zjedz moje lody. Ja już nie chcę. Są zapłacone. Pójdę zobaczyć, co z Kiryū-kunem i Kurosu-san. A ty się stąd nie ruszaj, dobrze? - rzuciła. Serce waliło jej już jak szalone. Wcześniej, gdy tylko Yūki oświadczyła, że Zero gdzieś zniknął, skupiła zmysły, dzięki czemu wyczuła niedaleko coś, co mogło być nieprzyjemną wonią wampira Poziomu E.
      - O! Dzięki! Ale czemu mam się nie ruszać? - spytała Kao, tylko po części wyrywając Ayę z zamyślenia.
      - Eee.. Bo potem się nie znajdziemy? - mruknęła, po czym ruszyła w stronę drzwi.
      - W sumie to nie chce mi się jeść. Idę za nią! - powiedziała sama do siebie Kaori dosłownie minutę później. Wzięła swoje pakunki i wyszła z kawiarenki. Dostrzegła wielkie siaty leżące na ziemi. Czy to nie zakupy dla dyrektora? Ech. Jak zwykle wszystko na mojej głowie. Dostrzegła jeszcze swoją siostrę, która skręciła w jedną z bocznych uliczek. Kao zakasała rękawy, wzięła cały bagaż i ociężale ruszyła w stronę, w której zniknęła siostra.
      Tylko zobaczę, czy nic im nie jest, pomyślała Aya. Zaczęła biec, czuła zapach wyraźnie. To już następna uliczka. Zwolniła, wbiegając w nią. Znalazła się w niezręcznej, bardzo niezręcznej sytuacji. Przed nią stali Yūki z Zero oraz dwójka wampirów z Nocnej Klasy. Bodajże Shiki i Ichijō. Nie była jednak pewna, czy dobrze zapamiętała ich nazwiska. Bądź co bądź nigdy nie zamierzała wchodzić z nimi w jakiekolwiek interakcje. Co ja im powiem?! „Wyczułam was, dlatego tu jak najprędzej przybiegłam, żeby sprawdzić, czy nic nie nabroiliście, krwiopijcy?!” Nie mogą się dowiedzieć, kim jestem. Nie teraz! Aya nie wiedziała, co myśleć. Szybko zrobiła nieco głupkowatą minę, taką, jaką robiły te wszystkie szalone fanki wampirów.
      - Och… - Uśmiechnęła się, jakby widziała bóstwo. - Shiki-kun, Ichijō-senpai! - W duchu modliła się, by to faktycznie były ich miana, głupio by wyszło, gdyby je pomyliła. - Jak to wspaniale was spotkać! - Jakie to żenujące, pomyślała. Płaszczę się przed wampirami! Ohyda. Chwila… Ichijō trzyma w ręce coś jak pochwę od miecza… Może to on zabił tego na Poziome E? - Co was sprowadza w takie miejsce? - spytała słodko.
      - Witaj! - rzekł uśmiechnięty sympatycznie Takuma Ichijō. - Tak sobie z Senrim chodziliśmy i napotkaliśmy Kiryū-kuna i Kurosu-san.
      - Ważniejsze, co ty tu robisz? - spytał Senri Shiki.
      - Ja? - Aya nie wiedziała, co odpowiedzieć. - Ja…
      - Tu jesteście! - uratowała ją Kaori. - Szukałam was, zostawiliście te bagaże i musiałam je dźwigać - poskarżyła się, ale potem zauważyła uczniów z Nocnej Klasy. - Och! Co wy tu robicie? Jej!
      Heh, mimo wszystko chyba nigdy nie zrobię z siebie takiej idiotki jak ona.
      - Idziemy do domu - zakomenderował Zero, bezceremonialnie przerywając Kaori jej zachwyty nad członkami Nocnej Klasy. - No już. Prędko - pospieszył koleżanki, pchając je ku wylotowi uliczki.
      - W takim razie do zobaczenia! - rzucił Ichijō, ale tak jakby bardziej do Zero i Yūki. Ayi póki co nie chciało się zastanawiać, dlaczego to do nich skierował te słowa, za to Kaori była zbyt zaaferowana ujrzeniem tych dwóch bóstw, by zawracać sobie głowę czymś tak błahym. Skinęła tylko głową na gest pożegnania do „cud-chłopców” i ruszyła za Yūki, Ayą i Zero, który wziął od niej ciężkie siaty.

      - Co to jest? - spytała Aya, wskazując na pakunek, który Kaori właśnie wyjęła ze swojej sporych rozmiarów torebki.
      - Kupiłam ją, gdy byliście w kawiarni. Śliczna, prawda? - zaświergotała, pokazując ciemnofioletową sukienkę. Była mniej więcej do kolan, no, może trochę albo jeszcze krótsza, jednak dopuszczalnej długości na wieczorne wyjścia. Długie rękawy, niewielki dekolt, dość gruby, ale jakże przyjemny w dotyku materiał. Pod biustem znajdował się cienki srebrny paseczek podkreślający talię. Dolna część sukienki była, o dziwo, jak na ten rodzaj materiału, lekka i zwiewna. Kao położyła ją delikatnie na łóżku.
      - No, może być. - Aya nie podzielała entuzjazmu siostry. Wiedziała, że ta ma świra na punkcie ubrań. Dla niej najważniejsza w tym względzie była wygoda. Nie lubiła, gdy coś krępowało jej swobodę ruchów albo gdy musiała uważać, żeby wiatr bądź inny czynnik zewnętrzny odkrył zbyt dużo. Między innymi z tego powodu nie przepadała za mundurkami Akademii. Nadal uważała ich spódniczki za stanowczo zbyt krótkie. - Idę się wykąpać - oznajmiła po chwili, wstając ze swojego łóżka. Jak zwykle wygładziła pościel, choć ledwo było po niej widać, że ktoś na niej siedział.
      - Okej - rzuciła tylko Kaori, przebywając już we własnym świecie i przestając zwracać jakąkolwiek uwagę na siostrę. Zaczęła dokładnie obmyślać, co włożyć na dzisiejsze spotkanie z Aidō. Miała zamiar wykorzystać nowe ciuszki - wszak po to właśnie je kupiła - ale, pewna, że względnie ciepła sukienka i botki nie wystarczą, by przetrwać zimową noc, postanowiła poszperać w szafie, by znaleźć w niej ocieplane legginsy. Dostała je rok wcześniej od mamy, której wiecznie wydawało się, że Kao ubiera się zbyt lekko, przez co niechybnie złapie przeziębienie. W istocie jednak Kaori bardzo rzadko chorowała. Aya zresztą też, ale za to miała problemy z wysokimi temperaturami, co z kolei w żadnym stopniu nie dotyczyło Kao.
      Kiedy Aya wróciła do pokoju po kąpieli, jednak nieubrana w piżamę, położyła się do łóżka i zaczęła czytać książkę. Wypożyczyła ją z biblioteki, jak zresztą wiele innych. Wolny czas często przeznaczała na czytanie. Na ten wieczór wybrała opowiadania Yukio Mishimy, mimo że doskonale wiedziała, że tylko się nimi dobije. Bynajmniej nie tchnęły optymizmem, ale czego innego spodziewać się po autorze, który, rozczarowany światem, w wieku czterdziestu pięciu lat popełnił rytualne samobójstwo, seppuku?
      - Nie za późno już na lekturę? - zapytała Kao z udawanym zmęczeniem. W środku gotowała się ze złości i zniecierpliwienia. Do licha, Aya potrafiła czytać godzinami! Jeśli nie zaśnie przed tym, jak ona będzie musiała wyjść, co niby jej powie?
      - Ty śpij, ja sobie jeszcze poczytam - odpowiedziała ze stoickim spokojem Aya, umiejętnie ignorując widoczny niepokój Kaori.
      - Nie mogę, kiedy jest zapalone światło! - zaczęła narzekać piętnastolatka, brzmiąc niczym małe dziecko.
      - Jakoś w domu zawsze wolałaś zasypiać przy zapalonym. Co się tak nagle zmieniło? - zapytała z przeszywającym spojrzeniem Aya. Jej głos zabrzmiał dziwnie chłodno, co zasiało w sercu Kaori dodatkowy niepokój.
      - Hm… - Zastanawiała się przez kilka sekund. - Dorosłam? - spytała, sama nie wierząc w to, co mówi. Po prostu to pierwsze, co jej przyszło na myśl.
      - Chyba żartujesz! - Aya skwitowała to uśmiechem.
      - Gaś światło i śpij! - nalegała Kaori.
      - Nie.
      - Wrr! - Kao zezłościła się i nakryła kołdrą.
      Półtorej godziny później wybiła północ. Kaori wychyliła głowę spod kołdry. Na szczęście w międzyczasie nie usnęła, zbyt podekscytowana i zestresowana. Spojrzała na Ayę, która nadal była pogrążona w lekturze. Może się domyśliła, że chcę wyjść? Co ja myślę?! Czy się domyśliła? Ona jest tego pewna! Już po mnie. Zaczęła lekko panikować. Muszę coś wymyślić, przykazała sobie. Aidō-senpai nie może sobie przecież wejść do mnie i zabrać mnie stąd, kiedy Aya sobie czyta! Dobra. Mam trzydzieści minut. Dam radę! Blondynka usiadła na łóżku, udając strasznie zmęczoną.
      - Eee… - ziewnęła, przeciągając się. - Ty jeszcze czytasz? - spytała, jakby tego nie widziała.
      - Tak… Widzisz… To bardzo wciągająca książka... - powiedziała Aya, ledwo zlepiając słowa ze zmęczenia. Nie była typem nocnego marka, bez względu na to, jak ciekawa nie byłaby książka, którą miała w rękach. Zazwyczaj, cokolwiek by się nie działo, chodziła spać najpóźniej o dwudziestej trzeciej.
      - Widzę, widzę… Idę do łazienki - rzekła Kao, po czym wyszła z pokoju. Faktycznie skorzystała z toalety. Wracając do siostry, natknęła się na Mio. - Co tu robisz o tej porze? - zapytała, unosząc brwi.
      - Wracam od Nio. Potknęła się na schodach i chyba skręciła kostkę. Jest w pokoju pielęgniarskim. Prefekci są z nią - wyjaśniła, wzdychając cicho. Widać było, że martwiła się o najlepszą przyjaciółkę, ale najwidoczniej nie pozwolono jej zostać z nią u pielęgniarki.
      - Och, biedna! - przejęła się Kao. Nagle jednak jej umysł zbombardował plan odwrócenia uwagi Ayi od jej spotkania. - Czy pokój pielęgniarski jest daleko? - W tej chwili nie potrafiła sobie przypomnieć, gdzie się on znajdował, choć była pewna, że Yūki zaprowadziła tam ją i Ayę, gdy oprowadzała je po szkole.
      - Kawałek. To w głównym budynku. Numer sto dziewięć. Ale już nie można jej odwiedzać…
      - Dzięki! I dobranoc, Mio - przerwała jej Kaori, po czym wróciła do pokoju, umiejętnie udając wystraszoną. Jej starsza siostra to zauważyła i podnosząc wzrok znad książki, spytała:
      - Coś się stało, Kao-chan?
      - Właśnie widziałam się z Mio. Podobno Nio dowiedziała się, że Satō-san rozmawiała z Kitamurą-san i ta jej przekazała, że Matsuyama-san została poinformowana przez Wakabę-san, że Kurosu-san coś się stało! - Przepraszam za kłamstwo, ale tylko ten raz! - Leży w pokoju pielęgniarskim w głównym budynku. Pamiętasz, miała ostatnio plaster na szyi, nie? A na dzisiejszym wyjściu też była jakaś taka blada…
      - O rety… Co jej się stało? - mruknęła bardziej do siebie Aya, czując, jak serce jej przyspiesza. Pierwsze, co przyszło jej na myśl, to fakt, że Zero znów ją ugryzł. Do licha, przecież będąc w miasteczku, wyczuła krew Yūki. Nie wiedziała co prawda, czy została wtedy zraniona przez Poziom E, czy może przez Zero, ale, jak by nie było, mogła stać jej się krzywda i choć niezbyt za nią przepadała, chciała wiedzieć, co się stało i czy cała sytuacja nie stanowi zagrożenia dla Kaori i innych uczniów. - Nie ruszaj się stąd - nakazała siostrze, natychmiast odkładając książkę i wstając z łóżka. - Zaraz wracam.
      - Dobrze. Życz jej ode mnie zdrowia! - krzyknęła jeszcze za Ayą, która nakryła się kurtką i wybiegła z pokoju.
      Kaori z uśmiechem tańczącym na ustach rozpoczęła przygotowania. Zerknęła na zegarek. Dziesięć po północy. Dobrze, mam dwadzieścia minut. Do roboty! Ubrała się, spięła włosy i zrobiła delikatny makijaż. Po piętnastu minutach była gotowa. Włożyła nowe botki, spakowała do torebeczki łakocie z kawiarenki i zgasiła światło w pokoju. Mam nadzieję, że Aya nie zdąży wrócić przed moim wyjściem, pomyślała, stresując się nieco. Usiadła na łóżku i zaczęła odliczać minuty do spotkania. Nie mogła się doczekać, choć ekscytacja mieszała się w jakiś sposób z niepokojem.
      Dokładnie o wpół do pierwszej, właśnie wtedy, gdy zastanawiała się, czy powinna wyjść przed akademik (zdała sobie sprawę, że nie ustaliła z Hanabusą, gdzie dokładnie się spotkają), usłyszała pukanie do okna. Przeraziła się, jej serce załomotało głośno. Drżąc lekko, wstała i z przestrachem odsłoniła firankę. Za oknem, na malutkim balkoniku, stał uśmiechnięty od ucha do ucha Aidō. Otworzyła mu czym prędzej.
      - Witam piękną panią! Gotowa do wyjścia? - zapytał rozradowany, obdarzając ją boskim uśmiechem.
      - Nie tak głośno - uciszyła go Kao. - A tak poza tym, jak się tu dostałeś? To przecież drugie piętro!
      - Mam swoje sposoby. - Puścił do niej oko. Od razu zmiękła i zapomniała o wątpliwościach. - To jak? Idziemy?
      - Tak. - Uśmiechnęła się, a chłopak błyskawicznie wziął ją w ramiona i wyskoczył z nią przez okno.
      - Aaaa! - krzyknęła w locie Kaori, wczepiając palce w koszulę Aidō. Zupełnie nie spodziewała się czegoś takiego! Do licha, mogli zginąć!
      - Kao-chan, czy nie mieliśmy być cicho? - spytał ją, gdy „wylądowali”, nadzwyczaj zgrabnie zresztą. Kaori szybko nabierała powietrza.
      - Eee… Tak. Wybacz - zaczęła, dysząc lekko. - Ale…
      - Nie pytaj mnie, jak to zrobiłem. To będzie mój sekret. - Rzucił jej powalający uśmiech. - Myślisz, że będą cię szukać?
      - Uhm. - Skinęła głową. Udało jej się wreszcie uspokoić oddech. - Użyłam podstępu, żeby wygonić siostrę z pokoju, bo nie chciała spać. Niedługo pewnie wróci i ruszy na poszukiwania. - Uśmiechnęła się z zażenowaniem. Było jej głupio, że przez Ayę nie może do końca cieszyć się randką i, przede wszystkim, że sprawia tym samym problemy Hanabusie. A przecież tak jej na nim zależało!
      - Cóż, trudno. Ale mimo tego zabiorę cię w takie jedno piękne miejsce - rzekł niezrażony zupełnie Aidō. - Chodź! - Złapał Kao za rękę i pociągnął w głąb lasu.

      Aya po jakimś czasie dotarła do gabinetu pielęgniarki. Zajęło to więcej czasu niż się spodziewała, bowiem nie do końca pamiętała, gdzie on się właściwie znajduje, jednak teraz jej głowę zaprzątały inne myśli.
      - Kurosu-san, jak się… Hę? - zdziwiła się, gdy tylko weszła do pomieszczenia, w którym znajdowało się kilka szpitalnych łóżek, szafek z lekami i apteczkami, a także biurko pielęgniarki.
      Yūki rzeczywiście była w gabinecie, Zero również. Ale nikomu z nich nic się nie stało. Na łóżku leżała za to Nio, z bandażem na kostce. Aya uniosła brwi. Przez chwilę nic z tego nie rozumiała.
      - Hę? Co tu robisz, Mitsui-san? - spytała pani prefekt, najwyraźniej mocno zdziwiona. Prędzej spodziewałaby się tu Kaori, bo to ona trzymała się z Nio Tsudą i Mio Amori.
      - Ja… - zaczęła Aya, ale przerwała natychmiast. Otworzyła szeroko oczy. - Jaka ze mnie idiotka! Tak łatwo dałam się nabrać! - wykrzyknęła z rozpaczą, po czym odwróciła się w stronę drzwi. Cholera, dlaczego byłam taka nieostrożna?! Może to przez to zmęczenie… Brak snu źle na mnie działa!
      - Czekaj! Co się stało? - zapytała Yūki, podnosząc się z miejsca i idąc za Ayą.
      - Kao… - odparła tylko Aya, po czym jak strzała wypadła z gabinetu. Prefekci skoczyli za nią. Po chwili się z nią zrównali, mimo że ta szła niesamowicie szybko.
      - O co chodzi z Mitsui-san? - próbowała dowiedzieć się Yūki.
      - Oszukała mnie! Powiedziała, że coś ci się stało… Dziwnie się dzisiaj zachowywała… - Aya zaczęła dyszeć, ale ciągnęła: - Te całe zakupy, podniecenie… I pytała was o pogodę… Domyślałam się, że coś knuje, więc nie poszłam spać, tylko czytałam książkę… A ona wyszła na chwilę do łazienki… Gdy wróciła, powiedziała, że ktoś tam powiedział, że coś ci się stało…
      - Jejku, niezła z niej cwaniara - przyznała Kurosu.
      Po jakimś czasie dobiegli wreszcie do dormitorium dziewcząt. Prędko wspięli się na drugie piętro - również Zero, który znów nic sobie nie zrobił z zakazu odwiedzania się w akademikach - i doskoczyli do pokoju numer dwieście siedem. Aya szybko otworzyła drzwi.
      - Nie ma jej! - przeraziła się, po czym zwróciła uwagę na szeroko otwarte okno. Była pewna, że gdy wychodziła, było ono zamknięte. Pogoda nie zachęcała do wietrzenia. Zresztą Kao lubiła, gdy było ciepło, więc była zdecydowanie przeciwna wpuszczaniu zimowego powietrza do pokoju, w którym przebywała.
      - Chodźmy jej szukać. Nie mogła zajść daleko - powiedział trzeźwo Zero, próbując zachować spokój.
      - Dobrze. - Aya podziękowała prefektom lekkim uśmiechem. Cieszyła się, że ma wsparcie, bo nie dość, że nie najlepiej orientowała się na terenie Akademii, to jeszcze był on na tyle wielki, że sama za nic nie dałaby rady go przeczesać. W duchu pomyślała jeszcze, że czysto teoretycznie Kao mogło wywiać poza mury, ale to był już doprawdy przerażający scenariusz.
      - Rozdzielmy się. Ja z Ayą pójdę na dwór, a ty, Yūki, sprawdź jeszcze w pokojach innych dziewczyn i przy dormitorium Nocnej Klasy - zakomenderował chłopak. Że też żadna z dziewcząt nie wpadła na to samo… Czysto teoretycznie Kaori mogła przecież siedzieć u jakichś koleżanek, mimo środka nocy. Było to mało prawdopodobne, ale jednak.
      - Dobrze! - odpowiedziała Kurosu. Pogrzebała w kieszeni, by po chwili wyjąć z niej małą latarkę. Wręczyła ją Ayi. - Może się przydać. Gdy skończę obchód, dołączę do was!
      - Dziękuję, ale… - zaczęła Aya, ale Yūki już nie było. Przecież dobrze widzę w ciemności, pomyślała. Zdała sobie jednak sprawę z tego, że Kurosu najprawdopodobniej o tym nie wie.
      - Na pewno nie wymyśliła tego sama. Wiesz, z kim mogła się wymknąć? - Zero wyrwał ją z zadumy, patrząc na nią pełnym powagi wzrokiem. Wzrokiem profesjonalisty.
      - Nie jestem pewna… Teoretycznie mógłby to być każdy. Zwariowana koleżanka, jakiś zakochany w niej chłopak… Kao co chwila dostaje coraz to nowsze listy miłosne. Ale z tego, co wiem, to nikt od nas jej nie interesuje… Jej życie miłosne kręci się wokół… - Z przerażenia szeroko otworzyła oczy. - Nocnej Klasy! Ten cholerny Aidō!
      - Ekstra… - warknął Zero. Przeklął cicho pod nosem. Tego się obawiał. - Idziemy!







***
      Cześć!
      Wasza Aya już (dopiero?) jest licencjatem, a teraz próbuje odpocząć, głównie pożerając książki.
      Wiem, wiem, znów odgrzewane kotlety (ale hej, nowe sceny też są, co bardziej wnikliwi pewnie je zauważą!), wybaczcie. Skargi zgłaszać do Kao, może to ją zmotywuje do pisania VN. :D Tymczasem rozdzialik dedykuję Aishiteru, Kiran, Oleenie i Lenie Śmigorskiej, które były tak miłe i odezwały się pod poprzednim. Dzięki, dziewczyny!
      W ramach ciekawostki: na obecnym etapie, porównując starą i nową wersję VK, z siedmiu rozdziałów zrobiło się pięć, a z czterdziestu stron - sześćdziesiąt pięć, hi, hi.
      Trzymajcie kciuki, żeby w najbliższym czasie udało się napisać i dodać kolejne cacko, czymkolwiek by ono nie było.
      Miłych wakacji!

3 komentarze:

  1. Wowwowowow, nieźle:D Bardzo ciekawie wymyśliłaś tą scenkę, gdy Kaori okłamuje Ayę.
    Ach, uwielbiam to.Wakacje, nowy rozdział VK i emocje^^ Mogę umrzeć w spokoju xD.
    Ale tak na serio to życzę Wam obydwu miłych i ciekawych wakacji, dużo weny i chęci do pisania tak dłuuugich i wspaniałych rozdziałów a do tego żebyście mi tam porządnie wypoczeły!
    Rozdzialik jak zwykle, emocjonujący (chyba x3 to napisałam xD), wspaniały i oczywiście , to nie byłybyście wy, podobny do Polsata.No serio, urwać w takim momencie xD?
    Pozdrawiam^^:3~

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, no, jeszcze nie umieraj! :P
      Wiesz, w którymś momencie wreszcie trzeba przerwać... xD
      Dzięki za wszystko. :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Hey! Wybacz, że dopiero teraz, ale nareszcie zakończyłam sesję :D
    No, gratulacje po raz trzeci :*
    Dzięki za dedyk! :*

    Cóż, za niektórymi historiami się tęskni, więc miło poczytać ponownie coś co się zna ;)
    Mam podobny plan na wakacje: książki! :D Może zrobię drugie podejście do "Wikingów"??

    Oki, już nie mogę się doczekać parki Aidou&Kaori! Yuki nie znoszę dokłądnie tak bardzo, jak przy pierwszej wersji xD I jak już kiedyś napisałam-niesamowicie udało Wam (Ci?) się poprawić VK! Po prostu rewelacja! :D Tak trzymaj(cie)!

    Pozdro i udanych wakacji!
    K.L.

    OdpowiedzUsuń