sobota, 23 lipca 2016

Dodatek specjalny! Vampire Knight v. 2.0: rozdział VI - „Nocna schadzka”

      Nie minęło nawet dziesięć godzin, od kiedy wyczuł w Mumei wampira Poziomu E, a już ktoś inny zdążył wpaść w tarapaty związane z pijawkami.
      Rety, jakie to kłopotliwe.
      Kiedy w kawiarni w mieście kelnerka wzięła go za ucznia Nocnej Klasy, zrobiło mu się wręcz niedobrze. Do licha, to już do tego doszło, że nawet zwyczajni ludzie widzieli w nim kogoś tak bardzo odbiegającego od normy? Dobra, może w tym przypadku chodziło raczej o wygląd i aurę niż zapach - ludzie go w końcu nie wyczuwali - ale dobiło go porządnie, że tak bardzo upodobnił się do wampirów, że zwykli obywatele odbierali jego obecność „inaczej”. Z drugiej strony, co się dziwić. Przecież upadł tak nisko, że dużo niżej już się nie da. Przed nim tylko utrata zmysłów, żadnej nadziei.
      Poziom E chyba wyczuł niebezpieczeństwo, bo przemieszczał się tak, by nie dać się szybko złapać. Niemniej kiedy nadarzyła się okazja, by zaatakować, nie wytrzymał: rzucił się na Yūki, która oczywiście musiała przypałętać się tam za Zero. Wampir zdążył drasnąć dziewczynę w ramię - choć rana nie była głęboka, i jego, i Zero na chwilę obezwładnił zapach jej krwi. Dzięki temu Kurosu udało się wyciągnąć Artemisa - swoją broń przeciwko krwiopijcom, którą niegdyś otrzymała od Kaiena, by nie być zupełnie bezbronną - co jednak na niewiele jej się zdało. Na szczęście wtedy zdążył już do niej doskoczyć Zero. Sam złapał Artemisa (co zaowocowało okaleczeniem wnętrza dłoni) i głęboko ranił nim wampira. Niemalże w tej samej chwili od tyłu dosięgło go ostrze katany Takumy Ichijō. Jeszcze zanim Zero zdążył porządnie zdenerwować się i na głupotę Yūki, i na przybycie uczniów Nocnej Klasy, zadbał o to, by zakryć ranę przyjaciółki. Zapach osłabł jedynie odrobinę, ale przynajmniej zadrapania już nie było widać. Na szczęście zimowa kurtka złagodziła cios Poziomu E.
      - I po wszystkim - zaświergotał wesoło Takuma, uśmiechając się szeroko, jak gdyby przebywał co najmniej na spotkaniu towarzyskim.
      - W ogóle nie byłem tu potrzebny - mruknął pod nosem Senri Shiki, wyglądając przy tym na porządnie znudzonego. Faktycznie, nie miał okazji w żaden sposób się wykazać.
      - Co wy tu robicie? - zapytała z widocznym zdziwieniem Yūki. Uczniom Nocnego Wydziału nie wolno przecież było opuszczać Akademii bez zgody dyrektora. - Czemu wyszliście, by zrobić coś takiego? - Z jakiegoś powodu ciężko było jej nazwać rzecz po imieniu.
      - Lepiej leć do domu, by opatrzyć ranę, bo pobudza ona nasze zmysły - pouczył ją Ichijō. - Wiesz, jak wrażliwe mamy nosy - zaśmiał się. Kurosu zrzedła mina. Zero trzymał się blisko niej, by w razie czego ją obronić. - A jeśli chcesz wiedzieć, co tu robiliśmy, wpadnij do Księżycowego Dormitorium w niedzielę w nocy - dodał szybko.
      Zarówno Zero, jak i Yūki już chcieli coś powiedzieć, gdy na scenę wkroczyła Aya. Zero musiał przyznać, że dzielnie się trzymała jak na taki widok. Na jej twarzy niemal nie dało się dostrzec zaskoczenia. Zamiast tego szybko wcieliła się w rolę jednej z fanek Nocnej Klasy. Wciąż chciało mu się śmiać, gdy przypominał sobie jej grę. Była tak przekonująca, że gdyby jej nie znał, z miejsca by się na nią nabrał.
      Potem wparowała tam Kaori. Udało im się wreszcie ruszyć w drogę powrotną. Kiryū przez niemal cały czas skupiał się wyłącznie na tym, by nie myśleć o zapachu krwi Yūki. Próbował podpatrzyć, czy Aya też ją czuje, ale ta nic nie dawała po sobie poznać. Widział jednak, że jest czujna. To dobrze.
      Bał się, że Kao zauważy przedartą kurtkę Yūki (musieliby wówczas na szybko wymyślić jakąś bajeczkę, by ten fakt wyjaśnić), ale ta albo bezsensownie paplała, albo myślała o niebieskich migdałach, dlatego najwyraźniej nawet nie zwróciła na to uwagi.
      Zero odstawił siostry Mitsui do akademika, a Yūki do dyrektora. Ten natychmiast zajął się zadrapaniem przybranej córki. Gdy opowiedzieli mu, co się stało, koniecznie chciał też zobaczyć rany Zero, które zostały mu po złapaniu nasączonego łowiecką magią Artemisa. Niechętnie się na to zgodził - wiedział, że i dyrektor, i jego córka będą nalegać tak długo, aż na to przystanie.
      W nocy, kiedy był z Yūki na patrolu, zauważył w oddali Mio Amori i Nio Tsudę, z którymi oboje chodzili do klasy. Zero za nimi nie przepadał, bo nie dość, że wciąż gadały, to jeszcze były wielkimi fankami Nocnego Wydziału. Choć to drugie tyczyło się akurat większości uczennic Dziennej Klasy.
      Okazało się, że Nio potknęła się na schodach i ma coś z kostką. Mio prowadziła ją właśnie do pokoju pielęgniarskiego. Prefekci poszli razem z nimi, bądź co bądź byli odpowiedzialni za uczniów, więc musieli wiedzieć, co i jak, by ewentualnie przekazać to rano dyrektorowi czy nauczycielom. Ostatecznie pielęgniarka stwierdziła, że Tsuda ma skręconą kostkę. Pouczyła ją, by więcej nie biegała po schodach, tym bardziej w luźnych kapciach. Odprawiła potem Amori, zaś prefektom pozwoliła chwilę zostać. Wtedy wyszła z gabinetu. Yūki pocieszała koleżankę, a Zero ze znudzeniem wpatrywał się w widok za oknem. Niedługo potem do pomieszczenia wparowała przestraszona Aya.
      A teraz i ona, i on szukali jej krnąbrnej siostry. Widział po Ayi, jak bardzo jest zdenerwowana. Nie dziwił jej się. Sam zastanawiał się, czy bardziej boi się o tę wariatkę Kaori, czy też jest na nią wkurzony z powodu jej bezmyślności. No, o ile faktycznie wymknęła się z dormitorium na spotkanie z Hanabusą Aidō.
     
      Kao westchnęła z rozmarzeniem. Kiedy Hanabusa „porwał ją” z akademika, zaczął prowadzić ją za rękę w tylko sobie znanym kierunku.
      - Mogę już patrzeć? - spytała w którymś momencie, jako że jej idol kazał jej zamknąć oczy i nie podglądać. Była bardzo ciekawa, co też wymyślił. Właściwie nie wiedziała, czego się spodziewać. Jak by nie patrzeć, prawie go nie znała. Ale jak można było się nim nie zauroczyć? Te cudne blond włosy, te przepiękne błękitne oczy, ten onieśmielający uśmiech! Te maniery, ten głos!
      - Tak, Kao-chan - odparł wreszcie. - Otwórz oczy - polecił uroczym tonem. Poczuła się taka szczęśliwa, taka wyjątkowa…
      Kiedy uniosła powieki, ujrzała koc na trawie z przygotowanym koszykiem wiklinowym, a dookoła pełno zapachowych świec.
      Jak tu magicznie! Mimo że jest noc, świece dają poczucie ciepła! I są takie nastrojowe! Nigdy nie byłam w tej części Akademii. Jeśli to w ogóle jest jeszcze jej teren...
      Malutka polanka znajdowała się na skraju lasu, tam, gdzie drzewa nie były już takie gęste i mimo odsłoniętej przestrzeni, było tu milutko i przyjemnie. O dziwo, nie czuła też zimna, mimo iż był środek nocy. Zastanawiała się chwilę, czy to dzięki płomieniom świec, czy może obecności cud-chłopaka.
      - Siadamy? - Aidō wyraźnie ucieszył się, że niespodzianka się spodobała. Widział to po rozpromienionej twarzy towarzyszki, tak słodkiej i ślicznej.
      - Eee… Tak - zgodziła się, wciąż oniemiała.
      Musiała przyznać, że jest pod wrażeniem. Jeszcze nigdy nie czuła się tak zachwycona. Chociaż na co dzień nie lubiła ciemności i chodzenia po zmierzchu, teraz wiedziała, że jest bezpieczna i nic jej nie grozi. Po prostu to czuła. Przy tym młodzieńcu wyglądającym niczym książę z bajki ciężko byłoby czuć się inaczej - a przynajmniej była o tym przekonana w tamtym momencie.
     Usiedli niespiesznie. Wówczas to Hanabusa wręczył Kaori czerwoną jak krew różę i podał łakocie, które wyjął z koszyka.
      - Właściwie ja też coś przyniosłam - przyznała i wręczyła Aidō ciastka z kawiarenki. Jakie szczęście, że nie zapomniała torebki! Kiedy Hanabusa zjawił się w jej oknie, była tak zdziwiona i zaabsorbowana jego obecnością, że nie myślała już o niczym. Dobrze, że cały czas miała torebkę przy sobie.
      - Och! Moje ulubione! - Niebieskie oczy blondyna rozbłysły na widok słodyczy, które podała Kao. - Ale… Skąd wiedziałaś?
      - Nie pytaj. - Uśmiechnęła się tajemniczo. - To będzie mój mały sekret! - rzekła, naśladując słowa Hanabusy. Oboje wybuchli śmiechem.
      Rozmawiali około piętnastu minut. O wszystkim i o niczym. Aidō co chwila prawił dziewczynie komplementy, ale robił to w iście niewymuszony sposób. Jak gdyby po prostu stwierdzał fakty albo wręcz przypadkowo wplatał te słowa w inne wypowiedzi, zupełnie niezwiązane zresztą z jej urodą czy inteligencją.
      - Czym jest ta cała Nocna Klasa? I czym różnicie się od innych uczniów? - spytała wreszcie Kaori, nie mogąc dłużej wytrzymać. Ach, to pragnienie wiedzy! A raczej niezaspokojona ciekawość… - Poza urodą, oczywiście - dodała ze śmiechem.
      - Jesteśmy wyjątkowi pod każdym względem. - Spojrzał na nią uwodzicielskim wzrokiem. - Nie jestem pewien, czy chcesz wiedzieć… - przerwał i zerwał się z miejsca.
      - Czy coś się stało Aidō-senpai? - zdziwiła się dziewczyna.
      - Chyba musimy się zbierać, piękna! - rzucił przyjaźnie, po czym zabrał się za gaszenie świec. Wyglądał jednocześnie na lekko spanikowanego, jak i na trzymającego rękę na pulsie. Zdziwiło ją to nieco.
      - A-ale… Dlaczego? Powiedziałam coś nie tak? - zasmuciła się w pierwszym momencie.
      - Oczywiście, że nie, Kao-chan. - Na te słowa Kaori zarumieniła się, jak zawsze, kiedy słyszała swoje imię wymawiane przez Hanabusę. - Po prostu twoi przyjaciele już cię szukają i zaczynam ich słyszeć. Chyba nie chcemy, aby nas nakryli? - Puścił jej oczko.
      - Ach… Jasne, że nie chcemy! - Dziewczyna ożywiła się lekko. Podejrzewała, że to Aya jej szuka. - Pomogę ci wszystko pozbierać.
      - Nie, Kao-chan. Damy nie powinny się trudzić. Usiądź, ja to zrobię - zaoferował, a właściwie niemal rozkazał. Czuła, że nie da się przekonać do pomocy.
      Kaori skinęła głową, uśmiechnęła się i czekała. Jakie to miłe z jego strony. Mimo że mogą nas znaleźć, on i tak nie pozwoli mi sprzątać. A tak w ogóle to jak on niby ich usłyszał? Ja nadal nic nie słyszę. E tam. W sumie to chyba nie chcę wiedzieć, zaśmiała się w duchu. Aidō spakował koszyk i schował go w dziupli jednego z tych drzew, które pyszniły się szczególnie grubymi pniami.
      - Możemy iść. Musimy się pospieszyć, bo trzeba iść okrężną drogą. Wziąć cię na ręce, żebyś się nie zmęczyła? - spytał z łobuzerskim uśmieszkiem, odwracając się od drzewa do Kaori.
      - Hę? Nie trzeba, naprawdę - odparła szybko, jednak chłopak w tym momencie znalazł się tuż przed nią, a następnie wziął ją w ramiona i ruszył biegiem. Kao prędko zdusiła w sobie pisk zdumienia i zażenowania, po czym odruchowo wtuliła się w niego, bo zimny wiatr wiał jej w twarz. Kątem oka zauważyła jedno światełko w oddali. Może to latarka?! Aidō-senpai miał rację, że mnie szukają!
      Po kilku minutach byli pod oknem dormitorium. Chłopak wyswobodził Kao z objęcia. Mimowolnie pomyślała, że wolałaby, by ten bieg trwał dłużej. Tak miło jej było w jego ramionach… Nie zdążyła nawet zestresować się, czy aby nie jest dla niego za ciężka. Z drugiej strony, Aidō wyglądał na dość silnego. I jednocześnie inteligentnego. Po prostu ideał! I mądry, i wysportowany. Cud, nie człowiek.
      - Masz jakiś pomysł, jak się wytłumaczyć? - zapytał.
      - Pomyślę nad tym… - zaczęła, jednak jak na razie nic nie przychodziło jej do głowy. Myśli zaprzątała jej jeszcze randka.
      - Chodźmy więc. Odprowadzę cię do pokoju. Wszyscy raczej śpią, nikt nas nie zauważy.
      Znów złapał dziewczynę za rękę i po cichutku weszli do akademika. Bez przeszkód dotarli do drzwi od pokoju Kaori. Weszli do środka. Hanabusa podziękował za słodycze i spotkanie, uśmiechając się cudnie.
      - Mnie też było bardzo miło! Dziękuję - szepnęła, pewna, że nie zapomni tej nocy do końca życia.
      - Cała przyjemność po mojej stronie! - Aidō otworzył okno.- Trzeba to wkrótce powtórzyć - powiedział, patrząc jej w oczy i jednocześnie podchodząc do niej.
      - Z chęcią, Aidō-senpai - ucieszyła się. Hanabusa podszedł bliżej i dał Kaori słodkiego całusa w policzek. - Dobranoc, Kao-chan - szepnął do ucha dziewczyny, a ta zarumieniła się. Oddychał bardzo ciężko. Czy coś mu jest? Nie, za dużo myślę, jakie to było urocze! Nie mogła zebrać myśli. Nagle chłopak zerwał się na równe nogi i uśmiechając się do Kaori, wyskoczył przez okno.
      - Aidō-sen…pai... - Kao nie umiała się skupić, była za bardzo podekscytowana. Szybko jednak doszła do siebie. Zamknęła okno, migiem przebrała się w piżamę, błyskawicznie ułożyła wszystkie rzeczy. Zmyła makijaż, rozpuściła włosy i je potargała, po czym wskoczyła do łóżka i owinęła się kołdrą. Czuła, że jest rozpalona, mimo że jej ciało było zimne. Zaczęła ją boleć głowa, ale już po chwili spała spokojnie.
   
      - KAORI!
      Dziewczyna zbudziła się natychmiast i usiadła na łóżku. Głowa ją rozsadzała, zapalone w pokoju światło oślepiało ją.
      - Co się… dzieje? - spytała zaspana, nerwowo przecierając oczy.
      - Ty się jeszcze pytasz?! Gdzie byłaś?! - Kao dostrzegła swoją siostrę, czerwoną ze złości. A może z zimna? Tuż za nią stali Zero i Yūki wyglądający na nie mniej zdenerwowanych. Przez chwilę nie mogła dojść do tego, o co im może chodzić.
      - Źle się czuję… - zdążyła tylko powiedzieć, po czym bezwładnie opadła na poduszkę. Aya błyskawicznie podbiegła do Kaori i sprawdziła jej szyję. Uspokoiła się. Nie jest ugryziona, co za ulga! Prefekci też wyglądali, jak gdyby wypuścili długo wstrzymywane powietrze.
      - Od kiedy tak się sprawdza temperaturę, co? - zapytała ledwie przytomnie Kaori, unosząc kącik ust w nieudanej próbie uśmiechu.
      Aya sprawdziła jej czoło. Przeraziła się, czując, jak bardzo jest rozpalone.
      - Kao-chan, masz temperaturę, ale dlaczego, do cholery?!
      - Wiesz… Wtedy, gdy wyszłaś… Źle się poczułam i wyszłam do łazienki. Chyba tam zasnęłam… albo omdlałam? Nie wiem… Kiedy się obudziłam, przyszłam tutaj.
      - Już nic nie mów. Pogadamy innym razem - mruknęła Aya. Podeszła do jednej ze swoich szuflad i wyjęła z niej lekarstwo przeciwgorączkowe. Zawsze miała pod ręką najważniejsze leki, tak na wszelki wypadek. - Połknij ją - rozkazała, dając chorej tabletkę oraz wodę z szafki nocnej.
      - Uhm… - powiedziała Kao i zaraz po zażyciu lekarstwa usnęła.
***
      Kaori obudziła się. Bolała ją głowa i czuła, że ma gorączkę. Rozejrzała się półprzytomnie po pokoju. Siostra siedziała na krześle przy biurku i przeszywała ją wzrokiem.
      - Dla-dlaczego tak na mnie patrzysz, Aya-nēsan? - spytała cicho, podświadomie czując, że zanosi się na burzę, i to bynajmniej nie dosłowną.
      - Już ty dobrze wiesz! - odpowiedziała gniewnie Aya.
      - Och. - Kao przypomniała sobie wczorajsze wydarzenia i kłamstwo, którym obdarzyła siostrę.
      - Idiotka! Czemu jesteś taka nieodpowiedzialna?! - zezłościła się Aya, widocznie nad sobą nie panując. Jej twarz zaczerwieniła się ze złości. Wstała gwałtownie.
      - O co ci chodzi, co ja takiego zrobiłam?! - niemal krzyknęła Kaori. Sama też zaczęła się denerwować. Czuła, że jej serce przyspiesza.
      - Nie kłam już. Innym możesz wciskać takie kity, ale nie mnie. Znam cię na wylot - rzekła Aya, na moment przymykając powieki.
      - Przerażasz mnie… - szepnęła chora.
      - To jak, chcesz mi sama powiedzieć, co się wczoraj NAPRAWDĘ wydarzyło, czy mam to zrobić za ciebie?
      - Aya…
      - Czekam.
      - Źle się czuję…
      - Nie wykręcaj się! A z tym przeziębieniem, to masz za swoje! Słucham… - Aya wręcz trzęsła się ze złości. Kao o tym nie wiedziała, ale ta po prostu była w nocy tak bardzo zmartwiona, że teraz nad sobą nie panowała. Najwidoczniej musiała odreagować stres.
      - Powiedziałam ci wczoraj prawdę - skłamała Kaori.
      - Zawiodłam się na tobie, Kao - odpowiedziała ze smutkiem Aya. Wyglądała niemal tak, jakby zaraz miała się rozpłakać. Kaori zupełnie nie rozumiała, czemu przeżywa jej zniknięcie aż tak bardzo. - Czy ty wiesz, co on ci mógł zrobić?! - wybuchła po chwili.
      - Nēsan… Proszę… Nie teraz…
      - A właśnie, że teraz! W ogóle nie zdajesz sobie sprawy z zagrożenia! Byłaś z Aidō, prawda?
      Kao otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Jejku, ona wie wszystko!
      Aya nie miała wątpliwości. Gdy wparowała do pokoju, unosił się w nim zapach wampira. I o ile ona sama nie mogła być pewna, czy to woń Aidō, Zero nie miał wątpliwości. Znał jego zapach dłużej od niej.
      - A właśnie, że nie!
      - Kao, proszę, nie pogrążaj się już… On… On jest niebezpieczny. - Ostatnie słowa Aya wypowiedziała niemal szeptem.
      - Niebezpieczny? Niebezpieczny?! Co ty możesz o nim wiedzieć?! Nie znasz go! Nawet z nim nie rozmawiałaś! Z żadnym z nich… Ty… Dlaczego się tak na nich uwzięłaś? To przecież tacy mili ludzie… - Kaori nic już nie rozumiała. W tej chwili była po prostu wściekła na siostrę, że zamiast cieszyć się z nią jej szczęściem, robi jej wyrzuty. Bez powodu.
      Ludzie? Phi, prychnęła w duchu Aya. Jejku, Kao, gdybyś tylko wiedziała…
      - To ty ich nie znasz, Kao… - powiedziała tylko.
      - Słuchaj, jeśli masz jakiś problem, to mi powiedz! - warknęła Kaori, podnosząc się do pozycji siedzącej. - A jak nie, to daj mi spokój i się mnie więcej nie czepiaj!
      - Więc ty naprawdę się z nim spotkałaś… - Aya się załamała. Niby to wiedziała, ale teraz otrzymała potwierdzenie tego, czego tak bardzo się obawiała. Po krótkiej chwili zwróciła się do siostry: - Nawet nie myśl o tym, by powtórzyć to spotkanie!
      - Będę się spotykać z kim mi się podoba! Poza tym nie masz żadnych dowodów na to, że byłam z Aidō-senpai!
      - Wiesz… To, co mówisz, tylko upewnia mnie w przekonaniu, że tak faktycznie było…
      - Zamknij się! Zamilcz… - Kaori wstała powoli. Włożyła kapcie i sięgnęła po szlafrok. Spojrzała na siostrę zbolałym wzrokiem, po czym ruszyła ku wyjściu z pokoju. - Nie masz o niczym pojęcia! - krzyknęła, trzaskając drzwiami.
      Nie mam o niczym pojęcia, tak? Kao… Aya ukryła twarz w dłoniach.

      - Mitsui-chan! Wyglądasz okropnie! - krzyknęła Mio, widząc zapłakaną Kaori. - Co się stało?!
      - Hej… Mam prośbę. Możesz mi pożyczyć kilka ciuchów? Chciałam wyjść, a nie chcę wracać do swojego pokoju. - Kao uśmiechnęła się lekko, udając, że wszystko gra.
      - Jasne, pożyczę… Ale…
      - Proszę, nie teraz… - Kaori spojrzała na Mio błagalnym wzrokiem. Nie chciała jej teraz niczego wyjaśniać. Kto wie, może później… Ale nie teraz.
      - Dobrze, wchodź, zaraz ci coś znajdziemy - rzuciła pojednawczo Amori, wpuszczając koleżankę z pokoju obok do środka.
      - Dziękuję…
      Mio pożyczyła Kao długie, czarne spodnie oraz szary sweterek. Na szczęście były podobnej postury.
      - Czy… Mogłabym pożyczyć na jakiś czas twoją kurtkę? - zapytała jeszcze Kaori.
      - Chcesz wychodzić w taką pogodę i to jeszcze w takim stanie? - nie dowierzała Mio.
      - Uhm…
      - Ech… No dobra. Masz - rzekła, po czym wręczyła Kaori ciasną skórzaną kurtkę.
      - Wielkie dzięki za wszystko. Mam jedną prośbę. Nie mów nikomu, że wychodziłam, dobrze? Wiesz, chcę pobyć sama.
      Mio tylko skinęła głową i dziewczyny pożegnały się.
      Gdy tylko Kao wyszła z dormitorium, łzy znowu popłynęły jej po twarzy. Co ty możesz wiedzieć, nēsan? Dlaczego tak się tym przejmujesz? Jak możesz?!
      Tysiące pytań, żadnych odpowiedzi. Ruszyła powoli w stronę Księżycowego Akademika. Było jej zimno i wciąż miała wysoką gorączkę. Chcę… muszę porozmawiać z Aidō-senpai… To jedyne, na co wpadła. Myślała, że jeśli z nim porozmawia, poradzi się go, wspólnie wymyślą, jak zażegnać spór z Ayą. Może on będzie wiedział, dlaczego niektórzy odnoszą się do Nocnej Klasy raczej wrogo? No dobrze, co prawda znała tylko dwie takie osoby - Ayę i Zero - ale jednak. Zresztą… Czy to nie dziwne? Wszyscy albo uwielbiali nocnych uczniów, albo ich ignorowali. Tymczasem tych dwoje wyglądało, jakby ich wręcz nienawidziło. Gdyby nie znała Ayi, Kao pomyślałaby pewnie, że to zazdrość. W końcu ci z Nocnej Klasy byli tacy piękni, idealni… Wyglądali też na bogatych i w większości na ludzi na poziomie. Ale znała Ayę od zawsze i wiedziała, że pieniądze i wygląd nie grają dla niej żadnej roli. Ponadto sama przecież odznaczała się ponadprzeciętną urodą i, szczerze mówiąc, idealnie pasowałaby do Nocnej Klasy. Kaori nie wiedziała więc, jak się ma rzecz z Zero, którego zbyt słabo znała, ale co do Ayi miała pewność: nie chodziło o zazdrość. A skoro tak, to o co?

      Drzwi się otworzyły i Aya poczuła zapach Zero. Nie odwróciła się jednak.
      - Jak się miewa twoja nieposłuszna siostra? - spytał opanowanym tonem.
      Dziewczyna spojrzała na niego ze smutkiem. Wyglądała, jakby miała się zaraz rozpłakać.
      - Pokłóciłyśmy się. Chyba… trochę przesadziłam. Ale tak bardzo się wczoraj martwiłam!
      - To zrozumiałe - zapewnił.
      - Tak, ale ona nic nie rozumie… Nie chce zrozumieć… Że oni są niebezpieczni… Że może jej się stać krzywda.
      - Jak ma to niby zrozumieć, skoro nie wie, że ci „cud-chłopcy” są wampirami? Ba, nie wie nawet, że takie potwory istnieją - zauważył, siląc się na spokój. Jego też denerwowało, że inni nie chcą ich, prefektów czy Ayi, słuchać. Wszystkim się zawsze wydaje, że wiedzą najlepiej, a tymczasem są dziećmi, które nie mają pojęcia, na czym świat stoi. Uważają wampiry za postaci z bajek i legend.
      - Tak, ale… Zawsze mi ufała i po prostu robiła to, o co ją prosiłam - wyznała cicho Aya. - A teraz… zwyczajnie wymyka mi się spod kontroli. I to akurat tutaj, w miejscu pełnym tych bestii! - załamała się. Zero odwrócił wzrok. - Jejku… Przepraszam, Kiryū-kun! - Aya dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała. Zrobiło jej się niesamowicie głupio. Bądź co bądź właśnie rozmawiała z jedną z tych „bestii”. Nie umiała już jednak myśleć o nim jako o jednym z „tych złych”, za jakich miała wszystkich członków Nocnego Wydziału. Od kiedy poznała prawdę o nim, w Zero widziała już tylko chłopaka o smutnej przeszłości i z tysiącem problemów na głowie. Chłopaka, który od czterech lat musiał walczyć sam ze sobą, by nie stracić kontroli. By nie utracić człowieczeństwa…
      - W porządku - powiedział. - Taka jest prawda.
      Spojrzeli na siebie ze smutkiem.
      - Zaraz, a gdzie ona teraz właściwie jest? - oprzytomniał po chwili Zero.
      Aya nagle zerwała się na równe nogi. Do licha!
      - Nie wiem! Wybiegła… Nie! Żeby tylko nie pomyślała o tym, żeby do niego iść! - krzyknęła i wybiegła z dormitorium. Zero rzucił się za nią.
      Po jakimś czasie szaleńczego biegu dotarli do bramy Nocnego Akademika, przed którą leżała omdlała Kaori. Miała na sobie ubrania, których Aya nie znała, ale nie to było w tej chwili ważne.
      - Kao! - krzyknęła Aya, ale siostra nie zareagowała. Zero podbiegł szybko do dziewczyn i wziął chorą na ręce.
      - Szybko, do pielęgniarki! - zakomenderował i oboje puścili się biegiem w stronę gabinetu lekarki.

      - No już, Mitsui-san, uspokój się. Nic jej nie będzie, słyszałaś przecież. - Yūki położyła dłoń na ramieniu Ayi. Pani prefekt przybyła do pielęgniarki, gdy tylko dowiedziała się o tym, co się stało.
      - Ale to wszystko moja wina! Wczoraj jej nie upilnowałam, a dziś nie pobiegłam za nią wtedy, gdy było trzeba! - załamała się Aya.
      - To jej wina, że jest taka głupia - rzekł Zero. Yūki spojrzała na niego z gniewem. - No co? Taka jest prawda i tyle. Koniec tematu - dodał.
      Kurosu lekko uderzyła chłopaka w bok.
      - Mógłbyś wreszcie nauczyć się zachowywać jak należy! - upomniała go.
      - Stawiasz zbyt wysokie wymagania - odrzekł z przekąsem.
      Aya ich nie słuchała. Patrzyła na młodszą siostrę leżącą na szpitalnym łóżku, mokrą od potu i bardzo bladą. Jest teraz chyba tak biała jak ja…
      Tymczasem rozmowa prefektów zeszła na inny tor.
      - To ty jesteś nierozważna! Naprawdę chcesz iść do tych wampirów? - zapytał ze złością Zero.
      - Oczywiście. Przecież powiedzieli, że jeśli chcę się dowiedzieć, dlaczego zabili tamtego wampira, to mogę do nich przyjść tej nocy.
      - Nie mogę, jedna głupsza od drugiej! - zdenerwował się chłopak. Chwilami miał dość tych wszystkich otaczających go wariatek. - Wy nie jesteście normalne, naprawdę!
      - Och, przestań się już złościć, Zero!
      - W takim razie idę z tobą - mruknął niezadowolony.
      - Nie trzeba, naprawdę… - zaczęła Yūki.
      - Przecież cię tam samej nie puszczę! - Do licha, prędzej sczeźnie niż pozwoli jej wejść samej do jaskini lwa.
      - Och, rób jak chcesz!
      Obrazili się na siebie i przez jakiś czas w ogóle się nie odzywali.
***
      - Ej, Zero, zaczekaj! Nie powinieneś iść ze mną do Księżycowego Dormitorium z zamiarem ataku! - wykrzyknęła Yūki, widząc, jak Zero odbezpiecza swój srebrny łowiecki pistolet, Bloody Rose. - Wiesz, naprawdę jestem wdzięczna, że się o mnie martwisz, ale uwierz, że dam sobie radę. Możesz wrócić - mówiła.
      Przeszli już przez „punkt kontrolny” - przekroczyli bramę, za którą zawsze zbierali się uczniowie podczas wymiany. Znaleźli się już na terytorium, do którego wstęp mieli zabroniony wszyscy poza wampirami, dyrektorem i prefektami. Strażnik, starszy pan o podejrzanym wyglądzie, przepuścił ich niechętnie.
      - Daj już sobie spokój. Mówiłem, że samej cię nie puszczę - mruknął niezadowolony Zero. Doprawdy nie pojmował, po co ona chce tam iść. Znaczy: wiedział, ale według niego była to jawna głupota. Ale co mu do tego… Skoro się uparła, to nie miał innego wyboru jak iść z nią.
      - Jak chcesz. - Yūki westchnęła. - Hej, też masz wrażenie, że atmosfera na terytorium Księżycowego Akademika jest zupełnie inna? - spytała po kilku sekundach. Choć otoczenie póki co przypominało to, do którego przywykła, dawało się tu wyczuć coś w jakiś sposób niepokojącego.
      - To chyba oczywiste. Wszędzie czuć pijawki - prychnął.
      Posuwali się naprzód raczej niespiesznie. Zero bynajmniej nie miał ochoty spotykać się z wampirami, z kolei Kurosu wydawała się nieco przestraszona, choć udawała, że jej to nie rusza. Nieumiejętnie.
      Kiedy usłyszeli szmer, zareagowali natychmiast. Zero przystawił lufę Bloody Rose do czoła Akatsukiego Kaina, zaś Yūki odgrodziła się Artemisem od Hanabusy Aidō.
      - Przyszliście nas powitać, wampiry? - warknął Zero.
      - Dokładnie. Takuma nas o to poprosił, inaczej wołami by mnie tu nie zaciągnęli - odparł Hanabusa tonem niezadowolonego dziecka. Zero zmroził go spojrzeniem. Najchętniej wypatroszyłby gościa w tej chwili. Za to, co zrobił poprzedniej nocy. Nie miał jednak dowodów, więc miał związane ręce. Aidō chyba to wyczuwał. Nie zamierzał dać po sobie poznać, że ma coś na sumieniu.
      - Możesz już opuścić broń? Nie czuję się komfortowo - mruknął znudzonym tonem Akatsuki w stronę Zero. Ten niechętnie odsunął pistolet od jego czoła, ale bynajmniej go nie schował. Yūki również opuściła Artemisa, ale trzymała go w pogotowiu.
      Ruszyli za wampirami. Już po chwili ich oczom ukazał się Księżycowy Akademik. Sam budynek nie różnił się znacząco od dziennych dormitoriów. Otoczony strumieniem księżycowego światła, wydawał się jednak w jakiś sposób tajemniczy, choć fakt ten był raczej spowodowany atmosferą panującą w tym miejscu.
      - Po co tu oni? Kto ich zaprosił? Co oni tutaj robią? - rozlegały się wampirze szepty.
      - Takuma, przyprowadziliśmy tych dwoje ludzi - powiedział do Ichijō Kain. Zero dziękował w duchu, że łowiecka magia działa i wampiry niebędące czystokrwistymi nadal nie były w stanie wyczuć, że jest wampirem, a nie człowiekiem. Dopiero w tym momencie tknęło go, że to dziwne, że Aya od razu wyczuła w nim wampira. Czy to dlatego, że jej ojcem był czystokrwisty? A może to jakaś dziwna cecha dhampira?
      Z drugiej strony, jego aurę „inności” wyczuwali już nawet niektórzy ludzie, więc podejrzewał, że co najmniej część Nocnej Klasy po cichu zastanawia się, czym on właściwie jest. Chociaż może zrzucali to na fakt, że pochodził z rodziny Łowców Wampirów?
      Takuma odwrócił się w ich stronę i rozłożył ramiona w geście powitania.
      - Cześć! - rzucił z uśmiechem, wyraźnie zadowolony. - Cieszę się, że przyszliście!
      Dopiero wówczas przybysze zauważyli za Ichijō przykryty obrusem stół uginający się pod ciężarem monstrualnych wymiarów tortu oraz innych słodkości, a także kieliszków wypełnionych alkoholem.
      - Częstujcie się, śmiało! Dziś są moje urodziny, świętujemy! Będzie niezła zabawa!
      Zrzedły im miny. Przez myśl im nie przeszło, że zostali zaproszeni na wampirze przyjęcie urodzinowe.
      - Ehm… A mogę wiedzieć, które to urodziny? - spytała niepewnie Yūki.
      - Hehe - zaśmiał się Takuma. - Powiedzmy, że osiemnaste. - Puścił do niej oko.
      - Taa… - mruknęła pod nosem Kurosu.
      - To co, może mały całus dla solenizanta? - zaświergotał Ichijō. Wyraźnie wyróżniał się na tle innych wampirów. Był najbardziej radosny i niemal… ludzki.
      - Hej, bez takich mi tu! - Yūki chcąc nie chcąc spąsowiała. - Nie przyszliśmy tutaj, by się bawić - przypomniała. - Obiecałeś mi, że powiesz, co robiliście wczoraj w mieście. Nie mogę przecież udawać, że nic się nie stało - oznajmiła, specjalnie nie mówiąc o sprawie wprost, by nie wygadać się przed innymi zgromadzonymi. - Opuszczając teren Akademii bez pozwolenia dyrektora, postąpiliście wbrew zasadom…
      - Ach, jeśli chodzi o tego wampira, nie przejmuj się, możesz mówić tutaj, wszyscy o tym wiedzą - zachęcił z uśmiechem Takuma. Prefektom się to nie spodobało, ale nie chcieli się już kłócić.
      - Czy to znaczy, że niebezpieczne wampiry błąkające się po Mumei to coś normalnego? - spytała Kurosu. - I specjalnie poszedłeś go zabić? Czym dokładnie był ten wampir?
      - Nie wiesz tak podstawowych rzeczy? - prychnął Aidō, najwyraźniej nie mogąc się powstrzymać. Yūki spojrzała na niego. Zero zacisnął zęby, wiedząc, dokąd sprowadza się ta rozmowa. Żałował teraz, że nie wyjaśnił Kurosu tego wszystkiego, zanim tu przyszli. Z drugiej strony, wcześniej wydawało mu się, że Kaien już z nią na te tematy rozmawiał. Skoro była wtajemniczona, spodziewał się, że wie o takich sprawach. - Ten wampir był kiedyś człowiekiem - oświadczył Hanabusa. - Należał do najniższej Klasy. To był Poziom E. A takie się likwiduje. Żeby nie było wątpliwości, Yūki: na samym szczycie piramidy wampirzej społeczności stoją osobistości czystej krwi. To Klasa A - rozpoczął wykład Aidō. - Należy do niej Kaname-sama. Czystokrwistych jest niewielu, ale to oni są podporą naszej cywilizacji. Są niemal wszechmocni, należy im się wielki szacunek. Potem są arystokraci. Należymy do niej my wszyscy. - Przebiegł oczami po zgromadzonych. - Arystokraci posiadają moc, a także mogą wymazywać ludziom wspomnienia. Następnie jest szlachta, czyli Klasa C. Oni nie zostali obdarzeni żadnymi specjalnymi umiejętnościami. Dalej mamy zwykłe wampiry, czyli Poziom D. Klasy C i D są najbardziej liczne. Na samym zaś końcu, a właściwie poza tą piramidą, jest Poziom E składający się z wampirów, które kiedyś były ludźmi, ale zostały przemienione przez czystokrwistych w jednych z nas. Powinieneś coś o tym wiedzieć, Kiryū. - Aidō posłał Zero przeszywające spojrzenie. Ten, mimo pokerowej twarzy, przez chwilę bał się, że Hanabusa z jakiegoś powodu zna jego sekret i zaraz wszystkim go rozpowie. Ten jednak dodał: - W końcu wywodzisz się z rodziny Łowców Wampirów, czyż nie?
      Zero uspokoił się nieco.
      - Wampiry, które były ludźmi, w końcu stoczą się do Poziomu E - wyjaśnił przyjaciółce. - Yūki, będą staczały się, aż w końcu dojdą do ostateczności, osiągną limit…
      - Dokładnie - podjął Takuma. - Wówczas nie są już w stanie myśleć jak ludzie i bez zastanowienia atakują dawnych pobratymców. Owładnięci żądzą krwi, nie potrafią już nad sobą panować. Właśnie czymś takim był tamten wampir w Mumei - wyjaśnił cierpliwie.
      - Słyszałem, że wczoraj po ulicach miasta włóczył się wampir Poziomu E - rozległ się nagle dostojny głos, który mógł należeć tylko do jednej osoby: Kaname Kurana. Pojawił się, pełen elegancji, a za nim niczym cień podążała Seiren. - Takuma i Senri poszli się nim zająć. To ja wydałem ten rozkaz.
      Wokół rozległy się szepty: głównie „Kaname-sama” bądź wyrazy zdziwienia, jako że Kaname najwyraźniej rzadko pojawiał się na tego rodzaju imprezach. Zero przypuszczał, że Kuran przyszedł tu tylko dlatego, że wyczuł Yūki. Czego ten debil właściwie od niej chciał? Tylko mieszał jej w głowie. Od dziesięciu lat…
      - Kaname-senpai! - wykrzyknęła z lekkim zdziwieniem, ale też z widocznym namaszczeniem Kurosu.
      - Chodź, Yūki - polecił jej, a ona natychmiast to uczyniła. Zero zaklął w duchu. Była taka nierozważna! Chcąc nie chcąc, poszedł za nią. Musiał mieć ją na oku, koniecznie. Nie wybaczyłby sobie, gdyby coś jej się stało.
      Kaname usiadł na zdobionej sofie i kazał Kurosu usiąść obok.  Zrobiła to, czerwona jak burak, i gdyby mogła, zarumieniłaby się jeszcze bardziej, gdy Kuran objął ją ramieniem.
      - Najbezpieczniejsza będziesz tutaj, obok mnie - wyszeptał jej do ucha. - Przykro mi, że byłaś świadkiem czegoś tak okropnego i niebezpiecznego - powiedział chwilę później, dość cicho, ale Zero i tak wszystko dokładnie usłyszał. Podejrzewał, że Kaname robi to specjalnie. Nienawiść, jaką obaj żywili wobec siebie nawzajem, była prawdopodobnie niemierzalna. - Jednakże to też wasza wina, że chadzacie w takie miejsca. W dodatku z tamtymi dwiema dziewczynami. To okropnie nieodpowiedzialne. - Tym razem Zero zestresował się, czy Kaname nie palnie przypadkiem czegoś na temat Ayi. Szlag by ją trafił, gdyby okazało się, że Kuran pisnął choćby słówko na jej temat w obecności innych krwiopijców. Na szczęście jednak do niczego takiego nie doszło. - Zostałaś zraniona przez tamtego wampira, prawda? - Dotknął lekko jej ramienia. - Musi cię boleć…
      - To dlatego, że byłam nieuważna - przyznała zawstydzona.
      - Wampiry, które były ludźmi, nie powinny istnieć - rzekł beznamiętnym tonem Kaname. Zero drgnął. - Bywa, że my, przedstawiciele wyższych Klas, musimy się nimi zaopiekować. Jednak zazwyczaj nie jest to możliwe i takie osobniki należy zlikwidować…
      - To zadanie Łowców Wampirów, nie wasze - oznajmił chłodno Zero, podczas gdy Kaname odwijał bandaż z ramienia Yūki.
      - Dlaczego więc go wtedy nie zabiłeś? - Kuran przeszył go mrożącym spojrzeniem, po czym zwrócił się do Kurosu: - Pozwól, że usunę ból z twojej rany - szepnął. Musnął ustami jej zadrapanie, a ból zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Kaname z powrotem skupił się na Zero. - A może, Kiryū-san… przemawiało przez ciebie współczucie?
      Choć na twarzy Zero nie odmalowała się ani jedna emocja, serce zakłuło go boleśnie. Nie panując nad sobą, machinalnie przyłożył lufę Bloody Rose do czoła Kaname. W tym samym momencie dłoń Seiren znalazła się tuż przy gardle Zero. Kuran ani drgnął, ale wokół zapanowało lekkie zamieszanie. W powietrzu unosiła się atmosfera napięcia. Co najmniej połowa wampirów przygotowała się do ataku.
      - Spokojnie, nic się nie stało - rzekł z opanowaniem Kaname. - To ja powinienem uważać na to, co mówię.
      Seiren opuściła dłoń. Nie mając innego wyjścia, Zero również odstawił pistolet.
      - Odważył się wycelować broń w Kaname-sama - warknął gdzieś z tyłu Aidō. - Kiryū, ten drań… Nie uspokoiłbym się, nawet gdybym mógł pokroić go na kawałki…
      Zero przeszło przez myśl pytanie, czy gdyby Kaori Mitsui znała „Idola” od tej strony, nadal byłaby w nim tak szaleńczo zakochana.
      - Spokojnie, Hanabusa. Wiesz, że nic nie możesz zrobić - szepnął do niego Takuma. Bez wyraźnego rozkazu Kurana nikt z nich nie mógł nawet kiwnąć palcem.
      - Postaram się wytrzymać, póki jestem uczniem tej szkoły - odparł Aidō. - Nie chcę niszczyć tego, co udało się zbudować dyrektorowi Kurosu. Ale nie zapomnij, Kiryū, że my wszyscy jesteśmy tu tylko dlatego, że jest tu Kaname-sama, wampir czystej krwi.
      Widząc, jakim poważaniem cieszy się Kaname, Yūki lekko zadrżała.
      - Boisz się mnie? - zapytał Kuran.
      - Prawdę mówiąc, od samego początku troszkę się ciebie bałam, Kaname-senpai - przyznała. - I nadal boję. Tak troszeczkę - dodała. Znów cała się zarumieniła. Spuściła wzrok.
      Nagle Takuma klasnął w dłonie, by zwrócić uwagę na siebie.
      - Dobrze, wystarczy! Przyszliśmy tu przecież, żeby się bawić! Dość smutasów - zarządził. - Zarówno Yūki-san, jak i Kiryū-kun są moimi honorowymi gośćmi, więc traktujcie ich z szacunkiem - polecił.
      Atmosfera nieco się rozluźniła, ale nie minęło wiele czasu, a Yūki oświadczyła, że ona i Zero będą się już zbierać. Żadne z nich nie czuło się tam swobodnie. Takuma zatrzymał ich jednak, mówiąc, że nie spróbowali jeszcze tortu. Wraz z Senrim dyskutował o czymś, jednocześnie krojąc ogromne ciasto. W którymś momencie przeciął palec. Rana szybko się zasklepiła, ale krew została. Dał ją do zlizania Shikiemu.
      Na większości nie zrobiło to żadnego wrażenia, ale Zero poczuł, że osiągnął limit na ten weekend. Nic nikomu nie mówiąc, udał się prędko w drogę powrotną. Poluzował koszulę mundurka i złapał się za gardło. Ten ból… Do licha, było źle, bardzo źle…
      Jak w transie zmierzał ku bramie. Nie zwrócił uwagi na to, że Yūki biegnie za nim.
      Najpierw poczuł jej krew w sobotę. Udało mu się wówczas wytrzymać i nawet nie zwrócić na siebie niczyjej uwagi. Dał też radę, gdy dyrektor opatrywał jej ranę. Ale teraz… Teraz było tego już po prostu za wiele.
      W pierwszym odruchu pobiegł w kierunku swojego akademika, ale zorientowawszy się, że to nie jest dobry pomysł, skierował się ku fontannie. Miał nadzieję, że zimna woda i chłód nocy go orzeźwią.
      Doczłapał się tam jakoś. Wyjął z kieszeni tabletki krwi i próbował je w siebie wcisnąć, ale jak zwykle próby spełzły na niczym. Jego organizm zwyczajnie ich nie tolerował.
      Dyszał ciężko i czuł się, jakby miał zaraz umrzeć. Pomyślał, że może to i dobrze, powinien tu zdechnąć niczym zwierzę. Przynajmniej dla nikogo nie będzie już stanowił niebezpieczeństwa…
      - Zero?
      Nawet nie zorientował się, kiedy znalazł się na ziemi. Opierał się o murek. Podniósł zbolały wzrok i spojrzał na Yūki.
      Idź stąd. Nie zbliżaj się, błagał w myślach, przymykając oczy i połykając ślinę. Idź, uciekaj! Nie był jednak w stanie wykrztusić słowa.
      - Zero! - Oczywiście do niego podbiegła. - Nic ci nie jest?!
      Odsunął się od niej trochę, tyle, na ile był w stanie. Zakrył usta dłonią, dalej błagając w duchu, by sobie poszła.
      Ale ona tego nie zrobiła.

      Aya po raz kolejny przewróciła się na drugi bok. Nie mogła spać, wierciła się więc tylko, nie mogąc znaleźć wygodnej pozycji.
      Kaori została na noc w gabinecie pielęgniarki, by być w razie czego pod nadzorem.
      Mam nadzieję, że niebawem jej się polepszy. To wszystko przeze mnie! Jestem okropną starszą siostrą… Nie potrafię jej obronić jak należy… A poza tym wciąż zarzucałam jej kłamstwo, podczas gdy to ja przez całe życie ją okłamuję! Westchnęła i usiadła po turecku, opierając się o ścianę. Same kłopoty przez te sekrety. Jakim prawem oczekuję od niej szczerości? Przecież to ja jestem największym oszustem… Ale… Nie mogę przecież wyjawić Kao prawdy. Gdybym to zrobiła, jej życie ległoby w gruzach. To, w co wierzyła, przestałoby istnieć, a siostra, którą zawsze kochała, zostałaby znienawidzona. Nie, to nie może się stać. Muszę dalej ją chronić. Tylko jak? Boję się, że teraz nie będzie chciała mnie słuchać… Zacznie robić, co jej się podoba, a ja przecież nie mogę być z nią zawsze i wszędzie! A prefekci, jak widać, też nie są wszechwidzący…
      Już chciała dalej się tym katować, gdy z rozmyślań wyrwał ją huk wystrzału i zapach czyjejś krwi.









***
      Cześć! Minęło ledwie kilka dni od publikacji nowej wersji „Poza murami Akademii”, ale co tam, są wakacje, to poczytajcie sobie. Rozdział dedykuję Aishiteru oraz Kiran, które były tak miłe i skomentowały poprzedni. Dziękuję, dziewczyny! :) Kolejna „nowość” za tydzień. Aczkolwiek spróbujcie dopingować Kao, to może uda się do tego czasu stworzyć nowy rozdział VN. Byłoby dobrze. ;_;
      Czy ktoś z Was wybiera się na Światowe Dni Młodzieży?

9 komentarzy:

  1. Oj nie ma za co :D
    Z przyjemnością się czyta nową-starą wersję VK :D O czym już pisałam i to niejednokrotnie ;)
    Tak w ogóle-nie, nie wybieram się. Z tej okazji w Skansenie było kilka zagranicznych wycieczek-w większości francuskojęzycznych ;/ Nie żebym miała coś do Francuzów, ale ich języka nie znam, więc mogłam tylko się uśmiechać i kiwać głową... ^^" Trochę to obciachowe xD
    Dzięki za dedyk!
    Pozdro i weny, moje Panie! ;)
    K.L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest, jest. ^^
      Miło mi to słyszeć. :)
      Oho, też nie umiem francuskiego, nigdy nie miałam okazji się go uczyć - i nie żałuję, nie jestem jego fanką. Japoński o wiele bardziej mi się podoba. :D

      Usuń
  2. Jeeej!Kao-chan, dasz radę!Bóg ześle Ci oświecenie na ŚDM!(«Światowe Dni Młodzieży«.«) Będzie dobrze!

    Ja raczej wpadnę na ŚDM na kilka godzin, bo przez Kraków będę przejeżdżać;-;
    A tak pzt. O ile moja ameba mózgowa pamięta, to Aidou ugryzł Kao, gdy ta zraniła się w palec przez kolec róży.Tylko nir wiem, czy to było na tej randce,czy ogólnie gdzieś indziej xDMoja pamięć tak bardzo xD
    Kaori, dasz radę!


    PS.Aya, ja mam nadzieję, że wypoczywasz«.«

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, Kao na ŚDM nie będzie. Zresztą wenę chyba nawet ma, tylko czasu nie bardzo...
      Oho, uważaj, bo z tym przejazdem przez Kraków może być problem...
      Dobrze pamiętasz, tak było, ale nie na pierwszej randce. :3

      Odpoczywam, odpoczywam - na tyle, na ile mogę, czyli nie tak bardzo, jak bym chciała, ale zawsze coś. xD

      Usuń
  3. Matko, lecisz z tym VK jak burza! :o
    Powiem to, no powiem! Będę nudna, ale trudno! To jest mistrzostwo świata! Styl, opisy, nacisk kładziony na psychikę bohaterów, a nawet długość rozdziałów - wszystko to składa się na małe cudeńko w postaci tej wersji VK!
    Zacznę może od tego, że wolałam czytać te rozdziały, w których Yuuki już nie żyła. xD Ale teraz brnę przez sceny z nią z tą okrutną satysfakcją, że wiem, iż ona umrze. xD Nie lubiłam jej nigdy, ale teraz to nawet jej trochę współczuję. Z każdej rozmowy, w której ona uczestniczy, z każdego jej opisu można wyciągnąć jeden wniosek: niezbyt bystre (obiecałam sobie, że będę delikatna), naiwne, dziecinne, a momentami po prostu głupie dzieciątko, które nie dorosło do powierzonej jej roli. No i współczuję jej. Mama mówiła, że głupim ludziom trzeba współczuć.
    Swoją drogą, te rozkminy/opisy między dialogami są niesamowite! Aż włączyłam sobie pierwotną wersję tego rozdziału dla porównania - dialog na pół rozdziału. A tu? O matko, jestem w niebie! I te przeżycia Zero... wcześniej niby się go rozumiało, bo tragedia i w ogóle, ale teraz? Teraz się czuję jakbym po cichutku weszła mu do głowy, przycupnęła w kąciku i podglądała każdą jego myśl!
    O Ayi nawet nie wspomnę. Wcześniej widziało się tylko tę jej obsesyjną chęć ochronienia Kao. Ale właściwie dlaczego tak strasznie się piekliła po tym spotkaniu Kao z Hanabusą? Ciężko było powiedzieć, przecież nic się nie stało. A kiedy już teraz znamy szczegółowo jej motywy, przemyślenia i lęki, wszystko układa się w piękną i przejrzystą całość. No słów mi brak. A jej stosunek do Zero? Jejciu, jak to jest świetnie przedstawione... Zwłaszcza w tej rozmowie po kłótni z Kao. <3
    Kao znacznie bardziej teraz mi się podoba. Przyznam, na początku VK momentami mnie irytowała. No bo jak można zachowywać się tak bezmyślnie? W końcu jednak wiemy, co czuła i co myślała, gdy popełniała różne, z naszego punktu widzenia, głupstwa. Była zwykłą nastolatką, której siostra próbowała mówić jak ma żyć. Nic dziwnego, że się buntowała.
    Wracam jeszcze na chwilę do Zero. Zero jest chyba najlepiej wykreowaną postacią w dziejach. "To jej wina, że jest taka głupia". Kocham go. <3 Poza tym... jejku, jak on bardzo nienawidzi sam siebie! Ale jest w jego podejściu jakaś odpowiedzialność i dojrzałość. Wie, co się z nim stanie, nie próbuje się oszukiwać. Nie chciałby krzywdzić tej idiotki i ma się na baczności by tego nie robić. Nie jego wina, że ona lubi być kąsana po szyi, o gustach się nie dyskutuje!
    Na koniec dodam tylko, że przemyślenia Ayi pod koniec rozdziału to jedno wielkie, rodzierające serduszko cudo. T.T
    A, tak dodam jeszcze, że dziwnie mi z tą zmianą pory roku... Samo przybycie dziewczyn do Akademii kojarzyłam z Kao w spódniczce, odsłaniającej opalone nogi. xD
    Przepraszam, że tak krótko, no ale... zawsze coś!
    Na ŚDM się w tym wcieleniu nie wybieram, jak już pewnie wspominałam. Ale miłej zabawy i w ogóle! ;)

    Pora na motywator: KAOOOOO! YOU CAN DO IT!!! DASZ RADĘ, WSZYSCY W CIEBIE WIERZĄ! JAK CI SIĘ UDA, ZOSTANIESZ MOIM BOHATEREM!!!! Koniec motywatora.

    Pozdrawiam - Andzik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej soboty będzie ciężko, ale kto wie! :D Pomysły mam, tylko czasu mi brak </3 Dziękuję za wsparcie!!!

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ohohoho a co tu się dzieje?! :D
    Jestem sobie na wakacjach, dostęp do internetów zerowy, wracam do domu pierwsze co robie zagladam tutaj, a tu.... już dwa rozdziału się dodaje!
    Nie żebym się tam nie cieszyła :3
    Cudownie się czyta VK w drugiej wersji :) Pisze to w pracy wiec będzie krótko, ale i tak wiecie, że Was uwielbiam moje kochane <3
    Gratuluję licencjatu! Jestem dumna :3
    Liczę, zet wkrótce ukaże się VN :)
    Na ŚDM niestety nie jadę, chodź bardzo bym chciała :(
    Aya mam nadzieję, że wypoczywasz. Musisz mieć dużo energii na pisanie :D
    Dobra dziewczynki... lecę "robić lody" (bez skojarzeń proszę) ^^
    Szef krzyczy na mnie, że "bawię się telefonem" :(
    Kiedyś przy okazji go udusze :3
    Pozdrawiam Was serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Leżenie na plaży i czytanie nowego rozdziału nie jest najlepszym pomysłem jeśli masz krem 30... Ale są tego plusy! Teraz (cała poparzona) mogę czytać moje ulubione fragmenty ze starego VK <3 Rozdział cudowny jak zwykle:*
    Pozdrawiam <3<3
    Lena

    OdpowiedzUsuń