Nie minęło nawet dziesięć
godzin, od kiedy wyczuł w Mumei wampira Poziomu E, a już ktoś inny zdążył wpaść
w tarapaty związane z pijawkami.
Rety, jakie to kłopotliwe.
Kiedy w kawiarni w mieście
kelnerka wzięła go za ucznia Nocnej Klasy, zrobiło mu się wręcz niedobrze. Do
licha, to już do tego doszło, że nawet zwyczajni ludzie widzieli w nim kogoś
tak bardzo odbiegającego od normy? Dobra, może w tym przypadku chodziło raczej
o wygląd i aurę niż zapach - ludzie go w końcu nie wyczuwali - ale dobiło go
porządnie, że tak bardzo upodobnił się do wampirów, że zwykli obywatele
odbierali jego obecność „inaczej”. Z drugiej strony, co się dziwić. Przecież
upadł tak nisko, że dużo niżej już się nie da. Przed nim tylko utrata zmysłów,
żadnej nadziei.
Poziom E chyba wyczuł
niebezpieczeństwo, bo przemieszczał się tak, by nie dać się szybko złapać.
Niemniej kiedy nadarzyła się okazja, by zaatakować, nie wytrzymał: rzucił się
na Yūki, która oczywiście musiała przypałętać się tam za Zero. Wampir zdążył drasnąć
dziewczynę w ramię - choć rana nie była głęboka, i jego, i Zero na chwilę
obezwładnił zapach jej krwi. Dzięki temu Kurosu udało się wyciągnąć Artemisa -
swoją broń przeciwko krwiopijcom, którą niegdyś otrzymała od Kaiena, by nie być
zupełnie bezbronną - co jednak na niewiele jej się zdało. Na szczęście wtedy
zdążył już do niej doskoczyć Zero. Sam złapał Artemisa (co zaowocowało okaleczeniem
wnętrza dłoni) i głęboko ranił nim wampira. Niemalże w tej samej chwili od tyłu
dosięgło go ostrze katany Takumy Ichijō. Jeszcze zanim Zero zdążył porządnie
zdenerwować się i na głupotę Yūki, i na przybycie uczniów Nocnej Klasy, zadbał
o to, by zakryć ranę przyjaciółki. Zapach osłabł jedynie odrobinę, ale
przynajmniej zadrapania już nie było widać. Na szczęście zimowa kurtka
złagodziła cios Poziomu E.
- I po wszystkim -
zaświergotał wesoło Takuma, uśmiechając się szeroko, jak gdyby przebywał co
najmniej na spotkaniu towarzyskim.
- W ogóle nie byłem tu potrzebny
- mruknął pod nosem Senri Shiki, wyglądając przy tym na porządnie znudzonego.
Faktycznie, nie miał okazji w żaden sposób się wykazać.
- Co wy tu robicie? -
zapytała z widocznym zdziwieniem Yūki. Uczniom Nocnego Wydziału nie wolno przecież
było opuszczać Akademii bez zgody dyrektora. - Czemu wyszliście, by zrobić coś
takiego? - Z jakiegoś powodu ciężko było jej nazwać rzecz po imieniu.
- Lepiej leć do domu, by
opatrzyć ranę, bo pobudza ona nasze zmysły - pouczył ją Ichijō. - Wiesz, jak
wrażliwe mamy nosy - zaśmiał się. Kurosu zrzedła mina. Zero trzymał się blisko
niej, by w razie czego ją obronić. - A jeśli chcesz wiedzieć, co tu robiliśmy,
wpadnij do Księżycowego Dormitorium w niedzielę w nocy - dodał szybko.
Zarówno Zero, jak i Yūki
już chcieli coś powiedzieć, gdy na scenę wkroczyła Aya. Zero musiał przyznać,
że dzielnie się trzymała jak na taki widok. Na jej twarzy niemal nie dało się
dostrzec zaskoczenia. Zamiast tego szybko wcieliła się w rolę jednej z fanek
Nocnej Klasy. Wciąż chciało mu się śmiać, gdy przypominał sobie jej grę. Była
tak przekonująca, że gdyby jej nie znał, z miejsca by się na nią nabrał.
Potem wparowała tam Kaori.
Udało im się wreszcie ruszyć w drogę powrotną. Kiryū przez niemal cały czas
skupiał się wyłącznie na tym, by nie myśleć o zapachu krwi Yūki. Próbował
podpatrzyć, czy Aya też ją czuje, ale ta nic nie dawała po sobie poznać.
Widział jednak, że jest czujna. To dobrze.
Bał się, że Kao zauważy
przedartą kurtkę Yūki (musieliby wówczas na szybko wymyślić jakąś bajeczkę, by
ten fakt wyjaśnić), ale ta albo bezsensownie paplała, albo myślała o
niebieskich migdałach, dlatego najwyraźniej nawet nie zwróciła na to uwagi.
Zero odstawił siostry
Mitsui do akademika, a Yūki do dyrektora. Ten natychmiast zajął się zadrapaniem
przybranej córki. Gdy opowiedzieli mu, co się stało, koniecznie chciał też
zobaczyć rany Zero, które zostały mu po złapaniu nasączonego łowiecką magią
Artemisa. Niechętnie się na to zgodził - wiedział, że i dyrektor, i jego córka
będą nalegać tak długo, aż na to przystanie.
W nocy, kiedy był z Yūki na
patrolu, zauważył w oddali Mio Amori i Nio Tsudę, z którymi oboje chodzili do
klasy. Zero za nimi nie przepadał, bo nie dość, że wciąż gadały, to jeszcze
były wielkimi fankami Nocnego Wydziału. Choć to drugie tyczyło się akurat
większości uczennic Dziennej Klasy.
Okazało się, że Nio
potknęła się na schodach i ma coś z kostką. Mio prowadziła ją właśnie do pokoju
pielęgniarskiego. Prefekci poszli razem z nimi, bądź co bądź byli
odpowiedzialni za uczniów, więc musieli wiedzieć, co i jak, by ewentualnie
przekazać to rano dyrektorowi czy nauczycielom. Ostatecznie pielęgniarka
stwierdziła, że Tsuda ma skręconą kostkę. Pouczyła ją, by więcej nie biegała po
schodach, tym bardziej w luźnych kapciach. Odprawiła potem Amori, zaś prefektom
pozwoliła chwilę zostać. Wtedy wyszła z gabinetu. Yūki pocieszała koleżankę, a
Zero ze znudzeniem wpatrywał się w widok za oknem. Niedługo potem do
pomieszczenia wparowała przestraszona Aya.
A teraz i ona, i on szukali
jej krnąbrnej siostry. Widział po Ayi, jak bardzo jest zdenerwowana. Nie dziwił
jej się. Sam zastanawiał się, czy bardziej boi się o tę wariatkę Kaori, czy też
jest na nią wkurzony z powodu jej bezmyślności. No, o ile faktycznie wymknęła
się z dormitorium na spotkanie z Hanabusą Aidō.
Kao westchnęła z rozmarzeniem. Kiedy Hanabusa „porwał ją” z
akademika, zaczął prowadzić ją za rękę w tylko sobie znanym kierunku.
- Mogę już patrzeć? -
spytała w którymś momencie, jako że jej idol kazał jej zamknąć oczy i nie
podglądać. Była bardzo ciekawa, co też wymyślił. Właściwie nie wiedziała, czego
się spodziewać. Jak by nie patrzeć, prawie go nie znała. Ale jak można było się
nim nie zauroczyć? Te cudne blond włosy, te przepiękne błękitne oczy, ten
onieśmielający uśmiech! Te maniery, ten głos!
- Tak, Kao-chan - odparł
wreszcie. - Otwórz oczy - polecił uroczym tonem. Poczuła się taka szczęśliwa,
taka wyjątkowa…
Kiedy uniosła powieki, ujrzała koc na trawie z przygotowanym
koszykiem wiklinowym, a dookoła pełno zapachowych świec.
Jak tu magicznie! Mimo że jest noc, świece
dają poczucie ciepła! I są takie nastrojowe! Nigdy nie byłam w tej części
Akademii. Jeśli to w ogóle jest jeszcze jej teren...
Malutka polanka znajdowała się na skraju lasu, tam, gdzie drzewa
nie były już takie gęste i mimo odsłoniętej przestrzeni, było tu milutko i
przyjemnie. O dziwo, nie czuła też zimna, mimo iż był środek nocy. Zastanawiała
się chwilę, czy to dzięki płomieniom świec, czy może obecności cud-chłopaka.
- Siadamy? - Aidō wyraźnie
ucieszył się, że niespodzianka się spodobała. Widział to po rozpromienionej
twarzy towarzyszki, tak słodkiej i ślicznej.
- Eee… Tak - zgodziła się,
wciąż oniemiała.
Musiała przyznać, że jest pod wrażeniem. Jeszcze nigdy nie czuła
się tak zachwycona. Chociaż na co dzień nie lubiła ciemności i chodzenia po
zmierzchu, teraz wiedziała, że jest bezpieczna i nic jej nie grozi. Po prostu
to czuła. Przy tym młodzieńcu wyglądającym niczym książę z bajki ciężko byłoby
czuć się inaczej - a przynajmniej była o tym przekonana w tamtym momencie.
Usiedli niespiesznie. Wówczas to Hanabusa wręczył Kaori czerwoną
jak krew różę i podał łakocie, które wyjął z koszyka.
- Właściwie ja też coś
przyniosłam - przyznała i wręczyła Aidō ciastka z kawiarenki. Jakie szczęście,
że nie zapomniała torebki! Kiedy Hanabusa zjawił się w jej oknie, była tak
zdziwiona i zaabsorbowana jego obecnością, że nie myślała już o niczym. Dobrze,
że cały czas miała torebkę przy sobie.
- Och! Moje ulubione! -
Niebieskie oczy blondyna rozbłysły na widok słodyczy, które podała Kao. - Ale…
Skąd wiedziałaś?
- Nie pytaj. - Uśmiechnęła
się tajemniczo. - To będzie mój mały sekret! - rzekła, naśladując słowa
Hanabusy. Oboje wybuchli śmiechem.
Rozmawiali około piętnastu minut. O wszystkim i o niczym. Aidō co
chwila prawił dziewczynie komplementy, ale robił to w iście niewymuszony
sposób. Jak gdyby po prostu stwierdzał fakty albo wręcz przypadkowo wplatał te
słowa w inne wypowiedzi, zupełnie niezwiązane zresztą z jej urodą czy
inteligencją.
- Czym jest ta cała Nocna
Klasa? I czym różnicie się od innych uczniów? - spytała wreszcie Kaori, nie
mogąc dłużej wytrzymać. Ach, to
pragnienie wiedzy! A raczej niezaspokojona ciekawość… - Poza urodą, oczywiście - dodała ze śmiechem.
- Jesteśmy wyjątkowi pod
każdym względem. - Spojrzał na nią uwodzicielskim wzrokiem. - Nie jestem
pewien, czy chcesz wiedzieć… - przerwał i zerwał się z miejsca.
- Czy coś się stało Aidō-senpai?
- zdziwiła się dziewczyna.
- Chyba musimy się zbierać,
piękna! - rzucił przyjaźnie, po czym zabrał się za gaszenie świec. Wyglądał
jednocześnie na lekko spanikowanego, jak i na trzymającego rękę na pulsie.
Zdziwiło ją to nieco.
- A-ale… Dlaczego?
Powiedziałam coś nie tak? - zasmuciła się w pierwszym momencie.
- Oczywiście, że nie,
Kao-chan. - Na te słowa Kaori zarumieniła się, jak zawsze, kiedy słyszała swoje
imię wymawiane przez Hanabusę. - Po prostu twoi przyjaciele już cię szukają i
zaczynam ich słyszeć. Chyba nie chcemy, aby nas nakryli? - Puścił jej oczko.
- Ach… Jasne, że nie
chcemy! - Dziewczyna ożywiła się lekko. Podejrzewała, że to Aya jej szuka. -
Pomogę ci wszystko pozbierać.
- Nie, Kao-chan. Damy nie
powinny się trudzić. Usiądź, ja to zrobię - zaoferował, a właściwie niemal
rozkazał. Czuła, że nie da się przekonać do pomocy.
Kaori skinęła głową, uśmiechnęła się i czekała. Jakie to miłe z jego strony. Mimo że mogą
nas znaleźć, on i tak nie pozwoli mi sprzątać. A tak w ogóle to jak on niby ich
usłyszał? Ja nadal nic nie słyszę. E tam. W sumie to chyba nie chcę wiedzieć, zaśmiała
się w duchu. Aidō spakował koszyk i schował go w dziupli jednego z tych drzew,
które pyszniły się szczególnie grubymi pniami.
- Możemy iść. Musimy się
pospieszyć, bo trzeba iść okrężną drogą. Wziąć cię na ręce, żebyś się nie
zmęczyła? - spytał z łobuzerskim uśmieszkiem, odwracając się od drzewa do Kaori.
- Hę? Nie trzeba, naprawdę
- odparła szybko, jednak chłopak w tym momencie znalazł się tuż przed nią, a
następnie wziął ją w ramiona i ruszył biegiem. Kao prędko zdusiła w sobie pisk
zdumienia i zażenowania, po czym odruchowo wtuliła się w niego, bo zimny wiatr
wiał jej w twarz. Kątem oka zauważyła jedno światełko w oddali. Może to latarka?! Aidō-senpai miał rację, że
mnie szukają!
Po kilku minutach byli pod oknem dormitorium. Chłopak wyswobodził
Kao z objęcia. Mimowolnie pomyślała, że wolałaby, by ten bieg trwał dłużej. Tak
miło jej było w jego ramionach… Nie zdążyła nawet zestresować się, czy aby nie
jest dla niego za ciężka. Z drugiej strony, Aidō wyglądał na dość silnego. I
jednocześnie inteligentnego. Po prostu ideał! I mądry, i wysportowany. Cud, nie
człowiek.
- Masz jakiś pomysł, jak
się wytłumaczyć? - zapytał.
- Pomyślę nad tym… -
zaczęła, jednak jak na razie nic nie przychodziło jej do głowy. Myśli
zaprzątała jej jeszcze randka.
- Chodźmy więc. Odprowadzę
cię do pokoju. Wszyscy raczej śpią, nikt nas nie zauważy.
Znów złapał dziewczynę za
rękę i po cichutku weszli do akademika. Bez przeszkód dotarli do drzwi od
pokoju Kaori. Weszli do środka. Hanabusa podziękował za słodycze i spotkanie,
uśmiechając się cudnie.
- Mnie też było bardzo
miło! Dziękuję - szepnęła, pewna, że nie zapomni tej nocy do końca życia.
- Cała przyjemność po mojej
stronie! - Aidō otworzył okno.- Trzeba to wkrótce powtórzyć - powiedział,
patrząc jej w oczy i jednocześnie podchodząc do niej.
- Z chęcią, Aidō-senpai -
ucieszyła się. Hanabusa podszedł bliżej i dał Kaori słodkiego całusa w
policzek. - Dobranoc, Kao-chan - szepnął do ucha dziewczyny, a ta zarumieniła
się. Oddychał bardzo ciężko. Czy coś mu
jest? Nie, za dużo myślę, jakie to było urocze! Nie mogła zebrać myśli.
Nagle chłopak zerwał się na równe nogi i uśmiechając się do Kaori, wyskoczył
przez okno.
- Aidō-sen…pai... - Kao nie
umiała się skupić, była za bardzo podekscytowana. Szybko jednak doszła do
siebie. Zamknęła okno, migiem przebrała się w piżamę, błyskawicznie ułożyła wszystkie
rzeczy. Zmyła makijaż, rozpuściła włosy i je potargała, po czym wskoczyła do
łóżka i owinęła się kołdrą. Czuła, że jest rozpalona, mimo że jej ciało było
zimne. Zaczęła ją boleć głowa, ale już po chwili spała spokojnie.
- KAORI!
Dziewczyna zbudziła się natychmiast i usiadła na łóżku. Głowa ją
rozsadzała, zapalone w pokoju światło oślepiało ją.
- Co się… dzieje? - spytała
zaspana, nerwowo przecierając oczy.
- Ty się jeszcze pytasz?!
Gdzie byłaś?! - Kao dostrzegła swoją siostrę, czerwoną ze złości. A może z
zimna? Tuż za nią stali Zero i Yūki wyglądający na nie mniej zdenerwowanych.
Przez chwilę nie mogła dojść do tego, o co im może chodzić.
- Źle się czuję… - zdążyła
tylko powiedzieć, po czym bezwładnie opadła na poduszkę. Aya błyskawicznie
podbiegła do Kaori i sprawdziła jej szyję. Uspokoiła się. Nie jest ugryziona, co za ulga! Prefekci też wyglądali, jak gdyby
wypuścili długo wstrzymywane powietrze.
- Od kiedy tak się sprawdza
temperaturę, co? - zapytała ledwie przytomnie Kaori, unosząc kącik ust w
nieudanej próbie uśmiechu.
Aya sprawdziła jej czoło. Przeraziła
się, czując, jak bardzo jest rozpalone.
- Kao-chan, masz
temperaturę, ale dlaczego, do cholery?!
- Wiesz… Wtedy, gdy wyszłaś…
Źle się poczułam i wyszłam do łazienki. Chyba tam zasnęłam… albo omdlałam? Nie
wiem… Kiedy się obudziłam, przyszłam tutaj.
- Już nic nie mów. Pogadamy
innym razem - mruknęła Aya. Podeszła do jednej ze swoich szuflad i wyjęła z
niej lekarstwo przeciwgorączkowe. Zawsze miała pod ręką najważniejsze leki, tak
na wszelki wypadek. - Połknij ją - rozkazała, dając chorej tabletkę oraz wodę z
szafki nocnej.
- Uhm… - powiedziała Kao i
zaraz po zażyciu lekarstwa usnęła.
***
Kaori obudziła się. Bolała ją głowa i czuła, że ma gorączkę.
Rozejrzała się półprzytomnie po pokoju. Siostra siedziała na krześle przy
biurku i przeszywała ją wzrokiem.
- Dla-dlaczego tak na mnie
patrzysz, Aya-nēsan? - spytała cicho, podświadomie czując, że zanosi się na
burzę, i to bynajmniej nie dosłowną.
- Już ty dobrze wiesz! -
odpowiedziała gniewnie Aya.
- Och. - Kao przypomniała
sobie wczorajsze wydarzenia i kłamstwo, którym obdarzyła siostrę.
- Idiotka! Czemu jesteś
taka nieodpowiedzialna?! - zezłościła się Aya, widocznie nad sobą nie panując.
Jej twarz zaczerwieniła się ze złości. Wstała gwałtownie.
- O co ci chodzi, co ja
takiego zrobiłam?! - niemal krzyknęła Kaori. Sama też zaczęła się denerwować.
Czuła, że jej serce przyspiesza.
- Nie kłam już. Innym
możesz wciskać takie kity, ale nie mnie. Znam cię na wylot - rzekła Aya, na
moment przymykając powieki.
- Przerażasz mnie… -
szepnęła chora.
- To jak, chcesz mi sama
powiedzieć, co się wczoraj NAPRAWDĘ wydarzyło, czy mam to zrobić za ciebie?
- Aya…
- Czekam.
- Źle się czuję…
- Nie wykręcaj się! A z tym
przeziębieniem, to masz za swoje! Słucham… - Aya wręcz trzęsła się ze złości. Kao
o tym nie wiedziała, ale ta po prostu była w nocy tak bardzo zmartwiona, że
teraz nad sobą nie panowała. Najwidoczniej musiała odreagować stres.
- Powiedziałam ci wczoraj
prawdę - skłamała Kaori.
- Zawiodłam się na tobie,
Kao - odpowiedziała ze smutkiem Aya. Wyglądała niemal tak, jakby zaraz miała
się rozpłakać. Kaori zupełnie nie rozumiała, czemu przeżywa jej zniknięcie aż
tak bardzo. - Czy ty wiesz, co on ci mógł zrobić?! - wybuchła po chwili.
- Nēsan… Proszę… Nie teraz…
- A właśnie, że teraz! W
ogóle nie zdajesz sobie sprawy z zagrożenia! Byłaś z Aidō, prawda?
Kao otworzyła szeroko oczy
ze zdziwienia. Jejku, ona wie wszystko!
Aya nie miała wątpliwości. Gdy wparowała do
pokoju, unosił się w nim zapach wampira. I o ile ona sama nie mogła być pewna,
czy to woń Aidō, Zero nie miał wątpliwości. Znał jego zapach dłużej od niej.
- A właśnie, że nie!
- Kao, proszę, nie pogrążaj
się już… On… On jest niebezpieczny. - Ostatnie słowa Aya wypowiedziała niemal
szeptem.
- Niebezpieczny?
Niebezpieczny?! Co ty możesz o nim wiedzieć?! Nie znasz go! Nawet z nim nie
rozmawiałaś! Z żadnym z nich… Ty… Dlaczego się tak na nich uwzięłaś? To
przecież tacy mili ludzie… - Kaori nic już nie rozumiała. W tej chwili była po
prostu wściekła na siostrę, że zamiast cieszyć się z nią jej szczęściem, robi
jej wyrzuty. Bez powodu.
Ludzie? Phi, prychnęła w
duchu Aya. Jejku, Kao, gdybyś tylko wiedziała…
- To ty ich nie znasz, Kao…
- powiedziała tylko.
- Słuchaj, jeśli masz jakiś
problem, to mi powiedz! - warknęła Kaori, podnosząc się do pozycji siedzącej. -
A jak nie, to daj mi spokój i się mnie więcej nie czepiaj!
- Więc ty naprawdę się z nim
spotkałaś… - Aya się załamała. Niby to wiedziała, ale teraz otrzymała
potwierdzenie tego, czego tak bardzo się obawiała. Po krótkiej chwili zwróciła
się do siostry: - Nawet nie myśl o tym, by powtórzyć to spotkanie!
- Będę się spotykać z kim
mi się podoba! Poza tym nie masz żadnych dowodów na to, że byłam z Aidō-senpai!
- Wiesz… To, co mówisz,
tylko upewnia mnie w przekonaniu, że tak faktycznie było…
- Zamknij się! Zamilcz… - Kaori
wstała powoli. Włożyła kapcie i sięgnęła po szlafrok. Spojrzała na siostrę
zbolałym wzrokiem, po czym ruszyła ku wyjściu z pokoju. - Nie masz o niczym
pojęcia! - krzyknęła, trzaskając drzwiami.
Nie mam o niczym pojęcia, tak? Kao… Aya ukryła twarz
w dłoniach.
- Mitsui-chan! Wyglądasz okropnie! - krzyknęła Mio, widząc zapłakaną
Kaori. - Co się stało?!
- Hej… Mam prośbę. Możesz
mi pożyczyć kilka ciuchów? Chciałam wyjść, a nie chcę wracać do swojego pokoju.
- Kao uśmiechnęła się lekko, udając, że wszystko gra.
- Jasne, pożyczę… Ale…
- Proszę, nie teraz… - Kaori
spojrzała na Mio błagalnym wzrokiem. Nie chciała jej teraz niczego wyjaśniać.
Kto wie, może później… Ale nie teraz.
- Dobrze, wchodź, zaraz ci
coś znajdziemy - rzuciła pojednawczo Amori, wpuszczając koleżankę z pokoju obok
do środka.
- Dziękuję…
Mio pożyczyła Kao długie,
czarne spodnie oraz szary sweterek. Na szczęście były podobnej postury.
- Czy… Mogłabym pożyczyć na
jakiś czas twoją kurtkę? - zapytała jeszcze Kaori.
- Chcesz wychodzić w taką
pogodę i to jeszcze w takim stanie? - nie dowierzała Mio.
- Uhm…
- Ech… No dobra. Masz -
rzekła, po czym wręczyła Kaori ciasną skórzaną kurtkę.
- Wielkie dzięki za
wszystko. Mam jedną prośbę. Nie mów nikomu, że wychodziłam, dobrze? Wiesz, chcę
pobyć sama.
Mio tylko skinęła głową i
dziewczyny pożegnały się.
Gdy tylko Kao wyszła z dormitorium, łzy znowu popłynęły jej po
twarzy. Co ty możesz wiedzieć, nēsan?
Dlaczego tak się tym przejmujesz? Jak możesz?!
Tysiące pytań, żadnych
odpowiedzi. Ruszyła powoli w stronę Księżycowego Akademika. Było jej zimno i
wciąż miała wysoką gorączkę. Chcę… muszę
porozmawiać z Aidō-senpai… To jedyne, na co wpadła. Myślała, że jeśli z nim
porozmawia, poradzi się go, wspólnie wymyślą, jak zażegnać spór z Ayą. Może on
będzie wiedział, dlaczego niektórzy odnoszą się do Nocnej Klasy raczej wrogo?
No dobrze, co prawda znała tylko dwie takie osoby - Ayę i Zero - ale jednak.
Zresztą… Czy to nie dziwne? Wszyscy albo uwielbiali nocnych uczniów, albo ich
ignorowali. Tymczasem tych dwoje wyglądało, jakby ich wręcz nienawidziło. Gdyby
nie znała Ayi, Kao pomyślałaby pewnie, że to zazdrość. W końcu ci z Nocnej
Klasy byli tacy piękni, idealni… Wyglądali też na bogatych i w większości na
ludzi na poziomie. Ale znała Ayę od zawsze i wiedziała, że pieniądze i wygląd
nie grają dla niej żadnej roli. Ponadto sama przecież odznaczała się
ponadprzeciętną urodą i, szczerze mówiąc, idealnie pasowałaby do Nocnej Klasy.
Kaori nie wiedziała więc, jak się ma rzecz z Zero, którego zbyt słabo znała,
ale co do Ayi miała pewność: nie chodziło o zazdrość. A skoro tak, to o co?
Drzwi się otworzyły i Aya poczuła zapach Zero. Nie odwróciła się
jednak.
- Jak się miewa twoja
nieposłuszna siostra? - spytał opanowanym tonem.
Dziewczyna spojrzała na
niego ze smutkiem. Wyglądała, jakby miała się zaraz rozpłakać.
- Pokłóciłyśmy się. Chyba…
trochę przesadziłam. Ale tak bardzo się wczoraj martwiłam!
- To zrozumiałe - zapewnił.
- Tak, ale ona nic nie
rozumie… Nie chce zrozumieć… Że oni są niebezpieczni… Że może jej się stać
krzywda.
- Jak ma to niby zrozumieć,
skoro nie wie, że ci „cud-chłopcy” są wampirami? Ba, nie wie nawet, że takie
potwory istnieją - zauważył, siląc się na spokój. Jego też denerwowało, że inni
nie chcą ich, prefektów czy Ayi, słuchać. Wszystkim się zawsze wydaje, że
wiedzą najlepiej, a tymczasem są dziećmi, które nie mają pojęcia, na czym świat
stoi. Uważają wampiry za postaci z bajek i legend.
- Tak, ale… Zawsze mi ufała
i po prostu robiła to, o co ją prosiłam - wyznała cicho Aya. - A teraz…
zwyczajnie wymyka mi się spod kontroli. I to akurat tutaj, w miejscu pełnym
tych bestii! - załamała się. Zero odwrócił wzrok. - Jejku…
Przepraszam, Kiryū-kun! - Aya dopiero po chwili zdała sobie sprawę z tego, co
powiedziała. Zrobiło jej się niesamowicie głupio. Bądź co bądź właśnie
rozmawiała z jedną z tych „bestii”. Nie umiała już jednak myśleć o nim jako o
jednym z „tych złych”, za jakich miała wszystkich członków Nocnego Wydziału. Od
kiedy poznała prawdę o nim, w Zero widziała już tylko chłopaka o smutnej
przeszłości i z tysiącem problemów na głowie. Chłopaka, który od czterech lat
musiał walczyć sam ze sobą, by nie stracić kontroli. By nie utracić
człowieczeństwa…
- W porządku - powiedział.
- Taka jest prawda.
Spojrzeli na siebie ze
smutkiem.
- Zaraz, a gdzie ona teraz
właściwie jest? - oprzytomniał po chwili Zero.
Aya nagle zerwała się na
równe nogi. Do licha!
- Nie wiem! Wybiegła… Nie!
Żeby tylko nie pomyślała o tym, żeby do niego iść! - krzyknęła i wybiegła z
dormitorium. Zero rzucił się za nią.
Po jakimś czasie szaleńczego biegu dotarli do bramy Nocnego
Akademika, przed którą leżała omdlała Kaori. Miała na sobie ubrania, których
Aya nie znała, ale nie to było w tej chwili ważne.
- Kao! - krzyknęła Aya, ale
siostra nie zareagowała. Zero podbiegł szybko do dziewczyn i wziął chorą na
ręce.
- Szybko, do pielęgniarki!
- zakomenderował i oboje puścili się biegiem w stronę gabinetu lekarki.
- No już, Mitsui-san, uspokój się. Nic jej nie będzie, słyszałaś
przecież. - Yūki położyła dłoń na ramieniu Ayi. Pani prefekt przybyła do
pielęgniarki, gdy tylko dowiedziała się o tym, co się stało.
- Ale to wszystko moja
wina! Wczoraj jej nie upilnowałam, a dziś nie pobiegłam za nią wtedy, gdy było
trzeba! - załamała się Aya.
- To jej wina, że jest taka
głupia - rzekł Zero. Yūki spojrzała na niego z gniewem. - No co? Taka jest
prawda i tyle. Koniec tematu - dodał.
Kurosu lekko uderzyła
chłopaka w bok.
- Mógłbyś wreszcie nauczyć
się zachowywać jak należy! - upomniała go.
- Stawiasz zbyt wysokie
wymagania - odrzekł z przekąsem.
Aya ich nie słuchała. Patrzyła na młodszą siostrę leżącą na
szpitalnym łóżku, mokrą od potu i bardzo bladą. Jest teraz chyba tak biała jak ja…
Tymczasem rozmowa prefektów zeszła na inny tor.
- To ty jesteś nierozważna!
Naprawdę chcesz iść do tych wampirów? - zapytał ze złością Zero.
- Oczywiście. Przecież
powiedzieli, że jeśli chcę się dowiedzieć, dlaczego zabili tamtego wampira, to
mogę do nich przyjść tej nocy.
- Nie mogę, jedna głupsza
od drugiej! - zdenerwował się chłopak. Chwilami miał dość tych wszystkich
otaczających go wariatek. - Wy nie jesteście normalne, naprawdę!
- Och, przestań się już
złościć, Zero!
- W takim razie idę z tobą
- mruknął niezadowolony.
- Nie trzeba, naprawdę… -
zaczęła Yūki.
- Przecież cię tam samej
nie puszczę! - Do licha, prędzej sczeźnie niż pozwoli jej wejść samej do
jaskini lwa.
- Och, rób jak chcesz!
Obrazili się na siebie i
przez jakiś czas w ogóle się nie odzywali.
***
-
Ej, Zero, zaczekaj! Nie powinieneś iść ze mną do Księżycowego Dormitorium z
zamiarem ataku! - wykrzyknęła Yūki, widząc, jak Zero odbezpiecza swój srebrny
łowiecki pistolet, Bloody Rose. - Wiesz, naprawdę jestem wdzięczna, że się o
mnie martwisz, ale uwierz, że dam sobie radę. Możesz wrócić - mówiła.
Przeszli
już przez „punkt kontrolny” - przekroczyli bramę, za którą zawsze zbierali się
uczniowie podczas wymiany. Znaleźli się już na terytorium, do którego wstęp
mieli zabroniony wszyscy poza wampirami, dyrektorem i prefektami. Strażnik,
starszy pan o podejrzanym wyglądzie, przepuścił ich niechętnie.
-
Daj już sobie spokój. Mówiłem, że samej cię nie puszczę - mruknął niezadowolony
Zero. Doprawdy nie pojmował, po co ona chce tam iść. Znaczy: wiedział, ale
według niego była to jawna głupota. Ale co mu do tego… Skoro się uparła, to nie
miał innego wyboru jak iść z nią.
-
Jak chcesz. - Yūki westchnęła. - Hej, też masz wrażenie, że atmosfera na
terytorium Księżycowego Akademika jest zupełnie inna? - spytała po kilku
sekundach. Choć otoczenie póki co przypominało to, do którego przywykła, dawało
się tu wyczuć coś w jakiś sposób niepokojącego.
-
To chyba oczywiste. Wszędzie czuć pijawki - prychnął.
Posuwali
się naprzód raczej niespiesznie. Zero bynajmniej nie miał ochoty spotykać się z
wampirami, z kolei Kurosu wydawała się nieco przestraszona, choć udawała, że
jej to nie rusza. Nieumiejętnie.
Kiedy
usłyszeli szmer, zareagowali natychmiast. Zero przystawił lufę Bloody Rose do
czoła Akatsukiego Kaina, zaś Yūki odgrodziła się Artemisem od Hanabusy Aidō.
-
Przyszliście nas powitać, wampiry? - warknął Zero.
-
Dokładnie. Takuma nas o to poprosił, inaczej wołami by mnie tu nie zaciągnęli -
odparł Hanabusa tonem niezadowolonego dziecka. Zero zmroził go spojrzeniem.
Najchętniej wypatroszyłby gościa w tej chwili. Za to, co zrobił poprzedniej
nocy. Nie miał jednak dowodów, więc miał związane ręce. Aidō chyba to wyczuwał.
Nie zamierzał dać po sobie poznać, że ma coś na sumieniu.
-
Możesz już opuścić broń? Nie czuję się komfortowo - mruknął znudzonym tonem
Akatsuki w stronę Zero. Ten niechętnie odsunął pistolet od jego czoła, ale
bynajmniej go nie schował. Yūki również opuściła Artemisa, ale trzymała go w
pogotowiu.
Ruszyli
za wampirami. Już po chwili ich oczom ukazał się Księżycowy Akademik. Sam
budynek nie różnił się znacząco od dziennych dormitoriów. Otoczony strumieniem
księżycowego światła, wydawał się jednak w jakiś sposób tajemniczy, choć fakt
ten był raczej spowodowany atmosferą panującą w tym miejscu.
-
Po co tu oni? Kto ich zaprosił? Co oni tutaj robią? - rozlegały się wampirze
szepty.
-
Takuma, przyprowadziliśmy tych dwoje ludzi - powiedział do Ichijō Kain. Zero
dziękował w duchu, że łowiecka magia działa i wampiry niebędące czystokrwistymi
nadal nie były w stanie wyczuć, że jest wampirem, a nie człowiekiem. Dopiero w
tym momencie tknęło go, że to dziwne, że Aya od razu wyczuła w nim wampira. Czy
to dlatego, że jej ojcem był czystokrwisty? A może to jakaś dziwna cecha
dhampira?
Z
drugiej strony, jego aurę „inności” wyczuwali już nawet niektórzy ludzie, więc
podejrzewał, że co najmniej część Nocnej Klasy po cichu zastanawia się, czym on
właściwie jest. Chociaż może zrzucali to na fakt, że pochodził z rodziny Łowców
Wampirów?
Takuma
odwrócił się w ich stronę i rozłożył ramiona w geście powitania.
-
Cześć! - rzucił z uśmiechem, wyraźnie zadowolony. - Cieszę się, że
przyszliście!
Dopiero
wówczas przybysze zauważyli za Ichijō przykryty obrusem stół uginający się pod
ciężarem monstrualnych wymiarów tortu oraz innych słodkości, a także kieliszków
wypełnionych alkoholem.
-
Częstujcie się, śmiało! Dziś są moje urodziny, świętujemy! Będzie niezła
zabawa!
Zrzedły
im miny. Przez myśl im nie przeszło, że zostali zaproszeni na wampirze przyjęcie
urodzinowe.
-
Ehm… A mogę wiedzieć, które to urodziny? - spytała niepewnie Yūki.
-
Hehe - zaśmiał się Takuma. - Powiedzmy, że osiemnaste. - Puścił do niej oko.
-
Taa… - mruknęła pod nosem Kurosu.
-
To co, może mały całus dla solenizanta? - zaświergotał Ichijō. Wyraźnie
wyróżniał się na tle innych wampirów. Był najbardziej radosny i niemal… ludzki.
-
Hej, bez takich mi tu! - Yūki chcąc nie chcąc spąsowiała. - Nie przyszliśmy
tutaj, by się bawić - przypomniała. - Obiecałeś mi, że powiesz, co robiliście
wczoraj w mieście. Nie mogę przecież udawać, że nic się nie stało - oznajmiła,
specjalnie nie mówiąc o sprawie wprost, by nie wygadać się przed innymi
zgromadzonymi. - Opuszczając teren Akademii bez pozwolenia dyrektora,
postąpiliście wbrew zasadom…
-
Ach, jeśli chodzi o tego wampira, nie przejmuj się, możesz mówić tutaj, wszyscy
o tym wiedzą - zachęcił z uśmiechem Takuma. Prefektom się to nie spodobało, ale
nie chcieli się już kłócić.
-
Czy to znaczy, że niebezpieczne wampiry błąkające się po Mumei to coś
normalnego? - spytała Kurosu. - I specjalnie poszedłeś go zabić? Czym dokładnie
był ten wampir?
-
Nie wiesz tak podstawowych rzeczy? - prychnął Aidō, najwyraźniej nie mogąc się
powstrzymać. Yūki spojrzała na niego. Zero zacisnął zęby, wiedząc, dokąd
sprowadza się ta rozmowa. Żałował teraz, że nie wyjaśnił Kurosu tego
wszystkiego, zanim tu przyszli. Z drugiej strony, wcześniej wydawało mu się, że
Kaien już z nią na te tematy rozmawiał. Skoro była wtajemniczona, spodziewał
się, że wie o takich sprawach. - Ten wampir był kiedyś człowiekiem - oświadczył
Hanabusa. - Należał do najniższej Klasy. To był Poziom E. A takie się
likwiduje. Żeby nie było wątpliwości, Yūki: na samym szczycie piramidy wampirzej
społeczności stoją osobistości czystej krwi. To Klasa A - rozpoczął wykład
Aidō. - Należy do niej Kaname-sama. Czystokrwistych jest niewielu, ale to oni
są podporą naszej cywilizacji. Są niemal wszechmocni, należy im się wielki
szacunek. Potem są arystokraci. Należymy do niej my wszyscy. - Przebiegł oczami
po zgromadzonych. - Arystokraci posiadają moc, a także mogą wymazywać ludziom
wspomnienia. Następnie jest szlachta, czyli Klasa C. Oni nie zostali obdarzeni
żadnymi specjalnymi umiejętnościami. Dalej mamy zwykłe wampiry, czyli Poziom D.
Klasy C i D są najbardziej liczne. Na samym zaś końcu, a właściwie poza tą
piramidą, jest Poziom E składający się z wampirów, które kiedyś były ludźmi,
ale zostały przemienione przez czystokrwistych w jednych z nas. Powinieneś coś
o tym wiedzieć, Kiryū. - Aidō posłał Zero przeszywające spojrzenie. Ten, mimo
pokerowej twarzy, przez chwilę bał się, że Hanabusa z jakiegoś powodu zna jego
sekret i zaraz wszystkim go rozpowie. Ten jednak dodał: - W końcu wywodzisz się
z rodziny Łowców Wampirów, czyż nie?
Zero
uspokoił się nieco.
-
Wampiry, które były ludźmi, w końcu stoczą się do Poziomu E - wyjaśnił
przyjaciółce. - Yūki, będą staczały się, aż w końcu dojdą do ostateczności,
osiągną limit…
-
Dokładnie - podjął Takuma. - Wówczas nie są już w stanie myśleć jak ludzie i
bez zastanowienia atakują dawnych pobratymców. Owładnięci żądzą krwi, nie
potrafią już nad sobą panować. Właśnie czymś takim był tamten wampir w Mumei -
wyjaśnił cierpliwie.
-
Słyszałem, że wczoraj po ulicach miasta włóczył się wampir Poziomu E - rozległ
się nagle dostojny głos, który mógł należeć tylko do jednej osoby: Kaname
Kurana. Pojawił się, pełen elegancji, a za nim niczym cień podążała Seiren. -
Takuma i Senri poszli się nim zająć. To ja wydałem ten rozkaz.
Wokół
rozległy się szepty: głównie „Kaname-sama” bądź wyrazy zdziwienia, jako że
Kaname najwyraźniej rzadko pojawiał się na tego rodzaju imprezach. Zero
przypuszczał, że Kuran przyszedł tu tylko dlatego, że wyczuł Yūki. Czego ten
debil właściwie od niej chciał? Tylko mieszał jej w głowie. Od dziesięciu lat…
-
Kaname-senpai! - wykrzyknęła z lekkim zdziwieniem, ale też z widocznym
namaszczeniem Kurosu.
-
Chodź, Yūki - polecił jej, a ona natychmiast to uczyniła. Zero zaklął w duchu.
Była taka nierozważna! Chcąc nie chcąc, poszedł za nią. Musiał mieć ją na oku,
koniecznie. Nie wybaczyłby sobie, gdyby coś jej się stało.
Kaname
usiadł na zdobionej sofie i kazał Kurosu usiąść obok. Zrobiła to, czerwona jak burak, i gdyby mogła,
zarumieniłaby się jeszcze bardziej, gdy Kuran objął ją ramieniem.
-
Najbezpieczniejsza będziesz tutaj, obok mnie - wyszeptał jej do ucha. - Przykro
mi, że byłaś świadkiem czegoś tak okropnego i niebezpiecznego - powiedział chwilę
później, dość cicho, ale Zero i tak wszystko dokładnie usłyszał. Podejrzewał,
że Kaname robi to specjalnie. Nienawiść, jaką obaj żywili wobec siebie
nawzajem, była prawdopodobnie niemierzalna. - Jednakże to też wasza wina, że
chadzacie w takie miejsca. W dodatku z tamtymi dwiema dziewczynami. To okropnie
nieodpowiedzialne. - Tym razem Zero zestresował się, czy Kaname nie palnie
przypadkiem czegoś na temat Ayi. Szlag by ją trafił, gdyby okazało się, że
Kuran pisnął choćby słówko na jej temat w obecności innych krwiopijców. Na
szczęście jednak do niczego takiego nie doszło. - Zostałaś zraniona przez
tamtego wampira, prawda? - Dotknął lekko jej ramienia. - Musi cię boleć…
-
To dlatego, że byłam nieuważna - przyznała zawstydzona.
-
Wampiry, które były ludźmi, nie powinny istnieć - rzekł beznamiętnym tonem
Kaname. Zero drgnął. - Bywa, że my, przedstawiciele wyższych Klas, musimy się
nimi zaopiekować. Jednak zazwyczaj nie jest to możliwe i takie osobniki należy
zlikwidować…
-
To zadanie Łowców Wampirów, nie wasze - oznajmił chłodno Zero, podczas gdy
Kaname odwijał bandaż z ramienia Yūki.
-
Dlaczego więc go wtedy nie zabiłeś? - Kuran przeszył go mrożącym spojrzeniem,
po czym zwrócił się do Kurosu: - Pozwól, że usunę ból z twojej rany - szepnął.
Musnął ustami jej zadrapanie, a ból zniknął jak za dotknięciem czarodziejskiej
różdżki. Kaname z powrotem skupił się na Zero. - A może, Kiryū-san… przemawiało
przez ciebie współczucie?
Choć
na twarzy Zero nie odmalowała się ani jedna emocja, serce zakłuło go boleśnie.
Nie panując nad sobą, machinalnie przyłożył lufę Bloody Rose do czoła Kaname. W
tym samym momencie dłoń Seiren znalazła się tuż przy gardle Zero. Kuran ani
drgnął, ale wokół zapanowało lekkie zamieszanie. W powietrzu unosiła się
atmosfera napięcia. Co najmniej połowa wampirów przygotowała się do ataku.
-
Spokojnie, nic się nie stało - rzekł z opanowaniem Kaname. - To ja powinienem
uważać na to, co mówię.
Seiren
opuściła dłoń. Nie mając innego wyjścia, Zero również odstawił pistolet.
-
Odważył się wycelować broń w Kaname-sama - warknął gdzieś z tyłu Aidō. - Kiryū,
ten drań… Nie uspokoiłbym się, nawet gdybym mógł pokroić go na kawałki…
Zero
przeszło przez myśl pytanie, czy gdyby Kaori Mitsui znała „Idola” od tej
strony, nadal byłaby w nim tak szaleńczo zakochana.
-
Spokojnie, Hanabusa. Wiesz, że nic nie możesz zrobić - szepnął do niego Takuma.
Bez wyraźnego rozkazu Kurana nikt z nich nie mógł nawet kiwnąć palcem.
-
Postaram się wytrzymać, póki jestem uczniem tej szkoły - odparł Aidō. - Nie
chcę niszczyć tego, co udało się zbudować dyrektorowi Kurosu. Ale nie zapomnij,
Kiryū, że my wszyscy jesteśmy tu tylko dlatego, że jest tu Kaname-sama, wampir
czystej krwi.
Widząc,
jakim poważaniem cieszy się Kaname, Yūki lekko zadrżała.
-
Boisz się mnie? - zapytał Kuran.
-
Prawdę mówiąc, od samego początku troszkę się ciebie bałam, Kaname-senpai -
przyznała. - I nadal boję. Tak troszeczkę - dodała. Znów cała się zarumieniła.
Spuściła wzrok.
Nagle
Takuma klasnął w dłonie, by zwrócić uwagę na siebie.
-
Dobrze, wystarczy! Przyszliśmy tu przecież, żeby się bawić! Dość smutasów -
zarządził. - Zarówno Yūki-san, jak i Kiryū-kun są moimi honorowymi gośćmi, więc
traktujcie ich z szacunkiem - polecił.
Atmosfera
nieco się rozluźniła, ale nie minęło wiele czasu, a Yūki oświadczyła, że ona i
Zero będą się już zbierać. Żadne z nich nie czuło się tam swobodnie. Takuma zatrzymał
ich jednak, mówiąc, że nie spróbowali jeszcze tortu. Wraz z Senrim dyskutował o
czymś, jednocześnie krojąc ogromne ciasto. W którymś momencie przeciął palec.
Rana szybko się zasklepiła, ale krew została. Dał ją do zlizania Shikiemu.
Na
większości nie zrobiło to żadnego wrażenia, ale Zero poczuł, że osiągnął limit
na ten weekend. Nic nikomu nie mówiąc, udał się prędko w drogę powrotną.
Poluzował koszulę mundurka i złapał się za gardło. Ten ból… Do licha, było źle,
bardzo źle…
Jak
w transie zmierzał ku bramie. Nie zwrócił uwagi na to, że Yūki biegnie za nim.
Najpierw
poczuł jej krew w sobotę. Udało mu się wówczas wytrzymać i nawet nie zwrócić na
siebie niczyjej uwagi. Dał też radę, gdy dyrektor opatrywał jej ranę. Ale
teraz… Teraz było tego już po prostu za wiele.
W
pierwszym odruchu pobiegł w kierunku swojego akademika, ale zorientowawszy się,
że to nie jest dobry pomysł, skierował się ku fontannie. Miał nadzieję, że
zimna woda i chłód nocy go orzeźwią.
Doczłapał
się tam jakoś. Wyjął z kieszeni tabletki krwi i próbował je w siebie wcisnąć,
ale jak zwykle próby spełzły na niczym. Jego organizm zwyczajnie ich nie
tolerował.
Dyszał
ciężko i czuł się, jakby miał zaraz umrzeć. Pomyślał, że może to i dobrze,
powinien tu zdechnąć niczym zwierzę. Przynajmniej dla nikogo nie będzie już
stanowił niebezpieczeństwa…
-
Zero?
Nawet
nie zorientował się, kiedy znalazł się na ziemi. Opierał się o murek. Podniósł
zbolały wzrok i spojrzał na Yūki.
Idź stąd. Nie zbliżaj się, błagał w
myślach, przymykając oczy i połykając ślinę. Idź, uciekaj! Nie był jednak w stanie wykrztusić słowa.
-
Zero! - Oczywiście do niego podbiegła. - Nic ci nie jest?!
Odsunął
się od niej trochę, tyle, na ile był w stanie. Zakrył usta dłonią, dalej
błagając w duchu, by sobie poszła.
Ale
ona tego nie zrobiła.
Aya po raz kolejny przewróciła się na drugi bok. Nie mogła spać,
wierciła się więc tylko, nie mogąc znaleźć wygodnej pozycji.
Kaori została na noc w gabinecie pielęgniarki, by być w razie
czego pod nadzorem.
Mam nadzieję, że niebawem jej się polepszy.
To wszystko przeze mnie! Jestem okropną starszą siostrą… Nie potrafię jej
obronić jak należy… A poza tym wciąż zarzucałam jej kłamstwo, podczas gdy to ja
przez całe życie ją okłamuję! Westchnęła i usiadła po turecku, opierając się o
ścianę. Same kłopoty przez te sekrety.
Jakim prawem oczekuję od niej szczerości? Przecież to ja jestem największym
oszustem… Ale… Nie mogę przecież wyjawić Kao prawdy. Gdybym to zrobiła, jej
życie ległoby w gruzach. To, w co wierzyła, przestałoby istnieć, a siostra,
którą zawsze kochała, zostałaby znienawidzona. Nie, to nie może się stać. Muszę
dalej ją chronić. Tylko jak? Boję się, że teraz nie będzie chciała mnie
słuchać… Zacznie robić, co jej się podoba, a ja przecież nie mogę być z nią
zawsze i wszędzie! A prefekci, jak widać, też nie są wszechwidzący…
Już chciała dalej się tym katować, gdy z rozmyślań wyrwał ją huk
wystrzału i zapach czyjejś krwi.
***
Cześć! Minęło ledwie kilka dni od
publikacji nowej wersji „Poza murami Akademii”, ale co tam, są wakacje, to
poczytajcie sobie. Rozdział dedykuję Aishiteru oraz Kiran, które były tak miłe
i skomentowały poprzedni. Dziękuję, dziewczyny! :) Kolejna „nowość” za tydzień.
Aczkolwiek spróbujcie dopingować Kao, to może uda się do tego czasu stworzyć
nowy rozdział VN. Byłoby dobrze. ;_;
Czy ktoś z Was wybiera się na Światowe Dni
Młodzieży?
Oj nie ma za co :D
OdpowiedzUsuńZ przyjemnością się czyta nową-starą wersję VK :D O czym już pisałam i to niejednokrotnie ;)
Tak w ogóle-nie, nie wybieram się. Z tej okazji w Skansenie było kilka zagranicznych wycieczek-w większości francuskojęzycznych ;/ Nie żebym miała coś do Francuzów, ale ich języka nie znam, więc mogłam tylko się uśmiechać i kiwać głową... ^^" Trochę to obciachowe xD
Dzięki za dedyk!
Pozdro i weny, moje Panie! ;)
K.L.
Jest, jest. ^^
UsuńMiło mi to słyszeć. :)
Oho, też nie umiem francuskiego, nigdy nie miałam okazji się go uczyć - i nie żałuję, nie jestem jego fanką. Japoński o wiele bardziej mi się podoba. :D
Jeeej!Kao-chan, dasz radę!Bóg ześle Ci oświecenie na ŚDM!(«Światowe Dni Młodzieży«.«) Będzie dobrze!
OdpowiedzUsuńJa raczej wpadnę na ŚDM na kilka godzin, bo przez Kraków będę przejeżdżać;-;
A tak pzt. O ile moja ameba mózgowa pamięta, to Aidou ugryzł Kao, gdy ta zraniła się w palec przez kolec róży.Tylko nir wiem, czy to było na tej randce,czy ogólnie gdzieś indziej xDMoja pamięć tak bardzo xD
Kaori, dasz radę!
PS.Aya, ja mam nadzieję, że wypoczywasz«.«
Niestety, Kao na ŚDM nie będzie. Zresztą wenę chyba nawet ma, tylko czasu nie bardzo...
UsuńOho, uważaj, bo z tym przejazdem przez Kraków może być problem...
Dobrze pamiętasz, tak było, ale nie na pierwszej randce. :3
Odpoczywam, odpoczywam - na tyle, na ile mogę, czyli nie tak bardzo, jak bym chciała, ale zawsze coś. xD
Matko, lecisz z tym VK jak burza! :o
OdpowiedzUsuńPowiem to, no powiem! Będę nudna, ale trudno! To jest mistrzostwo świata! Styl, opisy, nacisk kładziony na psychikę bohaterów, a nawet długość rozdziałów - wszystko to składa się na małe cudeńko w postaci tej wersji VK!
Zacznę może od tego, że wolałam czytać te rozdziały, w których Yuuki już nie żyła. xD Ale teraz brnę przez sceny z nią z tą okrutną satysfakcją, że wiem, iż ona umrze. xD Nie lubiłam jej nigdy, ale teraz to nawet jej trochę współczuję. Z każdej rozmowy, w której ona uczestniczy, z każdego jej opisu można wyciągnąć jeden wniosek: niezbyt bystre (obiecałam sobie, że będę delikatna), naiwne, dziecinne, a momentami po prostu głupie dzieciątko, które nie dorosło do powierzonej jej roli. No i współczuję jej. Mama mówiła, że głupim ludziom trzeba współczuć.
Swoją drogą, te rozkminy/opisy między dialogami są niesamowite! Aż włączyłam sobie pierwotną wersję tego rozdziału dla porównania - dialog na pół rozdziału. A tu? O matko, jestem w niebie! I te przeżycia Zero... wcześniej niby się go rozumiało, bo tragedia i w ogóle, ale teraz? Teraz się czuję jakbym po cichutku weszła mu do głowy, przycupnęła w kąciku i podglądała każdą jego myśl!
O Ayi nawet nie wspomnę. Wcześniej widziało się tylko tę jej obsesyjną chęć ochronienia Kao. Ale właściwie dlaczego tak strasznie się piekliła po tym spotkaniu Kao z Hanabusą? Ciężko było powiedzieć, przecież nic się nie stało. A kiedy już teraz znamy szczegółowo jej motywy, przemyślenia i lęki, wszystko układa się w piękną i przejrzystą całość. No słów mi brak. A jej stosunek do Zero? Jejciu, jak to jest świetnie przedstawione... Zwłaszcza w tej rozmowie po kłótni z Kao. <3
Kao znacznie bardziej teraz mi się podoba. Przyznam, na początku VK momentami mnie irytowała. No bo jak można zachowywać się tak bezmyślnie? W końcu jednak wiemy, co czuła i co myślała, gdy popełniała różne, z naszego punktu widzenia, głupstwa. Była zwykłą nastolatką, której siostra próbowała mówić jak ma żyć. Nic dziwnego, że się buntowała.
Wracam jeszcze na chwilę do Zero. Zero jest chyba najlepiej wykreowaną postacią w dziejach. "To jej wina, że jest taka głupia". Kocham go. <3 Poza tym... jejku, jak on bardzo nienawidzi sam siebie! Ale jest w jego podejściu jakaś odpowiedzialność i dojrzałość. Wie, co się z nim stanie, nie próbuje się oszukiwać. Nie chciałby krzywdzić tej idiotki i ma się na baczności by tego nie robić. Nie jego wina, że ona lubi być kąsana po szyi, o gustach się nie dyskutuje!
Na koniec dodam tylko, że przemyślenia Ayi pod koniec rozdziału to jedno wielkie, rodzierające serduszko cudo. T.T
A, tak dodam jeszcze, że dziwnie mi z tą zmianą pory roku... Samo przybycie dziewczyn do Akademii kojarzyłam z Kao w spódniczce, odsłaniającej opalone nogi. xD
Przepraszam, że tak krótko, no ale... zawsze coś!
Na ŚDM się w tym wcieleniu nie wybieram, jak już pewnie wspominałam. Ale miłej zabawy i w ogóle! ;)
Pora na motywator: KAOOOOO! YOU CAN DO IT!!! DASZ RADĘ, WSZYSCY W CIEBIE WIERZĄ! JAK CI SIĘ UDA, ZOSTANIESZ MOIM BOHATEREM!!!! Koniec motywatora.
Pozdrawiam - Andzik
Do tej soboty będzie ciężko, ale kto wie! :D Pomysły mam, tylko czasu mi brak </3 Dziękuję za wsparcie!!!
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOhohoho a co tu się dzieje?! :D
OdpowiedzUsuńJestem sobie na wakacjach, dostęp do internetów zerowy, wracam do domu pierwsze co robie zagladam tutaj, a tu.... już dwa rozdziału się dodaje!
Nie żebym się tam nie cieszyła :3
Cudownie się czyta VK w drugiej wersji :) Pisze to w pracy wiec będzie krótko, ale i tak wiecie, że Was uwielbiam moje kochane <3
Gratuluję licencjatu! Jestem dumna :3
Liczę, zet wkrótce ukaże się VN :)
Na ŚDM niestety nie jadę, chodź bardzo bym chciała :(
Aya mam nadzieję, że wypoczywasz. Musisz mieć dużo energii na pisanie :D
Dobra dziewczynki... lecę "robić lody" (bez skojarzeń proszę) ^^
Szef krzyczy na mnie, że "bawię się telefonem" :(
Kiedyś przy okazji go udusze :3
Pozdrawiam Was serdecznie :*
Leżenie na plaży i czytanie nowego rozdziału nie jest najlepszym pomysłem jeśli masz krem 30... Ale są tego plusy! Teraz (cała poparzona) mogę czytać moje ulubione fragmenty ze starego VK <3 Rozdział cudowny jak zwykle:*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam <3<3
Lena