Dziwna woń, taka, jakiej nigdy wcześniej nie czuła, gwałtownie
zbudziła Ayę ze snu. Przez chwilę leżała zaskoczona, próbując dociec, co to
właściwie może być za zapach. Był niczego sobie, ale nie przypominał woni
gotowanego jedzenia czy kwiatów. Był zupełnie inny, oryginalny, ale
jednocześnie słaby, jak gdyby był tylko wspomnieniem albo przynajmniej
dochodził z bardzo daleka.
Usiadła, zdezorientowana.
Kaori, która, mimo tego, że był już środek nocy, wróciła dopiero z łazienki,
miała turban na głowie. Widocznie do późna siedziała u Mio i Nio. Aya zasnęła,
gdy tylko przyłożyła policzek do poduszki, zmęczona nauką, do której zmusiła
się po lekcjach.
- Co jest? - spytała Kao,
spoglądając na starszą siostrę, która wyglądała dość zabawnie, ale tak to jest,
gdy człowiek, nie do końca zbudzony, próbuje logicznie myśleć.
- Ten zapach… - Aya
zawahała się. - Co to jest?
- Jaki znowu zapach? - Kaori
powęszyła chwilę w powietrzu. - Nic nie czuję - oznajmiła z pełnym
przekonaniem.
- Mówisz? - Aya już sama
nie była pewna, czy faktycznie coś czuła.
- Hm… Może ci się przyśnił?
O ile zapach może się przyśnić… - dumała Kao.
Aya nie wiedziała, co o tym myśleć. W końcu stwierdziła, że
musiało jej się wydawać. Skoro Kaori niczego nie czuła, a ona sama właściwie
też już nie, musiało tak być. Tak, na
pewno mi się zdawało. Teraz przecież jest już w porządku. Położyła się i
opatuliła kołdrą. Odczuwała jakiś dziwny, irracjonalny zapewne niepokój.
Próbowała zasnąć, ale młodsza siostra wciąż buszowała po pokoju.
Wyglądało na to, że z jakiegoś powodu akurat w środku nocy musiała zrobić
tysiąc rzeczy naraz. Nie mogąc przez to zasnąć, Aya coraz bardziej się
irytowała. Momentami tęskniła za domem, w którym miała własny pokój, swój mały
azyl, w którym mogła robić, co jej się podoba. I, przede wszystkim, w którym
bez problemu mogła zasnąć. Teraz zaś lampka nocna Kao wciąż była zapalona, a ta
wyczyniała nie wiadomo co, jak gdyby nie mogła zrobić tego w ciągu dnia.
- Auć! - krzyknęła nagle. -
Cholera, ale ze mnie niezdara!
Nienawidziła, kiedy
przecinała się papierem. Takie byle co, a porządnie piekło i sprawiało
dyskomfort. Mogła sobie podarować poszukiwanie żelków w szufladzie pełnej
notesów i luźnych kartek - na dodatek po pierwszej w nocy.
Aya podniosła się szybko. Znów poczuła jakiś zapach - nie taki
sam, ale podobny, znów specyficzny. Spojrzała na Kaori.
- Co zrobiłaś?
- Przecięłam się. Zobacz. -
Kao pokazała opuszkę wskazującego palca prawej ręki. Rzeczywiście, był lekko
przecięty. I… leciała z niego krew. - Krew? Buu! Masz jakiś plaster? - marudziła
Kaori. - Hej, Aya! - Niecierpliwie pomachała ręką przed twarzą siostry, ta
bowiem siedziała nieruchomo z oczyma wpatrzonymi w jeden punkt. Wyglądała,
jakby nad czymś intensywnie myślała. Po chwili otworzyła oczy ze zdumienia.
- Co jest? Hej,
Aya?!
Tym razem siostra zareagowała.
- Taak… Chyba mam plaster.
- To dasz mi go?
- Tak.
Wstała powoli i zaczęła grzebać w szufladzie. Wciąż nie mogła
uwierzyć w to, co właśnie odkryła. Wyczułam
krew. Nie, nie, nie! To znaczy, że cały czas ujawniają się u mnie nowe cechy
wampirów!
Znalazła plaster i nakleiła
go na palec siostry.
- Dzięki! - rzekła Kao. - To
może lepiej jednak pójdę już spać - stwierdziła. - Jutro mnie nie dobudzisz.
- Taa, to na pewno.
- To dobranoc!
Kaori od razu zasnęła, Aya jednak zaczęła bić się z myślami. Może
jednak się pomyliła? Może to tylko zbieg okoliczności? Niby z jakiej racji
akurat teraz miałaby zacząć wyczuwać krew? Jak by nie było, nie chciała się z
tym pogodzić. Próbowała wmówić sobie, że wszystko to sobie wymyśliła, miała też
nadzieję, że kiedy rano się obudzi, okaże się, że to był tylko sen…
Po jakimś czasie udało jej się wreszcie zasnąć, choć tylko na
około dwie godziny. Za oknem nadal było zupełnie ciemno.
Przez kilka minut leżała i
patrzyła w sufit. Im więcej myślała o krwi, tym bardziej przerażona była.
Niestety, jednocześnie chcąc nie chcąc utwierdzała się w przekonaniu, że nic
jej się nie wydawało, że naprawdę wyczuła zapach krwi.
Dlaczego? Dlaczego to nie może się
skończyć? Zyskałam kolejną cechę tych krwiopijców… Wychodzi więc na to, że ten
proces może trwać nie wiadomo jak długo. Boję się. Tak bardzo się boję!
Zakryła głowę kołdrą.
Słyszała tylko miarowy oddech siostry. Tyle myśli kłębiło jej się w głowie…
Nie wytrzymała. Szybko wstała i się ubrała, dbając o to, by zrobić
to jak najciszej. Żywiła nadzieję, że spacer i możliwość pooddychania świeżym,
nocnym powietrzem dobrze jej zrobi i będzie w stanie choć trochę się uspokoić.
Wyszła z dormitorium, nie bacząc na to, że nie wolno jej było tego
robić o takiej porze, i skierowała się w stronę lasu. Szła wolno, głęboko
oddychając mroźnym powietrzem. Choć dni powolutku robiły się cieplejsze, nocami
nadal były przymrozki. Automatycznie mocniej otuliła się płaszczem, a dolną
połowę twarzy ukryła w wełnianym szalu.
Za wszelką cenę próbowała
się uspokoić, ale myśli jej na to nie pozwalały. Czuła ogromny strach, którego
w żaden sposób nie potrafiła kontrolować. Serce waliło jej ze strachu, jak
gdyby zaraz miało zdarzyć się coś złego. Wiedziała jednak, że to tylko skutek
tego, co się z nią działo.
Zatrzymała się i oparła o jedno z drzew. Zamknęła oczy, w
skupieniu wyrównała oddech. Jej serce minimalnie się uspokoiło.
Nagle jednak poczuła woń
wampirów, ostatnie, czego w tej chwili pragnęła. Na powrót jej ciałem zawładnął
stres.
No nie, pewnie skończyły się lekcje Nocnej
Klasy, przestraszyła
się. Ale przecież tędy nie przechodzą…
Żałowała, że zamiast pójść
na północ, skierowała się na południe, ale z drugiej strony, kluczyła po lesie,
a nie po ścieżkach, dlatego powinna być tu bezpieczna. Nie bardzo wiedziała
jednak, jak daleko dotarła, jeszcze nie znała tych terenów na tyle dobrze, by
świetnie się w nich orientować, szczególnie w środku nocy.
Nasłuchiwała, uważając, by samej być jak najciszej. W oddali
słyszała czyjeś głosy. Chciała zawrócić, ale bała się, że jeśli teraz zacznie
się przemieszczać, wyostrzony słuch krwiopijców to zarejestruje.
Wreszcie, choć Ayi ten czas
wydawał się wiecznością, woń większości wampirów się ulotniła. Jednakże zapach
jednego z nich, ten najbardziej charakterystyczny, zdawał się być coraz bliżej…
Serce waliło jej jak młotem. To musiał być Kuran, tylko on
pachniał tak dziwnie.
Bała się poruszyć,
przestała nawet oddychać. Wiedziała jednak, że nic to nie da.
- Wreszcie mamy okazję
porozmawiać… Mitsui - powiedział cicho przewodniczący Księżycowego Akademika,
nagle zjawiając się tuż przed nią. Sięgające ramion brązowe włosy wampira
odznaczały się na tle jego bladej twarzy i białego mundurka, na który nie
narzucił żadnej kurtki. Gdyby miała przejmować się teraz czymś takim jak zimno,
zrobiłoby jej się chłodniej na sam jego widok.
- Czego chcesz? - Aya
starała się, żeby jej głos zabrzmiał twardo, ale efekt był raczej średnio
zadowalający. Była do cna przerażona i obawiała się, że oponent jest tego
doskonale świadomy.
- Nie powinnaś zwracać się
do mnie takim tonem - pouczył ją ze spokojem, choć widać, że fakt, iż zwracała
się do niego zwyczajnie, a nie uniżenie, nieco go irytował. - W końcu…
Teoretycznie w jakimś sensie jesteś jedną z nas.
- Nie, nie jestem -
sprzeciwiła się od razu, automatycznie czując się dotkniętą takim
stwierdzeniem. Dla niej była to jedna z najgorszych możliwych obelg. - I nigdy
nie będę! Nie jestem taka jak wy… Krwiopijcy…
- Ale niebawem też
będziesz… „krwiopijcą”. - Spojrzał na dziewczynę z pozorną obojętnością, jednak
ta zauważyła w jego oczach przebłyski gniewu. Sama już nie wiedziała, czy
bardziej się boi, czy może wścieka z powodu jego słów. Słów, których tak bardzo
nie chciała słyszeć…
- Nie rozumiem - odważyła
się powiedzieć. Miała mętlik w głowie. Tak bardzo chciała stamtąd uciec… Po co
w ogóle wychodziła z akademika?! Była taka głupia… Niczym małe dziecko, które
nie baczy na żadne niebezpieczeństwo.
- Cóż, może nikt ci nie
wyjaśnił - powiedział niemal ze znudzeniem w głosie. - Wiesz, co się dzieje z
człowiekiem, który zostanie ugryziony przez czystokrwistego, prawda? Sam
zamienia się w wampira. A ty jesteś w połowie czystokrwistym wampirem, w
połowie człowiekiem… Z biegiem czasu zyskujesz coraz więcej cech…
„krwiopijców”. Podejrzewam co prawda, że pragnienie krwi, najbardziej
charakterystyczna cecha wampirów, pojawi się raczej na końcu, ale już widzę,
jaki chaos zapanuje w Nocnej Klasie, kiedy w końcu zaczniesz pachnieć jak my… -
Skrzywił się lekko. - Jednym słowem, ten proces nie skończy się, dopóki nie
zostaniesz prawdziwym wampirem. Krew twego ojca wyprze ludzką krew twojej
matki, przez co staniesz się kimś podobnym do nas.
- Mylisz się - odrzekła
Aya. To przecież nie może się tak
skończyć. Nie… Nie mogę być wampirem!
- Słyszałem, że jesteś inteligentną
dziewczyną… Nie wydaje mi się więc, że sama wierzysz w to, co mówisz - zauważył,
przeszywając ją niemal obojętnym spojrzeniem brązowych oczu. - Oszukujesz się.
- Nie! Nie, nie, nie… - Aya
kręciła głową, za wszelką cenę nie chcąc przyjąć tego do wiadomości. Najgorsze
było to, że on mówił prawdę. Ona i ciocia Reiko podejrzewały to już od dawna i
choć nie mogły mieć pewności, taki obrót spraw był najbardziej logiczny i
prawdopodobny.
- W ten sposób tylko
dodajesz sobie cierpienia - stwierdził Kaname. - Jeśli pogodzisz się z prawdą,
być może będzie ona łatwiejsza do zniesienia.
- Nie!
- Wiedz zatem, że będziesz
przeżywać męki. Te umiejętności, które dotychczas się w tobie ujawniły, to
tylko początek. Prawdopodobnie proces będzie teraz przebiegał szybciej. Kiedy
dojdziesz do tych „najgorszych” wampirzych cech… Cóż, uwierz, że to nie będzie
przyjemne.
Aya nie mogła już wytrzymać jego spojrzenia. Stała jednak i
patrzyła na niego, udając odwagę.
- A co ty niby możesz o tym
wiedzieć?! - wykrzyknęła.
- Właściwie… Kilka razy
zdarzyło się już, że wampir i człowiek wydali na świat dhampira. Jednakże jeszcze
nigdy nie był to czystokrwisty. To obraza dla naszej społeczności. Gdybyśmy
tylko się dowiedzieli, kto to zrobił… Ale, ale, wróćmy do tematu… - Przewodniczący
Księżycowego Akademika przymknął na chwilę oczy, ale zaraz znów je otworzył. -
Mówiłem już, jak bardzo będziesz cierpieć. Tego nie da się uniknąć, to akurat
możesz przyjąć za pewnik. Pod tym względem może być to cykl przypominający ten,
kiedy to człowiek przemienia się w wampira. - Zamilknął na kilka sekund. - Ewentualnie…
Mógłbym przyspieszyć ten proces. Jak mniemam, upadek do Poziomu E ci nie grozi,
ale by obyć się bez męczeństwa, musiałabyś wypić trochę mojej krwi. Pozwoliłbym
ci na to.
Nie wierzyła w to, co
słyszy. Czy jemu naprawdę wydawało się, że chciałaby przyspieszyć proces
przemiany w potwora?
- Nigdy! - odparła
zdecydowanie.
- Wybierasz dziwną drogę.
Niewiele osób wybiera cierpienie i… nie korzysta z oferty czystokrwistego
wampira - dodał cicho.
Aya otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Więc jednak… Chcąc nie
chcąc podejrzewała to, a kiedy chwilę wcześniej powiedział, że mógłby ją
ugryźć, a potem poczęstować krwią, zyskała niemal pewność, ale gdy usłyszała to
na własne uszy, nie obyło się bez szoku. Niemniej teraz wszystko było logiczne.
W końcu to dlatego wydzielał zapach nieco odmienny od reszty. I dlatego wszystkie
wampiry tak go szanowały. Dlatego od razu wiedział, kim ona jest… Mimo że wciąż
miała więcej cech ludzkich, on już na początku musiał wyczuć, co z nią jest nie
tak. Reszta krwiopijców nie była w stanie tego wyczuć. Zero też. Wcześniej
zaalarmowało go po prostu jej zachowanie i przesadna ostrożność, sam przyznał,
że nie czuć od niej wampirem - ani jeśli chodzi o zapach, ani o aurę. Co innego
wygląd, ale cóż, piękni ludzie też się czasem zdarzali. Zresztą przez wzgląd na
raczej aspołeczny charakter Ayi mało kto zwracał uwagę na jej nadnaturalnie
ładną aparycję, stąd na co dzień obywało się bez dziwnych podejrzeń.
Ale… Dlaczego on to robi? Czego właściwie ode
mnie chce?
Jakoś nie sądziła, by Kaname chciał jej po prostu pomóc i ulżyć w potencjalnym
cierpieniu. Miał zamiar powitać ją w swojej szajce czy jak?
- Nie myśl, że będę się
przed tobą płaszczyć, Kuran - powiedziała dzielnie, choć wcale się tak nie
czuła. Właściwie było jej jakoś dziwnie nieswojo, bo choć nie orientowała się
zbyt dobrze w wampirzej etykiecie, coś jej się wydawało, że odzywanie się do
czystokrwistego w taki sposób w normalnych warunkach mogłoby jej przysporzyć
niemałych problemów.
- Atmosfera wokół ciebie
jest niesamowicie podobna do tej Kiryū - oznajmił z niezadowoleniem Kaname. - On
też lekceważy prawa wampirów i wysoko postawione osobistości.
- Nie jesteśmy jednymi z was,
nie musimy cię słuchać - niemal warknęła. Była wściekła, że wkładał ją i Zero
do tego samego worka co krwiopijców. Oni przecież do nich nie należeli, a poza
tym kochali człowieczeństwo i starali się być jak najbardziej ludzcy.
- Jaka solidarność… I
głupota. - Oczy Kurana niespodziewanie zabłysły z gniewu. - Drugiej szansy nie
dostaniesz - ostrzegł lodowatym tonem.
- Wcale tego nie oczekuję -
odpowiedziała z odrazą. Wolałaby umrzeć niż skorzystać z jego propozycji, tego
była pewna.
- No wiesz, mogę jeszcze
zrozumieć, że głupcy tacy jak Kiryū zachowują się w ten sposób. Ale… - Zbliżył
się do Ayi na niebezpieczną odległość i pochylił się nad nią, tak że
momentalnie miała ochotę uciec, gdzie pieprz rośnie. - Dziewczęta takie jak ty
powinny wiedzieć, co jest dla nich najlepsze. Jesteś jednak niesamowicie
nierozsądna. - Wrócił do poprzedniej pozycji. - Cóż, chyba nic na to nie
poradzę. Skoro tak wybrałaś… Dobrze ci radzę: przygotuj się fizycznie i
psychicznie na wstrząs.
Kaname Kuran przez moment patrzył jeszcze na dziewczynę. Ta jakimś
cudem wytrzymała jego wzrok, nie chcąc dać mu jakiejkolwiek satysfakcji. Wiedziała,
że to ona jest na straconej pozycji, w
żaden sposób nie mogłaby przecież równać się z czystokrwistym wampirem,
niemniej postanowiła, że nigdy nie okaże mu ani krzty szacunku i nigdy się
przed nim nie pochyli. Ani przed nim, ani przed żadnym innym krwiopijcą, a już
na pewno nie takim, który należał do Klasy A. Tak jak jej ojciec, morderca jej
matki…
Po chwili Kuran począł się wreszcie
oddalać. Kiedy Aya nie wyczuwała już jego zapachu, osunęła się na ziemię. Nogi
miała jak z waty, cała się trzęsła, serce waliło jej jak młotem. Czuła się
okropnie. Tak bardzo chciałaby, aby wszystkie wydarzenia tej nocy okazały się
tylko sennym koszmarem!
Niczym w amoku wróciła do pokoju, zupełnie nie dostrzegając tego,
co działo się dookoła niej. Miała nieobecny wzrok. Usiadła na łóżku, wpatrując
się w jeden punkt.
- Aya? - Kao obudziła się, widocznie z powodu odgłosu otwieranych
i zamykanych przed chwilą drzwi, i ziewnęła przeciągle. - Co robisz?
Nie zareagowała, jedynie patrzyła
tępo w przestrzeń, marząc o tym, by to wszystko było tylko fikcją. Gdyby
czytała o czymś takim w książce, pewnie byłaby zachwycona. Problem w tym, że to
było życie, a w tym dramacie to ona zmuszona była odgrywać główną rolę
zagubionej bohaterki, która zmaga się nie tylko z połową świata, ale i z samą
sobą, tak bardzo nieidealną i groźną dla innych.
Kaori przestraszyła się nie
na żarty, widząc, że siostra w ogóle jej nie słucha i wydaje się być gdzieś
hen, daleko.
- Aya?! - wrzasnęła i
machnęła jej ręką przed twarzą. Brunetka spojrzała na nią nieobecnym wzrokiem.
- Aya?! - Kao potrząsnęła nią gwałtownie. - Co ci jest, do cholery?!
Nie odpowiedziała. Przecież nie mogła. Niech chociaż Kaori żyje w
spokoju…
Spojrzała na nią, a po
chwili jej wzrok padł na palec Kao, ten, w który się zraniła. Na wspomnienie o
zapachu jej krwi w oczach Ayi błysnęły łzy. Kaori czule objęła siostrę, a ta
wybuchła płaczem, nie mogąc już się powstrzymać. Kotłujące się w niej emocje
musiały znaleźć ujście, by zupełnie nie oszalała.
Kao pozwoliła Ayi się wypłakać. O nic więcej już nie pytała,
jedynie troskliwie tuliła siostrę, mając nadzieję, że to jej pomoże. Nie
wiedziała, co się stało, ale miała świadomość, że czasem po prostu trzeba się
wypłakać. Szczególnie jeśli jest się Ayą, która wszystko trzyma w sobie. Tak.
Ostatecznie taki płacz może jej wyjść na dobre.
Jak tak o tym myślała,
zdała sobie sprawę z tego, że Aya chyba jeszcze nigdy przy niej nie płakała.
Zawsze była niemal nienaturalnie wręcz opanowana. Ani nie płakała, ani się nie
śmiała. Żyła jakoby w zawieszeniu, co zdecydowanie było niezdrowe. Nie powinna
tak robić. Kao miała więc nadzieję, że może teraz coś się zmieni. Były przecież
w okresie dojrzewania, hormony w nich buzowały, dlatego też był to oczywisty i
prawdopodobnie najbardziej odpowiedni czas na zmiany.
Sama właściwie też od dawna
nie płakała. Jako dziecko czasami zachowywała się jak beksa, ale kiedy w wieku
kilku lat zaczęła chodzić do szkoły - wraz z Ayą, bo nie byłaby w stanie się od
niej oderwać, za bardzo ją uwielbiała - zdarzyło się coś, co to odmieniło.
Pamiętała ten okres. Wówczas to pierwszy i ostatni raz zapytała matkę o ojca.
Po pierwszym dniu w szkole wróciła do domu bardzo smutna. Lekcje polegały
głównie na zaznajamianiu się, a to wiązało się z opowiadaniem o rodzicach.
Wszystkie dzieci z zapałem mówiły, że ich mamusie są takie a takie, a
tatusiowie tacy a tacy. Tylko ona i Aya nie wiedziały nic o ojcu. Naturalnie
miały świadomość, że każde dziecko musi mieć tatę, ale nigdy go im nie
brakowało, bo to, że mieszkały tylko z mamą, było dla nich normalne. Wówczas
jednak, tego pierwszego dnia szkoły, Kaori odkryła, że jej rodzina jest niepełna.
Niemal płacząc, po powrocie do mieszkania zapytała mamę, gdzie jest tata jej i
Ayi. Kim jest, co robi? Dlaczego go z nimi nie ma? Czy on umarł? A może ich nie
chciał?
Reiko cierpliwie tłumaczyła
dziewczynkom, że oczywiście mają tatusia, ale z pewnych względów nie mogą
mieszkać razem z nim. Zapewniła jednak, że on na pewno je kocha i że bardzo
lubi dzieci, więc świetnie by się dogadali. Taki wywód musiał im wystarczyć.
Kao zdała sobie wtedy sprawę z tego, że mimo iż nie ma ojca, ma najwspanialsze
na świecie mamę i siostrę, a skoro tak, nie powinna być smutna.
Owej nocy z jakiegoś powodu
się obudziła. Przeszła więc do salonu, bo widziała, że pali się w nim światło.
Przetarła zaspane oczka i ujrzała, że mama, siedząc przy stoliku nad stertą
zdjęć, szlocha, zakrywając sobie usta dłonią, by robić to jak najciszej i nie
obudzić dziewczynek.
Kao podeszła do niej na
paluszkach i przytuliła ją. Pierwszy raz widziała mamę w takim stanie - zawsze
przecież była taka wesoła i uśmiechnięta! Wtedy jednak musiała być przeraźliwie
smutna, dlatego też Kaori postanowiła, że zawsze będzie się uśmiechać, dzięki
czemu jej bliscy nie będą musieli się nią martwić. Ponadto wierzyła, że uśmiech
jest zaraźliwy, dlatego jej życiowym celem stało się uszczęśliwienie mamy i
Ayi. Z mamą było łatwiej, ogółem była raczej radosną i optymistycznie
nastawioną do życia osobą, ale Aya? Wiecznie ponura, bujająca w obłokach,
nieprzenikniona niczym gęsta mgła…
Szczerze mówiąc, Kaori nie
mogła jej do końca rozgryźć. Ona i Aya różniły się od siebie jak ogień i woda,
jak dzień i noc, jak światło i mrok. Mimo tego kochała Ayę najbardziej na
świecie, czyli tak samo jak mamę. Chciała dla niej jak najlepiej, ale nie
zawsze wiedziała, co robić, bo tak naprawdę w ogóle jej nie znała. Znała jej
powłokę, jej skorupę ochronną. Ale co kryło wnętrze? Skąd u Ayi ten wieczny
smutek? Nawet jeśli jej usta się uśmiechały, w szarych oczach można było
dostrzec coś przykrego. Nie czerpała z życia radości, choć przecież niczego jej
nie brakowało. Jej prawdziwie uszczęśliwioną twarz Kao widziała chyba tylko dwa
razy w życiu. Pierwszy, gdy zaprowadziła ją do swojego sekretnego miejsca nad
strumykiem nieopodal osiedla, na którym kiedyś mieszkały. Drugi, gdy w zeszłym
roku były nad oceanem i Aya w niemym zachwycie spoglądała na niekończącą się
pustynię wody. Te dwa razy dane jej było ujrzeć szczerze rozpromienioną
szczęściem twarz starszej siostry.
Głaskała Ayę po głowie.
Czuła, że powoli się uspokaja. Naturalnie miała ochotę zapytać, co się stało,
że wybuchła takim płaczem, ale wiedziała, że lepiej tego nie robić. Czasami
człowiek musiał poradzić sobie z czymś sam. Zresztą… Cóż, jeśli Aya będzie
chciała o tym porozmawiać, zawsze może jej się zwierzyć. Na pewno wie, że Kaori
zawsze ją wysłucha. Bez względu na wszystko.
***
Dziewczyny weszły za klasą do sali i usiadły na swoich miejscach.
Ani razu nie poruszyły tematu porannego stanu Ayi, za co ta była Kaori
niesamowicie wdzięczna. Nie miała pojęcia, co by jej powiedziała, gdyby ta
nalegała. Musiałaby ją okłamać, a nie chciała tego robić. Oszukiwała ją całe
życie i każde kolejne kłamstwo bolało ją coraz bardziej. Niby powinna
przywyknąć i może nawet nie mieć z tego powodu jakichś większych wyrzutów
sumienia, ale było wręcz na odwrót. Niemniej naprawdę była przekonana, że
utrzymywanie w niej niewiedzy było dla niej najlepszym i najbezpieczniejszym
wyjściem.
Jeszcze zanim nauczyciel rozpoczął lekcję, rozejrzała się po sali
i z niepokojem zauważyła nieobecność Zero. Zasępiła się. Miała szczerą
nadzieję, że nic mu nie jest. Ostatnio przecież wciąż miewał te straszne ataki…
Od kiedy porozmawiali, nie zabijając się przy tym wzrokiem, i wszystko sobie
wyjaśnili, tym bardziej go żałowała. Pragnęła, by pokonał wampiryzm i udało mu
się pozostać człowiekiem. Wiedziała jednak, że to niemożliwe. Tak samo jak
niemożliwe było, by ona w nieskończoność bardziej przypominała człowieka
aniżeli wampira. To tylko kwestia czasu, i w jego przypadku, i w jej. Z tego
powodu nie mogła nie czuć z nim jakiejś dziwnej więzi. Nadal prawie go nie
znała, to fakt, ale czuła, że się rozumieją i właśnie to przekonanie może
sprawić, że na kilku płaszczyznach będą w stanie współpracować.
Kaori zauważyła
dziwne zachowanie Ayi, ale nic nie powiedziała. Znów zaczęła podejrzewać, że
stan siostry ma jakiś związek z Kiryū, ale wiedząc, jak Aya reaguje na każdą
wzmiankę o ich potencjalnym romansie, wolała nie poruszać tego tematu. Jeśli
jednak Kao dowiedziałaby się, że ten wybuch płaczu spowodowany był przez tego
dupka, nie puściłaby mu tego płazem.
Ze znudzeniem siedziała i
rozglądała się dookoła, zupełnie nie słuchając wywodu nauczyciela. Nie była też
w stanie ignorować Yūki i Yori, które szeptały między sobą o jakichś
pierdołach, których bynajmniej nie miała ochoty wysłuchiwać. Niemniej siedziała
obok nich i nic nie mogła na to na razie poradzić. Stwierdziła jednak, że jeśli
będzie miała taką możliwość, przesiądzie się obok Mio i Nio.
Ponownie zerknęła na Yūki.
Uniosła brew, ale zaraz zachichotała.
- Hej, Aya - wyszeptała,
szturchając przy tym siostrę. - Kurosu-san jest jeszcze większą niezdarą ode
mnie - zauważyła ze śmiechem.
- Hę? Dlaczego? - zdziwiła
się Aya.
- Popatrz na jej szyję. Ma
plaster. Musiała się zranić. Nie wiem, jak ona tego dokonała! - zachichotała.
To w ogóle możliwe, żeby zrobić sobie coś w szyję? Przecięcie papierem palca
było o wiele bardziej powszechne.
Aya z przerażeniem skojarzyła fakty. Zmroziło ją. Wczorajszy
zapach krwi, dzisiejsza nieobecność Zero, rozmowa z Kuranem, który mówił coś o
głupocie Kiryū i plaster na szyi Yūki.
Nie, tylko nie
to, pomyślała. Jeśli
jej podejrzenia się sprawdzą, okaże się, że Zero nie wytrzymał trawiącego go
głodu i ugryzł swoją najbliższą koleżankę. Podejrzewała właściwie, że Yūki
mogła być na tyle nierozważna, by nic z tym nie zrobić i po prostu dać wyssać z
siebie trochę krwi. Tyle że Zero musiał mieć z tego powodu okropne wyrzuty
sumienia i żywić do siebie jeszcze większą nienawiść niż wcześniej. Ponadto to
pierwszy krok ku Poziomowi E. Jak tak dalej pójdzie, będzie bardzo, ale to
bardzo źle…
***
Aya chodziła po pokoju w tę i z powrotem. Nie mogła się
zdecydować, co ma zrobić w tej sytuacji. Po pierwsze, tak naprawdę nie była
pewna, co się stało. Może po prostu się pomyliła i Yūki, dajmy na to, tylko
zadrapnęła się w szyję, a tamten nocny zapach jedynie jej się przyśnił? Może
nawet rozmowa z Kuranem była nieprawdziwa?
Ile by sobie tego
wszystkiego nie wmawiała, wiedziała, że to nieprawda.
Czy powinnam odwiedzić Kiryū-kuna? Pewnie
jest przygnębiony, dumała ze smutkiem, lekko przegryzając wargę. Ale Kurosu-san na pewno już się z nim spotkała. Są przyjaciółmi, więc
ona pocieszy go lepiej niż ja. Czy jest coś, co mogłabym dla niego zrobić? I
czy w ogóle powinnam? W końcu nie wytrzymał, a skoro już raz napił się krwi,
nie będzie mógł się powstrzymać, gdy głód znów go dopadnie. Nie chciała tak
myśleć, naprawdę, nie teraz, gdy znała jego tajemnicę, ale nie potrafiła
inaczej. Jakby nie patrzeć, on może stać nie niebezpieczny. Nie, już jest. Boję się. Co teraz będzie?
Przystanęła wreszcie
i wyjrzała przez okno. Na dworze było już ciemno i panował taki spokój… Zza
ścian dobiegał śmiech Kao, która odwiedziła koleżanki w sąsiednim pokoju. To takie dziwne. One nie mają o niczym
pojęcia. Potrafią żyć i bawić się beztrosko. Myślę… Niewiedza jest chyba
prawdziwym błogosławieństwem. Chciałabym być zwykłą nastolatką. Z drugiej
strony, wtedy w żaden sposób nie mogłabym chronić Kaori… Nie, najważniejsze
jest jej dobro i świetne samopoczucie, nie moje. Znów zaczęła bezsensownie
krążyć po pomieszczeniu. Jak okropnie
musi się teraz czuć Kiryū-kun! Zranił osobę, na której mu tak zależy… Bo
Kurosu-san jest dla niego ważna, widzę to. Widzę, jak na nią patrzy, gdy ta
rozmawia z Kuranem… Czystokrwistym wampirem, którego on tak nienawidzi. Jestem
pewna, że gdyby mógł, zabiłby tych wszystkich krwiopijców… A teraz… Och, tak
bardzo chciałabym mu w jakiś sposób pomóc!
Postanowiła zaryzykować i pójść do niego na chwilę, by sprawdzić,
jak sobie radzi. I czy nie stwarza zagrożenia dla innych. Jestem okropna! Choć tak mi go żal, wciąż myślę też o tym, że mógłby
kiedyś skrzywdzić Kao-chan…
- Nie dam ci odejść, nie zrobisz tego bez pożegnania! - krzyknęła
Yūki, trzymając srebrny pistolet lufą skierowany ku Zero.
- Nie mogłem się nawet
powstrzymać przed ugryzieniem ciebie. - Chłopak chwycił broń. - Następnym razem,
gdy kogoś zaatakuję, mogę go ZABIĆ - powiedział, specjalnie akcentując ostatnie
słowo i jednocześnie przykładając sobie pistolet do gardła. Wyglądał na
zrezygnowanego.
Aya źle się czuła, po raz kolejny podsłuchując. Kiedy postanowiła
się z nim spotkać, nie sądziła, że nie zdąży nawet dojść do akademika chłopców,
gdy zauważy tych dwoje, wyglądających, jakby urwali się z greckiej tragedii.
Skryła się za drzewem. Nie chcę im
przeszkadzać, ale gdyby coś się stało, nie wybaczyłabym sobie tego,
pomyślała.
- Zastrzel mnie - poprosił Kiryū. Ayi niemal stanęło serce, zaś Kurosu
spojrzała na niego ze strachem. - Boisz się mnie, prawda? - Puścił broń i
odszedł kilka kroków. - Trzymaj broń mocno obiema dłońmi i celuj prosto w moje
serce. Zabić wampira to nie przestępstwo - powiedział takim tonem, jakby
święcie w to wierzył. I chyba faktycznie tak było. Skoro urodził się w rodzinie
Łowców Wampirów, na pewno był na takowego szkolony, a przecież ich życiowym
powołaniem było mordowanie krwiopijców zagrażających ludzkości.
Aya przełknęła ślinę. On naprawdę
chce zginąć…
Szczerze mówiąc, doskonale go rozumiała. Na jego
miejscu miałaby takie samo pragnienie. Zresztą… Do licha, ona przez dwie
trzecie życia chciała ze sobą skończyć. I pewnie zrobiłaby to, gdyby nie Reiko
i Kao. Nie, nie „pewnie”, lecz „na pewno”…
Yūki potrząsnęła głową,
upuściła pistolet i podbiegła do przyjaciela, by czule, acz nie do końca pewnie
go objąć.
- Wtedy nic nie wiedziałam,
ale… Byliśmy razem przez cztery lata… Więc nie boję się ciebie!
Zero stał nieruchomo. Był
kompletnie zaskoczony, nie wiedział, co ze sobą zrobić. Widać było, jak bardzo
walczył ze sobą.
- Nie dopuszczę do
„następnego razu” - oświadczyła Kurosu. - I nawet jeśli zdarzy się to jeszcze
raz, nie pozwolę ci tego zrobić! Powstrzymam cię!
Ciekawe jak, pomyślała sceptycznie Aya, niemniej jednak ucieszyła
się, że Yūki dopięła swego - Zero postanowił zostać w Akademii Kurosu. Odetchnąwszy
z ulgą, Aya poszła się na chwilę przejść, by dać chłopakowi czas na
otrząśnięcie się. Pokrążyła chwilę po lesie, a potem wemknęła się do męskiego
dormitorium. Nie miała pojęcia, pod którym numerem może mieszkać prefekt, ale
kierowała się jego zapachem. Z niesmakiem pomyślała, że zachowuje się jak
zwierzę.
Stojąc już pod odpowiednimi
drzwiami, westchnęła, zebrała się na odwagę, po czym zapukała. Otworzył jej z
uczuciem ni to zaskoczenia, ni to złości, ot, po prostu smutku.
- Jak się czujesz? -
spytała na powitanie.
Westchnął, przepuszczając
ją w drzwiach. Zauważyła, że ma jednoosobowy pokój, który jednak przypominał
ten w jej akademiku.
- A jak mam się czuć? Jak
ostatni dupek. Jestem żałosny. Nie powstrzymałem tego potwora we mnie… - W jego
oczach wciąż było widać ból, ale przynajmniej nie chciał już się zabić. To już
coś.
- Walczyłeś z tym
instynktem przez cztery lata - przypomniała. - To niesamowite, że ci się udało…
Jesteś naprawdę silny - powiedziała, autentycznie czując respekt.
Spojrzał na dziewczynę ze
zdziwieniem.
- Ale w końcu nie
wytrzymałem… Tego, co zrobiłem, nie da się niczym usprawiedliwić. A to się na
pewno powtórzy. - Zamilkł na moment. Spuścił wzrok i lekko zacisnął pięści. - Dlatego…
mam do ciebie prośbę.
Skinęła głową. Utkwił spojrzenie
w jej oczach.
- Kiedy już całkiem utracę
człowieczeństwo i stanę się żądną krwi bestią, proszę, zabij mnie wtedy. Zanim
kogoś skrzywdzę.
Otworzyła szeroko oczy. Nie
spodziewała się tego. Czy potrafiłaby to zrobić? Czy potrafiłaby kogoś zabić? To…
poważna sprawa. Bardzo poważna. Nawet jeśli chodzi o wampira, to czy umiałaby z
czymś takim żyć? Co na to jej sumienie?
Zero natychmiast zauważył
jej niezdecydowanie.
- Wątpię, że Yūki umiałaby
to uczynić. Ale ty… Wiem, że mnie rozumiesz. Wiem też, że jeśli będę
zagrożeniem dla innych, w tym dla twojej siostry, nie zawahasz się mnie zabić -
powiedział cicho, ale pewnie.
Ma rację. Gdyby od tego zależało życie
Kao…
Ponownie kiwnęła głową.
- Dobrze - rzekła. - Ale
pod jednym warunkiem.
- Jakim? - zapytał od razu.
- Jeśli ze mną stanie się
to szybciej, niech role się odwrócą. Wtedy ty mnie zabij - poprosiła zdecydowanie.
Jakby nie patrzeć, nie tylko on był niebezpieczny. Ona również mogła wreszcie
oszaleć i stać się potworem marzącym tylko o tym, by zatopić w kimś kły.
- O czym ty mówisz? -
zdziwił się.
- Rozmawiałam z Kuranem. -
Na dźwięk tego nazwiska oczy Zero rozbłysły gniewem. - Widzisz, ja… Wczoraj,
gdy ugryzłeś Yūki, poczułam zapach jej krwi. Co prawda wszystkie fakty
skojarzyłam sobie dopiero dzisiaj, ale… Kuran miał rację… - Jej oczy były teraz
nieobecne.
- Miał rację? Co masz na
myśli? Co on ci powiedział? - próbował się dowiedzieć, czując, że to ważne, a
także że ona chce to z siebie wreszcie wyrzucić. Szczerze mówiąc, on też czuł
ulgę, mając kogoś, z kim mógł szczerze porozmawiać, a kto nie byłby takim
chorym optymistą jak dyrektor czy Yūki.
Aya uśmiechnęła się ponuro,
patrząc gdzieś w bok.
- Powiedział, że wampirza
krew mojego ojca, która krąży w mych żyłach, niebawem całkiem wyprze krew
matki. - Spojrzała na niego. - Wiesz, co to znaczy, prawda?
- Czy… ty też staniesz się
wampirem? - spytał ze zgrozą.
Skinęła powoli głową i
szybko odwróciła wzrok.
- Zgoda. Przyjmuję twój
warunek - rzekł od razu.
Aya spojrzała na niego z
wdzięcznością. A więc stało się. Zostali wspólnikami, towarzyszami broni, bratnimi
duszami, a łączyło ich jedno: śmierć. Choć powinni się tym dobić, oboje poczuli
ulgę, wierząc, że jeśli sprawy przybiorą zły obrót, to drugie go powstrzyma. Zależało
im przecież na jednym: na obronie bliskich im osób. Skoro mają stracić
człowieczeństwo, niech chociaż nie muszą martwić się o to, by Kaori czy Yūki
przypłaciły to życiem…
Czując, że to prawdopodobnie
jedna z najważniejszych chwil w ich dotychczasowym życiu, podali sobie rękę na
znak złożonej obietnicy.
***
Witajcie!
Tydzień temu
miałam tak okropną i zapracowaną sobotę, że nie udało mi się nawet dodać
rozdziału, ale nikt się nie czepiał, więc co tam. Dzisiejszy dedykuję Oleenie,
Lenie i Kiran w podziękowaniu za komentarze pod poprzednim. Miło mi, że
jesteście!
Nie wiem, kiedy
ukaże się coś nowego, bo sesja się zbliża, licencjat wciąż nienapisany, teksty
niepotłumaczone, kandzie nienauczone, więc jest co robić, niestety. Niemniej
mam nadzieję, że nie będzie trzeba czekać zbyt długo, trzymajcie kciuki!
Pozdrawiam Was
serdecznie!
Ach,ja i mój leń,który nie pozwolił mi skomentować poprzedniego rozdziału:")
OdpowiedzUsuńAle cóż,dotrwałam x)
Widać,że postępy w pisaniu są ogromne.
Wcześniej jakoś tak niebardzo wątki były szczegółowe,można było z nich snuć jedynie teorie,a teraz wszystko ładnie,pięknie,wymaluj i wypisz!
Ale czy nie lepiej zostać w błogosławionej niewiedzy?;)
Ach,te moje myśli.Swoją drogą,stęskniło mi się za Shoutą.Ten jego charakterek....Tak,jak zwykle,bez ładu,składu i nie na temat x)
Będziecie pisać VN gdy skończycie VK 2.0?
Jakoś taki sentyment mam do kilku postaci.
Mogłabym wam ciągle nawijać o tym,jakież to było pierwsze odczucie poznania Suzaku,Hanadagi(?) i innych.
Ale pewnie przynudzam xD
W każdym bądź razie,wykreowałyście świat,który na zawsze pozostanie mi w pamięci.
Jak zawsze,przesyłam buziole i wenę;*
My jakby równolegle piszemy oba. Tylko póki co Aya więcej napisała VK, więc to dodajemy :) Kiedy uda mi się napisać kolejny rozdział VN to zostanie dodany. Nie mogłabym porzucić moich ukochanych postaci, szczególnie, że zacznie się wreszcie dziać!
UsuńProsimy więc o cierpliwość. Rozdział VK bądź VN ukaże się jak tylko uda się nam złapać trochę wolnego czasu :)
Pozdrawiam!
Hey!
OdpowiedzUsuńDzięki Dziewczyny :*
Naprawdę miło jest wracać do ulubionych opowieści i wspominać pewne historie... ^^ Czuje się wtedy taką...nostalgię! Dzięki, że wciąż nad tym pracujecie i piszecie :D
Pozdro i weny!
K.L.
PS. Aya, jak widzę Cię z japońską książką to pewnie robią wielkie oczy, a potem zastanawiają się czy jesteś napewno Polką xD
Cześć! Dzięki dziewczyny ;) Spokojnie wiem jak to jest kiedy doby nie starcza :/ sama jestem zawalona pracą w szkole i poza nią. Mam nadzieję, że w wakacje będę mieć więcej wolnego czasu czego i Wam życzę :) O rozdziale nie będę za dużo pisać. Miło jest wrócić do początku historii tego opowiadania. Nie wiem ile już razy czytałam je od początku do końca ^^ Kiedy nie mogę spać w nocy lub po prostu nie mam co robić czytam moje ulubione rozdziały :3
OdpowiedzUsuńNo nic ja lecę, bo czeka mnie praca z algebry, na którą i tak się pewnie nie nauczę :D
Życzę weny i do następnego ! :*
Hey<3 Jak ja kocham kiedy komentarz mi się nie dodaje (。-_-。)
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze cudowny (mogłoby być inaczej?!) I ten moment kiedy krzycze na cały dom, że Aya i Kao dodały nową część VK xD
Życzę dużo weny <3