sobota, 21 maja 2016

Dodatek specjalny! Vampire Knight v. 2.0: rozdział IV - „Obietnica”

      Dziwna woń, taka, jakiej nigdy wcześniej nie czuła, gwałtownie zbudziła Ayę ze snu. Przez chwilę leżała zaskoczona, próbując dociec, co to właściwie może być za zapach. Był niczego sobie, ale nie przypominał woni gotowanego jedzenia czy kwiatów. Był zupełnie inny, oryginalny, ale jednocześnie słaby, jak gdyby był tylko wspomnieniem albo przynajmniej dochodził z bardzo daleka.
      Usiadła, zdezorientowana. Kaori, która, mimo tego, że był już środek nocy, wróciła dopiero z łazienki, miała turban na głowie. Widocznie do późna siedziała u Mio i Nio. Aya zasnęła, gdy tylko przyłożyła policzek do poduszki, zmęczona nauką, do której zmusiła się po lekcjach.
      - Co jest? - spytała Kao, spoglądając na starszą siostrę, która wyglądała dość zabawnie, ale tak to jest, gdy człowiek, nie do końca zbudzony, próbuje logicznie myśleć.
      - Ten zapach… - Aya zawahała się. - Co to jest?
      - Jaki znowu zapach? - Kaori powęszyła chwilę w powietrzu. - Nic nie czuję - oznajmiła z pełnym przekonaniem.
      - Mówisz? - Aya już sama nie była pewna, czy faktycznie coś czuła.
      - Hm… Może ci się przyśnił? O ile zapach może się przyśnić… - dumała Kao.
      Aya nie wiedziała, co o tym myśleć. W końcu stwierdziła, że musiało jej się wydawać. Skoro Kaori niczego nie czuła, a ona sama właściwie też już nie, musiało tak być. Tak, na pewno mi się zdawało. Teraz przecież jest już w porządku. Położyła się i opatuliła kołdrą. Odczuwała jakiś dziwny, irracjonalny zapewne niepokój.
      Próbowała zasnąć, ale młodsza siostra wciąż buszowała po pokoju. Wyglądało na to, że z jakiegoś powodu akurat w środku nocy musiała zrobić tysiąc rzeczy naraz. Nie mogąc przez to zasnąć, Aya coraz bardziej się irytowała. Momentami tęskniła za domem, w którym miała własny pokój, swój mały azyl, w którym mogła robić, co jej się podoba. I, przede wszystkim, w którym bez problemu mogła zasnąć. Teraz zaś lampka nocna Kao wciąż była zapalona, a ta wyczyniała nie wiadomo co, jak gdyby nie mogła zrobić tego w ciągu dnia.
      - Auć! - krzyknęła nagle. - Cholera, ale ze mnie niezdara!
      Nienawidziła, kiedy przecinała się papierem. Takie byle co, a porządnie piekło i sprawiało dyskomfort. Mogła sobie podarować poszukiwanie żelków w szufladzie pełnej notesów i luźnych kartek - na dodatek po pierwszej w nocy.
      Aya podniosła się szybko. Znów poczuła jakiś zapach - nie taki sam, ale podobny, znów specyficzny. Spojrzała na Kaori.
      - Co zrobiłaś?
      - Przecięłam się. Zobacz. - Kao pokazała opuszkę wskazującego palca prawej ręki. Rzeczywiście, był lekko przecięty. I… leciała z niego krew. - Krew? Buu! Masz jakiś plaster? - marudziła Kaori. - Hej, Aya! - Niecierpliwie pomachała ręką przed twarzą siostry, ta bowiem siedziała nieruchomo z oczyma wpatrzonymi w jeden punkt. Wyglądała, jakby nad czymś intensywnie myślała. Po chwili otworzyła oczy ze zdumienia. - Co jest? Hej, Aya?!
      Tym razem siostra zareagowała.
      - Taak… Chyba mam plaster.
      - To dasz mi go?
      - Tak.
      Wstała powoli i zaczęła grzebać w szufladzie. Wciąż nie mogła uwierzyć w to, co właśnie odkryła. Wyczułam krew. Nie, nie, nie! To znaczy, że cały czas ujawniają się u mnie nowe cechy wampirów!
      Znalazła plaster i nakleiła go na palec siostry.
      - Dzięki! - rzekła Kao. - To może lepiej jednak pójdę już spać - stwierdziła. - Jutro mnie nie dobudzisz.
      - Taa, to na pewno.
      - To dobranoc!
      Kaori od razu zasnęła, Aya jednak zaczęła bić się z myślami. Może jednak się pomyliła? Może to tylko zbieg okoliczności? Niby z jakiej racji akurat teraz miałaby zacząć wyczuwać krew? Jak by nie było, nie chciała się z tym pogodzić. Próbowała wmówić sobie, że wszystko to sobie wymyśliła, miała też nadzieję, że kiedy rano się obudzi, okaże się, że to był tylko sen…
      Po jakimś czasie udało jej się wreszcie zasnąć, choć tylko na około dwie godziny. Za oknem nadal było zupełnie ciemno.
      Przez kilka minut leżała i patrzyła w sufit. Im więcej myślała o krwi, tym bardziej przerażona była. Niestety, jednocześnie chcąc nie chcąc utwierdzała się w przekonaniu, że nic jej się nie wydawało, że naprawdę wyczuła zapach krwi.
      Dlaczego? Dlaczego to nie może się skończyć? Zyskałam kolejną cechę tych krwiopijców… Wychodzi więc na to, że ten proces może trwać nie wiadomo jak długo. Boję się. Tak bardzo się boję!
      Zakryła głowę kołdrą. Słyszała tylko miarowy oddech siostry. Tyle myśli kłębiło jej się w głowie…
      Nie wytrzymała. Szybko wstała i się ubrała, dbając o to, by zrobić to jak najciszej. Żywiła nadzieję, że spacer i możliwość pooddychania świeżym, nocnym powietrzem dobrze jej zrobi i będzie w stanie choć trochę się uspokoić.
      Wyszła z dormitorium, nie bacząc na to, że nie wolno jej było tego robić o takiej porze, i skierowała się w stronę lasu. Szła wolno, głęboko oddychając mroźnym powietrzem. Choć dni powolutku robiły się cieplejsze, nocami nadal były przymrozki. Automatycznie mocniej otuliła się płaszczem, a dolną połowę twarzy ukryła w wełnianym szalu.
      Za wszelką cenę próbowała się uspokoić, ale myśli jej na to nie pozwalały. Czuła ogromny strach, którego w żaden sposób nie potrafiła kontrolować. Serce waliło jej ze strachu, jak gdyby zaraz miało zdarzyć się coś złego. Wiedziała jednak, że to tylko skutek tego, co się z nią działo.
      Zatrzymała się i oparła o jedno z drzew. Zamknęła oczy, w skupieniu wyrównała oddech. Jej serce minimalnie się uspokoiło.
      Nagle jednak poczuła woń wampirów, ostatnie, czego w tej chwili pragnęła. Na powrót jej ciałem zawładnął stres.
      No nie, pewnie skończyły się lekcje Nocnej Klasy, przestraszyła się. Ale przecież tędy nie przechodzą…
      Żałowała, że zamiast pójść na północ, skierowała się na południe, ale z drugiej strony, kluczyła po lesie, a nie po ścieżkach, dlatego powinna być tu bezpieczna. Nie bardzo wiedziała jednak, jak daleko dotarła, jeszcze nie znała tych terenów na tyle dobrze, by świetnie się w nich orientować, szczególnie w środku nocy.
      Nasłuchiwała, uważając, by samej być jak najciszej. W oddali słyszała czyjeś głosy. Chciała zawrócić, ale bała się, że jeśli teraz zacznie się przemieszczać, wyostrzony słuch krwiopijców to zarejestruje.
      Wreszcie, choć Ayi ten czas wydawał się wiecznością, woń większości wampirów się ulotniła. Jednakże zapach jednego z nich, ten najbardziej charakterystyczny, zdawał się być coraz bliżej…
      Serce waliło jej jak młotem. To musiał być Kuran, tylko on pachniał tak dziwnie.
      Bała się poruszyć, przestała nawet oddychać. Wiedziała jednak, że nic to nie da.
      - Wreszcie mamy okazję porozmawiać… Mitsui - powiedział cicho przewodniczący Księżycowego Akademika, nagle zjawiając się tuż przed nią. Sięgające ramion brązowe włosy wampira odznaczały się na tle jego bladej twarzy i białego mundurka, na który nie narzucił żadnej kurtki. Gdyby miała przejmować się teraz czymś takim jak zimno, zrobiłoby jej się chłodniej na sam jego widok.
      - Czego chcesz? - Aya starała się, żeby jej głos zabrzmiał twardo, ale efekt był raczej średnio zadowalający. Była do cna przerażona i obawiała się, że oponent jest tego doskonale świadomy.
      - Nie powinnaś zwracać się do mnie takim tonem - pouczył ją ze spokojem, choć widać, że fakt, iż zwracała się do niego zwyczajnie, a nie uniżenie, nieco go irytował. - W końcu… Teoretycznie w jakimś sensie jesteś jedną z nas.
      - Nie, nie jestem - sprzeciwiła się od razu, automatycznie czując się dotkniętą takim stwierdzeniem. Dla niej była to jedna z najgorszych możliwych obelg. - I nigdy nie będę! Nie jestem taka jak wy… Krwiopijcy…
      - Ale niebawem też będziesz… „krwiopijcą”. - Spojrzał na dziewczynę z pozorną obojętnością, jednak ta zauważyła w jego oczach przebłyski gniewu. Sama już nie wiedziała, czy bardziej się boi, czy może wścieka z powodu jego słów. Słów, których tak bardzo nie chciała słyszeć…
      - Nie rozumiem - odważyła się powiedzieć. Miała mętlik w głowie. Tak bardzo chciała stamtąd uciec… Po co w ogóle wychodziła z akademika?! Była taka głupia… Niczym małe dziecko, które nie baczy na żadne niebezpieczeństwo.
      - Cóż, może nikt ci nie wyjaśnił - powiedział niemal ze znudzeniem w głosie. - Wiesz, co się dzieje z człowiekiem, który zostanie ugryziony przez czystokrwistego, prawda? Sam zamienia się w wampira. A ty jesteś w połowie czystokrwistym wampirem, w połowie człowiekiem… Z biegiem czasu zyskujesz coraz więcej cech… „krwiopijców”. Podejrzewam co prawda, że pragnienie krwi, najbardziej charakterystyczna cecha wampirów, pojawi się raczej na końcu, ale już widzę, jaki chaos zapanuje w Nocnej Klasie, kiedy w końcu zaczniesz pachnieć jak my… - Skrzywił się lekko. - Jednym słowem, ten proces nie skończy się, dopóki nie zostaniesz prawdziwym wampirem. Krew twego ojca wyprze ludzką krew twojej matki, przez co staniesz się kimś podobnym do nas.
      - Mylisz się - odrzekła Aya. To przecież nie może się tak skończyć. Nie… Nie mogę być wampirem!
      - Słyszałem, że jesteś inteligentną dziewczyną… Nie wydaje mi się więc, że sama wierzysz w to, co mówisz - zauważył, przeszywając ją niemal obojętnym spojrzeniem brązowych oczu. - Oszukujesz się.
      - Nie! Nie, nie, nie… - Aya kręciła głową, za wszelką cenę nie chcąc przyjąć tego do wiadomości. Najgorsze było to, że on mówił prawdę. Ona i ciocia Reiko podejrzewały to już od dawna i choć nie mogły mieć pewności, taki obrót spraw był najbardziej logiczny i prawdopodobny.
      - W ten sposób tylko dodajesz sobie cierpienia - stwierdził Kaname. - Jeśli pogodzisz się z prawdą, być może będzie ona łatwiejsza do zniesienia.
      - Nie!
      - Wiedz zatem, że będziesz przeżywać męki. Te umiejętności, które dotychczas się w tobie ujawniły, to tylko początek. Prawdopodobnie proces będzie teraz przebiegał szybciej. Kiedy dojdziesz do tych „najgorszych” wampirzych cech… Cóż, uwierz, że to nie będzie przyjemne.
      Aya nie mogła już wytrzymać jego spojrzenia. Stała jednak i patrzyła na niego, udając odwagę.
      - A co ty niby możesz o tym wiedzieć?! - wykrzyknęła.
      - Właściwie… Kilka razy zdarzyło się już, że wampir i człowiek wydali na świat dhampira. Jednakże jeszcze nigdy nie był to czystokrwisty. To obraza dla naszej społeczności. Gdybyśmy tylko się dowiedzieli, kto to zrobił… Ale, ale, wróćmy do tematu… - Przewodniczący Księżycowego Akademika przymknął na chwilę oczy, ale zaraz znów je otworzył. - Mówiłem już, jak bardzo będziesz cierpieć. Tego nie da się uniknąć, to akurat możesz przyjąć za pewnik. Pod tym względem może być to cykl przypominający ten, kiedy to człowiek przemienia się w wampira. - Zamilknął na kilka sekund. - Ewentualnie… Mógłbym przyspieszyć ten proces. Jak mniemam, upadek do Poziomu E ci nie grozi, ale by obyć się bez męczeństwa, musiałabyś wypić trochę mojej krwi. Pozwoliłbym ci na to.
      Nie wierzyła w to, co słyszy. Czy jemu naprawdę wydawało się, że chciałaby przyspieszyć proces przemiany w potwora?
      - Nigdy! - odparła zdecydowanie.
      - Wybierasz dziwną drogę. Niewiele osób wybiera cierpienie i… nie korzysta z oferty czystokrwistego wampira - dodał cicho.
      Aya otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia. Więc jednak… Chcąc nie chcąc podejrzewała to, a kiedy chwilę wcześniej powiedział, że mógłby ją ugryźć, a potem poczęstować krwią, zyskała niemal pewność, ale gdy usłyszała to na własne uszy, nie obyło się bez szoku. Niemniej teraz wszystko było logiczne. W końcu to dlatego wydzielał zapach nieco odmienny od reszty. I dlatego wszystkie wampiry tak go szanowały. Dlatego od razu wiedział, kim ona jest… Mimo że wciąż miała więcej cech ludzkich, on już na początku musiał wyczuć, co z nią jest nie tak. Reszta krwiopijców nie była w stanie tego wyczuć. Zero też. Wcześniej zaalarmowało go po prostu jej zachowanie i przesadna ostrożność, sam przyznał, że nie czuć od niej wampirem - ani jeśli chodzi o zapach, ani o aurę. Co innego wygląd, ale cóż, piękni ludzie też się czasem zdarzali. Zresztą przez wzgląd na raczej aspołeczny charakter Ayi mało kto zwracał uwagę na jej nadnaturalnie ładną aparycję, stąd na co dzień obywało się bez dziwnych podejrzeń.
       Ale… Dlaczego on to robi? Czego właściwie ode mnie chce? Jakoś nie sądziła, by Kaname chciał jej po prostu pomóc i ulżyć w potencjalnym cierpieniu. Miał zamiar powitać ją w swojej szajce czy jak?
      - Nie myśl, że będę się przed tobą płaszczyć, Kuran - powiedziała dzielnie, choć wcale się tak nie czuła. Właściwie było jej jakoś dziwnie nieswojo, bo choć nie orientowała się zbyt dobrze w wampirzej etykiecie, coś jej się wydawało, że odzywanie się do czystokrwistego w taki sposób w normalnych warunkach mogłoby jej przysporzyć niemałych problemów.
      - Atmosfera wokół ciebie jest niesamowicie podobna do tej Kiryū - oznajmił z niezadowoleniem Kaname. - On też lekceważy prawa wampirów i wysoko postawione osobistości.
      - Nie jesteśmy jednymi z was, nie musimy cię słuchać - niemal warknęła. Była wściekła, że wkładał ją i Zero do tego samego worka co krwiopijców. Oni przecież do nich nie należeli, a poza tym kochali człowieczeństwo i starali się być jak najbardziej ludzcy.
      - Jaka solidarność… I głupota. - Oczy Kurana niespodziewanie zabłysły z gniewu. - Drugiej szansy nie dostaniesz - ostrzegł lodowatym tonem.
      - Wcale tego nie oczekuję - odpowiedziała z odrazą. Wolałaby umrzeć niż skorzystać z jego propozycji, tego była pewna.
      - No wiesz, mogę jeszcze zrozumieć, że głupcy tacy jak Kiryū zachowują się w ten sposób. Ale… - Zbliżył się do Ayi na niebezpieczną odległość i pochylił się nad nią, tak że momentalnie miała ochotę uciec, gdzie pieprz rośnie. - Dziewczęta takie jak ty powinny wiedzieć, co jest dla nich najlepsze. Jesteś jednak niesamowicie nierozsądna. - Wrócił do poprzedniej pozycji. - Cóż, chyba nic na to nie poradzę. Skoro tak wybrałaś… Dobrze ci radzę: przygotuj się fizycznie i psychicznie na wstrząs.
      Kaname Kuran przez moment patrzył jeszcze na dziewczynę. Ta jakimś cudem wytrzymała jego wzrok, nie chcąc dać mu jakiejkolwiek satysfakcji. Wiedziała, że to ona jest na straconej pozycji, w  żaden sposób nie mogłaby przecież równać się z czystokrwistym wampirem, niemniej postanowiła, że nigdy nie okaże mu ani krzty szacunku i nigdy się przed nim nie pochyli. Ani przed nim, ani przed żadnym innym krwiopijcą, a już na pewno nie takim, który należał do Klasy A. Tak jak jej ojciec, morderca jej matki…
      Po chwili Kuran począł się wreszcie oddalać. Kiedy Aya nie wyczuwała już jego zapachu, osunęła się na ziemię. Nogi miała jak z waty, cała się trzęsła, serce waliło jej jak młotem. Czuła się okropnie. Tak bardzo chciałaby, aby wszystkie wydarzenia tej nocy okazały się tylko sennym koszmarem!
      Niczym w amoku wróciła do pokoju, zupełnie nie dostrzegając tego, co działo się dookoła niej. Miała nieobecny wzrok. Usiadła na łóżku, wpatrując się w jeden punkt.
      - Aya? - Kao obudziła się, widocznie z powodu odgłosu otwieranych i zamykanych przed chwilą drzwi, i ziewnęła przeciągle. - Co robisz?
      Nie zareagowała, jedynie patrzyła tępo w przestrzeń, marząc o tym, by to wszystko było tylko fikcją. Gdyby czytała o czymś takim w książce, pewnie byłaby zachwycona. Problem w tym, że to było życie, a w tym dramacie to ona zmuszona była odgrywać główną rolę zagubionej bohaterki, która zmaga się nie tylko z połową świata, ale i z samą sobą, tak bardzo nieidealną i groźną dla innych.
      Kaori przestraszyła się nie na żarty, widząc, że siostra w ogóle jej nie słucha i wydaje się być gdzieś hen, daleko.
      - Aya?! - wrzasnęła i machnęła jej ręką przed twarzą. Brunetka spojrzała na nią nieobecnym wzrokiem. - Aya?! - Kao potrząsnęła nią gwałtownie. - Co ci jest, do cholery?!
      Nie odpowiedziała. Przecież nie mogła. Niech chociaż Kaori żyje w spokoju…
      Spojrzała na nią, a po chwili jej wzrok padł na palec Kao, ten, w który się zraniła. Na wspomnienie o zapachu jej krwi w oczach Ayi błysnęły łzy. Kaori czule objęła siostrę, a ta wybuchła płaczem, nie mogąc już się powstrzymać. Kotłujące się w niej emocje musiały znaleźć ujście, by zupełnie nie oszalała.
      Kao pozwoliła Ayi się wypłakać. O nic więcej już nie pytała, jedynie troskliwie tuliła siostrę, mając nadzieję, że to jej pomoże. Nie wiedziała, co się stało, ale miała świadomość, że czasem po prostu trzeba się wypłakać. Szczególnie jeśli jest się Ayą, która wszystko trzyma w sobie. Tak. Ostatecznie taki płacz może jej wyjść na dobre.
      Jak tak o tym myślała, zdała sobie sprawę z tego, że Aya chyba jeszcze nigdy przy niej nie płakała. Zawsze była niemal nienaturalnie wręcz opanowana. Ani nie płakała, ani się nie śmiała. Żyła jakoby w zawieszeniu, co zdecydowanie było niezdrowe. Nie powinna tak robić. Kao miała więc nadzieję, że może teraz coś się zmieni. Były przecież w okresie dojrzewania, hormony w nich buzowały, dlatego też był to oczywisty i prawdopodobnie najbardziej odpowiedni czas na zmiany.
      Sama właściwie też od dawna nie płakała. Jako dziecko czasami zachowywała się jak beksa, ale kiedy w wieku kilku lat zaczęła chodzić do szkoły - wraz z Ayą, bo nie byłaby w stanie się od niej oderwać, za bardzo ją uwielbiała - zdarzyło się coś, co to odmieniło. Pamiętała ten okres. Wówczas to pierwszy i ostatni raz zapytała matkę o ojca. Po pierwszym dniu w szkole wróciła do domu bardzo smutna. Lekcje polegały głównie na zaznajamianiu się, a to wiązało się z opowiadaniem o rodzicach. Wszystkie dzieci z zapałem mówiły, że ich mamusie są takie a takie, a tatusiowie tacy a tacy. Tylko ona i Aya nie wiedziały nic o ojcu. Naturalnie miały świadomość, że każde dziecko musi mieć tatę, ale nigdy go im nie brakowało, bo to, że mieszkały tylko z mamą, było dla nich normalne. Wówczas jednak, tego pierwszego dnia szkoły, Kaori odkryła, że jej rodzina jest niepełna. Niemal płacząc, po powrocie do mieszkania zapytała mamę, gdzie jest tata jej i Ayi. Kim jest, co robi? Dlaczego go z nimi nie ma? Czy on umarł? A może ich nie chciał?
      Reiko cierpliwie tłumaczyła dziewczynkom, że oczywiście mają tatusia, ale z pewnych względów nie mogą mieszkać razem z nim. Zapewniła jednak, że on na pewno je kocha i że bardzo lubi dzieci, więc świetnie by się dogadali. Taki wywód musiał im wystarczyć. Kao zdała sobie wtedy sprawę z tego, że mimo iż nie ma ojca, ma najwspanialsze na świecie mamę i siostrę, a skoro tak, nie powinna być smutna.
      Owej nocy z jakiegoś powodu się obudziła. Przeszła więc do salonu, bo widziała, że pali się w nim światło. Przetarła zaspane oczka i ujrzała, że mama, siedząc przy stoliku nad stertą zdjęć, szlocha, zakrywając sobie usta dłonią, by robić to jak najciszej i nie obudzić dziewczynek.
      Kao podeszła do niej na paluszkach i przytuliła ją. Pierwszy raz widziała mamę w takim stanie - zawsze przecież była taka wesoła i uśmiechnięta! Wtedy jednak musiała być przeraźliwie smutna, dlatego też Kaori postanowiła, że zawsze będzie się uśmiechać, dzięki czemu jej bliscy nie będą musieli się nią martwić. Ponadto wierzyła, że uśmiech jest zaraźliwy, dlatego jej życiowym celem stało się uszczęśliwienie mamy i Ayi. Z mamą było łatwiej, ogółem była raczej radosną i optymistycznie nastawioną do życia osobą, ale Aya? Wiecznie ponura, bujająca w obłokach, nieprzenikniona niczym gęsta mgła…
      Szczerze mówiąc, Kaori nie mogła jej do końca rozgryźć. Ona i Aya różniły się od siebie jak ogień i woda, jak dzień i noc, jak światło i mrok. Mimo tego kochała Ayę najbardziej na świecie, czyli tak samo jak mamę. Chciała dla niej jak najlepiej, ale nie zawsze wiedziała, co robić, bo tak naprawdę w ogóle jej nie znała. Znała jej powłokę, jej skorupę ochronną. Ale co kryło wnętrze? Skąd u Ayi ten wieczny smutek? Nawet jeśli jej usta się uśmiechały, w szarych oczach można było dostrzec coś przykrego. Nie czerpała z życia radości, choć przecież niczego jej nie brakowało. Jej prawdziwie uszczęśliwioną twarz Kao widziała chyba tylko dwa razy w życiu. Pierwszy, gdy zaprowadziła ją do swojego sekretnego miejsca nad strumykiem nieopodal osiedla, na którym kiedyś mieszkały. Drugi, gdy w zeszłym roku były nad oceanem i Aya w niemym zachwycie spoglądała na niekończącą się pustynię wody. Te dwa razy dane jej było ujrzeć szczerze rozpromienioną szczęściem twarz starszej siostry.
      Głaskała Ayę po głowie. Czuła, że powoli się uspokaja. Naturalnie miała ochotę zapytać, co się stało, że wybuchła takim płaczem, ale wiedziała, że lepiej tego nie robić. Czasami człowiek musiał poradzić sobie z czymś sam. Zresztą… Cóż, jeśli Aya będzie chciała o tym porozmawiać, zawsze może jej się zwierzyć. Na pewno wie, że Kaori zawsze ją wysłucha. Bez względu na wszystko.
***
      Dziewczyny weszły za klasą do sali i usiadły na swoich miejscach. Ani razu nie poruszyły tematu porannego stanu Ayi, za co ta była Kaori niesamowicie wdzięczna. Nie miała pojęcia, co by jej powiedziała, gdyby ta nalegała. Musiałaby ją okłamać, a nie chciała tego robić. Oszukiwała ją całe życie i każde kolejne kłamstwo bolało ją coraz bardziej. Niby powinna przywyknąć i może nawet nie mieć z tego powodu jakichś większych wyrzutów sumienia, ale było wręcz na odwrót. Niemniej naprawdę była przekonana, że utrzymywanie w niej niewiedzy było dla niej najlepszym i najbezpieczniejszym wyjściem.
      Jeszcze zanim nauczyciel rozpoczął lekcję, rozejrzała się po sali i z niepokojem zauważyła nieobecność Zero. Zasępiła się. Miała szczerą nadzieję, że nic mu nie jest. Ostatnio przecież wciąż miewał te straszne ataki… Od kiedy porozmawiali, nie zabijając się przy tym wzrokiem, i wszystko sobie wyjaśnili, tym bardziej go żałowała. Pragnęła, by pokonał wampiryzm i udało mu się pozostać człowiekiem. Wiedziała jednak, że to niemożliwe. Tak samo jak niemożliwe było, by ona w nieskończoność bardziej przypominała człowieka aniżeli wampira. To tylko kwestia czasu, i w jego przypadku, i w jej. Z tego powodu nie mogła nie czuć z nim jakiejś dziwnej więzi. Nadal prawie go nie znała, to fakt, ale czuła, że się rozumieją i właśnie to przekonanie może sprawić, że na kilku płaszczyznach będą w stanie współpracować.
      Kaori zauważyła dziwne zachowanie Ayi, ale nic nie powiedziała. Znów zaczęła podejrzewać, że stan siostry ma jakiś związek z Kiryū, ale wiedząc, jak Aya reaguje na każdą wzmiankę o ich potencjalnym romansie, wolała nie poruszać tego tematu. Jeśli jednak Kao dowiedziałaby się, że ten wybuch płaczu spowodowany był przez tego dupka, nie puściłaby mu tego płazem.
      Ze znudzeniem siedziała i rozglądała się dookoła, zupełnie nie słuchając wywodu nauczyciela. Nie była też w stanie ignorować Yūki i Yori, które szeptały między sobą o jakichś pierdołach, których bynajmniej nie miała ochoty wysłuchiwać. Niemniej siedziała obok nich i nic nie mogła na to na razie poradzić. Stwierdziła jednak, że jeśli będzie miała taką możliwość, przesiądzie się obok Mio i Nio.
      Ponownie zerknęła na Yūki. Uniosła brew, ale zaraz zachichotała.
      - Hej, Aya - wyszeptała, szturchając przy tym siostrę. - Kurosu-san jest jeszcze większą niezdarą ode mnie - zauważyła ze śmiechem.
      - Hę? Dlaczego? - zdziwiła się Aya.
      - Popatrz na jej szyję. Ma plaster. Musiała się zranić. Nie wiem, jak ona tego dokonała! - zachichotała. To w ogóle możliwe, żeby zrobić sobie coś w szyję? Przecięcie papierem palca było o wiele bardziej powszechne.
      Aya z przerażeniem skojarzyła fakty. Zmroziło ją. Wczorajszy zapach krwi, dzisiejsza nieobecność Zero, rozmowa z Kuranem, który mówił coś o głupocie Kiryū i plaster na szyi Yūki.
Nie, tylko nie to, pomyślała. Jeśli jej podejrzenia się sprawdzą, okaże się, że Zero nie wytrzymał trawiącego go głodu i ugryzł swoją najbliższą koleżankę. Podejrzewała właściwie, że Yūki mogła być na tyle nierozważna, by nic z tym nie zrobić i po prostu dać wyssać z siebie trochę krwi. Tyle że Zero musiał mieć z tego powodu okropne wyrzuty sumienia i żywić do siebie jeszcze większą nienawiść niż wcześniej. Ponadto to pierwszy krok ku Poziomowi E. Jak tak dalej pójdzie, będzie bardzo, ale to bardzo źle…
***
      Aya chodziła po pokoju w tę i z powrotem. Nie mogła się zdecydować, co ma zrobić w tej sytuacji. Po pierwsze, tak naprawdę nie była pewna, co się stało. Może po prostu się pomyliła i Yūki, dajmy na to, tylko zadrapnęła się w szyję, a tamten nocny zapach jedynie jej się przyśnił? Może nawet rozmowa z Kuranem była nieprawdziwa?
      Ile by sobie tego wszystkiego nie wmawiała, wiedziała, że to nieprawda.
      Czy powinnam odwiedzić Kiryū-kuna? Pewnie jest przygnębiony, dumała ze smutkiem, lekko przegryzając wargę. Ale Kurosu-san na pewno już się z nim spotkała. Są przyjaciółmi, więc ona pocieszy go lepiej niż ja. Czy jest coś, co mogłabym dla niego zrobić? I czy w ogóle powinnam? W końcu nie wytrzymał, a skoro już raz napił się krwi, nie będzie mógł się powstrzymać, gdy głód znów go dopadnie. Nie chciała tak myśleć, naprawdę, nie teraz, gdy znała jego tajemnicę, ale nie potrafiła inaczej. Jakby nie patrzeć, on może stać nie niebezpieczny. Nie, już jest. Boję się. Co teraz będzie?
      Przystanęła wreszcie i wyjrzała przez okno. Na dworze było już ciemno i panował taki spokój… Zza ścian dobiegał śmiech Kao, która odwiedziła koleżanki w sąsiednim pokoju. To takie dziwne. One nie mają o niczym pojęcia. Potrafią żyć i bawić się beztrosko. Myślę… Niewiedza jest chyba prawdziwym błogosławieństwem. Chciałabym być zwykłą nastolatką. Z drugiej strony, wtedy w żaden sposób nie mogłabym chronić Kaori… Nie, najważniejsze jest jej dobro i świetne samopoczucie, nie moje. Znów zaczęła bezsensownie krążyć po pomieszczeniu. Jak okropnie musi się teraz czuć Kiryū-kun! Zranił osobę, na której mu tak zależy… Bo Kurosu-san jest dla niego ważna, widzę to. Widzę, jak na nią patrzy, gdy ta rozmawia z Kuranem… Czystokrwistym wampirem, którego on tak nienawidzi. Jestem pewna, że gdyby mógł, zabiłby tych wszystkich krwiopijców… A teraz… Och, tak bardzo chciałabym mu w jakiś sposób pomóc!
      Postanowiła zaryzykować i pójść do niego na chwilę, by sprawdzić, jak sobie radzi. I czy nie stwarza zagrożenia dla innych. Jestem okropna! Choć tak mi go żal, wciąż myślę też o tym, że mógłby kiedyś skrzywdzić Kao-chan…

      - Nie dam ci odejść, nie zrobisz tego bez pożegnania! - krzyknęła Yūki, trzymając srebrny pistolet lufą skierowany ku Zero.
      - Nie mogłem się nawet powstrzymać przed ugryzieniem ciebie. - Chłopak chwycił broń. - Następnym razem, gdy kogoś zaatakuję, mogę go ZABIĆ - powiedział, specjalnie akcentując ostatnie słowo i jednocześnie przykładając sobie pistolet do gardła. Wyglądał na zrezygnowanego.
      Aya źle się czuła, po raz kolejny podsłuchując. Kiedy postanowiła się z nim spotkać, nie sądziła, że nie zdąży nawet dojść do akademika chłopców, gdy zauważy tych dwoje, wyglądających, jakby urwali się z greckiej tragedii. Skryła się za drzewem. Nie chcę im przeszkadzać, ale gdyby coś się stało, nie wybaczyłabym sobie tego, pomyślała.
      - Zastrzel mnie - poprosił Kiryū. Ayi niemal stanęło serce, zaś Kurosu spojrzała na niego ze strachem. - Boisz się mnie, prawda? - Puścił broń i odszedł kilka kroków. - Trzymaj broń mocno obiema dłońmi i celuj prosto w moje serce. Zabić wampira to nie przestępstwo - powiedział takim tonem, jakby święcie w to wierzył. I chyba faktycznie tak było. Skoro urodził się w rodzinie Łowców Wampirów, na pewno był na takowego szkolony, a przecież ich życiowym powołaniem było mordowanie krwiopijców zagrażających ludzkości.
      Aya przełknęła ślinę. On naprawdę chce zginąć…
      Szczerze mówiąc, doskonale go rozumiała. Na jego miejscu miałaby takie samo pragnienie. Zresztą… Do licha, ona przez dwie trzecie życia chciała ze sobą skończyć. I pewnie zrobiłaby to, gdyby nie Reiko i Kao. Nie, nie „pewnie”, lecz „na pewno”…
      Yūki potrząsnęła głową, upuściła pistolet i podbiegła do przyjaciela, by czule, acz nie do końca pewnie go objąć.
      - Wtedy nic nie wiedziałam, ale… Byliśmy razem przez cztery lata… Więc nie boję się ciebie!
      Zero stał nieruchomo. Był kompletnie zaskoczony, nie wiedział, co ze sobą zrobić. Widać było, jak bardzo walczył ze sobą.
      - Nie dopuszczę do „następnego razu” - oświadczyła Kurosu. - I nawet jeśli zdarzy się to jeszcze raz, nie pozwolę ci tego zrobić! Powstrzymam cię!
      Ciekawe jak, pomyślała sceptycznie Aya, niemniej jednak ucieszyła się, że Yūki dopięła swego - Zero postanowił zostać w Akademii Kurosu. Odetchnąwszy z ulgą, Aya poszła się na chwilę przejść, by dać chłopakowi czas na otrząśnięcie się. Pokrążyła chwilę po lesie, a potem wemknęła się do męskiego dormitorium. Nie miała pojęcia, pod którym numerem może mieszkać prefekt, ale kierowała się jego zapachem. Z niesmakiem pomyślała, że zachowuje się jak zwierzę.
      Stojąc już pod odpowiednimi drzwiami, westchnęła, zebrała się na odwagę, po czym zapukała. Otworzył jej z uczuciem ni to zaskoczenia, ni to złości, ot, po prostu smutku.
      - Jak się czujesz? - spytała na powitanie.
      Westchnął, przepuszczając ją w drzwiach. Zauważyła, że ma jednoosobowy pokój, który jednak przypominał ten w jej akademiku.
      - A jak mam się czuć? Jak ostatni dupek. Jestem żałosny. Nie powstrzymałem tego potwora we mnie… - W jego oczach wciąż było widać ból, ale przynajmniej nie chciał już się zabić. To już coś.
      - Walczyłeś z tym instynktem przez cztery lata - przypomniała. - To niesamowite, że ci się udało… Jesteś naprawdę silny - powiedziała, autentycznie czując respekt.
      Spojrzał na dziewczynę ze zdziwieniem.
      - Ale w końcu nie wytrzymałem… Tego, co zrobiłem, nie da się niczym usprawiedliwić. A to się na pewno powtórzy. - Zamilkł na moment. Spuścił wzrok i lekko zacisnął pięści. - Dlatego… mam do ciebie prośbę.
      Skinęła głową. Utkwił spojrzenie w jej oczach.
      - Kiedy już całkiem utracę człowieczeństwo i stanę się żądną krwi bestią, proszę, zabij mnie wtedy. Zanim kogoś skrzywdzę.
      Otworzyła szeroko oczy. Nie spodziewała się tego. Czy potrafiłaby to zrobić? Czy potrafiłaby kogoś zabić? To… poważna sprawa. Bardzo poważna. Nawet jeśli chodzi o wampira, to czy umiałaby z czymś takim żyć? Co na to jej sumienie?
      Zero natychmiast zauważył jej niezdecydowanie.
      - Wątpię, że Yūki umiałaby to uczynić. Ale ty… Wiem, że mnie rozumiesz. Wiem też, że jeśli będę zagrożeniem dla innych, w tym dla twojej siostry, nie zawahasz się mnie zabić - powiedział cicho, ale pewnie.
      Ma rację. Gdyby od tego zależało życie Kao…
      Ponownie kiwnęła głową.
      - Dobrze - rzekła. - Ale pod jednym warunkiem.
      - Jakim? - zapytał od razu.
      - Jeśli ze mną stanie się to szybciej, niech role się odwrócą. Wtedy ty mnie zabij - poprosiła zdecydowanie. Jakby nie patrzeć, nie tylko on był niebezpieczny. Ona również mogła wreszcie oszaleć i stać się potworem marzącym tylko o tym, by zatopić w kimś kły.
      - O czym ty mówisz? - zdziwił się.
      - Rozmawiałam z Kuranem. - Na dźwięk tego nazwiska oczy Zero rozbłysły gniewem. - Widzisz, ja… Wczoraj, gdy ugryzłeś Yūki, poczułam zapach jej krwi. Co prawda wszystkie fakty skojarzyłam sobie dopiero dzisiaj, ale… Kuran miał rację… - Jej oczy były teraz nieobecne.
      - Miał rację? Co masz na myśli? Co on ci powiedział? - próbował się dowiedzieć, czując, że to ważne, a także że ona chce to z siebie wreszcie wyrzucić. Szczerze mówiąc, on też czuł ulgę, mając kogoś, z kim mógł szczerze porozmawiać, a kto nie byłby takim chorym optymistą jak dyrektor czy Yūki.
      Aya uśmiechnęła się ponuro, patrząc gdzieś w bok.
      - Powiedział, że wampirza krew mojego ojca, która krąży w mych żyłach, niebawem całkiem wyprze krew matki. - Spojrzała na niego. - Wiesz, co to znaczy, prawda?
      - Czy… ty też staniesz się wampirem? - spytał ze zgrozą.
      Skinęła powoli głową i szybko odwróciła wzrok.
      - Zgoda. Przyjmuję twój warunek - rzekł od razu.
      Aya spojrzała na niego z wdzięcznością. A więc stało się. Zostali wspólnikami, towarzyszami broni, bratnimi duszami, a łączyło ich jedno: śmierć. Choć powinni się tym dobić, oboje poczuli ulgę, wierząc, że jeśli sprawy przybiorą zły obrót, to drugie go powstrzyma. Zależało im przecież na jednym: na obronie bliskich im osób. Skoro mają stracić człowieczeństwo, niech chociaż nie muszą martwić się o to, by Kaori czy Yūki przypłaciły to życiem…
      Czując, że to prawdopodobnie jedna z najważniejszych chwil w ich dotychczasowym życiu, podali sobie rękę na znak złożonej obietnicy.






***
      Witajcie!
     Tydzień temu miałam tak okropną i zapracowaną sobotę, że nie udało mi się nawet dodać rozdziału, ale nikt się nie czepiał, więc co tam. Dzisiejszy dedykuję Oleenie, Lenie i Kiran w podziękowaniu za komentarze pod poprzednim. Miło mi, że jesteście!
  Nie wiem, kiedy ukaże się coś nowego, bo sesja się zbliża, licencjat wciąż nienapisany, teksty niepotłumaczone, kandzie nienauczone, więc jest co robić, niestety. Niemniej mam nadzieję, że nie będzie trzeba czekać zbyt długo, trzymajcie kciuki!
      Pozdrawiam Was serdecznie!

5 komentarzy:

  1. Ach,ja i mój leń,który nie pozwolił mi skomentować poprzedniego rozdziału:")
    Ale cóż,dotrwałam x)
    Widać,że postępy w pisaniu są ogromne.
    Wcześniej jakoś tak niebardzo wątki były szczegółowe,można było z nich snuć jedynie teorie,a teraz wszystko ładnie,pięknie,wymaluj i wypisz!
    Ale czy nie lepiej zostać w błogosławionej niewiedzy?;)
    Ach,te moje myśli.Swoją drogą,stęskniło mi się za Shoutą.Ten jego charakterek....Tak,jak zwykle,bez ładu,składu i nie na temat x)
    Będziecie pisać VN gdy skończycie VK 2.0?
    Jakoś taki sentyment mam do kilku postaci.
    Mogłabym wam ciągle nawijać o tym,jakież to było pierwsze odczucie poznania Suzaku,Hanadagi(?) i innych.
    Ale pewnie przynudzam xD

    W każdym bądź razie,wykreowałyście świat,który na zawsze pozostanie mi w pamięci.
    Jak zawsze,przesyłam buziole i wenę;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My jakby równolegle piszemy oba. Tylko póki co Aya więcej napisała VK, więc to dodajemy :) Kiedy uda mi się napisać kolejny rozdział VN to zostanie dodany. Nie mogłabym porzucić moich ukochanych postaci, szczególnie, że zacznie się wreszcie dziać!
      Prosimy więc o cierpliwość. Rozdział VK bądź VN ukaże się jak tylko uda się nam złapać trochę wolnego czasu :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Hey!
    Dzięki Dziewczyny :*

    Naprawdę miło jest wracać do ulubionych opowieści i wspominać pewne historie... ^^ Czuje się wtedy taką...nostalgię! Dzięki, że wciąż nad tym pracujecie i piszecie :D

    Pozdro i weny!
    K.L.

    PS. Aya, jak widzę Cię z japońską książką to pewnie robią wielkie oczy, a potem zastanawiają się czy jesteś napewno Polką xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć! Dzięki dziewczyny ;) Spokojnie wiem jak to jest kiedy doby nie starcza :/ sama jestem zawalona pracą w szkole i poza nią. Mam nadzieję, że w wakacje będę mieć więcej wolnego czasu czego i Wam życzę :) O rozdziale nie będę za dużo pisać. Miło jest wrócić do początku historii tego opowiadania. Nie wiem ile już razy czytałam je od początku do końca ^^ Kiedy nie mogę spać w nocy lub po prostu nie mam co robić czytam moje ulubione rozdziały :3
    No nic ja lecę, bo czeka mnie praca z algebry, na którą i tak się pewnie nie nauczę :D
    Życzę weny i do następnego ! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hey<3 Jak ja kocham kiedy komentarz mi się nie dodaje (。-_-。)
    Rozdział jak zawsze cudowny (mogłoby być inaczej?!) I ten moment kiedy krzycze na cały dom, że Aya i Kao dodały nową część VK xD
    Życzę dużo weny <3

    OdpowiedzUsuń