Strony

sobota, 15 września 2018

Dodatek specjalny! Vampire Knight v. 2.0: rozdział XXV - „Pojednania”

      Aya powoli uniosła powieki. Zdecydowanie nie czuła się wyspana. Najchętniej znów utonęłaby w objęciach Morfeusza, ale coś jej mówiło, że mimo chęci już nie zaśnie. Chciała właśnie się podnieść, gdy stwierdziła, że coś jest nie tak.
      - Nēsan! - wrzasnęła Kaori, rzucając się na siostrę i patrząc jej głęboko w oczy. - To TY?!
      - Ehm… A kto inny? - zapytała całkowicie zdezorientowana Aya, próbując wyswobodzić się ze stalowego uścisku Kao.
      - Uff, jakie szczęście! - Kaori westchnęła z ulgą.
      Aya patrzyła na nią ze zdumieniem. O co jej chodziło? Dziwnie się zachowywała…
      W końcu podniosła się i ze zdziwieniem zauważyła, że nie jest w swoim pokoju.
      - Gdzie ja jestem? - spytała zdezorientowana.
      - W domu dyrektora. Nie poznajesz tego pokoju? Spałyśmy tu, gdy…
      - Ach. No tak - rzekła sennym głosem. Nie do końca się jeszcze rozbudziła. Faktycznie, to było to samo pomieszczenie, w którym wylądowała między innymi wtedy, gdy miała problemy z ogromnymi bólami głowy związanymi z wyostrzeniem zmysłów. - Ale co my tu robimy?
      - Ehehe… Niczego nie pamiętasz? - spytała Kaori, czochrając się nerwowo po głowie.
      - Czego?
      - No wiesz - rzuciła oględnie Kao, nieco zakłopotana. Ciężko było jej o tym mówić. - Wczorajszego dnia.
      - Wieczorem byłam u Otsune, wszystko sobie wyjaśniłyśmy, dostałam książkę… A potem w nocy ją czytałam… W takim razie dlaczego jestem tutaj?
      - To było przedwczoraj, w środę.
      - Co? - Aya uniosła brwi ze zdziwienia. - Jak to? Nie mów, że znowu zemdlałam czy coś…
      Jak to się mogło stać, że nie pamiętała całego czwartku? Jejku, Kaori chyba by z czegoś takiego nie żartowała, prawda? Nie zrobiłaby jej tego. Zresztą, do licha, przecież nie przeniosłaby jej ot tak do domku dyrektora.
      - Żeby tylko - mruknęła Kao.
      Aya coraz bardziej się denerwowała. Poczuła, jak mocno wali jej serce. Uch, ten stres. Nienawidziła go, ale ten zdawał się przyczepić do niej jak rzep psiego ogona. Czasami zastanawiała się, czy gdyby była zwykłym człowiekiem, równie często zjadałyby ją nerwy. To kwestia charakteru czy okoliczności? Nie wiedziała.
      - Powiesz mi wreszcie, o co chodzi?
      - Ech, wczoraj… Jak by to powiedzieć? Ee… Nie byłaś sobą.
      - Możesz trochę jaśniej? - Aya nadal nic a nic z tego nie rozumiała.
      - Zmieniłaś się nie do poznania! Twój charakter uległ zmianie. Byłaś złośliwa, przerażająca, strasznie pewna siebie i w jakiś porąbany sposób wesoła…
      - Spokojnie, Kaori-chan.
      Do pokoju wszedł Kaien Kurosu. Uśmiechał się jakoś tak dziwnie pocieszająco, uspokajająco. Ta mina skojarzyła się dziewczętom z Reiko. Ach, ależ by im się przydała! Jaka szkoda, że już jej nie było…
      - Jak się czujesz, Aya-san? - spytał z troską w głosie Kaien.
      - No… normalnie. Ale jestem trochę skołowana, bo nie wiem, co się dzieje - przyznała. - Czy raczej działo - poprawiła się z krzywym uśmiechem. Usiadła na łóżku.
      - Tak więc… Widzisz, wczoraj doznałaś kolejnego skutku ubocznego procesu przemiany - zaczął.
      Na twarz Ayi wstąpiło niedowierzanie. Znowu? Już? Jak to możliwe? Nie… Nie chciała tego. Do licha ciężkiego, to się działo zbyt szybko, zdecydowanie! Przecież nie minął nawet miesiąc, odkąd wyostrzyły jej się zmysły…
      - Twoja osobowość całkowicie się zmieniła - kontynuował dyrektor. - Można powiedzieć, że wczoraj byłaś innym człowiekiem. Rozumiesz, co mam na myśli?
      Aya zaczęła się lekko trząść. Poczuła narastającą w niej panikę. Oczyma wyobraźni widziała już siebie jako wampira, bezdusznego krwiopijcę rodem z filmu grozy.
      Nagle Kaori krzyknęła, przez co pozostali podskoczyli w miejscu.
      - Pali się! - wrzasnęła Kao, wskazując na zasłonę. - Aya, woda, woda!
      Z lekkim opóźnieniem Aya sprawiła, że z jej dłoni wydostała się wystarczająca ilość wody, którą ugaszono mały pożar. Normalnie pewnie uczyniłaby to dużo sprawniej, ale te emocje, ten strach, ta dezorientacja…
      - Fiu! - Kao odetchnęła z ulgą, ocierając pot z czoła. Zdążyła nieźle się zestresować.
      - A to ci przygody! - zaśmiał się głupkowato Kaien, a blondynka do niego dołączyła.
      Aya popatrzyła na nich ze zdziwieniem. Zachowywali się nienaturalnie, doskonale to widziała.
      - O co chodzi? - spytała ze strachem.
      Pozostałym zrzedła mina.
      - Cóż… - Dyrektor zawahał się. - Obawiam się, że… Oczywiście niespecjalnie… Ee… Ty to podpaliłaś.
      - Co takiego? - Aya drżała. Zupełnie nie rozumiała, co tu się działo. Najpierw mówią jej, że straciła pamięć z całego dnia, w którym, nawiasem mówiąc, zachowywała się jak drań, a potem sprawia, że zasłona zajmuje się ogniem? To przecież niemożliwe, jej moc to woda! Tylko woda, nic innego. Ogień… Ogień jakoś zawsze napawał ją niepokojem. Czasami wręcz przerażał. Nie czuła z nim żadnej, choćby najmniejszej więzi. To woda była jej żywiołem, jej lekarstwem na nerwy i zło tego świata. Dlaczego wmawiano jej teraz, że zdobyła taką okropną moc?
      Kaori ze smutkiem opowiedziała pokrótce o tym, co miało miejsce poprzedniego dnia. Z rozmysłem pominęła jednak niektóre szczegóły… Przede wszystkim ten, jak Aya-kokietka pocałowała Wroga Numer Jeden o imieniu Zero.
      Po wysłuchaniu opowieści Aya wstała gwałtownie.
      - Co robisz? - zapytała Kaori, przestraszona nagłym ruchem siostry.
      - To chyba oczywiste? Muszę iść do Otsune i ją przeprosić!
      - Spokojnie, spokojnie! - zawołał Kaien. - Umari-san na pewno wszystko zrozumie. Teraz… Lepiej by było, gdybyś jeszcze chwilę tu pobyła, odpoczęła, przemyślała sobie to wszystko…
      Kurosu i Kaori opuścili pomieszczenie ledwie minutę później, uprzednio jeszcze raz przykazawszy Ayi wypoczywać. Jakby miała na to ochotę!
      Nie czując siły ani ochoty na kłótnie, posłusznie wróciła jednak do łóżka, zwinęła się w kłębek i zakryła twarz dłońmi.
      Dlaczego to się działo? Jeszcze chwila i stanie się normalnym wampirem… No dobrze, „normalnym” to chyba nigdy nie zostnie. W końcu była „wybrykiem natury”, prawda? A ta przemiana… Przerażała ją jak mało co. Nie mogła uwierzyć, że wszystko działo się w takim tempie. Uważała to za niesprawiedliwe. Dlaczego właśnie ją to spotkało? Czemu nie mogła być zwykłym człowiekiem? Bez wyostrzonych zmysłów, z normalnym wyglądem i kondycją, czasem chorującym, narzekającym na pryszcze czy cellulit. Pozornie zwyczajne, nieciekawe, po prostu do bólu normalne życie szarego człowieczka było szczytem jej marzeń. A tymczasem co? Nieubłaganie zmierzała ku transformacji w bestię.
      Ujrzała w myślach Zero. To okropne i przykre, że umysł podesłał jej jego obraz w kontekście „bestii”. Brakowało jej go. Takiego, jakim był - albo raczej jakim go widziała lub chciała widzieć - sprzed poniedziałkowej akcji. Automatycznie sięgnęła do ranek na szyi. Wciąż tam były. Niewielkie, ot dwie małe kropki, a ile przyniosły im obojgu cierpienia. Bo nie wątpiła, że on też cierpiał z powodu tego, co się stało. Mieli się za przyjaciół, a jeśli nie, to przynajmniej za sojuszników, a tu nagle…
      Serce jej waliło. Nie mogła już znieść tego dźwięku - odgłosu szaleńczo bijącego serca. To nienaturalne, wypaczone. Na siłę spróbowała nieco się uspokoić. Skoncentrowała się odrobinę i skupiła na odgłosach z zewnątrz. Usłyszała wtedy radosny świergot ptaków, nic niewiedzących o jej problemach, spokojny szum liści na wietrze… To sprawiło, że choć trochę się zrelaksowała. Troszeczkę. Odrobinkę. Ale zawsze.

      Aya podeszła do drzwi pokoju przyjaciółki. Zawahała się, ale zapukała. Ledwie jakieś dziesięć sekund później w drzwiach stanęła zdziwiona nieco Umari. Aya szybko się ukłoniła.
      - Przepraszam, Otsune! - powiedziała z przejęciem. - Nie pamiętam wczorajszego dnia, więc nie wiem, co ci powiedziałam lub zrobiłam, ale wiedz, że normalnie nigdy nie chciałabym cię skrzywdzić! Jesteś dla mnie bardzo ważna. Proszę, wybacz mi!
      - Aya! - zawołała Umari, zmuszając ją, by się wyprostowała i rzucając jej się na szyję. - Tak się cieszę, że jesteś już sobą! Bardzo się wczoraj o ciebie martwiłam!
      - Otsune…
      - Nie musisz tak przepraszać, wszystko rozumiem - zapewniła z wlewającym do serca otuchę łagodnym uśmiechem.
      - Dziękuję! - Ayi wierzyć się nie chciało, na jak bardzo tolerancyjną osóbkę udało jej się trafić. Owszem, miała w życiu niełatwo i pod pewnymi względami pech ją wręcz prześladował, ale w jednym miała prawdziwe szczęście: los stawiał na jej drodze doprawdy cudownych ludzi. - Jesteś kochana! Tak się cieszę, że jesteś moją przyjaciółką!
      Obie uroniły kilka łez szczęścia i wzruszenia. Gdy się już uspokoiły, usiadły w pokoju Umari i zaczęły szczerze rozmawiać. Aya opowiedziała co nieco o swoich uczuciach, troskach i lękach, których - niestety - z wiadomych względów było całkiem sporo. Otsune z przejęciem wysłuchała najlepszej koleżanki. Najwyraźniej empatia to jej drugie imię, doskonale potrafiła wyobrazić sobie stan psychiczny przyjaciółki.
      - Przez przypadek podpaliłam kilka rzeczy - rzekła w którymś momencie Aya. - Potem od razu je ugasiłam, ale… To straszne. Jakimś cudem przejęłam moce trzech arystokratycznych wampirów. Lód od Aidō kontroluję bez problemu - w końcu to woda, uzupełnienie mojej umiejętności. Ale ogień… To całkowite przeciwieństwo tego, z czym dotychczas miałam do czynienia. Nie mam pojęcia, jak to kontrolować! - załamała się odrobinę. Nie lubiła nie mieć władzy nad jakimkolwiek aspektem własnego życia, a to zdarzało się coraz częściej. Szczęście w nieszczęściu, że dyrektor nie gniewał się na nią za przypalenie zasłon, kilku ręczników i osmalenie jednego krzesła. Zbył wszystko lekceważącym machnięciem ręki. „To tylko przedmioty”, powiedział.
      - A ta trzecia moc? - spytała Otsune.
      - Kao mówiła, że widziała, jak stworzyłam jakieś miniaturowe błyskawice, więc to pewnie ta moc… Ale nie potrafię z tego skorzystać. To nie w moim stylu - błyskawice i woda? Mieszanka wybuchowa - zaśmiała się ponuro. Naprawdę kilkakrotnie próbowała stworzyć jakieś małe gromy, ale wysiłki spełzły na niczym. Nie była w stanie tego zrobić.
      - Zaraz… Czy ty tylko przejęłaś ich moce, no wiesz, jakby skopiowałaś, czy też całkowicie im je odebrałaś?
      - Hm? Nie pomyślałam nawet o tej drugiej opcji… - Aya zachmurzyła się. Kurczę, to poważna sprawa! Że też ani ona, ani Kaori czy dyrektor nie zadali sobie podobnego pytania! - Ale mam wrażenie, że jeśli na dobre bym im je odebrała, od razu by się zorientowali. Gdybym ja nagle została pozbawiona umiejętności panowania nad wodą, na pewno bym to w pewien sposób poczuła.
      Nie wiedziała, skąd bierze się ta pewność. Po prostu wydawało jej się, że gdyby odebrano jej coś tak ważnego, coś tak pięknego, jej nieodłączną część, odczułaby stratę.
      - Ach, rozumiem.
      Potem rozmowa zeszła wreszcie na inny temat. Dziewczyny zaczęły rozmawiać o zwykłych błahostkach - obu było to najwyraźniej potrzebne, by choć na chwilę oderwać się od trudnych spraw, które mniej lub bardziej oczekiwanie zawładnęły ich życiem.

      Mam nadzieję, że nēsan pogodziła się już z Umari-san, pomyślała Kaori w drodze powrotnej do dormitorium.
      Gdy Aya wyszła, by spotkać się z Otsune, blondynka została i rozmawiała jeszcze trochę z dyrektorem. Naprawdę dobrze się z nim dogadywała. Był sympatyczny i wesoły, ale potrafił przejąć się problemami innych, wysłuchać ich i dać ewentualne porady. A Kao bardzo ceniła sobie jego zdanie. Choć często zachowywał się wręcz infantylnie, Kaien Kurosu odznaczał się prawdziwą inteligencją oraz wielkim doświadczeniem.
      Przede wszystkim oboje martwili się tym, co aktualnie działo się w Akademii. A właściwie z jej uczniami. Okazało się, że Senri Shiki i Takuma Ichijō nie wrócili jeszcze z majówki - a minęły już niemal dwa tygodnie od jej zakończenia. Kaname Kuran mówił coś o jakichś ich wizytach u rodziny, które widocznie trochę się przeciągały. To wyjaśnienie musiało póki co wystarczyć.
      Poza tym, pozostawała sprawa przemiany Ayi oraz zachowanie Zero. Proces przemiany dziewczyny przebiegał okropnie szybko, z kolei chłopakowi coraz trudniej było utrzymać głód na wodzy, czemu dał wyraz w poniedziałek.
      Jakby tego było mało, Yūki ostatnio dziwnie się zachowywała. Dyrektor był nieco podłamany, bo córka nie chciała powiedzieć, czym się tak ciągle przejmuje i co się z nią dzieje. Zero prawdopodobnie mógł coś wiedzieć, ale nawet jeśli - nie uchylił rąbka tajemnicy.
      Kaori szła w zamyśleniu. Po raz kolejny porównywała w myślach swoją sytuację sprzed kilku dni oraz obecną. Jeszcze nie tak dawno nie była niczego świadoma. Teraz z kolei brała czynny udział w tych wszystkich dziwnych wydarzeniach. Niby dla niej samej lepiej byłoby nie wiedzieć - mogłaby żyć sobie w błogim spokoju - ale wolała obecny stan, bo mogła w jakiś sposób pomagać innym. Nie, zaraz, co ona sobie wyobrażała? Mogła jedynie wspierać Ayę. Nic więcej nie potrafiła zrobić. Żałosne! Była zbyt słaba, zbyt… normalna. W jaki sposób mogłaby przysłużyć się siostrze? Pomóc jej w tej trudnej sytuacji?
      Nagle zauważyła prefekta, co przerwało potok jej myśli. Przegryzła wargę i spojrzała na niego z niechęcią. Chłopak też już ją zauważył. Zmieszał się nieco. Ostatnio podobnie reagował na jej obecność, ale po wczorajszym jakoś się to nasiliło…
      - Dokąd idziesz, Kiryū? - zapytała z nienawiścią w głosie. Choć tak naprawdę była raczej miłą osobą, pełną zrozumienia i empatii, ten facet jakoś wyłamywał się ze schematu. Nie dość, że od początku gbur, to jeszcze kilka dni temu zranił najważniejszą dla niej osobę. Nie potrafiła tego wybaczyć.
      - Do dyrektora - odparł krótko Zero.
      Dziewczyna chciała już odejść, gdy Kiryū ją powstrzymał.
      - Aya. Jak ona się czuje? Przeszło jej już? - spytał cicho.
      - Tak. Jest w porządku - rzekła niechętnie Kaori. Jakoś nie miała ochoty go w jakikolwiek sposób pocieszać, ale przecież zachowałaby się okropnie i nieludzko, gdyby nie odpowiedziała na jego pytania. - Ale co cię to interesuje? - zapyskowała jednak. - Zresztą… Zapomnij o tym, co się wczoraj stało. Nēsan nie była sobą, nawet tego nie pamięta. Nie waż się jej o niczym przypominać! - warknęła. Włos zjeżył jej się na głowie na samą myśl, że ten dupek mógłby powiedzieć Ayi o tym, że go pocałowała.
      - Jasne.
      Oddalił się, a Kao w ponurym nastroju kontynuowała swoją wędrówkę do akademika.

      Nastała pora obiadowa. Uczniowie stłoczyli się w stołówce. Aya usiadła z Otsune i pogrążyła się w rozmowie z nią. Kaori wzięła swoją porcję smażonej ryby i ruszyła w stronę stolika, przy którym siedziały Mio Amori i Nio Tsuda.
      - Hej! - zawołał wesoło Ichiru, doganiając dziewczynę i subtelnie zagradzając jej drogę.
      - O, cześć - odparła z lekkim uśmiechem.
      - Jak tam? Już w porządku? - spytał, pochylając się nad nią, by nikt ich nie słyszał.
      Dziewczyna skinęła głową.
      Zaraz! Jak się tak zastanowić… Skąd on wie o przemianie Ayi i tak dalej?
      - Ee… Kiryū-kun, skąd tyle wiesz o Ayi-nēsan? - zapytała ostrożnie.
      Chłopak lekko się zgasił.
      - Shizuka-sama co nieco mi o niej powiedziała - rzekł cicho. Wyraźnie posmutniał na wspomienie o czystokrwistej.
      - A skąd ona wiedziała? - dopytywała ciekawsko Kaori.
      - Znała ojca twojej siostry. - Dopiero wypowiedziawszy te słowa, zaklął w duchu. Dlaczego to wszystko mówił? Jak to się działo, że ta dziewczyna ot tak, bez trudu, wyciągała z niego największe tajemnice? Niesamowite.
      Kao tymczasem doznała olśnienia. Oczy zalśniły jej z podniecenia.
      - Hej, to pewnie wiesz, kim on jest, prawda?!
      Ichiru spojrzał na nią uważnie, lekko mrużąc oczy.
      - Dlaczego miałbym wiedzieć? Shizuka-sama nie mówiła mi o WSZYSTKIM. Każdy ma coś, o czym nie chciałby lub nie mógłby rozmawiać z innymi.
      - Czyli… naprawdę nie wiesz?
      Potwierdził.
      Nieco zawiedziona, Kaori zerknęła w stronę koleżanek. Obie machały do niej i gestami zachęcały, by wreszcie do nich dołączyła.
      - Muszę już lecieć. Na razie - rzuciła na odchodnym.
***
      - Nie jesteś głodna? - spytała w pewnym momencie Otsune, widząc, że Aya wciąż nie zaczęła jeść. Grzebała tylko pałeczkami w swojej porcji gyūdonu - miski ryżu z potrawką wołową na wierzchu.
      - Nie bardzo. Denerwuję się, przez co jakby nie mam apetytu - odparła.
      - Wciąż myślisz o tym, co się przedwczoraj stało? - domyśliła się Umari.
      - Tak. Mam kompletną pustkę w głowie, gdy chcę sobie cokolwiek przypomnieć. A mam dziwne wrażenie, że Kao nie powiedziała mi o wszystkim.
      - Dlaczego tak uważasz?
      - Nie wiem. Może jestem po prostu przewrażliwiona…
      Obróciła lekko głowę. Spostrzegła Yūki, która wyglądała na nieco przybitą - starała się to jednak ukryć za maską uśmiechu. Jej przyjaciółka, Sayori Wakaba, skończyła właśnie jeść. Obie wymieniły między sobą jeszcze kilka zdań, a potem Yori wyszła.
      - Co będziesz dzisiaj robić? - zapytała Otsune.
      - Hm, nie mam pojęcia. Pewnie zamartwiać się wszystkim naraz. - Zaśmiała się ponuro. - Wiesz, szczerze mówiąc, wciąż się boję, że zaraz coś podpalę. To za każdym razem dzieje się tak niespodziewanie, że nie sposób tego przewidzieć.
      - Och, to rzeczywiście nieco kłopotliwe. Miło by było, gdybyś znalazła jakieś miejsce, w którym mogłabyś w spokoju poćwiczyć.
      - Jedynym spokojnym miejscem jest las, ale to chyba niezbyt mądre, by uczyć się tam kontroli nad ogniem - zaśmiała się Aya.
      - Niby tak. Ale z drugiej strony - i tak od razu możesz wszystko ugasić, prawda? To dla ciebie żaden problem. Masz wodę na zawołanie. Nigdy cię nie zawodzi.
      - Może masz rację… - zastanawiała się Aya. - Choć jeśli mam być szczera… Trochę się boję trenować sama.
      - Mogę pójść z tobą. Nie mam nic do roboty. A jeśli nie chcesz, twoja siostra na pewno się zgodzi.
      - Nie, nie ma mowy! Mogłabym was narazić na niebezpieczeństwo! - zlękła się Aya. Umysł natychmiast podesłał jej niepokojące wizje, w których to drogie jej osoby stają w ogniu. Wzdrygnęła się.
      - W takim razie… O, Kiryū-kun przyszedł - zdziwiła się. - Ostatnio nie zjawiał się w stołówce.
      Aya dyskretnie spojrzała w jego stronę. Prefekt wciąż był w kiepskim nastroju. Dosiadł się do Yūki, która od razu zaczęła o czymś nawijać, udając entuzjazm. Jeśli miała zamiar pokazać, że nic jej nie jest, to zdecydowanie jej to nie wyszło.
      - Brakuje ci go, prawda? - spytała cicho Umari.
      - Co?
      Brunetka oderwała wzrok od kolegi i spojrzała na Otsune.
      - Jesteście przyjaciółmi, więc pewnie obojgu jest wam teraz ciężko… Nie próbowałaś z nim porozmawiać?
      Aya spuściła wzrok.
      - Boję się tej rozmowy, chociaż wiem, że kiedyś nastąpi. Ale… nie wiem, co mogłabym mu powiedzieć. Dlaczego… Ja… Powinnam go chyba nienawidzić, prawda? Tak jak całą resztę krwiopijców. A mimo to… Nie wiem. Nie rozumiem samej siebie.
      - Ale sama mówiłaś, że on jest inny niż reszta.
      - Owszem, ale zrobił to, co zrobił… Jaka szkoda, że nie można cofnąć czasu… - Zasmuciła się porządnie. Ach, gdyby w jakiś sposób można było sprawić, iż pewne rzeczy by się nie wydarzyły! Odzyskałaby towarzysza niedoli. I nie borykałaby się teraz z pewnymi uczuciami. Z drugiej strony, wówczas pewnie Kao nadal byłaby niewtajemniczona. Nawet jeśli Ichiru powiedział jej o istnieniu wampirów, póki Kaori na własne oczy nie ujrzała jednego w akcji, nie mogła wiedzieć, że to prawda.
      Niespodziewanie Aya poczuła krew. Rozejrzała się dookoła i ujrzała Mio, która jakimś cudem się skaleczyła. Kaori rzuciła się, by jakoś zakryć ranę, była okropnie spięta. Aya z kolei zakryła lekko nos ręką, krzywiąc się odrobinę. Otsune spostrzegła to, a także małe zamieszanie przy stoliku Kao, Mio i Nio.
      Dlaczego mam wrażenie, jakby ostatnio wszyscy PRZEZ PRZYPADEK robili sobie krzywdę?! To na złość czy jak?!, pomyślała Aya. Sama też kilka dni temu zrobiła podobną głupotę. Pewnie, takie rzeczy się zdarzały i dla większości ludzi nie był to żaden powód do stresu, ale w ich sytuacji…
      Minąło maksymalnie kilka sekund, ale dziewczynie zdawało się, jakby to była cała wieczność. Nagle się ocknęła i szybko odwróciła głowę, by zobaczyć, co z Zero. Chłopak zakrył dłonią usta i nos, zerwał się ze swojego miejsca i szybkim krokiem opuścił stołówkę. Yūki wybiegła za nim.
      Aya siedziała przez chwilę całkowicie nieruchomo. Zdawało jej się, że w głowie ma zupełną pustkę, ale równocześnie kłębi się w niej nieskończona ilość myśli i uczuć. To na swój sposób zabawne. Wszystko i nic naraz…
      Po chwili powoli odsunęła krzesło i wstała.

      Kaori była okropnie zestresowana. Przycisnęła do miniaturowej ranki Mio wszystko, co miała pod ręką, czyli głównie chusteczki higieniczne, które na szczęście nosiła w kieszeni spodni.
      - Hej, po co te nerwy? - zaśmiała się Mio.
      - Ee… - zawahała się Kao. Co właściwie miała powiedzieć? „W tym pomieszczeniu jest niestabilny emocjonalnie wampir, który kilka dni temu zaatakował moją siostrę, więc to chyba logiczne, że wpadłam w panikę”? Dobre sobie.
      Ostatecznie poniechała jakichkolwiek wyjaśnień.
      Spojrzała szybko w kierunku Ayi. Niepewnym krokiem kierowała się właśnie ku wyjściu. Kaori rzuciła okiem na miejsce, w którym jeszcze kilka chwil temu siedzieli prefekci. Nie było ich.
      - Cholera jasna! - warknęła cicho i zaczęła przeciskać się między ludźmi, nie zwracając najmniejszej uwagi na zdziwione jej nagłym odejściem koleżanki.
      Nagle poczuła na przegubie czyjąś dłoń. Odwróciła się, zaskoczona.
      - Co robisz, Kiryū-kun?! - zawołała. - Puść mnie, muszę…
      - Nie. Zostaw ich - powiedział ze stoickim spokojem Ichiru.
      - Co?! - Kao oburzyła się porządnie. On chyba żartował! Nie mogła pozwolić, by…
      - Prędzej czy później i tak będą musieli porozmawiać. Już chyba czas, by co nieco sobie wyjaśnili, nieprawdaż?
      - Właśnie, że nie! - zaoponowała. Nie zauważyła nawet, że urządzają zgromadzonym mały, acz ciekawy spektakl. Nikt nie siedział na tyle blisko, by słyszeć ich słowa, ale i same gesty dostarczały rozrywki. - Nie mieli już ze sobą rozmawiać nigdy więcej! Ten cholerny dupek…
      - Uspokój się już. Twoja siostra może robić, co jej się podoba. Jak mniemam, ona też nie jest zachwycona tym, że ty rozmawiasz ze mną, prawda? Jednak nie zabrania ci tego. Ona też musi wyjaśnić to i owo.
      - Ale powinna go nienawidzić!
      - A z jakiego powodu ty nie nienawidzisz kogoś takiego jak ja? Każdy normalny na twoim miejscu, gdyby dowiedział się prawdy o mnie, bez zastanowienia zerwałby ze mną wszelkie kontakty. Mimo to, ty…
      - To co innego! Zrobiłeś dla mnie coś dobrego…
      - A może mój brat w jakiś sposób przysłużył się twojej siostrze? Może zrobił dla niej „coś dobrego”? A może po prostu czują, że w pewnym sensie są do siebie podobni.
      Kao przestała się wyrywać. Przypomniała sobie tę rozmowę z Ayą, w której poznała całą prawdę o świecie. To było właśnie to. „Czują, że w pewnym sensie są do siebie podobni”.
      - Może masz rację - przyznała cicho. - Ale jeśli ten drań jeszcze ją skrzywdzi… Obiecuję, że go zabiję.
      - No, to się nazywa determinacja! - zaśmiał się Ichiru.
      - Nie powinieneś w tym momencie powiedzieć czegoś na jego obronę? - zdziwiła się Kaori.
      - Hę? Niby czemu? Przecież go nienawidzę, mówiłem ci.
      - Ale jesteście braćmi! I to bliźniakami! - rzekła blondynka na tyle głośno, że kilka osób przyjrzało jej się z ciekawością. Tym razem ją usłyszano.
      - I co z tego? To nie ma znaczenia - mruknął naburmuszony. Przez ułamek sekundy Kaori miała wrażenie, że powiedział to bez przekonania.
      Pokręciła tylko z dezaprobatą głową.
      - Dwa cymbały - szepnęła na tyle cicho, by kolega tego nie usłyszał.

      Aya wyszła z budynku. Rozejrzała się i dość szybko dostrzegła prefektów. Zbliżyła się do nich powoli. Serce waliło jej jak oszalałe.
      W końcu ją zauważyli. Mina Zero, jak to ostatnio bywało, wyrażała coś pomiędzy cierpieniem a zdziwieniem. Ponadto trzymał się za szyję, a jego oddech był nierówny.
      Spoglądali na siebie w milczeniu i bezruchu, zapominając o reszcie świata.
      - Hm, zostawię was - rzuciła Yūki, widząc ich miny, po czym prędko się zmyła.
      Jeszcze przez jakiś czas oboje stali nieruchomo, teraz już ze spuszczonym wzrokiem. W końcu Aya się przemogła i spojrzała na chłopaka.
      - To bez sensu - wyszeptała.
      Zero uniósł wzrok i spojrzał w jej szare oczy, które momentami przywodziły mu na myśl gwiazdy. Tworzyły przepiękną kompozycję z włosami koloru nocnego nieba.
      - Właściwie nie wiem, co powiedzieć - rzekła zgodnie z prawdą, w głowie miała bowiem zupełną pustkę. - Jednak… Chcę, żebyś wiedział, że cię nie nienawidzę. Nawet gdybym chciała… po prostu nie potrafię. Nie chcę też, byś brał całą odpowiedzialność za to, co się stało, bo to była także moja wina. Gdybym nie była taka nieostrożna, ten incydent w ogóle nie miałby miejsca. Dlatego nie musisz się tym tak przejmować. Nie jestem na ciebie zła, więc ty też nie bądź. Przepraszam za moją nieuwagę.
      - Aya, ja… - zaczął, ale zamilknął na moment. - Dlaczego zawsze mnie przepraszasz, choć nie masz za co? - zapytał cicho. - TO jest bez sensu.
      - Nie wiem, może - rzuciła szybko. Nie miała ochoty się nad tym rozwodzić. - Czy nie może być między nami jak dawniej? - wyrzuciła z siebie to, co tak naprawdę siedziało jej w głowie od samego poniedziałku. Czasu cofnąć nie można, owszem. Ale przełknąć to, co się stało, wybaczyć i dalej iść przez życie ramię w ramię… nie jest chyba niemożliwe, prawda?
      Kiryū spojrzał na nią ze zdumieniem.
      - Czy przypadkiem w takiej sytuacji to nie ja powinienem zadać to pytanie? - Uśmiechnął się lekko.
      - Nie wiem, może - powtórzyła z podobnym uśmiechem Aya.
      Przez chwilę znów patrzyli na siebie w milczeniu. Zarówno jej, jak i jego oczy zdawały się lekko błyszczeć, zupełnie jakby z ich serc spadł ciężar.
      - Ulżyło mi! - powiedzieli w tym samym momencie i jakby ostrożnie się roześmiali.
      Pomyślała, że to na swój sposób niesamowite, że tak łatwo poszło. Wyglądało na to, że naprawdę nie potrafili się nienawidzić i na siebie złościć. Zbyt wiele ich łączyło. Nie tylko wspólne tajemnice, ale przede wszystkim podobne przekonania, cele i… no cóż, problemy.
      Oboje wiedzieli, że głęboko w sercu jedno i drugie wciąż nie pogodziło się z tym, co miało miejsce kilka dni temu, jednak ze wszystkich sił próbowali zapomnieć o troskach i znów być przyjaciółmi. Przyjaźń to zbyt cenny skarb, by go tak po prostu „wyrzucić”.
      Tak się cieszę, pomyślała. Poczuła w sercu przyjemne ciepło. Na chwilę wszystkie zmartwienia prysły.
      - Ale wiesz… - odezwał się Zero.
      - Uhm?
      - Mimo wszystko chciałbym cię bardzo przeprosić.
      - Przecież już to zrobiłeś. Wtedy, w lesie… - Przypomniała sobie wyraz jego twarzy i tę bezsilną rozpacz w jego lawendowych oczach. Nie sądziła, by kiedykolwiek wcześniej widziała takie cierpienie.
      - No niby tak, ale…
      - Daj spokój. Zakończmy już ten temat i zapomnijmy, zgoda?
      - Ale wiesz, że to się może…
      - Wiem - przerwała mu szybko Aya. Miała świadomość, że co się stało raz, może wydarzyć się i drugi. - Wiem.
      Przez chwilę milczeli.
      Właściwie teraz jest normalnie, jak zawsze. Tak się cieszę, że wszystko wróciło do normy! Zamierzała jak najszybciej zapomnieć o tych kilku dniach, przynajmniej jeśli chodzi o więź z Zero, bo jeśli chodzi o tę z Kaori czy Otsune, to tylko się zacieśniły.
      - Obawiam się jednak, że twoja siostra mnie zabije - powiedział z udawaną troską Zero. W końcu Kao szczerze go nienawidziła i zabroniła mu kiedykolwiek zbliżać się do Ayi. Wiadomo, nie miał zamiaru jej słuchać, choć prawdę powiedzawszy, jeszcze kilkanaście minut temu sam sądził, że tak byłoby najlepiej. Gdyby zupełnie odciął się od Ayi… Ale chwila, to niemożliwe. Oboje mieszkali na terenie Akademii Kurosu, chodzili do jednej klasy… Unikanie siebie nawzajem było nierealne. A skoro tak, bez sensu trwać w jakichś dramatach, prawda?
      Ach, zresztą, wszystko jedno! Niech się dzieje, co chce. W tym momencie był szczęśliwy. Nawet pragnienie jakoś tajemniczo zmalało.
      - Ech, chyba będę miała małe piekiełko, gdy się z nią zobaczę. - Aya westchnęła lekko.

      Kiedy weszła do pokoju, Kaori siedziała przy biurku, bębniąc w nie palcami. Z całej siły powstrzymywała złość.
      - Ee… cześć - rzuciła Aya. Podejrzewała, że zaraz wysłucha kazania młodszej siostry. Właściwie to zabawne: jeszcze tydzień temu to Aya prawiła jej morały. A teraz? Kao miała do tego równe prawo. Znała prawdę i wreszcie mogła na swój sposób sama o sobie decydować.
      - Cześć - odparła Kaori z wymuszonym uśmiechem. - Och, no proszę, jesteś cała w skowronkach. „Akcja pojednanie” zakończyła się sukcesem, tak?
      - Wybacz, Kao-chan, ale wiesz, że nie potrafię inaczej.
      - Wiem, wiem. Myślę, że póki co będę wyrozumiała. Skoro jakoś tolerujesz moją znajomość z Ichiru, chyba muszę odpłacić ci się tym samym. - Choć nadal nie znosiła Zero i nie wybaczyła mu tego, że ugryzł Ayę, musiała przyznać, że sama też miała trochę za uszami. Tak samo jak co poniektórzy jej znajomi. - Jednakże…
      - Już się boję…
      - Jeśli ten dupek znów cię zrani, nie będzie dla niego nadziei. - Uśmiechnęła się szeroko.
      - I vice versa - odparła Aya, myśląc o młodszym bliźniaku.
      - Rozumiem. Jest jeszcze jedno - wyznała Kaori.
      - Tak?
      - Poukładałaś już swoje sprawy, prawda? Ze mną, z Umari-san, nawet z Kiryū-kunem… Ja z kolei mam jeszcze jedną sprawę do załatwienia.
      - Aidō - domyśliła się Aya.
      - Właśnie. I pewnie już dobrze wiesz, że mnie nie powstrzymasz, prawda?
      Aya skinęła głową. Nie miała prawa powstrzymywać Kaori. I choć nie mogłaby powiedzieć, że cieszy się z jej planów, musiała je zaakceptować.
      - Tylko uważaj, proszę.
      - Jasne, siostrzyczko. Obiecuję.
      Zbliżała się pora wymiany z Nocną Klasą. Mimo iż była sobota, Nocny Wydział miał mieć dzisiaj jakieś nadprogramowe zajęcia, co fani z Dziennego Wydziału uznali za dar niebios.
      Kaori powoli ruszyła w stronę drzwi. Aya tylko westchnęła i wzrokiem odprowadziła siostrę.

      Otsune wpuściła Ayę do pokoju. Obie dziewczyny usadowiły się wygodnie - jedna na łóżku, druga na krześle.
      - Co się stało? - spytała Umari, widząc, że przyjaciółka jest nie w sosie.
      - Ech - westchnęła Aya. - Widzisz… Pogodziłam się z Zero.
      - To chyba dobrze?
      - Tak, ale… Wiesz, Kao-chan go nie znosi. Spodziewałam się, że będzie na mnie wrzeszczeć czy coś, ale ona… Cóż, stwierdziła, że skoro ja załatwiłam swoje sprawy, to ona zrobi to samo ze swoimi. No i poszła do Aidō.
      - Och.
      Siedziały przez chwilę w milczeniu. Aya, chcąc nie chcąc, stresowała się porządnie. Łagodnie mówiąc, nie przepadała za Hanabusą. W końcu śmiał ugryźć Kao, co według niej było niewybaczalnym grzechem. Tyle że nie mogła być hipokrytką. Zero zrobił jej to samo, a Kaori jakoś przebolała fakt, że Aya się z nim pogodziła. Była jej winna to samo.
      - Mimo wszystko - zaczęła Otsune - ma do tego prawo. I tak prędzej czy później musiałaby sobie z nim wszystko wyjaśnić, prawda? Tak jak ty to zrobiłaś z Kiryū-kunem. To normalne. Szczególnie że ona coś czuje do Aidō-senpai, prawda?
      - No tak. Wiem. Ale to uczucie sprawia tylko, że bardziej się o nią martwię. Kiedy nie pamiętała tego całego zdarzenia z ugryzieniem, jej zauroczenie minęło. A teraz jakby powróciło… Choć nie wiem, czy to jest to samo.
      - Tak czy owak musisz to zaakceptować. To twoja siostra. A skoro ona jakoś przełknęła twoje pojednanie z Kiryū-kunem, ty musisz się jej jakoś odwdzięczyć.
      - Taak. Dlatego ją puściłam. Chociaż i tak by poszła. Nawet gdybym jej zabroniła lub błagała ją, by tego nie robiła… - Właściwie miała ochotę iść za nią, obserwować ją i chronić z ukrycia, ale wiedziała, że nie może. Kao nie była już niczego nieświadomą dziewczynką, która w żaden sposób nie umie o siebie zadbać. Potrafiła ocenić zagrożenie.
      - No widzisz - powiedziała rudowłosa. - Nie przejmuj się, będzie dobrze. Na pewno.
      - Mam nadzieję…

      Kaori strasznie się denerwowała. Właściwie nie miała pojęcia, co tak naprawdę chce powiedzieć Hanabusie. Wiedziała za to, że musi sobie z nim wszystko wyjaśnić. Czuła to już od jakiegoś czasu. No, właściwie od tych kilku dni - odkąd poznała prawdziwe oblicze świata.
      Przeczekała całe zamieszanie związane z wymianą grup. Większość dziennych uczniów była niezwykle podniecona faktem, że może ujrzeć swoich idoli również w sobotę. Niektóre z dziewcząt piszczały, inne skakały jak głupie… Uch, jeszcze nie tak dawno Kaori była jedną z nich.
      Chaos był tym większy z powodu nieobecności Zero. Znów wagarował. Yūki z kolei tradycyjnie z niczym sobie nie radziła. Zresztą wyglądała, jakby tym razem nawet nie próbowała. Zniknął cały jej entuzjazm, była jakaś przybita i niewyraźna. Kaori przypomniała sobie rozmowę o niej z dyrektorem. Coś musiało być na rzeczy.
      Porzucając myślenie o tym, Kao dyskretnie przemierzyła kawałek drogi za Nocną Klasą.
      Tak w ogóle… Jak mam do niego zagadać? W jaki sposób poprosić go o chwilę uwagi?
      - Kao-chan - powiedział cicho Hanabusa, który nagle znalazł się kilka kroków przed nią. Do licha, nie zauważyła go!
      Serce waliło jej jak oszalałe.
      - A-aidō-senpai…
      - Chciałaś może o czymś ze mną porozmawiać?
      - Ee… Właściwie to tak - powiedziała, próbując zachować powagę. - Może się przejdziemy? - zaproponowała. Nie chciała, by ktoś był świadkiem ich rozmowy.
      - Dobrze - zgodził się i ruszyli w kierunku lasu. Po kilku minutach ciszy dziewczyna przełamała się i zaczęła mówić.
      - Wiem, że cały czas myślisz, że nic nie pamiętam… To jednak nieprawda.
      - W jakim sensie? - spytał lekko zdziwiony.
      - Ja… Wiem, kim jesteś. Pamiętam też, co się stało… tamtej nocy - wyznała nieśmiało.
      - Tak właśnie myślałem - odparł cicho chłopak. - Przepraszam - wyszeptał tylko ze spuszczoną głową. Wyglądał, jakby naprawdę było mu przykro. Sporo można było mu zarzucić, ale prawdą było, iż lubił Kao i nie chciał jej skrzywdzić.
      - Przyszłam tu po to, żeby powiedzieć, że nie mam ci tego za złe.
      Kaori uśmiechnęła się lekko.
      - Co masz na myśli? - Hanabusa podniósł głowę i spojrzał dziewczynie w oczy ze zdziwieniem, jakiego ta jeszcze u niego nie widziała.
      - To, co powiedziałam. - Serce nadal waliło jej jak oszalałe, zwłaszcza gdy chłopak na nią spojrzał. - Nie jestem zła. Po prostu rozumiem, że to, co zrobiłeś, jest dla WAS rzeczą normalną. Znaczy… przynajmniej dla niektórych.
      - Nie dla mnie. Nie mogłem… Nie powinienem był tego robić. I nie chodzi tylko o to, że to wbrew zasadom szkoły.
      No, akurat zasady nie miały dla niego większego znaczenia. Przestrzegał ich (przynajmniej zazwyczaj) tylko przez wzgląd na Kaname.
      - Wiem. Ale z tego, co słyszałam, to tak, jakbym nie jadła nic normalnego. Tylko jakieś tabletki o tym posmaku. Pewnie po czymś takim zdychałabym z głodu. To naturalne, że gdybym poczuła zapach jakiejś pysznej potrawy po długim czasie głodu, zechciałabym poczuć jej smak. Czy tak jest w twoim przypadku?
      - Racja… Nie wiedziałem, że jesteś aż tak mądra - powiedział nieco zagubiony. Przeczucie go nie myliło, nie bez powodu zwrócił uwagę właśnie na nią już wtedy, gdy pierwszy raz pojawiła się na wymianie klas.
      - Wielkie dzięki! - krzyknęła nieco oburzona, ale uśmiechnięta. Na ten widok Hanabusa również się uśmiechnął. Po chwili śmiechu chłopak zaczął mówić.
      - Jednak mimo wszystko myślę, że nie powinnaś się do mnie zbliżać. To niebezpieczne.
      - Zdaję sobie z tego sprawę. Mimo wszystko myślę, że możemy zostać przyjaciółmi - oznajmiła już pewnie.
      - Mam taką nadzieję - odparł. - Kao-chan, ale skąd właściwie wiesz tyle na temat wampirów?
      - Aya-nēsan mi powiedziała - palnęła bez zastanowienia. - Właśnie! Chciałam cię przeprosić za jej dziwne wczorajsze zachowanie. Wybacz. - Ukłoniła się lekko. Stali właśnie pod jednym drzewem, niedaleko miejsca, w którym kiedyś spotkali się nocą.
      - Kao-chan… - powiedział nieco zmieszany.
      - Tak?
      - Ona… jest wampirem, prawda? - zapytał, a Kaori stanęła jak wryta.
      - Skąd… Czy ty… - Nie wiedziała, co powiedzieć.
      - Czyli miałem rację… - powiedział lekko znudzony. - Nie przejmuj się, nikomu nie wyjawię tego sekretu - obiecał. - Jednak nie powiem… Ciekawi mnie jej osoba.
      - A to czemu? - Kao, mimo niechęci, poczuła minimalne ukłucie zazdrości.
      - Bo wiesz… Nie spotkałem się nigdy z czymś takim. Tylko jej zachowanie, widok manipulacji nad wodą i wczorajszy wyskok doprowadziły mnie do tej myśli. - Zastanowił się chwilę. - Ona nawet nie pachnie jak MY.
      - Ufam ci. Mam nadzieję, że to, co teraz powiem, zachowasz dla siebie. Wierzę, że tak będzie…
      - Oczywiście.
      - Widzisz, Aya nie jest w pełni wampirem - zaczęła. - Jej matką był człowiek, ale ojcem wampir. Czystokrwisty.
      - Jak to?! - przerwał jej chłopak. - Dhampir? Od wieków nie było takiej mieszanki!
      - Wiem… Krew jej ojca działa dominująco na krew matki. Dlatego powoli z człowieka staje się ona jednym z was. Odkąd przybyłyśmy do Akademii, szybkość w otrzymywaniu nowych cech wzrosła kilkukrotnie. Kiedy wczoraj była taka dziwna… To kolejny objaw zmian. Nie była sobą. Przez dotyk umie odbierać… Nie… Chyba kopiować czyjeś moce. Wtedy umiała je bez trudu kontrolować, teraz jednak totalnie się w tym gubi. Boję się o nią…
      Hanabusa podszedł do dziewczyny i ją objął. Nie było w tym nic romantycznego, ot, przyjacielski uścisk, który miał ją pocieszyć.
      - Aidō-senpai…
      - Będzie dobrze. Zobaczysz - wyszeptał. Nadal ciężko było mu uwierzyć w te wszystkie rewelacje, ale musiał przyznać, że to miało pewien sens.
      - Cały czas żyła sama ze swoimi problemami. Nic mi nie mówiła! - szlochała tymczasem Kao. - Dopiero kiedy ten gnojek ugryzł ją na moich oczach, to mi o wszystkim… - Cholercia! Przestraszona, natychmiast odsunęła się od blondyna.
      - Kiryū ją ugryzł? - spytał, jakby wcale go to nie zdziwiło.
      - To… Znaczy… - plątała się Kaori, nie wiedząc, gdzie podziać oczy. Do licha, wszystko wypaplała Hanabusie, wszystko!
      - Spokojnie. Wiem o nim.
      - Czy ty o wszystkim wiesz? - zapytała, unosząc brwi.
      - Osoby z takim poziomem inteligencji jak ja domyślają się podobnych rzeczy - rzucił, brzmiąc trochę zarozumiale, ale jednocześnie na swój specyficzny sposób uroczo.
      - Z takim intelektem, powiadasz? - Kaori zauważyła, że Aidō jest zupełnie inny niż wcześniej. Podczas tej rozmowy nie był cały czas uśmiechnięty, tylko skupiony, jakby w myślach układał sobie obraz całości.
      - Opowiadaj dalej - zachęcił z uśmiechem.
      - Po tym wydarzeniu opowiedziała mi o wszystkim. Zresztą tylko dzięki temu, co się stało, przypomniałam sobie o naszym ostatnim spotkaniu, ponieważ… No cóż… Przebieg ich spotkania był bardzo podobny do naszego…
      - Pocałowali się? - zapytał z chytrym uśmieszkiem.
      - Do licha, nie! Miałam raczej na myśli ukłucie różą. Potem prawie go udusiła wodą…
      - Jeśli robiła to, co ze mną, to współczuję chłopakowi - rzekł zakłopotany.
      - A ja nie! - rzuciła z miną naburmuszonego dzieciaka.
      - Kao-chan… Wydaje mi się, że teraz jesteś inna niż wcześniej - powiedział, wciąż uśmiechnięty.
      - I kto to mówi! - odparła radośnie. - Twoje zachowanie zmieniło się nie do poznania.
      - Ponieważ już nie muszę udawać. Teraz rozmawiamy na poważnie, więc taki jestem. To… prawdziwy ja.
      - Cieszę się, że mogę poznać prawdziwego Aidō-senpai.
      - Ja również myślę, iż właśnie poznałem prawdziwe oblicze Kao-chan - rzekł zadowolony.
      Po chwili rozmów udali się w drogę powrotną. Gdy doszli do głównej ścieżki, zatrzymali się.
      - … więc uważam, że teraz, skoro wszystko wiesz, będziesz wspierać siostrę.
      - Tak naprawdę to nie jest moja prawdziwa siostra - powiedziała ze smutkiem.
      - Ach, wybacz. Nie pomyślałem o tym.
      - Czyli jednak twój intelekt nie jest aż taki wysoki?
      Uśmiechnęła się od ucha do ucha.
      - Bardzo śmieszne!
      Chłopak naburmuszył się troszkę. Oczywiste było, że te dwie nie były siostrami, właściwie nawet patrząc na sam wygląd, można było dojść do tego wniosku, po prostu palnął to tak bez zastanowienia…
      - Dla mnie ona i tak na zawsze pozostanie siostrą.
      - Oczywiście.
      - Kuran nie zjedzie cię za to, że olewasz zajęcia? - zapytała, zmieniając temat.
      - Pewnie, że mnie zjedzie. Ale są rzeczy ważne i ważniejsze. - Wyszczerzył się, a ona się roześmiała.
      - Już późno - rzekła po chwili. - Aya pewnie okropnie się martwi. Lecę.
      - Uhm. To do zobaczenia! - rzucił i przytulił dziewczynę na pożegnanie.
      - Na razie - powiedziała tylko i odprowadziła chłopaka spojrzeniem, kiedy oddalał się w kierunku szkoły. Po kilku sekundach odwróciła się i ruszyła do akademika. Nie zdążyła jednak pokonać nawet połowy drogi, gdy niedaleko niej zmaterializowały się Mio i Nio.
      - Wiedziałam, wiedziałam! - krzyczała Nio, dobiegając do Kaori.
      - Co takiego wiedziałaś? - spytała z uśmiechem.
      - Co tu robiłaś?
      - Dlaczego to ukrywałaś?
      - Wróciliście do siebie?! - Podekscytowane dziewczyny zawaliły koleżankę masą pytań.
      - Z Aidō? Nie. W sumie… Właściwie to nigdy nie byliśmy razem.
      - Mówiłaś, że już ci przeszło - powiedziała Nio.
      - Więc jednak kłamałaś? Przecież od tak dawna nie było cię na wymianie klas! - dopytywała się Mio.
      - Jej! Jakie to ekscytujące! - krzyknęły naraz.
      - Nie, nie, nie… To nie tak. Tamto uczucie naprawdę mi już przeszło. - Przynajmniej kiedy im mówiłam, było to jeszcze aktualne… Teraz sama do końca nie wiem, co czuję. - Spotkaliśmy się, żeby sobie wyjaśnić kilka rzeczy. I zostaliśmy przyjaciółmi. To chyba wystarczy.
      - Niee! - rzekła lekko znudzona tym Nio. - A miało być tak pięknie!
      - No właśnie… - potaknęła Mio.
      - Oj, dziewczyny… Zacznijcie sobie szukać facetów, bo jeśli będziecie żyć moim życiem towarzyskim, to długo nie wyrobicie. Na razie nie zapowiada się w tym moim żywocie żaden wątek miłosny.
      - Łee… - stwierdziły dziewczyny. - To wracajmy do akademika. Może po drodze spotkamy jakiegoś fajnego kolesia!
      Po kilku minutach zagadane koleżanki dotarły pod budynek.
      - I dlatego uważam, że to niesprawiedliwe! - dokończyła swoją opowieść Nio. Obie nastolatki potaknęły.
      Kaori już chciała wejść do dormitorium, ale jedna z dziewczyn zatrzymała ją.
      - Zobacz, kto tam idzie! - powiedziała Mio, dyskretnie wskazując oddalonego o kilka metrów młodszego bliźniaka.
      - No, idź do niego! - pospieszyła piętnastolatkę Nio.
      - Ale niby po co? - spytała zdziwiona. O właśnie… Zapomniałam powiedzieć mu, że Aya pogodziła się z Kiryū… - Chociaż w sumie mam do niego pewną sprawę…
      - Tak trzymaj, dziewczyno! - krzyknęła troszkę za głośno Mio.
      - Idź i spraw, byśmy miały czym żyć w tym towarzyskim życiu! - szepnęła podniecona Nio.
      - To nic z tych rzeczy. Nie można już normalnie porozmawiać z chłopakiem? - spytała zdenerwowana nieco Kaori, wykręcając oczyma. Czy te dwie wszędzie widziały potencjalne romanse? Tylko amory im w głowie!
      - Oczywiście, że można… - powiedziały dziewczyny z bardzo dziwnym, przeszywającym wzrokiem, który dobitnie świadczył o tym, że i tak myślą o czym innym.
      - Taa… No nic, trzymajcie się! - rzuciła Kao i oddaliła się od koleżanek. Dopiero teraz zauważyła, że zupełnie się już ściemniło. Czym prędzej podeszła do kolegi.
      - Dobry wieczór, Kiryū-kun - powitała go radośnie.
      - Hej.
      - Chciałam tylko powiedzieć, że Aya faktycznie pogodziła się z twoim bratem…
      - Można było to przewidzieć. Są siebie warci.
      - Tylko nie obrażaj tu mojej siostry!
      - Tak jest, zrozumiałem - odparł z lekkim uśmiechem, salutując od niechcenia.
      - Może mówię to kolejny raz, ale jeśli ten dupek zrobi coś podejrzanego, nie daruję mu.
      - I co mu zrobisz? Jest silniejszy od ciebie.
      - Już niedługo - rzuciła pewnie Kaori. Po chwili spuściła głowę. - Nie przerażają cię te całe wampiry?
      - Nie. Chyba nie.
      - Jestem ciekawa, czemu istnieją. I jak w ogóle się przed nimi bronić.
      - Są przecież te wszystkie bronie przeciw wampirom - katany, pistolety i cała masa innych przydatnych w tym celu przedmiotów.
      - A ty?
      - Co ja?
      - Przez tyle lat, gdy byłeś z… - Imię Shizuki jakoś nie przeszło jej przez gardło. - Przecież musiałeś się jakoś bronić - powiedziała zamiast tego.
      - Ach. - Zrozumiał, o co jej chodzi. - Używam katany.
      Kaori gwałtownie podniosła głowę i wlepiła w chłopaka swoje błękitne, magicznie świecące z powodu determinacji oczy.
      - Nauczysz mnie nią władać?! - spytała szybko. Była cała w skowronkach, entuzjazm nagle zaczął ją wręcz rozpierać.
      - Że co, proszę? - Uśmiechnął się ironicznie, najwyraźniej bardzo rozbawiony. - Dziewczyno, do tego trzeba mieć umiejętności - rzekł z pewną wyższością w głosie. Kaori jednak nie ustępowała. Wiedziała, że musi być teraz stanowcza. Kierowały nią upór i determinacja, a kiedy do tego dochodziło… Klękajcie narody!
      - Serio, muszę się nauczyć bronić. Skoro ty umiesz, nie widzę problemu, byś nauczył i mnie. Szybko przyswajam nowe rzeczy. I mam całkiem niezłą kondycję.
      - Powiedziałem: nie.
      - Czyli co? Może po prostu nie umiesz mnie nauczyć? Nie jesteś na tyle dobry?
      Dziewczyna trafiła w czuły punkt. Miała ochotę uśmiechnąć się z satysfakcją, ale, bojąc się, że przez to zniweczy swoje szanse, powstrzymała się z trudem.
      - Nie bądź taka cwana. Spotkajmy się jutro - zobaczymy, czy coś z tego będzie.
      - Jeej! - ucieszyła się Kao i rzuciła się chłopakowi na szyję. - Dzięki!
      Po chwili otrząsnęła się, widząc, co robi, i pospiesznie się odsunęła. Zrobiło jej się trochę głupio, ale była na tyle szczęśliwa, że długo się tym nie przejmowała.
      - Jeszcze nie powiedziałem, że będę cię uczyć. Najpierw zobaczymy, czy w ogóle coś potrafisz - mruknął Ichiru.
      - Dobra, dobra - powiedziała tylko, nadal zachwycona. - To wieczorem? Koło osiemnastej? Pod lasem, o tam? - Wskazała ręką cel.
      - Może być. W takim razie… do zobaczenia.
      - Pa, pa! - krzyknęła na pożegnanie i niemal w podskokach udała się w stronę swego akademika. Ichiru westchnął, po czym sam też skierował się do swojego.

      - Jesteś! - zawołała Aya, gdy tylko Kao przekroczyła próg pokoju. - No i jak?
      - W porządku. - Kaori uśmiechnęła się. - No, wygląda na to, że obie załatwiłyśmy już swoje sprawy! - powiedziała i z ulgą padła na łóżko.
      Podniecenie jeszcze jej nie opuściło. Dodatkowo czuła się niesamowicie rześko i radośnie - nie dość, że wyjaśniła sobie wszystko z Aidō i do tego została jego przyjaciółką, to jeszcze miała szansę na to, by Ichiru nauczył ją władać bronią. Nie stresowała się jutrzejszym sprawdzeniem umiejętności - choć nigdy nie trzymała w dłoni niczego, co choćby przypominało miecz, podświadomie była pewna, że jej się uda.
      Aya w zadumie przez chwilę patrzyła na Kao. Chyba naprawdę poczuła ulgę. Właściwie… rozumiem ją, bo jestem dzisiaj w podobnej sytuacji. Co za dzień! Sama również położyła się na łóżku. Wpatrywała się w sufit.
      - Hej, nēsan! - szepnęła konspiracyjnie Kaori.
      - Uhm?
      Aya odwróciła się w stronę siostry. Oparła głowę na ręce.
      - Tak sobie myślę… Popatrz - mimo tego wszystkiego, wciąż jesteśmy siostrami i przyjaciółkami, prawda?
      - Tak, ale… Do czego zmierzasz? - zaciekawiła się Aya.
      - Chodzi mi o bliźniaków. Nie podoba mi się to, że tak siebie nie znoszą. Chyba mają chęć się pozabijać! Nie tak powinno być w rodzeństwie. Do tego są bliźniakami! Naprawdę nie rozumiem…
      - Ja też. To znaczy… Rozumiem, że Zero może mieć żal do Ichiru za to, co zrobił. Z kolei Ichiru też ma podobno jakiś powód do tego, by nie przepadać za starszym bratem. Ale żeby tak się nienawidzić?
      - Właśnie, właśnie. - Kao pokiwała głową. - Ech, powinni brać z nas przykład, prawda?
      - Uhm. Byłoby miło. Nie lubię Ichiru, ale chciałabym, żeby pogodził się z Zero. Zresztą… wtedy prawdopodobnie inaczej bym na niego patrzyła.
      - Heh, ja wprost NIENAWIDZĘ Zero, ale zgadzam się z tobą w stu procentach.
      Aya westchnęła.
      - Cóż, nawet jeśli… To tylko nasze marzenia czy zachcianki. Nie możemy nic zrobić - powiedziała.
      - A może właśnie możemy? - Kaori rozpromieniła się nagle. - Może uda nam się ich jakoś przekonać? Albo pomóc im w zbliżeniu się do siebie?
      - Ależ to przecież ich sprawy. Nie powinnyśmy się chyba wtrącać…
      - Ach tam, od razu wtrącać się! - Kaori lekceważąco machnęła ręką. - To by był… dobry uczynek.
      - Ale czy oni tego chcą?
      - No pewnie, że tak! - krzyknęła od razu. - Nawet jeśli sami jeszcze tego nie wiedzą - dodała po chwili namysłu.
      - Chyba masz rację. Rodzeństwo musi trzymać się razem. A bliźniaki w szczególności - rzekła Aya, kiwając głową.
      - Właśnie. Więc… co robimy?
      - Spróbujemy w subtelny sposób im pomóc.







***
      Hej! Dziękujemy za odwiedziny i komentarze pod nowym rozdziałem VN. :)
      Dzisiejsza dedykacja wędruje do Kakao i Kiran - dzięki za ślad pod „O sto osiemdziesiąt stopni”!
      Za tydzień coś wstawimy - jeśli do tego czasu powstanie VN, to VN, jeśli nie - VK.
      Buziaki!

6 komentarzy:

  1. Rany dziewczyny ile tu się nowych rzeczy pojawiło! Przepraszam, że komentuje dopiero teraz, ale musiałam nadrobić zaległości w VK i VN :3 Muszę się przyznać, że gdyby nie moja koleżanka, której poleciłam tu zajrzeć to nawet nie wiedziałabym o tym, że pojawiło się tutaj coś nowego! Ale już jestem i będę razem z Wami ;)
    Jestem zachwycona nowym rozdziałem VN <3
    Czekam na kolejne rozdziały :)
    Pozdrawiam Was gorąco !;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj z powrotem! <3
      Również Cię pozdrawiamy! :)

      Usuń
  2. Dobra dziewczyny pomału zaczynam nie ogarniać który rozdział skomentowałam a który nie więc stwierdziłam że pojedziemy po kolei xD Tak więc pora na kilka słów o kolejnym odrestaurowanym rozdziale VK xD

    Jejku powiem wam że jak czytało się wcześnie VN a teraz znów powraca się do korzeni (czyt. VK) człowiekowi naprawdę robi się ciepło na serduszku. Aya która wciąż nienawidzi tatusia ( [*] znicz dla Kaga), Kao wciąż nie do końca obeznana w świecie Łowców i Wampirów, Zero wieczny męczennik (Hmmmm... choć w sumie to się nie zmieniło xD) Ichiru nienawidzący brata... Nooo powiem że gdy czytają pierwotną wersję VK ktoś by mi powiedział że to tak daleko zajdzie to bym się roześmiała xD No ale dobra wracają do samego rozdziału...

    Pamiętam że strasznie podobał mi się cały ten wątek ze złą czy może bardziej wampiryczną Ayą... Uwielbiam gdy wkraczała do akcji xD No i teraz wszyscy na czele z najbardziej zainteresowaną odkryli jej istnienie xD Oj uwierzcie mi ludzie i wampiry tudzież dhampiry że ona jeszcze wam nieźle napsuje krwi xD Ach i nowe moce Ayi... Też byłam pod ich wrażeniem... Oj Aya, Aya spokojnie jeszcze będziesz ciskać piorunami i nie tylko poczekaj chwile a pioruny nie będą tworzyć mieszanki wybuchowej xD Co do Kao... Spokojnie ogarniesz się w całej tej sytuacji i staniesz się nie tylko silna ale i będziesz podporą dla całej rodzinki nie przejmuj się tak jakby znam przyszłość ;) W ogóle jak tak czytam jak Zero i Kao się nie cierpią to mi się tak strasznie śmieszkować chce z nich xD Gdy ta dwójka wiedziała co ich czeka... Nie nooo naprawdę chciałabym zobaczyć scenę w której Aya, Kao, Zero, Ichiru, Kaien w jakiś tam sposób poznają swoją przyszłość xD Hmmm... Aya i Zero byliby raczej zdenerwowani że ich córcia zakocha się w Kuranie przez co się zabije a Kao i Ichiru byliby trochę zaskoczeni że ich córcia przespała się z wampirem którego kochała od dawana co w konsekwencji doprowadziło do jej przemiany w wampira ^ ^" Nooo cóż taaaaaka mała niespodzianka! :D
    Ach i poszukiwana tożsamości ojca Ayi... No cóż powiem tak nawet nie wiecie jak blisko jesteś rozwiązania zagadki xD No i ta wrogość między bliźniakami... Maaaatko jak ja to przeżywałam... Jak to pierwszy raz czytałam byłam tym bardzo rozbita Q.Q Było mi ich taaak strasznie żal Q.Q No ale teraz znam przyszłość więc mogę się z tego śmiać xD

    No i cud miód i orzeszki prawie wszyscy się pogodzili xD Co prawda Bliźniaki jeszcze mają do siebie jakieś ale ale cóż... Pożyjemy zobaczymy xD

    Kochane moje na tym kończę komentarz... Czekam na następny rozdział VK tudzież VN <3 Liczę że niedługo doczekam się na kolejne nowość :* Jesteście wielkie!

    Buziaki :*
    Suzu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, fakt, że śmiesznie to czytać, kiedy się wie, co będzie dalej. :D Ale ma to jakiś swój specyficzny urok (i rzeczywiście można się czasem pośmiać! xD).
      Dzięki za nadrobienie~ <3

      Usuń
    2. Nie no mówie ci ja po prostu widzę scenę a której ta nie wampiryczna Aya, zahmgubiona Kao i bliźniaki spotykają np Kairena czy swoje odpowiedniki z VN i dowiadują się co ich spotka xD W ogóle jak ja bym z ich spotkała jak ja bym z nich smieszkowalo xD

      Usuń
    3. No, ciekawa sprawa. :P

      Usuń