- Wychodzę! - krzyknęła na pożegnanie Kao,
niedługo przed godziną jedenastą otwierając drzwi pokoju. Czuła rosnący w niej
entuzjazm. Nie mogła doczekać się próby, choć jednocześnie troszkę się
denerwowała.
- Kao-chan! -
zatrzymała ją Aya. - Dokąd się tak spieszysz?
- Można
powiedzieć, że rozpoczynam naszą misję. - Puściła oko.
- Może trochę
jaśniej? - Aya była lekko zdezorientowana.
- Idę się
przejść z Kiryū-kunem.
- Z Ichiru?
- No chyba
nie z Zero! - naburmuszyła się Kaori.
- No już
dobra, dobra. Tylko uważaj na siebie - pouczyła ją Aya według starej śpiewki.
- No właśnie
będę musiała… - powiedziała niemal niedosłyszalnie Kao, jednak Aya oczywiście
to usłyszała. Ech, te jej wyostrzone zmysły! Momentami Kaori o nich zapominała.
- Słucham? -
spytała zdziwiona Aya.
- A nic, nic.
Nie przejmuj się. Tak sobie gadam - rzuciła szybko Kao, zupełnie bagatelizując
sprawę. Nie miała zamiaru jakkolwiek martwić Ayę. - A ty się dziś dokądś
wybierasz?
- Taak…
Postanowiłam poćwiczyć sobie trochę w lesie panowanie nad ogniem. Nadal nie
umiem nic z tym zrobić. - Skrzywiła się. To było doprawdy kłopotliwe!
Najchętniej pozbyłaby się tej mocy. Co innego z lodem. On akurat jej się
podobał. Uzupełniał umiejętności, które posiadała już od jakichś sześciu lat.
Czuła wręcz, że władza nad nim jej się należy. Ale ten ogień… Okropieństwo. Co
do błyskawic zaś… Nadal nie zdołała wytworzyć ani jednej.
- Biedna. Ale
na pewno sobie poradzisz. I czuję, że ta umiejętność okaże się kiedyś
użyteczna. Idziesz z Otsune?
Aya pokręciła
przecząco głową.
- Mogłabym
jej coś przez przypadek zrobić. Nie chcę tego.
- To weź
Kiryū.
- Głucha
jesteś? Nie chcę nikogo skrzywdzić - rzuciła zirytowana Aya.
- Jemu nic
się nie stanie. Złego licho nie bierze, nie? Zresztą powinien umieć uniknąć
ataku.
- Dziwna
jesteś - oświadczyła tylko Aya, postanawiając nie ganić już Kaori za takie
złośliwe gadanie.
- Wiem -
zgodziła się z uśmiechem Kaori. - Ale to by był dobry początek naszej akcji.
Może dyskretnie byś mu coś zasugerowała?
Siedemnastolatka
nadal pozostawała nieugięta.
- Noo… Aya!
Przecież rodzeństwo musi się wspierać, prawda? Tak jak my! A oni biedni nie
dopuszczają do siebie tej myśli! Musimy im to uświadomić. A to jest
przynajmniej dobry pretekst do spotkania.
- Sama nie
wiem…
- No dalej.
Dasz radę! - oznajmiła Kao radośnie. - To do zobaczenia później!
- Uhm… -
rzuciła. Kaori zaczęła już wychodzić z pokoju, nagle jednak zawróciła i
spojrzała na siostrę.
- Hej, Aya. W
jakiej części lasu będziesz trenować? - spytała niby obojętnie.
- Myślałam o
tym kawałku za stajnią…
- Aa… Okej! -
krzyknęła na pożegnanie Kaori i wybiegła z pomieszczenia.
- Dzięki za towarzystwo. - Aya uśmiechnęła
się w podzięce. Wyszła z akademika zaraz po Kao.
- Nie ma za co.
I tak nie miałem nic do roboty - rzucił Zero. - Wstąpimy jeszcze do Białej
Lilii?
- Pewnie.
Udali się więc do stajni. Chłopak zajął się
koniem, a dziewczyna mu w tym pomagała, aby wszystko poszło sprawniej.
Czujła się jakoś nieswojo. Przebywając tutaj,
nie potrafiła nie wspominać poprzednich wizyt w tym miejscu. I ich następstw… I
pomyśleć, że „tamten” incydent miał miejsce zaledwie kilka dni temu! Zdawało
jej się, jakby minęła cała wieczność… W końcu tyle się zmieniło!
- Nad czym
tak dumasz? - przerwał jej rozmyślania Kiryū, spoglądając na nią badawczo.
Aya poczuła
przyspieszone bicie swojego serca.
- Nad niczym
ważnym.
- Ach tak? To
czemu się rumienisz? - zapytał z uśmiechem.
- Wydaje ci
się! - rzekła szybko i odwróciła się, udając naburmuszoną.
- Dobra, nic
już nie mówię - rzucił.
Westchnęła
ciężko.
Niby
powinno być tak jak dawniej, ale nie było, co ją zasmuciło. Odkąd ją ugryzł, na
sam widok Zero momentalnie zaczynała się stresować, a serce biło jak oszalałe.
Czy to naprawdę mógł być strach? To przecież jej przyjaciel, poza tym nie dalej
jak wczoraj się pogodzili. Mimo tego pewna myśl nie dawała jej spokoju. Co
będzie… jeśli Zero znów spróbuje ją ugryźć?
- I ty mi tu
wmawiasz, że nad niczym nie rozmyślasz?
- Hm? -
zdziwiła się Aya.
- No widzę
przecież.
- Ach, tak…
Hm. Zastanawiam się… Chodzi mi o te nowe moce - skłamała. - Denerwuję się. Nie
potrafię jeszcze kontrolować ognia, to okropnie trudne. Boję się, że przez
przypadek mogę ci wyrządzić krzywdę.
- W razie czego
nie masz czym się przejmować. I tak na to zasłużyłem, więc przestań się tak
martwić.
Uśmiechnął
się ponuro. W jego oczach pojawił się charakterystyczny smutek, który w ciągu
ostatnich dni widziała już tak wiele razy.
- Nie mów tak
- poprosiła. - Naprawdę nie chcę, by coś ci się stało.
- Mniejsza o
to - powiedział i poczochrał ją lekko po głowie. Nagle jednak coś go tknęło i
szybko cofnął rękę.
- Co ci jest?
- spytała.
- Hm? Nic -
zaprzeczył trochę za szybko. Aya od razu zorientowała się, że coś nie gra.
- Zero? O co
chodzi?
- O nic.
Mówię przecież.
Ech,
nic już nie rozumiem. Irytuje mnie ta przepaść, która się między nami
wytworzyła. Wczoraj wydawało mi się, że jest w porządku, ale jednak nie. Chcę,
by było jak dawniej… Dlaczego nie można się przenieść w czasie?
- Hej, co to za smutna mina? - zapytał.
- Nieważne -
odburknęła.
- Jasne -
mruknął. Odwrócił się i pogłaskał Lilię.
Dalej
to robimy! Szlag, zdenerwowała się Aya. Podeszła do kolegi i również poklepała
przyjaźnie białe zwierzę.
- Zero? -
zagadnęła cicho.
- Uhm?
- Możemy
szczerze porozmawiać? Tak jak kiedyś?
Spojrzał na
nią. Jak zwykle na chwilę zatopiła się w jego lawendowych oczach, a potem,
zakłopotana, odwróciła wzrok.
- Spróbujmy -
zgodził się. - Jaki temat chciałaś poruszyć?
- Ehm… Chodzi
mi o to… Nie bardzo wiem, jak to powiedzieć - przyznała. - Jest jakoś inaczej.
Dlaczego?
- Przez to,
co się stało. To chyba oczywiste.
- Tak, ale…
Dlaczego nie da się o tym po prostu zapomnieć? - spytała cicho.
- To byłoby
zbyt proste. A życie takie nie jest. Wciąż musimy pokonywać coraz to
trudniejsze przeszkody. I tylko nieliczni mają szansę, by wyjść z życia
zwycięsko…
- Zwycięsko?
Czyli jak?
- Sam nie
wiem. Może… niczego nie żałować? Albo inaczej: pogodzić się z porażkami i mimo
poniesienia ich brnąć dalej do przodu, do swego celu.
- Czy nie to
właśnie w pewien sposób robimy?
- Może tak, a
może nie. Ja z pewnością nie czuję się jak zwycięzca. Przegrałem i wciąż się
staczam - szepnął, znów z udręką w oczach.
- Nie mów
tak! - zawołała. - Jeszcze nie wszystko stracone! Może jest jakiś sposób, byś…
- Nie upadł
do Poziomu E? - dokończył Zero. - Nie wydaje mi się. Zresztą… To już nie ma
większego znaczenia. - Odwrócił wzrok.
- Dlaczego
tak mówisz? - zdziwiła się Aya.
- Nie
rozumiesz.
- To mi
wyjaśnij.
- Ja… -
zawahał się, ale w końcu wziął się w garść i wyznał: - Uzgodniłem sam ze sobą,
że póki nie skuszę się na twoją krew, póki cię nie zaatakuję… Będzie w
porządku. Nie podoba mi się już samo to, że piję krew Yūki, a wtedy nawet
Kurana, ale… Sam na siebie nastawiłem pułapkę. I wpadłem w jej sidła. To był
swego rodzaju przełom. W chwili ugryzienia ciebie… przegrałem. Sam ze sobą.
- To trochę
zawikłane. - Dziewczyna zaśmiała się niepewnie. - Ale to jeszcze nic nie
oznacza - rzekła, nawiązując już do słów kolegi. - To była tylko i wyłącznie
twoja walka.
- Moja?
Wplątałem w to ciebie.
- Ee… No tak,
ale… Nie jestem na ciebie zła, więc odpuść sobie, zgoda? - Naprawdę nie mogła
patrzeć na to, jak przyjaciel zmaga się z wyrzutami sumienia.
- Nie mogę!
Nie rozumiesz?
Wpatrywał się
w nią cierpiętniczym wzrokiem.
- Nie -
powiedziała, choć tak naprawdę doskonale go rozumiała. Aż za dobrze. Ona też
miała swoje cele. Też nieraz walczyła już z samą sobą. Też stawiała przed sobą
przeszkody, których nie potrafiła pokonać. Po chwili wahania przyznała się
jednak do tego.
- Więc jednak
rozumiesz… - szepnął Zero.
- Tak. Ale…
Nie możemy się poddawać, prawda? Mamy jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. Dlatego…
Choć nie zapomnimy o przeszłości, spróbujmy się z nią chociaż pogodzić. I
godnie powitać to, co przygotowała dla nas przyszłość.
Prefekt stał przez chwilę w bezruchu, uważnie
wpatrując się w Ayę. Potem skinął głową.
- Masz rację.
Wybacz - powiedział. - Ale powiedz… Nie boisz się tego, co będzie?
- Boję się -
przyznała. Objęła się ramionami. - Bardzo się boję. - Spuściła wzrok i zaczęła
wpatrywać się w ziemię. - Nie potrafię wyzbyć się tego strachu - rzekła cicho.
Kilka samotnych kropli łez rozpoczęło wędrówkę po jej bladej twarzy. - Każdego
ranka boję się tego, co przyniesie nowy dzień. Każdego wieczoru boję się, że
gdy się obudzę, przestanę być człowiekiem. Ale tak naprawdę… Codziennie, w
każdej chwili… Po trosze tracę swoje człowieczeństwo. Przeraża mnie to.
Zero słuchał w skupieniu. Czekał przez
moment, chcąc się upewnić, czy koleżanka doda coś jeszcze. Gdy jednak milczała,
przygarnął ją lekko do siebie.
Aya, chcąc nie chcąc, dobrze poczuła się w
ramionach przyjaciela. Dodało jej to otuchy. Była pewna, że jest w tej chwili
czerwona jak burak, ale nie obchodziło jej to. Tym razem nie chciała od razu go
odepchnąć. Zamknęła po prostu oczy i czekała, aż zupełnie się uspokoi. Serce
wciąż jej waliło, ale teraz miała wrażenie, że jej to nie przeszkadza. Miała
jednak nadzieję, że chłopak tego nie dostrzeże, co było głupie, bo jako wampir
na pewno bez problemu to wyczuwał.
Powoli odpychała od siebie wszelkie troski.
Nie miała pojęcia, ile czasu minęło. I nie miało to dla niej znaczenia. Kiedy
jednak całkiem się już uspokoiła, delikatnie wyswobodziła się z objęcia.
Uśmiechnęła się jednak w podzięce.
- No cóż -
powiedziała cicho - czas na trening.
Kaori dotarła do wyznaczonego wcześniej
miejsca. Ichiru jeszcze nie przyszedł, więc oczekując jego nadejścia,
dziewczyna usiadła pod jednym z drzew.
Muszę
być silna. Jeśli teraz zawiodę, przegram i nie będę umiała bronić siebie ani
innych. Nie mam pojęcia, czym tak naprawdę jest walka… Co będzie, jeśli nie
jestem na tyle dobra, by się uczyć? Teraz, kiedy o wszystkim wiem, moim
obowiązkiem jest umieć bronić przynajmniej samej siebie. Nie wspomnę już o
innych. Nawet Aidō powiedział, że teraz będę podporą dla Ayi.
Uśmiechnęła się smutno na myśl o chłopaku. W
tej chwili lekki powiew wiatru spowodował kołysanie się włosów dziewczyny.
Rozpuściła je więc, dając im swobodę ruchu. Nieczęsto to robiła. Zazwyczaj po
prostu splatała je gumką. Nawet nie
zauważyłam, kiedy tak urosły, pomyślała, patrząc na kręcone kosmyki
opadające na brzuch. Oparła głowę o kolana. Zamknęła oczy. Czuła się dziwnie.
Nie potrafię godnie pełnić tego
stanowiska, skoro jestem dla niej ciężarem. Przez to, że zdradziła mi
tajemnicę, jeszcze bardziej musi mnie bronić. Powinnam jej się odwdzięczyć
chociaż tą jedną umiejętnością samoobrony! Gdybym była wampirem, pewnie nie
byłabym taka bezsilna i żałosna…
Wiatr zawiał
mocniej, przez co dziewczynie zrobiło się chłodno, mimo że dzień był dość
ciepły. Nie ruszyła się jednak.
Koniec! Zachowuję się jak nie ja! Nie
zamierzam nawet brać pod uwagę tego, że może mi się nie udać! Zrobię to i tyle!
Trzeba być optymistą, tylko takim łatwo się żyje.
Uśmiechnęła się lekko do samej siebie. W tym
momencie kilka centymetrów od jej nóg wylądował z dużym hukiem podłużny kawał
drewna. Przestraszona nieco, od razu podniosła wzrok. Przed nią stał Ichiru,
który trzymał podobny patyk, co ten rzucony do niej.
- Pierwsza
zasada: zawsze być czujnym - powiedział na powitanie. Blondynka, jeszcze nie do
końca oprzytomniona, wpatrywała się w chłopaka.
To moja szansa!
Potrząsnęła głową i podniósłszy kij, wstała.
- Tak jest! -
odpowiedziała z pewnym uśmiechem.
- No dobrze -
rzucił chłopak. Wyglądał na zamyślonego. - Wyglądasz jakoś inaczej.
- Hm? - Kao
nie wiedziała, o co chodzi. Wreszcie zrozumiała. - Aa… Włosy. Przepraszam,
zapomniałam je spiąć.
- Nie
szkodzi, ale pamiętaj: podczas walki nic nie może ci przeszkadzać. Chyba nie
chcesz przegrać walki przez włosy, które zasłonią ci oczy, co?
- Oczywiście.
Już je spinam.
Sięgnęła do
kieszeni po gumkę i pospiesznie na powrót związała niesforne kosmyki.
- Możemy
zaczynać - oznajmiła kończąc.
- Dobra. To
co wiesz o katanach?
- Ee… Nic?
Znaczy wiesz, samuraje i te rzeczy… - Porzuciła wątek, wiedząc, że tylko się
wkopie. Nigdy specjalnie nie uważała na historii. - Ale z tym nie ma problemu -
zapewniła prędko. - Z czasem się nauczę.
- Jesteś
pewna siebie, nie sądzisz?
- To chyba
nic złego? - rzuciła przebiegle.
- Jak chcesz…
- Wzruszył ramionami. - W takim razie na dobry początek spróbuj odeprzeć mój
atak.
- Okej -
odparła i spróbowała się skupić. Trzymała kij obiema rękoma. - Będziemy walczyć
tym? - spytała nieco zdziwiona. Spodziewała się normalnej walki kataną, a nie
jakimiś drewnianymi kijkami.
- Tak. Co
prawda to zwykłe kije, a nie bokutō…
-
Bokutō?
- To takie
specjalne drewniane miecze do treningu kenjutsu.
Spojrzał na
dziewczynę. Udawała, że wszystko rozumie, ale niezbyt jej to wychodziło.
- Nieważne -
westchnął. - Jeśli ci się uda - tu
zrobił pauzę, jakby bardzo wątpił w wypowiedziane wcześniej słowa - to wszystko
ci wytłumaczę. Gotowa?
- Tak.
Trzymała teraz kij z całych sił. Nie
wiedziała, co się stanie. Stwierdziła, że przestanie o tym myśleć i postawi na
instynkt.
Błagam, nie zawiedź mnie, poprosiła,
koncentrując się.
Patrzyła uważnie na uniesiony kij kolegi.
Chciała przewidzieć jego ruch. Nagle „miecz” zaczął poruszać się z niezwykłą
prędkością. Kaori próbowała nadążyć za nim wzrokiem. Kiedy kij zmierzał wprost
na nią, odruchowo wyciągnęła z całą siłą ręce w przód i zamknęła oczy. Poczuła
uderzenie. Nie ból, a uderzenie. Pospiesznie otworzyła oczy. Udało jej się
zablokować ruch przeciwnika, który zresztą patrzył na nią zdumiony. Odepchnął
kij i zamierzył się na kolejne uderzenie, tym razem z innej strony. Oszołomiona
dziewczyna czym prędzej wyrwała się z zamysłu i zablokowała kolejny ruch
kolegi. Ten, lekko zdenerwowany, przymierzył się do trzeciego pchnięcia. Jego
ruchy były kilkukrotnie szybsze niż wcześniej. Kao nie nadążała już za torem
ruchu kija. Poczuła silny ból w brzuchu. Zakaszlała i zwijając się w kłębek,
upadła.
Czy ja… przegrałam?!
- Przepraszam…
- powiedziała, nie podnosząc wzroku.
- Ty… - zaczął
chłopak, ale Kao mu przerwała.
- Możemy
spróbować jeszcze raz? - spytała pewnie, mimo bólu wstając. W jej oczach można
było zobaczyć, jak wielką determinacją się kieruje.
- Słucham? -
zapytał bardzo zaskoczony. - Oszalałaś?
- Nie. Po
prostu chcę pokazać, że tym razem mi się uda.
- Tego nie da
się uniknąć. Nie na twoim poziomie - odparł ściszonym głosem.
- Ale chcę
spróbować! - krzyknęła gniewnie, ściskając swoją broń w brudnej od ziemi dłoni.
Nie mogła się teraz poddać. Musiała nauczyć się walczyć, musiała!
- Bardzo proszę
- rzucił i wykonał kilka ciosów. Tym razem dziewczyna upadła po piątym ruchu.
- Jeszcze raz!
- naciskała, cały czas się podnosząc.
- Daj sobie
spokój! - krzyknął zdenerwowany Ichiru. - Po kolejnym ciosie nie wstaniesz!
- Możliwe -
powiedziała, uśmiechając się z trudem, ale szeroko. - Jednak… bez ryzyka nie ma
życia. Ja muszę się uczyć. Chcę umieć bronić siebie i swoich bliskich. Ty też
powinieneś… - dodała.
- Słucham?
- Nic… -
szepnęła. - To jak? Jeszcze raz? - spytała z nawet większym zdecydowaniem niż
poprzednio.
- Ech… Ale żeby
potem nie było na mnie - dopowiedział znudzonym tonem, leniwie obracając kijem
w powietrzu.
- Tak jest!
Kolejna próba spełzła na niczym. Za żadne
skarby świata ogień nie chciał podporządkować się woli Ayi. Zdenerwowana
tupnęła nogą, zupełnie jak nadąsane dziecko.
- Spokojnie, po
co te nerwy? - zaśmiał się Zero. Siedział pod drzewem i obserwował zmagania
koleżanki. - Spróbuj jeszcze raz.
- To na nic! -
zawołała z rozdrażnieniem. Miała wręcz ochotę wyć z irytacji. Nie znosiła, gdy
coś jej się nie udawało. Była perfekcjonistką. Z wodą potrafiła zrobić
wszystko, co tylko chciała, a to? Żarty jakieś! - Ogień jest całkowitym
przeciwieństwem wody. Ona jest cicha i spokojna, a on dziki, nieprzewidywalny i
nieokrzesany! Nie potrafię nad nim zapanować!
- W końcu się
nauczysz. W końcu trening czyni mistrza, czyż nie?
- Jasne. Może
sam spróbuj - rzuciła z przekąsem.
- Chętnie.
Szkoda tylko, że to niemożliwe - odparł, rozbawiony odrobinę irytacją
przyjaciółki. Nieczęsto miał okazję oglądać ją w takim stanie. Przypominała
dziecko, co uważał za naprawdę ciekawe. W końcu znał ją dopiero od jakichś
czterech miesięcy, nie widział jej jako dzieciaka.
- Co cię tak
bawi? - zapytała.
- Nic -
odpowiedział, siląc się na powagę. - Powiedz… Jak wyglądały twoje początki w manipulowaniu
wodą?
-
Hm… - Zdziwiła się tym pytaniem.
- Od razu
potrafiłaś ją kontrolować?
- Może nie od
razu… To znaczy… W wieku jedenastu lat przez przypadek odkryłam tę moc. Jako
dzieciakowi sprawiło mi to wielką frajdę, choć oczywiście byłam tym też na swój
sposób przerażona. Ale ponieważ zawsze kochałam wodę, nauczenie się kontroli
nad nią przyszło mi z łatwością. To było takie… naturalne. Woda… Jeśli
przyrównać ją do człowieka, miałaby ona charakter podobny do mojego. Ogień jest
całkiem inny. Zapewne taka Kao nie miałaby większych trudności z opanowaniem
podobnych umiejętności…
- Charakter,
powiadasz… - mamrotał pod nosem chłopak, zastanawiając się nad czymś. - Hm,
skoro tak sprawa wygląda… Może podczas kontrolowania ognia powinnaś stać się
taka jak on sam? „Dzika” i „nieokrzesana”.
- Niby w jaki
sposób?
- Nie wiem. W
myślach, w wyobraźni. Mam wrażenie, że jesteś na swój sposób „połączona” z
wodą. Spraw więc, by podobna więź wytworzyła się między tobą a ogniem.
- Ale nie lubię
ognia - nadąsała się. - Jest nieprzewidywalny i źle mi się kojarzy.
- To znaczy?
- Jako
przeciwieństwo wody, którą kocham… - zaczęła wyliczać.
- A ty i twoja
siostra? Jesteście całkiem inne, a mimo to świetnie się dogadujecie - rzekł
prefekt.
Racja, to podobna sytuacja… Aya
zdziwiła się nieco spostrzeżeniem przyjaciela.
- Ale może siać
zniszczenie. Pożary i te rzeczy…
- A woda i
powodzie czy tsunami?
- Kojarzy mi
się z wojnami, bólem i cierpieniem… - kontynuowała niezdecydowanym głosem.
- Innym z kolei
z czymś dobrym, ciepłym. Wiesz - domowe ognisko, miłość i te rzeczy -
zaoponował. To wszystko bzdety, ale każda metoda będzie dobra.
Aya stała przez moment i zastanawiała się nad
słowami, które wypowiedział Zero. Miał rację. Zarówno jeden, jak i drugi żywioł
miał zalety i wady. Ponadto mógł się różnie kojarzyć. Kaori pewnie też
znalazłaby niejeden pozytyw w „charakterze” ognia.
Skinęła głową.
- Rozumiem.
Powróciła do treningu. Skupiła się na
pozytywnych cechach ognia. Pozwoliła, by wypełniło ją przyjemne ciepło.
Przymknęła na chwilę oczy i zacisnęła pięść. Gdy uniosła powieki, a dłoń
została rozwarta, nad nią kołysał się cieplutki płomień, niczym płomyk nadziei.
Nie miał w sobie nic ze zła. To był tylko i wyłącznie JEJ płomień.
Uśmiechnęła się.
Dopiero teraz, gdy wreszcie zrozumiała istotę
ognia, mogła przejść do prawdziwych ćwiczeń.
- A nie mówiłem? - rzucił lekko zdenerwowany
Ichiru, patrząc na blondynkę znów leżącą na ziemi. Była bardzo brudna i
zmęczona. Nie miała siły wstać. Po kilkunastu ruchach oberwała w udo.
- Może…
spróbujemy jeszcze raz? - wypowiedziała z trudem.
- Żartujesz?
- Nie. Tym
razem mi się uda… - rzekła, próbując wstać. Jednak na marne. Po chwili upadła.
Ból w nodze i brzuchu może nie był wielki, ale utrudniał poruszanie się.
- Już koniec.
Uspokój się - nakazał chłopak i podszedł do Kao, wyciągając ku niej rękę. Ta
odepchnęła ją natychmiast.
- Dam radę
sama! To nie koniec - upierała się.
- Dla mnie
koniec. Jeśli nie chcesz usłyszeć odpowiedzi, trudno, wrócę sam.
- A co miałabym
od ciebie usłyszeć? - szepnęła z bólem. - Że jestem głupia i uparta, i…
- To akurat
prawda - wtrącił. - Jednak…
- I nie nadaję
się na…
- … dalsze
ćwiczenia? Tak, masz rację. Jesteś totalnie wykończona. Porządny trening możemy
zacząć dopiero wtedy, gdy dojdziesz do siebie - dodał z uśmiechem, patrząc na
totalnie zdziwioną koleżankę.
- Co… Co ty
powiedziałeś? - spytała z niedowierzaniem.
- Że zacznę cię
trenować, gdy wydobrzejesz. Pewnie za jakieś dwa dni. To zależy od tego, jak twoje ciało poradzi sobie z bólem mięśni.
- Proszę, nie
żartuj sobie w ten sposób. To nic fajnego być przegranym.
Po tych słowach
chłopak spuścił wzrok.
- Masz rację… -
burknął i podnosząc głowę, dodał radośnie: - Jednak ty nim nie jesteś. Nie
widziałem jeszcze osoby, która za pierwszym razem tak dobrze by sobie
poradziła. Na dodatek twoja determinacja i upór, mimo że są głupie i
denerwujące, przydadzą się w walce. Dlatego stwierdziłem, że mogę cię trenować.
Coś myślę, że szybko staniesz się dobrą… wojowniczką? - Zaśmiał się i ponownie
wyciągnął rękę ku dziewczynie. Tym razem podała mu swoją. Chłopak podniósł Kao.
Cały czas pomagał jej rękoma utrzymać się w pionie.
- Naprawdę tak
myślisz? - spytała z zaszklonymi oczyma.
- Oczywiście.
Po co inaczej miałbym ci to mówić?
- Dziękuję! -
powiedziała i mimo bolących kończyn, mocno wtuliła się w kolegę. W
przeciwieństwie do Ayi, nie miała większych oporów przed obejmowaniem
kogokolwiek. Przy Ichiru spinała się tylko wtedy, gdy przypominała sobie, jak w
nocy polazła samotnie do jego pokoju. - Dziękuję… - dodała jeszcze szeptem.
- Tylko nie
spoczywaj na laurach. To, że cię pochwaliłem, nie znaczy, że potem czeka cię
sielanka - oznajmił, gdy Kao uwolniła uścisk.
- Tak jest! - krzyknęła
wesoło. - Jutro bierzemy się ostro do roboty!
- Nie wiem, czy
jutro dasz radę.
- Spokojnie.
Dziś porządnie się wyśpię i będzie dobrze.
- Skoro tak
twierdzisz…
- Wracamy? -
spytała, wciąż podtrzymywana przez kolegę.
- Tak. Zaczyna
się ściemniać. Dziś już nic nie wykombinujemy - powiedział i schylił się, aby
podnieść kije z ziemi. Podał jeden z nich dziewczynie. - Od teraz to twój
kompan. Taki przyjaciel. Jeśli będziesz żyła z nim w zgodzie, obroni cię przed
wrogami.
- I kiedy już będę umiała „żyć
z nim w zgodzie”, to sama stanę się kompanem dla moich bliskich, tak?
- Można to tak
ująć - stwierdził Ichiru z lekkim uśmiechem.
- Świetnie! -
ucieszyła się Kaori. - Już niedługo będę umiała ich obronić.
Chłopak znowu
spuścił wzrok, a blondynka, zauważywszy to, dodała:
- Nie martw się
- powiedziała, zniżając się i zaglądając chłopakowi prosto w oczy, które po
części zasłonięte były włosami. - Ciebie też obronię, kiedy będzie trzeba -
dokończyła, szczerze się do niego uśmiechając. Spojrzał na nią i nic nie
mówiąc, po prostu odwzajemnił uśmiech.
Po chwili w milczeniu ruszyli w stronę
dormitoriów. Kaori kulała, ale szła, podtrzymując się ramion młodszego z
bliźniaków. Zatrzymali się przed akademikiem dziewczyn.
- Tam chyba nie
możesz wejść? - spytała dziewczyna, puszczając kolegę.
- Uhm. Tak mi
się wydaje.
- Dobrze. Dam
sobie radę sama - rzekła i powoli ruszyła w stronę schodów. Kiedy zaczęła
wchodzić na pierwsze stopnie, nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Zdążyła jednak
na czas złapać się balustrady i powstrzymała się przed upadkiem. Już chciała
iść dalej, kiedy poczuła na sobie czyjeś dłonie.
- W sumie to ty
weszłaś raz do mojego dormitorium, więc nie powinno mi się nic stać, jeśli ja
raz wejdę do twojego - rzucił Ichiru i wziął Kaori na ręce.
- Czekaj! Co ty
robisz?! - krzyknęła zszokowana.
- Pomagam ci
dojść na górę.
Nie przyjmując dalszych sprzeciwów, ruszył po
schodach.
- To tu -
oznajmiła dziewczyna, gdy doszli na drugie piętro. Ichiru skręcił w korytarz i
im oczom ukazały się Mio i Nio.
- Kao-san! -
krzyknęła przerażona Nio.
- Co się
stało?! - dopowiedziała Mio.
- Ee… - zaczęła
speszona Kao. - Nic takiego.
- To ja już
sobie pójdę - mruknął pospiesznie Ichiru, widząc zdziwienie dziewczyn
patrzących w jego stronę. Postawił Kaori na ziemi. - Zaopiekujcie się nią. Na
razie - rzucił i ruszył w stronę klatki schodowej.
- Czekaj!
Wyjaśnij nam to! - usłyszał jeszcze głosy zadziwionych koleżanek Kao, ale nie
odwrócił się już.
- Spokojnie.
Wszystko w porządku. - Odwróciła się jeszcze w stronę schodów. - Do zobaczenia
- szepnęła niedosłyszalnie. I… Dziękuję. - No, wszystko już pod kontrolą. Lecę do
siebie.
- Przecież ty…
- zaczęła Mio.
- Jutro o tym pogadamy!
- krzyknęła Kao i, wciąż kulejąc, pospiesznie udała się do swojego pokoju. Gdy
weszła, prędko zamknęła drzwi. Zapaliła światło, aby coś widzieć. Pokój był
pusty. Ayi nie ma… To dobrze. Może zdążę
się wykąpać, przebrać i położyć, zanim wróci?, pomyślała i czym prędzej
zabrała się za te czynności. Już niedługo
będę umiała się bronić! Uśmiechnęła się do siebie.
- Zmęczona?
- O tak!
Aya i Zero usiedli pod jednym z drzew.
Dziewczyna była wykończona, ale zadowolona.
Wstąpiła w nią pewność siebie - wiedziała, że od teraz ogień zawsze będzie jej
słuchał, że nie wymknie się już więcej spod kontroli. Uspokoiło ją to.
Dopiero co świat się walił, a teraz nagle
wszystko się wyprostowało, zauważyła. Cieszę
się.
Tak było w istocie. Jednak mimo wszystko
strach nie opuszczał jej prawie w ogóle. Strach przed tym, co dopiero nastąpi.
- Hej, a co z tymi błyskawicami? - zagadnął
chłopak.
- Hm, sama nie
wiem. Nie potrafię ich użyć, właściwie to nie czuję nawet, że mam moc tego
rodzaju. Może Kao-chan się przewidziało…
- Może.
Przez chwilę milczeli.
- Zrobiło się
już ciemno - rzekł w pewnym momencie prefekt.
- Ups! Nawet
nie zauważyłam, a Kao pewnie się niepokoi…
Aya poderwała się szybko, lecz niechętnie.
- Trzeba wracać
- powiedziała.
- Ech -
westchnął Kiryū i podniósł się z ziemi.
- Idziesz na
patrol?
- Chyba muszę.
Mam tego dość.
- Nie dziwię
się. Ale z drugiej strony… Kto inny miałby pełnić funkcje prefektów jak nie ty
i Yūki?
- Heh,
wcześniej nie było innej możliwości, ale jak się nad tym zastanowić, ten wielki
sekret nie jest już taki wielki, więc dyrektor mógłby cię zwerbować.
- CHA, CHA.
Bardzo śmieszne.
- No wiesz,
Yūki i mnie byłoby to na rękę - zaśmiał się lekko.
- Egoista!
Przez jakiś czas szli w milczeniu, jak to mieli
w zwyczaju.
- A tak w
ogóle… Co tam u Yūki? Ostatnio w ogóle z nią nie rozmawiałam - przyznała Aya.
Nie żeby jej tego brakowało. Daleko im było do bliskich koleżanek. Po prostu
dzieliły pewne sekrety, to jedyne, co je łączyło.
- Raczej
niewesoło się ma - odparł Zero. - Wciąż dręczy ją ta jej przeszłość. A gdy
próbuje sobie coś przypomnieć, ma jakieś omamy czy coś… Przez to jest
przestraszona i zdenerwowana.
- Wspierasz ją?
- Staram się.
Na swój sposób. Wiesz, jak to jest.
- Ech -
westchnęła Aya.
- Co?
- No nic, nic.
Ale wiesz, jak się postarasz, naprawdę możesz podnieść człowieka na duchu -
stwierdziła z uśmiechem.
- Jasne…
Znów zapadła cisza.
- A właśnie!
Jak zareagowała twoja siostrzyczka, gdy wyjawiłaś jej, że się pogodziliśmy? -
zapytał Zero.
- Ee… Poleciała
załatwić swoje sprawy.
- To znaczy?
- Aidō -
odpowiedziała krótko.
- Aha. No to
nieźle. I jak się to skończyło?
- Są
przyjaciółmi - mruknęła.
- To sobie
przyjaciół wybrała. Z drugiej strony, ty masz nie lepszego, co nie?
- A co to ma
być? Zbyt niska samoocena?
- Prawda -
skwitował krótko. - A jak tam jej się układa z… z Ichiru?
- Dobrze,
niestety - odparła. Uznała, że czas wejść w temat bliźniaków. - A ty?
Rozmawiałeś z bratem?
- Poniekąd.
Właściwie trudno to nazwać rozmową… Czasem trochę się nawzajem powkurzamy -
rzekł. - Ciekaw jestem, co planuje. W jaki sposób chce dokonać zemsty.
- A może wcale
nie chce się mścić? - spytała cicho Aya. - Może tak naprawdę pragnie się z tobą
pogodzić, ale nie umie uczynić pierwszego kroku w kierunku pojednania?
- Żartujesz?
On mnie nienawidzi. A ja jego.
Po prawdzie
nie usłyszała w jego głosie przekonania.
- Nie mów
tak. Nie można nienawidzić rodzeństwa! Nawet jeśli ci się tak wydaje, jestem
pewna, że w głębi serca bardzo go kochasz i chcesz się z nim pogodzić. -
Uśmiechnęła się.
- Cwaniara.
To wcale nie jest takie proste. To nie tak, jak u ciebie.
- Masz rację,
u mnie było ciężej, bo nie jesteśmy z Kao nawet spokrewnione. A tobie trudno
dogadać się z bliźniakiem! Nie rozśmieszaj mnie.
- Zamierzasz
mnie zdenerwować?
- Nie bardzo
- przyznała. - Ale powiedz, nie chciałbyś mieć znów rodzeństwa?
- Tak jakby
mam. Yūki jest jak irytująca młodsza siostra.
- Siostra? -
zdziwiła się Aya.
- A kto?
Siostra, przyjaciółka… Co za różnica?
Niedbale
wzruszył ramionami.
- Ech, pewnie
żadna. Nieważne. Zmykam. Dobranoc! - rzuciła Aya i nie czekając na odpowiedź,
prędko udała się do akademika.
Kolejny rozdział ->
***
Cześć!
SUZU-CHAN, JESZCZE
RAZ WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI URODZIN! <3
„Treningi” dedykuję
Oleenie i Suzu, dziękuję za odwiedziny i komentarze! Podziękowania również dla
Kiran i Suzu (znowu xD) za komentarze na Wattpadzie oraz dla wszystkich, którzy
opatrują te rozdziały gwiazdkami (też na Wattpadzie)! :*
Do następnego (nie
wiadomo kiedy, bo nic jeszcze nie ma L)!
Nawet nie wiecie jak bardzo cieszę się że coś dodałyście w moje urodziny <3 Co prawda jak powiedziała Aya „to odgrzewany kotlet” ale cóż jakoś muszę z tym żyć skoro nie uraczyłyście mnie nowym rozdziałem VN :P Zresztą ostatnio jakoś lubię odgrzewane kotlety Xd Jak to się mówi Jak się nie ma co się luby to się lubi co się ma xD
OdpowiedzUsuńHahahahahaha ta niechęć Kao do Zero xD Oj dziewczyno gdybyś ty wiedziała że to twój przyszły szef i szwagier xD No ale cicho sza! :x
Wiece co… Tak tu dziewczyny kombinują jak tu pogodzić Zero i Ichiru a w przyszłości ktoś powinien kombinować jak pogodzić Keia i Hanshi! No ale ja tam wierzę że skoro takie uparciuchy i po takich przejściach pogodziły się to dzieci Kao będąc tak związane muszą dojść do porozumienia i zachowywać się jak na bliźniaki przystało!
Hahahaha Aya tak się spina przy Zero xD Spoko kobieto to twój przyszły mąż jeszcze będziecie się gryźli nie jeden raz :P Tak że weźcie wyluzujcie xD No ale dobra jeszcze wam trochę zejdzie na użalaniu się ale spoko dacie radę :p Swoją drogą nie wiem czemu ale z tego co pamiętam to strasznie mi się podobało jak Zero wytłumaczył Ayi jak sobie poradzić z ogniem <3 Tak jakoś teraz mi się to przypomniało ^ ^”
No a Kao tak się martwi o swoją formę i samoobrono ale spoko kochana jeszcze będziesz ganiać za wampirami nie przejmuj się :D Słuchaj swojego przyszłego męża on dobrze prawi staniesz się silną Łowczynią <3
Tak tu wszyscy się nie lubią Aya Ichiru, Ichiru Zero, Zero Kao, a tak pięknie to się skończy że aż mam wyszczerz :D Tak btw aż mnie mierzi że Yuku kręci się gdzieś po okolicy i mi świetną historie zaśmiecia T^T Pfff giń babo!
Dobra taki Se komentarzyk ale cóż musi wystarczyć :P Jeszcze raz dziękują za dodanie go w moje urodziny i czekam z utęsknieniem na nowości bo moje biedne serduszko jest ich złaknione jak biedny usychający kwiatuszek tudzież ptaszek ( xD )!
Buziaki!
Suzu
Cieszę się, że się cieszysz. xD
UsuńDziękujemy za komentarz! <3
Ciekawe jest to, że Aya umie panować nad ogniem. Tylko teraz jestem ciekaw czy Aya pozbawiła Aido itp. mocy czy tylko te moce skopiowała. A nie dawno czytałem "Zemstę" Aleksandra Fredry i pamiętam cytat "jeden ogień, drugi woda. Chcąc pogodzić czasu szkoda.". A tu się nagle okazuje że Aya może opanować nawet przeciwieństwa. Fajnie. Ciekawe też jest to, że Kao udało się dostać na lekcje Ichiru o panowaniu katany. Jestem ciekawy jak będzie wyglądał dalszy przebieg uczenia się Kao walki kataną. I ogólnie jestem ciekawy co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńO, no proszę, ale ładnie cytat pamiętasz! :D Widzisz, czasem da się opanować przeciwieństwa. ;) Co do Kaori - kto wie, może mistrzowsko opanuje posługiwanie się kataną i zostanie kimś w stylu nowoczesnego samuraja? Hi, hi. :D
Usuńhehe
OdpowiedzUsuń