sobota, 8 września 2018

Vampire Night: Rozdział LI - „Gasnące słońce”



      Zaraz po przeteleportowaniu się w pobliże domu Suzaku padł na kolana. Przez jakąś minutę patrzył tępo przed siebie. Aya w tym czasie przeganiała spod powiek łzy. Gdy wreszcie odzyskała ostrość widzenia, spostrzegła ze zgrozą, że Suzaku ma wręcz obłęd w oczach. Tak bardzo to do nich nie pasowało… Najpiękniejsze tęczówki świata, niesamowicie cudowne i magiczne, teraz tak oszpecone.
      - Dlaczego cię wtedy nie posłuchałem? - szepnął jak w transie. - Dlaczego w ogóle to zrobiłem? To moja wina, to przeze mnie…
      - Su… - zaczęła, kładąc mu rękę na ramieniu, lecz on podskoczył wówczas jak oparzony. Ruch był tak nagły, że aż się przestraszyła.
      - Ona jest wampirem, Aya - powiedział nieswoim głosem, łapiąc ją za ramiona i potrząsając nią, jakby chciał, by dotarła do niej straszna prawda. Tyle że ona zdążyła dotrzeć do niej już wcześniej. - ON ją przemienił. Poprosiła o to przeze mnie…
      Wyglądał, jakby miał się rozpaść. Opuścił ręce i odwrócił się od Ayi. Stanął nieruchomo i uniósł głowę ku niebu. Przydałby się deszcz, który by go otrzeźwił, ale na to bynajmniej się nie zapowiadało. Była końcówka września i pogoda nadal dopisywała. Było ciepło i słonecznie, wiał lekki, przyjemny wiaterek wprawiający w ruch liście - zarówno te wciąż czepiające się gałęzi, jak i te, które wirowały już w okolicach ziemi.
      - Zniszczyłem ją. Tak kochaną, radosną, pełną ciepła dziewczynę. Zgasiłem słońce, Aya. Wybrała wieczną ciemność. Przez to, co jej zrobiłem. - Nawet się nie odwrócił, gdy to mówił. - I wybrała jego.
      Aya uczyniła krok ku niemu. Stanęła tuż obok.
      - To nie był jej wybór, Suzaku - powiedziała cicho, podnosząc głowę, by spojrzeć na przyjaciela.
      Nagle jakby się ocknął. Zamrugał kilkakrotnie, po czym utkwił nierozumiejące spojrzenie w Ayi.
      - Oboje to czuliśmy. Była w poważnym niebezpieczeństwie. - Przypomniała sobie niepokój, jaki czuła. Zanim jednak ją to dopadło, Suzaku już u niej był, przerażony do granic możliwości, pewien, że to jej coś grozi. To on pierwszy poczuł, że Hanashi jest zagrożona. - Wiesz, co to oznacza.
      Otworzył szerzej oczy. Dopiero teraz to do niego dotarło.
      - Do jasnej cholery - szepnął, układając sobie wszystko w myślach. - Zrobił to wbrew jej woli. Użył siły.
      Ze smutkiem pokiwała głową.
      Nie wiedziała, co gorsze: fakt, że Hanashi z powodu ostatnich przykrych wydarzeń w swoim życiu postanowiła zakończyć ludzki żywot i rozpocząć wampirzy, wykorzystując do tego pomoc Shōty Hanadagi, któremu chyba nikt poza nią nie ufał, czy opcja, w której to zaufanie sprawiło, że opuściła gardę, została zaatakowana i przemieniona wbrew swej woli.
      Oczy Suzaku zabłysły teraz niepohamowanym gniewem.
      - Zabiję gnoja! - wrzasnął. Nie panując w tej chwili nad emocjami, wypuścił część nagromadzonej w sobie frustracji w postaci magii. W przeciągu ułamka sekundy wszystko, co znajdowało się w promieniu kilkuset metrów, każda roślina, czy to duża i silna, czy to mała i delikatna, zwiędła, uschła bądź została starta w proch. Aya ze zgrozą patrzyła, jak nawet potężne drzewa zamieniają się w popiół.
      Widząc, że to najwyraźniej nie koniec, że Suzaku nie wie, co robi, Aya zacisnęła zęby i sięgnęła po własną moc. Najbardziej związana z wodą, wytworzyła jej trochę na kształt bicza. Świsnąwszy nim w powietrzu, ugodziła Suzaku w brzuch. Praktycznie nie wyrządziła mu krzywdy, chciała tylko, by się opamiętał. On jednak w pierwszym odruchu poczuł się zaatakowany. Z wykrzywioną ze złości i rozpaczy twarzą już chciał oddać, gdy, ujrzawszy tę drobną, czarnowłosą postać, oprzytomniał. Przez moment stał nieruchomo, potem za zgrozą rozejrzał się dookoła, a na koniec znów popatrzył na Ayę.
      - Przepraszam - wychrypiał. - Nie chciałem, przepraszam, przepraszam…
      Załamał się kompletnie i znów padł na kolana. Po policzkach płynęły mu łzy. Płakał jak dziecko, nie wierząc we wszystko, co się wydarzyło. Jak mógł do tego dopuścić? Dlaczego był taki głupi, taki infantylny, egocentryczny i nieczuły? Czy nigdy nie zacznie uczyć się na błędach? Czy nigdy nie stanie się osobą naprawdę godną zaufania i czyjejś miłości?
      Szlochał nad losem Hanashi, całej jej rodziny i nad swoim własnym. Kiedy myślał o przyszłości, widział jedynie nieprzeniknioną ciemność.
      Aya uklękła obok niego i objęła go niczym mama dziecko. Choć Suzaku oficjalnie był jej przyjacielem, czuła się też trochę, jakby był jej bratem, zaś w praktyce ich relacje czasami przypominały te matki i syna. Ona - dość spokojna, gotowa poratować radą bądź dobrym słowem, ale niebojąca się też porządnie zganić, czuła i kochająca. On - niedojrzały, wiecznie potrzebujący pomocy, uparty i naiwny.
      - Cii - szeptała, głaszcząc go po kasztanowej czuprynie. - Hana jest silna. I my też. Wszyscy damy radę, bo nie mamy innego wyjścia. I to nie twoja wina.
      Pocieszała go cichutko, a potem po prostu tuliła i głaskała. Nie potrafiła go zostawić, nie teraz. Choć sama też była załamana, czuła, że w takiej chwili nie może dać emocjom dojść do głosu. Nie przy nim.
      Uspokoił się względnie dopiero po kilkunastu minutach. W międzyczasie kilkakrotnie ktoś z rezydencji Shōtō pojawiał się w pobliżu, chcąc sprawdzić, co się dzieje, ale Aya każdego odprawiała - czy to gestem, czy to wręcz samym spojrzeniem.
      - Rety - jęknął Suzaku, gdy wreszcie wstał i ponownie rozejrzał się wokół. Uczynił w okolicy prawdziwe spustoszenie. Miał nadzieję, że ucierpiały tylko rośliny, a nie ewentualne zwierzęta. Florę potrafił poratować, zaś zwierzakom czy owadom życia nie dałby rady zwrócić.
      Najważniejsze, że nie skrzywdził Ayi. Tego nigdy by sobie nie wybaczył. Tak samo jak nigdy nie wybaczy sobie zranienia Hany.
      - Już w porządku - powiedział, posyłając przyjaciółce coś na kształt uśmiechu. - Lepiej wracaj do swoich.
      - Ty też jesteś jednym z „moich” - zaoponowała. Widziała, że kryzys minął, ale mimo tego trochę bała się zostawić go w takim stanie.
      Uśmiechnął się słabo, po czym oparł swoje czoło o jej.
      - Muszę pobyć trochę sam, dobrze? - szepnął. - Obiecuję, że nie zrobię nic głupiego.
      Westchnęła, ale ostatecznie skinęła głową na znak zgody.
      - Przepraszam i dziękuję - powiedział jeszcze, całując ją w czoło.
      Popatrzyła na niego po raz ostatni, a następnie przymknęła oczy. Otworzywszy je, stała już niedaleko swego leśnego dworku. Zdecydowawszy jednak, że nie ma ochoty na samotne siedzenie w domu, teleportowała się nad morze i tam, za towarzystwo mając szum fal i krzyk mew, spacerowała niespiesznie, próbując ułożyć myśli.
     
      Chwilę po teleportacji Hanashi padła na podłogę, zanosząc się płaczem. Co ona najlepszego zrobiła? Właśnie skłóciła ze sobą najbliższą rodzinę, zachwiała ich światem, sprzedając tyle informacji naraz. Wciąż widziała przed sobą wyrazy ich twarzy, ten ból, łzy, niedowierzanie i strach. Zastanawiała się, czy nie byłoby lepiej, gdyby faktycznie umarła. Nie wspomogłaby wtedy rebelii, jej rodzina byłaby silniejsza i może zdołałaby powstrzymać zdrajców.
      Nic się nie zmieniło, wciąż powodowała same kłopoty. Obróciła wszystkich przeciwko Suzaku i choć należało mu się, to… żałowała, że musiała podjąć się tego kroku. Szczególnie że Kei stanął po jego stronie, raniąc ją na wskroś. Nie miała pojęcia, co zrobić, by odzyskać brata. Był taki zagubiony w tej nowej sytuacji, w dodatku widział, że zachowywała się inaczej, ale nie mógł wyczuć, o co tak naprawdę chodzi. Była pewna, że gdyby uspokoił się i nie stawiał tylko na więź, odczytałby jej zachowanie jak zawsze, znał ją przecież lepiej niż ktokolwiek inny. Jednak w tej sytuacji lepiej dla niego, by niczego się nie domyślił. Nie przeżyłaby, gdyby Sara położyła na nim łapy. Jakby tego było mało, Hana skłóciła mamę z ciocią. Choć całe życie była zazdrosna o Ayę, wiedziała, jak ważna jest dla jej matki, ile razem przeżyły i nigdy nic ich nie poróżniło. A ona bez mrugnięcia okiem to wszystko zniszczyła.
      - Jestem potworem… - szepnęła przerażona, chowając twarz w rękach.
      - Jeszcze bardzo niedoświadczonym, ale możemy poćwiczyć, jeśli chcesz - stwierdził Shōta, nachylając się do dziewczyny i podnosząc ją do pozycji pionowej, jakby była lekka jak piórko. - Nie maż się, to dopiero początek - oznajmił bezdusznie i podniósł Black Butlera, którego Hana wypuściła z rąk, padając na ziemię. Zaczął świszczeć w jego rękach, wyraźnie go parząc, jednak Shōta nie wyglądał na specjalnie cierpiącego. Dziewczyna spojrzała na niego nienawistnie, wiedząc, że nie dostanie w ręce swojego ukochanego pistoletu. - Jak miło, że oszczędził nam zachodu. Jeśli tylko chcesz, pozwolę ci go zabić. - Uśmiechnął się jadowicie.
      - Nie jestem taka jak ty, nigdy nie będę. Zostaw mnie samą - powiedziała, gwałtownie odsuwając się od wampira i przechodząc do pokoju obok, w którym zwykła spać. Od razu rzuciła się na łóżko, wycierając wciąż załzawione oczy.
      - Chyba nie myślisz, że będę cię słuchał - zaśmiał się w progu blondyn i w ułamku sekundy znalazł się na łóżku, pochylając się nad oszołomioną dziewczyną. - Zawsze dostaję to, czego chcę - rzucił, po czym niespodziewanie pocałował Hanę. Ta zaczęła się szamotać, jednak złapał jej nadgarstki, uniemożliwiając jakikolwiek konkretny ruch.
      - Przestań natychmiast! Co ty sobie wyobrażasz? Że po tym wszystkim… - Znów wpił się w jej usta, wyraźnie zadowolony ze złości Łowczyni. - Złaź ze mnie, bo…!
      - Bo co? Poskarżysz się mamusi? Bratu? Nie sądzę. - Westchnął, widząc, jak wlepione w niego błękitne oczy zaszkliły się. - Jesteśmy tylko ty i ja, więc umilmy sobie czas - zamruczał niskim głosem, wkładając ręce pod bluzkę Hanashi. Jęknęła lekko z niezadowolenia, szamocząc się co sił, mimo że zdawała sobie sprawę, że nie da rady wygrać z czystokrwistym.
      - Naprawdę sprawia ci to przyjemność? Całować kogoś, kto cię nienawidzi? - spytała, kiedy oderwał od jej ust swoje.
      - Co za różnica? W obu przypadkach dostaję to, czego chcę. Na tym polega władza - szepnął, jednym ruchem ręki zdzierając z niej spodenki. - Mogę mieć wszystko.
      - Poza prawdziwą miłością - stwierdziła, odwracając głowę w bok i roniąc pojedynczą łzę. W pewnym sensie mu tego zazdrościła. Brak miłości oznacza brak cierpienia. Jeśli poznałby prawdziwą miłość, zrozumiałby wszystko. Nie był głupi, a wręcz cholernie inteligentny. Jedynie zbyt pewny siebie i swej siły.
      - Jeśli wygląda ona tak jak u ciebie, to nie żałuję - zaśmiał się, raniąc ją jeszcze bardziej. - Umiałbym ciebie w sobie rozkochać, jeśli tylko bym tego chciał - oznajmił zadowolony, napierając na dziewczynę jeszcze bardziej. Czuła na sobie jego ciężkie, umięśnione ciało. - Kilka dni temu uwielbiałaś to uczucie i adrenalinę. Pozwól swojemu ciału się wyżyć, bo kiedy zyskasz zdolność regeneracji, nie będzie już tak wesoło - powiedział. Jego oczy zaiskrzyły się na czerwono, a złowieszczy uśmiech odsłonił białe jak śnieg kły. Była tak podniecająca, gdy się go bała. Podobnie  jak wtedy, gdy sama się na niego rzuciła za pierwszym razem, nie mógł się powstrzymać. Zbliżył się do jej szyi i liznął ją delikatnie, jednocześnie uniemożliwiając Hanie jakikolwiek ruch. Drżała, a on czuł, jak krew płynęła w jej żyłach, tak blisko niego. Zaczął płycej oddychać, miał problem, by poskładać myśli.
      - Shōta, proszę… To za wcześnie… - szlochała cicho, przypominając sobie przerażającą scenę przemiany. Bała się poczuć to po raz kolejny. Ten tępy ból… Widziała jednak, że wampir stara się powstrzymać. Nie wiedziała dlaczego.
      - Głupia - burknął niezadowolony, odsuwając się od niej i kładąc się obok. Jego klatka piersiowa miarowo się unosiła, a oczy na powrót stały się jadeitowe. - Musisz przeżyć przemianę i stać się najsilniejszym Łowcą w historii - zarządził, po czym usiadł na łóżku i zerknął na Hanę. W samej bieliźnie, z potarganymi włosami i załzawionymi oczami, wyglądała bardzo ponętnie. Zacmokał zawiedziony. - Ubierz się, mamy gości.
      Patrzyła na niego zdziwiona. Ile nierozwiązanych zagadek w sobie nosił?
      Hanashi po chwili skupienia wyczuła aurę czystokrwistego, do tego od razu po zapachu wiedziała, że to Sara. Tym różniły się wampirze zmysły od łowieckiego wyczuwania czystokrwistych. Ten drugi zapach też skądś kojarzyła, jednak nie mogła go zidentyfikować. Zbliżał się jednak coraz bardziej. Spojrzała na Shōtę, który kiwnął na nią, żeby wstała i narzuciła coś na siebie z szafy stojącej obok. Prędko to zrobiła, zakładając luźną kremową sukienkę, by udać się do pokoju obok, w którym czekali goście. Otarła szybko łzy, by nie wyglądać na słabą.
      W pokoju była jednak sama Sara. Pozwoliła służce zdjąć z siebie długi, czarny płaszcz z obszernym kapturem, który odsłonił jak zwykle obłędnie drogą i wieczorową kreację.
      - Sara-san - zwrócił się do wampirzycy gospodarz, kłaniając się lekko. Hanashi ją zignorowała i usiadła przy stole, sięgając po słodycze na nim wyłożone.
      - Witajcie - odparła niezbyt zadowolona. - Widzę, że nasze młode pnącze jeszcze nie kiełkuje - stwierdziła, patrząc na dziewczynę.
      - To kwestia czasu - odrzekł Shōta, wzruszając ramionami i opowiadając pokrótce wizytę w domu rodzinnym Kiryū. - Wszystko idzie więc po naszej myśli - dokończył.
      - Dobrze, zatem niedługo wszystko się rozegra. Pamiętaj, że do tego czasu musi być jak najlepiej przygotowana i opanowana - zwróciła się do Hanadagiego. - Nie możemy sobie pozwolić na błędy - dodała, kładąc na stoliku niewielki flakonik wypełniony szkarłatną cieczą. - Daj jej to w odpowiednim momencie, spraw, by była silna jak nikt.
      - Chcę, żeby Shōta oddał mi Black Butlera - mruknęła Hanashi, przypominając zgromadzonym, że też uczestniczy w tej rozmowie.
      - Niepowiedziane, że jako wampir w ogóle będziesz mogła go używać - powiedział.
      - To mój pistolet i na pewno mnie pozna, w jakiejkolwiek formie bym nie była - zapewniła Hana.
      - Możliwe, że to całkiem dobry pomysł. Może to przyspieszyć przemianę. Chęć mordu doskonale wpływa na rozwój wydarzeń - zauważyła z lekkim uśmiechem Sara. - Oddaj jej broń - nakazała.
      - Pragnę przypomnieć, że to ja z nią mieszkam i nie mam nad nią całkowitej kontroli. Nie chciałbym obudzić się z tym pistoletem przystawionym do twarzy - poinformował kapryśnym tonem Shōta, a Hanashi uśmiechnęła się lekko na samą myśl o takim obrocie wydarzeń. Zdawała sobie jednak sprawę, że nie będzie to możliwe.
      Shōta w ułamku sekundy zniknął, by pojawić się po chwili z Black Butlerem, nadal zawiniętym w materiał.
      - Pamiętaj, Hana-chan, że nie wolno ci skrzywdzić Shōty. Zakazuję ci tego - powiedziała wyraźnie Sara, patrząc na dziewczynę. Ta jednak zaaferowana była pistoletem, który właśnie podawał jej Hanadagi. Poczuła się pewniej, trzymając go w dłoniach. Co prawda ręce trochę ją zapiekły, kiedy go ujmowała, ale jednak wciąż była to rzecz, która należała do jej wcześniejszego życia, w tak brutalny sposób jej odebranego. - Sprawdźmy zatem, czy działa - stwierdziła.
      - Świetny pomysł - burknął nad wyraz zirytowany wampir.
      Hanashi stanęła kilka kroków od niego i wycelowała broń prosto w jego serce. Stała tak chwilę, zastanawiając się. To oczywiste, że go nienawidziła. Za to, że ją zdradził i pozwolił Sarze ją przemienić. Że naprawdę mu zaufała, a on to zniszczył, kiedy naprawdę mógł mieć w niej sprzymierzeńca. Jednakże co by jej dało zabicie go teraz? I tak była skazana na Sarę, a ona wydawała jej się być gorszym towarzyszem. Za nic nie chciałaby zostać zmuszona do spędzania z nią większej ilości czasu, wolała już siedzieć z Hanadagim. Pomiędzy zalewającymi jej serce falami nienawiści doprawdy wydawało jej się, że stara się o nią dbać, choć zapewne w swoim celu, by wyhodować jak najlepszą zdobycz. Mimo wszystko miała jednak wrażenie, że zdążył się do niej po prostu przyzwyczaić i dobrze czuł się w jej towarzystwie.
      - Jesteś urocza, nawet nie chcesz pociągnąć za spust - zaśmiał się Shōta, wyraźnie zadowolony. - Widzisz, Saro-san? To jest prawdziwa przyjaźń. - Słysząc te słowa, Hanashi momentalnie się zakrztusiła. Spojrzała na Shōtę jak na idiotę, niedowierzając, że stać go na tak żałosne żarty. Nawet Sara uśmiechnęła się z niedowierzaniem. - Kto wie, może nawet miłość? - Wyszczerzył zęby.
      - Niestety, nasza mała Łowczyni wciąż żywi uczucie do dziedzica Shōtō - oznajmiła Shirabuki. W końcu piła jej krew, dzięki czemu dowiedziała się wielu interesujących rzeczy.
      - Zamknij się - warknęła Hanashi i odruchowo przeniosła broń na wampirzycę, celując dobrze.
      - Bardzo się na tobie zawiodła, Shōta-san. Miała cię za przyjaciela, ufała ci. Naprawdę wierzyła, że jest w tobie dobro, tylko nikt go nie zauważa… - Sara zacmokała z dezaprobatą. Hana zacisnęła dłoń na pistolecie.
      - Skończ! - zdenerwowała się. Nie miała prawa tak obdzierać jej z prywatności, własnych myśli i uczuć. Łzy wściekłości zalśniły w jej oczach.
      - Spokojnie, chociaż jedna twoja zemsta się dokona. Pozwolę ci zabić młodego Shōtō, a nawet nie pozostawię ci zbytnio wyboru. - Uśmiechnęła się kąśliwie. - Oczywiście musisz stać się potężna, wolałabym, żebyś była bardziej użyteczna niż większość twoich kolegów po fachu. - Westchnęła, zdając sobie sprawę, że wielu Łowców, których przemieniła, nie zniosła tego za dobrze lub po prostu okazała się być słabymi ogniwami. By pokonać Związek wraz z jego prezesem i całą rodziną, naprawdę będą musieli postarać się działać nie tylko na froncie, ale też rozbić ich wewnętrzne szyki. Miała nadzieję, że ziarno, które zostało zasiane tego dnia, powoli będzie kiełkować.
      - Musieli być głupcami, skoro zgodzili się to zrobić. Walczą przeciwko wampirowi na czele Związku, chociaż sami się nimi stali. Tylko po to, by wyrównać szanse. A jeśli moja rodzina weźmie udział w walce, to ich rozgromi - wycedziła Hanashi, patrząc prosto w niewzruszone oczy czystokrwistej wampirzycy. - Nawet jeśli zginę, to gwarantuję ci, że wezmę cię ze sobą - zapewniła. Starała się z całej siły nacisnąć spust, ale ciało odmawiało jej posłuszeństwa. Więc to było to okropne uczucie ograniczenia… Walczyła jeszcze przez chwilę, ale nie mogła nic zrobić, stała jak sparaliżowana, więc poddała się po chwili.
      - Niesamowite. - Shōta z radością przypatrywał się tej scenie. Uwielbiał patrzeć na wymuszanie posłuszeństwa. To było doprawdy fascynujące, że przemieniony Łowca, pretendujący do zdolności pokonania czystokrwistego, potrafił być tak zależny od swojego stwórcy. Słyszał przyspieszony oddech Hanashi i nerwowo pulsującą jej w ciele krew.
      - Koniec tych zabaw, przyprowadziłam wam jeszcze jednego gościa. - Sara uśmiechnęła się złowieszczo. - Hana-chan z pewnością się za nim stęskniła.
      Łowczyni przez chwilę obawiała się, że Shirabuki złamała umowę i chce skrzywdzić kogoś jej bliskiego. Nie miała pojęcia, kim może być ten drugi gość.
      Wówczas to w pokoju obok usłyszała kroki, powoli zbliżające się w ich kierunku.
      Niebawem wreszcie zobaczyła postać wyłaniającą się zza drzwi. Kyōji Katsura we własnej osobie. Ten, który zabił ukochaną żonę jej brata, chciał porwać bratanicę i wywołał wojnę w imieniu jej najdroższej zmarłej kuzynki. Jako iż Hanashi wciąż nie opanowała emocji po wizycie u rodziny, jej nienawiść spotęgowała się kilkukrotnie, szczególnie gdy zobaczyła przepełniony jadem uśmieszek na jego odrzucającej facjacie. Nim ktokolwiek zdążył zareagować, ruszyła w jego kierunku jak lwica i zatrzymała się dopiero wtedy, gdy Black Butler znajdował się przy skroni zdrajcy. Tym razem nawet przez chwilę się nie wahała. Już miała pociągnąć za spust, kiedy usłyszała za sobą znienawidzony głos.
      - Nie strzelaj - rzekła władczym tonem Sara, jakby zadowolona z takiego obrotu spraw. Hanashi, momentalnie zablokowana, nie mogła się przeciwstawić. Kyōji ryknął śmiechem, ale moment później Hana zamachnęła się i uderzyła go z całej siły pistoletem w twarz. W końcu Shirabuki zabroniła jej tylko strzelić, nie mówiła nic o innym uszczerbku na zdrowiu.
      - Wciąż ci tak do śmiechu?! - ryknęła Hanashi, patrząc na zakrwawioną twarz Łowcy, stwierdzając jednocześnie, że prawdopodobnie złamała mu nos. Kyōji spojrzał na nią, wyraźnie wyprowadzony z równowagi. Musiał poczuć się poniżony. Zostać tak potraktowanym przy Sarze i Shōcie, który śmiał się pod nosem… Nie mógł sobie pozwolić na takie traktowanie, w końcu był silniejszy od młodej Kiryū!
      - Suka - wycedził i wystartował do niej momentalnie. Nie przejmował się, że jest dziewczyną, musiał ją uderzyć, by ukoić nerwy. Złapał ją za bluzkę i rzucił nią o ścianę. Pisnęła lekko, lecz szybko podniosła się i uchyliła się przed kolejnym ciosem. Czuł, jak z każdą chwilą jej siły słabną, miał nad nią znaczną przewagę. W końcu od dłuższego czasu żywił się krwią, uczył się żyć z wampiryzmem, nie to co ona, dziecko błądzące we mgle.
      Kiedy trochę osłabła, wykorzystał moment i uderzył ją w twarz. Dziewczyna zakaszlała krwią i upadła na podłogę. Kyōji patrzył na nią z góry z niemałą satysfakcją, jakby zwycięstwo nad słabszym było czymś, czym można było się szczycić. Shōta już ruszył w stronę dziewczyny, kiedy Shirabuki zatrzymała go ruchem dłoni. Chciała zobaczyć, jak to się potoczy, chociaż czystokrwistemu nie podobała się już ta sytuacja.
      - Coś taki wrażliwy? - szepnęła Sara. - Ona nie jest już twoją własnością - syknęła, uśmiechając się złośliwie. Blondyn zacisnął pięści i zęby, rezygnując z interwencji.
      - Jesteś nikim - powiedział Kyōji do Hanashi. Poczuł w powietrzu jej krew, jednak starał się opanować pragnienie, w końcu musiał się doskonalić.
      - Gdyby tak było, nie musieliby mnie przemieniać, żeby ci pomóc. - Uśmiechnęła się resztką sił, ukazując brudne od własnej krwi zęby. - Ktoś tu chyba nie spełnił wymagań - rzuciła, a Katsura już był przy niej. Kiedy jednak schylił się, by ją uderzyć, kopnęła go dotkliwie w krocze, przez co zwinął się z bólu, przeklinając pod nosem. Hanashi wstała z trudem i odsunęła się kawałek. Kyōji podniósł wzrok z ziemi i wbił w nią krwistoczerwone oczy przepełnione nienawiścią. Zawarczał, ukazując wampirze kły i w mgnieniu oka był już przy niej, zaciskając dłoń na jej szyi.
      - Zabiję cię - wycedził. Podduszana dziewczyna próbowała odepchnąć go rękoma, ten jednak złapał jej dłoń i brutalnie wbił w nią kły.
      Hanashi krzyknęła z bólu, tracąc dech. Sekundę później Kyōji został rzucony na przeciwległą ścianę przez Shōtę, który złapał oswobodzoną Hanę w ramiona. Ta z trudem łapała oddech, patrząc na próbującego się podnieść Katsurę.
      - Tak jak zabiłeś Kiran? - spytała cicho, powoli dochodząc do siebie.
      - Zobaczymy, po której z was twój braciszek będzie płakał bardziej - zaśmiał się głośno, oblizując usta z krwi. W Hanie się zagotowało. Jak mógł się tak stoczyć? - Mariko, Kiran… Do Mayumi prędzej czy później też dotrzemy.
      Hanashi z całych sił próbowała się wyrwać z uścisku Shōty. Przestała nawet czuć ból. Nienawiść przepełniła ją całą. Pragnęła tylko rzucić się do gardła Kyōjiego i je rozerwać.
      - PUŚĆ MNIE! - krzyczała, desperacko próbując się uwolnić. - Puszczaj, Shōta!
      - Jesteś za słaba - powiedział Kyōji. - Nikogo nie potrafiłaś uratować.
      Te słowa zakłuły niczym nóż wbity prosto w serce. Hanashi zaczęła cała drżeć z wściekłości. Hanadagi poczuł, że stawia coraz większy opór. Spojrzał na jej twarz, która wyglądała jak u jakiegoś dzikiego zwierzęcia. Opętane oczy nabrały krwistoczerwonej barwy, a z ust wyłoniły się śnieżnobiałe kły. Ani na chwilę nie spuściła wzroku ze swojej zdobyczy. Zupełnie straciła zmysły, nie umiała skoncentrować się na czymkolwiek innym.
      - Udało się! - wykrzyknął uszczęśliwiony Shōta, patrząc w kierunku Sary, żeby podzielić się swoją radością. Hana wykorzystała ten moment i wyrwała mu się z objęć. Natychmiast skoczyła w kierunku Kyōjiego. Nim jednak zdążyła do niego dotrzeć, świat zawirował jej przed oczami i straciła przytomność. Hanadagi, który użył mocy do tego, by zasnęła, złapał ją, nim spadła na ziemię bezpośrednio przed czarnowłosym wampirem. - Zabiłaby cię. - Uśmiechnął się, dumny ze swojej podopiecznej. - Będzie silniejsza od ciebie.
      Kiedy Kyōji chciał do niego wyskoczyć, wystarczył groźny wzrok, by go spacyfikować. Hanashi miała w sobie to, czego Katsurze brakowało. Odwagi w każdej sytuacji. Hanadagi to wiedział. Dziewczyna nie cofnęłaby się przed niczym, nie uległaby tylko dlatego, że stoi przed nią czystokrwisty wampir. I właśnie dlatego któregoś dnia, być może, jakiegoś pokona. Zupełnie jak jej wuj niemal pół wieku temu.
      - Powinna trochę odpocząć - rzekł do Sary, a ta lekko skinęła głową.
      - Poczyniliśmy dziś duże postępy. Dopiero Kyōjiemu udało się ją ruszyć. Uznaj to za swoją porażkę, Shōta-san - powiedziała spokojnie. – Tym razem postaraj się lepiej - rzuciła nieznoszącym sprzeciwu tonem.
      - Tak zrobię - wycedził przez zaciśnięte zęby. Nie podobało mu się to, w jaki sposób traktuje go Shirabuki.
      - Idziemy, Kyōji, dobra robota. - Posłała Łowcy subtelny uśmiech i podała mu chusteczkę, by wytarł z twarzy krew. Nachyliła się nad Haną leżącą w ramionach Shōty. Ujęła jej twarz i zlizała z policzka resztki krwi, a następnie z lekko zaczerwienionymi oczyma spojrzała na syna. - Nie zapomnij, do kogo ona należy - ostrzegła szeptem tak, by tylko on ją słyszał.

      - Poważnie?
      Wiedziała, że zdążył już wrócić, jeszcze zanim przekroczyła próg domu. Zdjęła buty, po czym przeszła do salonu, z którego dobiegał jego zapach. Zero siedział na sofie z łokciami opartymi na kolanach. Podniósł najwyraźniej jeszcze przed chwilą pochyloną głowę, by na nią spojrzeć. Jego lawendowe oczy wyrażały smutek i niemal obezwładniające zmęczenie. Ostatnio wyglądał, jakby nagle się postarzał. Podejrzewała, że w pracy jakoś się trzyma, ale w domu pozwalał sobie na uwolnienie uczuć.
      Westchnęła ciężko.
      - Wiesz już o wszystkim? - zapytała Aya, powoli rozmasowując skroń. Czuła tępy ból w głowie, co jej, jako wampirzycy, nie zdarzało się często, chyba że miało to związek ze słońcem. Tym razem tak nie było. Miała świadomość, że to wina ostatnich wydarzeń i nadmiernego stresu. I zmęczenia - od wtorku niemalże bez przerwy szukała przecież Hanashi.
      - Owszem. Kairen wpadł na to, żeby przyjść i opowiedzieć, co się stało. W przeciwieństwie do ciebie - mruknął Zero. W jego głosie nie słychać było wyrzutu, lecz raczej rezygnację.
      - Nie chciałam ci przeszkadzać i dodatkowo cię martwić. Wolałam, żebyśmy porozmawiali po twoim powrocie do domu.
      Wiele osób brało udział w poszukiwaniach, ale do pracy też ktoś musiał chodzić. Przede wszystkim szef. Dlatego właśnie Zero pomagał rodzinie jedynie w wolnych chwilach. Początkowo chciał zignorować obowiązki, ale reszta skutecznie wybiła mu to z głowy. Sytuacja tylko by się pogorszyła i skomplikowała.
      Odchylił się na kanapie i oparł szyję o zagłówek. Przez moment w ciszy kontemplował biały sufit, jak gdyby pragnął odnaleźć w nim rozwiązania nawarstwiających się wciąż problemów.
      - To moja wina - szepnął wreszcie. - Wszystko…
      Aya drgnęła. Tego się obawiała. Najpierw jeden pan „To Przeze Mnie”, teraz drugi. Szybko podeszła do sofy i uklękła na niej obok męża. Ujęła w obie dłonie jego twarz i obróciła ją ku sobie. Spojrzała głęboko w jego oczy.
      - Nie masz tak mówić ani tym bardziej myśleć. Rozumiesz? - spytała, siląc się na spokojny, zrównoważony ton. Zero musiał jednak słyszeć jej przyspieszone bicie serca. Oczywiście nie oznaczało ono tego, że kłamie, lecz strach o niego. Jeśli zacznie obwiniać się o kolejną sprawę, może tego nie wytrzymać. Czy ten człowiek musiał tyle przechodzić? Dlaczego nie była w stanie zdjąć z jego ramion niektórych ciężarów? Cóż, pewnie dlatego, że uginała się pod własnymi…
      - Gdybym jej nie zawiesił, prawdopodobnie nie doszłoby do tego - powiedział cicho, jak gdyby nie usłyszał, co przed chwilą rzekła.
      - Zero, to przez Shōtę Hanadagi. Jeśli od początku miał zamiar ją przemienić, zrobiłby to prędzej czy później. Od dawna ostrzył sobie na nią pazury.
      Tak jak Shizuka na ciebie, dopowiedziała w myślach. Na moment przymknęła oczy. Zdawała sobie sprawę z tego, że obecna sytuacja związana z Hanashi wywołała u Zero lawinę nieprzyjemnych wspomnień, pełnych krwi, bólu, przerażenia, bezsilności i straty.
      - Ale…
      - Żadne „ale” - ucięła.
      Chciała coś powiedzieć. Coś, co pomogłoby jej mężowi, a może przy okazji i jej samej. Pragnęła wpaść na jakiś genialny pomysł, dzięki któremu wszystko by się wyprostowało. Ach, gdyby tak można było przenieść się w czasie i zapobiec niektórym wydarzeniom… Nie dopuścić Hany do Shōty. Nie zawieszać Hanashi, lecz spróbować postąpić z nią inaczej. Przestrzec Suzaku przed nieprzemyślanymi działaniami…
      Pozbyć się dzieciaka Tōmy, zanim zamordował Kage, unicestwić Rido, zanim zabił Māyę, uratować Otsune i Kiran, ostrzec rodziców Zero przed Shizuką, ocalić Mariko, ocalić Mariko, ocalić Mariko…
      Drgnęła. Zacisnęła wargi w wąską linię i znów na moment opuściła powieki, aby pozbyć się gromadzących się pod nimi łez. Powrót do przeszłości był niemożliwy. Nie wróci się życia umarłym. Tak samo nie ma teraz co gdybać, trzeba na poważnie zastanowić się nad następnymi ruchami…
      - Naprawdę wiedziałaś? - przerwał ciszę Zero, wyrywając Ayę z transu. Spojrzała na niego. On też na nią patrzył. W jego oczach dostrzegła smutek.
      Skinęła głową. Nie zamierzała kłamać. Nie jemu. Wiedziała zresztą, że do tego dojdzie, że Zero spyta o to prędzej czy później - a gdyby tego nie zrobił, sama by mu powiedziała.
      - Jak mogłaś…?
      - Zrozum. To mój przyjaciel. Tylko mi ufa na tyle, by się wygadać. Nie ma innego powiernika. A to sprawa między nim a Hanashi, więc nie mogłabym ot tak sobie wszystkim rozpowiadać, co się stało.
      - On ją skrzywdził, do cholery! - uniósł się nagle Zero. Jakaś mała cząstka Ayi ucieszyła się na swój sposób, że zareagował inaczej niż rozpaczą. Gniew bywał lepszy od rezygnacji. - Przez to zwariowała i padła w objęcia tego pieprzonego krwiopijcy! Ichiru i Kaori… Masz pojęcie, jak się czują?! Zdradzeni. Tak jak ja. Do licha, wybrałaś Suzaku zamiast Hany, rodziny?
      Zabolało ją serce, ale zignorowała to.
      - To nie kwestia wyboru - oświadczyła, siląc się na spokój. - Suzaku mi się zwierzył i nie mogłam nikomu rozpowiadać jego tajemnic. Kocham ich wszystkich. Was wszystkich. Nie zamierzam między nikim wybierać.
      - Ale to Suzaku spieprzył sprawę.
      - Owszem, tyle że ma już tego świadomość. Co więcej, naprawdę zakochał się w Hanie. Masz pojęcie, jak on teraz cierpi?
      - I znów on! Jest dla ciebie ważniejszy niż Hanashi?
      Oho, stara śpiewka. Czy mężczyźni kiedykolwiek są w stanie przestać być zazdrośnikami?
      - Nie! - zaprzeczyła mocno. - Oboje są dla mnie ważni.
      - Oboje, oboje… Ale gdybyś miała wybrać… Nie, już to zrobiłaś. Dlaczego on? On, a nie twoja siostrzenica?
      - Przypominam, że to właśnie moja siostrzenica, a twoja bratanica wypięła się na pół rodziny, a teraz stanęła przeciwko nam wszystkim i nazwała cię niekompetentnym - mruknęła. Sama też zaczęła się już denerwować.
      - I może ma rację, do cholery... Może to stanowisko nigdy nie powinno przypaść mnie? - powiedział, nagle ściszając głos.
      - Co ty mówisz? - Gniew minął, serce Ayi znów zalał niepokój. - Przez wiele lat Związek funkcjonował niesamowicie, o wiele lepiej niż kiedykolwiek wcześniej. Posprzątałeś cały bałagan pozostawiony przez tamtego pacana, który spiskował z Rido. Poza tym nie pchałeś się na stołek prezesa, to Łowcy cię wybrali.
      - Być może - przyznał - ale trzeba było odmówić. Albo chociaż podać się do dymisji, gdy zaprowadziłem w Związku względny porządek…
      - Czy to nie byłaby ucieczka? - zaoponowała.
      - Nie. Po prostu emerytura. Zresztą nieważne. Trzeba skupić się na Hanashi. Wiesz doskonale, przez co musi teraz przechodzić. Jeśli on nie dał jej swojej krwi…
      - Musimy mieć nadzieję, że jednak dał.
      - Jak by nie było, będzie cierpieć. Co więcej, następnym razem, gdy się spotkamy, możemy stanąć ze sobą twarzą w twarz jako wrogowie. Co mam wtedy zrobić? Co mam zrobić, do cholery?
      Bezsilnie zacisnął dłonie w pięści.
      Aya spuściła wzrok.
      - Nie wiem… - przyznała. Na to pytanie nie była w stanie odpowiedzieć.

      Czuła, jak całe ciało boli ją od środka, jakby coś podpalało jej wnętrzności. Gwałtownie zbudziła się i usiadła na łóżku, oddychając niemiarowo. Położyła dłoń na klatce piersiowej, przesuwając ją powoli w stronę szyi. Była tak rozpalona, że z trudem brała oddech. Rozejrzała się po pokoju, sprawdzając, czy gdzieś w pobliżu jest jeszcze Katsura.
      - Spokojnie, jesteśmy sami - oznajmił Shōta, siadając przy niej na łóżku i wpatrując się w nią jak w obrazek.
      - Nie wiem… dlaczego miałoby to mnie pocieszać - rzuciła z trudem. - Ostatnio niespecjalnie lubię twoje towarzystwo… - dodała.
       - Nie oszukuj się, uwielbiasz mnie. - Wyszczerzył zęby w uśmiechu, ale dziewczyna postanowiła nawet tego nie skomentować. Popchnął ją delikatnie, by znów się położyła i nachylił się nad nią. Ich twarze dzieliły centymetry.
      - Muszę… - zaczęła. Z każdym oddechem jej nozdrza wypełniały się jego pięknym zapachem. Przyciągał ją jak magnes, a gardło paliło coraz bardziej. Czuła, że traci panowanie nad sobą. Kiedy patrzyła na jego szyję, słyszała pulsującą krew. Ostatkiem silnej woli odepchnęła go od siebie i wstała z łózka. Czuła, że musi się oddalić.
      Shōta patrzył na dziewczynę jak zaczarowany. Podszedł do niej powoli, z każdym krokiem widząc, jak głód dziewczyny się zwiększa.
      - Uspokój się - nakazał, będąc praktycznie przy niej. Cała dygotała, nie zdając sobie sprawy z tego, co dzieje się z jej ciałem.
      - Proszę, odejdź… - wyszeptała, jednocześnie zaciskając palce na jego koszuli.
      - No już, znajdziemy ci coś do jedzenia - powiedział troskliwie. - Od razu zrobi ci się lepiej.
      - Nie… - odparła. - Nie chcę… - Starała się powstrzymać ten głód ze wszystkich sił, choć pragnęła poczuć, jak to jest go zaspokoić.
      - Dlaczego?
      - Bo… Jeśli zacznę pić krew, to ty zaczniesz pić moją, prawda? - Nie miała ochoty owijać w bawełnę. Bała się cholernie, że wampir wykradnie jej wszystkie prywatne wspomnienia, że będzie potrafił ją wykorzystać na nowe sposoby. I ten ból…
      - Oczywiście - odpowiedział zgodnie z prawdą. - Myślę, że czekałem już wystarczająco długo - wyszeptał jej do ucha. Bliskość jego szyi znów niemal przyprawiła ją o zawał. - Nigdy nie byłaś tak seksowna jak teraz - wymruczał, patrząc na jej zaszklone, krwistoczerwone tęczówki wlepione w niego z przerażeniem.
      - Zmieniam się w potwora… - mówiła, próbując wyrównać oddech.
      - Spójrz… - Zaprowadził ją do lustra znajdującego się w innej części pokoju. Ustawił ją przed jej odbiciem, a sam stanął za nią. Wpatrywała się roztrzęsiona we własne, choć jakby obce oczy. Nachylił się tak, by ich twarze znalazły się obok siebie. Spojrzała na jego odbicie. Oczy Shōty też zaiskrzyły się na czerwono. Uśmiechnął się, ukazując kły. Sama też otworzyła buzię, czując, że bolą ją zęby zmieniające się w kły. - Perfekcja - stwierdził, patrząc w ich odbicia. - Uwolnij się od strachu, tylko to cię ogranicza. Urodziłaś się, by być wampirem, popatrz na siebie. Wciąż jesteś sobą, tyle że znacznie silniejszą wersją.
      Hanashi starała się oderwać wzrok od ich odbicia, ale musiała przyznać, że przyciągało to jak magnes. Dotknęła tafli lustra i przejechała palcami po swojej twarzy. Nie była tak przerażająca jak jej się zdawało.
      - Kim ty tak naprawdę jesteś? - spytała cicho, jednak wampir nie wiedział, czy zwraca się do niego, czy do samej siebie. - Chcę się posilić - zdecydowała, odwracając się od lustra. Chciała podejść do drzwi, ale gardło paliło ją tak mocno, że nie zdołała do nich dotrzeć. Zaczęła kaszleć i bezsilnie osunęła się po ścianie, jednak w porę złapał ją Hanadagi.
      - Zaraz załatwimy ci coś dobrego - powiedział, biorąc ją na ramiona.
      Słysząc miarowo pulsującą w żyłach chłopaka krew, zebrała wszystkie siły i wciąż przez niego trzymana, podniosła głowę i skierowała ją ku jego szyi.
      - Zatem podziel się ze mną sobą - szepnęła, liżąc jego skórę. Nie wiedziała czemu, ale sprawiło jej to radość. Nim jednak zdążyła pomyśleć, co się dzieje, Shōta upuścił ją, chwycił za kark i przygwoździł do ściany, tym samym ją podduszając. Wpatrywał się w nią ostrzegawczym spojrzeniem.
      - Nigdy więcej tego nie próbuj - powiedział wolno, upewniając się, że słowa te dotarły do wampirzycy, która, obnażając kły, wbiła w niego krwistoczerwone oczy.

      Kiedy Shōta uchylił drzwi, jej oczom ukazał się średnich rozmiarów pokój, w którym poza pokaźnych rozmiarów sofą, fotelem i stołem nie było nic. W rogu znajdowały się drzwi prowadzące do prywatnej łazienki. Pod ścianą stały trzy służki, posłusznie czekając na rozkazy swego pana. Skłoniły się lekko, gdy tylko przekroczyli próg. Hanadagi podszedł do sofy i ostrożnie odłożył na nią osłabioną Hanashi. Zdążyła się już nieco uspokoić, chociaż czuła się dziwnie na myśl, że zaraz pierwszy raz się pożywi. Wiedziała, że przechodziła przemianę szybciej niż inni, i zastanawiała się, czy to przez ilość bodźców ją atakujących, czy istniał też jakiś inny powód. Może faktycznie nie będzie takim złym wampirem? Musiała zacząć przyzwyczajać się do tej myśli i jak najszybciej nauczyć się kontrolować. Miała nadzieję, że wtedy wróci do domu i ostrzeże bliskich, by nie wtrącali się w rewolucję. Nie mogłaby sobie wybaczyć, gdyby zraniła kogokolwiek ze swej rodziny i przyjaciół. Pragnęła porozmawiać z Keiem, choć wiedziała, że to będzie najcięższa rozmowa, jaka ją czeka.
      - Podano do stołu - rzekł Hanadagi, wyrywając dziewczynę z zamyślenia i ruchem ręki przywołując do siebie pierwszą poddaną. Uklękła przed sofą naprzeciw Łowczyni.
      - To takie niezręczne… - szepnęła Hana. - Nie chcę cię zranić - powiedziała do dziewczyny. Wyglądała na jej rówieśnicę, choć w tym świecie nigdy nie można było obiektywnie ocenić wieku.
      - Od czegoś tu są, nie przejmuj się - rzucił lekceważąco Shōta, rozsiadając się w wygodnym fotelu.
      - Przestań - warknęła. Jak bardzo można było nie szanować innych? W głowie jej się to nie mieściło. - Jeśli się zapędzę, powiedz, a Shōta mnie odciągnie, dobrze? - poprosiła dziewczynę. Ta z wdzięcznością skinęła głową. - Słyszałeś?
      Wolała się upewnić. Nie chciała nikogo skrzywdzić, a tym bardziej zabić. W swojej łowieckiej karierze musiała przeczytać wiele książek, między innymi te traktujące o przemianach. Wiedziała, jak to wszystko się odbywa, ile silnej woli będzie musiała użyć, żeby przestać się posilać. Pamiętała też opowieści wujka. Nie zapowiadało się łatwo.
      - Nuda… - mruknął, wykręcając oczyma. - Zaczynajmy - zadecydował po kilku sekundach. Hanashi chciała się sprzeciwić, wciąż nie czuła się w pełni gotowa, jednak on za pomocą mocy rozciął skórę na nadgarstku służącej, a krople krwi szybko zaczęły wydostawać się z rany.
      - Przepraszam… - wyszeptała Hana, chwytając za dłoń wampirzycy i nie mogąc oderwać wzroku od szkarłatnej posoki. Poczuła żar w gardle, jakby usychało od lat.
      Nagle wszystko przestało się liczyć. Wsłuchała się w rytm tętniących żył i powoli przybliżyła usta do nadgarstka. Czuła, że po jej dłoni sączy się już krew dziewczyny. Przybliżyła usta tak blisko, aż delikatnie musnęły rany. Pełna obaw oblizała usta, praktycznie od razu czując chwilowe ukojenie bólu. Pragnęła więcej, byle tylko się zaspokoić. Wbijając kły w skórę, ostatkiem sił próbowała to zrobić delikatnie, jednak pisk służącej mógł oznaczać, że nie wyszło jej to tak, jak planowała.
      Krew wypełniająca jej usta była niczym najlepszy nektar. Hanashi była tak zachłanna, że nie nadążała połykać nagromadzonej w buzi cieczy. Widziała przed oczami jakieś przebłyski, obrazy szybko się zmieniały. Nie umiała się jednak na tym skupić, myśli zajmowała jej tylko ta przyjemność, nieporównywalna z niczym, co do tej pory przeżyła.
      Shōta przyglądał się scenie z rozbawieniem. Dla niego Kiryū była jak dziecko uczące się chodzić, robiła to tak niedbale, tracąc przy okazji dużo pożywienia. Jego natura nie pozwalała mu tylko siedzieć i patrzeć. Najchętniej spiłby krew ze wszystkich służek do ostatniej kropelki, a potem zabrał się za Łowczynię. Podszedł do sofy i lekko nachylił się do poddanej. Chwycił ją za włosy i nie zważając na jej pisk, podniósł ją odrobinę, by nie musieć się zbytnio schylać. Wbił kły w jej szyję i upił kilka większych łyków. Kiedy Hanashi poczuła, że ręka dziewczyny się jej wyrwała, posłała Shōcie nienawistne spojrzenie krwistych tęczówek. Ukazała ociekające krwią zęby, wyglądała jak gotowe do ataku zwierzę, któremu odebrało się zdobycz.
      - Tutaj. - Wskazał dziewczynie szyję, samemu się od niej oderwawszy. Musiała przecież nauczyć się prawidłowego gryzienia, a nie jakichś zabaw w podgryzanie rąk. Puścił włosy służki, więc ta opadła na ziemię, by po chwili Hana wbiła kły w miejsce, z którego przed chwilą posilał się Hanadagi.
      - Już… Proszę… - szepnęła nagle służka, ale Hanashi nie przestawała. Zaaferowana krwią, nie słyszała nawet słów dziewczyny. - Proszę… - mówiła, coraz słabiej próbując się wyrwać, przez co Hana tylko zacieśniła uchwyt, przewracając się razem ze swoją zdobyczą na ziemię. Shōta odczekał chwilę, obserwując przebieg wydarzeń, po czym podszedł i chwycił Hanashi w pasie, odciągając ją od biednej służącej. Musiał szarpnąć ją dość mocno, nim uwolniła swoją zdobycz. Czuł się, jakby wyrywał haczyk z ryby.
      - Jeszcze… - szepnęła Hanashi, patrząc rozpaczliwie to na Shōtę, to dookoła, na pozostałe służące przypatrujące się całej sytuacji. W głowie kłębiła jej się tylko ta jedna myśl. By znów to poczuć.
      Hanadagi dał jej do dyspozycji kolejną dziewczynę, samemu zajmując się trzecią. Spijał z niej krew, nie odwracając wzroku od swojej podopiecznej. Podniecał go ten widok, musiał przyznać, że młoda Łowczyni zapewniała mu ostatnio wiele atrakcji, o których nigdy wcześniej nawet nie myślał.
      Kiedy przyszedł czas, zastopował nową wampirzycę, odsuwając ją, całą ubrudzoną, od skrajnie wyczerpanej służki. Złapał trochę otępiałą dziewczynę za ramiona i spojrzał w jej wciąż czerwone oczy. Słyszał, jak próbuje uspokoić wciąż szaleńczo bijące serce. Zbliżył się do niej i oblizał jej usta z krwi. Jeszcze przez chwilę patrzyła na niego nieobecnym wzrokiem, ale w końcu oprzytomniała na tyle, żeby doszło do niej, co zrobił. Uderzyła go w twarz z otwartej dłoni.
      - Nie pozwalaj sobie! - zdenerwowała się, powoli dochodząc do siebie. Wampir uśmiechał się szelmowsko, jak to miał w zwyczaju. Dopiero wtedy rozejrzała się po pomieszczeniu skąpanym w czerwieni. Ledwo żywe kobiety leżały bezwładnie na ziemi. Zakryła usta dłonią, czując, jak łzy napływają jej do oczu.
      - Już po krzyku, mała - powiedział takim tonem, jakby pocieszał dziecko, które przeżyło swoją pierwszą wizytę u stomatologa. - Nie mażemy się, co? - spytał, nachylając się nad nią i obejmując jej twarz rękoma.
      Wyminęła go i pobiegła do łazienki. Tylko mignęła jej własna sylwetka w lustrze, nie miała ochoty spoglądać sobie w twarz, mając świadomość, jak może wyglądać. Wystarczyło, że widziała końcówki włosów zabarwione na czerwono i całe poplamione ręce oraz ubranie. Weszła pod prysznic w sukience i puściła zimną wodę, nerwowo zmywając z siebie ślady krwi. Musiała dojść do siebie, próbując wyprzeć z głowy myśl, że to jej się podobało. To uczucie, kiedy życiodajny płyn przepełniał całe jej ciało, dając ukojenie i przyjemność... Nie, przestań. Nie chciała tak myśleć. Przecież nie powinna była. Gdyby nie Shōta, prawdopodobnie zabiłaby tego dnia niejedną osobę. Chociaż gdyby nie on, w ogóle nikogo by nie zabiła, bo nie byłaby wampirem. Mieszał jej w głowie swoim zachowaniem. Najpierw ją zdradził i zniszczył, a potem troszczył się o nią jak o skarb. Pragnęła, żeby to się skończyło. By wróciła do swojego życia i umiała spojrzeć na to z innej perspektywy. Zamknięcie w domu bez okien było niczym więzienie dla jej duszy.



Kolejny rozdział ->




***
      Witajcie w świecie VN po niemal dwuletniej przerwie! Sprawcą cudu jest inspirujący, siostrzany spacer po Slatine w Chorwacji. Cieszymy się, że wreszcie ruszyłyśmy i mamy nadzieję, że rozdziały będą ukazywały się częściej niż co kilka lat. ^^’ Ogółem niby nie zostało dużo do końca, ale wiadomo, jak to jest, zawsze coś dodatkowego wychodzi w praniu. Mamy zarys końcówki, ale nie wiemy, czy czas pozwoli nam zrealizować zamiary. Studia, praca… Magisterka też sama się przecież nie napisze. Także tego. Po prostu trzymajcie kciuki.
      Pozdrawiamy wszystkich wytrwałych i dziękujemy za to, że nadal z nami jesteście! Odzywajcie się czasem. :*
      Dedykacja wędruje do osób, które skomentowały „Po trupach do celu”, czyli do Karo, Kiran, Aishiteru, Leny i Oleeny. Dziękujemy! <3

21 komentarzy:

  1. Dzięki za dedyk! :*
    Tak więc udało się! Wieszał mi się internet i nie byłam pewna, czy uda mi się dokończyć czytać!
    Ale postaram się od początku:
    Szlag by to wszystko! Najpierw użalający się nad sobą Suzaku (swoją drogą powinien zabić Shotę!), potem użalający się nad sobą Zero! No proszę ja was! Mężczyźni! Chłopy, brać się za siebie, wojna sama się nie wygra! Dobra rada dla Suzaku: zatłucz tego dupka, a najlepiej Sarę, bo to w sumie jej wina :/
    Tak, wracając do Zero: po tylu latach wychodzi dalej z niego zazdrość? Oh, to nawet zabawne było...
    Aya ma przechlapane z nimi wszystkimi. jedyna racjonalnie myśląca osoba w okolicy.
    Tak swoją drogą z Sary to niezła manipulatora, a mnie interesuje co planuje Shota. BO nie chce mi się wierzyć, że on tak grzecznie pod dyktando mamusi będzie wszystko robił (dobrze pamiętam, że Sara to jego matka?). Oby to sie w przyszłości wyjaśniło.
    Hm... Strasznie współczuję Hanie. Co ona biedna musiała przeżyć... Swoją drogą liczę, że znajdzie sposób by się na nich zemścić... Jakby nie patrzeć może być wściekła na Suzaku, ale w tej kwestii liczę na jakiś happy end (nawet połowiczny). Może kiedyś mu wybaczy? No i jakby nie patrzeć - oboje są wampirami, więc ten tego, ich związek przypominałby związek Ayi i Zero (tak mi się skojarzyło).
    Hm... Wciąż nie daje mi spokoju zachowanie Shoty. O ile pamiętam w wcześniejszych części - to była główna rzecz, którą chciałam zrozumieć. To taka zagwozdka, która spać nie daje po nocach. I swoją droga Shota jest tak genialnie okrutny i sprawia wrażenie pozbawionego uczuć... Takich bohaterów lubimy (nawet jak są po złej stronie mocy).
    Czekam na nexta (bardzo niecierpliwie xd)

    Wycieczki czynią cuda ;)
    Niedużo??? O! Tym bardziej czekam!
    Z magisterką to tylko wieczne problemy (wiem po sobie!) Swoją drogą - życzę powodzenia :)
    Pozdro!
    K.L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za komentarz! <3
      Mężczyźni to wieczne dzieci, bez komentarza. xD
      Tak, Sara to matka Shouty, tyle że mało kto o tym wie. Chyba tylko sama Sara, Shigeru, Shouta i Toshiko. xD
      Tak, związek Hany i Suzaku wyglądałby podobnie do tego Ayi i Zero (jeśli chodzi o rasy, niekoniecznie o charaktery, hah xD).
      Shouta to cwane bydlę wyznające zasadę "po trupach do celu" (w sumie jak Sara). Także tego, będzie się działo. :D
      Dzięki za wszystko! :*
      Pozdrawiam~

      Usuń
  2. PIERWSZA!!!!one!!!11!!!one!!!

    Coś czuję, że Shoucie (przepraszam za brak znaczków z romaji, ale jakbym miała kopiować je za każdym razem i wklejać to by mnie chyba szlag jasny trafił i krew nagła zalała xD) zapadło się na syndrom Limy/limski/z Limy (jak zwał, tak zwał - sama już nie wiem, która wersja jest poprawna, bo mało jest o tym artykułów i jeden wie lepiej od drugiego). Najwyraźniej porwawszy Hanę, zaczął coś do niej czuć, co jest na swój sposób urocze XD Choć i tak nie popieram takich metod okazywania sobie uczuć (aka to że gość w słowach nie jest do końca szczery, ale jego ciało automatycznie rusza na przykład dziewczynie na pomoc), a już na pewno korzystania z wszelkiego rodzaju przymusów ;-; Tak, jestem cinnamonem do kwadratu, aczkolwiek serio mam nadzieję, że w końcu zacznie być z Haną bardziej szczery! Zgadując, pewnie ma tragiczne backstory, które opowie jej przy okazji wyznawania uczuć, skoro potraktował to dobieranie mu się do szyi w tak poważny sposób XD

    'Najpierw jeden pan "To Przeze Mnie", a teraz drugi.' - Dosłownie ja podczas czytania, jak kolejna osoba się obwinia, zamiast szukać sposobu na uwolnienie Hany xD

    Tak sobie myślę, że nawet jeśli Hana będzie pod władzą Sary to jest w stanie się przeciwstawić, jeśli wierzyć dawnej scenie Zero x Shizuka, gdzie ten jednak się jej jakoś opiera XD Chyba że Ichiru nie przekazał tego genu swoim dzieciakom, wtedy kappa ._.
    No i obstawiam, że tak czy inaczej dojdzie do konfrontacji Kei x Hana, gdzie brat na pewno sprawi, że Hanie wróci trzeźwe myślenie albo po prostu ktoś go przemieni i będzie starcie tytanów, hmmmm xD Ale jednego jestem pewna: Sara musi zginąć, jest zbyt niebezpieczna i zastanawiam się, czy to na Hanę padnie, by ją zabić ^^
    Opcjonalnie okaże się, że (uwaga, spoiler!) Aidou wszystkich uratuje poprzez wynalezienie cudownego leku czyniącego z wampirów ludzi tak jak w mandze, choć dość oklepany ending i meega ironiczny, jak sobie przypomnieć jego nastawienie do tabletek XDDDD

    To tyle ode mnie. Raczej mało konstruktywny komentarz bazujący głównie na moich własnych odczuciach, ale tam... nieważne xD Grunt że przynajmniej napisany, a nie pozostawiony gdzieś w tyle głowy! Wreszcie coś produktywniejszego od wpierniczania Gerberków i leżenia do góry brzuchem, zastanawiając się, co człowiek robi z życiem i jak wielkim stał się warzywkiem x"D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. EDIT: Jednak nie pierwsza, ale strona się automatycznie nie odświeża :"(

      Usuń
    2. Druga też jest spoko! :D

      Mówisz, że syndrom limski? No nie wiem. Bardziej skłaniam się ku opcji, że Shouta jest po prostu zdrowo stuknięty. xD (Acz przy tym inteligentny, co niestety stawia Hanę w groźniejszej sytuacji.)

      Po co ją uwolnić, lepiej wyrzucać sobie własne błędy! :D

      Zero to Zero, nie każdy jest tak silny! <3 Chociażby to, że przez 4 lata (!) opierał się głodowi. Powinien za to Nobla dostać czy coś. Także cóż, wyrobił w sobie wystarczająco silną wolę, by choć troszku się Shizuce przeciwstawić.

      Co będzie z Haną i Keiem, to się okaże. ;) Tak samo z Sarą.
      Hahah, no, byłoby to dość oklepane i ironiczne. xD

      O to między innymi chodzi w komentarzach, żeby mówić o swych odczuciach. :) Dziękujemy! :)

      PS. Też lubisz Gerberki? :D

      Usuń
    3. Raczej nie tyle co lubię (są dla mnie za mało słodkie, a ja jestem wiecznie na potocznej cukrzycy, same czekolady i gumy rozpuszczalne), co muszę je aktualnie jeść, bo jestem po operacji i zamiast lecieć sprawdzać nagrania i wypisywać ludziom co do poprawki, to czytam, bo nie wymaga to zbyt wiele wysiłku x"D A wiem, że jednak póki co prócz ciągłych omdleń i puszczania pawia, jakoś zbyt wiele z siebie nie wykrzesam, nadal czuję się strasznie słaba ;-;

      Usuń
    4. Ja je uwielbiam. Słodycze też, ale że mam nietolerancję na parę produktów, to nie mogę ich jeść. Dlatego nadrabiam Gerberkami i innymi musikami, tego typu rzeczami.
      Oj, biedactwo, życzę szybkiego powrotu do zdrowia i, hm, stanu używalności! ^^'

      Usuń
  3. O matuchno kochana, myślałam, że nie dożyję tego dnia! Cieszę się, że ruszyłyście z miejsca z VN! Mam nadzieję, że teraz to już z górki! ;) Długo nie będzie, ale nie chcę mieć zaległości, więc zaczynam!

    SUZAKU, KSIĄŻĘ FRAJERÓW! TAK, TO TWOJA WINA, SCHOWAJ SIĘ POD JAKIMŚ GŁAZEM I NIE WYPEŁZAJ STAMTĄD NIGDY WIĘCEJ!
    Wciąż go hejtuję. Co z tego, że to nie do końca tak, jak to sobie wyobraża? Gdyby nie zachował się jak skończony idiota, być może cała sprawa nie miałaby miejsca. I czego ryczysz, kretynie? Czego ryczysz?! Weź się w garść, podnieś głowę i hajże na Soplicę! Widzę tylko jedno wyjście, żeby mógł uratować honor. Musi odbić Hanę i porządnie wklepać temu sadyście, który ją zdradził!
    Ech, Aya to się z nim ma. Skąd ona bierze cierpliwość? Trzasnęłabym dziada po wymuskanej buźce i szybko by się ogarnął, a nie jeszcze go po główce głaszcze…

    Hana, moja biedna! Kiedy sobie wyobrażam wszystko, co ona czuje, w głowie mi się to nie mieści. Nie dość, że musiała postawić na mniejsze zło i tak bardzo zamącić we własnej rodzinie, to jeszcze musi znosić tego debila Hanadagi. Kochałam go i nienawidziłam. Teraz tylko go nienawidzę. Mam nadzieję, że książę frajerów go zabije. Ale dopiero po tym, jak Shouta zabije Sarę! Swoją drogą, czy on przypadkiem nie obiecał sobie, że wykończy ją, kiedy będzie na samym szczycie? Czy z kimś go mylę?
    Szczękę z podłogi zbierałam chyba piętnaście minut. No co za frajerzy! Jak mogli postawić przed Haną Kyoujiego?! Mogę ich wszystkich zabić? Jaką on jest bezczelną małą gnidą! Szkoda, że Shouta nie pozwolił Hanie go zabić!
    Sara to sucz. Może mnie adoptować? Proszę! Jaka ona jest perfidna! Jaki ona ma mózg niesamowity! Poezja. To nie postać, to poezja. Wzrusza mnie. :’)

    Pomijając to całe obwinianie się nie wiadomo o co i w ogóle… Zero ma trochę racji. Też nie mogłabym zrozumieć, dlaczego Aya nie powiedziała, co Suzaku zrobił Hanie. Rozumiem lojalność wobec przyjaciela, ale wszyscy widzieli, że z Haną źle się dzieje, Kaori się o nią tak bardzo martwiła… no nie wiem, ja na jej miejscu pewnie powiedziałabym, co się stało. Chociaż to nie do końca w porządku ze strony Suzaku, że obarczył ją tą wiedzą. Beznadziejna sytuacja. :(

    No ja nie mogę, co to ma być?! Shouta, ty perwersyjny chamie! Jego to serio fascynuje i podnieca?! To trzeba być chorym fetyszystą! Rozumiem wiele, ale to jest już grube przegięcie! Moja biedna Hana! Mam nadzieję, że jakoś to wszystko przetrwa, zbierze się do kupy i wykończy ich wszystkich!

    Dobra, koniec! Świetny rozdział, nie wiedziałam czy jestem bardziej wściekła, czy bardziej żal mi biednej Hany! Mam nadzieję, że na następny rozdział nie będzie trzeba czekać dwa lata! XD

    Buziaki!
    Andzik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też myślałam, że nie dożyję. ;]

      Ja go nie hejtuję. Znaczy dobra, może trochę, bo to idiota, ale za to jaki słodki. xD Trochę jak z moją psiną. Głupsza niż ustawa przewiduje, ale taka urocza, że nie sposób nie kochać. xD Borze liściasty, co za porównanie. :o
      Też się dziwię cierpliwości Ayi, szczerze mówiąc. xD

      Tak, Shouta chyba coś takiego sobie planował.
      Oni wszyscy to frajerzy. Hana w sumie też, w dużej mierze sama jest sobie winna, bądźmy szczere. Wszyscy ją ostrzegali przed Shoutą, ale nie słuchała. :(

      No właśnie, beznadziejna sytuacja. Najlepsze podsumowanie. Bo i tak źle, i tak niedobrze.

      Widzisz? Shouta jest świrnięty. xD Ale ktoś musi trochę smaczku do opowiadania wnosić, heh.

      My również mamy taką nadzieję! xD

      Buziaki! Dzięki za komentarz. :)

      Usuń
    2. Suzaku nie porównuj do tego głupiego psa!!! :D Masakra...

      A Hana nie jest sobie winna, bo nie można żyć tak, jak ktoś Ci nakazuje. Każdy ma własne życie, własne problemy i własne błędy, na których się uczy. Ja bym zrobiła tak samo >D

      Więc jak widać, dobrze, że piszemy to we dwie, przynajmniej w żadną skrajność to nie wpada xD Dziękujemy za komentarz i do następnego <3

      Usuń
    3. Ej no, pod względem uroku osobistego to porównanie to dla Suzaku komplement! :D

      ... No nie wątpię, że na jej miejscu też wpadłabyś w ramiona Shouty, hahah. :P

      Usuń
  4. Tak wiem że minął już jakiś czas od dodania rozdziału ale nooo mam nadzieje że wybaczycie mi tą że opieszałość :P Dobra powiem tak radość wielka mnie ogarnia że udało wam się dodać nowość z VN i że Aya nareszcie ogarnęła czas, logikę itp. <3 Tak więc nie pozostaje mi nic innego jak tylko czekać na kolejny rozdział który tak po cichutku liczę powstanie na moje urodziny choć VK również z przyjemność poczytam :p Tak więc już bez zbędnych wstępów wracajmy do fabuły! :D Aaaa i byłabym zapomniała na wstępie od razu przeproszę że moja nienawiść co do poniektórych postaci może nie współgrać z waszymi sympatiami więc w razie czego przepraszam za straty moralne!

    Nooo bingo głupi królewiczu to TWOJA wina normalnie powiem ci że Amerykę odkryłeś ^ ^ Choć w sumie powiem że opis jego zbesztanej miny był dość… Jakby to określić… Dość smutny i dosadny wiec chcąc nie chcąc zrobiło mi się go nawet żal… Ugh to moje miękkie serce mogłoby choć raz przestać się odzywać… No nic… Chociaż tyle że Aya i ten cymbał co nie wie co oznacza miłość ogarnęli że Hana nie była na tyle zdesperowana by chcieć być wampirem… Mam nadzieje że jakoś później reszta też to zrozumie… Nooo Suzaku brawa nie dość że jak sam powiedziałeś zgasiłeś słońce (świetne to porównanie tak btw kocham <3 ) to jeszcze niszczysz nie swoją własność i na dodatek zbijasz żywe istoty… No powiem ci brawo Ty! Pozew o niszczenie mienia i przyrody

    Maaatko kochana jak strasznie żal mi Hany ;( Normalnie nie mogę… Mam ochotę zamordować tego pajaca i jego porąbaną mamusie nooo! >.< Oj Hana nie przejmuj się tak to ten dupek jest wszystkiemu winny nooo! A Aya i Kao jakoś się później dogadają! Eeee noooo mam taką nadzieje ^ ^” W sumie któraś może umrzeć co jest w waszym przypadku bardzo możliwe xD Wiecie co… Naprawdę najbardziej z tego że Hana stała się wampirem żal mi właśnie tej więzi między nią a Keiem T.T
    Halo? policja? Chciałam zgłosić molestowanie seksualne i napaść proszę przyjechać na blogspota. Nie nooo co za gad z tego Hanadagi >.< O i proszę na scenie pojawia się naczelna żmija tego opowiadania. Hmmm… w sumie jak tak się zastanowić to nie ma co się dziwić że Sho jest tak nawiedzony. Cóż niedaleko pada jabłko od jabłoni. Maaaatko jedyne skąd Sara bierze to porównania? Kłącze? Błagam kobieta idź na jakąś terapię co? Aaaa i weź ze sobą synka… Chociaż nie… Jemu już chyba terapia nie pomoże. W sumie tobie też więc nooo cóż… Nie nooo ten durny babsztyl tak wkurzająco gada że aż mnie ręka świerzbi… Błagam niechże ona się już przymknie cooo…
    Oho i na scenę wkracza naczelny zdrajca, popapraniec i debil tej zacnej historii… Kurde sama już nie wiem kto mnie bardziej wnerwia… On, psychopatyczna maniaczka Sara, jej pierworodny czy użalający się nad sobą książę mazgai? Nooo powiem wam że wybór jest trudny… Aczkolwiek chyba Kyoji wygrywa w tym starciu.
    Matko jaką ja miałam chorą satysfakcje jak Hanashi mu przywaliła swoim pistoletem! Nooo powiem wam mam ochotę dziewczynę wyściskać! Co prawda później ona bredził co w przypadku chorych psychicznie jest normalne i trochę poturbowała nasze biedne słoneczko ale cóż powiedzmy że tego nie było ^ ^”
    Noo i stało się Hanie wyrosły nowe ząbki ^ ^” Nooo cóż trzeba się z tym pogodzić…

    Oj Zero, Zero nie za stary jesteś na zazdrość co? No ale cóż faceci tak już chyba mają… Choć w sumie to naprawdę w pewien sposób uroczę :D Serio ja bym chciała że po tylu latach małżeństwa mój mąż dalej był o mnie zazdrosny :p I w sumie nooo nie powiem żeby Zero nie miała jakichś chociażby minimalnych powodów do zazdrości ^ ^” Nooo cóż niby Aya chciała dobrze a wyszło jak zawsze gdy chce się pogodzić wszystkich i nikogo nie chce się skrzywdzić ^ ^”

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra muszę to przyznać przed samą sobą i wami… Ta scena w łazience gdzie Shouta pokazuje Hanashi jej nowe obliczę… O matko niby klasyk ale działa… Ona byłą wprost genialna!
      Dobra, dobra może to kompleks po mojej pierwotnej roli, może to syndrom służącej jak wy to mówicie ale mnie do szewskiej pasji doprowadza jak ten paniczyk traktuje służące. Pfff po coś one są… Weź się gościu naucz kultury jedzenia jak Hana co? Nooo dobra później okazała się że Hana jakby to powiedzieć… Dała się ponieść ale cóż takie uroki przemiany… W ogóle aż przypomina mi się sytuacja Zero i jego dylematy moralne, jego gryzienie najpierw Yuki potem Ayi… Ach no i nie zapominajmy o tym jak to Aya zaczynała jako wampir… Taaa ona też miała małe incydenty np. z Kao co nie? Więc ja tam wierzę w Hane i jej samokontrole! Co nie zmienia faktu że mi jest jej tak bardzo żal T.T Biedactwo… Nie nooo masakra co wyście tym swoim dzieciom zafundowały… Mariko nie żyje, Hana jak widać, Kei stracił żonę i powiedzmy że na ten moment siostrę, Kai jest jakimś wróżbitą a Tamaki… Hmm w sumie ona… No tak on też stracił siostrę… Nooo powiem wam dziewczyny brawa dla was pięknie im życie pochrzaniłyście! xD

      Dobra no i to by było na tyle jeżeli chodzi o ten rozdział ;) Czekam na nex i mam nadzieje że nie będę musiała czekać kolejnych dwóch lat na jego ukazanie xD Trzymam za was kciuki :P
      Buziaki :*
      Suzu

      Usuń
    2. Dziękujemy za komentarz, kochana. :*

      Cóż, nie każemy wszystkim wszystkich lubić (żartuję, każemy! xD)... Jest jak jest!

      Ech, Suzaku się pogubił, głupek mały. A Aya tak sobie stoi między młotem a kowadłem. -.-

      Sara, Shouta i Kyouji to trio z piekła rodem! Ale cóż... Gdyby nie oni, byłoby nudno, czyż nie? :D

      Jak Zero ma nie być zazdrosny, skoro Suzaku wciąż coś ma do jego żony? xDD Też bym była zazdrosna na jego miejscu!

      Hah, nigdy się nie wyleczysz z "Żal mi służących"? xD Aczkolwiek fakt, Shouta traktuje je okropnie. No, on ogólnie jest okropny. Znaczy lubię go jako bohatera, ale jako "człowiek" jest masakryczny. Zabiłabym takiego. x_x

      Uch, rzeczywiście schrzaniłyśmy dzieciom życie. Dzieci, wybaczcie!

      Cóż, zobaczymy, jak długo trzeba będzie czekać. x_x

      Buziaki!

      Usuń
    3. Ja zawsze będę stała murem za dwoma panami na S <3

      Suzu i te służące... xD Nigdy się nie zmienisz >D

      Dziękujemy za komentarz i postaram się coś naskrobać na dniach. Buziaki ;*

      Usuń
    4. Hahahahaha wiem że moje preferencje jeżeli chodzi o ponów na S nie współgra z waszymi sympatiami ale co ja poradzę trzeba było nie robić z jednego skończonego kretyna a z drugiego maniaka i jakiegoś krwawego fetyszysty xD

      Ojjjj tak Aya nodno by było... Tylko jakieś romanse, małe wróżbitki, dzieci widzące zmarłych, bunty nastoletnich/dorosłych dzieci... xD Choć nie powiem całe trio wprowadza niezłą pikanterie xD

      Spoko, spoko mam dziwne wrażenie że wkrótce nasz książę głupców nie będzie miał już nic do niej xD

      Oj możecie się śmiać ale co ja poradzę że mnie takie coś do szewskiej pasji doprowadza Q.Q Może to faktycznie jakiś syndrom po traumie z Akirą...? No i widzicie to wasza wina xD

      No nie wiem czy ja na ich miejscu bym wybaczyła xD

      Jeeeej Kao trzymam mocno kciuki! :* Zuch dziewczyna! A ty Aya weź przykład z siostry co? :P Liczę na was i wspieram was mentalnie xD Chyba że mogę jeszcze jakoś inaczej? xD

      Usuń
    5. Oj, czepiasz się! xD

      No fakt, trochę się w sumie dzieje. xD Ale zawsze może dziać się więcej!

      Oby! :D Zero odetchnie z ulgą!

      Wszystko nasza wina, na dzięki! :P

      Ja to powinnam się za magisterkę brać, a nie za opowiadania. :(

      Usuń
    6. Ja się nie czepiam ja prawdę mówię xD Jak uleczycie ich psychikę to pogadamy xD

      I oby się działo, oby :P

      Nooo co taka prawda xD Akira pozostawił we mnie ślad na zawszę xD I tak o to będę łączyć się duchowo ze wszystkimi służącym/pokojówkami i będę bronić ich praw xD

      Oj tam oj tam... Trochę magisterki, trochę VN i będzie xD

      Usuń
    7. Z Kao da radę, gorzej z Ayą, bo depresję ma w genach. xD

      Spokojnie, będzie! :3

      Nie wątpię!

      Mądrala. :P

      Usuń
    8. Oj tam oj tam ona też będzie musiała dać xD

      <3

      Nie mądra ja po prostu wiem co mówię :p

      Usuń