Strony

sobota, 22 września 2012

Vampire Night: rozdział III - "Błądząc we mgle"


      - Rozmawiałaś z Deiem, prawda? - zapytała Mariko. Suzue podniosła na nią wzrok, jej policzki jak na zawołanie pokryły rumieńce. Niezdolna póki co do wyduszenia z siebie słownej odpowiedzi, w milczeniu pokiwała po prostu głową. - I jak? Uczyniliście wreszcie jakiś krok ku sobie? - Tym razem oprócz zawstydzenia mina Namizawy wyrażała również zdumienie. - Gomen, Suzu, ale chyba wszyscy od dawna czekają na to, aż się ze sobą zwiążecie. Jesteście dla siebie stworzeni!
      Mariko uśmiechnęła się subtelnie, obserwując zakłopotaną nieco przyjaciółkę. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że Deichi i Suzue muszą kiedyś się ku sobie zwrócić, inaczej zwyczajnie nie mogło być. Od kiedy pamiętała, uwielbiali się nawzajem. A teraz, gdy spotkali się po kilkuletniej przerwie i przeprowadzili parę rozmów… Coś musiało się wreszcie wydarzyć. Dei raczej nie przepuściłby takiej okazji, mimo że w sprawach sercowych nie był aż tak śmiały i lekkoduszny jak w każdych innych. Miłość traktował naprawdę poważnie, to mu trzeba było przyznać.
      Suzu milczała jeszcze przez jakiś czas, aż w końcu wyjąkała cicho, że tak, rozmawiała z Deiem, i że postanowili spróbować. Dziwiła się jednak, jakim cudem „wszyscy” podejrzewali, że prędzej czy później tak się stanie. Mariko z cierpliwością opowiedziała przyjaciółce o swoich obserwacjach i przypuszczeniach. Cieszyła się, że Suzue i Deichi będą wreszcie całkowicie szczęśliwi - bo co do tego nie miała żadnych wątpliwości - jednakże w pewnej chwili poczuła coś, co mogło być ukłuciem zazdrości. Stwierdziła jednak w duchu, że nie powinna się tym przejmować. Była jeszcze młodziutka, przed nią całe życie, z kolei Dei czekał na swoją miłość dwadzieścia cztery lata, a Suzu… Cóż, Suzu jeszcze więcej, prawdę mówiąc Mariko nie miała pojęcia ile dokładnie.
      Była noc z soboty na niedzielę i dziewczęta siedziały w pokoju wiceprzewodniczącej Nocnej Klasy. Często urządzały sobie pogawędki w komnacie jednej albo drugiej, nierzadko dołączali też do nich Suzaku, Shuusei czy Maria (albo też wszyscy naraz). I choć bardzo lubiły swych przyjaciół, czasami cieszyły się, że mogą pobyć trochę same, porozmawiać o tak zwanych babskich sprawach albo po prostu razem pomilczeć. Tym razem przebywanie w duecie było szczególnie sprzyjające, Mariko od ładnych kilku godzin pragnęła bowiem porozmawiać z Suzu na temat jej i swego wujka. Początkowo Namizawa gdzieś tajemniczo zniknęła, a potem za żadne skarby świata nie mogły pogawędzić same, gdyż wszędzie było pełno - uczniowie wciąż ekscytowali się piątkowym balem, inni marudzili, że są niewyspani, kolejni urządzili sobie w salonie prywatną imprezkę… Suzaku i Mariko musieli być uważni nieco bardziej niż na co dzień, dlatego dziewczyna była już zmęczona i z ulgą wróciła potem do swego pokoju, gdzie kilkanaście minut później odwiedziła ją Suzue.
      - Miałaś jakieś wiadomości od moich rodziców? Wiesz już, kiedy zamierzają się tu zjawić? - spytała Mariko, by dać Suzu odetchnąć.
      - Niisan powiedział, że kontaktował się z Ayą-sama - odparła. I dla niej, i dla Mariko wciąż było sekretem, w jaki sposób Aya i Shuusei porozumiewali się ze sobą, będąc tak daleko od siebie i to z reguły w miejscach odpornych na takie typy magii jak teleportacja czy telepatia. - Ponoć mają się tu zjawić pod koniec przyszłego tygodnia, na początku wakacji.
      - Soka - zadumała się Mariko. - Ciekawa jestem, czy wezmą nas do domu albo nad ocean, czy każą zostać tutaj…
      - Cóż, to się okaże - uśmiechnęła się Suzue.
      - Jakie plany mają Maria i Shuusei?
      - Wiem, że na pewno nie zostają na te dwa tygodnie w Akademii. Maria odwiedzi chyba swoją rodzinę, a Shuusei pewnie zajmie się sprawami Ayi-sama…
      - Czemu mnie to nie dziwi? - westchnęła Mari. Wstała z wygodnego fotela i podeszła do okna. Księżycowy rogal lśnił radośnie, otoczony wianuszkiem gwiazd. Szum leśnych drzew zdolny był uspokoić niemal każdą zatroskaną duszę. - Kim ja jestem, Suzu? - spytała nagle szeptem, nie odwracając się, lecz wpatrując się spokojnie w nocne niebo.
      - Co masz na myśli, Mariko-sama? - zapytała Namizawa, patrząc z lekkim zdumieniem na przyjaciółkę.
      - Mama jest członkinią Nowej Rady i „czystokrwistą”. Tata prezesem Związku. Dziadek dyrektorem prestiżowej Akademii Kurosu. Dei skończył studia i ma teraz zająć się łowiectwem i nauczaniem. Hana-chan i Kei zostaną Łowcami, tak jak ich rodzice. Suzaku dowodzi Nocną Klasą i od lat bawi się w rycerza. Z kolei ty, Shuusei i Maria jesteście połączeni z rodziną mojej matki jakąś szczególną więzią, której nie potrafię zrozumieć, i jesteście zawsze przy nas, cokolwiek by się nie działo… A ja…? Kim ja właściwie jestem? - spytała cicho, powoli odwracając się wreszcie w stronę przyjaciółki. - Wampirzycą? Łowczynią? Czy może kimś jeszcze innym?
      Suzue zamyśliła się na moment. Rozumiała rozterki Mariko. Tak jak i jej rodzice, była kimś niezwykłym. Choć z jednej strony mogło się to wydawać cudowne, w istocie sprawiało raczej problemy i było źródłem wielu zmartwień. Suzue nie znała jeszcze Ayi i Zero, kiedy ci przeżywali swoje największe kłopoty z samymi sobą, ale doskonale wiedziała, jak to wszystko wówczas wyglądało, Aya nieraz z nią bowiem o tym rozmawiała. Ufała jej całkowicie i powierzyła już niejeden sekret, w rezultacie Suzu była więc wtajemniczona w to i owo.
      - A kim chciałabyś być, Mariko-sama? - rzekła zamiast odpowiedzi.
      Dziewczyna zasępiła się i znów spojrzała na księżyc. Kim chciałaby być? Nie wiedziała. Po prawdzie nigdy nie czuła się w pełni ani wampirzycą, ani Łowczynią. Fakt, iż każda moc, która w kontakcie z jej ciałem zmieniała swe właściwości na łowieckie sprawiał, że z pewnością byłaby znakomitą Łowczynią. Niemniej jednak nigdy nie ciągnęło jej do polowania, zabijania i tak dalej. Na dodatek z powodu traumy z dzieciństwa zdecydowała się nie odbyć treningu razem z Keiem i Hanashi, przez co najprawdopodobniej zawiodła ojca, choć ten nigdy się na to nie skarżył. Wyrósł już z chorej nienawiści do każdego krwiopijcy, ale jego duma Łowcy Wampirów raczej nie była zadowolona z tego, że jego jedyna córka zrezygnowała z tego dziedzictwa. Z drugiej strony, wśród stworzeń nocy Mariko też nie czuła się do końca doskonale. Chociaż to środowisko było jej bądź co bądź bliższe niż łowieckie - szczególnie od roku, czyli od czasu rozpoczęcia nauki w Akademii Kurosu - nie potrafiła całkowicie utożsamić się z innymi wampirami. Była świadoma swej odmienności. Jej matka po kilkunastu latach życia w niewiedzy poznała innego dhampira, Suzaku Shoutou, dzięki czemu oboje wiedzieli, że nie są sami. Ojciec wciąż był jedynym żyjącym Łowcą-wampirem, ale bezustannie postępował wedle zasad łowieckich, nie wampirzych. Ona z kolei była inna, znacząco różniła się od rodziny i znajomych. Nie rozmawiała na ten temat z rodzicami, bo nie chciała, by czuli się winni - była im wdzięczna za to, że obdarzyli ją życiem. Hanashi raczej nie nadawała się do takiej rozmowy, a Kei… Kei może i tak, ale pewnie nie minęłoby pół godziny, a Hana o wszystkim by się dowiedziała i przybiegła do kuzynki, jeszcze w korytarzu krzycząc, co o tym myśli. Z jakiegoś powodu Mariko przypuszczała, że najodpowiedniejszymi osobami do tego typu rozmów będą Suzue i babcia Reiko. Co prawda istniała możliwość, że Suzu wygada co nieco Ayi, ale jeśli Mari poprosi ją, by tego nie robiła, a najlepiej wymusi na niej obietnicę, dziewczyna nie powinna tego zrobić. Z kolei Reiko była kobietą, której można było powiedzieć dosłownie wszystko i zawsze można było na nią liczyć. Teraz jednak spała, jak wszyscy ludzie, a pytanie, które Mari zadała Namizawie - a którego tak naprawdę nie miała jeszcze zamiaru zadawać - po prostu z niej wypadło, jakby nie chciało dłużej dusić się w jej sercu.
      - Nie wiem, Suzu… - szepnęła wreszcie. - Nie mam pojęcia… - przyznała i zamilkła na kilkanaście sekund. - Jestem zagubiona. Czasami… Czasami czuję się jak małe dziecko błądzące we mgle. Nie wiem, co mam ze sobą zrobić, nie mam celu w życiu… I bynajmniej nie wydaje mi się, że w najbliższej przyszłości uda mi się to zmienić…
      - Jestem pewna, że jakoś sobie wszystko ułożysz - rzekła Suzue. - Rozumiem te rozterki, w twoim przypadku są one zupełnie naturalne, tym bardziej w takim wieku… Wszystko się wtedy plącze i nie wiadomo, co ze sobą począć, ku jakiej stronie się zwrócić…
      - Oszaleć można - potaknęła Mariko. - Cud, że jeszcze nie zwariowałam.
      - Nie przesadzaj - zaśmiała się Namizawa. - Będzie dobrze, jestem pewna. Po prostu nie spiesz się i zobacz, co przyniesie ci los. Prędzej czy później wszystko się rozprostuje, a ty poznasz odpowiedzi na część swych pytań.
      - Mam nadzieję… - odparła cicho dziewczyna.
***
      Hanashi obudziła się w niedzielę jeszcze przed świtem, co było do niej raczej niepodobne, jako iż zazwyczaj lubiła pospać sobie w weekend dłużej. Tym razem jednak postanowiła od razu wstać i skorzystać z okazji zobaczenia się z kuzynką, zanim ta się położy. Męczyło ją to zróżnicowanie w „cyklu dobowego egzystowania ludzi i wampirów”, jak to nazywała.
      - Może i mówią na nich, że to stworzenia nocy, ale skoro słońce ich nie rani, mogliby funkcjonować normalnie, za dnia - mruknęła do samej siebie pod nosem.
      - Mówiłaś coś? - wymruczała sennym głosem Iness, delikatnie podnosząc głowę. Jej brązowe włosy wyglądały jak po przejściu tornada, wywijały się dosłownie w każdym możliwym kierunku.
      - Nie, nie. Śpij sobie dalej - odparła szybko Kiryuu, po czym ruszyła do łazienki, by nie przeszkadzać swej współlokatorce.
      Już ubrana i uczesana, dziarskim krokiem wyszła na zewnątrz. Nabrała w płuca chłodnego, marcowego powietrza i zerknęła w stronę akademika chłopców. W jej głowie pojawił się obraz ukochanego brata w szponach Kiran Takamiyi. Nawet nie starała się powstrzymać grymasu pojawiającego się niekontrolowanie na jej twarzy. Była zdecydowana zrobić wszystko, by „Miya-chan” odpuściła sobie Keia, ale tak, by ten nie został zbyt dogłębnie zraniony. Tylko jak to zrobić? Stwierdziła jednak, że chłopak wciąż przecież będzie miał swą ukochaną siostrzyczkę, więc jakżeby mógł cierpieć? Nie zwracając uwagi na to, że myśli jak ostatnia egoistka, ruszyła w stronę Księżycowego Dormitorium.
      Kiedy znalazła się już w pełnym luksusu budynku, o jakim dzienni uczniowie nie mogli nawet pomarzyć, skierowała się ku korytarzowi, gdzie mieścił się pokój Mariko. Następnie bez jakiegokolwiek skrępowania weszła do środka, nawet uprzednio nie zapukawszy do drzwi.
      - Ma-ri-chaaan! - zawołała.
      - Nie sądzisz, że wypadałoby wreszcie nauczyć się pukać? - rzuciła z łazienki Mariko. Kilka sekund później się pojawiła, ubrana jedynie w jedwabny szlafrok i z ręcznikowym turbanem na głowie. Widocznie właśnie wyszła z kąpieli.
      - Nie - odparła po prostu Hanashi, zupełnie niezmieszana. - Przyszłam się poradzić. W jaki sposób zniechęcić tę żmiję do Keia, co? Nie mam zamiaru pozwolić im być razem zbyt długo. Kei jest tylko nasz, co nie? Nie chcemy się nim dzielić. Kiran nie ma prawa się między nas wciskać. Tylko ty możesz, jesteś naszą kuzynką, przyjaciółką i sojuszniczką. Przecież nawet rodzice nie mają wstępu do świata bliźniaczych tajemnic. Tylko ty. Wyłącznie. Nie zamierzam pozwalać tej idiotce się do nas przyłączyć. Muszę zrobić coś, co ją odepchnie. Jak myślisz, co byłoby lepsze? Groźba, szantaż, napaść…?
      - Hana-chan… - szepnęła Mariko, ale ta nie zwróciła na nią najmniejszej uwagi.
      - Jestem naprawdę wściekła. Jak Kei mógł mi to zrobić? Czy on nie wie, jak bardzo mnie rani? Ciebie pewnie też, choć znając życie, nigdy się do tego nie przyznasz. Ale wiesz, w razie czego mnie możesz powiedzieć. Nigdy cię nie zdradzę, Mari-chan. Ani ciebie, ani Keia, ani Suzaku…
      - Właśnie - przerwała jej kuzynka. Hanashi spojrzała na nią, jakby otrząsnąwszy się z transu. Czasem tak już miała, że jak zaczynała mówić, nie zwracała uwagi dosłownie na nic, i buzia nie mogła jej się zamknąć. - Wybacz, że to mówię, Hana-chan, ale postępujesz trochę niewłaściwie - orzekła delikatnie. - Pragniesz przecież szczęścia Keia, prawda? - Hanashi skinęła głową. Chciała coś powiedzieć, ale tym razem Mariko nie dała jej sobie przeszkodzić. - On jest szczęśliwy z Miyą-senpai, nie widzisz tego? Poza tym… To naprawdę miła dziewczyna. Zawsze ją zresztą lubiłaś. Teraz jesteś po prostu zazdrosna. Przyznam, że ja nieco podzielam twoje uczucia, ale… Ale bez przesady… Popatrz na to w ten sposób: gdybyś mogła być z Suzaku, nic by cię nie powstrzymało, prawda? Pozwoliłabyś mu wejść między nas. Ciebie, Keia i mnie.
      - To co innego - zaoponowała. - Wszyscy chcą, bym była z Suzaku. No, oprócz jego samego - mruknęła nadąsana. - Ale to się zmieni - wymruczała cicho bardziej do siebie samej niż do kuzynki. - W każdym razie - podjęła - Keiowi by to nie przeszkadzało. A mnie przeszkadza jego związek z Kiran.
      - Hana-chan, zachowujesz się jak okropna egoistka, a przecież zawsze tak dbasz o innych… - oświadczyła ze smutkiem Mariko. - Nie chcę, by tak było. Odpuść sobie, zaakceptuj miłość, jaką Kei obdarzył Miyę-senpai i zamiast im przeszkadzać, pomagaj im. Dobre uczynki wracają do ludzi. Może w przyszłości to dzięki któremuś z nich Suzaku zda sobie sprawę, że nie chce być z nikim innym, jak tylko z tobą…?
      - Taa, jasne - warknęła. - Dlaczego stoisz po jego stronie? Co z kobiecą solidarnością?! - wykrzyknęła, chodząc w kółko po komnacie i rzucając ku Mariko groźne spojrzenia. Ta westchnęła tylko i rzekła z rozdrażnieniem, że Hanashi tylko wszystko komplikuje. Zdenerwowana Hana obróciła się na pięcie i wyszła, dbając o to, by mocno trzasnąć za sobą drzwiami i być może przy okazji zbudzić kilkoro śpiących już krwiopijców. Ot tak, bo była zła. Skoro miała zły humor, dlaczego inni mieli być radośni?
      - Moja droga, zakłócasz spokój w Księżycowym Dormitorium - usłyszała. Gdyby nie fakt, iż ten głos należał do jej ukochanego, zezłościłaby się jeszcze bardziej. Tymczasem odwróciła się jednak i spojrzała na Suzaku, który stał oparty o ścianę kilka metrów dalej. - Ech, co my z tobą mamy? - westchnął. - Czy pani prefekt nie powinna być nieco grzeczniejsza i bardziej dbająca o zasady?
      - Zamierzasz mnie pouczać? - spytała przesłodzonym tonem, uśmiechając się jadowicie, choć jej oczy i tak zabłyszczały radośnie na widok Shoutou. Ten nie zdążył odpowiedzieć, bo drzwi naprzeciwko niej otworzyły się nagle i zza nich wyjrzała Eva Shiro.
      - Co to za hałasy? - mruknęła. - Prawie zasnęłam, a tu rozległy się jakieś trzaski. Może by tak trochę szacunku?
      - Spadaj - prychnęła Hanashi, wywracając oczyma i zakładając ręce na siebie.
      - Ja się tym zajmę, Eva-san. Możesz iść spać - zapewnił Suzaku z tym swoim olśniewającym uśmiechem, którego żadna przedstawicielka płci pięknej nie mogłaby zignorować.
      Shiro wymruczała coś jeszcze pod nosem, ale posłuchała przewodniczącego Nocnej Klasy i wróciła do swojego pokoju.
      - Chodź - westchnął Shoutou, odruchowo łapiąc Hanashi za rękę, by poprowadzić ją wzdłuż korytarza ku schodom. Dziewczyna pisnęła z zachwytu, poczuwszy dotyk księcia. Usłyszawszy to i zorientowawszy się, co zrobił, Suzaku bezzwłocznie ją puścił. Kiryuu próbowała znów wcisnąć swoją dłoń do jego, ale jej wysiłki spełzły na niczym.
      - Czemu próbujesz być taki niedostępny? - spytała naburmuszona.
      - Nie o to chodzi. Nie chcę tylko, byś robiła sobie jakieś fałszywe nadzieje, wiesz przecież - odparł nieco smutnym tonem, choć starał się, by jego głos brzmiał jak najbardziej normalnie.
      - Mógłbyś chociaż spróbować, jak to jest… - szepnęła.
      - Co?
      - Być ze mną. Kto powiedział, że się we mnie nie zakochasz? Mógłbyś dać mi chociaż szansę. Ale nie, ty wolisz unikać podobnych rozmów, dotyku, wszystkiego. Wkurzasz mnie.
      - Skoro cię irytuję, dlaczego tak o mnie walczysz? Wiesz, kogo kocham. Wiesz, że nie potrafię pozbyć się tego uczucia. Wiesz, że…
      - Dobra, skończ. Mam dość - oświadczyła. Byli już przy schodach, więc dziewczyna zgrabnie z nich zbiegła, po czym szybko wyszła z budynku akademika.
      Suzaku nie odrywał wzroku od drzwi jeszcze kilkanaście sekund po tym, jak Hanashi zniknęła. Westchnął przeciągle, zmierzwił sobie włosy, po czym udał się do siebie.

      Po tym wszystkim Hanashi miała jeszcze większą ochotę na to, by dogryźć Kiran Takamiyi. Uznała, że Mariko tylko mówi, że nie przeszkadza jej za bardzo to, iż Kei ma dziewczynę, a w rzeczywistości jest zazdrosna nie mniej niż ona i najchętniej sama też dałaby popalić jakże cudownej „Miyi-chan”. Po prostu taki już ma charakter, że nie potrafi przejąć inicjatywy, poddaje się temu, co jest. Zupełnie jak jej matka. A może nawet bardziej?
      Z kolei Suzaku… Cóż, on się mylił. Był tchórzem, bo nie chciał nawet spróbować. Hanashi była pewna, że prędzej czy później zdobędzie jego serce, bez względu na to, jak by się jej opierał. Być może potrzebują po prostu czasu. Hana dojrzeje, zmądrzeje, wypięknieje… I wtedy książę już jej się nie oprze.
      Tak. Tak właśnie będzie, uznała, idąc powoli w stronę swojego dormitorium. Iness Namiya już nie spała, była ubrana i wypoczęta. Z uśmiechem powitała przyjaciółkę. Hanashi postanowiła, że skoro Mariko nie chce jej pomóc dogryźć Kiran, do spółki włączy Iness i Jurię. One nie powinny mieć nic przeciwko walce z Takamiyą. Tym bardziej, że Juri kochała się w Keiu, więc gdy tylko dowiedziała się od Hany, że ten chodzi z Kiran, momentalnie ją znienawidziła.
***
      - Cóż, czas zmierzyć się z rolą starszego brata - oświadczył Shuusei, wstając z trawy i wyciągając dłoń ku Marii, by pomóc jej uczynić to samo. Dziewczyna uśmiechnęła się, podała mu rękę i lekko oraz zgrabnie dźwignęła się na nogi.
      - Uhm - wymruczała, po czym wspięła się na palce i zarzuciła Namizawie ręce za szyję, jednocześnie obdarzając go słodkim całusem w policzek.
      - Aishiteru - wyszeptał pociągającym tonem. Widział, że Kurenai chce mu odpowiedzieć tym samym, ale subtelnie zamknął jej usta długim pocałunkiem. Potem ujął jej dłoń i poprowadził za sobą w stronę Księżycowego Dormitorium. Zanim się rozstali, stwierdził, iż jego dziewczyna przepięknie wygląda na tle zachodzącego leniwie słońca. Kiedy to usłyszała, Maria zaśmiała się wdzięcznie, po czym tanecznym krokiem pobiegła ku akademikowi.
      Shuusei westchnął i ruszył w innym kierunku. Nie spieszył się, więc dopiero po ładnych kilku minutach dotarł w pobliże domu dyrektora Kurosu. Tam oparł się o jedno z drzew i na jakiś czas zamknął oczy. Wytężył słuch. Gdy wyczuł, że już czas, oddalił się nieco, by spotkać się z Deichim idącym w stronę mieszkania.
      - Yo - rzucił na przywitanie.
      Dei skinął głową. Shuusei zauważył, że nieco się zmieszał. Prawdopodobnie wiedział, co go czeka.
      - Pora na męską rozmowę, co? - spytał blondyn, przymykając na chwilę powieki. Kilka sekund później uchylił je jednak i Namizawa znów mógł ujrzeć jego niesamowicie błękitne oczy, w których ostatnio nieustannie tonęła jego młodsza siostra.
      Uśmiechnął się sympatycznie, ale potem natychmiast spoważniał.
      - Tak - odparł. Zamilknął na moment, zastanawiając się, co właściwie powinien powiedzieć. - Znam cię i ufam ci, ale to nie zmienia faktu, że muszę cię ostrzec - powiedział. Deichi skinął głową. - Wiesz, że jeśli w jakikolwiek sposób skrzywdzisz Suzu-chan, nie pozostanę na to obojętny. Pożałujesz.
      - Wiem - odparł spokojnie Kurosu. - Spokojnie. Nigdy jej nie zranię, obiecuję. Ale bardzo się cieszę, że ma tak wspaniałego brata, który się o nią troszczy - wyznał z uśmiechem.
      - Miło mi to słyszeć - rzucił Shuusei. Nastąpiło kilkanaście sekund ciszy. - Deichi? - podjął potem.
      - Tak?
      - Czy moja siostra mówiła ci o Danie?
      - Uhm - potwierdził. - Gdyby nie to, że ten cham nie żyje, z przyjemnością sam bym go zabił.
      - Cóż, co się stało, to się nie odstanie - zauważył Namizawa.
      - Owszem. W każdym razie przyrzekam ci, że nie masz się czym martwić. Nie zranię Suzu i w razie czego będę ją bronił jak rycerz swej księżniczki.
      - Domyślam się - przyznał Shuusei, znów się uśmiechając. - W takim razie formalności mamy załatwione. Nie lubię grać roli strasznego starszego brata, tym bardziej, że musiałem ostrzec właśnie ciebie, ale wiesz, jak jest. Niemniej jednak jestem spokojny o moją małą siostrzyczkę. Nie mogła trafić lepiej.
      Deichi najwyraźniej nie wiedział, co odpowiedzieć. Spuścił wzrok i chyba lekko się zarumienił. Shuusei nie mógł się nadziwić, jak nieśmiały potrafił być ten młody chłopak, gdy chodziło o sprawy sercowe. Normalnie tryskał przecież energią i nie wahał się wypowiedzieć swojego zdania, choćby kolidowało ono z poglądami innych osób. Tymczasem zaś… Nieważne, pomyślał. Pożegnał się z Deiem, pozwalając mu wreszcie wrócić do domu, a sam udał się do akademika, by przeprowadzić rozmowę ze swą siostrą.

      Po pogawędce z bratem Suzue czuła się jeszcze lepiej. Najpierw większą część niedzielnego popołudnia spędziła na spacerach z Deiem, a potem wizytę złożył jej Shuusei i dowiedziała się, że jej związek z synem dyrektora Akademii Kurosu jest jak najbardziej aprobowany. Z tego powodu była tak szczęśliwa, że miała ochotę śpiewać i tańczyć z radości. Obawy w jej sercu zdawały się rozpłynąć w nicości, mgła zasnuwająca jej umysł opadła. Poczęła wierzyć, że i jej dane jest odnaleźć szczęście w miłości. Któż mógłby dać jej więcej od Deichiego, którego ubóstwiała, od kiedy był małym brzdącem? Poza tym, czuła się wspaniale ze świadomością, że była przez niego kochana od tak wielu lat. Jedyne, co ją martwiło, to smutek i zagubienie Mariko. Nie wiedziała, jak jej pomóc, choć bardzo chciałaby coś zrobić, by jej ulżyć. Ta dziewczyna była inna niż wszystkie, przez co czuła się czasami jak jakiś wybryk natury. Jednocześnie Suzue zdawała sobie sprawę z tego, że Aya się za to obwinia. Początkowo bała się mieć dziecko, ale potem, głównie przez wzgląd na namowy Kaori, zdecydowała się zostać mamą. Została obdarzona śliczną córeczką, ale jej problemy były inne niż rozterki, z którymi borykały się jej rówieśniczki.
      Namizawa westchnęła cicho, po czym wyszła ze swojej komnaty, by dotrzymać towarzystwa Mariko.
***
      Hanashi ziewnęła przeciągle, kładąc się na swoim zeszycie. Nauczyciel głosił jeden z nudniejszych wykładów i nikt specjalnie go nie słuchał. Można było odnieść wrażenie, że Hana jest zmęczona, jednak prawdą było, iż w tym momencie myślała nad sposobem rozdzielenia swego ukochanego brata i Kiran. Chichotała cicho pod nosem, wymyślając coraz to nowsze próby pozbycia się intruza z życia Keia. Wiedziała jednak, że niektóre pomysły nie mogły ujrzeć światła dziennego - musiała w końcu zniechęcić brata do Takamiyi, a nie do siebie… Dlatego przycięcie włosów, dolanie czegoś do picia czy dosypanie do jedzenia, podarcie ubrań, spalenie czegoś nie wchodziło w grę… Więc jak można by dopiec jej, jednocześnie nie wnerwiając bliźniaka, tylko poróżnić go z jego dziewczyną?
      - Shi - szepnął Kei, przysuwając się do siostry. - Po lekcjach spotkam się z Miyą-chan, dobrze? W razie gdyby coś się stało, będę przy fontannach. A do ciebie wpadnę o osiemnastej - dodał, uśmiechając się ciepło, jakby chcąc tym samym załagodzić reakcję Hanashi.
      - Spoko - odburknęła, siląc się na opryskliwy ton, żeby brat nie domyślił się, że coś knuje. W istocie zaś jej ciało przeszły radosne dreszcze zwiastujące dobrą zabawę.
      - Serio? - spytał dość zdziwiony. Co prawda widział grymas na jej twarzy, spodziewał się jednak jakiegoś wybuchu złości.
      - Spytaj jeszcze raz, a zmienię zdanie - rzuciła groźnie. - Zresztą spróbuj spóźnić się do mnie chociaż minutę. Ostrzegam, że oberwie się za to i tobie, i jej - powiedziała i uśmiechnęła się przebiegle, na co Kei zareagował tylko spokojnym uśmiechem, wciąż jednak podsyconym lekką niepewnością.
      - Kiryuu! Zaraz wyrzucę któreś z was z klasy! Ile razy można wam zwracać uwagę?! - wrzasnął nauczyciel, wyraźnie wyrzucony z rytmu prowadzenia zajęć.
      - Och, to dopiero trzeci raz w tym tygodniu, sensei - odparła pozornie miłym tonem Hanashi, przyklejając na twarz diabelski uśmieszek. W końcu to dopiero wtorek, zaśmiała się w duchu.
      - Kiryuu-san, ostrzegam, zaraz wyjdziesz - zaczął profesor, kiedy zabrzmiał dzwonek.
      - Do widzenia! - odkrzyknęła, wybiegając z sali. Machnęła ręką za Iness i Juri, żeby zostały z boku, a sama poczekała na brata.
      - Idę się przebrać. W takim razie do zobaczenia wieczorem - powiedział ciepłym tonem, przytulając bliźniaczkę, która stała jak pień. - Tylko bądź grzeczna - rzekł i pogłaskał ją po głowie, po czym odkleił się od niej.
      - Jak zawsze - prychnęła i dała mu szybkiego buziaka w policzek, a następnie pobiegła za koleżankami do żeńskiego akademika.
      Kei stał jeszcze chwilę w miejscu, prosząc w duchu, żeby Hanashi naprawdę dała sobie spokój z tą całą zazdrością i nienawiścią do Kiran…

      Szarowłosa pospiesznie wyjaśniła koleżankom swój plan, kiedy szły w stronę dormitorium. Musiały się zatrzymać, by stworzyć rekwizyt potrzebny do akcji. Śmiały się przy tym jak zawsze, gdy wracały ze szkoły. Nagle zauważyły, że nieopodal stoi Takamiya - wraz ze swoją koleżanką z klasy. Hanashi przystanęła na tyle blisko, żeby Kiran udało się wyłapać ich słowa.
      - Patrz, ona tu jest. Chyba powinnaś jej to przekazać - rzuciła niby to cichym tonem Iness, konspiracyjnie patrząc na Kiryuu, która trzymała w ręku jakąś karteczkę.
      - Nie ma opcji, nie dam jej tej satysfakcji - powiedziała niby to obrażona, patrząc ukradkiem na Kiran, która je słuchała, ale starała się nie patrzeć w ich stronę, niby to pogrążona w rozmowie z koleżanką. - Poczeka sobie troszeczkę - stwierdziła, zaśmiała się pod nosem i rzuciła świstek na ziemię.
      Następnie razem z koleżankami wyminęła Takamiyę, trzymając głowę wysoko u góry i mówiąc jej przesycone zadowoleniem „cześć”. Gdy tylko zniknęły za drzwiami, rzuciły się na pierwsze piętro, żeby przez okno zobaczyć, jak Kiran podnosi z ziemi kawałek papieru.
      Hanashi wykrzywiła twarz w zwycięskim grymasie.
      - Połknęła haczyk! Naprawdę myślała, że jestem taka głupia? - prychnęła, wpadając w szaleńczy chichot.

      Kei oparł się o ławkę i spojrzał w marcowe niebo. Chmury delikatnie przesłaniały słońce, które przyjemnie ogrzewało jego zmęczone szkołą ciało. Włożył dłonie do kieszeni granatowej bluzy. Co jakiś czas spoglądał w stronę, z której powinna przyjść Kiran. Rzadko się spóźniała, a raczej w ogóle jej się to nie zdarzało. Westchnął głęboko, wdychając rześkie powietrze. Przeczuwał, że dzieje się coś dziwnego, w końcu minęła prawie godzina od umówionego czasu spotkania.
      Powiedz, że nie masz z tym nic wspólnego, Shi, poprosił w myślach.
      Czekał jeszcze kolejne pół godziny, nudząc się niemiłosiernie. Rozmyślenia na temat swojej nowej dziewczyny i starszej siostry przytłaczały go, nie chcąc wyjść z jego głowy. Czuł, że droga do pojednania ważnych kobiet w jego życiu będzie długa i żmudna. Ponadto smucił go fakt, iż jego siostra, choć bliźniacza, nie potrafiła zaakceptować jego szczęścia i się nim cieszyć. Błagał, żeby wreszcie dojrzała i z większym dystansem patrzyła na wszystkie tego typu sprawy. Kochał ją najbardziej na świecie i gdyby ktoś zmusił go do wyboru między nią a Kiran, nie potrafiłby wybrać Takamiyi. W końcu więź łącząca bliźniaki była tak nierozerwalnie silna, że grzechem byłoby ją naruszyć. I pewnie takiego właśnie zdania była Hana - tyle że ona po prostu nie dopuszczała większego szczęścia tylko jednego z dwojga. Chyba że byłoby to jej własne - tak myśleli zapewne wszyscy. Kei wiedział jednak, że każde zachowanie dziewczyny rodzi się ze smutku nieszczęśliwej miłości. Hana zaakceptowałaby miłość brata, gdyby jej własna była spełniona. Niestety, paląca ją zazdrość i poczucie własnej bezsilności doprowadzały ją do szału. Kei od zawsze był tylko jej, mogła się z nim dzielić jedynie z Mariko, która była niemalże ich bliźniaczą siostrą, mimo iż charakterami znacznie się różniły.
      Z rozmyśleń wyrwał go znajomy głos.
      - Kiryuu-kun? Co tu robisz? - rzuciła Juria, szeroko uśmiechając się w jego stronę. Trzeba było przyznać, że dziewczyna była dość oryginalną osobistością. Jej półdługie włosy ufarbowane były tym razem na zielony odcień. A może był on bardziej niebieski? Sam do końca nie wiedział, jak go nazwać. Była ubrana w cienką, lekko podartą koszulę zdającą się być o kilka rozmiarów za dużą. Na nogach miała szare getry, w połowie przesłonięte długimi, masywnymi butami, których wiązanie musiało zajmować wieki.
      - Czekam na kogoś, chociaż zdaje mi się, że nadaremno - przyznał, wzruszając ramionami. Był już lekko zdenerwowany tym nieustannym oczekiwaniem, miał nadzieję, że w to wszystko nie była zamieszana jego siostra.
      - To może przejdziesz się ze mną do stołówki? Rano pani Tanaka powiedziała, że przemyci dla mnie jakieś żelki. Jeśli poprosisz, mogę ci coś dać - rzuciła zadowolona.
      Młodzież nieczęsto mogła wychodzić do miasta, musieli żyć w swoich akademikach, odwiedzając rodziny wyłącznie w czasie wakacji czy dłuższych przerw w szkole. Na wszystkie inne wypady mieli ściśle określone pory.
      - Chyba mnie przekonałaś - odparł. Uśmiechnął się lekko i obracając się, rozejrzał się jeszcze za swoją nieobecną dziewczyną. Nie było jej jednak widać, dlatego też razem z koleżanką udał się w kierunku stołówki. Stwierdził, że wracając wpadnie do damskiego akademika i spyta Miyę, co się stało.

      Godzinę później wracali rozbawieni rozmową, zajadając smakołyki. Rozmowa zeszła, jak to najczęściej bywa, na denerwujących nauczycieli i ich zbyt wysokie wymagania. Tymczasem pogoda nieznacznie się popsuła i wiatr niemiło mierzwił blade włosy Keia. Koleżanka wzdrygnęła się kilka razy, kiedy mroźny powiew docierał do jej ciała.
      - Co za figlarna pogoda, przed chwilą było jeszcze ciepło - zauważyła, wyszukując na niebie słońca, które chcąc nie chcąc schowało się gdzieś za chmurami.
      Chłopak odruchowo zdjął bluzę i wręczył ją koleżance.
      - Masz, przeziębisz się.
      Uśmiechnął się lekko. Usłyszał cichy sprzeciw.
      - Przecież jesteś z Takamiyą-senpai, tak?
      - To nie wyznanie miłości, tylko ochrona przed zimnem, spokojnie - powiedział łagodnie, więc dziewczyna dość pewnie chwyciła bluzę i się nią ogrzała.
      - Nie myślałeś czasem o tym, że jesteś dla wszystkich za dobry? - spytała zastanawiając się. Przecież wszystko, co w tym momencie robiła, to część planu Hanashi. Mimo iż nie udawała nikogo, przecież nie szłaby akurat tą drogą, nie zagadałaby celowo do Keia, nie przyjęłaby od niego tej bluzy. A on ze swym uroczym, ciepłym uśmiechem raczył ją rozmową.
      - Bycie dobrym prędzej czy później do ciebie wraca - powiedział na poważnie, jakby mocno się zastanawiając nad słowami dziewczyny. - Zresztą ludzie na ogół nie są źli i nie robią rzeczy, które mogłyby zranić innych, nieprawdaż? - spytał wolno, nachylając się w jej stronę tak, że na blade policzki Juri wpłynął rumieniec.
      Kajahara wzdrygnęła się, zastanawiając się, czy chłopak ją przejrzał. Ale przecież nie zrobiła nic, co mogłoby ją zdradzić. Zamyśliła się na chwilę.
      - Oczywiście, Kiryuu-kun - odpowiedziała po chwili z niepewnym uśmiechem. Nie była tak dobrą aktorką jak Hana.
      - A propos. Moja dobroć mogłaby się wyczerpać, kiedy zauważyłbym, że ktoś za bardzo ją wykorzystuje - szepnął zimniejszym tonem, aczkolwiek wciąż uśmiechając się tak serdecznie jak wcześniej.
      Juria kiwnęła energicznie głową, wykrzywiając kąciki ust, próbując wymusić coś w rodzaju uśmiechu. Nie zdążyła nawet stwierdzić, czy jej to wyszło, bo usłyszała za nimi jakiś szelest. Odwróciła się, by zobaczyć za sobą czerwoną ze złości twarz Kiran.
      Kei powoli wyprostował się do normalnej pozycji. Nie zdążył nic powiedzieć, bo jego dziewczyna odwróciła się i szybko ruszyła w stronę akademików. Chłopak przeprosił koleżankę i pobiegł za nią.

      Kajahara stała tak chwilę w miejscu, po czym z lekkimi wyrzutami sumienia wróciła inną stroną do dormitorium, do pokoju Hanashi i Iness.
      - Yay! Poszło ci chyba lepiej niż się spodziewałam! - rzuciła Hana, widząc bluzę brata na swojej przyjaciółce.
      - Chyba się pokłócili, kiedy nas zobaczyła…
      - O to właśnie chodziło! Dziękuję ci, Juri-chan! - powiedziała Hanashi, rzucając się dziewczynie na szyję.
      - Wiesz, iż fakt, że to ty, prędzej czy później wyjdzie na jaw? - spytała Iness siedząca na swoim łóżku. - Nie są na tyle głupi, żeby nie dojść do porozumienia w tej sprawie.
      Hanashi zeszła z Jurii, która zauroczona zaczęła wdychać piękny zapach bluzy, zastanawiając się nad całą sytuacją.
      - Wiem, ale przez takie małe sprzeczki będą się nawzajem coraz bardziej drażnić, w końcu przestaną wierzyć, że to wszystko moja sprawa i zaczną zastanawiać się, czy ich związek - szczególnie zaakcentowała to słowo - ma większy sens. Ta sprawa to długotrwała akcja, także musicie przygotować się na wiele pracy. Przez małe kroczki dotrzemy do naszego celu! - skończyła, mówiąc niemal jak przywódca wysyłający na wojnę swych ludzi. Iness uśmiechnęła się w zgodzie, za to Juria radośnie klaskała, jakby usłyszała najlepszy wykład w życiu.
      - Jesteś najlepszą konspiratorką, jaką znam - cieszyła się Kajahara, zapominając, że przed chwilą było jej trochę żal Kiran.

      - Miya-chan, czekaj - prosił Kiryuu, praktycznie biegnąc za dziewczyną. Ta jednak nie stawała, więc dobiegł do niej i chwycił ją za ramię, zmuszając ją, żeby na niego spojrzała.
      - Idź, nie mam ochoty teraz z tobą rozmawiać - powiedziała zdenerwowana, próbując ukryć zaszklone oczy.
      - O co ci chodzi? - spytał lekko podenerwowany.
      - Czekam na ciebie jak idiotka, kiedy ty zabawiasz się z tą całą Kajaharą, dajesz jej nawet swoją bluzę i szczerzysz się do niej, jakbyście byli razem! I jeszcze masz czelność wracać drogą, na której byliśmy umówieni! - krzyczała, nie umiejąc już powstrzymać łez. - Może twoja siostra ma rację?
      - O czym ty mówisz? - zdziwił się i ujął twarz dziewczyny. - Czekałem na ciebie ponad godzinę, kiedy przyszła Kajahara-san. Poszedłem z nią do stołówki, myśląc, że nie przyjdziesz. Miała bluzę, bo widzisz, jaka jest pogoda. Czy naprawdę myślałaś, że byłbym zdolny do romansów, będąc z tobą? - odparł posmutniały. - Dlaczego przyszłaś tak późno? - spytał, po części znając już odpowiedź.
      Dziewczyna jak w otępieniu wyciągnęła z kieszeni kartkę z zawiadomieniem od Keia, że chce się spotkać półtorej godziny później. Styl pisma był niemal taki sam jak autentyk. Kiran opowiedziała dokładnie, w jaki sposób dostała tę karteczkę, nie mogąc uwierzyć, jak diabelski plan uknuła Hanashi.
      Jednak w większym szoku był Kei. Bolał go fakt, że bliźniaczka zrobiła tak okrutną rzecz. Miał nadzieję, że poczuła to ukłucie w sercu, które on czuł w tej właśnie chwili. Wiedział, że musi z nią porozmawiać. Nachylił się i czule ucałował czoło swej dziewczyny.
      - Nie chcę, żeby ona wchodziła między nas, Kei - powiedziała zdecydowanie, przytulając Kiryuu. - Jeśli jest w stanie zrobić tyle, żeby nas rozdzielić, to może…
      - Nie. Porozmawiam z nią. Za bardzo mi na tobie zależy, Miya-chan. A teraz wybacz, muszę to wyjaśnić - oznajmił i odprowadził dziewczynę do akademika. - Przepraszam, nadrobimy ten czas innym razem. Przy okazji, wyglądasz znakomicie - rzucił, całując dziewczynę na pożegnanie i udając się na pierwsze piętro, zmierzając do pokoju siostry.
      Wszedł do pomieszczenia z miną niewyrażającą żadnych emocji. Biło od niego tylko swego rodzaju zimno. Hanashi siedziała na łóżku, pogrążona w rozmowie z koleżankami, które patrzyły na niego praktycznie przestraszone.
      - Jeśli możecie, dziewczyny, zostawcie nas samych - poprosił bardziej rozkazującym tonem. Dziewczyny posłusznie wstały i udały się w kierunku drzwi. Juria wręczyła mu do rąk jego bluzę i posłała w jego stronę przepraszający uśmiech. - Nie musicie wykonywać każdych jej poleceń. Chyba że bardzo tego chcecie - podkreślił, patrząc na Kajaharę, która pospiesznie spuściła głowę.
      - Przestań wyżywać się na nich, Kei - rzuciła oschłym tonem szarowłosa, nie ruszając się z miejsca. - I obracać je przeciw mnie.
      Kiedy nastolatki zostawiły ich samych w pokoju, bliźniaczka wstała.
      - Nie wiedziałem, że jesteś zdolna do takich rzeczy. Naprawdę uważasz, że możesz robić wszystko, co ci się podoba, nie zwracając uwagi na to, czy ranisz innych? Dlaczego na siłę chcesz ranić osobę, którą kochasz najbardziej? - Dziewczyna chciała się wtrącić, ale nie pozwolił jej na to chyba pierwszy raz w życiu. - Nie każę ci się z nią zaprzyjaźniać, ale nie uważasz, że to zachowanie to lekka przesada? Wszystko tak perfidnie zaplanować, wprowadzić w to jeszcze inne osoby? Jestem zawiedziony.
      - Wiesz, że nie zmusisz mnie do zaakceptowania tego związku. Powiedziałam, jakie jest moje zdanie i będę się go trzymać. Skoro pokłóciliście się o taką drobnostkę, to może czas się zastanowić nad sensem waszej domniemanej miłości? - odparła niemalże bezuczuciowo.
      - Skoro my ostatnio kłócimy się coraz częściej, może warto zastanowić się nad naszą więzią? Może nie jest aż tak silna jak nam się zdawało? Może łatwiej będzie ją przerwać? - rzekł dobitnym tonem.
      Hanashi podeszła do brata i wymierzyła mu policzek. Z jej wielkich błękitnych oczu płynęły łzy wściekłości.
      - Wiesz, że to niemożliwe! Jesteśmy jednością! Kilka kłótni nas nie pokona, przejdziemy to, bo się kochamy!
      - Tak samo mam z Kiran. Zrozumiesz to wreszcie? Jakieś sprzeczki nas nie rozdzielą, skłócą tylko mnie i ciebie. Czy naprawdę tego chcesz, skoro widzisz, że to nic nie da?
      Dziewczyna zrobiła minę naburmuszonego dziecka, pociągając nosem. Nastolatek uśmiechnął się delikatnie i przygarnął ją do siebie. Od razu się w niego wczepiła.
      - Baka, przecież cię nie zostawię. Będziemy na zawsze razem, nawet jeśli czasem będziesz musiała podzielić się mną z Miyą. Tylko nie próbuj więcej kłócić nas ze sobą. Wszystko, byle nie to.
      - Uważaj, co mówisz, Keiki - szepnęła, uśmiechając się pod nosem. - Bo mam wiele innych pomysłów.
      - W to nie wątpię, Shi, w to nie wątpię - przyznał, kładąc podbródek na jej głowie i wdychając kwiatowy zapach jej włosów. Wbrew pozorom nic tak nie uspokajało jak jej obecność. Czuł, że przed nimi ciężka droga, ale liczył, że tym razem to on postawi na swoim.
***
      Kilka następnych dni minęło uczniom na uczęszczaniu na zajęcia - dość luźne, jako iż było już po egzaminach i niebawem rozpocząć się miały wakacje. Hanashi i jej koleżanki dalej doprowadzały Kiran Takamiyę do szewskiej pasji, Kei i Akihira Katsura, który chciał pomóc swej przyjaciółce, nie wiedzieli, co z nimi począć, Mariko próbowała jakoś załagodzić sprawę, ale nic z tego nie wyszło, Suzaku zmagał się z zalotami Hany, a Suzue spotykała się z Deichim. Akademię Kurosu ogarniał gwar rozmów i pozalekcyjnych zabaw oraz przygotowań do ferii wiosennych. Pogoda z dnia na dzień była coraz ładniejsza, wiosna zdecydowała się zajrzeć do Japonii dość szybko.
      Piątkowe popołudnie i wieczór prefekci spędzili na kontrolowaniu wyjeżdżających na wakacje uczniów Dziennej Klasy, a przewodniczący - Nocnej. Mało kto pozostał na terenie Akademii - z Nocnego Wydziału jedynie Hanabusa Aidou, który jakoś nie palił się do odwiedzenia rodziny (w przeciwieństwie do siostry, Tsukiko), ale za to czekał z niecierpliwością na wizytę Kaori, Suzue Namizawa (wolała zostać w pobliżu Deichiego, zamiast siedzieć w niemalże pustej rodzinnej posiadłości), Naomi Asami (stwierdziła, że w domu jest nudno, więc woli zostać w szkole) i Noburo Ikeda (jego rodzina odbywała właśnie zagraniczną podróż), a z Dziennej Klasy tylko Takeshi Suzuki, jeden z najbliższych kolegów Keia.
      Około północy pożegnał się ze wszystkimi Suzaku, który na czas wakacji wrócił do wuja, Isayi Shoutou. Hanashi okropnie to przeżywała, ale wreszcie wspaniałomyślnie odkleiła się od swego księcia i pozwoliła mu teleportować się do domu.
      W sobotę rano do Akademii przybyli rodzice Mariko i bliźniaków. Po gorących powitaniach cała rodzina zasiadła do bogato zastawionego stołu. Reiko jak zwykle przygotowała pyszne śniadanie i wszyscy wychwalali ją pod niebiosa. Po posiłku rozpoczęły się długie pogawędki. Dzieci zastanawiały się, gdzie mają spędzić wakacje. Rodzice mieli dużo pracy, więc nawet gdyby młodzież wróciła do domów, nie widywałaby się z dorosłymi zbyt często. Bliźniaki nie chciały rozstawać się z Mariko, a Deichi w duchu dodał, że on z kolei nie chciałby opuszczać Suzue. Sprawa pozostała nierozstrzygnięta przez kilka godzin.
      Na obiad zostali zaproszeni również Suzu i Hanabusa. Deichi wyszedł po swoją dziewczynę jakieś dwie godziny przed posiłkiem, by na spokojnie z nią porozmawiać podczas przyjemnego spaceru po lesie. Oświadczył, iż chciałby wreszcie uczynić ich związek oficjalnym, czyli powiedzieć o nim rodzinie. Suzu bardzo się spięła, ale przyznała, że najwyższy czas to zrobić.
      Gdy wkroczyli do niesamowicie zatłoczonej jadalni, Suzue poczuła, że ma nogi jak z waty. Serce waliło jej jak młotem. Ogromnie lubiła wszystkich zgromadzonych, ale bała się, w jaki sposób zareagują na wiadomość, że Deichi się z nią umawia. Nie była przecież nikim ważnym czy szczególnie szanowanym w towarzystwie. Choć wiedziała, że rodzina Deia nie należy do takiej, która by się tym przejmowała, obawy i tak rosły.
      Nie zauważyła, kiedy dokładnie w pomieszczeniu zaległa cisza, kiedy Dei czule ją objął i kiedy powiedział, że się ze sobą spotykają. Zdawało jej się, że jest w jakimś transie i wszystko dzieje się poza nią. Wtedy jednak nagle rozległ się gwar jeszcze głośniejszy niż wcześniej. Bliźniaki i Aidou triumfalnie krzyczeli „Wiedzieliśmy!”, Mariko subtelnie się uśmiechała, a Aya, Kaori, Reiko i Kaien byli w siódmym niebie i wyglądali tak, jakby mieli się zaraz popłakać. Zero i Ichiru też się cieszyli, ale nie okazywali entuzjazmu tak jak reszta, byli bardziej powściągliwi.
      Rodzice Deichiego bezzwłocznie podeszli do pary i mocno ją objęli, przekrzykując się w słowach wyrażających szczęście i podniecenie. Suzue czuła się tak, jakby gratulowano jej zaręczyn, a przecież było to tylko chodzenie ze sobą! Niemniej jednak, mimo skołowania, bardzo się cieszyła, że jej randkowanie z Deiem nikomu nie przeszkadza, a wręcz przeciwnie.
      Po przepysznym obiedzie udało jej się porozmawiać na osobności z Ayą. Od wielu lat była ona jej najlepszą przyjaciółką i żałowała, że nie mogły gawędzić w ten sposób częściej. Aya wyraziła swoje zdanie na temat związku Suzue i Deichiego („Byliście sobie przeznaczeni od samego początku!”), a następnie podzieliła się z Namizawą częścią swoich zmartwień dotyczących Mariko. Wypytywała, jak jej córka sobie radzi, czy niczego jej nie potrzeba, czy coś ją gryzie… Suzue poczuła się rozdarta. Niecały tydzień temu Mariko zwierzyła jej się z pewnych problemów, ale błagała, by nie przekazywać tego jej matce. Suzu nie wiedziała, czy lepiej byłoby nie złamać obietnicy złożonej Mari, czy też powiedzieć Ayi o tym, co trapiło jej córkę, by mogła jej jakoś pomóc. Z drugiej strony, Aya na pewno okropnie by się tym wszystkim zadręczała i za wszystko obwiniała tylko i wyłącznie siebie, jak zawsze. Zmagając się z potężnymi wyrzutami sumienia, Namizawa postanowiła póki co o niczym nie mówić Ayi.
      - Co ty na to, Suzu-chan?
      Suzue ze zdziwieniem obróciła się w kierunku reszty towarzystwa. Siedziała z Ayą w kącie, gdzie rozmawiały w cztery oczy, a tu nagle ktoś czegoś od niej chciał. Deichi.
      - Hm, ale o co chodzi? - zapytała z lekkim zażenowaniem.
      - To przeze mnie - powiedziała szybko Aya. - Zagadałam Suzu - wyjaśniła. Namizawa chciała zaprotestować, ale brunetka dała jej znać, by tego nie robiła.
      - Dzieciaki chciałyby pojechać nad morze - rzucił Dei - ale moje siostrzyczki nie mogą sobie pozwolić na urlop. Zaproponowałem, że mogę się nimi zaopiekować, ale wiesz, czułbym się trochę samotny - wyszczerzył zęby. - To co, jedziemy? I tak nie masz nic do roboty, prawda?
      - Ano… - zawahała się.
      Dwa tygodnie w towarzystwie Deia? No, także Mariko, Hanashi i Keia, ale oni zajęliby się sobą. Na myśl o tym serce Suzue znowu przyspieszyło. Miała nadzieję, że się nie zarumieniła, to mogłoby wyglądać niemądrze, łagodnie mówiąc.
      - Prosimy! - zawołały równocześnie bliźniaki i Mariko. Przez głos Keia i Mari przebijał się wyraźnie ten Hany. Ona zawsze mówiła najgłośniej i najwięcej.
      - Och. No dobrze… - szepnęła speszona. - Jeśli Aya-sama nie ma…
      - Nie przejmuj się mną, Suzu, tylko odpocznij sobie - przerwała jej Aya. - No, o ile można mówić o odpoczynku, kiedy ma się na głowie te urwisy - zaśmiała się.
      - Co? Że niby o nas mowa? - zapytała słodziutko Hanashi, trzepocząc rzęsami w geście niewiniątka. Po chwili zerknęła w stronę dziadków. - Nie martwcie się, dopilnujemy, by wujcio był grzeczny! - zapewniła, uśmiechając się od ucha do ucha, pokazując przy tym wszystkim białe zęby. W istocie planowała coś zupełnie innego, ale póki co postanowiła zachować tę wiadomość dla siebie.
      Deichi wytrzeszczył oczy, a Suzue spłonęła rumieńcem i uciekła wzrokiem gdzieś w bok.
      - Nie zamierzam zrobić niczego, co… - zaczął Dei. - Co by… Eee… - plątał się, ale przerwała mu Reiko.
      - Hai, hai - rzuciła łagodnie. - Skończmy ten temat, bo mi przyszła synowa zemdleje. Jesteście dorośli - zwróciła się do syna i Suzu - więc możecie robić, co wam się podoba, byle z umiarem.
      Deichi odchrząknął cicho i z udawanym zainteresowaniem wpatrywał się w okno. Suzu nieśmiało podniosła na niego wzrok. Widząc jego zakłopotanie, uśmiechnęła się pod nosem. Nie znała nikogo bardziej uroczego - ale przy tym męskiego - od niego.
      Do końca dnia miała znakomity humor.





<- Poprzedni rozdział                                                                                            Kolejny rozdział ->



***
      Dedykacja dla Suzu-chan - z okazji dziewiętnastych urodzinek. Nacieszmy się tymi kilkoma skromnymi miesiącami byciem rówieśniczkami xD
      Nowy rozdział za dwa tygodnie, szóstego października. Zapraszam!
      Pozdrawiam Was wszystkich i dziękuję za odwiedziny,
      Aya

      /dopisek od Suzu-chan/
      Arigato, bliźniaczko moja kochana Q.Q Ech, cóż, wiesz, że kocham ten rozdział, nie? xD Heh, cóż, lepsze kilka miesięcy niż nic ;p Dobra, już zamilknę, bo gadam głupoty, czekam na następny rozdział :*

      Aya: Skwituję to znowu "lambowatym" YARE, YARE xp

9 komentarzy:

  1. Jenny no ale mi się zaległości porobiło D: Nio ale cóż trudno jakoś to nadrobię ^.^' Na razie powiem tyle mój brat jest kochany, Dei sexi i kochany Kaname wnerwiający Mariko biedna (Q.Q) Keiki słodziakowaty a Hana nadpobudliwa czyli standardzik xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam ten ból x_x
      No tak, standardzik. Nie można zbyt prędko wypadać z narzuconej roli xD
      Aya

      Usuń
  2. Dzięki za info!

    I najlepszego, Suzu! :* Mam nadzieję, że zrobiłaś wielką, szaloną balangę, by uczcić swoje urodziny! :D

    Ja tego nie przeżyję~! Hana nadal nienawidzi Kiran! Ah! Oby w końcu jej przeszło... Poza tym po tym jak ona się zachowuje, to jestem gotowa ją znielubić... (Hanashi zachowuje się dziecinnie i egoistycznie... a taka wesoła i zabawna z niej dziewczyna!)

    Dei jest super! Taki słodki! Rozpływam się w zachwycie! ;) On i Suzu to świetna para! I będzie teraz moją ulubioną!
    Ta końcówka powaliła mnie! Rewelacja!

    Ave!

    K.L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkiej, szalonej balangi to może nie miałyśmy, ale za to podwieczorek z tortem i innymi ciachami to i owszem :D

      Ech, Hanashi jest... Cóż, w każdym razie ja bym z nią nie wytrzymała ^^' Kaori to był przy niej pikuś!

      Ja również ich ubóstwiam <3 Dlatego poświęciłam tej parze sporo uwagi, kiedy pisałam pierwsze rozdziały.

      Cieszę się, że Ci się podobało i dziękuję za komentarz. Pozdrawiam!

      Aya

      Usuń
  3. Ohayo!
    Bardzo sie ciesze, ze udalo mi sie wkoncu dobrnac do konca.
    Juz nie moge sie doczegac dalszego ciagu.
    Spodobal mi sie watek Mariko i Kaname.Nie zdziwilabym sie, jesli mloda wampirzyca zadurzylaby sie w czystokrwistym.Mimo tych wszystkich negatywnych sytuacji w jakich go przedstawilyscie (a nie wiedziec czemu, czarne charaktery od zawsze budzily jakas moja sympatie) i nie wiem czy to przez jego melancholie czy ten smutek w oczach, ale nie moge go znienawidzic i nie lubic.
    Spodobal mi sie tez watek starszych bohaterow Ayi i Kaori.Staly sie bardzo nadopiekunczymi rodzicami mimo wlasnych przygod.A Ichiru i Zero?Po prostu tacy zgodni, ze az przezabawni haha :D
    Smutno mi, ze w Vampire night jest o nich tak malo, choc z drugiej strony dajmy szanse mlodym ^_^(czego w naszym kraju niestety sie nie robi XD) czyz nie?
    Na nastepny rozdzial bede czekac z wypiekami na twarzy!Licze na pikantny rozwoj wydarzen hihi ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że VN Ci się podoba :)
      O tak, Aya i Kaori faktycznie stały się nieco nadopiekuńcze. W sumie to nic dziwnego, na ich miejscu bałabym się, że moje dzieci zostaną uwikłane w jakieś bagno - a mają do tego predyspozycje jak nikt inny!
      Fakt, w naszym kraju się tego nie robi, a szkoda, bo młodzi mają często wielki potencjał.
      Heh, miło mi ;) W takim razie zapraszam w najbliższą sobotę :)
      Aya

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  4. Tak... to znowu ja... ale będziecie miały przeze mnie spam w skrzynce. XD W sumie miałam jeszcze nie komentować, ale bałam się że zapomnę co chciałam napisać! :D (i kliknęłam tam gdzie nie trzeba, brawo mi. XD i znowu za długi komentarz xD)
    Tak propo co do komentarza u mnie, to się cieszę, że mnie tak doceniłaś Aya. Naprawdę miło się czytało twój komentarz. Jak czytam to lubię zauważać szczegóły i zwracać na nie uwagę bo autorzy lubią czasami dawać jakieś podpowiedzi czytelnikowi, albo go zmylić.
    Powiem ci, że komentowanie każdego tomu to była dla mnie przyjemność, ponieważ lubię opisywać swoją opinie i różne teorie jeśli takowe mam. A z resztą wiem jak to jest czytać komentarz pod swoimi wypocinami. :D Zachęca do dalszej pracy.
    Sara, Sara... Pewnie będzie chciała uprzykrzyć życie dzieciom sióstr Mitsui (dla mnie one zawsze zostaną Mitsui :D) W sumie nie mogę się doczekać jej występu pierwszego. :D
    Tak ogólnie jak zaczęłam czytać VN to ciężko trochę było na początku się połapać kto jest kim, chociaż Deia, Hanę, Mariko, Keia od razu ogarnęłam. W ogóle da się zauważyć, że tym razem jakby własnie oni byli tymi głównymi bohaterami. wcześniej skupiałyście się najbardziej nad siostrami, a teraz mamy czwórkę bohaterów, dodam jeszcze do nich Suzue, której też jest naprawdę dużo. :D Muszę przyznać, że na początku myliłam ją z Suzaku bo ich imiona są bardzo podobne i tak po chwili czytania "Co? zaraz! to nie ta postać" i ogarniam jeszcze raz ten fragment i zdaje sobie sprawę "aaa, to jednak suzaku a nie suzue" xD Ale dałam radę :3
    W ogóle widzę tyle miłości, tam kazdy jest zakochany (oprócz biednej Mariko, ma to chyba po mamusi XD), a ja tak uwielbiam romanse, ah. xD
    Bardzo mi sie podoba klimat tego opowiadania. Cieszę się, że jeszcze widuję Aye, Kao, Zero i Ichiru. Także dyrektora i Reiko, którą bardzo mi jest trudno sobie wyobrazić jako kobietę wyglądającą na 50 lat! Ale jest też milusia. Aż po prostu nie wierzę, ze przez kilka rozdział w VK mnie denerwowała poprzez sytuację z Kage.
    Zacznę chyba od Deia, po wypada skomentować każdą postać! :3 Także mam ochotę napisać, że pamiętam go jeszcze jako bobasa... a tu wyrósł na takiego świetnego faceta! Podoba mi się w nim to, że jest taki wygadany, ale jeśli chodzi o sprawy sercowe to robi się wstydliwy. To jest takie słodkie. <3 Uważam i zgadzam się ze innymi postaciami, że on i Suzu do siebie pasują do siebie. W ogóle podoba mi się ich miłość dlatego, że ona zna go od bobasa, który jeszcze robił w majtki. Taka niesamowita więź. :D
    To następną osobą niech będzie... Hm Mariko! Po części jest tak podobna do Ayi, a po drugiej wcale. Np te noszenie spódniczek. W sumie jak napisałyście, to była do tego przyzwyczajona bo od dziecka nosiła takie rzeczy, a np Aya to musiała się jakoś przemóc. Podoba mi się to, ze tak lubi książki. Kto nie lubi książek? :D Chciałabym mieć tak jak Mariko całą półkę w książkach. ;3 Podoba mi się też jej spokój. I co najważniejsze. Czemu śni się jej Kuran? Dobra, wiem, że to sie wyjaśni na pewno kiedyś. Jestem ciekawa jaki w tym wszystkim jest cel. W ogóle mam takie wrażenie, że może właśnie Mariko, która chciałaby się zakochać zakocha się właśnie w nieżyjącym Kuranie. Ciekawe jak wytłumaczycie te sny. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A na sam koniec przejdę do bliźniaków. Bliźniaki tak zżyte a takie różne mają charaktery. W końcu nie są jednojajowe. Kei jako raczej ten spokojniejszy (no na pewno spokojniejszy! xD) i chyba bardziej rozsądny i Hanna... Jak o niej myślę, to od razu chce mi się śmiać. Ale to pozytywny śmiech. Jest taką świetną postacią. Kiedy o niej czytam to od razu mam uśmiech na twarzy. Jest dziecinna i bardziej energiczna niż Kao. A pamiętam, że wtedy Kao mnie chwilami denerwowała, ale Hana wcale. Nie wiem jak to się dzieje, bo przeważnie nie przepadam za takimi bohaterami, ale jest tak sympatyczna i jednocześnie potrafi być tak wredna i zaborcza jeśli chodzi o jej brata, że nie potrafię jej znielubić. Jest chyba jedyną jak na razie postacią, w której pokazaliście negatywne cechy. Bo jeszcze nikt oprócz niej nie zachował się egoistycznie, wrednie czy coś w ten deseń. W sumie dopiero 3 rozdział więc co się mam dziwić. Pewnie jeszcze wiele mnie czeka. :D
      O jeszcze zapomniałam dodać, że Zero i Ichiru razem mnie rozśmieszają z tą nadopiekuńczością! Tacy typowi tatusie, gdzie ich córeczka jest oczkiem w głowie. :D
      Skoro już mówię o śmiesznych rzeczach padłam kiedy Hana powiedziała coś w stylu, że "wszyscy chcą aby ona była z Suzaku i on też chce tylko o tym nie wie" czy coś podobnego. :D
      Tak w ogóle pro po Suzaku. Jest coraz taki... Ah. Po prostu mam ochotę stanąć z jego fankami i pokrzyczeć "suzaku-sama" xDD Tak się cieszę, że jest go więcej niż np tak mało jak Kao i Ayi. ;3 Zasługuje na miłość, niech się odkocha i zakocha w kimś, aby mógł być szczęśliwy. :D
      W ogóle, pisałam, że będę ich shippować i shippuję. Mam nadzieje, że Hana nie odkocha się tak jak Kaori odkochała się w Aidou (ale to wyszło na dobre, bo... fajne dzieci ma z Ichiru xD) Jak się odkocha to mi serduszko pęknie. Pamiętajcie o tym.~

      Usuń