Mariko obudziła się nagle. Czuła, jak
serce tłucze jej się w piersi. Podejrzewała, że przyśnił jej się jakiś koszmar,
aczkolwiek nic podobnego nie pamiętała.
Odetchnęła głęboko kilka razy, aż wreszcie
nieco się uspokoiła. Przeszło jej przez myśl, że może to i dobrze, że nic nie
zapamiętała.
Była okropnie zmęczona. Zerknęła na zegar
- dochodziła jedenasta, nic więc dziwnego, że się nie wyspała. Powinna pospać
jeszcze przez ładnych parę godzin, tym bardziej, że całą noc spędziła na
szkolnym balu.
Przekręciła się na bok i rozpoczęła próby
ponownego zapadnięcia w sen. Niestety, spełzły one na niczym. Nieco zirytowana,
Mariko postanowiła wstać.
Przeszła przez niemały akademicki pokój i
weszła do łazienki. W przeciwieństwie do dziennych dormitoriów, tutaj każdy
pokój miał też łazienkę, co było wielkim udogodnieniem. Poza tym każdy uczeń
posiadał własną komnatę. Do dyspozycji wampiry miały również służbę, choć nie
tak liczną jak w większości arystokrackich posiadłości. Ogółem uczniowie Nocnej
Klasy mieszkali jednak wygodnie w świetnych warunkach. Z jednej strony Mariko
uważała, że to trochę niesprawiedliwe względem Dziennego Wydziału, z drugiej jednak
zdawała sobie sprawę, że gdyby nie zadowalające warunki, ważne osobistości
wampirzej społeczności nie posłałyby swoich pociech do Akademii Kurosu. I,
musiała to przyznać, takie wygody bynajmniej jej nie przeszkadzały, przywykła
do nich, choć nie marudziła też, gdy przychodziło jej pomieszkiwać w mniej
ekskluzywnych miejscach.
Odbyła poranną toaletę, choć jako wampir
powinna to zrobić wieczorem zważywszy na nocny tryb życia.
Rozczesała długie, czarne włosy, po czym
związała je w kitkę. Następnie założyła normalne ubrania, w końcu był weekend.
Wybrała ładną bluzkę z długim rękawem oraz wygodną spódniczkę - w
przeciwieństwie do matki, nie miała nic przeciwko nim, była do nich
przyzwyczajona, jako iż nosiła je od dziecka.
Po cichu wyszła na korytarz. Przystanęła
na chwilę i wytężyła zmysły. Szybko upewniła się, że wszyscy jeszcze śpią,
postanowiła więc pójść na spacer.
Uwielbiała samotne przechadzki, podczas
których bez problemu i skrępowania mogła zatopić się w swoich myślach i na
spokojnie przeanalizować jakieś zdarzenia, sytuacje, czyjeś zachowanie i tym
podobne sprawy. Z reguły jednak trudno było jej wyrwać się samej na dłużej.
Rodzice momentami przejawiali wobec niej pewną nadopiekuńczość, a i
przyjaciele, którym Aya i Zero ją powierzali, woleli nie spuszczać jej z oczu.
Czasami naprawdę ją to denerwowało. Naturalnie nie ograniczano jej prywatności
na tyle, by czuła się nieswojo ani nic z tych rzeczy, niemniej jednak czuła
się, jakby w każdej chwili i za każdym zakrętem miało czyhać na nią potencjalne
niebezpieczeństwo. Czy rzeczywiście takowe jej zagrażało? Miała nadzieję, że
nie. To nie tak, że była tchórzem - choć samej zdarzało się o sobie tak myśleć,
w istocie byłaby w stanie zrobić wiele, by obronić bliskie jej osoby. Ale gdyby
to ona sama znalazła się w niebezpieczeństwie...
Mimo wszystko minął prawie rok od czasu
przybycia do Akademii Kurosu i nic złego się nie wydarzyło. Oczywiście i
Dzienna, i Nocna Klasa miały za sobą kilka mniejszych czy większych konfliktów,
ale mimo wszystko nigdy nie było to nic szczególnie poważnego i nikomu nie
groziło niebezpieczeństwo. Mariko zastanawiała się, czy w podobny sposób miną
kolejne dwa lata.
Weszła do lasu. Kluczenie między drzewami
i wsłuchiwanie się w odgłosy życia leśnych zwierząt było czymś, co naprawdę
lubiła. W końcu wychowywała się w dworku skrytym pośród drzew. Może geny też
zrobiły swoje - z tego, co Mariko słyszała, a także sama zdążyła zaobserwować,
jej rodzice również uwielbiali przechadzki po lesie.
Chodziła tak przez co najmniej godzinę.
Osiągnęła stan pełnego wyciszenia i poczuła się niemal błogo. Żałowała, że tak
rzadko ma sposobność do podobnych spacerów.
Za pomocą wyostrzonych zmysłów znów
sprawdziła, czy ktokolwiek w Księżycowym Akademiku już wstał. Okazało się, że
nie. Cóż, gdyby tylko mogła, sama też chętnie wciąż by jeszcze spała. Po chwili
zastanowienia zlustrowała też dom babci i dziadka. Usłyszawszy znajome
krzątanie się po kuchni, ruszyła ku budynkowi, w którym czasami zdarzało jej
się spędzać część wakacji.
Reiko zauważyła ją przez kuchenne okno i
zaproponowała, żeby Mariko od razu weszła, nie czekając na nią. Wnuczka tak też
uczyniła. Zaraz po zdjęciu butów udała się do kuchni, przywitała z babcią
zajętą przygotowywaniem obfitego śniadania, a następnie zabrała się do pomocy.
- Dziadek i Dei jeszcze nie wstali? -
zapytała.
- Kaien już się obudził, ale jakoś nie
może zwlec się z łóżka - zaśmiała się Reiko. - Za to Dei śpi jak zabity.
- Cóż, właściwie trudno im się dziwić -
ziewając zauważyła Mariko.
- Oj, chyba się nie wyspałaś, co?
- Taak... - przyznała dziewczyna. -
Obudziłam się tuż przed jedenastą, wydaje mi się, że śnił mi się jakiś koszmar,
choć nie jestem pewna... W każdym razie potem nie mogłam już zasnąć.
Postanowiłam więc wyjść na spacer - wyjaśniła z delikatnym uśmiechem.
Reiko zaśmiała się cicho.
- Twoja mama też tak często robiła -
rzuciła, wpadając na chwilę w stan zadumy. - Wiesz, często wspominam różne
wydarzenia z przeszłości... Tyle się wydarzyło, zarówno podczas mojej młodości,
jak i w życiu moich dzieci, że w rezultacie momentami czuję się, jakbym była
dużo starsza niż jestem - powiedziała wolno. - To niesamowite, jak wiele
zdarzyło się przez tych sześćdziesiąt kilka lat.
Mariko zamyśliła się. To rzeczywiście
musiało być dziwne uczucie. Sama nie wyobrażała sobie, że mogłaby bezsilnie
patrzyć na śmierć najlepszej przyjaciółki, samotnie wychowywać córkę zarówno
jej, jak i swoją własną, upozorować swą śmierć1, brać udział w wielu
zagrażających życiu walkach, przyglądać się intrygom Łowców i wampirów, niemal
bezustannie drżeć ze strachu o bliskie osoby czy wraz z synem być zakładniczką
sługusów czystokrwistego sadysty...2 Wzdrygnęła się na samą myśl o
tym. Babcia nie miała lekkiego życia, o nie. Przeżyła nie mniej niż jej
rodzice. A mimo tego raczej nie traktowano jej jak bohaterkę. Co prawda Reiko
nie wyglądała na kogoś, komu by to przeszkadzało, ale Mariko i tak poczuła się
nieswojo z tą myślą. Nieraz słyszała bowiem pochwały na temat odważnych czynów
rodziców czy innych czystokrwistych albo Łowców, a przecież zasługi Reiko czy
Kaiena wcale nie były mniejsze.
- Nie wyglądasz na kogoś, kto łaknie
przygód - powiedziała nagle Reiko. Mariko, otrząśnięta z zamyślenia, utkwiła
wzrok w babci i zauważyła, że ta wpatruje się w nią z pewnym zrozumieniem i
znaną czułością.
- Szczerze mówiąc, nie wiem, jak można ich
pragnąć - przyznała, myśląc o swojej zwariowanej kuzynce. - Czy moja mama w
jakikolwiek sposób ich pożądała?
- Och, nie, Aya wolała mieć święty spokój
i w nic się nie mieszać. Ale... Cóż, nie miała szans na to, by wieść spokojne
życie. Z taką przeszłością, a do tego podpadając czystokrwistym... - Pokręciła
głową ze smutkiem. - Inna sprawa z Kao - westchnęła z rezygnacją. - Ta to
mogłaby podbić świat, gdyby się tylko postarała i gdyby nie przeszkadzało jej w
tym wrodzone lenistwo - zaśmiała się. - Całe szczęście czasami słuchała
zdrowego rozsądku. - Uśmiechnęła się zadziornie i puściła oko. - Ale co będzie
z Haną-chan... - Pokręciła głową. - Obawiam się, że prędzej czy później w coś
się wpakuje. Mam wrażenie, że nie do końca pozytywne cechy Kaori
odziedziczyła... spotęgowane.
- O tak, bez dwóch zdań... - mruknęła
Mari.
- Mam nadzieję, że tobie i Keiowi uda się
jakoś odciągnąć ją od większych kłopotów.
- Boję się, że może się to okazać
niemożliwe.
- Co może okazać się niemożliwe? - zapytał
Kaien, wchodząc do kuchni. Z uśmiechem przywitał się z żoną i przybraną
wnuczką.
- Zapobiegnięcie kłopotom, w które w
przyszłości na pewno wpadnie Hana-chan - odpowiedziała po chwili Reiko. Zanim
jej mąż zdążył się odezwać, zmieniła temat. - Wielkie nieba, prawie trzynasta.
Zbliża się pora obiadu, a my nie zjedliśmy nawet śniadania. Może obudzimy już
Deichiego?
- Pójdę do niego - zaoferował się
mężczyzna, po czym zniknął z pomieszczenia. Mari i Reiko zamieniły ze sobą
kilka słów, gdy wrócił Kaien. - Nic z tego - oznajmił. - Nie da się go dobudzić
- dodał z rozłożonymi w geście bezradności rękoma.
- Yare, yare - westchnęła Reiko. - No nic,
w takim razie zjemy sami. Ty oczywiście zostajesz, kochanie - zwróciła się do wnuczki,
na co ta odpowiedziała uśmiechem.
Kei nerwowo poczochrał lekko poskręcane
włosy. Obejrzał się po swoim akademickim pokoju, w którym póki co stało tylko
jedno łóżko.
- Więc już wiesz - rzucił lekko
zdenerwowanym tonem, patrząc na swojego o rok starszego kolegę, Akihirę
Katsurę. Chłopak był również przyjacielem Kiran, która zdradziła mu już, że
związała się z prefektem. W tym momencie patrzył z rozbawieniem na
szarowłosego, a jego jadeitowe oczy iskrzyły.
- Czyli rozumiem, że jeszcze nie
powiedziałeś Hanashi? - zaśmiał się cicho, zdając sobie sprawę, że to nie lada
wyczyn ją o tym poinformować. - W sumie można się domyślić, skoro jeszcze
jesteś w jednym kawałku - powiedział z uśmiechem, wytykając język.
- Taak - przeciągnął Kei, zdając sobie
sprawę z tego, że musi jak najprędzej poinformować siostrę. Musiała się
przecież dowiedzieć od niego, a nie od osób trzecich. Wtedy byłoby jeszcze
gorzej. - Pewnie jeszcze dziś z nią o tym pogadam. Od dwóch dni patrzy na mnie
badawczym wzrokiem, jakby czegoś oczekiwała - westchnął, stwierdzając w duchu,
że okłamywanie bliźniaczki sprawia mu wielką trudność. - A Miya-chan pewnie się
niecierpliwi.
Oparł się o krzesło, patrząc na swojego
rozmówcę. Domyślił się, że Kiran go tu przysłała, aby ponaglić rozmowę z
Hanashi.
- Nawet nie wiesz jak. Chociaż myślę, że
powinna cieszyć się ostatnimi chwilami swobody - rzucił z lekkim rozbawieniem
Akihira.
- Może nie będzie tak źle? W końcu moje
szczęście powinno być dla Shi najważniejsze - powiedział, samemu próbując się
pocieszyć.
- Znasz ją najlepiej... - rzekł Łowca,
powoli wstając z krzesła.
- Wiem... To będzie katastrofa -
stwierdził dobitnie Kei, pozbawiając się ostatków nadziei.
Osób, które jeszcze się nie obudziły, było
mniej więcej tyle samo, co tych, które już wstały i teraz przeważnie dzieliły
się swoimi wspomnieniami na temat minionego balu. Dla większości była to
pierwsza tak bliska styczność ze zwykłymi ludźmi. Niektórzy z tych, którzy bez
skrępowania tańczyli z przyszłymi Łowcami, trochę się przechwalali, jakby był
to jakiś bohaterski wyczyn. Słuchając takich pogawędek, Suzaku uśmiechał się
pod nosem. Wampiry potrafiły być zarówno okropnie nudne i poważne, jak i
przypominać stare plotkary, szukające sensacji lub podniecające się byle czym.
Ale czyż inaczej było w kręgach ludzkich bądź łowieckich?
Shoutou miał zamiar porozmawiać z Mariko,
ale nie znalazł jej we wspólnym salonie. Ruszył więc ku tej części akademika, w
której znajdowały się komnaty dziewcząt. Pokój jego zastępczyni był jednak
pusty.
- Wiesz, gdzie jest Mari-chan? - zapytał,
gdy ujrzał zbliżającą się Suzue. Zajmowała ona komnatę po prawej stronie
Mariko. Z drugiej strony pokoju wiceprzewodniczącej mieszkała Maria Kurenai, z
kolei naprzeciwko Eva Shiro.
- Nie wiem, Suzaku-sama - odparła. -
Właściwie sama jej szukam - przyznała.
- Soka... Cóż, pewnie poszła spotkać się z
kuzynostwem albo babcią i dziadkiem - powiedział. - Nieważne, ile razy jej
mówię, żeby powiadamiała mnie, gdy się dokądś wybiera, prawie nigdy mnie nie
słucha - mruknął zrezygnowany.
- Cóż, taki los rycerza... - Suzu
uśmiechnęła się lekko i wzruszyła ramionami.
- Ech... - Chłopak machinalnie zmierzwił
sobie włosy. - Lepiej jej poszukam. Może to głupie, ale denerwuję się za każdym
razem, gdy znika mi z oczu na zbyt długo.
- Skąd ja to znam - westchnęła Namizawa.
- Chcesz iść ze mną? Będzie raźniej.
Suzu zgodziła się ochoczo. Zapytana, czy
Shuusei też chciałby pójść, odpowiedziała, że wyszedł na spacer z Marią. Z
akademika wyszli więc sami, uprzednio upewniając się, że w razie jakichkolwiek
problemów ktoś niezwłocznie ich zawiadomi.
Hanashi zamierzała właśnie pójść do
dormitorium chłopców, by zobaczyć się z Keiem, jednak gdy w oddali ujrzała
znajome postaci, zaśmiała się groźnie pod nosem i cicho zaczęła się za nimi
skradać. Naturalnie mogliby ją wyczuć i usłyszeć, zajęci byli jednak rozmową, a
w takich sytuacjach nawet wampiry traciły czujność.
Dziewczyna od tyłu zarzuciła ręce za szyję
Suzaku, śmiejąc się wesoło. Wyszczebiotała jakieś powitanie, wspaniałomyślnie
pozwalając chłopakowi się uwolnić, zanim by się udusił. Hanashi posłała Suzue
triumfalny uśmieszek.
- Konnichi wa, Suzu! - zawołała.
Namizawa z trudem powstrzymywała wybuch
śmiechu. Suzaku z kolei spojrzał z naganą na Hanashi.
- No co? - spytała z miną niewiniątka.
- Jesteś szalona - odparł tylko, wznosząc
oczy ku górze.
- Bez osób takich jak ja świat byłby nudny
- rzekła, wzruszając ramionami. - Dokąd to się wybieracie?
- Szukamy Mari-chan - wyjaśnił
młodzieniec. - Myśleliśmy, że może jest u ciebie...
- Ale jej nie ma - uzupełniła Hana. - Do
akademika chłopców z reguły nie wchodzi, wiecie, zasady i te rzeczy, więc
pewnie siedzi u babci i dziadka.
- Więc złóżmy im wizytę - rzucił książę.
- Hai! - zawołała Hanashi, podskakując
lekko. - Idziemy? - zwróciła się do Suzue.
- Nie wiem, czy... - zaczęła, ale Hana jej
przerwała, łapiąc ją za rękę i ciągnąc za sobą. Nie mając nic do gadania,
powlekła się za kuzynką Mariko.
Na wieść, że Dei wciąż śpi jak suseł,
Suzue poczuła zarówno ulgę, jak i zawód. Okropnie chciała go zobaczyć, ale
zupełnie nie wiedziała, co zrobić. Czy powinna odpowiedzieć na jego pytanie już
dzisiaj? Gdy tak myślała o wczorajszych - a właściwie dzisiejszych -
wydarzeniach, chwilami nie chciało jej się wierzyć, że to wszystko zdarzyło się
naprawdę. Już kilkakrotnie przechodziło jej przez myśl, że to wszystko tylko
jej się przyśniło. Jeśli jednak nie, to co ma zrobić? Gorączkowo próbowała
wymyślić jakieś wyjście z tej sytuacji.
Przede wszystkim powinna się dowiedzieć,
co dokładnie czuje do Deichiego. To, że go bardzo lubiła, było pewne, ale czy
go kochała? Główkując intensywnie i przypominając sobie nocne doznania, doszła
do tego, że taka ewentualność jak najbardziej wchodzi w grę. Obawiała się
jednak tego, iż może podjąć decyzję pod wpływem chwili, a potem coś w jej
stosunku do Deichiego albo związku z nim się zmieni. Poza tym... Nieraz
przyłapywała się na myśli, że ma wrażenie, iż zakocha się w pierwszym chłopaku,
który zakocha się w niej. Żyła przecież tyle lat, ale za nic nie mogła znaleźć
przeznaczonej jej osoby... A incydent z przeszłości związany z pewnym
arystokrackim egoistą, dla którego najciekawszym zajęciem było chyba łamanie
niewieścich serc sprawił, iż zaczęła się bać, że nie istnieje dla niej szansa
na szczęście w jakimkolwiek romantycznym związku.3
Zakładając, że się zgodzi: co będzie,
jeśli Dei szybko się nią znudzi albo uzna, że źle wybrał, że był po prostu
zaślepiony tym swoim wyobrażeniem o niej jako jego bohaterce? Albo jeśli ona
się zaangażuje, a on tymczasem, choćby nieoczekiwanie, zakocha się w innej?
Albo...
- Konnichi wa! - zawołał wesoło Deichi,
wchodząc do saloniku, w którym siedzieli wszyscy zebrani. Serce Suzue niemal
stanęło. Z trudem powróciła do rzeczywistości. Zauważyła, że od dawna nie
zwracała uwagi na słowa zgromadzonych, zatopiona była w swoich myślach i
wątpliwościach. O czym właściwie rozmawiali? Czy było to coś ważnego? Coś, o
czym powinna wiedzieć? Od czasu przyjścia do domku dyrektora słyszała tylko,
jak Suzaku daje lekką reprymendę Mariko, ale potem, gdy wszyscy przeszli do
nieoficjalnego salonu, Suzu straciła kontakt ze światem.
- Spać do piętnastej - westchnęła Reiko. -
Masz talent, synku.
Dei zaśmiał się niezrażony.
- Raz na jakiś czas można sobie pozwolić
na taki luksus - uznał. - Tym bardziej, jeśli wcześniej nie spało się przez
przeszło dobę, a przez ostatnich kilka tygodni uczyło się do najważniejszych
egzaminów w życiu - dodał z uśmiechem.
- Och, jakiś ty biedny! - rzuciła teatralnym
tonem Hanashi. - Cóż, my też nie mieliśmy lekko - uznała, z powagą kiwając
głową.
- Taak, pierwsza liceum to okropnie
wymagający rok - powiedział Deichi, udając zgodę. On i Hana zaczęli się
przekomarzać, a cała reszta traktowała to jak komedię oglądaną na żywo.
Namizawa przyglądała się temu z ciepłym
uczuciem w sercu. Choć nadal nie była pewna, co powinna uczynić, wiedziała
jedno: uwielbiała całą tę rodzinkę i byłoby czymś cudownym stać się jej
częścią.
Jak zwykle, gdy nie widziała się i nie
rozmawiała z bratem bliźniakiem dłużej niż przez godzinę (nie licząc nocy),
Hanashi czuła się nieco pusto czy nieswojo. Miała nadzieję, że Kei dołączy do
gromady siedzącej w domu babci i dziadka, ale, niestety, tak się nie stało.
Dlatego więc opuściła zabranych, by ruszyć do męskiego akademika i, być może,
wreszcie wyciągnąć od brata, co też dokładnie łączy go z Kiran Takamiyą.
Po drodze zastanawiała się, jak wydusić z
brata prawdę. Rozważała, czy lepiej oznajmić mu, że podejrzewa jego związek z
Kiran, spytać go, czy może chce jej coś powiedzieć, a może po prostu siedzieć i
czekać, aż sam powie? To by było najlepsze, jednak nie mogła być pewna, że Kei
zechce właśnie teraz się jej zwierzać. Hana wiedziała jednak, że chłopak nie
umie zbyt długo czegoś przed nią ukrywać, bo albo on nie wytrzyma, albo ona to
z niego wyciągnie.
Postanowiła jednak pójść na żywioł, coraz
bardziej wątpiąc w to, że jej przypuszczenia nie okażą się prawdą. Póki co
zajęła się odprężającym oglądaniem natury powoli budzącej się do życia po
zimie. Mimo że jej ulubionym żywiołem był ogień, miała to bowiem za matką,
przez miłość, którą obdarzyła Suzaku, zmuszona była również do bliższego
zaznajomienia się z prawami natury. Już jakiś czas temu stwierdziła, że jeśli
dłużej się ją poobserwuje, może wydać się naprawdę piękna. Wolała jednak, aby
ktoś ją oprowadził po świecie flory, tęskniła za wytwarzaniem pięknych roślin
przez księcia, kiedy była jeszcze dzieckiem i bawiła się razem z Keiem u
Mariko.
Przed budynkiem wzięła kilka głębszych
oddechów. Nim otworzyła drzwi do akademika, ktoś zrobił to za nią. Kiedy
zobaczyła Akihirę, poczuła, że to znak, który nie wróży nic dobrego. Do tego
pogoda zaczynała się psuć. Marcowe niebo w większości pokryte było chmurami, do
tego wiatr nieprzyjemnie się wzmagał. Jednym słowem, to niedobry omen.
- Jestem przygotowana na najgorsze -
powiedziała przesadzonym tonem na powitanie. Zobaczyła ciepły uśmiech kolegi,
ale nie zatrzymała się przy nim. Machnęła ręką na pożegnanie i energicznie
wbiegła na pierwsze piętro, kierując się w stronę pokoju brata. Kiedy tylko
skręciła w prawo, zwolniła widząc, że stoi on przed swoim pokojem, opierając
się o ścianę, i uśmiecha się delikatnie, widocznie na nią czekając.
Nie witając się z nim, przekroczyła próg
jego pokoju, czekając, aż wejdzie za nią. Miała minę wojowniczki, nie chciała
przegrać tej bitwy. Kiedy chłopak zamknął za nimi drzwi, szarowłosa stała przed
nim z poważną miną. Miał ochotę się uśmiechnąć, ponieważ wyglądała strasznie
zabawnie, zdawał sobie jednak sprawę, że ona traktuje całą tę sprawę bardzo
poważnie, więc się powstrzymał.
- Mów, przeżyję... - oznajmiła, patrząc z
oczekiwaniem w stronę brata.
- Od tygodnia spotykam się z Mi... -
zaczął spokojnym tonem, kiedy bliźniaczka wbiła mu się w środek zdania.
- Nie przeżyję! - wybuchła, zaczynając
nerwowo maszerować po pokoju i powtarzając sobie w kółko słowo „wiedziałam”.
- Przeżyjesz, przeżyjesz. Przecież to nic
złego, że mam dziewczynę - dodał z uśmiechem, mając cichą nadzieję, że obejdzie
się bez rękoczynów.
- Nie no, oczywiście! Wspaniale, że
chodzisz z kimś, kogo najbliższa dla ciebie osoba nie toleruje! Doprawdy skaczę
z radości! - rzuciła zdenerwowana, z trudem powstrzymując drżenie ze
wściekłości.
- Nigdy nie wspominałaś, że jej nie
znosisz, zresztą zawsze mówiłaś, że jest okej - zauważył, przypominając sobie
dawne wspólne treningi z Kiran i Hanashi.
- To właśnie ci wspominam! Nie to-le-ru-ję
jej i nie chcę, żebyś się z nią spotykał! - krzyczała tak, że zapewne pół
męskiego akademika ją usłyszało. - Nawet jeśli tak kiedyś było - przypomniała
sobie o ostatniej części wypowiedzi brata - to już tak nie jest.
- Już za późno. Jestem z nią i nie
zamierzam zrywać. To naprawdę świetna dziewczyna, zresztą dobrze o tym wiesz.
Nie bądź zazdrosna. Przecież ona nie ma zamiaru mnie tobie odbierać - zapewnił,
wiedząc, co chodzi siostrze po głowie.
- Nie obchodzi mnie to! Po prostu o ciebie
dbam i nie chcę, żeby zniszczyła ci życie - skłamała, w rzeczywistości wiedząc,
że brat zapewne dobrze wybrał sobie dziewczynę.
- W tym momencie ty mi to robisz, Shi -
odważył się powiedzieć bliźniak, raniąc tym dogłębnie uczucia siostry.
Spojrzała na niego nienawistnie, tak że jej oczy iskrzyły się w niebezpieczny
sposób. - Ranisz mnie, nie akceptując tego, że jestem szczęśliwy - powiedział
zgodnie z prawdą.
- Przesadziłeś. Nie masz prawa tak do mnie
mówić! Widzisz, ona już cię zmienia! - krzyczała, gdy do oczu cisnęły się jej
łzy wściekłości i bezradności.
- To twoja zazdrość cię zaślepia, Shi -
odparł miłym dla ucha głosem, podsycanym jakimś dziwnym smutkiem.
- Skończ. Więcej się do ciebie nie odezwę!
- postanowiła. Chociaż pewnie długo nie
wytrzymam...
I tak
długo nie wytrzyma, pomyślał Kei, mijając siostrę i siadając na
łóżku.
- Pomyśl, czy chcesz... - zaczął, ale
dziewczyna nie usłyszała reszty zdania, ponieważ wybiegła z pokoju, trzaskając
drzwiami z takim impetem, że o mało nie wyleciały z zawiasów. Na szczęście były
dość wytrzymałe, przeżyły bowiem już kilka takich kłótni.
Hanashi, wrząca w środku ze wściekłości,
opuściła budynek, mijając przewodniczącego męskiego akademika, którego
zmierzyła lodowatym spojrzeniem, kiedy odważył spytać, czy coś się stało.
Wybiegła na zewnątrz, łapczywie wciągając chłodne powietrze do płuc. Jako iż to
jej nie pomogło, ruszyła szybkim krokiem w kierunku piwnic, które zostały
jeszcze z dawnych czasów, kiedy teren Akademii był własnością Łowców.
Po kilku minutach znalazła się w
strzelnicy. Wyjęła spod bluzy Black Butlera, swój czarny rewolwer, którego na
krok nie opuszczała, mimo że póki co nie przydał jej się w żadnej konkretnej
sytuacji poza wyładowywaniem emocji.
Załadowała kartki z celami i przyjmując
bojową pozycję, tak jak uczyła się kilka lat temu, zaczęła strzelać do celu.
Wystarczyło kilka strzałów, by wszystkie punkty witalne papierowego przeciwnika
zostały przestrzelone. Chociaż dziewczyna starała się skupić na celu, robiła to
raczej machinalnie, w myślach cały czas ganiąc się za zachowanie przy bracie.
Wykrzyczała sobie na głos wszystko, co ją dręczyło. Było jej strasznie głupio,
że zrobiła to, co zrobiła. Nie zamierzała zaakceptować jego związku, ale
niepotrzebnie tak na niego nakrzyczała. Wiedziała, że w tym momencie pewnie
dręczą go wyrzuty sumienia przez to, że powiedział to, co tak ją zabolało.
Kei rzucił się na łóżko, przykrywając
twarz poduszką. Nienawidził się za tych kilka słów bolesnej prawdy, którą wyrzucił
siostrze prosto w twarz. Mimo że miał rację, mógł jej tak dobitnie nie
przedstawiać.
No i
było gorzej niż myślałem, stwierdził, analizując spotkanie. Miał nadzieję
na chociażby znikomą zgodę na związek. Nie dość, że owej nie otrzymał, to
jeszcze się z nią pokłócił. Posiadanie dziewczyny przy tak nadgorliwej
bliźniaczce było chyba doprawdy niemożliwe. Chłopakowi jednak zależało na Kiran
tak bardzo, że postanowił, iż tym razem udowodni siostrze, że jego uczucie jest
na tyle silne, by przetrwać jej humorki i dogryzki.
Teraz pozostało mu tylko czekać, aż
bliźniaczka zmądrzeje i wszystko zaakceptuje.
Hanashi wyszła już jakiś czas temu, z
kolei Suzaku i Mariko też powinni już wracać. Suzue naturalnie chciała wymknąć
się wraz z nimi, ale Dei postanowił ją zatrzymać.
- Możemy porozmawiać? - wyszeptał jej do
ucha zamiast się z nią pożegnać. Poczuł, że się spięła. Miał nadzieję, że to
zwykły stres związany z poważną rozmową, a nie przejaw niechęci do niego.
Momentami nie mógł uwierzyć, jak bardzo
był od niej uzależniony. Uwielbiał ją od dawna, ale to, co czuł teraz, było
uczuciem... wyższym. Nie miał wątpliwości co do tego, że ją kocha i chciałby z
nią być. Wyglądało jednak na to, że Suzu ma wątpliwości - i to zapewne całe
mnóstwo.
Choć uparcie próbował przygotować się na
odmowę i wierzyć, że szanse na powodzenie są znikome, nie mógł pozbyć się
cisnącej mu się do serca nadziei. Zawsze tak miał, a teraz bał się, że ten fakt
może stać się przyczyną jego zawodu, a nawet cierpienia. W końcu... Niby czemu
Suzue miałaby związać się z takim dzieciakiem jak on? Może i był dorosły już od
paru lat, ale jego doświadczenie życiowe porównane z doświadczeniem Suzu było
wprost żałośnie małe, żeby nie powiedzieć znikome. Byli też przedstawicielami
ras, które czysto teoretycznie powinny być wrogami, niemniej jednak to chyba
powinno stanowić najmniejszy problem, skoro oboje nie znali uprzedzeń z tym
związanych, a do tego szczerze popierali wszelkie dążenia do współpracy Łowców
i wampirów. A co, jeśli Suzue w ogóle nie zamierzała z nikim się wiązać? Są
osoby, które z założenia chcą pozostać „wolne”. Mogła należeć do tej grupy,
skoro wciąż nie miała partnera, a była taką świetną dziewczyną. Ale... Gdyby
tak było, to skąd ten wyraźnie wyczuwalny smutek w jej głosie, gdy mowa była o
jej potencjalnym chłopaku? To nie pasowało. Więc może ktoś ją kiedyś skrzywdził
i teraz boi się, że to się może powtórzyć...? Deichi zadrżał lekko. Nie, on
nigdy by jej nie zranił, nie ma szans. Mimo wszystko dobrze by było, gdyby znał
prawdę. Czy może spytać o to wprost?
Zastanawiał się nad tym wszystkim, idąc
powoli jedną z akademickich ścieżek. Suzue szła w niewielkim oddaleniu od niego
i również wyglądała na zamyśloną.
- Przepraszam - powiedział nagle. - Chyba
jestem dla ciebie źródłem niepotrzebnego stresu. - Próbował się uśmiechnąć, ale
średnio mu to wyszło.
- Wcale nie - odparła szybko, choć gołym
okiem widać było, że się denerwuje. Gdyby tylko znał tego powód!
Spojrzał na nią uważnie, a ona tylko się
zarumieniła i speszona odwróciła wzrok. Wyglądała tak ślicznie, że najchętniej
bezzwłocznie by ją do siebie przytulił. Musiał wykorzystać całą siłę swojej
woli, by tego nie zrobić. Wtedy to by ją dopiero przestraszył... Choć kiedy
objął ją w nocy, by nie marzła, mimo pewnej nieśmiałości nie skarżyła się, a
nawet po chwili niemal odprężyła. Czuł się wtedy cudownie i całym sobą pragnął,
by to się powtórzyło. Albo żeby mógł cofnąć się w czasie. Choć nie, to by do
niczego nie prowadziło. Trzeba iść naprzód... Tylko jak to zrobić...?
- Więc... Eeto... Myślałaś o... o tym
wszystkim? - zapytał niepewnie. Dlaczego w każdej możliwej sytuacji rozpierała
go pewność siebie i zdecydowanie, a kiedy przychodziło do tak poważnej kwestii,
jaką jest miłość, czuł takie wielkie onieśmielenie? To zdecydowanie nie
ułatwiało sprawy.
Kątem oka zauważył, że Suzue uśmiechnęła
się leciutko pod nosem, gdy owo onieśmielenie zauważyła. Może uważa to za słodkie? Czy to by mi pomogło? Nie wiedział.
- Myślałam... - zaczęła cicho. - Ale chyba
nadal nie jestem pewna... Ja... Po prostu mam wiele wątpliwości - szepnęła. Dei
dziękował w duchu za to, że miał dobry słuch, niełatwo było ją bowiem
zrozumieć, gdy tak szeptała. Była przyzwyczajona do towarzystwa wampirów
wyczulonych na każdy dźwięk, gdzie nawet szept mógł być usłyszany na niemałą
odległość.
- To zrozumiałe - odparł. - Mogę ci jakoś
pomóc?
Czy to było w ogóle możliwe? Taką sprawę
pewnie powinno się przemyśleć w samotności albo... Cóż, obgadać z przyjaciółką.
Dei wolał nie myśleć, jak by taka rozmowa wyglądała. Był świadkiem podobnych
zwierzeń między dziewczynami i nigdy nie mógł się nadziwić, jak można komuś tak
dużo mówić na temat swojego prywatnego życia. Dziewczęta miewały dziwne
zwyczaje.
Strzelała w przeróżne cele przez
kilkanaście minut, póki całkiem się nie zmęczyła i wyładowała. Dopiero wtedy
stwierdziła, że jest gotowa okazać jakąkolwiek skruchę wobec brata. Odłożyła
więc broń i biegiem ruszyła z powrotem w stronę akademika, obawiając się, że
zaraz się rozmyśli.
Wbiegła po schodach i skierowała się do
odpowiedniego pokoju. Chłopak siedział na łóżku zatopiony w czytaniu jakiejś
lektury na zajęcia łowieckie.
- Gomen, Kei... - zaczęła, zmuszając go do
podniesienia wzroku znad książki. Nadal stała kilka kroków od niego, bojąc się
podejść bliżej. - Nie powinnam tak krzyczeć i się wściekać. Masz przecież swoje
życie - rzuciła. - Ale nie pozwolę jej zajmować jego większości! - oznajmiła
pewnie.
- Przecież nikt ci mnie nie zabiera, Shi -
zapewnił, wstając z łóżka i przygarniając do siebie siostrę.
- Tak, tak... Między nami już wszystko
dobrze, co nie? - spytała i kiedy zobaczyła potaknięcie, uśmiechnęła się
promiennie i uwiesiła się na bracie. - Ale to nie oznacza, że ją akceptuję.
Pokażę jej, jak to miło jest być pomiędzy bliźniakami - zaśmiała się złowrogo,
obmyślając pierwsze plany dręczenia koleżanki.
- W to naprawdę nie wątpię - powiedział
cicho, uśmiechając się do siebie i głaszcząc ukochaną siostrę po głowie.
Po chwili zmienili temat i zagłębili się w
opowieściach o wczorajszym balu. Hanashi z entuzjazmem opowiadała, ile to
musiała czekać na taniec ze swoim księciem i kilka razy upewniała się, czy na
pewno widział, jak razem tańczyli. Po godzinnej rozmowie oboje zapomnieli o
sporze. Następnie Hanashi oznajmiła, że obiecała spędzić wieczór z Iness, więc
zebrała się i wyszła.
Kiedy wychodząc spotkała na schodach
Kiran, rzuciła w jej stronę irytująco przesłodzony uśmieszek, który bynajmniej
nie zwiastował nic dobrego.
Suzue milczała przez chwilę, zapewne nad
czymś się zastanawiając.
- Mam być z tobą szczera? - zapytała, znów
bardzo cicho.
- Oczywiście - odpowiedział Deichi. Posłał
jej zachęcający uśmiech, ale ona chyba go nie zauważyła, bo patrzyła raczej pod
nogi.
- Ufam ci, bo znamy się od kiedy byłeś
niemowlęciem i jesteśmy przyjaciółmi - rzekła najpierw. Deia ucieszyło to
wyznanie. Zaufanie to poważna rzecz, to dobrze, że Suzue go nim obdarza. -
Wiem, że bardzo cię lubię, i może to uczucie jest pewnym rodzajem miłości, a
jeśli nie, to może się w nie szybko przekształcić, ale... Po prostu się boję.
- Czego dokładnie? - spytał delikatnie.
Zauważył, że stali w miejscu pośrodku ścieżki. Na szczęście w pobliżu nie było
żywej duszy.
Przegryzła wargę i milczała, widocznie
bijąc się z myślami. Wiedział, że jest raczej zamknięta w sobie, a do tego
bardzo wrażliwa i okropnie nie chciał jej w żaden sposób przestraszyć. Cóż więc
mógł zrobić, by do niej dotrzeć? Czy może miał czekać, aż sama odważy się przed
nim w jakiś sposób otworzyć?
- Suzu, mogę cię o coś spytać? - Sposób, w
jaki zadał to pytanie, dobitnie wskazywał, że ma na myśli coś prywatnego,
dlatego dziewczyna zawahała się porządnie, zanim powoli skinęła głową. - Czy...
Czy byłaś kiedyś zakochana? I czy ten chłopak cię skrzywdził? - zapytał cicho,
niepewnie na nią patrząc.
Drgnęła, a on przeklął w duchu swoją
wścibskość. Już miał ją przeprosić, gdy nieoczekiwanie Suzue się odezwała.
- I tak, i nie - odparła na pierwsze
pytanie. Usta jej zadrżały, nie rzekła nic na temat drugiego, ale odpowiedź
była oczywista.
Zabiję
chama!, zagroził w duchu, czując, że wypełnia go gniew i chęć zemsty.
Zacisnął dłonie w pięści.
- Powiedz, kto to taki, a spuszczę mu taki
łomot, że popamięta! - krzyknął hardym tonem, w wyobraźni zbijając jakiegoś
nieznajomego idiotę na kwaśne jabłko. Nieważne, kim on był, mógł się nawet
okazać czystokrwistym, a i tak bez zastanowienia by się na niego rzucił,
doskonale wiedząc, że w takim przypadku raczej przypłaciłby to życiem zanim
zdążyłby go choćby dotknąć.
Kącik ust Suzue uniósł się nieznacznie.
- On już nie żyje - oznajmiła cicho.
Deichi przeraził się. Czyżby właśnie
popełnił największy błąd swojego życia? Czy ten chłopak skrzywdził ją...
umierając i w ten sposób ją opuszczając…? Jeśli tak, to Suzue mogła go właśnie
znienawidzić.
Namizawa zauważyła jego strach i szybko
dodała:
- Ale chętnie popatrzyłabym, jak dajesz mu
wycisk.
Spojrzał na nią lekko zdezorientowany. Ta
zaś westchnęła głęboko i nie patrząc na niego, zaczęła mówić.
- Nazywał się Akira Dan. Spotkałam go na
pewnym balu i zakochałam się od pierwszego wejrzenia. - Powoli ruszyła naprzód.
- Zaczęliśmy się spotykać, choć moja rodzina niechętnie patrzyła na ten
związek, ród Dan był bowiem poddany Radzie oraz, jak się potem okazało, Rido
Kuranowi. To było... dziwne. Targały mną sprzeczne uczucia, choć tak naprawdę
zdawałam sobie z tego sprawę dopiero wtedy, gdy przez jakiś czas nie widziałam
się z Akirą. Kiedy zaś byłam z nim... Byłam kimś zupełnie innym, właściwie nie
wiem nawet, jak to wyjaśnić. - Zamilkła na moment. - Któregoś dnia on... chciał
posunąć się dalej, niż bym sobie tego życzyła - powiedziała tak cicho, że Dei
ledwo to dosłyszał. - Udało mi się wtedy wyrwać, ale on szybko się zemścił. W
rezultacie prawie mnie zabił. Gdyby nie Shuusei, prawdopodobnie nie byłoby mnie
dzisiaj tutaj.
Serce Deichiego prawie stanęło.
- Niisan wyjaśnił mi wszystko. Dlaczego
ten związek był tak dziwny, tak... nienormalny i bolesny. Dowiedział się, że...
że byłam pod działaniem mocy Akiry. Jego zdolnością było rozkochiwanie w sobie
dziewcząt, władza nad pewną częścią ich uczuć. Bawił się wieloma, a ja miałam
nieszczęście stać się jedną z nich. - Stanęła i odwróciła się do towarzysza,
który szedł kilka kroków za nią. Uśmiechnęła się smutno. - To by było na tyle.
Zginął podczas ataku Rido-sama na Akademię. Był jednym z jego popleczników.
Dei, oniemiały, przez chwilę siedział
cicho, nie wiedząc, jak się zachować. W myślach porządkował sobie te wszystkie
informacje. Było mu okropnie żal Suzue. Mógł tylko wyobrażać sobie, jak się
czuła, gdy została tak dogłębnie zraniona.
- Dziękuję - powiedział poważnym tonem,
lekko jej się kłaniając. Patrzyła na niego zdumiona. - Wiem, że opowiadanie o
tym musiało być dla ciebie bardzo trudne. Jestem zaszczycony, że zaufałaś mi na
tyle, by wyznać mi to wszystko. Naprawdę jestem ci wdzięczny. - Podszedł do
niej i uroczyście rzekł - Bez względu na to, czy zdecydujesz się ze mną
związać, przyrzekam, że nie dopuszczę do tego, by ktokolwiek cię skrzywdził.
Będę się tobą opiekował, czy tego chcesz, czy nie - dodał, uśmiechając się
przyjaźnie i nieco zawadiacko.
Suzue przez kilkanaście sekund patrzyła na
niego w milczeniu, aż wreszcie jej twarz rozjaśnił uśmiech, który sprawił, że
serce Deia radośnie podskoczyło.
- W takim razie oddaję się w twoje ręce,
mój rycerzu - powiedziała z nutką onieśmielenia, ale z uroczym uśmiechem.
Nie zastanawiając się nad tym, co robi,
Dei porwał Suzu w swoje ramiona. Przytulił ją mocno, szczęśliwy jak nigdy. Ona
zaś odwzajemniła gest, co sprawiło, że Deichi pomyślał, że mógłby w tej chwili
umrzeć.
Odświeżacz pamięci:
2 „Wybór”
***
Yo.
Rozdział dedykuję tym, którzy skomentowali poprzedni, a szczególnie Suzu za to, że nie wyrzuciła mnie jeszcze z domu... "Błądząc we mgle" pojawi się 22.09.12, w sobotę, zapraszam!
Pozdrawiam,
Aya
/dopisek od Suzu-chan/
Jako iż Aya nadmieniła, że obecnie zamieszkuje u mnie, ośmielę się wtrącić kilka zdań xD
Oczywiście rozdzialik jak zawsze (co większość czytelników zauważyła) boski *.* Ech, no i Dei-chan jest w nim taaaaaaaaaaaki kochany <3 <promieniuje z niej różowa aura, a wokół latają kwiatki> A w ogóle to Aya ma dziś imieninki (08.09!) ^.^ Aa, no i jestem z niej dumna, bo jeszcze nie śpi, choć gdy to piszę, jest prawie PÓŁNOC! AKIRA SZOK O.O
Dobra koniec mojego ględzenia, bo zwariujecie.
Paaa :*
Aya: Yare, yare <ton otona Lambo> Arigato, Suzu-chaaan <ton Fuuty> xD
No cóż poważniejszy komentarzyk napiszę jak będę miała czas więc na razie powiem dwie rzeczy
OdpowiedzUsuń1)Rozdział cud, miód i orzeszki
2)Dei jest świetny <3
Suzu-chan
Heej! Arigato za nowy rozdział ;* Sorki, że nie skomentowałam poprzedniego, ale tak się jakoś złożyło, że wczoraj miałam tak mało mocy, że już tylko nadrobiłam zaległości i bęc! - Leżę na łóżku i śpię!
OdpowiedzUsuńTak czy inaczej, zacznijmy komentowanie!
Och... poranne wstawanie po nieprzespanej nocy... Skąd ja to znam... :D W czasie wakacji sama się przestawiłam na nocny tryb życia, więc... ciężko mi było wstać na 6:00 na śniadanie :/ [Kto normalny budzi się o 6, gdy ma na 9 do szkoły?!]
Och! Wycieczki do babci w weekendy! *.* Jak mi tego brakuje! Kiedyś to ja mogłam wychodząc ze szkoły po prostu przejść na drugą stronę ulicy i już byłam na babcinym podwórku a teraz... x_x
Tak czy inaczej, przechodzimy do następnej sprawy. Kei to ma pod górkę... Ale fakt, Hanashi powinna zaakceptować osobę, którą kocha jej słodziutki braciszek :P Trzeba tylko tak to powiedzieć, aby jej nie zdenerwować... Co mu się nie udało ;/ Na szczęście, jak już Hanashi ochłonęła, jako mądra dziewczynka poszła przeprosić brata :D I wszystko dobrze się skończyło :P
O! A teraz Dei - chan i Suzu! :D Ach! Dei - chan jest tutaj taki słodziutki i uroczy! Chciałabym mieć takiego chłopaka... Ale jako postać w tle go nie potrzebuję ;P
Tak czy inaczej, Jestem szczęśliwa, że Suzu znalazła sobie kogoś, kto ją kocha i mam nadzieję, że szybko z nim będzie :D ;*
Najgorsze w tej sytuacji jest to, że jak już będzie w miarę rozwinięty wstęp do tego świata i człowiek się wkręci, zaraz stanie się coś, co ten klimacik zrujnuje :/
Sorki, że tak nie rozwinęłam moich wywodów, ale jeszcze do siebie nie doszłam... Plus, czeka mnie jeszcze praca domowa i czytanie lektury z polaka (POTOP!!! O_O) T^T
Cześć. : D
OdpowiedzUsuńJestem dziś kompletnie wykończona i w gruncie rzeczy nie mam siły komentować rozdziału, ale postanowiłam się zdobyć na ten trud i skrobnąć parę słów.
~*~
Ech.. Nie dziwie się, że Mariko nie chciało się wstawać o 11 po przetańczonej nocy. W ogóle nie rozumiem jak można wstawać przed 13 w weekendy. Co prawda, nie każdy lubi sobie poleniuchować tak, jak np. ja, ale i tak uważam to za dziwne...
~*~
Współczuję Keiowi - mając tak zazdrosną, wredną, zaborczą siostrzyczkę, która co chwilę coś kombinuje, nie wytrzymałabym nerwowo. A poza tym, Hana chociaż powinna spróbować zaakceptować Kiran. A ta od razu ją skreśliła na starcie. I jeszcze pokłóciła się z Keiem i trzasnęła drzwiami. No ale pierwsza do niego poleciała.. Haha! Zachowałabym się chyba tak samo na jej miejscu. :D
~*~
Dei i Suzu... Jakoś ciepło na serduchu mi się robi, kiedy czytam o tej parce. ^^
Nie mogę się już doczekać, aż Suzue w końcu przejrzy na oczy! Tzn., z epilogu wiemy, że i tak będą razem, ale mam nadzieję, że długo nie będę musiała czekać. ;p
~*~
Ogólnie rzecz biorąc, rozdział(jak każdy)bardzo mi się podobał. Tylko nie napisałabym
„ziewając zauważyła Mariko.”, a „zauważyła Mariko, ziewając”, ale(poza brakiem przecinka po imiesłowie)nie ma żadnych błędów(a przynajmniej moja skromna osoba nic nie zauważyła. ;))
Pozdrawiam,
Shiori.
O Boże, o Boże!!!!! Dei jest takie... ah! Oficjalnie: Deichi Kurosu jest na liście najbardziej zajefajnych i mega słodkich chłopaków!!! Tuż obok Suzaku, oczywiście ^^
OdpowiedzUsuńAh, nie wiem czy rozdział był krótki, czy mi się po prostu szybko czytało... W każdym bądź razie: przerażająca jest Hanashi! One mnie nienawidzi!!!! A raczej: nienawidzi Kiran ^^" Czy kiedykolwiek zmieni zdanie?? Bo Kei jest kolejny na liście super facetów :D Oczywiście, zależy mi po prostu na ich szczęściu, dlatego się martwię... Mam nadzieję, że jakiś rozdział im poświęcicie, bo chętnie bym coś takiego przeczytała... ;) Poza tym czemu Hana jest aż taka zaborcza? W końcu powinna pragnąć szczęścia brata! (mówię tu z własnego doświadczenia, jako iż posiadam trzech młodszych braci... Choć może to nie to samo... W końcu żaden nie jest moim bliźniakiem...)
Choć nadal Deichi siedzi mi w głowie, to nie mogę zapomnieć wspomnieć o Mariko... Ciekawe kiedy dowie się prawdy o swoich snach... Z Kaname w roli głównej... Jezuuu jak to zdanie brzmi!
Dziękuję za info i dedyk ;*
Życzę udanego roku szkolnego (co poniektórym), a całej reszcie świetnych, trwających nadal wakacji!
Ave!
K.L.
Dobra... czas na komentarz!
OdpowiedzUsuńJa tam na przykład nie uznałabym snu Mariko za koszmar *cieszy ryja do zdjęcia swego męża*, chociaż dla niej faktycznie mógł być nieprzyjemny...
Ułła... wstawanie po imprezie... bolesne przeżycie (pomimo, że niemalże nigdzie nie wychodzę, to parę razy zdarzyło mi się wrócić z imprezy ledwo żywą)a najgorzej jest, jak już usiądziesz na łóżku i okazuje się, że nie masz siły, żeby opuścić nogi i iść.
Hm... Hana została oficjalnie wpisana na listę moich ulubionych bohaterek. Uprzykrzanie życia koleżankom (a zwłaszcza dziewczynom braci) jest baaardzo interesującym zajęciem xD Dei i Suzu... uwielbiam tą parę *o* Deichi jest taki opiekuńczy i w ogóle... kurczę, no! Cudny jest! Ja chcę takiego na urodziny *wzrok szczeniaczka*
To na tyle, bo jakoś specjalnie nie mam weny.
Pozdrawiam- Andzik
Lale szalone jak zwykle :D
OdpowiedzUsuńWracać mi tu do domu, bo nie się słuchać Waszych wygłupów przez telefon.
Jako współautorka nie będe się wypowiadać na temat rozdziału, mogę tylko powiedzieć, że kocham Suzaku, Keia, Deia, Hanę <3 i innych moich kochanych! <3
Jak miło jest się wypowiedzieć pod swoim opowiadaniem :D