Aya i Zero oraz Kaori i Ichiru zostali u
Kaiena i Reiko na noc. Całą niedzielę spędzili ze swymi pociechami, by
następnie czule się z nimi pożegnać i wrócić do domu. Kao niemało czasu
poświęciła na rozmowy z Hanabusą, podczas których wypytywała o sprawowanie
Hanashi i Keia (a głównie tej pierwszej) i wspominała „stare, dobre czasy”.
Cieszył ją fakt, iż w przeciwieństwie do spraw między Suzaku a Ayą, miłość
Aidou do niej gdzieś się zawieruszyła. To nie był typ osoby, która trwałaby w
niespełnionym uczuciu niezliczoną ilość lat, Hanabusa nie przypominał
romantycznego kochanka cierpiącego dniami i nocami, wzdychając do swej
niedostępnej wybranki. Korzystał z życia i ze swej popularności wśród
dziewcząt, nie tracił pogody ducha, ale jednocześnie na przestrzeni ostatnich
kilkunastu lat nieco dojrzał. Traktował Kao jak swoją najlepszą przyjaciółkę i
choć zdarzało mu się pocałować ją nie tylko w policzek, nigdy nie było w podobnych
gestach nic zdrożnego. Tak już mieli, że lubili się podroczyć i pożartować.
Po wyjeździe Kaori Aidou zdecydował jednak
złożyć wizytę w domu rodzinnym, więc Księżycowe Dormitorium opustoszało jeszcze
bardziej. Zostawiając Noburo Ikedę i Naomi Asami, Mariko upewniła się, że
wszystko jest w porządku, po czym wraz z Suzu również opuściła budynek, w
którym mieszkała przez ostatni rok. Obie ruszyły ku domkowi dyrektora, by tam
spotkać się z bliźniakami i Deichim.
Reiko i Kaien poinstruowali młodych, jak
mają dotrzeć na miejsce i w jaki sposób się zachowywać, gdy już tam dotrą. Dei
słuchał tego z pobłażliwym uśmiechem - słyszał już to wszystko tysiące razy,
Suzue z lekkim rumieńcem na twarzy potakiwała głową, Mariko i Kei bez słowa
oczekiwali na wyjazd, a Hanashi, nie mogąc ustać nieruchomo, podskakiwała w
miejscu, szczerząc przy tym zęby.
Kiedy wreszcie się pożegnano, Hana jako
pierwsza pobiegła ku bramie Akademii i ją przekroczyła, nawołując resztę, by
się pospieszyli. Cała podróż minęła w przyjemnej atmosferze, wśród ciekawych
rozmów, żartów i różnego rodzaju zgadywanek. Pogoda nie pozostawiała niczego do
życzenia, było słonecznie i dość ciepło jak na połowę marca, więc nikt nie
zamierzał z tego powodu narzekać.
Po przybyciu na miejsce bliźniaki i Mariko
tradycyjnie pobiegli na plażę, by przywitać się z morzem. Patrząc na nich, swawolnie
skaczących po piasku, Deichi śmiał się beztrosko, a Suzue chłonęła ten dźwięk
jak gąbka wodę. Potem Dei usiadł, pociągając za sobą Suzu, którą natychmiast
mocno objął, i oboje spędzili w ten sposób kilkanaście minut, ciesząc się
radością siostrzeńców Deichiego, słońcem, morzem, a przede wszystkim swoją
bliską obecnością.
- No, czas się rozpakować i zrobić tu
porządek - zakomenderował Deichi, klaszcząc w dłonie i stojąc na środku
saloniku.
- Ale jestem głodna - zaprotestowała
Hanashi z miną cierpiętnicy, łapiąc się za brzuch.
- Ja też - przyznali jednocześnie Kei i
Mariko, patrząc na siebie i kiwając głowami.
- Zacznę robić obiad, a wy się urządźcie -
zaproponowała Suzue z delikatnym uśmiechem.
- Dobra, skoro chcesz - rzuciła Hana,
wzruszając przy tym ramionami, po czym złapała bliźniaka i Mariko za ręce i
pociągnęła ich za sobą na górę.
- Ileż oni mają energii! - zawołał żwawo
Dei, patrząc za odchodzącymi dziećmi.
- I kto to mówi - zaśmiała się Namizawa,
po czym przeszła do niewielkiej kuchni, by zabrać się za przyrządzanie czegoś
do jedzenia. Wypakowała najpierw wszystkie przywiezione produkty spożywcze oraz
warzywa i owoce zakupione w pobliskim miasteczku, a potem zakasała rękawy i
wzięła się do pracy. Deichi ochoczo zabrał się do pomocy, nie reagując na
zapewnienia dziewczyny, że poradzi sobie sama.
Tymczasem na górze Hanashi wepchnęła
wszystkich do pokoju, który zawsze zajmowali i paplała o tym, jak cudownie
spędzą czas. Mariko w milczeniu zajęła się swoimi rzeczami, z kolei Kei,
widząc, że jego siostra nie pali się do roboty, rozpakował zarówno swoje
manatki, jak i te należące do Hany.
- Rok temu, będąc tu, nad morzem,
roztaczałam przed wami wizje przygód, jakie nas spotkają w liceum. Ale
dlaczego, do cholery, nic się nie działo? - warknęła Hanashi, zagryzając wargę
i chodząc w tę i we w tę po niewielkim pomieszczeniu. - Nuda, nuda, nuda! Nie
podoba mi się to. Mam nadzieję, że drugi rok będzie ciekawszy, bo jak nie, to
umrę z nudów, ot co.
- Nie marudź - jęknął Kei. - Jak dla mnie
to dobrze, że nie wpakowano nas w żadne bagno. Ciesz się ze spokoju, Shi.
- Ale ja nie chcę spokoju, ja chcę
działać! - oświadczyła brawurowym tonem. - Gdybyśmy chociaż mogli już pracować
w Związku… Ale nie, przez te nowe przepisy staniemy się pełnoprawnymi Łowcami
dopiero po ukończeniu szkoły średniej.
- I dobrze, dzięki temu możemy póki co skupić
się na nauce, nie to, co nasi rodzice - odparł spokojnie Kei. - Że też oni to
wszystko wytrzymali…
- Że też ja wytrzymuję tę nudę! -
prychnęła na to Hanashi. - Oni mieli co robić, walczyli na śmierć i życie,
chodzili na misje i tak dalej, a my tylko siedzimy w tej głupiej budzie i
zakuwamy na porąbane egzaminy i inne takie…
- Mogłabyś chociaż ładniej się wyrażać? -
westchnął Kei.
- Nie - odpyskowała, zakładając ręce na
biodra i ciskając wzrokiem gromy w stronę młodszego brata. - Mam dość tego, że
jedyne, co mogę robić, to wkurzać twoją dziewczynę i uganiać się za Suzaku!
- Nie przesadzaj - poprosiła Mariko, do
tej pory siedząca cicho jak mysz pod miotłą. - Spotykasz się też z
przyjaciółmi, z babcią i dziadkiem, z Deiem…
- I co z tego? Ja potrzebuję akcji!
Dlaczego to teraz nie może zaatakować Akademii jakiś czystokrwisty? Dlaczego
wszyscy uwzięli się tylko na ciocię Ayę?
- Wcale nie tylko na mamę… - szepnęła
Mari, ale Hanashi nie zwróciła na nią najmniejszej uwagi.
- Taa, jak ktoś kogoś kocha, to też tylko
ciocię - warknęła Hana, brzydko marszcząc czoło. - Suzaku, baka, baka, baka! -
krzyknęła zezłoszczona, tupiąc nogą tak głośno, że Keiowi przeszło przez myśl,
że podłoga się pod nimi zawali.
Mariko zwiesiła głowę i nic już nie
mówiła. Rozumiała, że Hanashi może być zła, ale dlaczego o wszystko musiała
wciąż oskarżać jej matkę? To nie jej wina, że co poniektórzy czystokrwiści się
na niej uwzięli, a Suzaku oddał jej serce. Przecież tego nie chciała…
- Nie zwracaj na nią uwagi - poradził Kei,
kładąc Mariko rękę na ramieniu. - Zaraz jej przejdzie. Czasem musi się po
prostu wyżyć i wygadać.
- Wiem, wiem… - rzuciła cicho,
zrezygnowana.
Kilkanaście minut później młodzież została
zawołana na obiad, który wszyscy zjedli siedząc na podłodze w niewielkim
salonie. Do końca posiłku Hanashi całkowicie już ochłonęła i znów była radosna.
- Dobra, teraz my się rozpakujemy -
powiedział Dei. - Znajdźcie sobie jakieś twórcze zajęcie, co? - dorzucił do
dzieciaków.
- Nie ma sprawy - uśmiechnęła się szeroko
Hanashi.
Deichi i Suzue udali się na górę, a Hana
śmiała się cicho pod nosem.
- Hej! - po chwili zawołał z piętra
blondyn, po czym zbiegł na dół. - Miał być jeden pokój dla dziewczyn, jeden dla
chłopaków. A co wyście zrobili? Dlaczego rozłożyliście się wszyscy w tej samej
sypialni?
- Och - wymsknęło się Mariko. Nie
pomyślała o tym, z przyzwyczajenia zajęła z bliźniakami ten sam pokój co
zawsze. Mimo iż ustalano wcześniej, że tym razem ma go dzielić z Hanashi i
Suzue, zupełnie wypadło jej to z głowy.
- Gomen, tak wyszło - przyznał Kei z
zakłopotaniem, mając identyczne odczucia jak kuzynka.
- Nie marudź, wujaszku - rzekła swobodnie
Hana. - Nas nie wolno rozdzielać - oświadczyła, obejmując Keia i Mari. -
Byliśmy zmuszeni do rozłąki podczas roku szkolnego, więc chociaż w wakacje
chcemy pobyć sobie razem. A ty i Suzu jesteście przecież parą, więc to chyba
normalne, że będziecie spali razem, no nie?
Twarz Deichiego przybrała odcień purpury.
- Uroczo wyglądasz, gdy się tak rumienisz
- zauważyła z uśmiechem Hanashi.
Dei wykonał kilka głębokich oddechów, by
nieco ochłonąć. Uznał, że tłumaczenie siostrzenicy, iż nie jest typem
mężczyzny, który po tygodniu chodzenia z dziewczyną zaciągnąłby ją do łóżka,
nie ma większego sensu, więc tylko wywrócił oczyma i powoli z powrotem udał się
na górę. Początkowo automatycznie zdziwił się nieco, widząc zaczerwienioną
Suzue, ale szybko zdał sobie sprawę z tego, że ona musiała wszystko słyszeć,
jako iż miała świetny słuch.
- Przepraszam za nich - mruknął, unikając
spojrzenia dziewczyny. - Przeszkadza ci dzielenie ze mną pokoju czy może tak
zostać? - spytał cicho. - Obiecuję, że nic ci nie zrobię, ale jeśli masz czuć
się skrępowana i w ogóle…
- W porządku - szepnęła Suzu i wymusiła na
twarz uśmiech, choć odrobinę drżała z niepewności i zawstydzenia. - Nie
przeszkadza mi to - zapewniła nieśmiało.
- Dobrze…
Nie wiedząc, co jeszcze mógłby powiedzieć,
Dei z udawanym zapałem wziął się za rozpakowywanie swoich rzeczy.
- Ale wtopa - mruknął Kei, nerwowo
mierzwiąc sobie włosy.
- Co ty gadasz? To przecież dobrze! -
oświadczyła Hanashi, siedząc po turecku w salonie i bujając się w przód i w
tył. - Mam zamiar robić tu teraz za Amora - rzuciła, wyszczerzając zęby w
znanym wszystkim uśmiechu.
- Zrobiłaś to specjalnie - zorientował się
Kei. - Shi, to nie w porządku.
- Nie przesadzaj i rozchmurz się. Ja im
pomagam.
- Są ze sobą dopiero od jakiegoś tygodnia.
Nie pomyślałaś o tym, że mogą czuć się zakłopotani? Wiesz, że Suzu jest bardzo
nieśmiała, a Dei w sprawach sercowych też do szczególnie lekkodusznych nie
należy.
Bliźniaki rozmawiały w ten sposób przez
ładnych kilka minut. Początkowo Mariko słuchała ich wymiany zdań, ale potem
odpłynęła, choć potem sama nie wiedziała, o czym właściwie myślała. Położyła
się na podłodze i zamknęła oczy, by nieco odpocząć. Czuła się zmęczona, choć
nie powinna, jako iż niewiele tego dnia robiła. Chwilę potem zdała sobie jednak
sprawę, że to zapewne przez to, iż raz żyła w trybie nocnym, raz w dziennym. To
zdecydowanie komplikowało życie. Zazdrościła Suzue, że ta tak dobrze sobie z
tym radziła.
- Mari-chan…
Dziewczyna otrząsnęła się i spojrzała na
kuzynkę. Dopiero wtedy spostrzegła, że w pomieszczeniu nie ma już Keia -
wyczuła, iż wyszedł na zewnątrz.
- Przepraszam za to, co wcześniej mówiłam
- szepnęła ze skruchą Hanashi. - No wiesz. Przed obiadem.
Mariko westchnęła w duchu. Hana często
miewała chwile, w których mówiła coś, czego później musiała żałować i z tego
powodu czuła potrzebę przepraszania innych za swój niewyparzony język. Rzadko
kiedy najpierw myślała, a potem mówiła - zazwyczaj było na odwrót, co nieraz
było źródłem smutku czy mniejszego bądź większego konfliktu między bliskimi
sobie osobami.
- Nie szkodzi - odparła Mariko, jak zwykle
w podobnych sytuacjach. Wiedziała, że nie ma sensu drążyć tematu, w przypadku
Hanashi do niczego by to raczej nie doprowadziło.
To nie tak, iż Mari nie lubiła czy nie
kochała swojej kuzynki. Po prostu bardzo się różniły. Hana od zawsze była
żywiołowa, towarzyska i otwarta, a do tego głośna i gadatliwa. Mariko - wprost
przeciwnie. Po matce odziedziczyła spokój i nieśmiałość, a po obojgu rodziców
dystans do innych i zamknięcie w sobie. Nigdy nie należała też do tych, którzy
lubią wygłaszać swoje zdanie. Wolała słuchać niż mówić. Ponadto, w
przeciwieństwie do Hany, zupełnie nie wiedziała, kim miałaby zostać w
przyszłości. Hanashi już jako dziecko zdecydowała, że zostanie Łowczynią i nikt
ani nic jej od tego nie odwiedzie. Wprost paliła się do polowania, ganiania za
zbiegłymi Poziomami E i tym podobnymi misjami. Mariko z kolei z własnej woli
nie podjęła się szkolenia i robiła wszystko, by inni nie dostrzegli w niej
potencjału na Łowcę. Nie chciała tego. Za bardzo się bała. Nie wrogów, nie
innych członków Związku, nie czystokrwistych. Bała się siebie.
- Wyglądasz ponuro - zauważyła Hanashi. -
Znowu dumasz nad czymś smutnym? Wyluzuj, mamy wolne - przypomniała, puszczając
już w niepamięć wcześniejsze przeprosiny.
- Tak, wiem - odparła Mariko. Westchnęła w
duchu, po czym zaproponowała kuzynce, by dołączyły do Keia.
***
- Co z tą smutną miną? - zagadnął Ayę
Suzaku, kiedy siedzieli w jednym z pomieszczeń należących do Nowej Rady,
czekając na dalszą część posiedzenia. Była to swego rodzaju kawiarenka
obsługiwana przez kilku służących, w której ważne osobistości mogły nieco
wypocząć.
- Och. - Aya ocknęła się z zamyślenia i
zerknęła na przyjaciela z przepraszającym uśmiechem na ustach. - Po prostu
żałuję, że nie mogę częściej widywać się z Mariko. Chciałabym, żebyśmy spędzili
jakieś rodzinne wakacje, ale póki co to niemożliwe… I Zero, i ja mamy pełne
ręce roboty. Niedobrze się czuję tak zaniedbując córkę…
- Nie zaniedbujesz jej. Masz pracę,
chcesz, by kontakty między wampirami, Łowcami i ludźmi były jak najlepsze…
Mari-chan to rozumie. Zresztą jest teraz w takim wieku, że i tak większą część
czasu spędzałaby z przyjaciółmi, nie z rodzicami - zauważył Shoutou, upijając
łyk kawy z filiżanki stojącej na stoliku, przy którym siedział z Ayą.
- Taak… - mruknęła nieprzekonana, patrząc
gdzieś w bok. Suzaku westchnął w duchu.
- Aya-chan, nie przejmuj się wszystkim tak
bardzo, zgoda? - poprosił. - A co do rodzinnych wakacji, jestem pewien, że
latem uda wam się coś wymyślić.
- Byłoby miło - przyznała.
- Aya-sama, Suzaku-sama. - Do komnaty
wszedł wampir Poziomu D pracujący dla Nowej Rady. Ubrany w elegancki garnitur,
ukłonił się przed dhampirami, którzy wedle zdecydowanej ilości społeczeństwa
byli czystokrwistymi, którym należy się ogromny szacunek. - Obrady wznowione
zostaną za pięć minut.
- Dziękujemy, Kirino-san - odparła Aya,
podczas gdy Suzaku skinął mu lekko głową. Służący ukłonił się po raz kolejny, a
następnie wyszedł. - Cóż, to by było na tyle, jeśli chodzi o odpoczynek i
pogaduszki. Idziemy?
Shoutou potaknął. Oboje wstali i
niespiesznie udali się do sali obrad. Było to dość duże pomieszczenie, którego
większą część zajmowały ustawione owalnie stoły i wygodne krzesła. Jak w całej
rezydencji, w komnacie nie było okien. Ani Suzaku, ani Aya nie lubili tych
wampirzych bezokiennych budynków, ale nic na ten temat nie mówili. Jedynie
kilkoro wybranych osób znało prawdę o ich pochodzeniu. Cała reszta
społeczeństwa - zarówno wampirzego, jak i łowieckiego - uważała ich za
przedstawicieli Klasy A. Aya czasami źle się czuła, okłamując rzesze osób, ale
wiedziała, że tak jest lepiej. Prawda wywołałaby zbyt wielki zamęt i na pewno
zaszkodziłaby temu, o co jej stronnicy wciąż walczyli. Suzaku podobnych
skrupułów nigdy nie odczuwał, ale on ogólnie rzecz biorąc nieczęsto się
martwił. Chyba że w grę wchodziły bliskie mu osoby, takie jak Aya czy matka,
Naoko Shoutou.
Aya zasiadła na swoim miejscu po prawej
stronie Isayi, przewodniczącego Nowej Rady stworzonej na miejsce starej, której
większość członków zabił Kaname Kuran. Po lewej stronie wujka Suzaku siedziała
Sara Shirabuki, blondynka o niezwykle długich, pofalowanych włosach i
niebieskich oczach. Jak zawsze ubrała się bardzo elegancko. Z jej lewej strony
zasiadała Omitsu Hori, białowłosa arystokratka o jasnofiołkowych oczach. Jej
córka, Megumi, uczęszczała do Nocnej Klasy. Suzaku starał się z nią
zaprzyjaźnić, ale była raczej nieśmiała i niedostępna. Miał świadomość, że to
najprawdopodobniej wina jej matki, która zresztą nie zyskała jego sympatii.
Wiecznie wyrafinowana i bez poczucia humoru, na dodatek ślepo oddana Sarze,
która miała zdecydowanie zbyt dużo sekretów jak na jego gust…
Dalej siedzieli Nikushimi Tachibana i
Shinbun Shiro - matka Kanade i ojciec Evy z Nocnej Klasy. Te dwie trzymały się
razem, ale Suzaku nie był pewien, czy to ze względu na przyjaźń ich, czy z
powodów związanych z pracą rodziców.
Z kolei po prawej stronie Ayi zasiadał
Nagamichi Aidou, ojciec Hanabusy i Tsukiko. Suzaku bardzo go polubił, choć bał
się, że mężczyzna okaże się kłopotliwy - w końcu wiele lat należał do
stronnictwa silnie popierającego Kuranów. Niemniej jednak okazał się godnym
zaufania towarzyszem, na którego pomoc można było liczyć praktycznie w każdej
chwili.
Obok Nagamichiego siedział Yosuke Kurenai,
ojciec Marii. W ostatnich latach jego rodzina bardzo polubiła się z familią
Aidou. Choć Yosuke był odrobinę zbyt poważny jak na gust Suzaku, ogółem był w
porządku i trudno byłoby mu cokolwiek zarzucić.
Kolejni byli już przedstawiciele szlachty:
Tsubaki Satake i Rokurou Ikeda, matka Kenjiro i ojciec Noburo z Nocnej Klasy. Hotaka
Konjo, Mayumi Shibasawa i Seisi Yamakazi, pozostali szlachcice, zasiadali obok
Shinbuna Shiro.
Dalej siedzieli przedstawiciele Poziomu D,
czyli Chikako Tanaka (matka Yumi z Nocnej Klasy), Ochiyo Kate, Iemitsu Sohda,
Tanzan Nawabe i Oharu Karamorita. Kiedy ustanawiano Nową Radę, toczyło się
wiele sporów na temat tego, kto powinien w niej zasiadać. Wcześniej zaszczyt
ten należał się tylko arystokracji. Jednakże osoby takie jak Aya czy obaj
przedstawiciele Shoutou walczyli wówczas o prawa dla innych klas. Ostatecznie
ustalono, że Poziomy B, C i D otrzymają po pięć miejsc w Radzie każdy, z kolei
czystokrwiści jako najpotężniejsi - trzy. Tym samym Nowa Rada stowarzyszała
członków wszystkich klas poza Poziomem E, który naturalnie nie mógł być
zaliczany do reszty, jako iż były to wampiry niezrównoważone i niebezpieczne.
- Otwieram drugą część posiedzenia -
oznajmił Isaya, co należało do jego obowiązków jako przewodniczącego. - Gościmy
teraz mego siostrzeńca, Suzaku-san, by zdał nam raport odnośnie prosperowania
Nocnej Klasy. - Choć każdy to wszystko wiedział, trzeba było wypełnić
formalności. Suzaku westchnął w duchu. Najchętniej wywróciłby oczyma, słysząc
te wszystkie banały, niemniej jednak nie wypadało tego robić. Co nie zmieniało
faktu, iż wszelkie niepotrzebne frazesy okropnie go irytowały, uważał je za
najzwyklejsze w świecie marnotrawienie czasu. - Prosimy zacząć.
Suzaku skinął głową i wysunął się naprzód,
stanął w takim miejscu, że każdy członek Rady mógł na niego patrzeć, po czym
oficjalnie przywitał się z obecnymi.
Kiedy wyznaczono datę wygłoszenia raportu,
zastanawiał się, czy nie powinien przygotować jakiejś mowy. Powinien brzmieć
profesjonalnie… Ostatecznie stwierdził jednak, że nie będzie się tym przesadnie
przejmować - bądź co bądź to wszystko to tylko formalności - więc pójdzie na
żywioł. Wiedział, o czym powinien wspomnieć, a rzeczy, które wypadałoby
przemilczeć, właściwie nie było.
Suzaku płynnie zdał relację z działań
Nocnej Klasy, szczególnie podkreślając fakt, iż nic nie stoi na przeszkodzie
jej dalszego prosperowania. Gdy skończył, nadszedł czas na dodatkowe pytania ze
strony Nowej Rady.
- Z twoich słów, Suzaku-sama, wynika, iż
nie było żadnych napaści - lub choćby ich planów - na ludzkich uczniów? -
spytał Yosuke Kurenai, a Suzaku to potwierdził. - Czyli uczniowie dają sobie
radę żywiąc się tabletkami krwi?
- Owszem, nie ma z tym większych
problemów. Naturalnie tabletki to nie to samo co prawdziwa krew, ale, choć na
początku co poniektórzy nieco marudzili z powodu nakazu przyjmowania tabletek,
zaspokajają one największe pragnienie, więc nikt w żaden sposób nie cierpi -
odparł młodzieniec.
Yosuke skinął głową, dziękując w ten
sposób za udzielenie odpowiedzi. Po kilku sekundach głos zabrała Ochiyo Kate.
- To nieco delikatna sprawa, ale mimo
wszystko chciałabym zadać jedno pytanie. Chodzi mianowicie o Yumi-chan. Jak
wszyscy wiemy, to jedyna przedstawicielka Klasy D wśród uczniów Nocnej Klasy.
Czy jest dobrze traktowana? Nikt jej nie dyskryminuje?
Ochiyo była najlepszą przyjaciółką Chikako
Tanaki, matki Yumi. Tej drugiej nie wypadało zadawać takich pytań, ale nie było
przeszkód, by ktoś inny to uczynił.
- Kate-san, rozumiem twoje obawy - zaczął
Suzaku - jednak na szczęście nie ma powodów do zmartwień. Yumi-chan świetnie
sobie radzi, szczerze mówiąc, jest jedną z najmilszych osób spośród Nocnego
Wydziału i bardzo ją cenię. Ma dobre kontakty ze zdecydowaną większością
uczniów. Ci, którzy mogą jej coś zarzucić - choć w jej przypadku rzecz tyczy
się tylko i wyłącznie pochodzenia - nie posuwają się do czynów gorszych niż
ewentualne krzywe spojrzenia lub kąśliwe uwagi, z których jednak Yumi-chan nic
sobie nie robi. To mądra dziewczyna, nie zniżyłaby się do poziomu takich
osobników.
- Twoje słowa bardzo mnie cieszą,
Suzaku-sama - odparła Ochiyo. Zarówno ona, jak i Chikako uśmiechnęły się lekko,
w duchu na pewno oddychając z ulgą. Wiedziały, że Shoutou nie kłamie. Nie
chodziło tu tylko o to, iż złożył przysięgę, że tego nie zrobi. Widziały prawdę
w jego oczach.
- Jest podobna sprawa - odezwała się nagle
Sara Shirabuki. - Mam na myśli twą zastępczynię, Mariko-chan. Czy jest
traktowana z szacunkiem? Nie jest czystokrwistą tak jak ty, Suzaku-san.
Aya drgnęła lekko. Przeniosła wzrok na
Sarę, która, spostrzegłszy to, uśmiechnęła się do niej jakby pocieszająco, a
następnie na przyjaciela. Suzaku ledwo zauważalnie westchnął.
- Mariko-chan dobrze sobie radzi, nie mam
jej nic do zarzucenia i to bynajmniej nie przez wzgląd na przyjaźń, jaka nas
łączy. Jest darzona szacunkiem przez wszystkich, łącznie ze mną, i doskonale
wypełnia powierzone jej obowiązki.
- To cudownie - rzekła Sara, uśmiechając
się promiennie.
Wielu miało świadomość, że Shirabuki jest
prawdopodobnie najbardziej fałszywą osobistością w Nowej Radzie, jednak nikt
nie potrafił niczego jej zarzucić czy udowodnić. Była wybitną intrygantką i
strategiczką, nie pozwalała sobie na błędy. Suzaku szczerze jej nienawidził,
chociażby ze względu na pogardę, jaką kobieta żywiła do Ayi i jej rodziny.
Niemniej jednak grał, jak wszyscy. Każdy miał swą rolę do odegrania, każdy był
aktorem na scenie teatru życia w wampirzej społeczności.
Zerknął na Ayę. Siedziała nieco sztywno,
ale wydawała się niewzruszona. Bądź co bądź przywykła do tego, iż krzywo
patrzono na jej związek z prezesem Łowców i na to, że będąc tak niesamowicie
młodą, zasiadała w Nowej Radzie. Niemniej jednak nie miała większego wyboru,
kiedy Isaya zaproponował jej miejsce w Radzie. Suzaku nie mógł w niej zasiąść,
gdyż przedstawiciel jego rodu już w niej był, Gizen nie cieszyła się
szczególnym zaufaniem, a ponadto wydawała się zbyt dziecinna jak na członka
Rady, rodzina Hanadagi pogrążona była we śnie… Sara Shirabuki zaś musiała
zostać przyjęta, gdyż od lat była jedną z najważniejszych osobistości wśród
wampirów, miała wielu popleczników, z którymi inni musieli się liczyć, a
ponadto zwyczajnie nie było kogo wziąć na jej ewentualnego zastępcę. Jedyną kandydatką
na trzecie miejsce była więc Aya. Zresztą dla tych, którzy pragnęli dobrych
stosunków z Łowcami, była ona niezastąpiona, w końcu miała z nimi najlepsze
kontakty.
Czas dłużył się Suzaku niemiłosiernie.
Kiedy wreszcie pozwolono mu odejść, odetchnął z ulgą. Zastanawiał się, jak jego
wuj i Aya mogą znosić te nudy na posiedzeniach. Stwierdził, że już siedzenie na
lekcjach w Akademii Kurosu jest ciekawsze. Zadowolony z pozycji, jaka mu się
trafiła, wyszedł na dwór, by przespacerować się po oświetlonych latarniami ulicach
miasta.
***
- Pobudka!
Hanashi rzuciła poduszkami w Keia i
Mariko. Oboje poderwali się z posłań jak oparzeni, z kolei Hana zachichotała na
widok ich zdezorientowanych min. O tak, wyglądali doprawdy zabawnie!
- Nie wierzę - mruknął chłopak, ziewając
przeciągle i trąc oczy. - Ty budzisz nas? Byłem przekonany, że będzie na odwrót
- przyznał.
- Dei jest śpiochem, więc spoko, ale Suzu
może niedługo się obudzić, dlatego musimy wyjść, zanim do tego dojdzie -
rzuciła Hanashi, wciągając na siebie ubrania. Nie widziała przeciwwskazań co do
przebierania się w obecności bliźniaka.
- O czym ty mówisz? - szepnęła
nieprzytomnie Mariko, wciąż otumaniona zmianą trybu życia z nocnego na dzienny.
- Ach, zapomniałam wam powiedzieć -
stwierdziła, sięgając po jakąś torebkę, by po chwili wrzucić do niej portfel i
torebkę z żelkami. - Pamiętacie, wczoraj mówiłam, że będę teraz robić za Amora.
A wy mi w tym pomożecie.
- O tym ostatnim nie było mowy - zauważył
Kei, zmuszając się do wstania. Jęknął, gdy zauważył, że dopiero co świta.
- To teraz jest. - Hana wywróciła oczami.
- Ruszcie się, pędzimy do miasta!
Nie zamierzając powiedzieć nic więcej,
wygoniła Mariko z łóżka, a Keia zagnała do łazienki, przykazując mu zachować
ciszę. Uśmiechnięta i zadowolona z siebie, ruszyła do kuchni, by naprędce
przygotować jakieś kanapki na drogę. Nie chciała marnować czasu na jedzenie w
domku.
Jakieś piętnaście minut później cała
trójka wyszła na świeże powietrze. Czując zimny wiatr, zapięli kurtki i raźnym
tempem udali się w stronę miasteczka, pogryzając kanapki przygotowane przez
Hanashi. Mariko wsłuchała się w szum oceanu, a Hana z zapałem opowiadała o
czymś bratu.
Kiedy dotarli do celu, Hanashi wyjaśniła,
że wczoraj, gdy przyjechali, zauważyła plakat reklamujący jakąś zabawę dla
zakochanych.
- Ma się odbyć dzisiaj wieczorem, a
potrzebne są bilety wstępu - oświadczyła. - Dlatego też my ładnie zajmiemy się
sobą, a Dei i Suzu przyjdą sobie potańczyć czy coś w tym stylu. Jutro rano chcę
ich zobaczyć witających się w stylu „buzi-buzi”, a nie „Jejku, tak strasznie
się kochamy, ale boimy się do siebie zbliżyć”…
- Hana-chan! - jęknęła Mariko, załamując
się kolejnym szalonym wymysłem kuzynki oraz jej podejściem do stosunków między
Suzue a Deichim. - Nie poganiaj ich, widocznie potrzebują trochę czasu, by
przywyknąć do nowej sytuacji.
- Nieważne - zbagatelizowała, po czym
ruszyła do okienka, w którym miała kupić bilety. W portfelu trzymała małe
rodzinne zdjęcie, fotografię Mariko, a także Suzaku - to ostatnie zdobyte
podstępem. Obecnie to małe zdjęcie było jednym z jej największych skarbów. -
Załatwione! - zaświergotała po chwili, chowając wszystko do torebki. - Możemy
wracać.
Kei i Mari westchnęli głośno, po czym
powlekli się za Hanashi. Ta z kolei wyciągnęła żelki, które umiliły młodzieży
powrót do domku przy plaży. Jako iż w międzyczasie zrobiło się nieco cieplej,
rozpięli kurtki i poruszali się w tempie spokojnego spaceru.
- Gdzie żeście się podziewali? - zawołał
Dei, wybiegając z budynku, gdy tylko zauważył dzieciaki. - Martwiliśmy się! -
dodał z lekkim wyrzutem w głosie. Wiedział, że żadnemu z trojga nic nie może
się stać - każde umiało się bronić - ale był za nich odpowiedzialny, a oni
wystrychnęli go na dudka.
- Luzik, wujaszku - rzuciła Hana,
lekceważąco machając ręką. Ze stoickim spokojem wmaszerowała do domku, a
kuzynka i brat weszli tuż za nią. - Da-dam! - krzyknęła, wyciągając z torebki
bilety i wręczając je Deichiemu i Suzu. - To dla was. Jeśli nie skorzystacie,
zginiecie, bo wydałam na to całe kieszonkowe - oświadczyła, po czym nie czekając
na odpowiedź, poszła na górę.
Dei spojrzał pytająco na Keia i Mariko,
ale ci wzruszyli ramionami z bezradnymi uśmiechami na twarzach, a następnie
ruszyli za Hanashi.
Westchnął, po czym przyjrzał się biletowi.
- Chyba czeka nas dziś imprezka - rzucił,
patrząc z zawadiackim uśmiechem i błyskiem w oku na Suzu. Zarumieniła się i
skinęła głową, ciekawa, co takiego przyniesie wieczór.
Około dziewiętnastej dorośli wyszli,
żegnani przez rozentuzjazmowaną Hanashi żywiołowo machającą im ręką. Kiedy
zniknęli jej z pola widzenia, stwierdziła, że jej, Keiowi i Mariko również
należy się coś od życia, a co za tym idzie, powinni upiec sobie jakieś pyszne
ciasto, by następnie pałaszować je, rozmawiając przy tym o bzdetach lub
miłości. Niemalże siłą zagoniła brata i kuzynkę do roboty, a sama głównie nimi
komenderowała.
Ciasto nadawało się do jedzenia dopiero
około dwudziestej pierwszej. Księżyc wisiał już wtedy między gwiazdami. Nie
wiedzieć czemu, Hanashi skojarzył się on z aktorem otoczonym przez fanki, a to
z kolei - z Suzaku i jego licznymi wielbicielkami. Choć tyle ich było, miała
świadomość, że w istocie nie są dla niej żadną przeszkodą. Jedyną była ciocia
Aya, tylko ona bowiem zajmowała w sercu księcia miejsce, które według Hany
należało się jej samej.
- Nie wiem jak wy, ale ja padam -
oznajmiła Mariko po ledwie godzinie spędzonej na zajadaniu świeżo upieczonych
łakoci i plotkowaniu z kuzynostwem. - Idę spać.
- Już? - załamała się Hanashi. - Zlituj
się!
- Gomen, jeszcze się nie przestawiłam -
odparła po prostu Mari, po czym ruszyła do łazienki.
Hana i Kei zostali w saloniku sami.
Siedzieli na podłodze i przez kilka minut w milczeniu jedli ciasto.
- Nie mam pojęcia, jakim cudem udaje nam
się w siebie tyle tego wepchnąć - stwierdził chłopak, patrząc z namysłem na
swój talerz.
- Ale cię refleksje naszły - prychnęła
Hanashi. - Jesteśmy Łowcami - dodała, jakby to cokolwiek wyjaśniało.
- To nie ma nic do rzeczy - zauważył.
Wzruszyła ramionami. Kilkanaście minut
później Kei oświadczył, że też się już położy. Hana z rezygnacją wszystko
uprzątnęła, potem się umyła, a na koniec cieplej się ubrała, wyciągnęła
pierwszy lepszy koc i usiadła na werandzie, ciasno się nim opatulając. Myślała
o wszystkim naraz. O rodzinie, o łowiectwie, o Suzaku… Miała jasno określone
cele i potrzeby. Jej rolą było stać się dobrą Łowczynią, być jak najlepszą
córką, siostrą, kuzynką i przyjaciółką, a także - nie miała co do tego
najmniejszych wątpliwości - rozkochać w sobie księcia. Wiedziała, że są sobie
przeznaczeni. On nie mógł wiecznie trwać w tej swojej urojonej nieszczęśliwej
miłości…
Nie miała pojęcia, jak długo tak siedziała
i rozmyślała. W pewnym momencie zorientowała się, że musi być już naprawdę
późno - tuż przy brzegu ujrzała spacerujących powoli Deia i Suzue, a ich zabawa
w mieście miała trwać co najmniej cztery godziny. Skoro zaczynała się o
dwudziestej, musiało być już nieźle po północy.
Utkwiła wzrok w dwóch postaciach
oświetlanych jedynie przez blask księżyca i jego rozmigotanych fanek. Kiedy
wreszcie się pocałowali, Hanashi uśmiechnęła się lekko, uznając swój plan za
zakończony sukcesem. Przymknęła oczy i wyobraziła sobie, że jest na miejscu
Suzu, z kolei zamiast Deichiego stoi tam Suzaku. Z tym obrazem w myślach
wycofała się do środka i po cichu przemknęła do pokoju, który dzieliła z Keiem
i Mariko, by położyć się wreszcie spać - z nadzieją, iż przyśni jej się coś
pięknego.
***
Wolne dni tradycyjnie mijały zdecydowanie
szybciej niż te naznaczone nauką i godzinami spędzanymi na słuchaniu mniej lub
bardziej nudnych słów nauczycieli. Hanashi była dość spokojna (przynajmniej jak
na nią), więc Kei i Mari mogli odrobinę odpocząć od jej szalonych pomysłów.
Deichi i Suzue codziennie chodzili na długie spacery, a Hana bezustannie
zazdrościła im tego, że się zeszli, a sprawy między nią a Suzaku wyglądają
wciąż identycznie. Kei z kolei zdążył stęsknić się za Kiran, ale nie zamierzał
pisnąć o tym ani słowem, doskonale wiedząc, że Hanashi wpadłaby w szał, gdyby o
tym usłyszała.
Ostatniej nocy spędzonej nad oceanem we
śnie Mariko znów odwiedził Kaname. Kiedy tylko oddała się w objęcia Morfeusza i
znalazła się w ładnie urządzonej komnacie, natychmiast przypomniała sobie
poprzednią wizytę w tym miejscu. Zdziwiła się zauważywszy, że na jawie nie
pamiętała owego snu, a gdy tylko wyśniła kolejny z tego gatunku, pamiętała
wszystko, jakby to było wczoraj.
Tak jak poprzednim razem, zdumiała się
tym, jak rzeczywista zdawała się ta fikcja. Rozejrzała się w popłochu,
zastanawiając się, czy ponownie ukaże jej się Kuran. Póki co go nie widziała,
ale nie chciała dać się zwieść - w końcu za pierwszym razem pojawił się ni
stąd, ni zowąd w najmniej spodziewanym momencie.
Nie odwracając się, tyłem podeszła do
drzwi. Wygięła rękę, by nacisnąć klamkę, jednocześnie nie spuszczając z oka
pomieszczenia. Szczególnie uważała na sofę, na której ostatnio półleżał Kaname.
- Shimatta - szepnęła, gdy drzwi odmówiły
współpracy. Przeszło jej wówczas przez myśl, że może powinna po prostu usiąść
gdzieś i poczekać, aż ten dziwny sen się skończy, ale natychmiast odrzuciła ten
pomysł. Nie wiedziała dlaczego, ale serce waliło jej ze strachu, jakby zaraz
miało wydarzyć się coś strasznego. Wiedziona tym przeczuciem, postanowiła
sprawdzić, czy uda jej się wyjść przez okno.
Choć czuła się niesamowicie głupio,
obeszła komnatę tak, by za sobą zawsze mieć tylko ścianę, dzięki czemu mogła
mieć na oku całe pomieszczenie. Kiedy jednak spojrzała pod nogi dosłownie na
ułamek sekundy, a następnie podniosła wzrok, kolana się pod nią ugięły.
Znów przybył. Stał, opierając się o jedną
z drewnianych kolumienek łóżka, na których wisiał baldachim. Wpatrywał się w
nią z niezmąconym spokojem i w milczeniu, jakby chciał się przekonać, co dziewczyna
teraz zrobi. Niezdolna dosłownie do niczego, prawie zapominając nawet o
oddychaniu, w głowie mając zupełną pustkę, Mariko stała nieruchomo, ze strachem
patrząc na Kaname.
Po jego twarzy przemknęło coś w rodzaju
cienia uśmiechu. Odsunął się od łoża i powoli zaczął zbliżać się do Mariko. Nie
spuścił jej z oka ani na moment.
Przerażona do granic możliwości, pragnęła
uciec, ale nogi wciąż odmawiały jej posłuszeństwa. Zresztą wiedziała, że nawet
gdyby udało jej się dobiec do drzwi, i tak by nie wyszła. Jedyną szansą na
powstrzymanie Kurana było więc użycie którejś mocy. Tego jednak zrobić nie
mogła. Jak zawsze na myśl o magii, która w niej drzemała, w jej głowie pojawiły
się krwawe obrazy.
Pogodzona z tym, że nie może nic zrobić i
walcząca ze strasznymi wspomnieniami z dzieciństwa, poddała się w milczeniu.
Tymczasem Kaname zbliżył się do niej na tak maleńką odległość, że kojarzyła jej
się ona jedynie z bliskością pary zakochanych, po czym, tak jak poprzednio,
przyłożył dłoń do jej czoła i wciąż patrząc jej głęboko w oczy, cudownym tonem
wyszeptał:
- Oyasumi.
***
Konnichi-wa, tu Aya.
Rozdział dedykuję Suzu, Kiran Lilith i Sayuri - dziękuję za
odwiedziny i pozostawienie po sobie śladu. Dwudziestego października, czyli w sobotę
za dwa tygodnie, pojawi się dodatek pt. „Trauma”. Zapraszam.
Ostatnio jakoś nie mam weny na pisanie, pozostaje mi więc żywić
nadzieję, iż niebawem z tego dołka twórczego wyjdę… A tak swoją drogą, jeśli ktoś chce, to może od czasu do czasu zajrzeć na mojego prywatnego bloga, tojikomerareta-tori, aczkolwiek ostrzegam, iż optymizmem tam nie wieje. Zresztą jeśli możecie, o nowych notkach/rozdziałach u Was informujcie mnie tam. Kao i tak niczego już nie czyta.
Cóż, pozdrawiam wszystkich czytelników. Mata ne!
Przeczytane!
OdpowiedzUsuńNie no... Hana mnie rozbraja xD Dziewczyna ma w sobie tyle energii, że aż dziwię się, iż może w ogóle wysiedzieć na jednym miejscu dłużej niż pięć sekund. Zastanawiam się jak to możliwe, że jeszcze nie wpakowała się w kłopoty (chociaż myślę, że niedługo doczeka się tych swoich przygód).
Żal mi Ayi. Stara się zachować pokój między ludźmi, Łowcami i wampirami, przez co ma tak mało czasu dla Mariko. To smutne.
Dei i Suzu są po prostu słodcy <3 Nie no... Hana miała genialny pomysł. Muszę przyznać, że utalentowany z niej Amor xD
Pozdrawiam i przepraszam za brak komentarza pod poprzednim rozdziałem- Andzik
Hana jest stworzona do tego, by innych rozbrajać. A kłopoty już na nią czekają, a jakże.
UsuńO tak, smutne. Mnie też jest żal i Ayi, i Mariko.
Wiem, uwielbiam ich, są świetną parą. A Hana... cóż, potrafi też zrobić coś dobrego, jak widać.
Buziaki ;*
Ohayo!
OdpowiedzUsuńAya,jestes kochana!
Bardzo Ci dziekuje za dedykacje :* :* (cmok cmok)
Uwielbiam czytac wasz blog bo chociaz na chwile moge oderwac sie od rzeczywistosci.Przenosicie mnie w magiczny swiat waszej wyobrazni!Dziekuje!
Az sama zapragnelam cos napisac :).Chociazby po to zeby nie zapomniec jezyka ,bo od jakiegos czasu mieszkam w Szkocji.
Ale wracajac do komentarza rozdzialu:
Naprawde jestem ciekawa skad Hanashi bierze tyle energi?Chyba naprawde udziela jej sie ADHD.Choc z drugiej strony troche ja rozumiem.Z wlasnego doswiadczenia wiem, ze szkola i wzdychanie za chlopakami to "nie praca na peln etat" ze tak sie wyraze.A przynajmniej nie tak ekscytujaca jesli tylko jedna strona wyraza jakiekolwiek checi do koegzystowania z ta druga hihi.
Ciesze sie, ze dalej ciagniecie watek Mariko i Kaname!
Naprawde kiedy sie tak zblizyl myslalam, ze ja pocaluje!!!Az mi sie goraco zrobilo:)Nie zawiodlyscie mnie! Na takie zakonczenie rozdzialu czekalam!
Milo, ze uczucie Suzu i Deichiego rozkwita w takim tempie!A ten spacer po plazy?Po prostu nogi sie uginaja!Ale tak jak i Hana troche im tego zazdroszcze.
Nie widzialam sie z moim chlopakiem juz dwa miesiace (chlip chlip).
Potrzebuje pocieszenia od jakiegos przystojnego wampira (moze byc we snie) chociaz na jawie tez zapraszam!
Dozobaczenia pod kolejnym rozdzialem!
Kisu ne!
Ty również jesteś kochana, Sayuri. Czytając Twój komentarz, uśmiechałam się sama do siebie :)
UsuńCóż, ja z tego samego powodu uwielbiam pisać. Nie wytrzymałabym życia bez wyobraźni. I tak jest zbyt szare, a bez tego? To już byłoby zupełne dno.
Mieszkasz w Szkocji? No proszę. Z jakiego powodu się przeprowadziłaś? Jeśli nie chcesz, oczywiście nie musisz odpowiadać :)
Trochę tej energii to bym sobie od Hanashi pożyczyła... Mnie jej zdecydowanie brakuje. Ale skąd ją ona bierze? Tego chyba nie wie nikt!
Och, ten wątek będzie się przewijał przez cały pierwszy tom (mamy zamiar napisać dwa). Cieszę się, że Ci się podoba :) Co do buziaka... Cóż, nie wiem, czy do takowego dojdzie ^^'
Och, uwierz, ja również im tego zazdroszczę. Ty długo nie widziałaś swojego chłopaka, a ja nawet nigdy go nie miałam! A taka stara jestem Q.Q To przykre, ale chyba jednak pisana mi jest wieczna samotność i użalanie się nad sobą.
Dziękuję i do zobaczenia ;*
Dobra bebe Suzu-chan zabiera się za pisanie jakiegoś w miarę sensownego komentarza (chyba sensownego -.-" )
OdpowiedzUsuńEch no tak spotkanie bo długiej rozłące jakie to miłe ^.^ Ech jak myślę o sytuacji Ayi to kurczę ja jakoś nie potrafię sobie wyobrazić że widuję córkę tak rzadko Q.Q Nie no masakra jakaś…
Hehe Kao i jej dawna miłość xD No ale dobrze że oboje potrafią zachowywać się jak para dobrych przyjaciół ;) Fakt Hanabus nie pasuję do roli romantycznego kochanka ^.^'
Czyli wakacje czas zacząć ! xD
Ech cała ta sytuacja przypomina mi nasze wakacyjne wyjazdy na działkę *głośne westchnie* Nie no naprawdę fajnie że wraz z Kao wkręciliście coś w stylu działki…
Ech ta Hana nie pomyśli zanim coś powie przez co nieświadomie rani innych *wzdycha* No ale na szczęście dziewczyna zorientowała się że nie powinna mówić takich rzeczy tym bardziej w towarzystwie kuzynku i ją przeprosiła… Jak tak o tym myślę też mam coś takiego… Z resztą po spędzeniu ze mną dwóch miesięcy zdążyłaś się już zapewne zorientować…. Ech no ale cóż bywa… Wracając jeszcze do Hany ona jest naprawdę eeee rozbrajająca ^.^" No nie dziewczyna ma naprawdę ma niesamowitą ilość energii zupełnie jak Ryohei xD Ech naprawdę nie rozumiem jak można aż tak łaknąć przygód x_x Jeżeli o to chodzi to zdecydowanie jestem za Mariko… Heh no ale trzeba przyznać że miała niezłe pomysły jeżeli chodzi o mnie i Deia ;p Nie żebym jakoś ci nie sugerowała tych scenek xD Ech nie no muszę być wdzięczna mojemu Amorowi-Hanie-chan xD
No to pora na scenkę a’la konferencja Nato :P
Cóż Suzaku jak zawsze dba a stan emocjonalny swojej księżniczki ^.^' Co do zmartwień Ayi jak pisałam na jej miejscu czułabym się podobnie… Naprawdę nie wyobrażam sobie bym tak rzadko widywała swojej dziecko…
Ech jakoś tak zwróciłam uwagę na miejsce siedzenia Ayi… Hmm jak dla mnie to jak by określić? Symboliczne że Aya siedzi po jednej stronie wuja Suzaku a Sara po drugiej. W sumie to też skojarzyła mi się z miejscami do siedzenia na bala w VK. O ile pamiętam Aya siedział w którymś z tych rozdziałów obok Kaname…
Cóż Sara jak zawsze milutka i słodziutka jak zawsze a jak że… On jest chyba najmilszą osóbką w radzie :] Ech no cóż najważniejsze że Aya jakoś dała sobie radę… Ech jestem ciekawa czy wszystkie grzeszki Sary wyjdą w końcu na jaw czy też nie… Ty wiesz co ja myślę na jej temat i… No ale dobra jedna gówniara też czeka na swój koniec :]
Heh akcja „Suzu-chan i Dei-chan dają sobie buzi” rozpoczęta xD Nie no jak dobrze zdajesz sobie sprawę tenże plan przypadł mi do gustu a jak że :P Ech te scenka z pieczeniem ciasta była doprawdy urocza ^.^
Ech wygląda na to że nawet Hana ma stany refleksyjne… Ech ta scenka z tym jak przechadzałam się z Deiem była z jednej strony słodka i urocza ale z drugiej za sprawą rozmyślań młodej łowczyni smutna... Naprawdę mi jej żal…
Ech fakt czas wolny zdecydowanie zbyt szybko mija… Kurde mi te cztery miejące naprawdę szybko minęły Q.Q Ech i jeszcze Kaname x.x Czyli powrót do szarej rzeczywistości x_x
Dobra koniec gomen że dopiero teraz i że to takie byle jakie ale nie mam w ogóle weny T.T Obiecuje ze następne komentarze będą lepsze…
Ach, no i dziękuje za dedykację :*
Caluski i weny
Suzu
Ja też sobie nie wyobrażam takiego stanu rzeczy. Ale cóż, nie może być zbyt sielankowato, życie to nie bajka i w opowiadaniach też chcę to zawsze w jakiś sposób zaakcentować.
UsuńMusiałam umieścić w VN ten domek z VK. Mnie również kojarzy się on z działką, dlatego chciałam, by nasi bohaterowie mieli jakąś ostoję w stylu tej, którą mam ja...
Każdemu czasem zdarza się powiedzieć coś, co może kogoś zranić. Świadomie czy nie, taka jest prawda. Szkoda tylko, że nie każdy zdaje sobie z tego sprawę i nie każdy potrafi przeprosić za swoje zachowanie.
Ty, faktycznie, Hana przypomina trochę Ryoheia xD Od dziś jej hasło to "KYOKUGEN!" xD
Miejsca, na których siedzą poszczególne osoby, nie są przypadkowe, tyle powiem ;) Trochę zajęło mi rozmieszczenie tych wszystkich krwiopijców w taki sposób, by mi to pasowało ^^'
Cóż, które grzechy wyjdą na jaw, a które nie, tego jeszcze do końca nie wiem. Znając życie, większość wyjdzie w praniu.
Wiesz, scenka z plażą i refleksjami Hany jest niemalże jak z życia wzięta. Wystarczy popatrzeć na Kao i M., a od razu nachodzą mnie myśli podobne do tych Hanashi.
Tak, czas wolny szybko mija, ale, jak na złość, kiedy już bym chciała studiować albo chociaż pracować, to nie mogę. Cudownie. Życie lubi robić ludzi w konia.
Buziaki,
Aya
Ech soka soka Q.Q
UsuńEch tak myślałam kochana ^ ^
Ech no wiem wiem... Ale cóż jak i tak mam naprawdę niewyparzony język... Ech no właśnie *wzdycha*
Hehehe okok xD Więc niech żyje Hana i jej zwariowane pomysły EKSTREMALNIE ! xD
Ech tak myślałam... Kurde no o co z nim chodzi ! Q.Q *tryb wscisptwa*
Ech soka, soka no ale czekam z niecierpliwością na to pranie xD
Ech tak myślałam... Ech ale wiesz co ci na ten temat mówiłam...
Nooo cóż fakt życie nie raz z nas żartuje T.T
Całuski Suzu-chan
KYOKUGEN! Nie no, muszę kiedyś wcisnąć Hanie to hasło! xD
UsuńChyba dość łatwo to rozgryźć xD Choć jeszcze nie jestem pewna, czy będzie tak, jak wcześniej zaplanowałam...
Szczerze? Ja też na to pranie czekam, bo sama jestem ciekawa, co z tego wyjdzie xD
Taa...
Bynajmniej... Coraz częściej mnie to wkurza, wiesz? T.T
Buziaki :*
EKSTRMALNIE dobry pomysł xD
UsuńNo cóż wiesz z wami to różnie bywa xD Heh no to zobaczymy xP
Hehehe no popatrz xD Ej to możesz coś popierzesz ? ^.^'
No tak :*
Ech wiem mnie też...
Kufufufu xD
UsuńNoo, wiem. Choć teraz lepiej używać "z tobą", a nie "z wami"...
Taa, chciałabym...
Ohayo. : )
OdpowiedzUsuńPo pierwsze chciałam powiedzieć, że przykro mi, że nie wypowiedziałam się pod poprzednim rozdziałem, ale... No cóż, ostatnio różowo nie mam i nic mi się nie chcę. A że dzisiaj do szkoły nie poszłam postanowiłam się wysilić i napisać kilka słów.
Tak czy owak, rozdział genialny.
Hana-chan mnie rozwala! Dzięki tej dziewczynie potrafię szczerzyć się do komputera niczym idiotka. Para Suzue x Deichi skradła moje serce. Nieśmiała Suzu i równie nieśmiały w sprawach miłosnych Dei są po prostu GE-NIA-LNI! A Kaname... Rany, ten facet zawsze mnie wkurzał. Ale teraz zaczęłam go odrobinę lubić. Mam już tonę pomysłów na to, co on może chcieć od Mari-chan, ale i tak jestem ciekawa co będzie dalej z tym wątkiem.
Dobra, kończę bo zaraz znowu zacznę pleść bez najmniejszego sensu jak to zresztą jest w Moim zwyczaju.
Pozdrawiam,
Shiori.
Konnichi-wa :)
UsuńNie przejmuj się, komentowanie nie jest niczyim obowiązkiem, aczkolwiek z drugiej strony naturalnie uwielbiam czytać Wasze opinie, dzięki czemu wiem, co Wam się podoba, a co nie.
Dziękuję za miłe słowa :)
Heh, widzę, że stosunek do danych postaci u większości czytelników jest bardzo podobny.
Dzięki za odwiedziny, pozdrawiam!
Dzięki za dedyk i info! :*
OdpowiedzUsuńPostaram się pamiętać o tym!
Ah! Miała sto myśli do każdego akapitu, tyle, że jak to bywa w moim przypadku, gdy dobrnęłam do końca, to mi wszystko z głowy wyleciało! ;(
Jednakże nadal mogę powiedzieć, że pomysły Hany mnie rozbrajają! Cóż ta dziewczyna ma w głowie? xd
Ah! Zapomniałam napomknąć o Aidou! Cóż, że to nieromantyczny typ, to my wiemy xd Fajnie, że on i Kao dobrze się dogadują bez zbędnych uczyć, takich jak (w ich przypadku) miłość...
Kolejna rzecz, które zwaliła mnie z krzesła: Uroczo wyglądasz gdy się tak rumienisz-to co powiedziała Hana do Deichiego. Nie no! Zabawa w Amora? Oni są już parą! Dajmy im czas! Choć to śmieszne, co Hana robi xd
Hm... Potem była chyba Nowa Rada... A tak! Była! Więc... Zgadzam się z Suzaku, te formułki są irytujące! Wygłaszanie przemówień z resztą też...
I w ogóle to co z Sarą? Ta małpa na pewno coś planuje!!! I to wredne pytanie! Uh! Ja już bym jej coś powiedziała! (i pewnie dała się zabić ^^")
I znów Kaname pojawił się w snach Mariko... Naprawdę zastanawiam się co też on planuje... BO coś planuje. Kaname Kuran nie pojawia się nigdzie przez przypadek!
Czy o czymś zapomniałam? Hm...Chyba nie...
Ave i weny!
K.L.
Nie ma za co :*
UsuńOj, znam to ^^' Dlatego kiedy mam więcej czasu, czytam rozdziały i komentuję jednocześnie. W sensie czytam scenkę, komentuję ją i przechodzę do następnej. Jeny, język mi się plącze (tu w sensie... pisanym o.o o ile tak to można wyrazić).
Co do Sary i Kaname - oboje są typami do knowania xD
Pozdrawiam!
Ah! I właśnie za to ich lubię!
UsuńChoć może nie Sarę... Wolę niegrzecznych chłopców...Zwłaszcza jak są wampirami xd Nie wiem czemu, ale do Kaname mam straszny sentyment! Jakoś nie umiem go nie lubić...
Hm, niby też lubię takie postaci, ale (może z powodu wczuwania się w moich bohaterów) nienawidzę Sary, a Kaname... Nie no, sama nie wiem. Niby go nie lubię (przynajmniej nie za bardzo), ale znienawidzić jakoś nie mogę ^^' Dziwne!
Usuń