Idealnie białe płatki śniegu spływały leniwie ku ziemi, przy
każdym podmuchu zimowego wiatru wirując niczym w tańcu. Sześcioletnia Mariko
przykleiła się do szyby i z rozdziawioną buźką przyglądała się migocącemu w
słabych promieniach słońca puchowi. Miała ochotę natychmiast wyjść na zewnątrz,
by móc potańczyć pośród drzew wraz z wiatrem i śniegiem.
- Ach! - wyrwało jej się z zachwytu. Zaraz potem przetarła
bladą rączką okno, które lekko zaparowało na skutek cichego okrzyku.
Aya uśmiechnęła się z rozrzewnieniem, patrząc na swoją jedyną
córkę. Cóż ona by bez niej zrobiła? Dzięki Mariko jej życie było zupełnie inne
niż kiedyś. Miało sens, głęboki sens. Naturalnie zdawała sobie sprawę z więzi
łączących ją z Zero, Kaori, Reiko i innymi, ale… To było coś innego. Jej własna
córeczka, tak bardzo podobna do niej i do mężczyzny, którego od wielu lat
kochała…
- Aya-sama? - dobiegł ją głos Shuuseia. Brunetka otrząsnęła się
z zamyślenia, oderwała wzrok od dziewczynki i przeniosła go na przyjaciela.
Uśmiechnęła się przepraszająco, co Namizawa skwitował łagodną i pobłażliwą
miną, niezwykle często u niego widywaną.
Siedzieli w salonie przytulnego dworku Ayi i Zero. Shuusei
tradycyjnie miał zdać dziedziczce rodu Hiou raport ze swoich obserwacji.
Bynajmniej nie zdziwił go fakt, iż Aya „odpłynęła” - zdarzało jej się to bardzo
często i wszyscy do tego przywykli. Od zawsze była wrażliwą osobą i
przywiązywała wielką wagę do przeszłych wydarzeń, co niejednokrotnie wywoływało
w niej silne emocje. Jednakże od jakiegoś czasu panowała nad nimi lepiej niż
niegdyś, ku uciesze rodziny i przyjaciół.
- Gomen - westchnęła. - Mów dalej, proszę.
- Mamusiu, pójdziemy na sanki?
Aya ponownie spojrzała na córkę. Mariko nadal wpatrywała się
jak zaklęta w widok za oknem, ale chwilkę później jej lawendowe oczęta utkwione
zostały w matce.
- Jeśli tylko spadnie wystarczająca ilość śniegu, kochanie -
odparła z subtelnym uśmiechem. Dziewczynka skinęła głową, a Aya po raz kolejny
odwróciła od niej wzrok, by skupić się na tym, co miał jej do powiedzenia
Shuusei.
- Cóż, jak już mówiłem…
Przez jakiś czas Mariko nie przeszkadzała, dalej przypatrując
się płatkom śniegu i oczyma wyobraźni widząc wśród nich malutkie leśne wróżki.
W dziecięcej główce zrodziła się wówczas kolejna krótka bajeczka pełna
fantastycznych stworzeń, które znała z baśni opowiadanych przez mamę i babcię.
W pewnym momencie usłyszała, że drzwi frontowe się otwierają.
Nie zwracając uwagi na matkę rozmawiającą z Shuuseiem, Mari wybiegła na
korytarz.
- Tatuś! Suzu-nēchan! - zawołała radośnie, wskakując ojcu na
ramiona, zanim zdążył choćby zdjąć płaszcz. - Oj - mruknęła, patrząc na mokrą
od śniegu bluzeczkę.
- Lepiej idź się przebrać - rzucił ku córce Zero. Oczywiście
prawdopodobieństwo, że Mariko się przeziębi było niezwykle znikome, ale wszyscy
z otoczenia dziewczynki woleli dmuchać na zimne.
- Ale w co? - zapytała.
- Eee…
- Chodź, skarbie, zaraz coś znajdziemy - zaśmiała się Suzue.
Prędko ściągnęła buty, po czym chwyciła Mariko za rękę i poprowadziła ku jej
pokoikowi.
- Dzięki! - zawołał za nią Zero, wreszcie mogąc pozbyć się
wierzchniego ubrania. Westchnął na myśl o czekającej na niego stercie
dokumentów, które musiał choćby przejrzeć. Tym, czego najbardziej nie znosił w
pracy prezesa Związku Łowców, był fakt, iż nierzadko musiał zajmować się
papierkową robotą. On wolał działać w terenie, polować… Choć tego typu
wycieczki nie wiązały się już z adrenaliną taką jak kiedyś, mimo wszystko było
to stokroć ciekawsze od ślęczenia nad raportami i innego tego typu dokumentami.
Część z nich zlecał swoim podwładnym, ale, niestety, wiele musiał przeglądać
osobiście, nie mogąc dopuścić do tego, by coś było nie tak. Czasami żałował, że
nie jest zwykłym pracownikiem Związku. Musiał trzymać w ryzach całe
społeczeństwo Łowców, nieustannie trzymać rękę na pulsie, być na bieżąco ze
wszelkimi wiadomościami odnośnie tego, co działo się w świecie łowieckim i
wampirzym… Chociaż tyle, że to ostatnie miał ułatwione przez wzgląd na
„czystokrwistą” żonę i całą masę przyjaciół należących do świata nocy…
Kiryuu ponownie westchnął, po czym przywitał się z żoną i
Shuuseiem, a następnie udał się do kuchni i nastawił wodę na kawę. Wraz z Ayą
zdecydowali się nie mieć służących, żadne z nich nie było bowiem do tego przyzwyczajone.
Zawsze czuli się niezręcznie, gdy ktoś im usługiwał, a ponadto oboje niezwykle
mocno cenili sobie swoją prywatność. Cieszyli się mogąc mieszkać w przytulnym
dworku skrytym pośród drzew, o którego lokalizacji wiedzieli jedynie rodzina i
przyjaciele. Mieli tu ciszę i spokój, a atmosfera za sprawą Mariko była
cudownie rodzinna. Po stracie rodziców i Ichiru - tego ostatniego na okres
jakichś czterech lat - Zero w duchu obawiał się, że już nigdy nie poczuje
prawdziwie rodzinnej atmosfery. Choć został czule przyjęty przez Kaiena i Yuuki
do ich nielicznej rodzinki, tak naprawdę to dopiero Aya przywróciła mu wiarę w
świat, z kolei Mariko okazała się dla obojga ni mniej, ni więcej jak cudem. I
choć zdawał sobie sprawę, że nie jest idealnym mężem czy ojcem, to kiedy
uświadamiał sobie, jak wiele dobrego spotkało go w życiu mimo wszelkich
przeciwności, czuł się najszczęśliwszym człowiekiem - czy raczej wampirem lub
Łowcą - na ziemi.
Aya zerknęła do kubka i westchnęła. Jakim cudem tak szybko
pochłaniała kolejne szklanki herbaty? Chyba
jestem uzależniona, stwierdziła w duchu nie po raz pierwszy. Nie chciała
jednak przerywać rozmowy z Shuuseiem, więc starała się zignorować chęć napicia
się czegoś ciepłego. Suzue uśmiechnęła się pod nosem, patrząc na przyjaciółkę,
po czym podniosła się z fotela i zaproponowała, że zrobi wszystkim herbatę.
- Arigatō, jesteś wielka - rzuciła ze śmiechem Aya.
- Który to już będzie kubek? - spytał Zero.
- Wolisz nie wiedzieć - odparła Aya, lekko wytykając język w
stronę męża. Zaśmiali się wszyscy czworo. Suzue sięgnęła po wszystkie naczynia,
po czym wyszła z salonu. Zero powrócił do czytania listu od jednego z
ważniejszych Łowców, a Aya kontynuowała rozmowę z Shuuseiem. Nie minęły jednak
dwie minuty, gdy w pomieszczeniu pojawiła się Mariko.
- Mamusiu - powiedziała nieco smętnym tonem - chyba jakoś
dziwnie się czuję.
Aya natychmiast spojrzała na córkę.
- Chyba? - zapytała. - Co dokładnie masz na myśli, skarbie?
Mariko zawahała się, przystępując z nóżki na nóżkę.
- Jakby… Jakby… Czuję się, jakby coś we mnie było, ale chciało
wyjść - wyjaśniła niezdarnie, łapiąc w okolicach klatki piersiowej bluzkę, przy
okazji nieco ją gniotąc.
Aya i Zero wymienili zaniepokojone spojrzenia. Kiryuu odłożył
list na bok, by dokładniej przyjrzeć się dziecku, Aya z kolei podniosła się z
wygodnej sofy i ruszyła w kierunku córki. Gdy była już przed nią, ukucnęła, by
się z nią zrównać.
- Być może zyskałaś jakąś moc… - stwierdziła niepewnie. Wątpiła
w to, że Mariko zostanie obdarzona jakąś niecodzienną umiejętnością. Mimo iż i
ona, i Zero byli wyjątkowi, to żadne z nich nie było prawdziwym wampirem, takim
z urodzenia. - Nie zauważyłaś czegoś dziwnego? - spytała. - Czy może raczej…
Nie zrobiłaś?
Dziewczynka pokręciła przecząco głową.
- Hm… - zamyśliła się Aya. Tymczasem Mariko, wciąż z jakiegoś
powodu poruszona, podeszła do niej, by ją przytulić. Ledwie jednak dotknęła
matki, przeszył ją dziwny dreszcz. - Mari-chan? - zdziwiła się Aya.
Mariko jak w transie cofnęła się trochę. Jej malutkie ciało
zalała fala niewyobrażalnej dla jej dziecięcego umysłu potęgi, co sprawiło, że
zakręciło jej się w głowie. Zrobiło jej się słabo, co do tej pory raczej się
nie zdarzało, jako iż będąc wampirzycą, takie rzeczy jej się nie przytrafiały.
- Mari-chan? - powtórzyła coraz bardziej zaniepokojona Aya.
Kątem oka zobaczyła, że Zero wstał, również chcąc podejść do córki.
- Mamuś… - wyszeptała dziewczynka.
I wtedy stało się coś strasznego. Nie mogąc poradzić sobie z
mocą, jaka nią zawładnęła, Mariko nie potrafiła zatrzymać bliżej nieokreślonego
pocisku energii, który w jakiś sposób nagle z niej uleciał i trafił nikogo
innego jak kucającą przed nią matkę.
Aya poczuła ból, jakiego nie doznała od wielu lat, a dokładniej
od chwili, w której została zraniona przez dzieciaka Toumę podczas jego ataku
na Akademię Kurosu.1 Upadła na kolana, odruchowo przyciskając dłonie
do zakrwawionego brzucha. Napadł ją krótkotrwały krwawy kaszel. Przez kilka
sekund miała wrażenie, że wokół zabrakło powietrza, którym mogłaby oddychać.
Przed oczyma pojawiły się czarne mroczki, świat się zakołysał.
- Mamu…siu…?
Z trudem nabierając oddech, Aya podniosła głowę. Mariko
przypatrywała jej się z przerażeniem. Lawendowe oczy szkliły się od łez.
Rana powinna się przecież zasklepić. Ale bynajmniej nie miała
takowego zamiaru. A ból… Ból był identyczny jak ten, który…
- Zero… - wysapała. - To… jak… broń… Łowców…
- Shuusei, Suzaku! - zawołał w stronę Namizawy Kiryuu. Klęczał
już przy Ayi, ale ona nadal wpatrywała się w przerażoną córkę. Przy wejściu do
salonu stała roztrzęsiona Suzue, przywiedziona tu zapachem krwi przyjaciółki.
- Mamusiu… Mamusiu… - mówiła Mariko, doskonale zdając sobie
sprawę z tego, że jej ukochana mama cierpi przez nią. A co jeśli umrze? Nie
potrafiła sobie tego wyobrazić…
Gdyby nie córka, Aya najpewniej by zemdlała. Wytężyła jednak
siłę woli, by tego nie zrobić i jakimś cudem przysunęła się do Mariko.
- Nic… Nic mi nie jest, kochanie - zapewniła, próbując się
uśmiechnąć i jakoś pocieszyć córeczkę. Nie obchodziło jej, co się stanie z nią
samą, jedyne, czego chciała, to by Mariko przestała się bać i obwiniać.
Dziewczynka nie uwierzyła, nie była w stanie, widząc ledwie
trzymającą się przytomności mamę. Po jej twarzyczce spływały łzy strachu i
bezsilności. Jak mogła zrobić coś tak strasznego? I skąd wzięła się ta powódź
mocy? Nie potrafiła tego zrozumieć.
- Zabierzcie… Mari… - poprosiła Aya. Dziecko nie powinno
patrzeć na takie rzeczy. To może odbić się na psychice dziewczynki, tym
bardziej, iż miała ona świadomość, że jest źródłem nieszczęścia.
Suzue natychmiast podbiegła do Mariko i podniosła ją, mocno
przytulając i szepcząc uspokajające słowa. Mała nie była w stanie się
sprzeciwiać.
Przekonawszy się, że Mari jest bezpieczna i już jej nie widzi,
Aya osunęła się na ziemię. A raczej osunęłaby się, gdyby nie Zero, który ją
trzymał. W jego głowie kłębiły się setki myśli i obaw, które w pewien sposób
przerwało dopiero pojawienie się Suzaku kilka minut później.
Shoutou bez namysłu przybiegł do Ayi i wcisnął jej do buzi
nadgarstek. Ocknąwszy się, odrobinę uchyliła krwistoczerwone oczy, po czym
zatopiła kły w ręce przyjaciela. Po chwili poczuła życiodajny płyn, który
napełnił ją energią zdolną pokonać rany zadane bronią Łowców. Uszkodzone tkanki
poczęły samoistnie się regenerować, skóra zasklepiać. Odetchnęła z ulgą.
- Dziękuję - szepnęła. Zero skinął głową w stronę przyjaciela w
geście niemego podziękowania.
- Yare, yare - westchnął Suzaku. - Przyprawisz mnie kiedyś o
zawał - stwierdził, zwróciwszy się do Ayi, lekko się uśmiechając, choć wcale
nie było mu do śmiechu. Jak zwykle martwił się o tę, którą od lat kochał.
- Gomen… - powiedziała cicho Aya. Zauważywszy, że po ranie nie
ma już śladu, westchnęła głęboko. Miała mętlik w głowie.
- Co się stało? - zapytał już poważnym tonem Suzaku, wpatrując
się w przyjaciół. Zero, jak zwykle oszczędny w słowach, wyjaśnił mu pokrótce
wydarzenia sprzed kilkunastu minut. - Biedna mała - stwierdził ze smutkiem
Shoutou. - Czyli jednak została obdarzona mocą.
- Wydaje mi się, że gdy mnie dotknęła, przejęła moje moce -
szepnęła znów Aya. - Boże, ona sobie z tym nie poradzi… - załamała się,
przypomniawszy sobie swoje doświadczenia podczas odkrywania coraz to nowszych
umiejętności. Czasami naprawdę trudno było nad nimi zapanować. A Mariko
prawdopodobnie przejęła wszystkie jej magiczne zdolności naraz…
- Ale my nie mamy żadnych mocy o łowieckich właściwościach -
mruknął Suzaku. Użył liczby mnogiej, gdyż posiadał takie same niecodzienne
umiejętności jak Aya. Kilkakrotnie już się nimi wymieniali; gdy zdobywali nowe,
dzielili się nimi z tym drugim.
- To przeze mnie - burknął Zero. - Geny dhampira i Łowcy…
Aya, wciąż siedząc na podłodze, przyciągnęła do siebie kolana i
objęła je ramionami. Miała ochotę płakać, myśląc o tym, co przytrafiło się jej
córeczce. Gdyby chociaż była starsza… Ale nie, coś tak strasznego spotkało ją w
wieku sześciu lat… Ona sama pierwszą moc zdobyła jako jedenastolatka.2
Przypomniała sobie dezorientację i strach, jakie odczuwała, kiedy odkryła, że
może manipulować wodą w stanie ciekłym i gazowym, zachodząc przy tym w głowę,
czemu władza nad lodem również nie została jej dana. Kilka lat później luka
została jednak uzupełniona - Aya przejęła moc Hanabusy Aidou. I nie tylko jego.3
Potem było tego coraz więcej i więcej… Trudno byłoby zliczyć te wszystkie
dziwne zdolności. Aya momentami myślała, że dzierżąc tyle „asów w rękawie”,
powinna być niepokonana. Jednocześnie miała jednak świadomość, że prawda
wygląda inaczej. Nie była tak silna jak Suzaku, choć posiadała identyczne moce.
Nie wiedziała, skąd się to bierze, ale tak było, czuła to i w to wierzyła.
Również Zero był od niej potężniejszy. Przede wszystkim nie wahał się. Kiedy
dążył do jakiegoś celu, nic nie mogło go powstrzymać. Ona tak nie potrafiła. I
wciąż miała wyrzuty sumienia, kiedy przychodziło co do czego i musiała kogoś w
jakiś sposób skrzywdzić. W przeszłości bywały chwile, gdy te wątpliwości
zanikały - przede wszystkim podczas walki z Akujim Toumą1 - ale
potem szybko wracały do niej z całą mocą.
- Trzeba będzie ją zbadać - mruknął Zero.
Aya jak w transie skinęła głową. Łowcy może dowiedzą się
czegoś, co mogłoby pomóc Mariko. A póki co…
- Muszę do niej pójść - szepnęła, wstając powoli.
- To nie jest dobry pomysł… - zauważył Suzaku, odruchowo łapiąc
ją za nadgarstek. Zorientowawszy się, że to może nie spodobać się
przyjacielowi, szybko puścił dziewczynę.
- Przebierz się najpierw - uzupełnił Zero, starając się nie
zwracać uwagi na gest Shoutou.
Aya zerknęła na swoje ubranie i przyznała
mężczyznom rację. Z bluzki pozostały głównie zakrwawione strzępy, a i dżinsy
nie wyglądały porządnie. Westchnęła więc i powlekła się do garderoby, by szybko
zmienić odzież. Robiąc to, wspominała swoją rozmowę z Kaori, którą
przeprowadziły niedługo po urodzeniu się Hanashi i Keia. „I Zero, i ja nie jesteśmy… standardowymi wampirami. On jest
Łowcą-wampirem, a ja, choć uchodzę za czystokrwistą i posiadam wszystkie
właściwe Klasie A cechy, mimo wszystko jestem przecież dhampirem. Kim może stać
się nasz potomek?”, zastanawiała się. „Jak
mniemam, wampirem, który będzie miał zdolności do bycia Łowcą… Albo Łowcą o
wampirzych skłonnościach… Kimś w tym rodzaju”, odparła wtedy Kao. „Właśnie.
Boję się, że tylko byśmy takiemu dziecku wyrządzili krzywdę. Nie będzie takie
jak inne dzieci”, powiedziała Aya.4 I tak właśnie się stało…
Potrząsnęła głową i natychmiast udała się do pokoju córki.
Suzue cały czas siedziała z Mariko, która z kolei wciąż nie mogła się do końca
uspokoić.
- Mari-chan - zagadnęła łagodnie Aya. Dziewczynka podniosła na
nią przerażone, zapłakane oczka. - Nic mi nie jest, widzisz? - spytała z
subtelnym uśmiechem, podchodząc do niej i siadając obok niej na łóżku. Suzue w
milczeniu opuściła pomieszczenie. Mariko z wahaniem podniosła drżącymi rączkami
bluzkę mamy, by przekonać się, że rzeczywiście jest już w porządku i na brzuchu
nie widnieje żadna rana. - Nie musisz się więc martwić - zapewniła Aya.
- To… moja… wina - zapłakała dziewczynka. - Mamusiu,
przepraszam! Nie rozumiem, o co chodzi… To jest takie…
- Wiem, kochanie - szepnęła kobieta, przytulając córkę i
głaszcząc ją po główce. - Ale wszystko będzie dobrze, obiecuję. Widzisz,
okazało się, że zostałaś obdarzona wyjątkową mocą. Zupełnie jak mamusia i
tatuś, wiesz?
- Ale to nie jest fajne - poskarżyła się sześciolatka, wciąż
wtulając się w mamusię.
- Być może - przyznała Aya. - Ale wiesz co? Kiedy nauczysz się
to kontrolować, może się okazać, że ta moc uratuje ci kiedyś życie. Albo komuś,
kogo kochasz.
- Ale ja zrobiłam coś złego, zamiast komuś pomóc - wydukała
Mariko. Aya poczuła, że dopiero co przebraną bluzkę ma już mokrą od łez
dziewczynki.
- Nic się nie stało - zapewniła Aya. - To, co się wydarzyło,
było tylko małym wypadkiem. To się zdarza. Kiedyś opowiem ci, co przytrafiało
się mnie samej. Ja też na początku nie kontrolowałam swoich zdolności.
- Naprawdę? - zapytała niepewnie Mari. - Ale wiesz, mamusiu,
nie rozumiem tego wszystkiego.
- Wiem - przyznała Aya. Odsunęła Mariko od siebie, by móc
spojrzeć jej w oczy. - Jesteś jeszcze malutka, ale zobaczysz, jak podrośniesz,
wszystko się ułoży.
- Więc chcę już być duża - oświadczyła dziewczynka.
Aya uśmiechnęła się z rozrzewnieniem.
- Cierpliwości, skarbie - powiedziała. - Chodź, porozmawiamy z
tatusiem. Postaramy się wszystko ci wyjaśnić, dobrze? A kiedy skończymy, może
upieczemy we troje jakieś pyszne ciasto, co ty na to?
- Hai! - zaświergotała Mariko, na moment zapominając o
przykrościach.
***
- Prawda, że Kasamatsu-san była niemiła? Prawda, prawda? Nie
lubię jej. Naprawdę nie lubię. Nie powinna mówić takich rzeczy, co nie? -
paplała Hanashi. - Chciałam tylko opowiedzieć wszystkim o tym, co się stało w
wakacje. Przecież to było ciekawe, nie? A ona stwierdziła, że jestem straszną
gadułą i nikt nie może mnie zrozumieć. To chore, przecież każdy mnie rozumie,
co nie?
- Dlaczego ciągle mówisz „nie?” albo „co nie?”? - zapytał Kei.
- Bo lubię. Lubię, bo to jest fajne. Fajne rzeczy są super, tak
samo ludzie i wampiry. Ale Kasamatsu-san nie jest fajna. Ach, jaka jestem zła!
- Hana tupnęła nogą, nie zważając na to, że wygaduje same bzdury. - Mari-chan,
mam rację co do Kasamatsu-san, co nie?
- Znowu powtórzyłaś „co nie?” - zauważył Kei, zanim Mariko
zdążyła się odezwać.
- No to co? - prychnęła Hanashi. - Kei, jak będziesz niemiły,
to ciebie też nie będę lubiła.
- Nie wierzę - odparł spokojnie.
- Mówię ci, że tak! - oburzyła się Hana.
Suzue i Shuusei zachichotali. Hanashi zawsze ich rozbawiała.
Kei był o wiele spokojniejszym i mniej problemowym dzieckiem, podobnie jak
Mariko, jednakże wszyscy troje ubóstwiali siebie nawzajem i nie wyobrażali
sobie życia bez któregoś z nich.
- Shuusei-niisan, Suzu-nēsan, pójdziemy na plac zabaw,
pójdziemy? - zaczęła nagle dopytywać się Hanashi, zastępując im drogę. Kei i
Mariko spojrzeli na siebie, a potem na rodzeństwo Namizawa, dbając o to, by ich
minki były wystarczająco słodkie, by przekonać ich do pomysłu Hany. - Bo wiecie,
w szkole było bardzo ciężko, pani powiedziała, że czasami ma nas dość,
Kasamatsu-san była dla mnie niemiła, na przerwie wylało mi się mleko, więc
musiałam pić z Keiem i Mari-chan na spółkę, w naszej sali skończyła się kreda
do tablicy, w sklepiku nie było mojego ulubionego batonika, mamy do zrobienia
zadanie domowe, a mama i tata dzisiaj będą trochę później, więc nie zauważą, że
odrobiliśmy je nie od razu…
- Dobrze, dobrze - przerwała jej Suzue, podnosząc ręce w geście
poddania się. - Myślę, że możecie pobawić się trochę na placu zabaw. Co o tym
sądzisz, niisan?
- Hai, hai - westchnął, jednocześnie uśmiechając się
delikatnie. - Ale tylko jakieś pół godzinki. Potem muszę pracować - rzucił do
dzieciaków.
- Haaaai! - odparły maluchy, uśmiechając się od ucha do ucha.
Przez całą drogę na plac zabaw biegali wokół Shuuseia i Suzu, śmiejąc się
radośnie i szczebiocząc od rzeczy. Prym wiodła naturalnie Hanashi, której buzia
naprawdę rzadko się zamykała. Wszyscy zgodnie twierdzili, iż jest jeszcze
większą gadułą od matki, Kaori.
Na terenie jednego z parków znajdowało się miejsce wyznaczone
na mały raj dla dzieci. Pełne zjeżdżalni, drabinek, drewnianych domków,
piaskownic, huśtawek i innych tego typu rzeczy, było uwielbiane przez maluchy.
Jako iż tego majowego dnia pogoda była naprawdę śliczna, plac roił się od
dziewczynek i chłopców w różnym wieku. Ośmioletnie bliźniaki i siedmioletnia
Mariko, wypatrzywszy kolegów i koleżanki ze swej szkoły, zniknęli pośród tłumu.
- Co za urwisy - rzucił Shuusei, siadając na jednej z ławek
przeznaczonych dla rodziców i opiekunów licznych latorośli. Suzue, zajmując
miejsce obok brata, przytaknęła.
- Nie masz czasem ochoty założyć już rodziny? - spytała w
pewnym momencie, spoglądając na bawiące się dzieci.
- Nie mam nawet dziewczyny - zaśmiał się. - Sam nie wiem -
dodał potem poważniej. - Może faktycznie powinienem powoli zacząć o tym myśleć.
- Uhm - potaknęła Suzu.
- Cierpliwości, siostrzyczko. Niebawem znajdziesz swojego
księcia z bajki - zapewnił, jakby czytał Suzue w myślach. Ta spojrzała na
niego. Na jej twarzy najpierw widać było lekkie zdumienie, a potem zmieszanie.
- Yare, yare - westchnął chłopak, delikatnie czochrając brązowe włosy siostry.
Suzu posłała mu przepraszające spojrzenie.
W tym samym czasie Hanashi zaproponowała zabawę w chowanego.
Wiele osób ochoczo się zgodziło, dlatego natychmiast rozpoczęto przygotowania.
Najpierw zrobiono wyliczankę, by nie było kłótni o to, kto ma szukać jako
pierwszy.
- Meiko Yamamoto-chan szuka! - oświadczyła Hana. - Licz! -
nakazała koleżance z drugiej klasy, rudowłosej dziewczynce o jasnej skórze
pełnej piegów.
- Hai, Kiryuu-senpai - zasalutowała cichutko, po czym odwróciła
się przodem do pnia jednego z drzew i poczęła liczyć, podczas gdy inne dzieci
rozpierzchły się w różnych kierunkach, by poszukać dogodnych kryjówek.
Mariko odłączyła się od kuzynostwa i pobiegła ku kępce krzewów,
w której postanowiła się schować.
- Niisan - szepnęła Suzue.
- Wiem - odparł Shuusei, natychmiast wstając. Oboje wyczuli
czające się w pobliżu niebezpieczeństwo. Namizawa zaczęli bacznie rozglądać się
dookoła. Z powodu ogromnej liczy ludzi trudno było odróżnić jedne wonie od
drugich, co często okazywało się okropnie kłopotliwe. - Rozdzielmy się -
rzucił, na co Suzu skinęła głową.
Odeszli w różnych kierunkach, wciąż czujni. Wypatrywali zarówno
kogoś podejrzanego, jak i swych podopiecznych.
Dzięki wyczulonemu słuchowi usłyszeli krzyk - mimo hałasu, jaki
panował na placu zabaw. Z sercami zdającymi się mieć chęć wyrwać im się z
piersi pobiegli w kierunku Mariko - wiedzieli, że to ona wrzasnęła. Nie wyczuli
jednak, by coś jej się stało, co odrobinę ich pocieszało. Niemniej jednak nie
spodziewali się, co zaraz ujrzą.
Mariko i Meiko stały kilka kroków od siebie. Obie były
niesamowicie blade, a na ich twarzach poznać można było niewyobrażalne
przerażenie. Zaszklone oczy jednej i drugiej wpatrywały się w ten sam punkt.
Shuusei i Suzue również tam spojrzeli. Pośród trawy leżała kupka szarego
popiołu. Takiego, jaki pozostaje z zabitych wampirów niższych warstw. Domyślili
się, co się stało.
Zestresowani podbiegli do dziewczynek. Suzue przytuliła
rozdygotaną Mariko, próbując ją uspokoić, ale ta nadal oczyma pełnymi strachu
wpatrywała się w proch. Shuusei zajął się Meiko, wyjaśniając, że nic złego się
nie stało i jednocześnie przeklinając w duchu, że nie może po prostu wymazać
jej kawałka wspomnień, bo nie należy do arystokracji. Trzeba będzie się nią zająć, pomyślał przelotnie.
Jakiś czas później zabrali ze sobą Mariko, Keia i Hanashi do
najbliższej siedziby Związku, którą akurat była ta główna, i poprosili, by
szybko wysłano kogoś do parku, żeby zbadał sprawę.
- Co się stało? - zapytał Zero, wbiegając na korytarz, na
którym stali przybyli. Wyczuł ich, gdy tylko się pojawili, więc rzucił robotę,
by się z nimi spotkać. Wysłuchawszy Shuuseia, poprosił, by on i Suzue zajęli
się Hanashi i Keiem, jako iż Kaori i Ichiru nie było obecnie w mieście, a on
sam wziął ze sobą Mariko do swojego gabinetu.
- Zabiłam… ją… - szepnęła dziewczynka, siedząc na fotelu i tępo
wpatrując się w ścianę.
- Chciała zrobić coś złego? - spytał córki Zero.
- Najpierw wyglądała ładnie. Ale potem się zmieniła. W potwora.
Yamamoto-chan i ja strasznie się przestraszyłyśmy. I moja moc uciekła. Trafiła
w tamtą dziewczynkę, kiedy była bardzo blisko mnie i Yamamoto-chan. Widziałyśmy
jej zęby. Była wampirem. Ale nie takim jak ty albo mamusia, albo Suzu-nēchan,
albo Shuusei-niisan, albo… No wiesz, tatusiu… - szepnęła, a po jej twarzyczce
płynęły łzy. - Chyba chciała nas ugryźć. Czy nikt jej nie powiedział, że tak
nie można? Poza tym… Dlaczego miała kły? Ja jeszcze nie mam…
Rozpłakała się na całego, wtulając się w tatę siedzącego na
sofie obok. Wtedy do pomieszczenia wparowała zaniepokojona Aya, natychmiast
usiadła obok męża i córki, a następnie objęła dziewczynkę.
- Shuusei mnie zawiadomił - wyjaśniła cicho. - Co się stało?
Zero dał Ayi znać, że nie chce o tym mówić przy Mariko. Kobieta
skinęła głową, przyłożyła dłoń do rozpalonego czoła córki i sprawiła, że
zasnęła. Ucałowała ją w policzek, po czym położyła ją na niewielkiej kanapie.
Wtedy pytająco spojrzała na męża.
- Po szkole dzieciaki chciały iść na plac zabaw. W pewnym
momencie Shuusei i Suzue wyczuli niebezpieczeństwo. Hanashi i Keiowi nic się
nie stało, byli w bezpiecznym miejscu, ale Mariko i jakaś jej koleżanka zostały
napadnięte przez dziewczynkę mniej więcej w ich wieku. Poziom E. Musiała zostać
przemieniona dość niedawno, nie mieliśmy jej jeszcze na liście. Na początku
wyglądała normalnie, chciała się chyba z nimi pobawić, ale potem obudził się w
niej potwór. Mariko przestraszyła się, nie zapanowała nad mocą i… - zamilknął,
ale Aya domyśliła się reszty. Zakryła usta dłonią, a w jej szarych oczach
pojawiły się łzy. Spojrzała na córkę, leżącą teraz spokojnie i przebywającą w
krainie snów, i zadawała sobie w duchu pytanie, dlaczego ta mała istotka
musiała tak cierpieć. Przecież nie zrobiła nic złego… Nie zasłużyła na taki
los.
- Co myśmy jej zrobili…? - szepnęła przerażona, drżąc i
szlochając. Zero przytulił ją, samemu zmagając się z wyrzutami sumienia. -
Nauczyłam ją panować nad mocami, ale, jak widać, w stanie zagrożenia, gdy
emocje sięgają zenitu, ona nadal nie potrafi tego kontrolować.
- Na to wygląda - potwierdził cicho mężczyzna.
- I co teraz? - zapytała Aya, nadal wtulając się w męża.
- Spokojnie, coś wymyślimy - zapewnił Kiryuu. - Ta mała
zostałaby zlikwidowana tak czy owak. Żeby nikt nie wiedział o Mariko, możemy
trochę przekręcić raport. Hanashi i Kei o niczym nie wiedzą. Zajmują się nimi
Shuusei i Suzue. Nie wiem tylko, jak zapobiec podobnym wydarzeniom w
przyszłości… - przyznał.
- Jak ona ma sobie z tym poradzić? - jęknęła brunetka,
odrywając się od Zero i przenosząc wzrok na córeczkę.
- Mogłabyś… Mogłabyś sprawić, że o tym zapomni - powiedział po
chwili milczenia mężczyzna.
Aya pokręciła przecząco głową.
- Nie mogę tego zrobić. Nie powinniśmy pozbawiać nikogo
wspomnień, jeśli należy do naszego świata. Ludzie nie mogą wiedzieć o
wampirach, ale Mariko… Czułaby się oszukana, gdyby kiedyś dowiedziała się
prawdy o tym, co się stało… Wiesz, co mam na myśli.
- Wiem - przyznał, przypomniawszy sobie dzień, w którym Aya
odzyskała skradzione wspomnienia na temat swego dzieciństwa.5 To
wydarzenie znacząco wpłynęło na jej życie.
- Zabiorę ją do domu - oświadczyła po jakimś czasie Aya.
- Uhm - mruknął Zero. - Postaram się wrócić jak najwcześniej i
pomyślimy, co powiedzieć Mariko.
***
- Będziemy Łowcami, będziemy Łowcami, będziemy Łowcami! -
wrzeszczała radośnie Hanashi, biegając wokół Keia i Mariko. - Pif, paf! -
krzyknęła, układając z palców pistolet i mierząc do wyimaginowanego celu. -
Nareszcie! Niebawem zaczniemy szkolenie! Ale będzie super! - dodała, rzucając
się na trawę. Uśmiechnięty Kei usiadł obok bliźniaczki.
Mariko patrzyła na nich ze smutkiem. Wiedziała, że nadszedł
czas, by powiedzieć im o decyzji, jaką podjęła.
- Postanowiłam, że nie wezmę udziału w szkoleniu - szepnęła.
Keiowi i Hanashi z początku wydawało się, iż się przesłyszeli.
Kiedy poprosili, by powtórzyła i usłyszeli odpowiedź, utkwili w Mariko
przerażone i zdumione spojrzenia identycznie błękitnych oczu.
- Co masz na myśli…? - spytała nienaturalnie jak na nią cicho
Hana.
- To, co słyszeliście - mruknęła Mari. - Nie podejmę się
szkolenia.
- To niedorzeczne! - wykrzyknęła Hanashi, poderwawszy się z
miejsca. Podeszła do kuzynki i chwyciła ją za ramiona, by nią potrząsnąć. -
Przecież zawsze o tym marzyliśmy, nie mogliśmy się tego doczekać!
- Wy nie mogliście się doczekać - sprostowała, po czym
wyswobodziła się z uścisku Hany i odrobinę się cofnęła. Spuściła wzrok.
- Twoi rodzice o tym wiedzą? - zapytała chłodnym tonem Hanashi,
nie spuszczając oczu z Mariko.
Mari tylko potaknęła, podczas gdy Kei wstał z ziemi i podszedł
do dziewcząt.
- Coś się stało, tak? Coś, o czym nam nie powiedziałaś -
szepnął.
W oczach Mariko zabłysły łzy. Skinęła głową i, już płacząc,
opowiedziała kuzynostwu o traumach z dzieciństwa. O tym, jak zraniła matkę oraz
o wypadku, w którym zamordowała nieznajomą dziewczynkę.
Bliźnięta wymieniły się zszokowanymi spojrzeniami. Nie mogąc
wykrztusić ani słowa, objęli rozdygotaną Mariko, przysięgając sobie w duchu, że
zrobią wszystko, co w ich mocy, by chronić kuzynkę. Tak, by nigdy więcej nie
musiała użyć straszliwej, nienaturalnej mocy, która w niej drzemała…
Odświeżacz
pamięci:
1 „Świt”
***
Konnichi-wa,
minna-san!
Jestem coraz poważniej zaniepokojona, gdyż
niemoc twórcza trwa, a gotowe mam ledwie dwa rozdziały… Oj, nie podoba mi się
to! Czasami mam ochotę na pisanie, ale ledwie otworzę plik, a stwierdzam, że
nic z siebie nie wyduszę…
Dziękuję Andzikowi, Sayuri, Suzu, Shiori i
Kiran Lilith za opinie pod poprzednim rozdziałem! Wam też dedykuję dzisiejszy.
Kolejny zaś („Powitanie w nowym świecie”) powinien bez przeszkód ukazać się za
dwa tygodnie.
Pozdrawiam!
Dobra bliźniaczka zaczyna komentarz do dodatku ^.^
OdpowiedzUsuńEch jako że jestem już nauczona mogę co nieco odpocząć więc biorę się za komentarzyk… Ech w ogóle jeszcze raz gomen że jeszcze nie nadrobiłam tamtych rozdziałów ale w postaram się to zrobić w najbliższym czasie *głośne westchnie* No ale wracając do rozdział…
Nie no pierwsza scenka z była tak niezwykle słodka i taka rozrzewniająca że aż łezka się w oku kręci Q.Q Ech i nie zapominajmy że jest tam mój kochany braciszek <3 Kurna wież że kocham cię za to że wplątujesz te niby nic nie znaczące fragmencik które tam mnie wielce raduję xD No ale dobra wracając do tematu przewodniego… „…Jej życie było zupełnie inne niż kiedyś. Miało sens, głęboki sens(…)Jej własna córeczka, tak bardzo podobna do niej i do mężczyzny, którego od wielu lat kochała…”<- To jest po prostu cudne Q.Q Te dwa zdania moim zdaniem idealnie streszczają istotę miłości matki do dziecka.
Ech Aya i to jej zamyślanie się ^ ^ Ech ile razy mi to się zdarza… Heh…
Jak widać mój braciszek porządnie wykonuje swoje obowiązki (<3) xD Kurczę ta scenka z małą Mari-chan była naprawdę urocza i słodka a do tego ten nieporadny Zero w roli tatusia xD Nie no biedak córka pyta się go w co ma się ubrać xD Ech jak pomyśle co będzie jak ta mała podrośnie to mi się serce kraje x_x Ech a tak na marginesie te rozmyślanie Zero były takie wzruszające nooo Q.Q Ech to naprawdę cudownie że mężczyzna który tyle wycierpiał wreszcie czuje się szczęśliwy… Dobra do czasu ale ok…
Ech no ale trza przejść do mniej przyjemnych wątków czyli traumy małej Mari-chanT.T Nie no na miejscu tej małej też bym się załamała… Ech no biedulka mając raptem kilka lat skrzywdzić mamą która jest dla ciebie najważniejsza T.T Nie no przerażające… Wspomnę jeszcze że strasznie fajnie opisałaś to zdarzenie miałam je przed oczmi…
Ech no i Suzaku przybywa na ratunek swojej księżniczce ^ ^ Nie no ale najważniejsze że Aya była cała i mogła pokazać się córeczce bo inaczej dziewczynka miała by jeszcze większe przeżycie T.T
Teraz znów powrót do weselszych fragmentów tego rozdziału :D
Hehehe nie no Hana człowiek rozbraja xD Większej gaduły i rozbrykanego dziecka chyba nie ma xp Nie no ilekroć czytam ten fragment z paplaniem od rzeczy córki Kao nie mogę powstrzymać się od wybuchnięcia śmiechem xD No nie da się i już ;P
Ach ten mój sexi i kochany brat… Swoją drogą pamiętam jak to u mnie pisałaś… Kurczę wydaje mi się że to było wieki temu… No ale dobra wracając do rozdziału… No fakt Shuusei mógłby pomyśleć już o jakieś dziewczynie xD Nie żebym nie była zazdrosne xp No ale dobra jako wiadomo oddam mojego braciszka w dobre ręce :D Hahaha mojego księcia z bajki już poznałam i ma teraz jakieś piętnaście-szesnaście lat ^.^ Kurczę aż mam w głowie jakieś scenki z takim nastoletnim Dei-chanem *-*
Hehehehehe widzę że wkręciłaś drobny akcent swego „świra bejzbolowego” xD Każda okazja jest dobra co? ;p
No ale dość tych cukierkowych chwil bo pora na kolejną traumę Mari-chan x_x
Ech nie no nie wyobrażam sobie jak może odbić się na psychice takiej siedmioletniej dziewczynki coś tak potwornego T.T Nie no nie wyobrażam sobie czegoś takiego… Naprawdę nie dziwie się Mariko że boi się używać swoje mocy… Ech szczerze na miejscu Ayi też bym obwiniała siebie za to co przytrafia się moje córeczce…
Heh no to szkolenie na łowców czas zacząć co ? Ech w sumie to chyba dobrze że Mariko nie zdecydowała się na prace w Związku dopiero by było jak by się dowiedzieli co poniektórzy że córka Zero i Ayi ma takie zdolności…
Ech dobra kończę i gomen że tak krótko T.T
Ech weny kochana, weny i jeszcze raz weny !
Całuski
Suzu-chan
No spoko, nadrobisz jak będziesz miała czas.
UsuńTy i ten Twój podziw braciszka xP A co do tamtych zdań, które przytoczyłaś, też je lubię. Wydaje mi się, że tak powinna się czuć kobieta patrząca na dziecko swoje i ukochanego.
Zamyślanie się Aya ma naturalnie po swej stwórczyni ^^'
Zero nie pasował mi na jakiegoś supertatę typu "wiem wszystko", więc wyszedł dość nieporadnie, ale za to słodko. Tak po swojemu i tyle. Chyba ^^'
Mariko jest mi tak żal, że szkoda gadać. Na miejscu jej, Ayi albo Zero całkowicie bym się załamała. Albo swoją sytuacją, albo sytuacją jedynego dziecka. Przerażające.
Heh, ja też wybucham śmiechem jak czytam tę paplaninę xD To tak głupie, że aż śmieszne!
Cóż, nie wątpię, że masz powymyślane scenki z Deiem :P
Ach, tak, mam akcent Takeshiego, Kyouyi i Sho-chana ^.^ Trza jeszcze jakoś wkręcić Mukuro i Fonga... *myśli* Cóż, Mukuro to ja mam na żywo prawie codziennie rano (MGŁA za oknem xD), ale wiesz xD
Odmówienie szkolenia to po prostu wybranie mniejszego zła... Mari tak czy owak będzie miała przerąbane, niestety T^T
Wena to by się przydała... Ech. No nic, dzięki i buziaki.
No bo mój brat jest CUDOWNY więc jak można go nie uwielbiać ? xD
UsuńJa mam dokładnie takie samo zdanie tak powinna się czuć matka ^.^
Tak domyśliłam się czemu ma takie skłonności xD
Heh no tak Zero do takiego ojca nie pasuje ^ ^" Moim zdaniem bardzo dobrze oddałaś go w tej roli gdybym to ja miała to zrobić zapewne wyszłoby mi coś w tym stylu...
No wiem wiem... Jak już mówiła jej mi jakoś nawet bardziej żal niż Ann czy mojego synka i córci...
No ale naprawdę nie da się nie wybuchną śmiechem czytając ten bezsensowny potok słów xD
Noo i to jakie ! Q.Q Rany aż widzę takiego nieśmiałego szesnastolatka przed oczami Q.Q Jenyyyy jakie to słodkie ! *O*
Hai hai wiem wiem trza wkręcać mężów xD
Noo wiem wiem będzie miała przerąbane i to jak diabli ;( Nie no nawet nie chce o tym myśleć T.T
ammmmmmmmmmmmmmm ammmmmmmmmmmmm weno przyjdź do bliźniaczki *medytuję* I co przyszła ? :3
Całuski :*
Hai, hai, jest cudowny, niech Ci będzie xD
UsuńEch, ciekawa jestem, czy przyjdzie nam poznać takie uczucie...
Heh, chyba łatwo było się tego domyślić, co? xD
Soka... Cieszy mnie to.
Ech... Wszyscy mają przerąbane, a kto najbardziej... w to już nie będę się zagłębiać *wzdycha*
Fakt xD
Ach, znowu ten Twój tryb "kocham Dei-chana" xD
Wena mnie obecnie nie lubi. Nie bierz tego do siebie x_x
No ja myślę xP
UsuńEch założę się że tobie tak :*
No fakt łatwo xD
No lepiej nie zagłębiajmy się w to bo to czarna otchłań x_x
No ba przecież on jest cudny :3
Ech wiem wiem T.T No ale i tak jestem dumna za wczoraj :*
Całuski :*
A to się zakładaj, ja w to nie wierzę...
UsuńCo do pisania, cieszę się, że chociaż tę jedną scenkę udało mi się napisać...
A tak się składa że ja wierze za nas dwie ;p
UsuńNo ja też i to bardzo bardzo :*
Suzu
Taa... *wzdycha*
UsuńSzkoda tylko, że od tamtego czasu nie napisałam już ani słowa...
Dzięki za dedyk! ;**
OdpowiedzUsuńBiedna Mariko! Życie ją doświadczało już od dziecka... To nie fair! Nikt nie powinien tak cierpieć... ;( To chyba najlepsze co może mi teraz przyjść do głowy... Bo nadal jestem przygnębiona tym, co się stało Mari, gdy była dzieckiem. I wcale jej się nie dziwię, że nie chce zostać łowcą... Po czymś takim... Ja też bym nie chciała...
Ave!
K.L.
Nie ma za co :*
UsuńPewnie, że to niesprawiedliwe. Momentami nienawidzę siebie za to, jakie życie sprawiam bohaterom moich opowiadań x_x Ale prawdziwe życie też jest zdecydowanie nie fair i tego trzymam się w moich "dziełach"; fantasy czy nie, sprawiedliwości nie ma i tyle...
Buziaki ;*
Dziękuję za dedyk, kochana jesteś :*
OdpowiedzUsuńO matko! Mari, taka maleńka, tak delikatna istotka, a już tak okrutnie potraktowana przez los. Ostatnim, czego może chcieć taka kruszynka jest zranienie własnej matki. Serce mi się krajało, gdy tylko pomyślałam sobie, co czuła Mariko. W dodatku jeszcze ta mała wampirzyca poziomu E na placu zabaw... Wiem, że moją psychikę zniszczyłoby to doszczętnie, więc jeśli chodzi o to, że nie chciała zaczynać szkolenia, to ją w stu procentach rozumiem.
Ech... Hana przypomina mi pozytywkę. Jak się nakręci to gada i gada bez przerwy. Przeszło mi nawet przez myśl, że na miejscu Keia zakneblowałabym ją ^^' Przy niej Kao wydaje mi się cicha i opanowana ^^
Pozdrawiam i życzę weny- Andzik
Nie ma za co :*
UsuńJa sobie nie wyobrażam przeżyć coś takiego. Chyba bym oszalała. A na Mariko te wydarzenia też odcisnęły piętno...
O, niezłe porównanie! xD Hanashi-pozytywka xD I fakt, przy niej Kao naprawdę wydaje się spokojna ^^'
Dzięki za odwiedziny :*
Konnichi wa. : )
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że po tytule tego dodatku mój wielki, a zarazem niesamowicie skromny, umysł przewidział, że będzie to coś w ten deseń - trauma Mari z powodu jej nieokiełznanej wówczas mocy. Aczkolwiek nie jestem zawiedziona, ale po kolei.
Pierwsza scenka jest bardzo słodka. Nie dziwię się dziecięcemu zainteresowaniu śniegiem przez Mariko. Cóż sama do dziś, jako całkiem świeżo upieczona szesnastolatka, nadal rozpływam się nad tym widokiem. Swoją drogą szkoda, że mamy takie lipne zimy w Polsce. : ( Ale wracając do tematu. Naprawdę mi szkoda Mariko. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła coś takiego w ogóle wytrzymać - zalałabym się falą wyrzutów sumienia i nie wiem przez ile nie wychodziłabym między ludzi.. W sumie nie dziwię się, że Mariko nie ma najmniejszej ochoty na ten trening i nie chcę wykorzystywać sowich mocy. Chociaż znając życie pewnie i tak będzie musiała. x D
Skąd ja znam ten stan, kiedy chcę coś napisać, otwieram plik i pojawia się kompletna pustka... Cóż, życzę ci byś niedługo przezwyciężyła tę niemoc twórczą.
Dziękuje za dedykacje.
Pozdrawiam,
Shiori.
Heh, raczej nietrudno było przewidzieć, o czym będzie ten rozdział xD
UsuńMnie tej zimy stuknie dwudziestka, a dalej potrafię patrzeć na śnieg jak zaczarowana. Coś pięknego! Ale fakt, obecnie w Polsce zimy mamy byle jakie.
Co do weny i jej braku, wczoraj udało mi się napisać jedną scenkę. Zawsze coś, choć i tak nie tyle, ile bym chciała...
Pozdrawiam!
Ohayo!
OdpowiedzUsuńTym razem komentarzyk pozostawię ostatnia!
Bardzo intensywnie przygotowywuję się do imprezy Halloweenowej z prawdziwego zdarzenia,bo w Wielkiej Brytanii (na ten jeden dzień) całe miasto zamienia się w krainę potworów ^^ nie to samo co w Polsce.Więc to moja pierwsza w życiu impreza tego typu!
Fragment o śniegu przypomniał mi pierwszy tom komiksowego wzdania VK.Kiedy to malutka Yuuki stała samotnie wśród wirujących płatków śniegu gdy zaatakował ją poziom E.Polała się wtedy krew.Jednak z tą różnicą, że w waszej historii była to krew Ayi!
Z jednej strony rozumiem zmartwienia Ayi i obwinianie się za zmiany w życiu Mariko, z drugiej jednak strony nie miała wpływu jaką osobą stanie się jej córeczka!Zawsze mogło skończyć się tak, że z tego mixu urodziłaby się człowiekiem, bo geny obu rodziców wyniszczyłyby się wzajemnie, ale to taka moja mała dygresja XD
Oczywiście mi również jest żal Mariko, bo to wszystko stało się kiedy była bardzo malutka więc ta trauma pozostanie w niej do końca życia(dzieci niestety bardziej przeżywają takie dramaty!)
Spodobało mi się trzeźwe podejście Ayi i decyzja o niewymazywaniu pamięci córki.Było by to napewno łatwiejsze jednak nie pomogło by Mriko, a mogło ją dodatkow zranić!
Przepraszam za taki króciutki komentarz, ale naprawdę jestem ostatnio zabiegana!
Ja ne!!!
O, szykują Ci się niezłe wrażenia, jak widzę! Życzę miłej zabawy!
UsuńMasz rację z tym śniegiem o.o Patrz, nawet o tym nie pomyślałam. Szczerze mówiąc, oryginalne VK już praktycznie dla mnie nie istnieje ^^'
Dziękuję za komentarz, kochana :*
kiedyś oglądałam anime...
OdpowiedzUsuńfajny ten rozdział ;D
Eh... jak ja lubię komentować!!!
OdpowiedzUsuńBlog naprawdę świetny. Szczerze, to na początku miałam problem z postaciami... jest ich trochę i każda inna, ale poradziłam sobie z tym!
Fajny klimat! Lubie takie!
Podsumowując: Super blog!
Tak, na początku można się tu pogubić, ale z czasem każdy się przyzwyczaja :)
UsuńDziękuję za miłe słowa i cieszę się, że Ci się tu podoba :)