sobota, 20 października 2012

Vampire Night: rozdział IVa (dodatek) - "Trauma"


      Idealnie białe płatki śniegu spływały leniwie ku ziemi, przy każdym podmuchu zimowego wiatru wirując niczym w tańcu. Sześcioletnia Mariko przykleiła się do szyby i z rozdziawioną buźką przyglądała się migocącemu w słabych promieniach słońca puchowi. Miała ochotę natychmiast wyjść na zewnątrz, by móc potańczyć pośród drzew wraz z wiatrem i śniegiem.
      - Ach! - wyrwało jej się z zachwytu. Zaraz potem przetarła bladą rączką okno, które lekko zaparowało na skutek cichego okrzyku.
      Aya uśmiechnęła się z rozrzewnieniem, patrząc na swoją jedyną córkę. Cóż ona by bez niej zrobiła? Dzięki Mariko jej życie było zupełnie inne niż kiedyś. Miało sens, głęboki sens. Naturalnie zdawała sobie sprawę z więzi łączących ją z Zero, Kaori, Reiko i innymi, ale… To było coś innego. Jej własna córeczka, tak bardzo podobna do niej i do mężczyzny, którego od wielu lat kochała…
      - Aya-sama? - dobiegł ją głos Shuuseia. Brunetka otrząsnęła się z zamyślenia, oderwała wzrok od dziewczynki i przeniosła go na przyjaciela. Uśmiechnęła się przepraszająco, co Namizawa skwitował łagodną i pobłażliwą miną, niezwykle często u niego widywaną.
      Siedzieli w salonie przytulnego dworku Ayi i Zero. Shuusei tradycyjnie miał zdać dziedziczce rodu Hiou raport ze swoich obserwacji. Bynajmniej nie zdziwił go fakt, iż Aya „odpłynęła” - zdarzało jej się to bardzo często i wszyscy do tego przywykli. Od zawsze była wrażliwą osobą i przywiązywała wielką wagę do przeszłych wydarzeń, co niejednokrotnie wywoływało w niej silne emocje. Jednakże od jakiegoś czasu panowała nad nimi lepiej niż niegdyś, ku uciesze rodziny i przyjaciół.
      - Gomen - westchnęła. - Mów dalej, proszę.
      - Mamusiu, pójdziemy na sanki?
      Aya ponownie spojrzała na córkę. Mariko nadal wpatrywała się jak zaklęta w widok za oknem, ale chwilkę później jej lawendowe oczęta utkwione zostały w matce.
      - Jeśli tylko spadnie wystarczająca ilość śniegu, kochanie - odparła z subtelnym uśmiechem. Dziewczynka skinęła głową, a Aya po raz kolejny odwróciła od niej wzrok, by skupić się na tym, co miał jej do powiedzenia Shuusei.
      - Cóż, jak już mówiłem…
      Przez jakiś czas Mariko nie przeszkadzała, dalej przypatrując się płatkom śniegu i oczyma wyobraźni widząc wśród nich malutkie leśne wróżki. W dziecięcej główce zrodziła się wówczas kolejna krótka bajeczka pełna fantastycznych stworzeń, które znała z baśni opowiadanych przez mamę i babcię.
      W pewnym momencie usłyszała, że drzwi frontowe się otwierają. Nie zwracając uwagi na matkę rozmawiającą z Shuuseiem, Mari wybiegła na korytarz.
      - Tatuś! Suzu-nēchan! - zawołała radośnie, wskakując ojcu na ramiona, zanim zdążył choćby zdjąć płaszcz. - Oj - mruknęła, patrząc na mokrą od śniegu bluzeczkę.
      - Lepiej idź się przebrać - rzucił ku córce Zero. Oczywiście prawdopodobieństwo, że Mariko się przeziębi było niezwykle znikome, ale wszyscy z otoczenia dziewczynki woleli dmuchać na zimne.
      - Ale w co? - zapytała.
      - Eee…
      - Chodź, skarbie, zaraz coś znajdziemy - zaśmiała się Suzue. Prędko ściągnęła buty, po czym chwyciła Mariko za rękę i poprowadziła ku jej pokoikowi.
      - Dzięki! - zawołał za nią Zero, wreszcie mogąc pozbyć się wierzchniego ubrania. Westchnął na myśl o czekającej na niego stercie dokumentów, które musiał choćby przejrzeć. Tym, czego najbardziej nie znosił w pracy prezesa Związku Łowców, był fakt, iż nierzadko musiał zajmować się papierkową robotą. On wolał działać w terenie, polować… Choć tego typu wycieczki nie wiązały się już z adrenaliną taką jak kiedyś, mimo wszystko było to stokroć ciekawsze od ślęczenia nad raportami i innego tego typu dokumentami. Część z nich zlecał swoim podwładnym, ale, niestety, wiele musiał przeglądać osobiście, nie mogąc dopuścić do tego, by coś było nie tak. Czasami żałował, że nie jest zwykłym pracownikiem Związku. Musiał trzymać w ryzach całe społeczeństwo Łowców, nieustannie trzymać rękę na pulsie, być na bieżąco ze wszelkimi wiadomościami odnośnie tego, co działo się w świecie łowieckim i wampirzym… Chociaż tyle, że to ostatnie miał ułatwione przez wzgląd na „czystokrwistą” żonę i całą masę przyjaciół należących do świata nocy…
      Kiryuu ponownie westchnął, po czym przywitał się z żoną i Shuuseiem, a następnie udał się do kuchni i nastawił wodę na kawę. Wraz z Ayą zdecydowali się nie mieć służących, żadne z nich nie było bowiem do tego przyzwyczajone. Zawsze czuli się niezręcznie, gdy ktoś im usługiwał, a ponadto oboje niezwykle mocno cenili sobie swoją prywatność. Cieszyli się mogąc mieszkać w przytulnym dworku skrytym pośród drzew, o którego lokalizacji wiedzieli jedynie rodzina i przyjaciele. Mieli tu ciszę i spokój, a atmosfera za sprawą Mariko była cudownie rodzinna. Po stracie rodziców i Ichiru - tego ostatniego na okres jakichś czterech lat - Zero w duchu obawiał się, że już nigdy nie poczuje prawdziwie rodzinnej atmosfery. Choć został czule przyjęty przez Kaiena i Yuuki do ich nielicznej rodzinki, tak naprawdę to dopiero Aya przywróciła mu wiarę w świat, z kolei Mariko okazała się dla obojga ni mniej, ni więcej jak cudem. I choć zdawał sobie sprawę, że nie jest idealnym mężem czy ojcem, to kiedy uświadamiał sobie, jak wiele dobrego spotkało go w życiu mimo wszelkich przeciwności, czuł się najszczęśliwszym człowiekiem - czy raczej wampirem lub Łowcą - na ziemi.
     
      Aya zerknęła do kubka i westchnęła. Jakim cudem tak szybko pochłaniała kolejne szklanki herbaty? Chyba jestem uzależniona, stwierdziła w duchu nie po raz pierwszy. Nie chciała jednak przerywać rozmowy z Shuuseiem, więc starała się zignorować chęć napicia się czegoś ciepłego. Suzue uśmiechnęła się pod nosem, patrząc na przyjaciółkę, po czym podniosła się z fotela i zaproponowała, że zrobi wszystkim herbatę.
      - Arigatō, jesteś wielka - rzuciła ze śmiechem Aya.
      - Który to już będzie kubek? - spytał Zero.
      - Wolisz nie wiedzieć - odparła Aya, lekko wytykając język w stronę męża. Zaśmiali się wszyscy czworo. Suzue sięgnęła po wszystkie naczynia, po czym wyszła z salonu. Zero powrócił do czytania listu od jednego z ważniejszych Łowców, a Aya kontynuowała rozmowę z Shuuseiem. Nie minęły jednak dwie minuty, gdy w pomieszczeniu pojawiła się Mariko.
      - Mamusiu - powiedziała nieco smętnym tonem - chyba jakoś dziwnie się czuję.
      Aya natychmiast spojrzała na córkę.
      - Chyba? - zapytała. - Co dokładnie masz na myśli, skarbie?
      Mariko zawahała się, przystępując z nóżki na nóżkę.
      - Jakby… Jakby… Czuję się, jakby coś we mnie było, ale chciało wyjść - wyjaśniła niezdarnie, łapiąc w okolicach klatki piersiowej bluzkę, przy okazji nieco ją gniotąc.
      Aya i Zero wymienili zaniepokojone spojrzenia. Kiryuu odłożył list na bok, by dokładniej przyjrzeć się dziecku, Aya z kolei podniosła się z wygodnej sofy i ruszyła w kierunku córki. Gdy była już przed nią, ukucnęła, by się z nią zrównać.
      - Być może zyskałaś jakąś moc… - stwierdziła niepewnie. Wątpiła w to, że Mariko zostanie obdarzona jakąś niecodzienną umiejętnością. Mimo iż i ona, i Zero byli wyjątkowi, to żadne z nich nie było prawdziwym wampirem, takim z urodzenia. - Nie zauważyłaś czegoś dziwnego? - spytała. - Czy może raczej… Nie zrobiłaś?
      Dziewczynka pokręciła przecząco głową.
      - Hm… - zamyśliła się Aya. Tymczasem Mariko, wciąż z jakiegoś powodu poruszona, podeszła do niej, by ją przytulić. Ledwie jednak dotknęła matki, przeszył ją dziwny dreszcz. - Mari-chan? - zdziwiła się Aya.
      Mariko jak w transie cofnęła się trochę. Jej malutkie ciało zalała fala niewyobrażalnej dla jej dziecięcego umysłu potęgi, co sprawiło, że zakręciło jej się w głowie. Zrobiło jej się słabo, co do tej pory raczej się nie zdarzało, jako iż będąc wampirzycą, takie rzeczy jej się nie przytrafiały.
      - Mari-chan? - powtórzyła coraz bardziej zaniepokojona Aya. Kątem oka zobaczyła, że Zero wstał, również chcąc podejść do córki.
      - Mamuś… - wyszeptała dziewczynka.
      I wtedy stało się coś strasznego. Nie mogąc poradzić sobie z mocą, jaka nią zawładnęła, Mariko nie potrafiła zatrzymać bliżej nieokreślonego pocisku energii, który w jakiś sposób nagle z niej uleciał i trafił nikogo innego jak kucającą przed nią matkę.
      Aya poczuła ból, jakiego nie doznała od wielu lat, a dokładniej od chwili, w której została zraniona przez dzieciaka Toumę podczas jego ataku na Akademię Kurosu.1 Upadła na kolana, odruchowo przyciskając dłonie do zakrwawionego brzucha. Napadł ją krótkotrwały krwawy kaszel. Przez kilka sekund miała wrażenie, że wokół zabrakło powietrza, którym mogłaby oddychać. Przed oczyma pojawiły się czarne mroczki, świat się zakołysał.
      - Mamu…siu…?
      Z trudem nabierając oddech, Aya podniosła głowę. Mariko przypatrywała jej się z przerażeniem. Lawendowe oczy szkliły się od łez.
      Rana powinna się przecież zasklepić. Ale bynajmniej nie miała takowego zamiaru. A ból… Ból był identyczny jak ten, który…
      - Zero… - wysapała. - To… jak… broń… Łowców…
      - Shuusei, Suzaku! - zawołał w stronę Namizawy Kiryuu. Klęczał już przy Ayi, ale ona nadal wpatrywała się w przerażoną córkę. Przy wejściu do salonu stała roztrzęsiona Suzue, przywiedziona tu zapachem krwi przyjaciółki.
      - Mamusiu… Mamusiu… - mówiła Mariko, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że jej ukochana mama cierpi przez nią. A co jeśli umrze? Nie potrafiła sobie tego wyobrazić…
      Gdyby nie córka, Aya najpewniej by zemdlała. Wytężyła jednak siłę woli, by tego nie zrobić i jakimś cudem przysunęła się do Mariko.
      - Nic… Nic mi nie jest, kochanie - zapewniła, próbując się uśmiechnąć i jakoś pocieszyć córeczkę. Nie obchodziło jej, co się stanie z nią samą, jedyne, czego chciała, to by Mariko przestała się bać i obwiniać.
      Dziewczynka nie uwierzyła, nie była w stanie, widząc ledwie trzymającą się przytomności mamę. Po jej twarzyczce spływały łzy strachu i bezsilności. Jak mogła zrobić coś tak strasznego? I skąd wzięła się ta powódź mocy? Nie potrafiła tego zrozumieć.
      - Zabierzcie… Mari… - poprosiła Aya. Dziecko nie powinno patrzeć na takie rzeczy. To może odbić się na psychice dziewczynki, tym bardziej, iż miała ona świadomość, że jest źródłem nieszczęścia.
      Suzue natychmiast podbiegła do Mariko i podniosła ją, mocno przytulając i szepcząc uspokajające słowa. Mała nie była w stanie się sprzeciwiać.
      Przekonawszy się, że Mari jest bezpieczna i już jej nie widzi, Aya osunęła się na ziemię. A raczej osunęłaby się, gdyby nie Zero, który ją trzymał. W jego głowie kłębiły się setki myśli i obaw, które w pewien sposób przerwało dopiero pojawienie się Suzaku kilka minut później.
      Shoutou bez namysłu przybiegł do Ayi i wcisnął jej do buzi nadgarstek. Ocknąwszy się, odrobinę uchyliła krwistoczerwone oczy, po czym zatopiła kły w ręce przyjaciela. Po chwili poczuła życiodajny płyn, który napełnił ją energią zdolną pokonać rany zadane bronią Łowców. Uszkodzone tkanki poczęły samoistnie się regenerować, skóra zasklepiać. Odetchnęła z ulgą.
      - Dziękuję - szepnęła. Zero skinął głową w stronę przyjaciela w geście niemego podziękowania.
      - Yare, yare - westchnął Suzaku. - Przyprawisz mnie kiedyś o zawał - stwierdził, zwróciwszy się do Ayi, lekko się uśmiechając, choć wcale nie było mu do śmiechu. Jak zwykle martwił się o tę, którą od lat kochał.
      - Gomen… - powiedziała cicho Aya. Zauważywszy, że po ranie nie ma już śladu, westchnęła głęboko. Miała mętlik w głowie.
      - Co się stało? - zapytał już poważnym tonem Suzaku, wpatrując się w przyjaciół. Zero, jak zwykle oszczędny w słowach, wyjaśnił mu pokrótce wydarzenia sprzed kilkunastu minut. - Biedna mała - stwierdził ze smutkiem Shoutou. - Czyli jednak została obdarzona mocą.
      - Wydaje mi się, że gdy mnie dotknęła, przejęła moje moce - szepnęła znów Aya. - Boże, ona sobie z tym nie poradzi… - załamała się, przypomniawszy sobie swoje doświadczenia podczas odkrywania coraz to nowszych umiejętności. Czasami naprawdę trudno było nad nimi zapanować. A Mariko prawdopodobnie przejęła wszystkie jej magiczne zdolności naraz…
      - Ale my nie mamy żadnych mocy o łowieckich właściwościach - mruknął Suzaku. Użył liczby mnogiej, gdyż posiadał takie same niecodzienne umiejętności jak Aya. Kilkakrotnie już się nimi wymieniali; gdy zdobywali nowe, dzielili się nimi z tym drugim.
      - To przeze mnie - burknął Zero. - Geny dhampira i Łowcy…
      Aya, wciąż siedząc na podłodze, przyciągnęła do siebie kolana i objęła je ramionami. Miała ochotę płakać, myśląc o tym, co przytrafiło się jej córeczce. Gdyby chociaż była starsza… Ale nie, coś tak strasznego spotkało ją w wieku sześciu lat… Ona sama pierwszą moc zdobyła jako jedenastolatka.2 Przypomniała sobie dezorientację i strach, jakie odczuwała, kiedy odkryła, że może manipulować wodą w stanie ciekłym i gazowym, zachodząc przy tym w głowę, czemu władza nad lodem również nie została jej dana. Kilka lat później luka została jednak uzupełniona - Aya przejęła moc Hanabusy Aidou. I nie tylko jego.3 Potem było tego coraz więcej i więcej… Trudno byłoby zliczyć te wszystkie dziwne zdolności. Aya momentami myślała, że dzierżąc tyle „asów w rękawie”, powinna być niepokonana. Jednocześnie miała jednak świadomość, że prawda wygląda inaczej. Nie była tak silna jak Suzaku, choć posiadała identyczne moce. Nie wiedziała, skąd się to bierze, ale tak było, czuła to i w to wierzyła. Również Zero był od niej potężniejszy. Przede wszystkim nie wahał się. Kiedy dążył do jakiegoś celu, nic nie mogło go powstrzymać. Ona tak nie potrafiła. I wciąż miała wyrzuty sumienia, kiedy przychodziło co do czego i musiała kogoś w jakiś sposób skrzywdzić. W przeszłości bywały chwile, gdy te wątpliwości zanikały - przede wszystkim podczas walki z Akujim Toumą1 - ale potem szybko wracały do niej z całą mocą.
      - Trzeba będzie ją zbadać - mruknął Zero.
      Aya jak w transie skinęła głową. Łowcy może dowiedzą się czegoś, co mogłoby pomóc Mariko. A póki co…
      - Muszę do niej pójść - szepnęła, wstając powoli.
      - To nie jest dobry pomysł… - zauważył Suzaku, odruchowo łapiąc ją za nadgarstek. Zorientowawszy się, że to może nie spodobać się przyjacielowi, szybko puścił dziewczynę.
      - Przebierz się najpierw - uzupełnił Zero, starając się nie zwracać uwagi na gest Shoutou.
      Aya zerknęła na swoje ubranie i przyznała mężczyznom rację. Z bluzki pozostały głównie zakrwawione strzępy, a i dżinsy nie wyglądały porządnie. Westchnęła więc i powlekła się do garderoby, by szybko zmienić odzież. Robiąc to, wspominała swoją rozmowę z Kaori, którą przeprowadziły niedługo po urodzeniu się Hanashi i Keia. „I Zero, i ja nie jesteśmy… standardowymi wampirami. On jest Łowcą-wampirem, a ja, choć uchodzę za czystokrwistą i posiadam wszystkie właściwe Klasie A cechy, mimo wszystko jestem przecież dhampirem. Kim może stać się nasz potomek?”, zastanawiała się.Jak mniemam, wampirem, który będzie miał zdolności do bycia Łowcą… Albo Łowcą o wampirzych skłonnościach… Kimś w tym rodzaju”, odparła wtedy Kao. „Właśnie. Boję się, że tylko byśmy takiemu dziecku wyrządzili krzywdę. Nie będzie takie jak inne dzieci”, powiedziała Aya.4 I tak właśnie się stało…
      Potrząsnęła głową i natychmiast udała się do pokoju córki. Suzue cały czas siedziała z Mariko, która z kolei wciąż nie mogła się do końca uspokoić.
      - Mari-chan - zagadnęła łagodnie Aya. Dziewczynka podniosła na nią przerażone, zapłakane oczka. - Nic mi nie jest, widzisz? - spytała z subtelnym uśmiechem, podchodząc do niej i siadając obok niej na łóżku. Suzue w milczeniu opuściła pomieszczenie. Mariko z wahaniem podniosła drżącymi rączkami bluzkę mamy, by przekonać się, że rzeczywiście jest już w porządku i na brzuchu nie widnieje żadna rana. - Nie musisz się więc martwić - zapewniła Aya.
      - To… moja… wina - zapłakała dziewczynka. - Mamusiu, przepraszam! Nie rozumiem, o co chodzi… To jest takie…
      - Wiem, kochanie - szepnęła kobieta, przytulając córkę i głaszcząc ją po główce. - Ale wszystko będzie dobrze, obiecuję. Widzisz, okazało się, że zostałaś obdarzona wyjątkową mocą. Zupełnie jak mamusia i tatuś, wiesz?
      - Ale to nie jest fajne - poskarżyła się sześciolatka, wciąż wtulając się w mamusię.
      - Być może - przyznała Aya. - Ale wiesz co? Kiedy nauczysz się to kontrolować, może się okazać, że ta moc uratuje ci kiedyś życie. Albo komuś, kogo kochasz.
      - Ale ja zrobiłam coś złego, zamiast komuś pomóc - wydukała Mariko. Aya poczuła, że dopiero co przebraną bluzkę ma już mokrą od łez dziewczynki.
      - Nic się nie stało - zapewniła Aya. - To, co się wydarzyło, było tylko małym wypadkiem. To się zdarza. Kiedyś opowiem ci, co przytrafiało się mnie samej. Ja też na początku nie kontrolowałam swoich zdolności.
      - Naprawdę? - zapytała niepewnie Mari. - Ale wiesz, mamusiu, nie rozumiem tego wszystkiego.
      - Wiem - przyznała Aya. Odsunęła Mariko od siebie, by móc spojrzeć jej w oczy. - Jesteś jeszcze malutka, ale zobaczysz, jak podrośniesz, wszystko się ułoży.
      - Więc chcę już być duża - oświadczyła dziewczynka.
      Aya uśmiechnęła się z rozrzewnieniem.
      - Cierpliwości, skarbie - powiedziała. - Chodź, porozmawiamy z tatusiem. Postaramy się wszystko ci wyjaśnić, dobrze? A kiedy skończymy, może upieczemy we troje jakieś pyszne ciasto, co ty na to?
      - Hai! - zaświergotała Mariko, na moment zapominając o przykrościach.
***
      - Prawda, że Kasamatsu-san była niemiła? Prawda, prawda? Nie lubię jej. Naprawdę nie lubię. Nie powinna mówić takich rzeczy, co nie? - paplała Hanashi. - Chciałam tylko opowiedzieć wszystkim o tym, co się stało w wakacje. Przecież to było ciekawe, nie? A ona stwierdziła, że jestem straszną gadułą i nikt nie może mnie zrozumieć. To chore, przecież każdy mnie rozumie, co nie?
      - Dlaczego ciągle mówisz „nie?” albo „co nie?”? - zapytał Kei.
      - Bo lubię. Lubię, bo to jest fajne. Fajne rzeczy są super, tak samo ludzie i wampiry. Ale Kasamatsu-san nie jest fajna. Ach, jaka jestem zła! - Hana tupnęła nogą, nie zważając na to, że wygaduje same bzdury. - Mari-chan, mam rację co do Kasamatsu-san, co nie?
      - Znowu powtórzyłaś „co nie?” - zauważył Kei, zanim Mariko zdążyła się odezwać.
      - No to co? - prychnęła Hanashi. - Kei, jak będziesz niemiły, to ciebie też nie będę lubiła.
      - Nie wierzę - odparł spokojnie.
      - Mówię ci, że tak! - oburzyła się Hana.
      Suzue i Shuusei zachichotali. Hanashi zawsze ich rozbawiała. Kei był o wiele spokojniejszym i mniej problemowym dzieckiem, podobnie jak Mariko, jednakże wszyscy troje ubóstwiali siebie nawzajem i nie wyobrażali sobie życia bez któregoś z nich.
      - Shuusei-niisan, Suzu-nēsan, pójdziemy na plac zabaw, pójdziemy? - zaczęła nagle dopytywać się Hanashi, zastępując im drogę. Kei i Mariko spojrzeli na siebie, a potem na rodzeństwo Namizawa, dbając o to, by ich minki były wystarczająco słodkie, by przekonać ich do pomysłu Hany. - Bo wiecie, w szkole było bardzo ciężko, pani powiedziała, że czasami ma nas dość, Kasamatsu-san była dla mnie niemiła, na przerwie wylało mi się mleko, więc musiałam pić z Keiem i Mari-chan na spółkę, w naszej sali skończyła się kreda do tablicy, w sklepiku nie było mojego ulubionego batonika, mamy do zrobienia zadanie domowe, a mama i tata dzisiaj będą trochę później, więc nie zauważą, że odrobiliśmy je nie od razu…
      - Dobrze, dobrze - przerwała jej Suzue, podnosząc ręce w geście poddania się. - Myślę, że możecie pobawić się trochę na placu zabaw. Co o tym sądzisz, niisan?
      - Hai, hai - westchnął, jednocześnie uśmiechając się delikatnie. - Ale tylko jakieś pół godzinki. Potem muszę pracować - rzucił do dzieciaków.
      - Haaaai! - odparły maluchy, uśmiechając się od ucha do ucha. Przez całą drogę na plac zabaw biegali wokół Shuuseia i Suzu, śmiejąc się radośnie i szczebiocząc od rzeczy. Prym wiodła naturalnie Hanashi, której buzia naprawdę rzadko się zamykała. Wszyscy zgodnie twierdzili, iż jest jeszcze większą gadułą od matki, Kaori.
      Na terenie jednego z parków znajdowało się miejsce wyznaczone na mały raj dla dzieci. Pełne zjeżdżalni, drabinek, drewnianych domków, piaskownic, huśtawek i innych tego typu rzeczy, było uwielbiane przez maluchy. Jako iż tego majowego dnia pogoda była naprawdę śliczna, plac roił się od dziewczynek i chłopców w różnym wieku. Ośmioletnie bliźniaki i siedmioletnia Mariko, wypatrzywszy kolegów i koleżanki ze swej szkoły, zniknęli pośród tłumu.
      - Co za urwisy - rzucił Shuusei, siadając na jednej z ławek przeznaczonych dla rodziców i opiekunów licznych latorośli. Suzue, zajmując miejsce obok brata, przytaknęła.
      - Nie masz czasem ochoty założyć już rodziny? - spytała w pewnym momencie, spoglądając na bawiące się dzieci.
      - Nie mam nawet dziewczyny - zaśmiał się. - Sam nie wiem - dodał potem poważniej. - Może faktycznie powinienem powoli zacząć o tym myśleć.
      - Uhm - potaknęła Suzu.
      - Cierpliwości, siostrzyczko. Niebawem znajdziesz swojego księcia z bajki - zapewnił, jakby czytał Suzue w myślach. Ta spojrzała na niego. Na jej twarzy najpierw widać było lekkie zdumienie, a potem zmieszanie. - Yare, yare - westchnął chłopak, delikatnie czochrając brązowe włosy siostry. Suzu posłała mu przepraszające spojrzenie.
      W tym samym czasie Hanashi zaproponowała zabawę w chowanego. Wiele osób ochoczo się zgodziło, dlatego natychmiast rozpoczęto przygotowania. Najpierw zrobiono wyliczankę, by nie było kłótni o to, kto ma szukać jako pierwszy.
      - Meiko Yamamoto-chan szuka! - oświadczyła Hana. - Licz! - nakazała koleżance z drugiej klasy, rudowłosej dziewczynce o jasnej skórze pełnej piegów.
      - Hai, Kiryuu-senpai - zasalutowała cichutko, po czym odwróciła się przodem do pnia jednego z drzew i poczęła liczyć, podczas gdy inne dzieci rozpierzchły się w różnych kierunkach, by poszukać dogodnych kryjówek.
      Mariko odłączyła się od kuzynostwa i pobiegła ku kępce krzewów, w której postanowiła się schować.
      - Niisan - szepnęła Suzue.
      - Wiem - odparł Shuusei, natychmiast wstając. Oboje wyczuli czające się w pobliżu niebezpieczeństwo. Namizawa zaczęli bacznie rozglądać się dookoła. Z powodu ogromnej liczy ludzi trudno było odróżnić jedne wonie od drugich, co często okazywało się okropnie kłopotliwe. - Rozdzielmy się - rzucił, na co Suzu skinęła głową.
      Odeszli w różnych kierunkach, wciąż czujni. Wypatrywali zarówno kogoś podejrzanego, jak i swych podopiecznych.
      Dzięki wyczulonemu słuchowi usłyszeli krzyk - mimo hałasu, jaki panował na placu zabaw. Z sercami zdającymi się mieć chęć wyrwać im się z piersi pobiegli w kierunku Mariko - wiedzieli, że to ona wrzasnęła. Nie wyczuli jednak, by coś jej się stało, co odrobinę ich pocieszało. Niemniej jednak nie spodziewali się, co zaraz ujrzą.
      Mariko i Meiko stały kilka kroków od siebie. Obie były niesamowicie blade, a na ich twarzach poznać można było niewyobrażalne przerażenie. Zaszklone oczy jednej i drugiej wpatrywały się w ten sam punkt. Shuusei i Suzue również tam spojrzeli. Pośród trawy leżała kupka szarego popiołu. Takiego, jaki pozostaje z zabitych wampirów niższych warstw. Domyślili się, co się stało.
      Zestresowani podbiegli do dziewczynek. Suzue przytuliła rozdygotaną Mariko, próbując ją uspokoić, ale ta nadal oczyma pełnymi strachu wpatrywała się w proch. Shuusei zajął się Meiko, wyjaśniając, że nic złego się nie stało i jednocześnie przeklinając w duchu, że nie może po prostu wymazać jej kawałka wspomnień, bo nie należy do arystokracji. Trzeba będzie się nią zająć, pomyślał przelotnie.
      Jakiś czas później zabrali ze sobą Mariko, Keia i Hanashi do najbliższej siedziby Związku, którą akurat była ta główna, i poprosili, by szybko wysłano kogoś do parku, żeby zbadał sprawę.
      - Co się stało? - zapytał Zero, wbiegając na korytarz, na którym stali przybyli. Wyczuł ich, gdy tylko się pojawili, więc rzucił robotę, by się z nimi spotkać. Wysłuchawszy Shuuseia, poprosił, by on i Suzue zajęli się Hanashi i Keiem, jako iż Kaori i Ichiru nie było obecnie w mieście, a on sam wziął ze sobą Mariko do swojego gabinetu.
      - Zabiłam… ją… - szepnęła dziewczynka, siedząc na fotelu i tępo wpatrując się w ścianę.
      - Chciała zrobić coś złego? - spytał córki Zero.
      - Najpierw wyglądała ładnie. Ale potem się zmieniła. W potwora. Yamamoto-chan i ja strasznie się przestraszyłyśmy. I moja moc uciekła. Trafiła w tamtą dziewczynkę, kiedy była bardzo blisko mnie i Yamamoto-chan. Widziałyśmy jej zęby. Była wampirem. Ale nie takim jak ty albo mamusia, albo Suzu-nēchan, albo Shuusei-niisan, albo… No wiesz, tatusiu… - szepnęła, a po jej twarzyczce płynęły łzy. - Chyba chciała nas ugryźć. Czy nikt jej nie powiedział, że tak nie można? Poza tym… Dlaczego miała kły? Ja jeszcze nie mam…
      Rozpłakała się na całego, wtulając się w tatę siedzącego na sofie obok. Wtedy do pomieszczenia wparowała zaniepokojona Aya, natychmiast usiadła obok męża i córki, a następnie objęła dziewczynkę.
      - Shuusei mnie zawiadomił - wyjaśniła cicho. - Co się stało?
      Zero dał Ayi znać, że nie chce o tym mówić przy Mariko. Kobieta skinęła głową, przyłożyła dłoń do rozpalonego czoła córki i sprawiła, że zasnęła. Ucałowała ją w policzek, po czym położyła ją na niewielkiej kanapie. Wtedy pytająco spojrzała na męża.
      - Po szkole dzieciaki chciały iść na plac zabaw. W pewnym momencie Shuusei i Suzue wyczuli niebezpieczeństwo. Hanashi i Keiowi nic się nie stało, byli w bezpiecznym miejscu, ale Mariko i jakaś jej koleżanka zostały napadnięte przez dziewczynkę mniej więcej w ich wieku. Poziom E. Musiała zostać przemieniona dość niedawno, nie mieliśmy jej jeszcze na liście. Na początku wyglądała normalnie, chciała się chyba z nimi pobawić, ale potem obudził się w niej potwór. Mariko przestraszyła się, nie zapanowała nad mocą i… - zamilknął, ale Aya domyśliła się reszty. Zakryła usta dłonią, a w jej szarych oczach pojawiły się łzy. Spojrzała na córkę, leżącą teraz spokojnie i przebywającą w krainie snów, i zadawała sobie w duchu pytanie, dlaczego ta mała istotka musiała tak cierpieć. Przecież nie zrobiła nic złego… Nie zasłużyła na taki los.
      - Co myśmy jej zrobili…? - szepnęła przerażona, drżąc i szlochając. Zero przytulił ją, samemu zmagając się z wyrzutami sumienia. - Nauczyłam ją panować nad mocami, ale, jak widać, w stanie zagrożenia, gdy emocje sięgają zenitu, ona nadal nie potrafi tego kontrolować.
      - Na to wygląda - potwierdził cicho mężczyzna.
      - I co teraz? - zapytała Aya, nadal wtulając się w męża.
      - Spokojnie, coś wymyślimy - zapewnił Kiryuu. - Ta mała zostałaby zlikwidowana tak czy owak. Żeby nikt nie wiedział o Mariko, możemy trochę przekręcić raport. Hanashi i Kei o niczym nie wiedzą. Zajmują się nimi Shuusei i Suzue. Nie wiem tylko, jak zapobiec podobnym wydarzeniom w przyszłości… - przyznał.
      - Jak ona ma sobie z tym poradzić? - jęknęła brunetka, odrywając się od Zero i przenosząc wzrok na córeczkę.
      - Mogłabyś… Mogłabyś sprawić, że o tym zapomni - powiedział po chwili milczenia mężczyzna.
      Aya pokręciła przecząco głową.
      - Nie mogę tego zrobić. Nie powinniśmy pozbawiać nikogo wspomnień, jeśli należy do naszego świata. Ludzie nie mogą wiedzieć o wampirach, ale Mariko… Czułaby się oszukana, gdyby kiedyś dowiedziała się prawdy o tym, co się stało… Wiesz, co mam na myśli.
      - Wiem - przyznał, przypomniawszy sobie dzień, w którym Aya odzyskała skradzione wspomnienia na temat swego dzieciństwa.5 To wydarzenie znacząco wpłynęło na jej życie.
      - Zabiorę ją do domu - oświadczyła po jakimś czasie Aya.
      - Uhm - mruknął Zero. - Postaram się wrócić jak najwcześniej i pomyślimy, co powiedzieć Mariko.
***
      - Będziemy Łowcami, będziemy Łowcami, będziemy Łowcami! - wrzeszczała radośnie Hanashi, biegając wokół Keia i Mariko. - Pif, paf! - krzyknęła, układając z palców pistolet i mierząc do wyimaginowanego celu. - Nareszcie! Niebawem zaczniemy szkolenie! Ale będzie super! - dodała, rzucając się na trawę. Uśmiechnięty Kei usiadł obok bliźniaczki.
      Mariko patrzyła na nich ze smutkiem. Wiedziała, że nadszedł czas, by powiedzieć im o decyzji, jaką podjęła.
      - Postanowiłam, że nie wezmę udziału w szkoleniu - szepnęła.
      Keiowi i Hanashi z początku wydawało się, iż się przesłyszeli. Kiedy poprosili, by powtórzyła i usłyszeli odpowiedź, utkwili w Mariko przerażone i zdumione spojrzenia identycznie błękitnych oczu.
      - Co masz na myśli…? - spytała nienaturalnie jak na nią cicho Hana.
      - To, co słyszeliście - mruknęła Mari. - Nie podejmę się szkolenia.
      - To niedorzeczne! - wykrzyknęła Hanashi, poderwawszy się z miejsca. Podeszła do kuzynki i chwyciła ją za ramiona, by nią potrząsnąć. - Przecież zawsze o tym marzyliśmy, nie mogliśmy się tego doczekać!
      - Wy nie mogliście się doczekać - sprostowała, po czym wyswobodziła się z uścisku Hany i odrobinę się cofnęła. Spuściła wzrok.
      - Twoi rodzice o tym wiedzą? - zapytała chłodnym tonem Hanashi, nie spuszczając oczu z Mariko.
      Mari tylko potaknęła, podczas gdy Kei wstał z ziemi i podszedł do dziewcząt.
      - Coś się stało, tak? Coś, o czym nam nie powiedziałaś - szepnął.
      W oczach Mariko zabłysły łzy. Skinęła głową i, już płacząc, opowiedziała kuzynostwu o traumach z dzieciństwa. O tym, jak zraniła matkę oraz o wypadku, w którym zamordowała nieznajomą dziewczynkę.
      Bliźnięta wymieniły się zszokowanymi spojrzeniami. Nie mogąc wykrztusić ani słowa, objęli rozdygotaną Mariko, przysięgając sobie w duchu, że zrobią wszystko, co w ich mocy, by chronić kuzynkę. Tak, by nigdy więcej nie musiała użyć straszliwej, nienaturalnej mocy, która w niej drzemała…




Odświeżacz pamięci:

***
      Konnichi-wa, minna-san!
      Jestem coraz poważniej zaniepokojona, gdyż niemoc twórcza trwa, a gotowe mam ledwie dwa rozdziały… Oj, nie podoba mi się to! Czasami mam ochotę na pisanie, ale ledwie otworzę plik, a stwierdzam, że nic z siebie nie wyduszę…
      Dziękuję Andzikowi, Sayuri, Suzu, Shiori i Kiran Lilith za opinie pod poprzednim rozdziałem! Wam też dedykuję dzisiejszy. Kolejny zaś („Powitanie w nowym świecie”) powinien bez przeszkód ukazać się za dwa tygodnie.
      Pozdrawiam!

19 komentarzy:

  1. Dobra bliźniaczka zaczyna komentarz do dodatku ^.^

    Ech jako że jestem już nauczona mogę co nieco odpocząć więc biorę się za komentarzyk… Ech w ogóle jeszcze raz gomen że jeszcze nie nadrobiłam tamtych rozdziałów ale w postaram się to zrobić w najbliższym czasie *głośne westchnie* No ale wracając do rozdział…
    Nie no pierwsza scenka z była tak niezwykle słodka i taka rozrzewniająca że aż łezka się w oku kręci Q.Q Ech i nie zapominajmy że jest tam mój kochany braciszek <3 Kurna wież że kocham cię za to że wplątujesz te niby nic nie znaczące fragmencik które tam mnie wielce raduję xD No ale dobra wracając do tematu przewodniego… „…Jej życie było zupełnie inne niż kiedyś. Miało sens, głęboki sens(…)Jej własna córeczka, tak bardzo podobna do niej i do mężczyzny, którego od wielu lat kochała…”<- To jest po prostu cudne Q.Q Te dwa zdania moim zdaniem idealnie streszczają istotę miłości matki do dziecka.
    Ech Aya i to jej zamyślanie się ^ ^ Ech ile razy mi to się zdarza… Heh…
    Jak widać mój braciszek porządnie wykonuje swoje obowiązki (<3) xD Kurczę ta scenka z małą Mari-chan była naprawdę urocza i słodka a do tego ten nieporadny Zero w roli tatusia xD Nie no biedak córka pyta się go w co ma się ubrać xD Ech jak pomyśle co będzie jak ta mała podrośnie to mi się serce kraje x_x Ech a tak na marginesie te rozmyślanie Zero były takie wzruszające nooo Q.Q Ech to naprawdę cudownie że mężczyzna który tyle wycierpiał wreszcie czuje się szczęśliwy… Dobra do czasu ale ok…
    Ech no ale trza przejść do mniej przyjemnych wątków czyli traumy małej Mari-chanT.T Nie no na miejscu tej małej też bym się załamała… Ech no biedulka mając raptem kilka lat skrzywdzić mamą która jest dla ciebie najważniejsza T.T Nie no przerażające… Wspomnę jeszcze że strasznie fajnie opisałaś to zdarzenie miałam je przed oczmi…
    Ech no i Suzaku przybywa na ratunek swojej księżniczce ^ ^ Nie no ale najważniejsze że Aya była cała i mogła pokazać się córeczce bo inaczej dziewczynka miała by jeszcze większe przeżycie T.T

    Teraz znów powrót do weselszych fragmentów tego rozdziału :D
    Hehehe nie no Hana człowiek rozbraja xD Większej gaduły i rozbrykanego dziecka chyba nie ma xp Nie no ilekroć czytam ten fragment z paplaniem od rzeczy córki Kao nie mogę powstrzymać się od wybuchnięcia śmiechem xD No nie da się i już ;P
    Ach ten mój sexi i kochany brat… Swoją drogą pamiętam jak to u mnie pisałaś… Kurczę wydaje mi się że to było wieki temu… No ale dobra wracając do rozdziału… No fakt Shuusei mógłby pomyśleć już o jakieś dziewczynie xD Nie żebym nie była zazdrosne xp No ale dobra jako wiadomo oddam mojego braciszka w dobre ręce :D Hahaha mojego księcia z bajki już poznałam i ma teraz jakieś piętnaście-szesnaście lat ^.^ Kurczę aż mam w głowie jakieś scenki z takim nastoletnim Dei-chanem *-*
    Hehehehehe widzę że wkręciłaś drobny akcent swego „świra bejzbolowego” xD Każda okazja jest dobra co? ;p
    No ale dość tych cukierkowych chwil bo pora na kolejną traumę Mari-chan x_x
    Ech nie no nie wyobrażam sobie jak może odbić się na psychice takiej siedmioletniej dziewczynki coś tak potwornego T.T Nie no nie wyobrażam sobie czegoś takiego… Naprawdę nie dziwie się Mariko że boi się używać swoje mocy… Ech szczerze na miejscu Ayi też bym obwiniała siebie za to co przytrafia się moje córeczce…

    Heh no to szkolenie na łowców czas zacząć co ? Ech w sumie to chyba dobrze że Mariko nie zdecydowała się na prace w Związku dopiero by było jak by się dowiedzieli co poniektórzy że córka Zero i Ayi ma takie zdolności…

    Ech dobra kończę i gomen że tak krótko T.T

    Ech weny kochana, weny i jeszcze raz weny !
    Całuski
    Suzu-chan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No spoko, nadrobisz jak będziesz miała czas.
      Ty i ten Twój podziw braciszka xP A co do tamtych zdań, które przytoczyłaś, też je lubię. Wydaje mi się, że tak powinna się czuć kobieta patrząca na dziecko swoje i ukochanego.
      Zamyślanie się Aya ma naturalnie po swej stwórczyni ^^'
      Zero nie pasował mi na jakiegoś supertatę typu "wiem wszystko", więc wyszedł dość nieporadnie, ale za to słodko. Tak po swojemu i tyle. Chyba ^^'
      Mariko jest mi tak żal, że szkoda gadać. Na miejscu jej, Ayi albo Zero całkowicie bym się załamała. Albo swoją sytuacją, albo sytuacją jedynego dziecka. Przerażające.

      Heh, ja też wybucham śmiechem jak czytam tę paplaninę xD To tak głupie, że aż śmieszne!
      Cóż, nie wątpię, że masz powymyślane scenki z Deiem :P
      Ach, tak, mam akcent Takeshiego, Kyouyi i Sho-chana ^.^ Trza jeszcze jakoś wkręcić Mukuro i Fonga... *myśli* Cóż, Mukuro to ja mam na żywo prawie codziennie rano (MGŁA za oknem xD), ale wiesz xD

      Odmówienie szkolenia to po prostu wybranie mniejszego zła... Mari tak czy owak będzie miała przerąbane, niestety T^T

      Wena to by się przydała... Ech. No nic, dzięki i buziaki.

      Usuń
    2. No bo mój brat jest CUDOWNY więc jak można go nie uwielbiać ? xD
      Ja mam dokładnie takie samo zdanie tak powinna się czuć matka ^.^
      Tak domyśliłam się czemu ma takie skłonności xD
      Heh no tak Zero do takiego ojca nie pasuje ^ ^" Moim zdaniem bardzo dobrze oddałaś go w tej roli gdybym to ja miała to zrobić zapewne wyszłoby mi coś w tym stylu...
      No wiem wiem... Jak już mówiła jej mi jakoś nawet bardziej żal niż Ann czy mojego synka i córci...

      No ale naprawdę nie da się nie wybuchną śmiechem czytając ten bezsensowny potok słów xD
      Noo i to jakie ! Q.Q Rany aż widzę takiego nieśmiałego szesnastolatka przed oczami Q.Q Jenyyyy jakie to słodkie ! *O*
      Hai hai wiem wiem trza wkręcać mężów xD

      Noo wiem wiem będzie miała przerąbane i to jak diabli ;( Nie no nawet nie chce o tym myśleć T.T

      ammmmmmmmmmmmmmm ammmmmmmmmmmmm weno przyjdź do bliźniaczki *medytuję* I co przyszła ? :3

      Całuski :*

      Usuń
    3. Hai, hai, jest cudowny, niech Ci będzie xD
      Ech, ciekawa jestem, czy przyjdzie nam poznać takie uczucie...
      Heh, chyba łatwo było się tego domyślić, co? xD
      Soka... Cieszy mnie to.
      Ech... Wszyscy mają przerąbane, a kto najbardziej... w to już nie będę się zagłębiać *wzdycha*

      Fakt xD
      Ach, znowu ten Twój tryb "kocham Dei-chana" xD

      Wena mnie obecnie nie lubi. Nie bierz tego do siebie x_x

      Usuń
    4. No ja myślę xP
      Ech założę się że tobie tak :*
      No fakt łatwo xD
      No lepiej nie zagłębiajmy się w to bo to czarna otchłań x_x
      No ba przecież on jest cudny :3
      Ech wiem wiem T.T No ale i tak jestem dumna za wczoraj :*

      Całuski :*

      Usuń
    5. A to się zakładaj, ja w to nie wierzę...
      Co do pisania, cieszę się, że chociaż tę jedną scenkę udało mi się napisać...

      Usuń
    6. A tak się składa że ja wierze za nas dwie ;p

      No ja też i to bardzo bardzo :*

      Suzu

      Usuń
    7. Taa... *wzdycha*
      Szkoda tylko, że od tamtego czasu nie napisałam już ani słowa...

      Usuń
  2. Dzięki za dedyk! ;**

    Biedna Mariko! Życie ją doświadczało już od dziecka... To nie fair! Nikt nie powinien tak cierpieć... ;( To chyba najlepsze co może mi teraz przyjść do głowy... Bo nadal jestem przygnębiona tym, co się stało Mari, gdy była dzieckiem. I wcale jej się nie dziwię, że nie chce zostać łowcą... Po czymś takim... Ja też bym nie chciała...

    Ave!

    K.L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co :*

      Pewnie, że to niesprawiedliwe. Momentami nienawidzę siebie za to, jakie życie sprawiam bohaterom moich opowiadań x_x Ale prawdziwe życie też jest zdecydowanie nie fair i tego trzymam się w moich "dziełach"; fantasy czy nie, sprawiedliwości nie ma i tyle...

      Buziaki ;*

      Usuń
  3. Dziękuję za dedyk, kochana jesteś :*

    O matko! Mari, taka maleńka, tak delikatna istotka, a już tak okrutnie potraktowana przez los. Ostatnim, czego może chcieć taka kruszynka jest zranienie własnej matki. Serce mi się krajało, gdy tylko pomyślałam sobie, co czuła Mariko. W dodatku jeszcze ta mała wampirzyca poziomu E na placu zabaw... Wiem, że moją psychikę zniszczyłoby to doszczętnie, więc jeśli chodzi o to, że nie chciała zaczynać szkolenia, to ją w stu procentach rozumiem.
    Ech... Hana przypomina mi pozytywkę. Jak się nakręci to gada i gada bez przerwy. Przeszło mi nawet przez myśl, że na miejscu Keia zakneblowałabym ją ^^' Przy niej Kao wydaje mi się cicha i opanowana ^^

    Pozdrawiam i życzę weny- Andzik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co :*

      Ja sobie nie wyobrażam przeżyć coś takiego. Chyba bym oszalała. A na Mariko te wydarzenia też odcisnęły piętno...
      O, niezłe porównanie! xD Hanashi-pozytywka xD I fakt, przy niej Kao naprawdę wydaje się spokojna ^^'

      Dzięki za odwiedziny :*

      Usuń
  4. Konnichi wa. : )

    Muszę przyznać, że po tytule tego dodatku mój wielki, a zarazem niesamowicie skromny, umysł przewidział, że będzie to coś w ten deseń - trauma Mari z powodu jej nieokiełznanej wówczas mocy. Aczkolwiek nie jestem zawiedziona, ale po kolei.
    Pierwsza scenka jest bardzo słodka. Nie dziwię się dziecięcemu zainteresowaniu śniegiem przez Mariko. Cóż sama do dziś, jako całkiem świeżo upieczona szesnastolatka, nadal rozpływam się nad tym widokiem. Swoją drogą szkoda, że mamy takie lipne zimy w Polsce. : ( Ale wracając do tematu. Naprawdę mi szkoda Mariko. Nie wyobrażam sobie, żebym mogła coś takiego w ogóle wytrzymać - zalałabym się falą wyrzutów sumienia i nie wiem przez ile nie wychodziłabym między ludzi.. W sumie nie dziwię się, że Mariko nie ma najmniejszej ochoty na ten trening i nie chcę wykorzystywać sowich mocy. Chociaż znając życie pewnie i tak będzie musiała. x D
    Skąd ja znam ten stan, kiedy chcę coś napisać, otwieram plik i pojawia się kompletna pustka... Cóż, życzę ci byś niedługo przezwyciężyła tę niemoc twórczą.
    Dziękuje za dedykacje.
    Pozdrawiam,
    Shiori.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, raczej nietrudno było przewidzieć, o czym będzie ten rozdział xD
      Mnie tej zimy stuknie dwudziestka, a dalej potrafię patrzeć na śnieg jak zaczarowana. Coś pięknego! Ale fakt, obecnie w Polsce zimy mamy byle jakie.
      Co do weny i jej braku, wczoraj udało mi się napisać jedną scenkę. Zawsze coś, choć i tak nie tyle, ile bym chciała...
      Pozdrawiam!

      Usuń
  5. Ohayo!
    Tym razem komentarzyk pozostawię ostatnia!
    Bardzo intensywnie przygotowywuję się do imprezy Halloweenowej z prawdziwego zdarzenia,bo w Wielkiej Brytanii (na ten jeden dzień) całe miasto zamienia się w krainę potworów ^^ nie to samo co w Polsce.Więc to moja pierwsza w życiu impreza tego typu!
    Fragment o śniegu przypomniał mi pierwszy tom komiksowego wzdania VK.Kiedy to malutka Yuuki stała samotnie wśród wirujących płatków śniegu gdy zaatakował ją poziom E.Polała się wtedy krew.Jednak z tą różnicą, że w waszej historii była to krew Ayi!
    Z jednej strony rozumiem zmartwienia Ayi i obwinianie się za zmiany w życiu Mariko, z drugiej jednak strony nie miała wpływu jaką osobą stanie się jej córeczka!Zawsze mogło skończyć się tak, że z tego mixu urodziłaby się człowiekiem, bo geny obu rodziców wyniszczyłyby się wzajemnie, ale to taka moja mała dygresja XD
    Oczywiście mi również jest żal Mariko, bo to wszystko stało się kiedy była bardzo malutka więc ta trauma pozostanie w niej do końca życia(dzieci niestety bardziej przeżywają takie dramaty!)
    Spodobało mi się trzeźwe podejście Ayi i decyzja o niewymazywaniu pamięci córki.Było by to napewno łatwiejsze jednak nie pomogło by Mriko, a mogło ją dodatkow zranić!
    Przepraszam za taki króciutki komentarz, ale naprawdę jestem ostatnio zabiegana!
    Ja ne!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, szykują Ci się niezłe wrażenia, jak widzę! Życzę miłej zabawy!
      Masz rację z tym śniegiem o.o Patrz, nawet o tym nie pomyślałam. Szczerze mówiąc, oryginalne VK już praktycznie dla mnie nie istnieje ^^'
      Dziękuję za komentarz, kochana :*

      Usuń
  6. kiedyś oglądałam anime...
    fajny ten rozdział ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Eh... jak ja lubię komentować!!!
    Blog naprawdę świetny. Szczerze, to na początku miałam problem z postaciami... jest ich trochę i każda inna, ale poradziłam sobie z tym!
    Fajny klimat! Lubie takie!
    Podsumowując: Super blog!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, na początku można się tu pogubić, ale z czasem każdy się przyzwyczaja :)
      Dziękuję za miłe słowa i cieszę się, że Ci się tu podoba :)

      Usuń