Strony

sobota, 26 października 2013

Vampire Night: rozdział XX - „Unosząc się na wietrze zmian”

      - Udało nam się ją znaleźć.
      Zero skinął głową, dając Shuuseiowi znak, że zrozumiał. Zadanie odszukania pewnej wampirzycy zlecił mu już dawno temu. Niedługo po śmierci Mariko… Któregoś razu, korzystając z tego, iż Aya przebywała poza zasięgiem wyostrzonego wampirzego słuchu, poprosił Namizawę, by w wolnym czasie szukał Seiren, prawej ręki Kaname Kurana, który był powodem samobójstwa Mari. Shuusei poprosił o pozwolenie na włączenie do sprawy Marii - jej arystokratyczną mocą było postrzeganie pewnych wydarzeń oczyma zwierząt oraz wydawanie im niezbyt skomplikowanych rozkazów, co mogło okazać się niezwykle pomocne. Zero zgodził się i w rezultacie tych dwoje od miesięcy poszukiwało Seiren. Być może udałoby im się odnaleźć ją wcześniej, gdyby nie fakt, iż Shuusei po śmierci Mariko został wiceprzewodniczącym Nocnej Klasy, co przysporzyło mu wielu nowych obowiązków. Zresztą sprawa z zastępcą Suzaku sama w sobie nie obyła się bez sporów. Nowa Rada oznajmiła, że spuściznę córki Ayi powinien przejąć dziedzic któregoś z członków Rady, a jeśli nie, to chociaż jakiś arystokrata, nie zaś podrzędny wampir ni to z Klasy B, ni to z C. Suzaku jednak nalegał, a wraz z nim cała Nocna Klasa, jako iż wszyscy widzieli już Namizawę w akcji i wiedzieli, iż jest najlepszym kandydatem. W końcu Nowa Rada uległa, ale co poniektórzy do dziś mieli to innym za złe.
      Zero nie wtajemniczył Ayi w tę sprawę. Miał świadomość, że byłaby przeciwna ponoszeniu Seiren do odpowiedzialności za czyny Kurana. On jednak musiał coś zrobić, inaczej nie potrafił. Musiał przesłuchać tę wampirzycę. Być może dowie się czegoś nowego… Niby minęło już trochę czasu od samobójstwa Mari, ból odrobinę zelżał przez wzgląd na Kairena oraz tajemniczy spokój, który spłynął na Ayę podczas jednego ze snów, ale… Cóż, tego po prostu nie można tak zostawić.
      Sam też działał w tym kierunku, ale przypuszczał, że to nie jemu się powiedzie. Shuusei był specjalnie szkolony do podobnych zadań. I, jak widać, nie zawiódł. Momentami Zero naprawdę cieszył się, że Aya ma takich pomocników. Wszyscy byli przyjaciółmi, ale Shuusei, Suzue i Maria i tak nigdy nie przestali czuć wobec Ayi jakiegoś specyficznego służalczego popędu. Nie rozumiał tej więzi, ale chwilami doprawdy ją doceniał. Oczywiście to nie tak, że traktował ich jak sługi, co to, to nie. Prosił o pomoc, nie rozkazywał, choć jako szef Związku Łowców już dawno przywykł do wydawania innym komend.
      Podszedł do żony bawiącej się z niedawno narodzonym synkiem, ucałował oboje i oświadczył, że wychodzi. Aya posłała mu pytające spojrzenie.
      - Praca - mruknął wymijająco. Nie był pewien, czy mu uwierzyła, ale to akurat nie było w tej chwili ważne.
      Wyszedł z domu i spacerowym tempem ruszył ku dróżce prowadzącej na dół wzgórza. Kilka minut później dogonił go Shuusei, który, upewniwszy się, że Aya niczego póki co od niego nie chce, pobiegł za szefem Łowców. Kiedy się ze sobą zrównali, zdradził Zero miejsce, w którym ukrywała się Seiren. Kiryuu podziękował koledze za wszystkie trudy, po czym pędem udał się na najbliższą stację, by tam wsiąść w pociąg i pojechać do miasteczka, które, jak na ironię, wcale nie znajdowało się specjalnie daleko. Ledwie godzina jazdy i był na miejscu. Musiał być ostrożny, by zaskoczyć Seiren, nim ta wyczuje jego obecność. Żałował, że nie potrafił ukrywać swej aury, jak to umieli czystokrwiści, a także Aya i Suzaku.
      Naturalnie, jak to bywa w podobnych sytuacjach, mało co szło zgodnie z planem. Wyczuł nagle, że poszukiwana wampirzyca ucieka - kierowała się do lasu. Rzucił się za nią, zastanawiając się, czy przypadkiem nie wbiegnie zaraz w jakąś pułapkę, nic takiego się jednak nie stało. Jako iż nie mógł dogonić Seiren, sięgnął po broń. Bloody Rose zdawała się cieszyć z tego, że zostanie użyta, niemalże odżyła w jego ręce.
      Nie namyślając się, strzelił.
      Nie chciał jej zabić, jeszcze nie teraz. Postrzelił ją w nogę, dzięki czemu uniemożliwił jej dalszy bieg. Doskoczył do niej, na co ona zareagowała wyjęciem sztyletów i wymierzeniem ich we wroga. Kiryuu jednak nie pozostał dłużny - lufa Krwawej Róży skierowana była na krótkowłosą wampirzycę. Wesoły świergot ptaków obojgu wydawał się w tej chwili groteskowy.
      - Wiesz, że to na nic - rzekł chłodno, wskazując na broń dziewczyny. - Nie zabijesz mnie tym. Zresztą pocisk dopadnie cię szybciej niż mnie twoje zabaweczki.
      Spoglądała na niego beznamiętnie.
      - Byłaś z nim. Wiedziałaś, co robi, co zamierza… - Nie zadawał pytań, to były twierdzenia. Nie zamierzał ich konkretyzować, oczywistym było, iż Seiren wie, co ma na myśli.
      - Hai - odparła szczerze, nie mrugnąwszy nawet powieką.
      - Nie żałujesz niczego - zauważył, wpatrując się w nią lodowatym wzrokiem.
      - Iie. Wykonywałam tylko rozkazy swego pana i drugi raz postąpiłabym dokładnie tak samo - oświadczyła dumnie. Dziwił się, że jej serce nie przyspieszyło, mimo widma śmierci, które nad nią wisiało.
      - Masz rodzinę? - zapytał.
      - Iie.
      - Dobrze się składa - odparł, po czym bez jakichkolwiek wyrzutów sumienia strzelił prosto w jej serce. Kilkanaście sekund później po najwierniejszej popleczniczce Kaname nie było śladu. Jedyne, co go martwiło, to fakt, iż Aya nie pochwaliłaby jego czynu, ale czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. Miał prawo do chociażby tego malutkiego skrawka zemsty. Choć to nie wróci życia Mariko, poczuł się minimalnie lepiej. Miał świadomość, że to okropne, ale taki był i nic tego nie zmieni. Najpewniej dzięki Ayi był nieco lepszą osobą niż niegdyś, ale w głębi serca wiedział, że nigdy do końca nie pozbędzie się nienawiści. Żył z nią już tyle lat, zdecydowaną większość swej egzystencji… Była jego nieodłączną częścią, czy tego chciał, czy nie…
***
      Ostatni rok nauki minął bliźniakom zatrważająco szybko. Żadne z nich nie było jednak z tego powodu niezadowolone. Czuły bowiem pewną pustkę za każdym razem, kiedy uczniowie Nocnej Klasy szli na zajęcia, odprowadzani piskiem swych ludzkich fanów. I choć z czasem największa fala cierpienia zmalała, a oni potrafili już udawać, że wszystko to ich nie przerasta, w głębi serca wciąż brakowało im zdystansowanej do życia kuzynki, będącej remedium na ich problemy.
      Hanashi na powrót zaczęła zachowywać się jak dawniej, chociaż zdawała się nieco dojrzeć. Przestała drażnić dziewczynę swojego brata, z jednej strony dlatego, żeby nie dodawać mu cierpień, z drugiej - pamiętała słowa kuzynki, która ją o to prosiła. Zresztą para widywała się o wiele rzadziej z uwagi na to, że dziewczyna skończyła już szkołę i wybrała się na studia niedaleko miasta, więc odwiedzała swojego chłopaka za każdym razem, kiedy przyjeżdżała do rodziców. Hana zauważyła, że od tego czasu Kiran stała się minimalnie mniej irytująca, a i Kei był w tak dobrym nastroju, że szarowłosa cieszyła się z podjętej decyzji. Sama nie zaczęła jednak na powrót adorować księcia. Wiedząc, że od co najmniej kilkunastu lat nie może uporać się z miłością do Ayi, która po stracie córki będzie potrzebowała dużo czasu, żeby dojść do siebie, zdawała sobie sprawę, że uczucie Suzaku jest teraz znów wzmocnione. Sama już przecież zauważyła, że największą miłość czuje się wtedy, kiedy ukochana osoba cierpi katusze, a my nie możemy nic na to poradzić…
      Egzaminy końcowe poszły bliźniakom całkiem dobrze, ponieważ w tym roku zaczęli przygotowywać się wyjątkowo wcześnie. Hanashi uczyła się razem z Iness i Jurią, dzięki czemu łatwiej przyswajała sobie informacje. Kei z reguły wolał uczyć się sam, ale powtórki z siostrą też mu pomagały. Tak więc kiedy ich szkolny czas dobiegł końca, poczuli pewną nostalgię.
      Ostatniego dnia szkoły, kiedy oddano im wyniki egzaminów, w klasie zapanował niemały gwar. Następnego ranka wszystkie klasy, które ukończyły naukę, miały wrócić do swych domów na wakacje, po których zaczynał się nowy rozdział w ich życiu. Zdecydowana większość postanowiła udać się na różnorakie studia, inni, zmęczeni nauką, chcieli zrobić sobie rok przerwy. W tym gronie znalazły się też bliźniaki, ale bynajmniej nie z powodu przemęczenia szkołą.
      Cała klasa bliźniąt pogrążyła się w ostatnich rozmowach. Pojawiły się łzy wzruszenia na myśl, że więcej nie spotkają się w takim gronie. Hanashi nieustannie tuliła Iness i Jurię, chociaż wiedziała, że dopiero następnego dnia odbędzie się prawdziwe pożegnanie. Kei pogrążył się w rozmowie i wspomnieniach z Takeshim. Oboje Kiryuu dopiero teraz zauważyli, jak bardzo oddalili się od swych ludzkich przyjaciół w przeciągu ostatniego roku. Chcąc nie chcąc będzie im brakować tych niewtajemniczonych w prawdziwy świat ludzi, którzy swą niewiedzą wnieśli w ich życie odrobinę szczęścia.
      Najgorsze było jednak dopiero przed nimi. Tej nocy miał się odbyć ich ostatni posterunek jako prefektów, co za tym idzie - ostatnia wymiana. I choć oboje nieraz marzyli o tym, żeby ukończyć tę szkołę i być może już nigdy nie wracać w jej skromne progi, które odbiły na nich piętno cierpienia, musieli przyznać, że ten ostatni dzień był dla nich wyjątkowo ciężki. Dopiero teraz zdali sobie sprawę, ile wspaniałych wspomnień wyniosą z tej szkoły. To tutaj zostali dogłębnie wtajemniczeni w wampirzy świat, przeżyli niemało radosnych chwil z Mariko czy przyjaciółmi z Dziennej Klasy. Kei zdobył dziewczynę, a Hana mogła codziennie widywać miłość swojego życia. Ta szkoła i ludzie (tudzież wampiry) w niej żyjące stały się częścią ich świata. Żyli w samym środku tajemnicy, której musieli strzec, a teraz mają przenieść się do rodzinnej kamienicy i wrócić do miasta, które tętni życiem niezwiązanym z wampirami? W Akademii bowiem czuli się potrzebni, w ciągu całych trzech lat mieli misję do wypełnienia i po całkowitym wdrożeniu się w nią zostali nagle odcięci. Wcześniej nie zdawali sobie sprawy, jak niegdyś uciążliwe zadanie stało się częścią ich istnienia. Wiedzieli, że na całe życie zapamiętają te trzy lata nauki w Akademii Kurosu. I choć spotkało ich coś okropnego, czuli, że ta szkoła ma w sobie aurę tajemniczości, której nic już nie przebije. Było tak, jak mówili im rodzice - lata przeżyte w Akademii na zawsze zapadną im w pamięci.
      Ubierając opaskę prefekta, Hanashi spojrzała w lustro. Uśmiechnęła się smutno, po raz ostatni widząc się w szkolnym mundurku. Zauważyła też, że jej nieścinane od roku włosy znacznie urosły i opadały już niedbale na kark. Wzruszając ramionami i starając się nie myśleć zbyt wiele, wybiegła na wymianę, chcąc choć raz się na nią nie spóźnić.
      Tego wieczoru pod bramą zgromadziło się szczególnie dużo osób. Każdego roku klasy kończące szkoły chciały przyjść pożegnać się ze swymi idolami. Jako iż była to ostatnia taka okazja, na wymianę przychodzili praktycznie wszyscy uczniowie, nawet tacy, którzy nie zwykli tego robić podczas roku szkolnego. Akademia Kurosu słynęła z Nocnej Klasy, dlatego nie można było jej opuścić bez wręcz rytualnego pożegnania nocnych uczniów. Do tego reszta fanów wyjeżdżających na wakacje również nie chciała opuścić wymiany.
      Hanashi  przebiła się przez tłum gapiów, nie siląc się przy tym zbytnio, bowiem każdy ją tu znał i wolał się odsunąć niż dostać po głowie. Kiedy pani prefekt zajęła miejsce naprzeciwko swego brata, któremu wysłała ciepły uśmiech, poczuła, jak jej serce przyspiesza. Mimowolnie pomyślała o Mariko, która wampirzymi zmysłami zawsze to wyczuwała.
      Kiedy wrota się otworzyły, prefekci mieli pełne ręce roboty, ponieważ każdy chciał ostatni (i w większości pierwszy) raz dotknąć swego idola. Że też nie pomyślą o nas! My też jesteśmy tu ostatni raz, a zamiast się tym cieszyć, musimy ich pilnować!, pomyślała Hana, bacznie lustrując otoczenie i krzycząc na kilku uczniów naraz. Zza pleców słyszała uczniów Nocnej Klasy, szczególnie tego wieczoru miłych. Fanki piszczały, skakały i rzucały się na siebie nawzajem. Gdy Hanashi po raz kolejny opanowała rozszalałą grupę, odwróciła się w celu ostatniego „skonsumowania” wymiany. Kątem oka spostrzegła, że Kei, któremu wyjątkowo fanki też wymykały się spod kontroli, robi to samo. Spojrzała  na wszystkich. Najbardziej towarzyski był Hanabusa - podchodził nawet do dziewcząt, lekceważąc raz ten zakaz, pozwalając im dotknąć swej dłoni. Komplementował je i wysyłał całusy, mówiąc, że będzie tęsknił. Inni również się starali, aby każdy dobrze ich zapamiętał. Fanki i fani wprost szaleli z radości. Przez ich piski dało się również wychwycić głosy niektórych uczniów Nocnej Klasy. Miły i spokojny głos Shuuseia, dźwięczne głosy Marii czy Suzu, a także innych. Przez te wszystkie tony przebijał się też jeden, którego brzmienie zawsze doprowadzało Hanashi do szaleństwa. Choć słyszała go codziennie, tego dnia był jeszcze bardziej wyjątkowy. Suzaku, jak przystało na przewodniczącego Nocnego Wydziału, grzecznie żegnał się z uczennicami i życzył wszystkim powodzenia w dalszym życiu. Kiedy przechodził obok pani prefekt, ta odwróciła się i zagłębiła się w jego wielobarwnych oczach. Dostojnie kiwnął głową w jej stronę i uśmiechnął się lekko. Była pewna, że była w tym nuta smutku. Dość ponuro odwzajemniła uśmiech, podczas gdy w jej głowie pojawiały się różnorakie wspomnienia związane z księciem. Kiedy ich spojrzenia się zetknęły, odwróciła wzrok, czując się speszona niczym dziecko. Szybko więc zajęła się czymś innym, starając się nie myśleć o kłopotliwej sytuacji, nie wiedząc, że Suzaku czuł się zawiedziony izolacyjną postawą dziewczyny.
      Po wymianie bliźniaki spędziły trochę czasu z przyjaciółmi, poszły też do domku dyrektora porozmawiać z dziadkami i Deiem, zdając sobie sprawę, że odwiedziny, które zwykle były dla nich codziennością, staną się o wiele rzadsze. Kiedy nadszedł czas, absolwenci udali się na ostatni patrol.
      - Też czujesz ciarki na całym ciele? - spytała cicho Hanashi, idąc leśną ścieżką wraz z bratem, który w odpowiedzi uśmiechnął się lekko. - Pomyśleć, że ktoś inny nas zastąpi! Nie mogę w to uwierzyć… Pewnie będą to jacyś uczniowie z łowieckich rodzin, co? - zastanawiała się, wchodząc na wysoki taras przed jednym ze szkolnych budynków.
      - Nie mają innego wyboru, zasoby naszej rodzinki chyba się wyczerpały - zaśmiał się ponuro. Większość dzieci, jakie mogłyby się w najbliższym czasie urodzić, byłaby wampirzego gatunku. Stworzyć ludzkie dzieci byliby w stanie jedynie bliźniaki oraz ich rodzice, którzy od urodzin Kairena nieustannie obiecują, że doczekają się jeszcze jednego potomka. Jest i Dei, ale on raczej w związku z Suzu nie doczeka się ludzkiego dzidziusia. - Dzisiejsza noc jest zdecydowanie spokojna… - zauważył, opierając się na murku i jak siostra przyglądając się oknom szkoły, za którymi dostrzec można było zajęcia Nocnej Klasy. Widząc smutek Hany, złapał ją za rękę, chcąc dodać jej otuchy. - Kończą już, chcesz się pożegnać?
      Dziewczyna pokręciła przecząco głową, bawiąc się Black Butlerem. W głębi serca oboje wiedzieli, że dziewczyna marzy o tym, żeby tak jak kiedyś zastąpić księciu drogę i rzucić mu się na szyję.
      - Szkoda, że nigdy nie mieliśmy okazji ich użyć… - powiedziała smętnie o broniach, starając się zmienić temat.
      - Chyba jednak wypada powiedzieć kilka słów Suzu, Shuuseiowi, Marii… Kto wie, kiedy znowu ich zobaczymy?
      - Proszę cię… Maria i Hanabusa korzystają z każdej okazji, żeby odwiedzić mamę… - naburmuszyła się, próbując uciec od czekającej na nią stresującej chwili. Brat skarcił ją tylko wzrokiem i oboje ruszyli w kierunku, w którym zazwyczaj Nocna Klasa wracała z zajęć.
      Po drodze zauważyli grupkę uczniów. Naomi Asami próbowała przekrzyczeć swojego chłopaka, Noburo Ikedę, przekazując prefektom informację, że reszta czeka na nich pod szkołą. Bliźniaki podziękowały, mijając grupkę, za którą szedł Minoru z Evą, od jakiegoś czasu spędzający z nią każdą wolną chwilę. Świeżo upieczeni absolwenci nie chcieli się jednak zagłębiać zbytnio w ich koligacje, mając inne rzeczy na głowie.
      Tak jak się dowiedzieli, przed budynkiem szkoły czekało na nich kilkoro wampirzych przyjaciół.
      - Chcecie wpaść do Księżycowego Akademika? Robimy małe spotkanie przed wakacjami, to będzie dobry pretekst, żeby was pożegnać - zaproponowała Maria bliźniakom. Nie mając nic lepszego do roboty, zgodzili się.
      Udali się na miejsce, gawędząc miło o ostatnich latach szkolnych. Okazało się, że na miejscu był już Dei. I chociaż zwykle nie wolno było się w ten sposób odwiedzać, tego wieczoru Kaien przymknął na to oko. Wszyscy rozsiedli się na wygodnych kanapach w salonie. Kei przysiadł się do Shuuseia, zagłębiając się w jakiejś rozmowie. Hanashi, początkowo nieco spięta obecnością księcia, przysiadła się do Hanabusy, który zaczął przekazywać jej informacje dla Kaori, ponieważ dawno się z nią nie widział i chciał odwiedzić ją i jej rodzinę jeszcze w trakcie wakacji. Jak zwykle największym powodzeniem mógł pochwalić się Suzaku, którego obległy wampirze fanki, wypytujące go o plany na czas wolny. Kiedy Hanashi kilkakrotni wychwyciła z jego wypowiedzi słowo „Aya”, czuła, jak robi jej się słabo. Opuściła więc najbliższych i usiadła na dalszej wersalce, na której siedziała Yumi Tanaka, jedyna wampirzyca Klasy D, która również zakochana była w Shoutou. Dziewczyny kiedyś przypadkowo zaczęły rozmawiać i okazało się, że całkiem dobrze się dogadują.
      Ranek zbliżał się nieubłaganie, co dało się zauważyć po wampirach, które były coraz bardziej zmęczone. I chociaż to Hanashi i Kei nie spali od kilkunastu godzin, na twarzach Nocnej Klasy malowało się większe wykończenie. Dei wyszedł z Suzue na spacer, żeby obejrzeć wschód słońca. Podczas tego kolejne wampiry decydowały się na pójście spać.
      - Podejdź do niego, przecież powinniście porozmawiać przed końcem szkoły i się pożegnać - zagadała cicho Yumi, widząc pełne bólu oczy Hanashi i próbujący je zakamuflować uśmiech.
      - Mówiłam ci, że nie chcę - oburzyła się. - Zresztą podkochujesz się w nim, więc może wykorzystaj do tego moją nieobecność - rzuciła, wbijając sobie szpilkę w serce.
      - Właśnie dlatego chcę dla niego jak najlepiej… - szepnęła. Nagle wrócił Deichi i zarządził powrót bliźniąt do akademików, sam najpierw odprowadzając Suzu do pokoju. Yumi przytuliła z zaskoczenia szarowłosą, nieomal strącając ją z kanapy. Zaskoczona dziewczyna odwzajemniła uścisk, a następnie razem z bratem pożegnali się z resztą - z lekkim niedowierzaniem, że ich misja dobiegła końca.
      Kiedy przyszła kolej na Suzaku, dziewczyna uśmiechnęła się na siłę i dość sztucznie podziękowała za minione trzy lata, podając mu dłoń. Wiedziała, iż uścisk by ją rozkleił. Nie spojrzała nawet na minę księcia, tylko pospiesznie wyszła za bratem i wujkiem z budynku.
      Wczepiła się w ramię brata, starając się nie patrzeć za siebie. Dei zaczął miłą pogawędkę, więc po chwili emocje opadły i cała trójka wesoło gawędziła, umawiając się na wspólne wakacje. Kiedy byli już blisko domu dyrektora, Hanashi przystanęła w pół kroku.
      - Black Butler! - zdenerwowała się, macając się cała w poszukiwaniu broni. - Jak to możliwe, że wypadł?!
      - Pewnie zostawiłaś go w Księżycowym Akademiku - zauważył Dei ziewając. - Wróćcie po niego, ja już padam. Tylko nie róbcie hałasu, bo wampirki się zdenerwują. - Puścił oko  i w ciągu kilku sekund zniknął im z pola widzenia.
      - Idź sama, ja też chciałbym jeszcze się położyć przed świtem - powiedział bliźniak, odwracając się.
      - KEI! Oszalałeś? Nie chcę iść sama! Nie zgadzam się! - krzyczała rozhisteryzowana, kiedy brat zaczął odchodzić.
      - Ja ne - rzucił, wymachując od tyłu ręką.
      - Wracaj tu! - wydarła się, tupiąc w miejscu niczym urażona księżniczka. - Nie rób mi tego! KEI KIRYUU! Rozkazuję ci wrócić!
      Chłopak odwrócił się i podszedł z powrotem do siostry. Złapał jej dłonie w swoje i czule pocałował ją w czoło.
      - Kocham cię, ale musisz dać radę sama, wiesz o tym - szepnął.
      - Nienawidzę cię - rzuciła cicho, odwracając się od brata i maszerując samotnie w stronę Księżycowego Akademika. Wiedziała, że Kei się uśmiecha.
      Gdy tylko przekroczyła próg budynku, zauważyła smukłą sylwetkę siedzącą w półmroku na jednej z sof. Podeszła więc wolno do wampira i zauważyła, jak bawi się on jej pistoletem, chwilę wcześniej podniesionym z wersalki, na której wcześniej siedziała Hanashi. Yumi… Dlaczego to zrobiłaś?
      Broń przy kontakcie z ręką wampira elektryzowała się lekko. Nie mogła wyrządzić mu poważnej krzywdy, jako iż to naboje były szczególnie nasączone łowiecką magią, ale część tworzywa, z którego wykonano sam pistolet również zawierała pewne drobinki łowieckiego skarbu otrzymanego niegdyś od protoplastki rodu Hiou. Zmartwiona dziewczyna podbiegła do księcia i przykucnęła przy nim, odkładając pistolet i łapiąc dłonie chłopaka. Wydawało jej się, że jest smutny, oczy wlepione miał w Black Butlera.
      - Suzaku, skaleczysz się… - szepnęła, wciąż trzymając je w uścisku. Na jej oczach minimalne oparzenia zaczęły się goić, jednak w wolniejszym tempie niż zazwyczaj. Uspokojona dziewczyna wstała, zabierając swą broń i zwróciła się ku wyjściu. W ostatnim momencie książę złapał ją za przegub dłoni i przyciągnął szarowłosą do siebie, obejmując ją silnie.
      - Przepraszam… - szepnął. Hanashi zdawała sobie sprawę, jak wiele rzeczy chciał w tym przekazać. Wczepiła palce w jego koszulę i wdychała jego piękny zapach, starając się zapamiętać go na długo. Po chwili odsunęli się od siebie. Swoimi zaszklonymi oczami dziewczyna obserwowała mierzwiącego swe włosy księcia. Wyglądał na zakłopotanego i smutnego jednocześnie. - Od pewnego czasu nie radzę sobie ze wszystkim - westchnął. - Wiem, że nie jestem jedyny. - Spojrzał na nią z lekkim uśmiechem. - I wiem też, że nie podtrzymałem cię na duchu, choć zapewne mogłem to zrobić…
      - Są ludzie - tu zatrzymała się na moment, zastanawiając się nad tym słowem - którzy bardziej potrzebowali pomocy - odparła spokojnie, czując swego rodzaju ciepło na sercu na myśl o tym, że chłopak przejmuje się jej stanem.
      - Wszyscy nosimy w sobie ból. Po prostu myśl, że mogłem go uśmierzyć, a nic nie zrobiłem…
      - Zrobiłeś wystarczająco dużo, Suzaku. Nie obwiniaj się o nic - poprosiła, patrząc czule na niego i czując, że serce wyskoczy jej zaraz z klatki piersiowej.
      - Chciałbym po prostu, żebyś znów była tak radosna jak kiedyś, nie tak sztucznie, jak przez ostatni rok… - stwierdził dobitnie, patrząc w zdziwione oczy dziewczyny. Nie spodziewała się, że ją przejrzał. Wszyscy jej znajomi twierdzili, że po prostu dojrzała i wyciszyła się po śmierci Mariko, ale nikt, prócz Keia oczywiście, nie powątpiewałby w szczerość jej szerokiego uśmiechu. - Od dawna twoje oczy i serce nie śmieją się razem z uśmiechem.
      - Zrobię to pod warunkiem, że ty też oprzytomniejesz - rzuciła ze śmiałym uśmieszkiem, wyciągając przed siebie dłoń w geście zawarcia umowy. Wampir uścisnął jej rękę. - Zatem jesteśmy umówieni! - ucieszyła się. Wspięła się na palce i obdarowała swojego księcia buziakiem w policzek. Następnie z promiennym uśmiechem podeszła do drzwi i rozchyliła je lekko.
      - Suzaku-sama, idziesz?- usłyszała za sobą przeraźliwie kokietujący ton. Wychodząc, odwróciła się, żeby spojrzeć na dziewczynę stojącą na schodach, ubraną w dość skąpą, seksowną piżamę. Zauważywszy znienawidzoną rudowłosą - Kiyo Sone, Hanashi przeniosła swój wzrok na odrobinę skonsternowanego wampira. Szarowłosa wysłała mu pełne złości spojrzenie, którym obdarowywała tylko najbardziej uporczywych fanów podczas wymiany i wyszła, z impetem trzaskając drzwiami tak, aby wszyscy uczniowie Nocnej Klasy zostali zbudzeni.
      Zauważywszy brata pod bramą, dobiegła do niego i złapała jego rękę. Wykręciła oczyma, próbując uspokoić swe bijące i podejrzliwe serce. Chłopak zagarnął ją do siebie i razem odbyli ostatnią drogę do akademików.

      Następnego dnia po pożegnaniu z ludzkimi przyjaciółmi bliźniaki wróciły do swej rodzinnej kamienicy, gdzie powitali ich stęsknieni rodzice. Zrozumieli wolę dzieci i pozwolili im na rok przerwy przed pójściem na studia. W ciągu wakacji cała rodzina w miarę możliwości cieszyła się swoją obecnością. Razem wybierali się na spacery, jeździli zwiedzać różne miejsca. Postanowili skupić się na swojej czwórce, jednocześnie mając nadzieję, że ich grono niebawem się powiększy. Kaori i Ichiru musieli jednak skupić się na pracy w Związku, który nie przeznaczył im zbyt dużo wolnego czasu. Dlatego też Hanashi i Kei wiele czasu spędzili w dwoje bądź spotykając się z mieszkającymi w miasteczku znajomymi, na przykład z Kiran i jej przyjacielem - Akihirą Katsurą. Dzięki temu szarowłosa nawiązała z chłopakiem bliższy kontakt, podczas gdy jej brat cieszył się każdą chwilą spędzoną ze swoją dziewczyną.
      Wraz z zakończeniem wakacji bliźniaki zdecydowały się rozpocząć pracę w Związku Łowców. Oboje nie mogli się doczekać zostania pełnoprawnymi Łowcami, więc pierwsza misja była dla nich wielką przygodą, choć okazała się zbyt prosta, jak stwierdziła Hanashi, która wyobrażała sobie tę pracę bardziej niebezpiecznie. Skupiła się jednak na szkoleniu umiejętności, chodząc na misje najczęściej z bratem. Zdarzało się jednak, że szła z Akihirą, ponieważ łaskawie zgadzała się na zamianę z Kiran. Podczas całego roku poznali wiele nowych osób, podszkolili swe umiejętności i na nowo znaleźli swoje powołanie, zapełniając pustkę po roli prefektów w Akademii Kurosu.
***
      - „Mimi jednak wybaczyła siostrze jej postępowanie i udało jej się przekonać nową rodzinę, by zaadoptowano też ją. Ta z kolei, niepomiernie wdzięczna, przerosiła Mimi i obiecała, że już nigdy nikomu nie wyrządzi najmniejszej krzywdy.” Koniec - oznajmiła z uśmiechem Aya, zamykając książkę z bajkami dla dzieci. Dziś na dobranoc przeczytała Kairenowi tę, która nosiła tytuł „O tym, jak Mimi znalazła dom”. Opowiadała o dwóch małych kotkach i kończyła się, jak to tego typu opowiastki, morałem.
      - Mimi baldzio ładnie się zachowała - ziewnął niespełna dwuletni chłopczyk, przytulając się do pluszowego Kubusia Puchatka. Kiedyś jego właścicielką była mama, potem Mariko, a teraz on. - Tatuś jutlo będzie w domu, plawda? - Gdy Aya potaknęła, Kai rzucił - Ulepmy więc laziem bałwanka!
      Kobieta uśmiechnęła się z rozrzewnieniem.
      - Nie sądzę, że jutro to się uda, kochanie. Nie zapowiadają śniegu w tym tygodniu - wyjaśniła ciepłym tonem.
      - Myślę, zie damy ladę - odparł tylko chłopczyk. Powieki co rusz mu opadały i po chwili spał już smacznie. Aya patrzyła na niego z matczyną miłością. Pogłaskała go po białych włoskach, ucałowała w czoło, poprawiła kołderkę, po czym wyszła z jego pokoju, uprzednio wyłączając światło.
      Jako iż była wyjątkowo zmęczona, położyła się niewiele później niż synek. Rano zaś, odsunąwszy zasłony, zaniemówiła, spoglądając na biały dywan pokrywający leśne poszycie. Śnieg musiał padać całą noc, mimo iż prognozy zaklinały, że do końca tygodnia na pewno nie spadnie ani odrobina.
      Wyczuwszy obecność Kairena, odwróciła się. Stał w drzwiach, wciąż w jasnoniebieskiej piżamce w misie, i uśmiechał się słodko. Szare oczy już mu błyszczały na myśl o zbliżającym się lepieniu bałwana.
***
      Siedząc przy stoliku w niewielkiej, acz przytulnej kawiarence, tej samej, do której za swych licealnych lat lubiły chadzać Aya i Kaori, Deichi nerwowo tupał cicho prawą stopą. Denerwował się okropnie, a przecież najgorsze - choć jednocześnie na swój sposób najlepsze - było dopiero przed nim. O ile najbliższa rozmowa zakończy się pozytywnie, a nie mógł być tego przecież pewien. Inni by go z tego powodu wyśmiali, ale cóż miał poradzić na to, że stresował się w podobnych sytuacjach? Te miłosne sprawy zawsze go peszyły - jako jedyne, bo normalnie był przecież niesamowicie wesołym, energicznym i otwartym młodym mężczyzną.
      No, wcale nie tak młodym, pomyślał, zbliżam się do trzydziestki. Ups, rodzice zabiliby mnie za to stwierdzenie. Kao-nēsan i Aya-nēsan również. Suzu też by się dobiła, stwierdził z przerażeniem, obiecując sobie, iż nigdy nie powie na głos, że jest stary. Postanowił, że musi nieco popracować nad swoim niewyparzonym językiem, ale mówienie czasem nie do końca stosownych rzeczy miał chyba w genach. Z takimi rodzicami i siostrą nie mógł być w tej kwestii zupełnie normalny.
      - Cześć - przywitał się Shuusei, patrząc z lekkim uśmiechem na Deia i wyrywając go z zamyślenia.
      - Hej, rety, przepraszam, bujałem w obłokach i cię nie zauważyłem - zaczął się tłumaczyć, mówiąc tak prędko, że Namizawa ledwo go zrozumiał. Zaśmiał się i zapewnił, że nic się nie stało, ale Deichiemu i tak było głupio, wszak to on sam zaprosił przyjaciela na spotkanie, jako iż „miał do niego sprawę”.
      - To o co chodzi? - spytał, gdy kelnerka przyjęła zamówienia młodzieńców składające się z kaw i lodów. Pracownica kawiarni była młodą dziewczyną, pewnie dziewiętnasto-dwudziestoletnią, i z zachwytem wpatrywała się to w Shuuseia, to w Deia, najwyraźniej nie mogąc zdecydować się, który z nich jest przystojniejszy.
      Deichi odchrząknął lekko.
      - Hm, no wiesz… Znaczy… - plątał się, mając wrażenie, że nie uda mu się powiedzieć tego, co zamierzał. - Chciałem spytać, czy może… Eee… Cóż, normalnie poszedłbym z tym do waszego ojca, ale w takiej sytuacji… Jeny - jęknął. Nigdy tego nie powiem. Nie, chwila, muszę. Od tego wiele zależy. Zebrał się w sobie i wypalił - Chciałem spytać, czy nie masz nic przeciwko temu, bym ożenił się z Suzu. - Powiedział to na jednym wdechu i teraz oddychał szybko, chociaż głównie spowodowane było to nieznikającym stresem. Mimo wszystko cieszył się, że wreszcie jakoś to z siebie wyrzucił.
      Shuusei zaśmiał się cicho, patrząc w błękitne oczy Deia, które tak niesamowicie kochała jego młodsza siostra. Jego wzrok przypominał teraz ślepia szczeniaczka proszącego o przysmak bądź pieszczotę. Ponadto jego twarz była obecnie czerwona jak burak, co tylko potęgowało wesołość.
      - Dei, nie mógłbym wymarzyć sobie lepszego szwagra - zapewnił radośnie. - Wiem, że Suzu będzie z tobą szczęśliwa, nikt inny nie dałby jej tego, co ty jej podarujesz. - Czuł się wzruszony tym, że Dei spytał go o zdanie w tej kwestii, choć przecież nie musiał. Chłopak całkowicie akceptował jego więź z Suzue, zawsze bowiem byli dobranym rodzeństwem i lubili spędzać ze sobą dużo czasu, a Deichiemu na szczęście to nie przeszkadzało. - Naprawdę się cieszę, że zdecydowałeś się wreszcie na małżeństwo. - Sam ożenił się z Marią zaraz po zakończeniu nauki w Akademii Kurosu. - Myślę, że Suzu tego potrzebuje. I ty najwyraźniej też - rzekł z uśmiechem.
      Dei energicznie potaknął. Jego twarz rozpromienił szeroki od ucha do ucha uśmiech, który wszyscy uwielbiali.
      - A jeśli Suzu się nie zgodzi? Jeśli coś jej nie będzie pasowało? Jeśli to za wcześnie albo już za późno? - zaczął nagle panikować. - Jeśli…
      - Spokojnie - zaśmiał się Shuusei. - Tym naprawdę nie musisz się martwić, Dei - zapewnił ciepło.

      Jeszcze tego wieczoru Deichi miał się zobaczyć z Suzu. Właściwie widywali się niemal codziennie, ale i tak zawsze było im mało. Cieszył się, że być może niebawem będą mogli być ze sobą na okrągło. Przecież to będzie raj na ziemi! Nie mógł się tego doczekać. Z drugiej jednak strony, był przerażony oświadczynami. Niczego nie był do końca pewien - czy Suzue się zgodzi, czy pierścionek jej się spodoba, czy, jeśli wyrazi zgodę, wytrzyma z nim na dłuższą metę…? Niby wiedział, że panikuje, ale cóż miał na to poradzić?
      O losie, faceci mają przerąbane, myślał, idąc na spotkanie. Miało się odbyć na polance w lesie, którą bardzo lubili. Urządził tam coś w rodzaju pikniku - był to początek kwietnia i wiosna zawitała już do Japonii na stałe - zaś wcześniej postarał się o ulubione łakocie swej ukochanej, kwiaty, świece i inne tego typu romantyczne bzdety. Czy to nie było zbyt banalne? Cóż, na nic innego jakoś nie mógł wpaść, miał w głowie pustkę. No, poza myślami typu „A co, jeśli się nie zgodzi?!”. Dotarł na miejsce pierwszy. Nie mogąc ustać w miejscu, chodził w tę i we w tę, nie mając pojęcia, co ze sobą zrobić. Co rusz ocierał o czarne spodnie spocone dłonie.
      Niedługo potem się zjawiła, zjawiskowo piękna, zarumieniona, idealna.
      - Zmieniam zdanie, faceci mają największego farta we wszechświecie - szepnął oniemiały, wpatrując się w ukochaną. Ta zdziwiła się jego słowami i uniosła brew, zastanawiając się, o czym właściwie mówił. Swoją drogą, wyglądał tak, jakby z jednego z kącików jego rozchylonych ust miała zaraz wypłynąć strużka śliny, niczym u szczeniaka wpatrującego się w panią przygotowującą obiad. Zaśmiała się na tę myśl, a Dei, otrząsnąwszy się, zmartwiał. Nie wiedział, co właściwie zrobić. Przywitać się normalnie, a może od razu paść na klęczki i błagać Suzu o rękę? Wszystkie plany wyparowały. Po chwili nie pamiętał już, po co właściwie przyszedł na polankę. Suzue, zmuszona do przejęcia inicjatywy, podeszła do Deichiego i obdarzyła go słodkim pocałunkiem. Boże, jak on ją kochał! Nie konsultując się wcześniej z własnym mózgiem, porwał ją w ramiona i zaczął namiętnie całować. Nie był w stanie zauważyć ani zapamiętać chwili, w której znaleźli się na ziemi.
      - Ożeń się ze mną - mamrotał między jedną salwą pocałunków a drugą. Dopiero kiedy musiał nabrać głębszego oddechu, Suzu udało się odrobinę wysunąć z jego objęć.
      - Czy mi się wydaje, czy przed chwilą się oświadczyłeś? - zapytała, po części rozchichotana, po części poważna przez wzgląd na sedno pytania. Od dawna marzyła o ślubie z Deiem, o spędzeniu z nim reszty życia. A już szczególnie, od kiedy Shuusei ożenił się z Marią.
      Znieruchomiał. Przez kilka sekund dochodził do siebie i przypominał sobie, co się właściwie działo, a dokładniej - co mruczał, kiedy przebywał w stanie podobnym do transu.
      - Rety! - zawołał przerażony. - To nie miało być tak! Shimatta, spaprałem wszystko, miało być elegancko i w ogóle! - Wyglądał, jakby miał się zaraz popłakać. Suzue ogarnęło głębokie wzruszenie. Patrzyła z rozrzewnieniem na ukochanego. - Gomen, ja…
      - Tak - przerwała mu, rumieniąc się tak, jak to lubił. Ba, kochał.
      Zamilkł. Analizował wszystko, co oboje powiedzieli i zrobili.
      - Znaczy… Ożenisz się ze mną? - wydukał.
      Pokiwała twierdząco głową. Przez chwilę wydawało jej się, że jest najszczęśliwszą osobą na świecie, ale kiedy przyjrzała się uważniej twarzy Deichiego , przeszło jej przez myśl, iż być może jest w błędzie. Nie miała za to wątpliwości, że podjęła najlepszą decyzję w swoim życiu. Kochała tego szkraba - a raczej mężczyznę. Kochała go od dawna, tak bardzo, jak tylko się da. Kochała jego uśmiech, jego optymizm, jego nieporadność w sprawach sercowych. Kochała chwile, które razem spędzali. Kochała sposób, w jaki na nią patrzył, w jaki się do niej zwracał…
      Wciąż oszołomiony, Dei bezwiednie przeszukiwał marynarkę w poszukiwaniu pierścionka. Dopiero po chwili zorientował się, że puzderko zdążyło mu wcześniej upaść. W końcu je jednak znalazł i czerwony jak burak nieco niezdarnie włożył śliczny pierścionek na smukły palec narzeczonej. Na przemian to śmiali się, to płakali ze szczęścia. Kiedy zaś nieco się uspokoili, Dei znów począł obsypywać Suzu pocałunkami, których świadkami były jedynie gwiazdy.

      Zaręczyny spotkały się ze szczerą aprobatą rodziny i całego grona przyjaciół, dlatego też przygotowania do wesela zaczęły się niemal od razu. Osób chętnych do pomocy było co nie miara, więc coś, co innym parom przyprawiało wielu zmartwień i nieprzespanych nocy, im poszło praktycznie błyskawicznie. Trudno byłoby powiedzieć, kto cieszył się najbardziej - przyszła para młoda lub jej rodzeństwo, rodzice Deia, a może mały Kairen, któremu szare oczęta błyszczały na samo wspomnienie o niedalekiej zabawie?
      Deichi i Suzue pobrali się w maju, wśród „ochów i achów” licznych gości zachwycających się tym ważnym dla rodzin Kurosu, Namizawa i  Kiryuu wydarzeniem. Reiko i Kaien nie wiedzieli, czy się śmiać, czy płakać ze szczęścia (w praktyce skłaniali się raczej ku temu drugiemu), Kaori podziwiała swego „małego” braciszka, który oto miał założyć wreszcie własną rodzinę, Aya uśmiechała się, patrząc na przybranego brata i swą najlepszą przyjaciółkę. Czteroletni Kairen siedzący na jej kolanach podziwiał wszystko z rozdziawioną buźką i lekkimi dziecięcymi rumieńcami na policzkach.
      Wesele okazało się niezwykle udane. Łowcy i wampiry bawili się wspólnie jak równy z równym, oddając się tańcu, rozmowom i innym przyjemnościom. Kao nareszcie mogła pogawędzić dłużej z Sayuri Takamiyą, swoją byłą krótkotrwałą mistrzynią, jako iż ostatnio rzadko kiedy natykała się na nią w Związku. Kaito, mąż Sayu, wdał się w tym czasie w żywą dyskusję z Ryoheiem Asamoto i paroma innymi Łowcami. Deichi prawie nie spuszczał Suzu z oczu, nie mogąc do końca uwierzyć, że ta cudowna dziewczyna naprawdę jest już jego żoną. Ona zaś promieniowała miłością i niewysłowionym szczęściem tak bardzo, że wszystkim wokoło robiło się ciepło na sercu. Z kolei jakoś w międzyczasie Kaori i Ichiru powiadomili zebranych, że spodziewają się dziecka - według Kao, chłopca. Obok gratulacji ślubnych skierowanych ku Deiowi i Suzu rozlegały się więc również te dla Kaori i jej rodzinki.
      Jako iż Kei spędzał tego wieczoru większość czasu z Kiran, widząc się po długiej rozłące, Hanashi nie sprzeciwiała się i sama zajęła się rozmową z dziadkami, z którymi ostatnimi czasy widywała się rzadko, przez to, że unikała podróży do Akademii Kurosu. Jednak na wieść, że Nocna Klasa uległa zmianie, odetchnęła z ulgą i obiecała częstsze wizyty. Stary skład musiał odejść w cień, żeby uczniowie nie nabrali podejrzeń. Następną zgrają wampirów miała przewodzić Toshiko Hanadagi, co do innych - rekrutacja wciąż trwała.
      Bliźniaki miały niedługo kończyć studia i powrócić do rodzinnej miejscowości. Kei, chcąc nieco wydorośleć, postanowił jak najszybciej zamieszkać z Kiran, jednak rozmowę z siostrą przeniósł na dalszy plan, woląc jej przedwcześnie nie denerwować. Na wieść o nowym rodzeństwie oboje się ucieszyli, Hanashi nawet postanowiła częściej przyjeżdżać do domu, chcąc opiekować się maleństwem, ponieważ poczuła w sobie jakiś instynkt macierzyński. Widząc małego, błąkającego się po parkiecie Kairena podeszła do niego i uniosła go w powietrze, bawiąc się z nim. Chłopiec zaśmiał się delikatnie i dźwięcznie, pozwalając się nosić. Dziewczyna poczuła na sobie wzrok Ayi, która zapewne sprawdzała, czy jej pociecha jest w dobrych rękach. Hana skinęła jej tylko głową i zabrała chłopca do stołu na pogawędkę. Nałożyła mu duży kawałek ciasta i czule patrzyła, jak maluch je pałaszuje. Oparła podbródek na dłoni i wpatrywała się w chłopca, rozmyślając, jak fajnie byłoby mieć taką pociechę, stworzoną pół na pół z osobą, którą kocha się najbardziej na świecie. Rodzice zawsze jej mówili, że są wyjątkowi właśnie dlatego, że są idealnym połączeniem dwóch ukochanych osób.
      - Jest uroczy, prawda? - usłyszała za sobą. Odwróciła się i poczuła, jak serce przestaje jej bić. Widziała go wcześniej, ale nie złapała z nim kontaktu wzrokowego jak w tej chwili. Chciała coś powiedzieć, ale Kai ją wyprzedził.
      - Suzaku! - krzyknął, wyciągając rączki do jednego ze swoich ulubionych „wujków”. Mężczyzna wziął chłopca na barana i zaczął się z nim wygłupiać. Hanashi patrzyła na to bez słowa, urzeknięta ową sceną.
      - Faktycznie, zgrany z was duet - zaśmiała się po chwili, widząc, jak dojrzały facet zamienia się w dziecko.
      - Kai-chan, babcia ma dla ciebie mały prezent, więc zmykaj do niej - rzucił, pokazując dziecku czekającą Reiko. Chłopiec radośnie pobiegł do kobiety, zostawiając dwójkę samych.
      - Więc już oficjalnie przestałeś być przewodniczącym? - spytała. - Koniec dobrej passy między młodymi uczennicami?
      - Niestety. - Teatralnie wzruszył ramionami. - Czas przekazać pałeczkę świeżakom - uśmiechnął się. - Choć jakby nie patrzyć, Toshiko Hanadagi jest kilka razy starsza ode mnie...
      Porozmawiali jeszcze chwilę, nie pamiętając, kiedy ostatnio tak dobrze im się gawędziło. Było tak, jakby przykre zdarzenia z przeszłości nie miały miejsca, jakby byli parą dobrych przyjaciół.
      - A jak na studiach, zaczarował cię już ktoś? - spytał, wbijając gwóźdź do trumny. Wcześniej radosna mina dziewczyny zmieniła się. Teraz patrzyła na niego, przeszywając go oskarżającym spojrzeniem.
      - Jestem wierna swojej pierwszej miłości, biorę przykład z najlepszych - rzekła cicho, patrząc w podłogę. - Ale dzięki, że pytasz - rzuciła ze sztucznym uśmiechem i odwróciwszy się na pięcie, poszła przed siebie, aby przewietrzyć umysł na jednym z balkonów. Zastanawiała się, czy będzie w porządku, jeśli jeszcze kiedyś spróbuje podbić serce Suzaku. Choć obiecała sobie, że tego nie zrobi… jego wzrok, gesty… Czuła jakąś niewidzialną siłę, która przyciąga ją do niego. Nie chciała się jej przeciwstawiać, choć wciąż to robiła. Odetchnęła głęboko, czując za sobą ukochanego brata, który od razu ją objął, opierając brodę na jej głowie. Stali tak chwilę, wsłuchując się w bicie swoich serc.
      W którymś momencie, pod koniec któregoś z posiłków spożywanych między tańcami i zabawą, Kaien poprosił o głos.
      - Kochani… - rzekł do pary młodej. - Zdecydowaliście się na ten ważny krok, ku uciesze nas wszystkich, którzy wraz z wami unosimy się na wietrze nieuchronnych zmian, na szczęście zmian na lepsze. - Uśmiechnął się, choć z niewiadomego powodu uśmiech ten wypadł nieco blado, co w jego przypadku było co najmniej dziwne. - Otóż… Naszym - tu ujął rękę Reiko - głównym prezentem dla was jest coś, czego nikt inny nie mógłby wam podarować. - Nastała głucha cisza. - Jest to Akademia Kurosu - oświadczył w końcu, czując w oczach łzy. - Wiecie doskonale, że ta szkoła jest dla mnie niemal jak dziecko. Stworzyłem ją, a następnie Nocną Klasę, wierząc, że wampiry i ludzie mogą żyć we względnej zgodzie albo nawet w przyjaźni. Jestem niezwykle wzruszony, patrząc na to dzisiejsze zbiorowisko będące potwierdzeniem tego, że moja idea wcale nie była mrzonką. - Łzy leciały mu już po policzkach. - Mój wygląd już od dawna budzi zdziwienie co poniektórych ludzkich rodziców i opiekunów uczniów Dziennej Klasy, a także części władz, ale to nie jedyny powód, dla którego oddaję wam Akademię - powiedział, spoglądając to na Suzu, to na Deia. - Jestem przekonany, że już najwyższy czas na zmiany. Czas, by młodzi zajęli się tym, co stworzyliśmy my, staruszkowie. - Puścił oczko, a w sali rozległy się ciche chichoty. - Reiko i ja oświadczamy więc wszem i wobec, że się przeprowadzamy, zaś cały teren Akademii Kurosu, w tym oczywiście „domek dyrektora”, jak co poniektórzy go nazywacie, należy do naszego syna i synowej. Deichi, wszystkie dokumenty są gotowe i czekają tylko na twój podpis - oznajmił poważnym i uroczystym tonem. - Ach, i koniecznie dbajcie o mój ogródek! - wykrzyknął przejęty, na co zgromadzeni wybuchli śmiechem.
      Oniemieli, Dei i Suzu gorąco podziękowali rodzicom i zapewnili, że zrobią wszystko, co w ich mocy, by kontynuować dzieło Kaiena.
     
      Dwa dni później, złożywszy potrzebne podpisy, Deichi oficjalnie stał się drugim w dziejach dyrektorem prestiżowej Akademii Kurosu.
***
      - Kotku, wyglądasz, jak gdybyś nie spał pół nocy! - wykrzyknęła pewnego czerwcowego ranka Aya, spoglądając na syna, który, zdawałoby się, przebalował czas przeznaczony na sen.
      Otworzył szerzej zmęczone oczka.
      - Bo nie spałem, znaczy nie tak normalnie - odpowiedział. - Poprosiłem Mari-nēchan, by się ze mną pobawiła. Zgodziła się, więc długo szaleliśmy! - oświadczył zadowolony, a na jego twarzyczkę wkradł się szeroki od ucha do ucha uśmiech. - I jeszcze opowiadałem jej o ślubie cioci i wujka. Dlatego jestem niewyspany - wyjaśnił, jakby stwierdzał największą oczywistość. Ziewnął przeciągle, ale w dalszym ciągu wyglądał na rozradowanego nocnymi harcami.
      Serce Ayi ścisnęło się z bólu na myśl o córce. Poczęła zastanawiać się, co powiedzieć czteroletniemu Kairenowi. Przecież jego siostra nie żyła, co najwyżej mu się przyśniła, a on zdawał się święcie wierzyć, że się z nią bawił, o czym zresztą opowiadał z zapałem. Czekała cierpliwie, aż potok słów wypłynie całkiem z jego ust.
      - Kochanie, wiesz przecież, że twoja siostrzyczka jest z babciami i dziadkami - rzekła cicho.
      - Uhm - potwierdził niezrażony chłopczyk. - Dlatego nie możemy bawić się normalnie, tylko czasami mogę ją poprosić, żeby przyszła - wyjaśniał spokojnie.
      Nie rozumiała, co właściwie miał na myśli.
      - Jak wyglądała? - szepnęła.
      - Nie wiesz?! - wykrzyknął Kai, zakrywając rączkami buzię. - Tak jak w albumach. I tak jak ty, mamusiu, na starych zdjęciach. Tylko że ma oczka takie jak tata, a nie jak my.
      Wszystko się zgadzało. Aya sądziła jednak, a przynajmniej starała się w to wierzyć, że Kairenowi przyśnił się ładny sen z siostrą w roli głównej. Z siostrą, którą znał tylko ze zdjęć i opowiadań…
      - Ech, przez jakiś czas chyba nie będę miał siły, by to powtórzyć - westchnął chłopiec, cokolwiek by to nie znaczyło. - Ach, właśnie - dodał, bawiąc się już samochodzikami. - Mari-nēchan prosiła, żeby przekazać wam wszystkim buziaczki, przytulanki i pozdrawianki.
      Aya znieruchomiała. Kiedy Mariko była mała, dokładnie takich słów używała, by przesłać komuś całusy, uściski i pozdrowienia. Kairen zaś o tym nie wiedział, nikt mu nigdy o tym nie opowiadał, sam z siebie również nie używał takich określeń. Skądże więc je wytrzasnął? Aya jakoś nie wierzyła w zwykły zbieg okoliczności…
***
      W grudniu na świat przyszedł Tamaki, którego wygląd skojarzył się Kaori z jednym z bohaterów którejś spośród mang, które niegdyś czytała (stąd też jego imię, które Ichiru, chcąc nie chcąc, musiał zaakceptować). Bliźniaki, dowiedziawszy się o porodzie, czym prędzej przyjechały do domu, pomagając rodzicom w domowych obowiązkach. Hanashi, nieco przerażona ilością czynności koniecznych przy małym dziecku, szybko się przyzwyczaiła, spędzając z nowym bratem każdą wolną chwilę. Stał się jej oczkiem w głowie. Od kiedy jasnowłosy maluch pierwszy raz spojrzał na nią swoimi lawendowymi oczętami, wiedziała, że ma ją w garści. I choć był z wyglądu zupełnym przeciwieństwem bliźniąt, oboje stwierdzili, że stał się ich dopełnieniem - każde z nich miało w sobie cząstkę rodziców. Kaori ciągle powtarzała, iż dzięki temu maluchowi się odmłodzi, choć oczywiście wciąż wyglądała dość młodo. Z każdym dniem chłopiec był coraz bardziej uroczy. Ogromnymi, lawendowymi oczkami spoglądał na świat tak radośnie, jakby już cieszył się z życia.
      - Mój mały książę - stwierdziła Hanashi, wpatrując się w niemowlaka. - W przyszłości będziesz pewnie super ekstra przystojny, jak twój starszy brat! - ucieszyła się, opierając głowę o Keia siedzącego obok, trzymając w ramionach małą istotę, dzięki której poczuła niewyobrażalną chęć posiadania dziecka.
      Pół roku później, w czerwcu, swego dziedzica doczekali się Maria i Shuusei. Nadali chłopcu imię Mamoru oznaczające opiekuna. Niedługo potem, pod koniec października, urodziła się kuzynka obojga dzieciątek, Kanaru, córeczka Deichiego i Suzue. Nad imieniem nie zastanawiali się długo, ale to Dei był jego pomysłodawcą.
      - Kanaru - powiedział w pewnym momencie, gdy dumał z żoną nad mianem przyszłej córeczki. - To tak miała na imię ta twoja przodkini, która była pierwszą kobietą podążającą za dziedzictwem rodu, prawda? - Suzue skinęła głową, zdziwiona lekko, że Dei o tym pamięta. Opowiadała mu jej historię już dość dawno temu. - Po Kanaru tylko ty się na to zdecydowałaś. Więc dla naszej córci to odpowiednie imię - oznajmił, uśmiechając się słodko.
      - Uhm - przyznała mu rację, dogłębnie wzruszona. - Dziękuję - szepnęła i przytuliła się do męża.
      Wyszczerzył zęby, ciesząc się, że Suzu podoba się jego pomysł. Popatrzył wówczas na widok za oknem i, wciąż tuląc ukochaną, począł zastanawiać się, co spotka ten czteroosobowy wysyp maluchów w przyszłości.





***
      Hej wszystkim. Rozdział opóźniony, ale grunt, że w ogóle się pojawił. Niemniej przepraszamy za zwłokę. Na czas był on „prawie dokończony”, ale z powodu studiów oraz chorób trudno było znaleźć czas/siłę na dopisanie ostatnich fragmentów. A skoro już o studiach mowa - póki co podobają nam się. :)
      Dziękujemy za komentarze i przepraszamy, że na nie nie odpowiedziałyśmy, ale ostatnimi czasy naprawdę jesteśmy zakręcone i zabiegane. Dzisiejszy rozdział dedykujemy wszystkim, którzy stale dzielą się z nami swymi opiniami na temat tutejszych wypocin.
      Nie mamy pojęcia, kiedy uda nam się dodać kolejną nowość. XXI rozdział liczy sobie obecnie scenkę czy dwie (napisane wieki temu), więc, jak widać, wiele przed nami, a czasu/chęci/weny/nie-do-końca-wiadomo-czego raczej brak.
      Pozdrawiamy Was serdecznie!

55 komentarzy:

  1. Prawdziwy kom dostaniecie jak tylko będę miała czas napisać go ^ ^" W każdym bądź razie nie muszę chyba mówić czemuż uwielbiam ten rozdział xD Nie no po prostu kocham go <3 Ech w ogóle jest taki kochany i słodki Q.Q No i scenki z Haną są świetne <3

    Dobra na dziś to tyle pozdrawiam i weny ;)

    Suzu-chan

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie musisz się spieszyć, jak już mówiłam, komentowanie nie jest niczyim obowiązkiem. A pisanie referatów takich jak Twoje tym bardziej :P Co oczywiście nie zmienia faktu, że je kochamy!
      Ty chyba wszystkie rozdziały uwielbiasz o.O Nie ma co :D
      Taa, Tobie też życzę weny! I czasu. Taak...
      Buziaki!

      Usuń
    2. A cichaj tam ja lubię pisać komentarze tylko muszę mieć czas :/ Oj no co ja poradzę że w każdym znajdzie się coś co kocham -.-' Oj mi nie ma po co tyle powiem...

      Suzu

      Usuń
    3. Ja też lubię jak Suzu-sian pisze komentarze <3
      Także jak będziesz miała wolną chwilę to naskrob coś, bo JA to deceniam ! :D Nie wiem jak neechan !

      Usuń
    4. Ai-chan by chciała nowości w PP! W takim kurka momencie przerwałaś >.< Niedobra bliźniaczka! Kao, co powiesz na strajk? :D

      Usuń
    5. Bla bla bla miał miał... Po za tym moment w którym zakończyłam nie jest nadzwyczajny...

      Suzu

      Usuń
    6. Dei umrze xd Albo wykorzystamy tę wersję z drzewkiem śmierci z działki. Co Ty na to, Suzu? ;> Kanaru będzie pierwsza !

      Usuń
    7. Suzu, dobrze Ci radzę, nie wnerwiaj mnie, bo naprawdę wymyślimy Ci z Kao karę!

      Kao, そうしましょう (zróbmy tak)!

      Usuń
    8. Dobra Suzu-chan nareszcie bierze się za napisanie odpowiedniego komentarza tego jak że zacnego rozdziału ^.^

      Dobra pierwsza scenka z Zero nieco mnie zdołowała ale cóż facet jest bardzo specyficzny ^ ^"
      Taaa co z tego że mój kochany braciszek jest najlepszym kandydatem na miejsce wiceprzewodniczącego skoro jest nie to arystokratą ni to szlachcicem ;] Pfff cymbały jedne…! No ale w każdym bądź razie fajnie że to mój braciszek został mianowany na to stanowisko…
      Ech te wszystkie uczucia Zero jak już mówiłam nieco mnie przerażają… Ale jak ci to powiedziałam kiedyś tam Aya ta scena faktycznie idealnie podkreśla charakter tego Łowcy… Mimo iż to smutne Zero faktycznie nie pozbyłby się tej nienawiści nawet dzięki komuś takiemu jak Aya… Co do Seiren… Muszę powiedzieć że mimo wszystko jest mi jej żal…

      No to teraz pora na bliźniaki…
      To dobrze że oboje mimo wszystko jako tako doszli do siebie po śmierci Mari-chan… Już to chyba pisałam ale gdy czytam o tym jak Hana zmieniła się po utracie kuzynki przypomina mi się moja własna osoba po śmierci mojej babci… Chociaż tyle że Hana mimo wszystko zaczęła zachowywać się jak dawniej… Co prawda nie do końca ale jednak… Cieszę się też że dziewczyna zaczęła akceptować dziewczyna brata… Jakoś mi to teraz do niej pasuje...
      Ech opis przeżyć i ogólnie ostatnia wymiana bliźniaków była po prostu cudna! Kao po prostu przeszła samą siebie… Naprawdę czułam uczucia Hany, Keia… Ach i ta nostalgia! Kurcze noo naprawdę cudownie to wyszła Q.Q
      Heh jak przeczytałam o tym kto ma zostać następnymi prefektami ogarnęła mnie jakaś straszna nostalgia… Kurcze ja naprawdę przyzwyczaiłam się że prefektem jest ktoś z rodziny Kurosu czy Kiryuu… Nie wiem czy wiecie o co mi chodzi ale dobra ^ ^
      Ech i pora na imprezkę pożegnalną u wampirków xD
      Kurcze noo Kao-chan strasznie fajnie opisałaś te uczucia Hany noo ;( Naprawdę czułam się Haną że się tak wyrażę T.T I do tego to co powiedziała Yumi było naprawdę słodkie Q.Q Ech i to co później zrobiła było cudne! ;( Jak ja to mówię to wszystko było takie kochane! No i ta późniejsza rozmowa z Suzaku! Kurczę noo przecież to było takie niesamowicie słodkie, kochane, cudne, romantyczne i sama nie wiem co jeszcze ;( Nie wiem co mam na ten temat jeszcze powiedzieć nooo Q.Q Uwielbiam tą scene noo <3 Aaa i jeszcze wspomnę że to zachowanie Keia gdy Hanashi zorientowała się że nie ma broni było prze zabawne nieźle się przy tym uśmiałam Xd Po prostu mam przed oczami wydzierającą się Hanę i odchodzącego Keia :D

      No i teraz pora na niezwykłości Kairena ^ ^
      Nie no dzieciak jest zacny xD Na każdym kroku to potwierdza :p Ech sama nie wiem co ja bym zrobiła na miejscy Aya ^ ^' Nie no mieć tak eee specyficzne dziecko musi być ciekawym doświadczeniem ^ ^ No ale jest zacny kocham go jak zapewne wiecie nie tylko ze względu na jego anielowatości ;p Niach w końcu to luby pewnej dziewuszki Xd Noo chyba że zmieniłyście zdanie Q.Q Bo jak byłam u was Aya wolała inną T.T

      Usuń
    9. Niach teraz po mojego kochanego, słodkiego, cudownego itp. Itd. Przystojniaka Q.Q
      Kurczę noo uwielbiam te scenki noo Q.Q Moje kochanie cudowne! Q.Q Nie no naprawdę nie wiem jak mam opisać to wszystko Q.Q Nie no słodkie to wszystko Q.Q Niach no po prostu uwielbiam was za to że dałyście mi tak zacnego boya xD Nie no jak sobie przypomnę jak to czytałam to mi się śmiać chce xD Aya musiałaś mieć niezłą ze mnie polewkę xD Choć w sumie jak by to powiedzieć ty też się przy tym śmiałaś xD Dziwie się tylko jakim cudem Kao nie padła z nadmiaru tej słodyczy xD Hmm choć w sumie przy takiej jednej parze będzie chyba jeszcze bardziej można dostać mdłości ^ ^"
      Nio i pora na weselisko *.* Q.Q
      Nie no nieźle się przy tym wzruszyłam Q.Q Szczególnie przy przekazaniu mojemu mężusiowi Akademii Q.Q Ach i ta scena z Hanashi, Suzaku i Kairenem była taka urocza, kochana i w ogóle zacna Q.Q Nie no jak czytałam o uczuciach macierzyńskich Hany, jak się bawiła z Kai-chanem a później z Suzaku naprawdę dogłębnie się wzruszyłam Q.Q Co do sytuacji w której dorośli faceci zachowują się jak dzieci mam takie sytuacje niemal że na co dzień xD
      Ach no to mamy nowych bohaterów w komplecie! ^ ^
      Niach mały Tama-chan jest słodziutki ^.^ Ech noo w tym rozdziale Hana naprawdę mnie wzrusza nooo Q.Q Rany no ale się rozczuliłam przy tym opisie jej uczuć do braciszka i tym jak wpatrując się w niego powiedziała "mój mały książę…" Q.Q Kurczę noo tą scenę to ja mam przed oczami Q.Q
      Jak już mówiłam niezmiernie mi miło i strasznie się wzruszyłam że dałyście mojemu bratu synka Q.Q Zwłaszcza tak kochanego ^ ^ Nie no nie wiem czemu ale po prostu ogromnie mnie to cieszy ^ ^
      No i przyszła pora na moją zacną córuchnę!
      Nie no Kanaru jest zacna noooo! Odziedziczyła najlepsze cechy po swoim tatusiu :D Co prawda później jej odbije ale dobra mniejsza z tym ^ ^' Ach noo po za tym tak bardzo zachwycam się, wzruszam i rozczulam tym w jaki sposób dostała swe zacne imię Q.Q Nie no powtarzam się po raz enty ale Dei jest naprawdę nieziemski Q.Q Nie no miałam tą scenkę przed oczętami! Ach i ta zadumana mina mojego mężusia! *.*

      Dobra dziewczynki moje kochane piszcie ładnie dalej cooo? Q.Q Dobra w każdym bądź razie buziaki i trzymam za was kciuki i w dziedzinie studiów i w pisaniu VN :p
      Co do kary nie bądźcie dla mnie tak okrutnoo nooo nie moja wina że nie mam czasu, ochoty, pomysłu do pisania PP… A co do pomysłu Kao mnie to pasi bylebym z Deiem umarła w miarę romantyczny sposób ^ ^ A co do ciebie Aya nie wkurzaj mnie i nie pisz mi po japońsku >.<
      Buzaiki i całuski
      Suzu-chan/sian ;p

      Usuń
  2. Dzięki za info!
    Mogłabym każdy fragment skomentować, ale oóglnie- rozdział nawet bardziej pozytywny niż poprzedni! Poprzedni jak dla mnie tchną nadzieją, a ten... No po prostu padłam, jak Dei prosił o rękę Suzu, a potem jak jej się oświadczył! Pomyslałam, że to superidealny chłopak, z gatunku takich co się nie zdarzają w realnym życiu :)
    Ich ślub też był super! W życiu bym nie pomyślała, że Dyrcio zrzeknie się swojej funkcji! No i jak to tak? Dyrciem będzie teraz Dei? Serio, nie wyobrażam sobie tego!
    Poza tym do tej pory moim męskim ulubionym bohaterem był Kaname. A zawdzięczał to swojej seksownej tajemniczości, ale po tym rozdziale... Dei wskoczył na pierwsze miejsce :)
    O! I Kei zamieszka z Kiran?? o.O Padłam jak to przeczytałam!
    Wątek miłości Hany do Suzaku... Choć mam wrażenie, że Suzaku... Cóż, nieistotne. Wszystko przed nami.
    Uśmiałam się z tekstu: "jak dojrzały facet zmienia się w dziecko". Prawdę mówiąc- widywałam takie rzeczy. Są naprawdę rozczulające ;) I śmieszne :D
    Ucieszyłabym się, gdyby Hana była z Suzaku. Pasują do siebie.
    I naszła mnie jeszcze jedna myśl dotycząca tego rozdziału... A mianowicie "Strasznie dużo dzieci się urodziło" ^^"
    No i Kairen... To dziecko jest fascynujące... Nie mogę doczekać sie, aż dorośnie.
    Tak a propos, Aya, dużo będziesz miała do nadrobienia xD
    Pozdro i weny, dziewczyny :)
    K.L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po tylu dołujących fragmentach trzeba nieco rozluźnić atmosferę ;)
      Dei jest boski! I tak, teraz to on przejął dowodzenie nad Akademią. Ale spokojnie, wdał się w ojca, będzie kontynuował jego dzieło :D
      Faceci to wieczne dzieci, czego potwierdzenie można w życiu znaleźć... chyba codziennie.
      Dziękuję za odwiedziny i komentarz! Buziaki!

      Usuń
    2. Hehe racja :D
      Hahahaha xD Chyba tak, Dei to kopia ojca :) Poza tym... Ja bym powiedziała, że jest mega uroczy :D
      Yhm... Prawda. Obserwuję na dwóch dorosłych braciach ;) Czasem nie wiem, czy mam się śmiać, czy płakać na ich wybryki!
      Nmzcv :*

      Co do komanetrza u mnie: mam dobry humor, bo poprawiły mi go studia i powrót do obowiązków. Lubię być zajęta. A im więcej mam zajęć, tym mniej czasu na myślenie. Robię to co muszę i jeszcze więcej. To daje mi siłę. Może byłoby to dobre lekarstwo na deprechę i dla Ciebie?

      Pozdro

      K.L.

      Usuń
    3. Jakie masz wrażenie a propos Suzaku, jeśli można spytać? Bo to mi nie daje spokoju :P
      Tymczasem wracam do pisania, bo od dnia wczorajszego czuję się taka ... zaweniona <3

      Usuń
    4. No cóż, skoro prosisz... Mam wrażenie, że jego uczucia względem Hany zaczynają się zmieniać, co z resztą pzrewidziała Aya. I tak poza tym- on baaardzo wydoroślał.

      Usuń
    5. Spytajmy Kai-chana, jak ułożą się sprawy sercowe Hany&Suzaku, może nas oświeci :D A tak na poważnie: cieszę się, że tak sądzisz :) Ach, ci bohaterowie dynamiczni!

      Usuń
    6. Ja tym bardziej się cieszę :D
      Jutro wracam z uczelni i PISZĘ !
      Mam dość geometrii wykreślnej !

      Usuń
    7. Czymkolwiek jest "geometria wykreślana"... cieszę się, bo to zapowiada nowy rozdział :D
      Cóż, Kairen nie będzie nam tu spojlerował xD Nie pytajmy go na razie o nic. Niech sprawa sama się rozwinie ;)
      Więc dziewczyny- weny! Duuużo weny ;)

      Usuń
    8. Hai, hai, nowy rozdział powinien powstać na czas. :)
      Heh, racja xP
      Dziękujemy i nawzajem :)

      Usuń
  3. Yep, przeczytałam! *wstaje z podłogi* W ogromniastym skrócie:
    1. Wow, no to się Zero pochwalił uczciwością... Ale wnioskuję przynajmniej, że Seiren jest tchórzliwa -.-' Nic nie znaczy bez swojego pana.
    2. Moment z "seksowną, skąpą bielizną" kompletnie mnie rozwalił ;D
    3. Oświadczyny musiały być naprawdę ciężkie... Jakie szczęście, że ja zostanę starą panną do końca swojego nędznego życia ;)
    4. Fajny ślub ^^ Tylko brakuje mi tutaj wieczoru kawalerskiego i panieńskiego xd (żart).
    Ta tutaj *wskazuje na siebie* czeka na dalsze rozdziały i życzy wszystkiego dobrego w kontynuowaniu tejże pracy =) (Tak wiem, dziwne to, nie umiem dorośle pisać ;_;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zero jest specyficznym "człowiekiem". A że nie chciał dostać od żony po głowie, to chyba nic dziwnego xD Seiren nie jest tchórzliwa. Po prostu jej całym życiem była służba Kanamciowi i wraz z jego śmiercią ona też na swój sposób umarła (tylko nie dopatrywać mi się tu związków romantycznych, bo takowych nie było). Tak to odbieram *gada, jakby była czytelniczką, a nie autorką*
      Za bieliznę dziękuj Kaori, to jej wymysł, ale oczywiście jak najbardziej pasuje do Kiyo Sone!
      Stare panny, łączmy się! Ale wiesz, Ty młodziutka jesteś. Jeszcze znajdziesz sobie jakiegoś "księcia" :P
      W imieniu Deia i Suzu dziękuję xD Heh, a wiesz, że w którymś momencie przeszło mi przez myśl, by coś takiego wprowadzić? Ale to by się jednakowoż mijało z celem, bądź co bądź nie o to w tym opowiadaniu chodzi.
      Dziękujemy. Rozdział XXI w sumie jest już na ukończeniu. Poszło błyskawicznie! Mam nadzieję, że szybko dopiszemy ostatnie scenki i nowość opublikujemy już ok. szóstego listopada :)

      Usuń
    2. Wiesz, niektórzy po dają się zabić od razu, a nie uciekać od problemu... Trzeba przyjąć w końcu swoją pokutę. Ona postanowiła uciekać, ale co się odwlecze to nie uciecze :/ Gdzie tam się będę dopatrywać! No bo, jak może się wampir kochać w bocie? xD Haha, koniecznie pogratuluj siostrze pomysłu w moim imieniu ;) Są młodsze ;p Po moim trupie wyjdę za mąż -.-' *śmiertelna powaga* Nie wiem, czemu ale mam taką jakby niechęć do płci przeciwnej, najprawdopodobniej spowodowaną jakimś durnym urazem z dzieciństwa O.o' Heh, telepatka ze mnie 8) Czytam w myślach xDDD Zawsze możesz umieścić to w dodatku ;D Zwłaszcza, że dodatek zawiera (o ile się nie mylę) wydarzenia nie bardzo ingerujące (w ogóle mniej ważne) w całą fabułę. Zgaduj, gdzie przeczytałam twój komentarz ;o Chętnie dałabym ci jakąś nagrodę, ale nie udzielono mi pozwolenia na obdarowywanie starszych ode mnie dziwnymi prezentami >.<

      Usuń
    3. Też mam niechęć do chłopaków. Ale nie tylko. Ogólnie za ludźmi nie przepadam xp
      Nie wiem, czy w ogóle pojawią się jeszcze jakieś dodatki. I wbrew pozorom one często są niezbędne w naszym opowiadaniu.
      Nie przepadam za zgadywankami. A możliwości jest zapewne dość sporo :P

      Usuń
    4. To u mnie tak jest, że to ludzie raczej nie przepadają za mną ^^" Często dodatki zawierają więcej śmiechu niż rozdziały, więc bardzo je kocham <333 Oj tam ;p Na informatyce xdd Mieliśmy przygotować jakąś durną prezentację na temat sb i pani pozwoliła wejść na aska i fejsa, a potem wyszła... To weszłam na waszego bloga ;D Pokusa była zbyt silna ;_:

      Usuń
    5. Cóż, za mną też raczej nikt nie lata, że się tak wyrażę.
      Ja również uwielbiam dodatki, choć raczej z innych powodów. Mamy tam wiele retrospekcji, które kocham.
      Heh, gdzie te czasu informatyki? Ja też wchodziłam czasem na blogi (gdy było wolne, nie jak pani wychodziła :P).

      Usuń
    6. Łączę się z tb w bólu, choć tobie chyba jest dobrze jak jest ;)
      No tak, dawne wspomnienia <333 (hah, normalnie nie wiedziałabym co to retrospekcja, ale dzięki "Fineaszowi i Ferbowi" wiem ;p)
      Yep, u nas w bibliotece komp się ścina i bardzo mi się to nie podoba ;-;

      Usuń
    7. Po części, ale nie wnikajmy.
      No cóż, kreskówki potrafią czasem czegoś nauczyć. Wyżej wymienionej nigdy nie oglądałam, ale całą masę innych i owszem, więc wiem jak jest xD

      Usuń
    8. Wiesz, nie wiem jak ty, ale ja się wychowałam na "Misiu Uszatku", "Kubusiu Puchatku", "Barbie" i Disneyu to moje słownictwo zadziwia ludzi, bo jak na czternastolatkę to potrafię przygadać ;p A tak z ciekawości: Na jakich ty się wychowałaś bajkach? :D

      Usuń
    9. Przede wszystkim Disney, oczywiście. I dobranocki. Wymienione przez Ciebie też oglądałam. No, w przypadku "Barbie" były to te pierwsze filmy, ewentualnie fragmenty nowszych, kiedy oglądało je kuzynostwo. Co jeszcze... W dzieciństwie oglądałyśmy bajki na Minimaxie, który potem został rozdzielony na MiniMini i ZigZap. Stare, dobre czasy.

      Usuń
    10. Ja kiedyś osobiście uwielbiałam JetixPlay (leciały tam chyba Odlotowe Agentki xd) <3 Ano i właśnie a propos ZigZapu, mam do cb pytanko: Oglądałaś może serial animowany, co się zwie "Kod Lyoko"? (nie wiem jak się to pisze ;_;) Bo ja akurat oglądałam (teraz już oczywiście nie leci) i się tak właśnie zastanawiam czy to przypadkiem nie anime O.o'

      Usuń
    11. Oglądałam i bardzo to lubiłam. To nie jest anime, lecz francuska kreskówka.

      Usuń
    12. Francuska powiadasz? O.o' Nie miałam zielonego pojęcia. A oglądałaś może taką bajkę jak "Angel's Friends"?^^ (po polsku to na tvn style leciało i nazywało się chyba "Aniołki i spółka") Ta bajka akurat pochodzi z Włoch, taka jak Winx ;pp

      Usuń
    13. Nie, tego nie oglądałam. Ale Winx tak, tzn. trzy pierwsze serie.

      Usuń
    14. O, to wyprzedziłaś mnie o jedną serię xd Ponoć sposób widzenia świata, często zależy od jakich filmów się zaczynało O.o'

      Usuń
    15. Być może w niektórych przypadkach. Ale to raczej zależy od osoby.

      Usuń
    16. W sumie tak... Tylko, że z kolei naszą osobowość kształtują wspomnienia ;_; Dziwny schemat. Czyli, że jak nic nie pamiętamy to nic praktycznie nie rozumiemy?

      Usuń
  4. Ach, kocham ten rozdział! Czekałam na niego straszliwie długo i z całego serca cieszę się, że mogłam go przeczytać. Jak dotychczas jest on moim ulubionym. Ta fala radości była świetną odskocznią od rozpaczy w dwóch poprzednich rozdziałach. Ślub Deia i Suzu trochę mnie zaskoczył, ale przyjęłam ten pomysł z otwartymi ramionami. Oświadczyny zwaliły mnie z nóg *uśmiecha się delikatnie do wypisanego tekstu*. Dei i ta jego nieporadność w sprawach sercowych :) To słodkie. Pod koniec dowiedziałam się bardzo ciekawej rzeczy, a mianowicie: Kairen potrafi porozumiewać się z Mariko przez sen. Jakoś wcale mnie to nie dziwi i swoją drogą Aya też nie powinna być tym tak zszokowana, ale to tylko moje refleksje :).

    Weny Ci życzę

    Angel Kitty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo miło mi to słyszeć :)
      Cóż, czasami trzeba oderwać się od rozpaczy i melancholii. Nawet u nas xD Co do oświadczyn... Kiedy je pisałam, śmiałam się jak głupia ^^' Kocham Deia xD
      Kairen jest wyjątkowy :) Aya zaś jest zaskoczona, bo - przypominam - nie pamięta snu, w którym protoplastka rodu Hiou powiedziała, że Kai będzie mógł kontaktować się z przodkami. Ogólnie rzecz biorąc śmiertelnicy nie mogą tego robić. Kairen może i ma szósty zmysł, ale to od razu nie oznacza, że może wszystko ;) (Chyba wypowiadam się nieskładnie, ale trudno, jestem zmęczona. Proszę nie zwracać uwagi na powtórzenia i takie tam ^^')
      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Niach mój mężuś jest prze kochany nareszcie został doceniony! :D
      Ech szkoda mi mojego panieńskiego (Q.Q) no ale cóż jak wspominała Aya nie o to tu chodzi... Zresztą tyle razy miała dziwne scenki z Deiem że może to i lepiej że pozostanie to w wyobraźni mej i autoreki/ek xD Co do oświadczyn moje biedne kochanie spisała się świetnie i jak to czytałam to prawie popłakałam się ze śmiechu i spadłam z łóżka xD
      Dobra przepraszać że się wtrącać ale panna młoda/młoda matka nie mogła się powstrzymać xD
      Buziaki
      Suzu

      Usuń
    3. Trudno nie doceniać takiego chłopa!
      Heh, ja to już boję się wgłębiać w Twoje fantazyjne scenki :P
      Najlepiej było na działce. Ja biorę prysznic, a z pokoju dobiegają dźwięki "HAHAHA!", "HIHIHI!" itp. Och, to było przezabawne!
      Czemu mnie to nie dziwi? No nic, ciesz się swoimi pięcioma minutami :P

      Usuń
    4. Oj no bez przesady :P Zresztą jak by to powiedzieć ty masz zapewne nie grzeczniejsze z panem M. xD Hmm i w sumie nie tylko z nim ;p
      Taaa z pewnością ^ ^"
      Niach moje kochanie <3 Teraz czekam na 5 minut takiej jednej ślicznotki i jej kuzynostwa xD

      Usuń
    5. Akurat nie miałam na myśli "niegrzecznych" scenek, tylko tak ogólnie :P Co Ci w głowie siedzi, Anno? :P
      A ja czekam na 5 minut pewnych dzieciaków chcących podbić świat. Ale pewna nieczuła kobieta nie chce im tych 5 minut ofiarować! >.<

      Usuń
    6. Niegrzeczne będą, ale z inną ślicznotką ;>

      Usuń
    7. Ona też zalicza się do kuzynostwa, jakby nie patrzeć :P

      Usuń
    8. Oj mi nic tylko w tylko myślałam że przerażają cię tylko takie scenki :p Zresztą nie rozumiem czemu miałabyś się bać innych Q.Q co do dzieciaków to cóż powiem tak... Przecież mają 5 min w dodatku więc się mnie nie czepiaj... Co z tego że się nie urodziły jest o nich całkiem sporo w wyrwanych z kontekstu scenkach...

      Hahaha tak wiem że z nią będą niegrzeczne :p Zresztą miałam przed smak ^ ^' I prawda ona należy do kuzynostwa xD

      Usuń
    9. No wiesz, jak tak się tym wszystkim podniecasz i wciąż jęczysz, żebyśmy pisały, to można się przerazić xP
      Będę się czepiać. Chcę więcej. Tak samo jak Ty tutaj. Nie bądź hipokrytką, bo Cię na Sylwestra do domu nie wpuszczę! :P Swoją drogą, jak już mowa o PP, to dzisiaj jakieś scenki mi po głowie chodzą, masakra... Mam ochotę poczytać, ale laptop odpoczywa (ostatnio nawala jeszcze bardziej niż zwykle T^T), a komputer przez cały dzień był zajęty. Zresztą uczyłam się, więc i tak nie byłoby za bardzo kiedy. Ogółem d. ;_;

      Usuń
    10. Oj wypraszam sobie i tak już się ograniczyłam z jęczeniem :P
      Jeny kobieto niby kiedy mam pisać i niby coo...? -.- Oj no wiesz ja też non stop się uczę :] Co do scenek to cóż ostatnio też mnie nawiedzają -.-' Nie no ja naprawdę się zaczynam siebie bać x_x'

      Suzu-chan

      Usuń
    11. Tylko trochę :P
      Akurat "co" pisać to masz. I to dużo. A kiedy? W wolnych chwilach. Skoro miałaś czas na Naruciaka, znalazłabyś go też trochę na pisanie :P
      Ech, tak to jest ^^'

      Usuń
    12. No wiesz ty co...? x_x'
      No nie mam bo nie wiem jak :] Zresztą to wszystko nie ma sensu... Pff co ja poradzę że Naruciak mnie tak bardzo wkręcił... Po za tym jak cię to pocieszy teraz jestem ba bieżąco więc nie będę tyle czasu marnowała na niego...
      Nie no serio ostatnio ciągle mam w głowie VN, PP itp xD

      Usuń
    13. Ja mam zaległy najnowszy odcinek. Od tygodnia nie obejrzałam NIC. T^T
      No i bardzo dobrze. Kao i ja zresztą też. A skoro PP też masz w głowie, to znak, że to opo chce być dokończone! <3

      Usuń
    14. Oj tam oj tam obejrzysz kiedyś :P
      Co do VN wiem że dobrze :P Nie no my jesteśmy nienormalne xD Taaa jasne...
      Suzu

      Usuń
  5. Z braku czasu spowodowanego chęcią nauczycieli do wykończenia uczniów psychicznie, dopiero teraz zamierzam skrobnąć kilka słówek odnośnie opowiadania i się jakoś zrehabilitować. ^.^
    Pamiętam, że kiedy czytałam rozdział po raz pierwszy, byłam smutna, zła na cały świat i jeszcze dobijałam się muzyką zamiast zrobić sobie herbatę i zjeść czekoladę jak normalny człowiek. Ech, kto mówił, że jestem normalna? ; > Do rzeczy.
    Ech, znowu ta nienawiść Zero! I ta chęć zemsty... Brrr. Kocham go normalnie(ekhm, pod warunkiem, że można „kochać” piksele), ale chwilami totalnie mnie przeraża! Rozumiem, że chciał w pewnym sensie zakończyć sprawę z samobójstwem Mariko i zamordowanie poddanej bezwzględnie Kuranowi wampirzycy, było mu baaardzo potrzebne. To już taki typ człowieka. Ale i tak tego nie rozumiem. Moja altruistyczna natura ze skłonnościami do psychicznego masochizmu podpowiada, że wolałabym cierpieć katusze niż kogoś skrzywdzić. Z kolei Seiren... Zawsze intrygowała mnie jej postać, ale... Wydaję się taka dziwna, bez wyrazu. Nie wyobrażam sobie też, żeby się komuś podporządkowywać tak, jak ona Kaname. I jeszcze sprawiać by sensem istnienia stał się jakiś w ciul chory układ, w którym ona pomaga... Brak mi słów. -,-
    Kurdę, teraz doszłam do ostatniego roku bliźniąt w Akademii. Aż się popłakałam, bo przypomniałam sobie gimnazjum, gdzie wszyscy się wyzywali, mieli dość nawzajem, wyrzucali swoje plecaki przez okno... W ostatniej klasie nie docierało do mnie, że to już koniec i nie ma już nic. Dobra, Karina, ogarnij się, do rzeczy. xD Ech, strasznie współczuję bliźniakom. Nie dziwię się, że ich życie bez wycofanej Mariko stało się zupełnie inne, pozbawione „tego czegoś”.
    Oj, Hanashi rzeczywiście dojrzała. Brakuje mi jednak jej szczebiotania, bezskutecznych prób zdobycia serca Suzaku, komentarzy nie na miejscu. :D Jednak ludzie się zmieniają... A czasami coś zmusza ich do tego. Hana do doskonały przykład na to, ile można ukryć za maską sztucznego uśmiechu.
    Kei z kolei jak zwykle kochany, choć widać, że również wydoroślał. < 3
    Czasami dziwię się temu, jak ludzie ulegają jednym rzeczom, ludziom, czy - jak w tym przypadku - wampirom. Mam wrażenie, że niektóre uczennice zostały pozbawione mózgu. >.< I jak tu się nie dziwić Hanie, że miała ich w cholerę dość? Ja bym chyba nerwowo nie wyrobiła.
    Ostatni obchód i żal Hany o niewykorzystanie Black Butlera był cudny. Bądź co bądź, rola prefektów była tutaj naprawdę niewielka. Nie jak za czasów Zero i tej idiotki, której imienia nie pomnę. Swoją drogą, strasznie podobała mi się ta impreza i to jak zachowała się Yumi. *.* No i jak Hanashi wróciła po swoją broń... Ta rozmowa z Suzaku strasznie mi się podobała. < 3 Jestem ich fanką chyba od początku, czatuje z pomponami aż Suzaku otworzy oczy.... Powiedziała dziewczyna, która dwa lata kochała się w totalnym idiocie. I tylko z tego powodu nie zwracała(ekhm, nie zwraca)uwagi na innych. W każdym bądź razie to było SŁO-DKIE. :D
    No dobra, przyszedł czas na Kairena i bajkę. To chyba była najkrótsza scenka, ale naprawdę mi się podobała. Kairen ogólnie jest taki spokojny, wesoły... Niach, niach. < 3 ;)
    DEICHI! Jak przeczytałam pierwszy raz o tym jak prosił Shuuseia o rękę Suzu to się wyszczerzyłam jak debil do ekranu i skrzywiłam głowę w bok. To było cudowne! A co dopiero zaręczyny... Uwielbiam to jego nierozgarnięcie, wesołość, panikę. < 3

    OdpowiedzUsuń
  6. Dlaczego, ja się pytam, dlaczego tacy faceci jak on są zazwyczaj tylko wytworem naszej wyobraźni? :c To nie fair, ja się nie zgadzam. xD
    To dziwne, że Deichi będzie teraz kierował Akademią. To znaczy, chyba wdał się w tatusia, ale to dziwne. Przyzwyczaiłam się do myśli, że dyrektorem jest Kaien. Aż mi wtedy łzy w oczach stanęły. ;D
    A teraz Kairen opowiada o spotkaniu z siostrą, a mam mu nie wierzy. : c A tak poważnie, to na jej miejscu też bym była sceptyczna do takich opowieści. Pamiętam, że sama wciskałam wszystkim kit, że jestem wróżką, której moc zapieczętowano. o_O W każdym bądź razie jeszcze raz napiszę, że Kairen jest słodki! :D < 3
    Ostatni akapit - jak się domyślam - opowiada o jeszcze innej generacji bohaterów, którzy teraz będą rządzić akademią. xD
    Miało być dłużej, ciekawiej etc., ale wrócił Cookie Monster(czyt. moja siostra)powrócił i chcę się dostać do komputera. ;___; I nie mogę powiedzieć wszystkiego co chciałam, jestem zawiedziona. -,- :D
    Buziaki, przytulanki, pozdrowinki i/oraz czasu, chęci i weny do pisania. ;)
    Kari.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, w szkole (i na studiach zresztą też) tak już jest. Trzymam kciuki, by wszystko szło po Twojej myśli! ;)
      Ach, herbata i czekolada! Moje klimaty :D
      Ech, też nie mogłabym żyć jak Seiren. Ogólnie nie wyobrażam sobie być komuś podległą, szlag by mnie trafił. Nie znoszę, kiedy ktoś mi mówi, co mam robić. A Zero kocham, ale jak każdy ma wady i momentami chora nienawiść jest jedną z nich ^^'
      Lubię, kiedy postaci się zmieniają, dojrzewają... Dynamizm jest ważny. Hana jest tego przykładem :)
      Deichi, jak widzę, rozwala każdego (łącznie z autorkami!) :D Kocham tę postać! I fakt, szkoda, że tacy chyba nie istnieją ;_; Przydałby mi się taki wesołek ^^
      Dei jako dyrektor... No tak, to jest nieco dziwne i trudno przestawić się na nowy tryb, ale powiem tak: nikogo lepszego na następcę Kaiena nikt by nie znalazł :D
      Hahah, wróżka, co? Ach, czasy dzieciństwa! <3
      Tak, tak, teraz rządy przechodzą w ręce młodziaków. Co to będzie, co to będzie? o.o
      Zawsze możesz coś dopisać, jeśli chcesz :D Niemniej strasznie Ci obie dziękujemy za kolejny zacny komentarz! Wywołał kolejne uśmiechy na naszych twarzach :)
      Dziękujemy i nawzajem! :*

      Usuń
  7. Uch, zgiń, przepadnij, szkoło zła! Przepraszam, że dopiero teraz, ale minister edukacji przy pomocy moich nauczycieli postanowił mnie zabić x_x

    Nie rozumiem po co było zabijać Seiren (phi! A mówią, że to Kuran jest okrutny..). Przecież śmierć Mariko nie była jej winą. Robiła tylko to co kazał jej Kaname. Według mnie Zero jest bezduszny. Amen.
    E... nie rozumiem dlaczego ludzie leją łzy po zakończeniu szkoły. Niby najlepiej się potem wspomina i w ogóle... cóż, jeśli będę wspominać tę ruderę i tych frajerów to tylko w koszmarach!
    Oj... jaki Dei jest słodki (aż szkoda, że nieprawdziwy) <3 Nie no, ta jego nieporadność jest taka urocza... A jak się oświadczał Suzu! Padłam xD
    Biedna Hana... najbardziej cierpi ten, kto najpiękniej się uśmiecha. To przykre, jak niektóre wydarzenia mogą zmienić człowieka (Łowcę). A co do jej miłości do Suzaku... wydaje mi się, że nasz książę niedługo przejrzy na oczy (wybaczcie, nie jestem fanką niespełnionej miłości).
    Matko, po prostu kocham Kairena! Dziecko idealne! Nie płacze, nie marudzi, jest spokojny... no nie, mogłabym takiego sobie przygarnąć ^^ To dziecko jest stworzone do wielkich rzeczy (jak już wcześniej mówiłam) i ja jestem tego pewna!
    O matko! Dei został dyrektorem! Umarłam! Eh, jak ja będę za Kaienem tęsknić T.T Dobra, ludzie! Ale Dei jest do niego mega podobny, także jeśli już ktoś miałby zająć miejsce dyrcia, to on.

    Eh, przykro mi, że tak krótko i tak chaotycznie, ale ja już nie myślę. Szkoła mi tak banie ryje, że nawet z "Akademii Policyjnej" się śmieję...

    Pozdrawiam i weny życzę, Kochane!- Andzik

    OdpowiedzUsuń