sobota, 14 grudnia 2013

Vampire Night: rozdział XXIII - „Czarownica”

      - Tylko wróćcie mi szybko - szlochała zasmucona Katsumi, żegnając się z dwojgiem przyjaciół. Przytulała mocno Hanashi, rozklejając się, jakby miały nie widzieć się lata.
      - Katsu-chan, wracam za dwa miesiące - rzuciła rozsłodzona wrażliwością dziewczyny, zasypując ją całusami. - To Matsu nie będziesz widzieć… dłużej - zaśmiała się. - Więc przytul i go, a ja pożegnam się z Shuujim! - Rudowłosa przytaknęła i przeniosła się na Matsuo. Youko była na misji, więc pożegnała się ze znajomymi wcześniejszego dnia.
      - Opiekuj się Junko, Maki i Kio jak swoimi, dobrze? - poprosił zmartwionym tonem blondyn, który zdecydował się na zabranie ze sobą tylko jednego kotka, nowego.
      - Tylko nie waż się nie wpadać do nas czasami! - krzyknęła za Kurokim, podczas gdy Łowcy wsiadali do pociągu.
      Hanashi, trzymając kotkę Kumi na rękach, zajęła miejsce przy oknie, pozwalając przyjacielowi załadować walizki. Kiedy pojazd ruszył, młodzi machali do dwójki stojącej na peronie, rozpoczynając tym samym drogę do rodzinnego miasteczka dziewczyny. Szarowłosa załatwiła sobie wakacyjny urlop ze względu na ważną sprawę rodzinną, a dzięki temu, że w ich oddziale Związku ostatnio nie było za dużo pracy, udzielono jej ową zgodę. Większość jej rodziny nie miała jednak tak łatwo, nieustannie będąc gotowym na nagłe wezwanie. Jej głównym celem nie była jednak pomoc Związkowi, ale bratowej, która jest w zaawansowanej ciąży, niestety nie bezproblemowej. Będąca w siódmym miesiącu ciąży Kiran bardzo ciężko ją znosiła, co było dość rzadkie wśród osób z łowieckich rodzin. Kei co prawda bardzo rzadko wyruszał teraz na misje (Zero rozumiał jego sytuację i starał się ułatwić mu opiekę nad żoną), a Kaori i Sayuri odwiedzały młodych, kiedy tylko mogły, ale mimo to bliźniaczka chciała ich wspomóc.
      Inaczej wyglądało to z perspektywy Matsuo. Dwa miesiące wcześniej przeprowadził misję, która wymknęła się spod kontroli. Zawahał się przed zabiciem przemienionej dziesięcioletniej dziewczynki, przez co ta zdążyła śmiertelnie zranić swoją ciężarną matkę, która do końca błagała o oszczędzenie córki. Mimo szybkiej interwencji, kobieta razem ze swoją wampirzą córką i nienarodzonym synkiem opuściła świat żywych. Chłopak od tej pory wyraźnie podupadł psychicznie, jako iż to był jego pierwszy taki przypadek. Miał nadzieję, że dzięki nowym misjom uratuje wiele osób, dzięki czemu będzie mu łatwiej z porażką i poczuciem winy. Jednak pracy nie przybywało, a wspomnienia wracały każdej nocy. Kiedy usłyszał, że jest miasto, które potrzebuje Łowców, od razu zgodził się na przeprowadzkę. Ciężko było mu opuszczać przyjaciół, ale wierzył, że nie stracą kontaktu. Dzięki temu, że Hanashi zabierała go czasem ze sobą do rodzinnego domu, poznał jej familię i zyskał jej zaufanie na tyle, że zaproponowano mu szkolenie Kairena. Aya z Zero niechętnie podchodzili do tematu łowieckich zdolności swego syna, martwiąc się, aby nikomu nie wyrządził krzywdy. Zresztą o dobro jego samego bali się jeszcze bardziej. Kiedy wreszcie ulegli namowom chłopaka, największym problemem stał się wybór mistrza. Zero najchętniej sam by go trenował bądź zlecił to komuś z najbliższej rodziny, Związek jednak wykluczał taką możliwość, więc sam prezes Stowarzyszenia nie mógł złamać tego należącego już do tradycji przepisu. Starszy bliźniak Kiryuu nie ukrywał, że cieszyłby się, gdyby Yagari mógł szkolić piętnastoletniego chłopca, jednak ten nie miał już w sobie tyle werwy, żeby podjąć się zadania. Dlatego też Aya wpadła na pomysł Matsuo, który przypadł do gustu jej mężowi i samemu Kairenowi.
      - Ty mały, wredny potworze! Przebiłeś mi bluzkę! - zauważyła Hanashi, próbując odczepić od siebie małego rudego kociaka, umiejętnie przyklejonego pazurkami do jej ubrania.
      - Spokojnie, skarbie, ona nie chciała cię urazić - rzekł Kuroki, ostrożnie biorąc kotkę, która czując go, od razu schowała pazurki i pozwoliła panu się zabrać. Chłopak wziął ją w dłonie i przystawił nosek kotka do swojego. - Niedobra Hana-chan cię przestraszyła? Moje biedactwo - słodził do zwierzaka. Kiedy Hanashi zorientowała się, po czyjej stronie stoi jej przyjaciel, uderzyła go w bok, przez co ten prawie upuścił kotkę, która w odruchu bezwarunkowym zaczepiła się pazurami o twarz Matsuo, delikatnie go raniąc.
      - Przepraszam - rzuciła szybko Kiryuu, zauważając, co narobiła. Uśmiechnęła się pod nosem, widząc, że przyjaciel, zamiast zdenerwować się czy narzekać na pieczenie, najpierw postanowił uspokoić przestraszoną kotkę.
      - Dobrze przynajmniej, że to maleństwo nie ma takich dużych kłów, żeby wbić mi się w szyję - powiedział, puszczając oczko do dziewczyny, która jako jedyna z ludzi w przedziale widziała, że to była mała metafora.

      Po kilku godzinach jazdy para przyjaciół dotarła na miejsce. Po raz pierwszy nikt nie przyszedł ich przywitać, bowiem każdy był czymś zajęty. Udali się więc w kierunku mieszkania Keia, w którym on i Kiran już na nich czekali. Przyjezdni mieli bowiem mieszkać przez dwa miesiące u brata dziewczyny, po czym ona wróci, a Matsu przeprowadzi się do upatrzonego już pod wynajem mieszkania.
      Małżeństwo powitało ich i urządziło wspólną kolację zaraz po tym, jak nowoprzybyli rozłożyli swe rzeczy w przygotowanym dla nich pokoju. Jako iż mieszkanie nie było za duże, byli zmuszeni do zakwaterowania w jednym pomieszczeniu z dwuosobową kanapą, jednak nie było to dla nich problemem.
      Po posiłku Kiran udała się do łóżka, a bliźniaki razem z Matsu rozmawiali jeszcze przez kilka godzin. Nawet mała Kumi szybko się zaaklimatyzowała, lokując się na ciepłym kocu pod grzejnikiem.
      Następnego ranka Matsuo poszedł spotkać się z Kairenem i jego rodzicami, a Kei z Hanashi, korzystając z okazji, iż Kiran odwiedził odwieczny przyjaciel - Akihira Katsura, wybrali się do Związku Łowców. Kiedy bliźniaki spędzały czas we dwoje, czuły, jak gdyby czas się cofnął. Znów byli razem i nic ich nie rozdzielało. Choć minęło już wiele lat, odkąd dziewczyna postanowiła wyjechać, ich wspólne chwile nadal były dla nich najbardziej wyjątkową rzeczą na świecie. Niemało się jednak zmieniło. Hanashi odzyskała utraconą niegdyś pogodę ducha, dzięki swej decyzji poznała nowych przyjaciół, którzy sprawili, że była zdolna odbić się od dna i zacząć od nowa. Promieniała niczym nastolatka i tak właśnie wyglądała. Kei zaś wyglądał na starszego niż zawsze. W przeciągu ostatnich kilku miesięcy widocznie zmarniał. Jego cera straciła blask, miał podkrążone oczy i wiecznie zamartwiał się stanem Kiran, co niespecjalnie dobrze wpływało na jego zdrowie. Odkąd ta zaczęła słabnąć, starał się poświęcać żonie każdą chwilę. W dodatku po szczegółowych badaniach i obecnym stanie kobiety lekarze stwierdzili, że nie będzie mogła już więcej zajść w ciążę. Szarowłosa zauważyła, że przy Kiran jej brat zachowuje się zupełne inaczej - śmieje się, żartuje, tryska pozytywną energią. Kiedy jednak ją opuszcza, promyk gaśnie i nastaje fala zmęczenia i zmartwień.
      - Jesteś bardzo silny, braciszku. Ale nie martw się tak, z Kiran i maluchem wszystko będzie w porządku - powiedziała pokrzepiająco, przytulając się do ręki brata, którą trzymała pod ramię. - Musisz wreszcie odpocząć…
      - Wiem, wiem… - odpowiedział na wszystko. - Cieszę się, że tu jesteś, Shi. Powoli wariuję - przyznał smutnym tonem.
      - Zaczniesz wariować, jak wasze maleństwo się urodzi! - stwierdziła radośnie. - Wiesz… Ciągły płacz, głód, płacz, głód. Nieprzespane nocki, przewijanie pieluch… Żyć, nie umierać - zaśmiała się, szturchając brata, który delikatnie się uśmiechnął.
      - Nawet nie wiesz, jak o tym marzę - rzekł.
      - Chciałbyś chłopca czy dziewczynkę? - spytała zaciekawiona.
      - Najważniejsze, żeby było zdrowe - zauważył najpierw. - Nieważne, jaka płeć. Miya bardzo chciałaby dziewczynkę, jednak mówi, że czuje, iż nosi chłopca. Uważa, że tylko prawdziwy facet może jej dawać taki wycisk - stwierdził smutno, przypominając sobie fale bólu żony odczuwalne przy większych ruchach dziecka. - Miya uparła się, żeby nazwać chłopca Keiji, bo bardzo przypomina moje, więc zawarliśmy układ i jeśli to będzie dziewczynka, nazwiemy ją Miyako.
      - A co powiedziała mama? - zapytała, od zawsze wierząc Kaori w tej kwestii. Uważała, że ta zawsze ma rację, niezależnie od tego, co twierdzi matka nienarodzonego jeszcze dziecka. Wiedziała też, iż jej brat podziela to zdanie. Chłopak uśmiechnął się szczęśliwie pod nosem.
      - Dziewczynka - rzucił tylko, nie mogąc się doczekać, aż Kiran ucieszy się przy porodzie, a on wygra zabawny zakład.
      Kiedy Łowcy doszli do Związku, każde z nich poszło w swoją stronę. Kei udał się do przełożonego w celu złożenia jakiegoś raportu, zaś Hana poszła porozmawiać o jej umowie. W gabinecie zastała starszego brata Akihiry - Kyoujiego, który od czasu do czasu zastępował Łowcę w podeszłym wieku, który zajmował się papierkową robotą w Związku.
      - Cześć - przywitała się grzecznie, choć niespecjalnie przepadała za tym mężczyzną.
      - O, co cię tu sprowadza, Kiryuu? - spytał, zdziwiony jej widokiem. - Przywiały cię informacje o sporej ilości roboty? Jest co zabijać - stwierdził, wyraźnie zadowolony. - Jakaś czystokrwista pijawka miała niezły ubaw.
      - Niespecjalnie cieszy mnie ta rzeź niewiniątek, ale po części po to tu jestem. Za trzy lata wygasa moja umowa. Chcę wrócić i kontynuować pracę tutaj, więc chciałabym otrzymać tu ciepłą posadkę dla mnie i mojej przyjaciółki - oznajmiła. Nie mogła sobie dłużej pozwolić na uciekanie od tego miasta. Nie teraz, kiedy jej brat potrzebuje pomocy. Chciała być blisko swojej bratanicy i, co najważniejsze, najmłodszego brata, który niebawem miał zacząć gimnazjum i już niedługo będzie przechodził szkolenie na Łowcę, zapewne pod opieką Ryoheia Asamoto, tak jak bliźniaki.
      - Zobaczymy, co da się zrobić. Tylko nie przynieś nam kłopotów - rzucił, kończąc pogawędkę. Dziewczyna musiała przyznać, że brat Akihiry zrobił się nieznośny. Za czasów kiedy odbywała szkolenie, Kyouji przyjaźnił się z Ryoheiem, przez co poznali bliżej Kiran - jego ówczesną uczennicę. Był wówczas bardzo miły i pogodny. Z czasem jednak zaczął zmieniać swe poglądy na coraz bardziej rygorystyczne. Zdawało się, że od momentu, kiedy Mariko zaczęła zabijać czystokrwistych. Miał z tego niezły ubaw, mimo iż Łowcy żyli z wampirami w zgodzie i ofiary niczemu nie zawiniły.
      - Rozerwij się czasem, bo stałeś się bardzo sztywny - rzuciła na odchodnym szarowłosa.
      - Rozerwać to ja mogę łeb jakiejś pijawce - odparł zdenerwowany. Dziewczyna wymruczała coś pod nosem i wyszła z pomieszczenia. Poszła jeszcze sprawdzić, czy jej rodzice mają dziś misję, po czym zgarnęła Keia i razem udali się w odwiedziny do rodzinnego domu, gdzie czekał na nich obiad przygotowany przez Reiko.

Tymczasem Matsuo odnalazł leśną posiadłość prezesa całego Związku i jego rodziny. Musiał przyznać sam przed sobą, że trochę się stresował zadaniem, które przed nim postawiono. Trenowanie dzieciaków na Łowców było poważnym i niełatwym wyzwaniem. Do tego on miał zostać mistrzem chłopca niezwykłego, nie tylko pod względem pochodzenia, ale też charakteru. Przez jakiś czas rozmawiał na osobności z Zero i Ayą, słuchając uważnie, czego może się spodziewać. Znał Kairena jedynie odrobinę, ale i to wystarczyło, by zauważył, że nie ma do czynienia ze zwykłym dzieckiem. Również Hana opowiadała mu trochę o swym kuzynie i wszystko to sprawiło, że Kuroki nieźle się denerwował. Niemniej jednak rodzice chłopca byli bardzo mili i w razie czego mogą służyć wsparciem. Powiedzieli, że początkowo może być mu ciężko, ale w końcu przywyknie.
      Po jakimś czasie Matsuo oficjalnie zapoznał się z Kaiem jak mistrz z uczniem. Z lekkim zdziwieniem zauważył, że piętnastoletni Kairen wygląda na niewiele starszego od niemal pięć lat młodszego od niego braciszka Hanashi, Tamakiego. Czuł się z tym trochę dziwnie, skoro chłopca trudno byłoby wziąć nawet za gimnazjalistę, a tak naprawdę powinien już zaczynać liceum. Wygląd to było jednak nic w porównaniu z jego usposobieniem. Uroczy i poważny zarazem, bardzo inteligentny, delikatny i silny jednocześnie… Matsuo był pewien, że nigdy w życiu nie spotka równie niezwykłej osoby. Jednakże mimo tego wszystkiego szybko przywiązał się do chłopca i bardzo go polubił. Był usłuchany i uważny, zwracał się do niego z szacunkiem - choć sam Matsu miał czasem wrażenie, jakby to on powinien być tym niżej stojącym w hierarchii, zawsze starannie wypełniał powierzone mu zadania. Co zaś najważniejsze, za jego sprawą do serca Kurokiego powrócił spokój.
      - Z tamtymi osobami wszystko jest w porządku, mistrzu - rzekł ni z tego, ni z owego Kairen, gdy któregoś dnia nie po raz pierwszy zauważył nieumiejętnie skrywany smutek Matsuo. Zrobili sobie właśnie przerwę, odpoczywając na leśnej polanie nieopodal domu chłopca. - Są razem, szczęśliwe. Nawet lepiej się stało, bo tu miałyby ciężkie życie.
      Mężczyzna spojrzał zszokowany na jasnowłosego chłopca. Nikt nie mówił Kaiowi o misji, którą tak przeżywał. W zasadzie ogólnie niewiele osób o niej słyszało. Skąd on…?
      Przypomniał sobie opowieści o swym podopiecznym i zrozumiał z całą pewnością, że nie wysłuchiwał historyjek wyssanych z palca.
      - Naprawdę? - spytał cicho, czując już powoli, jak jego serce zalewa dawno nieobecne ciepło i, przede wszystkim, ulga.
      Kairen uśmiechnął się na ten swój charakterystyczny aniołkowaty sposób i skinął głową. W oczach Matsu zebrały się łzy, ale szybko się ich pozbył, po czym, lekko zmieszany, energicznie poczochrał Kaia po jego bujnej czuprynie.

      Niespełna miesiąc później Kiran naszły ogromne bóle i koniecznym było wywołanie porodu przed terminem. Mimo niewyobrażalnego bólu na świat przyszła mała, zdrowa dziewczynka, Miyako. Po kilku tygodniach wypuszczono je do domu, czego nie uczyniono wcześniej przez wzgląd na przeróżne powikłania, jakie naszły kobietę. Maluchem głównie opiekowali się więc na zmianę Kei i Hana, której czasem towarzyszył Matsuo. Hanashi, zauroczona maleństwem, spędzała z dziewczynką naprawdę dużo czasu, żeby odciążyć wiecznie zmęczonego brata i nienajlepiej czującą się Kiran. W ciągu tygodnia poczuła się prawie, jakby to ona była matką niebieskookiego dziecięcia. Z bólem serca przeprowadziła się z Matsuo do kawalerki nieopodal, kiedy Kiran i Miyako wróciły ze szpitala. Hana do końca swego pobytu pomagała małżeństwu w zajmowaniu się niemowlakiem, Matsuo za to skupiał się na trenowaniu swego nowego ucznia. Po zakończonym urlopie szarowłosa Łowczyni wróciła do przyjaciół i starej pracy, chcąc, aby trzy lata minęły jej jak najszybciej.
      Matsuo wiedział, że będzie tęsknił za swą najlepszą przyjaciółką, lecz mógł się teraz całkowicie poświęcić trenowaniu Kairena. Czasami miał jednak wrażenie, że to on powinien być uczniem. Nie chodziło o umiejętności łowieckie, bo logicznym było, iż miał dużo większe doświadczenie niż początkujący chłopak, lecz o coś, co nazywał „mądrością życiową”. Kai zdawał się wiedzieć więcej o sprawach natury egzystencjalnej niż niejeden dorosły.
      Jako uczeń był doprawdy doskonały. Miał po prostu prawdziwy dar. Wszystko przychodziło mu z łatwością, której niemal każdy mógłby mu pozazdrościć. Choć to może nie powinno go dziwić, słyszał wszak, że jego ojciec był równie utalentowany. Nieraz rozmawiał o tym z Tougą Yagarim, poważnie starzejącym się już Łowcą, który właściwie powinien już dawno temu przejść na emeryturę, ale który nie widział świata poza pracą. Matsu wyraźnie dostrzegał, jaki dumny ze swych uczniów jest Yagari - choć on sam rzadko się do tego przyznawał, kryjąc się za stosem sarkazmów - i cieszył się, że może doświadczyć takiego samego uczucia. Był bardzo ciekawy, co wyrośnie z jego słodkiego uczniaka.
***
      - Nie, katana to chyba nie jest najlepszy pomysł - stwierdził Tamaki piętnaście minut po tym, jak zdecydował, że to właśnie tę broń wybiera. - Trzeba się dużo namachać… - wybrzydzał.
      - To może rewolwer? - zaproponował pełen spokoju Ryohei, śmiejąc się pod nosem. Właśnie zaczęli szkolenie na Łowcę, a dwunastoletni blondyn miał największy problem z wyborem broni.
       - Sam nie wiem - westchnął, opierając się delikatnie o półkę obok. Sprawiał wrażenie, jakby bił się z myślami. - Kiedy zostanę prefektem, wolałbym nie nosić ze sobą wszędzie katany, ale lubię nią walczyć - stwierdził, przypominając sobie lekcje nauki walki z rodzicami i rodzeństwem. - Rewolwer za to jest mało widoczny, skuteczny i Hanashi by się ucieszyła…
      - Kei walczy kataną, Hana Bluck Butlerem. Będziesz któreś faworyzował? - spytał Asamoto z uśmieszkiem, obserwując, jak wyraz twarzy Tamakiego się zmienia.
      - Wpadłem na genialny pomysł, mistrzu! Po prostu wezmę oba - oznajmił zadowolony, zabierając wcześniej wybraną katanę i srebrny pistolet z wygrawerowaną nazwą Antoinette.
      Kiedy już wybrali broń, mogli zacząć swe trzyletnie szkolenie. Jako iż Ryohei znał swego obecnego ucznia odkąd się urodził, nie mieli problemów z dogadaniem się. W dodatku starszy Łowca po szkoleniu bliźniaków Kiryuu był przygotowany na wszystko i uzbroił się w cierpliwość, mając świadomość, że każde z dzieci Kaori i Ichiru jest specyficzne. Tamaki był zdecydowanie typem przywódcy. Był uwielbiany przez swoje rówieśniczki, ponieważ każdą umiał oczarować, wiedząc, co chce usłyszeć. Mimo to z reguły był szczery, nawet jeśli stwarzał tylko takie pozory. Czasem stawał się dość wybredny i leniwy, odmawiając ćwiczeń, ale Ryohei zawsze znajdywał dla niego motywację. Z reguły blondyn był jednak pracowity i sumienny, a to, co sobie zaplanował, zawsze musiał osiągnąć. W tym stanowczo przypominał matkę i starszą siostrę. Zdarzały się jednak chwile, kiedy zdawał się izolować od świata, jak gdyby zmęczony całą jego radością. Ciężko było wtedy cokolwiek zdziałać. Zazwyczaj jednak ten stan znikał tak szybko, jak się pojawiał i nonszalancki uśmiech wracał na twarz chłopca.
***
      - Kako, do nogi - rzucił Kairen, gdy zauważył, że brązowy pies zaczął się nieco oddalać. Ten zaraz posłusznie przybiegł, merdając ogonem i spoglądając na swojego pana ufnie i z oddaniem. Uśmiechnął się do niego i popędził Blue Daisy. Pragnął nacieszyć się leśną przejażdżką na tyle, na ile to możliwe, póki rodzice nie wrócą. Nie chciał ich martwić, więc nigdy nawet nie wspominał im o swych wypadach. Byli zdecydowanie nadopiekuńczy, ale nie mógł ich za to winić. Rozumiał ich uczucia i obawy jak nikt inny, mimo iż sam nigdy nic równie strasznego nie przeżył. Nie umiałby tego wyjaśnić, ale od kiedy tylko pamiętał, w pewien sposób czytał w ludzkich (i nie tylko) sercach. Miał świadomość, inni zresztą też, że to nie moc taka jak władza nad wodą, lecz swego rodzaju dar szóstego zmysłu. Wampiry i Łowcy w różnym stopniu wyczuleni byli na różnego rodzaju sygnały wysyłane przez istoty żywe, a on prawdopodobnie odbierał je po prostu silniej niż inni. Przeczucia nigdy go nie myliły, a jeśli chodzi o „widzenie przyszłości” był pewien kilku zdarzeń, które dopiero miały nastąpić. Czuł na przykład, że złączy całe swe życie z Kanaru. Inaczej zwyczajnie nie mogło się stać, byli sobie przeznaczeni.
      Nikt do końca nie rozumiał, jakimi ścieżkami błądzą jego myśli. Był świadomy swojej odmienności, ale jednocześnie wiedział, że każdy jest na swój sposób wyjątkowy, a osoby mu najbliższe już szczególnie. Mama-dhampirka, tata-Łowca-wampir, zmarła przedwcześnie siostra o przerażających, niedających się opanować zdolnościach…
      Mimo najróżniejszych zawiłości w życiu jego i bliskich, zachowywał niczym niezmącony spokój. Czasem wydawało mu się, że jest istotą nie z tego świata. Nawet gdy powinny targać nim rozpacz czy gniew, pozostawał dziwnie spokojny. Jakby złoszczenie się czy płacz w niczym nie pomagały - i być może tak rzeczywiście było, ale większość ludzi musi wyładowywać emocje. On takiego pragnienia nie posiadał. Miał jednak marzenia jak każdy. Największym było poślubienie Kanaru - ale nie miał wątpliwości, iż tak rzeczywiście się stanie, więc i o to się nie martwił.
      Zatrzymał klacz i przykazał dwojgu zwierzętom być cicho. Uśmiechnął się, wyczuwając w pobliżu panią swego serca, póki co ledwie jedenastoletnią. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę, jak blisko murów Akademii się znalazł. Rodzice by się zaniepokoili, gdyby dowiedzieli się, że urządza sobie takie wycieczki. Umiałby się obronić, a oni musieli doskonale zdawać sobie z tego sprawę, ale to ich bynajmniej nie uspokajało. Nosili w sercach ból po tragicznej stracie pierworodnego dziecka i nic nie byłoby w stanie go z nich zmazać.
      - Cześć - rzekł tonem, który wszyscy kochali, wyłaniając się spośród drzew i zbliżając się do strumyka, w którym pluskała się dziewczynka.
      - Kairen! - zachwyciła się. Jej twarz rozpromieniła się w uśmiechu, na policzki wstąpiły dziecięce wciąż rumieńce.
      - Co ty tu robisz? - zapytał ze śmiechem.
      - Oj, wymknęłam się rodzicom. Nie zdradź mnie tylko! Nie lubią, gdy wychodzę poza mury Akademii, szczególnie sama - jęknęła.
      - Ja też wyruszyłem na tajną wyprawę - zaśmiał się serdecznie. - Twój sekret jest bezpieczny - zapewnił.
      - Twój również - odparła szczerze. Błękitne oczy pięknie błyszczały w irytującym nieco świetle słońca.
      Uśmiechnęli się oboje i wdali w pogawędkę. Mimo iż mieszkali dość blisko siebie, nie widywali się tak często, jak by sobie życzyli. Rodzice zdawali się być wiecznie czymś zajęci, więc raczej rzadko składali innym wizyty, a na samotne wypady dzieciom nie pozwalali, jak gdyby za każdym drzewem mogło czaić się mrożące krew w żyłach niebezpieczeństwo. Cóż jednak można poradzić? Dzieciom nie wolno było samym o sobie decydować, taki już los niedojrzałych istot. Zazwyczaj więc grzecznie słuchały dorosłych i jedynie od czasu do czasu, gdy nadarzyła się idealna możliwość, wymykały się z domu i błądziły po okolicznych lasach, czując się wtedy wolnymi niczym ptaki w przestworzach.
      - Kai-chan, kiedy weźmiemy ślub i razem zamieszkamy, nie będziesz chyba trzymał mnie wciąż w domu, co? - rzuciła w pewnym momencie śmiertelnie poważna Kanaru. Kairen wybuchnął śmiechem. Skąd dzieciom przychodziły do głowy takie pomysły?
      - Oczywiście, że nie - obiecał. - Jako pani domu sama będziesz decydowała o większości spraw. - Po minie Kany widać było, że owy pomysł bardzo przypadł jej do gustu. Kairen zachichotał. - Tak sobie myślę, że może raz na jakiś czas wybieralibyśmy się w podróż - rzekł rozmarzonym tonem, kładąc się na plecach na brzegu strumyka i spoglądając w niebo. - Świetnie byłoby poznać nieco świat, prawda? Tyle w nim piękna i tajemnic. Wierzyć się czasami nie chce, że to, co opisują w książkach podróżnicy, jest prawdziwe. Chciałbym zobaczyć to i owo na własne oczy.
      - Ja też, ja też! - pisnęła dziewczynka, a jej błękitne oczy błyszczały z podniecenia. - Och, Kai-chan, kiedy wreszcie się pobierzemy?
      - Jak tylko dostatecznie podrośniemy - odparł z uśmiechem, siadając na piasku. Wyciągnął rękę, by potarmosić Kanaru po włosach, co zaowocowało jej szaleńczym chichotem. - Szczególnie ty - dodał. - Masz tylko jedenaście lat, szkrabie.
      - Jaki tam szkrabie! Zobaczysz, za kilka lat mnie nie poznasz, urosnę i dojrzeję, i będziesz mnie adorował - śmiała się swobodnie. Przeskoczyła strumyczek i zarzuciła Kairenowi ręce za szyję. - A potem będziemy żyli długo i szczęśliwie.
      - No ba - zgodził się z nią, przytulając ją przyjaźnie.
      - To ile lat muszę mieć? - mruknęła jakieś dwie minuty później Kana.
      - Chyba chociaż osiemnaście czy dwadzieścia…
      - Aż tyle?! Nie chcę tyle czekać! Nawet gdyby to było szesnaście, to wciąż byłoby to pięć długich lat! - żachnęła się.
      - Cóż, nie możemy popaść w przesadę - zauważył ze śmiechem chłopak. - A co jeśli nagle ci się coś odwidzi i mnie rzucisz?
      - Nigdy! - oświadczyła pewnie Kanaru, wtulając się w przybranego kuzyna i nie do końca oficjalnego narzeczonego. Nie wiedziała wówczas, jak burzliwy bywa okres dojrzewania, że wszystko staje wtedy na głowie i przerzuca się to nawet na uczucia, którymi darzy się innych. A już szczególnie przenosi się to na zachowania…

      Zanim się to jednak stało, dzieci zdążyły pochwalić się kolejnymi wymysłami. Któregoś dnia, gdy Suzue i Deichi z córeczką przyszli w odwiedziny do Ayi i jej rodziny, Kanaru przyznała się Kairenowi do tego, że z jakiegoś powodu ciągle jest głodna.
      - To znaczy nie tak naprawdę głodna, ale jakby czegoś brakowało - wyjaśniała z przejęciem wciąż jeszcze jedenastoletnia Kana. - Nie mówiłam o tym rodzicom, byłoby im przykro. Nie rozumiem, o co chodzi.
      - Żywisz się głównie tabletkami krwi? - zapytał spokojnym, acz poważnym tonem Kai.
      - Czasem biorę tabletki, a czasem piję krew mamy - odparła. Bezwiednie bawiła się warkoczykami zwieńczonymi gumkami z małymi kokardkami. Ubrana była w uroczą, ale nie przesłodzoną fioletową sukienkę. Siedziała na łóżku w pokoju przybranego kuzyna.
      - Tabletki nigdy nie nasycą cię w pełni - rzekł, patrząc Kanaru w oczy. - Wiem, co czujesz, moi rodzice i ja też żywimy się w taki sposób. Raz na jakiś czas krew, a na co dzień pastylki. Z tego powodu będziesz czuła niedosyt. Dopiero niedawno zaczęłaś przyjmować tabletki, tak?
      - Uhm - zgodziła się, kiwając potakująco głową.
      - Musisz do tego przywyknąć, niestety. Ale kiedy będziemy starsi, będę mógł oficjalnie karmić cię własną krwią, wtedy nie zaznasz głodu - oznajmił z uśmiechem. - Póki co… W sumie możesz spróbować. Chciałabyś?
      - Och, tak! - odpowiedziała z dziecięcym zapałem. Nie miała zbyt wielkiej świadomości tego, iż taki akt sprawia duży ból osobie ugryzionej, wszak nikt jej tego jeszcze nie zrobił. A teoria to dla dziecka tylko teoria, musi doświadczyć czegoś na własnej skórze, by się przekonać, jak to w istocie wygląda.
      - W takim razie nie ma sprawy, napoisz się. Tylko nie możemy tego zrobić tak blisko rodziców, zdenerwowaliby się pewnie.
      - Uhm, uhm! - z zapałem zgadzała się z nim Kana.
      - Dzieci! - zawołał z salonu Dei. Oboje pobiegli do dorosłych, by dowiedzieć się, czego od nich chcieli. - Idziemy na spacer po lesie, ubierajcie buty.
      - Haaai! - krzyknęli zgodnie i udali się do przedpokoju, razem zresztą z rodzicami Kairena i Kanaru, którzy również musieli wdziać obuwie. Kilka minut później przechadzali się już po okolicznych lasach.
      - Martwię się - przyznał Dei, zwracając się do Ayi i Zero. Dzieci trajkotały o czymś gdzieś obok. - Od kiedy w Nocnej Klasie zabrakło jakichkolwiek czystokrwistych, jest o wiele ciężej niż niegdyś. Poziomy C i D zazwyczaj słuchają przewodniczącego, ale B to już inna historia. Arystokraci nie bardzo chcą podporządkowywać się komuś, kto w hierarchii stoi na równym poziomie co oni - westchnął. - Nie jestem pewien, czy nie byłoby mądrze aktywować Nocny Wydział jedynie raz na jakiś czas, kiedy ktoś o wystarczająco wysokiej pozycji społecznej wyraziłby chęć wstąpienia w poczet uczniów…
      - Rozumiem twój punkt widzenia, ale to się trochę kłóci z pierwotnymi założeniami dotyczącymi prosperowania Nocnej Klasy - zauważyła Aya. - Niemniej jednak… Może to byłby dobry pomysł.
      Nie powiedziała na głos, że czasami najchętniej po prostu pozbyłaby się całej idei związanej z Nocnym Wydziałem. Zbyt dużo bólu się z nim wiązało…
      - Ale wprowadziłby niemałe zamieszanie - mruknął Zero. - Skoro już wszyscy od dłuższego czasu patrzą na to wszystko przychylnym okiem, trochę głupio byłoby to zmarnować - rzekł, zachowując trzeźwość umysłu, choć prywatnie miał raczej zdanie podobne do żony.
      - Właśnie - poparła go Suzu. - Nie poddawajmy się, na pewno będzie lepiej. Jeśli nie teraz, to niebawem.
      - Być może - odparł Deichi. - Ale obecny skład „władzy” nie jest zbyt udany. Ani „przywódcy” wampirów, ani prefekci nie do końca radzą sobie ze powierzonymi im zadaniami. Ech - jęknął, robiąc zbolałą nieco minę. - Gdyby nie Suzaku, który wpada do nas od czasu do czasu, byłoby naprawdę beznadziejnie.
      - Skoro wam trochę pomaga, niech lekko nastraszy tych imbecyli.
      - To nie taki zły pomysł…
      Kairen i Kanaru zerknęli na dorosłych, którzy rozprawiali o czymś żywo. Skorzystali więc z okazji, by się ulotnić. Biegiem wrócili do domu, zrzucili buty i poszli do pokoju chłopaka. Tam Kairen zdjął koszulkę, by nie pobrudzić jej krwią i pozwolił Kanie ugryźć się w szyję.
      Dziewczynka nie przeżyła wcześniej czegoś tak wspaniałego i niesamowitego, a jednocześnie nigdy nie piła czegoś tak przepysznego. Chłeptała chciwie szkarłatną posokę, brudząc nią swą buzię i szyję oraz tors przyjaciela. Nie miała jeszcze wprawy w takich czynnościach.
      Zbombardowały ją też uczucia chłopca. Jak najbardziej utwierdziła się w przekonaniu, że jest przez niego prawdziwie kochana. Była tym zachwycona. Z drugiej jednak strony, wielu rzeczy zupełnie nie rozumiała. Umysł Kairena był niczym czarna dziura, tajemnicza i niezgłębiona. Wówczas po raz pierwszy przeszło jej przez myśl, że nie jest go godna, przecież nigdy mu nie dorówna! Ale przecież on kochał ją mimo tego wszystkiego…
      Oderwała się wreszcie, przestraszona, że wypiła za dużo. On jednak uspokoił ją anielskim uśmiechem.
      - Smakowało? - spytał serdecznie.
      - Bardzo! - przyznała, lekko się rumieniąc. - I w ogóle nie czuję już pragnienia. Naprawdę, ani troszeczkę…
      - To świetnie! - zawołał wesoło Kai. - Okropnie się cieszę - wyznał. - Ach, brudasku mały, trzeba cię koniecznie umyć - zaśmiał się. Starł kciukiem krew z jej brody, po czym machinalnie zlizał ją z palca. Potem przywołał swą moc, by chwilkę później za pomocą wody wyczyścić porządnie Kanę, a następnie siebie samego. Już miał włożyć koszulkę, gdy do pokoju wpadli rodzice obojga.
      - Co się…?! - krzyknęła przestraszona Suzu, ale gdy ujrzała stan dzieci, oniemiała.
      - Gomen, gomen - rzekł Kairen, wdziewając na spokojnie szaroniebieski T-shirt. Ran na jego szyi już nie było widać, jako iż zdążyły się samoistnie zagoić. - Nic złego się nie stało. Tylko dałem Kanie-chan się napić, to chyba nic takiego, prawda?
      Kiedy dorośli poczuli zapach krwi chłopca, przerazili się. Szczególnie w Ayi odezwała się trauma sprzed lat; pierwsza zerwała się ku posiadłości, błagając w duchu, by nic nikomu się nie stało. Tymczasem w domu nakryli dzieci ze stoickim spokojem przebywające w pokoju jej syna, który, nawiasem mówiąc, górną część ciała miał odkrytą. Z kolei jedno z ramiączek sukienki Kanaru było nie na swoim miejscu… W rezultacie widok był dość niepokojący. Dopiero po chwili oniemienia wszyscy skojarzyli, że przecież ruszyli do dworku z powodu woni krwi, więc dzieci najwyraźniej się sobą nawzajem dokarmiały. W duchu odetchnęli z ulgą.
      - Martwiliśmy się! - rzekła z wyrzutem Aya. Stres powoli z niej spływał. - Zniknęliście, a potem poczuliśmy krew…
      - Przepraszamy - pisnęła Kana. Kairen poprawił jej opadające ramiączko i dołączył się do błagań o wybaczenie.
      - Będziemy musieli porozmawiać - mruknął Zero do syna.
      - I my również - stwierdził Deichi, zwracając się do córeczki, która, skruszona, spuściła wzrok. Kiedy dorośli wreszcie sobie poszli, Kanaru miała łzy w oczach.
      - Nie zdążyłam ci się odwdzięczyć - szepnęła smętnie.
      - Baaaka - zaśmiał się cicho Kai. - Przecież i tak bym cię nie ugryzł. Nie płacz, kochana - dodał, ocierając łezki z twarzy Kany. - Rodzice to rozumieją, choć niekoniecznie się do tego przyznają - wyjaśnił. Przytulił dziewczynkę, szepcząc uspokajające słówka. Gdy odzyskała dobry humor, pokazał jej ciekawą książkę, którą niedawno nabył. Do wieczora siedzieli przy niej, czytając co lepsze fragmenty i podziwiając obrazki i zdjęcia odległych miejsc, które zawierała dość opasła księga.
***
     Ośmioletnia dziewczynka płakała cicho, leżąc na futonie w pokoju sypialnym jednego z japońskich sierocińców. Jej miedzianorude loki rozrzucone były wokół twarzy o mlecznobiałej cerze poznaczonej kilkoma piegami, pamiątką letnich zabaw na dworze. Drżała lekko i choć próbowała się uspokoić, nie udawało jej się to. Wizja była zbyt dokładna i oczywista.
      - Czego znów beczysz? - warknęła dziewczynka obok niej. Chciała spać, a jej sąsiadka ryczała jak głupia. Zdarzało jej się to od czasu do czasu, co okropnie irytowało Sakurę i niektóre jej koleżanki.
      - Mizuki-san umrze - odpowiedziała rudowłosa, kryjąc twarz w dłoniach i dalej łkając.
      - Idiotko, to, że zemdlała i zabrało ją pogotowie, nie oznacza od razu, że umrze. Pewnie po prostu się przepracowała albo coś - mruknęła Sakura, wymownie przewracając oczyma. - Więc zamknij się wreszcie i śpij.
      Ona jednakże nie chciała zasnąć. Jeśli znów to zrobi, wizja może powrócić, a ona nie czuła się na siłach, by patrzeć ponownie na rychłą śmierć pani Mizuki, jedynej osoby, która ją szanowała i lubiła. Cóż ona bez niej pocznie? Nie będzie już miała żadnej ochrony, dzieci będą gnębiły ją jeszcze bardziej. Wiedziała, że tak to będzie wyglądało.
      Płakała więc cichutko, ciesząc się, że póki co nie obudziła nikogo poza Sakurą, która przeklinała ją pod nosem. Niedługo potem jedna z opiekunek zerknęła do pomieszczenia, by sprawdzić, czy wszystko jest w porządku i nikt nie rozrabia, zdarzało się już bowiem, iż dzieciaki wpadały na szalone pomysły i wariowały zamiast spać.
      - Yamakawa-san, ona znowu ryczy i nie daje mi spać - poskarżyła się Sakura, wskazując palcem na sąsiadkę. Kobieta zmarszczyła czoło.
      - Co tym razem, Mayumi? - mruknęła.
      - Twierdzi, że Mizuki-san umrze - pospieszyła z wyjaśnieniem Sakura.
      - Wielkie nieba, dziewczyno, weźże się ogarnij, nikt nie chce słuchać tych twoich bredni - rzuciła z grymasem na twarzy. Miała mniej więcej pięćdziesiąt lat i potrafiła być bardzo surowa, teraz na szczęście wydawała się już raczej śpiąca, więc nie miała sił na większe użeranie się z najbardziej kłopotliwą z wychowanek.
      - Hai - szepnęła Mayumi, co nawet Sakura ledwo dosłyszała, a Yamakawa musiała dopraszać się, by ośmiolatka łaskawie powtórzyła, co mówiła.
      - Miej nadzieję, że to się nie wydarzy - warknęła, pamiętając kilka sytuacji z przeszłości, kiedy to Mayumi przepowiadała przyszłość. Wierzyła, że w tym dziecku jest coś przeklętego i bynajmniej nie chciała mieć z tym czymś do czynienia. Najchętniej pozbyłaby się dziewczynki, lecz nikt jakoś nie palił się do tego, by ją przygarnąć. Wszyscy wyczuwali, iż jest w niej coś dziwnego. Pozostawało więc czekać, aż osiągnie pełnoletniość i będzie można wywalić ją z domu dziecka na zbity pysk.
      - Hai - powtórzyła Mayumi, nie chcąc kłócić się z wychowawczynią. I tak wiedziała swoje, miała pewność, że pani Mizuki zostało ledwie kilka godzin życia.
      I rzeczywiście - następnego dnia, jeszcze przed południem, ze szpitala zadzwoniono z wiadomością o zgonie Satsuko Mizuki. Na Mayumi znów spoglądano z nieskrywaną nienawiścią, a kiedy zbliżała się do co poniektórych bawiących się na dziedzińcu grupek, przeganiano ją, krzycząc „Precz z czarownicą!” i tym podobne zdania. Dziewczynka siadała więc na ziemi pod murkiem otaczającym teren sierocińca i zagłębiała się w lekturze, bo tylko w ten sposób mogła uciec od realnego świata i łez, jakie wywoływał.






***
      Kochane moje, w imieniu swoim i Kao dziękuję za komentarze i wszelkie miłe słowa! Ze względu na niewielką ilość wolnego czasu i inne takie na niektóre z nich odpowiedziałam dopiero przed chwilą. Przepraszam i ciekawych odsyłam do komentarzy pod poprzednim rozdziałem. :)
      Bardzo się cieszymy ze względu na powrót niektórych czytelniczek. Witamy z powrotem! :* „Czarownicę” dedykujemy Suzu, Kari, Angel, Kiran, Angel Kitty, Andzikowi, Banshee i Ev. Jesteście cudowne! :*
      Kolejny rozdział w sumie jest w stanie… oczekującym na rozpoczęcie tworzenia, ale być może nadgonimy to podczas przerwy świątecznej. Naturalnie podkreślam „być może”. Teoretycznie nowość powinna ukazać się 29.12.13, ale nie wiem, czy damy radę. Co ma być, to będzie, nie?
      Jeszcze mała prośba: jak widzicie jakieś błędy, zgłaszajcie je. Szlag mnie trafia, gdy robię sobie powtórkę z niektórych rozdziałów, a tam pojawia się rażące powtórzenie, literówka albo coś w tym stylu. ;_; Wiem, jestem nawiedzona, ale mam to w genach (chyba). ^^’
      Buziaki i wesołych świąt (w razie gdybyśmy nie zgłosiły się wcześniej)! :*


      EDIT: Z okazji Świąt Bożego Narodzenia rozdział XXIV ukaże się już 25.12.13. Zapraszamy!

15 komentarzy:

  1. Witam! Bardzo dziękuję za dedykację ^^ Hanashi wróciła! Szkoda, że na dwa miesiące. Kei wygrał zakład o płeć i imię. Widać, iż Kao nigdy się nie myli ;) Ten fragment z sierocińcem mnie zmylił. Martwi mnie trochę los Mayumi. Co w tym złego, że miewa wizje przyszłości? Ludzie są jednak bardzo nietolerancyjni..

    Weny Wam życzę!

    Angel Kitty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wow, ale masz tempo!
      Nie ma za co ;)
      Ano racja, Kao się w tym sprawach nie myli :)
      Na Mayumi warto zwrócić uwagę, bo pojawi się jeszcze nie raz i nie dwa ;) Co do ludzi, to niestety, często są bardzo nietolerancyjni. Znaczy po części ja też byłabym zaniepokojona kimś, kto przepowiadałby przyszłość, no ale bez przesady, to nie powód, żeby kogoś traktować w taki sposób...
      Dziękujemy i pozdrawiamy serdecznie!

      Usuń
    2. Mam tempo, mam. Codziennie wchodzę na Blogger'a i sprawdzam, czy nie pojawił się nowy rozdział w jednym z opowiadań, które śledzę. Tak jakoś wpadło mi to w nawyk :)))

      Usuń
  2. Wiem, że pijecie do mnie. Postaram się już nie opuścić naszej małej rodzinki i być na bieżąco z informacjami. ;D

    Jak nadrabiałam całe VN to znalazłam raptem cztery literówki. I bodajże w jednym przypadku brak spacji. To nie tak dużo przecież, spokojnie, mamciu, nikt się za to przecież nie obraża. <3

    Kai to zdecydowanie urocze i niezwykłe dziecko, ale ten jego romans z Kanaru... Chyba trochę za wcześnie na takie rzeczy, nie uważacie?xD Zwłaszcza, że mamy w tym przypadku coś, co jest nielegalne. No, przynajmniej biorąc pod uwagę nasze prawo. Kairenowi brakuje roku i on będzie legalny, Kanaru nadal nie.xD Tak, nie wyspałam się.

    Ich plany są co prawda słodkie. Akcja z krwią na pewno zaskoczyła rodziców, zwłaszcza biedni są państwo Kiryuu, nie dziwię się, że tak zareagowali, zwłaszcza Aya, biorąc pod uwagę przykry incydent z Mariko. Co do wcześniejszej mamusinej odpowiedzi na mój komentarz – też trochu płakałam podczas czytania o jej śmieci. :c Nie pamiętam jak było z Kage, ale chyba nie aż tak wzruszyła mnie jego śmierć.

    No i Mayumi. Zastanawiam się co dla niej szykujecie. Jakąś adopcję? Romans z wampirem/Łowcą? No cóż, wszystko przed nami. ;D

    Pozdrawiam i życzę weny. <3

    P.S Co z forum? Nie mogę się zalogować.o:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No akurat nie tylko do Ciebie ;) Byłoby miło ^^

      Może i nie dużo, ale zawsze -.-' Naprawdę mnie irytują takie niedociągnięcia, ale co zrobić, jestem tylko człowiekiem -.-'

      Oj, zaraz "romans"! Na razie są przyjaciółmi i nieoficjalnymi narzeczonymi. Bądź co bądź jako tako nawet ze sobą nie chodzą, toż to dzieci! No, przynajmniej Kanaru. Spokojnie, do ślubu i romansów jeszcze daleka droga.

      Tak to jest z tymi zgonami i traumami, cóż poradzić ^^'

      Zobaczycie, wszystko w swoim czasie! ^^ Ale wyznam, że bardzo ją lubię <3

      Nawzajem, Córciu :*

      Co do forum, to nie wiem. Nie pomyliłaś hasła albo coś? A może zapomniałaś, że przy logowaniu enter nie działa i trzeba kliknąć w "Zaloguj"? (Ja co rusz o tym zapominam i mnie to strasznie irytuje -.-')

      Usuń
  3. Dzięki za info! i za dedyk! :*

    Ah! O jejku! Mam córeczkę??? Jaj! Super! :D :D Bardzo fajne imię nadałyście mojej córce ;) W życiu bym nie pomyślała, że tak się ucieszę z faktu posiadania dziecka xD
    To była pierwsza, szokująca i farpująca sprawa. Teraz czas na drugą...
    Romans między Kairenem a Kanaru? No, sądze, że oni sa na to za mali... Serio! Tak jakoś nie umiem sobie tego wyobrazić... Ale z drugiej strony- Kai jest nad wiek poważny... Ale... Kanaru? Jejku... To taaakie dziecko...
    No i poza tym- rodzice ich nakryli! Wiecie, gdybym to ja była na miejscu Kanaru, a pojawiliby się moi rodzice, to umarłabym na zawał... Poza tym- Aya to musiała mieć stracha... I wcale jej się nie dziwię... Po akcji z Mariko... (tak w ogóle- to o ile dobrze pamiętam, uroniłam wtedy kilka łez... a przyznam, że mnie nie łatwo wzruszyć!).
    Hm... Co jeszcze... A! Mayumi! Mam nadzieję, że szybko ktoś ją z domu dziecka wyciągnie! To niezwykłe i wrażliwe dziecko... Fajnie by było gdyby została adoptowana... Poza tym podpisuję się pod pytaniem EvyAnny- kroi się jakiś romans między nią a Łowcą albo jakimś wampirem???

    Pozdro i weny! :*

    K.L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co :*

      Ano masz ^^ Cieszę się, że Ci się podoba ^^ Miya-chan jest urocza <3
      Pisałam już o tym Evie: to nie romans (jeszcze)!
      Ja to na miejscu kogokolwiek (poza Kairenem, bo to anioł) padłabym na zawał. Masakra xD Swoją drogą, cieszę się, że udaje nam się wzruszać nawet tych niby nieczułych czytelników czy też sprawić, że ktoś uroni parę łez nad losem któregoś bohatera Q.Q
      Co Wy z tymi romansami? xD Za dużo u nas miłości, jak widzę. Trzeba to zmienić *zaciera rączki* Co do Mayumi, poczekajcie, a się dowiecie ;)

      Nawzajem! :*

      Usuń
    2. Hehe jeszcze?? Ale ma lekki posmak :P
      Cóż... Wam się udało chyba już kilka razy mnie wzruszyć... A to jest prawdziwe wyzwanie ;)
      Nie!!! Kocham romanse okraszone fanstasy-horroro otoczką :D
      Aaaa! Nie! Ja chce już wiedzieć! xD

      Usuń
  4. Nawet nie wiecie, jak się cieszę, że wreszcie jest rozdział! < 3 Fajnie, gdy rozdziały wychodzą tak często, jednak ja sama w technikum mam wrażenie, że chcą mnie wykończyć, a co to dopiero musi być na studiach! Myślę, jednak że najważniejsze, że kierunki Wam się podobają. Sama bym chciałabym pójść na japonistykę jak Ty, Ayu, aczkolwiek u mnie w szkole jest do zdania na poziomie rozszerzonym jedynie biologia, geografia lub WOS... Tak, pomarzyć to ja sobie mogę. -,-
    Po tym niepotrzebnym wstępie przejdźmy do najważniejszej części tego komentarza – oceny rozdziału.
    Muszę przyznać, że z początku nie ogarniałam pierwszej scenki. o_O Potem jednak wszystko stało się jasne i po raz kolejny zastanawiam się jak to robicie, że potraficie stworzyć niesamowitą więź pomiędzy czytelnikiem, a bohaterami swojego opowiadania. Kiedy miałam jeszcze na to czas, czytałam mnóstwo książek, acz rzadko czułam coś takiego... W każdym bądź razie, po raz kolejny niesamowicie współczułam Hanie - nie dość, że nie układa się w jej życiu to jeszcze jej brat nie ma łatwo... Zawsze uważałam, że każdy musi „przeżyć” swoje cierpienie, ale to i tak jest niesprawiedliwe! Na szczęście było nieco lukru w tej całej goryczy. Rude, nieznośne kocisko bardzo mi się spodobało. Ale i tak wolę psy. :D
    Dobra, idziemy dalej. Nie jestem pewna, czy kiedyś mówiłam, ale uwielbiam Keia. *.* Jest strasznie troskliwy i w ogóle. I dlatego jeszcze bardziej mi go szkoda. : C No bo, kurczę, chłopak niczym sobie na to nie zasłużył, a jednak... Tym bardziej cieszy mnie decyzja Hany. Fajnie, że odpoczęła od tego wszystkiego, ale od złych wspomnień nie da się uciec. Musi w końcu stawić wszystkiemu czoła. Zwłaszcza teraz, gdy sytuacja ją do tego poniekąd zmusza. Mam nadzieje, że te trzy lata upłyną baaardzo szybko.
    Matsu mistrzem Kairena? Hm... Nie wiem, czy ktoś w ogóle mógłby być mistrzem Kairena. Pewnie, że potrzebuje szkolenia, ale jest strasznie mądry. Tak mądry, że jako postać czasami mnie przeraża. Bardzo go lubię, ale... On potrafi wejrzeć człowiekowi w duszę. Chociaż jest naprawdę niezwykłym dzieckiem. Choć w sumie już chyba nie można go tak nazywać. Choć nigdy chyba nie przestanie się tak aniołkowato uśmiechać. Czasami mam wrażenie, że on zleciał z maleńkiego obłoczka i ukrywa się przed wszystkimi. Naprawdę jest cudny. ; > A tak nawiązując jeszcze do Matsuo to naprawdę fajny gość, mimo wszystko. Skoro trenuje Kairena nie widać w nim typowej nienawiści do wampirów, a słowa, które kieruje do Hany-chan są oznaką troski. A to jest akurat słodkie. *.* Przynajmniej ja tak to widzę. :D
    Nadszedł czas poród Kiran.. Biedna, przegrała zakład z Keiem. ; > Ech, szkoda tylko, że to jedyne ich dziecko. Grunt jednak, że Miya-chan jest zdrowa, a Hanashi pokochała bratanicę. To najważniejsze. xD
    Kairen sprawował się doskonale podczas szkolenia i miał prawdziwy, łowiecki talent? Ech, pewnie nikogo to nie dziwi. ; )
    Tamaki mnie rozwalił! Czytałam komentarz, w którym odpowiedziałaś mi, że jest po prostu zazdrosny o Kairena, jednak Tamaki jest takim sympatycznym, zabawnym gościem z objawami nadpobudliwości, że po prostu nie da się go nie lubić! Ale racja, trudno przecież nijako konkurować z aniołkiem... Trochę mi szkoda, że czasami popada w stan tej krótkiej melancholii... Dobra, a tak swoją drogą, to jeśli Tamaki zostanie prefektem to chyba będzie się działo, zważywszy na jego usposobienie. :D
    Doszliśmy do scenki rozmowy Kaia z Kanaru...
    Czyżby oboje przechodzili okres buntu? Tak się wykradać rodzicom z domu i robić sobie przypadkowe, ale jednak, schadzki? Nieładnie. ^^ W ogóle to oni są razem słodcy, naprawdę. Jednak ostatnie zdanie już nam mówi, że nie wszystko zawsze będzie takie proste, a szkoda. Możemy się jedynie zastanawiać, czy Kana pozna jakiegoś innego młodzieńca i czy zacznie się buntować przeciw oczywistemu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To trochę smutne. A odnośnie ostatniego zdania: „Nie wiedziała wówczas, jak burzliwy bywa okres dojrzewania, że wszystko staje wówczas na głowie...” - czy tu na pewno dwa razy powinno być „wówczas”? Gdzieś chyba jeszcze była jakaś pomyłka, ale szukałam, szukałam i znaleźć nie mogę, przepraszam. : c Ech, dlaczego nikt nie powiedział Kanie-chan jak wygląda żywienie się tabletkami i że one nigdy nie nasycą jej głodu? Wszystkiego, biedna, musiała dowiadywać się sama. :D Nie podoba mi się pomysł z dzieleniem się krwią w tym wieku. Ja wiem, że u naszych „pijawek” to jest normalne, ale zawsze uważałam, że to akt prawdziwego oddania, a tak jak było w powszednim akapicie - okres dojrzewania bywa złośliwy i można przerzucać swe uczucia. Poza tym, to zawsze mi przypominało wampirzy „pierwszy raz”. x.x I tak to wyglądało w oczach dorosłych, nie dziwię się, że pomyśleli, co pomyśleli. Dobrze, że przypomnieli sobie, że ściągnął ich zapach krwi. ^.^ Nawiązując jeszcze do kwestii przywództwa w Nocnej Klasie... Naprawdę nie znalazł się żaden chętny czystokrwisty? Wiem, że to dość małą atrakcja, jednak ich lenistwo sprawiło, że jeszcze bardziej ich znielubiłam... Wyjątkiem jest Kage i imienniczka Mari-chan. :D
      Fragment o sierocińcu zgubił nie tylko mnie, jednak dobrze uzupełnia całość. Tak, jak mówiła - rozdziały ostatnio są bardzo pozytywne, w końcu to przystanek przed kolejnymi problemami. Jednak właśnie ten ostatni akapit wprowadza taki lekki dreszczyk. Już wiem, że to był jeden z tych ostatnich rozdziałów. Co do Mayumi... Bardzo przypomina mi Mariko - wrażliwa, trochę wyobcowana(choć nie z własnej woli), przerażona swoimi zdolnościami dziewczynka. Ktoś powinien jej pomóc, jednak boję się, że ten ktoś będzie miał wobec niej nieczyste zamiary. : / Kto wie jednak, co się w Waszych głowach roi? Pożyjemy, zobaczymy. :D
      Swoją drogą, kiedy pojawią się opisy postaci z II tomu? Już teraz trochę ich mamy. Co prawda są Łowcy i wampiry, ale co do nich już się przyzwyczaiłam. Znając życie, potem dojdzie tego tyle, że nie będzie jak spamiętać. o_O A! Widziałam zdjęcie, przedstawiające Misę-chan. Wygląda bardzo sympatycznie! I o to mi chodziło. ^^ Nawet jeśli nie będziecie miały, co do niej żadnych planów i nie potraktujecie jej łagodnie, mi osobiście będzie miło ją tam „zobaczyć”! A to jest najważniejsze. :D
      Miejmy nadzieję, że jakoś to nadrobicie podczas przerwy świątecznej, ale w związku z świętami jest tyle roboty no i nie wiadomo, czy dama zwana weną znów nie będzie kaprysić. -.-' Miejmy nadzieję jednak nadzieję, że nie. :)
      Pozdrawiam, z góry życzę wesołych świąt oraz mnóstwa weny i pomysłów. :D
      Kari.

      Usuń
    2. Co to znaczy, że w danej szkole do zdania w rozszerzeniu jest tylko to czy siamto? To, co chce zdawać uczeń, powinno być tylko i wyłącznie jego wolą... Nie rozumiem, szczerze mówiąc.
      Kari, kochamy te Twoje komentarze! Wstałam rano i pierwsze co, to Kao spytała, czy czytałam Twój komentarz. A że tego jeszcze nie zrobiłam, to natychmiast się za to wzięłam i od razu uśmiech wykwitł na mej twarzy :) Cieszę się, że tyle naszych wymysłów Ci się podoba i mimo wielu zajęć poświęcasz czas, by podzielić się z nami swymi odczuciami na temat rozdziałów. Poza tym to strasznie miłe, gdy czytelnik pała sympatią do naszych bohaterów :)
      Dziękuję za zwrócenie uwagi na to powtórzenie, zaraz poprawię! :*
      Co do Kairena, ja sama się go boję, mimo że jestem jego stwórczynią i "matką" xD Co nie zmienia faktu, że go kocham.
      Pozostałe postaci do II tomu pojawią się pewnie w okolicach dodania kolejnego rozdziału. Nie chcemy po prostu spoilerować ^^' Cieszę się, że Misa Ci się podoba ;) Fragment, w którym pojawia się wzmianka o niej, został wczoraj wieczorem napisany przez Kao, tak więc "Twój" debiut już w następnym rozdziale :)
      Dziękujemy za wszystko! :*

      Usuń
    3. Teoretycznie tak. Jednak ja jestem w technikum(kierunek hotelarz)i pomimo, że teoretycznie mogę zdawać wszystko, co chcę, to musiałbym się przygotować do matury we własnym zakresie. Możemy zdawać tylko te trzy przedmioty. Dlatego zastanawiam się nad liceum zaocznym - w weekendy do szkoły i wtedy matura bez problemu, jednak boję się, że będzie to kolidować z praktykami. : /
      Och, ja kocham pisać i się rozwodzić nad tym, co mi się podobało, a co nie. Zwłaszcza, gdy wiem, że to nie przejdzie niezauważone. Cieszę się, że moje wypociny i „zmarnowany” czas potrafią poprawić komuś humor. :) I że działają nieco motywująco na autorów. Ja to ciągle żadnej motywacji(oraz weny i pomysłu)na jakieś swoje opowiadanie znaleźć nie mogę. W dodatku jestem właścicielką tzw. słomianego zapału. Nie wiem, czy dałabym radę napisać tak obszerne opowiadanie i czy w ogóle jakieś doczekałoby się swojego końca. Zazdroszczę Wam tego, że Wy wytrwałyście pomimo, że różnie to bywało. A to czas, a to brak weny, a to chęci... Jednak dałyście radę i jesteście moimi „idolkami”, nie wiem jak to inaczej wyrazić. :D
      Trudno byłoby nie kochać takiego aniołka. Pomimo to fajnie by było zobaczyć go wkurzonego... Ale to raczej niemożliwe. :D
      Tak, tak, wiem. Tylko potem ciężko będzie to przyswoić. No cóż, jakoś sobie poradzimy z tym zamieszaniem. ^^ Kao napisała "mój" debiut? Znając temperament z VK oraz jej córci zaczynam się lekko obawiać. Jednak to bardziej taka pozytywna ekscytacja. ; >
      Jejku, jak ja nie lubię jak mi ktoś dziękuję. Naprawdę, nie ma za co, pozdrawiam i nie zawracam głowy. :*

      Usuń
  5. Sumimasen, jestem spóźniona ;-; Zresztą jak zwykle... Miałam skomentować też poprzedni rozdział, ale jakoś nie potrafiłam >.<' Tak naprawdę ten rozdział przeczytałam wczoraj, tylko nie zdążyłam wstawić komentarza (rysuję sb krówkę na sketchtoy'u, wchodzę na pocztę, paczam, a tu powiadomienie od Ayi - fajne wyczucie... xD) Co do nowego rozdziału...

    Ach, rozstania są zawsze takie smutne ;( Szczerze współczuję Matsuo... Musiał się naprawdę strasznie czuć :( Cóż... Trzeba się przyzwyczaić i nie popełniać tych samych błędów.
    O.o Hana-chan chyba nie ma ręki do zwierząt. A przynajmniej do nekosi xDD Trudno, jakaś wada słodkiej Hanashi musi być ;p
    Yy... Czy jemu chodziło o wampirze kły? O.o' Zaczynam poważnie się bać przedstawicieli płci przeciwnej...

    O, widzę, że mamy kolejne nowe pokolenie ^-^ Miyako ma przed sobą świetlaną przyszłość :D

    Tamaki jest taki kawaii! <333 Chciałabym mieć takiego brata *o* (Wgl to niedawno wyszedł nowy tomik OSHC... Ostatni ;_;) Dobry wybór! Najlepiej jest mieć wszystko! ;D Tęsknię za Tamakim i wszystkimi z Ourana, dobrze, że "nasz" Tamaki Junior chociaż jest :) On zawsze pocieszy zafrasowane damy ♥

    To co wyprawiali Kanaru i Kairen... Boshe, dzieci mnie przerażają ;-; Choć tak czy owak się pobiorą... Nie chciałabym mieć takiego męża ;_; Jest jak dla mnie przesadnie melancholijny...

    Mayumi czarownicą? O.o' To, że ktoś widzi dziwne rzeczy nie znaczy, że od razu jest jakimś schizofrenikiem, no bez przesady -_-' Mimo to, wiem jak się dziewczyna czuje. Mnie też kiedyś tak traktowano, dopóki nie zrobiłam się "niegrzeczniejsza" i nie zaczęłam walczyć o swoją przyszłość.

    Rozdział jak zawsze był świetny i czekam z niecierpliwością na dalsze ^^ Gambatte!

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra bebebe Suzu-chan nareszcie zabiera się za napisanie jako takiego komentarza ^ ^' Tak wiem, wiem jestem okropna bo dopiero teraz komentuję ale same rozumiecie studia, świąteczne porządki więc mam nadzieje że mi wybaczycie Q.Q No ale dobra bez większych ceregieli zabieram się za pierwszą scenkę a co!

    Ach pożegnanie Łowców było takie wzruszające! xD Nie no jak ja uwielbiam takie scenki ^ ^" Nie no nie ma to jak wzruszające pożegnanie przyjaciół! ^.^ Dobra pomijając że jestem głupią sentymentalistką muszę przyznać ze znów udało wam się mnie zaskoczyć… Nie no nie pomyślałam że Kei i Kiran będą mieć już dziecko… Jakoś nie ogarniam tego… Kurczę ciągle poniekąd mam Keia i Hane za nastolatków a tu jedno z nich ma dziecko! O.O No ale mniejsza o to wracam do tematu głównego… Po za tym że wzruszyłam się pożegnaniem Hany, Matsu i reszty to strasznie żal mi i Keia i Kiran… Kurczę noo naprawdę im współczułam, szczególnie po przeczytaniu kolejnej sceny gdzie przyszły tatuś rozmawia z bliźniaczką… Nie no to było naprawdę smutne i w ogóle! T^T W ogóle moje zboczenie zawodowe natychmiast się włączyło gdy przeczytałam o powikłanej ciąży Kiran ^ ^" Nie no już miałam kilka teorii co mogłoby powodować takie objawy. -.-" Nie no to zaczyna się już robić zdziebko nienormalne o.O Dobra zostawmy moje odchylenia psychiki i skupmy się na wątku głównym… Nie tylko było mi żal Kiran i Keia ale kurczę noo strasznie współczułam Matsuo! Q.Q Nie no jak przeczytałam co się stało na jednej z jego misji włosy stanęły mi dęba… Serio mocno to mną wstrząsnęło… Ech no i nie dziwie się chłopakowi że chciało się od tego oderwać… Nie no ja na jego miejscu chyba bym zwariowała… Nie no nie mogłabym być Łowczynią…
    Nie wiem czy wspominałam ale strasznie polubiłam Matsuo! Ach i to jego zapatrzenie w koty! xD Słodko <3

    Jak już mówiłam rozmowa między bliźniakami była naprawdę smutna… Ech no Kei jest naprawdę wspaniałym facetem, mężem i tatusiem! Q.Q Nie no on jest po prostu dla mnie takim szarym, cichym bohaterem… Nie wyróżnia się zbytnio, nie ma jakiś szczególnych akcji jak Hanashi, Mariko itp ale kurczę noo na każdym kroku pokazuję że jest naprawdę cudownym mężczyzną… Zupełnie jak mój Dei! <3 (No musiałam to powiedzieć! xD)… Heh no i Kaori znów miała rację! xD Mamy kolejną kobiecinkę w gronie VN-owych bohaterów xD W ogóle nie wiem czemu ale mam przeczucie że córka Keia i Kiran mimo tego że to dziecko będzie miała jakąś role do odegrania… Ech no ale teraz zmieniając klimat na bardziej mroczny… Ech no ten cały brat Akihiry to niezły drań… Nie no jak można cieszyć się z tej jak to ujęła Hana „rzezi niewiniątek” T^T Pff kretyn… Dobrze mu Hana dogadała… No ale wiecie co w sumie fajnie że jest taki bohater… Bo kurczę dawno nie było takich wątków… W sensie niechęci Łowców do wampirów itd… Kurczę noo czuję się jakby powoli wracał klimat z większości VK Q.Q

    A teraz pora na szkolenie dwóch sexi chłopców! xD
    Nie no na miejscu ich mistrzów ja bym chyba ześwirowała ^ ^ Nie no oni ogólnie są cudni, wspaniali i w ogóle ale kurczę być mistrzem kogoś takiego jak oni musi być niezłym wyzwaniem ^ ^ Jeden kurczę niczym medium, anioł, idealny pod każdym względem a drugi z kolei niby normalny ale ma eee swoje specyficzne zachowania, zawiasy i w ogóle ^ ^" Ech ale cóż na tym polega ich zacność Xd Dodam jeszcze tyle że wzruszyłam i ucieszyłam się z wyznania Kairena bo uspokoiło to Matsu a problemu z wyborem broni przez Tamakiego i ogóle opis jego szkolenia nieźle mnie rozbawiło xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach a teraz watek mojej córci i Kairena! Q.Q <3 *O*
      Ach opis przeżyć wewnętrznych Kairena był bardzo dobry xD Nie no tak właśnie wyobrażam sobie wnętrze że się tak wyrażę tego specyficznego chłopca… Trochę to straszne no ale cóż poradzić w końcu toż to istota idealna ^ ^"
      Ach no i spotkanie dwójki zakochanych dzieciaków! <3 Eeee moja córcia nie słucha rodziców aj aj aj niegrzeczna dziewczynka xD No ale cóż anioł nie lepszy więc można jej to wybaczyć nie? :P Nie no to trochę przerażające że oni w takim wieku mają takie stosunki ale dobra ^ ^" W ogóle pamiętam jak to pierwszy raz czytałam i nie mogłam powstrzymać się od śmiechuxD Nie no niektóre teksty mojej córki nieźle mnie rozbroiły xD Nie no mi i Deiowi nieźle się udała nie ma co! Łączy chyba najlepsze cechy z nas zarówno z wyglądu jak i z charakteru xD (hmm choć jeżeli chodzi o Deia to nie można mówić że ma on jakieś złe cechy <3 ) Ech biedne, głupiutkie dziecko nie wie jak to jest jak się dorasta i niepotrzebnie składa deklaracje ^ ^" Cóż Kana będzie musiała przekonać się o tym na własnej skórze ^ ^"
      Ech teraz czas na gryzu, gryzu w wykonaniu mojej jedenastoletniej córki! D:
      Jako matka powiem że jestem oburzona i zaniepokojona ale jako postronna osoba która wie co nieco o relacji tej dwójki powiem że jestem zachwycona! xD (Tak tak wiem że to nienormalne co napisałam ale dobra znacie mnie i wiecie że ja do eee standardowych ludzi nie należę ^ ^') W ogóle ale ze mnie wyrodna matka że nic nie tłumaczę dorastającej córce! Q.Q Ech no i ten błąd wychowawczy skutkowała tym czym skutkował ^ ^" No ale cóż to i tak słodziutkie że Kai zgodził się na dokarmienie mojej córci <3 Ajć a ona takie głupiutkie dzieciątko i nie wiem że to boli ^ ^" No ale zanim dojdziemy do sceny „podwieczorku” muszę wspomnieć o problemach mojego męża z Akademią… Ech moja biedactwo! Q.Q Kurczę noo trochę nie ciekawie się dzieje w Nocnej Klasie ale cóż tak to bywa z tymi wampirami… No ale już niedługo znajdzie się ktoś godny zajęcia Przewodniczącego :] No i wracam do posiłku Kanaruw postaci kuzyna-narzeczonego … Ech opis przeżyć baaaaaaaaardzo mi się podobał! <3 Ej no jest naprawdę cudowny Q.Q Ech i moje biedne dziecko już zaczyna mieć kompleks „idealnego ukochanego” Q.Q No ale cóż kto by przy Kairenie go nie miał ^ ^" W ogóle nie wyobrażam sobie jak mogłabym się czuć przyłapana na czymś takim o.O" Nie no było by mi okropnie głupio i pewnie chciałabym zapaś się pod ziemie ^ ^" Ech a na miejscu Suzu i Deia nieźle bym zaczęła bać się o moją JEDENASTOLETNIĄ córkę i nie dziwie się że oni i Aya z Zero musieli porozmawiać ze swoim dziećmi ^ ^" Nie no ja przykładową taką rozmowę mam przed oczami xD Nie no nie mogę się przy tym nie śmiać :D Biedni rodzice xD

      Ech i teraz Mayumi…
      Kurczę strasznie mi jej żal… Nie wyobrażam sobie być w takiej sytuacji jak ona… Być odrzucona przez wszystkich, stracić jedyną bliską osobę, mieć jakieś tajemnicze zdolności które w pewnych momentach przerażają… Nie no straszne… Bidula noo… Być tak osamotniona to straszne T^T Ech i to okropne przezwisko...
      Nie dziwie się że Sakura to taka wredna dziewczyna… Hmm chyba wiem kto był pierwowzorem tej postaci xD

      Dobra dziewczyny to tyle na dziś mam nadzieje że kom się podoba, że mi wybaczycie że dopiero teraz i w ogóle więc weny kochane i piszcie mi szybko coś nowego! :*

      Pozdro Suzu-chan/ sian

      Usuń