sobota, 23 listopada 2013

Vampire Night: rozdział XXII - „Niepewność”

      - Zrobiło się coś podejrzanie cicho - zauważyła Aya. Zarówno ona, jak i Suzue wiedziały już, że jeśli przez długi czas nie słyszy się brojenia dzieci, może dziać się coś nie do końca mile widzianego. A to „szycie” sukienek z firan bądź zasłon, a to spokojne rysowanie po ważnych dokumentach lub po ścianach… Doprawdy, dzieciaki potrafiły być bardzo kreatywne!
      - Fakt - zgodziła się Suzu, więc obie wstały z kanapy i opuściły salon, by przemknąć do pokoju Kanaru, w którym zostawiły i ostatnio widziały swe pociechy. Potem bowiem zagłębiły się w jedną z niekończących się rozmów i straciły poczucie czasu, co zresztą nierzadko im się przydarzało. W swoim towarzystwie mogły przebywać godzinami i się przy tym ani trochę nie znudzić.
      W duchu śmiejąc się z tego, iż zachowują się prawie niczym tajne agentki, zerknęły przez szparę w drzwiach. Odetchnęły z ulgą, widząc, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Kanaru i Kairen oddali się zabawie. Już miały odejść, gdy stały się świadkami iście słodkiego pocałunku dwojga maluchów. Lekko skonsternowane, wciąż pamiętając deklaracje Kairena, jakoby Kana miała w przyszłości zostać jego żoną, postanowiły rozeznać się w sytuacji.
      - W co się bawicie? - zapytała z uśmiechem Suzue, wchodząc do przyjemnie urządzonego pomieszczenia.
      - W dom - odparła rozpromieniona Kanaru. - Jestem mamą, Kai-chan tatą… - Rozglądała się przez chwilę, aż ujrzała zabawkowy wózeczek, do którego podeszła i z troską ostrożnie wyjęła z niego dwie lalki. - A to nasze córeczki, Kanae-chan i Ayame-chan. Ayame-chan jest młodsza, ale tylko troszkę, wiesz?
      - Och. Widzimy, że nieźle się wam wiedzie - rzuciła Aya.
      - Oczywiście - potwierdził Kai z anielskim uśmiechem na ustach. Dorysować skrzydła i aureolkę, a wypisz wymaluj byłby z niego mały posłaniec z niebios.
      - Aya-nēchan! - wydarła się Kaori, bez krępacji wchodząc do domku dyrektora, choć w nim nie mieszkała. - Suzu! Żałujcie, że z nami nie poszłyście!
      Kobiety zachichotały i zostawiły dzieci, by przywitać się z Kao i Marią. Obie poszły z synkami na zakupy, co z kolei podarowały sobie Aya i Suzu, bo w początkowych planach miały iść razem z nimi.
      Cały dzień miały spędzić robiąc to, na co mają ochotę - no, poza zajmowaniem się dziećmi. Ich mężowie wyruszyli na jakiś męski wypad na ryby (tak im się przynajmniej wydawało, nie do końca się tym interesowały, mając przed sobą wizję babskiego wieczoru), ale naturalnie kategorycznie odmówili zabrania ze sobą dzieci („Jeszcze coś by im się stało” - w wolnym tłumaczeniu: „Błagamy, tylko nie to!”). Tak więc matki zostały z pociechami, choć nie było to przecież szczególnie uciążliwe. Kaori i Maria od rana latały po sklepach, wydając prawdopodobnie niezłą sumkę, a Aya i Suzue praktycznie bez przerwy paplały o wszystkim i o niczym. Tamaki i Mamoru chcąc nie chcąc wlekli się po centrach handlowych za matkami, z kolei Kairen i Kanaru grzecznie się bawili. Dzień okazał się zaiste doskonały.
      Chłopcy pobiegli do kuzynostwa, ścigając się na korytarzu. Równo wpadli do pokoju Kanaru i wszyscy czworo zaczęli prześcigać się w powitaniach.
      - Bawimy się w dom! - oświadczyła rozpromieniona Kana, po czym powtórzyła relację, którą niedawno zdała mamie i cioci Ayi.
      - Chcecie być wujkami? - rzucił Kairen ze szczerym uśmiechem. Choć miał już dziewięć lat, wyglądał na nie więcej niż siedem.
      - Ani mi się śni! - mruknął pięcioletni Tamaki. - Ja też chcę być tatą, to najfajniejsza rola.
      - Ale Kai-chan jest tatą! - przestraszyła się czteroletnia dziewczynka, zakrywając rączkami usta. - Nie może być kilku tatusiów, za to może być paru wujków. Ale serio, będziecie najlepszymi i najważniejszymi wujkami!
      - Zawsze stoisz po jego stronie! - zdenerwował się Tamaki, strojąc obrażoną minę zranionego do głębi małego królewicza.
      - Tama-chan, nie bądź zły! Kai-chan to przecież mój mąż! - wykrzyknęła Kanaru. Kairen z dziecięcą powagą pokiwał głową.
      - Wcale nie jesteście mężem i żoną - warknął Tamaki. - Wbij im to do głowy, Mamoru!
      - Teraz nie są, ale kiedyś może będą - zauważył trzeźwo syn Shuuseia i Marii. - Ale to nieważne. Pobawmy się wreszcie. Jak nie w dom, to w coś innego.
      - Uhm! - zgodzili się Kanaru i Kairen, nie mając ochoty na dalsze kłótnie. I tak wiedzieli swoje.
      Tamaki dąsał się dalej.
      - Tama-chan! Proszę! - zapiszczała Kana, a że jej urokowi mało kto nie ulegał, blondynek wreszcie zmiękł i z miną cierpiętnika łaskawie zgodził się na zagranie w grę planszową.
      W tej samej chwili w saloniku Aya westchnęła. Miała niewyraźną minę, zresztą nie jako jedyna. Kaori przyglądała się wampirzycom i spytała, co je zaniepokoiło. Wyjaśniły, że dzięki wyczulonemu słuchowi usłyszały kolejną kłótnię dzieciaków.
      - Nie rozumiem tego! - żachnęła się Kao. - Wszyscy zawsze się tak uwielbialiśmy, a Tamaki z jakiegoś powodu zdaje się nie do końca lubić Kairena - mruknęła zasmucona, niemal ze łzami w oczach. Była nieco przewrażliwiona na punkcie relacji rodzinnych.
      - Uhm - przyznała jej rację Aya. - To przykre…
      - Wyrosną z tego - zapewniła Maria z ciepłym uśmiechem, a Suzue jej przytaknęła.
      - Oby - wybąkały w tym samym momencie przybrane siostry.
***
      - I wtedy przebiłam mu twarz kataną! Prosto między oczyma, żeby mnie popamiętał! - ekscytowała się Youko, biorąc kolejny łyk sake. Wróciwszy z misji, jak co piątek spotykali się w najbliższym gronie, do którego od zeszłego roku dołączył młody Shuuji Kimura, który dopiero co ukończył studia, a idealnie wdrożył się w tę grupę. Katsumi przygarnęła go do nich i zaczęła rozpieszczać jak dziecko, choć wyglądał na ich rówieśnika, a w rzeczywistości był zaledwie kilka lat młodszy.
      Łowcy siedzieli na sofie, popijając i wymieniając się nowinkami z ostatniego tygodnia. Hanashi żywiołowo opowiadała o tym, jak długo musiała spisywać ostatni raport, irytując się przy tym niesamowicie. Matsuo uspokajał ją, co rusz przygarniając ją do siebie i zasłaniając ręką usta, żeby przestała już mówić. Ta wyrywała się i wciąż zaczynała opowiadać tę historię od nowa, co chwila łapiąc napad śmiechu.
      Po kilku godzinach Youko spała na jednej kanapie, trzymając jeszcze rękę na kieliszku leżącym na ziemi. Katsumi siedziała na fotelu, ze łzami opowiadając o swych rodzinnych problemach, o których wspominała tylko w stanie nietrzeźwości. Shuuji, na którego kolanach znajdowała się głowa Youko, słuchał ją uważnie i kiwał głową, żeby okazać jej tyle empatii, ile mógł. Kiedy skończyła, poprosiła młodszego przyjaciela, żeby pomógł jej dojść do pokoju, bo chciała się już położyć. Ten, ostrożnie wstając, nakrył najpierw kocem krótkowłosą Youko, a następnie złapał pod ramię Katsu.
      - Chłopaki, możecie nocować, ale nic nie brudźcie, dobrze? - rzuciła jeszcze, jednocześnie ziewając, zanim zniknęła za drzwiami.
      - Dobra, ja też się kładę. Rozłóż sobie kanapę i śpij dobrze, Matsu - powiedziała szarowłosa, dając buziaka przyjacielowi i chwiejnym krokiem wstała, idąc do swego pokoju. Zanim zdążyła otworzyć drzwi, poczuła, jak silne ręce chłopaka ją podnoszą i przenoszą przez próg pomieszczenia. Zamknął za sobą drzwi i postawił dziewczynę przy ścianie. - Idź spać, głupku - rzuciła, wplatając swe dłonie w jego włosy. Na początku zaczęła je niezdarnie tarmosić, jednak im bardziej się zbliżał, tym wolniejsze ruchy wykonywała.
      - Jesteś gorąca - zamruczał jej do ucha, nakręcając się.
      - A ty pijany - zauważyła, chichocząc.
      - A ty ponętna - ciągnął.
      - A ty monotematyczny - przekomarzała się, jedną ręką delikatnie muskając jego szyję.
      - A ty napalona - odparł, uśmiechając się lekko.
      - A ty nie? - spytała się i oboje wybuchli śmiechem. Matsuo przerwał tę chwilę namiętnym pocałunkiem, przyciągając jej ciało do swojego. Wciąż śmiejąca się Hana oddała się chwili. Od czasu do czasu przekraczali granice przyjaźni, choć oboje ustalili, że nie chcą nikogo mieć. Kochali się jak przyjaciele, nie czując do siebie miłości romantycznej, ale wykorzystując czasem siłę pożądania do swoich osobistych zachcianek. Póki co jednak nie decydowali się na większe kroki, zadowalając się pieszczotami. Szczególnie często zdarzało im się to w stanach nietrzeźwości, później zaś wspominali to ze śmiechem.

      Następnego ranka Hanashi obudziła się na podłodze, przez sen zrzucona przez Matsuo z łóżka. Zdenerwowana porankiem ściągnęła z niego pościel, co natychmiast go obudziło.
      - Nyaa… - zamruczał jak urażony kot i udał, że na nią prycha. Dziewczyna roześmiała się i wyciągnęła przyjaciela z łóżka. W lepszym nastroju oboje ubrali się i wychodząc z pokoju, zauważyli, że współlokatorki jeszcze śpią, a Shuuji krząta się po kuchni, przygotowując śniadanie.
      - Ohayō - rzucili rozbawieni. Co prawda przyjaciel już dawno wiedział, że tych dwoje czasem do siebie lgnie, ale za każdym razem czuli się odrobinę dziwnie.
      - Ohayō, Hana, Matsu. Kiedy poszedłem po bułki, przyniosłem też listy ze skrzynki, bo chyba nieczęsto tam zaglądacie… Leżą na ławie - rzucił chłopak, zaparzając herbatę.
      - Co my byśmy bez ciebie zrobili - ucieszyła się Hanashi. - Choć czasem wydaje mi się, że nie macie własnych domów - dorzuciła, przeglądając otrzymane koperty. Kilka było zaadresowanych do niej, więc niedbale zaczęła je otwierać.
      - Gdyby tak przynieść tu Junko, Kio i Maki, to miałbym wszystkie kociaki przy sobie - mówiąc to, Matsuo oparł podbródek na głowie szarowłosej, która od razu szturchnęła go łokciem w brzuch.
      - Tego by jeszcze brakowało, żebyś sprowadził tu te kudłacze - powiedziała rozbawiona, znając jego zafascynowanie kotami. Chłopak chciał jej coś odpowiedzieć, ale oberwał w brodę przez to, że dziewczyna nagle podskoczyła i zaczęła piszczeć, budząc tym samym obie współlokatorki. Po chwili do tego również się popłakała, przez co nikt nie był na nią zły. Po fali pytań wreszcie wykrztusiła z siebie - Mój brat się żeni… Kei się żeni! Za dwa tygodnie! Na śmierć zapomniałam! - krzyknęła niedowierzając. - To już tyle czasu minęło?!
      Od dłuższego czasu była tak zabiegana, że nie myślała prawie o niczym poza pracą i przyjaciółmi, zaniedbywała nieco rodzinę i starych znajomych. I choć wiedziała o planowanym ślubie brata, zupełnie straciła poczucie czasu. Dopiero zaproszenie wyrwało ją z amoku, w jakim znajdowała się od co najmniej kilku miesięcy...

      Po przetrawieniu tej informacji dziewczyna postanowiła natychmiast wyruszyć do domu. Widząc na zaproszeniu dopisek „z osobą towarzyszącą”, postanowiła zaprosić Matsuo. Stwierdziła, że są wystarczająco blisko, żeby poznał jej rodzinę. Zresztą mając go przy sobie, miała zapewniony udany wieczór. Jako iż chłopakowi nie udało się załatwić zwolnienia z pracy na tak długi czas, umówili się, że przyjedzie na dzień przed uroczystością. Hanashi jednak wróciła do domu już następnego dnia.
      - Hana-nēchan! - Blondwłosy sześciolatek stojący na peronie rzucił się siostrze w ramiona, kiedy tylko zauważył ją w tłumie.
      - Tama-chan, urwisie! Jak urosłeś! - zauważyła dziewczyna, nie mogąc wyjść z podziwu, jak jej mały brzdąc zmienił się w przeciągu kilku miesięcy. Naprawdę ostatnimi czasy trochę zaniedbała rodzinę i przez natłok pracy przyjeżdżała rzadziej. Po chwili przywitała się również z rodzicami, jak zawsze rozpromienionymi na jej widok. - A teraz przyznać mi się, gdzie jest mój kochaś? - spytała, rozglądając się. Dostrzegła wreszcie jego szarą czuprynę zmierzającą w ich stronę, więc biegiem się na niego rzuciła. Kiedy tylko chwycił ją w ramiona, znów byli jednością. Hanashi popłakała się, gratulując bratu i nie mogąc uwierzyć, że jej mały braciszek zaraz będzie miał żonę, podczas gdy ona, wciągnięta w wir pracy, nie była nawet w związku.
      Na powrót skompletowana rodzina ruszyła do domu rodziców, aby zjeść wspólny obiad z dziadkami. Kiran była u swoich rodziców, więc nie udało jej się wpaść. Hana chciała znać każdy szczegół ceremonii. Wybierała się też z mamą na zakupy w poszukiwaniu sukienki. Ostatecznie zdecydowała się na granatową kreację, wpadającą gdzieniegdzie w czerń, z białymi elementami przy biuście. Sukienka z przodu była przed kolana, z tyłu jednak się wydłużała. Do tego dokupiła niebotycznie wysokie, czarne obcasy i delikatną czarną opaskę z kokardą we włosy, które w dniu ceremonii delikatnie zakręciła na końcach, co było możliwe dzięki ich obecnej długości. Koniec końców dziewczyna wyglądała obłędnie i z dumą poszła na uroczystość, będąc razem z Akihirą Katsurą, najlepszym przyjacielem Kiran, świadkami.
      Po skromnej uroczystości świeżo upieczeni państwo młodzi, nie do końca mając jeszcze świadomość, że zostali sobie poślubieni, zaprosili gości na wesele. Po pierwszym tańcu z żoną Kei porwał na parkiet swoją bliźniaczkę. Dziewczyna od razu zauważyła, że musiał wziąć kilka lekcji tańca, bo robił to bardziej płynnie niż dotychczas. Kiedy brat wziął w obroty Kaori, Hanashi wróciła do swojego partnera, Matsuo, przedstawiając go ciekawskim gościom. Większość nie dowierzała informacji o tym, że są tylko przyjaciółmi, snując swe osobiste wizje. Dziewczyna śmiała się z tego, mając nadzieję, że Łowca wytrzyma jakoś tę falę zainteresowania jego osobą. Rozglądając się w tłumie, zauważyła na drugim końcu sali Suzaku tańczącego z trzymaną przez niego pięcioletnią Kanaru. Hanashi uśmiechnęła się czule, czując tym samym przypływ mieszanych uczuć. Z jednej strony ból, cierpienie i ścisk w żołądku, z drugiej dziwne ciepło. Była pewna, że wyleczyła się z tej dziwnej jednostronnej miłości. Teraz miała jednak mętlik w głowie, więc złapała mocniej rękaw Matsuo, czując, jak robi jej się słabo.
      - Chodźmy zatańczyć - poprosiła błagalnie. Radosny chłopak od razu się zgodził, o nic nie pytając. Porwał ją do kilku szalonych kawałków, żeby zapomniała o troskach. Tak też w istocie się stało. Kiedy zagrano pierwszy od długiego czasu wolny kawałek, Matsu pozwolił dziewczynie zarzucić mu ręce na szyję, a sam przybliżył ją do siebie, poruszając się w takt spokojnej muzyki. Co chwila szeptał jej coś na ucho, przez co musiała hamować wybuchy śmiechu. Po chwili poczuli, że ktoś plącze im się pod nogami.
      - Hana, mogę potańczyć z twoim chłopakiem? - spytała Kanaru, patrząc ogromnymi niebieskimi ślepiami to na Hanę, to na Matsuo. Szarowłosa miała wrażenie, że dziewczynka bardzo się wstydzi, nieustannie kręcąc paluszkami jedną z miliona chyba falbanek swej błękitnej sukienki w fioletowe kwiatki.
      - No dobrze, dobrze, tylko żeby Kai-chan się nie zdenerwował. - Puściła oczko, na co biedna dziewczynka się zmieszała i zaczęła rozglądać dookoła. Widząc coś bądź kogoś, co ją uspokoiło, pokiwała główką i pozwoliła wziąć się Matsuo na ramiona, który radośnie ją zagadał, odstępując od Hany. Szarowłosa patrzyła na oddalającą się nieco „parę” z uśmiechem, po czym wyrwał ją z tego uścisk na prawym nadgarstku. Zanim zdążyła się obrócić, jej nowy partner przygarnął ją do siebie gwałtownie, acz z gracją. Jedną ręką ujął jej dłoń, a drugą położył delikatnie na jej talii. Byli tak blisko, że kołatanie jej serca czuł na swojej klatce.
      - Suzaku… - szepnęła jak w transie, opierając delikatnie głowę na jego piersi.
      - Pomyśleć, że ostatni raz widzieliśmy się na ślubie Suzu i Deia. Brakowało tu ciebie - rzucił ciepło, co zdziwiło dziewczynę i odruchowo podniosła głowę, wlepiając w niego niebieskie oczy. - Wyglądasz niesamowicie, nic się nie zmieniłaś - dodał.
      - Oj, urosły mi włosy. - Tutaj teatralnie nimi machnęła. - W dodatku obecnie jestem wyższa kilka centymetrów - zaprotestowała i oboje zaśmiali się lekko.
      - Dobrze widzieć cię taką radosną - powiedział szczerze, na powrót ją do siebie przysuwając. - Czy ma to związek z tym… - zaczął, zmieniając odrobinę ton głosu.
      - Matsuo. Matsuo Kuroki. Przyjaźnimy się tylko - zaśmiała się, nie mogąc zrozumieć, dlaczego wszyscy uważają ich za parę. - Wyjazd pozwolił mi przemyśleć kilka spraw i na nowo poukładać sobie życie - zauważyła trzeźwo, wypatrując Kanaru, która ukradła jej partnera, aby sprawdzić, czy wciąż go zabawia, mając szczerą nadzieję, że tak właśnie jest. - A jak ci się wiedzie, odkąd przestałeś być przewodniczącym?
      - Rozumiem... - rzucił, wciąż się nad czymś zastanawiając. Zdawało jej się, że tego wieczoru był odrobinę rozkojarzony. - Mam wiele zajęć, pomagam wujowi, wykonując jakieś zlecenia Rady, wspomagam też czasem Deia w dokumentach związanych z Akademią.
      - To wspaniale, cieszę się, że ci się powodzi - odparła radośnie, spostrzegając, że Kanaru wciąż na nich spogląda, a widząc wzrok starszej kuzynki, szybko odwraca wzrok. - Zdaje mi się, że Kana-chan coś knuje - stwierdziła.
      - Jest moim tajnym wysłannikiem będącym na misji - zaśmiał się wampir, odruchowo zabierając rękę i mierzwiąc nią swoje włosy. Hanashi zarumieniła się, kojarząc fakty, ale nadal niewiele z nich rozumiejąc. Nie widziała go tyle lat, a on teraz planuje z nią taniec i zaczyna rozmowę od komplementów. Najwidoczniej było mu głupio, że tak długo odwlekał to spotkanie. Miała mętlik w głowie, kiedy piosenka dobiegła końca.
      - Pójdę już… - rzuciła, odsuwając się nieco. Nie chciała znów robić sobie płonnych nadziei. Nie po to wyjeżdżała, żeby kilka minut tańca sprawiło, że powrócą wszystkie uczucia. - Ciekawe, na jakim ślubie spotkamy się kolejnym razem - powiedziała, ostatni raz patrząc w jego wspaniałe oczy, po czym nie czekając na odpowiedź, wyminęła jego niesamowicie wyglądające w garniturze ciało i szybkim krokiem zbliżyła się do Matsuo. Chwyciła go za rękę i zaprowadziła na jeden z tarasów.

      - Nigdy w życiu nie byłam tak przestraszona jak dziś - szepnęła Kiran do swojego męża, opierając na nim głowę i kołysząc się w rytm muzyki. - Zabijanie wampirów to pryszcz w porównaniu do przysięgi małżeńskiej - zaśmiała się.
      - Tak czy inaczej, jesteś już moją żoną i nic tego nie zmieni. Oficjalnie moja na zawsze - oznajmił, całując czubek jej głowy. - Poszło ci świetnie - zapewnił jeszcze. Kiedy piosenka dobiegała końca, zauważył swoją bliźniaczkę tańczącą z Suzaku, która po skończonym utworze spokojnie od niego odeszła. On jednak poczuł niepokój, wiedząc, że to były tylko pozory. Chciał już ruszyć jej na pomoc, kiedy zauważył, że zajął się nią jej przyjaciel. Pan młody uśmiechnął się pod nosem.
      - Co się stało? - spytała wpatrująca się w niego nowa pani Kiryuu, choć dla Keia zawsze pozostanie Miyą.
      - Po prostu zaczynam rozumieć licealne podejście Hanashi do naszego związku - stwierdził, czując ukłucie zazdrości na myśl, że jest już ktoś poza nim, kto potrafi ukoić nerwy jego siostry. - Nieistotne, pozwól mi zatańczyć z tobą jeszcze jeden taniec, potem puszczę cię do twojego taty - zamruczał jej do ucha.

      - Jak tam tańczyło ci się z Kanaru? - spytała Hanashi, nerwowo opierając się rękoma o balustradę. - To córka brata mojej mamy. Prawda, że urocza?
      - Bardzo - stwierdził, podchodząc do niej. Przylgnął torsem do jej pleców, obejmując ją od tyłu. - Ten wampir coś ci zrobił…? - zapytał delikatnie, nie chcąc dodatkowo pogrążać stanu dziewczyny.
      - Suzaku? Nie! - otrzeźwiała, odwracając się gwałtownie i niemal uderzając o przyjaciela. Kiedy zobaczył jej oczy, zrozumiał, o co chodzi.
      - Kochasz go? - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Mówiąc to, położył dłoń na klatce piersiowej dziewczyny. - Serce wali ci jak szalone.
      - Przestań! - zaśmiała się nerwowo, ściągając jego dłoń i mając nadzieję, że nikt tego nie widział. - Nie widziałam go od sześciu lat! To nonsens - stwierdziła, odwracając wzrok. - To dawny przyjaciel, nic do niego nie czuję…
      Matsuo spojrzał w kierunku sali weselnej, z której zdawał się spoglądać na nich kasztanowowłosy młodzieniec, o którym rozmawiali. Nie miał pojęcia, jaką jest osobą, wiedział za to, że jest czystokrwistym wampirem, z pewnością niebędącym dobrą partią dla Hanashi.
      - Udowodnij to - rzucił zaczepnie, poprawiając kosmyk jej włosów.
      Dziewczyna spojrzała na niego z powagą, czując, jak jej serce buzuje. Wreszcie wykręciła oczyma i łapiąc Łowcę za krawat, przyciągnęła go do siebie i wlepiła w niego swe usta. On jak na zawołanie przyciągnął ją bliżej, po czym wtopił dłonie w jej włosy i po chwili delikatnie ją od siebie odsunął. Wytarł pojedynczą łzę spływającą po policzku dziewczyny i przygarnął ją do siebie.
      - Już dobrze, kociaku - uspakajał ją, głaszcząc po głowie. Po chwili Hanashi odsunęła się i spojrzała na niego odrobinę weselszym wzrokiem, po czym szturchnęła go w bok.
      - Przez ciebie będę się musiała tłumaczyć rodzicom - mruknęła, pozwalając jednak na powrót się przytulić. Stali tak jeszcze kilka chwil, pozwalając bliźniaczce się uspokoić.

      Do siedzących przy stole Łowców dosiadł się Ryohei Asamoto, który przed chwilą zakończył taniec z Sayuri, matką panny młodej. Zajął miejsce między swym przyjacielem, Kyoujim Katsurą, a Ichiru, który, obejmując żonę, wodził wzrokiem za Tamakim, który nieustannie biegał po parkiecie, wyginając się w rytm muzyki. Knuł też z Mamoru teorie spiskowe przeciwko Kairenowi, jednak daleki kuzyn nie do końca umiał z nim współpracować.
      - Muszę wam powiedzieć, że nasza mała Hana wreszcie dorosła! Ten młodzieniec wydaje się być naprawdę sympatycznym i zdolnym Łowcą - rzucił Ryohei, zaczepiając małżeństwo.
      - Są tylko przyjaciółmi, ale dogadują się świetnie i nie miałabym nic przeciwko, jeśli coś by między nimi zaiskrzyło - stwierdziła Kaori, przenosząc uwagę na rozmówcę.
      - To może być szybciej niż ci się wydaje, bo właśnie obściskują się na tarasie - oznajmił, uśmiechając się szeroko, na co oboje rodzice spojrzeli na niego ze zdziwieniem. Ichiru zdenerwował się, że młodzieniec, który przedstawił im się jako przyjaciel córki, nocujący pod ich dachem, teraz się do niej przystawia. Kaori nie mogła zrozumieć, dlaczego w takim razie Hana przez całe wesele zapewniała wszystkich o ich przyjacielskich stosunkach.
      - Niezłe ziółko z tej Hanashi. Najpierw Suzaku, teraz ten Łowca. W dodatku przekonuje tłum do swoich racji. Dobra kandydatka na przywódcę - zaśmiał się Akihira Katsura, włączając się do rozmowy.
      - Zakochać się w czystokrwistym wampirze, nie można gorzej wybrać - wycedził jego brat, Kyouji. - To głupota, a nie odwaga.
      - Jeszcze raz… - zaczęła nerwowo Kaori, szybko uspokojona przez Ichiru.
      - Spokojnie, Kyou, nie ma sensu wdawać się teraz w polityczne dyskusje. - Ryohei poklepał druha po ramieniu, zauważając, że jego przyjaciel coraz częściej wypowiada się w ten sposób na temat wampirów.

      Wpatrując się w parę stojącą na tarasie, Suzaku zacisnął pięści. Chwilowo stracił zainteresowanie Kanaru, która ciągnęła go za spodnie, próbując zwrócić na siebie uwagę, pytającą na okrągło, czy dobrze jej poszło. Zirytował go fakt, że Hanashi, przed chwilą zapewniająca go o swej przyjaźni z owym Łowcą, obecnie znajduje się w jego ramionach. Książę byłby w stanie ich rozłączyć, gdyby widział, że chłopak ją do czegokolwiek zmusza. Wyglądało jednak na to, że Łowczyni sama go do siebie przyciągnęła. Rozmyślania przerwał lekki ból nogi.
      - Nieładnie tak nie odpowiadać damie! - rzucił z powagą Tamaki, wpatrując się w wampira i szarpiąc dość mocno jego nogawkę. Widząc Kanaru, od razu pognał jej na pomoc. Dziewczynka, stojąca za plecami kuzyna, wlepiła odrobinę smutne oczy w Shoutou.
      - Och, wybaczcie - otrzeźwiał, schylając się do dzieci. - Kana-chan, byłaś cudowna, zrobiłaś wszystko wręcz idealnie! - oświadczył ze zniewalającym uśmiechem, przez co szatynce od razu poprawił się nastrój. - A ty, Tamaki, dobrze, że stoisz na straży! - Puścił oczko, na co chłopiec wyprostował się i uśmiechnął nonszalancko.
      - Zawsze ratuję damy z opresji! - powiedział, choć Suzaku był pewien, że blondynek cytuje ten tekst, pewnie nie mając jeszcze pojęcia o znaczeniu „opresji”.
      - Arigatō, Tamaki - rzekła cichutko Kanaru, po czym zwróciła się do Suzaku. - Chłopak Hany był bardzo miły, cieszę się, że mogłam pomóc! - rzuciła i razem z Tamakim pobiegli w tłum.
      - To nie jest jej… - zaczął sam do siebie, ale nie zdążył dokończyć.
      - Coś taki nerwowy? - podpytała stojąca za nim Aya. Mężczyzna odwrócił się i obdarował ją serdecznym uśmiechem.
      - Nie jestem nerwowy - odparł od razu, mierzwiąc włosy i kątem oka patrząc na taras, gdzie dwoje „przyjaciół” wciąż pozostawała przytulona.
      - Chodzi o Hanę? - spytała spokojnie Aya, powstrzymując uśmiech, który cisnął jej się na twarz. - Czyżbyś był zazdrosny..? - zaczęła cicho.
      - Nie. Stanowczo nie - powiedział jakby bardziej do siebie. - Po prostu martwię się. Ostatnio, kiedy ją widziałem, było inaczej…
      - Masz na myśli to, że teraz ma kogoś bliższego jej sercu?
      - Jeżeli udało jej się zacząć od nowa, to cieszę się razem z nią, jednakże… - zamyślił się. - Nie wydaje mi się, żeby to była odpowiednia dla niej partia.
      - Dlaczego? - zapytała, uśmiechając się lekko. Na pierwszy rzut oka było widać, jak książę zmaga się z myślami.
      - Nie ufam mu - powiedział w końcu, marszcząc brwi.
      - Suzaku - rzekła Aya, kładąc dłoń na jego ramieniu. - Przecież nawet go nie znasz - zauważyła. - Zdaje się być całkiem sympatyczny. Wydaje mi się, że jednak jesteś odrobinkę zazdrosny - powiedziała, po czym mężczyzna popadł w zadumę. Po chwili sam do siebie pokiwał głową.
      - Może masz rację - przyznał, a na twarzy brunetki pojawił się szczery uśmiech. - Pewnie jestem zazdrosny o to, że udało jej się zacząć od nowa, podczas gdy ja, bez urazy, tkwię w martwym punkcie - stwierdził, wmawiając sobie słuszność swojej teorii. - Ona po prostu zrobiła krok na przód…
      - Nie ona jedyna…  - szepnęła Aya, nie mogąc nadziwić się nad infantylnością przyjaciela, pogrążonego w własnych, dość zagubionych myślach. Zauważyła nawet, że przestał jej słuchać. Pokiwała głową z dezaprobatą. - Jesteś wiecznym dzieckiem, Suzaku. - Więc przyda ci się twój odpowiednik, pomyślała z lekkim uśmiechem.
      - Co, co? - spytał wyjęty z kontekstu książę. Jego przyjaciółka zaśmiała się dźwięcznie i pokręciła głową, po czym udała się do swojego męża.
      Przecież nigdy nie będę w stanie uwolnić się od uczucia do Ayi, prawda..?, pomyślał, nadal porządnie przygnębiony. Często wydawało mu się, że przywykł do swej sytuacji. Może nawet został stworzony właśnie po to, by trwać w niespełnionej miłości? A może była to pokuta za dawne grzechy? Tego nie wiedział. Momentami jednak - tak jak teraz - docierało do niego coś innego. To, że w jego życiu wyraźnie czegoś brakuje…
      W nostalgicznym nastroju pozostał do końca wesela. Nie podszedł już więcej do Łowczyni, co jakiś czas jednak przyglądał się jej poczynaniom.
***
      - Delikatniej! - warknęła Toshiko, widząc, jak służba wnosi jej walizki. - Czy wspominałam już kiedyś, jak bardzo nienawidzę tego domu? - westchnęła cicho, wykręcając oczyma i słysząc, jak kamerdyner zamyka drzwi wejściowe. Po ponad pięciu latach na powrót wróciła do rodzinnej posiadłości. Budynek bez okien zdawał się być dla niej więzieniem.
      - Toshiko! - usłyszała i podniósłszy wzrok, ujrzała schodzącą ze schodów rodzicielkę. Uśmiechnęła się delikatnie i pozwoliła jej wziąć się w ramiona, odwzajemniając uścisk. - Z okazji twojego powrotu odbędzie się rodzinny posiłek, masz godzinę, żeby się przygotować - oznajmiła spokojnym tonem.
      - Czy to przypadkiem nie jak zawsze? - zauważyła. Ich rodzinną tradycją były wspólne posiłki, na które cała rodzina starannie się szykowała. Zgodnie z normą, cała familia powinna raz dziennie spędzić wspólnie czas przy stole. Po śmierci Etsuyi gromadzili się w czwórkę, odkąd jednak Toshiko została przewodniczącą Nocnej Klasy, rodzina jadała w trójkę, starając się przestrzegać tradycji.
      - Wreszcie w komplecie, córko - powiedziała z radością Kimie, widocznie zadowolona powrotem swego jedynego dziecka do domu.
      Dokładnie godzinę później w specjalnym pomieszczeniu przeznaczonym do wspólnych posiłków zebrała się cała czteroosobowa rodzina. Wszyscy odświętnie ubrani zasiedli przy wykwintnie zastawionym stole, pozwalając służbie na podanie jadła.
      Po konsumpcji nadszedł czas na rozmowy. Poproszono Toshiko o opowiedzenie ostatnich wydarzeń oraz tego, jak czuje się po wypełnionej służbie. Dziewczyna kontynuowała historię, mimo docinek kuzyna.
      - No cóż, chyba przyszła teraz twoja kolej, żeby przejąć pałeczkę, co, Shouta? - spytała zadziornie, nie mogąc wytrzymać dłużej.
      - Byłoby dobrze, jeśli zgodziłbyś się współpracować - szepnęła Kimie, patrząc w kierunku bratanka.
      - Powiedziałem wam, że nie. Nie zamierzam bawić się w szkołę. Zresztą wspominałeś, ojcze, że jeśli nie znajdą czystokrwistego kandydata, rozważą przyjęcie na tę pozycję arystokraty - powiedział dumnie.
      - Owszem, jednak miało to zostać wprowadzone tylko w razie konieczności… - zauważył trzeźwo Shigeru, wiedząc, że ciężko będzie mu przekonać syna do jakichkolwiek racji.
      - W takim razie to konieczność - zaśmiał się. - Mam inne zajęcia niż niańczenie małych, przestraszonych wampirków na tabletkach.
      - Shouta - zaczęła głowa domu, podnosząc lekko ton. Brzmiał naprawdę poważnie.
      - Postawię sprawę jasno - wtrącił się jasnowłosy, którego wcześniejsze rozbawienie przerodziło się na chwilę w groźne i śmiertelnie poważne spojrzenie. - Jeśli rozkażesz mi się tam udać, będę najgorszym ze wszystkich uczniów, których nastawię przeciw ludziom. Do tego spiję krew z każdej bezbronnej żyjącej tam istoty, oczywiście nie pozbawiając jej życia. - Chłopak wiedział bowiem, że to byłoby karalne. Nikt jednak nie zabronił ludziom nocy żywić się ludźmi. Ten obowiązek widniał tylko na regulaminie Akademii Kurosu. Łamiąc najważniejsze prawo, mógłby być co najwyżej wydalony.
      Shigeru nie odpowiedział, zdając sobie sprawę z nieobliczalności swego syna. W dodatku wiedział, że chłopak bywa piekielnie szczery, więc nie rzucił tych słów na wiatr.
      Widząc bezradność ojca, Shouta uśmiechnął się zwycięsko i spojrzał na ciotkę i kuzynkę, które mierzyły go wzrokiem - ta pierwsza ze smutkiem, a druga z nienawiścią.
      - To co? Może napijemy się wina i porozmawiamy o bardziej interesujących sprawach? Jak tam polityka, ojcze? - zmienił temat, całkowicie nie przejmując się napiętą atmosferą panującą wokół. Rozsiadł się wygodnie na krześle niczym pan domu i poczekał, aż służba zapełni mu kryształowy kielich starym, dobrym winem.
      Po kilku minutach rodzina rozmawiała już na inne tematy, poprzedni odrzucając w kąt. Zdawało się, że atmosfera się polepszyła, kiedy nagle przyszedł czas na ważne informacje ze świata. Zaczęto mówić o kruchości ich gatunku i wymieraniu czystokrwistych.
      - Nasza rasa ma się ku końcowi. Zostało nas zaledwie kilkoro, z czego większość to niestety stare pokolenie - mówił Shigeru, wyraźnie zmartwiony problemem. - Na cichą prośbę Rady i po dyskusji z Kimie, postanowiliśmy was zaręczyć - oznajmił, upijając łyk wina. W pomieszczeniu zapadła głucha cisza. Toshiko zaniemówiła, jej matka, przewidując tę reakcję, wbiła wzrok w martwy punkt gdzieś po boku, obawiając się spojrzeć na dzieci. Nawet Shouta zdawał się być zdziwiony. - Póki co zachowajcie tę informację dla siebie. Zaręczyny ogłosimy światu w dogodnym momencie. Może to być kwestia lat. Zaczynajcie się jednak przyzwyczajać do tej myśli.
      - To jakieś żarty - prychnął chłopak, na chwilę pogrążając się we własnych myślach.
      - Nie zgadzam się! Nie zrobicie mi tego! - krzyczała Toshiko, podrywając się na nogi i uderzając pięściami w stół. - Są inni czystokrwiści! Chociażby ten Shoutou - zauważyła trzeźwo, mimo amoku.
      - Teraz to przesadziłaś - stwierdził nagle Shouta. - Ten książę? Błagam cię, nie mogłaś lepiej trafić. Jeszcze będziesz się cieszyć - rzucił.
      - Każdy jest lepszy od ciebie - wycedziła z nienawiścią.
      - Uspokójcie się. Nie jest to Suzaku Shoutou, decyzja zapadła i dokonała jej Rada. To nic dziwnego, że występują małżeństwa w jednej rodzinie. Musimy przedłużać żywot naszego rodu. Więc nie planujcie przyszłości u boku kogoś innego i doceńcie, że zostaliście o tym uprzedzeni tak wcześnie - rzekł Shigeru.
      - Racja. Jakby Toshiko się wykruszyła, musiałbym związać się z Gizen bądź poczekać na śmierć tego Łowcy, Kiryuu. To byłoby uwłaczające. Toshi, ciesz się, przynajmniej będziesz miała genetycznie najwspanialsze dzieci - oznajmił jasnowłosy, bawiąc się kieliszkiem z winem.
      - Mamo, obiecałaś mi… - szepnęła z rozpaczą Toshiko, czując, że zaraz się rozpłacze. Nie chciała jednak dać nikomu tej satysfakcji.
      - Wybacz, skarbie, to dla dobra naszej rodziny… - powiedziała cicho Kimie, wciąż nie umiejąc spojrzeć na córkę.
      - A co do ciebie - zaczęła Toshiko, przenosząc zrozpaczony i rozgniewany wzrok na kuzyna - to nie chcę mieć z tobą dzieci. I nigdy, przenigdy się z tobą nie prześpię! - wykrzyczała, nie mogąc się nadziwić, jak chłopak może być tak spokojny. W tym momencie podniósł się kącik jego ust.
      - Chciałaś chyba powiedzieć „nigdy więcej”, co? - rzucił z jadowitym uśmiechem, wlepiając w nią swe błyszczące, jadeitowe oczy. Shigeru zerknął na syna gniewnie, Kimie zaś spojrzała na bratanka z przerażeniem.
      - Nienawidzę cię! - wrzasnęła Toshiko, powodując, że wszystkie szklane przedmioty, łącznie ze świecznikami, popękały w jednym momencie. Wino rozprysło na siedzących przy stole, a świece poupadały na kamienną w tym pomieszczeniu podłogę. Dziewczyna wyszła, wyrywając drzwi z zawiasów w momencie trzaśnięcia nimi.
      Starsze pokolenie rodziny siedziało bez ruchu, zastanawiając się nad słusznością swej decyzji.
      - Nasza mała Toshi nie umie panować nad gniewem - zaśmiał się cicho Shouta, wciąż trzymając między palcami szyjkę kieliszka, którego reszta znajdowała się na całym stole i podłodze. Chłopak patrzył na szklany element, składając go z powrotem. W ciągu kilku sekund kielich był jak nowy. - Tak się kończy ingerowanie w przyszłość. Jednak nie ma niczego, czego nie można by było naprawić - szepnął wstając. Delikatnie odłożył kieliszek na stół, po czym wyszedł z pomieszczenia.

      Zalana łzami wściekłości i bezradności wampirzyca rzuciła się na swe ogromne łoże, na którym od tak dawna nie leżała. W tej chwili nie miała jednak ochoty na błogi odpoczynek w puchu swych poduszek z najlepszego materiału, które obecnie stały się chusteczką, zbierającą czarne od tuszu łzy dziewczyny. Toshiko cierpiała nad okrucieństwem i niesprawiedliwością ponoć doskonałego i nieśmiertelnego życia czystokrwistych. Na chwilę obecną wolałaby być słabym, śmiertelnym człowiekiem, jeśli tylko mogłaby decydować za siebie i planować swe życie zgodnie z własnymi marzeniami. Nie potrzebowała i nigdy na poważnie nie myślała o założeniu rodziny. Zawsze jednak wiedziała, że jeśli się na to zdecyduje, to z mężczyzną, którego będzie kochać z wzajemnością. Nie dla dobra polityki czy przetrwania ich rasy. Nie zależało jej szczególnie na istnieniu czystokrwistych, niezbyt lubiła ich podejście do życia, władzy i kazirodczej miłości - wszystko dla dobra gatunku, tak naprawdę bardziej interesując się, jak potężnym się będzie i ile osób będzie podległe danemu wampirowi. Dlatego też zakładała, że nie zwiąże się z przedstawicielem swej klasy, mając nadzieję, że najbliżsi uszanują tę decyzję. Choć zawsze w to wątpiła, przez myśl jej nie przeszło, że niegdyś bliskie jej sercu osoby zdecydują się na tak drastyczny krok, na dodatek w tak młodym dla niej wieku.
      - Żadnemu z nas nie jest to na rękę - usłyszała głos swego kuzyna stojącego przy drzwiach. Dziewczyna szybko przetarła zapłakane oczy.
      - Wynoś się stąd, nie chcę cię widzieć… - prychnęła, siadając na posłaniu. Zauważyła, że na jego koszuli znajdują się bordowe plamy po winie, a na policzku mały zaciek krwi, najwidoczniej spowodowany raną od szkła, która jednak zdążyła się zagoić.
      - Ze względu na to, że będziemy musieli znosić się przez całą wieczność, z chęcią bym to zrobił - westchnął, opierając się o ścianę.
      - Ale..?
      - Ale nie podoba mi się ten pomysł. Więc chciałem tylko, żebyś wiedziała, że jeśli mógłbym, zmieniłbym to. Tym razem jednak możemy to odkładać jak najdłużej, ale w ostateczności i tak wylądujemy na ślubnym kobiercu. Czy tego chcemy, czy nie - zauważył trzeźwo, spokojnie wszystko kalkulując. - Przykro mi. Jedyne, co nam zostało, to znosić to z godnością - odparł wychodząc.
      W środku Shouta gotował się ze złości, nie mogąc pogodzić się z tą myślą. Nie miał nic przeciwko Toshiko, ale wolałby sam decydować o swym życiu. Zresztą małżeństwo było niezgodne z jego ideą wolnego życia. Nie mógłby robić wielu interesujących rzeczy, na które obecnie może sobie pozwolić, gdyż byłoby to niesmaczne dla wielu kręgów. A on, jako czystokrwisty, musiał dobrze prezentować się na salonach. Miał więc jedynie nadzieję, że dzięki swemu sprytowi zdąży się zabawić, nim wybije godzina zero.
***
      - Cześć, nēchan! - zawołał wesoło dwunastoletni Kairen, z szerokim uśmiechem na twarzy rzucając się na siostrę. Zaśmiała się cicho, jak to było w jej zwyczaju, i poczochrała go lekko po białej czuprynie, która niemalże stapiała się z otoczeniem. Zawsze widywali się wśród niekończącej się bieli, zupełnie tak samo, jak ich matka, kiedy spotykała się z przodkami. - Zgadnij, co się wydarzyło! - wykrzyknął podniecony. Mariko patrzyła na niego łagodnie, czekając na opowieść braciszka. - Rodzice wreszcie pozwolili mi zapoznać się z „Vampire Knight” i „Vampire Night”. Jesteś niesamowita, że zebrałaś te wszystkie historie w całość i tak ładnie je opisałaś! - zachwycał się. Na twarz brunetki wypłynął lekki rumieniec. W takich chwilach niesamowicie przypominała mamę. - Musiało ci to zająć bardzo wiele czasu - kontynuował chłopiec. - Do tego rodzice mówią, że to wszystko faktycznie wyglądało niemal tak, jak to, co przeczytałem. To świetne, choć też straszne… Gdyby to była powieść, wciągnęłaby każdego wielbiciela fantastyki, ale jak tak pomyśli się, że to wszystko wydarzyło się naprawdę… - Zamilkł na moment, zastanawiając się, czy przypadkiem nie powiedział za dużo. Mari wiele przeszła podczas swojego niedługiego ziemskiego życia. - Przepraszam - szepnął ze skruchą.
      - Spokojnie, pogodziłam się ze wszystkim, co się stało - odparła z ciepłym uśmiechem, głaszcząc brata po głowie. Nie mogła znieść, gdy się smucił. Był słoneczkiem rozświetlającym życie jej rodziców, musiał zostać spokojny i szczęśliwy na zawsze. - Kiedy tak o tym myślę, żałuję tylko tego, że z moich rąk śmierć poniosło troje niewinnych osób i tego, iż odeszłam w taki tragiczny sposób przy mamie. Strasznie to przeżyła… Na szczęście Mariko-dono i dziadek zesłali nań pewne oczyszczenie. Okropnie się cieszę, że te wydarzenia w żaden sposób na ciebie nie wpłynęły!
      Chociaż w sumie… Wpłynęły, ale wy nie musicie o tym wiedzieć, pomyślała. Wszak to po części dzięki jej prośbie Kairen był tym, kim był. Ponadto, gdyby nie ta cała historia z Kaname, protoplastka rodu Hiou raczej nie czułaby się winna i nie sprawiła, że Kai będzie tak wyjątkowy. Uczyniła to raczej przede wszystkim dlatego, by w jakiś sposób odpokutować za grzechy swego ukochanego.
      Kairen skinął głową, po czym ponownie wtulił się w siostrę.
      - Nēchan? Mogę zadać ci osobiste pytanie? - spytał cicho bardzo poważnym tonem, które nie bardzo pasowało do dziecka w wieku uczniów podstawówki. On co prawda do szkoły nie uczęszczał, uczył się w domu przez wzgląd na wieczne zamartwianie się jego rodziców, czy nic mu się nie stanie, niemniej i tak często bywał zbyt „dorosły” jak na swój wiek.
      Potwierdziła, powoli domyślając się, o co chce zapytać chłopiec.
      - Widujesz go czasami? - Nie musiał dodawać, że ma na myśli Kaname Kurana.
      - Nieczęsto - odparła po chwili z nikłym, jakby tęsknym uśmiechem. - On trwa w wieczności ze swoją rodziną, ja ze swoją - dodała. Wówczas nastała dłuższa chwila ciszy. Mariko zmagała się ze wspomnieniami, Kairen zaś spuścił wzrok i zatonął we własnych myślach. To dziwne, ale nie nienawidził Kaname. W jego sercu mieszkało pewne zrozumienie, które odnosiło się na swój sposób do każdej osoby, do całego świata. Prawdopodobnie nie było nikogo, kto odczuwał coś identycznego. - Ale wiesz… - rzuciła w pewnej chwili Mari, znów robiąc pauzę, lecz tym razem jedynie na kilka sekund. - Raz się do mnie odezwał. „Przepraszam, Rosie”, powiedział. Heh, nawet tutaj nie potrafi zwrócić się do mnie, używając mego imienia. Czyż to nie dziecinne? - zaśmiała się ponuro. Niemniej jednak Kairen widział, że siostrę cieszyły jego przeprosiny.
      - Wciąż go w jakiś sposób kochasz, prawda? - spytał automatycznie.
      - Przed tobą nic się nie ukryje, braciszku - oświadczyła, lekko pukając go w czoło palcem wskazującym. - Zerwij kontakt, bo będziesz jutro nieprzytomny - powiedziała spokojnie. W odpowiedzi potaknął, wiedząc, że siostra ma rację, a ponadto chciałaby teraz pobyć trochę sama.
***
      Kairen spojrzał na matkę. Wycierała łzy rękawem, stojąc przed miejscem, w którym przed chwilą pochowali Jirou. Ojciec też wyglądał niewesoło. Trzynastoletni chłopiec, wciąż jednak wyglądający na nie więcej niż dziesięć lat, wiedział, że smutek rodziców bierze się nie tylko stąd, że stracili psiego pupilka, ale przede wszystkim z racji tego, iż Jirou był niejako echem czasu, w którym żyła Mariko. Choć zakupili go już po jej śmierci, uczynili to na jej życzenie.
      Kairenowi również było przykro. Uwielbiał swego pieska i nie wyobrażał sobie, że kiedy wróci do domu, nikt nie przywita go wesołym merdaniem ogona. Z jakiegoś jednak powodu nie płakał i czuł swego rodzaju spokój, a także coś, czego nie potrafiłby opisać. Coś niezidentyfikowanego… do czasu, gdy kilka dni później, wracając z zakupów w miasteczku, nie natknął się na ledwo żywego szczeniaczka. Ranny i zagłodzony niemal na śmierć kundelek zdobył jego serce, gdy tylko spojrzał na niego tymi swoimi smutnymi, ciemnobrązowymi ślepiami. Kai zachłysnął się powietrzem, podbiegł do niego, by podnieść go z ziemi, po czym począł mówić do niego uspokajającym tonem. To sprawiło, że piesek przestał żałośnie skomleć.
      - Wszystko będzie dobrze, zaopiekujemy się tobą - zapewniał ciepłym głosem Kai. Pędem pognał do domu, by tam pokazać pieska mamie, która z kolei od razu zabrała się za jego uzdrawianie. Psiak został również porządnie nakarmiony i napojony. Po kilku tygodniach wyglądał, jak gdyby od chwili przyjścia na świat był rozpieszczany przez właścicieli. Zdawał się też zapomnieć o przykrych wydarzeniach, które musiały go spotkać sprzed poznania Kairena. Niewątpliwie był to niewidoczny i niezrozumiały wpływ chłopca.




***
      Hej wszystkim! Mamy dziś kilka spraw do ogłoszenia, więc bez zbędnych wstępów je zaprezentujemy.
      Po pierwsze: dodałyśmy opisy bohaterów (ale nie wszystkich, by nie spoilerować). Mimo wszystko możecie już jednak zaznajamiać się powoli z niektórymi z nich.
      Po drugie: jako iż zbliżamy się do zalążka kolejnej „dużej akcji”, do gry wkraczają nowi bohaterowie. I tu pojawia się nasze pytanie - czy te z Was, które nie dostąpiły jeszcze wątpliwego zaszczytu (xD) zasiadania w gronie postaci naszego opowiadania, chcą mieć swych własnych bohaterów? Jeśli chcecie dołączyć do Suzu, Kiran i tak dalej, to jedyna szansa. W komentarzu możecie napisać sugestie odnośnie imienia, nazwiska, wyglądu i charakteru postaci, jednak uprzedzamy (jak zwykle zresztą), że jeśli coś nie będzie nam pasowało, dopasujemy to do standardów naszego opowiadania. Nie gwarantujemy też happy endu, bowiem wojna jest krwawa i krwawe żniwa ze sobą niesie (muahaha! xD). Także bójcie się, bo nie znacie dnia ani godziny. A tak na poważnie, powtarzamy: to ostatnia szansa. Aha, Andzik - o Twojej postaci pamiętamy, nie martw się, Aika wkroczy do boju pewnie w następnym rozdziale. ;)
      Po trzecie: mamy świadomość, że fundujemy Wam duże przeskoki w czasie i inne problematyczne sprawy, ale jeśli macie pytania, nie wahajcie się ich zadawać. W miarę możliwości będziemy na nie odpowiadać. Aa, jeżeli widzicie jakieś błędy czy niejasności, dajcie znać, bo my też jesteśmy momentami pogubione w tym chaosie. ^^’
      Po czwarte: tytuł rozdziału nawiązuje do wiersza Adama Mickiewicza "Niepewność". Pasuje do sytuacji takich par jak Hana&Suzaku, Hana&Matsuo, Kairen&Kanaru itp. ;)
      Po piąte (tak już by the way, jak to mówią): zastanawialiście się kiedyś, jakie głosy pasowałyby do postaci naszych opowiadań? Mamy tu na myśli japońskich seiyuu. Gdyby zrobić z tych bazgrołów anime, kogo dalibyście do obsady? Oczywiście byłoby miło, gdybyście pominęli tych, którzy w VK oryginalnym występują (Mamoru Miyano jako Zero i Ichiru Kiryuu, Jun Fukuyama jako Hanabusa Aidou, Daisuke Kishio jako Kaname Kuran itp.). Podajcie nam swoje typy, o ile takowe znajdziecie. :)
      Po szóste: jak zawsze dziękujemy za wszystko! Mamy nadzieję, Kari, że klawiatura jest sprawna (xD), bo Twe komentarze napełniają nas pozytywną energią (plus dumą i próżnością - tekst Kao xD). ^^ Żeby nie było: jesteśmy oczywiście wdzięczne za wszystkie opinie! :* Co do kolejnego rozdziału - istnieje szansa, że ukaże się za dwa tygodnie, ale nie jest to pewne przez wzgląd na czekające nas kolokwia, a co za tym idzie - tony nauki. Niemniej jednak przed świętami powinniście doczekać się rozdziału bądź dwóch. ;) Pozdrawiamy Was serdecznie! :*

26 komentarzy:

  1. Dobra referat z neonatologii to Suzu-chan zabiera się za napisanie komentarza który mam nadzieje że natchnie was do dalszej pracy xD Dobra bez zbędnych ceregieli przechodzę do konkretów xD

    Scena numer 1 :D
    Ach nie ma to jak dalsza część rodzinnej sielanki xD
    Nie no ilekroć czytam tą scenkę tylekroć się rozczulam nad tym wszystkim Q.Q Nie no to wszystko jest tak kochane że po prostu dramat Q.Q Ech szkoda że coś podobnego w życiu jest mało realne no ale dobra mniejsza z tym… Ech no Kai-chan i Kana-chan są tacy uroczy! <3 Nie no oni idealnie do siebie pasują Q.Q Ech i ten uroczy buziak! <3 Q.Q Hehehe niezłą dzieciaki mają zabawę a Kairen już przewiduję przeszłość :D Hehehehehe jakież to do przewidzenia Suzu i Aya gadają a Kao i Mari ganią po sklepach xD No cóż każdy robi to co lubi i o to chodzi :p
    Ech nie ma to jak urażony książę xD Nie no ja już to wszystko widzę! Kurczę noo relację Kana-Kairen-Tamaki są zacznę! :D Nie no naprawdę nie wiem czemu ale ta rywalizacja między Kairenem a Tamakim strasznie mi się podoba ^ ^" Hahaha dzieciaki i tak wiedzą swoją kuzyn nie będzie mówić że nie są małżeństwem xD Ach a Mamoru jak na synka mego zacnego brata przystało spokojny i racjonalny :D Taa dzieciakom przejdzie… ^ ^"

    No to pora na Hane-chan xD
    Nie no nie ma co niezła balanga była u młodych Łowców ^ ^' Nie no trochę mnie zaskoczyło to romansowanie z Matsuo ^ ^" No ale cóż za bardzo się chyba przyzwyczaiłam się do grzecznej Suzu, Kao, Ayi itp. Nie no ale muszę przyznać że śmieszna była ogólnie ta scenka z gromadką Łowców była zabawna xD

    No i teraz kolejny szok (nie pierwszy i nie ostatni w tym rozdziale!) Kei się żeni! O.O
    Nie no nie wiem czemu ale nigdy nawet mi przez myśl nie przeszło że on weźmie ślub ^ ^" Nie no nieźle byłam zdziwiona jak to przeczytałam…
    Kurczę to powitanie Hany-chan było prze urocze <3 Ach i Tama-chan jest taki słodki! *.*
    Hah no i pora na weselisko xD Niach moja córcia jest taka urodzaaaaaaa! <3 Nie no wdała się w swego ojca nie ma co <3 To jej uroczę zmieszanie jak prosiła Hanashi o taniec z Matsu i po tym tekście Hany o Kai-chanie! Nie no uwielbiam to moje dziecko! Kao-chan dzięki za tak słodką role mej zacnej córuchny! Hahaha w ogóle do tej pory śmiać mi się chce jak przypomnę sobie wasz dylemat jak ubrać Kane na ślub xD No ale cóż jej matka wam doradziła :P No dobra dość paplana o głupotach wracam do wątku głównego…
    Ech nie no taniec Suzaku z Haną był… był zarazem taki nostalgiczny jak i romantyczne, taki smutny i wzruszający… Nie no ja to miałam wszystko przed oczami! Q.Q Ach i to ostatnie zdanie Hanashi „Ciekawe, na jakim ślubie spotkamy się kolejnym razem” idealnie do tego wszystkiego posuję! Po prostu przekazuję tyle różnych emocji! Q.Q Nie wiem to może nad interpretacja ale dobra ^ ^
    Heh Kei zrozumiał czemu Hana była zazdrosna ^ ^ Nie no ale to naprawdę uroczę Q.Q Ech kurczę no te relacje Hana-Kei mnie strasznie wzruszają Q.Q
    Niach i teraz pora na balkonową scenkę z Haną…
    Kurczę no ja to mam przed oczami! Q.Q To było noo taie słodko-romantycznie-kochane! <3 Tak wiem wiem słowotwórstwo się szerzy i się powtarzam ^ ^ Nie no naprawdę nie wiem jak ja mam opisać te wszystkie moje emocje… Kurczę no nie wiem jak to jest że wy tak pięknie umieć to wszystko opisać że ja widzę to jak anime albo film a emocje bohaterów są niemal moim… Nie no Matsu jest kurczę no… taki sama nie wiem… taki jak by to określi przyjacielski i taki hmm głupio to zabrzmi ale taki po prostu zwykłym facetem… Nie wiem czy wiecie o co mi chodzi ale dobra… Ech i ta sytuacja z pocałunkiem była po prostu piękna! Q.Q

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahaha już widzę biegającego po całej sali Tamakiego i spiskującego przeciwko Kairenowi xD Co prawda jakoś mi nie bardzo pasuję żeby Mamoru też spiskował przeciwko Kai-chanowi ale dobra :p
      Heh nie ma to jak dowiedzieć się że córeczka obściskuje się z "przyjacielem" xD Oj biedny Ichiru musiał doznać wstrząsu emocjonalnego jako nadopiekuńczy tatuś xp
      Ech jak widać nie wszyscy ostawili stereotypy odnośnie wampirów… Ech ten cały Kyouji znając was sporo namiesza (coś tam podejrzewam ale nie jestem pewna czy dobrze kojarzę fakty)
      Heh biedny Suzaku… Nie no żal mi gościa nie ma co… Kurczę no głupek jeden jest ślepy i tyle… Ech nawet Aya nie potrafi mi przemówić puki co do rozumu… Jakie to smutne… Nie no ja już go widzę z tą zamyśloną a jednocześnie poddenerwowaną buźką… Ech przez to moje biedna córunia wpadła w opresję z których musiał ją ratować książę Tamaki xD Nie no słodko to wyszło <3 W ogóle ta i pierwsza scenka fajnie się komponuję z przyszłymi relacjami między tą trójką… Nie no nie wiem czemu ale strasznie napalona jestem na te relacje tej trójki (eee mam nadzieje że rozumiecie o co mi dokładnie chodzi ^ ^") jak wliczyć w to Mamoru to czwórki… W ogóle świetnie wyszło to zakończenie tej sceny gdzie Kana mówi że Matsuo to chłopak Hanashi… To i późniejsza rozmowa z Ayą trochę nim wstrząsnęło… Ale to dobrze…

      No to teraz jak dla mnie największy szok tego rozdziału!
      Nie ale od początku… Po pierwsze Shota jak zawszę szczery do bólu… ^.^" Nie no gościu potrafi wymóc na wszystkich to co chce co tu dużo mówić… Trochę to przerażające… Po drugie JAK TO ON I TOSHI BĘDĄ/SĄ ZARĘCZENI! O.O" nie no tym to mnie dziewczyny zagięłyście… Nie no nie wiem czy bardziej nad tym faktem ubolewam czy cieszę -.-' Nie no racjonalne część mnie ubolewa nad losem biedaczki ale ta bardziej masochistyczna i sadystyczna nieźle się na ten wątek napaliła… Nie no jestem rozdarta (niczym sosna Judyma)… Ech w ogóle trochę zdziwił mnie Shota że poszedł później do kuzynki by ją jakby pocieszyć… W ogóle przez ten opis uczuć wampirzycy w jej pokoju jeszcze bardziej zaczęłam ją lubić ^ ^'

      No i pora na scenkę z Mariko i Kairenem <3
      Kurczę no o mało się na tej scence nie popłakałam… Nie no cała sprawa z Mariko wróciła Q.Q Ech fajnie że jest ta scenka bo kurczę noo łączy tak jakby świat przed śmiercią Mari-chan i po jej odejściu… Po za tym uwielbiam sprawy z duchami i zaświatami (jak widać zresztą po Penelopie) więc tym bardziej ucieszyłam się z niej :P Ech no i ten pstryczek w czoło w stylu Itachiego! Q.Q Nie no świetnie pasuję! ;-;

      Ech przy pochówku psiaka znów prawie się popłakałam T.T Ech no ale na szczęście pojawił się kolejny psiak… na dodatek tak biedny Q.Q Ech ale znalazł wspaniałego właściciela który jest posłańcem z niebios więc lepiej nie mógł trafić xD

      Dobra to by było na tyle i mam nadzieje że was usatysfakcjonowałam tym mini referatem i natchnie was do pisania bo kurna ja tu paznokcie obgryzam! Q.Q
      Co do podkładania głosów to nie jestem w tym dobra ^ ^" No ale jak bym coś wykombinowała to dam znać :p

      Pozdro i buziaki :*
      Suzu-chan

      Usuń
    2. Wiesz, że kocham Twoje komentarze? <3
      Jako iż mam tyle weny, to chyba zaraz zacznę pisać :D Mam nadzieję, że i Ty, Suzu, nadrobisz pisanie? ;>
      Musisz być grzeczna, bo inaczej niektórzy tutaj będą cierpieć ;> A im więcej postaci lubisz (np. Toshiko !) , tym więcej zabawy ze znęcaniem się !!!

      Usuń
    3. A ja kocham to że kochasz moje komentarze xD I ogromnie cieszę się że przelałaś swą wenę ma papier :D No dobra powiedzmy że na wirtualny papier :p Mam nadziej że mój mini referacik ci w tym pomógł ;> Co do nadrabiania zaległości może i bym miała wreszcie czas ale je żeli chodzi o Gabryśka nie mam zbytnio pomysłu co z tym zrobić -.- "

      Tak wiem wiem muszę być grzeczna :p Hmmm choć w sumie jakaś masochistyczno-sadystyczna część mnie chętnie by poczytała o kolejnych tragediach ;>

      Tak btw w komentarzu zapomniałam wspomnieć że lubię Matsu z powodu tego że taki z niego wielbiciel kotów <3 Ech kurna miałam coś jeszcze dodać ale nie pamiętam -.-'

      Usuń
    4. No właśnie, pisz, pisz! Bo chora Ai-chan nie ma co czytać ;_; A co do Gabryśka, zgłoś się po pomysły do Kao :P

      Nie wątpię. Ogarnij się, dziewczyno, z tymi tragediami! (Tak, wiem, przyganiał kocioł garnkowi ^^')

      Skleroza nie boli :P Właśnie, jak tam Twoje podwórkowe koty? Żyją, nie żyją, trochę żyją? xD

      Usuń
  2. No, nareszcie rozdział! ^^ Od ostatniego rozdziału odliczałam dni, co chyba w moim przypadku nie jest niczym nowym. Klawiatura działała mi wcześniej i miałam się wypowiedzieć na temat powszedniego rozdziału, ale w szkole to chyba nauczyciele chcą nas pozabijać. ; ___ ; Sprawdzian za sprawdzianem i weź to człowieku ogarnij. xD
    Bierzmy się za komentarz.
    Boże, kreatywność dzieci naprawdę nie zna granic! A Kana i Kai mają chyba całkiem sporo pomysłów na spędzenie wolnego czasu. Tym razem jednak byli spokojni, na szczęście. Ale podoba mi się jego relacja z Kanaru, wydają mi się razem tacy cudowni. :D Tamaki rzeczy wiście jakoś nie przepada za Kairenem chociaż nie mogę dostrzec tu żadnego powodu... Albo mózg mi nie pracuję. *.* Niach, niach, i tak go uwielbiam. < 3 :D Ach, uwielbiam przyjaźń Ayi i Suzue/Kaori i Marii. Fajnie się ze sobą dogadują, zwłaszcza Aya i Suzu. Gadać tyle godzin i nie mieć dość? Osobiście to rozumiem, ale znam baaardzo mało takich przypadków. ;) Mężowie wykręcili się od pilnowania dzieci, to nieładnie, ale dobra, niech im tam będzie. Zauważyłam, że ostatnio rozdziały są bardzo pozytywne. To dobrze, w końcu trzeba zejść z tego dramatyzmu. Choć na chwilę.
    Hana i libacje alkoholowe? Dobra, tego się nie spodziewałam. ^^ Nie mam nic do alkoholu, tylko, że u reakcja mojego organizmu jest dziwna - zawsze łapię mnie wtedy taki smutny humor i gadam trzy po trzy o tym, że nic nie ma sensu(o_O) - i może dlatego mi się to nie do końca podobało, ale to w końcu młodość, trzeba szaleć. :D Pękłam ze śmiechu, kiedy Hana przekomarzała się z Matsu. Tylko... Ja chcę, żeby była z Suzaku, nooo! ; c Z Matsu łączy ją taka swego rodzaju chemia, są dla siebie ważni, ale nie AŻ tak. Zastanawiam się tylko jakim Hana sposobem dokonała tego, że zapomniała, że Kei się żeni? Wciąż jest niesamowicie roztrzepana! *.^ Grunt, że się zrehabilitowała i jak najszybciej wyruszyła do miasteczka... A jej spotkanie z rodzinką mnie wzruszyło, zwłaszcza w momencie, gdy przytuliła Keia. Naprawdę dziwię się, że tak długo bez siebie wytrzymali, w końcu to bliźniaki...
    Nie dziwię się, że wszyscy wypytywali Hanę o Matsu. Bądź co bądź, nigdy tak naprawdę nikogo nie miała. Jednak kiedy Suzaku do niej podszedł to dostałam skrzydeł. Oni są naprawdę razem słodcy! :) Chociaż Suzaku w końcu mógłby się przyznać, że czuję coś do Hanashi, no ale chyba trzeba będzie poczekać.
    Brrr, nie znoszę Czystokrwistych. : / Ogólnie chyba najbardziej przeraził mnie ten dom bez okien, nie wyobrażam sobie tego, jak tam musi być duszno! Nie dziwię się Toshiko, że nie skakała z radości na widok domu. Potem jeszcze ta sztywna atmosfera w salonie.. -,- Naprawdę polubiłam świat VK, ale zarówno w mandze, jak i anime zawsze wkurzały mnie te kazirodcze związki. Nie jestem fanką takich wątków. A poza tym... Ten związek Toshiko i Shouty nie podoba mi się i to zupełnie. Zwłaszcza, ze to wszystko jest na siłę. Kurczę, troszkę się wkurzyłam. Los czasami potrafi porządnie wkurzyć.
    MARIKO I KAIREN! :D Nareszcie „jesteśmy świadkami” ich spotkania. I znowu pomyślałam, że życie bywa strasznie nie fair, w końcu Mari-chan mogła wspaniale spędzić swoje życie, a tu klapa. Aż łzy mi zabłysły, ale to chyba nic nowego. xD Podobało mi się jednak to, że Kaname miał na tyle wstydu by przeprosić Mari.
    JIROU! : c Naprawdę mi smutno, że ten psiak zdechł, był taką poniekąd pamiątką po Mariko. Jej ostatnią wolą. Czymś w tym guście.
    Kai jest kochany, naprawdę taki mały aniołek, wnoszący uśmiechy na twarzy członków swojej rodziny. Uwielbiam tego malca, choć przecież... Już powinnam się odzwyczaić od nazywania go „malcem”. Te przeskoki w czasie są potrzebne, żeby fabuła dalej brnęła naprzód, ale mimo wszystko idzie się czasami pogubić. :D
    Jeśli mam być szczera to naprawdę kocham ten rozdział. *.* Napełnia taką pozytywną energią, pokazuje głównie odczucia bohaterów bez żadnej konkretnej akcji, ale w końcu to wszystko do tego zmierza. No i.. Nie wiem, co jeszcze napisać. Cieszę się jednak, że mogę w końcu napisać komentarz z prawdziwego zdarzenia, yatta! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, chyba będę chciała poprosić o ten jakże wątpliwy zaszczyt zgarnięcia roli w Waszym opowiadaniu, ale jeżeli wyjdzie tak, że uśmiercicie moją postać - niech to będzie chociaż epickie. ; >
      1) Jeśli chodzi o imię... Misaki, bądź Nana, albo... Karin? :D Zdam się na Was, nazwisko też na Was zrzucę, jakoś nie mogę się zdecydować.
      2) Osobowość... Chciałabym, żeby moja postać choć trochę odzwierciedlała mnie. Z jednej strony powinna być cicha i mało towarzyska, z drugiej powinna tryskać energią, ale tylko przy przyjaciołach. A jeszcze z innej powinna piorunować morderczym spojrzeniem osoby o wątpliwie wysokiej aparycji intelektualnej(chodzi o typowe krzywe spoglądanie na piszczące i latające wokół przedstawicielki Dziennej Klasy). W skrócie: miła, zabawna, cicha, zdystansowana otoczona grupką przyjaciół. Czasami mogłaby ukazywać pewność siebie i głęboko skryty cięty język. Może ubić czytać i mieć obsesję na punkcie czekolady. Boże, jakim ja dziwnym człowiekiem jestem. :O W każdym bądź razie, jeśli mogę o to prosić chciałabym by była Łowcą, lub wampirem. To taka mała prośba, ale tylko w wypadku, gdy to nie przeszkadza. ;>
      3) Co do wyglądu myślę, że mogłaby być wysoka i mieć taką ciemniejszą karnację. Do tego długie rude/czerwone, bądź blond włosy, spływające falami na plecy i ramiona. Mile widziane byłyby też duże zielone oczy. Myślałam o jakimś tatuażu, zawsze mnie takie rzeczy pociągały, ale nigdy bym sobie nie zrobiła. Co do reszty... Zdam się na Was. zobaczymy jak wiele z tego wykorzystacie, choć mam nadzieję, że to ulepszycie i to sporo. ;)
      Co głosów postaci w Waszych opowiadaniach to kiedyś myślałam nad tym, ale... Nazwiska zawsze szybko wylatują mi z głowy i nigdy niczego nie ustaliłam.
      Szósty punkt mnie wzruszył, naprawdę. Ciesze się, kiedy zmarnowany przed komputerem czas mogę spożytkować w ten sposób i jeszcze kogoś to cieszy tudzież napełnia próżnością. ; >
      Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału, ale ze względu na tony nauki, jestem skłonna wybaczyć małe zachwianie w czasie. ;)
      No dobrze, będę już kończyć. Mnóstwo weny i powodzenia na kolokwium. < 3 Pozdrawiam!
      Kari.

      Usuń
    2. Ze szkołą tak już jest, ale jakoś trzeba dać radę, każdy musi przez to przejść. ;)
      Tak, Kana i Kai są uroczy <3 A Tamaki jest po prostu nieco zazdrosny ^^'
      No fakt, ostatnio rozdziały są bardzo pozytywne, trzeba jakoś odreagować po zgonie Mari-chan i odpocząć przed kolejną większą akcją!
      Cóż, Hana i Suzaku to temat-rzeka xD Długo by się nad nimi rozwodzić. Kto wie, co im do głowy strzeli? ;)
      Ja również nie cierpię związków kazirodczych. Irytuje mnie to w mangach, anime i tak dalej. Ale skoro już siedzimy w świecie VK, to gramy do jego reguł. Z drugiej strony, ostatnio dowiedziałam się na studiach, że te wszystkie wszędobylskie zboczeństwa japońskie mają źródło po prostu w mitologii japońskiej. Bogowie byli ponoć bardzo rozpustni, a kazirodztwo było na porządku dziennym. Może więc nie powinniśmy się aż tak dziwić, że tak często napotyka się na wątki tego typu.
      A wiesz, że nieco się zastanawiałam, co począć z Kaname? Nie byłam przekonana co do tych przeprosin, ale ugięłam się, a co, niech Mariko ma coś z życia. Nie, przepraszam, "z życia" to chyba złe określenie... -.-'
      My też się gubimy, szczególnie jeśli chodzi o wiek postaci w danych scenach. Zachlastać się można x_x
      Dziękujemy za kolejny motywujący i cudny komentarz! Twoja postać zaś pojawi się najpewniej w XXIV rozdziale :)

      Usuń
  3. Witam i o zdrowie pytam ;P

    Długo mnie tu nie było, więc postanowiłam wpaść tutaj przed snem :D Na dłuższy komentarz wysilę się, gdy się wyśpię, mam nadzieję, że nie będzie to przeszkodą? ;-)

    Ach, chciałabym też poinformować, że zaczynam pisać swoje opowiadanie od nowa. Wykasowałam stare wpisy i zaczynam zmieniać lekko historię :D Jak na razie udostępniłam tylko Prolog, ale to się naprawi później. Zacznę od przyszłego tygodnia :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzięki za info!
    O kurcze, o kurzcze... WYSZŁAM ZA MĄŻ???? Uf... Przetrawiłam już ten szczegół...
    Hanashi ma takiego...przyjaciela. To chyba...dobrze (?). Nie mogę się zdecydować. Poza tym- No, Suzaku W KOŃCU jest zazdrsony :D
    Para Kairen&Kanaru- poczekam na rozwinięcie ;)
    No i Kaname nareszcie przeprosił Mariko...
    Co do mariko- fajnie, że pojawia się nadal w opowiadniu... Choć jako duch i w rozmowie z Kaiem.
    Jezu, kocham psy! Dlatego odejście Jirou było mega smutne... Ale jest promyczek nadzieji! Pojawił się szczeniaczek na końcu! <3

    Pozdro i weny! ;)

    K.L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chociaż... czy małżęństwo może być szczegółem?? Jezu. Chyba nie... To raczej fakt dokonany!

      Usuń
    2. No gratulacje, gratulacje :D
      Życie idzie do przodu, także przygotuj się na jeszcze więcej niespodzianek :) Ostatnio zaplanowałyśmy sobie trochę wydarzeń w przód i miejmy nadzieję nie będzie nudno.
      Psy są kochane, szkoda, że rodzice nie zgadzają się na kolejnego pupila. Po stracie naszej psinki przed długi czas było pusto. Kairen miał jednak szczęście znaleźć maleństwo :D

      Usuń
    3. A dziękuję xD
      Tak i to idzie strasznie szybko! By nie powiedzieć, 'pędzi' ;)
      Już nie mogę się doczekać! :D

      Usuń
  5. Świetny rozdział ;)
    Zazdrość Suzaku na ślubie była słodka :3 Kocham w opowiadaniach jakiekolwiek wątki romantyczne. Widzę, że nasz kochany Shouta żeni się z Toshiko. Współczuję dziewczynie. Brak wyboru w życiu jest chyba najgorszy :/

    Też bym chciała swoją postać (Cóż, chyba każdy by chciał). Byłoby co najmniej ciekawie. Co do imienia i nazwiska, to mam propozycję:
    Imię: Yumeki
    Nazwisko: Akarashi
    Jeśli miałabym się z nią utożsamiać to byłyby to następujące cechy: spokojna, ciągle z głową w chmurach, mól książkowy, leniwa, niezdarna, gadatliwa itd.
    Wygląd.. Raczej preferuję brązowe włosy, bo sama takie mam, ale tak właściwie to wszystko mi jedno. Ważne, żeby w ogóle była.

    Mam nadzieję, że przemyślicie dodanie mojej postaci. Byłabym po prostu w siódmym niebie, gdyby tak się stało :)

    PS: Znowu spóźniłam się z komentarzem. Ja to jednak jestem nierozgarnięta -,-'

    Weny Ci życzę

    Angel Kitty

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej! Piszę drugi raz, ponieważ chcę bardzie szczegółowo moją sugestię postaci:
      1. Wygląd - Włosy jak najdłuższe. Kocham takie ;) Tak jak pisałam wcześniej, najbardziej odpowiadają mi ciemno-brązowe. Oczy złote, bądź zielone i duże. Cera raczej blada. Sylwetka smukła i delikatna. Cóż, co do wyglądu to chyba wszystko.

      2. Charakter - Na pewno gadatliwa. Jak ja się rozgadam, to mogę mówić i mówić. Nieśmiała. Jedna z najgorszych wad ludzkości.. Spokojna. Raczej nie tryskam ani energią ani entuzjazmem. Mól książkowy. Raz zaczytałam się na trzy bite godziny. Pesymistyczna [Patrz: Spokojna]. Wielkie ego. Taaak. Ta cecha doskonale pasuje, ale ją ukrywam. Ehh, wygadałam się..
      A teraz pora na cechy, których ja nie mam, ale chciałabym, żeby chociaż moja bohaterka je miała: Zwinna i wysportowana. Choć sama wręcz nienawidzę jakichkolwiek sportów, to byłabym szczęśliwa, gdyby Yumeki lubiła ćwiczenia fizyczne. Cięty język. Nigdy nie potrafię odpyskować, kiedy ktoś się na mnie wyżywa słownie. Zapomniałam jeszcze dodać, że kocham rysować. Nie malować, nie wycinać, tylko normalnie rysować ołówkiem. Kilka osób mówiło mi, że całkiem nieźle rysuję, więc chciałabym, żeby moja opowiadaniowa odpowiedniczka też to lubiła.

      3. Inne cechy - Jeśli nie przeszkadzałoby to głównemu wątkowi opowiadania, to chciałabym by była wampirem lub łowcą. Byłoby wtedy cudnie :) Wolałabym, by była raczej nastolatką, niż dorosłą, bo sama jestem bardzo dziecinna.

      Uff. ale się napisałam! Mam nadzieję, że przemyślcie dodania mojej postaci, a nawet jeśli nie, to i tak kochałabym dalej wasze opowiadanie.

      Weny Wam życzę {Znowu}

      Angel Kitty

      Usuń
    2. Cieszę się, że rozdział Ci się podobał :)
      Któż nie lubi wątków romantycznych? xD Cóż, u nas ci tego pod dostatkiem ^^'
      Twoja postać niebawem się pojawi ^^ Ależ nam tych nowych bohaterów przybędzie!
      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Ale się cieszę. Dziękuję za pozytywne rozpatrzenie mojej propozycji :))

      Usuń
    4. Nie ma sprawy :)

      Usuń
  6. Znowu przepraszam za spóźniony komentarz!

    Och! Kanaru i Kairen bawiący się w dom... czy może być coś bardziej uroczego (matko, wredna Andzik mięknie na stare lata... chyba czas umierać)? Ech, kocham te dzieciaki i tyle. No i wtedy właśnie wpada Tamaki. Mam wrażenie, że zrobi wszystko, byleby odsunąć Kairena od Kany-chan... Ale może się mylę? Może, tak jak powiedziała Maria, wyrosną z tego?
    Jak widzę, Hanie nieźle wyszło to "odcinanie się od przeszłości"... A ten cały Matsuo mi się nie podoba. Nie ufam mu i koniec. On zwyczajnie do Hany nie pasuje (jej trzeba księcia!!!). Ja tam bym na niego uważała. Swoją drogą, tak oddać się pracy i imprezowaniu z przyjaciółmi, żeby zapomnieć o ślubie brata ( i to bliźniaka!)... Oj, Hanashi... grabi sobie i tyle. A tak w ogóle to... Kei się żeni!!! O rany, szczerze mówiąc nie przewidziałam, że tak szybko zostanie mężem Kiran (czy on nie wie, że potem już nie ma odwrotu?), ale oczywiście, cieszę się bardzo!
    Ach, no i mamy wesele (kolejne)! Matko, zastanawiam się ile jeszcze razy będę się zachwycać Kanaru? Ona jest przecudowna i tyle!
    Wiecie co? Jakoś tak mi się smutno zrobiło, jak Suzaku zatańczył z Haną... z jednej strony mam wrażenie, że ona już dała sobie z nim spokój, a on... jest jakiś taki niezdecydowany. Niby jest zazdrosny, choć zdaje się, że już pogodził się z tym, że jego przeznaczeniem jest być wiecznie zakochanym bez wzajemności... ech... a ja dalej mam nadzieję, że oni będą razem.
    I scena z Matsuo... wiecie już, że go nie lubię, a nawet jeśli lubiłabym go... to nie popieram obściskiwania się z nim na balkonie! I to jeszcze jak ojciec patrzy... nie no...
    Ach! Nieszczęsny Suzaku (czyt. głupi)! Nie no, jak mi jest go szkoda... ale po części sam skazuje się na to cierpienie. Już to widzę, jak stoi tam, taki zamyślony z uczepionymi do nogawek Tamakim i Kaną... W dodatku jeszcze Tamaki wyskoczył z tym tekstem o ratowaniu dam (nie lubię takich przemądrzałych dzieci)... Nie no, biedny on jest... ale mam nadzieję, że Aya jeszcze przemówi mu do rozsądku.
    Shouta... chłopak mnie rozbraja tą swoją bezpośredniością. Nie chce bawić się w szkołę i koniec. I mam wrażenie, że to co powiedział o tym, jak będzie się zachowywał, gdy zostanie przewodniczącym nie było tylko pustą groźbą.
    "Postanowiliśmy was zaręczyć" odbijało się echem w mojej głowie przez cały ten czas, gdy próbowałam pozbierać szczękę z podłogi. Co?! Z jakiej racji, ja się pytam?! Nie no, tak być nie może, przecież ona nie może być jego żoną! *po wykonaniu wszystkich ćwiczeń oddechowych i wypiciu wiadra melisy* Strasznie mnie tym zaskoczyłyście. Chociaż... może to i dobrze, że się zaręczą? Mam przeczucia, że jakaś większa akcja się z tego wywiąże... uch, już się nie mogę doczekać! "I nigdy się z tobą nie prześpię!" "Chciałaś chyba powiedzieć "nigdy więcej", co?"... nie no ten tekst to po prostu hit rozdziału! xD
    Rozczuliłyście mnie tym spotkaniem Mariko i Kairena. Biedaczka, nawet po śmierci nie może przestać kochać Kaname. Ale ja jej się nie dziwię...
    Sam w sobie pogrzeb psa jakoś mnie nie wzruszył (wszystko dlatego, że nie lubię zwierząt), ale fakt, że łączył on przeszłość z teraźniejszością, a teraz umarł... jest jednak przygnębiający.
    A wiecie co mi przypomniało znalezienie psa przez Kai-chana? Przypomina mi dodatek specjalny Ayi, w którym przedstawiona jest historia alternatywna Ayi Hiou (a dokładniej scenę, w której Aya uleczyła tego pieska).

    No i to by było na tyle. Przede wszystkim, przepraszam za niechęć do Tamakiego (pewnie nie wydawałby mi się taki okropny, gdyby nie próbował rozdzielić naszego "małżeństwa"). Chciałam Wam jeszcze podziękować za pamięć o mojej postaci (łiii już się doczekać nie mogę!), no i oczywiście za ten rozdział!

    Pozdrowienia i weny, Kochane- Andzik

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zmobilizowałam się i napisałam rozdział! Zapraszam!

      Usuń
    2. Nie szkodzi, grunt, że jest :)

      Dzieciaki są boskie i jeszcze nieraz coś namieszają :D
      Hahah, Matsu Ci podpadł? No wiesz, taki fajny z niego facet! (Naprawdę strasznie go polubiłam, właściwie nie wiem dlaczego, bo z założenia miał być raczej epizodyczną postacią. xD)
      Twoimi zachwytami nad Kanaru pewnie rozpłynęłaby się Suzu xD Bardzo z niej troskliwa mamusia (łagodnie mówiąc) ^^'
      Hana i Suzaku tak już mają, że na nic się nie mogą do końca zdecydować. Cóż, co zrobić?
      Na Shoutę trzeba uważać. Puste groźby to nie pod ten adres. No ale trochę mi go żal (choć Toshiko bardziej) przez wzgląd na te zaręczyny. Ale co zrobić, czystokrwiści to czystokrwiści -.-'
      Hm, Mariko może się jeszcze kiedyś pojawi. Nie jestem pewna. Za to wzmianki o niej będą, o tak...
      Brawa dla Ciebie, Andzik! Jakim cudem pamiętasz takie rzeczy? Oczywiście znalezienie Kako oraz jego imię i cała ta otoczka została zapożyczona z historii alternatywnej. Już kiedyś miałam ochotę na jakiegoś psiaka w VN, a że po dodatku specjalnym polubiłam Kako, pojawił się on właśnie teraz. :)

      Dziękujemy za komentarz. :) Niechęć do Tamakiego przebolejemy (wszak i Suzaku na początku nienawidzono z całego serca! :D), ale mamy nadzieję, że mimo wszystko kiedyś Ci przejdzie ;)
      Twoja postać zapewne pojawi się w XXIV rozdziale. Tak na 90%, bo z naszymi planami różnie bywa. xD

      Buziaki i Tobie też życzę weny!

      Usuń
  7. Pisałam długi komentarz, ale przez przypadek go usunęłam ;/ Wkurzyło mnie to, więc wybaczcie, ale w nowym będę zmuszona to streścić, pewnie niezbyt składnie, ale żebyście chociaż wiedziały co mam na myśli.
    1. Nie zaglądałam długo, przez co w sumie musiałam przeczytać cały tom drugi na raz, bo nie mogłam się oderwać.
    2. Bohaterowie.
    Zauważyłam, że wprowadziłyście dużo nowych bohaterów. W tomie pierwszym trudno mi bylo na początku ich zapamiętać, ale nie miałam z tym dużego problemu, bo czytałam w miarę systematycznie. Teraz natomiast często trudno mi sie połapać, ale to może być wina mojego wolniejszego przyswajania, albo tych dużych przeskoków w czasie w sumie.. Nie wiem czemu, ale najgorzej dla mnie było z ogarnięciem, które dziecko jest czyje ;d
    3. Aktualnie.
    W tym rodziale jednak potrafiłam przypomnieć sobie informacje o wszystkich postaciach (no, może prawie wszystkich) w nim występujących.
    4. Patrząc wstecz.
    Jako, iż długo nie było ode mnie słowa powiem szybko. Świetna historia pierwotnej Mariko i Kaname. I ma tutaj na myśli to, że podobała mi się W OPÓR, że tak powiem. Brakuje mi tylko Suzaku, ale mam nadzieję, że teraz będzie go więcej.
    5. Jak czytam Ayę, to instynktownie czuję, że to Aya. Masz z reguły bardziej melancholijny styl pisania, choć nie zawsze. A ta melancholia trafia do mnie jak mało co.
    6. Styl.
    Znowu muszę napisać, że wasz styl jest coraz lepszy ;) Za każdym razem staram się dać wam to do zrozumienia, bo zwyczajnie ciągle odnajduję w nim poprawę.
    7. Aha, gratulację za zgrabne ciągnięcie historii, po śmierci Mariko. Przyznam, że trochę wątpiłam w dobre rozwinięcie fabuły po zabiciu jednego z głównych (pokuszę się nawet na stwierdzenie, że w taktym momencie Mari była 'nakgłówniejsza' ;d) bohaterów.

    Niestety nie pamiętam, co jeszcze pisałam w tamtym komentarzy, ale jak sobie przypomnę to dodam ;)

    Aaa, jedno mi się przypomniało! Jeśli można wtrącić swoje trzy grosze do historii, to nie przepuszczę okazji. Może wtrącę jeden, albo dwa, coby nie nadużywać dobroci autorek, ale zawsze. ;) mam tutaj na myśli postać. Co do imienia to byleby było dośc krotkie. Coś typu Ryu albo Jei. byłoby dobre. A nazwisko Kurokaze.
    Włosy mógłby mieć ciemne, czarne najlepiej, oczy tak samo.
    I chciałabym prosić, żeby był łowcą, który zrezygnował z pracy w Związku, lub wampirem bez wampirzego rodowodu. Znaczy, że ktoś go przemienił, a potem dał mu swoją krew, żeby nie upadł do poziomu E. Najlepiej to pierwsze, ale w sumie to wasza decyzja i tak, ja tylko podsuwam sugestię ;) Chciałabym, żeby był barmanem nie mogącym rozstać się z paczką papierosów.
    A co do charakteru, to najlepiej, żeby był całkiem obojętny na wszystko co dzieje się dookoła niego, żeby żył we własnym świecie. Dobrze by było, gdyby był dość otwarty, czasem nawet towarzyski, ale jednocześnie niezainteresowany i znudzony.
    Cóż, dziwna to postać, ale tak ją sobie wyobrażam ;)

    W każdym razie czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy pisze się długie komentarze, dobrze jest to robić w Wordzie, wtedy można uniknąć złości, gdy z jakiegoś powodu coś nam się usunie ;)
      Cieszę się, że do nas powróciłaś, naprawdę miło Cię tu "widzieć" :)
      Z bohaterami to nawet my momentami mamy problem, aczkolwiek przyswajamy ich sobie dość prędko. Niemniej jednak wiem, że to trudne, też tak mam, gdy czytam opowiadania innych. Dlatego jestem pełna podziwu dla tych pisarzy, którzy piszą opasłe tomiszcza i nie gubią się w tym, co robią. Weźmy takiego "Władcę Pierścieni" (i ogólnie wszystko, co związane ze Śródziemiem) czy "Pieśń Lodu i Ognia". Tyle tam postaci, informacji geograficznych i historycznych... Nie wiem, jak można to ogarnąć!
      Cieszę się, że historia Mariko i Kaname Ci się podobała :) Co do melancholii, to fakt, jest to jeden z moich znaków rozpoznawczych. ;)
      Miło mi też słyszeć, że uważasz, iż wciąż się poprawiamy :)
      Mariko była "główną" bohaterką I tomu właśnie ze względu na to, że szybko umrze, więc coś tam swojego musiała przeżyć. Z założenia nie jest "najgłówniejszą" postacią VN, choć należy do jakiejś tam czołówki bohaterów pierwszoplanowych. Jej śmierć była planowana od samego początku, dlatego dla nas to był tylko jeden z wielu wątków, ale mimo tego też trochę obawiałam się, jak to będzie z tą akcją po jej zgonie.

      Rolę dla Twej postaci już wymyśliłyśmy, prawdopodobnie pojawi się w XXIV rozdziale. :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  8. Córcia marnotrawna (bliźni nie, bo jeszcze Kao będzie potrzebowała reanimacji, a być może jej ratownika nie ma obok :c) wróciła. <3 I nawet zabiera się wreszcie za komentarz, który nie będzie co prawda długi, bo bolą mnie oczy, jestem śpiąca, zmęczona szkołą, a kawa jest na wyczerpaniu. No i Suzu i tak nigdy nie pobiję. xD
    To, co rzuciło mi się w oczy to fakt, że jedna z was rzuca na prawo i lewo "okropnie" a druga nie może się odczepić od "wręcz". Zdecydowana męska większość czochra sobie włosy, chociaż i tak tutaj miszczem jest Suzaku. Brakuje mi typowych odzywek, czegoś, co by wyróżniało poszczególne postacie. Rozumiecie? <3 Czyta się i...po prostu czyta. Nie zapamiętałam czegość szczególnego o żadnym bohaterze. Postacie charakter mają różny, to dobrze, ale brakuje mi wisienki na torcie czekoladowym.
    No i nie sądziłam, że Aya zabije sobie dziecko. Zaczynam się bać o swoje życie, mamciu. :c (nie chodzi mi tu o postać, ale mamcię-mamcię xD) Ale widzę w sumie, że to rodzinne. Ketsueki siedzi sobie gdzieś w niebycie. ;D I w sumie jak na razie nie zapowiada się, żeby z niego wyszła.
    Teraz wspomnę coś, co zawarłam w smsie do Ayi: Tamaki. TAK BARDZO ODKRYWCZE, KAO. <3 Było nazwać Hikaru ;-; By przypominał o czasach, gdy byłaś miła, dobra i nie przestawałaś oddychać co chwilę. XD
    Jak być może pamiętacie, nie lubię komentować każdych wydarzeń w opowiadaniu. W tym Suzu mnie przebija, chociaż ja mam do nadrobienia prawie 300 stron. XD
    Muszę się przyznać, że śmierć Mariko mnie wzruszyła. Lubiłam ją, tak samo zresztą jak ojca Ayi, ale Mari wygrała. Co prawda oczekiwałam w napięciu, że może jednak jakoś się odratuje, w końcu wampiry, czary-mary, a pierwsza Mariko mogła coś zrobić. Ale nie.
    No i jak już jesteśmy przy TEJ Mariko. Podoba mi się wasz pomysł z przekazaniem jej serca Łowcom, opis tego, jak zmieniał się świat i zachowanie wampirów, ludzi. W kanonie VK nie zostało nam to wyjaśnione, tak więc jest duże pole do popisu i to wykorzystałyście. Kaname jest...be. Nie napiszę tego, co mi przyszło na myśl, bo nie wiem jak serwis reaguje na przekleństwa. XD Chociaż to ładnie wszystko wyjaśniło, jego niby-miłość do Yuuki.
    Na nagrodę zasługuje kreacja Hanashi. Wydaje mi się być najbardziej...dopracowana? Ludzka? Nie wiem. Złość skierowana w Kirian była jak najbardziej uzasadniona, jak dla mnie mogłaby nadal w niej trwać.xD Chętnie poczytałabym o jej życiu w innym mieście, ale było minęło. Już jest u siebie i zobaczymy co będzie dalej. Mimo wszystko kibicuję jej i temu, którego imienia nie pamiętam. Wiem, że pewnie szykujecie happy end Hanashi w postaci związku z Suzaku, ale tak czy tak. <3
    Ach, i może jakiś dodatek o mnie? <3 Nie obrażę się. Tak w ramach świętowania powrotu. ;D
    Pozdrawiam. <3
    P.S Jak się nie doczekam mądrej odpowiedzi pod tym komentarzem to nie liczcie na następny. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę się cieszę, że nie zapomniałaś o VN :* Mam nadzieję, że już będziesz na bieżąco ;)

      Tak? Nie zwróciłam na to uwagi (w sensie na "okropnie" i "wręcz"). Za to na czochranie włosów to i owszem. Obie mamy słabość do tego gestu xD
      Tobie zawsze coś nie pasuje :P Czyżbyś miała to po mamusi? ;>

      Tamaki musiał zostać Tamakim. Gdy stwierdziłyśmy, że - inaczej niż Hana i Kei - kolor włosów odziedziczy po Kao, a oczu po Ichiru, natychmiast na myśl przyszedł nam król Hostów xD

      Ahaha, same szczęśliwe zakończenia to nie u nas. Spodziewałam się, że wiele osób będzie myślało, że Mariko jakoś jednak przeżyje. Ale nie. Nie wszystko może być kolorowe, tak jak w życiu. Jej śmierć była planowana od samego początku, więc byłam na to przygotowana, ale szczerze mówiąc, kiedy pisałam niektóre fragmenty, czasami miałam łzy w oczach bądź autentycznie płakałam. Co się tu dziwić, że niechciani świadkowie patrzyli wtedy na mnie jak na idiotkę... -.-' Ale mniejsza z tym. W każdym razie bardzo się cieszę, że polubiłaś Mari-chan :*

      Nie czytałam całego VK, bo tak mnie niesamowicie wkurzało, że przestałam na kilkunastym tomie. Szczerze mówiąc, nie pamiętam za bardzo, jak to tam było z tą przeszłością. Nie bardzo się w tym orientowałam. Ale motyw z sercem tej... no, tej kobitki z przeszłości Kaname, którą my ochrzciłyśmy Mariko, chyba w mandze był, nie? Albo może mi się już myli, nie wiem o.O'' W każdym bądź razie ponownie cieszę się niezmiernie, że moje spojrzenie na przeszłość + uczucia Kaname itp. przypadły Ci do gustu!

      Hanashi, wbrew opiniom niektórych, osobiście nazwałabym wymuszoną główną bohaterką VN. Wymuszoną, bo bohaterów "pierwszoplanowych" jest dość sporo, niemniej jednak to ona wiedzie prym - w taki czy inny sposób. Ja również bardzo ją lubię. Uwielbiam tak dynamiczne postaci!

      Ano... Dodatek po części o Tobie już był w sumie ^^' Właściwie sama nie wiem, jak (czy) rozwinięty zostanie wątek Twojej postaci. No, a dokładniej: ogólnie nie wiem, jak dalej potoczy się akcja VN. Niby wiemy, do czego chcemy doprowadzić, ale ze szczegółami jak zwykle jest problem i pewnie tradycyjnie sporo wątków wyjdzie w praniu -.-'

      Cóż, dziękuję, kochanie, za komentarz, brakowało mi tu Ciebie! :* Liczę na to, że nas więcej nie porzucisz i będziesz się odzywać ;) Poza tym z niecierpliwością czekam na Twoje opowiadanie! ^^ Buziaki!

      PS. Mam nadzieję, że ta odpowiedź Cię satysfakcjonuje ;)

      Usuń