Strony

czwartek, 26 grudnia 2013

Vampire Night: rozdział XXIV - „Wkraczając na nową ścieżkę życia”

      Pięcioro zaprzyjaźnionych Łowców siedziało po raz ostatni w salonie w mieszkaniu Youko, do którego wprowadzić miał się również Shuuji, z uwagi na to, że dwie współlokatorki dziewczyny wyjeżdżają. Hanashi wraz z Katsumi postanowiły przeprowadzić się razem do rodzinnego miasteczka pierwszej. Umowa Shuujiego trwać miała jeszcze kilka lat, a Youko pięła się coraz wyżej po szczeblach kariery, więc nie chciała zrezygnować z obecnego wydziału. Matsuo za to wyprowadził się trzy lata temu i zakończył właśnie szkolenie swego pierwszego ucznia - Kairena. Obecnie jednak powrócił chwilowo na stare śmieci, aby pomóc dziewczynom w przeprowadzce.
      Przyjaciele, choć planowali nie siedzieć zbyt długo, przegadali całą noc, nie mogąc pogodzić się z myślą o rozstaniu. Obiecali sobie jednak odwiedziny w wolnych chwilach. Spotkanie to nie obyło się bez łez wzruszeń.
      Następnego ranka półprzytomni Łowcy pożegnali się z Youko i Shuujim, po czym udali się w podróż, która dla Katsumi była początkiem nowego życia, dla Hanashi zaś powrotem do dawnego.
      - A jeśli się tam nie odnajdę? Może to jednak był głupi pomysł… - denerwowała się rudowłosa, wyglądając przez okno mknącego pociągu.
      - Nie denerwuj się, Katsu-chan, cała moja rodzina przywita cię pewnie z otwartymi ramionami, tyle już o tobie słyszeli! - rzuciła Hanashi, puszczając do przyjaciółki oko. Naprawdę cieszyła się, że ta zdecydowała się na taki krok.
      - O to się nie martw, naprawdę - uspokoił dziewczynę Matsuo, który przekonał się na własnej skórze o otwartości rodziny Kiryuu, szczególnie od strony Hanashi. Wszyscy zaśmiali się wesoło i zapominając o troskach, po kilku minutach już spali.
      Gdy wciąż rozespani wyszli na peron, zauważyli biegnące ku nim rudowłose dziecko. Dziewczynka udawała samolot i goniła się z kotką, nieco bardziej rudą od niej.
      - Kumi, Kumi, Kumi! - krzyczała radośnie, śmiejąc się za każdym razem, kiedy udało jej się wyprzedzić zwierzaka pałętającego się jej między nogami. Gdy dobiegła do przybyłych, wyciągnęła rączki do chłopaka, który chwycił ją i zaczął podnosić ku górze, jakby latała. - Ma-tsu! - chichotała radośnie. Po chwili dziewczynka znajdowała się już na ziemi. Wlepiła w Łowcę swe duże, niebieskie oczy, które odziedziczyła po tacie i szybko przyciągnęła kotkę do siebie, nieco niezdarnie biorąc ją na ręce i przekazując Matsuo. - Kumi-chan była grzeczna! Opiekowałam się nią ładnie! - pochwaliła się.
      - Dziękuję bardzo, młoda damo, powinnaś przekonać rodziców, żeby kupili ci kotka, do twarzy ci z nimi - rzekł i uśmiechnął się czule, głaszcząc małą po głowie, pozwalając jej po chwili przywitać się z Hanashi i nową ciocią - Katsumi, której kolor włosów od razu spodobał się małej.
      - Miya-chan… nadążyć za tobą - rzucił na powitanie Kei, wciąż mając na twarzy lekkie wypieki z powodu gonitwy za córką.
      - Jest mój sexy tatuś! Do twarzy ci z ojcostwem! - odparła Hana, wieszając się bratu na szyję. Przytulali się przez chwilę, po czym dziewczyna przedstawiła bratu swoją przyjaciółkę.
      - Katsumi, prawda? Tyle o tobie słyszałem, że wydaje mi się, jakbyśmy się znali - powiedział z uśmiechem, podając jej dłoń. Nieco speszona dziewczyna uścisnęła ją, nie wiedząc, co ta Hana o niej nagadała. - Jestem Kei, a ta mała perełka to Miyako - rzekł, patrząc z rozbawieniem, jak jego córka wpatrywała się w płomiennorude loki kobiety.
      - Nie sposób pomylić cię z nikim innym - zauważyła Katsu. - Jesteście tak niesamowicie podobni! - rozpromieniła się.
      - Teraz to nic! Jak miałam krótsze włosy, to w ogóle byliśmy tacy sami… - zaczęła opowieść Hanashi, nie przestając aż do momentu, w którym całe towarzystwo nie dotarło do mieszkania dziewczyn. - I oto nasze lokum! Centrum miasta, o ile można to nazwać centrum… Poza tym jest wszędzie blisko - zauważyła zadowolona. - Matsu mieszka obok, Kei kilka ulic stąd. Jesteśmy ustawione - zaśmiała się, chcąc wesprzeć przyjaciółkę.
      Ich nowe mieszkanie miało mały salon i dwa pokoje, oddzielnie dla każdej dziewczyny. Dzięki Keiowi i Matsuo było ładnie wyposażone i gotowe do przejęcia. Trzeba było przyznać, że mężczyźni zdążyli się ze sobą zaprzyjaźnić w ciągu ostatnich lat. Podczas gdy faceci przynosili bagaże, Hanashi zajęła się Kumi, a Katsumi siedziała na sofie i robiła warkoczyki Miyako, żeby włosy nie wpadały jej do oczu. Po przyniesieniu wszystkich tobołów zostawiono panie same, aby mogły się rozpakować i zaaklimatyzować.
      Po względnym ogarnięciu swoich manatków obie dziewczyny poszły spać, szykując się na kolejny dzień. Po poranku i śniadaniu udały się w odwiedziny do rodziców Hany, więc Katsumi od razu poznała Reiko, Kaiena, Kaori i Ichiru, a także czternastoletniego Tamakiego, który wybierał się właśnie na spotkanie ze znajomymi. Razem zjedli wczesny obiad, aby później razem z Kaori i Ichiru wybrać się do Związku. Rudowłosa obserwowała rodzinę, od razu widząc rażące podobieństwo przyjaciółki do jej matki. Katsumi wciąż nie czuła się pewnie w towarzystwie rodziców Hany, którzy bądź co bądź wyglądali na niewiele starszych od nich, ale była pewna, że to tylko kwestia czasu. Zdumiewający był za to dla niej widok Hanashi pośród swych najbliższych. Co prawda przez odwieczne opowiadania dziewczyny wiedziała, jak bliska jest dla niej rodzina, jednak dawno nie widziała jej tak radosnej, ożywionej i gadatliwej. Choć z tym ostatnim można by było polemizować. Zachowywała się, jakby to miasto dawało jej energię potrzebną do życia. Widać, jak wielka była jej tęsknota za domem, choć nigdy nie narzekała na swoją decyzję o wyprowadzce.
      - Katsu-chan, jesteśmy na miejscu, przestań bujać w obłokach! - krzyknęła Hana, wyrywając dziewczynę z przemyśleń. Na wejściu pożegnały się z Kaori i Ichiru, którzy poszli po przydział na misję. Rudowłosej budynek zdawał się być ogromny i przesiąknięty jakąś dziwną energią. Od razu dało się wyczuć powagę miejsca i jego wiek. Hanashi pokazała przyjaciółce bibliotekę, sale treningowe i wszystkie inne mniej lub bardziej ważne pomieszczenia. Zdawała się być dumna z tego, że wszyscy ją rozpoznają, na co w poprzednim wydziale najpierw musiała zapracować. - Mistrzu! - krzyknęła nagle, widząc w oddali przyjazną twarz. Chwyciła Katsumi za rękę i podbiegła do mężczyzny, który, jak się okazało, rozmawiał z Akihirą Katsurą.
      - Więc to prawda? Wróciłaś na stare śmieci? - ucieszył się Ryohei, poklepując dawną uczennicę po ramieniu. - A to musi być twoja znajoma? - spytał, widząc stojącą za dziewczyną rudowłosą.
      - Hai!
      - Katsumi Iriye - przedstawiła się z uśmiechem, wciąż nie mogąc pojąć, że tyle osób wiedziało o jej przybyciu.
      - Ryohei Asamoto, byłem mistrzem Hanashi i Keia, a teraz szkolę Tamakiego - powiedział z dumą. - A ten tu roztargniony to Akihira Katsura - rzucił, widząc, że zamyślony brunet nie przedstawił się. Słysząc jednak swoje imię, powrócił do rzeczywistości i odrobinę speszony podał dziewczynie rękę i przeprosił za zwłokę.
      - Wybaczcie, ale muszę już lecieć. Misa-chan będzie tu za kilka minut, nie chcę, żeby musiała na mnie czekać - rzekł radośnie, wyglądając na naprawdę szczęśliwego. - Mam nadzieję, że wpadniecie w piątek do pubu?
      - Pubu? - spytała Hana, unosząc jedną brew.
      - Jei Kurokaze odszedł ze Związku i postanowił otworzyć własną działalność, jednak z uwagi na średnią dzielnicę i fakt, że nie do końca umiał się rozstać ze swoimi towarzyszami, miejsce to koniec końców jest odwiedzane wyłącznie przez Łowców, którzy chcą odpocząć trochę od rzeczywistości. Dobre trunki, tajemniczy klimat, czego chcieć więcej? Codziennie Łowcy przychodzą tam zatopić smutki, porozmawiać o misjach, polityce czy na zwykłe spotkania towarzyskie - wytłumaczył Ryohei. - Działalność ta egzystuje od kilku miesięcy, więc mogłaś o niej nie słyszeć - zwrócił się do Hanashi. - Naprawdę warto odwiedzić to miejsce!
      - Dokładnie tak! - dorzucił Akihira. - W piątek wpadną też Kiran z Keiem, bo Miyako zostawiają na noc u dziadków. Więc może być niezła zabawa - stwierdził, spoglądając na zegarek. - Pędzę już, do zobaczenia! - rzucił na odchodnym, pospiesznym krokiem udając się do wyjścia.
      - Kim jest ta cała Misa-chan? - spytała podejrzliwie Hanashi, wyczuwająca w powietrzu nowe ploteczki. - Czyżby Akihira w końcu się zakochał?
      - Misaki Kobayashi - powiedział Ryohei. - Biedny chłopak, całkiem oszalał na jej punkcie - dodał zmartwiony.
      - Czy to źle? - spytała Katsumi, widząc zdziwienie na twarzy Hany.
      - Ona przypadkiem… nie jest w wieku…? - zaczęła dziewczyna.
      - Tamakiego, tak - potwierdził Asamoto. - To jego uczennica - wyjaśnił. - Zaczynaliśmy wspólnie trenować dzieciaki, czasem robiliśmy razem treningi, jak niegdyś wy z Kiran, którą prowadził Kyouji, brat Akihiry - wytłumaczył rudowłosej. - Od początku byli w siebie wpatrzeni jak w obrazek. Co prawda Aki to wypiera i stara się nie robić nic w tym kierunku, Misaki też nie jest zbyt śmiała, jeśli o takie rzeczy chodzi, ale wydaje mi się, że coś z tego prędzej czy później będzie. Szczególnie, że za kilka miesięcy kończymy szkolenie.
      - No nieźle - rzuciła tylko skonsternowana Hanashi. - Chwilę mnie nie było i zobacz, ile się zmienia! - powiedziała do Katsumi.
      - Chwilę? - zaśmiała się cicho przyjaciółka, której zawtórował Ryohei.
      - Oj tam! - Puściła oczko, śmiejąc się z resztą.

      Tak jak wcześniej ustalono, kilka dni później Łowcy zebrali się w pubie Jeia Kurokaze, nad którego drzwiami widniała nazwa Kemuri. Wnętrze okazało się być przyciemnione i praktycznie w całości wykonane z drewna. Do tego w kominku przy jednej ścianie skrzył się ogień, ogrzewający przyjemnie całe pomieszczenie. Od wejścia słychać było gwar rozmów przy różnych stolikach i barze, a znad niektórych głów unosił się dym wypalanych papierosów. Nazwa baru idealnie pasowała więc do rzeczywistości.
      Łowcy zajęli jeden z wolnych zakątków, rozsiadając się na drewnianych ławach. Hanashi od razu podeszła do baru w celu zamówienia kilku piw dla siebie, Katsu i Matsuo. Zawołała stojącego obok Jeia, który zagłębił się w rozmowie z jakimiś klientami. Oderwał się jednak i podszedł do dziewczyny.
      - Kiryuu-san, ty tutaj? Myślałem, że na dobre nas opuściłaś - rzucił. Rozmówcy nigdy nie znali się za dobrze, jedynie czasem mijając się w Związku. Jednak trzeba było przyznać, że w Stowarzyszeniu wszyscy znali wszystkich, chociażby z opowiadań.
      - Wróciłam i dowiaduję się, że to ty odstąpiłeś od służby, Kurokaze-san - zauważyła z uśmiechem. Chłopak był kilka lat od niej starszy i tak też wyglądał. Był wysoki i dobrze zbudowany, a jego czarne, roztrzepane włosy znajdowały się w łobuzerskim nieładzie. Oczy również miał ciemne, ale w półmroku pomieszczenia nie dało się dojrzeć ich koloru. Uśmiechnął się, zębami ściskając papierosa, z czego był szczególnie znany. Nigdy nie rozstawał się z paczką fajek.
      - Jak widać wciąż przyczyniam się dla Związku - stwierdził, wzruszając ramionami. - Co podać? - spytał, a dziewczyna złożyła zamówienie i chwilę później wróciła do stolika, do którego przysiadł się Akihira, zaangażowany już w rozmowie z Kiran. Kei poszedł kupić alkohol dla siebie i żony, a po powrocie zajął się rozmową z bliźniaczką, Katsumi i Matsuo. Wieczór przy dobrej zabawie mijał im bardzo szybko. Im późniejsza godzina, tym większy gwar panował wewnątrz. W pewnym momencie do pubu wszedł Kyouji Katsura. Machnął na powitanie Jeiowi i od razu zasiadł przy jednym ze stołów, przy którym zarezerwowane było dla niego miejsce na szczycie. Jego towarzysze oblegli go i zagłębili się w jedynie im znaną rozmowę.
      - Czy mi się zdaje, czy Kyouji nagle się stał ważny? - spytała szeptem Hanashi, starając się, aby Akihira nie usłyszał.
      - Jest chyba jednym z najsilniejszych Łowców po naszej rodzinie, więc już jakiś czas temu stał się bardzo rozpoznawalny. Chociaż trzyma się raczej w zamkniętym kręgu, zdaje się, jakby miał już swoich wyznawców - stwierdził cicho Kei, nachylając się do siostry, tworząc tym samym zamknięty czworokąt z Katsumi i Matsuo. - Wujek raczej się z tego nie cieszy, bo Kyouji ma… jakby to powiedzieć, dość rygorystyczne zasady.
      - Ostatnio usłyszałem, że narzekał na prezesa Kiryuu - dodał Matsuo. - Przy Keiu raczej nikt by się nie wygadał.
      - Dziwne… - rzekła w zamyśleniu Hanashi.
      - Ekhem - usłyszeli Kiran, która lustrowała towarzystwo zdziwionym spojrzeniem. - O czym tam spiskujecie?
      - Właśnie powiedziałem Hanie o propozycji pracy w Akademii, którą zaproponował Deichi - odpowiedział Kei, nie chcąc niepokoić żony. Wiedział dobrze, że Kyouji był dla niej bardzo ważny jako mistrz i ona, wciąż zaślepiona, nie była w stanie powiedzieć o nim złego słowa, a w dodatku obok siedział Akihira.
      - Ach, no tak, zapomnieliśmy o tym zupełnie - zaśmiała się, odwracając się od towarzystwa i kontynuując rozmowę z przyjacielem.
      - Słucham? - spytała szeptem Hanashi, totalnie zaskoczona.
      - Dei mówi, że masz zacząć od nowego semestru. Jeśli tylko chcesz - powiedział jej brat. - Co prawda najpierw proponował to mnie, ale do Związku mam bliżej niż do Akademii, a tobie chyba zawsze podobała się praca z wampirami - stwierdził, wzruszając ramionami.
      Hanashi rozpromieniła się, nie za bardzo wiedząc dlaczego. Czasy nauki w Akademii Kurosu były już daleko za nią i starała się zostawić to za sobą. Jednak w tym momencie uświadomiła sobie, jak mocno cieszy się, że znowu wróci do tego budynku.
      - Ale dam im wycisk - zapowiedziała, szczerząc się pod nosem, po czym opróżniła do dna kufel.
      - A więc jednak przyszliście? - usłyszeli głos Ryoheia, który stanął nad ich stolikiem. Wszyscy przywitali się z nim radośnie, a on przedstawił im swojego kompana, Shunichiego Aiharę, blondyna o dość ciemnych oczach. Łowcy ci zaczęli się przyjaźnić jakiś czas temu, kiedy podczas otwarcia owego pubu zagłębili się w ciekawej rozmowie. Dosiedli się na chwilę do grupy i zaczęli opowiadać zabawne historie.
      Kilka godzin później Hanashi spała już na ramieniu Matsuo, a Katsumi rozgadała się na dobre, streszczając Keiowi pół swojego życia. Chłopak jednak cierpliwie słuchał, w czym przypominał jej Shuujiego. Po jakimś czasie Kei z Matsuo postanowili pomóc odprowadzić dziewczyny do ich mieszkania, Kiran za to postanowiła jeszcze chwilę zostać, ponieważ rzadko wychodziła gdzieś z uwagi na wychowywanie Miyako. Hanashi wciąż spała, więc przyjaciel wziął ją na barana, nie chcąc jej budzić. Katsumi chwiejnym krokiem szła u boku Keia, nie przerywając opowieści. Matsu śmiał się pod nosem, słysząc to kolejny raz. Rudowłosa bowiem opowiadała swoje smutne historie tylko zaufanym osobom. Pół godziny później obie dziewczyny spały już smacznie w swoich łóżkach.
***
      Przekraczając próg Akademii Kurosu po raz pierwszy od tak dawna, poczuła łagodny, wiosenny wiatr. Idąc ścieżką ku domku dyrektora, spotkała kilka uczennic w granatowych mundurkach, z uśmiechem wspominając, jak sama taki nosiła. Teraz miała jednak inne zadanie. Zapukała do drzwi, które otworzyła jej ubrana w gimnazjalny mundurek Kanaru.
      - Hana! - ucieszyła się, w subtelny sposób się uśmiechając. Dała jej buziaka w policzek.
      - Kana-chan, jak urosłaś! - przyznała szarowłosa, patrząc na trzynastoletnią kuzynkę. Długie, kręcone włosy zawinięte miała w luźny warkocz, z którego wymykały się niektóre zbłąkane kosmyki. Widać było, że wyrośnie na ładną dziewczynę.
      Kanaru zaprowadziła Hanashi do swego taty, który czekał już na siostrzenicę.
      - Gotowa do pracy? - spytał z radosnym uśmiechem. - Muszę cię tylko ostrzec. Dzienna Klasa jest dość spokojna, ale Nocna… Coraz trudniej nad nimi zapanować. Na szczęście jeszcze tylko dwa lata i kończymy z nimi współpracę - odetchnął. - Ewidentnie brakuje im tu przywódcy. Co prawda Eisaku Satou, obecny przewodniczący, robi wszystko, co w jego mocy, ale nad innymi arystokratami nie ma żadnej władzy… W dodatku prefekci, jakby to powiedzieć, są mało kompetentni. Mam nadzieję, że w przyszłym roku Tamaki zrobi z tym porządek. - Uśmiechnął się słabo. - Jednak jeśli tak dalej pójdzie, to będzie trzeba zamknąć Nocny Wydział - stwierdził ze smutkiem.
      - Tatusiu, nie możesz… - wtrąciła Kanaru. - Obiecałeś mi, że pójdę do Nocnej Klasy, a już za dwa lata będzie to możliwe! Przecież Kairen może być przewodniczącym, wszyscy będą mu posłuszni… - szepnęła, od lat marząc o tym, aby móc spotykać chłopca na co dzień. Zdawała sobie sprawę, że nie jest czystokrwisty i jego wybór na przewodniczącego mógłby być kontrowersyjnym tematem w społeczeństwie wampirów, jednak za wszelką cenę chciała iść z nim do jednej klasy.
      - Kanaru! Leć do szkoły, bo nie zdążysz - rzuciła nagle Suzue, która pojawiła się w salonie, jako jedyna patrząca na zegarek. Dziewczynka wzdrygnęła się i pożegnawszy się ze wszystkimi, wybiegła w stronę miasteczka.
      - Problem w tym, że Aya i Zero raczej nie spieszą się, żeby dać tu Kaia. Chłopak ma już osiemnaście lat i sam jest chętny, ale trauma pozostała. Może uda mu się przekonać rodziców do zmiany zdania, w końcu jest niezły w te klocki. - Puścił oczko, na co dziewczyna uśmiechnęła się. Przyznała Deiowi rację. Jeśli Kairen chce iść do Akademii, prędzej czy później tak właśnie się stanie. Chwilę potem trzeba było przerwać pogaduszki i Hanashi wyruszyła na swoją pierwszą lekcję.

      Tak jak zapowiedział Deichi, uczenie Nocnej Klasy nie było sielanką. Za czasów, kiedy była prefektem, wampiry były ułożone i posłuszne. Zastanawiała się więc, czy to kolejne pokolenie jest po prostu bardziej zepsute, czy faktycznie to kwestia przywódcy… Jeśli tak, oznaczać by to miało, że bez Suzaku czy Mariko tamtejsza Nocna Klasa zachowywałaby się jak dzicz? Nie była sobie w stanie tego wyobrazić, stwierdziła więc, że to musi być również kwestia wychowania bądź złej mieszanki uczniów. Uwielbiała za to zajęcia z przyszłymi Łowcami, którzy prawdziwą pracę mieli zacząć dopiero po ukończeniu Akademii. Zajęcia były prowadzone w ramach koła historycznego, na które przyjmowano jedynie dzieci z łowieckich rodzin. Większość z nich przeszła już szkolenie, a na tych zajęciach uczyli się teorii, historii Łowców i wampirów oraz innych przydatnych rzeczy. Przygotowując się do prowadzenia tych zajęć, Hanashi dowiedziała się wielu ciekawych i nowych historii, mogąc przeczesać całe archiwum Łowców. Praca, choć nie należała do najłatwiejszych, z pewnością była dla dziewczyny satysfakcjonująca. W niektóre weekendy brała jednak na boku jakąś misję, nie mogąc do końca zrezygnować z pełnych adrenaliny przygód.
***
      Po przeszło dwugodzinnej podróży pociągiem Kairen wyszedł wreszcie na świeże powietrze. No, prawie świeże, dworzec w środku całkiem dużego miasta to nie to samo co las, w którym się wychował i spędzał dużo czasu.
      Już nie pierwszy raz pomyślał, że Łowców jest zdecydowanie za mało, skoro niektórzy musieli wyruszać na misje tak daleko, niemniej jednak nie zamierzał się skarżyć. W takich przypadkach dużo rozmyślał - o rodzicach, o Kanaru, o Związku… Tematów było co niemiara, więc nigdy się nie nudził. Zresztą były też książki - na każdą misję, na którą musiał dojeżdżać, zabierał coś do poczytania. Zarówno Aya i Zero, jak i Mariko uwielbiali czytać, co jedno to bardziej, więc on tę miłość wyssał zapewne wraz z mlekiem matki.
      Nieopodal spostrzegł stoisko z dango, więc poprosił o porcję, czując, że nieco zgłodniał. Potem na spokojnie udał się na poszukiwanie celu. Intuicyjnie czuł, że owy Poziom E w tej chwili nikogo nie krzywdzi, wiedział więc, że nie musi się jakoś specjalnie spieszyć, nie zależało od niego niczyje życie. Wampir wcześniej zdążył już jednak zamordować co najmniej dwoje osób. Kairen nie czuł do tego mężczyzny nienawiści. To nie zależało od niego. Został przemieniony i po upadku do najniższego poziomu nie potrafił nad sobą zapanować. Naturalnie przykro mu było, że ta osoba niosła za sobą śmierć, ale jego wrodzona empatia nie pozwalała mu nikogo zupełnie skreślać.
      Kierując się nikłym zapachem i aurą, a głównie niezawodną intuicją, zwrócił się ku jednej z dzielnic położonych na skraju miasta. Znajdowała się ona na wzniesieniu i kiedy Kiryuu wdrapał się na górę, z tyłu miał widok na nowoczesne miasto, z przodu zaś na odległe pola. Uśmiechnął się lekko. Tu powietrze było dużo lepsze niż w centrum.
      Wyostrzył zmysły. Był już blisko. Zazwyczaj Poziomy E trzymały się odludnych miejsc, tym razem jednak było inaczej - poszukiwany znajdował się w swoim małym mieszkanku, które wynajął jeszcze jako człowiek. Nie uciekał, jak gdyby pogodził się z tym, co miało się stać.
      - Wiesz, kto cię przemienił? - zapytał Kairen. Nie użył ostrego tonu, przemówił jak do każdego. Nie zamierzał nikogo pouczać, a ponadto nie odziedziczył po rodzicach skłonności do ulegania złości czy nienawiści.
      Mężczyzna, zapewne koło trzydziestki, pokręcił przecząco głową.
      - Zrób to szybko, Łowco - poprosił. Chłopak obiecał, że to zrobi. Odczytał wyrok, po czym bez zbędnych ceregieli dokonał egzekucji. Postarał się, by wampir nie cierpiał. Nie zdążył nawet poczuć bólu, po prostu raz-dwa obrócił się w proch.
      Kai westchnął. Rozejrzał się po mieszkanku - było skromne i już na pierwszy rzut oka widać było, że ofiara była kawalerem. Ucieszyło to Kairena, nie znosił zabijać tych, którzy mieli rodziny bądź inne osoby, które kochali. Tym bardziej, że sam od dziecka otoczony był miłością zarówno żyjących krewnych i przyjaciół, jak i przodków oraz siostry, z którymi spotykał się od czasu do czasu w snach. Na szczęście - choć może nie do końca - nieczęsto wysyłano go na tego rodzaju misje, w czym oczywiście maczał palce ojciec, który do spółki z matką nie mógł przestać się o niego bać.
      Usiadł na moment na małej sofie, rozmyślając nad istotą życia. Wtem jednak wyczuł coś niepokojącego. Ktoś potrzebował pomocy…
      Czym prędzej wybiegł z budynku i rzucił się ku sąsiedniej dzielnicy. Nie mógł biec tak szybko, jak by chciał, wokół kręciło się zbyt wielu ludzi, którzy byliby raczej zdziwieni wampirzą szybkością i wytrzymałością.
      Mijał coraz to kolejne ulice i uliczki, przeciskając się przez tłumy zapracowanych obywateli. To takie niesamowite, że prawdopodobnie ani jedna z mijanych osób nie miała pojęcia o istnieniu wampirów i Łowców…
      Zatrzymał się w pewnym momencie, wybierając miejsce, w którym nie roiło się od ludzi. Zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Wiedział, że ci, którzy go widzieli, mieli go pewnie za wariata, ale zupełnie go to nie obchodziło. Tu wszak chodziło o ich dobro, nic innego się nie liczyło.
      Już niedaleko, pomyślał i począł biec dalej. Wyczuwał aurę zwykłego wampira, który najprawdopodobniej gonił człowieka. I tak rzeczywiście było, jak przekonał się jakieś pięć minut później. Dziewczynka, zapewne nawet nie gimnazjalistka, uciekała co tchu przed mężczyzną wyglądającym na równolatka tego, którego Kairen niedawno zabił.
      Chłopak sięgnął po moc, by zaraz potem unieruchomić goniącego. Dziewczynka wyczuła to chyba, bo zatrzymała się i patrzyła teraz na wybawcę.
      - Jaki masz cel w ściganiu ludzkiej dziewczynki? - zapytał wampira, którego twarz pokrywał grymas gniewu.
      - Chciałem się posilić - odpowiedział zdecydowanie za szybko. Jego oczy również zdradzały kłamstwo.
      - Nie kłam - rozkazał Kairen. - Kto i dlaczego cię przysłał?
      - Nie twoja sprawa - warknął. Kai westchnął, żałując, że nie został obdarzony zdolnością odczytywania myśli. - Daruję ci życie. Jeśli jednak choć raz jeszcze spróbujesz skrzywdzić niewinną osobę, nie umkniesz sprawiedliwości.
      Zdumiony wampir wybąkał jakieś podziękowanie, po czym prędko czmychnął. Tymczasem dziewczynka doskoczyła do Kairena.
      - Od lat czekałam na ten dzień! - oświadczyła z rozbrajającą szczerością. - Wiedziałam, że uratujesz mnie, gdy przyjdzie po mnie zły pan. Dlatego wcale się nie bałam, wiesz?
      - Ach tak? - zaśmiał się serdecznie. - Cieszę się.
      Uśmiechnęła się słodko. Miedzianorude loki okalały jej zarumienioną z wysiłku twarzyczkę. Nie należała do wysokich nastolatek, ponadto była chuda, a ciało jeszcze nie zaokrągliło się po kobiecemu. Ubrana była w dżinsowe rybaczki, które na pewno nosił przed nią już ktoś inny - albo raczej kilka „ktosiów” - oraz bezrękawek koloru spranego żółtego, na którym widniał wyhaftowany niewielki kwiatek przypominający stokrotkę.
      - Jestem Mayumi Asagami, a ty?
      - Kairen Kiryuu - przedstawił się. - Miło mi cię poznać, Mayu-chan.
      - Mnie ciebie również, Kai-chan!
      - Zawsze zwracasz się do innych w taki sposób? - spytał z przekornym uśmieszkiem. Od razu polubił tę osóbkę.
      - Nie, jesteś wyjątkiem - wyznała. - Będziemy dobrymi przyjaciółmi, więc po co zwlekać z poufałym zwracaniem się do siebie? Swoją drogą, czy data twojego ślubu z dziewczyną o długich, brązowych włosach i błękitnych jak niebo oczach jest już ustalona? Okropnie chciałabym uczestniczyć w ślubie i weselu. Nigdy na żadnych nie byłam - westchnęła. Kairen spojrzał na nią z lekkim zdumieniem. Skądże to dziecko wiedziało o podobnych rzeczach?
      - Właściwie nie jesteśmy jeszcze nawet oficjalnie zaręczeni - wyjaśnił. - Ale spokojnie, kiedyś doczekasz się naszego ślubu.
      - Jak się nazywa twoja dziewczyna? - zapytała ciekawsko, najwidoczniej wiedząc, co ma się wydarzyć, ale nie znając tożsamości osób występujących w jej wizjach.
      - Kanaru Kurosu - odparł, czując, że Mayumi można bezwzględnie zaufać. Od pierwszej chwili wiedział, że to dziewczynka o dobrym i czystym sercu. Ujął ją za chudą rączkę i poprowadził do pierwszej lepszej kawiarni, by tam zamówić coś do przegryzienia. Oczy Mayumi zaświeciły się ze szczęścia. - Masz niesamowity kolor tęczówek - zauważył. Nigdy nie widział złotozielonych oczu. Skojarzyły mu się z magią w najczystszej postaci.
      - Ty cały jesteś niesamowity - oznajmiła pomiędzy jednym a drugim kęsem ciastka. - Skąd to się właściwie bierze? I ta twoja moc, kiedy stworzyłeś takie wodne pęta…! Mnie możesz powiedzieć, i tak wiem bardzo dużo, choć to z tego powodu nikt mnie nie lubi… - Wyraźnie posmutniała, Kairen więc ścisnął serdecznie jej dłoń, pragnąc dodać jej otuchy. Udało mu się, bo dziewczynka ponownie się uśmiechnęła.
      - To temat rozmowy, którą będziemy musieli odbyć w innym miejscu - rzekł tajemniczo. Nie mógł przecież zacząć opowiadać Mayumi o wampirach i Łowcach w kawiarni pełnej ciekawskich uszu. Miejsce to było bardzo przyjemne, lecz również dość zatłoczone, mimo że nie znajdowało się w centrum.
      - Rozumiem - odpowiedziała i wyglądało na to, iż jest tak w istocie. - Jejku, nie masz pojęcia, jak bardzo się cieszę, że się wreszcie poznaliśmy, naprawdę…
      Kairen zlustrował ją bacznym spojrzeniem.
      - Wiedziałaś więc, że się spotkamy - stwierdził oczywistość. - Ale skąd?
      - Och. - Posmutniała na moment. - Wiesz, chodzi o to, że jestem inna. Od zawsze tak było… Mam wizje dotyczące przyszłości. A kiedy ktoś podejmuje decyzję, zazwyczaj wiem, która z możliwości przyniesie zainteresowanemu większe korzyści bądź która stanie się jego zgubą. To okropne, ale czasami pozwalam komuś podjąć złą decyzję. Z drugiej strony, i tak nikt nigdy nie chciał słuchać moich przepowiedni. I wszyscy mnie z ich powodu nienawidzą. Boją się mnie, to pewne, i tak naprawdę wcale im się nie dziwię. Mimo tego zawsze marzyłam o przyjacielu. I czekałam na ciebie, bo wiedziałam, że będziesz pierwszym. Dlatego nie wahałam się, kiedy pojawiła się sposobność ucieczki z sierocińca. Gdybym tam została, ktoś mógłby zginąć, choć mnie prawdopodobnie udałoby się ukryć. Z kolei po ucieczce byłabym w jeszcze większym niebezpieczeństwie, ale przynajmniej mogłam spotkać ciebie, Kai-chan. Wybór był prosty - oświadczyła spokojnie. Nie patrzyła na towarzysza, lecz na talerzyk, z którego zniknęło już niemal całe jedzenie.
      - Trudno w to wszystko uwierzyć, ale wiem, że powiedziałaś prawdę - rzekł Kairen.
      - Skąd to wiesz? Czytasz w myślach? Och, a może ty też widzisz przyszłość? - zainteresowała się, a w jej złotozielonych oczętach błyszczała nadzieja.
      - Nie, nie widzę przyszłości - odparł. Widząc, że dziewczynka znów chwilowo traci humor, szybko kontynuował - Po prostu mam silne przeczucia i czasami wygląda to tak, jak gdybym miał dar podobny do twojego. Tymczasem to coś jak szósty zmysł, intuicja…
      - Mniejsza o to, ważne, że jesteśmy do siebie podobni! - wykrzyknęła radośnie, a jej malinowe usta rozciągnęły się w sympatycznym uśmiechu. Kairen odwzajemnił go, po czym poprosił kelnera o kolejne porcje pyszności dla swej nowej przyjaciółki. Ta otworzyła buzię z zachwytu i wyglądała, jakby z wdzięczności miała ochotę rzucić się na chłopaka i obsypać go całusami. Musiała być naprawdę wygłodzona. Kairen pomyślał, że to chyba błąd, że zabrał ją do kawiarni, a nie restauracji, by najpierw zjadła coś porządnego, dziewczynce jednak zdawało się to wszystko nie przeszkadzać. Z radością chłonęła klimat kawiarenki urządzonej w stylu włoskim czy coś takiego (nieszczególnie się na tym znała) oraz zajadała ofiarowane jej słodycze i napoje, oczywiście bezalkoholowe.
      - Co zamierzasz teraz zrobić? - spytał poważnym już tonem Kairen. - Wspomniałaś, że mieszkałaś w domu dziecka. Nie masz więc rodziców, tak?
      Zwiesiła głowę, rude loki zasłoniły jej twarz. Z kawiarnianych głośników dobiegała obecnie żwawa, wesoła piosenka, która zupełnie nie pasowała do tematu rozmowy Mayumi i Kairena.
      - Nie mam - potwierdziła. - Nie wiem nawet, kim byli. Od kiedy pamiętam, żyłam w sierocińcu. Jedyną osobą, która się o mnie troszczyła, była Mizuki-san, ale zmarła na raka cztery lata temu.
      - Przykro mi - powiedział ze współczuciem.
      - Wiem - odparła, po czym uniosła głowę. Jej twarz była różowoczerwona, najwyraźniej z trudem opanowała przed chwilą cisnące się do oczu łzy. - A co do tego, co teraz zamierzam zrobić… Och, nie będę o tym mówić.
      - Bo gdybyś powiedziała, że zabiorę cię ze sobą, czułabyś się głupio, myśląc, że w ten sposób niejako wymusisz na mnie decyzję? - zaśmiał się, a ona mu zawtórowała. Rzeczywiście świetnie się rozumieli. Oboje wiedzieli, że przed nimi rozciąga się wizja głębokiej przyjaźni mającej trwać aż do śmierci Mayumi.
      - Najpierw pójdziemy do twojego taty, prawda? Czy on jest szefem policji albo jakiegoś tajnego wydziału? Wygląda na stróża prawa i to jakiegoś ważnego - paplała z zamyśleniem, wspominając jedną ze swoich wizji. - Ale jest też okropnie młody. Jesteś adoptowany? Ale to też bez sensu. Właściwie jak to może być twój tata, skoro wyglądacie niemalże na rówieśników? Dziwne to wszystko, że też wcześniej się nad tym nie zastanawiałam… - dumała. Kairen zaśmiał się ponownie, tym razem przez wzgląd na zabawną dziecięcą powagę malującą się na twarzy Mayumi.
      - O tym porozmawiamy później, Mayu-chan. Musisz mi tylko zaufać - odparł z uśmiechem.
      - Przecież ufam ci od dawna, jeszcze zanim się poznaliśmy, zapomniałeś? - spytała, lekko wytykając język. Ponownie wpadli w pułapkę śmiechu, Kai musiał potem przeprosić kilkoro osób, które zirytowały się nieco na hałas, jaki wywołują.

      Kilka godzin później przekroczyli próg głównej siedziby Związku Łowców. Mayumi chłonęła klimat tego niezwykłego miejsca, jednocześnie wniebowzięta, jak i nieco przestraszona. Nie bardzo podobały jej się zdziwione bądź jakby lekko rozzłoszczone spojrzenia zupełnie nieznanych jej osób. Kairen jednak był tuż obok niej, miała więc świadomość, że tak naprawdę nie musi się nikogo i niczego bać.
      Najpierw poszła z nim do niewielkiego gabinetu, gdzie grzecznie czekała, aż napisze wymagany raport, który potem trzeba było zanieść do innego pomieszczenia. Wtedy zaś Kai zapowiedział, że przejdą się do jego ojca i tam we troje wszyscy sobie nawzajem wszystko wytłumaczą. Dziewczynka stresowała się trochę, ale wiedziała, że prędzej czy później musi przez to przejść.
      Trudno powiedzieć, kto był bardziej zdumiony wszelkimi rewelacjami: Mayumi, gdy dowiedziała się prawdy o otaczającym ją świecie, czy Zero, gdy poznał szczegóły wiążące się z nową przyjaciółką syna. Oboje byli nieco skołowani. Asagami niby miała świadomość, że istnieją osoby różniące się znacznie od normalnych - w końcu była jedną z nich - przez myśl jej jednak nie przeszło, że tuż obok ludzi egzystują istoty rodem z bajek. Szef Łowców zastanawiał się zaś, skąd wzięła się moc Mayumi, skoro - tu nie było wątpliwości - nie była ona wampirem. Jednym z pierwszych posunięć musiało być zbadanie jej krwi, innym zaś… Co właściwie z nią począć? Nie miała rodziców, a do sierocińca nie chciała i nie mogła wrócić, wiedząc, że jeśli to zrobi, prawdopodobnie wiele osób skaże na śmierć.
      - Póki co zatrzymasz się u nas - oznajmił w końcu Zero, patrząc na rudowłosą dziewczynkę. - Może mama coś wymyśli - mruknął w stronę Kairena, robiąc bezradną minę. Kai zachichotał. Co mężczyźni zrobiliby bez kobiet? - Już późno, czas się zbierać.
      Niedługo potem opuścili budynek, z przyjemnością wdychając orzeźwiające wieczorne powietrze. Niespiesznie udali się ku zalesionym terenom, rozmawiając przy tym na przeróżne tematy. Mayumi była bardzo ciekawą młodą osóbką i, wiedząc już, na czym świat stoi, wypytywała o wszystko, co się dało. Kairen i Zero ze współczuciem zaś słuchali zwierzeń dziewczynki, wspominającej nieprzyjemne wydarzenia z życia w domu dziecka.
      Kiedy dotarli do celu, streścili zaskoczonej Ayi wszelkie hity dnia. Kobieta, słuchając Mayumi, od razu zapałała sympatią do tej z natury radosnej, ale jakże skrzywdzonej przez los dziewczynki. I to ona jako pierwsza ocknęła się, że dziecko powinno wreszcie iść spać. Najpierw jednak pozwolono zachwyconej Asagami wziąć dość długą kąpiel w dużej wannie wypełnionej po brzegi bąbelkami. Kiedy nastolatka odprężała się w łazience, a mężczyźni rozprawiali o niektórych nowych problemach w salonie, Aya poszła poszukać jakichś ubrań dla Mayumi, która nie miała przecież nic poza tym, w czym znalazł ją Kairen.
      Najpierw chciała dać jej coś swojego, ale chudziutka i niziutka dziewczynka utopiłaby się chyba w jej ubraniach. Z ciężkim sercem, czując, jakby nogi miała z ołowiu, Aya poszła do pokoju Mariko, by to z jej szafy coś wyciągnąć. Jak zawsze, gdy wchodziła do tego pomieszczenia, kobieta poczuła w oczach łzy. Nieważne, ile czasu minie, ona nigdy nie przestanie tęsknić za swoją kochaną córeczką, nigdy też nie zapomni ostatnich, straszliwych chwil z nią spędzonych. Nie potrafiła wymazać z pamięci obrazu czarnowłosej nastolatki wyrywającej sobie serce…
      Przełknęła gulę w gardle, ze wszystkich sił starając się nie rozszlochać. Miała ochotę krzyczeć i płakać, ale wiedziała, że teraz jest potrzebna innej skrzywdzonej istotce, która nigdy nie zaznała miłości ani rodzinnego ciepła. Opanowawszy się jako tako, wyciągnęła z szafy Mariko pudło z jej starszymi ubraniami. Wybrała część z nich, mając nadzieję, że będą pasowały na Mayumi.

      Kolejnego dnia z samego rana cała rodzina wraz z Mayu udała się do Związku, by zrobić młodej morfologię krwi. Jak się okazało, miała w sobie coś wampirzego, ale nie było to coś takiego jak u Łowców. Wampirem też nie była, a skoro tak, to kim właściwie?
      Aya i Kairen wybrali się w odwiedziny do Kaiena i Reiko, zabierając ze sobą Asagami. Tam wszyscy wspólnie uradzili, że warto spotkać się w gronie rodziny, by ustalić, kto zajmie się dziewczynką. Bo to, że nie opuszczą jej w potrzebie, było oczywiste, tym bardziej, że Mayumi podbijała serca wszystkich, z którymi się stykała.
      Późnym wieczorem w dość sporych rozmiarów salonie zebrała się cała rodzina. Miyako, zachwycona kolejną rudowłosą koleżanką, nie odstępowała Mayu na krok. Tamaki, po tym, jak dziewczynka nie zareagowała na jego zaczepki, wydawał się znudzony całą sytuacją, Kanaru z kolei z niechęcią patrzyła, jak bardzo Kairen zaangażowany jest w sprawę Asagami. Poczuła się niemalże zdradzona, bo więcej uwagi poświęcał Mayumi, a nie, jak to zwykle bywało, jej samej. Ponadto oni tak świetnie się dogadywali, rozumieli się bez słów… Zasmucona, usiadła z boku. Zauważywszy to, Tamaki dosiadł się do niej, by poprawić jej nastrój, co udało mu się tylko w niewielkiej mierze.
      Z jednej strony każdy mógł przyjąć Mayumi pod swój dach, z drugiej - to nie było takie proste. Aya i Zero zamartwialiby się o nią pewnie nie mniej niż o Kairena, co nie byłoby zbyt dobre ani dla nich, ani dla dziewczynki. Ponadto Zero dużo przebywał poza domem, z Ayą zresztą było podobnie, choć nie miała aż tylu zajęć jak w czasach, gdy należała do Nowej Rady. Problemem mógłby się też okazać ich stan psychiczny. Bądź co bądź stracili córkę i nie wiedzieli, czy nie wyrządziliby komuś krzywdy, niejako biorąc w jej miejsce inną dziewczynę.
      Kao i Ichiru dużo pracowali, za to Reiko i Kaien przebywali głównie w domu, jednak stamtąd było dość daleko do szkoły. Tamakiemu nie przeszkadzało to szczególnie mocno, ale on, w przeciwieństwie do Mayumi, nie był przez nikogo ścigany. Podobnie sprawa przedstawiała się z Suzu i Deiem. Póki Mayu nie pójdzie do liceum, do szkoły miałaby kawał drogi. Mogłaby pokonywać ją z Kanaru, ale ta nie przeszła nawet szkolenia, więc w razie napadu nastolatki nie miałyby nawet jak się bronić. Hanashi i Katsumi, a także Matsuo byli zapracowani…
      - Chciałabyś zamieszkać z nami? - zapytała łagodnie Kiran, uśmiechając się do Mayumi. Usłyszawszy słowa mamy, Miyako rozdziawiła buźkę. Na jej policzki wystąpiły dziecięce rumieńce, a błękitne oczka zabłysły.
      - Będę miała siostrzyczkę?! - wykrzyknęła przejęta.
      - Dzieliłybyście pokój, bo więcej miejsca nie mamy, ale… - zaczął Kei.
      - W jednym pokoju?! - rozradowała się jeszcze bardziej Miyako. Oczy niemal wyłaziły jej już z orbit, tak bardzo była zachwycona. - Tak, tak, tak!
      - To chyba postanowione - zaśmiała się Hanashi. - Co nie, Keiki? - rzuciła, a jej brat bliźniak skinął głową, uśmiechając się wesoło i przytulając żonę. Wszyscy w oczekiwaniu spoglądali na Mayumi. Ta zaś w końcu rozpłakała się, nie wierząc we własne szczęście. Jak wielkiej zmianie może ulec życie w ciągu kilku dni!
***
      - Miło mi was poznać - rzucił uśmiechnięty od ucha do ucha blondyn, otoczony już wianuszkiem dziewczyn. Śmiał się dźwięcznie, słysząc coraz to nowsze komplementy.
      - Yay! Kiryuu-kun, to prawda, że będziesz prefektem? - spytała jedna, której imienia jeszcze nie zapamiętał.
      - Jestem Fumi Kobi, a to moja przyjaciółka, Yasu Mori! Może usiądziemy razem?
      Zewsząd zasypywały go propozycje, chociaż to był dopiero pierwszy dzień w Akademii Kurosu. Tamaki obdarował czarującym uśmiechem wszystkie dziewczęta i grzecznie odpowiedział na pytania. Przedstawił się również nowym kolegom. Zauważył dwie dziewczyny siedzące z boku, jakby zupełnie niezainteresowane rozgardiaszem wokół jego osoby. Podszedł więc do nich.
      - Czy to nie jest urocza Misa-chan, nasza pani prefekt? - spytał, opierając się o ławkę. Dziewczyna o długich blond włosach i zielonych oczach uśmiechnęła się pod nosem.
      - Daj spokój, Tamaki, przecież jestem starsza od ciebie - westchnęła lekko rozbawiona. Znali się dobrze, odkąd rozpoczęli szkolenie łowieckie. - Chyba nie chcesz, żebym mówiła do ciebie „Tama-chan”, co nie? - Uniosła brew. Jako iż ona urodziła się w styczniu, a on w grudniu, dzielił ich prawie rok różnicy.
      - Jak zawsze zaczepna - ucieszył się chłopak, mrużąc swe lawendowe oczy. - A kim jest twa urokliwa współlokatorka? - spytał, przenosząc wzrok na dziewczynę obok. Jej duże, oliwkowe oczy spokojnie lustrowały rozmówcę. Miała dość długie, proste, brązowe włosy i jasną cerę. Wyglądała na nieśmiałą i spokojną osobę, choć nie odezwała się ani słowem.
      - To Ai… - zaczęła Misaki, kiedy koleżanka jej przerwała.
      - Wybacz, Kobayashi-san, ale jeśli zechcę, sama mu się przedstawię. Póki co nie widzę takiej potrzeby - powiedziała spokojnie, jak gdyby nigdy nic. Zdziwiła się, kiedy chłopak nagle ujął jej dłoń.
      - W takim razie do tego czasu będę nazywać cię Ai-chan - odparł łagodnie, posyłając jej zniewalający uśmiech. Dziewczyna odsunęła swą dłoń i zmierzyła go, nie mając pojęcia, z jakim wariatem ma do czynienia.
      - Nie próbuj - rzuciła tylko.
      - Dosyć pogaduszek, zaczynamy lekcję organizacyjną! - zarządził nauczyciel, który właśnie pojawił się w sali. Tamaki pożegnał się z koleżankami skinieniem głowy i zajął miejsce obok Kiyoshiego Hagiwary, rudowłosego chłopaka, który wydał mu się sympatyczny.
      Wychowawca zaczął mówić o szkole, jej historii, toku kształcenia i Nocnej Klasie, która od razu wywołała pisk wielu nastolatek, które czasem specjalnie uczyły się w gimnazjum, aby dostać się właśnie do tej szkoły, głównie z powodu pogłosek o drugim wydziale.
      - Kto to był? - zapytała szeptem Aika Akayama, wciąż nie mogąc wyjść z szoku. Dziewczyny były współlokatorkami i od kilku dni, od kiedy wprowadziły się do dormitoriów, zdążyły się już trochę poznać. - Czy on ma wszystko poukładane w głowie?
      - Tamaki Kiryuu - odparła rozbawiona Misaki.
      - To jest… siostrzeniec dyrektora? - spytała, zastanawiając się, czy może zdziwić się jeszcze bardziej. Choć jak teraz o tym pomyślała, to zaczęła widzieć podobieństwo chłopaka do entuzjastycznego dyrektora o identycznym odcieniu włosów. - To dlatego tak się puszy?
      - Puszy? - zaśmiała się. - Jest dość specyficzny, ale zabawny z niego chłopak.
      - Skąd się znacie?
      - Eeto… - zamyśliła się Misaki. Nie mogła przecież powiedzieć, że ze Związku Łowców. I choć nie chciała okłamywać dziewczyny, z którą czuła, że może się zaprzyjaźnić, nie miała prawa nikomu się wydać. - Znamy się przez rodziców - rzuciła pospiesznie, po czym nauczyciel kazał każdemu się przedstawić i postanowił zacząć od plotkujących dziewczyn.
      - Misaki Kobayashi - odparła z lekkim uśmiechem blondynka.
      - Aika Akayama - powiedziała niezadowolona, czując na sobie wzrok blondyna i wyobrażając sobie jego satysfakcję, co wyjątkowo ją irytowało. Kiedy jednak odważyła się spojrzeć w jego kierunku, dostrzegła, że patrzy na nią, ale nie zwycięsko, tylko ciepło i sympatycznie. Szybko odwróciła się do poprzedniej pozycji, mając nadzieję, że nie przyjdzie jej poznawać więcej takich wariatów.
      Chwilę później odbyło się głosowanie na przewodniczącego klasy. Większość zagłosowała za Tamakim, który jednak nie mógł obrać tego stanowiska z powodu pełnionej funkcji prefekta, więc ostatecznie padło na Kiriko Haraguchi, szatynkę o brązowych oczach, wyglądającą na godną tego zadania.
      Zajęcia trwały jeszcze jakiś czas, ale młodzież marzyła już tylko o tym, by zabrać się za zawieranie nowych znajomości, czując, że licealne lata będą zdecydowanie ciekawsze od tych, które przeżyli dotychczas.





***
      Witamy wszystkich w ten świąteczny dzień. Wiemy, rozdział miał się ukazać wczoraj, ale z powodów osobisto-zdrowotnych nie udało nam się go dodać. Przepraszamy!
      Szok, wreszcie dotarłyśmy do momentu, w którym jeden z dzieciaków idzie do Akademii. Co za tym idzie, dodałyśmy opisy bohaterów Dziennej Klasy.
      Dziękujemy za wszelkie opinie. :* Co do następnej nowości… Cóż, nie wiemy, kiedy się ukaże. Mamy początek kolejnego rozdziału, a co będzie dalej, to się okaże. Bądź co bądź sesja się zbliża. ;_;
      Pozdrawiamy Was serdecznie i życzymy odpoczynku w tym czasie wolnym, udanego Sylwestra oraz dużo zdrowia i szczęścia w roku 2014!

8 komentarzy:

  1. O! Jestem pierwsza?? :) Świetnie! :D
    Cóż, wpadłam na bloga, bo po tym całym obżarstwie (inaczej nzawać się tego nie da... dieta po świętach!), musiałam coś przeczytac, a tu taka miła niespodzianka! :D
    Jezu, wiecie co pomyślałam o Mayumi? Mała Alice Cullen ze Zmierzchu! Serio! Alice była dokładnie taka sama. I to mnie prześladowała za każdym razem, gdy natknęłam się na tą małą w rozdziale ;) Poza tym...Mayumi została moją córką! Super! Jako iż bardzo przypomina mi Alice (o czym wspomniałam), którą dodatku baaardzo lubię, to oczywiste, że i Mayu przypadła mi do gustu! :D
    Poza tym- jej spotkanie z Kairenem było...lekko dziwaczne, ale z drugiej strony- Kai jest nieco dziwaczny :D (choć też bardzo słodki xD)
    Hm... Dzięki za życzenia :* Ja ze swojej strony również życzę Wam wszytkiego co najlepsze i udanego Sylwka xD
    Nie pamiętam, czy o cyzmś jeszcze miałam wspomnieć, ale jak miałam, to zapomniałam... ;/ Ah! To już nie ta pamięć! Starzeję się...
    Pozdro i weny!
    K.L.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybaczcie mi brak komentarza pod poprzednim rozdziałem, ale przez obowiązki szkolne i zamieszanie związane ze świętami, nie miałam czasu, by skomentować.

    Przede wszystkim, cholernie podoba mi się moja Aika! Jest dokładnie taka, jak ją sobie wymarzyłam ( i nie wiem jakim cudem, ale mówi dokładnie tak jak ja)... Jesteście po prostu cudowne, kocham Was! A tak w ogóle, to powoli, powoli zaczynam lubić Tamakiego (choć dzieckiem był okropnym)... ;)
    Ech, chyba na miejscu Katsumi też bym się denerwowała. Bo jakby nie patrzeć, jedzie w miejsce, w którym niemal nikogo nie zna i nie ma pojęcia, czy się tam zaaklimatyzuje. No, ale rodzinka Hanashi przyjmie ją niezwykle ciepło, więc nie ma się co martwić :) Yay! Miya jest po prostu przesłodka! Od razu skradł mi serducho! Nie wiem dlaczego, ale zawsze spotkanie bliźniaków mnie jakoś tak rozczula... A co do tego, że to miasto ma ożywczy wpływ na Hanashi, to się z Katsumi zgadzam. Zawsze w towarzystwie rodziny i bliźniaka wydaje się o wiele weselsza.
    Kemuri... cóż, bardzo sympatyczna nazwa. Kurczę, ten cały Kyouji mi się nie podoba, coś mi się wydaje, że będą przez niego kłopoty. I teraz szok! Hana będzie pracowała w Akademii! Wybaczcie, ale nie wyobrażam sobie tej dziewczyny w roli nauczycielki...
    Ej no, nie wyobrażam sobie zamknięcia Nocnych Klas... bez nich Akademia Kurosu nie będzie już tą samą Akademią... Ale liczę, że Kairen w końcu zostanie przewodniczącym i podporządkuje sobie wszystkich (on mnie przeraża...). A Kana-chan jak zwykle jest przeurocza, kurczę, uwielbiam ją i tyle <3
    Nie spodziewałam się, że Hanie aż tak spodoba się bycie nauczycielką... chociaż nawet bycie nauczycielem w tej Akademii jest o wiele ciekawsze od uczenia w zwykłej szkole.
    I przyszła kolej na mojego ulubieńca. Nie no, on ma w sobie coś, co każe ci go uwielbiać. Nawet jeśli cię przeraża, nawet jeśli nie chcesz go lubić, nie oprzesz mu się i w końcu go pokochasz... Może się czepiam, ale nie wiem czy tam aby na pewno powinno być "dwoje osób".
    Kai jest po prostu niesamowity. Nie przypominam sobie Łowcy, który w taki sposób podchodziłby do Poziomu E. W tym chłopaku jest tyle wyrozumiałości i współczucia... ech, starczy, bo o wspaniałości Kairena mogłabym rozwodzić się godzinami...
    Mayumi po prostu rozbraja szczerością. Nie dziwię się, że znalazła wspólny język z Kairenem. Żal mi strasznie tej dziewczynki.
    No i teraz pojawia się pytanie: skąd się wzięły te niezwykłe zdolności u zwykłej dziewczynki? Hm, to chyba będzie mnie dręczyć przez długi czas... Wiecie co? Popłakałam się razem z Mayumi. po tym wszystkim, co w życiu przeszła, wreszcie będzie miała prawdziwy dom (a Miyako to po prostu anioł <3).
    I moja ulubiona scena! Tamaki... Kurczę, nie pomyślałabym, że się tak wyrobi! A jak był dzieckiem tak go nie lubiłam... Ale nic. Jest po prostu cudowny... A Aika... no cud-miód i orzeszki! Fakt, że to było niezamierzone, ale jeśli chodzi o sposób w jaki traktuje otoczenie, to zupełnie jakbym czytała o sobie! Dzięki Wam za nią!

    Z niecierpliwością czekam na następny rozdział!

    Pozdrawiam i weny życzę- Andzik

    PS. Życzę Wam dobrej zabawy na Sylwestrze, zdrowia, szczęścia, spełnienia najskrytszych marzeń i nieskończonych pokładów weny w nadchodzącym 2014!!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się rozdziału xD Ale i tak się cieszę, że jest. Można było oderwać się od rzeczywistości.
    No i Mayumi wkroczyła na scenę. Intrygująca jest ta dziewczynka. Niby ma wampirzą krew, ale ani tak po łowiecku, ani po wampirzemu. Dziwne.. Cóż, może w następnych rozdziałach się dowiemy :) Swoją drogą, Kanaru jest zazdrosna! Powinna bardziej ufać Kairen'owi, ale to tak ode mnie ;)
    Dwie nowe postacie także się pojawiły, w czym jedna jest łowczynią. Kurczę, nie mogę się doczekać, aż będzie kolej na moją bohaterkę. Zobaczymy, na ile jest podobna do mnie :))
    Mam nadzieję, że Wigilia była udana. Życzę niezapomnianego sylwestra i duuużo weny! :D

    Angel Kitty

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobra pora na komentarzyk od Suzu-chan xD

    Po pierwsze tytuł idealnie do rozdziału nie ma…
    Ech no i rozpoczyna się nowy rozdział w życiu Hany i Katsume! Nie no naprawdę cieszę się że Hana wkracza… Nie wiem czemu ale jakoś tak tęskniłam do czasu aż wszystko będzie tak jak dawniej… W sensie Hana z wszystkimi i w ogóle… Nie no naprawdę jakoś tak dziwnie… Wszystko tak bardzo się zmieniło do chwili gdy żyła Mariko a Hana i Kei chodzili do Akademii… No ale cóż nie będę tak rozwodzić się nad tym bo dłuuuuuuuugo bym filozofowała -.-"
    Co do Katsume… Nie dziwie się że dziewczyna się denerwowała… Ja na jej miejscu niezłego miałabym pietra nie ma co ^ ^" No ale wszyscy mili cudni i w ogóle ^ ^" Heh w ogóle jak zwykle słodkie jest spotkanie bliźniaków <3 Kurczę noo naprawdę strasznie polubiłam ostatnio Keia… Nie żebym wcześniej go nie lubiła :P

    Nie no ten wątek z knajpą i z tym Łowcą po prostu uwielbiam!
    Nie no po prostu kocham takie klimaty! <3 Normalnie czułam się jakbym wróciła do klimatu VK… Kurczę no nie wiem czy rozumiecie co mam namyśli ale dobra ^ ^" Kurczę noo… Ta tajemnica, to spiskowanie, ta niechęć Łowców do wampirów to jest to! Kurczę noo ależ się na to napaliłam! W ogóle naprawdę te wszystkie wątki polityczno-miłosno-rodzinie są świetne! Kurcze romansik z uczennicą, dziwna organizacja, nienawiść! Ach noo jest o czym czytać!

    No i pora na rozpoczęcie kariery nauczycielskiej Hany!
    Niach moja córcia już tak duża i tak śliczna! <3 Ach noo Kana jeszcze lata z kuzynkiem ^ ^" W ogóle strasznie trafne były rozważania Hany… Kurczę naprawdę jestem ciekawa co by było gdyby… Ech no te wampiry są naprawdę kłopotliwe… Tylko ja, mój braciszek Aya, Zero itp są normalni… Trochę to dziwne ale dobra…

    A teraz akcja z niezwykłym niby wampirem a nie wampirem! xD
    Kurczę noo Kairen jest po prosty niezwykły niezwykłością niezwykłą! Ten jego stan niezwykła naprawdę mógłby odpowiadać jakiemuś aniołowi… Ach i te jego dobre serce i współczucie dla tego biednego poziomu E Q.Q Kurczę szczerze też mi go było okropnie żal… Nie no biedny facet T.T
    Ech ależ niespodzianka trafiła się chłopakowi nie ma co xD Nie no Mayumi i Kairen idealni się dobrali nie ma co xD Ja widzę ich dwoje w pewnych sytuacjach i powiem że nie mogę powstrzymać się od śmiechu xD
    Ech biedna Aya dalej tak mocno cierpi z powodu śmierci córki T.T Ech no cóż ale coś takiego musiało wpłynąć na jej psychikę…
    No i postanowiona Mayumi zostaje u Keia i Krana! xD Nie no trochę mi szkoda bo kurczę jakoś tam chciałabym żeby to była moja córcia ale dobra nie ważne :p W każdym bądź razie mam taką teorię odnośnie tego wszystkiego :P Ach musze wspomnieć o zazdrości mojej córci xD Ech biedne dziecko moje Q.Q Kurczę noo nie dziwię się dziewczynce że tak reaguję… Na jej miejscu czułabym się tak samo… Ach i książe Tamaki po raz kolejny leci na ratunek Xd <3

    Nie no ostatnia scenka powaliła mnie xD Nie no nieźle się przy tym uśmiałam Xd Tamaki i Aika są naprawdę nieźli :P

    Dobra gomen dziewczyny że tak krótko ale jutro pogadamy dokładniej xD

    Dobra buziaki i do zobaczenia

    OdpowiedzUsuń
  5. Yay! Nawet nie wiecie jak ja się cieszę, że ten rozdział napisałyście tak szybko. :D A ten jeden dzień zwłoki to nic takiego, każdemu się może zdarzyć, więc wybaczam, choć nie ma czego. ; >
    Nienawidzę pożegnań. -_- Serio, niezależnie od sytuacji zawsze się smucę, gdy ktoś kogoś żegna. I choć wiadomo, że ani Hana, ani Katsumi nie zerwą kontaktów z Youko i Shuujim to mimo wszystko jest taka lekka gorycz. Ale jednak jestem bardzo zadowolona, że Hana wraca na stare śmieci, do swojej rodzinki i do mało współczesnego miasteczka nieopodal Akademii. No i cieszę się, że towarzyszy jej Katsumi, na którą wcześniej nie zwróciłam uwagi, aczkolwiek wydaje się być cudowną osobą, a nadomiar tego bardzo sympatyczną! No i nie zapominajmy o szkolącym Kaia Matsu! Niach, niach, nie wiem czemu na początku nie wydawał mi się jakoś szczególnie sympatyczny, ale naprawdę go polubiłam oraz jego obsesje na punkcie kotów. :D Ech, skąd ja znam te wątpliwości i pytania przed wkraczaniem w zupełnie nowe środowisko? Wszyscy zapewniają, że jest w porząsiu, a jednak człowiek się martwi.. Jednak Katsumi została ciepło przyjęta przez bliskich Hanashi i to jest najważniejsze. xD A tak swoją drogą, nigdy nie potrafię się nadziwić entuzjastycznemu podejściu Hanashi. „Mój sexy tatuś!” - niby taka krótka wypowiedź, a wybuch śmiechu gwarantowany. ; > Muszę przyznać, że choć Wasz styl na początku nie był jakiś szczególnie kwiecisty to podobało mi się, że od samego początku w tej całej powadze i dramatyzmie można było odnaleźć trochę humoru i tych śmiesznych wypowiedzi, które wcale nie wypadały sztywno, bo czasami w niektórych opowiadaniach z takimi się spotykałam. ^^
    Teraz czas na pierwszy poranek i odwiedzenie Kao i Ichiru. Ta ich rodzinna zażyłość jest świetna, mieć tak zgraną i zwariowaną rodzinkę to skarb. xD A Hana jak zwykle nie może się nagadać, to norma. No i wszyscy udali się do Związku, gdzie spotkali Ryouheia i Akihirę, choć Kaori i Ichiru wybyli po misję. Przyznaje się, że początkowo przeczytałam rozdział bez zaglądania w kartę z postaciami z dziennej klasy i gdy zobaczyłam wzmiankę o Misie-chan i jej mistrzu byłam odrobinę oszołomiona, a potem przeczytałam to jeszcze raz i... wyszczerzyłam zęby w najgłupszym uśmiechu jaki świat widział! Aki jest CU-DO-WNY! Taki roztrzepany i w ogóle. ^^' Wcześniej nie zwróciłam na niego uwagi z powodu wielu postaci, przewijających się tu i ówdzie, ale niewiele wnoszących w opowieść. Dziękuję, dziękuję, dziękuje! :D Choć ich związek chyba nie będzie aż tak szeroko akceptowany, ale... Co z tego? :D Dziękuję po raz kolejny. ^^
    No i znowu przyszedł czas na dobrą zabawę. ;D Podoba mi się ten łowiecki bar, taki fajny wątek. ;> Te wzmianki na temat Kyoujego mnie przerażają. X.X Serio, wydaje mi się, że facet trochę namiesza... Ej, czemu taki gościu musi być bratem Akiego? ;C To niesprawiedliwe, bo nienawidzę takiego traktowania. Kyuji po prostu nienawidzi wszystkich wampirów podczas, gdy nie wszystkie są złe i zepsute. -_-
    Hanashi Kiryuu nauczycielem w Akademii? Serio? Wszystkiego się po tej dziewczynie można spodziewać, ale nie jej w roli nauczycielki! Poważnie, bardzo pozytywnie mnie zaskoczyłyście tym bardziej, że Hana wcale nie narzeka na nieco spokojniejszą pracę, która jednak daje jej dużo radości. Chciałabym taką nauczycielkę. :D
    Obecnie strasznie drażni mnie Nocna Klasa. Na wzmiankę o trudnej współpracy nauczycieli z Nocnym Wydziałem coś się we mnie gotuje. Wygląda na to, że arystokraci mają wszystko w nosie skoro tak źle się zachowuję. Naprawdę potrzebny im dobry przywódca, najlepiej tę funkcję sprawowałby według mnie Kairen, ale kto wie - poza samymi autorkami - jak to będzie? ; >
    Aj, kocham Kairana i tą jego dobroduszność, współczucie. < 3 Taki przerażający ideał. Swego rodzaju ideały od zawsze mnie denerwowały, naprawdę. Ale Kai to inna bajka! Jest po prostu kochany i tyle w tym temacie. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurczę, spotkanie Mayumi i Kairana nie należało do najnormalniejszych. Ja bym się osobiście przeraziła Mayu, ale... Ta dziewczynka ma w sobie coś tak sympatycznego, że nie da się jej nie lubić. xD I tak, wydaję mi się, że Mayu jest idealnym materiałem na przyjaciółkę Kairana, choć Kanaru już jest zazdrosna. Według mnie nie ma o co, ale wiadomo jak to z kobietami - nawet tymi małymi - bywa. ^^ W każdym bądź razie: kim jest Mayumi? Myślałam o tym jakiś czas i „uknułam”, jednak nie pasują mi do tego, że w krwi dziewczynki znajduje się coś wampirzego, jednak ani za bardzo po łowiecku, ani po wampirzemu. Kolejny ciekawy wątek, który przypadł mi do gustu. :D Ogólnie strasznie dużo się dzieje pomimo, że rozdziały nie są przesiąknięte aż takim dramatem. Kolejny plus. xD
      Skąd ja wiedziałam, że rodzinka Kaia bezproblemowo zaakceptują Mayumi? To po prostu kochani ludzie i tyle. ;D Po raz kolejny zrobiło mi się żal Ayi. Ja chyba bym nie przeżyła widoku śmierci własnej córki...
      Bardzo się cieszę, że Mayumi zamieszka z Kiran i Keiem oraz mającą obsesje na punkcie rudych włosów Miyako. Jako że mają jedno dziecko to bardzo mi pasuje. Będzie liczniejsza rodzinka. : ) Oczy normalnie lekko mi się zeszkliły. Wcale nie potrzeba wiele, żeby kogoś uszczęśliwić. Wystarczy dobroć i odrobina miłości.
      Ach, ten nasz Tamaki! Zawsze wydawało mi się, że jest w nim coś takiego(jak chyba w każdym dziecku Kaori i Ichiru), że do siebie przyciąga. Widać on nie jest wyjątkiem. :D Ale mimo wszystko dziwię mu się, że znosi to zamieszanie wokół własnej osoby. Swoją drogą, odporna na czar Tamakiego Aika strasznie mi się spodobała! I ta jej obojętna postawa totalnie kłóci się z postawą rozgadanego Tamakiego, ale tu chyba chodzi o zasadę „Kto się czubi, ten się lubi”. xD No i oczywiście Misaki... Widać po niej taką nieśmiałość i lekką niepewność, ale nie dość, że sprawia wrażenie bardzo sympatycznej osoby to jeszcze jest taka jak sobie wyobraziłam, choć kiedyś mogłaby być troszkę troszkę bardziej energiczna. Poza tym wszystko mi się podoba! No i cieszę się, że będzie prefektem. Mam nadzieję tylko, że chociaż udanym, nie to, co Ci, którzy pełnili ową funkcję przed nadejściem Tamakiego i Misy. :D
      I tym też kończe moją wypowiedź, ale ponieważ zbliża się Sylwester, a co za tym idzie Nowy Rok, pragnę Wam życzyć kilku rzeczy. Zdrowia, dużo zapału do nauki i nie tylko, ciepła, miłości, samych przyjaznych twarzy wokół Was, pomysłów oraz weny, spełnienia wszystkich marzeń(zarówno tych maleńkich, jak i tych większych), a przede wszystkim szczęścia, bo jak jest szczęście to jest i zdrowie, i wszystko inne. < 3
      Pozdrawiam,
      Kari. xx

      Usuń
  6. Dzień zwłoki nikomu nie zrobi różnicy ^^ (znowu spóźniona z komentarzem jestem ;_;)

    No to tak:
    Ło matko! Teraz to nawet ja chcę mieć już 18 lat, żeby móc "wkroczyć" do pubu ;p
    No, nieźle. Kyouji sobie pozwala... To niegrzeczne obgadywać innych za ich plecami! Trzeba powiedzieć mu to prosto w twarz! Co za dzieciak.
    Widzę, że nie tylko on sobie pogrywa... Nocna Klasa też nie jest bez skazy.
    Kairen i Mayumi... Kairen jest taki fajowskim łowcą <333 Choć to i tak nie zmienia faktu, że trochę mnie przeraża... W przeciwieństwie do Mayumi ^o^ Ona jest niezwykle sympatyczna. Mam pewne podejrzenia, że jedno z jej rodziców było wampirem, a drugie człowiekiem...
    Haha, Aika jest prawdziwą seks-bombą, skoro trafiła w gust Tamakiego xDD Ciekawe czy wkrótce przyjmie jego zaloty...

    W każdym bądź razie mam nadzieję, iż wszystko się w końcu wyjaśni ^.^ Życzę powodzenia i... Przepraszam, ale wzięłam sobie do serca, że nie lubicie błędów, no to powiem wam co ja tam zauważyłam >.<':
    -"Właśnie powiedziałem Hanie o propozycji pracy w Akadmii (...)"- powinno być "Akademii", tylko "e" wstawić, więc nie powinno być zbytniego problemu,
    -"Dlatego nie wahałam się, kiedy pojawiła się sposobność ucieczki z sierocińca."-tutaj jest źle tylko zbyt duży odstęp, co uznałam co najmniej za dziwne.
    Jak widzicie, to tylko drobne błędziki, więc nie przejmujcie się, że nagle tak na to zwróciłam uwagę ^_^" Nie robię tego z czystej złośliwości... Po prostu chcę, żebyście były coraz lepsze ;*

    I oczywiście czekam wytrwale na kolejny rozdział :D (Doprawdy nie wiem, jak wam się chciało tak w święta... O.o')

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W imieniu swoim i siostry dziękuję za czujność :) Błędy zostały już poprawione. Zabawne, że człowiek czyta rozdział kilka razy i nie zauważy literówki czy przypadkowego tabulatora- choć to akurat wina blogspota, bo w naszym pliku wszystko gra :( W każdym razie dziękujemy za wskazanie błędów :)

      Co do nowego rozdziału to dziś go kończę, więc pewnie w ciągu kolejnych dwóch tygodni ukaże się na blogu! :)

      Usuń