środa, 29 lipca 2015

Vampire Night: rozdział XLVII - „Igrając z ogniem”

      To zabawne, pomyślał Tamaki, uśmiechając się pod nosem. Niegdyś przez myśl by mu nie przeszło, że byłby w stanie aż tak bardzo cieszyć się z końca wakacji i powrotu do szkoły. Choć oczywiście to nie na lekcje się cieszył. Nawet nie na pracę prefekta, którą lubił ze względu na to, że czuł, jakby był to przedsmak bycia pełnoprawnym Łowcą. Poklepał kaburę skrywającą Antoinette, jego pistolet, w taki sposób, jak gdyby chciał ją przeprosić za to, że nie jest dla niego najważniejsza. Cóż jednak mogę poradzić, droga Antoinette, powiedział do niej w myślach.
      Większość uczniów miała się zjechać dopiero jutro, lecz on, Misaki oraz przewodniczący akademików i Nocnej Klasy musieli stawić się już dzisiaj, w sobotę. Och, najchętniej przeskoczyłby ten dzień, byle tylko móc znów zobaczyć swoją Aikę!
      Zbliżając się do męskiego dormitorium, zastanawiał się, jak właściwie będzie wyglądało ich powitanie. Czy będzie mógł ją pocałować? Nie, szlag ją trafi. Ale chwila, za policzek chyba się nie obrazi, prawda? A może powinien pozostać przy uścisku? Zagryzł wargę. Że też nie poradził się Keia, dziadka czy mamy... Po momencie namysłu stwierdził, że obgada to z Misaki. Może będzie miała jakiś pomysł.
      Załadował walizki do swego pokoju, po czym, nawet niczego nie rozpakowując, wyszedł i skierował się do domku dyrektora. Ciocia i wujek zaprosili go, Kairena i Misaki na mały obiad. Misa na pewno będzie zachwycona, mogąc spożyć posiłek z Akihirą, który wciąż przecież mieszkał u Deia, jako iż był mistrzem Kanaru. Swoją drogą, ciekawe, jak ona sobie radzi... I jak tam jej relacje z Kairenem. Właściwie musiał przyznać, że nic już do niego nie ma. No, prawie nic. Być może zawsze będzie go trochę irytował, ale z drugiej strony... On sam też miał ciężki charakter, jeśli wierzyć rodzinie. Może byli siebie warci?
      Niemal w podskokach posuwał się w kierunku domu Suzu, Deia i Kany. W którymś momencie dobiegła do niego Misaki, więc przerwali wędrówkę, by wylewnie się przywitać. Dalszą drogę spędzili na rozmowie o wakacjach. Misa starała się być dość radosna, lecz średnio jej się to udawało. Nadal martwiła się o Akiego, zdruzgotanego tym, co wyczyniał jego brat, z którym na dodatek od czasu pamiętnej rozmowy w barze Kemuri nie miał żadnego kontaktu.
      - Nie widziałam się z Akim od jakiegoś tygodnia - mruknęła, po czym pokręciła głową, by się ogarnąć i uśmiechnęła się. - Między innymi dlatego tak się cieszę na dzisiaj - wyjaśniła, mówiąc o czekającym ich spotkaniu.
      - Och, ja też nie widziałem się z moją dziewczyną od jakiegoś tygodnia - rzekł niby to mimochodem Tamaki, nawet nie patrząc na przyjaciółkę. W istocie nie mógł się doczekać, jak zareaguje. Choć może Aika o wszystkim jej już opowiedziała?
      Wybuchła śmiechem, co zmusiło go do spojrzenia na nią. Uniósł brwi, prosząc w ten sposób o wyjaśnienia.
      - Czekałam, aż o tym wspomnisz - chichotała. - Dziwię się, że wytrzymałeś tak długo i poruszyłeś ten temat dopiero teraz.
      - Cha, cha, bardzo śmieszne - wymamrotał, udając obrażonego, zaraz jednak z powrotem się rozpromienił. - Więc Ai-chan o wszystkim ci opowiedziała? - Pokiwała głową, przez co część blond włosów opadła jej na twarz. Westchnąła i stwierdziwszy, że wygodniej jednak będzie spiąć włosy, wyjęła z kieszeni dżinsów gumkę, po czym szybko upięła je w prowizorycznego koka. - To takie niesamowite! - wykrzyknął, entuzjazmując się na myśl o wszystkim, co miało jakikolwiek związek z Aiką. Począł opowiadać Misaki o tym, jak się zeszli, nie przejmując się tym, iż pewnie słyszała to już z ust Akayamy. Misa dzielnie znosiła jego poplątaną gadaninę, w odpowiednich momentach z powagą kiwając głową, by dać mu znak, że uważnie słucha, choć Tamaki zupełnie nie zwracał na to uwagi, tonąc we wspomnieniach i potrzebie wygadania się. Kiedy wreszcie skończył - wówczas już od dłuższego czasu stali w miejscu, jako iż znaleźli się blisko domu dyrektora, a chcieli dokończyć rozmowę, zanim wejdą - westchnął ostentacyjnie. Misaki uniosła brew.
      - No i mam problem! - wykrzyknął chłopak, odgarniając z czoła blond kosmyki skrzące się w letnim słońcu. - Nie mam zielonego pojęcia, jak się z nią przywitać! - wyznał przejęty, na co Misa wybuchła śmiechem. - Hej, nie śmiej się, to poważna sprawa! - powiedział, wyglądając już na naprawdę przejętego. - Co powinienem zrobić?
      - Słuchać głosu serca - rzuciła, wciąż chichocząc. - A tak na poważnie... Wiesz co, to wyjdzie w praniu - oświadczyła z udawaną powagą, kładąc mu prawą dłoń na lewym ramieniu.
       - Ach tak? - mruknął. Już miał złapać jedną ze swych słynnych zawieszek, by pomyśleć nad tym, co powiedziała mu przyjaciółka, gdy ta pociągnęła go ku celu ich małej wycieczki.
      - Jesteśmy spóźnieni, wiesz? - oznajmiła, jakby wyjaśniając ten nagły gest.
      - Och, fakt - odmruknął tylko, niezadowolony, że nie ma czasu na namysł. Kiedy jednak zorientował się, że przecież zobaczy się z Aiką dopiero jutro (wielkie nieba, ile można czekać?!), więc będzie mógł przeznaczyć na przemyślenia nawet całą noc, znów się rozpromienił i radośnie podbiegł do drzwi domu wujka, by zaraz energicznie w nie zapukać i nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, wejść do środka. - Jesteśmy! - rzucił wesoło na powitanie. Zrzucił buty i ruszył do nieoficjalnego saloniku, w którym zawsze przesiadywano. Misaki westchnęła tylko, po czym sama zrobiła to samo. - Cześć, czołem, witajcie! - wołał Tamaki. - Jak zdrowie, ciociu? - spytał, całując Suzue w policzek. - Maluch nam rośnie, co?
      - Dzień dobry... - Misa nawet nie próbowała przebić się przez zamieszanie, jakie wywoływał jej przyjaciel. Udało jej się jakoś przywitać z dyrektorem i jego żoną, rzucić krótkie „cześć” młodzieży, a następnie znaleźć się wreszcie w upragnionych ramionach Akihiry.
      - Hej, wy! Co to za mizianie, co?! - krzyknął Tamaki, zauważywszy siedzących obok siebie na sofie Kanaru i Kairena. Dopiero wówczas zauważył bowiem, że trzymają się za ręce. - Spowiadać się, ale już! - nakazał, wbijając w nich groźne spojrzenie i wskazując na nich oskarżycielsko palcem. Dei i Suzu zachichotali, Kanaru oblała się rumieńcem, Misa i Aki na chwilę oderwali się od siebie, by obejrzeć to przedstawienie.
      - Spowiadać się? Chyba nie ma takiej potrzeby, co? - rzekł ze spokojem Kai, próbując zachować powagę i nie wybuchnąć śmiechem. - Potrafisz przecież sam się domyślić, co się stało, prawda?
      Twarz Tamakiego spurpurowiała.
      - Od. Jak. Dawna? - wycedził przez zaciśnięte zęby.
      - Od jakichś... - udawał, że się zastanawia. - Trzech tygodni? - spytał, patrząc z powagą na Kanaru. Nieśmiało skinęła głową.
      - Szlag! - Tamaki tupnął nogą niczym obrażone dziecko. - Nie mogłeś być pierwszy, nie mogłeś znowu wygrać... - mruczał pod nosem na tyle cicho, że tylko zebrane w pokoju wampiry to usłyszały. Zawsze musiał być lepszy, do jasnej ciasnej! Był przekonany, że Kanie dłużej uda mu się opierać. Myślał, że jako pierwszy będzie mógł się pochwalić swoją dziewczyną. Z drugiej strony, to niesprawiedliwe, on znał Aikę od roku z kawałkiem, a Kairen i Kanaru znali się od zawsze! Był przegrany już na starcie... Główkował intensywnie, a rodzina i przyjaciele niemalże wstrzymując oddech przyglądali mu się, ciekawi, co tym razem wymyśli. - Ha! Cha, cha, cha! - zaśmiał się wreszcie. - Jesteś pięć lat starszy! Więc to ja wygrałem! - oznajmił z tryumfem, dumnie wypinając pierś. Przemknęło mu przez myśl, że gdyby ktoś narysował mangę na podstawie jego życia, obecną chwilę zaznaczyłby w tym przypadku „nosem zarozumialca”, ale to tylko dodatkowo poprawiło mu humor. Chichocząc złowrogo, pławił się we własnej chwale. Rodzina nie wytrzymała już i wybuchła śmiechem, jedynie Kana zacisnęła usta, wciąż czerwona i zestresowana.
      - Może uznamy to za remis, co? Ja jestem młodsza od ciebie i od Akayamy-san - zauważyła w nagłym przypływie odwagi. Tamaki spojrzał na nią z ukosa.
      - Niee - mruknął, myśląc intensywnie. - Nie, nie, kochana! Tak to nie ma! Nawet biorąc to pod uwagę, i tak wygrałem. Zbyt duża różnica wieku między nami wszystkimi a tym tu typkiem - oznajmił tonem znachora, wskazując na Kaia. - Staruch!
      - Oj, młody, uważaj, co mówisz! - odezwał się nalge Deichi, czuły na wszelkie kwestie dotyczące wieku ze względu na swoją dużo starszą przecież od niego żonę. Ta jednak chichotała tylko, gładząc się po brzuchu, w którym powolutku dojrzewał do życia na zewnętrznym świecie mały Shouichi Kurosu. Po drugiej stronie pokoju Akihira zakłopotał się lekko - w końcu Misaki była od niego młodsza o całe dwadzieścia dwa lata! - lecz Misa tylko palnęła go lekko w czoło, by wybić mu z głowy niepotrzebne myśli. Uśmiechnęła się do niego słodko i dała mu całusa w policzek.
      Tamaki obserwował całą tę ferajnę i nagle znów zrobiło mu się przykro. Do licha, tylko on był sam! Ai-chan, potrzebuję cię, pomyślał.
      - To niesprawiedliwe - powiedział za to na głos, głośno wzdychając. Ciocia i wujek, Misaki i Akihira, Kanaru i Kairen. I on, sam. Mimo że przecież miał już dziewczynę!
      - Spokojnie, spokojnie, już jutro się zobaczycie - zauważył Deichi, próbując lekko pocieszyć najmłodszego siostrzeńca. - Powiedz lepiej, jak to się stało, że ją do siebie przekonałeś. Była dosyć oporna, o ile dobrze pamiętam - zauważył. - To dlatego, że ją wtedy uratowałeś? - Pominął milczeniem fakt, jak bardzo był zły i zmartwiony, gdy Tamaki i Kairen ominęli jego zakazy i sami polecieli ratować Aikę Akayamę z rąk opryszków działających pod komendą zdradzieckiego Kyoujiego Katsury.
      - O nie, tylko nie to! - jęknęła teatralnie Misaki, wiedząc, że czeka ją powtórka z rozrywki pod tytułem „Jak ja, wspaniały książę Tamaki, zdobyłem serce swej księżniczki”. W pokoju ponownie rozległ się śmiech. Prefekt, nie zwracając na to uwagi, rozpoczął ulubiony monolog, energicznie gestykulując i modulując głos prawie niczym pierwszorzędny aktor.

      - Ach, Kai, jak tylko Hanadagi-san się zjawi, poproś go do mnie, dobrze? - zawołał Deichi, gdy wszyscy się już pożegnali i goście mieli wychodzić. Kairen z uśmiechem skinął głową. Dei i Suzu pomachali całej ferajnie. Akihira zamierzał jeszcze spędzić trochę czasu z Misaki, więc wyszedł wraz z nią. Oddalili się niespiesznie w tylko sobie znanym kierunku, by na spokojnie porozmawiać. Kanaru wyszła przed dom, a Kai pocałował ją lekko.
      - Widzimy się jutro, tak? - szepnął jej na ucho. Potwierdziła, uśmiechając się słodko. Tę noc miała jeszcze spędzić w domu, z rodzicami, lecz już następnego dnia chciała przenieść się z powrotem do Księżycowego Dormitorium, tak jak reszta koleżanek i kolegów.
      - Ej, może byście już przestali, co? - zawołał do nich Tamaki, wykręcając oczyma. Takie gesty innych tylko potęgowały jego tęsknotę za Aiką.
      - Wybacz, wybacz! - odparli chichocząc.
      Powtórzył gest sprzed chwili i demonstracyjnie się odwrócił. Naprawdę, ale to naprawdę nie mógł doczekać się jutra, choć nadal nie miał pojęcia, w jaki sposób przywitać się ze swoją dziewczyną.
      Westchnął, rzucił jakieś zdawkowe pożegnanie i zamyślony udał się do swojego akademika.
      - Odpocznij trochę - zwrócił się znów do Kany Kairen. - Zaraz robota znów się zacznie. Szkoła, treningi. Będziesz zmęczona.
      - Nie bardziej niż ty, zajmujący się całą naszą klasą, a dniami urządzający sobie pogaduszki z tamtym światem - zauważyła. - Idź już, też odpocznij, prześpij się. Za kilka godzin część Nocnej Klasy zacznie się zjeżdżać.
      Przyznał jej rację, cmoknął ją jeszcze raz, po czym udał się do dormitorium wampirów. Większość swoich akademickich rzeczy zostawił na czas wakacji w swojej tutejszej komnacie, więc nie poszedł odkładać żadnych bagaży przed rodzinnym obiadem. Dlatego też zdziwił się lekko, że co poniektórzy zdążyli już przyjechać. Spodziewał się napływu uczniów dopiero od czekającego go wieczora, kiedy to miał też się zjawić Przewodniczący, Shouta Hanadagi.
      - Czyżby nudziło wam się w domu, drogie panie? - zapytał, wchodząc do wspólnego salonu i zastając w nim Yumeki Akarashi oraz Harumi Iwamoto. Szatynki siedziały na sofie i prowadziły spokojną rozmowę. Jak już zdążył się zorientować, rozprawiały o muzyce klasycznej. Nie zdziwiło go to, jako iż Harumi była świetną wiolonczelistką i jej ulubionym tematem rozmów była właśnie muzyka.
      - Ach, Kairen-sama! - zawołały. Poderwały się z kanapy i pokłoniły. - Jak minęły wakacje?
      - Dobrze, dziękuję. A wasze?
      Rozmawiali we troje przez kilkanaście minut, a to o wakacjach, a to na temat zbliżającego się drugiego semestru. Na ponowione pytanie Kairena Yumeki odparła, że miała już dość siedzenia z rodzicami, Harumi zaś wyjaśniła, że poprzedniej nocy miała koncert i nie opłacało jej się już wracać do domu, jako iż występ odbywał się bliżej Akademii niż jej miejsca zamieszkania.
      Kai, słuchając obu dziewcząt, jednocześnie odczuwał jakiś dziwny, bliżej nieokreślony niepokój. Nie wiedział, czego dotyczy i czy aby go sobie nie wymyślił. Tak często miewał przeczucia różnego rodzaju, że czasami miał wrażenie, jakoby niektóre sam sobie wmawiał. Niemniej jak dotąd szósty zmysł raczej go nie zawodził... Zauważył jednak, że bardziej wyczulony i pewny wszystkiego był jako dziecko. Czy z biegiem czasu będzie tracił swe dziwne zdolności?
      - Właściwie dlaczego nie śpicie? - zapytał w końcu z uśmiechem. - Jest środek dnia!
      - Zagadałyśmy się - wyznały, choć rzeczywiście obie wyglądały na wykończone. Kai zarządził więc powrót do łóżek, na co dziewczęta chętnie przystały.
      Kiedy już wszedł do swojego pokoju, poczuł się, jakby wakacje były tylko snem. Zawsze dość szybko mijały i gdy wracało się do szarej rzeczywistości, ciężko było uwierzyć, że faktycznie miało się dużo wolnego. No, teoretycznie, z powodu pracy w Związku nie zaznał zbyt wiele odpoczynku. Dlatego też postanowił nie przejmować się za bardzo i położyć się spać. Umył się szybko, przebrał i zakopał pod kołdrą.
      Wstał jako pierwszy, automatycznie obudził się, gdy Shouta przybył na teren Akademii. Kai ogarnął się naprędce, by jako tako go przywitać, choć wiedział doskonale, że młody Hanadagi będzie miał to w głębokim poważaniu. To zdecydowanie nie był typ osoby zwracającej uwagę na tego typu bzdety.
      Przywitał się z nim dość oficjalnie - nie mógłby go nazwać kolegą, zbyt mało się znali - i przekazał wiadomość od Deichiego. Po chwili wahania zapytał, czy nie czuje przypadkiem, by coś było nie tak, ale w odpowiedzi otrzymał spojrzenie wyrażające jednocześnie zdziwienie, pobłażanie, jak i lekką pogardę, jaką chyba żywił do niemal każdego poza sobą.
      Kai wzruszył ramionami i wrócił do siebie, by jeszcze chwilę odpocząć. Niebawem mieli zacząć zjeżdżać się uczniowie Nocnej Klasy, a to zawsze wiąże się z pewnymi obowiązkami. Na Przewodniczącego nie miał z reguły co liczyć, więc najprawdopodobniej i teraz powitanie uczniów i ewentualna pomoc im spocznie na jego barkach.
***
      - Więc generalnie musisz być nieugięta i zdecydowana, żeby nikt nie wszedł ci na głowę - oznajmiła Hanashi, pakując swoje rzeczy do kolejnego pudła. Kończyła właśnie instruować Katsumi przed jej pierwszymi zajęciami w Nocnej Klasie.
      - Jesteś pewna, że musisz brać aż tyle? Przecież mogą cię przywrócić w każdym momencie, a wtedy wiesz, że momentalnie wracasz tutaj - zauważyła Katsu. Zgodziła się na zajęcie stanowiska przyjaciółki tylko i wyłącznie na czas jej zawieszenia. Nie czuła bowiem powołania do nauki wampirów, zdecydowanie wolała zwykłe misje czy takie, które nie wymagały większych kontaktów z wampirami, szczególnie tymi kapryśnymi osobnikami.
      - Coś czuję, że to trochę potrwa. Nie jestem specjalnie ugodową osobą, a wątpię, żeby prezesowi spieszyło się mnie o cokolwiek prosić - stwierdziła, wzruszając ramionami. - Nie martw się, poradzisz sobie!
      - Łatwo ci mówić, ty tu dorastałaś, najpierw odganiałaś uczennice wzbudzając pewnie postrach w całej szkole, później uczyłaś wampiry i pewnie jedno tupnięcie nogą dawało im do zrozumienia, że nie ma co z tobą zadzierać…
      - Mniej więcej - zgodziła się, po czym obie wybuchły śmiechem, choć w rzeczywistości były na swój sposób przygnębione. Katsumi nie spieszyło się do tej pracy, a Hanashi chcąc nie chcąc z ciężkim sercem odchodziła ze stanowiska. W tym momencie nie mogła nawet iść na misję, a jakby nie patrzeć, całe jej życie powiązane było albo ze szkołą, albo ze Związkiem Łowców. W dodatku jej przyjaciółka na rzecz pracy w Akademii musiała się wyprowadzić z mieszkania, więc Hana została zupełnie sama z masą ciężkich przemyśleń na głowie. - Chodź, oprowadzę cię przed pierwszą zmianą, a potem się wynoszę - zarządziła, zamykając ostatni karton.
      Hanashi oprowadziła przyjaciółkę po gmachu, dokładnie pokazując jej, gdzie będą odbywały się zajęcia, wskazała jej najkrótszą drogę do dormitorium nauczycieli oraz generalnie pokazała teren. Na dworze zdążyło się już odrobinę ściemnić, ale właśnie do takich widoków musiała się przyzwyczaić nowa nauczycielka. Kiedy Katsumi wszystko sobie w myślach poukładała, obie ruszyły w stronę domku dyrektora, żeby przywitać się z Deiem. Pod domem obie wyczuły czystokrwistego. Hana na ułamek sekundy przestraszyła się, że możliwe, iż Suzaku wpadł w interesach, ale odetchnęła z ulgą, gdy w progu minęły się z Shoutą.
      - Czas najwyższy, ten entuzjasta na was czeka - rzucił na powitanie wampir, jak zawsze wymęczony pogadanką dyrektora. - Nowa nauczycielka, tak? - spytał z lekkim uśmieszkiem, lustrując nową Łowczynię, którą kojarzył ze ślubu Megumi i Takumy.
      - Katsumi Iriye - przedstawiła się, kłaniając lekko. - Miło mi poznać, będę…
      - Zwerbowałaś sobie koleżankę, wygodnie - wtrącił Hanadagi, nie bardzo interesując się rudowłosą. - Nie wiem, po co nam kolejna nauczycielka, mamy jakieś wolne etaty, ktoś nie wytrzymał? - zastanawiał się na głos.
      - Wielu rzeczy jeszcze nie wiesz - skwitowała Hanashi, wymijając wampira i wchodząc do środka. - Do zobaczenia - rzuciła na odchodnym, zostawiając chłopaka w tyle. Gdy tylko zamknęła drzwi, Katsumi westchnęła.
      - Wszyscy są tak uprzejmi? - spytała zestresowana, czując, że naprawdę zaczyna się denerwować pierwszymi zajęciami.
      - To taka perełka, spokojnie. - Uśmiechnęła się szeroko, wiedząc, że Shouta potrafi sprawić średnie pierwsze wrażenie.
      - Przynajmniej jest na co popatrzeć - zaśmiała się cicho, a szarowłosa wytknęła język, wymieniając porozumiewawcze spojrzenie.
      - Nie mam pojęcia, o co ci chodzi - udała rozbawiona w momencie, w którym do pomieszczenia weszła Suzu.
      - Witajcie, dziewczynki, Dei już na was czeka - oznajmiła, witając się z obiema Łowczyniami. Hanashi przytuliła wampirzycę na powitanie i delikatnie pogładziła jej widoczny już brzuch.
      - Jak tam nasze maleństwo? - Uśmiechnęła się ciepło, czując się odrobinę zazdrosna. Miała nadzieję, że sama też kiedyś będzie mogła nosić w sobie takiego malucha.
      - Wszystko w porządku, Shou-chan rośnie jak na drożdżach - poinformowała widocznie rozradowana ciążą Suzue, po czym zaprowadziła Łowczynie do gabinetu swojego męża, gdzie poza nim byli jeszcze Tamaki i Misaki. Prefekt momentalnie rzucił się, by przywitać się z siostrą, której okropnie długo nie widział przez to, że wcale nie pokazywała się w domu.
      - Witam w Akademii Kurosu, Iriye- san! Mam nadzieję, że ci się tu podoba! - przywitał się grzecznie Deichi. - To są prefekci, Tamakiego znasz, a oto Misaki Kobayashi. - Uczennica pokłoniła się lekko. - Pomagają nam ogarnąć fanów Nocnej Klasy, w razie problemów i tobie udzielą pomocy, także nie krępuj się pytać ich o cokolwiek.
      - Jasne, będziemy twoimi strażnikami! - zaoferował Tamaki z uśmiechem. Kastumi podziękowała, pierwszy raz czując się odrobinę uspokojona. Rodzina od strony matki Hanashi była jak promyczki światła. Nie sposób było ich nie lubić i nie dać się oddać tej pozytywnej energii.
      Dei przekazał nowej nauczycielce wszystkie potrzebne informacje, dał plan zajęć, regulamin, klucze do sali. Pokrótce wyjaśnił, jak postępować w razie jakichkolwiek problemów i starał się uspokoić dziewczynę.
      - Jednocześnie mam nadzieję, że twoja sytuacja, Hanashi, niedługo ulegnie zmianie…? - powiedział odrobinę pytająco, licząc na to, że dziewczyna w końcu uczyni krok ku pojednaniu z rodziną.
      - Jestem tu w sprawie Katsumi, Dei, a nie po to, by rozmawiać na prywatne tematy - odpowiedziała zdecydowanie, chociaż było jej przykro, że tak się sprawy potoczyły.
      - Kao-nēsan strasznie się martwi…
      - Wiem, ale mama postanowiła, po której stronie stoi - oznajmiła. Nikt nie sprzeciwił się prezesowi, więc Hanashi postanowiła nie rozmawiać z rodziną do czasu zakończenia sporu. Wiedziała, że pod ugięciem rodziców i dziadków pewnie prędzej czy później by się złamała, a tego nie chciała. Nie tym razem.
      - Odwiedź mnie czasem, nēchan - poprosił Tamaki z miną zbitego psa.
      - To oczywiste, Tama-chan - rzuciła, przytulając blondyna. - Obiecuję, że będę wpadać w odwiedziny. Teraz już spadamy, żeby Katsu odpoczęła trochę przed zajęciami. Dziękujemy za wszystko! - Skłoniła się lekko. Żegnając się z Tamakim, rzuciła mu na ucho gratulacje z powodu Aiki, co oczywiście wprawiło chłopaka w stan euforii. Następnie pożegnały się z resztą i wyszły z domu, kierując się do dormitorium nauczycieli.
      - Przewodniczący Nocnej Klasy nie wie, że odchodzisz? - spytała Katsumi, zastanawiając się nad tym od jakiegoś czasu.
      - To nie jest informacja, którą Dei musiał się z nim dzielić, więc zapewne nie wie. Tak mi lepiej, uniknę zbędnych pytań. Wiesz, o co chodzi… - rzuciła od niechcenia. Wolała na chwilę obecną nie rozmawiać z nim na ten temat, w dodatku wciąż chodziła za nią sprawa z ich pocałunkiem, więc tym bardziej nie spieszyło jej się.
      Kiedy chwyciła wszystkie trzy kartony naraz, Katsumi się przeraziła.
      - Przecież ty nic nie widzisz. Zostaw część rzeczy… - poprosiła, widząc, że dziewczyna ledwo je trzyma. Pudła zasłaniały jej widoczność i były dość ciężkie oraz nieporęczne.
      - Spokojna głowa! Znam tę drogę na pamięć - zaśmiała się. - Trzymam za ciebie wszystkie kciuki, teraz odpocznij! - nakazała i udała się w drogę powrotną do domu.
      Było jej strasznie ciężko, chociaż jeszcze nie zdążyła wyjść z terenu Akademii. Była jednak zbyt uparta, żeby zostawić tam jakieś swoje rzeczy, w końcu wszystko mogło jej się przydać. Mogła też już w ogóle tam nie wrócić. Z drugiej strony zaczęła żałować, że nie posłuchała przyjaciółki i nie postanowiła zrobić po prostu dwóch kursów. Jednak jak zdecydowała, tak zrobi. Wszystko było dobrze do momentu, w którym uderzyła w coś, co tam stać nie powinno i kartony spadły na ziemię, a część rzeczy z nich wypadła.
      - Kuso! - wrzasnęła zirytowana, gdy zorientowała się, że natrafiła na barierę, którą najwidoczniej wampir już wzniósł. Była pewna, że zrobi to dopiero w niedzielę albo nawet w poniedziałek, a nie już teraz, prawdopodobnie niemal od razu po przybyciu do Akademii. Zresztą mógł ją wypuścić, a nie pozwolić jej w nią uderzyć. - Szlag by to... Idiota! - mamrotała pod nosem, zbierając z powrotem swoje manatki.
      - Może oświecisz tego idiotę? Co ty tu robisz? - spytał Shouta, pojawiając się znikąd i bynajmniej nie wyglądając na specjalnie zadowolonego.
      - Siedzę na ziemi i zbieram swoje rzeczy, bo jakiś kretyn nie dał mi przejść - burknęła wkurzona.
      - Czekam.
      - Na co ci to wygląda? Niosę to do domu, a przynajmniej się staram… - oznajmiła, podnosząc znowu kartony. - Przepuść mnie - powiedziała, w momencie, w którym poczuła ulgę. Wampir odebrał od niej dwa kartony i machnął głową, żeby szła. - Co robisz?
      - Czekam, aż ruszysz tyłek. Mogłabyś szanować mój czas, skoro postanowiłem ci pomóc - oświadczył z uśmieszkiem.
      - Nie potrzebuję pomocy, dzięki - odparła pewnie.
      - Hanashi Kiryuu, to nasze pierwsze spotkanie po wakacjach, a ty próbujesz mnie unikać? - spytał, widocznie zdziwiony, spoglądając na dziewczynę znad kartonów.
      - Czyżbyś się za mną stęsknił? - zaśmiała się dźwięcznie. Nie potrafiła być przy nim zbyt poważna, nawet jak się starała.
      - Usychałem z tęsknoty całe wakacje, więc nie odrzucaj mnie tak brutalnie - powiedział teatralnie, na co Hana wybuchła śmiechem.
      - W takim wypadku nie śmiałabym odmówić pomocy. Jestem taka mała i bezbronna, że przyda mi się ochroniarz - stwierdziła z figlarskim uśmieszkiem, po czym oboje ruszyli w stronę miasta.
       Przez większość drogi się przekomarzali i rozmawiali o mniej ważnych sprawach dotyczących Akademii. We dwoje poszło im zdecydowanie szybciej, więc w mgnieniu oka znaleźli się na miejscu, pod mieszkaniem Łowczyni. Pozwoliła mu wejść do środka, ostrzegając, że nie zastanie starannie wysprzątanego wnętrza. Wampir od razu zaczął zwiedzać, odwiedzając każdy pokój po kolei.
      - Nie zdążyłaś schować nawet sukienki z wesela? - zaśmiał się, widząc kreację ułożoną na jednym z foteli. Hana zaczęła się tłumaczyć, że szukała wieszaka, ale niezbyt zręcznie jej to wyszło. - Toshi nieźle dała mi w kość za tamten taniec - zaśmiał się, jakby dumny z siebie.
      - Tobie? Mnie przez to zawiesili w Związku. - Wzruszyła ramionami, gdy wampir widocznie się zdziwił. Nie myślał, że zajdzie to tak daleko, aczkolwiek trzeba było przyznać, że wszystko powoli zaczynało układać się tak, jak sobie tego życzył. - Wiedziałam, że znajomość z tobą nie przyniesie mi żadnych korzyści - stwierdziła, wzdychając głośno i kładąc się na sofie, naprzeciwko gościa. - Z drugiej strony, w końcu nie jestem ograniczana i mogę robić, co tylko mi się podoba.
      - I co już takiego zrobiłaś? - spytał, unosząc brew. - Poza bałaganem w mieszkaniu - dodał, widząc, jak dziewczyna się zastanawia. - Wygląda na to, że wciąż tylko gadasz, a co więcej, powoli zaczynasz spełniać ich wymagania. - Hanashi zmarszczyła czoło niezadowolona. - W końcu chciałaś mnie unikać.
      - To nie tak. Chciałam mieć teraz czas do namysłu… A ty mi trochę kierunkujesz poglądy. - Uśmiechnęła się zadziornie.
      - Nigdy nie powiedziałem ci, co masz robić. Sama zdecydowałaś, żeby przyjść na ślub i ze mną zatańczyć.
      - Dlaczego mnie pocałowałeś? - spytała, mrużąc lekko oczy. Zbyt długo już nurtowało ją to pytanie, musiała w końcu się dowiedzieć, po co prowadził te chore gierki.
      - Bo naszła mnie taka ochota - stwierdził najzwyczajniej w świecie, przeglądając jakieś gazety leżące obok niego na stole. - Na tym chyba polega życie, żeby robić to, co się chce, a nie to, czego od ciebie wszyscy oczekują.
      Wiedziała, że po części miał rację. Dlatego przy nim czuła się tak dobrze. Nieograniczana w jakikolwiek sposób, jakby mogła zrobić wszystko, na co tylko miałaby ochotę i nikt nie mógłby tego podważyć. Od zawsze żyła według z góry ustalonych norm, miała spełniać oczekiwania rodziców, dziadków, Związku Łowców. Najmniejsze odchyły od normy były „nagradzane” właśnie tak jak teraz, zawieszeniem. Czy miała być tak ograniczana przez całe życie? Była już zniszczona przez tragedie rodzinne, Suzaku i rebelię. Kiedy w końcu ktoś zainteresuje się jej potrzebami?
      - Wracam do Akademii, a ty zrób jakieś zakupy, bo na nic się nie przydasz, jak umrzesz z głodu - wyrwał ją z namysłu głos wampira, który stał przy otwartej lodówce i nabijał się z niej. Zamyślona nawet nie zauważyła, kiedy się tam znalazł.
      Wstała dość machinalnie, by odprowadzić gościa do drzwi. Wciąż zastanawiała się nad życiem, nad sensem jej zawieszenia, nad tym, czy faktycznie doszła do jakiś wniosków, czy jedynie oczekiwała, aż Zero przestanie się boczyć i poprosi ją o powrót do pracy. Jej niezdecydowanie zaczynało już ją denerwować. Choć teoretycznie była teraz wolna, Shouta miał rację, wciąż czuła gdzieś nad sobą wszystkie ideały, które jej wpajano, wciąż bała się wyjść poza ramy. Nawet jeśli chodziło o Suzaku. Nadal czuła do niego więcej niż powinna i podświadomie miała nadzieję, że jeszcze kiedyś mu wybaczy i znów będzie mogła z nim normalnie porozmawiać. Hanadagi przejrzał ją całą, zanim ona sama zorientowała się, jak wygląda prawda.
      - Także do zobaczenia, jak już ugniesz się pod presją społeczeństwa - szepnął jej na ucho, nachylając się nad nią i po raz kolejny wyrywając ją z rozmyśleń. Przechwyciła na chwilę jego wzrok i wpatrywała się w jego jadeitowe tęczówki, jakby szukała odpowiedzi na swoje pytania. Uśmiechnął się kąśliwie jak zawsze i wyszedł na korytarz. Ruszył w kierunku schodów.
      - Shouta! - zatrzymała go wołaniem. Dość, stwierdziła. Koniec. Czas wyjść poza normy. - Tym razem się nie ugnę - oznajmiła z uroczo zdeterminowanym uśmiechem, po czym podbiegła do niego i nie pozwalając sobie na zbytnie analizowanie sytuacji, po prostu wspięła się na palce, chwyciła delikatnie za głowę wampira i przymykając oczy, złożyła na jego ustach subtelny pocałunek. Jego wargi lekko drgnęły, odwzajemniając czułość. Gdy odsunęła się od mężczyzny i otworzyła oczy, uśmiechnęła się lekko. - Czas robić to, na co ja mam ochotę.
      Odezwała się w niej egoistka. Właśnie to chciała zrobić, kiedy zobaczyła, że wychodzi. Nie wiedziała, kiedy znowu się zobaczą, a jego pocałunek wciąż krążył jej gdzieś po głowie. Podobał jej się dreszczyk emocji związany z tą niedozwoloną znajomością. Chciała wiedzieć, do czego ją to doprowadzi, choćby miała później żałować.
      Shouta gwałtownie pchnął ją na ścianę tak, że boleśnie uderzyła o nią plecami. Zapiszczała odruchowo i uniosła oburzony wzrok na czystokrwistego, który był tak blisko, że uniemożliwiał jej jakikolwiek ruch.
      - Zastanów się, czy chcesz igrać z ogniem… - szepnął podniecająco niskim tonem. - Ja nie bawię się w żadne miłostki.
      - Czasem trzeba się trochę sparzyć - zauważyła z zadziornym uśmieszkiem, chwytając lekko jego koszulę palcami, które praktycznie natychmiast odtrącił, chwytając jej nadgarstki i przyciskając do ściany nad jej głową.
      - Jeśli zaraz nie przestaniesz, to się nie powstrzymam, a nie jestem zbyt subtelnym kochankiem - ostrzegł zgodnie z prawdą. Nigdy wcześniej nie był w stosunkach intymnych z ludzkimi kobietami, które były zdecydowanie bardziej delikatne w obyciu niż wampirzyce. Preferował raczej krwawe scenerie, pełne bólu i namiętności.
       Hanashi wlepiła w niego wielkie niebieskie oczy zdające się świdrować jego duszę, której istnienia nawet nie był pewien. Słyszał, jak jej serce nerwowo pompowało krew, zaróżowiło lekko jej policzki i zaczerwieniło wilgotne usta. Uchyliła je lekko, by coś powiedzieć, jednak wtrącił się, zanim zdążyła zacząć.
      - Sama się o to prosiłaś - stwierdził i nie czekając dłużej, wpił się w jej miękkie usta, przyciskając ją do ściany jeszcze mocniej, aż wydała cichy jęk. Próbowała chwycić jego kark swoimi dłońmi, ale chwycił je, nie pozwalając się dotykać. Kiedy zrozumiała polecenie, włożył jej rękę pod bluzkę i kilkoma zdecydowanymi ruchami przyciągał ją do siebie. Słyszał doskonale jej płytki, przyspieszony oddech, który jedynie popędzał go do działania. Jednym zgrabnym ruchem podniósł ją i przeniósł do mieszkania, przymykając za sobą drzwi. Za pomocą mocy natychmiast zgasił rażące go światło, w końcu i tak widział doskonale w ciemności. Nie rozdrabniając się za bardzo, dość brutalnie zdarł z niej ubranie i rzucił Hanę na łóżko, chociaż uważał to już za przeżytek. Było tyle bardziej oryginalnych miejsc… Mniejsza z tym, musiał przyznać, że Hanashi naprawdę potrafiła go zająć. Dał się ponieść emocjom i potraktował ją nieco ostrzej niż wcześniej planował, odrobinę raniąc jej ciało przez tak silny dotyk.
      Shouta był tak męski i zdecydowany, w dodatku zupełnie dominujący, że Hana nie śmiałaby się mu sprzeciwić, chociaż nawet nie czuła takiej potrzeby. Czuła się znakomicie jako uwodzona i zdobyta kobieta. Całe jej ciało przeszywały dreszcze, z każdym dotykiem wampira czuła jednocześnie ból i podniecenie. Pozwoliła się temu w całości pochłonąć, jednocześnie widząc, że on też powoli oddaje się narkotycznemu uczuciu. Kiedy jej wzrok przyzwyczaił się odrobinę do ciemności, zapragnęła zatopić palce w jego roztrzepanych włosach, chociaż zdawała sobie sprawę, że nie będzie on z tego powodu zadowolony. W chwili rozkoszy jednak chwyciła go mocno i przy okazji spojrzała mu w oczy, które nagle zaczęły skrzyć się czerwienią. Musiał rozciąć jej skórę, a pragnienie go zżerało.
      Spojrzała na niego odrobinę przerażona, jednak wciąż delikatnie przeczesywała jego włosy, zastanawiając się, czy nie żałuje tego, co zrobiła. Czy na pewno mogła mu zaufać? Zaczęła drżeć, gdy zbliżył się do jej szyi.
      - Głupia - szepnął i namiętnie pocałował jej szyję, przez co dziewczyna niemal dostała zawału. - Musisz uważać, czego sobie życzysz… - dodał cicho, powracając do pieszczot, którym dziewczyna momentalnie znów się oddała, po raz pierwszy od dawna czując się wyzwoloną od wszystkich problemów i obowiązków. Żyła swoim życiem i popełniała błędy, na jakie miała ochotę. Przy nim czuła, że może sobie na to pozwolić, że nikt jej nie oceni. Nie miała pojęcia, że każdy krok w stronę tak zwanej wolności tak naprawdę był kolejnym punktem na czyjejś liście zadań.
***
      - Tamaki, jak dobrze cię widzieć! - zawołał wesoło Kiyoshi Hagiwara, którego rudą czuprynę Tamaki zauważył już jakiś czas temu. Ten jednak dopiero teraz napotkał wzrokiem przyjaciela i podbiegł do niego, taszcząc za sobą torby.
      Chłopcy przywitali się i od razu zagłębili w rozmowę na temat wakacji. Trwałaby ona na pewno o wiele dłużej, gdyby nie karcący wzrok Misaki nakazujący Kiryuu powrót na posterunek. Musieli dopilnować, by napływ uczniów przebywał w spokoju, bez konfliktów i innych problemów. Zamieszanie jak zwykle było spore. Nastolatkowie - a także ich nauczyciele - przybywali od rana, a całość potrwa pewnie do wieczora. Jak na razie z klasy Tamakiego i Misaki pojawiły się tylko ich przewodnicząca - Kiriko Haraguchi - oraz Hotaru Shimasaki. Każda z nich tylko rzuciła Tamakiemu krótkie „cześć”, z Misą zamieniła góra dwa zdania, a następnie udała się do akademika, by zająć się rozpakowywaniem bagaży i - zapewne - pogaduszkami ze współlokatorkami czy innymi koleżankami. Kiyoshi, jako przyjaciel Tamakiego (chyba jedyny zwykły człowiek mający u niego taki status), miał ochotę pogawędzić z nim dłużej, jednak wiedząc, że może rozzłościć tym panią prefekt, oddalił się, by zająć się swoimi sprawami.
      W tłumie przybywających osób Tamaki pragnął naturalnie ujrzeć jedną konkretną osobę. Czekał bardzo długo, bo doszło do tego dopiero po obiedzie - znów u cioci Suzu i wujka Deia (mimo wszystko dobrze, że nie w trakcie jego trwania - co by było, gdyby przegapił ten moment?!), ale wreszcie dojrzał swoją księżniczkę taszczącą jedną sporej wielkości torbę. Uśmiechnął się szeroko, serce odtańczyło taniec radości, a on, zupełnie nad sobą nie panując, natychmiast ile sił w nogach pognał ku Aice, nie myśląc o niczym poza swoją ogromną radością.
      Zauważyła go dość prędko i choć jej serce również wywinęło salto - no, nawet niejedno - nie chiała za bardzo dać tego po sobie poznać (wielkie nieba, wokół roiło się przecież od ludzi) i tylko uśmiechnęła się leciutko pod nosem. Dalej ciągnąc za sobą torbę, której ciężaru naprawdę miała już dość, powoli szła przed siebie.
      Tamaki biegł do niej niczym szczeniak za rzuconym mu patykiem. Kiedy jednak wreszcie stanęli naprzeciwko siebie, głos uwiązł mu w gardle. Uniesione lekko ręce opuścił, nie wiedząc, co z nimi począć. Do licha, to miało „wyjść w praniu”! A jakoś nie wychodzi...
      - Cześć - rzuciła Aika.
      - Cześć - udało się odpowiedzieć Tamakiemu.
      Stali tak przed sobą jak nie wiadomo kto, nie bardzo mając pojęcie, jak się zachować. W końcu to Aika postanowiła przerwać tę niezręczną nieco ciszę pierwszym, co jej przyjdzie na myśl.
      - Moi rodzice kazali cię pozdrowić - rzekła.
      To wystarczyło, by odblokować Tamakiego. Uśmiechnął się od ucha do ucha, niemalże podskoczył ze szczęścia, zaczął dziękować i opowiadać o tym, jak bardzo cała jego rodzina chciałaby ją poznać (bądź - w niektórych przypadkach - znów się z nią spotkać).
      - Musimy wybrać się w któryś weekend do mojego domu - paplał, odbierając od Akayamy jej bagaż. Aika nie zauważyła, by Tamaki jakkolwiek odczuł jego ciężar. Z drugiej strony, czemu tu się dziwić. Przecież przeszedł niezłe szkolenie, a za niecałe dwa lata miał zacząć pracę w Związku Łowców... Na tę myśl lekko spochmurniała, ale uznawszy, że nie chce teraz o tym myśleć, skupiła się na gadaninie Tamakiego. - Mam nadzieję, że Hana-nēchan też wpadnie. Bo wiesz, ona ostatnio jakoś do nas nie przychodzi. Coś się stało, ale rodzice i Kei-niichan jakoś niechętnie o tym mówią, traktują mnie jak dziecko, wyobrażasz sobie?
      Mówił tak do czasu, gdy doszli do miejsca, w którym obowiązki sprawowała Misaki. Aika przywitała się z nią, zapowiadając, że wieczorem sobie porozmawiają, Misa zaś skinęła tylko głową i ledwo powstrzymywała się od wybuchnięcia śmiechem na widok Tamakiego, który zapewne merdałby teraz ogonem, gdyby takowy posiadał. W przypływie łaski pozwoliła mu odprowadzić Aikę do akademika (choć w istocie już wcześniej mu to obiecała) i ze śmiechem pomachała tym dwojgu.
      Ostatecznie Aika nie chciała wpuścić Tamakiego do dormitorium - jakby nie patrzeć, to wciąż było zakazane, ale oczywiście prefekta to nie obchodziło, choć reguły dotyczyły również jego i Misaki - ale on nie zgodził się nie zanieść jej walizki do pokoju. Na szczęście nie wszyscy jeszcze przybyli na teren Akademii, Aika miała więc nadzieję, że ta wizyta obędzie się bez większego zamieszania. Gdy stanęła przed pokojem swoim i Misy, myślała już, że oto choć raz ma szczęście i odwiedziny Tamakiego pozostaną niezauważone bądź przynajmniej nieskomentowane.
      - O rety, co się tu dzieje?! - zawołał ktoś za ich plecami. Akayama westchnęła z rezygnacją.
      - O, cześć! - powiedział wesoło Tamaki, gdy już się odwrócił i ujrzał za sobą uśmiechnięte papużki nierozłączki, czyli Yasu Mori i Fumi Kobi.
      - Tamaki-kun, co to ma znaczyć? - zapytała Fumi, wydymając usta niczym urażona panienka albo, no cóż, dziecko.
      - Właśnie! Podejrzanie to wygląda! - dodała Yasu.
      Tamaki zaśmiał się nieco nerwowo. Nie bardzo wiedział, co odpowiedzieć, żeby nie narazić się na gniew Aiki. Nie chciał jej denerwować już na samym wstępie. Zerknął na nią przelotnie i widział, że jest nieco zirytowana.
      - Wygląda na to, na co ma wyglądać, a wywiadów nie udzielamy - warknęła, po czym bez dalszego gadania weszła do pokoju i pociągnęła za sobą zaskoczonego Tamakiego, wciąż trzymającego jej walizkę. - Rety, ale to będzie kłopotliwe. Nie róbmy zbyt dużego szumu, dobra? - mruknęła.
      - Obawiam się, że te dwie zajmą się rozniesieniem wiadomości. Do jutra każdy będzie wiedział - przypuścił Tamaki. Aika znowu westchnęła. Nie znosiła czegoś takiego. Daliby jej spokój. Nie dość, że sama nie wiedziała, jak się zachowywać, to dotyczyło to najwyraźniej również Tamakiego, a w rezultacie jak mieli się bronić przed zainteresowaniem klasy i nie tylko? Ona jak ona, nikt się nią za bardzo nie przejmował, ale Tamaki? Pół klasy się w nim podkochiwało, to najpopularniejszy chłopak nie tylko w ich najbliższym otoczeniu, ale i w całej Dziennej Klasie. Jako prefekt w mniejszym czy większym stopniu znany był dosłownie wszystkim.
      Westchnęła po raz trzeci, po czym wygoniła Tamakiego na posterunek, mówiąc jednocześnie, że chce się przebrać i na spokojnie rozpakować. Na wyjściu, jak gdyby nagle znalazł w sobie odwagę lub po prostu chęć na zrobienie czegoś szalonego (czyli czegoś dokładnie w swoim stylu), prędko cmoknął ją w policzek. Szybko zamknęła za nim drzwi. Dopiero wtedy leciutko się do siebie uśmiechnęła.

      Większość Nocnej Klasy przybyła nocą z soboty na niedzielę, aczkolwiek kilka osób miało pojawić się dopiero wieczorem. Późnym popołudniem zaś Kei w towarzystwie Miyako przyprowadził Mayumi. Kairen i Kanaru powitali ich serdecznie, pobawili się chwilę z dziewczynkami, zamienili kilka słów z kuzynem, po czym pożegnali go i jego biologiczną córeczkę. Zaprowadzili Mayu do jej pokoju, w którym czekała już na nią Yumeki, która specjalnie na tę okazję wcześniej wstała. Zostawili Mayumi, by mogła się rozpakować, ale nim wyszli, Kai poprosił, by wpadła do niego, zanim pójdzie spać.
      W jego komnacie zjawiła się jakieś dwie godziny później. Porozmawiali trochę o wakacjach i nie tylko. Kairen uważnie obserwował Mayumi, dzisiaj również odczuwając ten sam niepokój co dzień wcześniej. Wciąż jednak nie wiedział, do kogo lub do czego go przypasować.
      Wiedział, że tylko Mayumi Asagami może rozwiać jego wątpliwości.
      - Mayu-chan? - zapytał w którymś momencie. - Posłuchaj... Nie miałaś przypadkiem ostatnio jakiejś nowej wizji? Albo dziwnego lub niepokojącego przeczucia?
      Przez ułamek sekundy wyglądała, jakby się wahała, szybko jednak zapanowała nad sobą, uśmiechnęła się lekko i patrząc głęboko w jego szare oczy, zaprzeczyła.
      - Ktoś tu się robi przewrażliwiony, co, Kai-chan? - zachichotała.
      Uśmiechnął się i przyznał jej rację. Może faktycznie był przewrażliwiony. Może rzeczywiście coś sobie ubzdurał. Może wydawało mu się też, że przez krótki momencik dostrzegł jej wahanie.
      A może nie...

Kolejny rozdział ->



***
      Witajcie! Przepraszamy za tak długą przerwę w dodawaniu rozdziałów. To - w zależności, o której z nas mowa - wina studiów, sesji, nauki bądź obowiązków towarzyskich. Postaramy się coś jeszcze nabazgrać w czasie wakacji, ale może być nieco ciężko, jako że mamy poprawki we wrześniu. :(
      Dedykacja wędruje do Suzu i Andzika z okazji ich imieninek, które miały w niedzielę, 26.07.
      Dziękujemy za wszelkie komentarze! Pozdrawiamy Was serdecznie!

14 komentarzy:

  1. Dzięki za info!

    Cóz, przerwano mi czytanie i nie pamiętam, co miałam napisać, ale...!
    Romans między Shoutą a Haną???? Wow! Wow! WOW!!!!!!! Na to czekałam! No i na minę Suzaku... hehehe... Jestem sadystką! :D
    Poza tym-Tamaki jest taaaaaki słodki!!!! ^.^ On i Ai-chan! Są boscy, po prostu świetni!
    Oczywiście, pozostałe parki też są super, ale oni na razie wyszli na prowadzenie, jesli chodzi o bycie uroczym xD
    Hm... Czy ja o czyms nie zapomniałam??
    A! Kairen! Tzn. jego przeczucie. Sądzę, że chłopak wcale nie jest przewrażliwiony! I to mnie w sumie przeraża... ;/

    Cóż, ponieważ wpadła do mnie koleżanka i po prostu jestem zbyt rozproszona by coś konstruktywniejszego napisać... Wybaczcie, moje miłe panie! Uciekam!

    Pozdro!

    K.L.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mogłam w to uwierzyć xD W KOŃCU ROOZDZIAŁ :3
    Mam wielką nadzieję, że nie będzie mi dane długo czekać na dalszą cześć zwłaszcza jeśli chodzi o tą końcówkę! Ale zaczniemy od początku.
    Tamaki po prostu zdobył pierwszą część rozdziału. xD On jest tak pozytywny... jak Kao. Niesamowite. Te jego zawody mnie rozwaliły i to jak się wkurzał, gdyż tylko on był sam. I czasami mi się zapomina, że Suzu jest naprawdę stara xD
    Jakieś takie dziwne mam wrażenie, że Kairena mało było, choć niby wydawało się dużo. Jestem pewna, że jego szósty zmysł się nie myli.
    A Shouta... wiem, że jest zły. Ma też złe zamiary wobec Hany. Na pewno nie lubi ją w żaden sposób w jakim ona myśli i pewnie zostanie zraniona. A mimo to... wciąż go lubie i jarałam się ich momentem. Ale to jest złe... Bo ja wolę Suzaku. Ale tak dawno go nie było, że mam wrażenie iż nie istnieje! (tu proszę zrozumieć moją aluzje i proponuje go wcisnąć dla mnie do następnego rozdziału :D)
    Teraz zastanawiajac się - naprawdę dużo się porobiło. To pewnie kwestia czasu i Hana stanie się poważnym problemem Związku. W sumie to ja cały czas podejrzewam, że Shouta zamieni ją w wampira i kiedy jego oczy zmieniły kolor to myślałam, że zaraz to się stanie! Ale nic takiego. Ale to nic, czekam dalej!
    No i znowu biedny i poszkodowany Tamaki. Długo musiał czekać na swoją drugą połówkę. Prawdę mówiąc to urocze było jak się powitali. I te zazdrosne dziewczyny o Tamakiego! To takie szkolne! :D Uwielbiam zazdrość. :D
    I jeszcze raz wracamy do Kairena i jego przeczuć. Tak tyle razy podkreśliłyście, że może jednak mu się nie wydaje, że jestem pewna w 100%, że dobrze mu się właśnie wydaje. To, że Mayu nie ma wizji nie oznacza, że on się myli. Ja w niego wierzę. I w was. Oraz wasze mordobicie.
    Nie zapomne jak zabiłyście umari (czy jak jej tam było), wiec pewnie można szykować się na kolejną nic nie winną ofiarę. ;-; Jejku... po co ja tak w przyszłosć wybiegam? xD
    Mam nadzieję, że jeszcze coś u was przeczytam w wakacje. :)
    Pozdrawiam! :3

    OdpowiedzUsuń
  3. Tamtararatada! Przeczytane, docenione i zaraz będzie skomentowane! :D
    I dziękuję za dedykację, to naprawdę kochane! <3

    Moje słoneczko na wstępie! <3 Reeety, tęskniłam za nim! „Poklepał kaburę skrywającą Antoinette, jego pistolet, jak gdyby chciał ją przeprosić za to, że nie jest dla niego najważniejsza” - no sorry, Antoinette, obie nie możemy być najważniejsze! :3 Nie no, on jest najsłodszy, najwspanialszy i w ogóle naj! <3 I to jak zastanawiał się ja ma powitać Aikę! Reeety on jest mistrzem w stwarzaniu takich problemów! xD Kto inny by się nad tym zastanawiał?! Tylko Tamaki!!! <3 Ach, i: „Och, ja też nie widziałem się z moją dziewczyną od jakiegoś tygodnia” - no tylko na to czekałam! Wiedziałam, że nie wytrzyma, wiedziałam! xD Matko, współczuję Misaki, ja bym cholery dostała na jej miejscu albo pacnęła go po tej uroczej, blondwłosej główce! Nie no, tak przeżywać, bez przesady! Chociaż... z drugiej strony to słodkie! :*
    Tak, wpada Tamaki do domu i już robi zamieszanie! Całe życie musi zwracać na siebie uwagę. Matko, ktoś go musi ściągnąć na ziemię i nauczyć ogłady! *znaczące spojrzenie w kierunku swojego prawie-alter ego* Wariat z niego i tyle! A... ale za to jaki słodki! <3
    Kana i Kai to są takie słodziaki, że ojojki! <3 Kai mnie wnerwia momentami (bo wnerwia moje kochanie, a jak jego – to i mnie!), ale poza tym jest super. ^^ I Kanaru... ojej taka słodka, niewinna i rumieniąca się dziewczynka, matko, urocza! <3 <3
    „Chichocząc złowrogo, pławił się we własnej chwale” - jeeej *q* Chcę Tamakiego na prezent urodzinowo/imieninowy!!! Jak go dostanę, mogę nie dostawać prezentów do końca życia! No, może poza pianinem. Je też chcę! xD
    Reety, Tamaki Kiryuu, zapamiętaj raz na zawsze, w towarzystwie nie porusza się kwestii wieku! Nigdy!!!
    Ale tak mi się go szkoda zrobiło... No kurczę, faktycznie sam jeden jak ten palec biedaczysko został... ;_; Tamaki, już niedługo, skarbie, wytrzymaj!<3

    „Harumi była świetną wiolonczelistką i jej ulubionym tematem rozmów była właśnie muzyka” - przybij piątkę, Harumi! :D O kompozytorach muzyki klasycznej można rozprawiać godzinami, a zwłaszcza o ich... życiu prywatnym, bo zwykle z geniuszem szedł w parze trudny charakter/brak szczęścia do kobiet/wątłe zdrowie/ból istnienia albo wszystko na raz! :D Ale co ja tu będę... lepiej się przymknę. xD Swoją drogą, co to ma znaczyć?! Ani słowa o tym, co się stało Yumeki podczas drogi do Akademii?! Ja chcę wiedzieć kogo ona spotkała! Ja MUSZĘ wiedzieć!!!

    Tak, Shouta zawsze sprawia świetne wrażenie „Aha, fajnie, że jesteś, ale teraz zejdź mi z oczu, mam cię gdzieś”. xD Jest najlepszy! :3 Suzu i „Witajcie, dziewczynki”- kocham to! <3 „Do zobaczenia, dzieciaczki! „ -Miecio, Profesor Niczego, się kłania ( ale pewnie i tak nikt nie wie o czym mówię)! xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że Katsu sobie poradzi! Nocna Klasa potrafi być okropna! A zwłaszcza jeśli chodzi o przewodniczącego i trio z piekła rodem (ja pamiętam wszystkie urazy i nie zapomnę nigdy!!!)! Trzymam za nią kciuki!!!!
      Ach, kurczę, Hana i jej nieustępliwość! Z jednej strony dobrze by było gdyby nie odpuściła, no bo przecież nie zasłużyła na to wszystko! Ale z drugiej... no, nic dobrego z tego nie będzie. Ale kto mówił, że życie jest proste i cudowne?
      Aww, Shouta był taki świetny, ten dialog między nimi przed barierą, wszystko takie cud-miód, nic nie zwiastowało takich... WYDARZEŃ. No bez kitu, cudnie było, oni naprawdę mogli być świetnymi przyjaciółmi... ale nie. BO PO CO?!
      Jejku, nie no, czuję się tak... nie wiem, tak dziwnie źle z tym wszystkim. Znaczy, scenka opisana naprawdę po mistrzowsku i w ogóle, ale... No, jak Hana i Shouta?! No jak?! No dlaczego?! Przecież to będzie katastrofa! On ją zmanipuluje tak, że stanie przeciw swojej rodzinie!
      „Nie miała pojęcia, że każdy krok w stronę tak zwanej wolności tak naprawdę był kolejnym punktem na czyjejś liście zadań” - Shouta, frajerze! Ja wszystko wiem i widzę! To, że chce wykończyć Sarę „od wewnątrz” w chwili, gdy ona będzie już niemal na szczycie nie oznacza, że może wykorzystać Hanę! Do celu po trupach, ja wszystko rozumiem... Ale nie po trupie Hanashi, no litość! Zdenerwował mnie idiota. Jest skreślony. Tak jak książę idiotów. I przy księciu idiotów wychodzi na jeszcze większego drania, bo Suzaku jest tylko głupi, a on to robi celowo!!!!

      Ojej, czekałam na ten fragment! <3
      Haha, już widzę Tamakiego biegnącego „niczym szczeniak za rzuconym mu patykiem”! Jej no, on jest taki uroczy! I nie istnieje! T.T Kurczę, no i co? Nie wyszło w praniu, prawda? xD Wiecie co? Aika tak wspomniała o tym, że jej rodzice pozdrawiają Tamakiego... ale zastanawiam się, co tak naprawdę o nim myślą xD To mogłoby być ciekawe. ^^
      No i oczywiście już się zaczyna! Yasu i Fumi! No zamorduję! Czy nie wiedzą, że nie włazi się w cudze życie? Swojego nie mają?! Mam nadzieję, że Aika następnym razem porządnie da im do zrozumienia, co sądzi o wtykaniu nosa w nieswoje sprawy! Ech... gdyby mój kochany nie był taki popularny! Ale cóż zrobić?... Ach, no i ten buziak w policzek! :3 No kochany! <3 <3

      Złe przeczucie Kaia! Tak! I ono na 200% jest uzasadnione! Czuję to wszystkimi sześcioma zmysłami! I ma coś wspólnego z Yumeki i tym kimś, kto ją zatrzymał (znaczy, pewnie z Sarą/kimś kogo Sara wysłała/wyrodnym bratem Akiego)! A to ma na pewno związek z Mayu! No jak nic! I jej reakcja! Szykuje się jakaś grubsza afera, mówi mi o tym moje wszystkie 206 kości!

      Dziewczęta! Rozdzialik cudeńko! Kocham Was, wiecie o tym i trzymam kciuki, żeby udało się coś jeszcze w wakacje naskrobać! Powodzenia we wrześniu! <3

      Pozdrawiam – Andzik

      Ps. „Także do zobaczenia, jak już ugniesz się pod presją społeczeństwa”. Z tego, co mi wiadomo, to w tym kontekście powinno być „tak że”. Ale mogę się mylić. :)

      Usuń
  4. Witam :) Jestem nowa w waszym świecie i będzie to mój pierwszy komentarz. Przeczytałam całe VK, nadrobiłam VN... Cóż innego pozostaje, jak tylko skomentować?
    Zaczęło się jak większość takich opowiadań - dwie dziewczyny, jedna zwariowana i spontaniczna, druga spokojna i rozsądna. Nie mam nic do takich zagrań, broń Boże, sama ich używam, bo dają dużo możliwości. Wróćmy jednak do opowiadania. Bardzo podoba mi się wasz twór. Ciekawe postacie, rozległe opisy, wiele wątków, które składają się na niesamowitą opowieść o miłości, walce, stracie...
    Przyznam bez bicia, że choć i Kao, i Aya są fantastyczne, to jednak Aya jest moją ulubienicą. Mam podobny charakter, też jestem cicha i mam swój "własny świat". Jedyne, co mnie w niej drażni, to częsta skłonność do popadania w stany depresyjne. Da się to jednak zrozumieć, patrząc na to, co w swoim życiu przeszła.
    Dziewczyny idealnie się uzupełniają i tworzą zgrabny duet. Aż miło czytało mi się o ich więzi. Choć są jak dwie różne strony medalu, to przecież nadal jest ten sam medal ;)
    Dziwnie zaczynało mi się czytać VN, bo byłam przyzwyczajona do przygód Ayi&Kao. W sumie nadal mi tego brakuje. Ale to absolutnie nic nie ujmuje waszej opowieści. Pomimo długiego czasu, ona nadal trzyma poziom. Czasy przemijają, nastało nowe pokolenie. Tak już musi być.
    Odsuńmy to na bok, zajmijmy się VN. Szkoda mi Mariko. Ryczałam jak bóbr podczas jej uśmiercania (tak samo, jak przy Kage, tego wam nie wybaczę xD). Szkoda mi było także bliźniaków.
    Lubię Keia. Stanowi on równowagę dla swojej bliźniaczki Hanashi. No właśnie. Hanashi. O ile Kao uwielbiałam, tak Hany nie mogę znieść. Tak było już od początku opowiadania. W pierwszych rozdziałach miałam ją po prostu za bachora. Uważała, że skoro ona nie może mieć ukochanego na własność, to jej brat także (w sensie ukochanej xD). Choć rozumiem jej obecną sytuację, to nadal nie mogę jej polubić. Może to przez to, że rozumuję inaczej i od początku podejmowałabym inne decyzje niż ona.
    Jeśli chodzi o Suzaku, on powoli zdobywał moją sympatię. Mimo, że uwielbiałam pairing Aya x Zero, to w moim sercu pojawiło się wahanie. Do teraz nie wiem sama, którego bym wolała jako męża brunetki. Nawet kiedy popełnił czyn niewybaczalny w stosunku do Hany, nie umiem go znielubić. Wszyscy po biedaku jeżdżą jak po asfalcie, ja za to nadal go wielbię i stoję po jego stronie. Straszna szkoda, że zaczął czuć coś do Hanashi. Według mnie to byłby fajny wątek - nieszczęśliwie zakochany mężczyzna, który aż do końca wiernie czeka na Swoją Jedyną (bo przecież Zero nie będzie żył wiecznie, nie jest czystokrwistym. Żeby nie było, nie życzę mu śmierci, po prostu nie mogę się zdecydować na męża dla Ayi xD). O wiele bardziej widzę Suzaku z dostojną Ayą, a nie z bombą atomową, jaką jest Hanashi.
    Shouta... od początku go nie lubiłam xD Niby mam słabość do bad boyów, ale ten raczej nie przypadł mi do gustu. A jeszcze pogorszył sytuację, dołączając do Sary. Niech cię diabli, Shouta.
    Ciekawy jest sposób, w jaki ukazałyście wątek więzi i rodziny. Wszyscy się kochają i wszyscy oddaliby za siebie życie. Marzyłabym o takiej wielkiej, szczęśliwej rodzinie.
    Nadal zastanawia mnie tajemnicza kobieta z wizji Mayumi. Podobna do Maayi? Czyżby to była jakaś jej zaginiona siostra, kuzynka, może nawet córka? xD Poczekamy, zobaczymy.
    To by było na tyle. Wybaczcie, że tak obrzuciłam błotem Hanashi, jednak musiałam dać upust swoim emocjom. Pisarze muszą liczyć się z tym, że oprócz ulubieńców, czytelnicy mają też znienawidzone postacie. Wybaczcie też za dość nieskładny komentarz. Niemniej jednak życze weny i niecierpliwie czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobra nie będę się rozdrabniać, bo po pierwsze jestem na wakacjach w Albanii, a po drugie internet mi ucieka -.-
    Rozdział świetny :) Zresztą jak zwykle. Shouta hmmmm coraz bardziej go lubię. Chociaż u mnie to norma zawsze leciałam na takich bad boy'ów :D
    Błagam dodajcie coś jeszcze w wakacje :) Przez chwilę myślałam, że odpuściłyście sobie to opowiadanie... Tego bym nie przeżyła :O
    No ale dobra ja już kończę, bo mi żyć nie dają tutaj ;)
    A właśnie! Chwaliłam się już, że zdałam prawo jazdy za drugim podejściem ? :) Szalona ja!
    Życzę weny i do następnego razu :*
    Ola/PaplaNina

    OdpowiedzUsuń
  6. Matko jak ja dawno nie pisałam kom!!!! O.O Nie noo masakra jakaś ^ ^" No ale same wiedzie wówczas miałam studia mój zacny laptopik który już przeniósł się na tamtą stronę zaczynał swą powolną (chyba powolną) wędrówkę na drugi brzeg więc też nie mogłam zbytnio z niego korzystać. Ale cóż brat poszedł do roboty a ja mam dostęp do kompa więc zabieram się do pracy a co! Tylko kom nie będzie pewnie zbyt długi ^ ^"

    Dobra czyli zaczynamy od naszego słodziakowatego słodziaka Tamakiego.
    Nie nooo zakochany Tama-cham jest doprawdy uroczy trza mu przyznać <3 Zresztą chyba cała rodzina Kao tak ma ^ ^" Przecież Hana, Kao, Kei, i Ichiru byli taaaaaaaaaaaaacy słodcy w sytuacji Tamakiego :p Ech gdzie są te czasy!!! Co poradzić nic nie poradzisz było minęło... Dobra dość tego wracamy do rozdziału. Nooo nareszcie synek Kao poszedł po rozum do głowy i przestał nienawidzić swojego kuzyna! Noo chłopie brawa do ciebie! xD Noo i mamy życiowe problemy Tamakiego xD Jak ja do licha mam przywitać się ze swoją własną dziewczyną ?!?!?! Noż faktycznie to problem spędzający każdemu sen z powiek xD Nie nooo on jest czasami tak rozkosznie, rozczulający głupiutki że aż serce rośnie xD (Nie Kao żeby uważała że twój syn jest głupi :p) Hahaha ta akcja w domciu Deia mnie rozwaliła na kolana xD Noż nie mogłam xD Faceci to jednak wieczne dzieci xD A Tamaki w szczególności xD Żeby robić taką aferę tylko dla tego że Kai podbił serce mej córci wcześniej niż on swej księżniczki xD Hahaha padłam xD Ta sytuacja z tym opowiadaniem Tamakiego o zdobyciu serca swej księżniczki przypomniała mi Kao i jej zacną historie z motorem xD
    Ach Kana&Kai są słooooooooooooooodcy <3 Jejjjj noooo nie jeszcze tochę i będzie rzy*am tęczą xD Nooo ale cooo tam i tak będę ich kochać! Ach Tama-chan ty mały zazdrośniku xD Hmmmm w sumie zaciekawiło mnie stwierdzenie Kaia że może z biegiem czasu będzie tracił swe "aniekskie właściwości". To możliwe? Nooo ale wracając do tematu... Uczucia Kai już nam zwiastują nadchodzącą burze jak miło! Żyć nie umierać! Akcja się toczy (tylko co tak wolno -.- ) :D Hieh Shouta olewa wszystko czemu mnie to nie dziwi ^ ^" Cóż taki typ...
    Dobra przechodzimy do kolejnej scenki!
    No to mamy przeprowadzkę Hany... Jej nooo takie to przygnębiające... Nie tylko to że Hanashi się przeprowadza i nie będzie nauczycielką ale ten cały konflikt w rodzinie... Ech masakra... Jej nooo czemu to mnie tak przygnębia noo T.T Buuuu ;( Nasz drogi przewodnicząc wie jak zrobić "dobre pierwsze wrażenie nie ma co ^ ^" No tak Sho jest perełką nie ma co do tego wątpliwości ^ ^"
    Jeeej Kao ty to wiesz jak mnie rozczulić Q.Q Nie noo naprawdę słodka była ta sytuacja jak Hana pyta o dzieciaczka i w ogóle Q.Q Jej nooo rozczuliłam się Q.Q Ech nie dziwie się Hanie też bym była trochę zazdrosna... Tiaaaa mój Dei-chan próbuję coś wskórać a tu lipa ^ ^" Nooo ale Hanshi jest uparta :/ Swoją drogą jak tak czytam o uczuciach Hany, o jej rozmowie z bratem to wszystko jest naprawdę przykre T^T Ech... noo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i mamy akcję z Shoutą!!! KAO TY KŁAMCZUCHO JEDNA!!! Nie myśl ze zapomniałam że mówiłaś że TU NIE BĘDZIE ŻADNEJ AKCJI!!! No ale dobra w sumie można było się spodziewać po tym czego słuchałaś ^ ^" Nooo nie ważne wracając do fabuły VN... Sho wykazał się tu meeeeega sprytem nie ma to tamto żeby tak zmanipulować kogoś takiego jak Hane?! No chłopie nie ważne czy cię toleruję czy nie ale trza ci oddać za to szacun bez dwóch zdań... Matko i ja to napisałam?! Czaicie to?! Bo ja nie! Noo dobra nie ważne... Swoją drogą muszę przyznać że na miejscy Hany czułabym się upokorzona po czymś takim... Nie no serio... Kurna jakiś idiota sobie ze mnie zakpił i zrobił ze mnie jakąś nie wiem jak to nazwać... drogę do celu? Nieee nooo na miejscu Hany i z jej charakterem nieźle bym mu rozkwasiła tą jego idealną buźkę ^ ^ Pomijając ten fakt muszę przyznać ze Kao baaaaaardzo ładnie poradziłaś sobie z opisaniem tej sceny! Nie nooo naprawdę się wczułam zarówno w Hane i jej pragnienie wolności i Sho w jego pokręcony umysł (maatko naprawdę się w niego wczułam!!! ratuj się kto może koniec świata nadchodzi! ) tak że naprawdę gratuluję Kao-chan!!! Noooooooo jakby to powiedzieć... takich scenek może pisać więcej ^ ^" Nie żeby coś xP Przynajmniej moje PP przestanie tak razić w oczy xD Nooo dobra wracając do naszych kochanków. Ostatnie zdanie po prostu powala! Idealnie pokazuję prawdę oczywistą i sytuację w jakiej znalazła się córka Kao. Nooo uwielbiam je <3 Ech Hana, Hana w coś ty się wpakowała... Jestem naprawdę ciekawa jak to się dalej potoczy ( piszcie noooo laski ! ) ^ ^"

      Hahahahahahahahahahahahahaha ta scena w Dziennej Klasie była nieziemska xD No normalnie powala xD Wiem że się już rozczulałam ale muszę jeszcze trochę to poronić xD Tama-chan jest słodziakiem jakich mało!!! <3 Jejjjj nooo <3 On z Aiką będą tworzyć cudną parę <3

      Tiaaaa przewrażliwiony Kai... Raczej nie bardzo... Ech bedzie się działo coś tak podpowiada mi mój szósty zmysł. To jest tak widoczne że nie muszę być aniołkowatym Kairenem by to czuć... Ech co zrobić, nic nie zrobisz...

      Podsumowując: rozdział miejscami rozbawiał do łez. miejscami przygnębiał, miejscami szokował i irytował a miejscami dawał do myślenia czyli standard utrzymany na najwyższym poziomie dziewczyny!!! Więc kurczę nie rezygnujcie mi i mimo że wiem że macie masę rzeczy na głowie i własne życie do którego nie mogę się wtrącać naprawdę szkoda by było stracić coś takiego jak VN czyż nie? W końcu wydaje mi się że to też część was nieprawdaż? Więc może warto poświęci jedne wieczór bądź popołudnie czy poranek by jak za dawnych czasów pogadać o waszych bohaterach których wszyscy kochamy, bo pomyśleć nad akcją, by pośmiać się jak to u was bywało, bo wymyślić coś szalonego i zabawnego? Wierze w was i ufam iż mimo tego że choć już nie jesteście nastolatkami i macie też inne podejście do opowiadania niż wówczas gdy miałyście te naście lat dacie sobie szanse ^ ^ Wydaje mi się że mimo wszystko jeżeli bardzo się czegoś chce można choć w niewielkim stopniu to dostać... Noo ale nie zależnie od wszystkie liczę że VN TN i NK pozostawi w waszych sercach niezatarty ślad i w ogóle że będzie ze sobą wciąż tak blisko bo dla mnie to nie były tylko opowiadania...
      Dobra,to się uzewnętrzniła nie ma co... Sorki jak wam trochę posmęciłam, zanudziłam i zryłam psyche moim nieskładnym monologiem ^ ^"

      Dobra generalnie to już koniec bo kurczę miało być mało a jednak się rozpisałam O.o Noo cóż tak już mam ^ ^"

      Buziaki i duuuuuuuuuuuuuuużo weny oraz choć trochę czasu i możliwości by tą wenę przelać na "papier" :)

      Suzu-chan/san

      Usuń
  7. Kiedy nowy rozdział? ;(

    Chloe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama chciałabym wiedzieć. :(
      Ale jakie to pokrzepiające, że ktoś jeszcze o nas pamięta. Q.Q
      Trzymaj za nas kciuki, może jakoś poradzimy sobie z brakiem czasu i weny...
      Buziaki!

      Usuń
    2. No ba, że pamiętam! Codziennie sprawdzam czy jest jakaś notka! Dacie radę, wierzę w Was! <3
      Trzymam kciuki. Bardzo mocno ;*

      Chloe

      Usuń
    3. Ojej, to mnie wzruszyłaś! Q.Q Dziękujemy za wsparcie. :* Buziaki!

      Usuń