sobota, 13 sierpnia 2016

Dodatek specjalny! Vampire Knight v. 2.0: rozdział VIII - „Oyasumi”

      Aya spędziła kolejną bezsenną noc. Mimo iż wieczorem zasnęła z książką w dłoni, obudziła się niedługo po tym, jak Kao położyła się spać. Nie wiedząc, co ze sobą zrobić, trochę czytała, trochę myślała, a trochę bezmyślnie gapiła się w sufit. Miała tego dość. Skąd te nagłe problemy ze snem? Lubiła spać i zazwyczaj nie miała z tym większych problemów - chyba że wyjątkowo mocno czymś się stresowała. Więc może o to chodzi? O to, że wylądowała w szkole pełnej wampirów, o to, że jej siostra zauroczyła się jednym z nich, o to, że Zero tracił nad sobą kontrolę i żywił się Yūki, o to, że ona sama też miała niebawem stać się potworem…?
      Kiedy nadszedł ranek i Kaori się obudziła, od razu zauważyła, że siostra jest nie w sosie.
      - Znów nie spałaś? - spytała. Jej błękitne niczym bezchmurne niebo oczy zasnute były mgłą troski. Aya spojrzała na nią ze smutkiem. Jej wyraz twarzy mówił sam za siebie. Nie miała co prawda zamiaru pokazywać, że coś jest nie tak, ale jakoś nie miała siły na wymuszenie uśmiechu i zapewnianie, że wszystko jest w porządku. - Koniecznie musisz załatwić sobie jakieś tabletki czy ziółka. Pójdziemy po lekcjach do pielęgniarki - oświadczyła twardo Kaori.
      - Nie trzeba… - zaczęła Aya, lecz Kao natychmiast jej przerwała. O tak, wiedziała, że Aya zamiotłaby swój stan pod dywan i najchętniej o nim zapomniała, ale, do licha, tak nie można! W końcu się wykończy. To przecież niezdrowe…
      - Trzeba! Nie będę tak bezczynnie patrzeć, jak się męczysz. Hm, a może powinnaś dziś zostać w pokoju i nie iść na zajęcia? - zastanawiała się. - Tak, to by był dobry pomysł. Może mogłabyś trochę odpocząć i się wreszcie zdrzemnąć?
      - Nie ma mowy, idę na lekcje - mruknęła Aya. Nie lubiła robić sobie zaległości. Poza tym była po prostu niewyspana. To nie wymówka, żeby sobie wagarować. Jeśli dostatecznie się skupi, coś wyłapie z lekcji, a potem, po południu, może uda jej się zdrzemnąć i nieco uzupełnić zapasy energii.
      Kao spojrzała na nią z powątpiewaniem. Zagryzła wargę. Miała jakieś złe przeczucia. Aya znowu grała, starając się ją przekonać, że nie jest tak źle, jak na to wygląda, ale ona nie była głupia, widziała, co się dzieje.
      - Spokojnie, dam radę - powiedziała Aya, chcąc jakoś pocieszyć Kaori. - Jeszcze nie umieram - zaśmiała się, ale każdy, nawet największy naiwniak, zauważyłby, że to fałszywy śmiech.

      - Mitsui-san!
      - Słucham, proszę pana? - ocknęła się Kao. Jak zwykle odleciała myślami gdzieś daleko, poza klasę i w ogóle całą szkołę. Właściwie nawet nie wiedziała, o czym dokładnie rozmyślała. Tym razem nie o Aidō, co było aż dziwne, bo zazwyczaj, przynajmniej od czasu przybycia do Akademii Kurosu i poznania go, to właśnie o nim najczęściej myślała.
      - Tym razem to nie do ciebie. Mogłabyś łaskawie powiedzieć siostrze, żeby nie spała na moich lekcjach? - spytał lodowatym tonem nauczyciel.
      - Hę? - Kaori zdziwiła się porządnie. Zwykle to ją upominali nauczyciele. Aya zawsze była idealną uczennicą.
      Blondynka odwróciła się w lewą stronę i spojrzała na Ayę. Z niemałym zdumieniem spostrzegła, że ta leży na ławce i śpi. Biedna, była tak zmęczona, że w końcu zasnęła na zajęciach, zauważyła.
      - Proszę pana, ona ostatnio niewiele śpi… - zaczęła niepewnie.
      - Wybacz, ale nie interesuje mnie, co ona robi nocami. Obudź ją wreszcie! - rozkazał zezłoszczony nauczyciel.
      Kaori westchnęła i potrząsnęła lekko siostrą.
      - Aya-nēsan! Obudź się… Nauczyciel jest zdenerwowany - szeptała w lekkim popłochu.
      Aya nie reagowała. Co więcej, oddychała nienaturalnie powoli.
      - Aya! - Kaori przestraszyła się nie na żarty. Co się z nią działo? To nienaturalne, żeby oddychać tak wolno i płytko… - Aya?!
      - Co tam się dzieje? - zapytał profesor.
      - Proszę pana, ona chyba… jest nieprzytomna! - rzekła ze strachem w głosie Kao. W klasie uczynił się zamęt, gdyż każdy uczeń chciał widzieć, co się dzieje i czy faktycznie jeden z nich zemdlał. Yūki - jako prefekt - oraz Kasumi Kageyama jako przewodniczący klasy próbowali zaprowadzić porządek, choć z dość marnym skutkiem. Dopiero nieznoszące sprzeciwu słowa nauczyciela wszystkich uspokoiły. Mężczyzna podszedł do Ayi i przekonał się, że to absolutnie nie żadne żarty. Natychmiast zabrał uczennicę do gabinetu pielęgniarki.

      Aya powoli uniosła powieki. Czuła się niezwykle ociężała, jakby nie mogła się ruszyć. Nie, naprawdę nie mogła. Ogarniała ją tak ogromna słabość…
      Nie wiedziała, co się dzieje. Zamrugała kilka razy. Powoli jej wzrok zaczął przyzwyczajać się do jasnego pomieszczenia, które bynajmniej nie było jej pokojem. Co tu robiła? I w ogóle jak się tu dostała? Przez moment zastanawiała się, co tak naprawdę pamięta. Bezsenna noc. Lekcje. Wszechogarniająca ją słabość. I pustka.
      - Nareszcie! - powiedziała z ulgą w głosie Kaori, widząc, że Aya otworzyła oczy.
      Aya odwróciła powoli głowę i spostrzegła młodszą siostrę siedzącą na krześle obok łóżka, na którym sama leżała.
      - Kao… chan… - szepnęła z trudem. Słowa ledwo przechodziły jej przez gardło. Nie miała pojęcia, co się dzieje.
      - Och, tak się martwiłam! - oznajmiła ze łzami w oczach Kao.
      - Co… się stało…? - zapytała powoli Aya.
      - Zemdlałaś na lekcji… Przenieśliśmy cię do pielęgniarki. Wyjaśniłam, że to prawdopodobnie przez tę bezsenność. Lekarka mówi też, że może po prostu się przepracowujesz. Ale mi się wydaje, że twój stan jest spowodowany czymś innym…
      Aya już chciała coś powiedzieć, ale Kao nie dała jej dojść do słowa.
      - Proszę, nic nie mów! Nie przemęczaj się, odpoczywaj. Spokojnie, nie będę się narzucała. Jeśli kiedyś zechcesz mi wyznać, co cię trapi, to proszę bardzo. Ale teraz po prostu leż.
      Aya z ulgą wysłuchała słów Kao. Oddychała z trudem, kręciło jej się w głowie, mimo iż nawet się nie ruszała, jedynie leżała.
      Co mi jest? Zmęczenie jest skutkiem bezsenności, ale ta słabość… Przecież nie mogę się nawet ruszyć… Z trudem wyduszam z siebie pojedyncze słowa… Do licha, co to ma być?!
      - Coś ci przynieść? - zapytała Kaori.
      Ayi ledwo udało się pokręcić przecząco głową. Jedyne, czego chciała, to zażegnać ten dziwny stan. I porządnie się wyspać.
      Kao zasmuciła się. To nie jest normalne, pomyślała. Jejku, tak bardzo się martwię! Co mogło doprowadzić ją do takiego stanu? Przecież widzę, że to nie zwykła bezsenność!

      Po południu Aya zdołała się wreszcie podnieść do pozycji półleżącej. Mogła już normalnie mówić, oddychała prawie poprawnie. Kao siedziała z nią niemal przez cały dzień, ale niewiele się odzywała. Wciąż miała nadzieję, że siostra zdoła zasnąć. Przeliczyła się jednak - Aya wciąż leżała nieruchomo, głównie wpatrując się w sufit.
      W którejś chwili drzwi do gabinetu nagle się otworzyły. Aya się nie poruszyła, Kaori natomiast spostrzegła wchodzących prefektów.
      - Yūki-san, Kiryū-kun! - wykrzyknęła. Od kiedy Aya mówiła na panią prefekt po imieniu, ona też zaczęła.
      - Cześć - przywitała się Kurosu. - Przyszliśmy zajrzeć, jak się miewa twoja siostra - wyjaśniła.
      - Hm, czuje się odrobinę lepiej, ale wciąż jest słaba… - mruknęła zmartwiona Kao.
      Aya odwróciła się powoli i spojrzała na przybyłych. Yūki wyglądała tak rześko, że gdyby nie bandaż na jej szyi, nic nie wskazywałoby na to, że karmi się nią wampir. Ten, który stał w tej chwili obok z nieco niemrawą miną.
      - Mam nadzieję, że szybko wyzdrowiejesz, Aya-san! - powiedziała Kurosu.
      - Taak… Ja też - odpowiedziała Aya, na moment przymykając powieki.
      Jak ty to robisz? Jakim cudem, mimo tego wszystkiego, wciąż jesteś tak pogodna i zdrowa?, spytała w myślach panią prefekt. Kao tak samo. Dopiero co była chora, a już ma tyle energii, jakby jej przeziębienie, wcale nie takie lekkie zresztą, było jedynie złym snem.
      - Yūki-san, możesz na chwilkę? - Kao zwróciła się do Kurosu, mając zamiar podpytać ją trochę o to, co zrobić w sytuacji, gdy jej siostra ledwo żyje. Czy może urwać się ze szkoły, by się nią opiekować? Co na to dyrektor? Czy w razie potrzeby będzie można posłać do miasta po prawdziwego lekarza? Tutaj mają przecież tylko pielęgniarkę, choć uczniowie nierzadko nazywali ją „lekarką”.
      - Tak, oczywiście - zgodziła się od razu Yūki.
      Dziewczyny oddaliły się trochę. Aya straciła je z oczu, jako iż stanęły tak, że przesłaniał je lekarski parawan.
      - Aya… - szepnął Zero. Zaraz jednak potrząsnął głową. Zapomniał się, bo od kiedy dowiedział się prawdy o niej, to tak ją w myślach nazywał. - To znaczy: Mitsui-san. Wybacz…
      - Nie szkodzi. Możesz mi mówić po imieniu - powiedziała ze spokojem.
      Kiryū skinął głową. Tak będzie zdecydowanie wygodniej. Zresztą łączyły ich wielkie sekrety, bez sensu, by wciąż nazywali siebie nawzajem tak formalnie.
      - W takim razie ty też się tak do mnie zwracaj, zgoda? - spytał.
      - Uhm - zgodziła się.
      Przez moment milczeli.
      - To… To nie przez bezsenność, prawda? - zapytał powoli.
      - Nie wiem… Nie mam pojęcia, co o tym myśleć - wyznała, po czym zachmurzyła się porządnie. Uznawszy, że skoro do niej nie dochodzą poszczególne słowa Kao i Yūki, to one nie usłyszą jej szeptu, powiedziała: - Kuran mówił, że podczas procesu przemiany w wampira będę cierpieć. Więc może to jest przyczyną…
      Zero spuścił wzrok. Do licha, czemu ich życie musiało być takie pokręcone? Uch, gdyby nie te wampiry!
      - Chciałbym ci jakoś pomóc. Yūki i twoja siostra również. Ale… czy da się to w jakiś sposób zrobić? - zapytał z nutą powątpiewania w głosie.
      - Nie sądzę - odparła krótko Aya. - Myślę zresztą, że mam to gdzieś. Ważne, żeby Kao-chan była bezpieczna i zdrowa.
      - Wciąż myślisz tylko o niej - mruknął niezadowolony. - Mogłabyś czasem zająć się sobą.
      - I kto to mówi! - obruszyła się Aya. On przecież nie był lepszy. Wciąż tylko Yūki, Yūki, Yūki…
      - Hm. Fakt - przyznał. Przez moment wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał. Potem spojrzał dziewczynie w oczy. - Pewnie mną gardzisz, prawda? - spytał. Aya zerknęła na niego ze zdziwieniem. - Wiem, że wiesz… - Wykonał dłonią jakiś nieokreślony gest, ale zaraz potem dodał: - Mam na myśli to, że Yūki pozwala mi pić swoją krew…
      Aya skinęła głową. Tak, oczywiście, że wiedziała. Od kiedy czuła zapach krwi, trudno byłoby to przed nią ukryć.
      - Ja… czuję do siebie wstręt. Ale nie potrafię się powstrzymać - wyznał ze smutkiem. - Co zrobisz w tej sytuacji?
      - Masz na myśli to, czy zamierzam cię zabić? - spytała. Wyczytała z jego twarzy, że to nad tym właśnie się zastanawiał. - Nie zrobię tego. Przynajmniej nie teraz. Yūki-san sama oddaje ci swoją krew, prawda? W takim razie nie będę się wtrącać - zdecydowała.
      - Rozumiem - odparł, przymykając na chwilę oczy. - Ale jeśli sytuacja wymknie się spod kontroli…
      - Wtedy wypełnię obietnicę - zapewniła.
      Zero pokiwał głową.
      - To dobrze - rzekł poważnym tonem. Naprawdę tak myślał. Jeżeli oszaleje, ktoś będzie musiał go zabić. A zamordowanie zwariowanego Poziomu E to nie bułka z masłem, nie każdy da sobie z tym radę. Ale dhampir posiadający niezwykłą moc? Czemu nie.
      Przez moment milczeli.
      - Myślisz, że niedługo ci przejdzie? - zapytał Kiryū. Kto wie, być może przeczuwała, ile to może trwać? Ich życie było już na tyle zakręcone, że nic by go już chyba nie zdziwiło.
      - Mam taką nadzieję - odpowiedziała. - To nie może trwać w nieskończoność. Zresztą zobacz, jest już odrobinę lepiej!
      Chciała wstać, ale natychmiast zakręciło jej się w głowie. Zero zareagował szybko - złapał ją, zanim upadła. Ułożyła się bowiem tak niefortunnie, że jeszcze trochę, a zwyczajnie zleciałaby z łóżka.
      - Ups. Chyba jednak nie jest aż tak dobrze… - Ayi zrobiło się ciemno przed oczami, świat wirował. To był ten stan, który kojarzy się przede wszystkim z początkiem omdlenia. Na szczęście tym razem udało się temu zapobiec.
      - Nēsan, co ci jest?! - zapytała przestraszona Kao, która wraz z Yūki właśnie wróciła z pogawędki. - Puść ją, Kiryū! - krzyknęła zdenerwowana, myśląc, że to Zero coś jej zrobił.
      - Spokojnie, Kaori-chan! - upomniała ją Kurosu.
      Zero ostrożnie położył Ayę na łóżku. Ta, nie do końca wiedząc, co się dzieje, poczuła wdzięczność za to, że zrobił to tak delikatnie. Gwałtowny ruch tylko pogorszyłby jej stan.
      - Nic jej nie zrobiłem, chciała wstać i zasłabła - wyjaśnił prefekt. Dla odmiany nie zawarczał na Kaori, był na to zbyt zmartwiony, choć nie do końca zdawał sobie z tego sprawę.
      - Och… Przepraszam - wydukała Kaori i podbiegła do siostry. Ta zaczynała już odzyskiwać jasność umysłu. Ujrzała wszystkich zebranych dookoła niej.
      - Przepraszam za kłopot, Zero-kun - szepnęła z lekkim trudem.
      - Nic nie szkodzi. Odpoczywaj - nakazał. - My już pójdziemy.
      - Tak. Zdrowiej szybko! - rzuciła Yūki.
      Kiryū na chwilę zatrzymał się przed drzwiami.
      - Aya-san, trzymaj się - powiedział jeszcze. Machnął ręką, po czym wyszedł.
      - Wow, mówicie sobie po imieniu? - zapiszczała Kao, gdy prefekci zniknęli i nie było już obawy, że je usłyszą. - Proszę, proszę…
      - Owszem. Tylko nie dopatruj się czegoś, czego nie ma - przestrzegła ją siostra. Skoro obie mówiły Yūki po imieniu, czemu by nie robić tego samego z drugim prefektem? Zresztą… To z nim więcej Ayę łączyło. To oni znajdowali się w tak podobnych, jakże kłopotliwych i okropnych sytuacjach. To oni z dnia na dzień coraz bardziej tracili człowieczeństwo…
      - Tak jest - odpowiedziała posłusznie Kaori, salutując dla zabawy. Na ten gest Aya uniosła kącik ust. Jak ona kochała tę małą trzpiotkę!
***
      Która to może być godzina?, zastanawiała się w duchu Aya. Już dawno temu nastała noc. Pomieszczenie szpitalne spowite było ciemnością. Normalnie Aya dobrze czuła się wśród mroku. Wtedy też najlepiej jej się spało, tymczasem znów nie była w stanie zmrużyć oczu. Ile to jeszcze będzie trwało? Jak tak dalej pójdzie, pielęgniarka nigdy nie puści jej do domu. To znaczy: do dormitorium, poprawiła się w myślach Aya.
      Nie mogąc zapaść w sen, jak zwykle poczęła rozmyślać. To nie tak, że tego właśnie chciała. Wolałaby oczyścić umysł i się zrelaksować - wówczas może udałoby jej się zasnąć. Ale gdzieżby tam, nieprzyjemne myśli atakowały ją z całą mocą.
      Ciemność panująca dookoła sprawia mi ulgę, zauważyła nie po raz pierwszy. Światło mi przeszkadza, razi mnie… Tak nie powinno być. Chciałabym być zwykłym człowiekiem albo w ogóle nie istnieć. Zamknęła oczy. Naprawdę tak myślała, choć było to na swój sposób przerażające. Jak cudowny byłby świat, gdyby wampiry nie istniały… Jak wspaniale byłoby być człowiekiem…
      Jak się domyślała, Zero myślał w podobny, jeśli nie wręcz identyczny sposób.
      Z rozmyślań wyrwał ją cichy odgłos otwieranych drzwi i wampirza woń. Odwróciła się w stronę nieproszonego gościa, zaskoczona i przestraszona. Zdecydowanie się go tu nie spodziewała.
      - Dlaczego tu przyszedłeś, Kuran-senpai? - spytała. Udało jej się włożyć w ton pogardę i odrazę, jakie do niego żywiła, mimo strachu zaciskającego jej się powoli na gardle.
      - Jakież miłe powitanie. - Głos przewodniczącego Księżycowego Akademika jak zwykle był spokojny. Na twarzy czystokrwistego nie było widać żadnych emocji. Aya też próbowała odgrywać beznamiętną, ale nie była w stanie stwierdzić, czy i w jakim stopniu jej się to udaje.
      - Odpowiesz mi? - Aya udawała dzielną, ale tak naprawdę nienawidziła rozmów z Kaname. Cała postawa tego wampira peszyła ją i stresowała. Biła od niego niewyobrażalna aura mocy. Zastanawiała się, czy każdy przedstawiciel Klasy A takową emanuje.
      - Powinnaś zwracać się do mnie z szacunkiem, Mitsui - pouczył ją niczym nauczyciel niepokornego ucznia. - Jednak nie po to tu jestem. Przyszedłem się dowiedzieć, co się z tobą dzieje, gdyż…
      - Chyba nie powinno cię to obchodzić - przerwała mu szorstko Aya.
      - … chcę wiedzieć, czy nie wymykasz się spod kontroli - kontynuował, jakby nie zauważył jej uwagi. - Mnie możesz powiedzieć. Rzekłbym nawet, że to twój obowiązek - oznajmił.
      - Zostaw mnie w spokoju, Kuran! - Aya nie wiedziała, co ma robić. Pragnęła pozbyć się tego nocnego gościa za wszelką cenę, ale jak niby miała do tego doprowadzić? Był wampirzą szychą, a ona marnym dhampirem. Jej rozkazy czy nawet ewentualne prośby na nic się nie zdadzą. Tacy jak on mieli takich jak ona za marny pył.
      - Jesteś silna, jednak długo nie wytrzymasz. Na pewno zauważyłaś już, że to nie jest zwykłe przemęczenie. Otóż… - Dziewczyna wstrzymała oddech. Sama nie wiedziała, czy chce usłyszeć gorzką prawdę. - Uważam, iż budzi się w tobie kolejna wampirza cecha.
      - Jak to możliwe?! - Aya przeraziła się. Owszem, spodziewała się tego, ale… Dlaczego to działo się w takim tempie? To tak okropnie niesprawiedliwe… - Przed wyczuwaniem krwi, które niedawno nabyłam, ostatnia „moc” ukazała się kilka lat temu. Jak to możliwe, że te cechy tak szybko przychodzą?! Czy wiesz, co to może być tym razem? - zapytała, na moment zapominając, że chciała pozbyć się Kaname tak prędko jak to możliwe.
      - Tego nie da się teraz przewidzieć - stwierdził. - Podejrzewam jednak, że być może ciągłe przebywanie wśród wampirów tak przyspiesza proces zmiany. Możliwe, że od teraz będziesz cały czas musiała znosić podobne katusze. Proponowałem pomoc…
      - Nie chcę jej… Idź stąd. Nie chcę cię widzieć! - wykrzyknęła. W jej oczach pojawiły się łzy, mimo iż usilnie próbowała je wstrzymać. Nie chciała przy nim płakać. Właściwie nie chciała okazywać żadnej słabości, ale, jak widać, to jej się nie udało.
      - W ten sposób tylko narażasz siostrę na cierpienie - zauważył Kaname. Serce Ayi niemal stanęło. Oprzytomniała natychmiastowo. - Myślisz, że ona nie widzi, jak marniejesz? - kontynuował. - Pewnie coraz bardziej się od siebie oddalacie. Gdy nie jesteś w pełni sił, tak jak teraz, nie możesz jej pomóc w potrzebie.
      - Nie mieszaj w to Kaori, Kuran - zdołała tylko wydukać. Najgorsze było to, że wszystko, co ten wampir mówił, było okrutną prawdą. To bolało ją najbardziej.
      - Jednakże - dodał ze stoickim spokojem - to nie moja sprawa. Wracaj do zdrowia i informuj mnie o swoim stanie.
      Aya odwróciła wzrok. Nie chciała dłużej spoglądać na tę twarz. Twarz czystokrwistego wampira, takiego samego okrutnika i zbira, jakim był jej ojciec. Oni wszyscy są tacy sami… Żałosne stworzenia, którym wydaje się, że mogą wszystko, tylko dlatego, że urodziły się z jakimiś głupimi mocami.
      Wciąż patrząc w bok, nie ujrzała, lecz niemal poczuła, że Kuran zmienia pozycję. Spojrzała na niego i zauważyła, że zbliża się w jej kierunku.
      - Nie podchodź! - krzyknęła ze zgrozą. Serce waliło jej jak oszalałe. Pragnęła natychmiast wydostać się z łóżka i uciekać, ale nie była w stanie się ruszyć. Nie wiedziała, czy to przez niego, czy przez zmęczenie. On z kolei nic sobie nie robił z jej słów. Podszedł do niej i położył jej rękę na głowie. - Odejdź… - wyszeptała. Miała ochotę go uderzyć albo chociaż odsunąć jego dłoń, jednak nawet tak drobny ruch był dla niej w tej chwili niemożliwy.
      Wampir w końcu cofnął rękę.            
      - Oyasumi - rzekł cicho.
      Aya nagle poczuła, że świat zaczął się rozmazywać. Ostatnią rzeczą, jaką widziała, była oddalająca się sylwetka Kaname.
***
      Kao wbiegła do gabinetu pielęgniarki. Specjalnie wcześniej wstała, choć nie przychodziło jej to szczególnie łatwo. Dla Ayi była jednak w stanie poświęcić wylegiwanie się w łóżku do czasu konieczności wstania w celu przygotowania się na zajęcia.
      Nie tracąc ani chwili, podeszła szybko do siostry, która leżała bezwładnie na łóżku. Miała zamknięte oczy. Na ten widok Kaori automatycznie się zestresowała. Czy Aya znowu zemdlała?!
      - O nie, Aya-nēsan! Co ci jest?
      Do dziewczyny podeszła pielęgniarka. Położyła jej rękę na ramieniu.
      - Spokojnie, Mitsui-san. Ona tylko śpi - uspokoiła uczennicę, uśmiechając się subtelnie.
      - Och, naprawdę? Jakie szczęście! - westchnęła z ulgą Kao. Myślałam, że znów jest nieprzytomna.  Jak dobrze, że wreszcie udało jej się zasnąć, ucieszyła się szczerze.
      Póki mogła, siedziała przy siostrze. Momentami milczała, ale głównie opowiadała jej szeptem naprędce wymyślone historyjki bądź zabawne sytuacje, jakie ją spotkały. Nie była pewna, dlaczego to robiła. Owszem, sądzono, że dobrze jest mówić do osób w śpiączce czy coś, ale Aya przecież tylko spała. Mimo tego niepokój nie opuszczał Kaori tak do końca. Opowiadała więc cichutko, tak, by nie zbudzić siostry, ale jednocześnie dbając o to, by ta jakoś podświadomie wiedziała, że nie jest sama.
      - Wpadnę do ciebie po zajęciach. I obiecuję, że zrobię solidne notatki! - zapewniła z delikatnym uśmiechem, kiedy musiała już wyjść, by nie spóźnić się na lekcje.

      - Jak się czuje Aya-san? - zapytała Yūki podczas przerwy między zajęciami.
      - Och, nie jestem pewna. Przez cały czas, jak u niej byłam, spała w najlepsze. Ale to dobrze, może wreszcie odpocznie! - odpowiedziała Kaori. Wciąż myślała o siostrze. Nie potrafiła zupełnie się nie martwić, choć wyglądało na to, że wszystko zmierzało ku lepszemu.
      - Całe szczęście. Nieźle musiała się przepracować, skoro skończyła w takim stanie… - Yūki westchnęła, kręcąc głową.
      Przepracować? Phi! Stało się coś innego, a ty, znając życie, doskonale o wszystkim wiesz, warknęła w duchu Kaori.
      - O tak. Wiesz, ona daje z siebie wszystko i jako uczennica, i jako siostra. Poza tym martwi się wszystkim i WSZYSTKIMI… - specjalnie zaakcentowała ostatnie słowo, mając nadzieję, że to przemówi koleżance do rozsądku. Powinna nieco odseparować od Ayi Zero i samej też się do niej tak bardzo nie zbliżać. Bo przecież kłopoty zaczęły się wraz z zaznajomieniem się ich wszystkich, prawda?
      - Och… Tak… To… - Yūki plątała się niesamowicie, najwyraźniej próbując coś wymyślić. Prawdopodobnie nie było to jednak jej mocną stroną. - Pójdę już - mruknęła więc pod nosem, po czym pospiesznie się oddaliła.
      I wy mi tu wmawiacie, że wszystko jest w porządku? Dobre sobie… Kao przegryzła wargę. Powoli zaczynała mieć dość tych wszystkich sekretów. Wiedziała, że tych troje - Aya i prefekci - coś knują, ale co to mogło być? Co takiego ich łączyło? Bo chyba nie trójkąt miłosny, co? Takie rzeczy zdarzały się tylko w mangach. Chyba.
      - Mitsui-san! - usłyszała nagle, co przerwało potok jej zwariowanych myśli.
      - Mio-san, Nio-san. Coś się stało? - spytała, widząc podbiegające do niej dwie koleżanki.
      - Nie, ale wiesz, co usłyszałyśmy?
      - Co takiego? - zaciekawiła się.
      - Że Idol-senpai o ciebie pytał. Wczoraj nie zjawiłaś się na wymianie grup.
      Kao zarumieniła się. Pytał o mnie? Niesamowite, czyli nie jestem mu chyba tak całkiem obojętna, zauważyła uradowana. Natychmiast zrobiło jej się ciepło na sercu.
      - Och, naprawdę? - Ledwo powstrzymywała wybuch ekscytacji. - Hm… Wiecie, przez cały wieczór siedziałam u Ayi - powiedziała, siląc się na poważny ton.
      - Ach, no tak! I jak się ona czuje, co? - zapytała Nio.
      - Już lepiej, dziękuję.
      - Wiadomo, co było przyczyną tego zasłabnięcia? - Mio spojrzała na koleżankę.
      - Hm, podobno się przepracowywała. A do tego ostatnio niewiele spała. Nic dziwnego, że tak zmarniała.
      - Och, no tak. W takim razie przekaż jej od nas, proszę, żeby szybko wróciła do zdrowia!
      - Dobrze, dziękuję - odparła z uśmiechem Kaori.
      Przerwa się skończyła, więc uczniowie poczęli wchodzić z powrotem do sali.

      Zaraz po zajęciach Kao wbiegła do szpitalnego pomieszczenia. Tradycyjnie podeszła do siostry i usiadła przy niej. Odruchowo złapała ją za rękę.
      - Wciąż śpisz, nēsan? - zapytała na głos.
      Pielęgniarka najwyraźniej to usłyszała, bo podeszła do Kaori i spojrzała na nią z lekką troską.
      - Nie obudziła się ani na chwilę. Zaczynam się zastanawiać, czy to aby na pewno normalne… - przyznała.
      - Że co, proszę? - Kaori przestraszyła się. Jednak wówczas, jak na zawołanie, poczuła, że palec siostry drgnął.
      Aya zaczęła się lekko wiercić. Po chwili otworzyła oczy. Zamrugała kilka razy i przeciągnęła się lekko, mrucząc przy tym jak kot.
      - Aya! - Kao rzuciła się jej na szyję. Była tak szczęśliwa! Najpierw stresowała się tym, że ta nie mogła spać, przed chwilą tym, że się nie budziła… Istne szaleństwo.
      - Hej, udusisz mnie - rzuciła Aya, lekko odpychając młodszą siostrę, uważając jednak przy tym, by zrobić to delikatnie, a nie szorstko.
      - Jak się czujesz? - spytała szybko Kaori.
      - Hm… Właściwie… - Aya zastanawiała się przez chwilę. Najpierw musiała całkiem się obudzić i dojść do siebie, by stwierdzić, w jakim znajduje się stanie. - Czuję się cudownie - oświadczyła wreszcie, niepomiernie zdumiona. Dawno nie czuła się tak dobrze. A może to tylko takie wrażenie? Czas lubił płatać figle.
      - Serio? - zdziwiła się Kao. No proszę, dobrych kilkanaście godzin snu i dziewczyna jak nowa! - To świetnie!
     Pielęgniarka przerwała siostrom rozmowę, oznajmiając, że musi przebadać Ayę. Kaori odsunęła się, by jej to umożliwić.
      - Niesamowite, wygląda na to, że wszystko już w porządku - rzekła po paru minutach lekarka. - To chyba u was rodzinne, że tak szybko dochodzicie do siebie - zaśmiała się.
      Kao również się uśmiechnęła, ale Aya spuściła wzrok. Na szczęście Kaori tego nie zauważyła. Mogłaby zacząć coś podejrzewać.
      - W każdym razie… Możesz już wrócić do siebie - oświadczyła pielęgniarka, patrząc na Ayę.
      - Dobrze, dziękuję - odpowiedziała grzecznie. Ubrała się i wyszła, gdy tylko zostało jej wręczone opakowanie naturalnych tabletek wspomagających wytrzymałość.

      - Aya-nēsan?
      - Tak?
      Dziewczęta siedziały w swoim pokoju. Aya w skupieniu przepisywała notatki, a młodsza patrzyła na nią w zamyśleniu.
      - Powiedz mi… - Kaori zamilkła na chwilę, wahając się nieco. Czy powinna o coś takiego pytać? Niby Aya była jej siostrą, ale nie lubiła tego typu rozmów. - Czy coś cię łączy z Kiryū-kunem? - wydusiła z siebie wreszcie.
      - Hę? - Aya uniosła brwi ze zdziwienia. Co prawda ten temat pojawił się już kilkakrotnie, ale zawsze były to żarty i przekomarzanki. Teraz, dla odmiany, Kaori wyglądała na dziwnie poważną. - Dlaczego pytasz? - zapytała podejrzliwie.
      - No… Tak mi się jakoś wydaje… że może... - Zawahała się po raz kolejny. - Że może to przez niego… No wiesz… To twoje samopoczucie…
      - To nie ma z nim nic wspólnego, Kao-chan. To tylko mój kolega, tak? A jeśli chodzi o to zasłabnięcie… Takie rzeczy po prostu się zdarzają. Wiesz dobrze, że ostatnio spędzałam bezsenne noce. To było przyczyną - wyjaśniła Aya, siląc się na spokój. Oczywiście podejrzenia Kaori były wręcz śmieszne, nie czuła do Zero niczego poza czymś, co pewnie było zalążkiem przyjaźni, niemniej obawiała się, że Kao może w końcu wywęszyć trop tajemnicy, jaka łączyła ją z tym chłopakiem.
      - W takim razie dlaczego nie mogłaś spać? - wyrzuciła z siebie Kao. - Zrozum, martwię się o ciebie!
      Aya spojrzała na nią ze zdziwieniem. To nie ma być tak! Nie masz się o nic martwić… Proszę, chociaż ty żyj normalnie…
      - Ostatnio wydarzyło się tak wiele. To nagłe przeniesienie nas tutaj, dziwny system szkoły, ta cała Nocna Klasa, twoja choroba… Co w tym dziwnego, że się martwię? Znasz mnie przecież - rzekła, próbując zbagatelizować problem i uspokoić siostrę.
      Sęk w tym, że nie. Bo nie dajesz mi szansy, bym cię poznała, zaprzeczyła w myślach Kaori.
      - To nie ma sensu - szepnęła pod nosem.
      - Co takiego? - spytała Aya.
      - Nie, nic. Przepisuj sobie.
      Dalej kłamiesz. Dlaczego to robisz, Aya-nēsan?

      Wreszcie wieczór. Nareszcie słońce skryło się, pogrążając świat w mroku, pomyślała Aya, spoglądając w ciemniejące za oknem akademika niebo.
      - Idę się wykąpać - rzekła.
      - Dobra.
      Aya chwyciła ręcznik, piżamę i potrzebne akcesoria. Poszła do łazienki. Bez namysłu zdjęła ubrania i weszła pod prysznic. Poczuła letnią wodę spływającą po włosach i plecach. Kochała to uczucie, kochała wodę. Najwspanialsza chwila w ciągu doby, chwila kąpieli. Westchnęła. Poczuła się niezwykle silna. Miała w sobie tyle energii…
      To niesamowite, pomyślała. Wczoraj o tej porze leżałam na szpitalnym łóżku i nie potrafiłam się poruszyć. Teraz natomiast moje ciało jest przepełnione jakąś niesamowitą energią… Dlaczego? Przypomniała sobie rozmowę z Kaname. I to, co uczynił. To on sprawił, że zasnęłam. Dlaczego to zrobił? Dlaczego mi pomógł? Wie przecież, że go nienawidzę… Na chwilę przestała myśleć i po prostu cieszyła się kąpielą. Zaraz, czy nie powinnam przypadkiem zdobyć jakiejś nowej wampirzej umiejętności? Intensywnie myślała, ale oprócz niespodziewanie dobrego fizycznego samopoczucia nie dostrzegła żadnych zmian. Hm. Może się myliliśmy. Może to rzeczywiście było tylko zmęczenie?
      Postanowiła teraz o tym nie myśleć. Skupiła się i zaczęła dla zabawy manipulować wodą.
      Niesamowite, że coś takiego może mi sprawiać taką radość! Uśmiechnęła się. Ech, ale nie mogę siedzieć tu wiecznie.
      Zmusiła się do zakończenia zabawy, porządnego umycia się i wyjścia spod prysznica. Owinęła się miękkim, żółtym ręcznikiem, który miała od dziecka.
      Podeszła do umywalek i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. W ciągu kilku ostatnich dni wyglądałam jak trup. Teraz wreszcie wszystko wróciło do normy!
      Zatopiła się we własnym spojrzeniu smutnych, szarych oczu.
      Kim tak właściwie jestem? Kim byłam, a kim się stanę…?









***
      Przepraszam, nie mam siły tego sprawdzać, więc jak wyłapaliście jakieś błędy, dajcie znać. *niewyspana*
      Dedykacja wędruje do Kiran, Leny, Suzu i Oleeny - dziękuję Wam za miłe komentarze pod poprzednim rozdziałem. :)
      Buziaki!

7 komentarzy:

  1. Dzięki za dedyk! :*
    Błędów się nie dopatrzyłam. ;)
    Dzięki za komentarze u mnie. Wiem, ze Epilog był króciutki, ale w sumie nie planowałam niczego dłuższego... A Prolog, owszem, był dla rozbudzenia ciekawości ;) Obiecuję, że zmienię czcionkę w kolejnych rozdziałach ;)

    Tak w ogóle-naprawdę lubię Wasze VK.;) I nie mogę doczekać się kolejnej części VN.
    Co do Czar-Łowczyni - pewnie w najbliższym czasie będę dodawać rozdziały raz na tydzień, albo dwa. Mam ich trochę napisanych, więc powinno pójść szybko :D

    Pozdro i weny!
    K.L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co. :)
      Miło mi to słyszeć. :D
      Po raz kolejny nie ma za co. ;) Wiesz, prologi i epilogi nie muszą być długie, po prostu nastawiłam się na nieco więcej czytania. xD Dla odmiany miałam akurat chwilę, by poświęcić ją internetowym opowiadaniom. ;)

      Cieszę się. ^o^

      Buziaki!

      Usuń
  2. Również dzięki za dedyk <3
    Po nieprzespanej nocy nie mogę się skupić na niczym oprócz czytania ;-; Może to i dobrze bo przez ostatnie 13 godzin cały czas czytałam :/ no ale nic...
    Rozdział cudowny i czekam na kolejny ^^
    Dużo weny!!<3
    Lena ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co. ;)
      Czytanie świetna rzecz, ale hej, spać też trzeba! Dbaj o organizm. ;)
      Dziękuję. :)
      Buziaki!

      Usuń
  3. Dobra kom na szybko bo zaraz lecę na pociąg :p
    Jeeeeejku naprawdę kocham VK Q.Q Uwielbiam ten klimat, tych bohaterów Q.Q Uwielbiam!!! uwielbiam!!!
    Kurczę jak czytam to mając za sobą tyle rozdziałów z VK nie mogę uwierzyć jak to się skończy... To strasznie dziwnie ^ ^" Ech biedna Aya, biedna Kao i Zero Q.Q Hahahaha Kao pięknie pojechała po Yuki xD

    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Normalnie szalejesz ostatnio z tymi komentarzami. :P

      Usuń
  4. Parę słów napiszę, bo tak głupio tylko siedzieć i żebrać o rozdział, a nic nie pisać. xD

    No czapki z głów, moja droga! Świetny rozdział! Przemyślany i dopracowany do ostatniego słowa! W ogóle, teraz te osłabienie Ayi jest tak realnie opisane... Człowiek sam czuje niemoc, czytając te opisy. Cała sprawa z perspektywy Ayi... to jakiś horror. Normalnie jakby obudziła się w koszmarze. Problem za problemem, piętrzą się i wszystkie spoczywają na jej barkach. Umiecie tworzyć dramaty, oj umiecie!
    Jejciu, tak mi szkoda Zero. I Kao. Ale przede wszystkim Kao. Jest zaniepokojona, nie wie co się dzieje, siostra nie dopuszcza jej do siebie, w dodatku ma pretensje o Nocną Klasę, która w oczach nieświadomej Kao wcale nie jest pełna krwiożerczych bestii. Jak ona ma sobie z tym radzić? Tutaj świetnie opisano uczucia Kaori. Mam wrażenie, że wcześniej ta sfera została nieco... pominięta. Teraz za to nadrobiłaś to z nawiązką. 10/10!
    "Yuuki plątała się niesamowicie, najwyraźniej próbując coś wymyślić. Prawdopodobnie nie było to jednak jej mocną stroną" - Dżizas, kocham to! xD
    Ach, Kaname... <3 Uwielbiam go. Jest tak cudowny, że rozpływam się w uśmiechu, czytając o nim. No co ja zrobię? Jego nie można nie kochać.
    "do czasu w stania". Wcisnęła Ci się spacja w scenie, w której Kao odwiedza Ayę po wizycie Kaname. ;)
    I te rozkminy Ayi... no majstersztyk!

    Krótko, ale zawsze coś!

    Pozdrawiam - Andzik

    OdpowiedzUsuń