sobota, 6 sierpnia 2016

Dodatek specjalny! Vampire Knight v. 2.0: rozdział VII - „Kiedy wreszcie mi zaufasz”

         Aya obudziła się. Był wczesny ranek. Jęknęła cicho i zakryła oczy prawą ręką. Zupełnie się nie wyspała, bo przez większą część nocy biła się z myślami. Martwiła się o chorą siostrę, o to, że się pokłóciły, a także o wczorajszy huk i zapach krwi… Wciąż nie wiedziała, co takiego mogło się stać. Nie znała tej woni, czyli nie była to ani krew Kaori, ani Yūki. Teoretycznie powinno ją to pocieszyć, ale z jakiegoś powodu tak nie się nie stało…
      Wstała powoli i poszła do łazienki. Wzięła letni prysznic, chcąc orzeźwić umysł. Nie miała nawet ochoty na zabawę wodą za pomocą swoich magicznych zdolności. Była zbyt zmartwiona.
      Po wyjściu spod prysznica wysuszyła włosy i się uczesała. Aby było jej wygodnie, upięła długie, czarne niczym smoła włosy w luźnego koka. Potem wróciła do pokoju, ubrała się w mundurek i wyjrzała przez okno. Niebo przybrało najrozmaitsze barwy, od pomarańczu, poprzez róż, aż do fioletu i błękitu. Tak piękne widoki w tak okrutnym świecie, pomyślała ze smutkiem.
      Nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Było zbyt wcześnie, by odwiedzić Kaori. Do lekcji też zostało jeszcze wiele czasu.
      Mam nadzieję, że Kao-chan będzie się dziś czuła lepiej. Ale nawet gdyby… Pewnie nie będzie miała zamiaru ze mną rozmawiać, zasępiła się. Faktycznie, nie zdziwiłaby się, gdyby tak było. Na jej miejscu byłaby wściekła. Ale co miała zrobić? Nie mogła wyznać jej prawdy o wampirach. Tak bardzo pragnęła, by Kaori mogła normalnie żyć… Nie dotyczyły jej przecież problemy, które chwiały posadami świata Ayi.
      Usiadła przy biurku, wyciągnęła przybory do rysowania i zaczęła uwieczniać widok rozciągający się za oknem. To ją nieco uspokoiło. Wpadła w swego rodzaju trans, dzięki czemu na chwilę oddaliła od siebie rzeczywistość. Od czasu do czasu siadała do kredek właśnie w celu ukojenia myśli.
      Gdy skończyła, postanowiła jeszcze chwilkę poczytać, a potem pójść do gabinetu pielęgniarki, by zobaczyć, jak się miewa Kao.
      Już chciała wyjść, gdy wpadła na pewien pomysł. Cofnęła się, wzięła z biurka rysunek i dopiero wówczas opuściła pokój.

      Starała się robić jak najmniej hałasu. Weszła po cichu do gabinetu pielęgniarskiego i ostrożnie zamknęła za sobą drzwi. Podeszła powoli do łóżka siostry. Kaori nie spała.
      - Aya-nēsan! Czy to nie za wcześnie na odwiedziny? - spytała wesoło.
      Szesnastolatka zdziwiła się. Nie ma do mnie żalu?
      - No co jest, nie zamierzasz wykrztusić żadnego słowa? - zapytała Kao.
      - Cześć - wydukała Aya.
      - Hej! - odpowiedziała z szerokim uśmiechem Kaori, radosna jak wiosna.
      - Kao-chan… Jak się czujesz? - zapytała ostrożnie Aya, nadal dziwiąc się pogodzie ducha siostry.
      - O wiele lepiej! Myślę, że jestem już prawie zdrowa. Pewnie jeszcze dziś stąd wyjdę - oświadczyła pewnie.
      - Uff! - Aya odetchnęła z ulgą. Uśmiechnęła się subtelnie. - Ale powiedz, dlaczego jesteś dla mnie taka miła? Nie gniewasz się na mnie?
      - Owszem, trochę. Ale nie ma co tego rozpamiętywać. Nie wiem, dlaczego tak nie lubisz Nocnej Klasy… I jeśli nie chcesz mi powiedzieć, to trudno. Nie będę się narzucać. Ale proszę, byś mnie aż tak nie kontrolowała. Wiem, że się o mnie martwisz, ale nie jestem aż tak głupia, by zrobić coś naprawdę nieodpowiedniego. Postaram się być trochę bardziej ostrożna, dobrze?
      Aya skinęła tylko głową, zaskoczona. Ona naprawdę potrafi zachować się dojrzale. Czasami to ja wychodzę na bardziej dziecinną, zaśmiała się w duchu.
      - Mam coś dla ciebie - przypomniała sobie.
      - Och, naprawdę? Super! - ucieszyła się Kaori. Poważny wyraz twarzy w jednej chwili zmienił się w minę dziecka oczekującego niespodzianki.
      Aya wyciągnęła z torby rysunek i podała go siostrze.
      - Ojej! Jest śliczny, nēsan! Dziękuję! - zawołała. - Ty to masz talent. Też bym chciała - poskarżyła się.
      - Ty za to świetnie śpiewasz i tańczysz - przypomniała Aya. Sama nie lubiła robić ani jednego, ani drugiego. A nawet praktycznie nie próbowała. To nie było dla niej.
      - Fakt - przyznała Kaori, szczerząc zęby.
      - Hm, a gdzie Tsuda-san? - zapytała Aya, rozglądając się po pomieszczeniu. Spodziewała się zastać w nim Nio ze skręconą kostką.
      - Pielęgniarka ją odesłała. Musi po prostu uważać. Utyka i jeszcze trochę ją boli, ale ma po prostu smarować kostkę trzy razy dziennie jakąś specjalną maścią. Za kilka dni ma być jak nowonarodzona - wyjaśniła Kao.
      Dziewczyny rozmawiały przez jakiś czas, już na różne tematy, lecz zgrabnie omijając wszystko, co miało związek z Aidō bądź ogólnie z Nocną Klasą. Potem Aya musiała pospieszyć się na lekcje, Kao zaś nakazano jeszcze odpoczywać.

      Aya weszła wraz z innymi do klasy. Rozejrzała się po sali. Zauważyła Nio z bandażem na kostce. Brakowało dwóch osób - chorej Kao, a także Zero, który był nieobecny z niewiadomego dla niej powodu. Aya przeniosła wzrok na Yūki. Koleżanka miała zmartwiony wzrok i rozglądała się z niepokojem. Brunetka podeszła do niej szybko.
      - Kiryū-kuna dziś nie będzie? - spytała cicho.
      - Nie… - odpowiedziała szeptem Kurosu.
      - Czy… coś się stało? - Aya wpatrywała się w smutną twarz córki dyrektora.
      - Wczoraj… Zero… No… - wahała się, przegryzając wargę. W końcu jeszcze bardziej zbliżyła się do Ayi i szepnęła jej na ucho: - Znów chciał mnie ugryźć, ale wtedy pojawił się jakiś facet, który strzelił do niego… Zero jest ranny, ale mówią, że nic mu nie będzie. A ten osobnik podobno jest… starym mistrzem Zero - wyjaśniła, dbając o to, by nikt poza wtajemniczoną koleżanką jej nie usłyszał. Aya spojrzała na nią ze strachem. Czyli ten huk i zapach krwi… Ile on jeszcze będzie musiał wycierpieć?! Serce boleśnie ją zakłuło na myśl o koledze, którego wciąż ścigał pech w każdej możliwej postaci.
      - Wiesz, co z nim teraz jest?
      Yūki ze smutkiem przecząco pokręciła głową.
      - Ostatnio widziałam go wczoraj w nocy. Nie wiem, gdzie teraz jest…
      - Kurosu! Mitsui! - krzyknął nauczyciel. - Czy byłybyście łaskawe przestać wreszcie rozmawiać i skupić się na lekcji?!
      Aya zorientowała się, że nawet nie zauważyła, kiedy profesor wszedł do sali. Nagle zrobiło jej się okropnie głupio. Zawsze była przecież wzorową uczennicą.
      - Tak jest - rzekły skruszone, po czym każda została sam na sam z własnymi myślami.
***
      Od razu po lekcjach - jednych bardziej, innych mniej ciekawych - Aya pobiegła do gabinetu pielęgniarki. Kao siedziała znudzona na łóżku.
      - Nēsan! Jak dobrze, że przyszłaś! Nuuudzi mi się! - jęczała niczym dziecko.
      - Jak się czujesz? - spytała Aya. Nie musiała już tak bardzo martwić się o siostrę, więc cały stres przelała na sprawę Zero.
      - Dobrze, a mimo to nie chcą mnie jeszcze wypuścić! - pożaliła się siostrze Kaori.
      - Cóż, trzeba słuchać pielęgniarki. A skoro się tak nudzisz, to może masz ochotę przepisać lekcje?
      Kaori ze strachem spojrzała na Ayę.
      - Nie, tylko nie to! - krzyknęła, machając rękami.
      - Kiedyś i tak będziesz musiała to zrobić - powiedziała zgodnie z prawdą Aya.
      - Och… - zasmuciła się młodsza.
      - Bierzesz wszystkie lekarstwa?
      - Oczywiście, że tak. Jestem grzeczną dziewczynką - odrzekła potulnie.
      Aya zaśmiała się.
      - Jeszcze niespełna rok temu zażywałaś tylko te lekarstwa, które ci smakowały. A tabletek nie wkładałaś nawet do ust, trzeba było ci je siłą wpychać!
      - Oj, Aya! To nieprawda!
      - A właśnie, że tak!
      Obie zaczęły chichotać. Rozmawiały jeszcze jakiś czas, by trochę urozmaicić Kaori czas. Aya zaproponowała, że przyniesie jej jakąś książkę z biblioteki, ale ta nie była fanką tego rodzaju spędzania wolnego czasu, więc grzecznie odmówiła.
      - Będę się już zbierać, Kao. Mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia - rzekła w końcu Aya.
      - Jakich? - spytała ciekawska.
     - Nie twoja sprawa - odrzekła z przekąsem siostra i uśmiechnęła się do blondynki. - Zdrowiej mi tu szybko! - przykazała.
      - Tak jest! - zameldowała Kaori.

      Aya poszła na chwilę do pokoju, odłożyła wszystko i przebrała się w normalne ubrania. Wybrała dżinsowe rurki. Pod luźną bordową bluzkę z długim rękawem założyła jeszcze czarny top, by nie zmarznąć. W akademiku nie było może zimno, ale nie dało się też powiedzieć, by było szczególnie ciepło.
      Chwilę pochodziła w tę i z powrotem. Iść czy nie iść?, pytała samą siebie, choć i tak znała odpowiedź. Zarzuciła na siebie płaszczyk, wcisnęła na głowę czapkę, po czym szybkim krokiem wyszła z dormitorium dziewcząt i przeszła do akademika chłopców, ignorując fakt, że nie powinna się tam pokazywać.
      Dopiero teraz zauważyła, że zdążyło się już zrobić dość późno. Siedziała u Kao dużo dłużej niż zamierzała.
      Skierowała się ku pokojowi Kiryū. Zapukała, ale nikt nie odpowiedział. Spróbowała ponownie. Znów nic. Gdzie on może być? Hm, a może po prostu nie ma ochoty z nikim rozmawiać? Wyszła z budynku. Chciała już udać się w drogę powrotną, gdy nagle zauważyła Yūki, która biegła w kierunku szkoły.
      - Coś się stało, Kurosu-san? - zapytała Aya.
      Szatynka zatrzymała się, zdyszana.
      - Szukam Zero, ale nigdzie go nie ma! - wykrztusiła z siebie.
      - Też chciałam się z nim zobaczyć, ale w pokoju było pusto… Dokąd chcesz teraz iść?
      - Do budynku szkolnego. Muszę porozmawiać z tym mężczyzną… Dawnym mistrzem Zero. Kilka minut temu widziałam, że się tam kierował.
      - Mogę iść z tobą? - spytała Aya.
      - Cóż, nie powinnaś… Ale w sumie, skoro i tak o wszystkim wiesz… Tylko bądźmy ostrożne, Nocna Klasa ma teraz zajęcia.
      - Wiem…
      Taak, to już była ta pora… Ale co miały zrobić? Obie się o niego martwiły, więc chciały wiedzieć, co się z nim dzieje. A jeśli ta rana jednak zagrażała jego życiu? Aya poczuła, jak mocno wali jej serce na tę myśl. Do licha, przecież śmierć i tak czekała na niego tuż za rogiem. Gdy straci zmysły, być może to nawet ona sama będzie musiała zostać tą, która ukróci jego cierpienia. Ale… Cóż, teraz nie była jeszcze gotowa na to, by go stracić. Jak by nie patrzeć, był pierwszą i najprawdopodobniej ostatnią osobą, która była w stanie zrozumieć jej sytuację.
      Dziewczyny puściły się biegiem do szkoły. Choć nie wiedziały, w której sali wampiry odbywają zajęcia, Aya kierowała się ich zapachem i prowadziła za sobą koleżankę.
      W końcu dotarły na odpowiedni korytarz. Tam niemal wpadły na postawnego mężczyznę, który miał czarne włosy opadające do ramion i przepaskę na prawym oku. Aya automatycznie się przestraszyła. Wyglądał groźnie, a ona nie spodziewała się zastać go już na korytarzu. Co on tu robił?
      - Co się stało Zero?! - zapytała Yūki, równocześnie łapiąc nauczyciela za brązową skórzaną kurtkę. - Nie przyszedł do szkoły, dyrektora też nie ma… Co mu zrobiłeś? - Z nerwów nie zwracała uwagi na to, że zwraca się do niego bez szacunku należnego starszym i bardziej doświadczonym.
      Dorosły spojrzał z dezaprobatą na zdeterminowaną dziewczynę i ze zdumieniem na Ayę. Podniósł brwi ze zdziwienia.
      - Kim jesteś? - spytał.
     - Proszę odpowiedzieć na pytanie Kurosu-san! - odpowiedziała Aya. Nie przejmowała się tym, że może być niegrzeczna.
      Mężczyzna wzruszył ramionami.
      - Odizolowaliśmy go, to chyba oczywiste? - rzekł beznamiętnym tonem.
      - Odizolowaliście? - zapytały obie dziewczyny w tym samym momencie.
      - Nie zdziwiłbym się, gdyby któregoś dnia ten chłopak oszalał. Chcę uniknąć jakichkolwiek ofiar, zanim rozwiążemy ten problem.
      - Wszystko z nim w porządku? - zapytała cicho Yūki. - Gdzie on jest?
      - Idźcie już. Nie mam czasu z wami rozmawiać - odpowiedział znudzonym głosem dorosły. - Dyrektorek mówi, że Zero nie może tutaj zostać. Ciężka praca zawsze spada na mnie - westchnął na odchodnym. Już chciał wejść do jednej z sal, gdy odwrócił się jeszcze do dziewcząt. - Jestem teraz zastępczym wykładowcą - wyznał im z jakiegoś powodu. Być może uprzedził ich pytanie o to, co robił w tym miejscu o takiej porze.
      - Chwilunia, wykładowcą? - spytała zdezorientowana Kurosu. Uczennice spojrzały na siebie ze zdziwieniem.
      - Lepiej zajmij się swoimi sprawami, pani prefekt - rzucił mężczyzna. - I ty też… - zwrócił się do Ayi, przez moment przeszywając ją specyficznym spojrzeniem, którego ta zupełnie nie rozumiała, po czym zamknął za sobą drzwi.

      - Stałyście tutaj przez cały czas? - zapytał, gdy wyszedł po lekcji z klasy. Dziewczyny czekały pod ścianą. - Myślałem, że będziecie szukać Zero.
      - Powiedział pan, że z Zero wszystko w porządku… Z kolei pomyślałam, że pan bierze na siebie ryzyko rozszarpania przez Nocną Klasę - powiedziała Yūki, udając swobodę. - Nie chcę, żeby do tego doszło, w końcu jestem prefektem - rzekła stanowczo. - A Aya-san była tak miła i mi towarzyszy - dodała. Kiedy czekały na owego „zastępczego wykładowcę”, ustaliły, że zaczną mówić sobie po imieniu. Bądź co bądź łączyły je tajemnice niedostępne większości ludzi.
      - Jakie dobre dziewczynki… - wyszeptał mężczyzna, po czym zbliżył się do uczennic. - Lecz mimo tego, że jesteście tak dobre, nic nie możecie zrobić - wyznał. - Ale skoro naprawdę chcecie się z nim zobaczyć, to idźcie. Jest w pokoju gościnnym w prywatnym mieszkaniu dyrektora - rzekł, po czym się oddalił. Dziewczyny natomiast bez chwili wahania pobiegły do Kiryū. Nie widziały, że nieznajomy odprowadza je wzrokiem z ciężkim do określenia wyrazem twarzy.

      Zero otworzył drzwi i ze zdziwieniem spojrzał na dwie koleżanki z klasy będące jednocześnie jego powierniczkami sekretów.
      - Nic mi nie jest, więc powinniście już iść - rzucił szybko. Chciał od razu zamknąć drzwi, jednak Yūki mu w tym przeszkodziła, wciskając stopę między drzwi a framugę.
      - Zaczekaj, Zero! Dlaczego tutaj jesteś? Tylko dlatego, że on ci kazał…
      - Ten człowiek… - przerwał przyjaciółce chłopak, jednak zaraz zawahał się i zamilkł na sekundę. Koleżanki zamieniły się w słuch. Widząc to, kontynuował: - Był opiekunem i nauczycielem mojego brata i mnie. Moi rodzice rzadko bywali w domu - zaczął wreszcie, jak gdyby nigdy nic. - Wtedy… Po raz pierwszy zobaczyłem wampira Poziomu E. - Odwrócił wzrok, nie uściślając, jaki czas miał na myśli, mówiąc „wtedy”. - To była szkolna pielęgniarka, elegancka i piękna kobieta.
      Aya lekko się przestraszyła, od razu pomyślała o Kao, która leżała w tej chwili w gabinecie pielęgniarskim.
      - Ale tak naprawdę był to wampir, który kiedyś był człowiekiem i uciekł spod kontroli arystokracji - ciągnął Kiryū. - Któregoś dnia na naszych oczach zmieniła się w okrutnego potwora. Mistrz stracił oko, ratując mi życie. To wszystko przez nasze naiwne założenie, że pielęgniarki i lekarze to dobrzy ludzie… - Serce Ayi podskoczyło. No świetnie, teraz będę się jeszcze bardziej martwić o Kao-chan! - Taka była cena naszej naiwności. Głupiej, dziecięcej naiwności… To wszystko stało się z mojego powodu - wyznał. - Dlatego zrozumcie… Jestem mu coś winien.
      - Ciągle się poświęcasz! - krzyknęła Yūki, zbliżając się trochę do kolegi i zapominając o istnieniu Ayi, która stała z tyłu. - Ciągle chcesz ze wszystkiego rezygnować... Ze wszystkiego, co masz! Zostawiłeś mi tę broń… Więc nie odchodź ode mnie! - rzekła dobitnie. - Zero, dlaczego na mnie nie patrzysz? - spytała, bo chłopak wciąż wpatrywał się gdzieś w bok. - Wpuść mnie.
      Prefekt wpuścił koleżankę. Aya natomiast stwierdziła, że nic tu po niej. Trzymaj się, Kiryū-kun, powiedziała w myślach i powoli zaczęła się oddalać.
      Miała ochotę zobaczyć, czy z Kao wszystko w porządku, ale było już na to zdecydowanie za późno.
      Zatrzymała się nagle. Poczuła krew… Krew Yūki.
      Spuściła wzrok i przegryzła wargę. Więc to w taki sposób Yūki-san chce mu pomóc - robiąc coś niedozwolonego… Zasmuciła się. Nie powinnam była ich zostawiać. A co z moją obietnicą? Miałam przecież zabić Zero, jeśli będzie komuś zagrażał… Ale… Wydaje mi się - nie, jestem tego pewna - że Yūki mu na to pozwala. A skoro tak, nie mam prawa się wtrącać, stwierdziła. Nie wiedziała, czy było to dobre, czy złe podejście. Nie chciała też przyznać się do tego, że w jakiś sposób poczuła ulgę. Nie ulegało wątpliwości, że pragnęła odłożyć upadek Zero do Poziomu E. Naiwnie tliła się w niej nadzieja, że istnieje sposób, by go uratować, a skoro tak, niech chwyta się tych kół ratunkowych, które rzucają mu ochotnicy…
      Westchnęła i podjęła powolną wędrówkę ku dormitorium.
***
      Minęła kolejna niespokojna noc.
      To mnie wykończy. Nie mogę się tak wszystkim przejmować, ganiła samą siebie Aya. Mimo tego dalej rozmyślała. Kao pewnie dzisiaj wyjdzie. Przynajmniej jeden problem z głowy. Chociaż nie, teraz będzie mogła znów robić jakieś głupoty… Przegryzła wargę. Nie mogła zbyt mocno naciskać na siostrę, bo znów się pokłócą i Kao choćby z chęci zemsty zrobi coś głupiego. Ale Aya nie potrafiła też puścić jej zupełnie samopas, za bardzo się o nią martwiła.
      Westchnęła, po czym wstała i zaczęła się ubierać.
      Ciekawe, jak się czują Yūki-san i Kiryū-kun… Ale zaraz, dlaczego o nich myślę? To przecież nie moja sprawa. Powinnam skupić się na Kaori, zauważyła. Jednakże czego by nie robiła, i tak co rusz łapała się na tym, że myśli o prefektach.
      Znów westchnęła, nawet nie zauważając, że robi to raz po raz, i poszła do łazienki. Wszystko robiła dziwnie wolno, jak gdyby ktoś wyssał z niej większość energii. Jejku, co jest? To chyba ten brak snu… Naprawdę już długo tak nie pociągnę, zmartwiła się. Nigdy nie radziła sobie z małą ilością snu. Jeśli nie przesypiała ośmiu godzin w ciągu doby, była niewypoczęta. A ostatnio zdarzało się to nagminnie.
  
      Gdy nadeszła właściwa pora, poszła do siostry. Okazało się, że ta jest już ubrana i czeka z niecierpliwością na przybycie Ayi.
      - Ach, nareszcie! - wykrzyknęła. Chwyciła kilka pakunków i w podskokach podbiegła do brunetki.
      - Hę? Możesz już teraz wyjść? - zapytała zdziwiona Aya. Myślałam, że wróci po południu.
      - Tak, na szczęście - ucieszyła się Kao. Zanudziłaby się na śmierć, gdyby miała spędzić w łóżku kolejny dzień. Gdyby jeszcze siedziała w pokoju… Wówczas może znalazłaby sobie coś do roboty. Ale w gabinecie pielęgniarskim? O losie!
      - Hm, no dobrze. To chodź - odrzekła Aya. - Masz jeszcze brać jakieś lekarstwa? - zapytała. Wolała kontrolować takie sprawy, bo Kaori podchodziła do nich na zbyt wielkim luzie.
      - Owszem, ale tylko takie odpornościowo-wzmacniające! - oświadczyła wesoło blondynka, pokazując małą siateczkę, którą najprawdopodobniej wręczyła jej pielęgniarka.
      - Rozumiem.
      Dziewczyny udały się do dormitorium. Kaori tryskała energią, wyglądała, jakby choroba była tylko jakimś złym snem. Oczy jej błyszczały, a twarz nabrała zdrowych kolorów. Aya wyglądała gorzej - miała podkrążone oczy i poruszała się dziwnie wolno. Co rusz też ziewała.
      - Aya! - Kao wyprzedziła starszą siostrę i stanęła przed nią. - Co ci jest?
      - Co masz na myśli?
      - Jak to co? Wyglądasz jak trup! - orzekła. - Twoja blada cera i podkrążone oczy sprawiają, że wyglądasz jak zombie! Coś ty takiego robiła w nocy? Jakaś impreza, korzystając z mojej nieobecności? O, a może randka?
      - Co ty wygadujesz, Kao-chan? Prawda jest taka, że ostatnio źle sypiam. To wszystko.
      - Och. A dlaczego? - Kaori wyraźnie się zmartwiła. Jej mina zrzedła.
      - Nie wiem… Tak jakoś - zbagatelizowała Aya.
      - Może powinnaś brać jakieś tabletki na sen? Albo na uspokojenie? Znając życie, po prostu czymś się znowu zamartwiasz i dlatego nie możesz spać - mruknęła Kao.
      - Mądrala! Znalazł się ekspert od bezsenności - zaśmiała się ponuro Aya.
      - A co, nie mam racji? - spytała Kaori.
      - Masz, masz… - odpowiedziała Aya, po raz setny tego dnia wzdychając.
      Siostry dotarły wreszcie do swojego pokoju. Kao rzuciła się na swoje łóżko i zaczęła głaskać poduszkę.
      - Och, czuję się, jakby mnie tu wieki nie było!
      - Nie przesadzaj, to były tylko dwa dni! - zaśmiała się Aya.
      - O dwa za dużo!
      Brunetka pokręciła głową.
      - Pójdę na chwilę do Yūki-san, zgoda? - spytała.
      - Dobra, ale się nie zasiedź, bo niedługo zaczną się lekcje!
      - To chyba tobie trzeba przypominać o zajęciach, a nie mnie, prawda?
      - No fakt - zachmurzyła się Kaori.
      Aya wyszła. Blondynka siedziała jeszcze chwilę na łóżku, a potem otworzyła jedną ze swoich szuflad. Wyjęła krwistoczerwoną różę, którą dostała od Hanabusy. O dziwo, mimo spędzenia dwóch dni w szufladzie i braku dostępu do wody, wyglądała nie najgorzej.
      - Aidō-senpai… - szepnęła. Ciekawe, czy pomyślał o mnie choć raz od ostatniego spotkania...

      Tymczasem Aya siedziała w pokoju Yūki. Yori była akurat w łazience, więc mogły spokojnie porozmawiać.
      - Myślisz, że to dobry pomysł? - zapytała cicho Aya. Nie była pewna, czy powinna o tym mówić, ale nie mogła się powstrzymać.
      - Nie wiem. Ale nie mogę zrobić dla niego nic więcej… - odpowiedziała ze smutkiem w oczach Kurosu, spuszczając wzrok. - Zaczekaj - ocknęła się. - Skąd o tym wiesz?!
      - Hę? Och, no tak. Nie wiesz…
      - Dotychczas nie pytałam cię, kim jesteś. Zero oświadczył tylko, że zostałaś wtajemniczona, a dyrektor kazał mi siedzieć cicho i się nie narzucać. Ale… Skąd ty to wszystko wiesz? I dlaczego nie wymazano ci pamięci, tak jak by to zrobiono z każdym innym uczniem, który dowiedziałby się prawdy o Nocnej Klasie?
      - To… odrobinę skomplikowane - odrzekła Aya. Wzięła głęboki wdech i jednym tchem powiedziała: - Jestem półwampirem, dlatego wiem takie rzeczy. Ale proszę, nie pytaj o nic więcej…
      Yūki uniosła brwi ze zdziwienia.
      - Ja… Przepraszam… Nie wiedziałam… że coś takiego jest w ogóle możliwe - przyznała.
      - Domyślam się. I… Proszę jeszcze, byś nikomu o tym nie mówiła. Wiedzą o tym tylko Kiryū-kun, dyrektor i… - zawahała się. - Kuran - dopowiedziała z niechęcią.
      - Och. A… No wiesz. A twoja siostra?
      - Nie wie. O niczym nie wie. Błagam, nic jej nie mów - poprosiła szybko Aya, jak zwykle czując lekką panikę. - Chcę, by mogła normalnie żyć, bez tych wszystkich trosk…
      - Rozumiem.

      Siostry prawie spóźniły się na lekcje. Usiadły na swoich miejscach w chwili, w której wszedł nauczyciel.
      Kiryū-kun się nie zjawił, zauważyła Aya. Yūki-san chyba żywiła nadzieję, że przyjdzie, pomyślała, widząc zdenerwowaną twarz koleżanki.
      Zajęcia już się rozpoczęły, gdy nagle Kurosu zerwała się z miejsca i pędem wybiegła z sali.
      - Prefekcie! - krzyknął ktoś, ale dziewczyny już nie było.
      Aya zachmurzyła się. Chodzi o Kiryū-kuna, to pewne! Ale przecież niedawno rozmawiałam z Yūki-san i wcale tak nie panikowała… Kurczę, boję się, że mogło stać się coś złego. Ale nie czuję krwi, więc chyba się tam nie pozabijają… Ech, najchętniej sama poszłabym zobaczyć, co się dzieje… Nie! To-nie-moja-sprawa! Dziewczyno, przestań się wtrącać, ganiła samą siebie. Po chwili Kaori, widząc zdenerwowanie siostry, przysunęła się do niej.
      - Hej… Aya-nēsan… - szepnęła. - Wiesz, dlaczego Kurosu-san tak nagle wybiegła?
      - Nie - skłamała.
      - Mam wrażenie, że ostatnio wiele osób dziwnie się zachowuje - zauważyła Kao. - W tym ty - dodała jeszcze, przeszywając Ayę spojrzeniem.
      - Przesadzasz.
      - Wcale nie.
      - To pewnie przez tę całą szkołę. Dziwna jest i tyle - odparła wymijająco Aya, zagryzając wargę. Jeszcze tego jej brakowało, by Kaori coś podejrzewała! Z drugiej strony, nie była przecież głupia. Wręcz przeciwnie: mimo iż ogółem była optymistką i lekkoduchem, odznaczała się niezłą inteligencją. Aya postanowiła, że musi bardziej uważać na to, co robi i mówi. W innym wypadku Kaori wreszcie zacznie się czegoś domyślać.
      - Fakt, Akademia Kurosu ma dość dziwny system, ale uważam, że sama w sobie jest wspaniała! I tylu tu miłych ludzi!
      A jeszcze więcej krwiożerczych bestii, mruknęła w duchu Aya.
      - Chyba nigdy nie dojdziemy w tej sprawie do porozumienia.
***
      Po lekcjach dziewczęta poszły prosto do pokoju. Aya tradycyjnie wyciągnęła książkę - tym razem zbiór opowiadań Ichiyō Higuchi - a Kao położyła się na łóżku.
      Martwię się o Ayę… Mam wrażenie, że nie mówi mi wszystkiego. Spojrzała na nią dyskretnie. Z pozoru jest taka spokojna, ale wydaje mi się, że w środku wszystko jej się burzy… Hm. Odwróciła się i zaczęła wpatrywać w sufit. Tak, zdecydowanie ma jakiś problem. Och, jaka szkoda, że nie mogę jej pomóc! Nie chcę się narzucać i na siłę czegoś z niej wyciągać. Jest przecież taka skryta i wręcz nienawidzi, gdy wciska się nos w jej sprawy. Poza tym, jeśli poczuje taką potrzebę, to chyba wie, że zawsze ją wysłucham, prawda? Póki co mogę tylko jej nie denerwować i nie przysparzać zmartwień. Westchnęła. Zaraz, to może mieć coś wspólnego z Kurosu-san i Kiryū-kunem, bo tych dwoje też się dziwnie zachowuje… Czy to możliwe, że Aya naprawdę zakochała się w Kiryū? Wcześniej wygłupiałam się na ten temat, ale teraz nie mam już pewności, jak może być naprawdę. A jeśli by tak rzeczywiście było… Och, sama nie wiem! Nēsan nigdy nie zawracała sobie głowy takimi sprawami jak chłopcy, kosmetyki czy ciuchy… Ale serce nie sługa… Ponownie odwróciła się w stronę starszej siostry i spostrzegła, że ta śpi z lekturą w ręce. Naprawdę była wykończona!
      Kao podeszła do Ayi, ostrożnie wyjęła książkę z jej dłoni i przykryła śpiącą jedynie kocem, jako iż na kołdrze leżała.
      Patrzyła na nią chwilę. Nie potrafiłaby ująć słowami, jak bardzo ją kochała. Kiedy wreszcie mi zaufasz, wszystko się zmieni. Nie będziesz już sama, obiecała w myślach.
      Usiadła przy biurku. Słońce chyliło się już ku zachodowi, niebo przybrało przepiękną barwę. Patrząc na ten widok, Kaori przypomniała sobie o rysunku, który otrzymała od siostry. Wyjęła go z szafki nocnej i położyła na blacie biurka. Jest taki piękny. Ona naprawdę ma talent… Powoli przejechała dłonią po kartce. Cóż się dzieje w twojej głowie, co?, spytała, wiedząc, że nie otrzyma odpowiedzi. Ciekawa jestem, czy kiedykolwiek będzie mi dane naprawdę cię poznać… Aya-nēsan.









***
      Cześć! VN jeszcze nie ma, więc macie VK. Dedykacja dla Kiran, Aishiteru, Andzika, Oleeny i Leny Śmigorskiej za skomentowanie poprzedniego. Dzięki, dziewczęta! <3

6 komentarzy:

  1. Dziękuję za dedyk!
    Sorry, że dopiero teraz! Zbierałam się za czytanie i zbierała... No i dopiero teraz przeczytałam! ^^"
    Widzę, że macie wyjątkowo dobry okres na pisanie, Dziewczyny! Gratulacje! I lekkie zazdro xD
    Rozdział jak zawsze, cudowny! Wasz styl jest super! Szkoda, że nie mam tego na papierze... :(
    Brakowało mi trochę w tym rozdziale Zero... Cóż, poza tym nie mogę doczekać się, jak Kao dowie się prawdy :D
    Pozdro i duuużo weny! :*
    K.L.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma za co, zasłużyłaś, wierna komentatorko. :*
      E, ja byłam gorsza, tak się zbierałam do tej Czarownicy, że na chwilę o niej zapomniałam. ^^'
      Miło mi to słyszeć, dziękuję. <3
      Cóż, Zero nie może być zawsze i wszędzie, choć nie miałabym nic przeciwko temu, by było inaczej. xD
      Buziaki!

      Usuń
  2. Piękna pogoda, słońce świeci a ja oczywiście patrzę się jak zaczarowana w telefon i czytam <3 nie ma co, rozdział cud ;) Teraz zbliża się okres mojego wyjazdu i nie będę miała internetu;-; brak internetu= nieprzeczytany rozdział T.T why?! <3 Życzę dużo weny!
    Pozdrawiam
    Lena <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ach wspomnienia!

    Kurczę dziewczyny nawet nie wiecie jak bardzo kocham VK! Szczerze... Sama nie wiedziałam jak bardzo tęskniłam za tą zacną historią... Naprawdę od kont pojawia się nowa wersja VK wspomnienia, emocję i ta radość odżywają... Ach jak wy to robicie co...? No ale dobra wracając do rozdziału...

    Kurczę czytając to muszę stanowczo stwierdzić że mimo iż minęło tyle lat i nie jestem już nastolatką to obiektywnie rzecz biorąc ta historia wciąż mnie wciąga... Ach Kao i Aya są taaaakie kochane! W tej wersji Kao jest hmmmm... bardzie prawdziwa...? No przynajmniej tak mi się wydaję... Jej zachowanie jest tu bardziej logicznie i hmmm bardziej dojrzałe... Ona tu mimo wszystko przypomina trochę Kaori z późniejszych rozdziałów... Wiecie, radosną, pokręconą, zabawną ale nie typową głupiutką bohaterkę podrzędnych romansideł ^ ^" Ona tu wykazuję się naprawdę dużą wrażliwością na innych... W ogóle naprawdę mnie wciąż rozczula ta więź między Kao i Ayą Q.Q Co do Aya... cóż ona chyba za bardzo nie zmieniła się jeżeli chodzi o oryginał... Wciąż to ta sama ponura masochistka która w ogóle nie myśli o sobie mając gdzieś że rani tym innych ^ ^" Ach i wciąż nienawidzi Kage! D: Too... too.. too... too... takie straszne i dziwnie! D:

    Coż w tych rozdziale mało Zero ale cóż on jest jeszcze na etapie nieco emo xD W ogóle to to jak Yuki jest tu mieszana z błotem jest zaaaacne koooocham <3 Ach niech umrze jak najszybciej... Znaczy dobra wiem że jeszcze trochę pociągnie ale dobra :p

    Ach a wiecie cio mam pewne przecieki i wiem co będzie dalej! :3 xD Taaaaaakie dwa romanse się napatoczą xp I... i wiecie co? Kaaaaao nie będzie z Aido a Aya zakocha się w Zero!:3

    Dobra kochane kończę kom po tym rozdzialikiem i stwierdzam że baaaaaaaaaaaaardzo mi się poooodoba :3 Taaaak Aya NAPRAWDĘ SIĘ CIESZĘ ŻE PISZESZ CHOCIAŻ TO!

    Buuuuziaki i duuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuużo weny dla was obu!

    Suzu Kurosu (tęsknie za Deiem Q.Q)

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej dziewczyny!
    Dzięki za dedykt :D
    Zakochałam się w VN, ale dalej mam sentyment do VK więc z radością pochłaniam te rozdziały ^^ Co prawda znam te historie na pamięć. Zanim została pisana "od nowa" przeczytałam ją chyba niezliczoną ilość razy i pewnie jeszcze nie raz przeczytam :)
    Ubolewam jedynie nad tym, że w tym opowiadaniu Kaname nie jest za bardzo lubiany, a czasami jest wręcz znienawidzony. Zero to jeszcze rozumiem... Aya też nie pała do niego sympatią (z wiadomych przyczyn), ale mimo wszystko jakoś nie umiem go znielubć :)
    Za to Yuuki możecie zabić xD Jej to jakoś nie znosiłam od początku i wcale bym się nie obraziła gdyby nagle zaginęła, miała wypadek czy coś w tym stylu :D
    Wiem jestem niedobra i straszna Q.Q
    Aaaaaa i zanim zapomnę... przepraszam za moje błędy w komentarzach. Winę zwalam na to że zawsze się spieszę i nie sprawdzam czy coś jest dobrze napisane czy nie :/ no ale mam nadzieję, ze ogólny sens wypowiedzi jest w miarę jasny :D
    No nic weny życzę i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń