Aya obudziła się w środę dość wcześnie. Od razu spojrzała w stronę
łóżka Kao. Uspokoiła się, gdy ujrzała, że ta nadal smacznie śpi.
Wciąż nie mogło do niej dotrzeć, że to wszystko, co się stało,
zdarzyło się naprawdę.
Ostatnie dni… Były chyba najdziwniejszymi
i najgorszymi w moim życiu.
Wspomniała rozmowy z Marią Kurenai, która okazała się Shizuką Hiō
i konfrontację z nią. Niepojęty sen (czy cokolwiek to było), po którym zdobyła
nową umiejętność. Przypomniała sobie poszukiwania Kaori, zapach jej krwi,
strach i nienawiść, gdy ją znalazła w chwili, w której Aidō wysysał z niej
krew. Wspomniała dziwne zachowanie siostry, wczorajszy spacer. Przeniesienie
Otsune i jej opowieść. Wreszcie straszną wiadomość o śmierci cioci Reiko. Jak
przez mgłę pamiętała swoją ucieczkę do lasu. Za to doskonale zapamiętała
zachowanie i słowa Zero.
To niesamowite. Potrafi być taki obojętny,
a nawet zimny, a jak przyjdzie co do czego, to on zawsze podnosi mnie na duchu.
Rozumie mnie jak nikt inny…
Wspomniała też oświadczenie
Kaiena Kurosu: „Przecież was nie zostawię na pastwę domu dziecka czy coś…
Będziecie mogły tu zostać i kontynuować naukę”, powiedział wtedy.
To naprawdę szczęście w nieszczęściu, przyznała w duchu.
Tutaj jest względnie bezpiecznie. Pomijając
tabuny wampirów, ale one tak naprawdę są wszędzie. Tyle że ludzie o tym nie
wiedzą. Tutaj natomiast krwiopijcy są pod nadzorem. Choć i tak zdarzają się
wyjątki, pomyślała i oczami wyobraźni zobaczyła Hanabusę. Kretyn jeden! Jak on mógł to zrobić?! Mam
nadzieję, że dostał w kość od Kurana!
Kaori tak naprawdę nie spała. Leżała z zamkniętymi oczami, nie
mając jeszcze ochoty na rozpoczęcie dnia.
To wszystko jest tak niesamowicie dziwne,
że wydaje się aż nierealne… Pomyślała o wydarzeniach ostatnich dni. Przed balem prowadziłam jakby inne życie.
Owszem, zdarzały się dziwne chwile. Jednak… To nagłe otrząśnięcie się z
zauroczenia Aidō-senpai… I spotkania z Ichiru. Jejku, dlaczego wciąż o nim
myślę? Zamieniłam z nim raptem kilka słów… Poza tym nie ma go już tutaj. Pewnie
nigdy więcej go nie zobaczę. Dlaczego na tę myśl robi mi się tak smutno?
Dlaczego nie mogę zapomnieć spojrzenia jego lawendowych oczu? Jego tonu głosu…
Nawet gdy myślę o mamie, koniec końców łapię się na tym, że znów wspominam tego
chłopaka. Źle ze mną. A mama? Nie mogę… Nie chcę uwierzyć w to, że już nigdy
jej nie zobaczę! To wydaje się takie nierealne… Dlaczego to musiało się stać?
Niby wypadek, a przecież nie znaleziono ciała… To okropne… Nawet nie można jej
pochować…
Aya wreszcie się podniosła. Usiadła po turecku i przebiegła
wzrokiem po pokoju. Jej spojrzenie padło na szafkę nocną, na której leżał
pakunek od Reiko. W oczach Ayi błysnęły łzy.
- Ty też jeszcze jej nie
otworzyłaś? - spytała cicho Kaori, która właśnie się odwróciła i zauważyła, na
co patrzy siostra.
Aya skinęła głową. Jakoś
się nie złożyło, by w spokoju siąść i odpakować paczkę.
Dziewczyny niespiesznie się ubrały i umyły. Nie miały apetytu,
więc nie udały się na śniadanie. Przez jakiś czas po prostu siedziały w
milczeniu, ale w końcu Kao westchnęła i sięgnęła po zawiniątko. Wzięła je,
usiadła na swoim łóżku, oparła się o ścianę i rozwinęła pakunek. Aya zrobiła to
samo ze swoim.
Kaori z uśmiechem wyciągnęła z paczki Johnny’ego, swojego
ukochanego pluszowego psa, którego dostała od przyjaciółki dawno, dawno temu.
Wyjęła też niewielki albumik ze zdjęciami. Zatopiła się we wspomnieniach.
Przypomniała sobie te wszystkie radosne chwile, które spędziła z mamą i Ayą lub
z przyjaciółmi. Niektóre fotografie doskonale znała, inne widziała po raz
pierwszy. Piknik nad jeziorem, zawody taneczne, wycieczka szkolna, święta,
festiwale, zabawy w ogrodzie… Pełno uśmiechniętych twarzy. W albumie znalazła
też list. Wyjęła go, czując narastającą ciekawość.
Kochana
Córeczko!
Jak
tam sobie radzisz, co? Mam nadzieję, że nie doprowadzasz swojej siostry do
szału! Żartuję, oczywiście!
Ależ
tu bez Ciebie cicho i nudno! Brakuje mi Twojego dźwięcznego śmiechu i
optymizmu. Myślę jednak, że Twoja energia bardziej jest potrzebna Ayi. Ciekawa
jestem, czy już znalazłaś sposób na rozweselenie jej. W końcu to Twój cel,
pamiętasz? Od dawna powtarzałaś, że zawsze i wszędzie będziesz się uśmiechać i
sprawisz, że ponure życie Twej siostrzyczki nabierze kolorów. Nie zapominaj o
tym. Musicie być razem i zawsze się nawzajem wspierać. Po to są siostry, czyż
nie? Ja niestety nie miałam rodzeństwa. Ale wiesz co? Miałam za to
przyjaciółkę, która była dla mnie jak siostra. I muszę przyznać, że była bardzo
podobna do Ayi. ;)
Cóż,
nie chcę się za bardzo rozpisywać, bo wiem, że takie listy raczej Cię nudzą.
Choć może zrobisz wyjątek i przeczytasz list od swojej kochanej mamusi!
Czy
poznałaś wielu interesujących ludzi? Założę się, że tak. Kogo jak kogo, ale
Ciebie zawsze wszyscy kojarzą, a co za tym idzie - Ty coraz lepiej poznajesz
ich. A czy znalazłaś jakąś bratnią duszę? A może… poznałaś jakiegoś
przystojnego chłopca? Słyszałam, że w Akademii Kurosu uczy się sporo ciekawych
osób…
Dobra,
miałam się nie rozpisywać, ale coś nie wyszło. ;) Proszę, bez względu na
wszystko zawsze i wszędzie bądź sobą! Tą roześmianą i radosną blondynką z
iskrzącymi oczyma. Możesz mi to obiecać?
Kochająca
MAMA
Kaori otarła łzy, które jakoś napłynęły jej do oczu. Obiecuję, mamo!
Spostrzegła teraz, że w paczce jest coś jeszcze. Czarny pas?, zdziwiła się. Była do niego
przyczepiona karteczka z napisem:
Może
cię to zdziwi, ale byłam świetna w sztukach walki. Czarny pas jest mi już
jednak niepotrzebny, więc przyjmij go jako symbol siły! ^^
Kao miała ochotę się rozbeczeć, ale stwierdziła, że skoro ma być
silna - to będzie.
W zadumie zdała sobie
sprawę, że gdyby nie wczorajsza wiadomość, po prostu trochę zatęskniłaby za
mamą, a potem żyła jak przedtem, zapominając o liście. Teraz jednak wszystkie
myśli kręciły się wokół rodzicielki, a ona, normalnie faktycznie nie
przepadając za jakimiś elaboratami, tym razem żałowała trochę, że mama jednak
się nie rozpisała. Ten jeden raz.
Aya tymczasem zaglądała do swojej paczuszki. Znalazła w niej kilka
luźnych zdjęć i puzderko. A także list, do którego od razu zajrzała. Poczuła,
jak ogarnia ją wzruszenie.
Napisała te słowa kilka dni przed
śmiercią,
zdała sobie sprawę. To jej ostatnie słowa
do mnie…
Kochana
Córko!
Córko?
Pewnie się zastanawiasz, czemu piszę w ten sposób, skoro i tak nikt inny nie
przeczyta tego listu. Wiedz jednak, że zawsze uważałam Cię za członka rodziny.
Od zawsze i na zawsze pozostaniesz moją córką! Kocham Cię równie mocno jak Kao,
wiedz o tym.
Mam
świadomość, że Twoje życie wygląda inaczej niż życie innych ludzi. Tak, właśnie
ludzi. Bez względu na to, co się stanie, w głębi serca i tak na zawsze
pozostaniesz człowiekiem.
Kaien
Kurosu powiadomił mnie o tym, że zyskałaś kolejną wampirzą cechę. Wyczuwanie
krwi, tak? Cóż, pewnie to dla Ciebie trudne, ale na pewno wszystko się ułoży.
Bądź co bądź podobne cechy mogą się kiedyś przydać, prawda? A może już z nich
skorzystałaś? Kto wie…
Chciałam
być na bieżąco, ale słyszałam, że raczej niechętnie rozmawiasz z Kaienem. I
ogólnie z ludźmi. Proszę, otwórz się trochę na innych! Nie przebrniesz przecież
przez życie i problemy sama. Każdemu potrzebny jest ktoś, kto będzie go
wspierał. Kaori pewnie jak zwykle robi co może, żeby poprawić Ci humor, ale
skoro nie wie o tym, kim jesteś, to nie może Ci w żaden sposób pomóc. Choć
wydaje mi się, że bardzo by chciała.
A
właśnie, czy zamierzasz jej kiedyś wyjawić prawdę? Wiem, że to dla Ciebie
trudne i chcesz ją uchronić przed tymi strasznymi wiadomościami, ale czy to aby
na pewno dobra decyzja? Ostatnio sporo nad tym myślałam. Doszłam do wniosku, że
to niemożliwe, by ona przez całe życie trwała w niewiedzy. Prędzej czy później
zdarzy się coś, co sprawi, że pozna Twoje tajemnice. W końcu dowie się o
istnieniu wampirów. A co wtedy zrobi? Nie można tego przewidzieć. Więc czy nie
byłoby lepiej po prostu jej powiedzieć? Wydaje mi się, że powinna usłyszeć
prawdę z Twoich ust, a nie kogoś obcego.
Przepraszam,
że się nie odzywałam. Prawda jest taka, że miałam tu kilka problemów… Z tego
też powodu obawiałam się cokolwiek do Was wysłać.
Och,
zastanawiasz się też pewnie, co w Akademii Kurosu robi Otsune Umari-san…
Widzisz, nie wiem, czy Ci powiedziała, ale nachodziły ją pewne niebezpieczne (o
tym akurat ona nie wie) osoby. W Akademii będzie bezpieczna, dlatego zaproponowałam
jej matce przeniesienie córki do Waszej szkoły. Te jej egzaminy i rozmowa
kwalifikacyjna to tak naprawdę tylko formalność, więc nie musisz się martwić.
Poza tym chyba cieszysz się, że Umari-san się przeniosła, prawda?
A co
do tego, co Ci przysłałam… W puzderku znajduje się pierścionek Twojej matki.
Jest zarazem pamiątką rodziny Katayama, więc teraz należy do Ciebie.
Przechowywałam go przez tak długi czas… Miałaś go dostać w dniu dwudziestych
urodzin, ale… Cóż, w każdym razie zdecydowałam się dać Ci go już teraz.
Widzisz
też kilka zdjęć. Kaori przysłałam te rodzinne czy przyjacielskie… Natomiast
fotografie, które otrzymałaś Ty, są o wiele starsze. Pochodzą z czasów mojego
dzieciństwa i młodości. Na jednym Twoja mama i ja bawimy się w piaskownicy - to
było nasze pierwsze spotkanie! Moi rodzice zrobili nam znienacka zdjęcie. Chyba
opowiadałam wtedy Māyi historię jednej z moich lalek, Momo. Na drugim mamy po
dziesięć lat. Nie pamiętam, w jakich okolicznościach zostało zrobione - widać
tylko nasze buzie, więc nie wiem, gdzie wtedy byłyśmy. Kolejne to chyba moje
piętnaste urodziny. Och, a następne… Siedemnastka Māyi. Była więc wtedy ledwie odrobinkę
starsza od Ciebie teraz. Och, pamiętam ten dzień, jakby był wczoraj! Ależ
miałyśmy wtedy zabawę! Ostatnie zdjęcie to zdjęcie klasowe z liceum. Chyba
odnajdziesz na nim swoją mamę i mnie, prawda?
Szczerze
mówiąc, nie wiedziałam, co jeszcze mogłabym Ci przysłać.
Posłuchaj
mnie teraz uważnie. Zarówno w moim, jak i Waszym - Twoim i Kaori - życiu szykują
się spore zmiany. Nie wiem jeszcze, na czym będą one polegały, ale po prostu to
czuję. Błagam, nigdy, ale to przenigdy się nie poddawaj. W życiu każdego
człowieka zdarzają się ciężkie chwile. Nie ma na świecie osoby, która w jakiś
sposób by nie cierpiała. Jednak bez względu na to, co się stanie, nie wolno Ci
się poddawać. Powtarzam - NIE WOLNO CI SIĘ PODDAWAĆ. Walcz zawsze do końca. Bez
względu na to, czy będziesz musiała walczyć z jakimś wrogiem, czy z sobą samą.
Nigdy nie wolno Ci się poddać. Wiem, że się powtarzam. Chcę jednak, by te słowa
wbiły Ci się na zawsze do głowy. Zgoda?
Heh,
pewnie już zanudzam, co? No cóż, musisz mi wybaczyć. Jakoś czułam potrzebę
napisania Ci tego wszystkiego. Ach, i jeszcze jedno.
Wiem,
że chcesz chronić Kao. Wydaje mi się, że oprócz niej będziesz też dbać o
Umari-san, mam rację? Jednak… Proszę, nie zamykaj oczu. Nie zamykaj się w sobie
i poznawaj nowe osoby. Gdzieś tam, na tym wielkim świecie, czeka na Ciebie
ktoś, kto później stanie się dla Ciebie najważniejszą osobą. Równie ważną jak
Kaori. A nigdy nie wiadomo, kiedy tę osobę spotkasz. Miej więc oczy szeroko
otwarte i słuchaj głosu serca. Nie zrażaj się tym, co się stało Twojej mamie.
Cóż, faceci są facetami. A nie wszyscy są tacy jak Twój ojciec. Uwierz mi, proszę.
Nie zamykaj się w fortecy, jaką jest Twój umysł. Dopuść innych do siebie,
pozwól im się poznać. A gdy wreszcie znajdziesz „tego jedynego”, z radością
podaruj mu klucz do swego serca.
Dobra,
to już koniec, naprawdę. Wybacz te wszystkie poważne słowa!
Kocham
Cię. Pamiętaj.
Ciocia/mama
Reiko
Mimo iż bardzo chciała, Aya nie mogła całkiem powstrzymać łez.
Kilka ściekło jej po policzku. Pogładziła list, ostrożnie go odłożyła i
spojrzała na zdjęcia. Na pierwszym znajdowały się dwie małe dziewczynki, około
pięcioletnie, bawiące się w piaskownicy. Blondynka w kiteczkach miała otwartą
buzię i pokazywała drugiej jedną ze swoich lalek. Tyłem do aparatu siedziała
mała brunetka o długich, kręconych włosach. Na drugiej fotografii widniały dwie
dziesięcioletnie twarzyczki uśmiechniętych od ucha do ucha dziewczynek. Na
kolejnej znajdowało się już więcej osób. Na samym środku stała świeżo upieczona
piętnastolatka, a tuż obok jej najlepsza przyjaciółka. Na następnym zdjęciu w
centrum znajdowała się zarumieniona Māya. Aya szczególnie uważnie przyjrzała
się tej fotografii, próbując znaleźć jak najwięcej podobieństw między sobą a
matką. Obie miały taką samą, kruczoczarną barwę włosów. Aya jednak miała je
proste jak druty, mama zaś lekko kręcone. Ponadto Māya miała odsłonięte czoło,
jej córka zaś nosiła grzywkę. To nie były jedyne różnice. Oczy miały taki sam
kształt, jednak całkowicie inny kolor - nie szare, lecz soczystozielone. Ciocia nigdy o tym nie wspominała. Zawsze
mówiła, że jestem bardzo podobna do matki, ale to nie do końca prawda. Zauważyła
też, że choć cera Māyi była dość blada, nie umywała się do niemal białej skóry
Ayi. Miały też nieco inną budowę, inaczej się uśmiechały. No nie, czyli całą resztę odziedziczyłam po ojcu? Zasmuciła się.
Przytuliła jednak zdjęcie, a potem odłożyła je i podniosła ostatnie.
Widniała na nim gromadka
roześmianych nastolatków. Dziewczyna z łatwością znalazła młode matki - Māya i
Reiko siedziały tuż obok siebie. Po obu ich stronach siedziały inne dziewczęta,
za nimi zaś stali chłopcy. Aya przebiegła po nich wzrokiem. Nie wiedzieć czemu,
zatrzymała wzrok na dwóch z nich.
Wydają się jakby… znajomi? Nie, chyba mi
się wydaje.
Odłożyła już zdjęcia i sięgnęła po puzderko. Otworzywszy je,
wyjęła pierścionek, który należał do jej matki, a wcześniej do babci, prababci
i tak dalej. Żadnej z nich nie poznała.
Długo patrzyła na
pierścionek. Uznała, że jest naprawdę ładny. Delikatny, zrobiony ze srebra, co
ją ucieszyło, bo wolała srebro od złota. Założyła go ostrożnie.
Mamo…
***
Następnego dnia Otsune miała pierwszy egzamin. Aya zmusiła się do
tego, by opuścić fortecę, jaką był pokój jej i Kao, by wspierać koleżankę.
Wiedziała już z listu matki, że to tylko formalności i Umari i tak zostanie
przyjęta, ale przecież nie mogła jej tego powiedzieć. Jak niby miałaby to
wytłumaczyć? Lepiej było siedzieć cicho.
Nie powiedziała jej jeszcze
o cioci. Nie chciała jej martwić podczas egzaminów. Okazało się jednak, że
Otsune po pierwszej dawce testów sama zapytała, co chciał od niej dyrektor wtedy
w stołówce. Aya zdecydowała się wówczas jednak powiedzieć jej prawdę. Głupio by
w sumie było, gdyby zdradziła jej to dopiero po jej egzaminach. Mogłaby uznać
to jako brak zaufania albo coś w tym rodzaju.
- Chodź. - Aya pociągnęła
przyjaciółkę w bardziej ustronne miejsce, bowiem w szkole nadal odbywały się
zajęcia wyrównawcze, więc ktoś mógłby je mimo wszystko przypadkiem usłyszeć.
Wyszły na dwór, na dziedziniec za szkołą.
Usiadły na murku otaczającym fontannę i wtedy Aya ze łzami w
oczach powiedziała Umari o tym, czego wraz z Kaori dowiedziały się od
dyrektora. Otsune zakryła usta dłońmi, zdecydowanie nie spodziewała się
usłyszeć czegoś takiego.
- Aya… Tak… Tak mi przykro!
- wydusiła z siebie, po czym serdecznie przytuliła koleżankę. Przez chwilę po
prostu trwały w uścisku. Żadne słowa nie były potrzebne.
***
Dwa
dni później, w sobotę po południu, do pokoju sióstr Mitsui zapukała Yūki.
-
Coś się stało? - spytała zaniepokojona Aya, martwiąc się, że może chodzić o
Zero.
-
Ach, nie, nie. Po prostu dyrektor prosił, bym w jego imieniu zaprosiła ciebie i twoją siostrę
na obiad. Jutro o czternastej w jego domu.
- Obiad?
Pani prefekt potwierdziła
to skinieniem głowy. Już miała odejść, gdy się zawahała.
- Och, i jeszcze… Przykro
mi z powodu waszej matki - powiedziała cicho. Wcześniej nie rozmawiała z żadną
z Mitsui na ten temat, nie było okazji. Ona uczęszczała na dodatkowe zajęcia, a
siostry większość czasu spędzały zamknięte w pokoju.
***
- Cieszę się, że przyszłyście! Wchodźcie, wchodźcie! - zawołał
wesoło przewodniczący, wpuszczając siostry do mieszkania.
Weszły powoli, ściągnęły buty i stanęły, nie wiedząc, co ze sobą
zrobić.
- Dziękujemy za zaproszenie
- powiedziała grzecznie Aya - ale naprawdę nie musi pan czuć się zobligowany do
tego, by raczyć nas obiadem.
Obawiała się, że zaprosił
je, bo czuł się w obowiązku, by to zrobić, jako iż postanowił zostać ich
prawnym opiekunem.
- Ależ to sama przyjemność!
- zaprzeczył. - Czym nas więcej, tym weselej! Chodźcie, tam będziemy jeść -
rzekł, prowadząc je do jednego z pomieszczeń.
Był to całkiem przytulny pokój, który pełnił chyba funkcję czegoś
pomiędzy jadalnią a nieoficjalnym salonikiem. Ściany pomalowane były na
jasnożółty kolor, co sprawiało, że atmosfera wydawała się przyjemna. Po prawej
stronie od wejścia stał drewniany stół przykryty jasnym obrusem. Po lewej zaś
znajdowała się wygodna kanapa, na której siedziała Yūki. We wtorek, gdy
dowiedziały się o śmierci Reiko, rozmowa toczyła się w innej bawialni,
najwyraźniej tej oficjalnej, znajdującej się na tyłach domu.
- Och, już jesteście!
Usiądźcie - zaprosiła je, wskazując na krzesła przy stole.
Dziewczyny usiadły
grzecznie, nadal spięte. Dyrektor na chwilę zniknął z pola widzenia. Yūki wstała
z sofy, podeszła do drzwi i wychyliła głowę na korytarz.
- Zero, chodźże wreszcie! -
krzyknęła zniecierpliwiona, a potem usiadła obok koleżanek.
Po chwili prefekt wreszcie
się zjawił.
- Cześć - rzucił i
przysiadł się do stołu.
Potem do pokoju wszedł Kaien Kurosu, uginając się pod tacą pełną
parujących półmisków.
- Zero-kun, możesz
przynieść resztę? - zapytał, odkładając to, co przyniósł, na stół.
- A mam jakieś wyjście? -
prychnął chłopak. Wstał jednak, wyszedł i po kilkunastu sekundach wrócił,
niosąc resztę potraw. Aya i Kaori wymieniły spojrzenia, zdumiewając się nad
liczbą pełnych talerzy. Poczęły zastanawiać się, czy to obiad dla pięciorga
osób, czy raczej wyżywienie dla pułku wojska.
Gdy wszystko było już gotowe, dyrektor wreszcie usiadł. Z
uśmiechem podwinął rękawy swetra.
- Smacznego! - wykrzyknął z
werwą.
Jedzenie było nadspodziewanie dobre. Kaori, Yūki i przewodniczący
brali kolejne to dokładki. Aya nie miała zbyt wielkiego apetytu. Już od ładnych
paru dni. Niemniej zmusiła się do tego, by co nieco zjeść, nie chciała być
niegrzeczna.
- Gdzie ci się to mieści? -
spytała siostrę.
- Och, może na to nie
wygląda, ale mam naprawdę przestronny żołądek! - odpowiedziała. - Za to ty jesz
jak ptaszek. Przecież się tym nie najesz!
- Błąd. Już się najadłam.
- Jasne, jasne…
- Ech, zresztą i tak nie mam
za bardzo apetytu - przyznała wreszcie.
- Och, tak się cieszę, że
wam smakuje! - krzyknął Kurosu, przygarniając do siebie córkę i Kao, które
siedziały po jego obu stronach. Te od razu zaczęły próby wyrwania się z
uścisku.
Aya i Zero siedzący naprzeciw siebie spojrzeli po sobie z
politowaniem.
- Mogę z tobą porozmawiać, Aya-san? - zapytał dyrektor, gdy uczta
się skończyła, a naczynia i resztki zostały przeniesione do kuchni.
- Oczywiście, proszę pana -
odparła grzecznie, ale westchnęła w duchu, bowiem wcale nie miała ochoty na
pogaduszki z Kaienem.
Przewodniczący zaprowadził dziewczynę do swojego gabinetu na
piętrze. Kaori została w saloniku wraz z prefektami.
- To nie był wypadek, prawda? - spytała cicho Aya, gdy Kaien zamknął
drzwi i zajął miejsce za biurkiem. Skinął głową i wskazał Ayi krzesło dla
interesantów.
- Policja tak sądzi, ale…
- Wampiry? - przerwała mu Aya,
choć mogło to wydać się niemiłe, a przecież została dobrze wychowana. Niemniej
czuła w sercu strach i stres, przez co nie do końca nad sobą panowała.
- Prawdopodobnie -
przytaknął.
Dziewczyna spuściła wzrok.
- To przeze mnie, tak…? -
zapytała szeptem. Poczuła, że drżą jej wargi.
- Nie przez ciebie -
zaprzeczył Kurosu łagodnym tonem. - To… przez jakieś głupie porachunki między
ludźmi a wampirami. - Zawahał się. - Czy coś w tym rodzaju… W każdym razie… nie
możesz się obwiniać.
- Ale proszę mi powiedzieć,
tylko szczerze. Czy to naprawdę nie miało ze mną NIC wspólnego?
Przez moment dyrektor
milczał.
- Ech… - Westchnął, drapiąc
się nerwowo po głowie. - Jeśli chcesz znać prawdę... Nie jestem pewien.
Podejrzewam, że rzeczywiście to mogło mieć jakiś związek z tobą. Nie wiem
jednak, na czym miałby on polegać.
- Rozumiem - rzekła cicho
Aya, zaciskając ręce na bluzce.
Przez chwilę w pomieszczeniu panowało milczenie. Aya znów
przypomniała sobie oświadczenie Shizuki, że Rada Wampirów i Związek Łowców mogą
chcieć ją dopaść. Czy udało im się dowiedzieć o jej istnieniu i śmierć Reiko
była karą za wychowanie… „wybryku natury”?
- Posłuchaj… - zaczął
Kaien.
Aya podniosła wzrok i
spojrzała na dyrektora.
- Teraz… będziecie pod moją
opieką.
- Wiem, już pan to mówił.
Oczywiście bardzo dziękujemy, to wspaniale, że możemy tu zostać…
- Tak, ale nie o to mi
chodzi. Mam na myśli… Cóż, chciałbym, abyśmy częściej… hm, rozmawiali. Chodzi
mi o to, że byłoby miło, gdybyś informowała mnie na bieżąco o tym, co się z
tobą dzieje. Reiko opowiedziała mi o waszym życiu przed przybyciem tutaj, ale
teraz… ani ona, ani ja tak naprawdę od pewnego czasu nie otrzymywaliśmy od
ciebie żadnych wieści…
- Jak niby miałam
informować ciocię o moim stanie, skoro nie miałam z nią kontaktu? - zapytała
Aya. W jej głosie czuć było nutkę żalu.
- Cóż… Masz rację -
przyznał niepewnie. - Ale mnie mogłaś powiedzieć.
- Niby dlaczego? Dlaczego
wszyscy się tym tak interesują? To… To moje życie.
- Tak, oczywiście, ale…
Zaraz, jacy wszyscy? - Dyrektor wyglądał na nieco zdezorientowanego.
- No… Kuran choćby. Gadał
coś, abym na bieżąco informowała go o swoim stanie…
- To akurat nie byłoby
takie głupie. W końcu… za jakiś czas będziesz mimo wszystko jedną z nich -
powiedział delikatnie.
- NIGDY nie będę jedną z
nich - sprostowała. Musiała panować nad sobą, by przypadkiem za bardzo się nie
unieść.
- Ale… - zawahał się
Kurosu. - No dobra, mniejsza o to. Ktoś jeszcze się tobą interesował?
- Właściwie… Shizuka miała
chyba jakieś plany względem mnie. Ale nie chcę o tym mówić.
- Oj, szkoda. Ale to chyba
skończony temat, skoro ona i tak nie żyje…
- Uhm.
- Ale czy ona… zrobiła coś,
co ci się nie spodobało?
- Żartuje pan? Ona robiła
same rzeczy, które mi się nie podobały! - Serce zabiło jej mocniej na samo
wspomnienie chwil spędzonych z Hiō. - To… morderczyni. Dobrze pan o tym wie.
- Tak, ale… a propos
ciebie…
- Mieliśmy o tym nie
rozmawiać, prawda?
- No tak…
- Więc koniec tematu -
ucięła, nie bardzo zważając na fakt, że zachowuje się nieco niegrzecznie.
- Ech, no dobrze. A czy
powiesz mi, jakie zmiany w tobie zaszły? Bo jakieś są, prawda? Próbowałem coś
wyciągnąć z Zero-kuna albo Yūki, ale oni raczej niechętnie mówią o innych…
- Potrafię uzdrawiać za pomocą
wody. I sama ją wytwarzać - wyznała, wiedząc, że prędzej czy później i tak
będzie musiała o tym dyrektorowi powiedzieć. Nie miała wyjścia. Czy tego
chciała, czy nie, był teraz jej opiekunem i miał prawo wiedzieć o takich
sprawach.
- Wow, to przecież super! -
rozentuzjazmował się nagle. - Pokażesz?
- Nie - odparła krótko.
Naprawdę nie mogła pojąć, dlaczego dyrektor tak optymistycznie podchodzi do
spraw związanych z wampiryzmem.
- Hm, szkoda. Myślę, że to
by było bardzo interesujące doświadczenie… Zaraz, czyli to ty uleczyłaś te
wszystkie rany Zero? Co prawda domyślałem się tego, ale…
- Uhm.
- To świetnie… No tak, ale
jest coś, co mnie zastanawia. Reiko mówiła mi, że kolejne moce czy cechy
wampirów zyskiwałaś co kilka lat. Ale od kiedy zjawiłaś się w Akademii,
zdobyłaś ich już tyle…
- No właśnie, w tym cały
sęk. Przeraża mnie to. To dzieje się za szybko - powiedziała i wyraźnie posmutniała.
Wciąż stresował ją ten fakt. Nie dopuszczała do myśli tego, że jeśli przemiana
nadal będzie posuwała się w takim tempie, niedługo zostanie pełnym wampirem.
- Przykro mi - powiedział
Kaien. - Ale nie martw się tak, jestem pewien, że ze wszystkim sobie poradzisz.
Kto jak nie ty? - Uśmiechnął się pokrzepiająco, ale Aya nadal siedziała jak
struta. - Ech… Powiedz, Katayama-san, jak sobie radzicie? Ty i siostra.
- Jakoś. - Wzruszyła
ramionami. - W końcu trzeba.
Nie zamierzała otwierać się
przed dyrektorem i wyznać, że nadal są załamane. Że robią tylko dobrą minę do
złej gry, by się wzajemnie wspierać i nie dokładać kłopotów. Że tęskniły za
Reiko tak bardzo, że rozdzierało im to serca.
- Tak, tak… Cóż, w każdym
razie… Skoro jesteśmy rodziną…
- Nie jesteśmy rodziną. Pan
się tylko nami opiekuje, prawda?
- Oj, czepiasz się
szczegółów! No ale dobra. Skoro już się wami opiekuję, to od czasu do czasu
wpadajcie do mnie na obiadki czy coś! - rzekł wesoło, najprawdopodobniej
próbując po prostu rozładować napięcie.
- Uhm.
Ta jego aura mnie przeraża.
Jejku, jest taki inny niż jego brat! No nie, znowu o nim pomyślałam! Cholercia.
To już przypomina coś w rodzaju uzależnienia!
- Co się tak gapisz? -
zapytał Zero.
- Wcale się nie gapię! Masz
zwidy i tyle! - odrzekła ze złością Kaori.
- Nieważne… - odburknął.
Siedział znudzony przy
stole, opierając głowę na dłoni. Yūki i Kao przeniosły się wcześniej na kanapę,
bo na niej było miękko i wygodnie.
Do pokoju weszła Aya.
- No, jesteś wreszcie! Weź
coś zrób z tym dupkiem, bo mnie kompletnie dobija! - krzyknęła Kaori,
bezczelnie wskazując palcem prefekta.
- Czego ty ode mnie chcesz?
- warknął Kiryū. Ta dziewczyna naprawdę działała mu na nerwy. - To ty się
dziwnie zachowujesz.
- Ja? Ja?! Och, weź się
zamknij!
- To ty ciągle nawijasz.
- Wcale nie!
Chłopak tylko westchnął i ze znudzeniem odwrócił wzrok. Co się
będzie sprzeczał? To nie miało najmniejszego sensu.
- Czy wy potraficie się tylko
kłócić? - spytała Yūki z lekkim grymasem na twarzy.
- Oni tak zawsze - odparła
Aya, wzruszając ramionami. Przyzwyczaiła się już do tego, że jej siostra i
przyjaciel raczej za sobą nie przepadają.
W pomieszczeniu zjawił się dyrektor.
- Przyjdziesz na słówko,
Kaori-san? - zapytał.
- Och, pewnie! - zgodziła
się od razu.
Jupi, chwila wytchnienia od tego kretyna. Uśmiechnęła się
pod nosem.
- Jak sobie radzisz? - spytał Kaien już w gabinecie.
- Cóż… Chyba w porządku.
Muszę sobie radzić… Choć trochę martwię się o Ayę - przyznała szczerze.
Postanowiła, że skoro dyrektor jest teraz ich opiekunem, może mu o wszystkim
mówić. Kaien z kolei od razu zorientował się, że spośród wszystkich swoich
czworga wychowanków to właśnie z Kaori Mitsui dogada się w najłatwiejszy
sposób.
- Ach tak? Dlaczego? -
zaciekawił się.
- Ona… zawsze była bardzo
wrażliwa i delikatna. Choć stara się to ukryć - wyznała. - Od kiedy pamiętam,
myśli tylko o mnie. Chce dla mnie jak najlepiej… Ale przez to chyba rani samą
siebie. Mam wrażenie, że nie ma w niej ani krzty egoizmu, nawet takiego
zdrowego, który ma każdy człowiek. Myślę, że jej chyba bardziej zależy na mnie
niż na samej sobie...
- To chyba wspaniale mieć
taką siostrę, prawda?
- Tak, Aya jest cudowna.
Ale martwię się o nią. Chcę, by sama też była szczęśliwa. Chcę, by czasami była
egoistką, by robiła coś dla siebie…
- Ty też jesteś świetną
siostrą, wiesz? - Kaien uśmiechnął się ciepło. Te dziewczyny tak bardzo
przypominały mu Reiko i Māyę!
- Nie wydaje mi się -
burknęła Kao. - Ciągle nieświadomie robię coś, co tylko martwi Ayę. Czasami
palnę coś bez zastanowienia, innym razem zrobię jakieś głupstwo… Ostatnio też
często się kłócimy i choć niemal od razu godzimy, to i tak coś się… psuje.
- To zrozumiałe. Ale cóż,
jesteście teraz w takim wieku, że jakieś drobne spory to normalka, co nie? Yūki
i Zero też co rusz się kłócą.
- Niby tak. Ale z nami jest
inaczej. My… nie jesteśmy tylko zwykłymi siostrami. To coś więcej. Od kiedy
pamiętam, Aya zawsze i wszędzie była przy mnie. Już jako dziecko byłam do niej
tak przywiązana, że błagałam mamę, by posłała mnie do szkoły rok wcześniej,
razem z Ayą. Od podstawówki chodzimy do jednej klasy. Choć nasze życie tak
często się zmieniało - przeprowadzki, coraz to nowsze szkoły czy znajomi -
jedno pozostało niezmienne. ZAWSZE byłyśmy razem.
- Teraz przecież też
jesteście - wtrącił dyrektor.
- Owszem, ale dopiero
tutaj, w Akademii, zorientowałam się, że tak naprawdę ja jej wcale nie znam! -
Kao załamał się głos. Z błyskiem w oczach spojrzała na Kaiena. - Ona… nie chce
dać mi się poznać. Wszystkie prawdziwe uczucia zatrzymuje dla siebie, a innych,
w tym nawet mnie, obarcza tymi fałszywymi. Wymuszone uśmiechy, zagadkowe
spojrzenia… Nie rozumiem jej. Dopiero niedawno… zauważyłam, że jej nie
rozumiem! Rozumie to pan?!
- Ee… Tak, wydaje mi się,
że tak - stwierdził zakłopotany. Jakoś nie wiedział, co ma teraz powiedzieć.
Kaori westchnęła.
- Nie mam pojęcia, co robić
- wyznała z bólem. - Chciałabym poznać jej myśli i uczucia, ale ona jakby…
zamknęła się w takim swoim świecie, do którego nikt oprócz niej nie ma wstępu.
- Jesteś pewna? Czy na pewno
nie ma nikogo, komu mówiłaby więcej niż tobie?
- No… Nie, chyba nie. To
znaczy… Zaraz, dlaczego miałaby powiedzieć coś komuś innemu niż mnie? -
zapytała.
- Cóż… Są rzeczy, o których
lepiej rozmawia się z kimś, kogo się na przykład nie zna. Albo… z jakąś
przyjaciółką czy coś… Bratnią duszą? - rzekł niepewnie.
- Hm, przyjaźni się z
Umari-san. Ale nie sądzę, by jej mówiła więcej ode mnie. Poza tym ona
przeniosła się tu dopiero kilka dni temu, a ta cała sprawa trwa dłużej.
- Rozumiem. W takim razie…
Może spytaj ją wprost o to, co naprawdę czuje?
- Już próbowałam. To na
nic. Zawsze zbacza z tematu albo wymyśla na szybko jakąś wymówkę. A już
ostatnio to w ogóle.
- Ostatnio?
- No, odkąd się tu
przeniosłyśmy. I… od kiedy poznała Kiryū-kuna i zobaczyła Nocną Klasę! Hej, to
może mieć z tym wszystkim coś wspólnego! - wykrzyknęła. - Bo niby dlaczego Aya
tak nienawidzi wszystkich z Nocnego Wydziału? Nie ma w tym żadnej logiki, bo
przecież to bardzo mili ludzie, a ona nawet nie chce spróbować ich poznać. Za to
z tym kretynem, proszę mi wybaczyć, spokojnie sobie urządza pogawędki! Nie, nie
spokojnie! Otóż to! Często jest czymś przybita albo zdenerwowana! No tak!
Pewnie jest tak jak podejrzewałam - to wszystko przez tego dupka!
- Ee… Mitsui-san?
Kaori dopiero teraz
spojrzała na Kaiena. Wcześniej automatycznie wstała, z zapałem gestykulowała i
mówiła jakby do samej siebie. Nie zauważyła nawet faktu, że użyła słów, których
zdecydowanie nie powinna wypowiadać w obecności dyrektora i opiekuna.
- Słucham? - spytała pokornie.
- Ehm… Nie wydaje mi się,
żeby to miało jakiś większy związek z Kiryū-kunem - powiedział nieśmiało Kaien.
- Ale to by pasowało! To on
nas rozdziela! - krzyknęła dramatycznie.
- Hm, nie przesadzasz
trochę? Wydaje mi się, że na siłę próbujesz zwalić na kogoś winę za wszystko,
co dzieje się dookoła…
- Ech, ma pan rację. Po
prostu go nie lubię - odparła naburmuszona, z powrotem siadając. - Heh, za to
jego brat! Czy pan wie, że ten dureń ma brata bliźniaka?
- Hę? No tak, wiem. Ale
zaraz, skąd TY to wiesz?!
- Widziałam się z nim dwa
razy. Zupełnie przypadkowo! - dodała, widząc minę dyrektora.
- Ach tak…
- No właśnie. I tak sobie
myślę… Jak oni mogą być braćmi - i to w dodatku bliźniakami - i tak się różnić?
- Aż tak dobrze poznałaś
brata Zero? - spytał cicho dyrektor.
- Och, nie, właściwie to
nie. - Jak by nie było, zamieniła z nim ledwie kilka słów. - Ale widzi pan…
Sprawa wygląda tak, że ja podobne rzeczy wyczuwam na milę. Mówię panu - jak
tylko zobaczyłam tego porąbanego prefekta, to od razu wiedziałam, że nie dojdę
z nim do porozumienia i że go nie polubię. I co? Tak właśnie się stało!
Natomiast atmosfera przy jego bliźniaku jest całkowicie inna! Taka… fajna?
- Hm, ciekawe, ciekawe… -
mamrotał Kaien.
Kaori nagle oprzytomniała.
Miała nie myśleć, a już na pewno nie zachwycać się nad Ichiru!
- No nie, znowu to
zrobiłam! Głupia, głupia, głupia - zaczęła powtarzać jakby do siebie.
- Mitsui-san? - Dyrektor
subtelnie przypomniał jej o swoim istnieniu.
- Och, przepraszam! Pewnie
pan teraz myśli, że jestem jakaś nienormalna czy coś… - Na twarz Kao wystąpiły
rumieńce.
- Nie, właściwie… - zawahał
się. - Bardzo mi przypominasz swoją matkę! - wyznał. Na wspomnienie o Reiko
jego twarz jakby odżyła.
- To pan ją znał? - spytała
zdziwiona Kao.
- Tak, znaliśmy się od
liceum - wyznał. - Byliśmy przyjaciółmi…
- Och, rozumiem.
Nastała chwila milczenia.
- Cóż, w każdym razie… Jak
ci smakował obiad, co?
- Mm, pychota!
- Oo, tak się cieszę!
Wpadajcie częściej!
- Z przyjemnością!
Z tego dyrektora jest naprawdę świetny
gość! Wysłuchał mnie i chyba zrozumiał… A rzadko się zdarza, by ktoś słuchał
mojej paplaniny do końca… Heh, mimo wszystko cieszę się, że to właśnie on
został naszym opiekunem!
Aya przysłuchiwała się sprzeczkom prefektów, którym nie było końca.
Co rusz kłócili się o kolejną pierdołę, gorzej niż ona i Kao.
- Ech, z tobą nigdy nie
można się dogadać! Powiedz, że to prawda, co nie, Aya? - Yūki nagle zwróciła
się do niej.
- Hm? - zdziwiła się. -
Proszę, nie mieszaj mnie do tego…
- Właśnie, zostaw ją w
spokoju.
- A coś ty taki opiekuńczy
się zrobił, co?
- Jaki niby? Nie
przesadzaj.
- Och, rozumiem, a więc po
prostu chcesz mnie wkurzyć! Uwziąłeś się na mnie, mimo że ci pomagam!
- Nie tylko na tobie się
uwziął - rzekła Kao, która właśnie weszła do pokoju. - Choć nie przypominam
sobie, żebym ja też mu w czymś pomagała. - Wyszczerzyła zęby.
- Nieważne! Chodźmy stąd! -
rzuciła Yūki i złapawszy blondynkę za rękę, dumnie wymaszerowała z pokoju.
- Rany, co za idiotki -
szepnął Zero.
Aya zaśmiała się pod nosem
i przysiadła się do kolegi.
- Działasz na nie jak
płachta na byka - zauważyła.
- Trudno. Mam to gdzieś. Yūki
i tak zawsze wraca i zachowuje się, jakby nic się nie stało.
- Z Kao jest podobnie.
Pokłócimy się, ja to wciąż przeżywam, a potem dziewczyna się zjawia, gada coś
od rzeczy i wszystko jest w porządku.
- Heh.
Nastał moment ciszy.
- Co teraz zamierzasz? -
spytała Aya.
- Ja? Nie mam pojęcia. Coś
się wymyśli. Pójdę dziś na patrol, bo połowa pijawek jak na złość dalej tu
siedzi, a potem się zobaczy.
- Uhm.
- A ty?
- Hm?
- Co teraz zrobisz?
- Nie wiem. Postaram się
żyć tak jak przedtem. - Wzruszyła ramionami.
- Potrafisz tak po prostu
przejść do normalności?
- Moje życie nigdy nie było
i prawdopodobnie nigdy nie będzie normalne. A skoro tak… to właściwie co to za
różnica?
- Hm, no tak.
- Ech, pójdę zobaczyć co z Kao.
Powinnyśmy się już zbierać - stwierdziła Aya. Wyszła z jadalni i niemal od razu
usłyszała śmiechy dochodzące z kuchni. - O czym to tak nawijacie? - zapytała, podchodząc
do Kaori i Yūki.
- O chłopcach, oczywiście!
- odparła Kao. - O tym, jakimi są dupkami i w ogóle… Przynajmniej większość z
nich - poprawiła się.
- Właśnie, właśnie -
zgodziła się z nią Yūki.
- Ech, dajcie sobie spokój…
- A to niby dlaczego? Nie
mów, że stoisz po stronie tego idioty! - krzyknęła Kaori. - Co z kobiecą
solidarnością?
- Hm, powiedzmy, że w tej
sprawie jestem bezstronna - rzekła, nie chcąc wtrącać się do dziecinnych
sporów.
- Oj, ty to jesteś…
- Myślę, że powinnyśmy się
już zbierać - oświadczyła Aya.
- Już? Zostańmy jeszcze trochę.
Nie zdążyłam zapytać Yūki, o kim tak intensywnie myśli, gdy mówimy o książętach
z bajki! - zaśmiała się, Kurosu natomiast zarumieniła. - A nie, przepraszam!
Jak sądzę, podoba ci się Kaname Kuran z Nocnej Klasy, prawda? - zapytała,
zbliżając się do pani prefekt.
- Cóż… - zaczęła Yūki,
miętoląc w dłoniach bluzkę.
- Och, nie musisz nic
mówić, rozumiem! - zapewniła ją Kaori. - Mnie natomiast, wierz mi lub nie,
zainteresowanie Aidō-senpai całkowicie minęło!
- Serio? - zadziwiła się Kurosu.
- No! Super, co? Właściwie
nie wiem, co mnie tak w nim urzekło. To znaczy… jest niebywale przystojny i
zabawny, i w ogóle, ale to nie jedyny taki facet, co nie?
- Ee… No racja - przyznała
Yūki.
- Dokładnie! To było tylko
przelotne zauroczenie. Teraz z kolei będę musiała borykać się z niespełnioną
miłością…
- Dlaczego niespełnioną?
- Bo widzisz, ten ktoś jest
spoza Akademii. Właściwie to nie mam pojęcia skąd… Ech, w sumie to nic o nim
nie wiem. Prawie - przyznała.
- Och…
- No właśnie, właśnie!
Życie jest brutalne…
- Kao-chan, idziemy -
rzuciła Aya. Miała dość słuchania takich czczych pogaduszek. Poza tym nie
chciała, by Kaori znów za bardzo rozgadała się na temat Ichiru.
- Hej, nie dokończyłyśmy
rozmowy! - zaprotestowała Kao.
- Skończyłyście - rzekł
Zero, który nagle pojawił się w kuchni.
- Nie będziesz mi mówił, co
mam robić! - zdenerwowała się Kaori.
- Przestań się już drzeć.
- Drzeć?! Rany, jak ty mnie
niesamowicie wkurzasz! - krzyknęła zdenerwowana. - Idziemy! - rzuciła w
kierunku Ayi i wymaszerowała z pomieszczenia.
- Heh, nie ma to jak
zdecydowanie - stwierdził Zero.
Aya wzruszyła ramionami, machnęła na pożegnanie i udała się w ślad
za siostrą.
- I jak, podobało ci się? - zapytała Aya, gdy wróciły już do akademika.
- Ogólnie to tak, nawet
bardzo. Tylko ten kretyn popsuł mi humor! - poskarżyła się Kao. Skrzywiła się
przy tym.
- Przesadzasz.
- Jak ty możesz z nim
wytrzymać? Naprawdę nie mogę tego pojąć…
- Ech, właściwie to on jest
nawet miły - stwierdziła Aya. - To znaczy… na swój własny sposób - dodała po
chwili zastanowienia. Faktem było, że potrafił ją w jakiś sposób pocieszyć, ale
przede wszystkim rozumiał ją najlepiej na świecie, a to było dla niej
niesamowicie ważne i budujące.
- Taa… No, nieważne. A o
czym rozmawiałaś z dyrektorem? - zmieniła temat Kaori, kładąc się na placach na
łóżku.
- O tym i o tamtym… -
odparła wymijająco Aya. - Nic ciekawego. A ty?
- Och… Wiesz co? On jest
naprawdę sympatyczną osobą! - wykrzyknęła radośnie.
- Ach tak? Chyba
przypadliście sobie do gustu - zauważyła Aya. Miała dziwne wrażenie, że Kaori
ma z dyrektorem sporo wspólnego. Oboje byli choćby wulkanami energii.
- Hm, no wiesz. Chodzi o
to, że on potrafi człowieka wysłuchać. Ja tam mu nawijałam, a on nie uciekł -
zaśmiała się Kao.
- No, to rzeczywiście powód
do tego, by go polubić - zgodziła się z nią Aya, uśmiechając się półgębkiem.
- Hehe, no tak - przyznała
Kaori. - Hm, tak sobie myślę, że może zajrzę do Mio i Nio? Dopiero wieczór,
więc jest jeszcze czas na kąpiel i tym podobne.
- Tak, dobry pomysł. Ja
pójdę do Otsune.
- Okej, to na razie! -
krzyknęła Kaori, poderwała się z łóżka i wybiegła z pokoju.
Aya spięła rozpuszczone dotychczas włosy i sama też wyszła.
- Tak po prostu ci przeszło? - nie mogła się nadziwić Mio Amori.
- No tak, mówię wam
przecież! - odparła Kaori. Choć mogło to zabrzmieć trochę okrutnie, cieszyła
się na swój sposób, że koleżankom nie poszło na egzaminach zbyt dobrze, przez
co musiały zostać jeszcze w Akademii na zajęciach wyrównawczych. Dzięki temu
mogła porozmawiać z kimś wesołym i oderwać się na chwilę od myślenia o mamie.
- Jejku, to wydaje się aż
niemożliwe! Tak za nim szalałaś! - przypomniała Nio Tsuda, nachylając się do
siedzącej na jej łóżku Kaori. Sama zajęła krzesło przy swoim biurku.
- Uhm, ale okazało się, że
to było tylko zauroczenie. Wciąż czekam na prawdziwego księcia z bajki! - Kaori
rozmarzyła się odrobinę.
- Och, ja tam wciąż chcę
wierzyć, że któryś z chłopców z Nocnej Klasy zwróci na mnie uwagę! - wyznała
Mio. - Doprawdy nie mogę cię zrozumieć, Kao! Każda dziewczyna chciałaby być na
twoim miejscu, a ty tego nie wykorzystałaś!
- No wiem, wiem. Ale dla
mnie, dziewczyny, liczy się tylko miłość. Miłość! Bez niej nie ma co! -
westchnęła. - Widzicie - jeśli chcecie być w życiu szczęśliwe, to musicie sobie
znaleźć do niego partnera!
- No tak, to logiczne.
- Owszem. I właśnie dlatego
trzeba bardzo uważać z wyborem. Jeśli się zakochacie, to musicie być pewne, że
to „ten jedyny” - pouczała tonem wielkiego znawcy. - A jeśli się okaże, że nie
ma „tego czegoś” lub zaczniecie mieć wątpliwości… to należy dać temu spokój.
- Hm, masz rację -
przytaknęła Nio.
- Uhm, uhm. - Mio kiwała
głową.
- Cóż, nie wiem, jak to
wszystko się potoczy… Ale wiem za to, że podjęłam słuszną decyzję. Aidō-senpai
to już przeszłość, przynajmniej jeśli chodzi o romantyczny wątek. Bo chyba
mogłabym się kiedyś z nim po prostu zaprzyjaźnić.
- No, to już coś.
- Taak… Ale wiecie co?
Wciąż myślę o takim jednym…
- O kim, o kim? -
dopytywała się Mio.
- To tajemnica. - Kaori
puściła oko do koleżanek. Ichiru był zbyt tajemniczy, by cokolwiek na jego
temat zdradzić. - Wszystkie dane zastrzeżone! - zaśmiała się.
- Przyznaj się, po prostu
nie masz żadnych danych! Nic o nim nie wiesz, co? - spytała Nio z cwanym
uśmieszkiem na twarzy.
- Hm, może nie NIC, ale po
prostu… niewiele - przyznała, śmiejąc się lekko, choć w duchu trochę
posmutniała. Nadal nie wiedziała, co to za dziwna siła tak ją do niego
przyciągała, ale smucił ją fakt, że nie zdążyła go poznać i prawdopodobnie
nigdy więcej go już nie zobaczy. Czysto teoretycznie mogłaby zapytać o niego
Zero, ale wszystko w niej protestowało, gdy choćby o tym myślała. Poza tym… on
na pewno nakablowałby na nią Ayi. A jej samej nie lubił (i vice versa), więc możliwe,
że słowem by nie pisnął, nawet jeśli widział coś konkretnego na przykład na
temat miejsca pobytu bliźniaka. Bądź co bądź najwyraźniej się nie znosili, więc
mogli niewiele o sobie teraz wiedzieć…
- Hej, to powiedz nam to,
co już wiesz!
- Nie, nie ma szans!
- No weź! - Mio rzuciła w
Kaori swoją poduszką.
- Nie! - powtórzyła ta, chichocząc
już jak głupia.
- Ale jesteś!
Wszystkie dziewczyny zaczęły się śmiać, a potem urządziły sobie porządną
bitwę na poduszki.
Tymczasem Aya siedziała u Otsune. Opowiedziała jej mniej więcej o
tym, co działo się na obiedzie u dyrektora.
Umari zaśmiała się.
- Twoja siostra jest taka
zabawna! Zresztą Kurosu-san również. One wydają mi się takie… beztroskie -
przyznała.
- Tak, chyba tak. Nieważne,
co się dzieje, na ich twarzach i tak widnieje uśmiech - odparła z namysłem Aya.
O ile Kao dobrze znała i wiedziała, że ta próbuje po prostu nikogo nie martwić
i podnosić innych na duchu swoim promiennym uśmiechem, o tyle nadal nie mogła
pojąć, jakim cudem Yūki jest taka beztroska, choć jej przyjaciel okazał się
wampirem, który na dodatek musi się nią żywić.
- Jak one to robią? Nie to,
co my - wszystkim się przejmujemy! - rzekła z niepewnym uśmiechem Otsune.
- Widocznie tak już musi
być - stwierdziła Aya.
- Taak… - zgodziła się
Otsune. - Powiedz… - rzekła po chwili, leciutko nachylając się nad Ayą. Obie
siedziały sobie w swobodnych pozycjach na jej łóżku. - Co jest między tobą a
Kiryū-kunem?
- Dlaczego wszyscy wciąż o
to pytają? - Aya zaśmiała się ponuro, odwracając na chwilę wzrok. Wszyscy się
zmówili czy jak? Czy naprawdę z boku wyglądało to tak, jakby łączyło ją z nim
coś szczególnego? No, może na swój sposób tak było, w końcu łączyła ich
dosłownie śmiertelna więź, ale o tym nikt nie mógł mieć pojęcia.
- Oj, przepraszam. Nie mów,
jeśli nie chcesz. - Otsune spróbowała wycofać się na bezpieczny grunt.
- Nie, to nie o to chodzi -
zaprzeczyła Aya, znów spoglądając na Umari. - Nie mam w tej sprawie nic do
ukrycia. - No, przynajmniej nie to, czego
spodziewaliby się postronni obserwatorzy. - Widzisz, Zero jest… Jak by to
powiedzieć? Właściwie to nie wiem, kim dla mnie jest. Przyjacielem? Heh, sama
nie wiem, naprawdę. Kimś w tym rodzaju.
- Och.
- Okazał się osobą, która
doskonale mnie rozumie.
- Serio? - zdziwiła się Umari.
- Uhm. Też byłam tym
zaskoczona, ale jak poznaliśmy się trochę lepiej… Nie wiem, z nim jest tak, że
jakoś potrafię z nim rozmawiać o problemach, o których nie powiedziałabym
nikomu innemu.
- Dziwne. Nawet Kaori?
- Szczególnie jej - odparła
tajemniczo Aya.
- Hm. A czy przypadkiem…
nie czujesz do niego czegoś więcej?
Aya westchnęła. Więc
jednak. Znów to samo.
- Ech, Kao-chan też już o
to kilka razy pytała! - Zniecierpliwiła się lekko, bo nie przepadała za
rozmowami na tematy miłosne. - Nie, nie czuję do niego nic takiego - zapewniła.
- Hm, szkoda - odparła Umari.
- Szkoda? Dlaczego? - Aya
uniosła brwi. Zdecydowanie nie spodziewała się takiej reakcji Otsune, tym
bardziej, że widziała, iż jest ona najzupełniej szczera.
- Bo… skoro już się tak
dobrze dogadujecie, to gdybyś coś do niego czuła, a on do ciebie, mogłoby z
tego wyjść coś naprawdę poważnego.
- Nie sądzę - powiedziała
Aya. - Ja chyba ogólnie nie nadaję się do jakichś romantycznych związków…
- Dlaczego tak mówisz?
Jesteś świetną dziewczyną!
Taak, a do tego w połowie wampirzycą…
- To naprawdę nie dla mnie,
Otsune - twierdziła uparcie. - Zresztą jesteśmy dopiero w liceum, będzie
jeszcze czas na takie bzdety - dodała, choć tak naprawdę była przekonana, że w
jej przypadku prawdziwe życie skończy się z chwilą przemiany w wampira, czyli
najprawdopodobniej niebawem.
- Ech, jak tam sobie
chcesz. Zobaczysz, w końcu wyjdzie na to, że znajdziesz sobie… jak to mówi
twoja siostra? „Księcia z bajki”?
Aya skinęła głową.
- No, więc znajdziesz sobie
swojego księcia z bajki i będziesz żyć… długo i szczęśliwie - zaśmiała się.
- To raczej płonne
nadzieje! Za to jestem przekonana, że ty niebawem sobie kogoś znajdziesz.
- Ja? - Umari zarumieniła
się. - Nie wydaje mi się - szepnęła.
- Niby dlaczego?
- Nie potrafię nawet
rozmawiać z chłopakami - rzekła.
- Ech, ja niby też nie
potrafię.
- Z Kiryū-kunem umiesz.
- No właśnie, to jest
wyjątek. Też znajdziesz jakiegoś chłopaka, z którym przyjemnie będzie ci się
rozmawiało! - zapewniła. Jeszcze jakieś dwa miesiące temu sama nie uwierzyłaby
komuś, kto powiedziałby jej, że niebawem pozna młodzieńca, któremu na swój
specyficzny sposób zaufa i któremu będzie umiała zwierzyć się z największych
tajemnic.
- Może…
- Ech, a tak właściwie to…
dlaczego rozmawiamy o chłopakach? To do nas niepodobne! - zaśmiała się Aya.
- Masz rację! Koniec z tym!
Było już dość późno, gdy Aya wróciła wreszcie do pokoju. Ze
zdziwieniem spostrzegła, że Kao jeszcze nie ma. Trochę się zestresowała,
przypominając sobie jej ostatnie zniknięcie. Dla pewności sprawdziła, czy
siostra rzeczywiście siedzi u sąsiadek.
Wszystko było w porządku, a
Kaori, najwyraźniej w świetnym nastroju, nawet nie zdenerwowała się na Ayę, że
ta ją sprawdza.
No już, nie ma się co martwić. Aidō-senpai
to już przeszłość!
Wciąż jednak się
denerwowała.
Aidō może i tak, ale co z Ichiru? Ale
zaraz, przecież go tu nie ma i pewnie nigdy się już tutaj nie pojawi. Uspokój
się, dziewczyno, przykazała sobie.
Przez chwilę przechadzała się w tę i we w tę po pokoju. W końcu postanowiła
iść się wykąpać. Ruszyła więc do łazienki.
Trochę posiedziała pod prysznicem, bawiąc się jednocześnie
kroplami wody. Potem owinęła się ręcznikiem i spojrzała na swoje odbicie. Na
szczęście w łazience - wspólnej na piętro - poza nią nikogo akurat nie było.
Kim ja jestem?
Próbowała spojrzeć na siebie
z perspektywy kogoś, kto wcześniej jej nie widział. Na pierwszy plan
wydostawała się jej niesamowita uroda, a także nienaturalnie blada skóra, która
kontrastowała z czarnymi włosami. Na uwagę zasługiwały też duże, szare oczy
przesłaniane firanką rzęs.
Tak nie wygląda zwykły człowiek, stwierdziła ze
smutkiem. Ta biała cera… Jaśniejsza od
Królewny Śnieżki. Zaśmiała się ponuro pod nosem. Zbyt wiele cech wyglądu musiałam odziedziczyć po ojcu. Wyglądam jak
wampir. Otworzyła buzię i spojrzała na zęby. Ciekawe, jak długo pozostaną normalne, zastanawiała się, patrząc na
kły. Co zrobię, kiedy będę już pożądała
krwi? Co wtedy zrobię…?
Odwróciła się. Stała teraz tyłem do lustra. Oparła się o umywalkę.
Czy kiedy dopadnie mnie głód, będę
potrafiła powstrzymać się przed zrobieniem komuś krzywdy?
Przypomniała sobie okropny sen, w którym była już wampirem.
Ten sen był przepełniony krwią… Co będzie,
jeśli naprawdę ugryzę Kao? Nie mogę sobie tego wyobrazić…
Powoli osunęła
się na ziemię.
Chwilę trwała w bezruchu, próbując uporządkować myśli.
Już dobrze, powtarzała sobie.
Póki co, wciąż jesteś człowiekiem.
Wykorzystaj ten okres.
Po jakimś czasie jeszcze raz spojrzała w lustro. Przyjrzała się uważnie
szyi - po rance zrobionej przez Shizukę nie było już śladu. Na policzku jednak
pozostała ledwie widoczna blizna.
Chociaż jedna skaza na idealnej buźce… Uśmiechnęła się
ze smutkiem.
Kaori padła po kąpieli na łóżko i momentalnie zapadła w głęboki
sen. Aya nakryła ją kołdrą i przez chwilę wsłuchiwała się w miarowy oddech
siostry.
Jest taka dzielna. Dopiero co straciła
matkę, a mimo to wciąż robi wszystko, bym się o nią nie martwiła. Widzę to
przecież. Uśmiecha się jak zwykle, udaje radosną. A może nie udaje? Sama nie
wiem. Grunt, że potrafi sobie poradzić ze smutkiem.
Aya powoli weszła do swojego łóżka. Oparła się o ścianę i otuliła
kocem. Spojrzała na śliczny srebrny pierścionek.
Należał do mamy… Do MOJEJ mamy…
Nie chciało jej się spać.
Przez jakąś godzinę siedziała nieruchomo, wpatrując się w
ciemność. A właściwie coś, co powinno być ciemnością.
Już nie pamiętam, jak to jest nie widzieć
w ciemności, zauważyła. Miała jakieś pięć lat, gdy zaczęła rozróżniać kształty
nocą. Pamiętała pierwszą rozmowę z ciocią Reiko na ten temat. Najbardziej
martwiło ją to, że nie będzie mogła bawić się z innymi w chowanego po ciemku. Uważała
wówczas, że to byłoby oszustwo, dlatego mocno to przeżywała. Ech, gdyby wszystkie problemy były tak
błahe! Chociaż wtedy był to dla mnie szok. Ale nawet nie zauważyłam, kiedy się
do tego przyzwyczaiłam. A moc? Miałam wtedy chyba jedenaście lat. Jakie
było jej zdziwienie, gdy przez przypadek zaczęła manipulować wodą! Na dodatek
początkowo trudno było to kontrolować, ponieważ zupełnie nie rozumiała, co się
z nią dzieje. Przez to miało miejsce kilka zdarzeń, które wówczas uważała za
straszne, ale po latach wydały jej się niemal zabawne… Ale teraz… Dobra, uzdrawianie i wytwarzanie wody to rzeczywiście fajne
umiejętności. Po prostu moja moc się rozwinęła. Jednak wyczuwanie krwi nie jest
już tak przyjemne… A przede mną jeszcze tyle tego wszystkiego… Niestety, te
lepsze cechy już chyba posiadłam. Wydaje mi się, że teraz nie będzie już tak kolorowo.
Rany! Co ja zrobię, kiedy zacznę pachnieć jak ci krwiopijcy?! Będzie kompletne
zamieszanie… Chociaż to nie moja sprawa, Kuran zajmie się swoją szajką… Wmawiała
to sobie, ale tak naprawdę nie mogła znieść, że gdy do tego dojdzie, niechybnie
skupi się na niej uwaga arystokratów z Nocnej Klasy, czego naprawdę bardzo
chciałaby uniknąć.
Zdała sobie sprawę, że
przecież Aidō wie już, że jest kimś dziwnym. Czy komuś o tym powiedział? A może
Kuran rozkazał mu milczeć, by mieć spokój wśród podwładnych?
Nawet nie zauważyła, kiedy się położyła. Nie chcąc więcej myśleć,
zasnęła.
***
Hej. Zupełnie zapomniałam, że dziś trzeba
dodać rozdział. U mnie już prawie wieczór, ale u Was nadal wcześnie, więc w
sumie czym ja się przejmuję? ;)
Dedykacja dla Tasary, Oleeny i Chloe.
Zostały już tylko trzy rozdziały, a
wydawało się, że tyle tego jest! Cóż, chciałabym powiedzieć, że spokojnie,
zaraz powstaną nowe, ale niestety - semestr właściwie ledwo się zaczął, a już
mam tyle roboty, że mi się płakać chce. Czy wspominałam już kiedyś, jak bardzo
denerwujące są studia? -.-
Ponawiam informację, iż założyłyśmy grupę
na Facebooku taką tylko dla naszego grona. Jest tajna, więc osoby, których nie
mam w znajomych, a które chciałyby do tej grupy należeć, proszę o wysłanie
linku do swojego profilu czy coś w tym stylu - wówczas Was zaproszę. Na grupie
pojawiają się informacje o nowych postach; można także rozpocząć praktycznie
dowolną konwersację z resztą członków. Zapraszam - nikt nie gryzie. ;)
Na razie!
Jak to tylko trzy? :(
OdpowiedzUsuńNo nic, będzie trzeba uzbroić się w cierpliwość. W końcu studia ważniejsze...ja sama muszę w końcu wziąć się i dokończyć pisać pracę T.T
A co do rozdziału: nieco mniej akcji, jednak dzięki temu rozdziałowi idzie nieco lepiej poznać obie postaci, ich różne podejście do życia. Oj...no już nie mogę się doczekać tego, jak wszystko nabierze rozpędu. Trzymam więc kciuki za nieco wolnego czasu, gdzie będziesz mogła na nowo przerabiać stare rozdziały, by podać nam cudeńka do czytania :)
No niestety. :(
UsuńEch, właśnie... Powodzenia!
Chciałabym, ale co z tego wyjdzie... Obawiam się, że będzie ciężko.
Szkoda, że tylko 3 :( Co ja będę potem czytać? Mam straszny sentyment do tego opowiadania :) Ale rozumiem, że studia wykanczają... niedługo mnie też to czeka T.T
OdpowiedzUsuńDo następnego! ;*
Smuteczek. :(
UsuńEch, korzystaj ze względnej wolności, póki możesz. Choć to zależy, na jakie studia pójdziesz. Na wielu wystarczy uczyć się tylko podczas sesji (szczęściarze). Jakie masz plany? ;)