Kaori jeszcze raz obeszła pokój. Był poniedziałkowy wieczór, a ona
zastanawiała się, czy aby na pewno dobrze robi.
Aya jest u Otsune. Mówiła, że nie wróci za
szybko… Muszą nadrobić ten stracony czas. Aidō zaś zaprosił mnie na spotkanie…
Martwię się tylko o Ayę. Mam nadzieję, że się nie pogniewa, gdy już dowie się o
wszystkim. No trudno, nie wypadało mi odmówić. Zresztą muszę go zobaczyć, bo
dostanę świra. Najpierw egzaminy. Potem podczas i po balu działy się dziwne
rzeczy. Ten brat Zero, Ichiru… To było najbardziej szokujące spotkanie… Swoją
drogą, skąd się tu nagle wziął brat bliźniak Kiryū? To wszystko zaczyna mnie
przerażać. Szczególnie to, że z Ayą co rusz dzieją się złe rzeczy. Naprawdę
chciałabym dowiedzieć się, o co chodzi. Aya pewnie coś wie, ale w życiu mi nie
powie. Nie ma nawet takiej szansy. Dobra. Myśl o Aidō, nakazała sobie.
Za oknami było już ciemno. Dobiegała dwudziesta trzecia. Dziewczyna
zaczęła się szykować. Zdecydowała się na czarne rurki oraz fioletową tunikę na
ramionkach. Na to założyła czarny sweterek, który wszystko idealnie dopełniał.
Włożyła swoje najładniejsze czarne adidasy. Tym razem stawiała na wygodę i
zdrowie. Nie chciała się rozchorować, tak jak to było ostatnio. Podeszła
jeszcze do swojej szafki nocnej. Otworzyła ją i wyjęła zaschniętą różę, którą
dostała na poprzednim spotkaniu. Pogładziła ją lekko i usiadła gotowa na łóżku,
jednak już po chwili usłyszała pukanie w szybę. Spojrzała na zegarek.
Punktualnie. Zostawiła różę na posłaniu, wstała i podeszła do okna. Odsłoniła
firankę i ujrzała uśmiechniętego Aidō. Humor od razu jej się poprawił.
Otworzyła okno i wpuściła chłopaka. Ubrany był w ciemne spodnie i bordową
koszulę z długim rękawem. Tym razem wręczył jej trzy krwistoczerwone róże
związane również czerwoną wstążką.
- Piękne róże dla pięknej
pani! - przywitał się Hanabusa.
- Aidō-senpai… Nie trzeba
było. Dziękuję! - Uśmiechnęła się słodko.
- To jak, gotowa do
wyjścia? - zapytał radośnie.
- Jeśli znów będziemy
skakać przez okno, to nie mam pewności, ale ogólnie tak - zaśmiała się.
- To się przygotuj,
Kao-chan - rzucił, po czym wziął blondynkę na ręce i znowu wyskoczyli na dwór,
w ciemną noc. Tym razem Kaori zacisnęła zęby i stłumiła w sobie krzyk. Nie
chciała zwracać na siebie uwagi. Gdy wylądowali, Aidō delikatnie odstawił dziewczynę
na ziemię. Ta lekko się zachwiała, ale po chwili doprowadziła się już do
porządku.
Chłopak chwycił ją za rękę i ruszyli wolno w kierunku lasu. Ciekawe, czy tym razem też idziemy na
polankę? Było tam tak romantycznie… Już nie mogę się doczekać, pomyślała
Kao.
Szli i szli. Kaori zaczynały boleć nogi, które po balu nie do
końca jeszcze doszły do siebie. Uśmiechnęła się do siebie. Jakie szczęście, że ubrałam adidasy!
Po chwili dotarli na miejsce. Była to, podobnie jak poprzednim
razem, polanka, ale w drugiej części lasu. Na ziemi leżał brązowy koc, wokół
którego stało mnóstwo małych, czerwonych świeczek. Koło drzew również
znajdowały się świece, tylko o wiele większe. Na kocu leżały porozrzucane
płatki róż w wielu kolorach. Od herbacianych po ciemny fiolet. A na środku
leżała jeszcze jedna cała róża w kolorach beżu. Usiedli wygodnie i zaczęli
rozmawiać.
- Dzieje się u ciebie coś
nowego? - spytał Hanabusa.
- Ech. Tak. Do naszej
szkoły doszła najlepsza koleżanka mojej siostry. Nie mam pojęcia, skąd się
wziął taki pomysł, żeby ją tu nagle przenieść… I to już w wakacje? Niby ma
teraz jakieś egzaminy wstępne, ale to i tak trochę dziwne. No ale już trudno.
Dzięki niej być może Aya trochę się odstresuje i zapomni o tym całym pilnowaniu
mnie…
- To one są teraz razem?
Czyli nie będzie cię szukać? - spytał z nadzieją i cwanym uśmieszkiem.
- Tak mi się wydaje. Na
razie rozmawiają w pokoju Umari-san. O ile nie znudzą się szybko rozmowami,
powinno być dobrze. Mam nadzieję, że Aya nie wpadnie na to, żeby sprawdzić, czy
śpię albo coś w ten deseń. Jednak z nią nigdy nic nie wiadomo. - Uśmiechnęła
się z lekkim zażenowaniem. Nie chciała wyjść przed nim na dziecko z
nadopiekuńczą starszą siostrą. On jednak wydawał się niczym nie przejąć.
- Rozumiem. Czyli w tym
momencie nie trzeba się stresować. Jesteśmy bezpieczni i niech tak pozostanie!
- rzucił wesoło.
Aya tymczasem naprawdę miło spędzała czas z Otsune. Z początku
wyjaśniała jej, co może na nią czekać na egzaminach wstępnych, bo choć sama z
jakiegoś powodu nie musiała takowych zdawać, to spodziewała się, że mogą się na
nich pojawić zagadnienia podobne do tych, co na zeszłotygodniowych testach
końcowych. Potem, zmęczone nauką, postanowiły zrelaksować się dzięki
pogaduszkom.
Już zapomniałam, jak dobrze się z nią
rozmawia. Zawsze wszystkiego wysłucha i stara się zrozumieć ewentualne
niejasności. Wie, kiedy może o coś spytać, a kiedy wolałabym, by się nie
dopytywała. Jest spokojna i sympatyczna, nie ma w sobie niczego, co by mnie
denerwowało.
- Dlatego właśnie
postanowiłam dać temu spokój - dokończyła jedną z opowieści Otsune.
- Rozumiem. Też bym tak
zrobiła na twoim miejscu, więc się nie przejmuj.
Umari uśmiechnęła się. Potem dziewczyny dalej rozmawiały. Aya
opowiedziała o życiu w Akademii (oczywiście pominęła szczegóły dotyczące
wampirów, krwi, procesu przemiany i tym podobnych). Otsune z przyjemnością
słuchała każdej historii. Sama też poinformowała koleżankę o tym, co działo się
w ich dawnym miejscu zamieszkania.
Nagle obie uczennice zamilkły i ziewnęły przeciągle. Spostrzegły
to i roześmiały się.
- Chyba się trochę
zasiedziałyśmy - stwierdziła Aya. - Popatrz, która godzina!
Ponieważ od tego dnia w
Akademii odbywały się tylko zajęcia wyrównawcze, na które musieli chodzić
uczniowie, którzy nie zaliczyli egzaminów na wystarczająco wysokim poziomie,
Aya miała wolne i dlatego siedziała u koleżanki już od wczesnego popołudnia.
- Jejku, już tak późno? Nie
ma to jak łamanie zasad w pierwszym dniu powszednim w nowej szkole! -
zachichotała.
Nastolatki spojrzały na
siebie i Aya poczuła, że wypełnia ją jakieś przyjemne uczucie.
My nie jesteśmy zwykłymi koleżankami, zauważyła. To… To chyba przyjaźń, odkryła, co
bardzo ją ucieszyło. Nigdy nie miała żadnej przyjaciółki poza Kaori.
Uśmiechnęły się do siebie
nawzajem, jak gdyby myślały o tym samym. Później plotkowały jeszcze przez jakiś
czas, ale w końcu trzeba było się pożegnać. Wybiła pierwsza.
Aya po cichu opuściła pokój Otsune. Starając się nie robić hałasu,
przemknęła się do swojego „mieszkanka”. Ostrożnie otworzyła drzwi, wślizgnęła
się do ciemnego pomieszczenia i je zamknęła. Nie zapaliła światła, by
przypadkiem nie zbudzić Kao. Padła na łóżko. Chwilę poleżała na plecach,
bezmyślnie gapiąc się w sufit. Potem jednak automatycznie spojrzała w stronę
siostry. Coś się nie zgadzało. Szybko wstała i podeszła do łóżka Kaori. Zamiast
śpiącej blondynki ujrzała tylko zaschniętą różę. Serce Ayi niemal wyskoczyło
jej z piersi, ciałem wstrząsnęły przerażenie i furia.
- Aidō, ty draniu… -
wycedziła i, zupełnie się nie namyślając, pędem wybiegła z akademika.
Kaori wspaniale spędzała czas. Z Hanabusą mogła rozmawiać o wielu
rzeczach. Zauważyła, że nie traktuje go jak zwykłego kolegę, który jej się
podoba. To było coś więcej. Opowiadała mu o swoim dzieciństwie i o tym, co
robiła w poprzedniej szkole. Chciała pominąć tabuny chłopaków, którzy nie
odstępowali jej na krok, jednak przez spostrzegawczość blondyna niezbyt jej to
wyszło.
W którymś momencie zauważyła,
że mniejsze świece zaczynają się powoli wypalać.
- Jejku. Która to godzina?
- Spojrzała za zegarek. Kilkanaście po pierwszej. - Chyba się zasiedzieliśmy.
Ale jest tak przyjemnie, że nie chcę wracać! - Może Aya już śpi i nie zauważyła mojej nieobecności, łudziła się w
duchu, doskonale wiedząc, że w przypadku nadopiekuńczej z jakiegoś powodu Ayi
jest to wręcz niemożliwe.
- Jeszcze chwilkę,
Kao-chan. Potem zaczniemy się zbierać - oświadczył uśmiechnięty Hanabusa.
Momentami Kaori miała dziwne wrażenie, że Aidō zdecydowanie nie ma ochoty
wracać do swojego akademika.
- Dobrze. A co do ciebie…
Przewodniczący Kuran nie ma nic przeciwko, że wychodzisz o tej porze? -
zapytała niewinnie. - Czy może o niczym nie wie? - spytała z cwanym
uśmieszkiem.
- Hm… Nie jestem pewien.
Wiesz przecież, że jest dziwny. Komuś się wydaje, że udało się dochować
tajemnicy, a po chwili okazuje się, że on wie wszystko.
- Taa… Trzeba przyznać, że
jest troszkę przerażający. Te jego wieczne smutne oczy… Chyba tylko raz
widziałam, jak się uśmiechał. To było na balu, gdy tańczył z Yūki.
- A tak nawiązując do balu
- podchwycił Aidō. - Mówiłaś, że jesteś moją dłużniczką, prawda? - spytał z
łobuzerskim uśmiechem.
- Ach, tak… Za to, że mnie
wybawiłeś od tych wszystkich chłopaków, którzy chcieli ze mną tańczyć. -
Uśmiechnęła się, przypominając sobie tamte chwile.
- Czy czasem nie chciałaś
się odwdzięczyć? - spytał ponownie.
- Hm? Ach, tak. Przypominam
sobie. - Kaori zarumieniła się.
Spojrzeli wprost na siebie. Niebieskie oczy Kao rozbłysły. W
świetle świec wyglądało to naprawdę magicznie. Chłopak powoli zbliżył się do
niej. Ta zaczerwieniła się, jednak nadal patrzyła Hanabusie prosto w oczy. Byli
tak blisko siebie, że czuła jego oddech. Poczuła się jak w niebie. Nie
wiedziała, co się z nią dzieje. Nie panowała już nad swoim ciałem. W jednej
chwili poczuła, że usta Aidō zetknęły się z jej wargami. Zamknęła oczy. To był
jej pierwszy prawdziwy pocałunek. Nie umiała się skupić. Naraz myślała o
wszystkim i o niczym. Odruchowo przesunęła rękę w tył, bo musiała nieco zmienić
pozycję. Jej dłoń napotkała niestety kolec róży. Lekko drgnęła z powodu
zaskoczenia i bólu.
- Auć… - szepnęła.
Była zła, że kwiat zepsuł
jej pocałunek. Nie myśląc jednak więcej, złapała się za palec, który lekko
krwawił. Aidō wciąż znajdował się bardzo blisko niej. Przeniosła wzrok ze
swojej ranki na chłopaka. Przestraszyła się nagle.
- Aidō-senpai… Czy… C-coś
się stało?
Aya nie mogła się skupić. Nie była w stanie myśleć logicznie,
chciała po prostu za wszelką cenę znaleźć siostrę. Przeczuwała, że może stać
się coś złego. Coś gorszego niż jej ostatnia choroba. Coś, co może odmienić jej
życie na zawsze.
Próbowała wyczuć Hanabusę, ale z jakiegoś powodu nie mogła. Nie
wiedziała, czy są na tyle daleko, by nie mogła nic poczuć, czy też wampir
znalazł jakieś inne rozwiązanie.
Wyszło na to, że po prostu biegała bez konkretnego planu po
terenie Akademii, wytężając jednocześnie wszystkie zmysły. Czuła się jednak
tak, jakby cały świat zwrócił się nagle przeciwko niej. Miała wrażenie, jakby
nic nie słyszała, nic nie widziała, nie czuła…
W pewnej chwili natknęła się na śpiącą pod drzewem Yūki. Albo
stwierdziła, że wolno jej olewać obowiązki, bo wielu uczniów i z Dziennej, i z
Nocnej Klasy już wyjechało na wakacje, albo była niesamowicie zmęczona po
wyczerpujących zajęciach wyrównawczych.
- Hej, obudź się! -
wrzasnęła.
- C-co jest? - spytała
nieprzytomnie Yūki. Potem ocknęła się i ze wstydem przyznała, że zasnęła na
posterunku.
- Nie ma co, świetni z was
strażnicy! - krzyknęła Aya. Nie panowała nad emocjami.
- Ale co się stało?! -
zapytała poważnie już zaniepokojona Kurosu.
- Kao gdzieś zniknęła, jest
z tym porąbanym krwiopijcą! A ty tu sobie śpisz! A Zero w ogóle się nie zjawił!
- wydusiła jednym tchem.
Yūki zerwała się na równe
nogi, mamrocząc pod nosem coś, że Zero ma dobry powód, by nie przyjść na
patrol, ale Aya jej nie słuchała.
- Rozdzielmy się! - rzuciła
więc Yūki i natychmiast ruszyła na poszukiwania.
Aya zrobiła to samo.
Szukała z niecierpliwością. Miała wrażenie, jakby biegała już tak
przez całą wieczność. Minuty zlepiały się ze sobą, tworząc jakąś nieokreśloną,
bezkształtną bryłę, która próbowała ją przygnieść. Z powodu przerażenia, niemal
obłędu, Aya nie była w stanie rozjaśnić umysłu.
I wtedy poczuła znajomy od
kilku tygodni zapach.
Zapach krwi swojej młodszej
siostry.
- A-aidō-senpai? - szepnęła ponownie Kao.
Twarz chłopaka wciąż
znajdowała się niesamowicie blisko.
- Głodny jestem -
stwierdził dziwnym tonem.
- Głodny? Ee… Mamy tu
przekąski… - rzekła niepewnie blondynka, wskazując na słodycze.
- Zbyt ładnie pachniesz…
Nie spodziewałem się… Nie przewidziałem… - mamrotał pod nosem niczym w transie.
- To źle…? - zdążyła tylko
spytać, myśląc, że kolega ma na myśli perfumy, którymi leciutko spryskała się
przed wyjściem.
Wtedy niebieskie oczy cud-chłopca zmieniły barwę na
krwistoczerwoną. Kaori przestraszyła się nie na żarty, nagle poczuła się jak w
sennym koszmarze. Miała zamiar wyrwać się z objęć Hanabusy, lecz ten
zdecydowanie trzymał obie jej ręce, przyciskając je do ziemi. Nagle Kaori
poczuła straszne zimno. Ze zgrozą spostrzegła, że jej dłonie zostały dosłownie
przymrożone do podłoża.
Co… Co się dzieje?! Musiało jej się
śnić, prawda? A może to jakieś omamy?! Magia przecież nie istniała…
- Aidō… Proszę… - wysapała,
ale chłopak zdawał się już być kimś innym.
Miał teraz wolne ręce. Przysunął się jeszcze do dziewczyny i objął
ją mocno. O ile kilka minut temu taki gest bardzo by ją ucieszył, o tyle teraz
nie wypełniało jej nic poza dezorientacją i coraz bardziej postępującym
strachem.
Poczuła na szyi jego przyspieszony
oddech.
Aya biegła ile sił w nogach w kierunku, z którego dobiegał zapach
krwi Kao.
Błagam, nie!
Kaori poczuła, jak Hanabusa odgarnia jej rozpuszczone włosy na
jedną stronę. Nie była już w stanie nic powiedzieć, słowa nie przechodziły jej
przez gardło, była zbyt przerażona.
Chłopak na chwilę się odsunął. Wyglądał tak, jakby ze sobą
walczył. W końcu jednak uśmiechnął się w inny niż zwykle sposób - taki, w jaki
myśliwy ogląda swoją zdobycz.
Kao zobaczyła kły, które ukazały się wówczas, gdy ten się
uśmiechał.
- Wampir… - szepnęła niemal
niedosłyszalnie.
Hanabusa ponownie zbliżył się do szyi dziewczyny. Tym razem już
się nie wahał, a ona nadal nie mogła się poruszyć, teraz już całkowicie była
przymrożona do ziemi. Zresztą nawet gdyby tak nie było, zapewne nie byłaby w
stanie nic zrobić, bo całkowicie sparaliżował ją strach. Wszystko działo się
jakby poza nią, gdzieś obok. Bo to przecież niemożliwe, niemożliwe…
Poczuła na szyi dotyk
języka.
Zadrżała. I wtedy czas jakby się zatrzymał.
Poczuła kły wbijające się w
jej skórę. I ból, jakiego nigdy wcześniej nie doznała.
Usłyszała dźwięk wysysanej
krwi, ale wydawał jej się równie nierzeczywisty, jak cała reszta tego, co się
działo.
Zamknęła oczy. Nie mogła
zrobić nic innego.
Aya zatrzymała się, przerażona, ledwo łapiąc oddech. Krew, coraz
więcej krwi…
Zebrała się w sobie i przyspieszyła.
Tak naprawdę w tej chwili Kaori o niczym już nie myślała. Głowę
wypełniła pustka. Dziewczynę ogarnęło jedno uczucie - dziwne przeświadczenie,
które kazało jej sądzić, że stan, w którym się znalazła, nie będzie miał końca.
To było jak zły sen. Aya wpadła na polankę. Nie wiedzieć czemu,
najpierw jej wzrok padł na kilkanaście bądź nawet kilkadziesiąt świec o zapachu
lasu. Potem zauważyła koc, rozrzucone łakocie, a dopiero na końcu swoją siostrę
siedzącą w objęciach wampira. Wampira, który zatapiał właśnie kły w jej szyi.
Kao miała zaciśnięte powieki. Nie mogła się ruszyć - była
unieruchomiona przez lód, który otaczał ją ze wszystkich stron.
Aya nie panowała nad sobą. Nie była w stanie jasno myśleć.
Kontrolę nad jej ciałem przejęła furia. Obłęd z pewnością malował się w jej
oczach.
Pierwszym, całkowicie niekontrolowanym posunięciem było podgrzanie
lodu, który w błyskawicznym tempie zamienił swój stan na ciekły, uwalniając
Kao. Wówczas to Aidō oprzytomniał nieco i zorientował się wreszcie, że coś się
dzieje. Przerażony tym, co zrobił, odsunął się od bezbronnej dziewczyny. Kaori
zdążyła jeszcze spojrzeć na blondyna i kątem oka zauważyć siostrę, która…
czarowała?
Wtedy zemdlała.
Aya natomiast rzuciła się na Hanabusę. Nie mogła patrzeć na jego
twarz, brudną od krwi ukochanej siostry. Chciała go zabić, tu i teraz.
Nieważne, czy kiedyś miała tego żałować albo odczuwać jakiekolwiek wyrzuty
sumienia. To, co odważył się uczynić, zasługiwało na największą karę. Jak śmiał
położyć łapy na jej siostrze?! Jak śmiał ją ugryźć?!
Chłopak, wyglądający na całkowicie zagubionego i zdziwionego,
automatycznie zaczął się bronić. Przez chwilę lód był dosłownie wszędzie, Aya
jednak bez zastanowienia wszystko rozpuściła. Wciąż przybliżała się do wampira,
a jej oczy lśniły od nienawiści.
Aidō patrzył na nią wręcz
przestraszony. Dopiero co ocknął się z narkotycznego niemal transu i zaraz
musiał bronić się przed dziewczyną, którą jeszcze chwilę temu uważał jedynie za
przewrażliwioną starszą siostrzyczkę Kaori. Co prawda już wtedy, gdy pierwszy
raz ją ujrzał, domyślił się, że coś jest z nią nie tak, bo jej uroda
zdecydowanie zbyt mocno przypominała wampirzą, a poza tym dziewczyna robiła
wszystko, by on nie zbliżał się do Kao, ale…
- Kim ty właściwie jesteś?!
- krzyknął bez zastanowienia w którymś momencie, nadal się broniąc.
- Kimś, z kim nie warto
zadzierać! - wrzasnęła wściekła.
Dobiegła do niego i ponownie
sięgnęła po moc.
Nie wiedziała, co się dzieje. Waliła wodą na oślep, Hanabusa robił
to samo z lodem. Nie miał jednak szans, bo czegokolwiek by nie zrobił,
substancja przez niego wytworzona natychmiast zmieniała stan skupienia. Aya
miała z tego powodu przewagę. Gdyby tylko odzyskała zdrowy rozum i wykorzystała
jakąś konkretną taktykę, pewnie by nawet wygrała, ale, zrozpaczona,
zdenerwowana i przerażona, jedynie atakowała go jak popadnie.
Mogliby tak chyba walczyć w nieskończoność. Tak naprawdę,
podświadomie, Aya nie chciała go skrzywdzić. Równocześnie jednak tylko o tym
myślała i marzyła. Choć teoretycznie się to wykluczało, była osobą, która nie
umiała krzywdzić innych, nawet jeśli nienawidziła ich tak bardzo, jak w tym
momencie Aidō.
- Może już wystarczy tego
dobrego?
Przeciwnicy odwrócili się równocześnie. Zauważyli Kurana. Aidō
spojrzał na niego ze strachem, Aya z nienawiścią.
- Nie wtrącaj się -
wycedziła.
- Nie wiem, czy wiesz, ale
twoja siostra leży tam zupełnie bezbronna - powiedział spokojnie. - A z Aidō
sam się policzę.
Hanabusa jakby zamknął się
w sobie.
Aya dopiero wtedy odzyskała względną świadomość. Zamrugała
kilkakrotnie. Z przerażeniem podbiegła do Kao, która leżała bezwładnie na
ziemi. Wyglądała okropnie. Na jej szyi widniał ślad po ugryzieniu. Krew wciąż
płynęła, oblepiając jej włosy i brudząc ubrania.
Aya natychmiast stworzyła wystarczającej wielkości kulkę wody i
przyłożyła ją do rany. Poczuła, że część energii ją opuszcza. Na jej oczach
skóra siostry się regenerowała. Po chwili po rankach nie było już śladu. Aya
sprawdziła jeszcze, czy Kaori normalnie oddycha.
Całe szczęście, chyba nic poważnego jej
się nie stało, pomyślała z ulgą.
Dopiero wówczas poczuła, jak bardzo jest zmęczona. Ta cała
bieganina, szał, walka i uzdrowienie siostry sporo ją kosztowały. Siedziała
więc, poprzednio ułożywszy głowę ukochanej siostry na swych kolanach. Patrzyła
na nią i gładziła delikatnie jej policzek. Łzy padały na twarz poszkodowanej.
Po jakimś czasie do dziewczyn podszedł Kuran. Aya dopiero wtedy
zauważyła, że w polu widzenia znajdowała się teraz Yūki. Aidō zaś stał dalej i
wyglądał jak siedem nieszczęść. Nie wzbudziło to jednak w Ayi ani krzty
współczucia.
Kaname położył dłoń na czole Kaori.
- Nie będzie nic pamiętać -
stwierdził.
Aya patrzyła tylko na Kao.
Całkowicie ignorowała resztę zebranych.
- Zabierz je do akademika,
Kiryū - usłyszała słowa przewodniczącego Nocnej Klasy.
Aya ze zdziwieniem
spostrzegła Zero. Może wyczuł, że coś się dzieje i postanowił łaskawie stawić
się na posterunku. Szkoda tylko, że za późno.
Zero podszedł powoli do
koleżanek i delikatnie wziął Kaori na ręce.
- Chodź - szepnął.
Aya z trudem wstała. Była kompletnie wyczerpana. Nie odwróciła się
ani razu, gdy odchodziła z polanki. Obawiała się, że gdyby znów spojrzała na
tego drania Aidō, ponownie by się na niego rzuciła.
Zero położył Kaori na łóżku. Aya usiadła obok niej i pogłaskała ją
czule po głowie.
- Idź sobie - powiedziała
cicho.
Kiryū usłuchał. Wiedział, że w tym momencie tylko by przeszkadzał
i denerwował Ayę. Spojrzał jeszcze raz na obie koleżanki i wyszedł.
Aya osunęła się na podłogę. Oparta o łóżko Kaori, ukryła twarz w
dłoniach. Szlochała.
Naraz wszystkie emocje
chciały się wyrwać. Nie mogła ich kontrolować. Strach, nienawiść, ból,
zmęczenie… I to okropne uczucie beznadziejności.
Nie potrafiłam jej ochronić, powtarzała w
myślach raz za razem. Czuła się jak bezużyteczny śmieć. Powinna była nie
spuszczać Kao z oczu, kontrolować ją, na ile się dało, nawet jeśli ta miałaby
się na nią z tego powodu złościć. Wówczas przecież nie doszłoby do czegoś
takiego!
Nie wiedziała, jak długo tak siedziała i płakała. Jedno było pewne
- na względne uspokojenie się musiała długo czekać.
Kiedy wreszcie jako tako doszła do siebie, musiała przede
wszystkim doprowadzić do porządku Kao. Otarła własne łzy, a potem, pomagając
sobie manipulowaniem wodą, oczyściła siostrę z krwi. Ze skórą było łatwiej,
gorzej zaś z ubraniami. W końcu jednak udało jej się wyczyścić ciuszki, a
następnie je osuszyć.
Słońce przygotowywało się już do tego, by zapoczątkować nowy
dzień. Ptaki powoli się budziły, pierwsze rozpoczynały już swą radosną pieśń.
Niebo przybrało magiczną barwę. Zapowiadał się przepiękny wtorek.
Jednak dla Ayi i Kaori miał się on okazać jednym z najgorszych dni
w życiu.
***
Kao uniosła powieki. Przez chwilę leżała nieruchomo i wpatrywała
się w sufit. Potem zmusiła się do tego, by wstać. Próbowała na oślep wymacać
stopami papcie.
- Hę? - zdziwiła się. - Aya,
co robisz na podłodze? - zapytała zdezorientowana. Na ułamek sekundy zawładnęła
nią panika. Co jeśli Aya znowu zemdlała?! Zaraz jednak przyjrzała się jej,
siląc się na spokój. Okazało się, że Aya po prostu spała w najlepsze na ziemi
tuż przy jej łóżku. - Dziwne - szepnęła Kao do samej siebie.
Ze zdumieniem spostrzegła, że nie spała w piżamie. Ubrana była w
czarne rurki i fioletową tunikę.
Nie przypominam sobie, żebym była wczoraj
tak ubrana, stwierdziła. Postanowiła jednak nie roztrząsać tego tematu. Wstała i
się przebrała.
Nie była w stanie myśleć jasno. Czuła się co najmniej dziwnie.
Gdy doprowadziła niesforne kosmyki blond włosów do porządku,
automatycznie podeszła do okna. Po drodze niemal przewróciła się o Ayę, która
wówczas poderwała się jak oparzona. Rozejrzała się dookoła. Zauważyła, że Kaori
stoi przy szybie i nawet nie zwróciła na nią uwagi.
- Kao-chan? - spytała
cicho.
Kaori powoli się obróciła.
Na jej twarzy znać było coś w rodzaju dezorientacji, jak gdyby duchem
przebywała zupełnie gdzie indziej.
- Nēsan, wiesz… Spałaś na
podłodze - wydukała sennie.
Co z nią jest? Chyba niczego nie pamięta,
ale to całe wymazanie pamięci ma raczej skutki uboczne… Przypomniała
sobie, że Yūki po wymazaniu wspomnień też na początku nie mogła znaleźć sobie
miejsca, ale potem wszystko wróciło do normy.
- Ee… Powiedz, co wczoraj
robiłaś? - spytała ostrożnie Aya, modląc się w duchu, by już samym tym pytaniem
nie obudzić w Kaori wspomnień. Musiała jednak wiedzieć, na czym stoi i
opracować stosowną strategię.
- Nie pamiętam - odrzekła
zgodnie z prawdą Kao. - Ale… Jakoś mi tak dziwnie - przyznała, po czym z
jakiegoś powodu lekko zadrżała.
- Wiesz co, może się połóż.
Wyglądasz na… nieobecną - mruknęła Aya. - Może masz gorączkę?
- Nie, nic mi nie jest.
Chyba po prostu się nie wyspałam. Zaraz… A ty wiesz, co się wczoraj stało?
- Ee… Gdy byłam u Otsune, najwyraźniej
postanowiłaś się przejść. Przewróciłaś się i uderzyłaś w głowę - skłamała.
- Och, to dlatego trochę
inaczej się czuję. Rozumiem…
- Taak… I nie przejmuj się
tym, że nie pamiętasz wczorajszej nocy. Tak się czasem zdarza po urazach głowy.
Tylko powiedz mi, gdyby coś się działo, dobrze? Gdybyś miała mdłości albo
zawroty głowy…
- Uhm. Spoko…
Dziewczyny chwilę siedziały w milczeniu. Kao czuła kompletną
pustkę, Aya wprost przeciwnie. Setki myśli i uczuć kłębiło jej się w głowie. Z
ledwo skrywanym niepokojem dyskretnie co rusz spoglądała na Kaori.
Nie, już nie mogę. Zaraz eksploduję!
- Może pójdziemy na spacer? - zapytała. - Przewietrzymy się trochę
i na pewno zaraz poprawi nam się humor!
- Dobry pomysł…
Siostry narzuciły na siebie bluzy i wyszły. Aya jakoś nie wpadła
na to, by się przebrać. Wczoraj, po wypłakaniu się, wyrzuceniu sobie wszystkich
możliwych błędów i doprowadzeniu do porządku Kao, usnęła przy łóżku siostry w
tym, co miała na sobie.
Długo już spacerowały w zupełnym milczeniu. Kaori zdawała się
powoli dochodzić do siebie. Aya próbowała wyrzucić z myśli wszystkie negatywne
uczucia, ale nie do końca jej się to udawało. Nie mogła pozbyć się wyrzutów
sumienia ani troski o stan i pamięć siostry.
- Nad czym tak dumasz? - zapytała, widząc, że Kao nad czymś
rozmyśla.
- Och, pewnie się wkurzysz
- odburknęła.
- Zobaczymy.
- Myślę o chłopcach.
- O chłopcach? Jakich niby?
- Aya starała się, by zachować spokój, ale jej serce ostrzegawczo mocniej
zabiło.
- Ech, no wiesz. Jakoś tak…
Na balu tańczyłam prawie ze wszystkimi. Gdybym chciała, mogłabym mieć niemal
każdego. Aidō-senpai z jakiejś przyczyny zwrócił uwagę właśnie na mnie. Więc
dlaczego czuję taką pustkę? Ja… Cały czas myślałam, że Aidō-senpai to mój
wymarzony książę z bajki. Ale teraz, jak tak o tym rozmyślam… Zauważyłam, że
jeśli o nim myślę, to czuję tylko jakiś smutek. Zdecydowanie nie miłość ani
nawet zauroczenie. A tak za nim szalałam!
Aya zawahała się.
- Ech, wiesz, prawdę
mówiąc, cieszę się, że zmieniłaś o nim zdanie. To znaczy… Dobrze, że
oprzytomniałaś. Mnie tam się wydaje, że to tylko jakiś podrywacz czy ktoś w tym
rodzaju… Wiesz, jakie są te wszystkie bogate paniczyki. Myślą, że wolno im
robić, co chcą. I w efekcie łamią potem serca.
- Taak… Chyba masz rację.
Niemożliwe…
Czyżby to całe zamieszanie z zakochaniem się w Aidō mogło ot tak sobie nagle
zniknąć? Czy to już koniec tej sprawy? Spojrzała na Kaori. Widząc jej twarz, uśmiechnęła
się pod nosem. Tak, zdecydowanie. Ten rozdział
jest już zamknięty. Szkoda tylko, że musiała zostać ugryziona, a część jej
pamięci wykasowana, by wreszcie przejrzała na oczy…
- Ale… - odezwała się Kao.
Aya spojrzała na nią z
lekkim strachem. Czy zawsze musi być
jakieś „ale”?!
- Co takiego? - spytała
tylko, nadal udając spokój.
- Wciąż nie daje mi spokoju
brat Zero. Ten Ichiru.
Aya przegryzła wargę i dyskretnie zacisnęła dłoń
w pięść. Świetnie. Jak nie jeden dupek,
to drugi! Sama nie wiem, który gorszy…
- Dlaczego? - zapytała
jednak opanowanym tonem.
- Bo… on jest jakiś taki…
Heh, nie mogę się wysłowić! Taki… inny. Widziałaś, wygląda identycznie jak ten
porąbany prefekt, a mimo to wydaje się całkowicie kimś innym.
- Bo jest. Może są
bliźniakami, ale bądź co bądź to dwie różne osoby o dwóch odmiennych
charakterach.
- No tak, wiem. Ale zawsze
myślałam, że bliźniacy to jakby jedna osoba w dwóch ciałach… - przyznała.
Aya spojrzała z
zaciekawieniem na młodszą. Ja zawsze
miałam na temat bliźniaków jednojajowych dokładnie takie samo zdanie, zauważyła.
- Cóż, mniejsza o to. Tego
kolesia już tu nie ma.
- Wiem - odparła z dziwnym
smutkiem Kaori, ale miała świadomość, że jej myśli jeszcze nieraz będą
wędrowały ku tajemniczemu bliźniakowi.
- Chodzimy już tak od całych wieków! - zaśmiała się Kao.
Jak dobrze, zachowuje się już normalnie, zauważyła z ulgą
Aya. Uśmiechnęła się odrobinkę, bo kamień spadł jej z serca. Kaori dochodziła
do siebie, nie pamiętała poprzedniej nocy, przestała kochać się w Aidō, a ilość
krwi, jaką ten musiał z niej wyssać, najwyraźniej nie była zbyt duża, bo Kao w
żaden sposób nie odczuwała jej utraty.
- Lepiej się pospieszmy, bo
przegapimy obiad! - rzuciła radośnie Kaori. - O nie! Dopiero teraz uzmysłowiłam
sobie, jaka jestem głodna! Nie jadłyśmy przecież śniadania! - wykrzyknęła.
- Fakt. - Aya też dopiero
teraz poczuła głód. - W takim razie…
- W drogę! - wpadła jej w
słowo Kaori.
Dziewczyny szybko ruszyły w kierunku stołówki.
- O, Kaori, Aya! Wreszcie
jesteście! - krzyknęła Mio. Wraz z Nio podbiegła do sióstr. - Mam coś dla
ciebie - zwróciła się do Kao. - Ktoś powiedział, że mam ci to przekazać.
Podała Kao niewielką,
złożoną na pół białą karteczkę.
- Hm, dziwne… - mamrotała
Kaori, rozkładając ją.
Widniało na niej jedno
jedyne słowo:
Przepraszam.
Aya spojrzała na to przez
ramię siostry. Nim zdążyła cokolwiek przemyśleć, wyrwała jej kartkę i zgniotła
ją.
- Hej, co robisz, nēsan? -
zapytała Kaori. O dziwo, ze spokojem, a nie złością.
- Miałaś się z niego
wyleczyć i zapomnieć, czyż nie?
- Ach. No tak. Racja.
Przez chwilę obie milczały.
Mio i Nio patrzyły na koleżanki ze zdziwieniem.
- Jejku, przecież jestem
głodna. Jeść, jeść! - krzyknęła Kaori i pobiegła po tacę. Dwie dziewczyny
wzruszyły ramionami i poszły za nią.
Aya zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu Otsune. Wreszcie
zauważyła ją, siedzącą samotnie przy jednym ze stolików. Poszła szybko po coś
do jedzenia i szybko do niej podbiegła.
- O, jesteś wreszcie! -
zawołała z uśmiechem Umari. - Gdzie tak zniknęłaś?
- Odsypiałam nasze wczorajsze
pogaduszki - odrzekła, nie mogąc przecież wyznać jej całej prawdy.
- Cha, cha, ja właściwie
też dopiero co wstałam - przyznała.
Przyjaciółki bez pośpiechu zjadły swoje porcje. Umari zdawała się
spostrzec, że Aya co rusz zerka w stronę stolika siostry, ale nic na ten temat
nie powiedziała.
- Chodź, przedstawię cię
kilku osobom - zapropowała Aya, choć sama znała niewielu uczniów, jako iż
raczej od nich stroniła. Nigdy nie była towarzyska. Mimo wszystko zauważyła
jednak kilka osób ze swojej klasy, a te mogła bez problemu przedstawić
przyjaciółce, bo zapamiętała już ich nazwiska.
- Hm, no dobrze…
Widać było, że rudowłosa trochę się denerwuje.
- Spokojnie, tu nikt nie
gryzie!
Hm, no dobra, to nie była odpowiednia
przenośnia, zauważyła. Mniejsza o to…
Za sprawą Ayi Otsune poznała kilka osób. Aya patrzyła tylko, jak
jej koleżanka prowadzi rozmowę z kolejnymi ludźmi. Sama zaś nie była już duchem
obecna na stołówce. Zbyt wiele myśli ją wypełniało. Nie mogła się od nich
uwolnić.
- Mitsui-san - usłyszała nagle.
- Słucham?
Jedna z uczennic drugiej klasy, Aya nie pamiętała jej nazwiska,
dała znać, by spojrzała w stronę siostry. Okazało się, że obok blondynki stoi
nie kto inny jak Kaien Kurosu.
Aya nagle zapomniała o
wszystkim i ze zdziwieniem podeszła do siostry i dyrektora. Co on tu robił i
czego mógł od nich chcieć? Cóż, pewnie dowiedział się o sprawie z nocy, ale
nawet jeśli, to prefekci chyba zdali mu raport, prawda? Gość chyba nie miał
zamiaru jakkolwiek wygadać się przed Kaori?
- O, jesteś. Chodźcie -
powiedział tylko, gdy Aya do niego dotarła z drugiego końca stołówki.
Siostry wymieniły zaniepokojone spojrzenia, jednak posłusznie udały
się za Kaienem, który zaprowadził je do swojego prywatnego mieszkania. Tam
wskazał im miejsca w salonie.
- Usiądźcie - polecił.
Te jednak stały, po części
przez wzgląd na skrępowanie, po części zaniepokojone tym nagłym wezwaniem
dyrektora. Gdyby jeszcze kogoś po nie posłał… Ale on przyszedł do stołówki
osobiście. Gdyby chodziło o coś błahego, raczej by się na to nie zdecydował.
Aya nadal obawiała się, że mowa będzie o czymś związanym z nocnymi
wydarzeniami. Jakaś jej część umysłu zanotowała, że w domu obecny jest Zero,
więc przeszło jej przez myśl, że Kaien Kurosu musi być już zupełnie
wtajemniczony. Gdyby chciał poznać szczegóły, poprosiłby o spotkanie z nią, a
Kao zostawił w spokoju, prawda? Musiał wiedzieć, że Kaname wymazał jej pamięć o
traumie.
Aya i Kaori w ciszy obserwowały dyrektora, na którego twarz
wstępował coraz większy i coraz lepiej widoczny smutek. To dodatkowo je
zaniepokoiło. Co się stało?
- Przed chwilą - zaczął
dość cicho - otrzymałem pewien telefon…
Dziewczyny słuchały z
rosnącym napięciem.
- Dzwonili… ee… z policji…
- Co to ma wspólnego z
nami? - zapytała szeptem Kaori.
Kaien wziął głęboki wdech, jak
gdyby chciał się w ten sposób przygotować na to, co musiał im powiedzieć.
- Naprawdę bardzo mi
przykro. Wasza matka… nie żyje.
Miał łzy w oczach, gdy
wypowiadał te słowa. Dlaczego, nie wiedziały.
Siostry wciąż stały nieruchomo. Gapiły się na dyrektora, nie mogąc
zrobić nic innego. Nagle poczuły jakąś dziwną pustkę, świat jakby przestał
istnieć.
- Nie rozumiem… - szepnęła Kao.
- Wasza mama… Ona… Nie
wiedzą jeszcze, jak to się stało… - wydukał Kurosu. - Tak bardzo mi przykro!
Przyjmijcie moje kondolencje…
Kaori jakby wrosła w ziemię. Świat dookoła zniknął. Teraz była
tylko ona. Jedna. Sama. Samotna. Nie mogła uwierzyć w to, co usłyszała. Czy to
jakiś chory żart? Bo przecież to nie mogło okazać się prawdą. Jej mama, ta
radosna jak wiosna blondynka miałaby zginąć w tajemniczych okolicznościach?
Niemożliwe, niemożliwe…
Świat Ayi z kolei jakby legł w gruzach. Pokręciła energicznie
głową, łzy zaczęły spływać po jej twarzy. Znów przestała się kontrolować. Nie
doszła jeszcze do siebie po ostatnich wydarzeniach - i tych związanych z
Shizuką, i tych z Hanabusą - a została uraczona tak niespodziewaną i
przerażającą wiadomością. Wybiegła z pokoju, nie mogąc znieść widoku jakiejkolwiek
osoby. Opuściła dom, nie zważywszy na to, że goni ją prefekt, który najwyraźniej
czatował gdzieś w pobliżu salonu, wiedząc, że może zrobić się gorąco.
Automatycznie skierowała
się do lasu. Biegła i biegła, nie mogąc się zatrzymać. Miała wrażenie, jakby
czas stanął w miejscu. Tysiące myśli rozsadzało jej głowę.
Biegła przez leśne poszycie. Potknęła się o jakiś korzeń, upadła i
natychmiast wstała. To jednak pozwoliło Zero ją dogonić. Dziewczyna nie chciała
się zatrzymać, w ogóle go nie słuchała. Zdecydowanie więc złapał ją od tyłu.
- Puszczaj! Puszczaj mnie!
- wrzeszczała poprzez łzy, otumaniona szokiem i rozpaczą.
- Nie, dopóki się nie
uspokoisz! - warknął.
Dziewczyna próbowała się wyrwać. Wykręcała się jak szalona,
jednocześnie zanosząc się płaczem i drżąc. Histeria opanowała całe jej ciało,
całą duszę i cały umysł.
Nie wiedziała, jak długo to trwało. W końcu przestała się ruszać,
wyczerpała wszystkie siły. Szlochała cicho. Wtedy Zero ostrożnie ją puścił i
obrócił ją w swoją stronę.
- Już dobrze - szepnął.
- Nie - zaprzeczyła cicho.
- Nic nie jest dobrze… Nie rozumiesz?! - Tu spojrzała z rozpaczą w lawendowe
oczy kolegi. - Ja… Nie potrafię ochronić bliskich mi osób! Wszyscy, którzy coś
dla mnie znaczą, wciąż cierpią! Mama nie żyje, ciocia także! Kao zaledwie
wczoraj została ugryziona przez wampira! A ja… sama się w takie coś zmieniam…
Ja… momentami łapię się na tym, że myślę jak wampir! Wtedy, u Shizuki… Sama
stwierdziłam, że moja krew ładnie pachnie i że nie dziwię się, że jej smakuje…
Rozumiesz?! A krew Kaori… miała taki słodki zapach! Nie powinnam tak myśleć! Nie
powinnam… Poza tym… to wszystko… wszystko przeze mnie! Przeze mnie Otsune
musiała przenieść się do tej szkoły! Nachodzili ją… - Zero niewiele rozumiał z
tej nieskładnej opowieści. - A Kaori… Dopiero co przeszło jej zauroczenie tym
przeklętym Aidō, a już nawija o twoim bracie! - Tu Kiryū lekko drgnął. - A
teraz… co z nami będzie?! - Gadała dalej od rzeczy. - Co będzie z Kao?! Jak mam
ją niby obronić?! Co mam zrobić?!
Chłopak przygarnął przyjaciółkę do siebie. Ta wciąż się trzęsła i
płakała. Normalnie odsunęłaby się od niego, przestraszona i zawstydzona, ale
teraz nawet nie skontaktowała, że stoi w objęciach wampira.
- Wiem, że teraz wydaje ci
się to niemożliwe - zaczął. - Ale… W końcu wszystko się ułoży, zobaczysz -
zapewnił. Sam coś o tym wiedział. Miał świadomość, że nie będzie już tak jak
kiedyś, ale mimo wszystko, mając cel w życiu, można jakoś egzystować dalej. -
Choć to może zająć bardzo dużo czasu, w końcu… kiedyś będzie dobrze. Trzeba
sobie radzić. Bądź silna.
- Nie potrafię - szepnęła,
wciąż w niego wtulona. Akurat teraz potrzebowała tej bliskości.
- Potrafisz. Bądź wierna
swoim przekonaniom i dąż do swego celu. Bo jeśli ma się jakiś cel… łatwiej jest
żyć - powiedział.
Ma rację. W końcu wie o tym najlepiej. Sam
przecież stracił rodziców, brat go zdradził… Ja w dalszym ciągu mam jeszcze
Kao-chan i Otsune…
Dopiero teraz oprzytomniała na tyle, by zdać sobie wreszcie sprawę
z tego, że wciąż jest tak blisko chłopaka. Szybko się odsunęła.
- Przepraszam. Za to, że
się tak rozkleiłam… I za to, że w nocy byłam dla ciebie taka wredna… I w ogóle…
za wszystko.
- Daj już sobie spokój z
tym ciągłym przepraszaniem - rzekł z udawanym znudzeniem. - Lepiej idź do
siostry. Wiem, że straciłaś ciocię, ale… Kaori straciła dziś matkę - powiedział
cicho.
- Masz rację. Dziękuję ci.
Otarła łzy, kiwnęła jeszcze przyjacielowi głową, po czym puściła
się biegiem w stronę mieszkania dyrektora.
Kilka minut później wpadła
do pokoju bez pukania. Kaori z nieobecnym spojrzeniem siedziała na kanapie.
Kaien wchodził właśnie do salonu ze szklanką wody.
Aya usiadła obok siostry i objęła ją, nie zwracając uwagi na
dyrektora.
- Przepraszam, że tak
wybiegłam - wyszeptała jej na ucho. Było jej okropnie głupio.
Kaori jakby się ożywiła.
- Nie przejmuj się -
powiedziała, siląc się na coś w rodzaju uśmiechu.
Obiecałam sobie. Obiecałam, że zawsze będę
się uśmiechać. Że zawsze będę radosna, bez względu na to, co się stanie. Choć nie
mogę już rozśmieszać mamy, wciąż muszę żyć tak jak przedtem, by podnieść na
duchu Ayę. Nadal mam dla kogo żyć. Muszę się tego trzymać. Muszę być dzielna.
Muszę!
Dyrektor podał Kaori wodę. Ta z wdzięcznością przyjęła szklankę i
wzięła kilka łyków odświeżającego płynu, który zdawał się leciutko rozjaśnić
jej umysł.
- To ja pójdę po jeszcze jedną…
- wymamrotał Kaien, po czym wyszedł cichaczem.
- Nasze życie… zmieni się
teraz - powiedziała wolno Kaori. - Ale… musimy być dzielne i nie dać się
smutkowi. Mama nie chciałaby, żebyśmy płakały. Zawsze cieszyła się, gdy byłyśmy
szczęśliwe, dlatego teraz też takie będziemy - rzekła z taką mocą, na jaką
tylko było ją stać w tak trudnej chwili.
- Tak. Musimy się postarać
- przyznała Aya.
Siostry ponownie się
objęły.
Tymczasem wrócił Kaien, niosąc na tacy szklankę i dzban pełen
wody.
- Może to nie jest odpowiednia
chwila - rzekł niepewnie - ale może się zastanawiacie… Ech, dobra. Mam na myśli
to, że oczywiście się wami zajmę.
Dziewczęta spojrzały na Kurosu ze zdziwieniem.
- Nie jesteście
pełnoletnie, nie macie innych krewnych, a przecież was nie zostawię na pastwę
domu dziecka czy coś… - Zawahał się, nie będąc pewnym, jak dobierać słowa w
takiej sytuacji. - Będziecie mogły tu zostać i kontynuować naukę. Zajmę się
formalnościami.
Kaori wstała i powoli podeszła do dyrektora.
- Dziękujemy - powiedziała
cicho i lekko objęła nowego opiekuna. Była mu niesamowicie wdzięczna. Co prawda
po szoku związanym ze straszną wiadomością o śmierci matki nie zdążyła jeszcze
nawet pomyśleć o tym, co może się teraz stać z nią i Ayą, ale faktycznie, gdyby
nie dyrektor, zostałyby wysłane nie wiadomo dokąd, a być może nawet
rozdzielone. Jak by nie było, znów straciłyby wszystkich przyjaciół, których w
ciągu ostatnich paru tygodni zdążyły zdobyć. A tu Kaori było naprawdę dobrze.
Wiedziała, że Ayi średnio, ale teraz, gdy była tu Otsune, Aya na pewno trochę
odżyje. Poza tym, choć to akurat nie przypadało jej do gustu, bądź co bądź
chyba całkiem dobrze dogadywała się z Zero. Miała więc przyjaciół, na których
mogła liczyć, a także ją, swoją młodszą siostrę. W takiej sytuacji Aya na pewno
sobie poradzi. A ona? Cóż. Kaori już dawno zdecydowała, że poradzi sobie w
każdej życiowej zawierusze.
Z powodu wzruszającego gestu Kao dyrektor się rozkleił i przytulił
blondynkę, która wówczas zaczęła próbować mu się wyrwać, bardziej dla zasady
niż dlatego, że nie miała ochoty na przytulanie. Wręcz przeciwnie. Potrzebowała
teraz bliskości życzliwych osób.
Aya zauważyła, że w
drzwiach stoi Zero. Spojrzał na nią, powiedział coś i puścił oko.
Wyczytała z jego ust jedno
słowo: „współczucia”. No tak, teraz byli w tym razem. Podopieczni ekscentrycznego
profesorka.
Zaśmiała się w duchu i znów
zwróciła się w stronę Kaori i dyrektora.
Wiedziała, że będzie ciężko. Miała świadomość, że życie nie będzie
wyglądało już tak jak przedtem. Wiedziała też jednak, że nie może się poddać.
Musiała chronić ważne dla siebie osoby - Kao, Otsune i… Zero? Dlaczego o nim pomyślałam?, spytała samej siebie ze
zdziwieniem. Wzruszyła jednak ramionami. Przymknęła na chwilę oczy. Rozpoczyna się nowy rozdział w naszym życiu.
Zrobię wszystko, by wspierać Kaori.
Kao uwolniła się wreszcie od dyrektora i spojrzała na siedzącą na
sofie starszą siostrę.
Jakoś to będzie. Zrobię wszystko, co w
mojej mocy, abyś się uśmiechała. Szczerze. Obiecuję ci to, Aya-nēsan!
***
Cześć!
Dedykacja dla Aishiteru,
Oleeny, Chloe i Tasary (witamy z powrotem na pokładzie!). :)
Ponawiam
informację, iż założyłyśmy grupę na Facebooku taką tylko dla naszego grona.
Jest tajna, więc osoby, których nie mam w znajomych, a które chciałyby do tej
grupy należeć, proszę o wysłanie linku do swojego profilu czy coś w tym stylu -
wówczas Was zaproszę. Na grupie pojawiają się informacje o nowych postach;
można także rozpocząć praktycznie dowolną konwersację z resztą członków.
Zapraszam. :) Nikt nie gryzie!
Do następnego!
Pierwsza!
OdpowiedzUsuńNo, no :D Jak ja dawno już nie czytałam tego i tak fajnie jest wracać wspomnieniami do wszystkich tych wydarzeń. Zupełnie zapomniałam ten wątek z ugryzieniem Kao! Byłam pewna, że dzisiejszy tytuł odnosi się do wiadomej sceny z wiadomym bohterem i bohaterką (nie chcę spoilerować tym, którzy jeszcze nie czytali). Już się nie mogę doczekać kolejnych rozdziałów.
Pozdrawiam, Tasara.
Gratulacje!
UsuńHi, hi, no widzisz, to miałaś swego rodzaju niespodziankę. Aż dziw, że można coś takiego przeżyć, czytając "odgrzewane kotlety". xD
Pozdrawiam cieplutko!
Oj można, można :) 6 lat przerwy od książek, czy opowiadań robi wiele dobrego, więc po jakimś czasie wracam do takich z przyjemnością. Tutaj jest właśnie tak, aż się miło robi czytając od nowa historię, która pamiętam jak się kończy, ale nie pamiętam wszystkiego, co dzieje się po drodze ^^ To jest straszne, że teraz znów trzeba czekać tydzień! Nawet nie zaglądam do starych rozdziałów, by sobie nie psuć tego, czego nie pamiętam :)
UsuńNo i super. Nowa stara przygoda. :D
UsuńObecna! Wybaczcie, że tak późno. :(Rozdział już dawno przeczytany, ale święta i zakończenie szkoły... i matury robią swoje. Nie wyrabiam się czasowo ze wszystkim. Napisze więc krótko, rozdział jak zwykle perełka! :D
OdpowiedzUsuńŻyczę Wam oczywiście wesołych świąt! I czekam do następnego ;***
Zakończenie szkoły... Zazdro. :D Matury szybko miną i potem będziesz się z nich śmiała. ;) Powodzenia!
UsuńWesołego Alleluja!
Dziękuję za dedyk ;) Rozdział przeczytany!!!! ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Chloe
Przypomniałaś mi tym komentarzem, że dzisiaj powinnam dodać następny. xD
Usuń