Strony

środa, 31 stycznia 2018

Dodatek specjalny! Vampire Knight v. 2.0: rozdział XXII - „Opowiedz mi”

      To koniec, pomyślała Aya, gdy tylko się obudziła. Wszystko się waliło. Kao ją znienawidzi, więc nie będzie mogła jej chronić. Nie dotrzymała obietnicy względem Zero, choć bądź co bądź nie był jeszcze tak całkiem na Poziomie E. Nie dotrzymała też przysięgi złożonej samej sobie - że nigdy nie da żadnemu wampirowi ani kropelki krwi. Czuła się beznadziejnie, żałośnie wręcz. Nie potrafiła sobie wybaczyć, popełniła wczoraj tak wiele błędów w tak krótkim czasie. Jak do tego doszło? Jak mogła na to pozwolić? Dlaczego opuściła gardę? Czy los naprawdę nie mógł im wszystkim oszczędzić trochę cierpienia? Musiał się z nich ciągle naigrywać? Wciąż było mu mało?
      A może to jednak był tylko koszmar senny?
      Ledwie się poruszyła, a poczuła ból w niemal całej szyi. Ach, więc nie. Żaden sen, a tylko cholerna rzeczywistość.

      Kaori po raz kolejny obmyła twarz lodowatą, odświeżającą wodą. Pochyliła się nad umywalką, opierając o nią ręce.

      Mimo że próbowała, nie potrafiła sobie tego wszystkiego poukładać. Jej życie diametralnie się odmieniło. A uczucia pogmatwały jeszcze bardziej... Co do Zero - och, nienawidziła go teraz z całego serca, a mimo to, kiedy wczoraj zobaczyła tę jego zbolałą minę, jakaś część na dnie jej duszy przez ułamek sekundy czuła żal, współczucie. Niepotrzebnie. Miał za swoje. Trzeba było nie atakować jej siostry niczym jakieś dzikie zwierzę.
      Co do Ichiru… To, co mu wczoraj powiedziała, to prawda. Była mu wdzięczna za to, że uwolnił ją od niewiedzy, mimo że, jak się okazało, była ona swego rodzaju błogosławieństwem. Z drugiej strony… czemu do niego polazła? Nie myślała wówczas zbyt logicznie. Postąpiła trochę głupio… No trudno, co się stało, to się nie odstanie. Ale do tego… po raz pierwszy od tylu lat się rozpłakała. Dlaczego? Te uczucia… Wydawało jej się, jakby coś w niej pękło, przez co emocje wylały się na zewnątrz za pomocą łez. Ale czemu rozpłakała się przy nim? Myślała, że jeśli kiedyś nadejdzie chwila, w której porządnie się rozbeczy, to będzie wtedy sama. Hm, ale być może łatwiej jest dać upust emocjom w towarzystwie kogoś „obcego”. Ale… z jednej strony, to Ichiru swoimi słowami po części sprawił, że zaczęła ronić łzy. Z drugiej jednak -  uspokoiła się dzięki niemu. Jego uścisk… Tak dobrze go pamiętała, niemal czuła. Nie potrafiła zapomnieć tego, jak do niej podszedł i ją objął - równocześnie z siłą, jak i tak delikatnie…
      Jest też Aidō-senpai, pomyślała. Uczucie, które wtedy tajemniczo wygasło, teraz… wróciło? Nie, to nie do końca to samo. Aidō-senpai… to też wampir. Na dodatek mnie ugryzł. Nieważne, jak bardzo bym chciała, nigdy nie mogłabym z nim być. Czy to z tego powodu czuję ten ból? Ten smutek? To… rozczarowanie?
      Kao uniosła głowę. Spojrzała w swoje odbicie w lustrze. Wyglądała na nieco zmizerowaną. Oczy wciąż miała lekko spuchnięte, dodatkowo podkrążone z powodu braku snu.
      Trzeba by doprowadzić się wreszcie do porządku…
      Nie ruszyła się jednak. Po chwili jej myśli znów zaprzątały już całkiem inne sprawy.

      A Aya… Kim ty jesteś, nēsan?

      Aya podniosła się wreszcie. Skrzywiła się - najpierw z bólu, a potem na widok brudnej od krwi pościeli. Zerknęła na ubranie - również było w niemałej części zakrwawione. Podobnie jak szyja i ręce. Na nadgarstkach odkryła też sińce w tych miejscach, w których Zero zaciskał na niej palce. Jęknęła cicho i ukryła twarz w dłoniach. Chwilę siedziała nieruchomo. Choć teoretycznie miała świadomość, co się stało - widziała nawet (i czuła) dowody - do jakiejś części jej umysłu nadal to nie docierało. A może to nie umysł? Może serce albo dusza? Jak by nie było, coś nie chciało zgodzić się na tę rzeczywistość.
      Gdy do pokoju weszła Kaori, Aya natychmiast podniosła głowę i spojrzała na nią jakby ze strachem. Albo smutkiem. Albo jednym i drugim.
      - Dzień dobry. Nareszcie się obudziłaś - zagadnęła Kao. - Jak się czujesz? - spytała z troską.
      Aya szeroko otworzyła oczy. Przez moment przetrawiała to, co usłyszała.
      - Kao-chan… - szepnęła. - Chcesz ze mną rozmawiać?
      - A dlaczego by niby nie, nēsan? - zapytała z uśmiechem Kaori.
      - Bo… Po tym wszystkim…
      - O tym porozmawiamy później. Najpierw powiedz po prostu, jak się czujesz, dobrze?
      - Chyba… w porządku. Tak myślę. - Aya nie zamierzała od razu fundować siostrze szczegółów takich jak irytujący ból szyi i rąk. To była akurat najmniej ważna sprawa.
      - Całe szczęście! W takim razie, hm, przede wszystkim powinnaś iść się szybko wykąpać - zauważyła. - Masz, ubierz to, bo głupio by było, gdyby ktoś cię zobaczył na korytarzu umorusaną we krwi, co nie? - zawołała, rzucając Ayi bluzę z kapturem, którą przed chwilką wyciągnęła z szafy.
      Zaskoczona Aya ubrała ją. Poczuła się minimalnie lepiej, nie musząc patrzeć na własne rany.
      - Nie musisz się spieszyć - zapewniła Kao.
      Aya w milczeniu skinęła głową, wyjęła ciuchy na zmianę i powoli wyszła. Na korytarzu na nikogo się nie natknęła, w łazience również było akurat pusto. Głupi ma zawsze szczęście, przeszło jej przez myśl.
      W takich chwilach cieszyła się, że łazienki w akademikach urządzono na wzór zachodni. Weszła do kabiny i nie musiała stresować się, iż ktoś nagle wejdzie i zauważy spływającą po kafelkach krew.
      Obmyła się delikatnie, z ulgą pozbywając się czerwonej posoki. Kiedy jednak wyszła spod prysznica i przyjrzała się w lustrze, nagle pożałowała, że jeszcze się nie regenerowała. Dlaczego tak przydatna umiejętność jeszcze się w niej nie obudziła, na przykład zamiast tych irytujących wyostrzonych zmysłów albo zdolności wyczuwania krwi?
      Westchnęła i chcąc nie chcąc przyjrzała się dwóm rankom na szyi. Użarł ją z prawej strony. Jego Shizuka ugryzła z lewej, nietrudno było pamiętać, bo to tam wytatuowano mu specjalny łowiecki znak mający opóźnić jego pogrążanie się w wampirzym delirium. Ale teraz wszystko już na nic. Stoczył się. Jeszcze nie całkiem, lecz chyba niewiele brakowało. Ale zaraz, dopiero co wypił czystą krew Kurana. Czy przez jakiś czas nie powinno mu być lepiej? Zaraz jednak przypomniała sobie słowa Zero. Po pierwsze - powiedział, że krew Kaname prawdopodobnie opóźni jedynie pogrążenie się w zupełnym szaleństwie, ale raczej nie zaspokoi na długo pragnienia. Po drugie - po tym, jak poczuł woń krwi Ayi u Shizuki, ostrzegł ją, że jeśli poczuje jeszcze raz ten niesamowity zapach, nie będzie w stanie powstrzymać wampirzego instynktu. I cóż, tak właśnie się stało. Czy więc nie była sama sobie winna…?

      Kiedy wróciła, ujrzała Kao siedzącą na podłodze. O losie, jeszcze nie tak dawno siedziały tak sobie razem, zajadając się słodyczami i gawędząc wesoło. Teraz czekała je zgoła nieradosna rozmowa.
      - Chodź, nēsan - poleciła Kaori. Podczas nieobecności Ayi stwierdziła, że musi podejść do sprawy możliwie jak najspokojniej. Nie zamierzała krzyczeć, płakać ani histeryzować. Chciała tylko poznać prawdę.
      Zaczyna się, pomyślała Aya, równocześnie spełniając prośbę siostry.
      Przez chwilę siedziały w milczeniu, Aya ze spuszczonym wzrokiem, Kao ze swoim wlepionym w siostrę. Obie były okropnie spięte.
     - Najwyższy czas… - szepnęła Kaori. Poczuła, że serce jej przyspiesza. Nie wiedziała tego, ale Aya wyczuła to i usłyszała. - Opowiedz mi… o wszystkim.
      - O wszystkim… - powtórzyła jak echo Aya. Wciąż nie do końca docierało do niej to, co się miało zaraz stać.
      - Owszem. O wszystkim. Proszę, nie pomijaj niczego. Wiem, że rozumiesz, o co w tym wszystkim chodzi… I że dużo wiesz. Dlatego… bądź ze mną szczera. Opowiedz mi o tych wszystkich dziwnych wydarzeniach - zarówno o tych, których byłam świadkiem, jak i o tych, o których wciąż jeszcze nie mam pojęcia. Niczego nie pomijaj. Wydarzeń, swoich spostrzeżeń, myśli, emocji… Proszę - rzekła niemal błagalnym tonem. Nie zamierzała być już niczym nieświadomą idiotką, naiwną dziewczynką żyjącą w świecie innym niż jej starsza siostra.
      - Kao-chan… - Aya usilnie powstrzymywała szloch. Miała ochotę zwinąć się w kłębek na łóżku i płakać, płakać, płakać. Mimo tego starała się wyglądać na względnie opanowaną. Sprawa była zbyt ważna, by wpaść teraz w panikę. - Jesteś pewna? Od tego nie będzie już powrotu. Nie będziesz już mogła żyć jak wcześniej.
      - Wiem i rozumiem to doskonale. Ale jestem zdecydowana. Chcę znać prawdę, całą prawdę - odparła hardo. - Zresztą po tym, co się wczoraj stało… Wiesz, i tak nic już nie będzie takie samo. Stare życie się skończyło - zauważyła. Trochę bała się tej rozmowy, ale jednocześnie była zdeterminowana, by poznać wszelkie tajemnice.
      - Dobrze…
      - Uff - odetchnęła z ulgą Kao. Nie zamierza się już wykręcać. To dobrze. Jak by na to nie spojrzeć… Wychodzi na to, że to będzie nasza pierwsza szczera rozmowa. - Pora więc porozmawiać jak siostra z siostrą! - wykrzyknęła, zacierając ręce. Choć bardzo się stresowała, czuła też dziwne podniecenie.
      Aya drgnęła i spojrzała na Kao. W jej oczach błysnęły łzy.
      - Nēsan, co ci jest? - spytała zmartwiona Kaori, widząc drżącą Ayę.
      - Kao-chan - niemal niedosłyszalnie szepnęła Aya. - My… tak naprawdę nie jesteśmy siostrami… - Wymówienie tych słów sprawiło jej niemal odczuwalny ból. Powiedziała to. Wreszcie, po tylu latach…
      Blondynka wyprostowała się, otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia i spojrzała na Ayę.
      - Co ty mówisz, nēsan? - zapytała cicho, marząc skrycie, że się przesłyszała.
      Aya przez chwilę milczała - nie mogła wydusić z siebie ani słowa. W końcu jednak przemogła się. Obiecała Kaori prawdę. Nie było już odwrotu. Musiała wyznać jej wszystko jak na spowiedzi.
      - Na pewno zauważyłaś, jak bardzo się różnimy… - zaczęła ostrożnie. Jej głos wyraźnie drżał.
      - Taak. I co z tego? Rodzeństwo często jest do siebie niepodobne! - zawołała Kaori.
      - Kao, mój ojciec był… jest… wampirem - wyrzuciła z siebie Aya. Była spięta tak bardzo, że bardziej by się chyba nie dało.
      - Czyli… w połowie jesteś wampirem, tak? I tylko w połowie moją siostrą? - zapytała Kao. Łzy zabłysły jej w oczach i trzęsła się już jak Aya. A może nawet bardziej.
     - To nie tak. Kao-chan, Reiko nie jest moją matką. Tak naprawdę… nie jesteśmy ze sobą w żaden sposób spokrewnione.
      W umyśle Kaori nastała pustka. Nie chciała dopuścić do siebie myśli, że to wszystko jest prawdą. Caluteńkie jej życie okazało się jednym wielkim kłamstwem. Niemal szesnaście lat życia spędziła w świecie obłudy.
      - To niemożliwe… - wyszeptała, choć w głębi ducha wiedziała, że Aya jej nie okłamała. Zawsze widziała wyraźną różnicę pomiędzy sobą a nią. Właściwie były całkowicie inne, niemalże nie posiadały wspólnych cech. Nie była głupia, zdawała sobie z tego sprawę, ale po prostu nie chciała przyjąć jej do wiadomości. Zawsze, gdy podobne myśli przychodziły jej do głowy, spychała je z powrotem w najdalsze zakątki jestestwa.
      - Przykro mi - rzekła płaczliwie Aya.
      Jak to możliwe?, zastanawiała się Kaori. W takim razie… Aya, skąd się wzięłaś?
      - Opowiedz mi wszystko. O tobie i o tej całej sytuacji… - poprosiła cicho.
      - Nie wiem, od czego zacząć…
      - Najlepiej od początku.
      Aya oplotła nogi ramionami. Oparła na chwilę brodę na kolanach. Zastanawiała się przez moment, po czym uniosła głowę i zaczęła mówić.
      - Wszystkiego, co działo się przed moimi narodzinami i w pierwszych latach mojego życia, dowiedziałam się od cioci. Reiko i moja matka poznały się w dzieciństwie i od razu polubiły. Były najlepszymi przyjaciółkami…
      Kao drgnęła, tknięta nagłym przeczuciem. Skierowała wzrok na zdjęcie w ramce, które stało na szafce nocnej Ayi.
      - To ona, prawda? - zapytała. - Twoja matka?
      Aya skinęła głową.
      To dlatego jest taka podobna, pomyślała Kaori. I dlatego Aya dostała od dyrektora właśnie takie zdjęcie. On wie…
      - Możesz kontynuować - powiedziała po chwili, spostrzegłszy, że Aya zamilkła.
      - Tu, w Akademii, dowiedziałam się, że nasze mamy i dyrektor się znali, ale nie wiem na ten temat nic więcej - wyjaśniła. - Tak więc… Reiko i Māya Katayama, tak nazywała się moja mama, były praktycznie nierozłączne. Świetnie się dogadywały, mimo że całkowicie się różniły. Któregoś jednak dnia coś się zmieniło… Ciocia wspominała coś pobieżnie o jakiejś wycieczce klasowej, na której ona i moja mama natknęły się na wampira Poziomu E.
      - Poziom E? - zdziwiła się Kao. - Co to takiego?
      - Poczekaj, zaraz do tego dojdę - obiecała Aya. - W każdym razie… Po ataku tego krwiopijcy… - Ręka dziewczyny bezwiednie powędrowała w stronę szyi. - Moja mama… Nie wiem dokładnie, o co chodziło, ale… zamknęła się w sobie. Prawdopodobnie mogła to być nawet depresja. Wiem tylko, że na jakiś czas relacje między naszymi matkami nieco się popsuły, bo moja mama nikogo do siebie nie dopuszczała. Ale pewnego dnia spotkała niezwykle przystojnego chłopaka, w którym zakochała się od pierwszego wejrzenia. Był inny niż wszyscy.
      - Wampir - szepnęła ze zrozumieniem Kao, kiwając głową i myśląc jednocześnie o Aidō. To właśnie wokół nich panuje taka dziwna, tajemnicza wręcz atmosfera, którą od razu wyczuwam… Wcześniej oczywiście nie wiedziała, skąd brała się ta niezwykła aura co poniektórych osób. Teraz już została oświecona w tej kwestii.
      - Właśnie. - Aya przytaknęła z ponurą miną. - Mama się zakochała, niby to ze wzajemnością…
      - Niby? Co masz na myśli?
      Czyżby wampiry nie potrafiły kochać? Czy one w ogóle miały duszę? A może były tylko i wyłącznie krwiożerczymi bestiami? Jak to właściwie z nimi było?
      - Wszystko w swoim czasie, Kao - rzekła Aya, po czym podjęła opowieść. Kaori pozostało uzbroić się w cierpliwość. - Mama była z nim podobno bardzo szczęśliwa, spędzała z nim wiele czasu. Niestety, nie znam żadnych szczegółów, bo wtedy ciocia nieczęsto się z nią spotykała. Nie wiem czemu. Właściwie… niewiele mogę ci powiedzieć na temat tego, co się później działo - wyznała. - Ciocia niewiele mi o tym wszystkim opowiadała. Cóż, wyszło na to, że w końcu moja mama dowiedziała się, że ojciec był wampirem. Najgorsze jest jednak to, że… to czystokrwisty wampir.
      - Czystokrwisty? - Kao nigdy nie słyszała takiego słowa. Ach, człowiek uczy się całe życie.
      - Uhm. Widzisz, społeczność wampirów dzieli się na kilka Klas lub inaczej Poziomów. Na samym szczycie stoją czystokrwiści, czyli Klasa A. Są najważniejsi, najsilniejsi i w ogóle „najwspanialsi” - rzekła z odrazą. - Jednym z nich jest Kaname Kuran.
      - Kuran-senpai?! To dlatego jest tak poważany w Nocnej Klasie? - dopytywała się Kao z wypiekami na twarzy. Świat, do którego właśnie zyskiwała dostęp, zaczął ją powoli pochłaniać. Był straszny, owszem, ale również… jakiś taki niesamowity, jak wyjęty z dzieła autora fantastyki.
      - Tak. Potem jest Klasa B, czyli arystokraci - Nocna Klasa należy właśnie do tej kategorii. Następnie szlachta, czyli Poziom C; Klasa D - zwykłe wampiry, a na samym końcu wspomniane wcześniej wampiry Poziomu E, czyli… - zawahała się. Mówienie o tym sprawiało jej trud. - Wampiry, które niegdyś były ludźmi.
      - Co takiego? Czyli te legendy… Jeśli zostanie się ugryzionym przez wampira, to samemu się tym staje? - przestraszyła się Kao. Zaraz jednak oprzytomniała. - Nie, to nie to. Przecież żadna z nas się w to nie przemieniła…
      - Tylko poprzez ugryzienie przez czystokrwistego człowiek może stać się wampirem - wyjaśniła Aya.
      - Czyli nic nam nie grozi? - chciała się upewnić Kaori. - Ani Aidō-senpai, ani Kiryū nie należą do Klasy A, prawda? Właśnie… w takim razie do jakiej? I dlaczego, skoro Nocna Klasa składa się z wampirów, ten dupek, Zero, jest w Dziennej?
      - Powoli… - upomniała ją Aya. - Nic nam nie grozi, bo Aidō jest arystokratą, a Zero… - przerwała, spuściła wzrok i zamilkła.
      - Zero co? Czym on jest?
      - Kao… On był kiedyś człowiekiem - wyszeptała ze smutkiem Aya.
      - To znaczy… że jest na Poziomie E? Na tym najniższym?
      - Nie do końca… To znaczy… Sama już nie wiem - wyznała, znów spuszczając wzrok i nerwowo bawiąc się palcami. Jej serce najwyraźniej znów próbowało przebić się przez żebra.
      - Jak to?
      - Widzisz, każdy człowiek ugryziony przez czystokrwistego zmienia się w wampira. Pomijając cierpienie związane z przemianą i tym podobne… Po jakimś czasie osoba taka przestaje się kontrolować, gdyż jest zaślepiona żądzą krwi… W końcu zupełnie traci trzeźwość umysłu. Wtedy właśnie upada do Poziomu E.
      - No świetnie, czyli użarła cię oszalała pijawka! Ten dupek jest niebezpieczny! Co on jeszcze robi w tej szkole?! I to w dodatku w Dziennej Klasie, pośród niewinnych ludzi?!
      - Kao! To nie tak! Ty… nie mów tak, bo niczego jeszcze o nim nie wiesz. - Aya automatycznie poczuła się jakby urażona, niemal zraniona. Dlaczego? Kao w sumie miała rację. Ale ona, choć tak skrzywdzona, najwyraźniej nadal nie chciała przyjąć do wiadomości tego, co Zero jej uczynił. Tak bardzo chciała widzieć w nim sprzymierzeńca, a nie wroga…
      - Zamierzasz bronić tego śmiecia po tym, co ci zrobił?! - zezłościła się Kaori.
      - Nie o to chodzi. Widzisz, on… naprawdę wiele przeżył. Zero i jego brat urodzili się w rodzinie Łowców Wampirów - po nazwie możesz chyba się domyślić, co jest ich profesją. Obaj byli szkoleni przez Yagariego-sensei, by pewnego dnia wstąpić do Związku Łowców. Nie wiem dokładnie wszystkiego, ale cztery lata temu czystokrwista wampirzyca, Shizuka Hiō, zaatakowała rodzinę Kiryū. Rodzice chłopaków zostali zabici, Zero natomiast został ugryziony przez Shizukę, przez co powoli zaczął zmieniać się w wampira.
      - A Ichiru? Skoro nie zginął ani nie jest wampirem, to co się z nim działo przez te cztery lata?
      - On… poszedł z Shizuką, Kao. Zdradził swoją rodzinę, zostawił brata na pastwę losu i… po prostu z nią odszedł. Z zabójczynią własnych rodziców…
      Kaori otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. Nie mogła w to uwierzyć, nie chciała. To… to nie może być prawda! Coś jej w tym nie pasowało. Wiedziała niby, że bliźniacy nie pałają do siebie sympatią, ale bez przesady. Ich relacji z rodzicami nie znała, ale i tak… Nie, mimo wszystko nie potrafiła uwierzyć w to, by i Ichiru był potworem bez serca. Coś musiało się stać, tylko co?
      - Zero trafił pod opiekę Kaiena Kurosu. Od tego czasu mieszkał tutaj z dyrektorem i Yūki - kontynuowała Aya. - Yūki z kolei też niemało przeżyła, ale właściwie niewiele wiem na jej temat. Podobno jej wspomnienia zaczynają się od nocy, w której została zaatakowana przez złego wampira i uratowana przez Kurana. Miała pięć lat. Została wtedy zaadoptowana przez dyrektora.
      - Ach tak, w sumie wspominała kiedyś, że nie jest prawdziwą córką dyrektora.
      - Właśnie. Wracając do mojej mamy… Dowiedziała się, kim jest jej ukochany, ale wcale jej to nie zraziło. A on… przemienił ją. Kilka dni po moich narodzinach.
      - Dlaczego to zrobił?
      - Nie wiem. Naprawdę… Ale to nie jest jeszcze najgorsze. Gdy miałam jakieś siedem czy osiem miesięcy, stało się coś strasznego. Wampiry zaatakowały nasz dom. Nie wiem, jak do tego doszło, nie znam też dokładnego przebiegu walki. Wiem tylko, że… - Głos jej się załamał, usta drgały, serce zakłuło. - Mama mnie uratowała. Zasłaniała mnie własnym ciałem, by nic mi się nie stało… A ojciec, ten przeklęty drań… - Oczy miała już pełne łez. - Zabił ją - wyszeptała.
      - C-co? - zapytała cicho Kaori. Chyba się przesłyszała, co? Przecież takie rzeczy zdarzały się tylko w filmach, nie w prawdziwym życiu!
      - Zabił ją. Zabił tę, którą to niby tak kochał… - Aya walczyła ze łzami. - Nie wiem prawie nic więcej. Ciocia przy tym była i na prośbę mojej mamy zaopiekowała się mną. Przygarnęła mnie i uczyniła swoją córką.
      Przez jakiś czas milczały. Obie drżały.
      - Jako półwampir tak naprawdę nie mam prawa żyć - kontynuowała Aya. - Ale ciocia robiła wszystko, bym mogła żyć jak człowiek.
      - Czy… Czy od samego początku wiedziałaś, kim jesteś? - spytała Kao.
      - Nie. Widzisz… Światło słoneczne zawsze mnie raziło, nie byłam też odporna na wysokie temperatury. Ale bywają ludzie, którzy mają podobnie. Jednak w wieku pięciu lat ujawniła się we mnie kolejna wampirza cecha. Podczas zabawy w chowanego po ciemku, w której ty też brałaś udział, zaczęłam widzieć w ciemności. Przestraszyłam się i martwiłam tym, że jestem inna. Od tamtego czasu co jakiś czas rozmawiałam z ciocią na różne tematy, których normalnie się nie porusza. Nie pamiętam nawet, kiedy wyznała mi prawdę o mnie, moim pochodzeniu, wampirach i tak dalej… Koniec końców zostałam wreszcie jako tako uświadomiona. Od tamtego czasu bałam się samej siebie. Skoro naprawdę mam być z tobą szczera i mówić ci o wszystkim… - Spojrzała z powagą na Kao. - To powiem ci też o tym - zdecydowała. - Obwiniałam się o śmierć matki. Gardziłam samą sobą. Uważałam się za potwora. Nienawidziłam siebie i świata. Właściwie… wiele razy myślałam o tym, by ze sobą skończyć.
      Kaori drgnęła i spojrzała ze strachem na przybraną siostrę.
      - Co?!
      - Pewnie nawet bym to zrobiła… gdyby nie ty i ciocia. To wy trzymałyście mnie przy życiu. Wasza dobroć i miłość… Ponadto przyrzekłam sobie, że będę was chronić. To ciągłe okłamywanie cię również było jakąś żałosną próbą ochrony… Przynajmniej tak mi się wydawało.
      Zamilkła na moment. Westchnęła i kontynuowała.
      - Gdy miałam jedenaście lat, nastąpiła kolejna zmiana w moim życiu. Zdobyłam moc. Okazało się, że mogę kontrolować wodę - nie wiedzieć jednak czemu, jedynie w stanach ciekłym i gazowym.
      - Może dlatego, że lód jest zajęty przez Aidō - mruknęła z przekąsem Kao. Nie miała dobrych wspomnień co do tej mocy. W końcu za jej pomocą przymroził ją do podłoża, by móc w spokoju ją dziabnąć. Uch.
      - Heh. - Dziewczyna wysłała Kaori półuśmiech. - W każdym razie… Ogólnie manipulowanie wodą jest naprawdę fajne i przydatne. Właściwie… Jak się zastanowić, trudno byłoby mi rozstać się z tą umiejętnością, gdybym z jakiegoś powodu miała ją stracić. Fakt jednak pozostał faktem - zdobyłam kolejną wampirzą cechę. Coraz bardziej się bałam. Ciocia przypuszczała, że widocznie podobne umiejętności będą się we mnie ujawniać co kilka lat. Nie chciałam przyjąć tego do wiadomości. Wciąż uparcie próbowałam normalnie żyć. Czasami… Czasami, chociaż przez chwilkę, miałam wrażenie, że może mi się to udać. Te płonne nadzieje rozwiały się całkowicie, gdy przeniosłyśmy się do Akademii. Pamiętasz pierwsze spotkanie z dyrektorem i prefektami? Od razu wyczułam, że Zero jest wampirem. Początkowo trochę się go bałam. I nienawidziłam go z całego serca, jak zresztą wszystkich innych krwiopijców. I samej siebie. Gdy spostrzegłam, że Nocna Klasa składa się z samych wampirów, przeraziłam się jeszcze bardziej. Rozpaczliwie pragnęłam powrotu do domu, ale nie miałam nawet możliwości skontaktowania się z ciocią, a tobie na dodatek bardzo się tu podobało. Któregoś dnia, chyba… tak, to były walentynki… poszłam za Zero, by czegoś się o nim dowiedzieć. To, czego byłam świadkiem, natychmiast sprawiło, że przestałam go nienawidzić, mimo że bardzo się starałam. Poczułam natomiast smutek i żal.
      - Co się wtedy stało?
      - Zobaczyłam na własne oczy, jak Zero cierpi. Przyglądałam się temu z ukrycia i mimo tych wszystkich emocji, nie ruszyłam się z miejsca, by mu w jakiś sposób pomóc… - Do dziś miała z tego powodu wyrzuty sumienia. - Przybył natomiast dyrektor. Nogi miałam jak z waty, wciąż stałam więc w miejscu, przez co usłyszałam ich rozmowę. Dowiedziałam się wtedy, że Zero nie pije krwi, a w dodatku wciąż walczy z samym sobą…
      - Jak to nie pije? - zdziwiła się Kaori. Przecież zaledwie wczoraj widziała, jak żywił się jej ukochaną Ayą!
      - Wtedy jeszcze, ostatkiem sił, umiał się powstrzymać. Wytrzymał cztery lata… Nie mam pojęcia, jakim cudem mu się to udało. Musisz wiedzieć, że to nie lada wyczyn. W końcu jednak nadszedł ten czas. Ugryzł Yūki. A ja tamtego wieczoru po raz pierwszy poczułam zapach krwi.
      - Jak to? Czy to kolejna z tych cech, które co jakiś czas zdobywasz?
      - Tak, niestety. Jakoś mniej więcej w tamtym czasie odbyłam rozmowę z Kuranem. Naprawdę nienawidzę go z całego serca.
      - Co ci powiedział?
      - Wyjaśnił, że prawdopodobnie moja przemiana będzie przebiegała szybciej przez wzgląd na bliską obecność innych pijawek, a ponadto będzie niezwykle bolesna - i w znaczeniu fizycznym, i psychicznym. O czym się zresztą w pewnym stopniu przekonałam… - mruknęła.
      - Przemiana? Do czego zmierzasz?
      - Kao, ja… za jakiś czas stanę się wampirem. Prawdziwym krwiopijcą. Nie wiem dokładnie, kiedy to nastąpi, ale prawda jest taka, że stanę się takim samym potworem jak Zero czy Aidō. Choć i tak mam trochę lepiej z powodu tego, iż raczej nie upadnę do Poziomu E…
      - Ech, nie bardzo to wszystko rozumiem. Na przykład dlaczego te wampirze umiejętności zdobywasz co jakiś czas, a nie po prostu po urodzeniu?
      - Też tego nie rozumiałam. Kuran przypuszcza, że krew ojca coraz to bardziej „pochłania” czy „wypiera” krew mamy, przez co poszczególne cechy ludzkie zmieniają mi się na wampirze.
      - Hm, ale skoro to się dzieje tak powoli, to chyba póki co nie ma się czym martwić, prawda?
      - Niezupełnie. Od czasu przybycia tutaj zdobywam nowe umiejętności w zastraszającym tempie - powiedziała ze smutkiem Aya. Przegryzła na moment wargę.
      - Serio?
      - Uhm, niestety. Ale idźmy po kolei. Zero ugryzł Yūki. Dla niej to było sporym zaskoczeniem, bo okazało się, że nie miała pojęcia o tym, że jej przyjaciel jest wampirem. W końcu jednak pogodziła się z tym i od tamtego czasu dobrowolnie daje mu swoją krew.
      - Co takiego?! Dobrowolnie?! I on ot tak to sobie wykorzystuje?! - zdenerwowała się Kao.
      - Tak, dobrowolnie. A Zero nie ma innego wyjścia jak się na to zgadzać. Inaczej prawdopodobnie już dawno by oszalał… To znaczy, oczywiście początkowo nie chciał tego robić, ale to wszystko, co się z nim działo, zmusiło go do tego.
      Kaori nie wyglądała na całkiem przekonaną. Aya westchnęła i kontynuowała.
      - Hm, nie wspomniałam jeszcze o mojej pierwszej szczerej rozmowie z Zero - przypomniała sobie. - Pewnie pamiętasz tamtą głupkowatą scenę w stajni, co?
      - Oczywiście, trudno byłoby zapomnieć.
      Kaori wyszczerzyła zęby w uśmiechu. Śmiać jej się chciało na samo wspomnienie. Rzadko kiedy widywała Ayę w tak krępujących sytuacjach, mającą TAKĄ minę.
      - Ech, szczerze mówiąc, bardzo się wtedy bałam, przez co palnęłam coś bez zastanowienia, a w rezultacie Zero się zdenerwował… Wtedy właśnie wparowałaś ty, w pewien sposób mnie ratując. Gdy tylko wyszłaś, skorzystałam z okazji i uciekłam. Do lasu. Przez jakiś czas siedziałam tam sama, próbując się uspokoić. Niespodziewanie nadszedł Zero i mnie przeprosił.
      - Naprawdę? Dziwne - mruknęła Kao.
      - Jeszcze wielu rzeczy o nim nie wiesz. No dobra… Wyszło na to, że się pogodziliśmy. Od tamtego czasu aż do teraz co jakiś czas rozmawiamy o tym wszystkim, co się dzieje dookoła i z nami samymi… Jesteśmy kimś w rodzaju sojuszników, oboje nienawidzimy wampirów, choć w pewien sposób nimi jesteśmy. Kiedyś też obiecaliśmy sobie, że jeśli któreś z nas straci kontrolę, drugie go zabije.
      - Co?! Dałabyś mu się zabić?!
      - Jeśli miałabym skrzywdzić na przykład ciebie? - zapytała Aya, świdrując młodszą wzrokiem. - Owszem. W ogóle bym się nie opierała. Zresztą… jak sama widziałaś, on też nie bronił się, gdy go prawie udusiłam…
      - Zasłużył na to, wstrętny gnojek!
      - Przestań tak mówić, proszę. Wracajmy do opowieści, dobrze?
      Kaori niechętnie skinęła głową.
      - Rozmawiałam też z dyrektorem - właśnie wtedy dowiedziałam się, że znał nasze mamy. Ponadto okazało się, iż początkowo chcieli mnie umieścić w Nocnej Klasie. Całe szczęście, że tak się nie stało!
      - A właśnie, nie powiedziałaś mi, dlaczego Kiryū jest w Dziennej! - przypomniała sobie Kao.
      - Nigdy w życiu nie zgodziłby się na to, by wstąpić do Nocnej. Nienawidzi wampirów równie mocno jak ja, a może nawet bardziej…
      - Aha. Super. I dlatego Dzienna Klasa w każdej chwili może się znaleźć w niebezpieczeństwie?
      - Nie przesadzaj… Ech, szkoda gadać.
      Aya powiedziała pokrótce o tym, co działo się za plecami Kaori, kiedy wraz z prefektami wyszły do miasta. Opisała również poszukiwania jej, gdy ta wyszła na randkę z Aidō. Cóż, teraz Kao wiedziała już, dlaczego Aya była na nią taka wściekła, kiedy wymknęła się na schadzkę z Hanabusą. Jeju, sama pchała się w paszczę wampira…
      - No, potem się rozchorowałaś. A gdy doszłaś do siebie…
      - Ty wylądowałaś u pielęgniarki z powodu przepracowania… - wtrąciła Kao.
      - Które wcale nie było przepracowaniem - dokończyła dobitnie Aya. - Wszyscy wtajemniczeni domyślali się, że jest to jeden ze skutków ubocznych przemiany. Kiedy wreszcie poczułam się lepiej, spodziewałam się dostrzec jakąś nową cechę wampirów, ale przez długi czas nic się nie działo, przez co zaczynałam już myśleć, że to naprawdę była tylko bezsenność spowodowana przepracowaniem. Och, jest jeszcze coś. Któregoś wieczoru, gdy jeszcze leżałam i niemal nie mogłam się ruszać, przyszedł do mnie Kuran i, nie wiedzieć czemu, pomógł mi.
      - W jaki sposób?
      - Sprawił, że zasnęłam. Naprawdę dużo mi to dało. Jednak z powodu tego, co zrobił, znienawidziłam go jeszcze bardziej. Nie potrafię znieść myśli, że pomaga mnie lub Zero. I nie pytaj dlaczego - rzekła szybko, widząc, jak blondynka otwiera usta. - Tak już po prostu jest. Niedługo po „chorobie” miałam okropny koszmar senny. Pamiętam go ze szczegółami do dziś… Oszczędzę ci ich jednak i powiem tylko, że strasznie mną wstrząsnął, gdyż pojawiło się w nim chyba wszystko, czego bałam się najbardziej… Ja jako wampir, Zero działający w spółce z Kuranem, ugryzienie ciebie przeze mnie i na sam koniec… ugryzienie mnie przez Zero. Długo byłam po tym roztrzęsiona, nie miałam jednak czasu na wspominanie tego zbyt często - co chwila działo się coś, co odbiło się później na mojej psychice lub zmieniało pogląd na niektóre sprawy. Chociażby to, że Zero wziął mnie raz ze sobą na polowanie na wampira Poziomu E…
      Aya zrelacjonowała szybko przebieg akcji.
      - Potem było tylko gorzej. Do Akademii przybyła nowa uczennica Nocnej Klasy.
      - Maria Kurenai - przypomniała sobie Kaori.
      - Tak. Jednak okazało się, że była to Shizuka Hiō w ciele Marii.
      - Co? Czekaj, czy to nie ta, która zabiła rodziców bliźniaków?
      - Ta sama. Wraz z nią przybył jej wierny piesek, Ichiru.
      Kao skrzywiła się, słysząc, jak Aya nazwała kolegę.
      - Oczywiście Zero w końcu to wyczuł. Walczył z nią nawet - a podczas potyczki oboje zostali ranni, przez co ją przerwali. Wtedy odkryłam ową nową umiejętność - okazało się, że mogę uzdrawiać za pomocą wody.
      - Super! Hej, w takim razie to ty mi wyleczyłaś te rany, które musiał zostawić Aidō-senpai, prawda? - domyśliła się Kao. - Zaraz, w takim razie dlaczego jeszcze nie wyleczyłaś swoich?
      - Eee… Próbowałam, gdy byłam w łazience. Ale nie mogłam.
      - Dlaczego? - zdziwiła się Kaori.
      - Nie wiem. Wygląda na to, że mogę uzdrawiać tylko innych. Wiesz, kiedy to robię, mam wrażenie, że część mojej własnej energii przechodzi poprzez wodę na leczoną osobę… Jeśli rzeczywiście tak jest, to w sumie logiczne, że nie mogę uzdrowić samej siebie.
      - Hm, no tak. Ale to niesprawiedliwe! - Kao oburzyła się lekko.
      - Może. Nieważne. I tak prawdopodobnie za jakiś czas zacznę się sama regenerować. To kolejna zdolność wampirów. Jak się zastanowić - dość przydatna. Dobra, mniejsza o to. Ech, chyba czas na zrelacjonowanie tego, co działo się podczas balu… - Aya zamyśliła się.
      Kaori patrzyła na Ayę ze skupieniem. Jejku, nie miałam pojęcia, że poza istnieniem wampirów było jeszcze tyle spraw, o których nie wiedziałam! Jak ja to wszystko sobie poukładam? To takie pokręcone… I smutne.
      Aya rozejrzała się po pokoju. Jej wzrok padł na zegarek.
      - Zaraz, czy przypadkiem nie powinnyśmy być na lekcjach?! - wykrzyknęła. Kurczę, w ogóle o tym wcześniej nie myślałam!
      - Masz refleks, nie ma co! - zaśmiała się Kaori. - Spokojnie, dyrektor powiedział, że możemy sobie dzisiaj zrobić wolne.
      - Dyrektor? Był tutaj? - zdziwiła się Aya.
      - Uhm. Zaraz ci o tym opowiem. Ale najpierw ty dokończ swoją historię.
      Wygląda na to, że niczego się od niej nie dowiem, póki nie dokończę własnej opowieści, pomyślała Aya. No dobra… Kiedyś wreszcie ją skończę. A wtedy prawdopodobnie nastąpi koniec naszej „siostrzanej przyjaźni”… Sposępniała jeszcze bardziej.
      - Nie wiem, czy pamiętasz, ale w drodze na potańcówkę spotkałyśmy Marię - zagadnęła ponownie.
      Kaori skinęła głową.
      - Szczerze mówiąc, trochę się wściekłam, gdy oznajmiłaś, że „pójdziesz przodem”. Strasznie się bałam rozmowy z nią… A właśnie, zapomniałam wspomnieć o moim pierwszym spotkaniu z „Kurenai-san”… Któregoś wieczoru poszłam się przejść. Rozmawiałam chwilę z Zero, który był na patrolu… A podczas drogi powrotnej do dormitorium poczułam zapach tej nowej. Do dziś tego nie rozumiem, ale  wydawał mi się on jakby odrobinę znajomy, mimo że czułam go po raz pierwszy. Ale mniejsza o to. Maria, a właściwie Shizuka, już na wstępie powiedziała, iż „miała nadzieję, że dane jej będzie mnie spotkać”. Zdziwiło mnie to. Ogólnie cała ta rozmowa była jakaś taka… inna. W każdym razie… Przedstawiła się, oczywiście jako Maria Kurenai, więc zrobiłam to samo. A ona… chyba już wtedy wiedziała, kim tak naprawdę jestem. Jednak dopiero podczas spotkania przed balem mi to wyznała. I zwróciła się do mnie, używając nazwiska matki, czyli bądź co bądź mojego prawdziwego nazwiska, bo tak naprawdę nie byłam nawet adoptowaną córką Reiko.
      - Zaraz, to niby jakim cudem przez te wszystkie lata robiłaś za jedną z Mitsui? - spytała Kaori.
      - Po prostu od samego początku byłam wszystkim przedstawiana jako prawdziwa córka cioci. Kosztowało ją to sporo wysiłku, ale w końcu wyszło na to, że wszyscy uwierzyli. Nie wiem dokładnie, jak to wszystko się odbyło. Ale chyba nie ma to w tej chwili większego znaczenia. Wracając do tematu - kiedy spytałam Hiō, skąd tyle o mnie wie, odparła, że znała mojego ojca. W moim sercu od razu pojawiła się nadzieja, że być może wreszcie dowiem się, kim on był.
      - Ach, właśnie! Nic mi o nim nie powiedziałaś - z wyjątkiem tego, że był czystokrwistym wampirem no i… że zrobił, co zrobił - zauważyła Kao. Ciężko by jej było nazwać rzecz po imieniu. Nadal wierzyć jej się nie chciało, że po tym świecie chodził ktoś tak okrutny, ktoś, kto zabił mamę jej ukochanej Ayi. Z drugiej strony, gdyby tego nie zrobił, ona nie miałaby siostry… Ale nie, nie wolno jej myśleć w ten sposób!
      - Nie powiedziałam, bo problem tkwi właśnie w tym, że nie mam nawet zielonego pojęcia, jak on się nazywa! Ciocia nigdy nie wyjawiła mi prawdy. Zawsze powtarzała, że „tak będzie lepiej”. Ale ja… marzę o tym, by poznać jego tożsamość.
      - I co zamierzasz wtedy zrobić?
      - Odnaleźć go.
      - A potem?
      - Chcę się zemścić - wyznała cicho Aya. Jej ton był niemal beznamiętny. - Za to, co zrobił.
      - Zemścić? W jaki sposób?
      - Zabiję go. Nie zasłużył na nic innego - rzekła dobitnie.
      Ile nienawiści można dostrzec w tej chwili na jej twarzy. Kao przestraszyła się lekko. To nie była mina, do której przywykła, patrząc na Ayę. Ona naprawdę chciałaby to zrobić…
      - Ale… - zawahała się Kaori. - Właściwie to on może już nie żyć… - wyraziła przypuszczenie.
      - Żyje. Wiem to. Czuję. Zresztą Maria Kurenai potwierdziła moje przypuszczenia, ale o tym później.
      Przez chwilę milczały.
      - Dobra, wracajmy do opowieści - przerwała ciszę Aya. - Oczywiście spytałam, czy powie mi to, na czym mi tak zależało. Shizuka odpowiedziała, że owszem. Ale, naturalnie, nie ma nic za darmo. W zamian za informację zażądała mojej krwi. Dała mi czas na podjęcie decyzji - jeśli odpowiedź z mojej strony byłaby twierdząca, miałam do niej przyjść w trakcie balu. Potem poszła, a ja jakiś czas spędziłam w sali balowej. Wiedziałam, że nie mogę się zgodzić na jej propozycję - po pierwsze, nigdy w życiu nie oddałabym żadnemu wampirowi ani kropelki swojej krwi. Po drugie zaś, gdybym została przez nią ugryziona, prawdopodobnie przyspieszyłoby to moją przemianę. Przynajmniej tak mi się wydaje, choć jak się zastanowić… Niby była w ciele Marii, ale z jej słów wynikało… Dobra, nieważne. Ech, mimo wszystko wciąż pragnęłam poznać tożsamość ojca, przez co niestety do niej poszłam.
      - Zgodziłaś się?
      - Nie… Miałam jakąś głupią nadzieję, że może istnieje inny sposób. Po chwili rozmowy z nią okazało się, że owszem, jest. Zaproponowała mi dołączenie do niej. Oczywiście natychmiast jej odmówiłam.
      Aya zrelacjonowała przebieg rozmowy z Shizuką.
      - Poczekaj, poczekaj - przerwała w którymś momencie Kao. - Trochę się pogubiłam - przyznała. - Czyli wyszło na to, że chciała spróbować twojej krwi, ale to przyspieszyłaby twoją przemianę, tak?
      - Najprawdopodobniej - potwierdziła Aya. - Miałam ochotę wyrwać się i uciec, ale dosłownie nie mogłam się ruszyć. Silny ten dupek - mruknęła, myśląc o Ichiru, który trzymał ją wówczas w żelaznym uścisku. - Ech… Shizuka już zbliżyła twarz do mojej szyi, gdy pojawił się Zero. Nie wiem, co by się stało, gdyby nie przyszedł…
      - Ale ta krew… Przecież i on ją czuł, prawda? - zapytała Kaori.
      - Taak… Z trudem udało mu się wytrzymać. Ale zrobił to. Mimo że ta jędza jeszcze bardziej go męczyła. Właściwie bawiła się nami - zrobiła mi tę małą rankę na szyi, oblizała krew z palca, oczywiście wszystko na jego oczach… I jeszcze te jej teksty typu „może się przyłączysz?”…
      Dopowiedziała resztę.
      - Naprawdę bałam się, że coś ci zrobi, ale to był tylko sposób na to, bym stamtąd wyszła… Kiedy wracałam, zauważyłam, że jakoś dziwnie się czuję. I bynajmniej nie było to spowodowane jedynie tymi wydarzeniami. Nie chciałam jednak zwracać większej uwagi na swoje kiepskie samopoczucie, bo wciąż się o ciebie martwiłam. Po chwili się spotkałyśmy i rozmawiałyśmy, a właściwie pokłóciłyśmy… Uciekłaś do sali, a ja nie mogłam tam wejść z powodu tych wszystkich krwiopijców, którzy jak na komendę odwrócili się w moją stronę i spoglądali na te głupie ranki. Wróciłam więc do dormitorium. Miałam zamiar się wykąpać, ale gdy tylko doszłam do łazienki, coś mi się stało, chyba zemdlałam.
      Kaori otworzyła szeroko oczy, przypominając sobie to, jak odnalazła wtedy Ayę. Do dziś miała po tym swego rodzaju traumę.
      - To było… trochę jak sen. Ale niezwykle realistyczny. Wydawało mi się, że się obudziłam. Wciąż byłam w łazience, ale ze wszystkich możliwych kranów lała się woda…
      Dokładnie opowiedziała Kaori o wszystkim - o dziwnych przywidzeniach, wodzie wypełniającej całe pomieszczenie, tajemniczym Głosie…
      - Nie oddychałaś wtedy - szepnęła Kao. - Myślałam, że tam umrzesz…
      - Zapewne tak by się stało, gdyby nie to, że zdążyłaś na czas. Tylko dzięki twoim słowom powróciłam do rzeczywistości - powiedziała Aya.
      - Byłam przekonana, że niczego nie pamiętasz.
      - Przez jakiś czas tak było w istocie. Gdy sobie przypomniałam, stwierdziłam, że bez sensu będzie ci o tym wszystkim mówić i w ogóle… Udawałam więc, że nie pamiętam tamtego zajścia. Przepraszam. Nawet ci nie podziękowałam - dodała skruszona. - Dziękuję - dodała cicho.
      - Nie ma za co. Opowiadaj dalej.
      - Następnego dnia przez cały ranek nie odstępowałaś mnie na krok.
      - No tak… Bałam się, że sytuacja z tamtej nocy może się powtórzyć.
      - Uhm. Ja jednak koniecznie chciałam się zobaczyć z Zero. W końcu zostawiłam go tam wtedy na pastwę Shizuki.
      - Jak widać, jakoś przeżył - mruknęła Kaori.
      Aya spojrzała na nią ze zdenerwowaniem.
      - No co? Wybacz, wybacz - rzuciła, wywracając oczyma.
      Aya westchnęła.
      - Skorzystałam z twojej chwilowej nieuwagi i zwiałam. A właśnie… Co cię tak wtedy zamurowało?
      - Ehm… Widziałam Ichiru. Jak opuszczał teren Akademii.
      - Och. No dobra, na czym to… Aha.
      Aya zrelacjonowała spotkanie z prefektem - przebieg rozmowy i to, jak odkryła nową moc.
      - No nieźle! Teraz możesz wszystko, co nie? - Kao wyszczerzyła zęby.
      - Taak… Teoretycznie, bo w praktyce jakoś mi to nie wychodzi - mruknęła.
      Dokończyła tę historię. Wyjaśniła również powód przeniesienia Otsune do Akademii Kurosu. Potem z kolei przeszła do akcji z pamiętną randką Kao z Hanabusą. Opisała też emocje, które nią wtedy targały.
      - Czyli wtedy Kaname Kuran wymazał mi pamięć?! - krzyknęła zdziwiona Kaori.
      - Dokładnie. To dlatego nic nie pamiętałaś. I również z tego powodu unikałam rozmów z tobą na ten temat. Nie chciałam, żebyś pamiętała, co się stało. Gdy twoja rana została wyleczona, a wspomnienia zatarte, myślałam, że nie będziesz cierpieć.
      - A czy wymazanie pamięci mogło także wymazać moje uczucie do niego?
      - Możliwe… Od razu po tym stwierdziłaś, że już ci przeszło z Aidō.
      - Ja… Nie miałam pojęcia, co się stało. Po tej całej nocy czułam się strasznie dziwnie, ale o tym później. Mów dalej.
      Kolejnym przystankiem była śmierć Reiko.
      - Czyli to przez wampiry? - spytała cicho Kaori.
      - Prawdopodobnie…
      - Wtedy… Kiryū za tobą wybiegł, prawda? Czego chciał?
      Aya zawahała się. Opowiedziała pokrótce o tym, jaki miły był tego dnia jej przyjaciel. Nie wdawała się jednak w szczegóły.
      Następnie zrelacjonowała swoją rozmowę z dyrektorem, która odbyła się po obiedzie, na który je zaprosił. Wyznała też ze smutkiem, że całkiem prawdopodobne było, iż miała coś wspólnego ze śmiercią Reiko. Kao spuściła wzrok, ale nic nie powiedziała.
      Na pewno ma do mnie żal, pomyślała Aya. Nie dziwię jej się. Sama też siebie obwiniam…
      - Następnie ty rozmawiałaś z dyrektorem…
      - Uhm. Potem ci powiem - rzekła Kaori.
      - Wydaje mi się, że po tym wszystkim było przez jakiś czas normalnie, ty byłaś u dziewczyn, ja u Otsune. Później, gdy wszyscy pojechali do domów, byłyśmy z Yūki i Zero. I Aidō… Jak on mnie niesamowicie wkurzał…
      Kao drgnęła.
      - Wiesz… - zagadnęła niepewnie. - Podczas naszego pobytu w domu dyrektora Aidō powiedział „głodny jestem”. Wywołało to u mnie bardzo silne emocje… W końcu to samo powiedział tamtej nocy na polance. Zobaczyłam wtedy w myślach scenę, w której siedziałam z nim w lesie i zdałam sobie sprawę, że na pewno byłam z nim tamtej nocy - powiedziała ze smutkiem. - Nieważne. Mów dalej.
      - Wtedy też Zero powiedział, że wszyscy podejrzewają go o zabicie Shizuki, co oczywiście jest bzdurą. Następnie znowu ugryzł Yūki, która niechcący się skaleczyła. Jakieś pół miesiąca później… Pamiętasz, jak jedna z dziewczyn w naszej klasie zemdlała?
      Kaori potaknęła. Nagle też skojarzyła ze sobą niektóre fakty.
      - Hej, nie mów mi, że została ugryziona przez wampira! - wybuchła. - Cha, cha! To na pewno ten kretyn, co nie? On jest niebezpieczny! Trzeba go zamknąć!
      Aya patrzyła oniemiała na Kaori, która z zapałem gestykulowała.
      - Ehm… Mogłabyś może przestać oskarżać Zero o wszystko, co się stało? - spytała cicho. - To nie była jego sprawka.
      Blondynka ucichła.
      - Choć był jednym z podejrzanych. I, nie wiedzieć czemu, ja również - powiedziała, po czym streściła w kilku zdaniach wydarzenia z tamtego dnia. - Sprawa się więc wyjaśniła. Hm, ciekawa jestem, czy tamten krwiopijca dostał porządną burę od Kurana… - Zamyśliła się na moment. - Jakiś czas później Zero dostał kolejny rozkaz ze Związku. Miał być obserwatorem na jakimś balu wampirów, który odbywał się w rezydencji rodziny Aidō.
      Kao drgnęła, zarumieniła się lekko i spuściła wzrok. Aya dała jej chwilę na ochłonięcie, po czym opowiedziała pokrótce o tym, co na temat bankietu powiedział jej prefekt.
      - Hm, czyli ta Sara Shirabuki to kolejny okaz czystokrwistej pijawki? - dopytywała się Kaori.
      - Tak… Jak się nad tym zastanowić… nigdy wcześniej nie słyszałam o niej nawet żadnej wzmianki. No, mniejsza o to. Podczas tamtej rozmowy…
      - Tej z Zero?
      - Uhm… Wiesz, on… On mnie ostrzegł, że jeśli znowu poczuje zapach mojej krwi, to prawdopodobnie nie będzie umiał się już powstrzymać. Powinnam była… być bardziej ostrożna. - Zadrżała, a jej dłoń znów powędrowała do zranionego miejsca.
      - Aya, tylko mi nie mów, że chcesz się teraz za to obwiniać! - Kaori zdenerwowała się lekko. - To tylko i wyłącznie wina tego pacana, rozumiesz?!
      - Dobra, koniec tematu - ucięła Aya. - Teraz jest już chyba czas na zdobycie nowej wampirzej cechy.
      - Jakiej, jakiej? - zaciekawiła się Kao.
      - Wyostrzenie zmysłów - rzuciła Aya, po czym opowiedziała młodszej o skutkach ubocznych nowych umiejętności, przebudzeniu się Marii Kurenai i krótkiej rozmowie z nią, gdy ta zbierała się już do powrotu do domu. Następnie wyjaśniła, o co tak naprawdę chodziło z tajemniczymi intruzami i strzałem. Napomknęła też co nieco na temat powodu wyjścia dyrektora i prefektów. Następnie zrelacjonowała jeszcze rozmowę z Zero, a także z Kaienem Kurosu. Chwilami robiła pauzy, by przypomnieć sobie poszczególne wydarzenia.
      Aya podzieliła się także odczuciami na temat swych siedemnastych urodzin i wypadu do miasta, podczas którego obie tak miło spędziły czas. Później ze wstydem opowiedziała o tym, że niechcący słyszała rozmowę prefektów - nie opisała jej jednak, bo bądź co bądź nie była ona przeznaczona dla jej uszu. Kaori zrozumiała to i nie nalegała.
      - Kiedy nadarzyła się okazja, przeprosiłam Zero.
      - Ale to przecież nie była twoja wina! - przerwała jej Kaori.
      - Eee… - zawahała się Aya, nieco zbita z tropu. - No niby nie, ale wiesz… Zresztą nieważne, po prostu źle się z tym czułam, tak?
      - Ech, cała ty - westchnęła Kao. - No dobra… Jak zareagował?
      - Dziwnie.
      - To znaczy?
      - To znaczy, że się nie gniewał. Spodziewałam się raczej wybuchu złości czy czegoś w tym rodzaju, a on tylko poczochrał mnie po głowie i powiedział, żebym się tym nie przejmowała.
      Kaori otworzyła szerzej oczy. Bardzo się zdziwiła.
      Zaraz, zaraz! Jak ona tak o nim opowiada, to wychodzi na to, że w sumie to nie jest jakiś zły chłopak czy coś. Ale nie potrafię zmienić do niego nastawienia. Może gdyby ten wczorajszy incydent nie miał miejsca… Ale w tej sytuacji… Nic go nie usprawiedliwia, pomyślała.
      - Potem majówka się skończyła i wszyscy wrócili do Akademii - rzekła Aya. Opowiedziała pokrótce o rozmowie z Otsune i swoich ciągłych wyrzutach sumienia z powodu okłamywania Kao. Później z niechęcią wspomniała o tym, że Zero wypił trochę krwi Kaname. Westchnęła.
      - Zero pewnie nie spodoba się to, że ci o tym powiedziałam - szepnęła ze smutkiem.
      - Żartujesz?! To ty masz być na niego zła, dziewczyno! - krzyknęła Kaori. - To skończony kretyn, nie masz prawa mieć jakichkolwiek wyrzutów sumienia z powodu tego, co mi mówisz!
      - Może… - powiedziała cicho Aya, ale w jej głosie słychać było zwątpienie. Przez moment milczała. W końcu jednak odrzuciła od siebie niepewności i kontynuowała. Zrelacjonowała wydarzenia związane z przybyciem do szkoły Ichiru.
      - Ech, na tym chyba mogę skończyć opowieść. Tutaj zaczyna się twoja historia, prawda? Czy się mylę? - zapytała.
      - Nie, nie mylisz się… - rzekła Kao, unikając jednak wzroku Ayi. - Mimo wszystko… Chciałabym, byś powiedziała jednak co nieco na temat tego, co się stało, kiedy poszłaś na to spotkanie z tajemniczym wielbicielem.
      Aya jęknęła cicho, ale opowiedziała o tym, o co prosiła ją przybrana siostra. Zrelacjonowała krótką rozmowę z Konosuke Fuchidą, a potem tę z Zero. Kao co prawda szpiegowała ją wtedy, ale nie słyszała, o czym kto gawędził.
      - Resztę już znasz - zakończyła Aya.
      - Taak… Ale powiedz mi coś jeszcze - poprosiła Kaori. - Dlaczego nie zareagowałaś od razu? Mogłaś bez trudu zapobiec temu okropnemu wydarzeniu, prawda?
      Aya spuściła wzrok.
      - Tak. Mogłam. Teoretycznie. - Przeniosła wzrok na Kao. - Wiesz, w teorii wszystko wygląda pięknie - och, super moc, jakieś paranormalne zdolności, czary, czy co to tam jest… Coś wspaniałego, dzięki czemu można się bronić lub zaatakować, gdy przyjdzie taka potrzeba. Ale w praktyce… Nie potrafię tego należycie wykorzystać. Wtedy… czułam się tak, jakby to się nie działo naprawdę. To było jak zły sen, kolejny koszmar. Przez chwilę naprawdę myślałam, że tak właśnie jest w istocie, że zaraz się obudzę… Ale przebudzenie nie nadeszło. Koszmar nie chciał się skończyć. Wtedy totalnie spanikowałam i straciłam nad sobą kontrolę. Prawie go zabiłam…
      - Jak by nie patrzeć, miałaś prawo to zrobić - rzekła Kaori. - To nawet nie byłaby zdrada - w końcu mieliście umowę.
      - I co z tego? Kao-chan, potrafiłabyś zabić przyjaciela? - zapytała ze łzami w oczach Aya.
      - Przyjaciela? - Blondynka uśmiechnęła się ponuro. - On zrobił ci krzywdę! Mógł… Mógł cię nawet zabić! Gdybyś w ogóle nie zareagowała, nie byłoby cię teraz tutaj! - wykrzyknęła, po czym się rozpłakała.
      Aya spojrzała ze zdziwieniem na dziewczynę, którą przez tyle lat nazywała siostrą. Na dziewczynę, która przez całe życie była przez nią okłamywana. Na dziewczynę, która nigdy nie płakała. Miała ochotę przysunąć się do niej i ją przytulić, ale czuła, że nie ma do tego prawa. Siedziała więc tylko i w osłupieniu patrzyła na roztrzęsioną piętnastolatkę.
      Co ja jej zrobiłam? Dlaczego ona musi tak cierpieć? Dlaczego wszyscy muszą tak cierpieć?!
      - Powiedz… - zaczęła Kao, gdy nieco się uspokoiła. Tym samym wyrwała też Ayę z rozmyślań. - Co do niego czujesz?
      - Do kogo? - spytała odruchowo Aya, choć doskonale wiedziała, kogo Kaori ma na myśli.
      - Do tego wrednego dupka. Do Zero Kiryū.
      - Dlaczego po raz kolejny o to pytasz?
      - Teraz sytuacja się zmieniła. Mam na myśli to, co czujesz w tym momencie. Po tym, co się wczoraj stało - wyjaśniła cicho.
      Aya milczała przez chwilę. Zapatrzyła się w jakiś punkt na podłodze. Próbowała poskładać myśli, ale nie była w stanie.
      - Nie wiem - przyznała cicho.
      - Jak to „nie wiesz”? Powinnaś nienawidzić go z całego serca! Powinnaś być na niego zła! Gardzić nim! Powinnaś nie mieć ochoty na to, by go jeszcze kiedykolwiek zobaczyć! Czy tak właśnie jest?!
      Aya przełknęła ślinę.
      - Nie - szepnęła. Była tego pewna.
      - Aya, ja… nie potrafię tego zrozumieć - jęknęła Kaori. Bała się. Gdyby Aya nienawidziła Zero albo nim gardziła, pewnie by się do niego nie zbliżała, unikałaby go jak ognia, innymi słowy: byłaby bezpieczniejsza. A tak? Co dalej będzie? Jak ona zamierza to rozwiązać?
      - Uwierz, że ja też, Kao-chan. Próbowałam go nienawidzić już tyle razy… Próbowałam i próbowałam… I teraz też to robię, ale… nie potrafię. Najzwyczajniej w świecie nie potrafię go nienawidzić - powiedziała jakby ze smutkiem. - Co mam ci jeszcze powiedzieć na ten temat? Nie, nie nienawidzę go. Nie, nie jestem na niego zła. Choć powinnam. Nie, nie gardzę nim. Choć byłoby to zrozumiałe. I… nie wiem, co zrobię, gdy go zobaczę. Nie mam pojęcia, co mogę mu powiedzieć, gdy znów będziemy rozmawiać…
      - Nie będziecie rozmawiać! - wrzasnęła ze złością Kaori, gwałtownie wstając. - To przeklęty dupek! Niech go piekło pochłonie!
      Dyszała rozwścieczona. Tak strasznie bała się wczoraj o Ayę! Nie zamierzała pozwolić na jakiekolwiek dalsze kontakty między nią a tym, który tak bardzo ją skrzywdził.
      Aya patrzyła na blondynkę jakby ze strachem. Jej duże, szare oczy, szeroko teraz rozwarte, błyszczały. Kaori ujrzała w nich wielki smutek i żal. Uspokoiła się trochę.
      - Proszę… - zaczęła. - Proszę, przyrzeknij mi, że już nigdy nie będziesz z nim rozmawiać.
      - Kao-chan… - szepnęła Aya. - Wybacz mi, ale… nie mogę ci tego obiecać.
      Kaori spuściła wzrok i mocno zacisnęła pięści. Zacisnęła zęby.
      Dlaczego? Dlaczego ona wciąż stoi po jego stronie? Dlaczego nie potrafi go znienawidzić? Nawet teraz, po tym, co jej zrobił… Dlaczego?
      - Dlaczego? - spytała na głos.
      - Po prostu nie mogę. Przykro mi.
      Więc to już, tak?, pomyślała Aya. Smutek rozdzierał jej serce. To już koniec? Spojrzała na Kaori, która wpatrywała się w podłogę. Kao-chan…
      - Przepraszam. Przepraszam cię za wszystko, Kaori - powiedziała powoli. - Rozumiem, jeśli już nigdy się do mnie nie odezwiesz.
      Spuściła wzrok. Na dywan spadły pierwsze łzy.
      Kao drgnęła i szybko przeniosła spojrzenie na Ayę. Patrzyła na nią przez ułamek sekundy, a potem podeszła do niej, na powrót usiadła i ostrożnie się do niej przysunęła. Objęła ją mocno.
      - Głupia - szepnęła jej do ucha.
      Aya otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
      - Kao… chan?
      - Głupia - powtórzyła blondynka. - Czy ty naprawdę myślisz, że mogłabym cię nienawidzić? Lub choćby nie lubić? Czy naprawdę wydaje ci się, że te wszystkie lata naszej przyjaźni nic dla mnie nie znaczą?
      - Ale przecież… Okłamywałam cię…
      - Chciałaś dobrze. Pragnęłaś tylko mnie chronić i umożliwić mi normalne życie. Na twoim miejscu pewnie postąpiłabym dokładnie tak samo - wyznała. Owszem, z jednej strony czuła żal i nawet jakiś rodzaj złości, ale z drugiej była wdzięczna za to, że piętnaście lat mogła przeżyć jak normalna dziewczyna. Bo odtąd nic przecież nie będzie takie samo.
      Aya nie wiedziała, co powiedzieć. Siedziała więc tylko nieruchomo w objęciach istoty, którą kochała najbardziej na świecie.
      - Teraz… wszystko się zmieni. Nie jesteś już sama - kontynuowała Kaori. - I bez względu na wszystko zawsze będziemy siostrami. Zawsze będziemy razem. Nie pozwolę, by ktokolwiek nas rozdzielił. I… I zrobię wszystko, by ci pomóc… Aya-nēsan.
      Aya poczuła kolejne łzy. Tym razem były to jednak łzy ulgi. Łzy wzruszenia. Łzy… szczęścia.
      Czy to możliwe? Czy po wczorajszym koszmarze nadszedł błogi sen?
      - Kao-chan! - wychlipała i z całej siły uścisnęła ją. - Dziękuję ci… Dziękuję!
      Kaori uśmiechnęła się szeroko. Teraz… Mimo tego, że wszystko się zmieniło, a nasze życie zostało wywrócone do góry nogami, czuję, że w jakiś sposób… będzie lepiej, pomyślała, a następnie powiedziała to samo siostrze.
      - Też tak myślę - potwierdziła Aya.
      Żadnych tajemnic!
      - Cha, cha! - zaśmiała się Kaori. - I pomyśleć, że to wszystko przez tych bliźniaków! - zawołała wesoło, choć w duchu skrzywiła się trochę na wspomnienie o nich. Szczególnie o tym starszym.
      Aya drgnęła.
      - Przez bliźniaków? - podchwyciła zdziwiona. - Obu?
      Blondynce zrzedła mina. Ups, pomyślała.
      - Hehe… - zaśmiała się głupkowato.
      Coś mi się wydaje, że teraz przyszła kolej na mnie…
      - W sumie to pewnie nie wiesz, dlaczego znalazłam się wczoraj w lesie. Szpiegowałam cię, bo bardzo się martwiłam. - Aya wyglądała na zdezorientowaną. Uniosła brwi w niemym pytaniu. - No, tak w wielkim skrócie… to Ichiru mi powiedział, że jego brat jest wampirem i mam na ciebie uważać.
      - Słucham?! - Czy ten dupek w ogóle myśli przed powiedzeniem czegokolwiek?!
      - Oczywiście stwierdziłam, że to jakiś żart i nabija się ze mnie. Ale jakieś wewnętrzne przeczucie mówiło mi, że trzeba to sprawdzić. I tak oto do tego wszystkiego doszło.
      - Mówisz to z takim spokojem! Jak mógł zrobić coś tak nieodpowiedzialnego?!
      - Uspokój się już, proszę - powiedziała delikatnie Kaori. - To jemu wszystko zawdzięczam. Gdyby nie on, nie doszłabym do prawdy i nie byłoby dzisiejszej rozmowy. A cieszę się, że nie musisz już być sama i ja nareszcie nie muszę się zamartwiać tym, co się z tobą dzieje.
      - Kao-chan, rozumiem, ale temu człowiekowi nie można ufać. Jest niebezpieczny. Wrócił do tej szkoły z zemsty i nie zawahałby się zabić własnego brata!
      - Nie znasz go. Nie wiesz, jaki jest. Mówisz o nim, jakby był jakąś bestią bez uczuć! - wybuchła Kaori.
      - Bo po części tak jest. Na dodatek ty również praktycznie nic o nim nie wiesz.
      - To właśnie dlatego nie traktuję go jak potwora.
      Myślę, że w głębi duszy nie jest zły.  Po tym, co stało się dziś w nocy, nie mam prawa sądzić, że nie ma uczuć. Może to przez jakieś wydarzenie z przeszłości jest właśnie taki, jaki jest?
      Postanowiła jednak nie ciągnąć dłużej tematu i opowiedziała Ayi rozmowę z dyrektorem. O tym, jak się czuła, co myślała o przyjściu do Akademii i o siostrze. Następnie wróciły do sprawy Hanabusy.
      - Zapomniałam! - przypomniała sobie Kao.
      - O czym? - spytała przestraszona Aya.
      - Zapomniałam ci powiedzieć. Kiedy wczoraj… To wszystko w lesie. Gdy dotknęłaś różę, wszystko powoli zaczęło mi się przypominać. Z tamtego wieczoru, kiedy byłam z Aidō. Pocałowaliśmy się, ale niechcący ukłułam się w różę, która leżała na kocu.
      „Pocałowaliśmy się”?! Aya drgnęła. Jej siostra całowała się z wampirem. Na samą myśl zrobiło jej się niedobrze. Ona w życiu by czegoś takiego nie zrobiła. Z drugiej strony, Kaori nie wiedziała wtedy, że randkuje z potworem.
      - Wtedy - kontynuowała Kaori, nie patrząc nawet na siostrę - Aidō-senpai zachowywał się dziwnie… Jego oczy przybrały czerwoną barwę i wypowiedział te słowa: „Głodny jestem”… Wtedy poczułam zimno i okazało się, że zostałam przymrożona do podłoża. Nie mogłam się ruszać. Przez chwilę walczył ze sobą, ale potem się przybliżył i mnie ugryzł… Pamiętam to dokładnie, jednak oszczędzę ci szczegółów. W każdym razie… ostatnią rzeczą, jaką zobaczyłam, o ile pamiętam, był widok ciebie manipulującej wodą. Potem obudziłam się w akademiku, o niczym nie pamiętając.
      - Więc jednak można sobie przypomnieć… To straszne, co wycierpiałaś. Przepraszam… Nie umiałam cię przed tym ustrzec.
      - Nie mam do ciebie żalu. Właściwie nie mam go również do Aidō. Gdybym była wampirem, pewnie też nie oparłabym się na widok krwi.
      - Przestań tak mówić, Kao - powiedziała Aya, wyobrażając sobie Kaori jako wampira. Poza tym… Jak Kaori mogła do tego podchodzić z takim spokojem? „Gdybym była wampirem, pewnie też nie oparłabym się na widok krwi”. Powiedziała to takim tonem, jakby chodziło o schabowego.
      - Dobrze, dobrze. Chciałam przez to tylko powiedzieć, że nieważne, kim kto jest. Ważne jest, co ten ktoś ma w środku.
      - Kaori…
      - Aya… - wtrąciła ta.
      - Tak?
      - Czy to możliwe… Wiesz… Że gdy sobie przypomniałam o tym wszystkim… Czy to możliwe, że wróciło do mnie uczucie, jakim go darzyłam?
      - Ee… - Aya lekko się przestraszyła. - A czujesz coś takiego?
      - Nie wiem. - Za każdym razem, kiedy o nim wspominała, czułam coś dziwnego… Nie potrafię stwierdzić, czy to identyczne uczucie co kiedyś… Wszystko jest trudniejsze niż myślałam. - Ale wiem na pewno, że nie mogę z nim być. Za bardzo się różnimy i takie tam. Powinnam sobie znaleźć kogoś dobrego dla mnie.
      - Kao, ty naprawdę… dojrzałaś - powiedziała z lekkim uśmiechem Aya.
      - Hm? Naprawdę? To świetnie! Zawsze o tym marzyłam! - krzyczała, śmiejąc się serdecznie.
      - Jednak zawsze będziesz taka sama! - rzuciła uśmiechnięta Aya.
      Czy mi się wydaje, czy jest taka możliwość, że życie będzie takie jak dawniej…? Spojrzała na rozbawioną Kao. Nie… Będzie lepiej! Czuję to. Problemy będą zawsze, czy tego chcemy, czy nie. Ale teraz… Grunt, że żadna z nas nie będzie sama. Mamy siebie!
      Opanował ją błogi nastrój.
      Dziewczyny śmiały się dalej i jeszcze przez długi czas nie mogły się opanować.








***
      Hej!
      Dedykacja wędruje do Tasary. Dzięki za komentarz!
      Kolejny rozdział jest w trakcie tworzenia. Znaczy: przeróbki. Ech, akurat jak mam ochotę pisać (momentami nawet nachodzi mnie TROCHĘ na VN!), to nie mogę, bo muszę robić tłumaczenia na zaliczenie i parę innych rzeczy na uczelnię i do pracy. Uch.
      Trzymajcie kciuki. Do następnego, kiedykolwiek to nastąpi!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz