- Lekcje się skończyły - mruknęła Aya.
Stała przy
oknie i wpatrywała się w widok rozpościerający się za szybą.
- Fakt -
powiedziała Kao, gdy podeszła do siostry i zerknęła na tłumy uczniów
wracających do dormitoriów.
- Wiesz… -
zagadnęła Aya. - Wydaje mi się, że to wszystko działo się całe wieki temu.
- Uhm. Mnie
też. I wciąż nie mogę uwierzyć, że przez tak długi czas żyłam w nieświadomości.
To nawet nie tak, że niczego nie podejrzewałam - po prostu… tak jakoś. A teraz,
gdy już o wszystkim wiem, tamto poczucie niewiedzy zdaje się być tak odległe…
Mogło się to
wydawać dziwne, ale naprawdę tak było. Jeśli chodzi o Ayę, jej umysł, wymęczony
strachem i stresem, chyba postanowił wybrać się na krótki urlop, bo miała
kłopoty z jakimikolwiek konkretnymi przemyśleniami. Ale może to i dobrze. Gdyby
w kółko przeżywała to, co się stało, chyba by zwariowała.
Kaori z kolei
czuła, że dopiero teraz zaczyna ŻYĆ. Wreszcie została uświadomiona i dzięki
temu wszystkie elementy jej egzystencjalnej układanki wskoczyły na swoje
miejsce. Choć powinna być okropnie roztrzęsiona, przerażona, zagubiona… czuła
się dobrze. Pewnie, trochę dziwnie, ale jednak dobrze. Tak powinno być. Teraz
było jak należy.
Milczały przez dłuższą chwilę. Obie patrzyły
to na ziemię, to na niebo. Dzień był niczego sobie, choć bardzo mocno wiało.
Pewnie dlatego było odrobinę chłodno - ludzie w dole prędko zmykali do
akademików i próbowali jak najbardziej opatulić się marynarkami mundurków.
- Tak sobie myślę… - odezwała się Kaori. -
Powinnyśmy chyba porozmawiać z dyrektorem. Skoro jest teraz naszym opiekunem…
Ma prawo wiedzieć, co i jak, prawda?
Przypomniała
sobie, że nie najlepiej się wobec niego zachowała, kiedy przyszedł sprawdzić,
co z Ayą. Zrobiło jej się głupio. Postanowiła, że grzecznie go przeprosi.
- Masz rację.
Dobrze, pójdźmy do niego - zgodziła się Aya.
Od razu zaczęły zbierać się do wyjścia.
Narzuciły na siebie bluzy i wyszły.
Podczas drogi do domku dyrektora obie żywiły
szczerą nadzieję, że na nikogo się nie natkną. Naprawdę nie miały najmniejszej
ochoty na pogaduszki z kimkolwiek. Czuły się niejako, jak gdyby znajdowały się
obecnie w innym wymiarze. Każda zdała sobie sprawę z tego, że już nigdy nie
będzie tak jak kiedyś. Kaori wiedziała obecnie, że część mijanych na ulicach
osób może być krwiożerczymi bestiami, a Aya… Cóż, na myśl o Zero i o tym, że
ich drogocenna więź porozumienia została zerwana, chciało jej się płakać.
- A właśnie!
- zawołała w pewnej chwili Kao. - Zapomniałam spytać… Mówiłam ci, że w nocy,
gdy już spałaś, przyszedł do nas dyrektor?
Aya zamyśliła
się na chwilę.
- Coś chyba
wspomniałaś - potwierdziła. - Rozmawiałaś z nim?
- Ehm… Nie
bardzo. Wiesz, byłam strasznie… nabuzowana. Okropnie się złościłam, do tego
bardzo martwiłam… Ale posiedział chwilę przy tobie, gdy mnie nie było - palnęła
bez zastanowienia.
-
Wychodziłaś? - spytała Aya. W jej głosie słychać było lekki strach.
- Ee…
- Po co?
- No…
Nieważne.
- Zrobiłaś
coś głupiego? - domyśliła się Aya. Nie żeby się tego po siostrze nie
spodziewała, ale…
- Nie, to nie
tak. Zrobiłam to, co było trzeba. I tyle, koniec tematu. O, zobacz, jesteśmy! -
krzyknęła wesoło i podbiegła, by zapukać do drzwi mieszkania.
Jeny, zdążyła pomyśleć Aya.
Kaien otworzył drzwi niemal od razu.
Dziewczyny podejrzewały, że dyrektor przeczuwał ich wizytę. Pewnie gdyby się w
najbliższym czasie same nie zjawiły, kogoś by po nie przysłał.
- Och,
witajcie! - Uśmiechnął się serdecznie. - Wejdźcie do środka. Trochę dziś
chłodno, nie sądzicie? To przez ten wicher.
- Racja,
racja! - Kaori energicznie pokiwała głową. Z jakiegoś powodu widok
uśmiechniętego dyrektora zawsze napełniał ją ciepłem.
Weszły do
domu i zsunęły buty. Ustawiły je równiutko. Zdjęły również bluzy (w środku temperatura
była idealna) i odwiesiły je na wieszak.
- Wiecie,
akurat mam gościa, więc możecie chwileczkę poczekać? - zagadnął Kaien.
- Hm? Och,
oczywiście.
- Ależ
dyrektorze, ich obecność jest wielce na miejscu.
Z jednego z pomieszczeń wyszedł Kaname Kuran
we własnej osobie. Aya spojrzała na niego z odrazą, ale i ze zdziwieniem. Dlaczego dopiero teraz poczułam jego zapach?
Dziwne. Odkąd te wszystkie zmysły mi się wyostrzyły, kompletnie nie wiem, jak
sobie z tym radzić. Ech, że też nie wystarczy nacisnąć jakiegoś guzika, żeby
włączyć lub wyłączyć wyczuwanie wampirów!
- Ale… -
zaczął dyrektor.
- Sądząc po
obecności Kaori Mitsui, ona już o wszystkim wie, prawda? - Kaname zwrócił się
do Kaiena, ale wzrokiem przewiercał na wylot Kao.
- Ee… No tak
- przyznała, nim Kurosu zdążył się odezwać.
- A skoro
tak, to nie ma przeszkód, by włączyć je do rozmowy. W końcu to i tak między
innymi one są jej tematem.
- Ehm… Taak…
- Dyrektor zdawał się być nieco zbity z tropu. Wyglądało na to, że trochę
obawiał się dyskusji w takim gronie. Cóż jednak miał poradzić? Kuranowi raczej
się nie odmawiało. Zresztą Kaname miał rację - rozmowa w dużej mierze dotyczyła
sióstr Mitsui. - Tak, tak, chodźcie więc.
Szlag, zdenerwowała się Aya.
Zestresowana, spojrzała jeszcze na Kaori, która zdawała się być bardzo
poruszona.
Po raz pierwszy nikt niczego przede mną nie
ukrywa, pomyślała Kaori, z bijącym z podniecenia sercem idąc za
dyrektorem. Mimo wszystko trochę się
niepokoję. W końcu teraz już wiem, że Kuran to czystokrwisty wampir, niezwykle
potężny… I po tym, co powiedziała o nim Aya, jakoś nie czuję do niego sympatii.
Poza tym to on wyczyścił mi wtedy pamięć… Gdyby nie to, znałabym prawdę już od
ponad dwóch miesięcy!
Wszyscy weszli do gabinetu dyrektora szkoły.
Kurosu wskazał gościom krzesła.
- Hm, więc na
czym stanęliśmy? - zapytał niepewnie, samemu siadając za biurkiem.
- Na tym, że
Kiryū zaczyna wymykać się spod kontroli - powiedział spokojnie Kaname.
Kaori
zauważyła, jak Aya drgnęła.
- A także o
tym, jak na te ciągłe zapachy krwi reaguje Nocna Klasa. Szczególnie JEJ zapach
- rzekł. Nikt nie miał wątpliwości, że ma na myśli Ayę. - Zapach jej krwi całkowicie
różni się od tych im znanych. Zastanawiają się, co się właściwie dzieje, a ja
nie mogę powiedzieć im prawdy. To nieco kłopotliwe.
- Ech,
rozumiem, ale nie mamy innego wyjścia.
- Prędzej czy
później i tak będę musiał im to wszystko wytłumaczyć. Myślę, iż nie ma co
zwlekać. Jeśli teraz im powiem, być może trochę się uspokoją.
- Nie możesz
im powiedzieć! - zdenerwowała się Aya. Do licha, niechże ten pacan przestanie
wreszcie robić, na co ma ochotę! To było przede wszystkim jej życie. Niby
rozumiała, że cała ta pokręcona sytuacja mogła być dla Kaname niewygodna, a dla
reszty Nocnej Klasy dość tajemnicza, ale co ją obchodziły te wredne pijawki?
Kuran
przeszył ją spojrzeniem.
- Kaname,
wiem, że to wszystko może nieco irytować ciebie i resztę Nocnego Wydziału… Ale
wolałbym, abyś zaczekał - rzekł Kaien.
- Na co? I
tak niebawem zacznie pachnieć jak my.
Aya spuściła
wzrok. Kaori zasmuciła się, widząc przygnębienie siostry. Och, teraz tak dobrze
ją rozumiała! Było jej przykro na myśl, że przez tyle lat nie mogła jej
wspierać, bo zupełnie nic o niej nie wiedziała. Ale od teraz będzie inaczej.
Przyrzekła to sobie. Zrobi dla Ayi wszystko, co tylko będzie w jej mocy.
- Owszem. Ale
póki co, daj jej jeszcze spokój, Kaname. Ta dziewczyna sporo przeszła, a teraz
ma kolejne zmartwienia na głowie.
- Dlaczego
się nie obroniłaś? - Kuran zwrócił się znienacka do Ayi. Obie dziewczęta niemal
przez to podskoczyły. - Mogłaś temu zapobiec, a mimo to nie uczyniłaś tego.
Dlaczego? A może specjalnie dałaś mu się ugryźć? Może tego właśnie chciałaś?
- Żartujesz?!
- wybuchła, czerwona na twarzy. Jak on w ogóle śmiał coś takiego insynuować?!
Przecież doskonale wiedział, jak nienawidzi wampirów! - Oczywiście, że tego nie
chciałam! Ja po prostu… Ja…
- To był
szok, Kuran-senpai - wtrąciła Kaori głosem tak opanowanym, że nie powstydziłby
się go nawet sam siedzący obok czystokrwisty. - Nic dziwnego, że nie
zareagowała od razu. Proszę, nie mów już więcej w ten sposób. Aya-nēsan sporo
od wczoraj przeszła, więc czy byłbyś tak uprzejmy i nie denerwował jej
dodatkowo?
Dyrektor i Aya patrzyli w osłupieniu na
pozostałą dwójkę. Na twarzy Kaori malowały się upór i determinacja, na twarzy
Kaname zaś ten sam co zwykle spokój.
- Co za
uczucie - mruknął. - Nie przeszkadza ci nawet to, że przez całe życie trwałaś w
kłamstwie? Ani to, że „Aya-nēsan” tak naprawdę nawet nie jest twoją siostrą?
- Aya była,
jest i będzie moją siostrą - powiedziała pewnie Kao. Poczuła przepływającą
przez jej ciało moc. Nie miała żadnych wątpliwości co do wypowiadanych słów. -
Zawsze nią dla mnie będzie. Co z tego, że nie łączą nas więzy krwi? Czy to ma
jakiekolwiek znaczenie? Ważne jest to, że mam na kogo liczyć. Mogę liczyć
właśnie na nią, Kuran-senpai. A ona na mnie. To się NAPRAWDĘ liczy.
Kaname
uśmiechnął się lekko.
- Rozumiem -
rzekł, po czym zwrócił się już do Kaiena. - Co do Kiryū… Naprawdę sądzisz, że
powinien mieć kontakt z innymi uczniami? Jak widać, nawet mimo wypicia mojej krwi,
kompletnie nie potrafi się powstrzymać. Może stanowić zagrożenie dla każdego, z
kim się zetknie.
- To
nieprawda! - krzyknęła Aya. - To, co się wczoraj stało… To jednorazowy
incydent. Nie powstrzymał się, ale to była moja wina i moja głupota. Gdybym się
nie skaleczyła, nigdy by tego nie zrobił. Przestań więc mówić takie rzeczy…
Jestem pewna, że… jakoś to będzie.
- Katayama, wiesz
doskonale, że prędzej czy później ten chłopak i tak upadnie do Poziomu E. A ów
moment być może nadejdzie szybciej niż sądzisz. Przestań go ciągle
usprawiedliwiać.
No, tu ma rację, zgodziła
się z nim w duchu Kaori. Aya, czemu wciąż
go bronisz? Nawet teraz, po tym, co się stało… I to przed Kuranem!
- Ja… - Aya
zawahała się. - Kuran-senpai… Czy jest jakiś sposób, by do tego nie doszło?
- Do czego?
Do jego upadku do Poziomu E? Nie ma innego sposobu, oprócz tego, którego nie
wykorzystał, kiedy miał okazję. Cóż, Shizuka Hiō nie żyje. A wraz z jej
śmiercią przepadła ostatnia szansa dla tego chłopaka.
Aya znów
spuściła wzrok. Więc naprawdę… nie ma już
nadziei?
- Ale da się
opóźnić ten proces - wyszeptała. - Prawda?
- Póki jest
tak hojnie „dokarmiany”… nie oszaleje do końca. Jednakże… Przerwy pomiędzy
napadami głodu są u niego coraz krótsze. Krew Yūki, a nawet moja… nie wystarczą
mu na długo. Zresztą żaden człowiek ani wampir nie ma nieskończonych jej
ilości. Koniec końców on i tak oszaleje.
Nie… niemożliwe. Musi być jakiś sposób… Cholera!
Biedna… Ona naprawdę strasznie to
przeżywa. Naprawdę się o niego martwi. Ale dlaczego, do cholery?!, dziwiła
się Kao, patrząc na zatroskaną Ayę.
- Będę się
już zbierał - rzekł czystokrwisty. - Porozmawiamy jeszcze przy innej okazji. Do
widzenia, dyrektorze.
- Do
widzenia, Kaname.
Wampir wyszedł. Przez chwilę w pokoju
panowała cisza. Kaien westchnął.
- Ech, to się
porobiło - mruknął jakby do siebie. - Cóż, przede wszystkim… Jak się czujesz,
Katayama-san?
- Ee… W
porządku - odparła niepewnie.
- A pod
względem… Hm, no wiesz… Psychicznym?
Zawahała się.
- W porządku
- skłamała.
Przez moment
panowała grobowa cisza. Każdy wiedział, że Aya nie mówiła prawdy, ale nikt nie
chciał naciskać. Takiego rodzaju sprawy trzeba było sobie w spokoju przemyśleć
i przetrawić.
- Wiecie co?
Przejdźmy do salonu - rzekł z pozorną wesołością Kaien, podnosząc się z krzesła.
- Zrobimy sobie herbatkę…
Dziewczęta chętnie się zgodziły i już chwilę
później siedziały na dużej, wygodnej kanapie w nieoficjalnym saloniku. Dyrektor
poszedł zaparzyć herbatę. Wcześniej zapytał, czego się napiją. Napomknął coś o
różanej herbatce, ale kiedy przyznał, że dostał ją od Kaname, obie stanowczo
odmówiły. Stanęło więc na melisie, której być może choć trochę uda się ukoić
nerwy.
- Nēsan,
jeśli nie chcesz jeszcze o tym wszystkim mówić, dyrektor na pewno to zrozumie -
powiedziała Kaori.
- Nie, jest
dobrze - odpowiedziała Aya.
- Serio? -
zapytała Kao. Nie wyglądała na przekonaną.
- Serio. - Aya
wymusiła coś w rodzaju uśmiechu.
Rozmowy na ten temat tak czy owak mnie nie
ominą, więc dobrze będzie mieć to z głowy. Ale… Po raz kolejny pomyślała o matce.
Czuła, że historia zatacza koło. Że to, co się stało poprzedniego wieczoru, to
dopiero wstęp, początek czegoś większego. Mamo,
co mam zrobić?
Do pomieszczenia wszedł dyrektor, niosąc na tacy trzy parujące
kubki.
Mmm… Czy herbata zawsze pachniała tak
pięknie? Czy jej aromat zawsze był taki wyrazisty?
Odkąd wyostrzyły jej się zmysły, czasami łapała się na takich dziwnych spostrzeżeniach.
- Mam
nadzieję, że będzie wam smakowała - rzekł Kaien. - Tej firmy jeszcze nie
wypróbowałem.
- Na pewno
będzie pyszna! - zaśmiała się Kaori.
Przez jakiś czas wszyscy troje powolutku pili
herbatę. Rzeczywiście okazała się wyśmienita. Aya nie mogłaby może powiedzieć,
że faktycznie odczuła jej właściwości kojące, ale przynajmniej smakowała
naprawdę nieźle.
- Ech,
właściwie nie wiem, od czego zacząć - przyznał Kurosu, drapiąc się po głowie. -
Wyjaśniłyście już sobie wszystko, tak?
Uczennice
skinęły potakująco głowami.
- Kaori-chan,
jak się z tym czujesz? Nie jesteś może… zagubiona?
- Może
troszeczkę - zaczęła Kao. - Bądź co bądź to wszystko wydaje się takie dziwne i
nierealne… Ale cieszę się, że już o wszystkim wiem. Teraz nie będę już taka
bezużyteczna. Mogę się na coś przydać. Nie muszę już być tylko tą chronioną,
ale sama też mogę w pewien sposób bronić bliskie mi osoby. To znaczy…
teoretycznie. Bo tak naprawdę to nie mam pojęcia, w jaki sposób mogłabym
komukolwiek pomóc…
- Kao,
wystarczy, że jesteś. - Aya uśmiechnęła się do niej. - Nie musisz nic robić.
- Ale chcę ci
w jakiś sposób pomóc! Nie chcę, byś była z tym wszystkim sama!
- Nie jestem.
Już nie.
Ciepły uśmiech siostry wlał nieco otuchy w
serce Kaori. Mimo tego nie zamierzała się poddawać. Skoro już zdecydowała, że
przyda się na coś Ayi, chciała to postanowienie wypełnić. Jakoś… Ale jak? Och,
będzie musiała się nad tym poważnie zastanowić!
- Słuchajcie,
chciałbym wiedzieć… Co teraz zamierzacie? - spytał dyrektor.
- Co pan ma
na myśli? - zapytała Kaori. Póki co nie bardzo wybiegała myślami w przyszłość.
Na razie pragnęła poukładać sobie w głowie przeszłość i teraźniejszość.
- Tyle się
wydarzyło… Myślałyście o tym, co może się teraz stać? O tym, co będzie dzisiaj,
jutro, za kilka dni?
- Hm, właściwie…
Muszę ogarnąć parę spraw. Mam sporo do przemyślenia… Prawdopodobnie czeka na
mnie również kilka ważnych rozmów, ale mam nadzieję, że nie będę musiała zbyt
szybko ich przeprowadzać… Ponadto… Tak sobie myślę - skoro na świecie są
wampiry, to chyba powinnam umieć się bronić, prawda? Niestety, nie mam jednak
żadnej supermocy czy czegoś w tym rodzaju. W takim razie w jaki sposób mam
bronić siebie i innych? Może jakiś kurs karate? Co pan o tym myśli? - zapytała
z powagą Kaori.
- Jesteś taka
podobna do Reiko! - zaśmiał się Kaien. W jego głosie słychać też jednak było
nostalgię. - Twoja mama trenowała rozmaite sztuki walki… Była w tym
niesamowita. Och, do dziś pamiętam, z jakim zapałem wymachiwała kataną!
- Kataną?!
Moja mama posługiwała się kataną?!
- Ee… No tak.
- Ja też chcę!
Oczy Kao
rozbłysły w podnieceniu. Czyżby to było rozwiązanie jednego z jej
nowopowstałych (bo dzisiejszych) problemów?
- Ech, to nie
takie proste, Mitsui-san…
- Mam to we
krwi, mówię panu!
- Kao, daj
spokój - poprosiła Aya.
- Ale to by
było niesamowite! - rozmarzyła się Kao. W wyobraźni już widziała siebie w roli
nieulękłej wojowniczki.
- Ehm… Możemy
porozmawiać o tym kiedy indziej? - zapytał zdezorientowany Kaien.
- Ech, niech
będzie. - Kaori łaskawie się zgodziła, jednak jej mina przypominała wyraz
twarzy naburmuszonego dziecka.
Dyrektor
odetchnął z ulgą.
- Hm, no
dobrze… - zaczął.
- Panie dyrektorze?
- przerwała mu Aya.
- Tak,
Katayama-san?
- Tak sobie
myślę… Kao już o wszystkim wie. A skoro sekrety nie bardzo wychodzą na dobre…
Chciałam pana spytać, czy… Chodzi o to, że… - wahała się. - Jest jeszcze jedna
osoba, z którą chciałabym być szczera.
- Och, rozumiem!
Masz zapewne na myśli Umari-san, mam rację?
Aya skinęła
głową.
- Cóż…
Szczerze mówiąc, nie powinnaś jej o niczym mówić, gdyż obecność wampirów
powinna pozostać sekretem. Z drugiej jednak strony, chcąc nie chcąc twoja
przyjaciółka także została wplątana w tę całą historię. Myślę, że ma prawo
wiedzieć, kto tak naprawdę ją wtedy nachodził… Ponadto wydaje mi się, iż
Umari-san jest osobą godną zaufania.
- Więc mogę
jej wyjawić prawdę?
- Tak. Masz
na to moje pozwolenie. Jednak to jedyna osoba, obie o tym pamiętajcie. Nikomu
więcej o niczym nie mówcie, zgoda?
- Tak jest -
rzekły obie.
- Dobrze, ta
sprawa załatwiona. Hm, co to ja chciałem…
Nagle jednak ktoś wparował do mieszkania.
- Dyrektorze!
- zawołała Yūki.
- Tutaj
jestem! - odparł wesoło Kaien.
- Och,
powiedz coś Zero, bo znów się leni! - rzuciła pani prefekt na korytarzu.
Po chwili córka dyrektora weszła do pokoju,
ciągnąc za sobą Zero.
Aya
znieruchomiała.
Kaori
wypełniła złość.
Kaien się
zmieszał.
Yūki, gdy
tylko zobaczyła gości ojca, również się speszyła.
Zero z kolei
spojrzał tylko na Ayę z miną zbitego psa. A potem spuścił wzrok. Do licha,
gdyby wiedział, że zastanie tu siostry Mitsui, w życiu nie dałby się tu
zaciągnąć… Miał chyba przytępione zmysły, że ich nie wyczuł…
Pani prefekt
puściła rękę kolegi, którą dotychczas uparcie trzymała.
- Przepraszam
- pisnęła i wyszła.
Kiryū stał przez chwilę nieruchomo. Na moment
podniósł wzrok i znów popatrzył na Ayę. Ta również na niego spojrzała. Przez
moment po prostu wpatrywali się w siebie, każde z cierpiętniczą miną.
- Wybaczcie -
wyszeptał, po czym pospiesznie czmychnął.
Aya próbowała się uspokoić, ale jej to nie
wychodziło. Serce waliło jak oszalałe. Nie zwracała uwagi na to, co działo się
dookoła. Wsłuchała się w przyspieszone bicie serca i swój nierówny oddech.
Czuła się niesamowicie zagubiona. Co to za uczucia? Czy ona się go… bała?
Przecież jeszcze dobę temu był jej przyjacielem, sprzymierzeńcem, powiernikiem
sekretów. Jak to się stało, że jeden błąd przekreślił coś tak ważnego? Ciężko
było jej pogodzić się z rzeczywistością. Dziwnie było patrzeć na Zero i nie
widzieć w nim kogoś bliskiego, lecz kogoś, w kim krył się potwór, który ją
zaatakował. Momentami żałowała trochę, że nie potrafiła przejść po tym do
porządku dziennego tak jak Yūki. Z drugiej strony, co w tym dziwnego? W
przeciwieństwie do niej, Aya nienawidziła wampirów. No i jeszcze ta sprawa z
jej rodzicami… Gdyby nie ojciec-krwiopijca, nadal miałaby mamę. Życie było tak
cholernie niesprawiedliwe…
***
Aya
leżała nieruchomo, wciąż z zamkniętymi oczami, jak gdyby bała się je otworzyć i
stawić czoła realnemu światu. Fakt, iż nie rozumiała samej siebie i własnych
uczuć, wzbudzał w niej irytację. Co się z nią stało? Czy to stan przejściowy,
który musiała pokonać po tym okropnym wydarzeniu sprzed dwóch dni, czy może
nowa rzeczywistość, do której powinna jak najszybciej się przyzwyczaić?
Zgoda, jeśli mowa o tym, że Kaori zna już prawdę o niej, była
skłonna przyznać, że czuje się z tym dobrze. Nie znosiła kłamstwa, a całe
dotychczasowe życie oszukiwała siostrę. Teraz wreszcie nie będzie takiej
potrzeby. Obie mogły się wspierać bardziej niż kiedykolwiek.
Ale Zero…
Przegryzła wargi i powoli uniosła powieki. Jak co dzień,
światło poranka nieco ją oślepiło. Zmrużyła oczy i cierpliwie zaczęła
przyzwyczajać się do jasności.
Nakazując
sobie w duchu nie myśleć o byłym przyjacielu, wyszła spod kołdry i pospiesznie
wsunęła stopy w papcie. Rozejrzała się dookoła, ale nie spostrzegła Kaori. Na
biurku znalazła za to niewielką karteczkę ozdobioną obrazkiem Rilakkumy.
Aya!
Poszłam na lekcje. Nie chciałam Cię budzić.
Ty jeszcze odpoczywaj, zgoda?
Proszę, nie wałęsaj się nigdzie ani nic…
Buziaki i do zobaczenia na obiedzie! ^^
Kao
Aya
rzuciła okiem na zegarek, szacując jednocześnie, że zdąży jeszcze na kilka
lekcji. Nie chciała siedzieć w pokoju i się zamartwiać. Postanowiła, że na
spokojnie się przygotuje i dojdzie na zajęcia.
Kaori
siedziała wyprostowana jak struna. Kompletnie nie mogła się skupić. Dosłownie
czuła na sobie spojrzenie młodszego z bliźniaków.
Modliła
się w duchu, by lekcja szybko dobiegła końca. Postanowiła, że prędko czmychnie
z sali, zaszyje się gdzieś i poczeka na kolejne zajęcia. Albo dołączy prędko do
Mio i Nio. Jeśli spotka się z koleżankami, nie będzie musiała się stresować
tym, że ktoś do niej podejdzie z zamiarem rozpoczęcia rozmowy…
Z
drugiej strony, chciała jeszcze wygarnąć to i owo znienawidzonemu prefektowi. Z
góry jednak wiedziała, że ta rozmowa dodatkowo ją tylko zirytuje - Zero
siedział jak struty i w ogóle nie zwracał uwagi na otoczenie, zatopiony był we
własnych myślach i ciągłych wyrzutach sumienia.
Cholercia, zdenerwowała się Kao. Dlaczego Ichiru nie może mnie po prostu
ignorować, tak jak robi to jego brat?
Czuła
się strasznie głupio za każdym razem, gdy przez przypadek na niego spojrzała.
Zauważyła wreszcie, jak nierozsądne było pójście do niego w nocy. Nie to, że tego
żałowała. Po prostu… No cóż. Środek nocy, a ona sama w męskim akademiku. A
potem w pokoju z Ichiru, rozebranym do pasa.
Spąsowiała, a tymczasem lekcja wreszcie się skończyła. Przez
chwilę Kaori siedziała nieruchomo, próbując dojść do siebie. W końcu jednak zreflektowała
się, poderwała nagle i wybiegła z sali.
Aya
po raz kolejny obmyła twarz zimną wodą. Miała nadzieję, że pomoże jej to w
ocknięciu się. Nie mogła bowiem pozbyć się dręczących ją myśli. Bez przerwy zadawała
sobie wiele pytań, na które w żaden sposób nie potrafiła znaleźć odpowiedzi.
Dlaczego nie wiem,
co o tym wszystkim myśleć? Czemu nie potrafię po prostu sobie odpuścić? Co się
ze mną dzieje?
Spojrzała
w swoje odbicie w tafli lustra. A dokładniej - na plaster na szyi. Zdjęła go
ostrożnie. Poczuła, jak przeszywa ją
zimny dreszcz, gdy tylko przypomniała sobie okoliczności powstania ran.
Chyba mogę to tak
zostawić, stwierdziła, próbując wziąć się w
garść.
Westchnęła,
po czym wzięła wszystkie zabrane ze sobą rzeczy i wróciła do pokoju, aby
przebrać się w mundurek.
Nagle
zdała sobie sprawę z tego, że ktoś może zauważyć ranki na szyi. Wyjęła z szafy
cieniutki golf bez rękawka i ubrała go naprędce. Na szczęście był tak lekki, że
niemal go nie czuła. Dopiero na niego założyła białą bluzkę i marynarkę.
Hm, nawet nie
wygląda źle. W razie czego powiem, że boli mnie gardło. Dobra, idę. Zdążę jeszcze na cztery lekcje, pomyślała, gdy była już całkiem gotowa.
Chwyciła
torbę z książkami i wyszła.
Siedząc
na tylnych schodach budynku szkolnego, Kaori stwierdziła, że zachowuje się jak
dziecko. Chciałaby jeszcze powiedzieć nieco więcej temu idiocie, Zero, jednak ten
wyglądał jak siedem nieszczęść. Z drugiej strony - co ją to obchodziło? A
Ichiru? Nie wiedziała, co o nim myśleć. Wtedy, w nocy, było tak dziwnie… Jego
zachowanie raczej nie pasowało do wczorajszego opisu Ayi.
W sumie… Można by
powiedzieć, że spoglądał dziś na mnie jeden z morderców własnej rodziny,
zauważyła. Nie potrafiła spokojnie o
tym myśleć. Jak można zrobić coś takiego?! Właściwie… Jakie uczucia nim wtedy
zawładnęły? Wątpiła, by zdradził rodziców i brata dla zabawy. Jeśli rzeczywiście zrobił coś tak złego…
Wierzę, że… Zaraz, niby w co wierzę? Czy takie zachowanie da się w ogóle
usprawiedliwić? Czy nie powinnam przypadkiem znienawidzić go tak, jak jego
brata? Czy nie powinnam unikać ich obu jak ognia?, pytała samą siebie. Nie. Nie potrafię myśleć o Ichiru jak o
zdrajcy. Dla mnie jest kimś zupełnie innym. Dał mi… „początek”. Ale… czy to
wystarczy?
Nagle
zobaczyła Zero. Stał kilkanaście metrów dalej, równie samotny i zagubiony jak
ona.
Ech, nie mam ochoty
z tobą gadać, ale skoro już tu jesteś… Głupio nie skorzystać.
Wstała
i poczłapała w stronę prefekta. Chłopak nie zauważył jej, gdyż stał tyłem do
niej, w dodatku zatopiony we własnych myślach.
-
Kiryū! - odezwała się Kaori.
Zero odwrócił się i ze smutkiem spojrzał na dziewczynę.
- Mitsui, mam wystarczająco duże wyrzuty sumienia. Nie musisz
mówić nic więcej - rzekł ponuro.
- Mam gdzieś te twoje wyrzuty sumienia - odparła niewzruszenie
Kao. - Słuchaj. W tej sytuacji… Nie obchodzi mnie, co na twój temat mówi Aya.
Nie obchodzi mnie to, że próbuje cię chronić. Nie obchodzi mnie to, rozumiesz?!
Nie mam pojęcia, dlaczego ona cię nie nienawidzi. Ma do tego prawo jak nikt
inny, prawda? A mimo tego… - zawahała się. - Masz ją zostawić w spokoju. Nie
zbliżaj się do niej, jasne?! Nawet jeśli ona w końcu się przełamie… Nie
rozmawiaj z nią. Po prostu… ją zostaw. Nie chcę, by przez ciebie cierpiała
jeszcze bardziej, i bez ciebie ma wystarczająco przerąbane, rozumiesz?!
- Rozumiem - powiedział cicho Zero. - Ale dla niej naprawdę
najlepiej by było… jakby mnie szczerze nienawidziła.
- Wiem… Ale obawiam się, że to niemożliwe. Coś ty jej zrobił,
pranie mózgu?!
- Postaram się nie wchodzić wam w drogę. Obiecuję - szepnął
chłopak i zaczął się oddalać.
Kaori
patrzyła przez chwilę na jego znikającą sylwetkę. W końcu odwróciła się z
zamiarem powrotu na schody. Przeszła jednak zaledwie kilka metrów, gdy
zauważyła Ichiru. Stanęła. Serce zaczęło jej walić.
Aya
szła powoli, uważnie rozglądając się dookoła. Modliła się, by przypadkiem nie
wpaść na Zero. Zdecydowanie nie była jeszcze psychicznie gotowa na rozmowę z
nim. Pytanie, czy kiedykolwiek się to zmieni?
Proszę, niech go tu
nie będzie, zaklinała w duchu, marząc o tym,
by stać się niewidzialną.
-
Aya!
Gwałtownie uniosła spuszczoną dotychczas głowę.
- Otsune! Dzień dobry - powiedziała, widząc swą rudowłosą
przyjaciółkę.
- Cześć. - Umari podeszła do koleżanki. - Nie było cię… Powiedz,
czy coś się stało? - zapytała zmartwiona.
Żadnych kłamstw, przykazała sobie Aya, przełykając ślinę. Serce załomotało,
wiedząc, co się zbliża.
Potaknęła szczerze.
- Och - szepnęła Otsune. - Wiesz, byłam u ciebie wczoraj, ale
cię nie zastałam. Twojej siostry również nie było.
- Byłyśmy wtedy u dyrektora - wyznała cicho Aya. - Masz czas
dzisiaj po południu? Chciałabym z tobą porozmawiać.
- Oczywiście. - Umari uśmiechnęła się delikatnie.
- W takim razie mogę po obiedzie do ciebie wpaść? U ciebie
będzie większy spokój.
Wiedziała, że nie da rady rozmawiać o tym wszystkim przy Kao.
To było coś, co trzeba opowiedzieć jednej osobie naraz.
- Dobrze. Jesteśmy umówione.
- Siema.
- Ichiru uśmiechnął się ponuro, widząc chwilę wcześniej, że Kaori Mitsui go zauważyła,
a następnie poczęła się do niego zbliżać.
- Byłeś tu cały czas? - zapytała cicho Kao, zamiast
odpowiedzieć na powitanie.
- Może - bąknął.
Dziewczyna spuściła wzrok.
- Heh, szczerze mówiąc, byłem przekonany, że po opowieści
siostrzyczki staniesz po stronie mego kochanego braciszka - rzekł nieco oschle.
- Żartujesz? To największy gnojek, jakiego znam - odburknęła.
- Cały dzień mnie unikasz, więc byłem przekonany, że znów
robię za „tego złego”.
- Ehm… - zawahała się Kaori. - Nie bardzo wiedziałam, jak z
tobą rozmawiać. Nadal nie wiem.
- Bo…?
- Bo…
- Bo jestem „zdrajcą”, tak?
Nie odpowiedziała.
- Dobra, fajnie. Jednak jestem czarną owcą. Na razie - rzucił
i się odwrócił.
- Czekaj! - zawołała. - To nie do końca tak…
-
A jak? - spytał kolega.
-
No więc… Nie bardzo wiem, jak sobie poradzić z tą całą sytuacją - przyznała
niepewnie. - Nie znam dokładnych okoliczności tego… hm, incydentu. I… Myślę, że
zanim wydam na ciebie wyrok, dobrze by było poznać twoją wersję wydarzeń. Poza
tym… skąd mam wiedzieć, że nie chcesz zacząć od początku? A jeśli już o
początkach mowa… To ty sprawiłeś, że wreszcie wiem, co się dookoła mnie dzieje.
Otworzyłeś mi wrota do nowego życia. Jestem ci za to wdzięczna. Więc jeśli chcesz
zapomnieć o przeszłości albo ją wyjaśnić… Zrób to. A dla mnie będziesz po
prostu „początkiem”. Nie „zdrajcą”. Nie „czarną owcą”. Nie „tym złym”. -
Zamilkła na moment. - Wybacz, mówię trochę chaotycznie. Rozumiesz, co mam na
myśli? - spytała, widząc skonsternowaną minę chłopaka.
- Tak myślę… - odparł. - Okej. Dobrze. Porozmawiamy o tym,
zgoda?
Kaori pospiesznie skinęła głową.
- Ale nie teraz. Przerwa się skończyła. Po południu, po
obiedzie. A teraz chodź, bo już jesteśmy spóźnieni.
Puścili
się biegiem w stronę sali lekcyjnej.
-
Przepraszam za spóźnienie! - rzucili w tym samym momencie.
Nauczyciel westchnął, przykładając palce jednej ręki do
skroni.
- I gdzie tu dyscyplina? - mruknął niezadowolony. Najwyraźniej
nie miał jednak siły lub ochoty na prawienie morałów. - Bądźcie tak mili i
zajmijcie swoje miejsca.
- Tak jest… - powiedziała cicho Kao.
Ichiru tylko się uśmiechnął i zajął miejsce obok
przewodniczącego klasy.
Kaori z początku nie ruszyła się, bowiem spojrzawszy na swoje
miejsce, ujrzała, że tuż obok siedzi jej siostra we własnej osobie. Otrząsnęła
się jednak i szybko usiadła.
- Aya,
co ty tu robisz? - szepnęła. Przecież zostawiła jej wiadomość z prośbą, by
wypoczywała! Do licha ciężkiego, czy ona nie mogła trochę o siebie zadbać?
Ledwie dwa dni temu pożywił się nią wampir!
- Nie chciało mi się siedzieć w pokoju - odburknęła. - Co z
nim robiłaś? - zapytała ni z tego, ni z owego, patrząc spode łba na Ichiru.
- Rozmawiałam.
- Czy ja wam w czymś przeszkadzam? - zawołał gniewnie
profesor.
- Przepraszamy! - odparły równocześnie.
-
Idę do Otsune - poinformowała siostrę Aya.
- Zamierzasz wyjawić jej prawdę? - spytała Kaori.
Aya skinęła głową.
Obie
właśnie kończyły obiad. Stołówka pełna była hałaśliwych uczniów, zupełnie
nieświadomych tego, jak naprawdę wygląda świat.
- Jesteś pewna? - zapytała po chwili Kao.
- Chyba tak. To znaczy… To chyba najlepsze wyjście. Boję się
tylko, że po tym wszystko się zmieni. Nie chcę stracić przyjaciółki -
powiedziała cicho.
- Spokojnie. Umari to nie taki typ osoby.
- Ależ to byłoby zupełnie na miejscu, gdyby… chociażby zaczęła
się mnie bać. Nie byłoby w tym nic dziwnego, prawda?
- Niby nie. Ale nie wierzę, by zrobiła coś takiego. Nie
stresuj się tak - w końcu jesteście przyjaciółkami. A Umari to rozsądna
dziewczyna. I na pewno doceni to, że chcesz być z nią szczera.
Kaori naprawdę w to wierzyła. Uważała, że więzy przyjaźni są
silniejsze od rasowych podziałów.
- Mam nadzieję…
-
Pójdziemy do mnie? - zapytał znienacka Ichiru.
- Co?! - przestraszyła się Kaori. Przypomniała sobie „tamtą”
noc i poczuła, że policzki znów jej różowieją. - Niee… Odwiedzanie się w nie
swoich dormitoriach jest zabronione - rzekła szybko.
- Nagle zaczęło ci to przeszkadzać? - Chłopak zachichotał
lekko, nie mogąc się przed tym powstrzymać.
- Ee…
- Spokojnie, nie musisz nic mówić. Po prostu zbiera się chyba
na deszcz, a głupio będzie, jeśli zmokniemy, bo nie wyrobimy się, zanim lunie -
powiedział wesoło. Kaori była mu wdzięczna za takie postawienie sprawy.
- Aha. Hm, masz rację - rzekła niby to poważnym tonem,
spoglądając na zachmurzone niebo. Faktycznie, zbierało się na niezłą ulewę.
- Nie jest ci przypadkiem zimno?
- Trochę. Ale to nic.
- Ech, skoczmy się najpierw przebrać, okej? Spotkajmy się tu
za pięć minut.
- Och, dobra - zgodziła się Kao.
Pobiegła
do akademika, ciesząc się, że zyskała trochę na czasie, dzięki czemu być może
zdąży się nieco ogarnąć. Oj, ten człowiek wywoływał w niej tyle sprzecznych
emocji! Z jednej strony był dość tajemniczy i nieco ciężko było mu ufać
(szczególnie wiedząc o tym, co wydarzyło się w jego przeszłości), z drugiej…
ciągnęło ją do niego. Od samego początku. Nie bardzo wiedziała, dlaczego tak
było. O ile Zero od pierwszego spotkania nie lubiła, o tyle Ichiru… Tu sprawa
przedstawiała się inaczej. Okazała się dużo bardziej skomplikowana niż mogłaby
przewidzieć.
Aya
i Otsune siedziały w milczeniu w pokoju tej drugiej. Aya już kilkukrotnie
nabierała powietrza, by rozpocząć tę niezwykle dla niej ważną rozmowę, ale za
każdym razem tchórzyła. Nie miała pojęcia, jak zacząć. „Wiesz, Otsune, jest
taka sprawa. Wampiry istnieją i żyją pośród nas, ot, spójrz choćby na Nocną
Klasę. Ach, a tak przy okazji - ja sama jestem hybrydą”? Wolne żarty…
Aya wodziła wzrokiem po pokoju przyjaciółki, jak gdyby mając
nadzieję, że natknie się na coś, co wybawiłoby ją z opresji. Nagle jej uwagę
zwróciła opasła księga leżąca na szafce nocnej.
- Co to za książka? - zapytała, zanim zdążyła się nad tym
zastanowić.
- Och! - Umari ożywiła się. - Za każdym razem zapominałam ci o
niej powiedzieć! Dał mi ją jeden z tych… którzy mnie wtedy nachodzili.
Aya
otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.
Facet ze Związku dał
jej ten tom?! Co to ma być?!
To nie wyglądało dobrze. Nie dość więc, że o nią i o Kao
rozpytywano, to jeszcze podrzucono Otsune jakąś podejrzaną książkę? Czego ci
Łowcy od nich wszystkich chcieli?
Przez myśl przeszło jej, że mogłaby poprosić Zero, by czegoś
się dowiedział, ale zaraz przypomniała sobie, że przecież już nie są
przyjaciółmi i sprzymierzeńcami. Posmutniała, ale odchrząknęła leciutko i
zamrugała kilka razy powiekami, by przypadkiem głupio się nie rozpłakać. Jejku,
ale się zrobiła sentymentalna… A może zawsze taka była? Sama nie wiedziała.
- Mogę zobaczyć? - spytała, siląc się na zupełnie normalny
ton.
- Oczywiście - odparła Umari.
Aya
sięgnęła po księgę. Była starannie wykonana, brązową okładkę zrobiono albo ze
skóry, albo z czegoś, co ją imitowało, zaś jej wnętrze zdobiły niezliczone
misterne ilustracje. Jednak to, co najbardziej przykuło uwagę Ayi, to tytuł.
„Ludzie i wampiry na przestrzeni dziejów Ziemi”.
Z
roztargnieniem zaczęła przeglądać książkę. W końcu ujrzała spis treści. Na
samym początku znajdowało się „Wprowadzenie”. Potem pojawiały się tytuły typu
„Początki wampirów”, „Powstanie Stowarzyszenia”, „Rada Starszych”, „Kim są
czystokrwiści i czym się charakteryzują?”, „Rola wampirów we współczesnym
świecie”, „Rola Związku wczoraj i dziś”… Ponadto każda z wampirzych klas
opisana była w specjalnie przeznaczonych do tego rozdziałach. Aya jeszcze raz
przejechała wzrokiem po spisie treści, tym razem wyraźnie szukając
interesującego jej zagadnienia.
Jest… „Dhampiry,
czyli pół ludzie, pół wampiry”.
-
Czytasz ją? - zapytała cicho Aya, nie podnosząc wzroku znad woluminu.
- Uhm.
- Wierzysz w to, co jest tu napisane?
- A powinnam?
Aya zawahała się.
- A co jeśli… te wszystkie rzeczy opisane tutaj… są prawdą?
-
Nie bardzo wiem, od czego zacząć - przyznał Ichiru.
- Opowiedz trochę o sobie. O swoim dzieciństwie i takich tam…
Robiło
się coraz chłodniej, więc Kaori szczelniej opatuliła się lekką kurtką
przeciwdeszczową. Cieszyła się, że kolega zaproponował przebranie się przed
rozmową. Zamiast krótkiej spódniczki i kolanówek, miała teraz na sobie ciepłe
skarpety i jeansy. Na górze zaś ulubiony T-shirt i kurtkę. Dla wygody na nogi
założyła adidasy.
-
Zakładam, że wiesz już dokładnie, czym jest Związek Łowców, tak? - spytał.
Przytaknęła.
- Z kolei domyślam się, że nie słyszałaś o tak zwanych
„przeklętych bliźniakach”, co?
- Hm? Przeklętych?
- Różnie się to nazywa, ale… W ten sposób lub podobnie nazywa
się bliźniaki urodzone w rodzinie Łowców.
- Dlaczego? - zapytała cicho, czując, że zaraz dowie się
czegoś ważnego.
- To jak… klątwa. Jeden z bliźniaków z rodziców Łowców już w
łonie matki „pożera” tego drugiego. Pochłania energię życiową tego drugiego i
zamienia ją w swoją własną. Zupełnie jak wampir…
- Niemożliwe…
- Ech, czy coś w ten deseń. Jeśli wierzyć opowieściom o tym
całym „przeznaczeniu”, chyba powinienem był się w ogóle nie urodzić.
- Nie mów tak… - Kaori miała ochotę się rozpłakać. To się w
głowie nie mieściło! Co to za legenda? Bo chyba nie mogło to być prawdą, co?
Takie rzeczy się nie zdarzały. Z drugiej strony, jeśli istnieją wampiry i
dhampiry, to mogą chyba istnieć i przeklęte bliźnięta…
- Wiesz… Jako dzieci naprawdę dobrze się dogadywaliśmy. Zero i
ja. Uważaliśmy, że to pewnie dlatego, że jesteśmy bliźniakami. Wtedy… zawsze
byliśmy blisko siebie. Nie chciałem go odstępować na krok.
To podobnie jak ja z
Ayą…
- Jednak… wciąż targały mną pewne uczucia… Zadawałem sobie
mnóstwo pytań, na które nie znałem odpowiedzi - kontynuował. Wyglądał, jakby
myślami był już daleko stąd, w świecie swoich wspomnień. - Czasami pytałem
brata, dlaczego urodziliśmy się oddzielnie. Mówiłem, że gdybym urodził się jako
część jego, byłoby o wiele lepiej niż to, że urodziłem się jako taki
bezużyteczny śmieć.
- Dlaczego tak mówisz?! - zawołała Kaori. Tak nie można! Każda
osoba przyszła na świat w jakimś celu. Każda była potrzebna i wyjątkowa. W to
właśnie wierzyła.
Ichiru spojrzał na nią bacznie.
- Byłem słaby. Często chorowałem. Nie dorastałem mu do pięt.
Zero zawsze był lepszy, silniejszy. Potrafił wszystko, w czym ja miałem braki.
Obaj byliśmy szkoleni przez mistrza Yagariego na Łowców, ale każdy doskonale
wiedział, że z tak słabym ciałem nie nadaję się na kogoś takiego. Od początku
byłem na straconej pozycji. Nie miałem pojęcia, po co się w ogóle urodziłem. Za
każdym razem, gdy mówiłem w ten sposób, wiedziałem… Doskonale wiedziałem, jaką
miną Zero na to zareaguje. Ale tylko wtedy, gdy raniłem go swoimi słowami…
Tylko w takich chwilach czułem się jak jego „druga połowa”. On też to wiedział.
Znaliśmy się doskonale. Znałem jego myśli, a on moje.
- Ale dlaczego… - odezwała się Kao. - Dlaczego teraz się
nienawidzicie? Skoro byliście tak blisko… Dlaczego?
- Któregoś dnia… Przypadkiem zauważyliśmy Shizukę-sama.
Byliśmy wtedy na spacerze, jak zwykle razem. Ja zobaczyłem w niej jedynie
piękną kobietę, ale Zero od razu wyczuł, że to wampirzyca. Jakiś czas później,
pewnej zimowej nocy… Shizuka-sama zjawiła się przed naszym domem. Byłem wtedy
na zewnątrz. Zero jeszcze przed rodzicami wyczuł pojawienie się wampira.
Wybiegł przed dom… Potem, na oczach moich i rodziców, wbiła kły w jego szyję.
Następnie zabiła rodziców. Wszędzie było tyle krwi… Zero kazał mi uciekać.
Powiedział też, że jeśli Shizuka-sama „wyciągnie ku mnie łapę”, będę musiał ją
zabić. Ciekaw jestem, czy Zero wiedział, o czym wtedy myślałem… Ciekaw jestem,
czy wiedział, że wtedy… w moim sercu narodziła się ciemność.
- O czym… ty mówisz? - zapytała. Drżała - i to bynajmniej nie
z zimna. Przeszył ją wewnętrzny chłód. Nie wiedziała czemu, ale miała nadzieję,
że Ichiru będzie się starał jakoś to wszystko wyprostować. Zamiast tego zaś…
Dlaczego mi o tym
wszystkim mówi?!
- Nasi rodzice zabili wampira, którego Shizuka-sama kochała - mówił
dalej beznamiętnym tonem, nie zwracając uwagi na osłupienie koleżanki. -
Chociaż nie upadł do Poziomu E, znalazł się na liście. Nie zrobili niczego
złego - to była ich praca. Ale kiedy Shizuka-sama dowiedziała się o tym, co się
stało… Wiesz, poczułem się okropnie tego wieczoru. W dniu, w którym rodzice zabili
ukochanego Shizuki-sama, matka przytulała nas tak ciepło jak zwykle.
- Ale dlaczego… Dlaczego z nią poszedłeś?
- Shizuka-sama już od samego początku traktowała mnie bardzo
dobrze. Szanowała mnie. Wyleczyła też moje słabe i chorowite ciało. To dzięki
niej jestem teraz tym, kim jestem. Nie bezużytecznym śmieciem, o które inni
muszą się troszczyć. Jestem teraz silnym człowiekiem. Dała mi „nowego mnie”.
Dała mi… „początek”.
„Początek”… Wszystko
się do niego sprowadza…
- Mimo wszystko… I tak cię nie rozumiem - przyznała.
- To nie tak, że cieszyłem się ze śmierci rodziców. Nie jestem
aż takim potworem. Trudno mi to wyjaśnić…
- Ale zostawiłeś brata w takim momencie… W tak ważnej i
strasznej chwili… Gdzie się podziała ta braterska miłość, którą się
darzyliście? - Głos jej zadrżał. Kiedy przychodziło do relacji w rodzeństwie,
od razu myślała o Ayi. Nie wyobrażała sobie, by miały się nawzajem
znienawidzić.
- To prawda, że kochałem go najbardziej na świecie. Ale poza
tym… Głęboko, głęboko w moim sercu… Zawsze go nienawidziłem. A tamten wieczór…
Wtedy ta nienawiść, ta ciemność… Po raz pierwszy się wydostały.
Zaczęło
kropić.
Kaori
stała nieruchomo, nie mogąc wykrztusić słowa.
- To by było chyba na tyle, co? - zapytał chłopak z fałszywym
uśmiechem na twarzy. - Teraz już mnie nienawidzisz, co?
- Czy ty ją kochałeś…? - zapytała szeptem.
Ichiru otworzył szeroko lawendowe oczy.
- Tak myślałam - rzekła cicho Kaori. - Nie zamierzam cię
nienawidzić. Mówiłam już, że dla mnie jesteś „początkiem”, prawda?
Chłopak stał jak sparaliżowany. Na jego twarzy malowało się
bezgraniczne zdumienie.
- Pójdę już - rzekła po prostu, niezdolna do kontynuowania
tematu. Musiała sobie wszystko porządnie przemyśleć. Z jakiegoś powodu czuła
też, że Ichiru nie powiedział jej wszystkiego. Ale kto wie, może kiedyś otworzy
się jeszcze bardziej? Póki co i tak zrobili duży krok naprzód. - Aya może
zacząć się martwić - dodała, jednocześnie zastanawiając się, czy ta zdążyła już
wrócić z poważnej rozmowy z Umari.
Powoli
zaczęła iść w stronę swojego dormitorium.
- Dziękuję - usłyszała.
Szybko
się odwróciła, ale nie ujrzała już kolegi. Przez chwilę miała wrażenie, że cała
ta rozmowa z nim była tylko niewyraźnym złudzeniem.
-
Rzeczywiście, dość trudno w to wszystko uwierzyć - przyznała w pewnym momencie
Otsune.
Aya opowiedziała jej o wszystkim, o czym mogła powiedzieć. W
dużej mierze po prostu powtórzyła to, co wyznała Kaori dzień wcześniej. Co za
tydzień… Najpierw Zero ją gryzie, potem Kao dowiaduje się prawdy, teraz jeszcze
Otsune… Jej życie zmieniało się w zawrotnym tempie.
- Co teraz…? - zapytała cicho.
- Hm? Co masz na myśli? - zdziwiła się Umari.
- No… Nadal chcesz się ze mną przyjaźnić? - wydukała.
- Aya! Jak możesz o to pytać? Oczywiście, że tak!
Otsune
podeszła do niej i serdecznie ją objęła. Fakt, była porządnie skołowana, ale…
Jeśli miałaby być szczera sama ze sobą, to już od czasu nachodzenia jej przez
tych mężczyzn, którzy okazali się Łowcami Wampirów, czuła, że coś jest nie tak.
Że nie wie wszystkiego. Że coś się przed nią ukrywa.
- Dlaczego obie jesteście dla mnie takie dobre? - spytała Aya.
- Dlaczego ty i Kao wciąż mnie akceptujecie?
- Bo jesteś wspaniałą osobą. - Umari uśmiechnęła się kojąco. -
Kochaną siostrą i przyjaciółką. Co z tego, że się różnimy? Co z tego, że
jesteśmy „innego gatunku”?
- Dziękuję ci, Otsune! - Aya mocno przytuliła przyjaciółkę.
Poczuła na policzku kilka łez ulgi. Mimo tego, że w życiu spotkało ją sporo
przykrości, w jednym miała szczęście: trafiła na naprawdę cudowne osóbki.
Rozmawiały
jeszcze przez jakiś czas. Śmiały się i żartowały, jakby nic się nie zmieniło. I
to właśnie było piękne.
-
Powinnam się już zbierać - rzuciła w końcu Aya. - Kao pewnie na mnie czeka.
- Masz rację.
Aya
już chciała wyjść, gdy o czymś sobie przypomniała. Zatrzymała się w pół kroku w
drodze do drzwi.
- Otsune?
- Tak?
- Mogę pożyczyć tę książkę? - zapytała, wskazując na tom pod
tytułem „Ludzie i wampiry na przestrzeni dziejów Ziemi”.
- Tak, oczywiście - mówiąc to, Otsune podała opasłą księgę
swej przyjaciółce.
- Dziękuję i dobranoc.
- Dobranoc, Aya - pożegnała się Umari, odprowadzając
najbliższą koleżankę subtelnym uśmiechem.
***
Witajcie po
kolejnej długiej przerwie, za którą przepraszam! Nie wiem już, co z nami jest,
że tak ciężko zabrać się za pisanie. :( Jeszcze w roku akademickim można to
zrzucić na brak czasu, ale w wakacje jednak czasami ma się sporo wolnego, a
zamiast pisać, czyta się książki albo ogląda seriale… Smuteczek.
Parę dni temu nasz
jedenastoletni brat zaczął czytać tę wersję VK i to mnie jakoś popchnęło do
tego, by jednak do tego zerknąć. To takie… niesamowite, że ten maluch (swego
rodzaju pierwowzór Dei-chana!) dorósł na tyle, by to przeczytać. Póki co mu się
podoba. :D A już wcześniej zażyczył sobie swojej postaci w VN, hah. Chyba nie
będziemy miały wyboru, trzeba będzie go wkręcić choć na chwilę. :D
Następne rozdziały
VK i VN w trakcie ogarniania, przy czym to VN tyczy się już całych wieków. Nie
no, póki nie odkryję, jaki tam w ogóle mamy czas, to chyba nigdy do tego nie
siądę. ;(
No nic, bywajcie,
miłych wakacji, a przynajmniej tego, co z nich jeszcze zostało!
Przybyłam, zobaczyłam, przeczytałam (rano) i obiecałam, że napiszę komentarz, ale ten dzień był dość męczący... Więc tylko się odmeldowuję ;) Ja czekam zwłaszcza na VN!
OdpowiedzUsuńZazdroszczę brata! Mój nawet komiksów ze Spidermenem czytać nie chce :(
Pozdro!
K.L.
Też czekam na VN, szkoda, że się samo nie napisze. xD
UsuńDzięki za odwiedziny! :*
Pozdrawiam!
Ach wspomnienia wspomnienia! Miło jest wrócić do starych dziejów xD W ogóle miło że coś piszecie! <3 Wiesz VK, VN nigdy za dużo xD
OdpowiedzUsuńPowiem tak wena to kapryśna pannica zwłaszcza w twoim przypadku ale liczę że wreszcie cię jednak nawiedzi ;P
Jeeeejku mały już czyta VK a to niespodzianka! Ciekawa jestem jak mu się podoba xD Hahahaha chyba nie macie wyjścia tylko musicie napisać wreszcie dalszą część VN xD Czekam na postać braciszka xD
Trzymam za was kciuki byście wreszcie ruszyły i ogarnęły VN!
Suzu
A, Miki mnie zainspirował. xD
UsuńO tak, w moim przypadku wena jest baaaardzo kapryśna. x_x
Póki co młody jest zadowolony. xD
Wypatruj Mitsuru Nowakiego, młodego Łowcę! xD