niedziela, 2 października 2011

Vampire Knight: tom III, rozdział XIVb (dodatek) - "Tatuś"

     - Mamusiu, dlaczego jestem inna? - spytała cicho około pięcioletnia brunetka.
     - Co masz na myśli, skarbie? - zapytała niebieskooka kobieta.
     - Dlaczego nie jestem taka, jak inne dzieci?
     Dziewczynka wyglądała na niesamowicie przygnębioną. Jej duże, szare oczy przepełniał smutek.
     - Czy ktoś powiedział ci coś niemiłego? - spytała z zaniepokojeniem matka.
     Dziecko pokręciło przecząco głową.
     - Wczoraj bawiliśmy się w chowanego po ciemku - zaczęła. - Było bardzo zabawnie, nikt nic nie widział, wszyscy co chwila się o coś potykali albo na siebie wpadali… Tylko ja wszystko dokładnie widziałam... A jak jest ciemno, to nie powinno się nic widzieć. Kiedyś też tak miałam, ale teraz jest inaczej. Dlaczego jestem inna?
     - Och, Aya-chan! Naprawdę widzisz w ciemności? - zapytała Reiko.
     Mała skinęła głową.
     - Wszystko jest ciemne, ale bardzo wyraźne. Tak wyraźne jak w ciągu dnia. Nie ma tylko kolorów.
     Matka zastanawiała się przez chwilę.
     - Myślę, że to bardzo fajne móc widzieć w ciemności - rzekła z uśmiechem.
     - Czy ty też to umiesz, mamusiu?
     - Nie, ja tego nie potrafię.
     Dziewczynka zasmuciła się jeszcze bardziej.
     - Ale wiesz co? - zagadnęła Reiko. - Bardzo bym chciała.
     Pięciolatka spojrzała na dorosłą kobietę.
     - Dlaczego? Przecież wtedy nie mogłabyś bawić się w chowanego.
     - Jak to? Czemu nie możesz się w to bawić?
     - Bo to oszustwo. Skoro gramy po ciemku, to chodzi o to, by było trudniej. A skoro ja widzę tak dobrze jak za dnia, to byłoby niesprawiedliwe - rzekła smętnie dziewczynka.
     - Ale przecież inni o tym nie wiedzą - zaoponowała Reiko.
     - To i tak byłoby kłamstwo - powiedziała poważnie Aya. - A ja nie chcę kłamać. To złe.
     - Tak, masz rację - odparła matka, głaszcząc przybraną córkę po głowie. - Jestem z ciebie dumna - oświadczyła. - Bądź dzielna, dobrze?
     - Hai.
     - Aya-nēchan! Aya-nēchan!
     Do pokoju wparowała mała blondyneczka - mogła mieć coś między trzema a czterema latkami.
     - Pobawimy się? Pobawimy? - pytała z roztargnieniem i wielką nadzieją w błękitnych oczach. - Pobawmy się! - poprosiła, ciągnąc starszą siostrę za rękaw.
     - Dobrze, Kao. Chodźmy.
     Kaori w podskokach radości udała się do ogródka, a onēsan powoli ruszyła za nią.
***
     - Jak tam pierwszy dzień w szkole, dziewczynki? - Reiko uśmiechała się od ucha do ucha, odbierając swe córki ze szkoły. Aya jak zwykle była spokojna i tylko lekko się uśmiechnęła, za to Kaori miała spuszczoną głowę.
     - Chodźmy już do domu, mamusiu - rzuciła tylko, łapiąc matkę za rękę.
     - Dobrze, skarbie, wracajmy.
       Reiko wzięła jeszcze dłoń Ayi i ruszyły w kierunku domu. Kiedy do niego dotarły, dziewczynki ładnie rozebrały kurteczki i buty, po czym wszystkie poszły do salonu. Maluchy usiadły na kanapie, zaś ich matka wybrała fotel. Siedziały chwilę w milczeniu, potem jednak Kaori, pięcioletnia blondynka, przerwała ciszę.
     - Mamo… - zaczęła. - Gdzie jest nasz tata? - spytała ze łzami w oczach.
     - Jak to? - Matka dziewczynek przestraszyła się. Nigdy nie dopytywały się o ojca, nie poznały go. - Skąd to pytanie, skarbie? - spytała przejęta.
     - Dzisiaj… Dzisiaj w szkole… Opowiadaliśmy sobie o naszych rodzinach… Ja… My… Dlaczego nie mamy tatusia? - Kaori rozpłakała się na dobre. Aya zdawała się jakby nieobecna, siedziała tylko i słuchała.
     - To nie tak kochanie. Ty… Wy macie tatusia.
     Młodsza dziewczynka otarła łzy.
     - Mamusiu… To… Gdzie on jest? Przyjedzie nas zobaczyć?
     W jej wielkich błękitnych oczach widać było promyk nadziei.
     - Nie, Kao-chan… Niestety nie.
     Do oczu blondynki znów napłynęły łzy.
     - Czemu?! Czy on… poszedł do nieba?
     - Nie, skarbie. Żyje. Ale… - Reiko jakby nie chciała kończyć.
     - Jaki on był? - wtrąciła się do rozmowy Aya.
     - Och… - ożywiła się matka. - To miły i serdeczny człowiek. Na pewno byście go polubiły. Bardzo lubi dzieci. - Po czym zwróciła się do pięciolatki, która właśnie usiadła na jej kolanach: - Umiałby cię teraz rozbawić. Może poszlibyście na spacerek do parku i karmili kaczki? - Uśmiechnęła się lekko widząc, że z córką już lepiej. - On cały czas może być z tobą w twojej wyobraźni, Kao-chan. Wystarczy, że będziesz wierzyła, że jest przy tobie, a będzie. A koleżankami w szkole się nie przejmujcie. Może i mają swoich tatusiów przy sobie, ale czy mają takie fajne siostry i mamę? - Puściła oko. - Jesteśmy trzema dzielnymi dziewczynami i damy radę!
     - Hai! - Blondynka się ożywiła. Na jej ustach widniał znany już wszystkim codzienny uśmiech. - Aya-nēchan! Chodźmy odrobić lekcje! Musimy przecież narysować naszą rodzinkę! Już nie mogę się doczekać jutrzejszego dnia w szkole!
     - Dobrze, Kao - odpowiedziała brunetka, po czym oddaliła się razem z imōto do swego pokoju.

       Kaori wstała z łóżka. Miała ochotę przytulić się do matki. Na paluszkach dotarła do holu, z którego po cichutku wślizgnęła się do salonu. Przed jej oczyma ukazała się mama. Siedziała na kanapie, pochylona nad stolikiem, na którym leżał stos zdjęć. Płakała. Blondynka się przeraziła. Nigdy nie widziała swojej mamy w takim stanie. To nie była ta sama, uśmiechnięta od ucha do ucha osoba. Pięciolatka przyczłapała do sofy i wtuliła się w plecy matki, w momencie gdy ta ją zauważyła.
       - Kao-chan… - rzekła przez łzy. - Co ty tu…
       - Już dobrze, mamusiu. Nic się nie stało.
       Kaori wyglądała jak mały aniołek. Ubrana w kremową koszulkę nocną, w białych skarpetkach, „przyklejona” wręcz do swojej rodzicielki. Mama już nigdy nie będzie płakać! Nie chcę! Muszę być dzielna. Tak, jak mi zawsze powtarzano! Dam z siebie wszystko! Od teraz już zawsze będę wesoła i uśmiechnięta! Tak, żeby ani mamusia, ani Aya-nēchan nie musiały się martwić!
       - Skarbie. Przepraszam. Ja… nie chciałam.
       - Nic się nie stało - powtórzyła mała. - Damy radę. Przecież jesteśmy we trzy… Razem… Uda nam się.
       - Kao-chan… Ty jeszcze nigdy…
       - Już zawsze będę się uśmiechać, mamusiu! Nie pozwolę, żebyś płakała i ja też nie będę! - Wtuliła się jeszcze bardziej, by nie było widać kropel łez cieknących po jej delikatnych policzkach.
       - Masz rację, Kaori - przyznała Reiko i zaczęła chować zdjęcia do kartonika, z którego je wyjęła. - Żyjmy teraźniejszością, moja mała.
       - Hai, okāchan! - Kao spojrzała na swą matkę z jeszcze wilgotnymi oczami, jak również z promiennym uśmiechem.
       - Kocham cię, Kao-chan.
       - Ja ciebie też, mamuś…
       Kobieta przytuliła dziewczynkę, która po chwili spała już spokojnie w jej ramionach.



***
   Jak zapewne zauważyliście (hmm, a może nie? xD) dodałyśmy co nieco- jest to mianowicie "Mini-słownik", który zapewne może przydać się tym, którzy "nie siedzą" w mandze&anime. Ponadto, do spisu rozdziałów na dole dodałyśmy już te, które dopiero się tu ukażą, a które mamy już napisane. Jak widać jest ich całkiem sporo- w najbliższym czasie będziecie mieli co czytać. ;) Gwiazdkami będziemy oznaczały rozdział,  który ma się ukazać jako następny.
   Oczywiście dziękujemy Wam z całego serca za przemiłe komentarze! :* 
   Cóż, nauka czeka, więc raczej nie będziemy się dziś rozpisywać.
   W takim razie... Do soboty, w którą, nawiasem mówiąc, pojawi się rozdział pt. "Ta kobieta i ten drugi".
[wpis z 2.12.09] 

2 komentarze:

  1. Kurcze, napisałam komentarz i komentarz się nie dodał, to napisze mniej więcej co napisałam wcześniej.
    Byłam zadowolona z tego, że już nikt mnie nie denerwuje i pamietam jak kiedyś czytałam którejś z was wypowiedź i ktoś mówił, że Yuki jest wkurzająca... tutaj, nie. XD może dlatego, że mi nigdy nie zawadzała.
    I szkoda mi było Kao kiedy Idol-senpai szeptał coś Yuki. Powinna go sobie odpuścić. Tak się nie lubi z Zero, że by dla mnie pasowali do siebie XD
    Pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam nie zawadzała tylko na początku. Dopiero zaczynałyśmy przygodę z M&A, więc trochę inaczej się na wszystko patrzyło.
      No proszę, ciekawy punkt widzenia :D

      Usuń