niedziela, 2 października 2011

Vampire Knight: tom IV, rozdział XVII - "Bal czas zacząć"


       - No! Jestem gotowa! - krzyknęła Kao, wpadając do pokoju. Była już ubrana, uczesana i umalowana.
       Aya zamknęła drzwi od szafy. Dopiero wtedy imōto ją zobaczyła.
       - Wow! Skąd masz tę sukienkę? - spytała wesoło.
       - Eeto… Kupiłam ją kiedyś. Właściwie to jedyna, jaką mam. Czy nie wyglądam dziwnie?
       - Żartujesz? Wyglądasz ślicznie! Tak delikatnie i dziewczęco! I jak fajnie się rumienisz! Kawaii! Gdyby zobaczył cię w tym momencie jakiś chłopak, to z miejsca by się w tobie zakochał - powiedziała z uśmiechem.
       - N-nie przesadzaj - szepnęła onēsan.
       - Och, czemu się tak zawsze stresujesz, gdy ktoś ci prawi komplementy? - zapytała Kao.
       Aya nie odpowiedziała. Z niechęcią ubrała eleganckie, czarne buty na obcasach.
       - No już, uśmiechnij się! Takie potańcówki nie zdarzają się co dzień! - rzekła Kaori.
       - Wiesz, że nie lubię takich rzeczy. Tylko się tam wynudzę.
       - Oj, nie wiesz, co mówisz! Będzie super, zobaczysz! Nie zapomnisz jej do końca życia!
       No, to na pewno, pomyślała ponuro Aya.
       Przez chwilę dziewczyny się droczyły, ale wreszcie nadszedł czas. Trzeba było się zbierać. Wraz z nimi wychodził niemal cały akademik, więc zrobiło się naprawdę tłoczno. Wszyscy ruszyli ku budynkowi szkolnemu.
       Wszędzie czuć było zapachy wampirów - one również zmierzały już ku sali balowej.
       - Co się tak spieszysz? - spytała Aya, która ledwo się poruszała na wysokich butach.
       - Nie mogę się już doczekać! - świergotała Kao, jednak odrobinę zwolniła.
       - Mitsui-san - usłyszały i spojrzały w bok. Między drzewami, opierając się o jedno z nich, stała Maria.
       - Kurenai-san?
       - Możemy chwilkę porozmawiać? - spytała wampirzyca. - Nie zajmę ci dużo czasu.
       - Ale… Ano… Musimy już iść… - próbowała się wykręcić Aya.
       - Nie martw się, nēsan. Pójdę przodem, zaraz mnie dogonisz! - powiedziała wesoło Kaori.
       Shimatta!
       Kao oddaliła się i zrównała z Mio i Nio.
       - Chodź, Mitsui-san. Tutaj jest za dużo ludzi - rzekła Maria.
       No i dobrze… Kuso!
       Dziewczyna poczuła wszechogarniający strach, ale poszła za wampirzycą. Weszły głębiej między drzewa.
       - No, tutaj będziemy miały spokój - powiedziała Maria.
       Aya zauważyła kilka metrów dalej brata Zero.
       - Wiem, że tam wtedy byłaś i że wiesz, kim jestem - zaczęła Kurenai.
       - Co masz na myśli? - spytała cicho brunetka.
       - Nie wygłupiaj się już! - rzekła groźnym tonem. Serce szesnastolatki zabiło mocniej ze strachu.
       - Dobrze więc. Wiem, że to ty, Shizuko Hiou - powiedziała ostrożnie.
       - Dokładnie. A skoro ja wiem, że ty wiesz, kim jestem ja, to dowiedz się także, że ja… wiem, kim jesteś ty.
       Shizuka przeszywała dziewczynę wzrokiem. Aya stała jak sparaliżowana i tylko patrzyła wielkimi, szarymi oczami na czystokrwistą.
       - J-jak to?
       Hiou zaśmiała się szyderczo.
       - Nie udawaj już takiej zdziwionej… Katayama.
       Ayą wstrząsnął dreszcz.
       - Skąd… to wiesz? - spytała tak cicho, że sama prawie siebie nie słyszała.
       - Och… Powiedzmy, że doskonale znałam twojego ojca - odparła wymijająco, po czym zachichotała.
       - Znałaś go? - Dziewczyna jeszcze szerzej otworzyła oczy. - To znaczy, że wiesz… kim on jest?
       - Oczywiście, że tak! - zaśmiała się Shizuka.
       - Możesz… mi powiedzieć? - zapytała szeptem.
       Reiko nigdy nie wyjawiła jej tej tajemnicy, uważała, że tak będzie lepiej.
       A teraz mam szansę dowiedzieć się, kto zniszczył życie mojej matce i mnie…
       - Naturalnie, że mogę - odpowiedziała z uśmiechem Hiou.
       Aya spojrzała na nią ze zdziwieniem. Nie spodziewała się takiej odpowiedzi. Shizuka tylko się zaśmiała.
       - Ale nie ma nic za darmo! - oświadczyła.
       No tak. A więc jednak…
     - Mam pewną propozycję. Z przyjemnością wyjawię ci ten sekret, ale pod jednym warunkiem. Musisz dać mi coś w zamian.
       - Co takiego?
       - Och, nic wielkiego. Tylko… swoją krew.
       Brunetka przestraszyła się, słysząc te słowa.
       Przecież nie mogę tego zrobić! Nie, za nic! Tożsamość ojca będzie musiała zaczekać…
       - Cóż, masz czas na podjęcie decyzji. Jeśli stwierdzisz, że chcesz to zrobić, to przyjdź do mnie w trakcie balu.
       - Ale… gdzie wtedy będziesz? - spytała niemal bezwiednie.
       - Och, wystarczy, że skupisz się na tym, by mnie znaleźć. Zaufaj swojemu wampirzemu instynktowi, w końcu po to go masz - odparła, po czym zaczęła się oddalać. Milczący wciąż chłopak poszedł za nią.
       Aya stała jeszcze przez chwilę, cała się trzęsąc. W końcu pokręciła energicznie głową i ruszyła w stronę sali, w której właśnie rozpoczął się bal.

       Kaori tańczyła już z kilkoma pierwszymi osobami - zarówno z Dziennej, jak i Nocnej Klasy. Bardzo jej się podobało, ale nie mogła znaleźć Aidou, co nieco popsuło jej humor.
       Właśnie skończył się jeden z utworów. Chłopak podziękował Kao za taniec i się oddalił. Dziewczyna przeszła się trochę po sali. W pewnej chwili zauważyła wchodzącą do pomieszczenia Ayę. Szybko do niej podbiegła.
       - Blada jesteś - stwierdziła.
       - Jak zawsze - odparła siostra.
       - Hm, no fakt. Ale mam wrażenie, że teraz jeszcze bardziej. O ile to w ogóle możliwe…
       - Nieważne - rzekła Aya, rozglądając się dookoła. - Jak się bawisz?
       - Och, wspaniale! Kilka tańców jest już za mną. - Puściła do onēsan oko.
       - To fajnie. Tylko proszę, uważaj na siebie, zgoda?
       - Wiem, wiem! Spokojnie!
       Do dziewcząt podszedł Ichijou.
       - Mogę prosić do tańca? - spytał wesoło Kaori.
       - Pewnie!
       Para oddaliła się, a Aya ponownie zaczęła spoglądać dokoła, by ocenić sytuację.
       Tylu ludzi i wampirów w jednym pomieszczeniu. Przerażające…
       Nie wyglądało jednak na to, by póki co wydarzyło się coś złego. Dzienna Klasa była zachwycona obecnością Nocnej, ta z kolei po prostu świetnie się bawiła. Niemalże wszyscy wyglądali na zadowolonych. Wyjątkiem byli: Akatsuki Kain (czyżby nie lubił takich imprez?), Ruka (co chwila tęsknie spoglądała na Kurana, który stał na tarasie) i oczywiście Zero. Stał oparty o kolumnę i tylko przyglądał się temu, co działo się wokół.
       - Ano… Zatańczysz ze mną? - spytał nieśmiało jakiś rudowłosy uczeń Dziennej Klasy.
       - Hę? - zdziwiła się brunetka. Nie spodziewała się takiej propozycji. - Ech, wybacz, ale ja raczej nie tańczę - powiedziała.
       - Rozumiem, przepraszam za kłopot! - speszył się chłopak i czym prędzej odszedł.
       Aya westchnęła. Poszukała wzrokiem siostry - okazało się, że tańczy sobie w najlepsze, tym razem z jakimś uczniem z Dziennego Wydziału.
       Szesnastolatka nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Nie lubiła takich imprez.
       Ech, to nie moja bajka… Gdyby nie ta zgraja wampirów, w ogóle bym tu nie przyszła…
       Przed dziewczyną pojawił się nagle jakiś wampir.
       - Mogę prosić do tańca?
       - Nie - odparła krótko i odeszła.
       Postanowiła podejść do Zero.
     - Widzę, że świetnie się bawisz - zagadnęła.
     - No pewnie. Normalnie nie ma nic lepszego od stania i gapienia się na tych wszystkich idiotów - odparł.
       Aya uśmiechnęła się lekko. Stanęła obok kolegi i również oparła się o kolumnę. Nogi już ją bolały od tych butów.
     - Wczoraj… Byłem w stanie uspokoić się dopiero wtedy, gdy wyssałem z Yuuki tyle krwi, ile chciałem - powiedział ze smutkiem. - Odrażające…
       Dziewczyna nie wiedziała, co ma odpowiedzieć. Hm, właściwie to przecież prawda, ale… Nie mogę mu tego powiedzieć, jest kompletnie załamany.
       W ostatniej chwili uratował ją Kaien Kurosu, który nagle znalazł się przed nimi.
       - Co jest odrażające? - spytał uśmiechnięty, ale widząc, że chłopak chyba nie chce o tym rozmawiać, zmienił temat. - O, Mitsui-san. Wyglądasz olśniewająco. Podobnie jak twoja młodsza siostra. - Aya uśmiechnęła się lekko w podzięce. - A co do ciebie Zero, to dzięki za spełnianie roli ochroniarza! - rzekł wesoło.
     - Jeśli prosi o to dyrektor, to chyba nie mam innego wyjścia - odparł oschle. Kaori podeszła do Ayi i odciągnęła ją na chwilę, opowiadając coś, przez co ta niewiele słyszała. Udało się jej jednak wyłapać kilka zdań.
       - Swoją drogą, Maria Kurenai robi sobie wagary na pełny etat… Nie wiesz może czemu? - spytał Kurosu, a chłopak przeszył go wzrokiem. - Tak się tylko zastanawiam. - Chwila ciszy, po czym Aya znów usłyszała słowa dyrektora. - Wybacz, jestem zmartwiony, bo niczego nie kapuję - rzekł zdezorientowany. Aya skończyła rozmowę z siostrą i wróciła do kolegi. Zero chciał coś powiedzieć Kaienowi, ale ktoś mu przeszkodził.
       - O, Zero! Nie spodziewałam się, że będziesz przede mną! - Yuuki zjawiła się ubrana w zwiewną, białą sukienkę.
       - Wow! - Dyrektor zapomniał o bożym świecie. - Ale Yuuki się odstrzeliła! Jak pięknie! - Po czym pobiegł do przybranej córki i Aya mogła chwilę porozmawiać z Zero.
       - Ja… Rozmawiałam z nią przed chwilą… Znowu… - szepnęła brunetka.
       - Z Shizuką? - Chłopak oprzytomniał.
       - Ona… Przeraża mnie… Wie, kim jestem, zna moje prawdziwe nazwisko. Nie wiem dlaczego - powiedziała dziewczyna.
       - Ale… Jak to możliwe? Skąd ona cię zna? Przecież nie istnieją żadne powiązania między wami…
       - Mnie też się tak wydaje... - rzekła cicho. - A właśnie… Zero? - Postanowiła uczynić pierwszy krok w celu zdobycia odpowiedzi na swoje pytania dotyczące „drugiego Kiryuu”. Chłopak spojrzał dziewczynie w oczy, widząc, że coś ją dręczy. - Powiedz… Mówiłeś, że miałeś brata. Wczoraj na dziedzińcu Kao i ja zobaczyłyśmy takiego jednego chłopaka… Był też tam wtedy… Gdy walczyłeś z Shizuką. Czy to jest…?
       - Tak. To mój brat bliźniak. Myślałem, że go zabito, jednak… On do niej dołączył. Ichi… - W tym momencie podbiegła do nich Yuuki, której udało się wyswobodzić od dyrektora.
       - Zero! Co to ma być? Faceci powinni się doprowadzić do porządku, przynajmniej dziś! - powiedziała wesoło, chwytając koszulę przyjaciela. Poprawiła ją oraz krawat. - Ach, no i jeszcze… - Zaczęła odpinać różę, która przyczepiona była wcześniej do jej chustki. - Róża, oczywiście - rzekła, po czym włożyła ją chłopakowi do butonierki.
       Aya oddaliła się od nich i zaczęła wzrokiem penetrować salę w poszukiwaniu siostry.
       Mam nadzieję, że nie będzie tańczyć z Hanabusą… Nie chcę cały czas jej pilnować. Z drugiej strony, to przecież nie jedyny wampir, który może stanowić potencjalne zagrożenie… Ech, chyba za bardzo się przejmuję. Nikt normalny nie zrobiłby nic głupiego na balu! Poza tym są tu prefekci i dyrektor… I Kuran. Żaden krwiopijca nie odważy się na jakiekolwiek wykroczenie. Mam nadzieję.
       Jeszcze raz przebiegła wzrokiem salę. „Idola” nigdzie nie było, Kaori zaś rozmawiała akurat z Nio.
       Wygląda na to, że jest w porządku, stwierdziła.
       - Za… - zaczął jakiś chłopak.
       - NIE - odparła zdenerwowana szesnastolatka.
       Daliby sobie wreszcie spokój! Cymbały jedne…
       Spojrzała na Zero. Patrzył w stronę balkonu, na którym Yuuki „tańczyła” z Kaname.
       Co to za iskierka w jego oczach? Smutek? Yare, yare… Naprawdę musi ją lubić.
       Podeszła powoli do kolegi.
       - Zero?
       - Uhm?
       - Ano… Mógłbyś przez chwilę pouważać na Kaori? Chciałabym na chwilę wyjść.
       - Dobra - rzekł, choć ani razu nie oderwał wzroku od córki dyrektora.
       Coś do niego w ogóle dotarło?
       Wzruszyła ramionami. Z ulgą wyszła na świeże powietrze, w ciemność nocy. Usiadła na schodach i zdjęła buty.
       - Auć… - jęknęła.
       Nigdy więcej!
       Zaczęła głęboko oddychać. Powietrze było chłodne i orzeźwiające. Aya zaczęła zastanawiać się, co tak właściwie ma zrobić.
       To bez sensu. Chciałabym poznać tożsamość ojca, ale przecież nie dam Shizuce tego, czego by ode mnie chciała. Żadnemu wampirowi nie oddałabym mojej krwi. A Yuuki? Czego Hiou od niej chce? Westchnęła. Mogłabym tam iść, a potem wymyślić coś na poczekaniu. Może zgodzi się na jakieś inne rozwiązanie? Ale zaraz, o czym ja w ogóle myślę?! Przecież to czystokrwista wampirzyca, morderczyni… Nie powinnam nawet myśleć o tym, by wchodzić z nią w jakieś chore układy! Spojrzała na obolałe stopy. Co mam zrobić?

       - Kao-chan!
       Tuż obok blondynki nagle pojawił się Hanabusa.
       - Aidou-senpai! Gdzieś ty się podziewał? - spytała.
       - Tu i tam… Wiesz…
       - Nie, właśnie nie wiem - odparła, wywijając usta w podkówkę.
       Chłopak nachylił się do niej.
       - Załatwiałem coś dla przewodniczącego Kurana - szepnął konspiracyjnie.
       - Och - rzekła ze zrozumieniem i pokiwała głową. - A więc to tak… Mam nadzieję, że już skończyłeś?
       - Można tak powiedzieć. Mam jeszcze coś do załatwienia, ale to poczeka. Przecież muszę zatańczyć z pięknością dzisiejszego balu! - Puścił do niej oko.
       - Ta twoja piękność jest dziś rozrywana! Tyle osób chce ze mną tańczyć… Co chwila inna osoba… - powiedziała lekko rozdrażniona. - Oczywiście to miłe, ale… Zmęczyłam się.
       - W takim razie przyszedłem cię wybawić! - Uśmiechnął się łobuzersko. - Zagrają teraz coś wolnego i na chwilę zapomnisz o zmęczeniu - rzekł, po czym podszedł do dziewczyny i wyciągnął rękę, kłaniając się lekko. - Zechciałabyś ze mną zatańczyć? - spytał poważnie, a Kaori aż się zrumieniła. Kiwnęła lekko głową i podała chłopakowi dłoń.
       Wyszli na środek sali. Gdy tylko usłyszeli pierwsze nuty walca, zaczęli tańczyć. Aidou doskonale prowadził, dziewczyna nie sprzeciwiała się temu, była za bardzo wykończona. Mimo przyzwyczajenia do wysokich butów, jej nogi wydawały się strasznie obolałe. Od głośnej muzyki zaczęła boleć ją głowa, jednak próbowała o tym nie myśleć, tylko skupić się na tańcu z Hanabusą.
       Świetnie mu idzie. Czyżby już kiedyś tańczył? Jest na podobnym poziomie co mój dawny partner. Ech… On to ma klasę. I znalazł czas tylko na taniec ze mną!
       Blondynka przesuwała się po parkiecie z niezwykłą gracją. Grupka ludzi stojących pod ścianą przyglądała się im. Zresztą chyba nie tylko oni. Coraz więcej oczu spoglądało w stronę tańczącej pary. Melodia ucichła i wszyscy rozeszli się w poszukiwaniu towarzyszy do następnych utworów. Aidou wziął Kaori i przeszedł w spokojniejsze oraz słabiej oświetlone miejsce sali. Dobiegały tam dźwięki muzyki, jednak znacznie słabsze niż te, które słyszało się na środku parkietu. Teraz orkiestra zaczęła grać bardzo spokojną melodię, więc chłopak przestał trzymać ramę i objął blondynkę w biodrach. Ta początkowo nie wiedziała, co zrobić, jednak już po chwili jakoś całkiem się uspokoiła i położyła swoje ręce przy szyi Hanabusy. Tak przytuleni, „bujali się” w rytm muzyki. Nawet nie zauważyli, że tańczą już którąś z kolei piosenkę.
       - Aidou-senpai… Chciałeś coś jeszcze załatwić… Nie chcę w tym przeszkadzać. Może pójdziesz, ja poczekam - zaczęła blondynka.
       - Nie, Kao-chan… Jak już wyjdę... Nie wydaje mi się, żebym miał wtedy wracać. Dlatego też chcę się tobą nacieszyć, póki jeszcze mogę. Zaraz i tak będę musiał iść - powiedział bez radości. - Mam nadzieję, że poradzisz sobie z moimi fankami. Widziałem, jak na nas patrzyły, gdy tańczyliśmy walca. Ich oczy aż krzyczały z nienawiści. Też to spostrzegłaś? - zaśmiał się.
       - Tego nie dało się nie zauważyć! - uśmiechnęła się Kao. - Cóż. Myślę, że moje dni są policzone. Tłum twoich fanek chyba mnie zabije! Jak już umrę i będę duchem, zemszczę się na tobie za to. - Puściła oko.
       - Uuu... Już się boję! - Udał, że się przestraszył. - Trzymam cię za słowo.
       - Nie ma sprawy - powiedziała wesoło dziewczyna, cały czas tańcząc wtulona w blondyna. Mam wrażenie, jakbym śniła na jawie… W sumie to nawet podobne do mojego ostatniego snu… Nie, co ja myślę… To jest o niebo lepsze! Czuję się taka bezpieczna, mimo iż senpai jest jakiś taki… tajemniczy? Sama nie wiem. Jest wspaniale i mogłoby to trwać w nieskończoność. Kolejna melodia dobiegła końca. Aidou powoli zdjął ręce dziewczyny ze swojej szyi, a ta tylko podniosła wzrok. Przez pewien moment patrzyli sobie prosto w oczy.
       - A więc to już… Musisz iść? - przerwała ciszę Kaori. Chłopak przytaknął.
       - Niestety… Ale spotkamy się jakoś za kilka dni? Zrobimy drugi wypad z akademika? - Uśmiechnął się łobuzersko.
       - Hai! To mi dobrze zrobi. Po egzaminach z chęcią wypocznę.
       - Egzaminy! - przypomniał sobie. - Jak ci poszły, Kao-chan?
       - Dobrze, dziękuję. Myślę, że dałam radę.
       - To dobrze. Nie lubię idiotek - rzucił tylko Hanabusa i zrobił dziwną minę, która nieco zdumiała dziewczynę. - Będę się zbierał, Kao-chan - rzekł, już radosny jak zawsze.
       - Hai. Dziękuję za uwolnienie mnie choć na chwilę od tego tłumu. Jestem twoją dłużniczką - rzekła uśmiechnięta.
       - Odwdzięczysz się na naszym spotkaniu! - rzucił serdecznie na odchodnym. - Ach, zapomniałem ci powiedzieć, że wyglądasz dziś olśniewająco! - Zbliżył się do niej i pocałował w policzek.
       W tym momencie usłyszeli za swoimi plecami kilka stłumionych krzyków jakichś dziewczyn. Aidou zaczął się oddalać w poszukiwaniu swojego kuzyna, a Kaori udało się uspokoić kilka wzburzonych fanek Hanabusy i zmęczona wyszła przed salę. Usiadła na schodach i wpatrywała się w gwiazdy. Kątem oka zauważyła jeszcze Aidou i Akatsukiego wychodzących z balu tylnym wyjściem.
       Ciekawe, co znowu idzie zrobić? Czy uczniowie Nocnej Klasy nie za bardzo przejmują się Kuranem? Wydaje mi się, że robią wszystko, czego on sobie zapragnie. A on pewnie rządzi się jak jakaś księżniczka… Ech. To bez sensu. Zastanawia mnie, ile jeszcze rzeczy nie wiem i czy kiedykolwiek znajdę odpowiedzi na moje pytania...

       Yoshi! Pójdę. Raz kozie śmierć.
       Aya z niechęcią założyła buty. Krzywiąc się, wstała. Zrobiła kilka kroków w jedną, potem w drugą stronę, by przyzwyczaić się do bólu.
       Shimatta! Trzeba było ubrać zwykłe sandały czy balerinki, stwierdziła ponuro. No trudno. Czas na mnie.
       Zeszła ze schodków i skierowała się w stronę lasu. Tam przystanęła na chwilę i zamknęła oczy.
       Shizuka… Chcę znaleźć Shizukę…
       Skoncentrowała się maksymalnie. Powoli zaczęła rozróżniać poszczególne wonie. Najpierw zapachy ludzi oddzieliły się od tych wampirzych. Potem zwykłych wampirów od dwóch czystokrwistych.
       Wiedziała już, w którą stronę pójść. Tego charakterystycznego, dziwnie znajomego zapachu nie dało się pomylić z żadnym innym.

       - Och, tu jesteś! - krzyknęła Mio. - Nie uwierzysz, co się stało!
       - Co takiego? - spytała średnio zainteresowana Kaori.
       - Shindo-san odważyła się spytać Kiryuu-kuna, czy z nią zatańczy! - wykrzyknęła koleżanka. Wyglądała na niesamowicie poruszoną. - Naprawdę podziwiam jej odwagę!
       - I co, zgodził się?
       - Żartujesz? Oświadczył, że jest zajęty i odszedł. Jejku, ale z niego straszny gość! Ale jaki przystojny! Gdyby nie ta przerażająca aura, którą zawsze wokół siebie roztacza… - Mio na chwilę straciła wątek. - No, w każdym razie… Wiesz, Shindo-san wciąż przeżywa, że uratował ją w Walentynki.
       - Ale on chyba nie chce żadnego podziękowania, prawda? - zauważyła Kao.
       - No prawda, prawda. Dziwny jest - stwierdziła.
       - O tak… - szepnęła blondynka.
       - Dobra, chodź już lepiej. W sali pewnie ustawiła się już kolejka chłopaków, którzy na ciebie czekają!
       - Tego się obawiam - westchnęła Kaori.
       - Co ty mówisz? Masz takie szczęście! Zatańczyłaś z tyloma bóstwami z Nocnej Klasy! No i Aidou-senpai…
       Piętnastolatka uśmiechnęła się na wspomnienie czasu spędzonego z Hanabusą.
       Chwilę jeszcze popatrzyła na srebrny księżyc, a potem poszła za koleżanką.




***
   Mamy nadzieję, że się podobało. Wielu z Was długo czekało na ten rozdział, więc żywimy nadzieję, że się nie zawiedliście. ;) Właściwie akcja następnych dwóch rozdziałów będzie jeszcze miała miejsce w trakcie trwania balu... 
   Być może Ci z Was, którzy są dość spostrzegawczy (albo po prostu zainteresowani) zauważyli, że wyszłyśmy z potrzasku i napisałyśmy kilka nowych rozdziałów. Miałyśmy parę problemów, bo w pewnym momencie zorientowałyśmy się, że taka jedna rzecz nie zgadza nam się zupełnie z czasem... Ale sytuacja została opanowana. ;)
   Dziękujemy z całego serca tym, którzy to wciąż czytają- podziwiamy Waszą wytrwałość! ^^ Ciekawe, czy ktoś z Was dotrwa do samego końca... ;)
   Tradycyjnie dziękujemy też za podnoszące na duchu komentarze! :* Sprawiają one, że jeszcze bardziej chce nam się pisać- co prawda przez to "odrobinkę" zaniedbujemy obowiązki typu "szkoła", "sprzątanie" i tym podobne, ale co tam. Właściwie jakiś czas temu zorientowałyśmy się, że prawdopodobnie nawet, gdyby nikt tego nie czytał, i tak pisałybyśmy dalej. Niesamowite, jak wiele szczęścia i satysfakcji nam to daje! ^^
   Dobrze, pozostaje nam jedynie zaprosić Was na środowy rozdział XVIII- "W jaskini lwa".
[wpis z dnia 12.12.09]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz