poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom IV, rozdział XX.1 (RDPN) - "Obnażone kły"


       Kaori jeszcze raz obeszła pokój. Zastanawiała się, czy na pewno dobrze robi.
       Aya jest u Otsune. Mówiła, że nie wróci za szybko… Muszą nadrobić ten stracony czas. Aidou zaś zaprosił mnie na spotkanie… Martwię się tylko o Ayę. Mam nadzieję, że się nie pogniewa, gdy już dowie się o wszystkim. No trudno, nie wypadało mi odmówić. Zresztą muszę go zobaczyć, bo dostanę świra. Najpierw egzaminy. Potem podczas i po balu działy się dziwne rzeczy. Ten brat Zero, Ichiru… To było najbardziej szokujące spotkanie… A tak w ogóle to skąd się tu nagle wziął brat bliźniak Kiryuu?! To wszystko zaczyna mnie przerażać. Chociaż mimo to i tak chcę się dowiedzieć, o co chodzi. Aya pewnie coś wie, ale w życiu mi nie powie. Nie ma nawet takiej szansy. Dobra. Myśl o Aidou, rzuciła do siebie w myślach.
       Za oknami było już ciemno. Dobiegała dwudziesta trzecia. Dziewczyna zaczęła się szykować. Zdecydowała się na czarne rurki oraz fioletową tunikę na ramionkach. Na to założyła czarny sweterek, który wszystko idealnie dopełniał. Włożyła swoje najładniejsze czarne adidasy. Tym razem stawiała na wygodę i zdrowie. Nie chciała się rozchorować, tak jak to było ostatnio. Podeszła jeszcze do swojej szafy. Otworzyła ją i wyjęła zaschniętą różę, którą dostała na poprzednim spotkaniu. Pogładziła ją lekko i usiadła gotowa na łóżku, jednak już po chwili usłyszała pukanie w szybę. Spojrzała na zegarek. Punktualnie. Zostawiła różę na posłaniu, wstała i podeszła do okna. Odsłoniła firankę i ujrzała uśmiechniętego Aidou. Humor od razu jej się poprawił. Otworzyła okno i wpuściła chłopaka. Ubrany był w ciemne spodnie i bordową koszulę z długim rękawem. Tym razem wręczył jej trzy krwistoczerwone róże związane również czerwoną wstążką. Nie wyglądały one normalnie. Ich łodygi były bardzo długie, kolorem przypominały brąz. Może to jakaś specjalna odmiana, przeszło dziewczynie przez myśl.
       - Piękne róże dla pięknej pani! - przywitał się z dziewczyną Hanabusa.
       - Aidou-senpai… Nie trzeba było. Dziękuję! - Uśmiechnęła się słodko.
       - No to jak? Gotowa do wyjścia? - zapytał radośnie.
       - Jeśli znów będziemy skakać przez okno, to nie mam pewności, ale ogólnie tak - zaśmiała się.
       - To się przygotuj, Kao-chan - rzucił, po czym wziął blondynkę na ręce i znowu „wyskoczyli” na dwór. Tym razem Kaori stłumiła w sobie krzyk. Nie chciała zwracać na siebie uwagi. Gdy wylądowali, Aidou odstawił dziewczynę na ziemię. Ta lekko się zachwiała, ale po chwili doprowadziła się już do porządku.
       Chłopak chwycił ją za rękę i ruszyli wolno w kierunku lasu. Ciekawe, czy tym razem też idziemy na polankę? Było tam tak romantycznie… Już nie mogę się doczekać, pomyślała Kao.
       Szli i szli. Blondynkę zaczynały boleć nogi, które po balu nie do końca jeszcze doszły do siebie. Uśmiechnęła się do siebie. Jakie szczęście, że ubrałam adidasy!
       Po chwili dotarli na miejsce. Była to, podobnie jak poprzednim razem, polanka, ale w drugiej części lasu. Na ziemi leżał tym razem brązowy koc, przy którym było postawione mnóstwo małych, czerwonych świeczek. Koło drzew również znajdowały się świece, tylko o wiele większe. Na kocu leżały porozrzucane płatki róż w wielu kolorach. Od herbacianych po ciemny fiolet. A na środku leżała jeszcze jedna cała róża w kolorach beżu. Usiedli wygodnie i zaczęli rozmawiać.
       - Dzieje się u ciebie coś nowego? - spytał Hanabusa.
       - Ech. Tak. Do naszej szkoły doszła najlepsza koleżanka mojej siostry. Nie mam pojęcia, skąd się wziął taki pomysł, żeby ją tu nagle przenieść… I to w takim momencie w roku? Od razu po egzaminach? Trochę to dziwne. Nie rozumiem jej. No ale już trudno. Dzięki niej być może Aya trochę się odstresuje i zapomni o tym całym pilnowaniu mnie…
       - To one są teraz razem? Czyli nie będzie cię szukać? - spytał z nadzieją i cwanym uśmieszkiem.
       - Tak mi się wydaje. Na razie rozmawiają w pokoju Umari-san. O ile nie znudzą się szybko rozmowami, powinno być dobrze. Mam nadzieję, że nie wpadnie na to, żeby sprawdzić, czy śpię albo coś w ten deseń. Jednak z nią nigdy nic nie wiadomo. - Uśmiechnęła się lekko.
       - Rozumiem. Czyli w tym momencie nie trzeba się stresować. Jesteśmy bezpieczni i niech tak pozostanie! - rzekł wesoło Aidou.
***
       Aya naprawdę miło spędzała czas z Otsune.
       Już zapomniałam, jak dobrze się z nią rozmawia! Zawsze wszystkiego wysłucha i stara się zrozumieć ewentualne niejasności. Wie, kiedy może o coś spytać, a kiedy wolałabym, by się nie dopytywała. Jest spokojna i sympatyczna, nie ma w sobie niczego, co by mnie denerwowało.
       - Dlatego właśnie postanowiłam dać temu spokój - dokończyła jedną z opowieści.
       - Rozumiem. Też bym tak zrobiła na twoim miejscu, więc się nie przejmuj.
       Umari uśmiechnęła się. Potem dziewczyny dalej rozmawiały. Aya opowiedziała o życiu w Akademii (oczywiście pominęła szczegóły dotyczące wampirów, krwi, procesu przemiany i tym podobnych). Rudowłosa z przyjemnością słuchała każdej historii. Sama też poinformowała koleżankę o tym, co działo się w ich dawnym miejscu zamieszkania.
       Nagle obie uczennice zamilkły i ziewnęły przeciągle. Spostrzegły to i roześmiały się.
       - Chyba się trochę zasiedziałyśmy! - stwierdziła Aya. - Popatrz, która godzina!
       - Jejku, już tak późno? Nie ma to jak łamanie zasad w pierwszym dniu w nowej szkole! - zachichotała.
       Nastolatki spojrzały na siebie.
       Aya poczuła, że wypełnia ją jakieś przyjemne uczucie.
       My nie jesteśmy zwykłymi koleżankami, zauważyła. To… przyjaźń!
       Obie się uśmiechnęły.
       Gadały jeszcze przez jakiś czas, ale w końcu trzeba było się pożegnać. Wybiła pierwsza.
       Aya po cichu opuściła pokój przyjaciółki. Starając się nie robić hałasu, przemknęła się do swojego „mieszkanka”. Ostrożnie otworzyła drzwi, wślizgnęła się do ciemnego pomieszczenia i je zamknęła. Nie zapaliła światła. Padła na łóżko. Chwilę poleżała na plecach. Spojrzała w stronę siostry. Coś się nie zgadzało. Szybko wstała i podeszła do łóżka Kaori. Zamiast śpiącej blondynki ujrzała tylko zaschniętą różę. Serce zaczęło walić dziewczynie ze strachu.
       - Aidou, ty draniu… - wycedziła i pędem wybiegła z akademika.
***
       Kaori wspaniale spędzała czas. Z Hanabusą mogła rozmawiać o wielu rzeczach. Zauważyła, że nie traktuje go jak zwykłego kolegę, który jej się podoba. To było coś więcej. Opowiadała mu o swoim dzieciństwie i o tym, co robiła w poprzedniej szkole. Chciała pominąć tabuny chłopaków, którzy nie odstępowali jej na krok, jednak przez spostrzegawczość blondyna niezbyt jej to wyszło. Zauważyła, że świece zaczynają się powoli wypalać.
       - Jejku. Która to godzina? - Spojrzała za zegarek. Kilkanaście po pierwszej. - Chyba się zasiedzieliśmy. Ale jest tak przyjemnie, że nie chcę wracać! - Może Aya już śpi i nie zauważyła mojej nieobecności, łudziła się w duchu dziewczyna.
       - Jeszcze chwilkę, Kao-chan. Potem zaczniemy się zbierać - oświadczył uśmiechnięty Hanabusa.
       - Dobrze. A co do ciebie… Przewodniczący Kuran nie ma nic przeciwko, że wychodzisz o tej porze? Czy może o niczym nie wie? - spytała z cwanym uśmieszkiem.
       - Hm… Nie jestem pewien. Wiesz przecież, że jest dziwny. Komuś się wydaje, że udało się dochować tajemnicy, a po chwili się okazuje, że on wie wszystko.
       - Taa… Trzeba przyznać, że jest troszkę przerażający. Te jego wieczne smutne oczy… Chyba tylko raz widziałam, jak się uśmiechał. To było na balu, gdy tańczył z Yuuki.
       - A tak nawiązując do balu… Mówiłaś, że jesteś moją dłużniczką, prawda? - spytał z łobuzerskim uśmiechem.
       - Ach, tak… Za to, że mnie wybawiłeś od tych wszystkich chłopaków, którzy chcieli ze mną tańczyć. - Uśmiechnęła się, przypominając sobie tamte chwile.
       - Czy czasem nie chciałaś się odwdzięczyć? - spytał ponownie.
       - Ech…? A tak. Przypominam sobie. - Kaori zarumieniła się.
       Spojrzeli wprost na siebie. Niebieskie oczy Kao rozbłysły. W świetle świec wyglądało to naprawdę magicznie. Chłopak powoli zbliżył się do niej. Ta zaczerwieniła się, jednak nadal patrzyła Hanabusie prosto w oczy. Byli tak blisko siebie, że czuła jego oddech. Poczuła się jak w niebie. Nie wiedziała, co się z nią dzieje. Nie panowała już nad swoim ciałem. W jednej chwili poczuła, że usta Aidou zetknęły się z jej wargami. Zamknęła oczy. To był jej pierwszy prawdziwy pocałunek. Nie umiała się skupić. Naraz myślała o wszystkim i o niczym. Odruchowo przesunęła rękę w tył. Jej dłoń napotkała kolec róży. Drgnęła lekko z bólu.
       - Auć… - szepnęła.
       Była zła, że kwiat zepsuł jej pocałunek. Nie myśląc jednak więcej, złapała się za palec, który lekko krwawił. Aidou wciąż znajdował się bardzo blisko niej. Przeniosła wzrok ze swojej rany na chłopaka. Przestraszyła się.
       - Aidou… Czy… C-coś się stało?
***
       Aya nie mogła się skupić. Nie była w stanie myśleć logicznie, chciała po prostu za wszelką cenę znaleźć siostrę. Przeczuwała, że może stać się coś złego. Coś gorszego niż jej ostatnia choroba. Coś, co może odmienić jej życie na zawsze.
       Dziewczyna próbowała wyczuć Hanabusę, ale z jakiegoś powodu nie mogła. Nie wiedziała, czy są na tyle daleko, by nie mogła nic poczuć, czy też wampir znalazł jakieś inne rozwiązanie.
       Wyszło na to, że po prostu biegała po terenie Akademii, wytężając jednocześnie wszystkie zmysły. Czuła się jednak tak, jakby cały świat zwrócił się nagle przeciwko niej. Miała wrażenie, jakby nic nie słyszała, nic nie widziała, nie czuła…
       W pewnej chwili natknęła się na śpiącą pod drzewem Yuuki.
       - Hej, obudź się! - wrzasnęła.
       - C-co jest? - spytała nieprzytomnie. Potem ocknęła się i ze wstydem przyznała, że zasnęła na posterunku.
       - Nie ma co, świetni z was strażnicy! - krzyknęła Aya. Nie panowała nad emocjami.
       - Ale co się stało?! - zapytała poważnie już zaniepokojona Kurosu.
       - Kao gdzieś zniknęła, jest z tym porąbanym krwiopijcą! A ty tu sobie śpisz! A Zero w ogóle się nie zjawił! - wydusiła jednym tchem.
       Yuuki zerwała się na równe nogi.
       - Rozdzielmy się! - rzuciła i natychmiast ruszyła na poszukiwania.
       Aya zrobiła to samo.
       Szukała z niecierpliwością. Miała wrażenie, jakby biegała już tak przez całą wieczność.
       I wtedy poczuła znajomy zapach.
       Zapach krwi swojej młodszej siostry.
***
       - A-aidou-senpai? - szepnęła ponownie Kao.
       Twarz chłopaka wciąż znajdowała się niesamowicie blisko.
       - Głodny jestem - stwierdził dziwnym tonem.
       - Głodny? Ano… Mamy tu przekąski… - rzekła niepewnie blondynka.
       - Zbyt ładnie… pachniesz…
       - To źle…? - zdążyła tylko spytać.
       Wtedy bowiem niebieskie oczy cud-chłopca zmieniły barwę na krwistoczerwoną. Kaori przestraszyła się nie na żarty. Miała zamiar wyrwać się z jego objęć. Ten jednak zdecydowanie trzymał obie jej ręce, przyciskając je do ziemi. Nagle Kaori poczuła straszne zimno. Ze zgrozą spostrzegła, że jej dłonie zostały dosłownie przymrożone do podłoża.
       Co… Co się dzieje?!
       - Aidou… Proszę… - wysapała, ale chłopak zdawał się już być kimś innym.
       Miał teraz wolne ręce. Przysunął się jeszcze do dziewczyny i objął ją mocno. Nastolatka poczuła na szyi jego oddech.
***
       Aya biegła ile sił w nogach w kierunku, z którego dobiegał zapach krwi Kao.
       Błagam, nie!
***
       Kaori poczuła, jak młodzieniec odgarnia jej rozpuszczone włosy na jedną stronę. Nie była już w stanie nic powiedzieć.
       Chłopak na chwilę się odsunął. Wyglądał tak, jakby ze sobą walczył. W końcu jednak uśmiechnął się w inny niż zwykle sposób.
       Dziewczyna zobaczyła kły, które ukazały się wówczas, gdy ten się uśmiechał.
       - Wampir… - szepnęła niemal niedosłyszalnie.
***
       Zbliżała się.
       Nie, jestem zbyt wolna!
***
       Hanabusa ponownie zbliżył się do szyi dziewczyny. Tym razem już się nie wahał.
       Nastolatka nie mogła się poruszyć, teraz już całkowicie była przymrożona do ziemi.
       Poczuła na szyi dotyk języka.
       Zadrżała.
       Potem czas jakby się zatrzymał.
       Poczuła kły wbijające się w jej skórę.
       I ból.
       Usłyszała dźwięk wysysanej krwi.
       Zamknęła oczy. Nie mogła zrobić nic innego.
***
       Zatrzymała się, przerażona.
       Krew, coraz więcej krwi…
       Przyspieszyła.
***
       Tak naprawdę w tej chwili Kaori o niczym nie myślała. Głowę wypełniła pustka. Dziewczynę ogarnęło jedno uczucie - dziwne przeświadczenie, które kazało jej sądzić, że stan, w którym się znalazła, nie będzie miał końca.
***
       To było jak zły sen. Aya wpadła na polankę. Nie wiedzieć czemu, najpierw jej wzrok padł na kilkadziesiąt świec o zapachu lasu. Potem zauważyła koc, rozrzucone łakocie, a dopiero na końcu swoją siostrę siedzącą w objęciach wampira. Wampira, który zatapiał właśnie kły w jej szyi.
       Kao miała zaciśnięte powieki. Nie mogła się ruszyć - była unieruchomiona przez lód, który otaczał ją ze wszystkich stron.
       Brunetka nie panowała nad sobą. Nie była w stanie jasno myśleć.
       Pierwszym, całkowicie niekontrolowanym posunięciem było podgrzanie lodu, który w błyskawicznym tempie zamienił swój stan na ciekły.
       Aidou zorientował się wreszcie, że coś się dzieje i odsunął się od bezbronnej dziewczyny. Kaori zdążyła jeszcze spojrzeć na blondyna i kątem oka zauważyć onēsan, która…
       Czaruje?
       I zemdlała.
       Aya natomiast rzuciła się na Hanabusę. Nie mogła patrzeć na jego twarz, brudną od krwi ukochanej siostry.
       Chłopak, wyglądający na całkowicie zagubionego i zdziwionego, automatycznie zaczął się bronić. Przez chwilę lód był dosłownie wszędzie, Aya jednak bez zastanowienia wszystko rozpuściła. Wciąż przybliżała się do wampira, a jej oczy lśniły od nienawiści.
       Aidou patrzył na nią lekko przestraszony.
       - Kim ty właściwie jesteś?! - krzyknął.
       - Kimś, z kim nie warto zadzierać! - wrzasnęła.
       Dobiegła do niego i sięgnęła po moc.
       Nie wiedziała, co się dzieje. Waliła wodą na oślep, Hanabusa robił to samo z lodem. Nie miał jednak szans, bo czegokolwiek by nie zrobił, substancja przez niego wytworzona natychmiast zmieniała stan skupienia.
       Mogliby tak chyba walczyć w nieskończoność. Tak naprawdę, podświadomie, Aya nie chciała go skrzywdzić. Równocześnie jednak tylko o tym myślała i marzyła.
       - Może już wystarczy tego dobrego?
       Przeciwnicy odwrócili się równocześnie. Zauważyli Kurana. Aidou spojrzał na niego ze strachem, Aya z nienawiścią.
       - Nie wtrącaj się - wycedziła.
       - Nie wiem, czy wiesz, ale twoja siostra leży tam zupełnie bezbronna - powiedział spokojnie. - A z Aidou sam się policzę.
       Hanabusa jakby zamknął się w sobie.
       Aya dopiero teraz odzyskała świadomość. Z przerażeniem podbiegła do Kao, która leżała bezwładnie na ziemi. Wyglądała okropnie. Na jej szyi widniał ślad po ugryzieniu. Krew wciąż płynęła, oblepiając jej włosy i brudząc ubrania.
       Brunetka natychmiast stworzyła wystarczającej wielkości kulkę wody i przyłożyła ją do rany. Poczuła, że część energii ją opuszcza. Na jej oczach skóra siostry się regenerowała. Po chwili po ranie nie było już śladu. Aya sprawdziła jeszcze, czy Kaori normalnie oddycha.
       Całe szczęście, chyba nic poważnego jej się nie stało, pomyślała.
       Dopiero wtedy poczuła, jak bardzo jest zmęczona. Ta cała bieganina, szał, walka i uzdrowienie siostry sporo ją kosztowały. Siedziała więc, poprzednio ułożywszy głowę blondynki na swych kolanach. Patrzyła na nią. Łzy padały na twarz poszkodowanej.
       Po jakimś czasie do dziewczyn podszedł Kuran. Aya dopiero wtedy zauważyła, że w polu widzenia znajdowała się teraz Yuuki. Aidou zaś stał dalej i wyglądał jak siedem nieszczęść. Nie wzbudziło to jednak w brunetce ani krzty współczucia.
       Kaname położył dłoń na czole Kaori.
       - Nie będzie nic pamiętać - stwierdził.
       Aya patrzyła tylko na Kao. Całkowicie ignorowała resztę zebranych.
       - Zabierz je do akademika, Kiryuu - usłyszała słowa Przewodniczącego Nocnej Klasy.
       Nastolatka ze zdziwieniem spostrzegła Zero. Podszedł on powoli i delikatnie wziął Kaori na ręce.
       - Chodź - szepnął.
       Aya z trudem wstała. Była kompletnie wyczerpana. Nie odwróciła się ani razu, gdy odchodziła z polanki.
***
       Zero położył blondynkę na łóżku. Aya usiadła obok niej.
       - Idź sobie - powiedziała cicho.
       Chłopak usłuchał. Spojrzał jeszcze raz na obie koleżanki i wyszedł.
       Aya osunęła się na podłogę. Oparta o łóżko Kaori, ukryła twarz w dłoniach. Szlochała.
       Naraz wszystkie emocje chciały się wyrwać. Nie mogła ich kontrolować. Strach, nienawiść, ból, zmęczenie… I to okropne uczucie beznadziejności.
       Nie potrafiłam jej ochronić, powtarzała w myślach raz za razem.
       Nie wiedziała, jak długo tak siedziała i płakała. Jedno było pewne - na względne uspokojenie się musiała długo czekać.
       Kiedy wreszcie jako tako doszła do siebie, musiała przede wszystkim doprowadzić do porządku Kao. Pomagając sobie manipulowaniem wodą, oczyściła siostrę z krwi. Ze skórą było łatwiej, gorzej zaś z ubraniami. W końcu jednak udało jej się wyczyścić ciuszki, a następnie je osuszyć.
       Słońce przygotowywało się już do tego, by zapoczątkować nowy dzień. Ptaki powoli się budziły, pierwsze rozpoczynały już swą radosną pieśń. Niebo przybrało magiczną barwę. Zapowiadała się przepiękna niedziela.
       Jednak dla Ayi i Kaori miała się ona okazać jednym z najgorszych dni w życiu.




***
   Przede wszystkim ogromne podziękowania dla Pyzy, która wytrwale czyta i komentuje każdy rozdział, a także nas wspiera. ;* Twoje słowa naprawdę sprawiają, że robi nam się tak niesamowicie miło. ^^ Arigato gozaimasu!
   Co do rozdziału- jak widać, powoli pewne rzeczy zaczynają się zmieniać. ;)
   Kolejny rozdział (XX.2- "Nowy rozdział" xD) ukaże się w sobotę.
   Drobna uwaga- jeśli ktoś już sobie postanowił, że wytrwa do końca, to niech raczej nie przegapia poprzednich i kolejnych rozdziałów, bo teraz naprawdę co nieco się dzieje i będzie działo, więc potem można by się trochę pogubić.
   Dobra, w takim razie- do soboty! ;*
[wpis z dnia 30.12.09]

2 komentarze: