poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom IV, rozdział XX.2 (RDPN) - "Nowy rozdział"


       Kao uniosła powieki. Przez chwilę leżała nieruchomo i wpatrywała się w sufit. Potem zmusiła się do tego, by wstać. Próbowała na oślep wymacać stopami papcie.
       - Hę? - zdziwiła się. - Nēsan… Co robisz na podłodze? - zapytała zdezorientowana. Ta jednak spała w najlepsze. - Dziwne - szepnęła Kao do samej siebie.
       Ze zdumieniem spostrzegła, że nie spała w piżamie. Ubrana była w czarne rurki i fioletową tunikę.
       Nie przypominam sobie, żebym była wczoraj tak ubrana, stwierdziła.
       Postanowiła jednak nie roztrząsać tego tematu. Wstała i się przebrała.
       Nie była w stanie myśleć jasno. Czuła się co najmniej dziwnie.
       Gdy doprowadziła niesforne kosmyki blond włosów do porządku, automatycznie podeszła do okna. Po drodze niemal przewróciła się o Ayę. Brunetka poderwała się jak oparzona. Rozejrzała się dookoła. Zauważyła, że Kaori stoi przy szybie i nawet nie zwróciła na nią uwagi.
       - Kao-chan? - spytała cicho.
       Piętnastolatka powoli się obróciła.
       - Nēsan… Wiesz… Ano… Spałaś na podłodze… - wydukała sennie.
       Co z nią jest? Chyba niczego nie pamięta, ale to całe wymazanie pamięci ma raczej skutki uboczne…
       - Eeto… Powiedz, co wczoraj robiłaś? - spytała ostrożnie.
       - Nie pamiętam… - odrzekła zgodnie z prawdą. - Ale… Jakoś mi tak dziwnie. - Lekko zadrżała.
       - Wiesz co, może się połóż. Wyglądasz na… nieobecną.
       - Nie, nic mi nie jest. Chyba się po prostu nie wyspałam. Zaraz… A ty wiesz, co się wczoraj stało?
       - Ano… Jak byłam u Otsune, to postanowiłaś się przejść. Przewróciłaś się i uderzyłaś w głowę - skłamała.
       - Och, to dlatego trochę inaczej się czuję. Rozumiem…
       - Taak… I nie przejmuj się tym, że nie pamiętasz wczorajszej nocy.
       - Uhm. Spoko…
       Dziewczyny chwilę siedziały w milczeniu. Kao czuła kompletną pustkę, Aya wprost przeciwnie. Setki myśli i uczuć kłębiło jej się w głowie.
       Nie, już nie mogę. Zaraz eksploduję!
       - Może pójdziemy na spacer? - zapytała. - Przewietrzymy się trochę i na pewno zaraz poprawi nam się humor!
       - Dobry pomysł…
       Siostry narzuciły na siebie bluzy i wyszły.
***
       Długo już spacerowały w zupełnym milczeniu. Kaori zdawała się powoli dochodzić do siebie. Aya próbowała wyrzucić z myśli wszystkie negatywne uczucia.
       - Nad czym tak dumasz? - zapytała brunetka, widząc, że imōto nad czymś rozmyśla.
       - Och, pewnie się wkurzysz - odburknęła.
       - Zobaczymy.
       - Myślę o chłopcach.
       - O chłopcach? Jakich niby?
       - Ech, no wiesz. Jakoś tak… Na balu tańczyłam prawie ze wszystkimi. Gdybym chciała, mogłabym mieć niemal każdego. Aidou-senpai z jakiejś przyczyny zwrócił uwagę właśnie na mnie. Więc dlaczego czuję taką pustkę? Ja… Cały czas myślałam, że Aidou-senpai to mój wymarzony książę z bajki. Ale teraz, jak tak o tym rozmyślam… Zauważyłam, że jeśli o nim myślę, to czuję tylko jakiś smutek. Zdecydowanie nie miłość ani nawet zauroczenie. A tak za nim szalałam!
       Aya zawahała się.
       - Eee… Wiesz, prawdę mówiąc, cieszę się, że zmieniłaś o nim zdanie. To znaczy… Dobrze, że oprzytomniałaś. Mnie tam się wydaje, że to tylko jakiś podrywacz czy ktoś w tym rodzaju…
       - Taak… Chyba masz rację.
       Niemożliwe… Czyżby to całe zamieszanie z zakochaniem się w Aidou mogło ot tak sobie nagle zniknąć? Czy to już koniec tej sprawy? Spojrzała na Kaori. Widząc jej twarz, uśmiechnęła się pod nosem. Tak, zdecydowanie. Ten rozdział jest już zamknięty. Szkoda tylko, że musiała zostać ugryziona, a część jej pamięci wykasowana, by wreszcie przejrzała na oczy…
       - Ale… - odezwała się Kao.
       Aya spojrzała na nią z lekkim strachem. Czy zawsze musi być jakieś „ale”?!
       - Co takiego? - spytała tylko.
       - Wciąż nie daje mi spokoju brat Zero. Ten Ichiru.
       Świetnie. Jak nie jeden dupek, to drugi! Sama nie wiem, który gorszy…
       - Dlaczego?
       - Bo… on jest jakiś taki… Heh, nie mogę się wysłowić! Taki… inny. Widziałaś, wygląda identycznie jak ten porąbany prefekt, a mimo to wydaje się całkowicie kimś innym.
       - Bo jest. Może są bliźniakami, ale bądź co bądź to dwie różne osoby o dwóch odmiennych charakterach.
       - No tak, wiem. Ale zawsze myślałam, że bliźniacy to jakby jedna osoba w dwóch ciałach… - przyznała.
       Aya spojrzała z zaciekawieniem na młodszą. Ja zawsze miałam na temat bliźniaków dokładnie takie samo zdanie, zauważyła.
       - Cóż, mniejsza o to. Tego kolesia już tu nie ma.
       - Wiem - odparła Kaori, ale miała świadomość, że jeszcze nieraz jej myśli będą wędrowały ku tajemniczemu bliźniakowi.

       - Chodzimy już tak od całych wieków! - zaśmiała się Kao.
       Yokatta, zachowuje się już normalnie, zauważyła z ulgą Aya.
       - Lepiej się pospieszmy, bo przegapimy obiad! - rzuciła blondynka. - O nie! Dopiero teraz uzmysłowiłam sobie, jaka jestem głodna! Nie jadłyśmy przecież śniadania! - wykrzyknęła.
       - Fakt. - Aya też dopiero teraz poczuła głód. - W takim razie…
       - W drogę! - wpadła jej w słowo Kaori.
       Dziewczyny szybko ruszyły w kierunku stołówki.
       - O, Kaori, Aya! Wreszcie jesteście! - krzyknęła Mio. Wraz z Nio podbiegła do sióstr. - Mam coś dla ciebie - zwróciła się do blondynki.
       - Hę? - zdziwiła się piętnastolatka.
       - Ktoś powiedział, że mam ci to przekazać.
       Podała Kao niewielką, złożoną na pół karteczkę.
       - Hm, dziwne… - mamrotała, rozkładając ją.
       Widniało na niej jedno jedyne słowo:
Przepraszam.
       Aya spojrzała na to przez ramię siostry. Wyrwała jej kartkę i zgniotła ją.
       - Hej, co robisz, nēsan? - zapytała. O dziwo ze spokojem, a nie złością.
       - Miałaś się z niego wyleczyć i zapomnieć, czyż nie?
       - Ach. No tak. Racja.
       Przez chwilę obie milczały. Mio i Nio patrzyły na koleżanki ze zdziwieniem.
       - Jejku, przecież jestem głodna. Jeść, jeść! - krzyknęła Kaori i pobiegła po tacę. Dwie dziewczyny wzruszyły ramionami i poszły za nią.
       Aya zaczęła się rozglądać w poszukiwaniu Otsune. Wreszcie zauważyła ją, siedzącą samotnie przy jednym ze stolików. Poszła szybko po coś do jedzenia i szybko do niej podbiegła.
       - O, jesteś wreszcie! - zawołała z uśmiechem Umari. - Gdzie tak zniknęłaś?
       - Odsypiałam nasze wczorajsze pogaduszki - odrzekła.
       - Cha, cha, ja właściwie też dopiero co wstałam - przyznała.
       Przyjaciółki bez pośpiechu zjadły swoje porcje.
       - Chodź, przedstawię cię kilku osobom - powiedziała Aya.
       - Hm, no dobrze…
       Widać było, że rudowłosa trochę się denerwuje.
       - Spokojnie, tu nikt nie gryzie!
       Hm, no dobra, to nie była odpowiednia przenośnia, zauważyła. Mniejsza o to…
       Za sprawą Ayi Otsune poznała wiele osób. Brunetka patrzyła tylko, jak jej koleżanka prowadzi rozmowę z kolejnymi ludźmi. Sama zaś nie była już duchem obecna na stołówce. Zbyt wiele myśli ją wypełniało. Nie mogła się od nich uwolnić.
       - Mitsui-san - usłyszała nagle.
       - Słucham?
       Jedna z uczennic, Aya nie pamiętała jej nazwiska, dała znać, by brunetka spojrzała w stronę siostry. Okazało się, że obok blondynki stoi nie kto inny jak Kaien Kurosu.
       Szesnastolatka nagle zapomniała o wszystkim i ze zdziwieniem podeszła do siostry i dyrektora.
       - O, jesteś. Chodźcie - powiedział mężczyzna.
       Siostry wymieniły zaniepokojone spojrzenia, udały się jednak za Kaienem.

       Dyrektor zaprowadził dziewczyny do swojego prywatnego mieszkania. Tam wskazał im miejsca w salonie.
       - Usiądźcie - polecił.
       Te jednak stały.
       Do pokoju wszedł Zero.
       - Eee, już mnie nie ma - rzucił i wyszedł.
       Uczennice z lekkim strachem patrzyły na niesamowicie smutną twarz Przewodniczącego Akademii.
       - Przed chwilą… - zaczął. - Otrzymałem pewien telefon…
       Dziewczyny słuchały z rosnącym napięciem.
       - Dzwonili… eee… z policji…
       - Co to ma wspólnego z nami? - zapytała cicho Kaori.
       Kaien wziął głęboki oddech.
       - Naprawdę bardzo mi przykro. Wasza matka… nie żyje.
       Miał łzy w oczach.
       Siostry wciąż stały nieruchomo. Gapiły się na dyrektora, nie mogąc zrobić nic innego. Nagle poczuły jakąś dziwną pustkę.
       - Nie rozumiem… - szepnęła blondynka.
       - Wasza mama… Ona… Nie wiedzą jeszcze, jak to się stało… - wydukał Kurosu. - Tak bardzo mi przykro! Przyjmijcie moje kondolencje…
       Kaori jakby wrosła w ziemię. Świat dookoła jakby przestał istnieć. Teraz była tylko ona. Jedna. Sama.
       Świat Ayi z kolei jakby legł w gruzach. Pokręciła energicznie głową, łzy zaczęły spływać po jej twarzy. Znów przestała się kontrolować. Wybiegła z pokoju, nie mogąc znieść widoku jakiejkolwiek osoby. Opuściła dom, nie zauważywszy na to, że goni ją prefekt. Automatycznie skierowała się do lasu. Biegła i biegła, nie mogąc się zatrzymać. Miała wrażenie, jakby czas się zatrzymał. Tysiące myśli rozsadzało jej głowę.
       Biegła przez leśne poszycie. Potknęła się o jakiś korzeń, upadła i natychmiast wstała. To jednak pozwoliło Zero ją dogonić. Dziewczyna nie chciała się zatrzymać, w ogóle go nie słuchała. Zdecydowanie więc złapał ją od tyłu.
       - Puszczaj! Puszczaj mnie! - wrzeszczała poprzez łzy.
       - Nie, dopóki się nie uspokoisz! - warknął.
       Dziewczyna próbowała się wyrwać. Wykręcała się jak szalona, jednocześnie zanosząc się płaczem i drżąc.
       Nie wiedziała, jak długo to trwało. W końcu przestała się ruszać. Szlochała cicho. Wtedy Zero ostrożnie ją puścił i obrócił ją w swoją stronę.
       - Już dobrze - szepnął.
       - Nie - zaprzeczyła cicho. - Nic nie jest dobrze… Nie rozumiesz?! - Tu spojrzała z rozpaczą w lawendowe oczy kolegi. - Ja… Nie potrafię ochronić bliskich mi osób! Wszyscy, którzy coś dla mnie znaczą, wciąż cierpią! Mama nie żyje, ciocia także! Kao zaledwie wczoraj została ugryziona przez wampira! A ja… sama się w takie coś zmieniam… Ja… momentami łapię się na tym, że myślę jak wampir! Wtedy, u Shizuki… Sama stwierdziłam, że moja krew ładnie pachnie i że nie dziwię się, że jej smakuje… Rozumiesz?! A krew Kaori… miała taki słodki zapach! Nie powinnam tak myśleć! Nie powinnam… Poza tym… to wszystko… wszystko przeze mnie! Przeze mnie Otsune musiała przenieść się do tej szkoły! Nachodzili ją… - Zero niewiele rozumiał z tej nieskładnej opowieści. - A Kaori… Dopiero co przeszło jej zauroczenie tym przeklętym Aidou, a już nawija o twoim bracie! - Tu Kiryuu lekko drgnął. - A teraz… co z nami będzie?! - Gadała dalej od rzeczy. - Co będzie z Kao?! Jak mam ją niby obronić?! Co mam zrobić?!
       Chłopak przygarnął przyjaciółkę do siebie. Ta wciąż się trzęsła i płakała.
       - Wiem, że teraz wydaje ci się to niemożliwe - zaczął. - Ale… w końcu wszystko się ułoży, zobaczysz - zapewnił. - Choć to może zająć bardzo dużo czasu, w końcu… kiedyś będzie dobrze. Trzeba sobie radzić. Bądź silna.
       - Nie potrafię - szepnęła, wciąż wtulona w prefekta.
       - Potrafisz. Bądź wierna swoim przekonaniom i dąż do swego celu. Bo jeśli ma się jakiś cel… łatwiej jest żyć - powiedział.
       Ma rację. W końcu wie o tym najlepiej. Sam przecież stracił rodziców, brat go zdradził… Ja w dalszym ciągu mam jeszcze Kao-chan i Otsune…
       Dopiero teraz oprzytomniała na tyle, by zdać sobie wreszcie sprawę z tego, że wciąż jest tak blisko chłopaka. Szybko się odsunęła.
       - Przepraszam. Za to, że się tak rozkleiłam… I za to, że w nocy byłam dla ciebie taka wredna… I w ogóle… za wszystko.
       - Daj już sobie spokój z tym ciągłym przepraszaniem - rzekł z udawanym znudzeniem. - Lepiej idź do siostry. Wiem, że straciłaś ciocię, ale… Kaori straciła dziś matkę - powiedział cicho.
       - Masz rację. Dziękuję ci.
       Puściła się biegiem w stronę mieszkania dyrektora.

       Wpadła do pokoju bez pukania. Kaori siedziała z nieobecnym spojrzeniem na kanapie. Kaien wchodził właśnie do salonu ze szklanką wody.
       Aya usiadła obok imōto i objęła ją.
       - Przepraszam, że tak wybiegłam - wyszeptała.
       Kaori jakby się ożywiła.
       - Nie przejmuj się - powiedziała, siląc się na coś w rodzaju uśmiechu.
       Obiecałam sobie. Obiecałam, że zawsze będę się uśmiechać. Że zawsze będę radosna, bez względu na to, co się stanie. Choć nie mogę już rozśmieszać mamy… Wciąż muszę żyć tak, jak przedtem, by podnieść na duchu Ayę! Mam dla kogo żyć. Muszę się tego trzymać. Muszę być dzielna. Muszę!
       Dyrektor podał Kaori picie. Ta przyjęła szklankę z wdzięcznością i wzięła kilka łyków.
       - To ja pójdę po jeszcze jedną… - wymamrotał i wyszedł.
       - Nasze życie… Zmieni się teraz - powiedziała wolno Kaori. - Ale… musimy być dzielne i nie dać się smutkowi. Mama nie chciałaby, żebyśmy płakały. Zawsze cieszyła się, gdy byłyśmy szczęśliwe, dlatego teraz też takie będziemy!
       - Tak. Musimy się postarać - przyznała Aya.
       Siostry ponownie się objęły.
       Tymczasem wrócił Kaien, niosąc na tacy szklankę i dzban pełen wody.
     - Może to nie jest odpowiednia chwila… - rzekł niepewnie. - Ale… pewnie się zastanawiacie… Ech, dobra. Mam na myśli to, że oczywiście się wami zajmę.
       Dziewczęta spojrzały na Kurosu ze zdziwieniem.
       - Przecież was nie zostawię na pastwę domu dziecka czy coś… - zawahał się. - Będziecie mogły tu zostać i kontynuować naukę…
       Kaori wstała i powoli podeszła do dyrektora.
       - Dziękujemy - powiedziała cicho i lekko objęła nowego opiekuna.
       Ten się rozkleił i przytulił blondynkę, która próbowała mu się wyrwać.
       Aya zauważyła, że w drzwiach stoi Zero. Spojrzał na nią, powiedział coś i puścił oko.
       Brunetka wyczytała z jego ust jedno słowo: „współczucia”.
       Zaśmiała się w duchu i znów zwróciła się w stronę Kaori i dyrektora.
       Wiedziała, że będzie ciężko. Miała świadomość, że życie nie będzie wyglądało już tak jak przedtem. Wiedziała też jednak, że nie może się poddać. Musi chronić ważne dla siebie osoby - Kao, Otsune i… Zero? Dlaczego o nim pomyślałam?, spytała samej siebie ze zdziwieniem. Wzruszyła jednak ramionami. Przymknęła na chwilę oczy. Rozpoczyna się nowy rozdział w naszym życiu. Zrobię wszystko, by wspierać Kaori.
       Blondynka uwolniła się wreszcie od dyrektora i spojrzała na siedzącą na sofie starszą siostrę.
       Jakoś to będzie. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, abyś się uśmiechała. Szczerze. Obiecuję ci to, Aya-nēsan!







***
   No, kolejny RDPN za nami... Jeszcze jeden, a potem przez jakiś czas akcja będzie toczyła się "normalnym" rytmem.
   Jak widać, życie dziewczyn się zmienia... Właściwie wydarzenia z oryginalnego VK są u nas raczej wydarzeniami pobocznymi...
   W pisaniu dotarłyśmy do jednego z ważniejszych punktów w opowiadaniu. Obmyślałyśmy te rozdziały tyle razy, a jak już przyszło co do czego to trudno jest cokolwiek napisać! xD Ale cóż, damy radę.
   Dziękujemy przede wszystkim Pyzie, Sumiko i Budyniowi, które wciąż są z nami. ;) Kilka osób jakoś zapadło się pod ziemię, ale co zrobić. xD
   Dobra, to chyba wszystko. Następny rozdział w środę. ;*
[wpis z dnia 2.01.10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz