poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom IX, rozdział XLI - "W domu"




       - Jako że dziś jest dzień biologiczny, chciałbym, abyście zrobili projekt. Podzielę was na kilka czteroosobowych grup i teraz w ramach lekcji będziecie go przygotowywać. Nie mamy czasu na to całe dobieranie się, więc po prostu podzielę was według kolejności na liście obecności. - Nauczyciel podniósł dziennik i skupił na nim wzrok. - Będę wyczytywał wasze nazwiska, a wy siadajcie w wyznaczonych grupach. Przypomnę tylko, że grupa, która najmniej się przyłoży, za karę cały jutrzejszy dzień spędzi na wycieczce z jednym z nauczycieli. I bynajmniej nie będzie to zabawa - przestrzegł. - Zaczynajmy więc. Pierwsza grupa to: Amori Mio, Asuhara Jun, Chiba Yuka i Date Taki…
       Aya i Kaori siedziały znudzone, oczekując swojej kolejki. Po kilku minutach w końcu się doczekały.
       - Dobrze, a teraz czwarta grupa - ciągnął nauczyciel. - Kiryuu Ichiru, Kiryuu Zero, Kurosu Yuuki i Mitsui Aya.
       Kaori spojrzała na siostrę. Ta zrobiła bardzo cierpiętniczą minę. A co ze mną?!, pomyślała blondynka.
       - Grupa piąta - Mitsui…
       - Sensei! - przerwała Yori, podnosząc rękę. - Yuuki dziś nie będzie w szkole.
       - Aha… Dziękuję. W takim razie do czwartej grupy dołączy jeszcze Mitsui-imōto-san - powiedział i kontynuował przydzielanie.
       Kao uśmiechnęła się lekko do siostry. Teraz możemy zacząć wcielać nasz plan w życie, ucieszyła się w myślach, po czym usiadła wraz ze swoją grupą. Przez chwilę przyglądała się wszystkim. Ichiru na pierwszy rzut oka wydawał się być normalny. Pozory jednak mylą. Kaori wiedziała, że w środku cały gotuje się ze złości. Jego brat bliźniak w ogóle tego nie ukrywał. Siedział zgarbiony ze wzrokiem zabójcy, dlatego też nastolatka szybko spojrzała na siostrę. Ta siedziała cicho i wzdychała, patrząc z niechęcią na młodszego Kiryuu. Kaori uśmiechnęła się. Oczywiście… Zapowiada się niezwykle ciekawie!
       Wszyscy dostali duże kartki, na których miał się znajdować projekt. Cała klasa zabrała się do pracy. Tylko w czwartej grupie było słychać same sprzeczki. Bliźniacy, jeśli już się do siebie odzywali, to tylko z wyrzutami i różnego typu pretensjami. Dziewczyny zaś siedziały i patrzyły na nich, zastanawiając się nad tym, co mogą uczynić, by ich ze sobą pogodzić. Po kilku nieudanych próbach przerwania kłótni dały sobie spokój. W rezultacie przez cały czas robili zaledwie kilka rzeczy i ich projekt był w katastrofalnym wręcz stanie. Kiedy pozostali zaczęli prezentować swoje prace, czwarta grupa spostrzegła, że na pewno przegra.
       - Co to ma być?! - spytał zezłoszczony profesor. - Mieliście tyle czasu i zrobiliście tylko to?!
       - Tak jakoś wyszło… - powiedziała Kaori, chcąc się usprawiedliwiać.
       - O nie. Na jutrzejszym całodziennym wykładzie poza miastem nauczycie się, czym jest dyscyplina i praca zespołowa!
       - Ale… - zaczęła Aya.
       - Żadnego ale! Wracać na swoje miejsca. Szczegóły poznacie dziś po lekcjach w gabinecie dyrektora. To wszystko.
***
       - Nie powiem, jestem zawiedziony, że wasza grupa przegrała! - zaczął dyrektor płaczliwym tonem.
       - To może odpuścimy sobie tę żenującą wycieczkę? - zaproponował zdenerwowany Zero.
       Cała czwórka siedziała na kanapie. Naturalnie bliźniaki na brzegach, a dziewczyny w środku, chcąc zapobiec ewentualnym walkom.
       - Nie ma mowy! - krzyknął przejęty mężczyzna. - Jutro o szóstej rano zbiórka przed bramą główną - oznajmił już radośnie. Młodzież spojrzała po sobie zdziwiona. Chłopacy zrobili identyczne miny, przez co dyrektor uśmiechnął się ciepło.
       - Jak to?! Przecież o tej porze wszyscy normalni ludzie śpią! - krzyknęła Kaori.
       - Pamiętajcie, że to nie jest wycieczka, tylko kara. A właśnie. Byłbym zapomniał. Towarzyszyć wam będzie Yagari-sensei.
       Ichiru nieco się zbulwersował, a Zero znudzony odwrócił wzrok. Widząc ich miny, Aya postanowiła sama spytać o to, co dręczyło najwidoczniej obu bliźniaków.
       - Czemu akurat Yagari-sensei? Przecież robiliśmy projekt biologiczny - zwróciła subtelnie uwagę.
       - Miał to być inny nauczyciel, jednak po dzisiejszej lekcji Tsuji-sensei poprosił mnie, aby jutrzejsza kara miała charakter bardziej dyscyplinarny niż naukowy. Macie się nauczyć pracy w grupie i słuchania siebie nawzajem. Jeśli chodzi o dyscyplinę, Yagari-sensei nadaje się idealnie. Dlatego to właśnie on został wam przydzielony - skończył zadowolony dyrektor. - To wszystko. Możecie się rozejść. Nie spóźnijcie się jutro! - pożegnał ich.
       Uczniowie zebrali się do wyjścia. Będąc na korytarzu, Kaori przeprosiła na chwilę grupę, mówiąc, że czegoś zapomniała. Pobiegła prędko do pokoju dyrektora i pospiesznie weszła.
       - Udało się! - powiedziała szczęśliwa. - Dziękuję, dyrektorze!
       - Cieszę się, że poradziłyście sobie z moimi wskazówkami. Całe szczęście, że nie było dziś w szkole Yuuki - rzekł i dodał potulnie: - Dobrze wyszło mi udawanie smutnego?
       - Owszem. Jest pan naprawdę wspaniały! - rzuciła rozradowana nastolatka.
       - Hę? Arigatō, Kaori-chan! - krzyknął wzruszony Kaien. - Powodzenia jutro! Dajcie z siebie wszystko!
       - Tak jest! Jeszcze raz dziękuję! - odparła na pożegnanie i pobiegła dogonić resztę.
***
       - Wstawaj, Kao-chan! - Aya krzyknęła do ucha siostry kolejny już raz. Sama była już wyszykowana i spakowana.
       - Jeszcze… pięć minut… - powiedziała sennie Kaori.
       - Oszalałaś? Za dwadzieścia minut zbiórka!
       - CO?! - Blondynka ocknęła się niemal natychmiast. - Dlaczego nie obudziłaś mnie wcześniej?! - wrzeszczała przerażona. - Przecież nie zdążę!
       - Przecież cały czas…
       - Teraz nie czas na gadanie! Ja muszę działać! - rzuciła pospiesznie i zaczęła się ubierać.

       - Jesteśmy! - oznajmiła nauczycielowi Aya. Za nią wlokła się niezmiernie śnięta Kaori. Była punkt szósta. Bliźniacy stali oparci o samochód. Gdy zauważyli dziewczyny, Zero czym prędzej oddalił się od brata, podchodząc do brunetki.
       - Nareszcie… - szepnął.
       - Długo czekaliście? - spytała z troską siedemnastolatka.
       - Stanowczo za długo - odpowiedział Ichiru, patrząc na Ayę.
       - Przepra-aszam - zaczęła sennie Kaori. - Za późno wstałam i… tak jakoś wyszło.
       - No już dobrze, dobrze - rzucił Yagari. - Zdecydujcie, kto ma siedzieć z przodu i wsiadajcie. Nie mamy czasu.
       Wszyscy zrobili zdziwione miny. Oprócz Kaori, która chyba nawet nie kojarzyła, co robi. Shimatta, pomyślała Aya. Nie mam zamiaru siedzieć z Ichiru z tyłu! A tym bardziej z dwoma bliźniakami! Chociaż… Może lepiej będzie, jeśli Kao będzie siedziała z przodu…
       - Ty! - odparł donośnym głosem sensei wskazując na najmłodszą. Ta lekko podniosła głowę i spojrzała na niego. - Siedzisz z tyłu. Jesteś najchudsza.
       - Uhm… Ok… - rzekła tylko.
       Kuso… Oczywiście… Zawsze musi być nie tak, jak ma być! W takim razie któryś z bliźniaków musi usiąść z przodu i po sprawie.
       - Ja chcę z przodu - powiedzieli w tym samym czasie chłopacy. Przeszyli się nawzajem wzrokiem.
       - No i załatwione! Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Mitsui. Siadasz na przednim siedzeniu.
       - Słucham? - I wszystko poszło się ciąć.
       - Już! I bez dyskusji. Wsiadajcie, bo nam pociąg odjedzie.
       Wszyscy zdenerwowani wsiedli na swoje miejsca. Aya z przodu, a bliźniacy z Kaori w środku z tyłu.
       - Będziemy jechać kilkanaście minut. Postarajcie się nie pozabijać wzrokiem, dobrze? - odparł rozdrażniony nauczyciel.
       Po chwili ruszyli. Kaori zasnęła, gdy tylko silnik został odpalony. Od jednego zakrętu na drugi jej głowa spadała raz to na ramię Ichiru, raz na Zero.
       Yare, yare… Powinnam ją obudzić… Ale trochę nie wypada… Shimatta. Dobra… Wytrzymam. Za kilka minut będziemy.
       Dwadzieścia po szóstej byli już przy dworcu. Wszyscy zaczęli wychodzić.
       - Ekhem… - zaczął Zero, na którym aktualnie leżała blondynka.
       - Po prostu wstań - rzucił w jego stronę Ichiru, łapiąc Kao, by się nie przewróciła. Właśnie się obudziła.
       - Już jesteśmy? - spytała zaspana.
       - Taa… Na dworcu - opowiedział jej Ichiru.
       - Aa… Ok… - powiedziała i wyszła powolnie z samochodu.
       Dziewczyny wzięły swoje torby na ramię i stanęły przy nauczycielu.
       - Hm… Dawno tam nie byłem… Na który peron trzeba iść? - pomyślał na głos Yagari.
       - Eee… Na drugi… - zaczęła Kaori. Sensei i Aya spojrzeli się na nią ze zdziwieniem. Zaraz się wygada, pomyślała brunetka. Obaj Kiryuu się zdziwili.
       - Skąd możesz to wiedzieć, skoro nie mamy pojęcia, dokąd nas zabierają? - spytał Zero.
       - To znaczy… - zaczęła Aya, chcąc usprawiedliwić siostrę.
       - O nie! - krzyknęła przejęta, ale nadal pół przytomna Kaori. - Przecież miałam nie mówić, że jedziemy do domu…
       - Hę?
       Bliźniacy stali jak wryci. Yagari poklepał się po głowie, a Aya swoją spuściła.
       - Może jakieś słowo wyjaśnienia? - mruknął Ichiru.
       - Chciałyśmy odwiedzić dom, a tylko tak to mogło być możliwe… Przepraszamy, że akurat wy przypadkowo zostaliście w to wciągnięci - skłamała siedemnastolatka. No… Prawie przypadkowo…
       - Mimo wszystko i tak zamierzam wam dać nauczkę. Podobno wasze zachowanie na lekcji było okropne. Cały czas się kłócicie, mam już tego dość. Po dzisiejszym dniu to się skończy…
       - Ojej! - wyrwało się Kaori, wreszcie dobudzonej. - Gomen! Wygadałam się! - przepraszała. Wszyscy zaczęli się śmiać. Nawet bliźniacy, mimo niechęci, lekko się rozchmurzyli. A potem ruszyli na drugi peron i pojechali w stronę domu dziewczyn.
***
       Po kilkugodzinnej podróży dotarli do celu.
       Dzień okazał się przyjemnie ciepły. Cudownie błękitne niebo naznaczone było puszystymi, białymi chmurami. Promienie słońca nieśmiało muskały budynki, ulice, place i parki miasta, w którym siostry spędziły część życia.
       Po paru minutach drogi z dworca dziewczęta ujrzały wreszcie swój dom. Znajdował się na przedmieściach - wokół znajdowało się zaledwie kilkanaście innych budynków. Wyglądał dokładnie tak, jak wtedy, gdy go opuściły. Nie był duży ani nowoczesny - ot zwyczajny, ale przytulny domek z niewielkim ogrodem.
       Nastolatki ostrożnie przeszły przez furtkę. Obie czuły niebywałą tęsknotę za dawnymi czasami. Kaori przypomniała sobie błogą nieświadomość, szaleństwa z przyjaciółmi, starą szkołę, Klub Tańca i Śpiewu… Aya z kolei ze smutkiem wspominała lata, w których coraz to nowe wampirze cechy ujawniały się bardzo rzadko. Oczywistym jest jednak, że obie myślały w tej chwili przede wszystkim o Reiko.
       Dziewczyny powoli weszły po schodkach prowadzących do drzwi frontowych. Aya wyjęła ze swej torby mały pęczek kluczy. Bez zastanowienia wybrała właściwy i przekręciła go w zamku. Otworzyła drzwi.
       Oczom sióstr ukazało się wnętrze ich domu. Zupełnie nietknięte. Wszystko stało na swoim miejscu, wszystko wyglądało dokładnie tak samo. Może z wyjątkiem kurzu, którego nazbierało się trochę przez ostatnich kilka tygodni, a który teraz pokrywał meble i unosił się w powietrzu. Było też trochę duszno - od ładnych paru dni nikt przecież nie wietrzył. Aya jakby automatycznie skierowała się do kuchni i otworzyła na oścież okno. Potem zrobiła to samo w salonie. Kaori zaprosiła resztę do domu i wskazała im duży pokój. Brunetka ponownie odwiedziła kuchnię. Zajrzała do szafki - tak, herbata wciąż tam była. Wstawiła wodę i przygotowała kubki.
       Z gotowymi napojami przeszła do salonu. Dała każdemu picie i usiadła.
       - Właściwie… - zaczęła Kaori. - Jakim cudem nic się z tym domem nie stało? - spytała.
       - Związek się tym zajął - odparł Touga.
       - Związek? Związek Łowców? - zdziwiła się blondynka.
       - A jaki? - zapytał ze znudzeniem Yagari.
       - Chodzi o to… Dlaczego Związek się tym zainteresował? - pomogła imōto Aya.
       - Hę? To wy nic nie wiecie? - zdumiał się mężczyzna.
       Dziewczyny spojrzały na siebie, a potem z powrotem na niego. Bliźniacy również słuchali ze skupieniem.
       - Reiko Mitsui była jednym z Łowców - rzekł Yagari.
       - Co?! - wykrzyknęły równocześnie obie dziewczyny.
       Nie miałam o tym pojęcia, pomyślała z rozdrażnieniem Kao. Aya, jak widać, również…
       Ciocia była Łowczynią?! Przecież przyjaźniła się z moją mamą, która została przemieniona w wampira, a potem opiekowała się mną… Jak…? Chociaż z drugiej strony… To nawet logiczne! Dzięki temu mogła mieć na oku wszelkie akcje mające związek z mamą albo ze mną, zauważyła siedemnastolatka.
       Siostry w końcu otrząsnęły się z szoku. Przeprosiły „gości” i udały się na górę, do swoich pokojów, by zabrać potrzebne rzeczy.
       Kaori, gdy tylko weszła do swojego „królestwa”, opanowało głębokie wzruszenie. Zaczęła po kolei dotykać każdego mebla. Potem padła na łóżko. Leżała przez chwilę, wpatrując się w sufit, później zaś podniosła się i ogarnęła wzrokiem całe pomieszczenie. Panował w nim względny porządek - Reiko kazała córce bezwarunkowo posprzątać przed wyjazdem do Akademii Kurosu.
       „Cha, cha! Kiedy będę w Akademii, nie będę musiała sprzątać!”, zaśmiała się tamtego dnia Kao.
       „Żartujesz, skarbie? Będziesz dzieliła pokój z Ayą, ona tym bardziej nie pozwoli ci bałaganić!”, odparła żartobliwym tonem mama.
       Blondynka z uśmiechem wspomniała tamtą rozmowę.
 
       Aya weszła do swego pokoju. Zamknęła drzwi, oparła się o nie i osunęła na ziemię. Oplotła ramionami nogi i ułożyła głowę na kolanach. Z trudem powstrzymywała łzy, które od chwili przyjazdu do miasta cisnęły jej się do oczu.
       Trwała w tej pozycji do chwili, gdy się względnie uspokoiła. Udało jej się nie rozpłakać, więc powoli wstała. Rozejrzała się dookoła - wszystko było na swoim miejscu, dokładnie tak, jak to zostawiła. Każdy przedmiot stał tak, jak powinien. Niczego nie brakowało.
       Dziewczyna podeszła do okna i otworzyła je szeroko. Zamknęła oczy, bo kilka promieni słońca padło na jej twarz. Owionął ją lekki wiaterek.

       Do drzwi od pokoju Kaori ktoś zapukał.
       - Proszę! - zawołała.
       - Pomóc ci w czymś może? - zapytał Ichiru, wchodząc do pomieszczenia.
       - Niekoniecznie, ale jak chcesz, możesz mi dotrzymać towarzystwa - rzekła z uśmiechem.
       - Ok - powiedział.
       Blondynka pakowała już drugą torbę. Upychała tam tyle rzeczy, ile tylko dało radę.
       - Jak zamierzasz z tym wrócić? - spytał chłopak.
       - Och, liczę na małą pomoc - zaśmiała się piętnastolatka.
       - Rozumiem. - Ichiru dołączył do roześmianej koleżanki.
       - Och, właśnie! - powiedziała w którymś momencie dziewczyna. - Od razu tu trafiłeś?
       Na piętrze znajdowało się bowiem kilka pomieszczeń - trzy sypialnie, gabinet i łazienka. Pokój Ayi mieścił się najbliżej schodów, ten Kao miał z kolei miejsce obok.
       - Eee… - zawahał się Kiryuu. - Niezupełnie.
       Kaori zachichotała.
       - Ale jeszcze żyjesz! - zauważyła.
       - No wiesz… Gdyby spojrzeniem można było zabić, byłbym już martwy - odparł.
       Oboje wybuchli śmiechem.

       - Jak tam? - spytał Zero, wchodząc do pokoju Ayi.
       - W porządku - odparła, siląc się na uśmiech.
       - Jasne - westchnął. - Pomóc ci?
       Pokręciła wolno głową. Na kilka minut zapanowało milczenie. Oboje już do tego przywykli.
       - Gdzie się podział Yagari-sensei? - zapytała po jakimś czasie dziewczyna.
       - Nie wiem. Siedzi na dole albo wyszedł do ogrodu - odrzekł nastolatek.
       - Aha - mruknęła jeszcze Aya, po czym kontynuowała pakowanie.

       - A właśnie. Jak się czujesz? - spytał Ichiru, przypominając sobie o ich pierwszym treningu.
       - Co? Aa… Już dobrze. Chyba szybko mi przechodzą takie bóle - odpowiedziała z uśmiechem.
       - Nie wiedziałaś o tym, że twoja mama była w Związku?
       - Nie… To dlatego nigdy do końca nie wiedziałam, gdzie pracuje… Dziwne. Dopiero… Dopiero kiedy umarła, dowiaduję się o takich rzeczach!
       - Przykro mi… - zaczął chłopak.
       - Dlaczego wiedziałam o niej tak mało? Czy jako jej córka nie powinnam wiedzieć o wszystkim? Obcy ludzie lepiej ją znali… A myślałam, że ją znam - skończyła. - Dobra. Koniec z tym. Ale… - przypomniała sobie o czymś. - Może moja mama znała twoich rodziców?
       - Hę? - zdziwił się chłopak. - W sumie to możliwe, skoro też była w Związku.
       - Chwila… Czyli musiała się jakoś bronić…
       - Co masz na myśli?
       - Katany! - krzyknęła Kaori i wybiegła z pokoju, ciągnąc za sobą Ichiru. Pobiegli do biura.
       - Dziwne… - powiedziała dziewczyna. Spoglądała na boczną ścianę pokoju. Na środku były zamontowane dwie obręcze, w jednej spoczywała katana.
       - Co jest dziwne?
       - Zawsze były tu dwie… - Blondynka zaczęła się zastanawiać. Gdzie ona może być? Jestem pewna, że gdyby była w ogóle na terenie domu, wisiałaby tutaj. Ktoś ją zabrał? Czy mama zgubiła po naszym wyjeździe? A może… Może po prostu miała ją ze sobą w chwili śmierci…? - Nieistotne… - otrząsnęła się. - Wezmę ją ze sobą.
       - Jesteś pewna? Twoja siostra chyba nie wie o lekcjach walki.
       - Zmieści się do mojej największej torby. W razie czego powiem, że zabrałam jako pamiątkę.
       - Katanę jako pamiątkę? Nie ma co. To bardzo oryginalne - rzucił z uśmiechem.
       - Taka jestem - odparła, odwzajemniając go. Chwilę tak stali, potem jednak blondynka sięgnęła po katanę. Trzymając ją w rękach, poczuła się związana z matką. Ichiru wyrwał ją ze wspomnień.
       - Źle ją trzymasz - oznajmił.
       - Jak to?
       - Jeśli chcesz ją złapać obiema rękoma, to musisz zrobić to tak. - Stanął za nią i przesunął jej dłonie spoczywające na rękojeści. - Nie mogą leżeć zbyt blisko siebie, bo przeciwnikowi będzie łatwo ci ją wytrącić.
       Kaori skoncentrowana spojrzała na bok. Twarz kolegi, którego wzrok spoczywał nadal na dłoniach dziewczyny, była teraz zdecydowanie bardzo blisko niej. Nie wiedziała, czy czasem nie za blisko. Nie przeszkadzało jej to, więc słuchała dalszych uwag.
       - Tego palca nie możesz tu trzymać, bo przy pierwszym starciu z wrogiem by ci się złamał.
       - Jeny… Nawet trzymanie tego jest trudne - zaśmiała się blondynka.
       - Trzymanie to nic. Jeśli pominąć walkę, to najgorsze jest noszenie. Nawet jeśli masz opanowany uchwyt, to samo utrzymanie katany w powietrzu jest ciężkie. Trzeba mieć odpowiednio wywarzone ciało… - ciągnął, po czym natychmiast przestał.
       - Kiryuu-kun…?
       - Uhm?
       - Dziwnie się czuję. Powietrze jest takie… ciężkie? - ściszyła głos. - Czuję jakąś dziwną aurę. Nie umiem powiedzieć, skąd się bierze.
       Chłopak spojrzał na nią zdziwiony.
       - Więc i ty…
       - Co… ja?
       - Wyczułaś to. Pierwszy raz tak się czujesz?
       - Hm… Właściwie niezupełnie - przyznała, myśląc o podobnej aurze, którą wyczuwała u wampirów z Akademii. - Ale o co w tym chodzi?
       - Gdzieś tu są wampiry…
       - Słucham?! - krzyknęła Kao i momentalnie poczuła na ustach dłoń kolegi. Jest naprawdę silny, zauważyła. A ja… rzeczywiście na swój sposób wyczuwam krwiopijców!
       - Ciii… Bo usłyszą.
       Lekko zwolnił uchwyt.
       - Co tu się dzieje?
       - Skoro jesteś córką Łowczyni, to całkiem prawdopodobne, że wyczuwasz wampiry. Wcześniej pewnie nawet nie zdawałaś sobie z tego sprawy… Zresztą… W tym momencie to nieważne… Pójdę na dół zobaczyć, co się dzieje, dobrze?
       Wyciągnął rękę ku dziewczynie, aby oddała mu katanę.
       - Idę z tobą - odparła dzielnie. Było jej słabo, nie do końca wiedziała, co się dzieje.
       - Nie ma mowy. To niebezpieczne. Na dole się teraz nie przydasz. Tu powinnaś być na razie bezpieczna.
       - Tak, jasne. Jeśli są tu wampiry, to pewnie z jakiegoś powodu. Pewnie przetrząsną dom w poszukiwaniu tego, czego szukają, więc tu na pewno też. A sama będę w większym niebezpieczeństwie, niż na dole z tobą.
       - Yare, yare… Ukryj się gdzieś i po sprawie. Jeśli czegoś tu szukają, to zapewne…
       - Aya! - krzyknęła przestraszona Kaori i w tym samym momencie usłyszeli głośny huk, dochodzący z dołu i zaraz po nim odgłos strzału. Blondynka czym prędzej podała Ichiru katanę. Chłopak szybko ją chwycił i wybiegł z pokoju.








***
   To właśnie ten prawdziwy rozdział "W domu". ;)
   Jak zwykle dziękujemy naszym czytelnikom za komentarze i opinie. :) Kolejny rozdzialik, pod tytułem "Z własnej woli", ukaże się w środę.
   Cóż, dzisiaj przede wszystkim chcemy Wam życzyć wesołych świąt wielkanocnych! ;* Mata ne!
[wpis z dnia 3.04.10] 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz