poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom IX, rozdział XLII - "Z własnej woli"

       Aya stała jak wryta. Przed nią znajdował się wampir z postrzeloną klatką piersiową. Jego nieruchome już łapska znajdowały się kilka centymetrów od dziewczyny, a twarz stwora pokryta była rozszalałymi oczami i wielkim uśmiechem. W ciągu kilku sekund przerażająca bestia zmieniła się w proch.
       - Nic ci nie jest? - spytał przestraszony kolega. Trzymał w dłoni Bloody Rose.
       - Nie… Ale mało brakowało. Dziękuję, Zero. - Odetchnęła z ulgą. - Przemieścił się bardzo szybko. Nawet nie zdążyłam poczuć jego zapachu na schodach.
       - To był Poziom E. Kiedy ulegną szaleństwu, są zdolni poruszać się bardzo szybko.
       - Okropność… - szepnęła Aya. W tym momencie drzwi pokoju szybko się otworzyły. Zero podniósł broń, nawet mając świadomość, że nie stoi tam wampir.
       - Spokojnie, braciszku - rzucił pewnie Ichiru, wchodząc po cichu do pokoju. - Bo jeszcze zrobisz komuś krzywdę.
       Przeszywali się nawzajem wzrokiem.
       - Uspokój się. Przyszedłem tylko sprawdzić, czy dhampirce nic nie jest.
       - Nie wyrażaj się o mnie w taki sposób - powiedziała zdenerwowana Aya.
       - Więc nic ci nie jest. Widzisz… Zero jest taki kochany. Zawsze pomaga w potrzebie. - Uśmiechnął się sztucznie.
       - Gdzie Kao-chan? - zmieniła szybko temat Aya.
       - W gabinecie.
       - Zostawiłeś ją tam samą?! Czyś ty do reszty oszalał?! - przestraszyła się brunetka.
       - Spokojnie, pewnie się schowała. Myślisz, że bezpieczniejsza będzie na dole, pośród wampirów?
       - Najbezpieczniej jej będzie przy mnie.
       - Teraz zachowujesz się jak jakaś mamuśka.
       - Aya, ona tylko będzie przeszkadzać przy walce - zaczął Zero.
       - Ale…!
       - Ok, wezmę ją ze sobą, dobra? - rzucił Ichiru i zwrócił się do wyjścia.
       - Uważaj na nią.
       - Hai, hai - odparł ze znudzeniem.
       - Taa… - podsumował brata Zero, gdy ten już wyszedł. - Chodźmy zobaczyć na dół. Pewnie mistrz walczy z nimi na zewnątrz… - Dziewczyna nie była do końca przekonana. - Popatrz na to z pozytywnej strony. Skoro to Poziom E, to wykończenie go będzie proste i możesz używać swych mocy, mając pewność, że nikt się o tobie nie dowie.
       - Może masz rację…
     Zero wyjrzał przez okno.
       - Eee… Trochę ich sporo - rzekł od niechcenia.
       Aya zajrzała mu przez ramię. Nie mogła uwierzyć własnym oczom.
       - Skąd one się tu wzięły?!
       - Nie mam pojęcia. Wiem za to, że możemy je teraz wykończyć - rzucił i wyskoczył na zewnątrz.
       - Zero! - przestraszyła się dziewczyna.
       - Nic mi nie jest. Schodzisz? - spytał, celując w pierwszego lepszego wampira.
       - Czy to aby na pewno bezpieczne? - Niby to tylko pierwsze piętro, ale nigdy nie skakałam przez okno!
       - No chodź, najwyżej cię złapię - krzyknął z dołu chłopak, równocześnie strzelając. Trafił w samo serce - potwór zamienił się w pył.
       Brunetka poczuła, jak mocno wali jej serce. Przegryzła jednak wargę i wyskoczyła. Udało jej się w miarę zgrabnie wylądować - zatoczyła się jednak lekko, na moment tracąc równowagę. Przyjaciel przytrzymał ją.
       - Dzięki.
       Nigdy więcej!

     - Uważaj! - krzyknął Ichiru. Gdy tylko wszedł do pokoju, o mały włos nie został uderzony z drewnianego kija trzymanego przez Kaori.
       - Gomen! - zaczęła przepraszać blondynka, sprawdzając, czy kolega nie doznał żadnych obrażeń.
       - Już dobrze. Przyszedłem po ciebie.
       - Naprawdę? - ucieszyła się. - Ale co z Ayą?
       - Wszystko w porządku. Teraz jest na tyłach domu i prawdopodobnie walczy z wampirami. Nazbierała się niezła gromadka Poziomu E.
       - Hm… I co teraz?
       - Idziemy na dół i musimy zdobyć jakąś broń.
       - Ok…
       Powoli i uważnie skierowali się w kierunku schodów. Wyglądało na to, że wszystkie wampiry zostały na zewnątrz. Kaori odruchowo skierowała się do drzwi wejściowych i je uchyliła.
       - Zamknij! - zdążył tylko krzyknąć Ichiru, gdy do środka wpadł jeden z wampirów. Więcej się nie przebiło, gdyż Kao zatrzasnęła drzwi na klucz. Przyglądała się, jak wampir skakał po pokoju, chcąc zaatakować. W końcu rzucił się na chłopaka, który jednak od razu przebił jego serce. Kao wydała stłumiony okrzyk. Bestia zamieniła się w pył.
       - Bezpieczniej będzie chyba wyjść oknem - rzucił i skierował się do kuchni. Otworzył okienko i wyszedł. - Poczekaj chwilę, załatwię ci broń - rzekł i rzucił się ku miejscu, w którym walczył Yagari.
       Kao została na chwilę sama w kuchni. Usłyszała szelest. Za nią stał wielce uśmiechnięty krwiopijca.
       - Czeeeeść… - zaczął mówić. Jego głos sprawiał wrażenie, jakby nie był wydobywany przez człowieka. - Zaaabaaawimyyy się?
       Blondynka stała chwilę w poszukiwaniu jakiegoś przedmiotu w zasięgu ręki. Kiedy tylko wampir podszedł w stronę dziewczyny, ta z wielkim hukiem uderzyła go dzbankiem, dzięki czemu porządnie go ogłuszyła.
       - Nieeeładnieee - powiedział, trzymając się za głowę. Kaori miała chwilkę czasu, aby przemieścić się do stojaka z nożami. Dochodząc, poczuła na lewej ręce czyjąś dłoń. - Niee uciekaaaj! - krzyczał zdenerwowany wampir. Zaczął się zbliżać do szyi dziewczyny. Ta lekko się cofnęła. W ostatnim momencie udało jej się wbić nóż w klatkę bestii, która po chwili zamieniła się w pył.
       - Dobrze sobie poradziłaś - rzucił Ichiru, stojący w oknie. - Może się na coś przydasz…
       - Hę? - zdziwiła się. Cały czas nie dochodziło do niej, że „kogoś” zabiła.
       - No chodź - odparł i wskazał głową dwór.

     Przez krótką chwilę Aya po prostu stała i patrzyła na kolegę. Nie bardzo uśmiechało jej się zabijanie kogokolwiek - nawet jeśli był to potwór rodem z horroru.
       - Będziesz tak stać? Skoro tak, to mogłaś zostać na górze - rzekł ponuro Zero. Dziewczyna widziała jednak po jego twarzy, że zabijanie wampirów wcale nie sprawia mu frajdy. Przypomniała sobie też polowanie na Poziom E w miasteczku niedaleko szkoły. Teraz młody Łowca nie wahał się przed strzelaniem - mimo tego nie sprawiało mu to przyjemności.
     Aya otrząsnęła się wreszcie. Zwróciła się ku najbliższemu krwiopijcy. Posłała w jego kierunku lód, który przymroził go do ziemi.
       Właściwie… On jest teraz całkowicie bezbronny… Poczuła litość, choć z całego serca nienawidziła wampirów. Na kilka sekund przymknęła powieki. No już. Szybko i bezboleśnie. Stworzyła w powietrzu wodny pocisk i zmieniła go w lód. Potem najszybciej jak się dało posłała go w stronę wampira, który patrzył na nią jednocześnie z nienawiścią jak i przerażeniem. Lodowy pocisk trafił prosto w serce. Potwór nie zdążył wydać z siebie żadnego dźwięku - momentalnie obrócił się w proch.
       Dziewczyna drżała. Po raz pierwszy kogoś… coś… zabiłam, zauważyła ze strachem i odrazą. Czy to nie czyni ze mnie podobnego potwora?
       - Zabić wampira to nie grzech - rzucił w jej kierunku Zero, widząc roztrzęsioną przyjaciółkę.
       Westchnęła, ale skinęła głową i przyłączyła się do walki.

       Kaori zwinnie wyszła na zewnątrz. Poczuła tajemniczą aurę, z jednej strony podobną do tej, która panowała przy wampirach (lub dhamirach) jej znanych, lecz z drugiej całkowicie innej. Jest taka… dzika?, zastanowiła się. Tak. Dzika i całkowicie nieobliczalna…
       - Masz - powiedział chłopak, podając jej katanę i równocześnie wyrywając ją z zamyślenia. - Yagari mi pożyczył.
       - Uhm…
       - Pamiętaj, co mówiłem o trzymaniu. To będzie twój pierwszy trening. Zobaczymy, na co cię stać w ekstremalnych warunkach. Czyli sama adrenalina.
       - Taa… Łatwo powiedzieć.
       W tej chwili zbliżył się ku nim kilka wampirów.
       - Patrz i ucz się - rzucił ruszając. - I… Trzymaj się blisko mnie. Tak na wszelki wypadek.
       - Dobrze.
       Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i podbiegła do kolegi.
       Uderzała kataną prawie na oślep. Gdy zobaczyła przed sobą wroga, po prostu wbijała w niego ostrze, by potem jak najszybciej je wyjąć i obronić się przed kolejnym natarciem. Czasem Ichiru w ostatnim momencie ratował ją przed napastnikiem. Za każdym razem Kao odwdzięczała się mu uśmiechem pełnym ulgi. Co jakiś czas widziała również kątem oka Yagariego walczącego w innym miejscu. Domyśliła się, że jej siostra walczy z prefektem na tyłach.

       W końcu pokonali wszystkie. Jednak na ich twarzach nie malowało się zadowolenie ani satysfakcja.
       Niektórzy może czuliby się w takiej sytuacji jak bohaterowie, pomyślała posępnie Aya. Ale to na swój sposób okropne. Choć właściwe.
       Po kilku pierwszych minutach zmienili taktykę - dziewczyna unieruchamiała wrogów za pomocą lodu, a Zero strzelał. I tyle. W ten sposób szybko rozprawili się z potworami.
       Brunetka stała nieruchomo ze zwieszoną głową. Nie podoba mi się to wszystko…

       Zostało kilka ostatnich. Kaori nieźle sobie radziła - z jednej strony bardzo ją to cieszyło, z drugiej jednak miała wyrzuty sumienia. Albo raczej zaledwie ich cień. Wiedziała, że robi to, co musi. Czuła też lekkie podniecenie - musiała przyznać, że podobał jej się przypływ adrenaliny.
       Robię to, co mama. Nigdy nie wyobrażałam sobie jej w roli Łowczyni. Ani siebie. A jednak… Niedaleko pada jabłko od jabłoni…
       Wystarczył ułamek sekundy, drobne zamyślenie się - na chwilę zapomniała o tym, co się dzieje i co ją otacza. Moment nieuwagi…
       - Uważaj, dziewczyno! - zawołał Yagari.
       Przed Kao stał wampir. Nie zdążyła zareagować - krwiopijca zaatakował. Poczuła ból w ramieniu, gdy potwór przejechał po nim swoimi ostrymi pazurami.
       Zatoczyła się lekko i zacisnęła zęby, by nie krzyknąć z bólu. Na chwilę zamknęła oczy - gdy je otworzyła, ujrzała przed sobą już nie tylko krwiopijcę, ale także Ichiru.
       - Nie waż się jej dotykać tymi szponami! - krzyknął ze złością i przebił jego serce.
       Następny osobnik obrócił się w pył.
       - Dziękuję… - wyszeptała ze wdzięcznością blondynka. - Po raz kolejny…

       Zapach krwi. Tak słodki i znajomy…
       - Kao! - krzyknęła Aya. Już chciała rzucić się w kierunku, z którego dochodziła woń jej krwi, gdy uprzytomniła sobie, co to oznacza. Zatrzymała się gwałtownie i odwróciła w stronę Zero.
       Chłopak dyszał ciężko i złapał się za szyję. Zamknął oczy i walczył sam ze sobą.
       W jednej chwili przez głowę Ayi przemknęło tysiąc myśli.
       Wiedziała, że się nie powstrzyma. Wiedziała, że gdyby była tu Yuuki, bez pytania i zastanowienia wbiłby kły w jej szyję. Miała również świadomość, że ona sama jest teraz w niebezpieczeństwie. Mogła mu zapobiec - ale co by się wtedy stało z Zero?
       A jeśli zjawi się tu reszta? Kao-chan może zostać zraniona. A Ichiru? Co zrobi, gdy zobaczy brata w takim stanie? Shimatta, a Yagari-sensei?!
       Nie namyślając się, jak w transie podeszła do przyjaciela. Podwinęła prawy rękaw granatowej bluzy, którą miała na sobie. Wyciągnęła przed siebie rękę.
       - Szyi nie dostaniesz, ślady są tam zbyt widocznie - powiedziała niemal niedosłyszalnie.
     Zero uniósł głowę i spojrzał krwistoczerwonymi oczami na koleżankę. Strach i zdziwienie walczyły z przerażającym głodem.
       - No już! - jęknęła ponaglająco. - Zanim stchórzę.
     Nie miał już siły. Poddał się. Ujął szybko jej rękę i wbił w nią kły. Dziewczynę przeszyła fala bólu. Czuła, że robi jej się słabo. Nie było to nawet o tyle spowodowane stopniową utratą krwi, o ile samym faktem tego, co się właśnie działo.
       Sama, z własnej woli, oddała mu część swojej krwi. Zrobiła to, czego nigdy by się po sobie nie spodziewała. I nie żałowała, choć tak bardzo tego pragnęła.
       Co ja wyrabiam?, spytała samej siebie, patrząc na prefekta oraz wsłuchując się w dźwięk wysysanej krwi i bicie własnego serca. Dlaczego to robię? Mamo, dlaczego?
       Zamknęła oczy i prosiła w duchu, by to się wreszcie skończyło.

       Ichiru zdjął bluzę i obwinął nią ramię koleżanki.
       - Aleś ty nieuważna - mruknął.
       Kaori milczała. Yagari z kolei właśnie wykańczał ostatniego wampira.
       - Hej, powiesz coś? - rzekł Kiryuu.
       - Muszę się nauczyć… - zaczęła. - Muszę skuteczniej się bronić! - zawołała z roztargnieniem.
       - Tak, tak… Spokojnie, jeszcze wyrośniesz na świetną wojowniczkę.
       - Ale dzisiaj zawiodłam! - jęknęła z udręczoną miną.
       - Dziewczyno, to była twoja pierwsza walka! Świetnie sobie poradziłaś. Więc przestań gadać głupoty.
       Blondynka spojrzała na chłopaka ze zdziwieniem.
       - Co się tak patrzysz? To prawda - powiedział ze znudzeniem.
       Przez chwilę stali w miejscu. Nagle jednak Kao zdała sobie sprawę z tego, co mogło się stać.
       - Krew! - krzyknęła.
       - Ale opóźniony zapłon.
       - Nie! Krew! Aya! Ten twój cholerny brat! - wrzasnęła.

       Czemu mam wrażenie, że to trwa już całą wieczność?
       Z początku nie zauważyła nawet, że chłopak oderwał się już od jej ręki. Dopiero po kilku sekundach uniosła powieki i z zakrwawionej kończyny przeniosła wzrok na Zero. Jego oczy odzyskały już lawendową barwę. Wpatrywał się w nią jednak z cierpiętniczą miną.
       - Dlaczego? - spytał cicho.
       Milczała.
       - Dlaczego? - powtórzył, zaciskając mocniej swoje dłonie na jej ręce.
       - Itai… To boli - wyszeptała.
       Rozluźnił uchwyt.
       - Dlaczego? - zapytał po raz trzeci.
       - Nie wiem - odparła tak cicho, że nie była pewna, czy kolega to dosłyszał.
       Puścił ją wreszcie i odwrócił wzrok. Aya stworzyła wodną kulkę i obmyła nią zakrwawioną rękę. Potem zakryła ślady rękawem, by nie musieć na nie patrzeć. Wciąż jednak za pomocą bólu przypominały jej one o swoim istnieniu.
       Westchnęła i wyrównała oddech, który do tej pory był okropnie nieregularny. Uspokoiła się powoli. Stworzyła kolejną kulkę wody i rzuciła nią w chłopaka.
       - Co ty robisz?! - zawołał, odwracając się gwałtownie.
       - Może byś się tak umył, co?
       Za pomocą magii wody prefekt przywrócił się do porządku. Choć wciąż widać było żal w jego oczach.
       Aya wysuszyła jeszcze jego ubranie, na które spadło kilka nieproszonych kropli wody. Potem spojrzała w oczy przyjaciela i spostrzegła, że ten też się w nią wpatruje.
       W tej pozycji zastała ich reszta.
       - Yo! Co tam? - rzucił od niechcenia Touga.
       Aya szybko się odwróciła i automatycznie schowała ręce za plecy.
       - Wszystko w porządku - odparła, siląc się na uśmiech. - Pokonaliśmy wszystkie wampiry.
       Kaori nie dała się jednak zwieść. Pobiegła ku siostrze.
       - Nēsan! - warknęła.
       - C-co?
       Blondynka rzuciła okiem na szyję siostry - nie dostrzegła żadnych oznak ugryzienia. Wiedziała jednak, że coś jest nie tak. Aya zachowywała się nienaturalnie, a Zero próbował ukryć tę swoją minę zbitego psa, co mu jednak nie bardzo wychodziło.
       Wtem wzrok Kao przykuły ręce siostry, uparcie chowane za plecami. Chwyciła je szybko.
       - Au! - wyrwało się Ayi, gdy Kao złapała ją w pobliżu miejsca, w którym została ugryziona.
       Kaori z niedowierzaniem pokręciła głową. Wpatrywała się w ślady krwi na bluzie siedemnastolatki. Aya zauważyła to i wyrwała rękę z uścisku. Jednak tylko na chwilę, bo potem blondynka znów ją chwyciła - tym razem mocniej. Spojrzała z udręczeniem na starszą siostrę.
       - Nēsan! - jęknęła. Potem otrząsnęła się i ze złością ruszyła w stronę Zero. Uniosła katanę.
       - TY CHOLERNY DUPKU! - wrzasnęła. - ZARAZ CIĘ…
       Nie dokończyła, bo Aya zastąpiła jej drogę.
       - Przestań - powiedziała cicho. - To moja wina. Pozwoliłam mu… Nie, zmusiłam go do tego.
       Kaori stanęła jak wryta. Upuściła broń.
       - Co? - szepnęła. - Jak mogłaś…? - dodała cierpiętniczym tonem. Odwróciła się. Zobaczyła rozbawionego Ichiru. Patrząc głębiej w jego oczy, zdołała też jednak zauważyć nutę smutku. Przeniosła wzrok na Tougę. Wyglądał, jakby był znudzony, ale też lekko zdenerwowany. Szeptał coś pod nosem. Dziewczyna jeszcze raz spojrzała na siostrę. Stała ze spuszczoną głową, dokładnie jak Kiryuu. - Mam tego dość - podeszła jeszcze raz do onēsan. - Ty gnoju - rzuciła do Zero.
       - Kao…
       - Zamknij się! - krzyknęła Kaori, unosząc rękę. Chciała uderzyć siostrę. Tak, żeby ta zobaczyła jej ból. Jednak szybko się opanowała i przytuliła onēsan. - Nigdy więcej…
       Aya nie odpowiedziała. Młodsza puściła ją i nie odwracając się już, poszła do domu.
       - No to pięknie - rzucił od niechcenia Ichiru. - Jaki melodramat…
       - Obie równie głupie… - powiedział Yagari, patrząc na Ayę z jakimś dziwnym żalem. Przez chwilę spoglądali na siebie w milczeniu. Potem Touga odchrząknął i się odezwał: - Trzeba sprawdzić, czy nikomu z tutejszych mieszkańców nic się nie stało. Kiryuu, za mną.
       - Który? - zapytali równocześnie.
       - Obaj - warknął ich dawny mistrz.
       - Ale…
       - Dziewczyny w razie czego sobie poradzą - przerwał nauczyciel. - Ruszcie się.
       Aya została sama. Przez jakiś czas stała w jednym miejscu. W głowie miała pustkę. Potem jakby automatycznie skierowała się do domu, a dokładniej do swojego pokoju. Położyła się na łóżku i zwinęła w kłębek.
       Nie miała pojęcia, jak długo tak leżała. I nie obchodziło jej to. Chciała po prostu być sama. Po raz kolejny pogubiła się we własnych myślach, działaniach i emocjach. Irytowało ją to, ale jeszcze bardziej smuciło.
       Co się ze mną dzieje? Jak przez jakiś czas, choćby najkrótszy, jestem niemalże „szczęśliwa”, to zaraz musi zdarzyć się coś, co ten stan przerywa. Nie potrafię normalnie żyć. Może dlatego, że nie jestem „normalna”. Wybryk natury, ot co. Nie powinno mnie tu być, nie powinnam w ogóle istnieć.
       - Nēsan?
       Głos Kao wyrwał Ayę z rozmyślań. Nie usłyszała nawet, jak weszła - wsłuchała się, jak to ostatnio często robiła, w bicie własnego serca, które teraz kołatało jakby w zwolnionym tempie.
       - Idź - szepnęła. - Proszę, chcę być sama - rzekła, nawet się nie odwracając.
       Kaori nie posłuchała. Podeszła do łóżka siostry i usiadła na jego skraju.
       - Nie wyjdę, nēsan - powiedziała cichutko. - Przepraszam. Prawie cię uderzyłam. Nie chciałam.
       - Miałaś prawo. Jestem głupia.
       - Czyli żałujesz tego, co zrobiłaś? - ożywiła się lekko blondynka.
       Aya poderwała się gwałtownie.
       - Nie! - odpowiedziała trochę za głośno.
       Kao spojrzała na onēsan, zdumiona jej reakcją.
       - Jak to? - odważyła się spytać.
       - Nie żałuję. Nie wiem, co by się stało, gdybym… no wiesz - odparła smętnie siedemnastolatka.
       - Ale co tobą kierowało? - nie dawała za wygraną Kaori.
       - Nie wiem! Bałam się, że coś ci się może stać, pomijając te rany zadane przez wampira… Bałam się, że Ichiru zrobi coś głupiego, bałam się, że Yagari-sensei może… - urwała.
       - Nawet gdyby! Aya, Zero jest niebezpieczny. To już nie jest po prostu kolega, jak dawniej. To WAMPIR. Prawdziwa pijawka żądna krwi.
       - Może nie zauważyłaś, ale jeszcze chwila, a sama stanę się czymś takim! - wrzasnęła udręczonym tonem brunetka.
       - Aya… - zaczęła Kao.
       - Nie! Nie mów już nic więcej!
       - Ale… Ty nie upadniesz do Poziomu E, a on…
       - Kaori! Te całe poziomy… Niewiele znaczą. Natura wampirów jest dzika i okrutna, nieważne, do której klasy należą! Każdy głodny krwiopijca posunąłby się do tego co Zero. Zresztą doświadczyłaś tego na własnej skórze, powinnaś wiedzieć! - W oczach Ayi błysnęły długo powstrzymywane łzy. - Będę potworem - wyszeptała.
       - Nēsan…
       Aya odwróciła się i z powrotem zwinęła w kłębek.
       - Chcę tu zostać - powiedziała niemal niedosłyszalnie.
       - Co? - zdziwiła się Kao.
       - Gdybym tu została… Nie stanowiłabym dla ciebie zagrożenia - mówiła poprzez łzy.
       - Aya! Zabraniam ci tak mówić! - zdenerwowała się Kaori. Chwyciła siostrę za ramiona i siłą zwróciła ją ku sobie. - Wciąż jesteś człowiekiem!
       - Człowiekiem?! Nie żartuj! - krzyknęła rozpaczliwie brunetka.
       - Tak! Zawsze będziesz! Więc mnie nie wkurzaj i weź się w garść! - wrzasnęła Kaori, potrząsając siostrą, by doprowadzić ją do porządku.
       Aya ze zdziwieniem wpatrywała się w Kao. Potem rozpłakała się na dobre i wtuliła w ciepłe ramiona młodszej siostry.


***
   Ohayo, tu Aya ;)
   No, dzisiaj tak na szybko... Nie będę się rozpisywać, bo zaraz lecę do szkoły... :/
   Przede wszystkim tradycyjne podziękowania dla wszystkich czytelników, szczególnie dla Pyzy (dajesz nam niesamowite wsparcie, arigato) ;* Dziękuję też Sayu-chan, jedynej czytelniczce "z reala". ;*
   Kolejny rozdział (pt. "Zawieszenie broni") pojawi się w sobotę. Zapraszamy!
[wpis z dnia 7.04.10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz