poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom IX, rozdział XLIII - "Zawieszenie broni"

       Zaraz… Jak tak teraz o tym myślę… Wciąż obwiniam tylko Ayę-nēsan i tego dupka - a to przecież przez zapach MOJEJ krwi to wszystko się wydarzyło, zauważyła Kaori, podczas gdy jej siostra uzdrawiała jej rany na ramieniu.
       Siedziały w łazience. Wokół nich leżały zakrwawione ubrania - bluza Ichiru oraz część ubrań Kao. Zdecydowanie nie nadawały się już one do użytku.
       Blondynka nie odzywała się. Zadumana, nie bardzo zwracała uwagę na to, co się dzieje.
       Czy to nie jest moja wina? Gdybym się wtedy nie zagapiła, ta wstrętna pijawka by mnie nie zraniła, a dzięki temu Zero nie poczułby krwi, nie dopadłby go głód i Aya nie musiałaby się poświęcać! Szlag, to moja wina!
       Coraz więcej energii opuszczało ciało Ayi i przechodziło na Kaori. Brunetka leczyła siostrę powoli - nie powiedziała jej tego, ale czuła się osłabiona. Najważniejsze jest jednak to, by Kao-chan nie cierpiała… Kontynuowała więc, próbując nie zwracać uwagi na kiepskie samopoczucie.
       Rany niemal się już zagoiły. Wtedy jednak Ayi pojawiły się mroczki przed oczami, zakręciło jej się w głowie… Woda spłynęła po skórze Kao.
       - Nēsan! - krzyknęła przestraszona i rzuciła się, by ją przytrzymać. Niby siedziały na posadzce, jednak uderzenie głową o wannę nie było raczej wskazane. - Aya! Słyszysz mnie?!
       Słyszała, ale z początku nie mogła odpowiedzieć. Poczekała więc cierpliwie na chwilę, w której miałaby już władzę nad nieposłusznym i osłabionym ciałem. Zamrugała kilka razy, by znów móc ujrzeć cokolwiek poza ciemnością. Po paru minutach jej się polepszyło.
       - Nēsan! - krzyknęła po raz kolejny Kaori.
       - Już… Już dobrze - powiedziała powoli Aya. - Tylko mi się jeszcze w głowie kręci…
       Odczekały kolejnych kilka minut. W tym czasie Aya wydobrzała na tyle, by wyswobodzić się z uścisku siostry.
       - Nēsan, co ci… - zaczęła Kao.
       - To tylko osłabienie. Spokojnie, to normalne. Zdarza się - próbowała uspokoić imōto.
       - Jaka ja głupia! Dlaczego pozwoliłam ci na leczenie moich ran?! Egoistka, egoistka! - wrzasnęła ze złością.
       - No już, uspokój się, nic mi nie jest…
       - Hej, ty też mogłaś pomyśleć! Leczenie wysysa z ciebie energię, a przecież musiałaś już być dostatecznie osłabiona po… po utracie części krwi…
       - Taak… Nieważne. - Aya wstała. Zatoczyła się jednak lekko. Kaori szybko ją przytrzymała. - Dziękuję.
       - Hej, nēsan… - zaczęła delikatnie Kao.
       - Tak?
       - Proszę, nie zmuszaj mnie więcej, żebym zachowywała się tak jak dziś. Nie chcę być taka. Jeśli zrobisz coś głupiego, po prostu mi powiedz i razem o tym pogadamy. Nie chcę się sama domyślać. Miałyśmy się nie okłamywać, więc wymagam szczerości w tych sprawach - oznajmiła, wstając z podłogi. Podciągnęła się na zranionej ręce i skrzywiła się lekko.
       - Dobrze, Kao… Chcesz się o coś spytać?
       - Wiem, że się powtarzam, ale… Co jest między tobą a Zero? Czy coś do niego czujesz, przez co nie umiesz się na niego gniewać?
       - Nie wiem… Sama nie wiem, co czuję, Kao-chan… Po prostu kiedy chcę pomyśleć o nim źle, to mi nie wychodzi…
       Kao uśmiechnęła się subtelnie. Szkoda, że pierwszy raz zakochała się w takim dupku… Może jeszcze nie powinnam jej tego uświadamiać… Zachichotała.
       - Co cię tak śmieszy? - spytała trochę zirytowana Aya.
       - Nic, nic…
       - A właśnie... Co z tobą i Ichiru?
       - A co ma być? Nic takiego.
       - Jesteś ze mną szczera? - podejrzliwie rzuciła brunetka.
       - Nie do końca… - Aya oczekiwała dalszej wypowiedzi. - Zapomniałam ci powiedzieć, że uczę się walczyć kataną…
       - Co takiego?! Oszalałaś? - krzyknęła zaskoczona Aya. Ulżyło jej jednak, gdy dowiedziała się, o co chodzi.
       - A gdzie tam. Po prostu muszę wiedzieć, jak się bronić, żeby nie było takich sytuacji jak dziś. To przez moją krew Zero dopadł głód i… musiałaś go „poczęstować” swoją, prawda?
       - Eeto… Nie przejmuj się tym więcej. Nie musisz umieć walczyć, masz mnie.
       - I za każdym razem, żeby mnie obronić, będziesz dawała się „smakować” krwiopijcom?
       - Ech... Nie rozumiesz.
       - Powiedzmy. Dlatego będę się uczyć - oświadczyła z dumnym uśmiechem Kaori.
       - Ale chwila… Kto jest twoim nauczycielem? - spytała Aya, ale siostra nie zdążyła odpowiedzieć, bo drzwi się uchyliły i do łazienki wsunął głowę Ichiru.
       - Jesteśmy. Z ludźmi wszystko w porządku - rzucił i poszedł na dół. Kao spojrzała w stronę, z której zniknął chłopak i skierowała wzrok ku siostrze z niepewnym uśmiechem.
       - ON? - odparła z niedowierzaniem Aya.
       - Uhm… - rzuciła Kori.
       - Ja nie mogę… - skwitowała starsza.
       - No co? Przecież to nic takiego… Zresztą… - zaczęła Kaori.
       - Co?
       - Czy ty… No wiesz. Nienawidzisz go?
       - Hm… - zamyśliła się Aya. - Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Nie przepadam za nim przez to, co mówił mi Zero. I nie wydaje mi się, żebym mogła go jakoś polubić… Ale nie wiem, czy mogę nazwać to nienawiścią.
       - Yokatta - ucieszyła się blondynka.
       - Ale za to ty nienawidzisz Zero…
       - Wiesz co…  Jakoś nam nie wychodzi nasz plan pojednania bliźniaków… Tak w sumie… To nawet nie dajemy im dobrego przykładu. Tylko się okłamujemy i kłócimy. Ech…
       - Masz rację. Tak na dobrą sprawę… - zastanowiła się brunetka. - To oni nas rozdzielają.
       - To prawda… Może… Powinnyśmy przełamać naszą… Hm… Nienawiść do nich? Przez to, że ja nie lubię Zero, a ty Ichiru, nasz plan nie wypali.
       - Masz na myśli… „pojednanie”?
       - Coś w tym stylu.
       - Jakoś tego nie widzę…
       - To patrz i ucz się! - rzuciła Kao. Wybiegła z łazienki i zbiegła po schodach, przy okazji tupiąc niemiłosiernie.

       - Kiryuu-kun! - powiedziała z uśmiechem, wchodząc do salonu. Na kanapie siedział Yagari z prefektem, drugi bliźniak przebywał na fotelu. - Możemy chwilę porozmawiać? - spytała serdecznie, patrząc na Zero.
       - Chyba ci się coś pomyliło - odparł sucho chłopak. - Mój brat siedzi tam - dodał, wskazując na Ichiru.
       - Nie… O ciebie mi chodzi. No już. Wstawaj i chodź - wyrzuciła z siebie blondynka, siląc się na naturalny uśmiech.
       - Eeto… - Kiryuu był naprawdę zdziwiony. - Dobra… - rzucił i zbliżył się do dziewczyny.
       Wyszli przed dom. Kao usiadła na frontowych schodkach, zaś chłopak, cały czas niepewny, stał przed nią.
       - Więc… O co…
       - Wiesz, że nie jesteśmy zbytnio przyjaźnie do siebie nastawieni, prawda? - wtrąciła się blondynka. Chłopak zobojętniał, myśląc, że imōto Ayi znów będzie się na nim wyżywać.
       - Tak mi się wydaje… - powiedział oschle.
       - Więc… - oznajmiła z trudem piętnastolatka. - Zamierzam to zmienić! - dodała z ulgą.
       - Że co? - spytał kompletnie zdezorientowany chłopak.

       Aya stała w łazience przy oknie. Zauważyła, że Kaori rozmawia na ganku z Zero.
       Chcą się pogodzić? Może ja… Powinnam to samo zrobić z Ichiru? Ech… Kao-chan i te jej pomysły.
       Zeszła na dół do salonu i poprosiła o rozmowę młodszego bliźniaka. Chłopak i nauczyciel mieli przy tym niesamowicie zdziwione miny. Ichiru wstał jednak i poszli razem do kuchni.
       - Więc będziesz uczyć Kao władać kataną? - przełamała się Aya.
       - Tak. Jest w tym całkiem niezła, biorąc pod uwagę, że po raz pierwszy w życiu trzymała prawdziwą katanę. Może ma to w krwi?
       - Możliwe. Jej… To znaczy nasza mama pewnie…
       - Spoko, przecież o wszystkim wiem - rzekł z wyższością chłopak.
       Dziewczyna zagotowała się w sobie. Jaki bezczelny!
       - Taak. Więc jej mama była w tym pewnie dobra.
       - Też tak myślę. Skoro była jednym z Łowców.
       - Uhm… Słuchaj. Przepraszam, że tak na ciebie dziś naskoczyłam.
       - Dzięki. Zresztą też nie byłem zbyt… Miły?
       - No… Nieważne. Możemy spróbować się nie kłócić? - dodała z bólem w sercu Aya.
       Jak Kao może, to ja też… Chyba…
       - Myślę, że to sprawia ból naszym bliskim - wyszeptała.
       - Co do Zero zdania nie zmienię, ale może ciebie spróbuję jakoś zaakceptować.
       - Dzięki - rzuciła Aya ze sztucznym uśmiechem.
       - Wracamy? - spytał lekko znudzony.
       - Uhm…
       Dupek…

       - Dobrze słyszałeś. Nie będę już żywić do ciebie nienawiści… Czy czegokolwiek w tym stylu. Przynajmniej się postaram - dodała szybko.
       - Nie rozumiem cię. Czemu to robisz i co to za chora gra?
       - To nie jest żadna gra! - odparła odrobinę zbyt głośno Kao. - Po prostu… - dopowiedziała już z większym spokojem. - Czy nie umiesz zrozumieć, że przychodzę tutaj w celu… zawieszenia broni?
       - Ty i zgoda? To raczej niemożliwe. Przecież mnie nienawidzisz za to, co zrobiłem Ayi.
       - Po części to prawda… Jednak… Muszę zaakceptować uczucia siostry - dodała teatralnie załamującym się głosem. - Jeśli tego nie zrobię, to…  Jak będą wyglądać nasze stosunki? Przecież rodzeństwo musi żyć w zgodzie, mimo tego, że jest tak trudno… - dokończyła subtelnie. Zero wyglądał na całkiem zagubionego.
       - Więc… Aya prosiła cię, żebyś tu przyszła?
       Debil…!, pomyślała wściekle. Czy on nie rozumie przesłania?!
       - Oczywiście, że nie. Nawet o tym nie wie. Myślę, że tak wszystkim będzie łatwiej żyć. Bez zbędnych kłótni.
       - Jesteś naprawdę dziwna… - skwitował siedemnastolatek.
       - Wiem, wiem… - przyznała z uśmiechem Kaori, wyciągając rękę ku chłopakowi. - Zgoda?
       - Zgoda. - Zero podał jej rękę i pomógł wstać.
      - Co nie znaczy, że będę teraz dla ciebie milutka - dodała wesoło Kao, szturchając go ramieniem.
       - Na to nie liczę - rzucił prefekt, niemal niedostrzegalnie się uśmiechając.
       - I żeby było jasne: masz zakaz żywienia się moją siostrą!
       - Tego nie musisz mi mówić.
       Wrócili do salonu. Na wcześniejszym miejscu Zero siedziała zniecierpliwiona Aya.
       - Jesteśmy - rzuciła Kao, wpadając do pokoju z uśmiechem. Za nią szedł lekko poirytowany, ale nie zły Zero i usiadł koło Ayi. Nastolatka usiadła szybko na wolnym fotelu, posyłając władczy uśmiech do siostry, którego pozostali nie zauważyli.
       - Załatwiliście już te wszystkie dziwne sprawy między sobą? - spytał wreszcie Yagari.
       - Tak - rzucili wszyscy i roześmiali się.
       - W takim razie wracamy do domu. Zdaliście dzisiejszy test.
       - Hę? Jaki test?
       - Umieliście współpracować ze sobą i dojść do porozumienia. Myślę, że dyrektor będzie z was zadowolony.
       - Ale… Wampiry nie były częścią tego „testu”, prawda? - spytała delikatnie Aya.
       - Nie, ale mimo wszystko daliście radę. Choć szczerze wątpiłem, że wam się uda - dodał Touga. - Dziewczyny, skończcie pakowanie, bierzcie torby i idziemy.
       - Dobrze - odparły siostry.
       - Pomogę - powiedzieli naraz bliźniacy i spoglądając na siebie, lekko się speszyli.
       - Dziękujemy! - rzuciły z uśmiechem dziewczyny i razem z chłopcami poszły na górę.

       Po kilku godzinach jazdy i przy prawie miłej atmosferze w pociągu wrócili do Akademii. Było już ciemno. Yagari oznajmił, że idzie do dyrektora, a bliźniacy pomogli dziewczynom wnieść ich bagaże do pokoju. Na korytarzu spotkali Mio i Nio, które przywitały się z Kao i posłały jej spojrzenia mówiące „Powodzenia!”. W ich oczach można było dostrzec minimalną nutę zazdrości. Z zachwytu nawet nie zauważyły, że chłopcy niosą ich torby.
       - Pójdę do Otsune - oświadczyła Aya, kiedy zostały same.
       - Ok. Ja się rozpakuję, wykąpię się i idę spać. Padam z nóg - odpowiedziała Kaori.
       - Dobrze - powiedziała Aya i podeszła do drzwi. Cofnęła się jednak. - Rozmawiałam dziś z Ichiru.
       - Naprawdę? - spytała zachwycona blondynka. - I jak?
       - Można to nazwać „paktem o nieagresji”. To dupek, ale chyba wytrzymam - dodała Aya z uśmiechem. - A tobie jak poszło z Zero?
       - Ech… Przez pierwszych kilka minut nie chciał mi uwierzyć… Potem, kiedy dałam mu przesłanie dotyczące rodzeństwa, spytał, czy ty mnie do niego przysłałaś.
       Aya zaśmiała się lekko.
       - W końcu jednak zrozumiał, że przychodzę w pokojowych zamiarach i się ugiął - zakończyła Kao z dumnym uśmieszkiem.
       - Tak właśnie myślałam. Zawsze potrafiłaś udawać.
       - Ale nawet dobrze się z tym czuję, wiesz? Może nie będzie tak źle? - zastanowiła się. - Nieważne. Idź już do Umari-san, bo pewnie masz jej dużo do powiedzenia.
       - Uhm. To na razie - pożegnała się i wyszła z pokoju.
       Kaori zaczęła się rozpakowywać. Na wierzchu leżała schowana w pochwie katana. Dziewczyna znalazła pochwę na stryszku i stwierdziła, że nikomu się już nie przyda, a do jej broni nadawała się idealnie. Wyjęła katanę z pochwy i obejrzała dokładnie. Lekko przejechała palcami po ostrzu, w ten jednak sposób, by jej nie skaleczyło. Miała ochotę wtulić się w nią. Tak bardzo w tym momencie przypominała jej matkę.
     Mamo… Dziś zrobiłam nowy krok. Pogodziłam się z Zero. Myślę, że to bardzo ważne, jeśli wziąć pod uwagę nasz plan. Jeżeli razem z Ayą damy przykład chłopakom, może wreszcie zrozumieją, co jest w życiu ważne? Nie wiem, czy potrafię zrozumieć uczucia wszystkich. Nie rozumiem nawet Ayi. Ona chce się poświęcać, dając krew Zero. Rozumiem, że prawdopodobnie jest w nim… zakochana… Ale nawet dla miłości nie powinno się tak poświęcać! Ja nie… W sumie to nie wiem, co ja bym zrobiła. Ichiru. On po części zgodził się na śmierć własnych rodziców… Czy on ich kochał? Tego też nie wiem. Wiem tylko tyle, że chcę z tobą porozmawiać i cię przytulić, mamusiu…
       Kaori otarła oczy, by łzy z nich nie wypłynęły. Mama nie lubiła jak płacze, więc postanowiła, iż będzie twarda. Patrząc na katanę przypomniała sobie, że nie spytała kolegi, kiedy zaczynają nauki. Odłożyła delikatnie miecz na łóżko i zabierając lekką kurtkę, wybiegła z pokoju.

       - Więc były tam wampiry? - spytała z przerażeniem Otsune.
       - Taak. Myślę, że ktoś czegoś tam szukał. Może mnie… Sama nie wiem - dodała Aya.
       - Ale z tego, co mówiłaś, nikt z sąsiadów nic wcześniej nie widział. Czy to nie dziwny zbieg okoliczności, że właśnie kiedy przyjechałyście do domu, oni się tam zjawili?
       - Co przez to chcesz powiedzieć?
       - Myślę, że bardzo możliwe jest to, że ktoś lub coś… Obserwuje wasz dom.
       - Otsune… Nie wpadłam na to. W sumie to bardzo możliwe.
       - Uhm…

       Kao wbiegła do akademika chłopców. Było już dość późno, jednak dziewczyna nie zraziła się tym i wbiegła po schodach na piętro, gdzie znajdował się pokój bliźniaka. Po tamtej nocy pamiętała dokładnie jego położenie. Kiedy trafiła na odpowiednie piętro, ruszyła w stronę drzwi.
       - No proszę, kogo tu mamy? - usłyszała jakiś lekko znajomy głos. Odwróciła się. To przewodniczący męskiego akademika. - Ach… To ty?
       - Tak nawiasem mówiąc, jestem Kaori Mitsui. Przepraszam, że ostatnio się nie przedstawiłam - odparła z olśniewająco serdecznym uśmiechem, kłaniając się lekko w jego stronę.
       - Nie boisz się, że skoro znam twoje imię, to cię wydam? - spytał uśmiechnięty chłopak.
       - Mam nadzieję, że tego nie zrobisz - odpowiedziała melodyjnym głosem.
       - Ech… Jestem Ryutaro Tsuda.
       Wyciągnął ku niej rękę. Dziewczyna uścisnęła ją zdecydowanie, ale jednocześnie subtelnie.
       - Miło mi cię poznać.
       Chłopak był od niej wyższy, Kao stwierdziła, że jest w trzeciej klasie.
       - Co cię tym razem sprowadza?
       - Dokładnie to samo, co poprzednim.
       - Rozumiem. W takim razie nie zatrzymuję cię - odparł. - Tylko nie mów nikomu, że cię tu wpuściłem - rzucił na odchodnym.
       - Dobrze. Dziękuję - rzekła nastolatka i posłała przewodniczącemu zniewalający uśmiech.
       Zapukała do drzwi. Po niecałej minucie otworzyły się, a za nimi stał ubrany w dres i zwykłą szarą koszulkę Ichiru. Jego roztrzepane, mokre po kąpieli włosy opadały mu na twarz. Na szyi miał zawieszony ręcznik.
       - Dobry wieczór, Kiryuu-kun.
       - Cześć… Coś się stało? - spytał zaspany.
       - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
       - Nie, spoko…
       - Kiryuu Ichiru-kun! Przez ciebie będę miał kłopoty! - krzyknął biegnący przez korytarz Ryu.
       - Przepraszam, już mnie nie ma… - zaczęła blondynka.
       - Gomen, gomen - powiedział z serdecznym uśmiechem Ichiru i łapiąc Kao za rękę, wepchnął ją do swojego pokoju. - Dobranoc - rzucił z uśmiechem do przewodniczącego, zamykając drzwi.
       Kaori rozejrzała się po pokoju. Wszystko wyglądało tak, jak to zapamiętała. Tym razem jednak promienie księżyca nie wpadały przez okna, a Ichiru nie spał, tylko stał przed nią i patrzył na nią, oczekując chwili, w której dziewczyna zacznie mówić. Momentalnie zarumieniła się, wracając myślami do tamtej nocy. Cieszyła się, że jest ciemno i chłopak prawdopodobnie tego nie zauważy.
       - Przepraszam, że cię tak nachodzę - zaczęła. - Ale jak jechaliśmy, zapomniałam zapytać, kiedy zaczynamy naukę.
       - A doszłaś już całkiem do siebie? - spytał z niezauważalną troską.
       - Oczywiście! - Uśmiechnęła się szeroko. - Możemy zaczynać w każdej chwili.
       - Nawet teraz?
       Jego oczy błyszczały. Dziewczyna zaniemówiła.
       - Hę? W tym momencie?
       - Uhm.
       - Myślę, że tymi ćwiczeniami pobudzilibyśmy tutaj wszystkich śpiących. Jak upadam na podłogę, robi się naprawdę duży huk.
       - Głupia - rzucił rozbawiony chłopak. - Zaczniemy od teorii, żebyś miała jakieś pojęcie o tym, co będziesz robić i czym.
       - Och… - speszyła się dziewczyna. - W takim razie jestem gotowa.
       Kaori usiadła na łóżku, a chłopak wyciągnął coś z szafy i dołączył do niej.
       - Zaczynamy - powiedział chłopak. - Więc to - rzucił, pokazując jej swoją broń - jest katana.
       - Niee.. Nigdy bym na to nie wpadła! - odparła rozbawiona dziewczyna. Bliźniak również się zaśmiał.
       - To jest rękojeść, robiona z…

       - Dziękuję za wszystko, Otsune! - powiedziała Aya, wychodząc od przyjaciółki.
       Nie miała ochoty wracać do pokoju, mimo że było już późno. Postanowiła się przejść. Wyszła na dwór. Letni wiatr wiał jej w twarz, księżyc na niebie był ledwo widoczny, wydawał się być przygaszony. Dziewczyna przechadzała się po lesie, nie zastanawiając się nad niczym. Chciała oczyścić umysł.
       Po kilkunastu minutach wróciła do pokoju. Kaori nie było. Torba leżała na ziemi, nierozpakowana. Na łóżku Kao leżała schowana w pochwie katana.
       Ciekawe, dokąd poszła… Może powinnam jej poszukać? Nie… Już nie jest dzieckiem.
       Poszła się wykąpać. Gdy wróciła, Kaori pogrążona była w głębokim śnie. W ubraniach i związanych włosach, które zasłaniały jej twarz, leżała na łóżku, wtulona w katanę.






***
   Ohayo, tu Aya. :) Przez dwa tygodnie to ja będę dawać rozdziały, bo Kao-chan ma karę na komputer... Yare, yare, życie potrafi być ciężkie...
   Ech, rozdział chyba nieco krótki... Tylko mi tu nie marudzić z tego powodu! xP
   Oczywiście dziękuję wszystkim czytelnikom. ;* 
   Co jeszcze... Hmm, chyba pozostaje mi Was zaprosić na środowe "Ustami Kaori". xD Mata ne!
[wpis z dnia 10.04.10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz