Zaraz…
Jak tak teraz o tym myślę… Wciąż obwiniam tylko Ayę-nēsan i tego dupka - a to
przecież przez zapach MOJEJ krwi to wszystko się wydarzyło, zauważyła
Kaori, podczas gdy jej siostra uzdrawiała jej rany na ramieniu.
Siedziały w łazience. Wokół nich leżały
zakrwawione ubrania - bluza Ichiru oraz część ubrań Kao. Zdecydowanie nie
nadawały się już one do użytku.
Blondynka nie odzywała się. Zadumana, nie
bardzo zwracała uwagę na to, co się dzieje.
Czy to nie jest moja wina? Gdybym się
wtedy nie zagapiła, ta wstrętna pijawka by mnie nie zraniła, a dzięki temu Zero
nie poczułby krwi, nie dopadłby go głód i Aya nie musiałaby się poświęcać!
Szlag, to moja wina!
Coraz więcej energii opuszczało ciało Ayi i
przechodziło na Kaori. Brunetka leczyła siostrę powoli - nie powiedziała jej
tego, ale czuła się osłabiona. Najważniejsze
jest jednak to, by Kao-chan nie cierpiała… Kontynuowała więc, próbując nie
zwracać uwagi na kiepskie samopoczucie.
Rany niemal się już zagoiły. Wtedy jednak Ayi
pojawiły się mroczki przed oczami, zakręciło jej się w głowie… Woda spłynęła po
skórze Kao.
- Nēsan! -
krzyknęła przestraszona i rzuciła się, by ją przytrzymać. Niby siedziały na
posadzce, jednak uderzenie głową o wannę nie było raczej wskazane. - Aya!
Słyszysz mnie?!
Słyszała,
ale z początku nie mogła odpowiedzieć. Poczekała więc cierpliwie na chwilę, w
której miałaby już władzę nad nieposłusznym i osłabionym ciałem. Zamrugała
kilka razy, by znów móc ujrzeć cokolwiek poza ciemnością. Po paru minutach jej
się polepszyło.
- Nēsan! -
krzyknęła po raz kolejny Kaori.
- Już… Już
dobrze - powiedziała powoli Aya. - Tylko mi się jeszcze w głowie kręci…
Odczekały kolejnych kilka minut. W tym
czasie Aya wydobrzała na tyle, by wyswobodzić się z uścisku siostry.
- Nēsan, co
ci… - zaczęła Kao.
- To tylko
osłabienie. Spokojnie, to normalne. Zdarza się - próbowała uspokoić imōto.
- Jaka ja
głupia! Dlaczego pozwoliłam ci na leczenie moich ran?! Egoistka, egoistka! -
wrzasnęła ze złością.
- No już,
uspokój się, nic mi nie jest…
- Hej, ty
też mogłaś pomyśleć! Leczenie wysysa z ciebie energię, a przecież musiałaś już
być dostatecznie osłabiona po… po utracie części krwi…
- Taak…
Nieważne. - Aya wstała. Zatoczyła się jednak lekko. Kaori szybko ją
przytrzymała. - Dziękuję.
- Hej,
nēsan… - zaczęła delikatnie Kao.
- Tak?
- Proszę,
nie zmuszaj mnie więcej, żebym zachowywała się tak jak dziś. Nie chcę być taka.
Jeśli zrobisz coś głupiego, po prostu mi powiedz i razem o tym pogadamy. Nie
chcę się sama domyślać. Miałyśmy się nie okłamywać, więc wymagam szczerości w
tych sprawach - oznajmiła, wstając z podłogi. Podciągnęła się na zranionej ręce
i skrzywiła się lekko.
- Dobrze,
Kao… Chcesz się o coś spytać?
- Wiem, że się
powtarzam, ale… Co jest między tobą a Zero? Czy coś do niego czujesz, przez co
nie umiesz się na niego gniewać?
- Nie wiem…
Sama nie wiem, co czuję, Kao-chan… Po prostu kiedy chcę pomyśleć o nim źle, to
mi nie wychodzi…
Kao uśmiechnęła się subtelnie. Szkoda, że pierwszy raz zakochała się w
takim dupku… Może jeszcze nie powinnam jej tego uświadamiać… Zachichotała.
- Co cię tak
śmieszy? - spytała trochę zirytowana Aya.
- Nic, nic…
- A
właśnie... Co z tobą i Ichiru?
- A co ma
być? Nic takiego.
- Jesteś ze
mną szczera? - podejrzliwie rzuciła brunetka.
- Nie do
końca… - Aya oczekiwała dalszej wypowiedzi. - Zapomniałam ci powiedzieć, że
uczę się walczyć kataną…
- Co takiego?!
Oszalałaś? - krzyknęła zaskoczona Aya. Ulżyło jej jednak, gdy dowiedziała się,
o co chodzi.
- A gdzie
tam. Po prostu muszę wiedzieć, jak się bronić, żeby nie było takich sytuacji
jak dziś. To przez moją krew Zero dopadł głód i… musiałaś go „poczęstować”
swoją, prawda?
- Eeto… Nie
przejmuj się tym więcej. Nie musisz umieć walczyć, masz mnie.
- I za
każdym razem, żeby mnie obronić, będziesz dawała się „smakować” krwiopijcom?
- Ech... Nie
rozumiesz.
- Powiedzmy.
Dlatego będę się uczyć - oświadczyła z dumnym uśmiechem Kaori.
- Ale
chwila… Kto jest twoim nauczycielem? - spytała Aya, ale siostra nie zdążyła
odpowiedzieć, bo drzwi się uchyliły i do łazienki wsunął głowę Ichiru.
- Jesteśmy.
Z ludźmi wszystko w porządku - rzucił i poszedł na dół. Kao spojrzała w stronę,
z której zniknął chłopak i skierowała wzrok ku siostrze z niepewnym uśmiechem.
- ON? -
odparła z niedowierzaniem Aya.
- Uhm… -
rzuciła Kori.
- Ja nie
mogę… - skwitowała starsza.
- No co?
Przecież to nic takiego… Zresztą… - zaczęła Kaori.
- Co?
- Czy ty… No
wiesz. Nienawidzisz go?
- Hm… -
zamyśliła się Aya. - Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Nie przepadam za nim
przez to, co mówił mi Zero. I nie wydaje mi się, żebym mogła go jakoś polubić…
Ale nie wiem, czy mogę nazwać to nienawiścią.
- Yokatta -
ucieszyła się blondynka.
- Ale za to
ty nienawidzisz Zero…
- Wiesz
co… Jakoś nam nie wychodzi nasz plan
pojednania bliźniaków… Tak w sumie… To nawet nie dajemy im dobrego przykładu.
Tylko się okłamujemy i kłócimy. Ech…
- Masz
rację. Tak na dobrą sprawę… - zastanowiła się brunetka. - To oni nas
rozdzielają.
- To prawda…
Może… Powinnyśmy przełamać naszą… Hm… Nienawiść do nich? Przez to, że ja nie
lubię Zero, a ty Ichiru, nasz plan nie wypali.
- Masz na
myśli… „pojednanie”?
- Coś w tym
stylu.
- Jakoś tego
nie widzę…
- To patrz i
ucz się! - rzuciła Kao. Wybiegła z łazienki i zbiegła po schodach, przy okazji
tupiąc niemiłosiernie.
- Kiryuu-kun! - powiedziała z uśmiechem,
wchodząc do salonu. Na kanapie siedział Yagari z prefektem, drugi bliźniak
przebywał na fotelu. - Możemy chwilę porozmawiać? - spytała serdecznie, patrząc
na Zero.
- Chyba ci
się coś pomyliło - odparł sucho chłopak. - Mój brat siedzi tam - dodał,
wskazując na Ichiru.
- Nie… O
ciebie mi chodzi. No już. Wstawaj i chodź - wyrzuciła z siebie blondynka, siląc
się na naturalny uśmiech.
- Eeto… - Kiryuu
był naprawdę zdziwiony. - Dobra… - rzucił i zbliżył się do dziewczyny.
Wyszli przed dom. Kao usiadła na frontowych
schodkach, zaś chłopak, cały czas niepewny, stał przed nią.
- Więc… O
co…
- Wiesz, że
nie jesteśmy zbytnio przyjaźnie do siebie nastawieni, prawda? - wtrąciła się
blondynka. Chłopak zobojętniał, myśląc, że imōto Ayi znów będzie się na nim
wyżywać.
- Tak mi się
wydaje… - powiedział oschle.
- Więc… -
oznajmiła z trudem piętnastolatka. - Zamierzam to zmienić! - dodała z ulgą.
- Że co? -
spytał kompletnie zdezorientowany chłopak.
Aya stała w łazience przy oknie. Zauważyła,
że Kaori rozmawia na ganku z Zero.
Chcą się pogodzić? Może ja… Powinnam to
samo zrobić z Ichiru? Ech… Kao-chan i te jej pomysły.
Zeszła na
dół do salonu i poprosiła o rozmowę młodszego bliźniaka. Chłopak i nauczyciel
mieli przy tym niesamowicie zdziwione miny. Ichiru wstał jednak i poszli razem
do kuchni.
- Więc
będziesz uczyć Kao władać kataną? - przełamała się Aya.
- Tak. Jest
w tym całkiem niezła, biorąc pod uwagę, że po raz pierwszy w życiu trzymała
prawdziwą katanę. Może ma to w krwi?
- Możliwe.
Jej… To znaczy nasza mama pewnie…
- Spoko,
przecież o wszystkim wiem - rzekł z wyższością chłopak.
Dziewczyna
zagotowała się w sobie. Jaki bezczelny!
- Taak. Więc
jej mama była w tym pewnie dobra.
- Też tak
myślę. Skoro była jednym z Łowców.
- Uhm…
Słuchaj. Przepraszam, że tak na ciebie dziś naskoczyłam.
- Dzięki.
Zresztą też nie byłem zbyt… Miły?
- No…
Nieważne. Możemy spróbować się nie kłócić? - dodała z bólem w sercu Aya.
Jak Kao może, to ja też… Chyba…
- Myślę, że
to sprawia ból naszym bliskim - wyszeptała.
- Co do Zero
zdania nie zmienię, ale może ciebie spróbuję jakoś zaakceptować.
- Dzięki -
rzuciła Aya ze sztucznym uśmiechem.
- Wracamy? -
spytał lekko znudzony.
- Uhm…
Dupek…
-
Dobrze słyszałeś. Nie będę już żywić do ciebie nienawiści… Czy czegokolwiek w
tym stylu. Przynajmniej się postaram - dodała szybko.
- Nie
rozumiem cię. Czemu to robisz i co to za chora gra?
- To nie jest
żadna gra! - odparła odrobinę zbyt głośno Kao. - Po prostu… - dopowiedziała już
z większym spokojem. - Czy nie umiesz zrozumieć, że przychodzę tutaj w celu…
zawieszenia broni?
- Ty i
zgoda? To raczej niemożliwe. Przecież mnie nienawidzisz za to, co zrobiłem Ayi.
- Po części
to prawda… Jednak… Muszę zaakceptować uczucia siostry - dodała teatralnie załamującym
się głosem. - Jeśli tego nie zrobię, to… Jak będą wyglądać nasze stosunki? Przecież
rodzeństwo musi żyć w zgodzie, mimo tego, że jest tak trudno… - dokończyła
subtelnie. Zero wyglądał na całkiem zagubionego.
- Więc… Aya
prosiła cię, żebyś tu przyszła?
Debil…!,
pomyślała wściekle. Czy on nie rozumie
przesłania?!
-
Oczywiście, że nie. Nawet o tym nie wie. Myślę, że tak wszystkim będzie łatwiej
żyć. Bez zbędnych kłótni.
- Jesteś
naprawdę dziwna… - skwitował siedemnastolatek.
- Wiem,
wiem… - przyznała z uśmiechem Kaori, wyciągając rękę ku chłopakowi. - Zgoda?
- Zgoda. -
Zero podał jej rękę i pomógł wstać.
- Co nie
znaczy, że będę teraz dla ciebie milutka - dodała wesoło Kao, szturchając go
ramieniem.
- Na to nie
liczę - rzucił prefekt, niemal niedostrzegalnie się uśmiechając.
- I żeby było
jasne: masz zakaz żywienia się moją siostrą!
- Tego nie musisz
mi mówić.
Wrócili do salonu. Na wcześniejszym miejscu
Zero siedziała zniecierpliwiona Aya.
- Jesteśmy -
rzuciła Kao, wpadając do pokoju z uśmiechem. Za nią szedł lekko poirytowany,
ale nie zły Zero i usiadł koło Ayi. Nastolatka usiadła szybko na wolnym fotelu,
posyłając władczy uśmiech do siostry, którego pozostali nie zauważyli.
-
Załatwiliście już te wszystkie dziwne sprawy między sobą? - spytał wreszcie
Yagari.
- Tak -
rzucili wszyscy i roześmiali się.
- W takim
razie wracamy do domu. Zdaliście dzisiejszy test.
- Hę? Jaki
test?
- Umieliście
współpracować ze sobą i dojść do porozumienia. Myślę, że dyrektor będzie z was
zadowolony.
- Ale…
Wampiry nie były częścią tego „testu”, prawda? - spytała delikatnie Aya.
- Nie, ale
mimo wszystko daliście radę. Choć szczerze wątpiłem, że wam się uda - dodał
Touga. - Dziewczyny, skończcie pakowanie, bierzcie torby i idziemy.
- Dobrze -
odparły siostry.
- Pomogę -
powiedzieli naraz bliźniacy i spoglądając na siebie, lekko się speszyli.
- Dziękujemy!
- rzuciły z uśmiechem dziewczyny i razem z chłopcami poszły na górę.
Po kilku godzinach jazdy i przy prawie miłej
atmosferze w pociągu wrócili do Akademii. Było już ciemno. Yagari oznajmił, że
idzie do dyrektora, a bliźniacy pomogli dziewczynom wnieść ich bagaże do
pokoju. Na korytarzu spotkali Mio i Nio, które przywitały się z Kao i posłały
jej spojrzenia mówiące „Powodzenia!”. W ich oczach można było dostrzec
minimalną nutę zazdrości. Z zachwytu nawet nie zauważyły, że chłopcy niosą ich
torby.
- Pójdę do
Otsune - oświadczyła Aya, kiedy zostały same.
- Ok. Ja się
rozpakuję, wykąpię się i idę spać. Padam z nóg - odpowiedziała Kaori.
- Dobrze -
powiedziała Aya i podeszła do drzwi. Cofnęła się jednak. - Rozmawiałam dziś z
Ichiru.
- Naprawdę?
- spytała zachwycona blondynka. - I jak?
- Można to
nazwać „paktem o nieagresji”. To dupek, ale chyba wytrzymam - dodała Aya z
uśmiechem. - A tobie jak poszło z Zero?
- Ech… Przez
pierwszych kilka minut nie chciał mi uwierzyć… Potem, kiedy dałam mu przesłanie
dotyczące rodzeństwa, spytał, czy ty mnie do niego przysłałaś.
Aya zaśmiała
się lekko.
- W końcu
jednak zrozumiał, że przychodzę w pokojowych zamiarach i się ugiął - zakończyła
Kao z dumnym uśmieszkiem.
- Tak
właśnie myślałam. Zawsze potrafiłaś udawać.
- Ale nawet
dobrze się z tym czuję, wiesz? Może nie będzie tak źle? - zastanowiła się. -
Nieważne. Idź już do Umari-san, bo pewnie masz jej dużo do powiedzenia.
- Uhm. To na
razie - pożegnała się i wyszła z pokoju.
Kaori zaczęła się rozpakowywać. Na wierzchu
leżała schowana w pochwie katana. Dziewczyna znalazła pochwę na stryszku i
stwierdziła, że nikomu się już nie przyda, a do jej broni nadawała się
idealnie. Wyjęła katanę z pochwy i obejrzała dokładnie. Lekko przejechała
palcami po ostrzu, w ten jednak sposób, by jej nie skaleczyło. Miała ochotę
wtulić się w nią. Tak bardzo w tym momencie przypominała jej matkę.
Mamo…
Dziś zrobiłam nowy krok. Pogodziłam się z Zero. Myślę, że to bardzo ważne,
jeśli wziąć pod uwagę nasz plan. Jeżeli razem z Ayą damy przykład chłopakom,
może wreszcie zrozumieją, co jest w życiu ważne? Nie wiem, czy potrafię
zrozumieć uczucia wszystkich. Nie rozumiem nawet Ayi. Ona chce się poświęcać,
dając krew Zero. Rozumiem, że prawdopodobnie jest w nim… zakochana… Ale nawet
dla miłości nie powinno się tak poświęcać! Ja nie… W sumie to nie wiem, co ja
bym zrobiła. Ichiru. On po części zgodził się na śmierć własnych rodziców… Czy
on ich kochał? Tego też nie wiem. Wiem tylko tyle, że chcę z tobą porozmawiać i
cię przytulić, mamusiu…
Kaori otarła oczy, by łzy z nich nie
wypłynęły. Mama nie lubiła jak płacze, więc postanowiła, iż będzie twarda.
Patrząc na katanę przypomniała sobie, że nie spytała kolegi, kiedy zaczynają
nauki. Odłożyła delikatnie miecz na łóżko i zabierając lekką kurtkę, wybiegła z
pokoju.
- Więc były tam wampiry? - spytała z
przerażeniem Otsune.
- Taak.
Myślę, że ktoś czegoś tam szukał. Może mnie… Sama nie wiem - dodała Aya.
- Ale z
tego, co mówiłaś, nikt z sąsiadów nic wcześniej nie widział. Czy to nie dziwny
zbieg okoliczności, że właśnie kiedy przyjechałyście do domu, oni się tam
zjawili?
- Co przez
to chcesz powiedzieć?
- Myślę, że
bardzo możliwe jest to, że ktoś lub coś… Obserwuje wasz dom.
- Otsune…
Nie wpadłam na to. W sumie to bardzo możliwe.
- Uhm…
Kao wbiegła do akademika chłopców. Było już
dość późno, jednak dziewczyna nie zraziła się tym i wbiegła po schodach na
piętro, gdzie znajdował się pokój bliźniaka. Po tamtej nocy pamiętała dokładnie
jego położenie. Kiedy trafiła na odpowiednie piętro, ruszyła w stronę drzwi.
- No proszę,
kogo tu mamy? - usłyszała jakiś lekko znajomy głos. Odwróciła się. To
przewodniczący męskiego akademika. - Ach… To ty?
- Tak
nawiasem mówiąc, jestem Kaori Mitsui. Przepraszam, że ostatnio się nie
przedstawiłam - odparła z olśniewająco serdecznym uśmiechem, kłaniając się
lekko w jego stronę.
- Nie boisz
się, że skoro znam twoje imię, to cię wydam? - spytał uśmiechnięty chłopak.
- Mam
nadzieję, że tego nie zrobisz - odpowiedziała melodyjnym głosem.
- Ech…
Jestem Ryutaro Tsuda.
Wyciągnął ku
niej rękę. Dziewczyna uścisnęła ją zdecydowanie, ale jednocześnie subtelnie.
- Miło mi
cię poznać.
Chłopak był
od niej wyższy, Kao stwierdziła, że jest w trzeciej klasie.
- Co cię tym
razem sprowadza?
- Dokładnie
to samo, co poprzednim.
- Rozumiem.
W takim razie nie zatrzymuję cię - odparł. - Tylko nie mów nikomu, że cię tu
wpuściłem - rzucił na odchodnym.
- Dobrze. Dziękuję
- rzekła nastolatka i posłała przewodniczącemu zniewalający uśmiech.
Zapukała do drzwi. Po niecałej minucie
otworzyły się, a za nimi stał ubrany w dres i zwykłą szarą koszulkę Ichiru.
Jego roztrzepane, mokre po kąpieli włosy opadały mu na twarz. Na szyi miał
zawieszony ręcznik.
- Dobry wieczór,
Kiryuu-kun.
- Cześć… Coś
się stało? - spytał zaspany.
- Mam
nadzieję, że nie przeszkadzam.
- Nie,
spoko…
- Kiryuu
Ichiru-kun! Przez ciebie będę miał kłopoty! - krzyknął biegnący przez korytarz
Ryu.
-
Przepraszam, już mnie nie ma… - zaczęła blondynka.
- Gomen,
gomen - powiedział z serdecznym uśmiechem Ichiru i łapiąc Kao za rękę, wepchnął
ją do swojego pokoju. - Dobranoc - rzucił z uśmiechem do przewodniczącego,
zamykając drzwi.
Kaori rozejrzała się po pokoju. Wszystko
wyglądało tak, jak to zapamiętała. Tym razem jednak promienie księżyca nie
wpadały przez okna, a Ichiru nie spał, tylko stał przed nią i patrzył na nią,
oczekując chwili, w której dziewczyna zacznie mówić. Momentalnie zarumieniła się,
wracając myślami do tamtej nocy. Cieszyła się, że jest ciemno i chłopak
prawdopodobnie tego nie zauważy.
-
Przepraszam, że cię tak nachodzę - zaczęła. - Ale jak jechaliśmy, zapomniałam
zapytać, kiedy zaczynamy naukę.
- A doszłaś
już całkiem do siebie? - spytał z niezauważalną troską.
-
Oczywiście! - Uśmiechnęła się szeroko. - Możemy zaczynać w każdej chwili.
- Nawet
teraz?
Jego oczy
błyszczały. Dziewczyna zaniemówiła.
- Hę? W tym
momencie?
- Uhm.
- Myślę, że
tymi ćwiczeniami pobudzilibyśmy tutaj wszystkich śpiących. Jak upadam na
podłogę, robi się naprawdę duży huk.
- Głupia -
rzucił rozbawiony chłopak. - Zaczniemy od teorii, żebyś miała jakieś pojęcie o
tym, co będziesz robić i czym.
- Och… -
speszyła się dziewczyna. - W takim razie jestem gotowa.
Kaori
usiadła na łóżku, a chłopak wyciągnął coś z szafy i dołączył do niej.
- Zaczynamy
- powiedział chłopak. - Więc to - rzucił, pokazując jej swoją broń - jest
katana.
- Niee..
Nigdy bym na to nie wpadła! - odparła rozbawiona dziewczyna. Bliźniak również się
zaśmiał.
- To jest
rękojeść, robiona z…
- Dziękuję za wszystko, Otsune! -
powiedziała Aya, wychodząc od przyjaciółki.
Nie miała ochoty wracać do pokoju, mimo że
było już późno. Postanowiła się przejść. Wyszła na dwór. Letni wiatr wiał jej w
twarz, księżyc na niebie był ledwo widoczny, wydawał się być przygaszony.
Dziewczyna przechadzała się po lesie, nie zastanawiając się nad niczym. Chciała
oczyścić umysł.
Po kilkunastu minutach wróciła do pokoju.
Kaori nie było. Torba leżała na ziemi, nierozpakowana. Na łóżku Kao leżała
schowana w pochwie katana.
Ciekawe, dokąd poszła… Może powinnam jej
poszukać? Nie… Już nie jest dzieckiem.
Poszła się wykąpać. Gdy wróciła, Kaori
pogrążona była w głębokim śnie. W ubraniach i związanych włosach, które
zasłaniały jej twarz, leżała na łóżku, wtulona w katanę.
***
Ohayo, tu Aya. :) Przez dwa tygodnie to ja będę dawać rozdziały, bo Kao-chan ma karę na komputer... Yare, yare, życie potrafi być ciężkie...
Ech, rozdział chyba nieco krótki... Tylko mi tu nie marudzić z tego powodu! xP
Oczywiście dziękuję wszystkim czytelnikom. ;*
Co jeszcze... Hmm, chyba pozostaje mi Was zaprosić na środowe "Ustami Kaori". xD Mata ne!
[wpis z dnia 10.04.10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz