poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom IX, rozdział XLIVb (dodatek) - "Spłacić dług"

      - Cholera… Gdzie one się, do jasnej cholery, podziały? - zapytał nerwowo Yagari.
      - Nie mam pojęcia… - odparł zgodnie z prawdą Kaien. - Ale lepiej je znajdźmy. Mam wrażenie, że te dziewczyny przyciągają do siebie niebezpieczeństwa jak magnes.
      - Tak jest w istocie - mruknął Touga. - Znamy je od niecałych dwóch lat, a już kilka razy musieliśmy je ratować.
      - Hm, fakt. Całe szczęście zawsze robiliśmy to w porę, dzięki czemu nie dowiedziały się o istnieniu wampirów.
      - Taa… Szczęście w nieszczęściu.
      Było już ciemno. Chłopacy szukali z roztargnieniem swoich przyjaciółek. Nie uśmiechała im się wizja walczenia z jakimś zbłąkanym Poziomem E podczas wycieczki szkolnej.
      Nie byli zwykłymi licealistami. Należeli do Związku Łowców. W dodatku ich umiejętności dotyczące tropienia wampirów i zgładzania ich stały na naprawdę wysokim poziomie. Mimo młodego wieku, byli już dość poważani w Stowarzyszeniu. Uratowali niejedno ludzkie istnienie.
      Zazwyczaj walka nie sprawiała im większych problemów, niemal ich nie stresowała - nie, jeśli już, to raczej bawiła. Przeważnie. Bo kiedy chodziło o bezpieczeństwo bliskich osób, serca niemal im stawały ze strachu o ich los.
      Teraz bynajmniej nie byli spokojni. Czuli, że coś jest nie tak. Za wszelką cenę chcieli odnaleźć swe koleżanki, które odłączyły się od nich kilka godzin temu z powodu jakiejś błahej kłótni.
      Nagle usłyszeli czyjś krzyk.
      - To Maaya! - przeraził się nie na żarty Yagari.
      Obaj rzucili się biegiem ku miejscu, z którego dobiegł jej głos. Usłyszeli też nawoływania o pomoc - zdecydowanie ich autorką była Reiko.
      Obyśmy zdążyli na czas, pomyślał z rozpaczą Kurosu. Serce biło mu jak oszalałe.
      Znaleźli się w martwym punkcie. Przed nimi znajdował się dość wysoki mur - a za nim, wiedzieli to doskonale, znajdowały się cenne przyjaciółki. I wampir Poziomu E, którego obecność wyczuwali już od jakiegoś czasu.
      Nie było czasu na jakiekolwiek wahanie. Rozpędzili się i wdrapali na mur. Sprawnie go przeskoczyli.
      Tuż przed nimi stał wampir, był jednak odwrócony do nich plecami. Kaien bez zastanowienia wyjął katanę z pochwy, Touga z kolei przygotował się do strzału. Jak na komendę, obaj w tym samym momencie, zaatakowali. Potwór obrócił się w proch, a oczom nastolatków ukazały się przerażone dziewczęta. Brunetka stała tuż przed kupką popiołów, które pozostały po potworze, blondynka zaś jakieś dwa metry dalej.
      Maaya nie potrafiła dłużej utrzymać się na nogach. Upadła na kolana. Drżała i szlochała. Yagari i Kurosu podeszli do koleżanek.
      - Co to było, do jasnej cholery?! - zapytała zezłoszczona Reiko. Podeszła już bliżej i objęła roztrzęsioną przyjaciółkę.
      - Wampir Poziomu E - rzucił Touga rzeczowym tonem.
      - Wampir?
      - Owszem. One istnieją, widziałyście to zresztą na własne oczy - powiedział Kaien.
      Nie ma już sensu ukrywać dłużej prawdy, pomyślał. One po prostu przyciągają do siebie tych krwiopijców… Może to nawet lepiej, jeśli zostaną uświadomione? Może dzięki temu nie będą się włóczyły nocą po mieście, w dodatku całkiem same… Może zaczną choć trochę bardziej uważać?

      Tego wieczoru grupa długo rozmawiała. Chłopcy zdecydowali się wszystko im wyjaśnić. Opowiedzieli im o wampirach i o Związku Łowców.
      - Czy ja też mogłabym do niego dołączyć? - zapytała zafascynowana Reiko.
      Heh, mogłem się tego po niej spodziewać, zaśmiał się w duchu Kurosu.
      - Hę? No co ty - odparł Yagari. - Tu trzeba mieć umiejętności. Poza tym jesteś zbyt roztrzepana.
      - No wiesz! Potrafię zachować powagę, jeśli sytuacja tego wymaga! Ponadto jestem świetna w wielu sztukach walki i potrafię władać bronią różnego rodzaju.
      - Serio? - zapytali naraz chłopcy, a na ich twarzy malowało się niedowierzanie.
      Aż trudno w to uwierzyć, stwierdził Kaien. I bynajmniej nie mam na myśli tego, że Reiko rzeczywiście ćwiczy jakieś sztuki walki i włada bronią, ale to, że Touga i ja nic o tym nie wiedzieliśmy!
      - Owszem! - Reiko energicznie pokiwała głową. - Powiedz im, Maaya!
      Ta jednak milczała. Podniosła się powoli z trawy, na której wszyscy siedzieli.
      - Pójdę już spać. Dobranoc - szepnęła i oddaliła się.
      - Biedna. Strasznie nią to wstrząsnęło - rzekła Reiko.
      - Dziwisz się? Każda normalna dziewczyna by się tak zachowała! - odparł Yagari.
      - Masz na myśli to, że jestem nienormalna?! - zapytała ze złością Reiko.
      - Tak.
      - Ty…
      - No już, uspokójcie się! Po co te nerwy… - starał się załagodzić sprawę Kurosu.
      Mitsui i Yagari wprost uwielbiali się nawzajem denerwować. Droczyli się, kiedy tylko mogli. Kaiena to zazwyczaj bawiło, w tej jednak sytuacji uznał, że takie sprzeczki są nie na miejscu.
***
      Oczywiście Reiko Mitsui postawiła na swoim. Po różnego rodzaju szkoleniach i zdaniu wszystkich łowieckich egzaminów została pełnoprawną członkinią Związku Łowców.
      Kaien musiał przyznać, że cieszył się z jej sukcesu. Twierdził niby, że to niebezpieczne i Reiko nie powinna zabierać się za podobne rzeczy, jednak fakt, że będzie mógł spędzać więcej czasu nie tylko z Tougą, ale także jedną ze swoich przyjaciółek, bynajmniej go nie martwił.
      Z początku denerwował się, jak koleżanka poradzi sobie z pierwszą misją. Obawy były jednak zupełnie zbędne - Reiko świetnie sobie poradziła. Doskonale znała kilka sztuk walki, a kataną wymachiwała w wręcz mistrzowskim stylu. Momentami Kaien czuł się nawet nieco zazdrosny. Reiko zawsze to zauważała i tylko się śmiała.
      Chłopak cieszył się świetnymi relacjami z Yagarim i Mitsui. Jednak ostatnia członkini ich grupy, Maaya Katayama, zupełnie zamknęła się w sobie. Od pamiętnego wydarzenia na wycieczce nie była sobą. Prawie nie wychodziła z domu, przez co nie widywała się z chłopakami. Reiko często ją odwiedzała, ale niewiele potrafiła z niej wyciągnąć. Touga i Kaien wybrali się kilka razy z wizytą do domu Katayamy, ta jednak przez niemal cały czas milczała.
      To wydarzenie strasznie nią wstrząsnęło, martwił się Kurosu. Biedna Maaya! Tak bym chciał, by była szczęśliwa. Reiko ułożyła sobie życie, ale Maayi nie jest tak łatwo.
      Kaien wiele razy widział też troskę na twarzach Reiko i Tougi. Wszyscy martwili się o przyjaciółkę, ale nie mieli pojęcia, w jaki sposób mogliby jej pomóc.
      Chyba jedynym lekarstwem okaże się po prostu czas…
  
      Minęło jednak kilka lat, a stan dziewczyny się nie zmieniał. A jeśli już, to na pewno nie na lepsze.
      - Nie wiem już, co robić! - wyżaliła się kolegom Reiko. - Tak bardzo się o nią martwię…
      - My też, ale chyba nic nie możemy zrobić - rzekł Kaien.
      Czekał na jakiś komentarz od Tougi. Ten jednak uparcie milczał. Na jego twarzy malował się jednak tak wielki żal, że Kurosu nie potrzebował już żadnych słów. Nagle wszystko stało się jasne.
***
      - Nie uwierzycie, chłopaki! - zawołała wesoło Reiko.
      - W co znowu mamy nie uwierzyć? - mruknął znudzonym głosem Yagari, nawet nie podnosząc wzroku znad książki.
      Ciekawe cóż takiego się stało, że Reiko jest taka radosna?, zamyślił się Kurosu.
      - Maaya się zakochała! - wypaliła zarumieniona blondynka.
      Kaienowi opadła szczęka. Wyglądał co najmniej zabawnie.
      Touga z kolei wypuścił z dłoni lekturę i ze zdziwieniem spojrzał na przyjaciółkę.
      - Ale wyglądacie! - zaśmiała się Reiko.
      Kurosu otrząsnął się już z pierwszego szoku.
      - Naprawdę? - spytał z zaciekawieniem.
      - Tak! Poznała go, gdy wracała z wykładów! Pośród płatków sakury… Jakie to romantyczne! Podobno jest bardzo przystojny! I wysoki, i miły, i… - świergotała.
      Kaien spojrzał na przyjaciela. Na jego widok serce ścisnął mu żal. Zazwyczaj Yagari doskonale maskował swoje uczucia, tym razem szok sprawił, że całkowicie o tym zapomniał.
      Ech… Biedak.
      - Dobrze, dobrze, Reiko! Uspokój się. Mam wpaść w kompleksy, kiedy tak wymieniasz zalety tego gościa? - odezwał się.
      - Och, wybaczcie! - zaśmiała się dziewczyna. - Ale czy to nie cudownie? - zapytała, patrząc to na jednego, to na drugiego. Ciemnowłosy Łowca natychmiast przybrał obojętny wyraz twarzy.
      Kaien przeniósł wzrok z kolegi na blondynkę.
      - Taak… - mruknął, nieudolnie próbując się uśmiechnąć.
      Yagari wstał z fotela, na którym dotychczas siedział i bez słowa wyszedł.
      - Co go ugryzło? - zdziwiła się blondynka, wskazując na drzwi.
      - A bo ja wiem? Mnie się nie pytaj - odparł wymijająco Kaien.
***
      Maaya najwyraźniej zaangażowała się w swój związek. Reiko, po kilku próbach wyciągnięcia z niej czegoś więcej na temat jej wybranka, dała sobie spokój - bała się, że swoją natarczywością spowoduje nawrót depresji tamtej.
      Touga całkowicie poświęcił się pracy w Związku Łowców. O nic nie wypytywał, niczego nie chciał wiedzieć. Każdemu wydawałoby się, że jest po prostu całkowicie obojętny. Kaien jednak znał prawdę, choć nie był pewny, czy przyjaciel o tym wie.
***
      W końcu nadszedł czas zakończenia studiów. Wszyscy czworo ukończyli je z wyróżnieniem, co było powodem do radości i świętowania.
      Udali się do ulubionej kawiarenki. Zamówili pyszne lody i coś do picia.
      - Nie mogę uwierzyć! - zawołała wesoło Reiko. - Jesteśmy genialni!
      - Bez przesady - mruknął Touga.
      - Och, rozchmurz się, no! - zniecierpliwiła się blondynka. - Takie chwile nie zdarzają się często!
      Kaien spojrzał na Maayę, która uśmiechała się delikatnie. Niegdyś uśmiech ten przeznaczony był wyłącznie dla jej rodziny i dla nich - dla Reiko, Tougi i Kaiena. W tamtym jednak momencie Kurosu zdał sobie sprawę z tego, że nie należy on już do nich. Znalazł nowego właściciela. I jej serce także.
***
      Po jakimś czasie Maaya przeprowadziła się do swojego ukochanego. Wiadomość o tym wstrząsnęła Tougą. Mimo wszystko wciąż spotykał się z całą grupą, gdy nadarzała się taka okazja. Czyli rzadko - Łowcy mieli naprawdę dużo pracy.
      Czasem się zastanawiam… Skąd się ich tyle bierze?, pytał sam siebie Kaien, mając oczywiście na myśli wampiry Poziomu E.
***
      - Mam wieści! - zaświergotała Reiko.
      - Już się boję… - zaczął Yagari.
      - Midori i Ren pobrali się kilka tygodni temu! To była taka mała, skromna uroczystość…
      - Serio? No proszę! - zaśmiał się Kaien.
      - Ech, i pomyśleć, że dopiero teraz się o tym dowiedziałam… - mruknęła z dezaprobatą. - Ale to nie wszystko!
      - Nie? - zapytał znudzonym głosem Touga.
      - Spodziewają się dziecka!
      - Wow, no proszę! Będzie trzeba temu naszemu państwu Kiryuu pogratulować!
      - O tak!
      - No, no… Zarówno Ren, jak i Midori są świetnymi Łowcami… Ich dziecko nie umknie przeznaczeniu. - Kaien wyszczerzył zęby. - Nasze szeregi zapewne się powiększą.
      - O tak! Wiesz, właściwie prezes wiąże już z tym biednym maluchem spore nadzieje. Przynajmniej tak słyszałam.
      - Tak? A powiedz mi jeszcze…
      Kurosu i Mitsui pogrążyli się w rozmowie. Yagari tylko im się przysłuchiwał.
***
      - Jestem padnięta - stwierdziła po raz kolejny Reiko.
      - Przestań już marudzić - zirytował się Touga.
      Mitsui, Kurosu i Yagari wracali właśnie z jednej z najważniejszych jak dotąd misji w ich życiu. Dotarli wreszcie do głównej siedziby Związku Łowców i skierowali teraz kroki ku gabinetowi prezesa - musieli złożyć dokładny raport o przebiegu akcji.
      - Och! Mitsui-san! - zawołała Teruko Goto, jedna z koleżanek Reiko.
      - Poczekacie tu chwilkę? - spytała towarzyszy.
      - Masz trzydzieści sekund - odburknął Touga.
      - Już lecę, Goto-san! - krzyknęła blondynka i na chwilę się oddaliła.
      - Ech. Dopiero co narzekała, że jest zmęczona, a już ględzi w najlepsze z koleżanką - mruknął ciemnowłosy.
      - Hehehe… - zaśmiał się nerwowo Kaien. - Cała ona, czyż nie?
      - Noo…
      Obaj odwrócili się w stronę przyjaciółki. Obie dziewczęta nawijały i energicznie gestykulowały. Po kilku minutach Reiko pożegnała się z Teruko i podbiegła do młodych mężczyzn. Wyglądała na niezwykle przejętą.
      - Nie uwierzycie, czego się dowiedziałam! - pisnęła.
      - Znowu jakieś plotki? - zniecierpliwił się Yagari. - Jeśli tak, to dziękuję bardzo. Chodźmy wreszcie złożyć ten głupi raport.
      - To nie żadne plotki! - oburzyła się. - Midori i Ren… - zaczęła.
      - Och, doczekali się wreszcie tego dziecka? Chłopiec czy dziewczynka? - przerwał zaciekawiony Kurosu.
      - Chłopcy. DWAJ - rzekła.
      Przyjaciele znieruchomieli.
      - Dwaj? Bliźniaki? - spytał z niedowierzaniem Touga.
      Reiko skinęła głową.
      - Ale… - zaczął Kaien.
      - Tak…
      - Naprawdę? Obaj żyją? - Kurosu próbował wyciągnąć z blondynki więcej informacji.
      - Owszem… Niesamowite, prawda? - szepnęła.
      - O tak… - odezwał się ciemnowłosy.
      - No, to chyba trzeba się cieszyć, co? Umknęli złośliwemu przeznaczeniu! - Kaien chciał, by jego głos zabrzmiał wesoło.
      - Tak, tak - kiwała głową Reiko. Po czym rozgadała się już. - Mają już imiona! Starszy to Zero, a młodszy Ichiru. Są identyczni! Póki co podobno bardziej przypominają Rena, ale to się może zmienić, wiecie jak to jest. Trudno powiedzieć, jak niemowlak będzie wyglądał za kilkanaście czy kilkadziesiąt lat, prawda? No, w każdym razie na pewno będą ładnymi chłopcami, tu nie ma wątpliwości - w końcu Ren jest taaki przystojny! A Midori jest uroczą dziewczyną, czyż nie?
      Paplała tak do czasu, gdy doszli do pokoju prezesa.
***
      Przez kilka miesięcy życie toczyło się względnie normalnym rytmem.
      Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że Maaya praktycznie się nie odzywa, denerwował się Kaien. W ogóle się z nami nie spotyka… Kilka razy kontaktowała się z Reiko, a ta nic nie mogła z niej wyciągnąć… Ech, niepokoję się… Cholera, jak tak się nad tym zastanowić… Nie widziałem jej od jakiegoś roku! Co się z nią dzieje? Czy to przez tego Kage? Szlag by to…
      Usłyszał pukanie. Odstawił kubek z zimną już herbatą i wstał z kanapy. Szybko otworzył drzwi.
      - Reiko! Co za miła niespodzianka! - uśmiechnął się, widząc swoją przyjaciółkę.
      - Mogę wejść? - spytała szybko.
      - Hę? Och tak, pewnie…
      Wpuścił ją do środka i zaprowadził do salonu. Szybko uprzątnął ze stolika stos papierów, które na nim leżały.
      - Kawa? Herbata? Coś zimnego? - zapytał.
      - Nie, dziękuję - odparła pospiesznie.
      Kurosu się zaniepokoił. Reiko była wyraźnie spięta.
      - Co się stało?
      - Kaien… Rozmawiałam z Maayą - wyznała cicho.
      - To chyba dobrze? Co się z nią dzieje? Dlaczego tak długo się nie odzywała? Coś się stało? - mężczyzna zasypał Mitsui pytaniami.
      - Ona… - zaczęła. - Nie wiem, od czego zacząć - przyznała.
      - Od początku…? - Kurosu wiedział już, że sprawa musi być poważna. Normalnie Reiko zachowywała się przecież zupełnie inaczej.
      - Ten jej ukochany… To wampir, czystokrwisty - szepnęła.
      Chłopak otworzył szeroko oczy ze zdumienia.
      - Co? Kiedy się dowiedziała?
      - Już jakiś czas temu. Mniej więcej od tamtej pory przestała się z nami spotykać.
      - Ale… Dlaczego?
      - Mają dziecko - pisnęła Reiko.
      Kaienowi opadła szczęka.
      - Dziewczynkę. Ma na imię Aya.
      Mężczyzna, który do tej pory stał, opadł na sofę tuż obok Mitsui.
      - Dhampir, tak? - zapytał.
      Blondynka potwierdziła to skinieniem głowy.
      - O rany. O rany. O…
      - Przestań już! - zawołała Reiko. - To dlatego się z nami nie spotykała… Dlatego nic nie mówiła… Tyle sekretów… A ona biedna… Sama…
      - O rany - powtórzył Kurosu, nie mogąc wykrztusić nic więcej.
      - Ale to jeszcze nie wszystko - wyznała ze łzami w oczach Reiko.
      Serce mężczyzny zabiło szybciej.
      Błagam, nie mów tylko, że…
      - Przemienił ją.
      A jednak…
      - Maaya jest wampirem, rozumiesz? A jej córka dhampirem. Boże, co one zrobią? - rozpłakała się.
      - Już, spokojnie. - Kaien czule pogłaskał przyjaciółkę po głowie. Ta wtuliła się w niego i zaszlochała. - Coś wymyślimy, pomożemy im. Będziemy trzymać Związek z dala od nich. A ten cały Kage powinien zająć się Radą…

      - Powiesz Toudze? - spytała Reiko, gdy już zbierała się do wyjścia. - Ja tego nie zrobię.
      Kaien zbladł.
      - Ja… Jak mam mu to zrobić? - zapytał z roztargnieniem. - On się załamie.
      - To twardy facet - rzekła kobieta bez przekonania.
      - Chwila moment! - oprzytomniał Kurosu. - To ty wiesz?
      - Trudno było się nie domyślić. Choć prawdą jest, że skojarzyłam fakty dopiero jakiś czas temu…
***
      Kaienowi serce się krajało, ale nie mógł okłamywać przyjaciela. Nie mógł ukryć przed nim prawdy. Touga wysłuchał wszystkiego bez przerywania koledze i bez mrugnięcia okiem. Jego twarz zdawała się niczego nie wyrażać. Oczy jednak nie potrafiły kłamać.
      Gdy Kurosu umilkł, Yagari bez słowa wyszedł.
***
      - Naprawdę chciałbym się z nią zobaczyć - powiedział Kaien. - Z jakiej racji ty mogłaś to zrobić, a ja nie?
      - Bo mnie poprosiła - odparła z niecierpliwością Reiko. - Zrozum, ona naprawdę jest w kiepskim stanie. Ta depresja… Jest podobnie jak… WTEDY.
      - Rozumiem… Ale proszę, powiedz mi, gdzie mieszka.
      Mitsui przegryzła wargę.
      - Proszę! To też moja przyjaciółka - przypomniał.
      - Ale…
      - Proszę!
      - Dobrze już, dobrze! - wykrzyknęła Reiko. - Tylko… Jeśli tam pójdziesz, bądź ostrożny. Jeśli ktoś coś podejrzewa, a nie możemy tego wykluczyć… Może się zrobić niebezpiecznie.
      - Wiem.
***
      Kaien uważnie rozglądał się dookoła. Nie wyglądało na to, by ktoś go śledził. Kluczył jeszcze trochę między drzewami, by w razie czego zgubić ewentualnego wroga. Potem jego oczom ukazał się piękny dwór. Nie był może duży czy nowoczesny, ale z pewnością wyglądał przytulnie.
      Mężczyzna zbliżył się do domu. Wszedł na ganek i zapukał. Po chwili drzwi się otworzyły. Twarz Maayi wyrażała bezgraniczne zdumienie.
      - Szybko, wejdź do środka! - powiedziała, nawet się nie witając.
      Kurosu spełnił jej prośbę i przekroczył próg posiadłości. Maaya nerwowo zakluczyła drzwi.
      - Co ty tu robisz? - spytała kobieta.
      - Ech, prawda jest taka, że po prostu nie wytrzymałem i musiałem cię wreszcie zobaczyć - przyznał, po czym obszedł przyjaciółkę dookoła. - No! Wyglądasz na zdrową!
      - A dlaczego miałoby być inaczej? - zapytała.
      - Hm, sam nie wiem… Siedzisz tu już tak długi czas… Sama…
      Maaya westchnęła.
      - To jak? Pokażesz mi swoją córeczkę czy nie? - zapytał wesoło Kaien.
      Przyjaciółka zaprowadziła go do salonu. Wnętrze domu było bardzo ładnie urządzone, ale panowały w nim ciemności, gdyż wszystkie okna były zasłonięte.
      Podszedł do kołyski. Ujrzał w niej małe niemowlę o niemal białej, delikatnej skórze i czarnych włoskach.
      - Jej! - szepnął z przejęciem. - Jest taka urocza! - zachwycił się.
      Maaya zrobiła herbatę. Potem usiedli przy stoliku.
      - Jak sobie radzisz? - spytał po chwili.
      - Byle jak - odparła ze smutkiem. - Nie wiem już, co ze sobą zrobić - przyznała. - Boję się… Tak bardzo się boję… Jeśli Ayi coś się stanie… Albo jeśli Kage ją przemieni… Nie, nie mogę na to pozwolić.
      - Powiedz… Czy Aya-chan… Hm. Dużo ma z wampira?
      - Nie. Światło słoneczne ją razi. I nie lubi wysokich temperatur. To wszystko - odparła Maaya. - Powiedz, przecież mogłaby żyć normalnie, prawda? Jak człowiek… Są przecież tacy, którzy nie przepadają za słońcem i w ogóle…
      - Taak…
      Umilkli.
      Rany… Gdyby ten kretyn, Touga, wyznał jej swoje uczucia jeszcze w liceum… I to przed tamtym incydentem… Prawdopodobnie Maayi nie byłoby teraz tutaj. Mogliby żyć sobie szczęśliwie… Maaya nie byłaby wampirem, a Aya dhampirem. Mogliby wieść niemal normalne życie.
      - Powiedz… Co tam w Związku? - odezwała się Maaya.
     - Hę? Och, tak. - Kaien odepchnął od siebie myśli typu „co by było, gdyby”. - Wiesz, jeśli chodzi o was, robimy, co możemy, by trzymać Łowców z dala od ciebie.
      - Dziękuję - szepnęła.
      - Nie ma za co. - Uśmiechnął się życzliwie. - A chcesz posłuchać czegoś ciekawego? O tym, że przeznaczeniu można się wymknąć?
      Maaya uniosła głowę i z zaciekawieniem przyjrzała się przyjacielowi. Potaknęła.
      - Widzisz… W Związku poznałem wiele osób. Było też kilka w naszym wieku. Wśród nich Midori i Ren. Zakochali się w sobie i pobrali się. Potem okazało się, że spodziewają się dziecka.
      Dziewczyna drgnęła.
      - Wszyscy od razu zaczęli wiązać z tym maluchem wielkie nadzieje. Widzisz, miałoby w sobie samą krew Łowców. Kiedy wreszcie się dowiedzieliśmy… Okazało się, że Midori urodziła bliźniaki. Dwóch chłopców.
      - Co to ma do przeznaczenia? - spytała cicho kobieta.
      - Och, nie słyszałaś o tak zwanych „przeklętych bliźniakach”… Widzisz, to jakby klątwa… Czy coś w tym rodzaju. Bliźnięta w rodzinie Łowców… Jakby to ująć? Widzisz, jeszcze w łonie matki jedno z rodzeństwa powinno „pożreć” drugie.
      - C-co?
      - Przekleństwo. Przeznaczenie. Kara.
      - Kara?
      - Łowcy zabijają wampiry. Więc to jakby kara za to… Skoro jedno z bliźniąt odbiera energię życiową drugiego, to zachowuje się ono jakby było… dzikie. Trochę jak wampir, bez obrazy - dodał szybko. - A tu nagle cud. Chłopcy się urodzili. Obaj cali i zdrowi. To znaczy… Faktem jest, że jeden jest silniejszy od drugiego i takie tam, ale… Wymknęli się przeznaczeniu. Przezwyciężyli je jeszcze w łonie matki.
      - Ci chłopcy… Jak się nazywają?
      - Zero i Ichiru Kiryuu. Muszą mieć teraz jakoś półtora roku…
      Jej, gdyby Maaya i Touga byli razem… Aya-chan na pewno kiedyś poznałaby tych bliźniaków. Ciekaw jestem, co by z tego wyszło. Uśmiechnął się do siebie. Zaraz jednak zganił się za to, że znów „gdyba”. Rany, co ze mną? To wszystko jest już niemożliwe. Całkowicie nierealne. Ale… ciekaw jestem, co wyrośnie z małych Kiryuu. Zapewne będą świetnymi Łowcami, a już na pewno ten silniejszy. Który to był? Chyba ten starszy. No, nieważne. Ech, a Aya-chan? Biedna mała…
      Kaien posiedział jeszcze chwilkę. Miał szczerą nadzieję, że dziecko się obudzi, by mógł chociaż przez chwilę potrzymać w ramionach tę kruszynkę. Nie doczekał się jednak tego. Potem musiał się już zbierać.
      - Wróć sekretnym przejściem - poradziła mu Maaya.
      Zaprowadziła go do piwnicy i wskazała tajemny tunel.
***
      Moc. Potężna moc. Eksplozja.
      - Ależ się zmieniłeś…
      Kaien powoli uniósł powieki. Leżał na bruku, a tuż przy nim kucała czystokrwista wampirzyca. Na suknię narzuconą miała ciemną pelerynę z kapturem. Spojrzał na jej twarz okalaną przez brązowe włosy.
      - Ile to już czasu minęło, odkąd wiedzieliśmy się po raz ostatni, Kaienie Kurosu? - spytała Juri Kuran. - Stałeś się teraz sławny. „Zimnokrwisty Łowca, który zabił niezliczoną ilość wampirów”… Jaka zmiana twego serca nakazała ci mnie teraz zabić? - Brązowe oczy wpatrywały się w niego jakby ze zdziwieniem. - Przecież wiesz, że nie robię niczego, przez co mogłabym się znaleźć na liście Łowców.
      Milczał.
      - A może - podjęła po chwili - chciałeś mnie złapać i wysłać do ludzi o złych zamiarach, którzy pragną czystej krwi przez jej zadziwiające, narkotyczne właściwości?
      Mężczyzna westchnął.
      - Kuranowie należą do osobistości z samego serca wampirzej społeczności. Pomyślałem, że jeśli bym ich zabił… to może w końcu uwolniłbym się z więzów, które łączą mnie z tym przeznaczeniem - rzekł.
      - Wiedziałam, że kiedyś powiesz właśnie coś takiego. Dlatego prosiłam cię, żebyś przyszedł do naszego domu… Dawno temu… - odparła. - Wybacz, że cię zraniłam, parując twój atak. Zrobiłeś to tak nagle, że nie miałam czasu na kontrolę mocy. Nie mogę ryzykować, bo w moim ciele wzrasta teraz życie, które muszę chronić za wszelką cenę - wyznała. - Nie myślałam, że będziesz gapić się, jakby to było jakieś dziwaczne stworzenie…
      - Próbowałem odebrać ci życie - przerwał jej z lekkim grymasem na twarzy. - Dlaczego mnie nie zabiłaś?
      - Właściwie… - zawahała się. - Spotkanie z tobą jest mi na rękę… Właśnie uciekłam spod obserwacji Haruki i ochroniarzy, by się z tobą zobaczyć. Rozmyślałam nad tym, że jeśli byłoby to miejsce, którego byś pilnował… to może mogłabym wysłać swoje dziecko do takiej… powiedzmy… szkoły.
      Kaien zastygł w osłupieniu. Szkoły?
      - Chcę, by widziało różne oblicza tego świata - kontynuowała szatynka. - I cieszyło się ze swej młodości w świecie pełnym życia, w którym będzie mogło płakać i śmiać się, kiedy zechce. I dlatego… Dlatego… Jeśli nie chcesz, by twoje życie… - Zrobiła pauzę. - Chcę, byś dał mi… - Kolejna przerwa. - Twoją szkołę.
      Szkołę? Dziwił się mężczyzna. Jaką szkołę? Ja nie…
      Stracił przytomność.
***
      W sobotę, szóstego listopada, stało się to, czego wszyscy tak bardzo się obawiali.
      Reiko wparowała do domu Kaiena, wrzeszcząc już na progu.
      - Dowiedział się! Związek się dowiedział! - krzyczała ze łzami w oczach.
      - Co? - Kurosu zbladł.
      - Co my teraz zrobimy?! Musimy działać, musimy im pomóc…
      - Czekaj! - zaprzeczył mężczyzna. - Co zamierza Związek?
      - Chcą zaatakować! Kaien, zrób coś!
      - Szlag!
      Co teraz?! Zaraz…
      - Jakim cudem się dowiedzieli? - spytał ostrożnie.
      - Nie mam pojęcia. Nikt ich nie odwiedzał oprócz nas…
      Kurosu otworzył szeroko oczy.
      Niemożliwe… Niemożliwe… To… To moja wina! Ktoś mógł mnie jednak wtedy śledzić… Zbladł.
      Rzucił się do telefonu i wykręcił numer Yagariego.
      - Touga! Dowiedzieli się!
      - Co?! Cholera! Zaraz tam będę.
      Kaien wyjaśnił jeszcze przyjacielowi, w jaki sposób dotrzeć do dworku w lesie. Potem odłożył słuchawkę, złapał broń i wraz z Reiko ruszył w podróż do domu Maayi.
      Po drodze spotkali Tougę. Razem ruszyli ku celu.
      Reiko i Kaien wparowali do domu, krzycząc na progu o tym, co się stało. Przestraszona Maaya szybko zaprosiła Yagariego do środka i zatrzasnęła drzwi.
      - Kage! - zawołała.
      Z jednego z pomieszczeń wyszedł niezwykle przystojny wampir. Łowcy zobaczyli go po raz pierwszy w życiu.
      Ta jego aura… To czystokrwisty? Stawiałbym raczej na arystokratę, pomyślał Kaien. Spojrzał mu w oczy. W oczy szarej barwy, podobno dokładnie takiej samej, jak u Ayi. Potem odwrócił wzrok od wampira i przyjrzał się Toudze. Jego twarz jak zwykle zdawała się niczego nie wyrażać.
      - Związek się dowiedział! - krzyknęła z rozpaczą Maaya.
      - Właśnie… Jeden z moich zaufanych ludzi przekazał mi, że Rada już tu zmierza.
      - O Boże… - jęknęła brunetka i zatoczyła się lekko. Potem pobiegła do pomieszczenia, w którym spała córeczka.
      Nagle dom otoczyła cała zgraja groźnych wampirów. Większość z nich okazała się być arystokratami.
      Te obdarzone mocą pijawki mogą być niebezpieczne… Szlag! Nie będzie łatwo, pomyślał ze zgrozą Kaien. Serce waliło mu już ze stresu. To miała być walka inna niż wszystkie, był o tym przekonany. Przeciwnikami nie byli tym razem szaleni krwiopijcy Poziomu E, lecz potężne, szanowane wampiry będące wysłannikami samej Rady Starszych.
      Łowcy rzucili się do walki. Kaien i Reiko z gracją wymachiwali katanami, a Touga celnie strzelał.
      Na początku zmagali się z wrogami w korytarzu. Próbowali nie dopuścić do tego, by wampiry przedostały się do pokoju, w którym była przyjaciółka z małą dziewczynką. Jednak troje Łowców nie mogło zbyt wiele zdziałać w niewyrównanej walce przeciw tabunom obdarzonych nadnaturalnymi mocami wampirów.
      Ciemno to widzę, przemknęło Kaienowi przez myśl. Uskoczył właśnie przed jakimś świetlnym pociskiem, rzucił się do przodu i wbił miecz w serce jednego z przeciwników.
      W końcu nie wytrzymali naporu i wycofali się do salonu. Akcja w całości przeniosła się do tego pomieszczenia.
      To bez sensu, rozpaczał Kurosu. Zabijam jednego, a  już na jego miejscu pojawia się następny!
      Kątem oka mężczyzna zobaczył, że Maaya trzyma córeczkę w ramionach i próbuje prześlizgnąć się w jakieś bezpieczniejsze miejsce. Wampirów było jednak zbyt wiele, została trafiona jakimś czarem. Kaien chciał do niej podbiec, ale był za daleko. Całe szczęście Reiko była w pobliżu i uratowała najdroższą przyjaciółkę, a tym samym malutką Ayę. Brunetka podziękowała Mitsui uśmiechem. Nagle jednak jej przerażony wzrok powędrował ku Kage. Kaien również na niego spojrzał, tak samo Reiko i Yagari. Oczy czystokrwistego zmieniły na chwilę swą szarą barwę na czerwoną. W tym samym momencie Maaya upadła na posadzkę. Wcześniej zdążyła jeszcze rzucić okiem na dziewczynkę, która leżała spokojnie na podłodze tuż obok niej.
      Serce Kaiena niemal stanęło. Nie mógł uwierzyć w to, co się stało.
      Spostrzegł, że Kage zamierza ruszyć ku Maayi. Zarówno Kurosu, jak i Touga z szałem się na niego rzucili, zagradzając mu tym samym drogę.
      Czystokrwisty nawet nie walczył. Patrzył w stronę Maayi i próbował się ku niej przedostać. Łowcy jednak uparcie go atakowali. Nagle stało się z nim coś dziwnego. Wyraz jego twarzy się zmienił, wszystko wokół zaczęło się trząść. Niektóre wampiry zaczęły uciekać, ale niewielu się to udało. Po prostu… „wybuchały”. Zamieniały się w proch, ot tak sobie, jakby same z siebie. Tylko nielicznym udało się zbiec.
      Kaien i Touga stanęli nieruchomo i powoli odwrócili się w stronę dziewczyn. Reiko szlochała i trzymała dłoń przyjaciółki, która powoli zaczynała znikać. Wszyscy spodziewali się, że zamieni się w popiół, jak inne wampiry. Maaya jednak obróciła się z złocisto-srebrny pył. Mitsui opuściła rękę. Mała dziewczynka wpatrywała się swoimi dużymi szarymi oczętami w błyszczące drobinki. Wyciągnęła rączkę, próbując któregoś sięgnąć.
      Oczy Kaiena zaszkliły się. Reiko drżała i płakała. Yagari padł na kolana. Kage jak w transie podszedł do miejsca, w którym jeszcze przed chwilą leżała Maaya. Wyciągnął dłoń ku złocistemu pyłowi.
      Cisza. Martwa cisza.
      Nikt nie miał pojęcia, jak długo ona trwała. Faktem natomiast było, że gdy tylko błyszczące drobinki zniknęły, Aya się rozpłakała. Wciąż leżała na podłodze, w tym samym miejscu, w którym położyła ją matka. Chlipała rozpaczliwie, jakby dokładnie rozumiała to, co się przed chwilą stało. Kage pochylił się, by podnieść córkę, jednak Reiko była szybsza. Troskliwie przycisnęła dziecko do siebie.
      - Nie dostaniesz jej - rzekła drżącym głosem. - Nie pozwolę ci jej tknąć.
      Wampir z początku nie odpowiedział.
      - To moja córka - szepnął po chwili.
      Reiko pokręciła głową.
      - Już nie. Prośbą Maayi było, bym to ja się nią zaopiekowała. Zamierzam dać jej normalne, ludzkie życie. Nie przeszkodzisz mi - odparła już pewnie.
      - Rozumiem - powiedział cicho Kage. - Jeśli taka była wola Maayi, uszanuję ją.
      Na moment zapadła cisza. Nagle jednak wszyscy, łącznie z Ayą, odwrócili się w stronę okna.
      Łowcy… Już tu są.
      - Opiekuj się nią - poprosił Kage, po czym powiedział coś jeszcze szeptem - zdawało się, że nikt tego nie usłyszał. Córeczka jednak odwróciła swą główkę w stronę ojca i zamrugała kilkakrotnie.
      Wtedy wampir zniknął. Rozpłynął się w powietrzu.
      Przez jakiś czas nikt się nie poruszył.
      - Musimy wiać - odezwał się przytomnie Touga.
      Pobiegli do piwnicy. Tam rzucili się ku tajemnemu przejściu.
***
      Reiko wpuściła Kaiena do domu. Była blada i wydawała się okropnie wątła. Zawsze zakładała stylowe ubrania, teraz z kolei naciągnęła na siebie jakiś stary dres.
      Powłóczyła się do salonu. Usiadła na kanapie. Wciąż nie odezwała się ani słowem, nie zaproponowała niczego do picia, nie poprosiła, by usiadł.
      - Reiko? - zagadnął w którymś momencie Kurosu. - Dobrze się czujesz?
      Pokręciła przecząco głową.
      Nagle z sąsiedniego pokoju dobiegł ich płacz małej.
      Mitsui dźwignęła się ociężale i poszła po dziewczynkę. Po chwili wróciła, tuląc do ją do siebie.
      - No już, ciii…
      Malutka dalej płakała.
      - Aya-chan, no już…
      - Maaa… maaa… - zawodziło niemowlę.
      Kaienowi serce się krajało. Podszedł do Reiko i dziecka. Dziewczynka, wciąż płacząc, zwróciła ku niemu szare oczęta. Mężczyzna zrobił głupią minę. Aya umilkła. Po kilku sekundach znów się rozpłakała. Wtedy Kurosu wydał z siebie zabawny dźwięk - niemowlę uspokoiło się i czekało z zaciekawieniem na coś jeszcze. Gdy już stwierdziło, że to koniec zabawy, pisnęło. Wtedy Kaien zaczął wygłupiać się na całego, co sprawiło, że dziewczynka się roześmiała. Głosik miała uroczy.
      Po ładnych paru minutach robienia z siebie błazna Kaien nieco się zmęczył. Reiko patrzyła na niego z wdzięcznością. Aya z kolei usnęła. Kobieta zaniosła ją z powrotem do łóżeczka, a potem wróciła do salonu.
      - Dziękuję - powiedziała.
      - Nie ma za co - odparł Kurosu i opadł na sofę. - Wymagający z niej aniołek. - Uśmiechnął się słabo.
      - Maaya mówiła… że ona dużo śpi i prawie nie płacze. Ale od kiedy tu jest, ma problemy z zasypianiem. I wciąż bidulka zawodzi… Woła mamę…
      W oczach blondynki zabłysły łzy.
      - Przykro mi, że tak to wszystko wygląda. Ale spokojnie, poradzisz sobie.
      - Wciąż nie mogę uwierzyć… W to, co się stało. Nie mogę… - załkała. - Maaya…
      Kaien przysunął się do przyjaciółki i objął ją. W jego oczach też pojawiły się łzy.
      - To… To moja wina, że Związek się dowiedział - wyznał cicho.
      - C-co? - Głos Mitsui zadrżał. - Śledzili cię wtedy?
      - Strzegłem się jak mogłem i w końcu byłem przekonany, że nikt za mną nie idzie. Ale widocznie ktoś jednak musiał mnie śledzić. Ja… Wyrzuty sumienia mnie chyba wykończą…
   Przez długi czas milczeli.
      - Już i tak nic na to nie poradzimy… - szepnęła Reiko.
      - Wiem. Wiem… Teraz… musimy sprostać przyszłości.
      - Tak.
      Przerwała na chwilę.
      - A co z Tougą? Jak się trzyma?
      Kaien przegryzł wargę.
      - Nie najlepiej. Zmienił się. Jakby zamknął się w sobie. Jest jeszcze bardziej opryskliwy, gburowaty… I też się w pewien sposób obwinia.
      - Więc my wszyscy zostaliśmy przez to w jakiś sposób naznaczeni… - powiedziała cicho niebieskooka. - Boję się - wyznała.
      - Ja też…
      Znów zapadła chwila milczenia.
      - Hej, a co z małą?
      - Było okropnie ciężko, ale jakoś udało mi się załatwić formalności. Od teraz nazywa się Aya Mitsui. Jest moją córką.
      - Adoptowałaś ją?
      - Niee… Wszystkim mówiłam, że to moja prawdziwa córka. Większość uwierzyła. Gdybym ją adoptowała, ktoś ze Związku od razu by się spostrzegł. A tak… Wciąż nie chce mi się wierzyć, ale się udało. Chociaż ta jedna rzecz… mi się udała.
***
      Wciąż dręczony wyrzutami sumienia, Kaien Kurosu odszedł ze Związku Łowców. Postanowił zmienić swój tryb życia. Chciał wszystko zmienić.
      Pożegnał się z przyjaciółmi i się przeprowadził. Dostał pozwolenie na wykorzystanie terenu, który niegdyś należał do Związku. Kilka budynków, ładna okolica, wokół pełno lasów. Małe miasteczko nieopodal.
      Idealnie, stwierdził wciąż ze smutnym uśmiechem.
      Któregoś dnia przypomniał sobie dziwne słowa Juri Kuran. Wpadł na pewien pomysł. Postanowił założyć szkołę z internatem.
      Jak pomyślał, tak zrobił. Już po kilku latach Akademia Kurosu stała się prestiżową uczelnią.
***
      Minęło pięć lat z kawałkiem od dnia, w którym wszystko się zmieniło.
      A sprawy znów się pokomplikowały.
      Juri i Haruka Kuran nie żyją… Kaienowi wciąż trudno było uwierzyć w to, że komuś udało się zabić czystokrwistego wampira, Harukę. Juri z kolei oddała swe życie za córkę. Czy wszystkie matki tak się poświęcają, by uratować swe dzieci?, spytał sam siebie, myśląc o Maayi. Westchnął i przyjrzał się pięcioletniej szatynce.
      - Yuuki? Masz może ochotę coś zjeść? - zapytał z łagodnym uśmiechem.
      Dziewczynka nie odpowiedziała. Nie odezwała się jeszcze ani razu.
      Dni mijały. Akademia dobrze prosperowała, a Yuuki wreszcie zaczęła żyć jak normalne dziecko.
      Yuuki Kurosu. Moja adoptowana córeczka…
***
      - Halo? - zagadnął wesoło Kaien, podnosząc słuchawkę.
      - To ja - rzucił krótko rozmówca. Kurosu od razu rozpoznał głos swego przyjaciela.
      - Kopę lat, Touga! Dlaczego się nie odzywałeś?
      - Daj sobie spokój, dyrektorku - odparł oschle Yagari. - Midori i Ren zostali zamordowani.
      Słuchawka prawie wypadła mężczyźnie z rąk.
      - Co? Kiryuu nie żyją? - zapytał cicho.
      Jak to możliwe?! Przecież to byli jedni z najlepszych Łowców…
      - A chłopcy? - spytał po chwili.
      - Przeżył tylko Zero. Ale…

      - Yuuki, poczekaj chwilkę, zgoda? Tatuś wyjdzie na momencik i zaraz wróci, dobrze?
      - Uhm - odparła szatynka. Miała teraz dwanaście lat.
      To była ciemna, zimowa noc. Kaien nałożył szybko jakiś płaszcz i wybiegł przed dom.
      - Jesteś pewien, że sobie poradzisz? - rzucił posępnie Yagari.
      - Taak…
      Serce mu niemal stanęło, gdy zobaczył trzynastoletniego chłopca, tak bardzo podobnego do rodziców, których znał. Wyraz jego twarzy wyrażał równocześnie okropny smutek, jak i niesamowitą wręcz nienawiść.
      - Zero-kun, tak? - zagadnął chłopca. Chciał, by jego głos brzmiał choć odrobinę beztrosko, ale efekt był zupełnie niezadowalający.
      Dziecko nie odpowiedziało. Spojrzało jednak na niego.
      Te smutne, lawendowe oczy…
      - No, chodź - powiedział spokojnie. - Zaraz się wykąpiesz i ogrzejesz…
      Podprowadził trzynastolatka do drzwi. Stała w nich jego córka.
      - Yuuki… Rodzice tego chłopca zostali zamordowani przez wampira. To cud, że udało mu się przeżyć. Opiekuj się nim podczas jego pobytu tutaj, dobrze? Wciąż jest pokryty krwią, więc niech się najpierw wykąpie. Ja muszę porozmawiać z policją - wyjaśnił.
      Oddał Zero w ręce Yuuki, a sam odszedł, by rozmówić się jeszcze z Yagarim.
      - Biedny chłopak… - rzekł posępnie.
      - Nie mogę w to wszystko uwierzyć - powiedział cicho Touga. - Trenowałem ich obu. Zero i Ichiru. A teraz…
      - Przykro mi - szepnął Kaien.
      - A teraz - podjął ciemnowłosy Łowca - Ichiru nie żyje, a Zero zmieni się w wampira. Ugryzła go.
      - Tak myślałem. Jak on sobie poradzi? Może to rodzaj „kary”, która wcześniej ominęła tych dwóch chłopców…
      - Dlaczego… - przerwał mu Yagari. - Dlaczego wciąż wszystkich tracę?
      Touga… Tak bardzo to przeżywasz… Ile już wycierpiałeś? Ile my wszyscy wycierpieliśmy?
      - Naprawdę się do nich przywiązałem, wiesz? - zagadnął ponuro Yagari. - Nawet…
      Wskazał na opaskę na oku.
      - Rozumiem… - Poświęcił swoje oko, by ratować bliźniaków…
      - Powiedz… Masz jakiś kontakt z Reiko? - zmienił temat Kaien.
      - Nie bardzo - odburknął ciemnowłosy.
      - Pracuje jeszcze dla Związku?
      - Tak, ale że tak powiem… Nie na pełen etat. Przyjmuje raczej błahe zadania. Właściwie widziałem ją zaledwie kilka razy.
      - Ach… Rozumiem…
      Jak to się stało, że tak się rozpadliśmy? To przykre… Po śmierci Maayi nic już nie jest takie samo. Ale może… Może czas to naprawić?
***
      Kaien postanowił zadzwonić do Reiko.
      Dobrze, że Związek zgodził się podać mi jej aktualny numer…
      Z początku opowiadał o Yuuki i Zero. Blondynka z ciekawością wysłuchała jego słów.
      - Dobra, dość gadania o mnie. Co u ciebie słychać? Jak Aya-chan? Ach, jest przecież w wieku Yuuki, prawda?
      - Za dwa miesiące skończy trzynaście lat - potwierdziła Mitsui.
      - Och, no tak. Właściwie, jeśli chodzi o wiek, to jest tak pomiędzy „moimi” dziećmi, co nie? - zauważył wesoło.
      - Owszem.
      - Coś ty taka małomówna? Stało się coś?
      - Aya się zmienia. Gdy miała pięć lat, zaczęła widzieć w ciemności. A jakieś półtora roku temu uzyskała moc.
      - Moc? Taką jak te arystokratyczne wampiry?
      - Właśnie.
      - A na czym ona polega?
      - Potrafi manipulować wodą w stanie ciekłym i gazowym.
      - A lód?
      - Lód nie.
      - Hm, ciekawe. Jak ona sobie radzi? Powiedziałaś jej o wszystkim?
      - Tak… To znaczy… Nie o WSZYSTKIM, ale w większość spraw została wtajemniczona. Ma prawo wiedzieć, kim jest.
      - Tak, tak, oczywiście.
      - Ale Kao z kolei o niczym nie ma pojęcia…
      - Kao? Kto to taki?
      - Och! - pisnęła Reiko. - No tak, nie wiesz… To moja córka.
      - Córka?! Masz córkę?! Prawdziwą?! - wykrzyknął odrobinę za głośno.
      - Tak. Ma na imię Kaori. Ma jedenaście lat. I wygląda niemal jak ja.
***
      Cała trójka jadła właśnie kolację. Zero był jak zwykle markotny. Yuuki z zapałem pałaszowała swoją porcję. Rozległ się dzwonek do drzwi.
      - Kiryuu-kun, wygląda na to, że mamy gościa - odezwał się Kaien.
      - W nocy? O tej porze? - zdziwił się chłopiec.
      - Yuuki, idź otworzyć - poprosił dyrektor. Dziewczynka posłusznie wstała. - Kiryuu-kun, powinieneś sam to zobaczyć. Może jesteś w stanie sam to zauważyć…
      - O czym ty mówisz? - spytał ze zdumieniem Zero.
      - Kaname-sama! - ucieszyła się w korytarzu Yuuki. Przyprowadziła gościa do jadalni. Zero i Kaien wstali.
      Chłopak znieruchomiał. Przez moment patrzył na Kaname Kurana. W jego oczach dostrzec można było nienawiść. Chwycił ze stołu nóż i ruszył w stronę wampira.
      - Nie, Zero! - krzyknęła Yuuki.
      Kiryuu jednak nie posłuchał jej. Wbił nóż w rękę spokojnego przybysza.
      - Wampirze! - wrzasnął. W jego głosie wyczuć można było tyle jadu…
      - Kaname-sama! - przestraszyła się dziewczyna.
      - Uderzać mnie tak znienacka… - odezwał się Kuran. - To niezbyt ładnie z twojej strony.
      - Cicho, wampirze! Masz ten sam zapach, co „tamta kobieta”! - zawołał z wyrzutem trzynastolatek.
      - Tamta kobieta? Czyli to ty jesteś Zero Kiryuu? Słyszałem o tobie.
      Wyrwał nóż z rąk młodszego chłopca.
      - Przykro mi z powodu twojej rodziny. Ale nie mam najmniejszego zamiaru dać się przez ciebie zabić - rzekł spokojnie i rzucił nóż na podłogę.
      Kaien podszedł do smutnego chłopaka.
      - Szukasz zemsty nie w tej osobie, Zero-kun - powiedział.
      Zaprowadził podopiecznego do jego pokoju.
***
      Za zgodą Związku i wyższych sfer wampirów Kaien (wraz z pomocą Kaname) założył Nocną Klasę.
      Być może uda się coś jeszcze zrobić z tym dziwnym światem… Może ludzie i wampiry nauczą się żyć w zgodzie?
      Yuuki podzielała entuzjazm ojca. Zero z kolei wyglądał tak, jakby miał ochotę kogoś zabić.
***
      - Podejrzewają coś - mruknęła przez telefon Reiko. - W mieście roi się od Łowców. I jakoś dziwnie dużo wokół wampirów…
      - Yare, yare…
      - Boję się, że Aya i Kaori mogą być w niebezpieczeństwie… Nie wiem, czy kolejna przeprowadzka coś da.
      - Więc… niech rozpoczną naukę w mojej Akademii. Mógłbym wszystko załatwić w ekspresowym tempie.
      - Naprawdę? - ucieszyła się Reiko. - Dziękuję ci, Kaien! - zawołała z ulgą.
      - Ale czy dziewczęta się zgodzą?
      - Och, Kao jest żądna przygód, więc na pewno się ucieszy. A Aya pragnie ją chronić, więc pójdzie wszędzie tam, gdzie ona.
      - Rozumiem. Ach, jeszcze jedno! - przypomniał sobie. - Na którym wydziale chcesz ją umieścić?
      - Och… Ano…
      - Jej wampirze cechy mogą się nasilać… Chyba rozsądniejszym posunięciem byłoby umieścić ją od razu w Nocnej Klasie, jak myślisz?
      - Ale… to niebezpieczne…
      - Kaname wszystkim by się zajął.
      - Och, no tak… Tylko że… Widzisz, Aya z całego serca nienawidzi wampirów.
      - Oj, skąd ja to znam…
      - Zero?
      - Trafiony, zatopiony.
      - Zresztą - kontynuowała Mitsui - wątpię, by pomysł rozdzielenia dziewczyn wyszedłby na dobre. Są tak bardzo zżyte…
      - Rozumiem. W takim razie… Póki co, obie umieszczę w Dziennej Klasie.
***
      - Witamy! - krzyknął uśmiechnięty od ucha do ucha Kaien.
      W porządku, próbował się uspokoić. Wszystko będzie w porządku…
      Spojrzał z zaciekawieniem na nowe uczennice.
      - Ohayō! - przywitała się Yuuki, która stała obok przybranego ojca.
   Przybyszki spojrzały na siebie, a były Łowca skorzystał z okazji, by bliżej im się przyjrzeć. Śnieżnobiała cera wyższej idealnie współgrała z jej długimi, kruczoczarnymi włosami. Przydługa czarna grzywka opadała na duże, szare oczy przesłaniane firanką rzęs. Ubrana była w długie, obcisłe spodnie oraz zwiewną bluzkę na ramionkach. Sprawiała wrażenie nieco zagubionej i niepewnej siebie.
      Jest mniej więcej w tym wieku, w którym poznałem Maayę i Reiko, zauważył mężczyzna. Niesamowite… Choć tak wiele odziedziczyła po ojcu, tym przeklętym łotrze, od razu widać, że to córka Maayi. Oczy, mimo iż nie soczystozielone, mają dokładnie taki sam wyraz…
      Druga była całkowitym przeciwieństwem tamtej - na jej ustach widniał promienny uśmiech, a niebieskie jak niebo oczy lśniły z zachwytu. Miała figurę modelki, a na jej głowie panował artystyczny nieład. Krótka biała spódniczka odsłaniała jej długie, opalone i szczupłe nogi. Całość dopełniała obcisła fioletowa bluzeczka.
      Toż to wykapana Reiko, zachwycił się. Czuję się, jakbym cofnął się w czasie…
      - Witajcie w prestiżowej Akademii Kurosu! Jestem Kaien Kurosu, dyrektor szkoły - odezwał się w końcu. - No, Yuuki, zajmij się nowymi koleżankami! - poprosił. - Zrób to dla tatusia! Miłej zabawy, dziewczynki! - krzyknął, po czym zaczął się oddalać.
      - Dziewczynki?! A ja to co, pies?! - usłyszał jeszcze wyrzuty Zero.
      Być może… Być może wreszcie uda mi się spłacić dług względem Maayi. Nie wrócę jej życia, ale mogę spróbować chronić tę, dla której się poświęciła.
***
      Stało się. Nie wytrzymał. Cztery lata… To i tak cud…
      Związek się dowiedział. Kaien udał się do kwatery głównej, by wyjaśnić kilka spraw z prezesem.
      - Chyba nie słyszałeś moich wezwań, dyrektorze? - odezwał się Przewodniczący Związku Łowców. - Jak się ma Kiryuu? Naprawdę mamy czekać, aż będzie za późno?
      - O czym ty mówisz? - zapytał ze spokojem Kurosu. - Zero ma się dobrze - skłamał. - Teraz czekaj na raport…
      - Wysłałem już Yagariego do szkoły - przerwał mu mężczyzna siedzący za biurkiem. - Jeżeli sprawozdanie stwierdzi, że jest „niebezpieczny”, to mu nie odpuścimy…
      - Stowarzyszenie Łowców nie musi się martwić - odparł oschle Kaien. - Spokój w Akademii Kurosu zostanie zachowany.



***
   No, koniec tego dodatku. Tradycyjnie dziękujemy za czytanie i komentowanie. Zapraszamy na sobotni rozdział XLV. ^^
[wpis podzielony był na dwie części - pierwsza ukazała się 17.04.10, a druga - 21.04.10] 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz