- Cholera…
Gdzie one się, do jasnej cholery, podziały? - zapytał nerwowo Yagari.
- Nie mam pojęcia… - odparł zgodnie z prawdą Kaien. - Ale
lepiej je znajdźmy. Mam wrażenie, że te dziewczyny przyciągają do siebie
niebezpieczeństwa jak magnes.
- Tak jest w istocie - mruknął Touga. - Znamy je od niecałych
dwóch lat, a już kilka razy musieliśmy je ratować.
- Hm, fakt. Całe szczęście zawsze robiliśmy to w porę, dzięki
czemu nie dowiedziały się o istnieniu wampirów.
- Taa… Szczęście w nieszczęściu.
Było
już ciemno. Chłopacy szukali z roztargnieniem swoich przyjaciółek. Nie uśmiechała
im się wizja walczenia z jakimś zbłąkanym Poziomem E podczas wycieczki
szkolnej.
Nie
byli zwykłymi licealistami. Należeli do Związku Łowców. W dodatku ich
umiejętności dotyczące tropienia wampirów i zgładzania ich stały na naprawdę
wysokim poziomie. Mimo młodego wieku, byli już dość poważani w Stowarzyszeniu.
Uratowali niejedno ludzkie istnienie.
Zazwyczaj
walka nie sprawiała im większych problemów, niemal ich nie stresowała - nie,
jeśli już, to raczej bawiła. Przeważnie. Bo kiedy chodziło o bezpieczeństwo
bliskich osób, serca niemal im stawały ze strachu o ich los.
Teraz
bynajmniej nie byli spokojni. Czuli, że coś jest nie tak. Za wszelką cenę
chcieli odnaleźć swe koleżanki, które odłączyły się od nich kilka godzin temu z
powodu jakiejś błahej kłótni.
Nagle
usłyszeli czyjś krzyk.
- To Maaya! - przeraził się nie na żarty Yagari.
Obaj
rzucili się biegiem ku miejscu, z którego dobiegł jej głos. Usłyszeli też
nawoływania o pomoc - zdecydowanie ich autorką była Reiko.
Obyśmy zdążyli na
czas, pomyślał z rozpaczą Kurosu. Serce
biło mu jak oszalałe.
Znaleźli
się w martwym punkcie. Przed nimi znajdował się dość wysoki mur - a za nim,
wiedzieli to doskonale, znajdowały się cenne przyjaciółki. I wampir Poziomu E,
którego obecność wyczuwali już od jakiegoś czasu.
Nie
było czasu na jakiekolwiek wahanie. Rozpędzili się i wdrapali na mur. Sprawnie
go przeskoczyli.
Tuż
przed nimi stał wampir, był jednak odwrócony do nich plecami. Kaien bez
zastanowienia wyjął katanę z pochwy, Touga z kolei przygotował się do strzału.
Jak na komendę, obaj w tym samym momencie, zaatakowali. Potwór obrócił się w
proch, a oczom nastolatków ukazały się przerażone dziewczęta. Brunetka stała
tuż przed kupką popiołów, które pozostały po potworze, blondynka zaś jakieś dwa
metry dalej.
Maaya
nie potrafiła dłużej utrzymać się na nogach. Upadła na kolana. Drżała i
szlochała. Yagari i Kurosu podeszli do koleżanek.
- Co to było, do jasnej cholery?! - zapytała zezłoszczona
Reiko. Podeszła już bliżej i objęła roztrzęsioną przyjaciółkę.
- Wampir Poziomu E - rzucił Touga rzeczowym tonem.
- Wampir?
- Owszem. One istnieją, widziałyście to zresztą na własne oczy
- powiedział Kaien.
Nie ma już sensu ukrywać dłużej prawdy, pomyślał. One po prostu
przyciągają do siebie tych krwiopijców… Może to nawet lepiej, jeśli zostaną
uświadomione? Może dzięki temu nie będą się włóczyły nocą po mieście, w dodatku
całkiem same… Może zaczną choć trochę bardziej uważać?
Tego
wieczoru grupa długo rozmawiała. Chłopcy zdecydowali się wszystko im wyjaśnić.
Opowiedzieli im o wampirach i o Związku Łowców.
- Czy ja też mogłabym do niego dołączyć? - zapytała
zafascynowana Reiko.
Heh, mogłem się tego
po niej spodziewać, zaśmiał się w duchu Kurosu.
- Hę? No co ty - odparł Yagari. - Tu trzeba mieć umiejętności.
Poza tym jesteś zbyt roztrzepana.
- No wiesz! Potrafię zachować powagę, jeśli sytuacja tego
wymaga! Ponadto jestem świetna w wielu sztukach walki i potrafię władać bronią
różnego rodzaju.
- Serio? - zapytali naraz chłopcy, a na ich twarzy malowało się
niedowierzanie.
Aż trudno w to
uwierzyć, stwierdził Kaien. I bynajmniej nie mam na myśli tego, że Reiko
rzeczywiście ćwiczy jakieś sztuki walki i włada bronią, ale to, że Touga i ja
nic o tym nie wiedzieliśmy!
- Owszem! - Reiko energicznie pokiwała głową. - Powiedz im,
Maaya!
Ta jednak milczała. Podniosła się powoli z trawy, na której
wszyscy siedzieli.
- Pójdę już spać. Dobranoc - szepnęła i oddaliła się.
- Biedna. Strasznie nią to wstrząsnęło - rzekła Reiko.
- Dziwisz się? Każda normalna dziewczyna by się tak zachowała!
- odparł Yagari.
- Masz na myśli to, że jestem nienormalna?! - zapytała ze
złością Reiko.
- Tak.
- Ty…
- No już, uspokójcie się! Po co te nerwy… - starał się
załagodzić sprawę Kurosu.
Mitsui
i Yagari wprost uwielbiali się nawzajem denerwować. Droczyli się, kiedy tylko
mogli. Kaiena to zazwyczaj bawiło, w tej jednak sytuacji uznał, że takie
sprzeczki są nie na miejscu.
***
Oczywiście
Reiko Mitsui postawiła na swoim. Po różnego rodzaju szkoleniach i zdaniu
wszystkich łowieckich egzaminów została pełnoprawną członkinią Związku Łowców.
Kaien
musiał przyznać, że cieszył się z jej sukcesu. Twierdził niby, że to
niebezpieczne i Reiko nie powinna zabierać się za podobne rzeczy, jednak fakt,
że będzie mógł spędzać więcej czasu nie tylko z Tougą, ale także jedną ze
swoich przyjaciółek, bynajmniej go nie martwił.
Z
początku denerwował się, jak koleżanka poradzi sobie z pierwszą misją. Obawy
były jednak zupełnie zbędne - Reiko świetnie sobie poradziła. Doskonale znała
kilka sztuk walki, a kataną wymachiwała w wręcz mistrzowskim stylu. Momentami
Kaien czuł się nawet nieco zazdrosny. Reiko zawsze to zauważała i tylko się
śmiała.
Chłopak
cieszył się świetnymi relacjami z Yagarim i Mitsui. Jednak ostatnia członkini
ich grupy, Maaya Katayama, zupełnie zamknęła się w sobie. Od pamiętnego
wydarzenia na wycieczce nie była sobą. Prawie nie wychodziła z domu, przez co
nie widywała się z chłopakami. Reiko często ją odwiedzała, ale niewiele
potrafiła z niej wyciągnąć. Touga i Kaien wybrali się kilka razy z wizytą do
domu Katayamy, ta jednak przez niemal cały czas milczała.
To wydarzenie
strasznie nią wstrząsnęło, martwił się Kurosu. Biedna Maaya! Tak bym chciał, by była
szczęśliwa. Reiko ułożyła sobie życie, ale Maayi nie jest tak łatwo.
Kaien
wiele razy widział też troskę na twarzach Reiko i Tougi. Wszyscy martwili się o
przyjaciółkę, ale nie mieli pojęcia, w jaki sposób mogliby jej pomóc.
Chyba jedynym
lekarstwem okaże się po prostu czas…
Minęło
jednak kilka lat, a stan dziewczyny się nie zmieniał. A jeśli już, to na pewno
nie na lepsze.
-
Nie wiem już, co robić! - wyżaliła się kolegom Reiko. - Tak bardzo się o nią
martwię…
- My też, ale chyba nic nie możemy zrobić - rzekł Kaien.
Czekał
na jakiś komentarz od Tougi. Ten jednak uparcie milczał. Na jego twarzy malował
się jednak tak wielki żal, że Kurosu nie potrzebował już żadnych słów. Nagle
wszystko stało się jasne.
***
-
Nie uwierzycie, chłopaki! - zawołała wesoło Reiko.
- W co znowu mamy nie uwierzyć? - mruknął znudzonym głosem
Yagari, nawet nie podnosząc wzroku znad książki.
Ciekawe cóż takiego
się stało, że Reiko jest taka radosna?, zamyślił
się Kurosu.
- Maaya się zakochała! - wypaliła zarumieniona blondynka.
Kaienowi opadła szczęka. Wyglądał co najmniej zabawnie.
Touga z kolei wypuścił z dłoni lekturę i ze zdziwieniem
spojrzał na przyjaciółkę.
- Ale wyglądacie! - zaśmiała się Reiko.
Kurosu otrząsnął się już z pierwszego szoku.
- Naprawdę? - spytał z zaciekawieniem.
- Tak! Poznała go, gdy wracała z wykładów! Pośród płatków
sakury… Jakie to romantyczne! Podobno jest bardzo przystojny! I wysoki, i miły,
i… - świergotała.
Kaien
spojrzał na przyjaciela. Na jego widok serce ścisnął mu żal. Zazwyczaj Yagari
doskonale maskował swoje uczucia, tym razem szok sprawił, że całkowicie o tym
zapomniał.
Ech… Biedak.
- Dobrze, dobrze, Reiko! Uspokój się. Mam wpaść w kompleksy,
kiedy tak wymieniasz zalety tego gościa? - odezwał się.
- Och, wybaczcie! - zaśmiała się dziewczyna. - Ale czy to nie
cudownie? - zapytała, patrząc to na jednego, to na drugiego. Ciemnowłosy Łowca
natychmiast przybrał obojętny wyraz twarzy.
Kaien przeniósł wzrok z kolegi na blondynkę.
- Taak… - mruknął, nieudolnie próbując się uśmiechnąć.
Yagari wstał z fotela, na którym dotychczas siedział i bez
słowa wyszedł.
- Co go ugryzło? - zdziwiła się blondynka, wskazując na drzwi.
- A bo ja wiem? Mnie się nie pytaj - odparł wymijająco Kaien.
***
Maaya
najwyraźniej zaangażowała się w swój związek. Reiko, po kilku próbach
wyciągnięcia z niej czegoś więcej na temat jej wybranka, dała sobie spokój -
bała się, że swoją natarczywością spowoduje nawrót depresji tamtej.
Touga
całkowicie poświęcił się pracy w Związku Łowców. O nic nie wypytywał, niczego
nie chciał wiedzieć. Każdemu wydawałoby się, że jest po prostu całkowicie
obojętny. Kaien jednak znał prawdę, choć nie był pewny, czy przyjaciel o tym
wie.
***
W
końcu nadszedł czas zakończenia studiów. Wszyscy czworo ukończyli je z
wyróżnieniem, co było powodem do radości i świętowania.
Udali
się do ulubionej kawiarenki. Zamówili pyszne lody i coś do picia.
- Nie mogę uwierzyć! - zawołała wesoło Reiko. - Jesteśmy
genialni!
- Bez przesady - mruknął Touga.
- Och, rozchmurz się, no! - zniecierpliwiła się blondynka. - Takie
chwile nie zdarzają się często!
Kaien
spojrzał na Maayę, która uśmiechała się delikatnie. Niegdyś uśmiech ten
przeznaczony był wyłącznie dla jej rodziny i dla nich - dla Reiko, Tougi i
Kaiena. W tamtym jednak momencie Kurosu zdał sobie sprawę z tego, że nie należy
on już do nich. Znalazł nowego właściciela. I jej serce także.
***
Po
jakimś czasie Maaya przeprowadziła się do swojego ukochanego. Wiadomość o tym
wstrząsnęła Tougą. Mimo wszystko wciąż spotykał się z całą grupą, gdy nadarzała
się taka okazja. Czyli rzadko - Łowcy mieli naprawdę dużo pracy.
Czasem się zastanawiam… Skąd się ich tyle
bierze?, pytał sam siebie Kaien, mając oczywiście na myśli wampiry Poziomu
E.
***
-
Mam wieści! - zaświergotała Reiko.
- Już się boję… - zaczął Yagari.
- Midori i Ren pobrali się kilka tygodni temu! To była taka
mała, skromna uroczystość…
- Serio? No proszę! - zaśmiał się Kaien.
- Ech, i pomyśleć, że dopiero teraz się o tym dowiedziałam… -
mruknęła z dezaprobatą. - Ale to nie wszystko!
- Nie? - zapytał znudzonym głosem Touga.
- Spodziewają się dziecka!
- Wow, no proszę! Będzie trzeba temu naszemu państwu Kiryuu
pogratulować!
- O tak!
- No, no… Zarówno Ren, jak i Midori są świetnymi Łowcami… Ich
dziecko nie umknie przeznaczeniu. - Kaien wyszczerzył zęby. - Nasze szeregi
zapewne się powiększą.
- O tak! Wiesz, właściwie prezes wiąże już z tym biednym
maluchem spore nadzieje. Przynajmniej tak słyszałam.
- Tak? A powiedz mi jeszcze…
Kurosu
i Mitsui pogrążyli się w rozmowie. Yagari tylko im się przysłuchiwał.
***
-
Jestem padnięta - stwierdziła po raz kolejny Reiko.
- Przestań już marudzić - zirytował się Touga.
Mitsui,
Kurosu i Yagari wracali właśnie z jednej z najważniejszych jak dotąd misji w
ich życiu. Dotarli wreszcie do głównej siedziby Związku Łowców i skierowali
teraz kroki ku gabinetowi prezesa - musieli złożyć dokładny raport o przebiegu
akcji.
-
Och! Mitsui-san! - zawołała Teruko Goto, jedna z koleżanek Reiko.
- Poczekacie tu chwilkę? - spytała towarzyszy.
- Masz trzydzieści sekund - odburknął Touga.
- Już lecę, Goto-san! - krzyknęła blondynka i na chwilę się
oddaliła.
- Ech. Dopiero co narzekała, że jest zmęczona, a już ględzi w
najlepsze z koleżanką - mruknął ciemnowłosy.
- Hehehe… - zaśmiał się nerwowo Kaien. - Cała ona, czyż nie?
- Noo…
Obaj
odwrócili się w stronę przyjaciółki. Obie dziewczęta nawijały i energicznie
gestykulowały. Po kilku minutach Reiko pożegnała się z Teruko i podbiegła do
młodych mężczyzn. Wyglądała na niezwykle przejętą.
- Nie uwierzycie, czego się dowiedziałam! - pisnęła.
- Znowu jakieś plotki? - zniecierpliwił się Yagari. - Jeśli
tak, to dziękuję bardzo. Chodźmy wreszcie złożyć ten głupi raport.
- To nie żadne plotki! - oburzyła się. - Midori i Ren… -
zaczęła.
- Och, doczekali się wreszcie tego dziecka? Chłopiec czy
dziewczynka? - przerwał zaciekawiony Kurosu.
- Chłopcy. DWAJ - rzekła.
Przyjaciele znieruchomieli.
- Dwaj? Bliźniaki? - spytał z niedowierzaniem Touga.
Reiko skinęła głową.
- Ale… - zaczął Kaien.
- Tak…
- Naprawdę? Obaj żyją? - Kurosu próbował wyciągnąć z blondynki
więcej informacji.
- Owszem… Niesamowite, prawda? - szepnęła.
- O tak… - odezwał się ciemnowłosy.
- No, to chyba trzeba się cieszyć, co? Umknęli złośliwemu
przeznaczeniu! - Kaien chciał, by jego głos zabrzmiał wesoło.
- Tak, tak - kiwała głową Reiko. Po czym rozgadała się już. -
Mają już imiona! Starszy to Zero, a młodszy Ichiru. Są identyczni! Póki co
podobno bardziej przypominają Rena, ale to się może zmienić, wiecie jak to
jest. Trudno powiedzieć, jak niemowlak będzie wyglądał za kilkanaście czy
kilkadziesiąt lat, prawda? No, w każdym razie na pewno będą ładnymi chłopcami,
tu nie ma wątpliwości - w końcu Ren jest taaki przystojny! A Midori jest uroczą
dziewczyną, czyż nie?
Paplała
tak do czasu, gdy doszli do pokoju prezesa.
***
Przez
kilka miesięcy życie toczyło się względnie normalnym rytmem.
Wszystko byłoby w
porządku, gdyby nie to, że Maaya praktycznie się nie odzywa, denerwował się Kaien. W
ogóle się z nami nie spotyka… Kilka razy kontaktowała się z Reiko, a ta nic nie
mogła z niej wyciągnąć… Ech, niepokoję się… Cholera, jak tak się nad tym
zastanowić… Nie widziałem jej od jakiegoś roku! Co się z nią dzieje? Czy to
przez tego Kage? Szlag by to…
Usłyszał
pukanie. Odstawił kubek z zimną już herbatą i wstał z kanapy. Szybko otworzył
drzwi.
- Reiko! Co za miła niespodzianka! - uśmiechnął się, widząc
swoją przyjaciółkę.
- Mogę wejść? - spytała szybko.
- Hę? Och tak, pewnie…
Wpuścił ją do środka i zaprowadził do salonu. Szybko uprzątnął
ze stolika stos papierów, które na nim leżały.
- Kawa? Herbata? Coś zimnego? - zapytał.
- Nie, dziękuję - odparła pospiesznie.
Kurosu się zaniepokoił. Reiko była wyraźnie spięta.
- Co się stało?
- Kaien… Rozmawiałam z Maayą - wyznała cicho.
- To chyba dobrze? Co się z nią dzieje? Dlaczego tak długo się
nie odzywała? Coś się stało? - mężczyzna zasypał Mitsui pytaniami.
- Ona… - zaczęła. - Nie wiem, od czego zacząć - przyznała.
- Od początku…? - Kurosu wiedział już, że sprawa musi być
poważna. Normalnie Reiko zachowywała się przecież zupełnie inaczej.
- Ten jej ukochany… To wampir, czystokrwisty - szepnęła.
Chłopak otworzył szeroko oczy ze zdumienia.
- Co? Kiedy się dowiedziała?
- Już jakiś czas temu. Mniej więcej od tamtej pory przestała
się z nami spotykać.
- Ale… Dlaczego?
- Mają dziecko - pisnęła Reiko.
Kaienowi opadła szczęka.
- Dziewczynkę. Ma na imię Aya.
Mężczyzna, który do tej pory stał, opadł na sofę tuż obok
Mitsui.
- Dhampir, tak? - zapytał.
Blondynka potwierdziła to skinieniem głowy.
- O rany. O rany. O…
- Przestań już! - zawołała Reiko. - To dlatego się z nami nie
spotykała… Dlatego nic nie mówiła… Tyle sekretów… A ona biedna… Sama…
- O rany - powtórzył Kurosu, nie mogąc wykrztusić nic więcej.
- Ale to jeszcze nie wszystko - wyznała ze łzami w oczach
Reiko.
Serce mężczyzny zabiło szybciej.
Błagam, nie mów
tylko, że…
- Przemienił ją.
A jednak…
- Maaya jest wampirem, rozumiesz? A jej córka dhampirem. Boże,
co one zrobią? - rozpłakała się.
- Już, spokojnie. - Kaien czule pogłaskał przyjaciółkę po
głowie. Ta wtuliła się w niego i zaszlochała. - Coś wymyślimy, pomożemy im.
Będziemy trzymać Związek z dala od nich. A ten cały Kage powinien zająć się
Radą…
-
Powiesz Toudze? - spytała Reiko, gdy już zbierała się do wyjścia. - Ja tego nie
zrobię.
Kaien zbladł.
- Ja… Jak mam mu to zrobić? - zapytał z roztargnieniem. - On
się załamie.
- To twardy facet - rzekła kobieta bez przekonania.
- Chwila moment! - oprzytomniał Kurosu. - To ty wiesz?
- Trudno było się nie domyślić. Choć prawdą jest, że
skojarzyłam fakty dopiero jakiś czas temu…
***
Kaienowi
serce się krajało, ale nie mógł okłamywać przyjaciela. Nie mógł ukryć przed nim
prawdy. Touga wysłuchał wszystkiego bez przerywania koledze i bez mrugnięcia
okiem. Jego twarz zdawała się niczego nie wyrażać. Oczy jednak nie potrafiły
kłamać.
Gdy
Kurosu umilkł, Yagari bez słowa wyszedł.
***
-
Naprawdę chciałbym się z nią zobaczyć - powiedział Kaien. - Z jakiej racji ty
mogłaś to zrobić, a ja nie?
- Bo mnie poprosiła - odparła z niecierpliwością Reiko. -
Zrozum, ona naprawdę jest w kiepskim stanie. Ta depresja… Jest podobnie jak…
WTEDY.
- Rozumiem… Ale proszę, powiedz mi, gdzie mieszka.
Mitsui przegryzła wargę.
- Proszę! To też moja przyjaciółka - przypomniał.
- Ale…
- Proszę!
- Dobrze już, dobrze! - wykrzyknęła Reiko. - Tylko… Jeśli tam
pójdziesz, bądź ostrożny. Jeśli ktoś coś podejrzewa, a nie możemy tego
wykluczyć… Może się zrobić niebezpiecznie.
- Wiem.
***
Kaien
uważnie rozglądał się dookoła. Nie wyglądało na to, by ktoś go śledził. Kluczył
jeszcze trochę między drzewami, by w razie czego zgubić ewentualnego wroga.
Potem jego oczom ukazał się piękny dwór. Nie był może duży czy nowoczesny, ale
z pewnością wyglądał przytulnie.
Mężczyzna
zbliżył się do domu. Wszedł na ganek i zapukał. Po chwili drzwi się otworzyły.
Twarz Maayi wyrażała bezgraniczne zdumienie.
- Szybko, wejdź do środka! - powiedziała, nawet się nie
witając.
Kurosu spełnił jej prośbę i przekroczył próg posiadłości. Maaya
nerwowo zakluczyła drzwi.
- Co ty tu robisz? - spytała kobieta.
- Ech, prawda jest taka, że po prostu nie wytrzymałem i
musiałem cię wreszcie zobaczyć - przyznał, po czym obszedł przyjaciółkę
dookoła. - No! Wyglądasz na zdrową!
- A dlaczego miałoby być inaczej? - zapytała.
- Hm, sam nie wiem… Siedzisz tu już tak długi czas… Sama…
Maaya westchnęła.
- To jak? Pokażesz mi swoją córeczkę czy nie? - zapytał wesoło
Kaien.
Przyjaciółka
zaprowadziła go do salonu. Wnętrze domu było bardzo ładnie urządzone, ale
panowały w nim ciemności, gdyż wszystkie okna były zasłonięte.
Podszedł
do kołyski. Ujrzał w niej małe niemowlę o niemal białej, delikatnej skórze i
czarnych włoskach.
- Jej! - szepnął z przejęciem. - Jest taka urocza! - zachwycił
się.
Maaya
zrobiła herbatę. Potem usiedli przy stoliku.
- Jak sobie radzisz? - spytał po chwili.
- Byle jak - odparła ze smutkiem. - Nie wiem już, co ze sobą
zrobić - przyznała. - Boję się… Tak bardzo się boję… Jeśli Ayi coś się stanie…
Albo jeśli Kage ją przemieni… Nie, nie mogę na to pozwolić.
- Powiedz… Czy Aya-chan… Hm. Dużo ma z wampira?
- Nie. Światło słoneczne ją razi. I nie lubi wysokich
temperatur. To wszystko - odparła Maaya. - Powiedz, przecież mogłaby żyć
normalnie, prawda? Jak człowiek… Są przecież tacy, którzy nie przepadają za
słońcem i w ogóle…
- Taak…
Umilkli.
Rany… Gdyby ten
kretyn, Touga, wyznał jej swoje uczucia jeszcze w liceum… I to przed tamtym
incydentem… Prawdopodobnie Maayi nie byłoby teraz tutaj. Mogliby żyć sobie
szczęśliwie… Maaya nie byłaby wampirem, a Aya dhampirem. Mogliby wieść niemal
normalne życie.
- Powiedz… Co tam w Związku? - odezwała się Maaya.
- Hę? Och, tak. - Kaien odepchnął od siebie myśli typu „co by
było, gdyby”. - Wiesz, jeśli chodzi o was, robimy, co możemy, by trzymać Łowców
z dala od ciebie.
- Dziękuję - szepnęła.
- Nie ma za co. - Uśmiechnął się życzliwie. - A chcesz
posłuchać czegoś ciekawego? O tym, że przeznaczeniu można się wymknąć?
Maaya uniosła głowę i z zaciekawieniem przyjrzała się
przyjacielowi. Potaknęła.
- Widzisz… W Związku poznałem wiele osób. Było też kilka w
naszym wieku. Wśród nich Midori i Ren. Zakochali się w sobie i pobrali się.
Potem okazało się, że spodziewają się dziecka.
Dziewczyna drgnęła.
- Wszyscy od razu zaczęli wiązać z tym maluchem wielkie
nadzieje. Widzisz, miałoby w sobie samą krew Łowców. Kiedy wreszcie się
dowiedzieliśmy… Okazało się, że Midori urodziła bliźniaki. Dwóch chłopców.
- Co to ma do przeznaczenia? - spytała cicho kobieta.
- Och, nie słyszałaś o tak zwanych „przeklętych bliźniakach”…
Widzisz, to jakby klątwa… Czy coś w tym rodzaju. Bliźnięta w rodzinie Łowców…
Jakby to ująć? Widzisz, jeszcze w łonie matki jedno z rodzeństwa powinno
„pożreć” drugie.
- C-co?
- Przekleństwo. Przeznaczenie. Kara.
- Kara?
- Łowcy zabijają wampiry. Więc to jakby kara za to… Skoro jedno
z bliźniąt odbiera energię życiową drugiego, to zachowuje się ono jakby było… dzikie.
Trochę jak wampir, bez obrazy - dodał szybko. - A tu nagle cud. Chłopcy się
urodzili. Obaj cali i zdrowi. To znaczy… Faktem jest, że jeden jest silniejszy
od drugiego i takie tam, ale… Wymknęli się przeznaczeniu. Przezwyciężyli je
jeszcze w łonie matki.
- Ci chłopcy… Jak się nazywają?
- Zero i Ichiru Kiryuu. Muszą mieć teraz jakoś półtora roku…
Jej, gdyby Maaya i Touga byli razem… Aya-chan na pewno kiedyś
poznałaby tych bliźniaków. Ciekaw jestem, co by z tego wyszło. Uśmiechnął się do siebie. Zaraz jednak zganił się za to, że znów
„gdyba”. Rany, co ze mną? To wszystko
jest już niemożliwe. Całkowicie nierealne. Ale… ciekaw jestem, co wyrośnie z
małych Kiryuu. Zapewne będą świetnymi Łowcami, a już na pewno ten silniejszy.
Który to był? Chyba ten starszy. No, nieważne. Ech, a Aya-chan? Biedna mała…
Kaien
posiedział jeszcze chwilkę. Miał szczerą nadzieję, że dziecko się obudzi, by
mógł chociaż przez chwilę potrzymać w ramionach tę kruszynkę. Nie doczekał się
jednak tego. Potem musiał się już zbierać.
- Wróć sekretnym przejściem - poradziła mu Maaya.
Zaprowadziła go do piwnicy i wskazała tajemny tunel.
***
Moc.
Potężna moc. Eksplozja.
- Ależ się zmieniłeś…
Kaien
powoli uniósł powieki. Leżał na bruku, a tuż przy nim kucała czystokrwista
wampirzyca. Na suknię narzuconą miała ciemną pelerynę z kapturem. Spojrzał na
jej twarz okalaną przez brązowe włosy.
- Ile to już czasu minęło, odkąd wiedzieliśmy się po raz
ostatni, Kaienie Kurosu? - spytała Juri Kuran. - Stałeś się teraz sławny.
„Zimnokrwisty Łowca, który zabił niezliczoną ilość wampirów”… Jaka zmiana twego
serca nakazała ci mnie teraz zabić? - Brązowe oczy wpatrywały się w niego jakby
ze zdziwieniem. - Przecież wiesz, że nie robię niczego, przez co mogłabym się
znaleźć na liście Łowców.
Milczał.
- A może - podjęła po chwili - chciałeś mnie złapać i wysłać do
ludzi o złych zamiarach, którzy pragną czystej krwi przez jej zadziwiające,
narkotyczne właściwości?
Mężczyzna westchnął.
- Kuranowie należą do osobistości z samego serca wampirzej
społeczności. Pomyślałem, że jeśli bym ich zabił… to może w końcu uwolniłbym
się z więzów, które łączą mnie z tym przeznaczeniem - rzekł.
- Wiedziałam, że kiedyś powiesz właśnie coś takiego. Dlatego
prosiłam cię, żebyś przyszedł do naszego domu… Dawno temu… - odparła. - Wybacz,
że cię zraniłam, parując twój atak. Zrobiłeś to tak nagle, że nie miałam czasu
na kontrolę mocy. Nie mogę ryzykować, bo w moim ciele wzrasta teraz życie, które
muszę chronić za wszelką cenę - wyznała. - Nie myślałam, że będziesz gapić się,
jakby to było jakieś dziwaczne stworzenie…
- Próbowałem odebrać ci życie - przerwał jej z lekkim grymasem
na twarzy. - Dlaczego mnie nie zabiłaś?
- Właściwie… - zawahała się. - Spotkanie z tobą jest mi na
rękę… Właśnie uciekłam spod obserwacji Haruki i ochroniarzy, by się z tobą
zobaczyć. Rozmyślałam nad tym, że jeśli byłoby to miejsce, którego byś
pilnował… to może mogłabym wysłać swoje dziecko do takiej… powiedzmy… szkoły.
Kaien zastygł w osłupieniu. Szkoły?
- Chcę, by widziało różne oblicza tego świata - kontynuowała
szatynka. - I cieszyło się ze swej młodości w świecie pełnym życia, w którym
będzie mogło płakać i śmiać się, kiedy zechce. I dlatego… Dlatego… Jeśli nie
chcesz, by twoje życie… - Zrobiła pauzę. - Chcę, byś dał mi… - Kolejna przerwa.
- Twoją szkołę.
Szkołę? Dziwił się mężczyzna. Jaką
szkołę? Ja nie…
Stracił przytomność.
***
W
sobotę, szóstego listopada, stało się to, czego wszyscy tak bardzo się
obawiali.
Reiko
wparowała do domu Kaiena, wrzeszcząc już na progu.
- Dowiedział się! Związek się dowiedział! - krzyczała ze łzami
w oczach.
- Co? - Kurosu zbladł.
- Co my teraz zrobimy?! Musimy działać, musimy im pomóc…
- Czekaj! - zaprzeczył mężczyzna. - Co zamierza Związek?
- Chcą zaatakować! Kaien, zrób coś!
- Szlag!
Co teraz?! Zaraz…
- Jakim cudem się dowiedzieli? - spytał ostrożnie.
- Nie mam pojęcia. Nikt ich nie odwiedzał oprócz nas…
Kurosu otworzył szeroko oczy.
Niemożliwe…
Niemożliwe… To… To moja wina! Ktoś mógł mnie jednak wtedy śledzić… Zbladł.
Rzucił
się do telefonu i wykręcił numer Yagariego.
- Touga! Dowiedzieli się!
- Co?! Cholera! Zaraz tam będę.
Kaien
wyjaśnił jeszcze przyjacielowi, w jaki sposób dotrzeć do dworku w lesie. Potem
odłożył słuchawkę, złapał broń i wraz z Reiko ruszył w podróż do domu Maayi.
Po
drodze spotkali Tougę. Razem ruszyli ku celu.
Reiko
i Kaien wparowali do domu, krzycząc na progu o tym, co się stało. Przestraszona
Maaya szybko zaprosiła Yagariego do środka i zatrzasnęła drzwi.
- Kage! - zawołała.
Z
jednego z pomieszczeń wyszedł niezwykle przystojny wampir. Łowcy zobaczyli go
po raz pierwszy w życiu.
Ta jego aura… To
czystokrwisty? Stawiałbym raczej na arystokratę, pomyślał Kaien. Spojrzał mu w oczy. W oczy szarej barwy, podobno
dokładnie takiej samej, jak u Ayi. Potem odwrócił wzrok od wampira i przyjrzał
się Toudze. Jego twarz jak zwykle zdawała się niczego nie wyrażać.
-
Związek się dowiedział! - krzyknęła z rozpaczą Maaya.
- Właśnie… Jeden z moich zaufanych ludzi przekazał mi, że Rada
już tu zmierza.
- O Boże… - jęknęła brunetka i zatoczyła się lekko. Potem
pobiegła do pomieszczenia, w którym spała córeczka.
Nagle
dom otoczyła cała zgraja groźnych wampirów. Większość z nich okazała się być
arystokratami.
Te obdarzone mocą
pijawki mogą być niebezpieczne… Szlag! Nie będzie łatwo, pomyślał ze zgrozą Kaien. Serce waliło mu już ze stresu. To
miała być walka inna niż wszystkie, był o tym przekonany. Przeciwnikami nie
byli tym razem szaleni krwiopijcy Poziomu E, lecz potężne, szanowane wampiry
będące wysłannikami samej Rady Starszych.
Łowcy
rzucili się do walki. Kaien i Reiko z gracją wymachiwali katanami, a Touga
celnie strzelał.
Na
początku zmagali się z wrogami w korytarzu. Próbowali nie dopuścić do tego, by
wampiry przedostały się do pokoju, w którym była przyjaciółka z małą
dziewczynką. Jednak troje Łowców nie mogło zbyt wiele zdziałać w niewyrównanej
walce przeciw tabunom obdarzonych nadnaturalnymi mocami wampirów.
Ciemno to widzę, przemknęło Kaienowi przez myśl. Uskoczył właśnie przed jakimś
świetlnym pociskiem, rzucił się do przodu i wbił miecz w serce jednego z
przeciwników.
W
końcu nie wytrzymali naporu i wycofali się do salonu. Akcja w całości
przeniosła się do tego pomieszczenia.
To bez sensu, rozpaczał Kurosu. Zabijam
jednego, a już na jego miejscu pojawia
się następny!
Kątem
oka mężczyzna zobaczył, że Maaya trzyma córeczkę w ramionach i próbuje
prześlizgnąć się w jakieś bezpieczniejsze miejsce. Wampirów było jednak zbyt
wiele, została trafiona jakimś czarem. Kaien chciał do niej podbiec, ale był za
daleko. Całe szczęście Reiko była w pobliżu i uratowała najdroższą
przyjaciółkę, a tym samym malutką Ayę. Brunetka podziękowała Mitsui uśmiechem.
Nagle jednak jej przerażony wzrok powędrował ku Kage. Kaien również na niego
spojrzał, tak samo Reiko i Yagari. Oczy czystokrwistego zmieniły na chwilę swą
szarą barwę na czerwoną. W tym samym momencie Maaya upadła na posadzkę. Wcześniej
zdążyła jeszcze rzucić okiem na dziewczynkę, która leżała spokojnie na podłodze
tuż obok niej.
Serce
Kaiena niemal stanęło. Nie mógł uwierzyć w to, co się stało.
Spostrzegł, że Kage zamierza ruszyć ku Maayi. Zarówno Kurosu,
jak i Touga z szałem się na niego rzucili, zagradzając mu tym samym drogę.
Czystokrwisty
nawet nie walczył. Patrzył w stronę Maayi i próbował się ku niej przedostać.
Łowcy jednak uparcie go atakowali. Nagle stało się z nim coś dziwnego. Wyraz
jego twarzy się zmienił, wszystko wokół zaczęło się trząść. Niektóre wampiry
zaczęły uciekać, ale niewielu się to udało. Po prostu… „wybuchały”. Zamieniały
się w proch, ot tak sobie, jakby same z siebie. Tylko nielicznym udało się
zbiec.
Kaien
i Touga stanęli nieruchomo i powoli odwrócili się w stronę dziewczyn. Reiko
szlochała i trzymała dłoń przyjaciółki, która powoli zaczynała znikać. Wszyscy
spodziewali się, że zamieni się w popiół, jak inne wampiry. Maaya jednak
obróciła się z złocisto-srebrny pył. Mitsui opuściła rękę. Mała dziewczynka
wpatrywała się swoimi dużymi szarymi oczętami w błyszczące drobinki. Wyciągnęła
rączkę, próbując któregoś sięgnąć.
Oczy
Kaiena zaszkliły się. Reiko drżała i płakała. Yagari padł na kolana. Kage jak w
transie podszedł do miejsca, w którym jeszcze przed chwilą leżała Maaya.
Wyciągnął dłoń ku złocistemu pyłowi.
Cisza.
Martwa cisza.
Nikt
nie miał pojęcia, jak długo ona trwała. Faktem natomiast było, że gdy tylko
błyszczące drobinki zniknęły, Aya się rozpłakała. Wciąż leżała na podłodze, w tym
samym miejscu, w którym położyła ją matka. Chlipała rozpaczliwie, jakby
dokładnie rozumiała to, co się przed chwilą stało. Kage pochylił się, by
podnieść córkę, jednak Reiko była szybsza. Troskliwie przycisnęła dziecko do
siebie.
- Nie dostaniesz jej - rzekła drżącym głosem. - Nie pozwolę ci
jej tknąć.
Wampir z początku nie odpowiedział.
- To moja córka - szepnął po chwili.
Reiko pokręciła głową.
- Już nie. Prośbą Maayi było, bym to ja się nią zaopiekowała.
Zamierzam dać jej normalne, ludzkie życie. Nie przeszkodzisz mi - odparła już
pewnie.
- Rozumiem - powiedział cicho Kage. - Jeśli taka była wola
Maayi, uszanuję ją.
Na
moment zapadła cisza. Nagle jednak wszyscy, łącznie z Ayą, odwrócili się w
stronę okna.
Łowcy… Już tu są.
-
Opiekuj się nią - poprosił Kage, po czym powiedział coś jeszcze szeptem -
zdawało się, że nikt tego nie usłyszał. Córeczka jednak odwróciła swą główkę w
stronę ojca i zamrugała kilkakrotnie.
Wtedy
wampir zniknął. Rozpłynął się w powietrzu.
Przez jakiś czas nikt się nie poruszył.
- Musimy wiać - odezwał się przytomnie Touga.
Pobiegli
do piwnicy. Tam rzucili się ku tajemnemu przejściu.
***
Reiko
wpuściła Kaiena do domu. Była blada i wydawała się okropnie wątła. Zawsze
zakładała stylowe ubrania, teraz z kolei naciągnęła na siebie jakiś stary dres.
Powłóczyła
się do salonu. Usiadła na kanapie. Wciąż nie odezwała się ani słowem, nie
zaproponowała niczego do picia, nie poprosiła, by usiadł.
- Reiko? - zagadnął w którymś momencie Kurosu. - Dobrze się
czujesz?
Pokręciła przecząco głową.
Nagle z sąsiedniego pokoju dobiegł ich płacz małej.
Mitsui
dźwignęła się ociężale i poszła po dziewczynkę. Po chwili wróciła, tuląc do ją
do siebie.
- No już, ciii…
Malutka dalej płakała.
- Aya-chan, no już…
- Maaa… maaa… - zawodziło niemowlę.
Kaienowi
serce się krajało. Podszedł do Reiko i dziecka. Dziewczynka, wciąż płacząc,
zwróciła ku niemu szare oczęta. Mężczyzna zrobił głupią minę. Aya umilkła. Po
kilku sekundach znów się rozpłakała. Wtedy Kurosu wydał z siebie zabawny dźwięk
- niemowlę uspokoiło się i czekało z zaciekawieniem na coś jeszcze. Gdy już
stwierdziło, że to koniec zabawy, pisnęło. Wtedy Kaien zaczął wygłupiać się na
całego, co sprawiło, że dziewczynka się roześmiała. Głosik miała uroczy.
Po
ładnych paru minutach robienia z siebie błazna Kaien nieco się zmęczył. Reiko
patrzyła na niego z wdzięcznością. Aya z kolei usnęła. Kobieta zaniosła ją z
powrotem do łóżeczka, a potem wróciła do salonu.
- Dziękuję - powiedziała.
- Nie ma za co - odparł Kurosu i opadł na sofę. - Wymagający z
niej aniołek. - Uśmiechnął się słabo.
- Maaya mówiła… że ona dużo śpi i prawie nie płacze. Ale od
kiedy tu jest, ma problemy z zasypianiem. I wciąż bidulka zawodzi… Woła mamę…
W oczach blondynki zabłysły łzy.
- Przykro mi, że tak to wszystko wygląda. Ale spokojnie,
poradzisz sobie.
- Wciąż nie mogę uwierzyć… W to, co się stało. Nie mogę… -
załkała. - Maaya…
Kaien przysunął się do przyjaciółki i objął ją. W jego oczach
też pojawiły się łzy.
- To… To moja wina, że Związek się dowiedział - wyznał cicho.
- C-co? - Głos Mitsui zadrżał. - Śledzili cię wtedy?
- Strzegłem się jak mogłem i w końcu byłem przekonany, że nikt
za mną nie idzie. Ale widocznie ktoś jednak musiał mnie śledzić. Ja… Wyrzuty
sumienia mnie chyba wykończą…
Przez długi czas milczeli.
- Już i tak nic na to nie poradzimy… - szepnęła Reiko.
- Wiem. Wiem… Teraz… musimy sprostać przyszłości.
- Tak.
Przerwała na chwilę.
- A co z Tougą? Jak się trzyma?
Kaien przegryzł wargę.
- Nie najlepiej. Zmienił się. Jakby zamknął się w sobie. Jest
jeszcze bardziej opryskliwy, gburowaty… I też się w pewien sposób obwinia.
- Więc my wszyscy zostaliśmy przez to w jakiś sposób
naznaczeni… - powiedziała cicho niebieskooka. - Boję się - wyznała.
- Ja też…
Znów
zapadła chwila milczenia.
- Hej, a co z małą?
- Było okropnie ciężko, ale jakoś udało mi się załatwić
formalności. Od teraz nazywa się Aya Mitsui. Jest moją córką.
- Adoptowałaś ją?
- Niee… Wszystkim mówiłam, że to moja prawdziwa córka.
Większość uwierzyła. Gdybym ją adoptowała, ktoś ze Związku od razu by się
spostrzegł. A tak… Wciąż nie chce mi się wierzyć, ale się udało. Chociaż ta
jedna rzecz… mi się udała.
***
Wciąż
dręczony wyrzutami sumienia, Kaien Kurosu odszedł ze Związku Łowców. Postanowił
zmienić swój tryb życia. Chciał wszystko zmienić.
Pożegnał
się z przyjaciółmi i się przeprowadził. Dostał pozwolenie na wykorzystanie
terenu, który niegdyś należał do Związku. Kilka budynków, ładna okolica, wokół
pełno lasów. Małe miasteczko nieopodal.
Idealnie, stwierdził wciąż ze smutnym uśmiechem.
Któregoś
dnia przypomniał sobie dziwne słowa Juri Kuran. Wpadł na pewien pomysł.
Postanowił założyć szkołę z internatem.
Jak
pomyślał, tak zrobił. Już po kilku latach Akademia Kurosu stała się prestiżową
uczelnią.
***
Minęło
pięć lat z kawałkiem od dnia, w którym wszystko się zmieniło.
A sprawy znów się pokomplikowały.
Juri i Haruka Kuran nie żyją… Kaienowi
wciąż trudno było uwierzyć w to, że komuś udało się zabić czystokrwistego
wampira, Harukę. Juri z kolei oddała swe życie za córkę. Czy wszystkie matki tak się poświęcają, by uratować swe dzieci?, spytał
sam siebie, myśląc o Maayi. Westchnął i przyjrzał się pięcioletniej szatynce.
- Yuuki? Masz może ochotę coś zjeść? - zapytał z łagodnym uśmiechem.
Dziewczynka nie odpowiedziała. Nie odezwała się jeszcze ani
razu.
Dni
mijały. Akademia dobrze prosperowała, a Yuuki wreszcie zaczęła żyć jak normalne
dziecko.
Yuuki Kurosu. Moja
adoptowana córeczka…
***
-
Halo? - zagadnął wesoło Kaien, podnosząc słuchawkę.
- To ja - rzucił krótko rozmówca. Kurosu od razu rozpoznał głos
swego przyjaciela.
- Kopę lat, Touga! Dlaczego się nie odzywałeś?
- Daj sobie spokój, dyrektorku - odparł oschle Yagari. - Midori
i Ren zostali zamordowani.
Słuchawka
prawie wypadła mężczyźnie z rąk.
- Co? Kiryuu nie żyją? - zapytał cicho.
Jak to możliwe?!
Przecież to byli jedni z najlepszych Łowców…
- A chłopcy? - spytał po chwili.
- Przeżył tylko Zero. Ale…
-
Yuuki, poczekaj chwilkę, zgoda? Tatuś wyjdzie na momencik i zaraz wróci,
dobrze?
- Uhm - odparła szatynka. Miała teraz dwanaście lat.
To
była ciemna, zimowa noc. Kaien nałożył szybko jakiś płaszcz i wybiegł przed
dom.
- Jesteś pewien, że sobie poradzisz? - rzucił posępnie Yagari.
- Taak…
Serce
mu niemal stanęło, gdy zobaczył trzynastoletniego chłopca, tak bardzo podobnego
do rodziców, których znał. Wyraz jego twarzy wyrażał równocześnie okropny
smutek, jak i niesamowitą wręcz nienawiść.
- Zero-kun, tak? - zagadnął chłopca. Chciał, by jego głos
brzmiał choć odrobinę beztrosko, ale efekt był zupełnie niezadowalający.
Dziecko
nie odpowiedziało. Spojrzało jednak na niego.
Te smutne, lawendowe
oczy…
- No, chodź - powiedział spokojnie. - Zaraz się wykąpiesz i
ogrzejesz…
Podprowadził trzynastolatka do drzwi. Stała w nich jego córka.
- Yuuki… Rodzice tego chłopca zostali zamordowani przez
wampira. To cud, że udało mu się przeżyć. Opiekuj się nim podczas jego pobytu
tutaj, dobrze? Wciąż jest pokryty krwią, więc niech się najpierw wykąpie. Ja
muszę porozmawiać z policją - wyjaśnił.
Oddał Zero w ręce Yuuki, a sam odszedł, by rozmówić się jeszcze
z Yagarim.
- Biedny chłopak… - rzekł posępnie.
- Nie mogę w to wszystko uwierzyć - powiedział cicho Touga. -
Trenowałem ich obu. Zero i Ichiru. A teraz…
- Przykro mi - szepnął Kaien.
- A teraz - podjął ciemnowłosy Łowca - Ichiru nie żyje, a Zero
zmieni się w wampira. Ugryzła go.
- Tak myślałem. Jak on sobie poradzi? Może to rodzaj „kary”,
która wcześniej ominęła tych dwóch chłopców…
- Dlaczego… - przerwał mu Yagari. - Dlaczego wciąż wszystkich
tracę?
Touga… Tak bardzo to
przeżywasz… Ile już wycierpiałeś? Ile my wszyscy wycierpieliśmy?
- Naprawdę się do nich przywiązałem, wiesz? - zagadnął ponuro
Yagari. - Nawet…
Wskazał na opaskę na oku.
- Rozumiem… - Poświęcił
swoje oko, by ratować bliźniaków…
- Powiedz… Masz jakiś kontakt z Reiko? - zmienił temat Kaien.
- Nie bardzo - odburknął ciemnowłosy.
- Pracuje jeszcze dla Związku?
- Tak, ale że tak powiem… Nie na pełen etat. Przyjmuje raczej
błahe zadania. Właściwie widziałem ją zaledwie kilka razy.
- Ach… Rozumiem…
Jak to się stało, że
tak się rozpadliśmy? To przykre… Po śmierci Maayi nic już nie jest takie samo.
Ale może… Może czas to naprawić?
***
Kaien
postanowił zadzwonić do Reiko.
Dobrze, że Związek
zgodził się podać mi jej aktualny numer…
Z
początku opowiadał o Yuuki i Zero. Blondynka z ciekawością wysłuchała jego
słów.
- Dobra, dość gadania o mnie. Co u ciebie słychać? Jak
Aya-chan? Ach, jest przecież w wieku Yuuki, prawda?
- Za dwa miesiące skończy trzynaście lat - potwierdziła Mitsui.
- Och, no tak. Właściwie, jeśli chodzi o wiek, to jest tak
pomiędzy „moimi” dziećmi, co nie? - zauważył wesoło.
- Owszem.
- Coś ty taka małomówna? Stało się coś?
- Aya się zmienia. Gdy miała pięć lat, zaczęła widzieć w
ciemności. A jakieś półtora roku temu uzyskała moc.
- Moc? Taką jak te arystokratyczne wampiry?
- Właśnie.
- A na czym ona polega?
- Potrafi manipulować wodą w stanie ciekłym i gazowym.
- A lód?
- Lód nie.
- Hm, ciekawe. Jak ona sobie radzi? Powiedziałaś jej o
wszystkim?
- Tak… To znaczy… Nie o WSZYSTKIM, ale w większość spraw
została wtajemniczona. Ma prawo wiedzieć, kim jest.
- Tak, tak, oczywiście.
- Ale Kao z kolei o niczym nie ma pojęcia…
- Kao? Kto to taki?
- Och! - pisnęła Reiko. - No tak, nie wiesz… To moja córka.
- Córka?! Masz córkę?! Prawdziwą?! - wykrzyknął odrobinę za
głośno.
- Tak. Ma na imię Kaori. Ma jedenaście lat. I wygląda niemal
jak ja.
***
Cała
trójka jadła właśnie kolację. Zero był jak zwykle markotny. Yuuki z zapałem
pałaszowała swoją porcję. Rozległ się dzwonek do drzwi.
- Kiryuu-kun, wygląda na to, że mamy gościa - odezwał się
Kaien.
- W nocy? O tej porze? - zdziwił się chłopiec.
- Yuuki, idź otworzyć - poprosił dyrektor. Dziewczynka
posłusznie wstała. - Kiryuu-kun, powinieneś sam to zobaczyć. Może jesteś w
stanie sam to zauważyć…
- O czym ty mówisz? - spytał ze zdumieniem Zero.
- Kaname-sama! - ucieszyła się w korytarzu Yuuki.
Przyprowadziła gościa do jadalni. Zero i Kaien wstali.
Chłopak znieruchomiał. Przez moment patrzył na Kaname Kurana. W
jego oczach dostrzec można było nienawiść. Chwycił ze stołu nóż i ruszył w
stronę wampira.
- Nie, Zero! - krzyknęła Yuuki.
Kiryuu jednak nie posłuchał jej. Wbił nóż w rękę spokojnego
przybysza.
- Wampirze! - wrzasnął. W jego głosie wyczuć można było tyle
jadu…
- Kaname-sama! - przestraszyła się dziewczyna.
- Uderzać mnie tak znienacka… - odezwał się Kuran. - To niezbyt
ładnie z twojej strony.
- Cicho, wampirze! Masz ten sam zapach, co „tamta kobieta”! - zawołał
z wyrzutem trzynastolatek.
- Tamta kobieta? Czyli to ty jesteś Zero Kiryuu? Słyszałem o
tobie.
Wyrwał nóż z rąk młodszego chłopca.
- Przykro mi z powodu twojej rodziny. Ale nie mam najmniejszego
zamiaru dać się przez ciebie zabić - rzekł spokojnie i rzucił nóż na podłogę.
Kaien
podszedł do smutnego chłopaka.
- Szukasz zemsty nie w tej osobie, Zero-kun - powiedział.
Zaprowadził
podopiecznego do jego pokoju.
***
Za
zgodą Związku i wyższych sfer wampirów Kaien (wraz z pomocą Kaname) założył
Nocną Klasę.
Być może uda się coś
jeszcze zrobić z tym dziwnym światem… Może ludzie i wampiry nauczą się żyć w
zgodzie?
Yuuki
podzielała entuzjazm ojca. Zero z kolei wyglądał tak, jakby miał ochotę kogoś
zabić.
***
-
Podejrzewają coś - mruknęła przez telefon Reiko. - W mieście roi się od Łowców.
I jakoś dziwnie dużo wokół wampirów…
- Yare, yare…
- Boję się, że Aya i Kaori mogą być w niebezpieczeństwie… Nie
wiem, czy kolejna przeprowadzka coś da.
- Więc… niech rozpoczną naukę w mojej Akademii. Mógłbym
wszystko załatwić w ekspresowym tempie.
- Naprawdę? - ucieszyła się Reiko. - Dziękuję ci, Kaien! -
zawołała z ulgą.
- Ale czy dziewczęta się zgodzą?
- Och, Kao jest żądna przygód, więc na pewno się ucieszy. A Aya
pragnie ją chronić, więc pójdzie wszędzie tam, gdzie ona.
- Rozumiem. Ach, jeszcze jedno! - przypomniał sobie. - Na
którym wydziale chcesz ją umieścić?
- Och… Ano…
- Jej wampirze cechy mogą się nasilać… Chyba rozsądniejszym
posunięciem byłoby umieścić ją od razu w Nocnej Klasie, jak myślisz?
- Ale… to niebezpieczne…
- Kaname wszystkim by się zajął.
- Och, no tak… Tylko że… Widzisz, Aya z całego serca nienawidzi
wampirów.
- Oj, skąd ja to znam…
- Zero?
- Trafiony, zatopiony.
- Zresztą - kontynuowała Mitsui - wątpię, by pomysł
rozdzielenia dziewczyn wyszedłby na dobre. Są tak bardzo zżyte…
- Rozumiem. W takim razie… Póki co, obie umieszczę w Dziennej
Klasie.
***
-
Witamy! - krzyknął uśmiechnięty od ucha do ucha Kaien.
W porządku, próbował się uspokoić. Wszystko
będzie w porządku…
Spojrzał
z zaciekawieniem na nowe uczennice.
- Ohayō! - przywitała się Yuuki, która stała obok przybranego
ojca.
Przybyszki spojrzały na siebie, a były Łowca
skorzystał z okazji, by bliżej im się przyjrzeć. Śnieżnobiała cera wyższej
idealnie współgrała z jej długimi, kruczoczarnymi włosami. Przydługa czarna
grzywka opadała na duże, szare oczy przesłaniane firanką rzęs. Ubrana była w
długie, obcisłe spodnie oraz zwiewną bluzkę na ramionkach. Sprawiała wrażenie
nieco zagubionej i niepewnej siebie.
Jest mniej więcej w
tym wieku, w którym poznałem Maayę i Reiko, zauważył
mężczyzna. Niesamowite… Choć tak wiele
odziedziczyła po ojcu, tym przeklętym łotrze, od razu widać, że to córka Maayi.
Oczy, mimo iż nie soczystozielone, mają dokładnie taki sam wyraz…
Druga
była całkowitym przeciwieństwem tamtej - na jej ustach widniał promienny
uśmiech, a niebieskie jak niebo oczy lśniły z zachwytu. Miała figurę modelki, a
na jej głowie panował artystyczny nieład. Krótka biała spódniczka odsłaniała jej
długie, opalone i szczupłe nogi. Całość dopełniała obcisła fioletowa bluzeczka.
Toż to wykapana Reiko,
zachwycił się. Czuję
się, jakbym cofnął się w czasie…
- Witajcie w prestiżowej Akademii Kurosu! Jestem Kaien Kurosu,
dyrektor szkoły - odezwał się w końcu. - No, Yuuki, zajmij się nowymi
koleżankami! - poprosił. - Zrób to dla tatusia! Miłej zabawy, dziewczynki! -
krzyknął, po czym zaczął się oddalać.
- Dziewczynki?! A ja to co, pies?! - usłyszał jeszcze wyrzuty
Zero.
Być może… Być może wreszcie uda mi się
spłacić dług względem Maayi. Nie wrócę jej życia, ale mogę spróbować chronić
tę, dla której się poświęciła.
***
Stało się. Nie wytrzymał. Cztery lata… To i tak cud…
Związek
się dowiedział. Kaien udał się do kwatery głównej, by wyjaśnić kilka spraw z
prezesem.
- Chyba nie słyszałeś moich wezwań, dyrektorze? - odezwał się
Przewodniczący Związku Łowców. - Jak się ma Kiryuu? Naprawdę mamy czekać, aż
będzie za późno?
- O czym ty mówisz? - zapytał ze spokojem Kurosu. - Zero ma się
dobrze - skłamał. - Teraz czekaj na raport…
- Wysłałem już Yagariego do szkoły - przerwał mu mężczyzna
siedzący za biurkiem. - Jeżeli sprawozdanie stwierdzi, że jest „niebezpieczny”,
to mu nie odpuścimy…
- Stowarzyszenie Łowców nie musi się martwić - odparł oschle
Kaien. - Spokój w Akademii Kurosu zostanie zachowany.
***
No, koniec tego dodatku. Tradycyjnie dziękujemy za czytanie i komentowanie. Zapraszamy na sobotni rozdział XLV. ^^
No, koniec tego dodatku. Tradycyjnie dziękujemy za czytanie i komentowanie. Zapraszamy na sobotni rozdział XLV. ^^
[wpis podzielony był na dwie części - pierwsza ukazała się 17.04.10, a druga - 21.04.10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz