- Nie takiej odpowiedzi się spodziewałeś? -
spytała Aya. - Ja też - przyznała.
- Więc
dlaczego to powiedziałaś?
- Miałam być
z tobą szczera. I z samą sobą również - wyjaśniła cicho.
- Yuuki… Ją
jeszcze na ten swój pokręcony sposób mogę zrozumieć. Nie żywi nienawiści do
wampirów, za „niektórymi” wprost przepada… No i znamy się od czterech lat,
mieszkaliśmy razem, przeżyliśmy już co nieco… Ale ty? Z twoją przeszłością? Z
tym, co się stało? Nienawidzisz krwiopijców równie mocno jak ja, znamy się
zaledwie od dwóch miesięcy… Ponadto mówiłaś przecież, że nigdy nie oddasz
żadnemu wampirowi ani kropelki swojej krwi. Dlaczego zmieniłaś zdanie?
- Ja… -
zawahała się. Bo nie mogę patrzeć na
twoje cierpienie? - Jesteśmy przyjaciółmi… No i… Bądź co bądź znajdujemy
się w mniej więcej podobnej sytuacji…
- Ale to nie
znaczy, że masz się poświęcać - rzekł ponuro Zero. - Nie ty.
- A kto? Kto
oprócz Yuuki i mnie może ci w jakiś sposób pomóc? Ja… naprawdę nie chcę, byś…
- Rozumiem,
ale… Nie chcę robić z ciebie kolejnej ofiary. Dostatecznie źle się czuję już z
samą świadomością wykorzystywania Yuuki.
- Wiem -
powiedziała cicho. - Ale to nie tak, że będę cię teraz dokarmiać, kiedy najdzie
cię ochota - mruknęła. - Wtedy… okoliczności sprawiły, że podjęłam taką, a nie
inną decyzję. I tyle.
- A jeśli
podobna sytuacja się powtórzy?
- Eee…
Moglibyśmy już zakończyć ten temat? Po co się denerwować… Co ma być, to będzie…
Spojrzała na
księżyc.
- Powinnam
już iść. Późno się zrobiło.
Chciała już odejść, ale Zero złapał ją za
rękę. Odwróciła się i spojrzała na niego ze zdziwieniem. Chłopak mocno ją
trzymał. Zbliżył się do niej. Patrzył ze skupieniem na jej rękę, potem podniósł
ją na wysokość ust. Serce Ayi zaczęło bić jak oszalałe.
- A teraz? -
szepnął. - Wokół niby nikogo nie ma… Ale - celowo przedłużał zdanie - jesteśmy
w pobliżu żeńskiego akademika…
Zadrżała.
Miała ochotę się wyrwać, ale nie zrobiła tego, sama nie wiedziała dlaczego. Ze
strachem czekała na to, co miało nastąpić.
Kiryuu westchnął i opuścił nieco jej rękę.
- Rany z
wczoraj jeszcze się nie zagoiły, a już chcesz następne? - spytał ponuro.
Zamrugała
kilka razy. Serce jeszcze się nie uspokoiło.
- Nic ci nie
zrobię - oświadczył. - Tak tylko sprawdzałem.
- Głupek… -
szepnęła Aya, wyswobadzając wreszcie dłoń.
- Wciąż się
boisz.
- Wcale nie!
- odburknęła.
- Nie kłam.
Serce mnie nie oszuka.
- Co?
- Bije ci jak
szalone - odparł.
- Skąd wiesz?
- Jak już
będziesz wampirem, też zaczniesz wyczuwać takie rzeczy. Pulsującą krew…
Rany, to on za każdym razem to czuł?! Oblała
się rumieńcem.
- Znowu
jesteś czerwona - rzekł.
- Ach,
zamknij się - mruknęła i odwróciła się.
- Miałem cię
za rozsądniejszą osobę - powiedział szczerze i spojrzał w ciemne niebo.
- Uhm. Ja
siebie też. Chyba… Myślę, że mój punkt widzenia trochę się zmienia ze względu
na to, że prawdopodobnie niedługo moja przemiana całkowicie się dokona -
wyznała cicho.
- Olśniło
mnie - rzucił Zero.
- Co? -
zapytała ze zdziwieniem dziewczyna. Spojrzała na przyjaciela.
- Może to
tylko jakiś chory sposób na odpędzenie od siebie chociaż małej części wyrzutów
sumienia, ale… - zaczął. - Jeśli dożyję… I nie zwariuję do tego czasu… To
odwdzięczę ci się tym samym.
Obserwował
bacznie zarumienioną wciąż koleżankę.
- Zero… -
szepnęła tylko.
Jakoś… Wcześniej o tym nie myślałam, ale…
Przecież gdy zostanę wampirem, będę potrzebowała krwi, nieważne, jak bardzo bym
tego nie chciała. Bez niej nie przeżyję. Czy to… dobry pomysł? Właściwie byłby
on… sprawiedliwy.
Skinęła
głową.
- Rozumiem -
odparła z powagą.
Uśmiechnął
się ponuro. Chyba poczuł ulgę z powodu tego, że Aya nie odrzuciła od razu tego
pomysłu.
- Ale… Skoro
tak sprawa wygląda - kontynuowała - masz zakaz upadania do Poziomu E, jasne?
Uśmiechnęła
się delikatnie.
- Uhm.
Nie wiem, czy skorzystam z tej
„propozycji”, ale… Zero chyba poczuł się teraz odrobinę lepiej. To już coś…
Kaori rozmawiała jeszcze jakiś czas z Ichiru.
- To jak?
Dasz radę jutro znowu trenować? - spytał w którymś momencie.
- Oczywiście!
- zawołała z entuzjazmem blondynka.
- Dam ci
wycisk - ostrzegł.
- Na to liczę!
- Co to za wycieczki sobie urządzacie?
Aya i Zero
odwrócili się ze zdziwieniem.
-
Yagari-sensei… Co pan tu robi? - spytała dziewczyna.
- Nie
przypominam sobie, by zakaz opuszczania nocą dormitoriów dotyczył również
nauczycieli - rzekł ze znudzeniem. - Z kolei na pewno zabronione jest urządzanie
sobie randek na patrolu - rzucił od niechcenia do chłopaka.
- To nie… -
zaczęła Aya, która po raz kolejny tej nocy oblała się rumieńcem.
- Spokojnie,
tylko się droczy - poinformował ją przyjaciel. - Coś się stało, mistrzu?
- Nie, co by
się niby miało stać? Ech, dzieciaki… Katayama, wróć łaskawie do akademika,
dobrze? To, że wiesz o pewnych sprawach, nie znaczy, że możesz sobie łamać
przepisy szkolne.
- Eeto…
- A ty,
Kiryuu, może byś się tak wziął za robotę, co? - kontynuował Łowca. - Jakiś czas
temu widziałem jednego z wampirów wałęsającego się po dworze.
- Hę? No bez
jaj… Który to?
- Blondyn.
Ai… coś tam - mruknął Touga.
- Aidou… -
szepnęła Aya. Ech, mam nadzieję, że Kao
nie urządziła sobie z nim kolejnej schadzki…
- Rany… Jaki
on kłopotliwy - mruknął z niezadowoleniem Zero. - No to… Na razie.
- Do jutra -
odpowiedziała Aya.
- Wracaj do
pokoju - rzucił nauczyciel i wyminął ją.
-
Yagari-sensei! - Odwróciła się i podeszła do mistrza bliźniaków. - Ano… Jeśli
chodzi o Zero…
- Ach… Wiem,
co masz na myśli - stwierdził. - Spokojnie. Pragnę mu pomóc, a nie go zabić -
powiedział.
- Naprawdę?
- Owszem -
rzekł, a potem spojrzał jej głęboko w oczy. - Ale ty… Spróbuj nie poświęcać się
dla chłopaka, szczególnie, jeśli jest on wampirem. To… nie ma sensu i… nie może
się dobrze skończyć.
Oderwał od
niej wzrok i ruszył przed siebie.
Aya stała przez chwilę, patrząc na
oddalającego się mężczyznę.
On… Mama… Skoro znała dyrektora, a ten z
kolei był jej przyjacielem…
Postanowiła, że z samego rana spotka się z dyrektorem,
by wypytać go o pewne sprawy.
***
Siedzieli w salonie. Kaien zaparzył herbaty.
- Panie
dyrektorze… - zaczęła w końcu dziewczyna. - Czy… Proszę mi powiedzieć… Czy
Yagari-sensei znał moją matkę?
Kurosu
zdumiało to pytanie, zupełnie się go nie spodziewał.
- Ano… Tak.
Maaya, Reiko, Touga i ja byliśmy przyjaciółmi i trzymaliśmy się razem.
Przynajmniej do pewnego czasu.
- Czy… Mógłby
pan co nieco o tym opowiedzieć?
Mężczyzna zgodził się. Historię rozpoczął od
tego, w jaki sposób poznał Yagariego. Potem obaj dołączyli do Związku Łowców, a
w liceum poznali Reiko i Maayę. Zaprzyjaźnili się i spędzali ze sobą mnóstwo
czasu. Opowiedział też o incydencie na wycieczce szkolnej i pokrótce wspomniał
o chorobie Katayamy. Aya bardzo się zasmuciła, słuchała jednak dalej. Nie
przerywała. Kaien doszedł wreszcie do wydarzeń, które miały już jakiś związek z
ojcem dziewczyny. Pomijał większość szczegółów, ale przedstawił brunetce ogólne
zarysy życia całej grupy.
- Dziękuję,
że mi pan powiedział - szepnęła z wdzięcznością.
***
Kaori pobiegła z podnieceniem na kolejną
lekcję. Tym razem odbywała się ona w lesie. Dziewczyna szybko dotarła w
wyznaczone miejsce. Zauważyła leżący na ziemi kij, który służył jej do nauki.
Sięgnęła go i w tym momencie poczuła, że od tyłu ktoś ją atakuje. Szybko
zareagowała i uniknęła upadku.
- Dobry
refleks - pochwalił ją jej „nauczyciel”.
- Dzięki.
Uczę się od najlepszych - dodała z uśmiechem. Chłopak skinął w podziękowaniu
głową.
- Dziś
postaramy się, żebyś znalazła swój styl walki.
- W sensie,
że jak? - spytała zdezorientowana dziewczyna.
- Uczyłem cię
cały czas mojego stylu. Każdy powinien mieć swój. Dlatego na dzisiejszej lekcji
będziemy walczyć, aż odnajdziesz… Hm... „Swoją drogę”. Coś w tym stylu - skończył.
- Rozumiem.
Mam sama stworzyć nowe ruchy?
- Dokładnie.
Zaczynamy?
- Jeszcze się
pytasz? - rzuciła radośnie dziewczyna.
Walka się zaczęła. Dla Kao było trudniej niż
zwykle. Wyczuła siłę natarcia przeciwnika. Na dodatek… walczył dokładnie tak
samo jak ona. Zdawał się kopiować jej ruchy. A może nawet je wyprzedzać.
Jeśli tak dalej pójdzie, zaraz mnie
rozłoży… Wie, co robi. Cwaniak.
Blondynka musiała wyprzedzać swoje ruchy.
Próbowała zmieniać ich kolejność, by zgubić kolegę. Ten jednak, zamiast się
zmieszać, rozpoczął nowe, nieznane jeszcze dziewczynie ataki. Kaori zwinnie je
omijała. Chciała przewidzieć jego ruchy. Skoncentrowała się. Poczuła uderzenie
w nogę. Mimo bólu skoczyła i zaatakowała przeciwnika z góry. Potem osunęła się
na ziemię. Dzięki temu miała więcej czasu na wstanie. Zrobiła to pospiesznie.
- To było
dobre - pochwalił ją Ichiru. - Ale naucz się uniku - dodał i podnosząc swoją
broń, ruszył ku niej.
Walczyli jeszcze przez kilka minut. Kaori z
trudem oddychała. Adrenalina sprawiała jej jednak przyjemność. Na chwilę się
zamyśliła. Chłopak to wykorzystał i zaatakował ją. W ostatnim momencie Kao
zdążyła wyciągnąć kij przed siebie. Usłyszała dźwięk zbijających się kawałków
drewna. Jeśli zwolniłaby uchwyt, oberwałaby z całej siły w głowę. Trzymała
miecz pionowo. Obiema rękami. Ichiru napierał na jej broń. Dziewczyna zaczęła
się lekko cofać. Całe jej ciało było spięte, nie miała wystarczająco siły, aby
odeprzeć atak. Coraz bardziej się cofała. Po chwili poczuła za sobą pień. Nie
mogła już go wyminąć. Oparła się o niego i z trudem próbowała utrzymać kij w
tej samej pozycji. Ichiru był jednak dla niej za silny. Coraz bardziej się
zbliżał. Kao ze skupieniem patrzyła na swoją broń, próbując w myślach wymyślić
jakiś odwrót. Nie mogła się przecież poddać. Przez przypadek przeniosła swój
wzrok z kija na twarz kolegi. Spostrzegła, że jest teraz bardzo blisko niej.
Czy jego oczy zawsze były takie lawendowe?, przeszło
jej przez myśl. Chłopak odwzajemnił jej wzrok.
Blondynka poczuła, że robi się czerwona i
bynajmniej nie ze zmęczenia. Niespodziewanie jej nogi zrobiły się jak z waty i
zjechała w dół po pniu. Szybko oprzytomniała i wstała. Ichiru popatrzył na nią
ze zdziwieniem i zachwytem.
- Ten unik
był świetny! - zaczął. - Dobrze przemyślany. Najpierw zmusiłaś przeciwnika do
dekoncentracji, patrząc na niego, potem to wykorzystałaś i zgrabnie osunęłaś
się po drzewie, unikając uderzenia.
Chłopak nie
mógł wyjść z podziwu, Kao zaś stała jak wryta.
- Taa…. Chyba
masz rację - rzuciła szybko i odwróciła się, bojąc się, że kolega zauważy jej
czerwoną twarz. - Możemy zrobić pięć minut przerwy? Muszę… odpocząć -
powiedziała, nie odwracając się.
- Ok, jak
chcesz - odpowiedział chłopak.
- Przejdę
się. Zaraz wracam - oznajmiła i nie czekając na odpowiedź, pospiesznie udała
się w głąb lasu.
Gdy tylko dostatecznie oddaliła się od miejsca
ćwiczeń, zwolniła. Po chwili usiadła zmęczona na ziemi. Oparła się o drzewo.
Co to, do cholery, miało być?!, pomyślała.
Niezły unik?! Dobrze przemyślany?! Nie
miałam pojęcia, co zrobić. Szlag. Muszę się uspokoić…
Wzięła kilka
głębokich oddechów. Dotknęła swych policzków, by sprawdzić, czy nie są gorące.
Po chwili stwierdziła, że jest gotowa na powrót.
- Weź się w
garść, dziewczyno! - rzuciła sama do siebie i ruszyła.
- Już odpoczęłaś? - spytał kolega, gdy tylko
Kao wróciła.
- Jasne -
odpowiedziała, biorąc z ziemi swój kij. - Ćwiczymy dalej - oznajmiła,
przygotowując się na pierwszy atak.
Po udanym treningu Kao wróciła do pokoju.
Zauważyła siostrę, siedzącą na łóżku. Pochłonięta była lekturą opasłego tomu
pożyczonego wcześniej od Umari.
- Już jestem.
- Hej - rzuciła
Aya, gdy spostrzegła siostrę. - Jak było na treningu? Jesteś cała czerwona.
- Eeto…
Zmęczyłam się. Po prostu - odparła trochę oschle Kaori, przypominając sobie
wcześniejsze zdarzenia. - Wyczytałaś coś ciekawego? - spytała, próbując szybko
zmienić temat.
- Jak na
razie to nic nowego. Nie martw się. Jeśli coś znajdę, od razu cię o tym
powiadomię.
- Dobra.
- Kao-chan.
- Tak?
- Widziałaś
się wczoraj z Aidou? Znaczy: w nocy - spytała delikatnie Aya.
- No… - Nie tylko z Aidou. - Tak. Czemu pytasz?
- A tak
sobie… Wczoraj Yagari-sensei go widział, więc trochę się martwiłam, czy wy…
- Aya. To
zakończona sprawa - oznajmiła z nutką smutku w głosie. - Tylko się przyjaźnimy
- dodała.
- Rozumiem.
Cieszę się.
- Taa. Ja też
- odparła Kao z uśmiechem. - Idę się wykąpać. Jestem wykończona - rzekła i po
kilku minutach wyszła.
Aya dalej pogrążyła się w lekturze.
Przeczytała już kilka pierwszych rozdziałów -
między innymi „Wprowadzenie”, a także
„Początki wampirów”, „Powstanie Stowarzyszenia”, „Radę Starszych”…
Poznała historię i właściwości poszczególnych klas wampirzej społeczności.
Znalazła kilka ciekawostek, ale raczej nie miały jej się do czego przydać.
Potem przekartkowała księgę na stronę 599 -
przypomniała sobie bowiem, że znajduje się na niej tak zwana „Teoria Abukary”
na temat dhampirów.
Okazało się, że większość szczegółów nawet
się zgadza. Podstawową różnicą było, iż Abukara zakładał, że poszczególne cechy
będą się pojawiać w równych odstępach czasu.
Ech, byłoby miło… Ale tak dobrze nie ma. Hm,
nie ma tu nic o tym, że bliska obecność wampirów lub czystokrwistych
przyspiesza ten proces… Ale cóż, w końcu to tylko teoria…
Wróciła do rozdziału, na którym skończyła. Po
kilku minutach przeszła do następnego. Serce mocniej jej zabiło.
„Rody czystokrwistych”, przeczytała.
Zerknęła na kolejne strony. Otworzyła usta ze zdziwienia i zachwytu. Tu… Tu jest wszystko! Każdemu czystokrwistemu
wampirowi, który kiedykolwiek istniał, została poświęcona przynajmniej jedna
strona… I te obrazki! Zachwyciła się.
- Już się
przede mną nie ukryjesz. Znajdę cię tu - rzekła na głos, myśląc o
znienawidzonym ojcu.
Z zapałem zabrała się za studiowanie tomu.
Właściwie owych wampirów czystej krwi wcale nie było tak wielu, jak się
spodziewała.
No, w końcu żyli po kilkaset czy nawet
kilka tysięcy lat… Cholera, nie mówcie mi tylko, że mój ojciec to jakiś staruch
z antyku!
Przeglądała poszczególne informacje o danych
osobach, uważnie przyglądała się ich podobiznom.
Ech, co wiem o nim na pewno? Szare oczy.
Nie no, super… Nie wiem nawet, jaki miał kolor włosów!
Zauważyła, że większość czystokrwistych miała
niebieskie lub brązowe oczy. Te osobistości odpadały.
Hej, tu są daty urodzin i śmierci, zauważyła
po chwili. Dobra, te wygasłe rody też mi
się nie przydadzą. Z tych teraźniejszych… Kuran, Hiou, Shirabuki - o tych już
słyszałam. Dalej są jeszcze Ouri, Hanadagi, Touma, Shoutou… Pozostało tylko
tych siedem rodzin…
Uważnie przeglądała obrazki i notki. W pewnym
momencie zachciało jej się znaleźć Kaname. Był niemal na końcu - za nim był
tylko jeden wampir, Suzaku Shoutou. Aya spojrzała na jego podobiznę.
Kya… Wygląda jak książę… „Jak ten młody
bóg”… Kaname się do niego nie umywa… Stop! Dlaczego chwalę czystokrwistą
pijawkę?! Zdenerwowała się i chciała już wrócić do Kurana, gdy jej wzrok
padł na datę urodzenia.
On… On ma dopiero dwadzieścia cztery lata!
A wygląda na mojego rówieśnika… Dobra, starczy. Zachowuję się jak idiotka!
Zdecydowanym ruchem przełożyła stronę na
Kaname.
Dobra, co my tu mamy… Rodzice: Juri i
Haruka Kuran. Rodzeństwo: brak. Dobra, to jedźmy z tymi rodzicami…
Szybko ich znalazła. Kaname niesamowicie
przypominał ojca. Zerknęła na notatkę.
Rodzeństwo: Rido i Juri Kuran?! Ożenił się
z siostrą?!
Szybko przejrzała informacje tego typu u
innych osób. Eeto… Takie coś to chyba
chleb powszedni dla czystokrwistych pijawek… Dobra, dalej. Juri i Haruka nie
żyją. Od jakichś dziesięciu lat … Hm, kogo mi ona przypomina? Nieważne… A ten
cały Rido? Znalazła interesującą ją stronę. „Uznany za martwego”? Zamrugała. Dobra…
Dała sobie spokój z Kuranami. Szukała dalej.
W końcu natrafiła na Sarę Shirabuki i…
- Shizuka
Hiou - wyszeptała.
Przypomniała sobie wszystkie wydarzenia z jej
udziałem. Spojrzała na jej podobiznę.
Więc to tak wyglądała naprawdę. W takiej
postaci zabiła rodziców bliźniaków i przemieniła Zero…
Dziwnie było jej na nią patrzeć. Zazwyczaj,
gdy wracała myślami do Shizuki, wyobrażała ją sobie jako Marię Kurenai.
Zerknęła jeszcze na daty. Oczywiście. Heh, ta księga jest już
nieaktualna. Powinni to poprawić, pomyślała, gdy przy dacie śmierci
zobaczyła wolne miejsce.
Wróciła do poszukiwań potencjalnego ojca.
Odrzuciła już tak wiele wampirów, a wciąż nie mogła znaleźć takiego, który by
jej pasował. Dwaj mężczyźni mieli szare oczy, ale ich odcień był całkowicie
inny. Nie wierzyła, by któryś z nich mógł być tym, którego szukała.
W końcu się zdenerwowała. Zatrzasnęła księgę.
- Aaa! -
wrzasnęła Kao, która właśnie weszła do pokoju.
- Och, wybacz
- przeprosiła brunetka.
- Co się
stało? - zapytała Kaori, zdejmując z włosów turban.
- Nic. Miałam
zamiar znaleźć ojca, ale mi się nie udało - mruknęła Aya.
To dobrze, zdążyła
pomyśleć blondynka.
- Idę się
wykąpać - rzuciła Aya.
***
Było jasno. Za jasno. Otoczenie było wprost
białe. Raziło Ayę w oczy. Mrużyła je, próbując się przyzwyczaić do tego
dziwnego widoku. Po paru minutach biel jakby przygasła. Dopiero wtedy dziewczyna
się rozejrzała.
To była pustka. Nic oprócz bieli. Brak ziemi,
nieba, horyzontu, roślin, zwierząt… Czegokolwiek. Tylko biel.
Nastolatka postąpiła kilka kroków naprzód.
Nie odróżniała podłoża od innych części miejsca, w którym się znalazła.
- Aya… - rozległ się głos. Był cichy,
delikatny i melodyjny. Pobrzmiewała w nim nutka smutku i tęsknoty.
Brunetka odwróciła się, wodząc oczami w
różnych kierunkach. Próbowała znaleźć źródło owego Głosu. Dlaczego wydawał jej
się znajomy?
- Aya…
- Gdzie
jesteś? - spytała.
Odpowiedziała
jej głucha cisza.
Dziewczyna zaczęła ponownie się rozglądać.
Chodziła to w tę, to w inną stronę. Nie wiedziała, z którego miejsca ruszyła.
Nie mogła tego wiedzieć. Wszystko wyglądało dokładnie tak samo. Biel.
- Aya…
Siedemnastolatce głośniej zabiło serce.
Ten Głos… To tamten! Wtedy, gdy byłam
nieprzytomna… Łazienka… Woda… Nowa umiejętność… Przypomniała
sobie tamte wizje.
- Aya…
Odwróciła się gwałtownie i wtedy ją ujrzała.
Była piękna i
delikatna. Blada skóra, soczystozielone oczy lekko przesłonięte firanką rzęs…
Długie, kruczoczarne, pofalowane włosy…
Oczy Ayi napełniły się łzami. Otarła je
szybko, bo nie chciała stracić matki z oczu.
Ruszyła w jej stronę. Najpierw powoli i jakby
niepewnie, później coraz to szybciej. Maaya stała kilkanaście metrów od niej.
Wreszcie dziewczyna zaczęła biec ile sił w nogach. Czuła się jednak tak, jakby
w ogóle nie zbliżała się do mamy. Wciąż dzieliła je taka sama odległość.
Dziewczyna wytężyła siły i przyspieszyła.
Dystans nie zmieniał się.
- Mamo! -
zawołała. - Zaczekaj na mnie!
Kobieta tylko stała i uśmiechała się
subtelnie. Patrzyła córce prosto w oczy, ale nie ruszyła się. Czarne włosy i
czerwona sukienka kontrastowały z bielą wokół. Aya skupiła wzrok na matce.
Biegła i biegła, ale nie miała szans. Nie potrafiła zbliżyć się do matki nawet
o cal.
Nie mogła już powstrzymać łez. Mimo wszystko
biegła dalej.
- Mamo!
- Aya…
Wymawiała jej imię wciąż tym samym tonem. Tak
dobrze znanym Ayi…
Czy to możliwe, że pamiętałam jej głos z
okresu niemowlęctwa, ale o tym nie wiedziałam?, przemknęło
jej przez myśl.
Nie dowiedziała się tego.
***
Kaori stała w ładnie urządzonej, przestronnej
komnacie. Od razu skojarzyła jej się ona z pałacową.
Przez chwilę rozglądała się z zaciekawieniem.
Jej uwagę przykuły dwa lustra. Oba piękne, w cudowny sposób ozdobione.
Spojrzała w prawe. Zamiast swojego odbicia
ujrzała sceny ze swojego życia. Każda z nich miała związek z Ichiru.
Hm, dziwne. Co tu się dzieje?, zapytała
w myślach.
Wzruszyła
ramionami i zabrała się za oglądanie wspomnień.
To, kiedy
pierwszy raz go zobaczyła. To, w którym pierwszy raz z nim rozmawiała…
Każda
rozmowa, każda chwila.
Również ta, w
której wtuliła się w niego, gdy płakała tego wieczoru, kiedy Zero ugryzł Ayę.
Przyjrzała się uważnie tej scenie. Wypełniły ją ciepłe uczucia. Spoglądała w
taflę lustra. Ichiru i ona sama w końcu zasnęli…
Każdy trening. Również ostatni. Ten, podczas
którego tak dziwnie się poczuła… Bliskość chłopaka podczas walki całkowicie ją
zniewoliła.
Czuła się
jednak przyjemnie. Każda ze scen miała w sobie coś, co mile wspominała.
Aż nagle
obraz zmienił się.
Jakiś pokój.
Pełno krwi. Dwa dorosłe ludzkie ciała leżące na posadzce. Kobieta i mężczyzna.
Potem zauważyła jeszcze chłopca, który ledwo co uniósł głowę i wyszeptał coś w
stronę… chłopca, który wyglądał identycznie. Z tą jednak różnicą, że ten
delikatnie się uśmiechał. I stał z jakąś kobietą.
Cała ta scena
była zamazana, jednak Kao dobrze wiedziała, co ona ukazuje. W oczach zabłysły
jej łzy, szybko odwróciła wzrok od zwierciadła. Spojrzała w lewe.
Pierwsza wymiana z Nocną Klasą. Pierwsze
spotkanie i pierwsza rozmowa z Aidou.
Wrażenia z
oglądania wspomnień były tutaj podobne. Jednak gdy doszło do ostatniego
pocałunku, Kaori na nowo się rozpłakała.
Tak mi go brakuje… Niby jest, ale jakby go
nie było…
Wtedy obraz się zmienił. Hanabusa ugryzł Kao.
Dziewczyna przypomniała sobie tamten strach i ból. Wiedziała jednak, że
niebawem przybędzie Aya i ją uratuje.
Czekała cierpliwie. Nikt nie nadchodził.
Po jakimś czasie Aidou puścił bezwładne ciało
dziewczyny. Kaori znieruchomiała. Czy ja…
nie żyję?
***
Aya obudziła się i gwałtownie usiadła. Nie
potrafiła dobiec do matki. Nie mogła jej dotknąć, objąć…
Słone łzy
wypływały jedna za drugą…
- Aidou-senpai… Ichiru… Jak…
Brunetka
odwróciła się w stronę siostry. Mówiła przez sen.
- NIE! -
wrzasnęła Kaori, równocześnie się budząc i podrywając. Dyszała i płakała.
- Kao-chan… -
szepnęła przez łzy Aya.
- Nēsan… -
zapiszczała Kao. - Ja… To…
Obie rozszlochały się na całego. Kaori
niezgrabnie wylazła ze swojego łóżka i weszła pod kołdrę siostry. Dziewczyny
przytuliły się delikatnie. Krople łez jednej mieszały się z tymi drugiej.
***
Ohayo, tu ponownie Aya. ^^
Tym oto skromnym rozdzialikiem kończymy tom IX. Od środy zaczynamy powoli akcję z Rido, a właściwie wstęp do niej...
Dziękujemy tym, którzy mimo tej ogromnej ilości rozdziałów wciąż czytają nasze bazgrołki. ;* Dzisiaj szczególne podziękowania kieruję do Tasary i Pyzy. ;*
Hmm, od pewnego czasu nic nie pisałyśmy. Niby rozdziały mamy jakoś do początku czerwca, ale to szybko zleci... Całe szczęście, że jeszcze dwa miesiące i rozpoczną się długo oczekiwane wakacje...
Heh, ostatni rozdział był dla Was pełen niejasności. Mamy świadomość, że większość z Was nie pamięta (albo nawet nie zna) pewnych szczegółów z mangi. Ale jak macie jakieś pytania to śmiało, postaramy się odpowiedzieć i wyjaśnić co nieco.
A jak tak już mówimy o mandze... Ostatnio pojawił się uroczy dodatek (do przeczytania po angielsku). Jej, sprawy wciąż się komplikują. Ale do naszego opowiadania zapożyczymy sobie to, co będzie nam pasowało do całości, przecież nie będziemy zmieniać całej fabuły, bo coś tam...
Ups, chyba się odrobinkę rozpisałam, gomen. Ach, chciałam jeszcze zaznaczyć, że ten jeden amatorski rysunek, który widzicie, narysowałam ja. Jest byle jaki, ale jestem początkująca. xP Mimo wszystko proszę go nie kopiować, bo zabiję. xP A jakość średnia, bo skaner chyba mnie nie lubi. :/ "Na żywo" chyba wygląda odrobinę lepiej. xD
No, kończę. Pozostaje mi serdecznie Was zaprosić na środowy rozdział XLVI, czyli na "Wybrankę czystokrwistego".
Ohayo, tu ponownie Aya. ^^
Tym oto skromnym rozdzialikiem kończymy tom IX. Od środy zaczynamy powoli akcję z Rido, a właściwie wstęp do niej...
Dziękujemy tym, którzy mimo tej ogromnej ilości rozdziałów wciąż czytają nasze bazgrołki. ;* Dzisiaj szczególne podziękowania kieruję do Tasary i Pyzy. ;*
Hmm, od pewnego czasu nic nie pisałyśmy. Niby rozdziały mamy jakoś do początku czerwca, ale to szybko zleci... Całe szczęście, że jeszcze dwa miesiące i rozpoczną się długo oczekiwane wakacje...
Heh, ostatni rozdział był dla Was pełen niejasności. Mamy świadomość, że większość z Was nie pamięta (albo nawet nie zna) pewnych szczegółów z mangi. Ale jak macie jakieś pytania to śmiało, postaramy się odpowiedzieć i wyjaśnić co nieco.
A jak tak już mówimy o mandze... Ostatnio pojawił się uroczy dodatek (do przeczytania po angielsku). Jej, sprawy wciąż się komplikują. Ale do naszego opowiadania zapożyczymy sobie to, co będzie nam pasowało do całości, przecież nie będziemy zmieniać całej fabuły, bo coś tam...
Ups, chyba się odrobinkę rozpisałam, gomen. Ach, chciałam jeszcze zaznaczyć, że ten jeden amatorski rysunek, który widzicie, narysowałam ja. Jest byle jaki, ale jestem początkująca. xP Mimo wszystko proszę go nie kopiować, bo zabiję. xP A jakość średnia, bo skaner chyba mnie nie lubi. :/ "Na żywo" chyba wygląda odrobinę lepiej. xD
No, kończę. Pozostaje mi serdecznie Was zaprosić na środowy rozdział XLVI, czyli na "Wybrankę czystokrwistego".
[wpis z dnia 24.04.10]
No cóż, nie spodziewałam się, że ten tom też tak szybko przeczytam. No ale przeczytałam.
OdpowiedzUsuńRobi się coraz ciekawiej. Już jest jasne, czemu Aya widziała jak mama zmienia się w złoty pył w jej snach, zapamiętała ją z czasów dzieciństwa. Rany, jaki ten dodatek był smutny. Tak mi szkoda było wszystkich bohaterów, Kaiena, Tougi czy nawet Reiko. I oczywiście Kage... Wiesz co mnie denerwuje? Że powiedzieli Ayi, że on zabił Maaye. Przecież wszyscy wiedzą, ze tak nie jest, to czemu coś takiego wymyślili? I jeszcze zabrali mu córkę... To sprawia, że się bulwersuję jak myślę o niby tych dobrych, bo dla mnie nie są dobrzy. Rozumiem, to była wola Maayi, on się na to zgodził, ale widać było kiedy zamordował te wszystkie wampiry jak wstrząsnęła nim śmierć ukochanej...
W ogóle zaczęło mnie to zastanawiać... Kim jest ojciec Kao? To też będzie wyjaśnione?
Kolejną zagadką jest to kto śledzi Aye i nasłał na nich jak byli w domu wampiry. W ogóle bardzo mi się podobał ten ich wypad. :D Przyjemnie się wszystko czytało. I kiedy Kao opieprzała Aye, to ona z kolei mogła zrozumieć jak Kao się czuła gdy Aya ochrzaniała ją gdy spotykała się z wampirami. Taka zamiana ról. :D
Coś czuję, że zbliżamy się spotkania Rido i przemianą Yuki. :D w końcu. xD