poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom IX, rozdział XLV - "Smak łez"

      - Nie takiej odpowiedzi się spodziewałeś? - spytała Aya. - Ja też - przyznała.
      - Więc dlaczego to powiedziałaś?
      - Miałam być z tobą szczera. I z samą sobą również - wyjaśniła cicho.
      - Yuuki… Ją jeszcze na ten swój pokręcony sposób mogę zrozumieć. Nie żywi nienawiści do wampirów, za „niektórymi” wprost przepada… No i znamy się od czterech lat, mieszkaliśmy razem, przeżyliśmy już co nieco… Ale ty? Z twoją przeszłością? Z tym, co się stało? Nienawidzisz krwiopijców równie mocno jak ja, znamy się zaledwie od dwóch miesięcy… Ponadto mówiłaś przecież, że nigdy nie oddasz żadnemu wampirowi ani kropelki swojej krwi. Dlaczego zmieniłaś zdanie?
      - Ja… - zawahała się. Bo nie mogę patrzeć na twoje cierpienie? - Jesteśmy przyjaciółmi… No i… Bądź co bądź znajdujemy się w mniej więcej podobnej sytuacji…
      - Ale to nie znaczy, że masz się poświęcać - rzekł ponuro Zero. - Nie ty.
      - A kto? Kto oprócz Yuuki i mnie może ci w jakiś sposób pomóc? Ja… naprawdę nie chcę, byś…
      - Rozumiem, ale… Nie chcę robić z ciebie kolejnej ofiary. Dostatecznie źle się czuję już z samą świadomością wykorzystywania Yuuki.
      - Wiem - powiedziała cicho. - Ale to nie tak, że będę cię teraz dokarmiać, kiedy najdzie cię ochota - mruknęła. - Wtedy… okoliczności sprawiły, że podjęłam taką, a nie inną decyzję. I tyle.
      - A jeśli podobna sytuacja się powtórzy?
      - Eee… Moglibyśmy już zakończyć ten temat? Po co się denerwować… Co ma być, to będzie…
      Spojrzała na księżyc.
      - Powinnam już iść. Późno się zrobiło.
      Chciała już odejść, ale Zero złapał ją za rękę. Odwróciła się i spojrzała na niego ze zdziwieniem. Chłopak mocno ją trzymał. Zbliżył się do niej. Patrzył ze skupieniem na jej rękę, potem podniósł ją na wysokość ust. Serce Ayi zaczęło bić jak oszalałe.
      - A teraz? - szepnął. - Wokół niby nikogo nie ma… Ale - celowo przedłużał zdanie - jesteśmy w pobliżu żeńskiego akademika…
      Zadrżała. Miała ochotę się wyrwać, ale nie zrobiła tego, sama nie wiedziała dlaczego. Ze strachem czekała na to, co miało nastąpić.
      Kiryuu westchnął i opuścił nieco jej rękę.
      - Rany z wczoraj jeszcze się nie zagoiły, a już chcesz następne? - spytał ponuro.
      Zamrugała kilka razy. Serce jeszcze się nie uspokoiło.
      - Nic ci nie zrobię - oświadczył. - Tak tylko sprawdzałem.
      - Głupek… - szepnęła Aya, wyswobadzając wreszcie dłoń.
      - Wciąż się boisz.
      - Wcale nie! - odburknęła.
      - Nie kłam. Serce mnie nie oszuka.
      - Co?
      - Bije ci jak szalone - odparł.
      - Skąd wiesz?
      - Jak już będziesz wampirem, też zaczniesz wyczuwać takie rzeczy. Pulsującą krew…
      Rany, to on za każdym razem to czuł?! Oblała się rumieńcem.
      - Znowu jesteś czerwona - rzekł.
      - Ach, zamknij się - mruknęła i odwróciła się.
      - Miałem cię za rozsądniejszą osobę - powiedział szczerze i spojrzał w ciemne niebo.
      - Uhm. Ja siebie też. Chyba… Myślę, że mój punkt widzenia trochę się zmienia ze względu na to, że prawdopodobnie niedługo moja przemiana całkowicie się dokona - wyznała cicho.
      - Olśniło mnie - rzucił Zero.
      - Co? - zapytała ze zdziwieniem dziewczyna. Spojrzała na przyjaciela.
      - Może to tylko jakiś chory sposób na odpędzenie od siebie chociaż małej części wyrzutów sumienia, ale… - zaczął. - Jeśli dożyję… I nie zwariuję do tego czasu… To odwdzięczę ci się tym samym.
      Obserwował bacznie zarumienioną wciąż koleżankę.
      - Zero… - szepnęła tylko.
      Jakoś… Wcześniej o tym nie myślałam, ale… Przecież gdy zostanę wampirem, będę potrzebowała krwi, nieważne, jak bardzo bym tego nie chciała. Bez niej nie przeżyję. Czy to… dobry pomysł? Właściwie byłby on… sprawiedliwy.
      Skinęła głową.
      - Rozumiem - odparła z powagą.
      Uśmiechnął się ponuro. Chyba poczuł ulgę z powodu tego, że Aya nie odrzuciła od razu tego pomysłu.
      - Ale… Skoro tak sprawa wygląda - kontynuowała - masz zakaz upadania do Poziomu E, jasne?
      Uśmiechnęła się delikatnie.
      - Uhm.
      Nie wiem, czy skorzystam z tej „propozycji”, ale… Zero chyba poczuł się teraz odrobinę lepiej. To już coś…

      Kaori rozmawiała jeszcze jakiś czas z Ichiru.
      - To jak? Dasz radę jutro znowu trenować? - spytał w którymś momencie.
      - Oczywiście! - zawołała z entuzjazmem blondynka.
      - Dam ci wycisk - ostrzegł.
      - Na to liczę!

      - Co to za wycieczki sobie urządzacie?
      Aya i Zero odwrócili się ze zdziwieniem.
      - Yagari-sensei… Co pan tu robi? - spytała dziewczyna.
      - Nie przypominam sobie, by zakaz opuszczania nocą dormitoriów dotyczył również nauczycieli - rzekł ze znudzeniem. - Z kolei na pewno zabronione jest urządzanie sobie randek na patrolu - rzucił od niechcenia do chłopaka.
      - To nie… - zaczęła Aya, która po raz kolejny tej nocy oblała się rumieńcem.
      - Spokojnie, tylko się droczy - poinformował ją przyjaciel. - Coś się stało, mistrzu?
      - Nie, co by się niby miało stać? Ech, dzieciaki… Katayama, wróć łaskawie do akademika, dobrze? To, że wiesz o pewnych sprawach, nie znaczy, że możesz sobie łamać przepisy szkolne.
      - Eeto…
      - A ty, Kiryuu, może byś się tak wziął za robotę, co? - kontynuował Łowca. - Jakiś czas temu widziałem jednego z wampirów wałęsającego się po dworze.
      - Hę? No bez jaj… Który to?
      - Blondyn. Ai… coś tam - mruknął Touga.
      - Aidou… - szepnęła Aya. Ech, mam nadzieję, że Kao nie urządziła sobie z nim kolejnej schadzki…
      - Rany… Jaki on kłopotliwy - mruknął z niezadowoleniem Zero. - No to… Na razie.
      - Do jutra - odpowiedziała Aya.
      - Wracaj do pokoju - rzucił nauczyciel i wyminął ją.
      - Yagari-sensei! - Odwróciła się i podeszła do mistrza bliźniaków. - Ano… Jeśli chodzi o Zero…
      - Ach… Wiem, co masz na myśli - stwierdził. - Spokojnie. Pragnę mu pomóc, a nie go zabić - powiedział.
      - Naprawdę?
      - Owszem - rzekł, a potem spojrzał jej głęboko w oczy. - Ale ty… Spróbuj nie poświęcać się dla chłopaka, szczególnie, jeśli jest on wampirem. To… nie ma sensu i… nie może się dobrze skończyć.
      Oderwał od niej wzrok i ruszył przed siebie.
      Aya stała przez chwilę, patrząc na oddalającego się mężczyznę.
      On… Mama… Skoro znała dyrektora, a ten z kolei był jej przyjacielem…
      Postanowiła, że z samego rana spotka się z dyrektorem, by wypytać go o pewne sprawy.
***
      Siedzieli w salonie. Kaien zaparzył herbaty.
      - Panie dyrektorze… - zaczęła w końcu dziewczyna. - Czy… Proszę mi powiedzieć… Czy Yagari-sensei znał moją matkę?
      Kurosu zdumiało to pytanie, zupełnie się go nie spodziewał.
      - Ano… Tak. Maaya, Reiko, Touga i ja byliśmy przyjaciółmi i trzymaliśmy się razem. Przynajmniej do pewnego czasu.
      - Czy… Mógłby pan co nieco o tym opowiedzieć?
      Mężczyzna zgodził się. Historię rozpoczął od tego, w jaki sposób poznał Yagariego. Potem obaj dołączyli do Związku Łowców, a w liceum poznali Reiko i Maayę. Zaprzyjaźnili się i spędzali ze sobą mnóstwo czasu. Opowiedział też o incydencie na wycieczce szkolnej i pokrótce wspomniał o chorobie Katayamy. Aya bardzo się zasmuciła, słuchała jednak dalej. Nie przerywała. Kaien doszedł wreszcie do wydarzeń, które miały już jakiś związek z ojcem dziewczyny. Pomijał większość szczegółów, ale przedstawił brunetce ogólne zarysy życia całej grupy.
      - Dziękuję, że mi pan powiedział - szepnęła z wdzięcznością.
***
      Kaori pobiegła z podnieceniem na kolejną lekcję. Tym razem odbywała się ona w lesie. Dziewczyna szybko dotarła w wyznaczone miejsce. Zauważyła leżący na ziemi kij, który służył jej do nauki. Sięgnęła go i w tym momencie poczuła, że od tyłu ktoś ją atakuje. Szybko zareagowała i uniknęła upadku.
      - Dobry refleks - pochwalił ją jej „nauczyciel”.
      - Dzięki. Uczę się od najlepszych - dodała z uśmiechem. Chłopak skinął w podziękowaniu głową.
      - Dziś postaramy się, żebyś znalazła swój styl walki.
      - W sensie, że jak? - spytała zdezorientowana dziewczyna.
      - Uczyłem cię cały czas mojego stylu. Każdy powinien mieć swój. Dlatego na dzisiejszej lekcji będziemy walczyć, aż odnajdziesz… Hm... „Swoją drogę”. Coś w tym stylu - skończył.
      - Rozumiem. Mam sama stworzyć nowe ruchy?
      - Dokładnie. Zaczynamy?
      - Jeszcze się pytasz? - rzuciła radośnie dziewczyna.
      Walka się zaczęła. Dla Kao było trudniej niż zwykle. Wyczuła siłę natarcia przeciwnika. Na dodatek… walczył dokładnie tak samo jak ona. Zdawał się kopiować jej ruchy. A może nawet je wyprzedzać.
      Jeśli tak dalej pójdzie, zaraz mnie rozłoży… Wie, co robi. Cwaniak.
      Blondynka musiała wyprzedzać swoje ruchy. Próbowała zmieniać ich kolejność, by zgubić kolegę. Ten jednak, zamiast się zmieszać, rozpoczął nowe, nieznane jeszcze dziewczynie ataki. Kaori zwinnie je omijała. Chciała przewidzieć jego ruchy. Skoncentrowała się. Poczuła uderzenie w nogę. Mimo bólu skoczyła i zaatakowała przeciwnika z góry. Potem osunęła się na ziemię. Dzięki temu miała więcej czasu na wstanie. Zrobiła to pospiesznie.
      - To było dobre - pochwalił ją Ichiru. - Ale naucz się uniku - dodał i podnosząc swoją broń, ruszył ku niej.
      Walczyli jeszcze przez kilka minut. Kaori z trudem oddychała. Adrenalina sprawiała jej jednak przyjemność. Na chwilę się zamyśliła. Chłopak to wykorzystał i zaatakował ją. W ostatnim momencie Kao zdążyła wyciągnąć kij przed siebie. Usłyszała dźwięk zbijających się kawałków drewna. Jeśli zwolniłaby uchwyt, oberwałaby z całej siły w głowę. Trzymała miecz pionowo. Obiema rękami. Ichiru napierał na jej broń. Dziewczyna zaczęła się lekko cofać. Całe jej ciało było spięte, nie miała wystarczająco siły, aby odeprzeć atak. Coraz bardziej się cofała. Po chwili poczuła za sobą pień. Nie mogła już go wyminąć. Oparła się o niego i z trudem próbowała utrzymać kij w tej samej pozycji. Ichiru był jednak dla niej za silny. Coraz bardziej się zbliżał. Kao ze skupieniem patrzyła na swoją broń, próbując w myślach wymyślić jakiś odwrót. Nie mogła się przecież poddać. Przez przypadek przeniosła swój wzrok z kija na twarz kolegi. Spostrzegła, że jest teraz bardzo blisko niej.
      Czy jego oczy zawsze były takie lawendowe?, przeszło jej przez myśl. Chłopak odwzajemnił jej wzrok.
      Blondynka poczuła, że robi się czerwona i bynajmniej nie ze zmęczenia. Niespodziewanie jej nogi zrobiły się jak z waty i zjechała w dół po pniu. Szybko oprzytomniała i wstała. Ichiru popatrzył na nią ze zdziwieniem i zachwytem.
      - Ten unik był świetny! - zaczął. - Dobrze przemyślany. Najpierw zmusiłaś przeciwnika do dekoncentracji, patrząc na niego, potem to wykorzystałaś i zgrabnie osunęłaś się po drzewie, unikając uderzenia.
      Chłopak nie mógł wyjść z podziwu, Kao zaś stała jak wryta.
      - Taa…. Chyba masz rację - rzuciła szybko i odwróciła się, bojąc się, że kolega zauważy jej czerwoną twarz. - Możemy zrobić pięć minut przerwy? Muszę… odpocząć - powiedziała, nie odwracając się.
      - Ok, jak chcesz - odpowiedział chłopak.
      - Przejdę się. Zaraz wracam - oznajmiła i nie czekając na odpowiedź, pospiesznie udała się w głąb lasu.
     Gdy tylko dostatecznie oddaliła się od miejsca ćwiczeń, zwolniła. Po chwili usiadła zmęczona na ziemi. Oparła się o drzewo.
      Co to, do cholery, miało być?!, pomyślała. Niezły unik?! Dobrze przemyślany?! Nie miałam pojęcia, co zrobić. Szlag. Muszę się uspokoić…
      Wzięła kilka głębokich oddechów. Dotknęła swych policzków, by sprawdzić, czy nie są gorące. Po chwili stwierdziła, że jest gotowa na powrót.
      - Weź się w garść, dziewczyno! - rzuciła sama do siebie i ruszyła.
      - Już odpoczęłaś? - spytał kolega, gdy tylko Kao wróciła.
      - Jasne - odpowiedziała, biorąc z ziemi swój kij. - Ćwiczymy dalej - oznajmiła, przygotowując się na pierwszy atak.

      Po udanym treningu Kao wróciła do pokoju. Zauważyła siostrę, siedzącą na łóżku. Pochłonięta była lekturą opasłego tomu pożyczonego wcześniej od Umari.
      - Już jestem.
      - Hej - rzuciła Aya, gdy spostrzegła siostrę. - Jak było na treningu? Jesteś cała czerwona.
      - Eeto… Zmęczyłam się. Po prostu - odparła trochę oschle Kaori, przypominając sobie wcześniejsze zdarzenia. - Wyczytałaś coś ciekawego? - spytała, próbując szybko zmienić temat.
      - Jak na razie to nic nowego. Nie martw się. Jeśli coś znajdę, od razu cię o tym powiadomię.
      - Dobra.
      - Kao-chan.
      - Tak?
      - Widziałaś się wczoraj z Aidou? Znaczy: w nocy - spytała delikatnie Aya.
      - No… - Nie tylko z Aidou. - Tak. Czemu pytasz?
      - A tak sobie… Wczoraj Yagari-sensei go widział, więc trochę się martwiłam, czy wy…
      - Aya. To zakończona sprawa - oznajmiła z nutką smutku w głosie. - Tylko się przyjaźnimy - dodała.
      - Rozumiem. Cieszę się.
      - Taa. Ja też - odparła Kao z uśmiechem. - Idę się wykąpać. Jestem wykończona - rzekła i po kilku minutach wyszła.
      Aya dalej pogrążyła się w lekturze.
      Przeczytała już kilka pierwszych rozdziałów - między innymi „Wprowadzenie”, a także  „Początki wampirów”, „Powstanie Stowarzyszenia”, „Radę Starszych”… Poznała historię i właściwości poszczególnych klas wampirzej społeczności. Znalazła kilka ciekawostek, ale raczej nie miały jej się do czego przydać.
      Potem przekartkowała księgę na stronę 599 - przypomniała sobie bowiem, że znajduje się na niej tak zwana „Teoria Abukary” na temat dhampirów.
      Okazało się, że większość szczegółów nawet się zgadza. Podstawową różnicą było, iż Abukara zakładał, że poszczególne cechy będą się pojawiać w równych odstępach czasu.
      Ech, byłoby miło… Ale tak dobrze nie ma. Hm, nie ma tu nic o tym, że bliska obecność wampirów lub czystokrwistych przyspiesza ten proces… Ale cóż, w końcu to tylko teoria…
      Wróciła do rozdziału, na którym skończyła. Po kilku minutach przeszła do następnego. Serce mocniej jej zabiło.
      „Rody czystokrwistych”, przeczytała. Zerknęła na kolejne strony. Otworzyła usta ze zdziwienia i zachwytu. Tu… Tu jest wszystko! Każdemu czystokrwistemu wampirowi, który kiedykolwiek istniał, została poświęcona przynajmniej jedna strona… I te obrazki! Zachwyciła się.
      - Już się przede mną nie ukryjesz. Znajdę cię tu - rzekła na głos, myśląc o znienawidzonym ojcu.
      Z zapałem zabrała się za studiowanie tomu. Właściwie owych wampirów czystej krwi wcale nie było tak wielu, jak się spodziewała.
      No, w końcu żyli po kilkaset czy nawet kilka tysięcy lat… Cholera, nie mówcie mi tylko, że mój ojciec to jakiś staruch z antyku!
      Przeglądała poszczególne informacje o danych osobach, uważnie przyglądała się ich podobiznom.
      Ech, co wiem o nim na pewno? Szare oczy. Nie no, super… Nie wiem nawet, jaki miał kolor włosów!
      Zauważyła, że większość czystokrwistych miała niebieskie lub brązowe oczy. Te osobistości odpadały.
      Hej, tu są daty urodzin i śmierci, zauważyła po chwili. Dobra, te wygasłe rody też mi się nie przydadzą. Z tych teraźniejszych… Kuran, Hiou, Shirabuki - o tych już słyszałam. Dalej są jeszcze Ouri, Hanadagi, Touma, Shoutou… Pozostało tylko tych siedem rodzin…
      Uważnie przeglądała obrazki i notki. W pewnym momencie zachciało jej się znaleźć Kaname. Był niemal na końcu - za nim był tylko jeden wampir, Suzaku Shoutou. Aya spojrzała na jego podobiznę.
      Kya… Wygląda jak książę… „Jak ten młody bóg”… Kaname się do niego nie umywa… Stop! Dlaczego chwalę czystokrwistą pijawkę?! Zdenerwowała się i chciała już wrócić do Kurana, gdy jej wzrok padł na datę urodzenia.
      On… On ma dopiero dwadzieścia cztery lata! A wygląda na mojego rówieśnika… Dobra, starczy. Zachowuję się jak idiotka!
      Zdecydowanym ruchem przełożyła stronę na Kaname.
      Dobra, co my tu mamy… Rodzice: Juri i Haruka Kuran. Rodzeństwo: brak. Dobra, to jedźmy z tymi rodzicami…
      Szybko ich znalazła. Kaname niesamowicie przypominał ojca. Zerknęła na notatkę.
      Rodzeństwo: Rido i Juri Kuran?! Ożenił się z siostrą?!
      Szybko przejrzała informacje tego typu u innych osób. Eeto… Takie coś to chyba chleb powszedni dla czystokrwistych pijawek… Dobra, dalej. Juri i Haruka nie żyją. Od  jakichś dziesięciu lat …  Hm, kogo mi ona przypomina? Nieważne… A ten cały Rido? Znalazła interesującą ją stronę. „Uznany za martwego”? Zamrugała. Dobra…
      Dała sobie spokój z Kuranami. Szukała dalej. W końcu natrafiła na Sarę Shirabuki i…
      - Shizuka Hiou - wyszeptała.
      Przypomniała sobie wszystkie wydarzenia z jej udziałem. Spojrzała na jej podobiznę.
      Więc to tak wyglądała naprawdę. W takiej postaci zabiła rodziców bliźniaków i przemieniła Zero…
      Dziwnie było jej na nią patrzeć. Zazwyczaj, gdy wracała myślami do Shizuki, wyobrażała ją sobie jako Marię Kurenai.
      Zerknęła jeszcze na daty. Oczywiście. Heh, ta księga jest już nieaktualna. Powinni to poprawić, pomyślała, gdy przy dacie śmierci zobaczyła wolne miejsce.
      Wróciła do poszukiwań potencjalnego ojca. Odrzuciła już tak wiele wampirów, a wciąż nie mogła znaleźć takiego, który by jej pasował. Dwaj mężczyźni mieli szare oczy, ale ich odcień był całkowicie inny. Nie wierzyła, by któryś z nich mógł być tym, którego szukała.
      W końcu się zdenerwowała. Zatrzasnęła księgę.
      - Aaa! - wrzasnęła Kao, która właśnie weszła do pokoju.
      - Och, wybacz - przeprosiła brunetka.
      - Co się stało? - zapytała Kaori, zdejmując z włosów turban.
      - Nic. Miałam zamiar znaleźć ojca, ale mi się nie udało - mruknęła Aya.
      To dobrze, zdążyła pomyśleć blondynka.
      - Idę się wykąpać - rzuciła Aya.
***
      Było jasno. Za jasno. Otoczenie było wprost białe. Raziło Ayę w oczy. Mrużyła je, próbując się przyzwyczaić do tego dziwnego widoku. Po paru minutach biel jakby przygasła. Dopiero wtedy dziewczyna się rozejrzała.
      To była pustka. Nic oprócz bieli. Brak ziemi, nieba, horyzontu, roślin, zwierząt… Czegokolwiek. Tylko biel.
      Nastolatka postąpiła kilka kroków naprzód. Nie odróżniała podłoża od innych części miejsca, w którym się znalazła.
      - Aya… - rozległ się głos. Był cichy, delikatny i melodyjny. Pobrzmiewała w nim nutka smutku i tęsknoty.
      Brunetka odwróciła się, wodząc oczami w różnych kierunkach. Próbowała znaleźć źródło owego Głosu. Dlaczego wydawał jej się znajomy?
      - Aya…
      - Gdzie jesteś? - spytała.
      Odpowiedziała jej głucha cisza.
      Dziewczyna zaczęła ponownie się rozglądać. Chodziła to w tę, to w inną stronę. Nie wiedziała, z którego miejsca ruszyła. Nie mogła tego wiedzieć. Wszystko wyglądało dokładnie tak samo. Biel.
      - Aya…
      Siedemnastolatce głośniej zabiło serce.
      Ten Głos… To tamten! Wtedy, gdy byłam nieprzytomna… Łazienka… Woda… Nowa umiejętność… Przypomniała sobie tamte wizje.
      - Aya…
      Odwróciła się gwałtownie i wtedy ją ujrzała.
      Była piękna i delikatna. Blada skóra, soczystozielone oczy lekko przesłonięte firanką rzęs… Długie, kruczoczarne, pofalowane włosy…
      Oczy Ayi napełniły się łzami. Otarła je szybko, bo nie chciała stracić matki z oczu.
      Ruszyła w jej stronę. Najpierw powoli i jakby niepewnie, później coraz to szybciej. Maaya stała kilkanaście metrów od niej. Wreszcie dziewczyna zaczęła biec ile sił w nogach. Czuła się jednak tak, jakby w ogóle nie zbliżała się do mamy. Wciąż dzieliła je taka sama odległość.
      Dziewczyna wytężyła siły i przyspieszyła. Dystans nie zmieniał się.
      - Mamo! - zawołała. - Zaczekaj na mnie!
      Kobieta tylko stała i uśmiechała się subtelnie. Patrzyła córce prosto w oczy, ale nie ruszyła się. Czarne włosy i czerwona sukienka kontrastowały z bielą wokół. Aya skupiła wzrok na matce. Biegła i biegła, ale nie miała szans. Nie potrafiła zbliżyć się do matki nawet o cal.
      Nie mogła już powstrzymać łez. Mimo wszystko biegła dalej.
      - Mamo!
      - Aya…
      Wymawiała jej imię wciąż tym samym tonem. Tak dobrze znanym Ayi…
      Czy to możliwe, że pamiętałam jej głos z okresu niemowlęctwa, ale o tym nie wiedziałam?, przemknęło jej przez myśl.
      Nie dowiedziała się tego.
***
      Kaori stała w ładnie urządzonej, przestronnej komnacie. Od razu skojarzyła jej się ona z pałacową.
      Przez chwilę rozglądała się z zaciekawieniem. Jej uwagę przykuły dwa lustra. Oba piękne, w cudowny sposób ozdobione.
      Spojrzała w prawe. Zamiast swojego odbicia ujrzała sceny ze swojego życia. Każda z nich miała związek z Ichiru.
      Hm, dziwne. Co tu się dzieje?, zapytała w myślach.
      Wzruszyła ramionami i zabrała się za oglądanie wspomnień.
      To, kiedy pierwszy raz go zobaczyła. To, w którym pierwszy raz z nim rozmawiała…
      Każda rozmowa, każda chwila.
     Również ta, w której wtuliła się w niego, gdy płakała tego wieczoru, kiedy Zero ugryzł Ayę. Przyjrzała się uważnie tej scenie. Wypełniły ją ciepłe uczucia. Spoglądała w taflę lustra. Ichiru i ona sama w końcu zasnęli…
      Każdy trening. Również ostatni. Ten, podczas którego tak dziwnie się poczuła… Bliskość chłopaka podczas walki całkowicie ją zniewoliła.
      Czuła się jednak przyjemnie. Każda ze scen miała w sobie coś, co mile wspominała.
      Aż nagle obraz zmienił się.
      Jakiś pokój. Pełno krwi. Dwa dorosłe ludzkie ciała leżące na posadzce. Kobieta i mężczyzna. Potem zauważyła jeszcze chłopca, który ledwo co uniósł głowę i wyszeptał coś w stronę… chłopca, który wyglądał identycznie. Z tą jednak różnicą, że ten delikatnie się uśmiechał. I stał z jakąś kobietą.
      Cała ta scena była zamazana, jednak Kao dobrze wiedziała, co ona ukazuje. W oczach zabłysły jej łzy, szybko odwróciła wzrok od zwierciadła. Spojrzała w lewe.
      Pierwsza wymiana z Nocną Klasą. Pierwsze spotkanie i pierwsza rozmowa z Aidou.
      Wrażenia z oglądania wspomnień były tutaj podobne. Jednak gdy doszło do ostatniego pocałunku, Kaori na nowo się rozpłakała.
      Tak mi go brakuje… Niby jest, ale jakby go nie było…
      Wtedy obraz się zmienił. Hanabusa ugryzł Kao. Dziewczyna przypomniała sobie tamten strach i ból. Wiedziała jednak, że niebawem przybędzie Aya i ją uratuje.
      Czekała cierpliwie. Nikt nie nadchodził.
      Po jakimś czasie Aidou puścił bezwładne ciało dziewczyny. Kaori znieruchomiała. Czy ja… nie żyję?
***
      Aya obudziła się i gwałtownie usiadła. Nie potrafiła dobiec do matki. Nie mogła jej dotknąć, objąć…
      Słone łzy wypływały jedna za drugą…
      - Aidou-senpai… Ichiru… Jak…
      Brunetka odwróciła się w stronę siostry. Mówiła przez sen.
      - NIE! - wrzasnęła Kaori, równocześnie się budząc i podrywając. Dyszała i płakała.
      - Kao-chan… - szepnęła przez łzy Aya.
      - Nēsan… - zapiszczała Kao. - Ja… To…
   Obie rozszlochały się na całego. Kaori niezgrabnie wylazła ze swojego łóżka i weszła pod kołdrę siostry. Dziewczyny przytuliły się delikatnie. Krople łez jednej mieszały się z tymi drugiej.




***
Ohayo, tu ponownie Aya. ^^
   Tym oto skromnym rozdzialikiem kończymy tom IX. Od środy zaczynamy powoli akcję z Rido, a właściwie wstęp do niej...
   Dziękujemy tym, którzy mimo tej ogromnej ilości rozdziałów wciąż czytają nasze bazgrołki. ;* Dzisiaj szczególne podziękowania kieruję do Tasary i Pyzy. ;*
   Hmm, od pewnego czasu nic nie pisałyśmy. Niby rozdziały mamy jakoś do początku czerwca, ale to szybko zleci... Całe szczęście, że jeszcze dwa miesiące i rozpoczną się długo oczekiwane wakacje...
   Heh, ostatni rozdział był dla Was pełen niejasności. Mamy świadomość, że większość z Was nie pamięta (albo nawet nie zna) pewnych szczegółów z mangi. Ale jak macie jakieś pytania to śmiało, postaramy się odpowiedzieć i wyjaśnić co nieco.
   A jak tak już mówimy o mandze... Ostatnio pojawił się uroczy dodatek (do przeczytania po angielsku). Jej, sprawy wciąż się komplikują. Ale do naszego opowiadania zapożyczymy sobie to, co będzie nam pasowało do całości, przecież nie będziemy zmieniać całej fabuły, bo coś tam...
   Ups, chyba się odrobinkę rozpisałam, gomen. Ach, chciałam jeszcze zaznaczyć, że ten jeden amatorski rysunek, który widzicie, narysowałam ja. Jest byle jaki, ale jestem początkująca. xP Mimo wszystko proszę go nie kopiować, bo zabiję. xP A jakość średnia, bo skaner chyba mnie nie lubi. :/ "Na żywo" chyba wygląda odrobinę lepiej. xD
   No, kończę. Pozostaje mi serdecznie Was zaprosić na środowy rozdział XLVI, czyli na "Wybrankę czystokrwistego".  
[wpis z dnia 24.04.10]

1 komentarz:

  1. No cóż, nie spodziewałam się, że ten tom też tak szybko przeczytam. No ale przeczytałam.
    Robi się coraz ciekawiej. Już jest jasne, czemu Aya widziała jak mama zmienia się w złoty pył w jej snach, zapamiętała ją z czasów dzieciństwa. Rany, jaki ten dodatek był smutny. Tak mi szkoda było wszystkich bohaterów, Kaiena, Tougi czy nawet Reiko. I oczywiście Kage... Wiesz co mnie denerwuje? Że powiedzieli Ayi, że on zabił Maaye. Przecież wszyscy wiedzą, ze tak nie jest, to czemu coś takiego wymyślili? I jeszcze zabrali mu córkę... To sprawia, że się bulwersuję jak myślę o niby tych dobrych, bo dla mnie nie są dobrzy. Rozumiem, to była wola Maayi, on się na to zgodził, ale widać było kiedy zamordował te wszystkie wampiry jak wstrząsnęła nim śmierć ukochanej...
    W ogóle zaczęło mnie to zastanawiać... Kim jest ojciec Kao? To też będzie wyjaśnione?
    Kolejną zagadką jest to kto śledzi Aye i nasłał na nich jak byli w domu wampiry. W ogóle bardzo mi się podobał ten ich wypad. :D Przyjemnie się wszystko czytało. I kiedy Kao opieprzała Aye, to ona z kolei mogła zrozumieć jak Kao się czuła gdy Aya ochrzaniała ją gdy spotykała się z wampirami. Taka zamiana ról. :D
    Coś czuję, że zbliżamy się spotkania Rido i przemianą Yuki. :D w końcu. xD

    OdpowiedzUsuń