Ten zapach…
- Co tu robią
wampiry? - spytała szeptem Otsune.
- Nie mam pojęcia… -
odparła skonsternowana Aya.
Kaori patrzyła ze zdumieniem na Hanabusę, Akatsukiego, Rimę i
wampirzycę, której imienia nie znała.
Wokół rozległo się
szemranie zdumionych uczennic Dziennej Klasy.
- To rozkaz wydany
przez przewodniczącego Kurana - odezwał się Kain. - Pozwól nam podążać za tobą
i cię chronić, Yuuki-sama.
Wszystkie wampiry
pokłoniły się lekko w stronę pani prefekt, która zrobiła w tym momencie
niesamowicie głupią minę.
Kaori opadła
szczęka. Aya zamrugała kilka razy.
- Coś ty im, Yuuki,
zrobiła, że się tak przed tobą płaszczą? - spytała Yori.
- Olej ich i chodźmy
już - rzucił Zero, który właśnie się pojawił.
Prefekci i Sayori ruszyli przodem. Za nimi posuwały się wampiry,
potem dopiero reszta uczniów.
Shimatta, co tu się dzieje?! Aidou-senpai, o co chodzi?!, pytała w myślach blondynka. Coś
tu nie gra…
- Hej, nēsan… -
szepnęła Ayi do ucha. - Spróbuj usłyszeć, o czym gadają, co?
- Hę? Ale to…
- Oj, nie mów, że to
złe i tak dalej! Zrób to dla mnie!
Brunetka westchnęła
ciężko, ale musiała przyznać, że sama też jest zaintrygowana całą tą sytuacją.
Skupiła się więc i wyostrzyła słuch.
- … Ponieważ „król
czystej krwi” wybrał cię na tę jedyną, my też musimy cię traktować wyjątkowo -
usłyszała. To Aidou… O czym on, do
cholery, mówi?! „Król czystej krwi wybrał cię na tę jedyną”?! Kuran… -
Zwykła ludzka dziewczyna, taka jak ty, nigdy tego nie zrozumie - kontynuował
Hanabusa. - To nasza szlachecka duma.
Aya szybko się wycofała.
O rany…
- No i? Dowiedziałaś się czegoś? - spytała cicho Kaori. Miała
nadzieję, że sensei ani nikt inny nie usłyszy rozmowy.
- Eeto… - zawahała
się brunetka. - Tak jakby…
Powtórzyła szeptem słowa, które usłyszała.
No nie…! Yuuki „tą jedyną” Kurana?! Zdziwiła się nie na żarty. Świat
zwariował…
Aya spojrzała w stronę Zero. Szeptał coś do Yuuki, która
siedziała przed nim.
On wie… Na pewno. Poczuła
smutek. Jakby nie miał dostatecznie wielu
problemów na głowie… Teraz jeszcze będzie zamartwiał się Yuuki. I musi dusić w
sobie tę wielką nienawiść do Kurana. Jak on to wszystko wytrzymuje? Skąd to
opanowanie? Lata praktyki?
Chłopak wyglądał jak
zawsze. Nieco znudzony, z głową opartą na ręce.
Ale oczy nie kłamią.
Nagle drzwi klasy otworzyły się. Do pomieszczenia wszedł Aidou.
Spojrzał na Yuuki.
- Przewodniczący cię
woła… - zaczął. Kaori spojrzała na niego, ale on jej nie zauważył. - Chodź na
chwilkę. I ty też, Zero Kiryuu.
- Teraz? - zdziwiła
się Kurosu.
- Szybko! - ponaglił
Hanabusa.
Szatynka zerwała się
z miejsca. Zero westchnął i też wstał. Razem powlekli się do wyjścia.
Siostry spojrzały na siebie.
- Nie podoba mi się
to - mruknęła Kaori.
- Taa… Mnie też -
odparła Aya.
Lekcje szybko się skończyły. Uczniowie zaczęli wychodzić ze
szkoły. Gdy Aya i Kaori przeszły przez główne drzwi, spostrzegły Zero. Stał
nieco na uboczu. Przyglądał się tłumom nastolatków. Kilka dziewczyn podeszło,
on zastąpił im drogę. Nastąpiła krótka wymiana zdań. Zdenerwowane uczennice
zrobiły w tył zwrot i podążyły za innymi osobami.
- Nēsan, idziesz? -
zapytała Kao, patrząc na siostrę. Ona i Otsune czekały na nią.
- Zaraz was dogonię,
dobrze? - rzuciła i nie czekając na odpowiedź, ruszyła w stronę kolegi.
Dobiegła do niego
szybko.
- Co tu robisz? -
spytała.
- To, co zwykle -
mruknął. - Odwalam czarną robotę.
- Możesz trochę
jaśniej? - poprosiła, choć nie była pewna, czy przyjaciel zechce jej co nieco
wytłumaczyć.
Skrzywił się.
- Kuran - wycedził.
Więc Yuuki jest teraz z nim… A Zero robi za jakiegoś
ochraniarza? Co za dupek z tego Kurana!
Zero najwyraźniej
nie zdziwił brak dalszych pytań. Aya spojrzała na niego pytająco.
- Przyzwyczaiłem się
do tego, że o niemal wszystkim wiesz - oznajmił z czymś w rodzaju nikłego
uśmiechu.
- Aha.
Podeszła jakaś
dziewczyna.
- Chcę przejść -
powiedziała.
- Nie możesz -
odburknął prefekt.
- Bo…?
- Bo nie. I tyle.
Spadaj.
Nastolatka nadąsała
się.
- A ona? - rzekła z
wyrzutem, wskazując na Ayę. - Jej pozwalasz tutaj być?
- Właśnie miałam
wracać - wtrąciła się brunetka. Przeszła kilka kroków, złapała nieznajomą za
nadgarstek i pociągnęła za sobą.
- Hej, co robisz? -
oburzyła się dziewczyna.
Szarooka ją puściła.
Tamta natychmiast się oddaliła. Aya spojrzała jeszcze za siebie. Zero
odwzajemnił jej spojrzenie. Pożegnali się bez słów.
***
Aya weszła do pokoju i padła na łóżko. Westchnęła.
- Nani? - spytała
Kao.
- Nic.
- Rozmawiałaś z
Zero?
- Tak jakby.
Blondynka zrozumiała, że siostra nie ma ochoty na rozmowę i nie
naciskała. Usiadła na swoim łóżku i przytuliła Johnny’ego.
Jaka szkoda, że nie miałam okazji porozmawiać z Aidou-senpai, powiedziała w myślach do pluszaka. Był tak bliski, a całkowicie niedostępny. Mocniej przycisnęła psa. Gdy na niego patrzę… Te uczucia nie dają mi
spokoju… A nie potrafię o nich po prostu zapomnieć lub się ich wyrzec. To takie
trudne…
- Ojć! - palnęła.
Onēsan odwróciła się
w jej stronę.
- Zapomniałabym! W
drodze powrotnej do dormitorium spotkałam dyrektora. Mówił, że robi obiad, na
który zaprosił Yuuki i obu bliźniaków. Pragnie, byśmy też się zjawiły. Co ty na
to? To może być okazja do tego, by ich połączyć, prawda? - Oczy jej zabłysły.
- Nie mam ochoty… -
mruknęła Aya. - Porąbana Yuuki, zdołowany Zero i jego wkurzający brat.
„Porąbana Yuuki”?, zdziwiła
się blondynka. Aya-nēsan po raz pierwszy
tak się o niej wyraziła…
- Aya… Dlaczego
nazwałaś…
- Bo to idiotka! -
wybuchła dziewczyna. - Co ona sobie myśli? Że tak po prostu będzie z tym
wstrętnym krwiopijcą?! W ogóle nie myśli o Zero! A przecież tak mu na niej
zależy, mogłaby o tym pomyśleć! A Kuran?! Dlaczego… Z jakiej racji w tych
czasach czystokrwisty wampir może być ze zwykłą ludzką dziewczyną, a jeszcze
kilkanaście lat temu było to niedopuszczalne?!
Nēsan… Kaori poczuła wielki
smutek. Zrobiło jej się żal siostry. Nie
dość, że zamartwia się przeszłością, to jeszcze tak się troszczy o Zero. Czy
ona nadal nie widzi, że on jest dla niej kimś więcej niż tylko zwykłym
przyjacielem?
- Nie wiem zbyt
wiele na temat praw rządzących światem wampirów - powiedziała Kao - ale czasy
się zmieniają. Ludzie i ci krwiopijcy również.
- Ale Kao-chan… To
zaledwie kilkanaście lat… Gdyby wtedy było jak teraz, być może moja mama wciąż
by żyła…
- Tego nie wiemy… I
nie ma co gdybać. Wszystko się ułoży, zobaczysz. A Kiryuu też sobie poradzi.
- Ja po prostu nie
chcę wciąż patrzeć na to, jak ktoś się męczy. Ten świat… Za bardzo jest
przepełniony bólem i cierpieniem.
- Wiem. Wiem… Ale
musimy być dzielne. I swoją odwagą dodawać otuchy innym.
- Kiedy ty tak
dojrzałaś, Kao-chan? - spytała jakby w zamyśleniu Aya.
***
- Miała ostatnio ciężkie dni i tak jakoś wyszło, że… zemdlała -
powiedział dyrektor.
Kaori w końcu namówiła siostrę, by skorzystały z zaproszenia.
Właściwie miała to być raczej kolacja, a nie obiad, bo zrobiło się już ciemno.
Dziewczyny przyszły do domu Przewodniczącego punktualnie, ale ten poprosił je,
by jeszcze chwilę zaczekały, gdyż z Yuuki jest nie najlepiej.
- A gdzie ona jest?
- spytała Kao.
- Chodźcie,
zaprowadzę was - rzekł Kaien. - Zero z nią jest - dodał.
Aya napotkała
spojrzenie imōto i ledwo zauważalnie pokręciła głową. Blondynka uśmiechnęła się
i wzruszyła ramionami.
Doszli do jednego z pokojów gościnnych - tego, w którym
przebywała Yuuki, gdy „pomieszkiwała” u ojca.
- Jeszcze się nie
ocknęła? - zapytał Kurosu.
- Nie - odparł tylko
Kiryuu.
- Ech… Pójdę tam
wszystko dokończyć.
- Pomożemy panu -
rzuciła Aya.
- Ależ nie, nie
kłopoczcie się! - zawołał wesoło dyrektor, po czym wyszedł.
Brunetka westchnęła. Dziewczyny rozejrzały
się po pomieszczeniu. W łóżku leżała nieprzytomna Yuuki, a tuż obok, na
podłodze, siedział ze smutną miną prefekt.
- Spoko, wyliże się
z tego! - uśmiechnęła się Kaori.
- Uhm - mruknął
chłopak.
Przez pewien czas panowała cisza.
- Słyszałem, że
Yuuki zemdlała, Zero - rzekł Ichiru, który właśnie wszedł do pokoju. - O, cześć
- rzucił do dziewczyn.
Kaori uśmiechnęła
się do niego, a Aya w odpowiedzi skinęła głową.
- Ichiru. - Zero
spojrzał na brata.
W drzwiach ukazał się Przewodniczący.
- Chciałem, żebyśmy
pobyli sobie trochę wszyscy razem, dlatego zaprosiłem was na obiad - oznajmił. -
Trochę szkoda, że Yuuki nie będzie. Poczekajcie na mnie jeszcze chwilkę,
dobrze? Nie kłóćcie się, ok? - Odwrócił się i wyszedł.
- Ej, Zero - odezwał
się młodszy z bliźniaków. - Lepiej będzie po prostu ją teraz zostawić -
powiedział spokojnie.
Brat spojrzał na niego ze zdziwieniem. Ichiru zaczął wychodzić.
- Powiedziałem, że
gust ci się zepsuł… - rzucił jeszcze na odchodnym, nawet się nie odwracając.
Dziewczyny stały
skonsternowane.
- Rany… - prychnęła
Kao i wyszła.
Skręciła w korytarz i omal nie wpadła na kolegę.
- Och, wciąż tu
jesteś! - zawołała. Kątem oka ujrzała, jak Ichiru chowa coś do kieszeni. -
Byłeś trochę niemiły - oznajmiła.
- Mówię, co myślę.
To wszystko - odparł.
- A nie chciałeś
przypadkiem po prostu zdenerwować brata? - spytała Kaori, równocześnie bacznie
obserwując Kiryuu.
- Nie.
Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. W końcu Kao spuściła
wzrok. Poczuła przyspieszone bicie serca. Zamknij
się wreszcie!, rozkazała mu. Nie posłuchało.
***
Obiad odbywał się w ciężkiej atmosferze.
Aya i Zero wyglądają jak zbite psy, Ichiru siedzi jakiś
zamyślony, dyrektor nic nie mówi… Shimatta, a to ci nastrój!, zdenerwowała się lekko Kao.
- Ano… Kiryuu-kun? -
odezwała się po przeżuciu kolejnej porcji ryżu.
- Uhm? - Uniósł
głowę i spojrzał na koleżankę.
- O której jutro
trening? - spytała z uśmiechem.
- Nie mogę jutro -
mruknął.
- Hę?
- Mam coś do
zrobienia - wyjaśnił.
Aya spojrzała na
niego ze strachem. Czyżby chciał się
wreszcie zemścić? No tak, zbyt długo nie mogło być „spokojnie”… Tylko co on
zamierza zrobić?
- Ech, wiesz co… -
prychnęła blondynka.
- Och, więc uczysz
się bronić, tak? - zapytał z uśmiechem Kaien.
Niebieskooka ożywiła
się i energicznie pokiwała twierdząco głową.
- I jak ci idzie? -
spytał z zainteresowaniem Przewodniczący.
- Och, chyba całkiem
dobrze… Kiryuu-kun? - Spojrzała wyczekująco na chłopaka.
- Hę? - ocknął się.
- Ach, tak… Tak, dobrze sobie radzi - rzucił od niechcenia, wciąż odrobinę
zamyślony.
Kurosu westchnął.
- Coście wszyscy
tacy przybici?
- Pan przecież też
inaczej się zachowuje - zauważyła Kaori.
- Hm, może. Nie
zastanawiałem się nad tym… Ale cóż, może to taki dziwny dzień, co? No, mniejsza
o to! Kto chce dokładkę?
***
Znów wszechogarniająca biel…
To ten sam sen, pomyślała
Aya. Pochodziła sobie po białym terenie, czekając na pojawienie się matki.
Wiedziała, że przyjdzie. Wiedziała, że się odezwie…
- Aya…
Nareszcie!
Poszukała wzrokiem
matki. Gdy ją odnalazła, poczuła już na twarzy spływające powoli łzy. Otarła je
szybko i ruszyła w stronę mamy. Wyglądała dokładnie tak samo jak poprzedniej
nocy.
Szła powoli, nie
spuszczając kobiety z oczu.
- Aya!
Obok Maayi pojawiła
się uśmiechnięta Reiko. Ubrana była w czarną sukienkę ze srebrnym paskiem, do
którego przypasana była katana. Połączenie eleganckiej kreacji i broni mogłoby
wydawać się dziwne, jednak Aya ze zdziwieniem spostrzegła, że bardzo dobrze się
ze sobą komponują.
Mama… Ciocia…
- Zaraz do was
przyjdę! - zawołała i puściła się biegiem w ich stronę.
Tym jednak razem
również w ogóle się do nich nie zbliżała. Zaczynała odczuwać zmęczenie, oddech
stał się nierówny.
- Proszę… Tym razem…
chcę…
- Aya.
Zatrzymała się.
Serce zaczęło jej walić jeszcze mocniej niż do tej pory. Znała ten głos.
Wiedziała, do kogo należy.
Odwróciła się powoli
i go ujrzała.
Stał bliżej niż
matka i ciocia. Ubrany był w czarne spodnie i białą koszulę, nie do końca
zapiętą.
Wygląda jak jakiś książę, zdziwiła
się dziewczyna. Zawsze był taki
przystojny czy to sprawka snu?
- Aya - powtórzył.
Jego głos… Zawsze tak brzmiał?
- Zero… Co ty tu
robisz…? - spytała cicho.
Spojrzała w
lawendowe oczy. I poczuła się jak w pułapce. Nie mogła już oderwać od nich
wzroku. Nie mogła się poruszyć…
- Muszę… -
wyszeptała. - Mama… Ciocia…
Chciała się odwrócić
i znów spróbować dobiec do kobiet.
Ale to było
najzwyczajniej w świecie niemożliwe. Stała więc tylko, jakby zaczarowana czy
zahipnotyzowana… Pozostało jej spoglądanie w oczy przyjaciela i ignorowanie
szaleńczo bijącego serca.
***
Obudziła się. Wciąż była wczesna noc. Zadrżała, choć nie
wiedziała, czy to ze strachu, poruszenia, czy po prostu z zimna.
Poczuła chęć wyjścia na świeże powietrze. Chciała nim porządnie
odetchnąć i odrzucić od siebie obrazy ze snu. Póki co nie mogła tego zrobić,
wciąż widziała przed oczyma Zero. Starała się powrócić myślami do Maayi i
Reiko, ale z niewiadomego powodu nie mogła.
Wysunęła się spod kołdry i podeszła do szafy. Na chybił trafił
wybrała jakieś dżinsy i bluzkę z długim rękawem. Ubrała się szybko.
Na dworze było zimno. Aya zaczęła żałować, że nie założyła nic
cieplejszego.
Miała nadzieję, że z powodu samopoczucia prefektów nie będzie na
patrolu. Przechadzała się w tę i z powrotem, próbując poskładać myśli.
Ten sen… O co tam właściwie chodziło? Dlaczego nie mogłam
oderwać wzroku od Zero, mimo iż za mną stały osoby, których tak bardzo mi
brakuje? Dlaczego nie potrafiłam się po prostu odwrócić?
Bezwiednie zawędrowała w okolice domu dyrektora. Spojrzała na
niego jakby ze zdziwieniem.
Ciekawe co z Yuuki… A zresztą, co mnie to obchodzi?! Zdenerwowała się na samą siebie. Dobrze jej tak, pomyślała. Nie czuła się dobrze z oskarżaniem jej o
coś, ale po prostu nie mogła znieść myśli, że przez nią Zero cierpi jeszcze
bardziej. A pani prefekt na pewno doskonale o tym wiedziała. Jak komuś bliskiemu można umyślnie sprawić
tyle bólu?, zastanawiała się.
Zawędrowała pod las. Oparła się o pień jednego z drzew i osunęła
się po nim. Położyła ręce na kolanach i schowała w nich głowę. Czarne kosmyki
muskały ją w twarz.
Mamo, co się ze mną dzieje tym razem?, spytała. Znów nie umiem
sobie tego wszystkiego poukładać… Życie jest takie trudne… Jej oczy
napełniły się łzami.
Gwałtownie podniosła głowę, bo poczuła zapach kolegi.
- Zero! Ano…
Myślałam, że dzisiaj odpuścisz sobie patrol… - powiedziała niepewnie, szybko
ocierając oczy.
- Odpuściłem -
rzekł. - Po prostu chciałem się przewietrzyć.
- Ach tak…
Dopiero teraz
zauważyła, że chłopak nie ma na sobie marynarki od mundurka. Zostawił spodnie,
niedbale założoną koszulę i rozluźniony krawat.
Prefekt usiadł obok.
Jej serce zabiło nieco głośniej, ale postarała się, by w miarę możliwości
wróciło do swego normalnego rytmu. Przypomniała sobie scenę ze snu i
zarumieniła się lekko. Odwróciła trochę głowę, by mieć pewność, że kolega tego nie
dostrzeże.
- Co ci jest? -
spytał cicho.
- Nic - skłamała.
- Taak, jasne… -
mruknął.
- Miałam sen. To
wszystko - rzekła wymijająco.
- Koszmar?
- Niezupełnie. Śniła
mi się mama - odparła.
Nawet nie skłamałam… Nie muszę mu przecież podawać szczegółów…
- Aha. Rozumiem.
Siedzieli w milczeniu, opierając się o pień drzewa. Aya po raz
kolejny próbowała wyrzucić z pamięci „tamten” obraz kolegi i skupić się raczej
na tym, co realne.
Nagle drzwi domu dyrektora otworzyły się. Wyszła z nich Yuuki - w
koszuli nocnej, na którą pospiesznie nałożyła szlafrok, i papciach.
Szybko wstali.
- Yuuki… - Zero
zbliżył się do szatynki.
- W porządku… -
powiedziała tylko. - Właściwie… Chciałabym porozmawiać z Ayą-san.
Brunetka uniosła
brwi ze zdziwienia, ale bez słowa podeszła do prefektów.
- Zostawić was? -
spytał Kiryuu.
- Jeśli możesz. -
Yuuki uśmiechnęła się słabo.
Chłopak skinął głową i wszedł do budynku, zamykając za sobą
drzwi. Aya czekała w milczeniu, aż koleżanka się odezwie.
- Chciałaś coś… -
zaczęła wreszcie szarooka.
- Och, gomen! -
oprzytomniała Kurosu. - Zamyśliłam się i tak jakoś…
Siedemnastolatka
skinęła głową.
- Ano… - zaczęła
Yuuki. - Wszystko trochę się poplątało… - mówiła ostrożnie i jakby w
zamyśleniu. Oczy miała jakby nieobecne. - Ja… Chciałam cię o coś poprosić.
Aya dziwiła się
coraz bardziej, jednak milczała i czekała.
- Zdaję sobie sprawę
z tego, że nie jestem już jedyną dziewczyną w życiu Zero…
Brunetka uchyliła
lekko usta. Do czego ona zmierza?
- Ale to nawet
dobrze, bo… - Yuuki wahała się i nie potrafiła się należycie wysłowić. -
Kaname-senpai… To znaczy… Chciałam cię poprosić, byś… opiekowała się Zero.
Aya zamrugała kilka
razy.
- C-co? - spytała. -
Co masz przez to na myśli?
Kurosu gwałtownie
podniosła głowę i spojrzała w oczy rozmówczyni.
- Przepraszam! -
Uśmiechnęła się głupkowato. - Ostatnio jakoś dziwnie się czuję, to wszystko
mnie przerasta i… chyba plotę głupoty! - zaśmiała się z zażenowaniem. - Przykro
mi, że zabrałam ci czas. Oyasumi! - rzuciła i szybko weszła do domu.
Brunetka stała przez chwilę w miejscu, wciąż próbując dociec do
tego, co zamierzała Yuuki. W końcu jednak zimno dało o sobie znać i dziewczyna
zmuszona była do szybkiego powrotu do akademika.
***
Tym razem Reiko pojawiła się w tym samym momencie co Maaya.
Aya od razu zaczęła
biec w ich stronę. Przykazała sobie, że tym razem się nie odwróci.
Choćby nie wiem co… Teraz mi się uda… I nikt
mi w tym nie przeszkodzi…
Usłyszała swoje imię. Głos dochodził zza jej pleców, ale nie
należał do Zero. Odwróciła się automatycznie. W oddali stały Kaori i Otsune,
ale pośrodku i nieco bliżej znów stał chłopak. Aya jęknęła. Nie mogła już
oderwać wzroku od jego lawendowych oczu.
***
Obudziła się i zacisnęła pięści. Po twarzy ciekły jej łzy.
Co to ma być, do cholery?!
Zauważyła, że od ostatniej pobudki nie minęło wcale wiele czasu.
Zerknęła ze zdziwieniem na samą siebie - wciąż ubrana była w dżinsy i bluzkę.
Wstała.
Jakoś… czuję niepokój.
Spojrzała na śpiącą spokojnie siostrę.
Chyba nie dręczą cię dziś koszmary, co?, spytała się jej w myślach. To
dobrze. Śpij, Kao-chan.
Do ranka zostało jeszcze trochę czasu, ale Aya nie zamierzała już
się kłaść. Nie miała ochoty na powtórkę z rozrywki.
Po cichu wymknęła się z dormitorium. Tym razem pamiętała jednak,
by nałożyć jeszcze jakąś kurtkę.
Nie zbliżała się do domu dyrektora, by przypadkiem nie natknąć
się na któregoś z prefektów. Miała nadzieję, że już śpią.
Powróciła myślami do dziwnej rozmowy z Yuuki. Wciąż zastanawiała
się nad tym, co dziewczyna chciała jej przekazać. Czy dosłownie miała
„opiekować się Zero”? A jeśli tak, to w jaki sposób? Co miała na myśli?
Zaczął padać śnieg. Aya patrzyła na niego jak zaczarowana.
Wyciągnęła przed siebie rękę, chcąc złapać kilka płatków. Rzeczywiście spadły
na jej dłoń, jednak niemal natychmiast się rozpuściły.
Dopiero po jakimś czasie zorientowała się, dlaczego czuje lekki
strach. Zapachy wampirów. Tak do nich przywykła, że momentami łapała się na
tym, że nie zwraca już na nie większej uwagi.
Rozejrzała się, chcąc ocenić, skąd dobiegają ich wonie. Nie
musiała długo szukać.
Na górze, na budynku.
Kuran? Kogo on trzyma?
Wytężyła wzrok.
Yuuki.
Serce Ayi niemal
stanęło, gdy Kaname wbił kły w szyję „tej jedynej”.
Krew. Tak dobrze już
jej znana… Czuła ją za każdym razem, gdy…
Właśnie, a co z Zero?!
Wyczuwała go, ale
nie widziała.
Jak w transie patrzyła na to, co się działo. Yuuki na chwilę się
ocknęła, ale zaraz znów straciła przytomność. Kaname ugryzł własną rękę i wziął
w usta nieco swej krwi. Potem zbliżył swoją twarz do twarzy Yuuki. Jego usta
zetknęły się z jej wargami.
On podaje jej krew… Ale… coś mi tu nie pasuje…
Yuuki wszystko
połknęła i zbudziła się.
- Przebudziłaś się,
Yuuki? - spytał Kuran. - Wiesz, kim jestem?
Aya nie wiedziała,
czy specjalnie wytężyła słuch, czy też stało się to niezależnie od jej woli.
Stała nieruchomo, nie mogąc oderwać zdumionych oczu od tamtej pary.
Tymczasem Yuuki
ujęła twarz Kaname.
- Moim… - zaczęła.
Na dachu budynku
ukazała się sylwetka Zero. Celował Bloody Rose w Kurana.
- Wiedziałem -
odezwał się. - Krew Yuuki… Rozpoznałem ten zapach… więc… - Zacisnął zęby. -
Obecność dwóch wampirów! - wrzasnął. - KURAN! Ty… dla Yuuki…
Pewnie by strzelił,
gdyby nie to, że Kurosu zasłoniła swoim ciałem Kaname.
- Przestań, Zero! -
krzyknęła. - On jest moim… moim… bratem…
***
[wpis z dnia 28.04.10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz