poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom X, rozdział XLVI - "Wybranka czystokrwistego"





      Ten zapach…
      - Co tu robią wampiry? - spytała szeptem Otsune.
       - Nie mam pojęcia… - odparła skonsternowana Aya.
       Kaori patrzyła ze zdumieniem na Hanabusę, Akatsukiego, Rimę i wampirzycę, której imienia nie znała.
       Wokół rozległo się szemranie zdumionych uczennic Dziennej Klasy.
       - To rozkaz wydany przez przewodniczącego Kurana - odezwał się Kain. - Pozwól nam podążać za tobą i cię chronić, Yuuki-sama.


       Wszystkie wampiry pokłoniły się lekko w stronę pani prefekt, która zrobiła w tym momencie niesamowicie głupią minę.
       Kaori opadła szczęka. Aya zamrugała kilka razy.
       - Coś ty im, Yuuki, zrobiła, że się tak przed tobą płaszczą? - spytała Yori.
       - Olej ich i chodźmy już - rzucił Zero, który właśnie się pojawił.
       Prefekci i Sayori ruszyli przodem. Za nimi posuwały się wampiry, potem dopiero reszta uczniów.
       Shimatta, co tu się dzieje?! Aidou-senpai, o co chodzi?!, pytała w myślach blondynka. Coś tu nie gra…
       - Hej, nēsan… - szepnęła Ayi do ucha. - Spróbuj usłyszeć, o czym gadają, co?
       - Hę? Ale to…
       - Oj, nie mów, że to złe i tak dalej! Zrób to dla mnie!
       Brunetka westchnęła ciężko, ale musiała przyznać, że sama też jest zaintrygowana całą tą sytuacją. Skupiła się więc i wyostrzyła słuch.
       - … Ponieważ „król czystej krwi” wybrał cię na tę jedyną, my też musimy cię traktować wyjątkowo - usłyszała. To Aidou… O czym on, do cholery, mówi?! „Król czystej krwi wybrał cię na tę jedyną”?! Kuran… - Zwykła ludzka dziewczyna, taka jak ty, nigdy tego nie zrozumie - kontynuował Hanabusa. - To nasza szlachecka duma.
       Aya szybko się wycofała.
       O rany…

       - No i? Dowiedziałaś się czegoś? - spytała cicho Kaori. Miała nadzieję, że sensei ani nikt inny nie usłyszy rozmowy.
       - Eeto… - zawahała się brunetka. - Tak jakby…
       Powtórzyła szeptem słowa, które usłyszała.
       No nie…! Yuuki „tą jedyną” Kurana?! Zdziwiła się nie na żarty. Świat zwariował…
       Aya spojrzała w stronę Zero. Szeptał coś do Yuuki, która siedziała przed nim.
       On wie… Na pewno. Poczuła smutek. Jakby nie miał dostatecznie wielu problemów na głowie… Teraz jeszcze będzie zamartwiał się Yuuki. I musi dusić w sobie tę wielką nienawiść do Kurana. Jak on to wszystko wytrzymuje? Skąd to opanowanie? Lata praktyki?
       Chłopak wyglądał jak zawsze. Nieco znudzony, z głową opartą na ręce.


       Ale oczy nie kłamią.
       Nagle drzwi klasy otworzyły się. Do pomieszczenia wszedł Aidou. Spojrzał na Yuuki.
       - Przewodniczący cię woła… - zaczął. Kaori spojrzała na niego, ale on jej nie zauważył. - Chodź na chwilkę. I ty też, Zero Kiryuu.
       - Teraz? - zdziwiła się Kurosu.
       - Szybko! - ponaglił Hanabusa.
       Szatynka zerwała się z miejsca. Zero westchnął i też wstał. Razem powlekli się do wyjścia.
       Siostry spojrzały na siebie.
       - Nie podoba mi się to - mruknęła Kaori.
       - Taa… Mnie też - odparła Aya.

       Lekcje szybko się skończyły. Uczniowie zaczęli wychodzić ze szkoły. Gdy Aya i Kaori przeszły przez główne drzwi, spostrzegły Zero. Stał nieco na uboczu. Przyglądał się tłumom nastolatków. Kilka dziewczyn podeszło, on zastąpił im drogę. Nastąpiła krótka wymiana zdań. Zdenerwowane uczennice zrobiły w tył zwrot i podążyły za innymi osobami.
       - Nēsan, idziesz? - zapytała Kao, patrząc na siostrę. Ona i Otsune czekały na nią.
       - Zaraz was dogonię, dobrze? - rzuciła i nie czekając na odpowiedź, ruszyła w stronę kolegi.
       Dobiegła do niego szybko.
       - Co tu robisz? - spytała.
       - To, co zwykle - mruknął. - Odwalam czarną robotę.
       - Możesz trochę jaśniej? - poprosiła, choć nie była pewna, czy przyjaciel zechce jej co nieco wytłumaczyć.
       Skrzywił się.
       - Kuran - wycedził.
       Więc Yuuki jest teraz z nim… A Zero robi za jakiegoś ochraniarza? Co za dupek z tego Kurana!
       Zero najwyraźniej nie zdziwił brak dalszych pytań. Aya spojrzała na niego pytająco.
       - Przyzwyczaiłem się do tego, że o niemal wszystkim wiesz - oznajmił z czymś w rodzaju nikłego uśmiechu.
       - Aha.
       Podeszła jakaś dziewczyna.
       - Chcę przejść - powiedziała.
       - Nie możesz - odburknął prefekt.
       - Bo…?
       - Bo nie. I tyle. Spadaj.
       Nastolatka nadąsała się.
       - A ona? - rzekła z wyrzutem, wskazując na Ayę. - Jej pozwalasz tutaj być?
       - Właśnie miałam wracać - wtrąciła się brunetka. Przeszła kilka kroków, złapała nieznajomą za nadgarstek i pociągnęła za sobą.
       - Hej, co robisz? - oburzyła się dziewczyna.
       Szarooka ją puściła. Tamta natychmiast się oddaliła. Aya spojrzała jeszcze za siebie. Zero odwzajemnił jej spojrzenie. Pożegnali się bez słów.
***
       Aya weszła do pokoju i padła na łóżko. Westchnęła.
       - Nani? - spytała Kao.
       - Nic.
       - Rozmawiałaś z Zero?
       - Tak jakby.
       Blondynka zrozumiała, że siostra nie ma ochoty na rozmowę i nie naciskała. Usiadła na swoim łóżku i przytuliła Johnny’ego.
       Jaka szkoda, że nie miałam okazji porozmawiać z Aidou-senpai, powiedziała w myślach do pluszaka. Był tak bliski, a całkowicie niedostępny. Mocniej przycisnęła psa. Gdy na niego patrzę… Te uczucia nie dają mi spokoju… A nie potrafię o nich po prostu zapomnieć lub się ich wyrzec. To takie trudne…
       - Ojć! - palnęła.
       Onēsan odwróciła się w jej stronę.
       - Zapomniałabym! W drodze powrotnej do dormitorium spotkałam dyrektora. Mówił, że robi obiad, na który zaprosił Yuuki i obu bliźniaków. Pragnie, byśmy też się zjawiły. Co ty na to? To może być okazja do tego, by ich połączyć, prawda? - Oczy jej zabłysły.
       - Nie mam ochoty… - mruknęła Aya. - Porąbana Yuuki, zdołowany Zero i jego wkurzający brat.
       „Porąbana Yuuki”?, zdziwiła się blondynka. Aya-nēsan po raz pierwszy tak się o niej wyraziła…
       - Aya… Dlaczego nazwałaś…
       - Bo to idiotka! - wybuchła dziewczyna. - Co ona sobie myśli? Że tak po prostu będzie z tym wstrętnym krwiopijcą?! W ogóle nie myśli o Zero! A przecież tak mu na niej zależy, mogłaby o tym pomyśleć! A Kuran?! Dlaczego… Z jakiej racji w tych czasach czystokrwisty wampir może być ze zwykłą ludzką dziewczyną, a jeszcze kilkanaście lat temu było to niedopuszczalne?!
       Nēsan… Kaori poczuła wielki smutek. Zrobiło jej się żal siostry. Nie dość, że zamartwia się przeszłością, to jeszcze tak się troszczy o Zero. Czy ona nadal nie widzi, że on jest dla niej kimś więcej niż tylko zwykłym przyjacielem?
       - Nie wiem zbyt wiele na temat praw rządzących światem wampirów - powiedziała Kao - ale czasy się zmieniają. Ludzie i ci krwiopijcy również.
       - Ale Kao-chan… To zaledwie kilkanaście lat… Gdyby wtedy było jak teraz, być może moja mama wciąż by żyła…
       - Tego nie wiemy… I nie ma co gdybać. Wszystko się ułoży, zobaczysz. A Kiryuu też sobie poradzi.
       - Ja po prostu nie chcę wciąż patrzeć na to, jak ktoś się męczy. Ten świat… Za bardzo jest przepełniony bólem i cierpieniem.
       - Wiem. Wiem… Ale musimy być dzielne. I swoją odwagą dodawać otuchy innym.
       - Kiedy ty tak dojrzałaś, Kao-chan? - spytała jakby w zamyśleniu Aya.
***
       - Miała ostatnio ciężkie dni i tak jakoś wyszło, że… zemdlała - powiedział dyrektor.
       Kaori w końcu namówiła siostrę, by skorzystały z zaproszenia. Właściwie miała to być raczej kolacja, a nie obiad, bo zrobiło się już ciemno. Dziewczyny przyszły do domu Przewodniczącego punktualnie, ale ten poprosił je, by jeszcze chwilę zaczekały, gdyż z Yuuki jest nie najlepiej.
       - A gdzie ona jest? - spytała Kao.
       - Chodźcie, zaprowadzę was - rzekł Kaien. - Zero z nią jest - dodał.
       Aya napotkała spojrzenie imōto i ledwo zauważalnie pokręciła głową. Blondynka uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami.
       Doszli do jednego z pokojów gościnnych - tego, w którym przebywała Yuuki, gdy „pomieszkiwała” u ojca.
       - Jeszcze się nie ocknęła? - zapytał Kurosu.
       - Nie - odparł tylko Kiryuu.
       - Ech… Pójdę tam wszystko dokończyć.
       - Pomożemy panu - rzuciła Aya.
       - Ależ nie, nie kłopoczcie się! - zawołał wesoło dyrektor, po czym wyszedł.
       Brunetka westchnęła. Dziewczyny rozejrzały się po pomieszczeniu. W łóżku leżała nieprzytomna Yuuki, a tuż obok, na podłodze, siedział ze smutną miną prefekt.
       - Spoko, wyliże się z tego! - uśmiechnęła się Kaori.
       - Uhm - mruknął chłopak.
       Przez pewien czas panowała cisza.
       - Słyszałem, że Yuuki zemdlała, Zero - rzekł Ichiru, który właśnie wszedł do pokoju. - O, cześć - rzucił do dziewczyn.
       Kaori uśmiechnęła się do niego, a Aya w odpowiedzi skinęła głową.
       - Ichiru. - Zero spojrzał na brata.


       W drzwiach ukazał się Przewodniczący.


       - Chciałem, żebyśmy pobyli sobie trochę wszyscy razem, dlatego zaprosiłem was na obiad - oznajmił. - Trochę szkoda, że Yuuki nie będzie. Poczekajcie na mnie jeszcze chwilkę, dobrze? Nie kłóćcie się, ok? - Odwrócił się i wyszedł.
       - Ej, Zero - odezwał się młodszy z bliźniaków. - Lepiej będzie po prostu ją teraz zostawić - powiedział spokojnie.


       Brat spojrzał na niego ze zdziwieniem. Ichiru zaczął wychodzić.


       - Powiedziałem, że gust ci się zepsuł… - rzucił jeszcze na odchodnym, nawet się nie odwracając.
       Dziewczyny stały skonsternowane.
       - Rany… - prychnęła Kao i wyszła.
       Skręciła w korytarz i omal nie wpadła na kolegę.
       - Och, wciąż tu jesteś! - zawołała. Kątem oka ujrzała, jak Ichiru chowa coś do kieszeni. - Byłeś trochę niemiły - oznajmiła.
       - Mówię, co myślę. To wszystko - odparł.
       - A nie chciałeś przypadkiem po prostu zdenerwować brata? - spytała Kaori, równocześnie bacznie obserwując Kiryuu.
       - Nie.
       Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. W końcu Kao spuściła wzrok. Poczuła przyspieszone bicie serca. Zamknij się wreszcie!, rozkazała mu. Nie posłuchało.
***
       Obiad odbywał się w ciężkiej atmosferze.
       Aya i Zero wyglądają jak zbite psy, Ichiru siedzi jakiś zamyślony, dyrektor nic nie mówi… Shimatta, a to ci nastrój!, zdenerwowała się lekko Kao.
       - Ano… Kiryuu-kun? - odezwała się po przeżuciu kolejnej porcji ryżu.
       - Uhm? - Uniósł głowę i spojrzał na koleżankę.
       - O której jutro trening? - spytała z uśmiechem.
       - Nie mogę jutro - mruknął.
       - Hę?
       - Mam coś do zrobienia - wyjaśnił.
       Aya spojrzała na niego ze strachem. Czyżby chciał się wreszcie zemścić? No tak, zbyt długo nie mogło być „spokojnie”… Tylko co on zamierza zrobić?
       - Ech, wiesz co… - prychnęła blondynka.
       - Och, więc uczysz się bronić, tak? - zapytał z uśmiechem Kaien.
       Niebieskooka ożywiła się i energicznie pokiwała twierdząco głową.
       - I jak ci idzie? - spytał z zainteresowaniem Przewodniczący.
       - Och, chyba całkiem dobrze… Kiryuu-kun? - Spojrzała wyczekująco na chłopaka.
       - Hę? - ocknął się. - Ach, tak… Tak, dobrze sobie radzi - rzucił od niechcenia, wciąż odrobinę zamyślony.
       Kurosu westchnął.
       - Coście wszyscy tacy przybici?
       - Pan przecież też inaczej się zachowuje - zauważyła Kaori.
       - Hm, może. Nie zastanawiałem się nad tym… Ale cóż, może to taki dziwny dzień, co? No, mniejsza o to! Kto chce dokładkę?
***
       Znów wszechogarniająca biel…
       To ten sam sen, pomyślała Aya. Pochodziła sobie po białym terenie, czekając na pojawienie się matki. Wiedziała, że przyjdzie. Wiedziała, że się odezwie…
       - Aya…
       Nareszcie!
       Poszukała wzrokiem matki. Gdy ją odnalazła, poczuła już na twarzy spływające powoli łzy. Otarła je szybko i ruszyła w stronę mamy. Wyglądała dokładnie tak samo jak poprzedniej nocy.
       Szła powoli, nie spuszczając kobiety z oczu.
       - Aya!
       Obok Maayi pojawiła się uśmiechnięta Reiko. Ubrana była w czarną sukienkę ze srebrnym paskiem, do którego przypasana była katana. Połączenie eleganckiej kreacji i broni mogłoby wydawać się dziwne, jednak Aya ze zdziwieniem spostrzegła, że bardzo dobrze się ze sobą komponują.
       Mama… Ciocia…
       - Zaraz do was przyjdę! - zawołała i puściła się biegiem w ich stronę.
       Tym jednak razem również w ogóle się do nich nie zbliżała. Zaczynała odczuwać zmęczenie, oddech stał się nierówny.
       - Proszę… Tym razem… chcę…
       - Aya.
       Zatrzymała się. Serce zaczęło jej walić jeszcze mocniej niż do tej pory. Znała ten głos. Wiedziała, do kogo należy.
       Odwróciła się powoli i go ujrzała.
       Stał bliżej niż matka i ciocia. Ubrany był w czarne spodnie i białą koszulę, nie do końca zapiętą.
       Wygląda jak jakiś książę, zdziwiła się dziewczyna. Zawsze był taki przystojny czy to sprawka snu?
       - Aya - powtórzył.
       Jego głos… Zawsze tak brzmiał?
       - Zero… Co ty tu robisz…? - spytała cicho.
       Spojrzała w lawendowe oczy. I poczuła się jak w pułapce. Nie mogła już oderwać od nich wzroku. Nie mogła się poruszyć…
       - Muszę… - wyszeptała. - Mama… Ciocia…
       Chciała się odwrócić i znów spróbować dobiec do kobiet.
       Ale to było najzwyczajniej w świecie niemożliwe. Stała więc tylko, jakby zaczarowana czy zahipnotyzowana… Pozostało jej spoglądanie w oczy przyjaciela i ignorowanie szaleńczo bijącego serca.
***
       Obudziła się. Wciąż była wczesna noc. Zadrżała, choć nie wiedziała, czy to ze strachu, poruszenia, czy po prostu z zimna.
       Poczuła chęć wyjścia na świeże powietrze. Chciała nim porządnie odetchnąć i odrzucić od siebie obrazy ze snu. Póki co nie mogła tego zrobić, wciąż widziała przed oczyma Zero. Starała się powrócić myślami do Maayi i Reiko, ale z niewiadomego powodu nie mogła.
       Wysunęła się spod kołdry i podeszła do szafy. Na chybił trafił wybrała jakieś dżinsy i bluzkę z długim rękawem. Ubrała się szybko.
       Na dworze było zimno. Aya zaczęła żałować, że nie założyła nic cieplejszego.
       Miała nadzieję, że z powodu samopoczucia prefektów nie będzie na patrolu. Przechadzała się w tę i z powrotem, próbując poskładać myśli.
       Ten sen… O co tam właściwie chodziło? Dlaczego nie mogłam oderwać wzroku od Zero, mimo iż za mną stały osoby, których tak bardzo mi brakuje? Dlaczego nie potrafiłam się po prostu odwrócić?
       Bezwiednie zawędrowała w okolice domu dyrektora. Spojrzała na niego jakby ze zdziwieniem.
       Ciekawe co z Yuuki… A zresztą, co mnie to obchodzi?! Zdenerwowała się na samą siebie. Dobrze jej tak, pomyślała. Nie czuła się dobrze z oskarżaniem jej o coś, ale po prostu nie mogła znieść myśli, że przez nią Zero cierpi jeszcze bardziej. A pani prefekt na pewno doskonale o tym wiedziała. Jak komuś bliskiemu można umyślnie sprawić tyle bólu?, zastanawiała się.
       Zawędrowała pod las. Oparła się o pień jednego z drzew i osunęła się po nim. Położyła ręce na kolanach i schowała w nich głowę. Czarne kosmyki muskały ją w twarz.
       Mamo, co się ze mną dzieje tym razem?, spytała. Znów nie umiem sobie tego wszystkiego poukładać… Życie jest takie trudne… Jej oczy napełniły się łzami.


       Gwałtownie podniosła głowę, bo poczuła zapach kolegi.
       - Zero! Ano… Myślałam, że dzisiaj odpuścisz sobie patrol… - powiedziała niepewnie, szybko ocierając oczy.
       - Odpuściłem - rzekł. - Po prostu chciałem się przewietrzyć.
       - Ach tak…
       Dopiero teraz zauważyła, że chłopak nie ma na sobie marynarki od mundurka. Zostawił spodnie, niedbale założoną koszulę i rozluźniony krawat.
       Prefekt usiadł obok. Jej serce zabiło nieco głośniej, ale postarała się, by w miarę możliwości wróciło do swego normalnego rytmu. Przypomniała sobie scenę ze snu i zarumieniła się lekko. Odwróciła trochę głowę, by mieć pewność, że kolega tego nie dostrzeże.
       - Co ci jest? - spytał cicho.
       - Nic - skłamała.
       - Taak, jasne… - mruknął.
       - Miałam sen. To wszystko - rzekła wymijająco.
       - Koszmar?
       - Niezupełnie. Śniła mi się mama - odparła.
       Nawet nie skłamałam… Nie muszę mu przecież podawać szczegółów…
       - Aha. Rozumiem.
       Siedzieli w milczeniu, opierając się o pień drzewa. Aya po raz kolejny próbowała wyrzucić z pamięci „tamten” obraz kolegi i skupić się raczej na tym, co realne.
       Nagle drzwi domu dyrektora otworzyły się. Wyszła z nich Yuuki - w koszuli nocnej, na którą pospiesznie nałożyła szlafrok, i papciach.
       Szybko wstali.
       - Yuuki… - Zero zbliżył się do szatynki.
       - W porządku… - powiedziała tylko. - Właściwie… Chciałabym porozmawiać z Ayą-san.
       Brunetka uniosła brwi ze zdziwienia, ale bez słowa podeszła do prefektów.
       - Zostawić was? - spytał Kiryuu.
       - Jeśli możesz. - Yuuki uśmiechnęła się słabo.
       Chłopak skinął głową i wszedł do budynku, zamykając za sobą drzwi. Aya czekała w milczeniu, aż koleżanka się odezwie.
       - Chciałaś coś… - zaczęła wreszcie szarooka.
       - Och, gomen! - oprzytomniała Kurosu. - Zamyśliłam się i tak jakoś…
       Siedemnastolatka skinęła głową.
       - Ano… - zaczęła Yuuki. - Wszystko trochę się poplątało… - mówiła ostrożnie i jakby w zamyśleniu. Oczy miała jakby nieobecne. - Ja… Chciałam cię o coś poprosić.
       Aya dziwiła się coraz bardziej, jednak milczała i czekała.
       - Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jestem już jedyną dziewczyną w życiu Zero…
       Brunetka uchyliła lekko usta. Do czego ona zmierza?
       - Ale to nawet dobrze, bo… - Yuuki wahała się i nie potrafiła się należycie wysłowić. - Kaname-senpai… To znaczy… Chciałam cię poprosić, byś… opiekowała się Zero.
       Aya zamrugała kilka razy.
       - C-co? - spytała. - Co masz przez to na myśli?
       Kurosu gwałtownie podniosła głowę i spojrzała w oczy rozmówczyni.
       - Przepraszam! - Uśmiechnęła się głupkowato. - Ostatnio jakoś dziwnie się czuję, to wszystko mnie przerasta i… chyba plotę głupoty! - zaśmiała się z zażenowaniem. - Przykro mi, że zabrałam ci czas. Oyasumi! - rzuciła i szybko weszła do domu.
       Brunetka stała przez chwilę w miejscu, wciąż próbując dociec do tego, co zamierzała Yuuki. W końcu jednak zimno dało o sobie znać i dziewczyna zmuszona była do szybkiego powrotu do akademika.
***
       Tym razem Reiko pojawiła się w tym samym momencie co Maaya.
       Aya od razu zaczęła biec w ich stronę. Przykazała sobie, że tym razem się nie odwróci.
       Choćby nie wiem co… Teraz mi się uda… I nikt mi w tym nie przeszkodzi…
       Usłyszała swoje imię. Głos dochodził zza jej pleców, ale nie należał do Zero. Odwróciła się automatycznie. W oddali stały Kaori i Otsune, ale pośrodku i nieco bliżej znów stał chłopak. Aya jęknęła. Nie mogła już oderwać wzroku od jego lawendowych oczu.
***
       Obudziła się i zacisnęła pięści. Po twarzy ciekły jej łzy.
       Co to ma być, do cholery?!
       Zauważyła, że od ostatniej pobudki nie minęło wcale wiele czasu. Zerknęła ze zdziwieniem na samą siebie - wciąż ubrana była w dżinsy i bluzkę. Wstała.
       Jakoś… czuję niepokój.
       Spojrzała na śpiącą spokojnie siostrę.
       Chyba nie dręczą cię dziś koszmary, co?, spytała się jej w myślach. To dobrze. Śpij, Kao-chan.
       Do ranka zostało jeszcze trochę czasu, ale Aya nie zamierzała już się kłaść. Nie miała ochoty na powtórkę z rozrywki.
       Po cichu wymknęła się z dormitorium. Tym razem pamiętała jednak, by nałożyć jeszcze jakąś kurtkę.
       Nie zbliżała się do domu dyrektora, by przypadkiem nie natknąć się na któregoś z prefektów. Miała nadzieję, że już śpią.
       Powróciła myślami do dziwnej rozmowy z Yuuki. Wciąż zastanawiała się nad tym, co dziewczyna chciała jej przekazać. Czy dosłownie miała „opiekować się Zero”? A jeśli tak, to w jaki sposób? Co miała na myśli?
       Zaczął padać śnieg. Aya patrzyła na niego jak zaczarowana. Wyciągnęła przed siebie rękę, chcąc złapać kilka płatków. Rzeczywiście spadły na jej dłoń, jednak niemal natychmiast się rozpuściły.
       Dopiero po jakimś czasie zorientowała się, dlaczego czuje lekki strach. Zapachy wampirów. Tak do nich przywykła, że momentami łapała się na tym, że nie zwraca już na nie większej uwagi.
       Rozejrzała się, chcąc ocenić, skąd dobiegają ich wonie. Nie musiała długo szukać.
       Na górze, na budynku.
       Kuran? Kogo on trzyma?
       Wytężyła wzrok. Yuuki.
       Serce Ayi niemal stanęło, gdy Kaname wbił kły w szyję „tej jedynej”.


       Krew. Tak dobrze już jej znana… Czuła ją za każdym razem, gdy…
       Właśnie, a co z Zero?!
       Wyczuwała go, ale nie widziała.
       Jak w transie patrzyła na to, co się działo. Yuuki na chwilę się ocknęła, ale zaraz znów straciła przytomność. Kaname ugryzł własną rękę i wziął w usta nieco swej krwi. Potem zbliżył swoją twarz do twarzy Yuuki. Jego usta zetknęły się z jej wargami.
       On podaje jej krew… Ale… coś mi tu nie pasuje…
       Yuuki wszystko połknęła i zbudziła się.
       - Przebudziłaś się, Yuuki? - spytał Kuran. - Wiesz, kim jestem?
       Aya nie wiedziała, czy specjalnie wytężyła słuch, czy też stało się to niezależnie od jej woli. Stała nieruchomo, nie mogąc oderwać zdumionych oczu od tamtej pary.
       Tymczasem Yuuki ujęła twarz Kaname.
       - Moim… - zaczęła.
       Na dachu budynku ukazała się sylwetka Zero. Celował Bloody Rose w Kurana.
       - Wiedziałem - odezwał się. - Krew Yuuki… Rozpoznałem ten zapach… więc… - Zacisnął zęby. - Obecność dwóch wampirów! - wrzasnął. - KURAN! Ty… dla Yuuki…
       Pewnie by strzelił, gdyby nie to, że Kurosu zasłoniła swoim ciałem Kaname.
       - Przestań, Zero! - krzyknęła. - On jest moim… moim… bratem…







***
[wpis z dnia 28.04.10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz