poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom V, rozdział XXI - "Itadakimasu!"



       Następnego dnia dziewczyny postanowiły już pójść do szkoły. Wolały się na czymś skupić niż zostać sam na sam ze swoimi myślami.
       Jednak mimo obecności na zajęciach, i tak niewiele z nich wyniosły. Na przerwach Kao udawała, że wszystko jest w porządku, starała się zatuszować prawdziwe samopoczucie.
       - Dlaczego wczoraj cię nie było? - zapytała cicho Otsune podczas pierwszej przerwy. - Nie widziałam cię od czasu niedzielnego obiadu…
       - Chodź - odparła tylko Aya i pociągnęła przyjaciółkę w bardziej ustronne miejsce.
       Ze łzami w oczach powiedziała Umari o tym, czego wraz z Kaori dowiedziały się od dyrektora. Rudowłosa zakryła usta dłońmi.
       - Aya… Tak… Tak mi przykro! - wydusiła z siebie, po czym serdecznie przytuliła koleżankę. Przez chwilę po prostu trwały w uścisku. Żadne słowa nie były potrzebne.

       Na kolejnej przerwie Aya podeszła do Yuuki.
       - Czemu Zero nie przyszedł? - spytała.
       - Hm, cóż… Nie czuje się jeszcze najlepiej - przyznała.
       - Rozumiem.
       - A właśnie… Dyrektor prosił, bym w jego imieniu zaprosiła ciebie i twoją siostrę na obiad.
       - Obiad?
       Pani prefekt potwierdziła to skinieniem głowy.
       - Och, i jeszcze… Przykro mi z powodu waszej matki.
***
       - Cieszę się, że przyszłyście! Wchodźcie, wchodźcie! - zawołał wesoło przewodniczący, wpuszczając siostry do mieszkania.
       Obie ubrane były na czarno. Weszły powoli i stanęły, nie wiedząc, co ze sobą zrobić.
       - Chodźcie, tam będziemy jeść - rzekł, prowadząc je do jednego z pomieszczeń.
       Był to całkiem przytulny pokój, który pełnił chyba funkcję czegoś pomiędzy jadalnią a nieoficjalnym salonikiem. Ściany pomalowane były na jasnożółty kolor, co sprawiało, że atmosfera wydawała się przyjemna. Po lewej stronie od wejścia stał drewniany stół przykryty jasnym obrusem. Po prawej zaś znajdowała się wygodna kanapa, na której siedziała Yuuki.
       - Och, już jesteście! Usiądźcie - zaprosiła je.
       Dziewczyny usiadły. Dyrektor na chwilę zniknął z pola widzenia. Yuuki wychyliła głowę na korytarz.
       - Zero, chodźże wreszcie! - krzyknęła zniecierpliwiona, a potem usiadła obok koleżanek.
       Po chwili prefekt wreszcie się zjawił.
       - Cześć - rzucił i przysiadł się do stołu.
       Potem do pokoju wszedł Kaien Kurosu, uginając się pod tacą pełną parujących półmisków.
       - Kiryuu-kun, możesz przynieść resztę? - zapytał, odkładając to, co przyniósł, na stół.
       - A mam jakieś wyjście? - prychnął chłopak. Wstał jednak, wyszedł i po kilkunastu sekundach wrócił, niosąc resztę potraw.
       Gdy wszystko było już gotowe, dyrektor wreszcie usiadł.
       - Itadakimasu!

       Jedzenie było nadspodziewanie dobre. Kaori, Yuuki i przewodniczący brali kolejne to dokładki. Aya ledwo wcisnęła swoją porcję.
       - Gdzie ci się to mieści? - spytała siostrę.
       - Och, może na to nie wygląda, ale mam naprawdę przestronny żołądek! - odpowiedziała. - Za to ty jesz jak ptaszek. Przecież się tym nie najesz!
       - Błąd. Już się najadłam.
       - Jasne, jasne…
       - Ech, zresztą i tak nie mam za bardzo apetytu - przyznała.
       - Och, tak się cieszę, że wam smakuje! - krzyknął Kurosu, przygarniając do siebie córkę i Kao. Te od razu zaczęły próby wyrwania się z uścisku.
       Aya i Zero spojrzeli na siebie z politowaniem.

       - Mogę z tobą porozmawiać, Aya-san? - zapytał dyrektor, gdy uczta się skończyła, a naczynia i resztki zostały przeniesione do kuchni.
       - Uhm - westchnęła brunetka.
       Przewodniczący zaprowadził dziewczynę do swojego gabinetu. Kaori została w saloniku wraz z prefektami.
       - To nie był wypadek, prawda? - spytała cicho Aya, gdy Kaien zamknął drzwi. Skinął głową.
       - Policja tak sądzi, ale…
       - Wampiry? - przerwała mu szesnastolatka.
       - Prawdopodobnie - przytaknął.
       Dziewczyna spuściła wzrok.
       - To przeze mnie, tak…? - zapytała szeptem.
       - Nie przez ciebie - zaprzeczył Kurosu. - To… przez jakieś głupie porachunki między ludźmi a wampirami. - Zawahał się. - Czy coś w tym rodzaju… W każdym razie… nie możesz się obwiniać.
       - Ale proszę mi powiedzieć, tylko szczerze. Czy to naprawdę nie miało ze mną NIC wspólnego?
       Przez moment dyrektor milczał.
       - Ech… - Westchnął, drapiąc się nerwowo po głowie. - Jeśli chcesz znać prawdę... Nie jestem pewien. Podejrzewam, że rzeczywiście to mogło mieć jakiś związek z tobą. Nie wiem jednak, na czym miałby on polegać.
       - Rozumiem - rzekła cicho Aya.
       Przez chwilę w pomieszczeniu panowało milczenie.
       - Posłuchaj… - zaczął Kaien.
       Nastolatka podniosła wzrok i spojrzała na dyrektora.
       - Teraz… będziecie pod moją opieką.
       - Wiem, już pan to mówił. Oczywiście bardzo dziękujemy, to wspaniale, że możemy tu zostać…
       - Tak, ale nie o to mi chodzi. Mam na myśli… Cóż, chciałbym, abyśmy częściej… hm, rozmawiali. Chodzi mi o to, że byłoby miło, gdybyś informowała mnie na bieżąco o tym, co się z tobą dzieje. Reiko opowiedziała mi o waszym życiu przed przybyciem tutaj, ale teraz… ani ona, ani ja tak naprawdę od pewnego czasu nie otrzymywaliśmy od ciebie żadnych wieści…
       - Jak niby miałam informować ciocię o moim stanie, skoro nie miałam z nią kontaktu? - zapytała Aya. W jej głosie czuć było nutkę żalu.
       - Ano… Masz rację. Ale mnie mogłaś powiedzieć.
       - Niby dlaczego? Dlaczego wszyscy się tym tak interesują? To… To moje życie.
       - Tak, oczywiście, ale… Zaraz, jacy wszyscy? - Dyrektor wyglądał na nieco zdezorientowanego.
       - No… Kuran choćby. Gadał coś, abym na bieżąco informowała go o swoim stanie…
       - To akurat nie byłoby takie głupie. W końcu… za jakiś czas będziesz mimo wszystko jedną z nich - powiedział niepewnie.
       - NIGDY nie będę jedną z nich - sprostowała.
       - Ale… - zawahał się Kurosu. - No dobra, mniejsza o to. Ktoś jeszcze się tobą interesował?
       - Właściwie… Shizuka miała chyba jakieś plany względem mnie. Ale nie chcę o tym mówić.
       - Oj, szkoda. Ale to chyba skończony temat, skoro ona i tak nie żyje…
       - Uhm.
       - Ale czy ona… zrobiła coś, co ci się nie spodobało?
       - Żartuje pan? Ona robiła same rzeczy, które mi się nie podobały! To… morderczyni. Dobrze pan o tym wie.
       - Tak, ale… a propos ciebie…
       - Mieliśmy o tym nie rozmawiać, prawda?
       - No tak…
       - Więc koniec tematu - ucięła, nie bardzo zważając na fakt, że zachowuje się nieco niegrzecznie.
       - Ech, no dobrze. A czy powiesz mi, jakie zmiany w tobie zaszły? Bo jakieś są, prawda? Próbowałem coś wyciągnąć z Kiryuu-kuna albo Yuuki, ale oni raczej niechętnie mówią o innych…
       - Potrafię uzdrawiać za pomocą wody. I sama ją wytwarzać.
       - Wow, to przecież super! Pokażesz?
       - Nie - odparła krótko.
       - Hm, szkoda. Myślę, że to by było bardzo interesujące doświadczenie… Zaraz, czyli to ty uleczyłaś te wszystkie rany Zero?
       - Uhm.
       - Super… No tak, ale jest coś, co mnie zastanawia. Reiko mówiła mi, że kolejne moce czy cechy wampirów zyskiwałaś co kilka lat. Ale od kiedy zjawiłaś się w Akademii, zdobyłaś ich już tyle…
       - No właśnie, w tym cały sęk. Przeraża mnie to. To dzieje się za szybko - powiedziała i wyraźnie zesmutniała.
       - Więc nie wiesz, czemu tak się dzieje?
       - Nie mam pojęcia - przyznała.
       - Hm, dziwne, dziwne… Może Kaname będzie coś wiedział na ten temat…
       - Ma tylko domysły - rzuciła niechętnie Aya.
       - Och, rozmawiałaś z nim jednak?
       - Nie z własnej woli.
       - Hę?
       - On zawsze pojawia się nieproszony - odparła nadąsana. - Mam go dość.
       - Nie mów tak. To dobry człowiek.
       - Człowiek? Phi…
       - No dobra, nieważne… Więc jakie to snuje domysły?
       - Że być może to przez ciągłe przebywanie wśród wampirów. Na dodatek on sam jest blisko. Tak sobie pomyślałam, że może ta jego czysta krew jakoś oddziałuje na moją? Sama nie wiem.
       - Hej, to by było nawet logiczne! - wykrzyknął Kaien.
       - Może - odburknęła.
       - Ano… A jak sobie radzicie?
       - Jakoś. W końcu trzeba.
       - Tak, tak… Cóż, w każdym razie… Skoro jesteśmy rodziną…
       - Nie jesteśmy rodziną. Pan się tylko nami opiekuje, prawda?
       - Oj, czepiasz się szczegółów! No ale dobra. Skoro już się wami opiekuję, to od czasu do czasu wpadajcie do mnie na obiadki czy coś! - rzekł wesoło.
       - Uhm.

       Ta jego aura mnie przeraża. Jejku, jest taki inny niż jego brat! No nie, znowu o nim pomyślałam! Shimatta. To już przypomina coś w rodzaju uzależnienia!
       - Co się tak gapisz? - zapytał Zero.
       - Wcale się nie gapię! Masz zwidy i tyle! - odrzekła ze złością Kaori.
       - Nieważne… - odburknął.
       Chłopak siedział przy stole, opierając głowę na dłoni. Yuuki i Kao siedziały na kanapie.
       Do pokoju weszła Aya.
       - No, jesteś wreszcie! Weź coś zrób z tym dupkiem, bo mnie kompletnie dobija! - krzyknęła.
       - Czego ty ode mnie chcesz? - warknął Kiryuu. - To ty się dziwnie zachowujesz.
       - Ja? Ja?! Och, weź się zamknij!
       - To ty ciągle nawijasz.
       - Wcale nie!
       Chłopak tylko westchnął i ze znudzeniem odwrócił wzrok.
       - Czy wy się potraficie tylko kłócić? - spytała Yuuki.
       - Oni chyba tak zawsze… - odparła Aya.
       - Yare, yare…
       W pomieszczeniu zjawił się dyrektor.
       - Przyjdziesz na słówko, Kaori-san? - zapytał.
       - Och, pewnie! - zgodziła się od razu.
       Yatta, chwila wytchnienia od tego kretyna. Uśmiechnęła się pod nosem.

       - Jak sobie radzisz? - spytał Kaien.
       - Ano… Chyba w porządku. Muszę sobie radzić… Choć trochę martwię się o Ayę - przyznała.
       - Ach tak? Dlaczego? - zaciekawił się przewodniczący.
       - Ona… zawsze była bardzo wrażliwa i delikatna. Choć stara się to ukryć - wyznała. - Od kiedy pamiętam, myśli tylko o mnie. Chce dla mnie jak najlepiej… Ale przez to chyba rani samą siebie. Mam wrażenie, że nie ma w niej ani krzty egoizmu, nawet takiego zdrowego, który ma każdy człowiek.  Myślę, że jej chyba bardziej zależy na mnie niż na samej sobie...
       - To chyba wspaniale mieć taką siostrę, prawda?
       - Tak, nēsan jest cudowna. Ale martwię się o nią. Chcę, by sama też była szczęśliwa. Chcę, by czasami była egoistką, by robiła coś dla siebie…
       - Ty też jesteś świetną siostrą, wiesz?
       - Nie wydaje mi się. Ciągle nieświadomie robię coś, co tylko martwi onēsan. Czasami palnę coś bez zastanowienia, innym razem zrobię jakieś głupstwo… Ostatnio też często się kłócimy i choć niemal od razu godzimy, to i tak coś się… psuje.
       - To zrozumiałe. Ale cóż, jesteście teraz w takim wieku, że jakieś drobne spory to normalka, co nie?
       - Niby tak. Ale z nami jest inaczej. My… nie jesteśmy tylko zwykłymi siostrami. To coś więcej. Od kiedy pamiętam, Aya zawsze i wszędzie była przy mnie. Już jako dziecko byłam do niej tak przywiązana, że błagałam mamę, by posłała mnie do szkoły rok wcześniej, razem z nēsan. Od podstawówki chodzimy do jednej klasy. Choć nasze życie tak często się zmieniało - przeprowadzki, coraz to nowsze szkoły czy znajomi - jedno pozostało niezmienne. ZAWSZE byłyśmy razem.
       - Teraz przecież też jesteście - wtrącił dyrektor.
       - Owszem, ale dopiero tutaj, w Akademii, zorientowałam się, że tak naprawdę, to ja jej wcale nie znam! - Kao załamał się głos. - Ona… nie chce dać mi się poznać. Wszystkie prawdziwe uczucia zatrzymuje dla siebie, a innych, w tym nawet mnie, obarcza tymi fałszywymi. Wymuszone uśmiechy, zagadkowe spojrzenia… Nie rozumiem jej. Dopiero niedawno… zauważyłam, że jej nie rozumiem! Rozumie to pan?!
       - Eeto… Tak, wydaje mi się, że tak - stwierdził zakłopotany. Jakoś nie wiedział, co ma teraz powiedzieć.
       Kaori westchnęła.
       - Nie mam pojęcia co robić. Chciałabym poznać jej myśli i uczucia, ale ona jakby… zamknęła się w takim swoim świecie, do którego nikt oprócz niej nie ma wstępu.
       - Jesteś pewna? Czy na pewno nie ma nikogo, komu mówiłaby więcej niż tobie?
       - No… Nie, chyba nie. To znaczy… Zaraz, dlaczego miałaby powiedzieć coś komuś innemu niż mnie? - zapytała.
       - Cóż… Są rzeczy, o których lepiej rozmawia się z kimś, kogo się na przykład nie zna. Albo… z jakąś przyjaciółką czy coś… Bratnią duszą? - rzekł niepewnie.
       - Hm, przyjaźni się z Umari-san. Ale nie sądzę, by jej mówiła więcej ode mnie.
       - Rozumiem. W takim razie… Może spytaj ją wprost o to, co naprawdę czuje?
       - Już próbowałam. To na nic. Zawsze zbacza z tematu albo wymyśla na szybko jakąś wymówkę. A już ostatnio to w ogóle.
       - Ostatnio?
       - No, od kiedy się tu przeniosłyśmy. I… od kiedy poznała Kiryuu-kuna i zobaczyła Nocną Klasę! Hej, to może mieć z tym wszystkim coś wspólnego! - wykrzyknęła. - Bo niby dlaczego Aya tak nienawidzi wszystkich z Nocnego Wydziału? Nie ma w tym żadnej logiki, bo przecież to bardzo mili ludzie, a ona nawet nie chce spróbować ich poznać. Za to z tym kretynem, proszę mi wybaczyć, spokojnie sobie urządza pogawędki! Nie, nie spokojnie! Otóż to! Często jest czymś przybita albo zdenerwowana! No tak! Pewnie jest tak jak podejrzewałam - to wszystko przez tego dupka!
       - Ano… Mitsui-san?
       Kaori dopiero teraz spojrzała na Kaiena. Wcześniej z zapałem gestykulowała i mówiła jakby do samej siebie.
       - Słucham? - spytała pokornie.
       - Eeto… Nie wydaje mi się, żeby to miało jakiś większy związek z Kiryuu-kunem - powiedział niepewnie.
       - Ale to by pasowało! To on nas rozdziela! - krzyknęła dramatycznie.
       - Hm, nie przesadzasz trochę? Wydaje mi się, że na siłę próbujesz zwalić na kogoś winę za wszystko, co dzieje się dookoła…
       - Ech, ma pan rację. Po prostu go nie lubię - odparła naburmuszona. - Heh, za to jego brat! Czy pan wie, że ten dureń ma brata bliźniaka?!
       - Hę? No tak, wiem. Ale zaraz, skąd TY to wiesz?!
       - Widziałam się z nim dwa razy. Zupełnie przypadkowo! - dodała, widząc minę dyrektora.
       - Ach tak…
       - No właśnie. I tak sobie myślę… Jak oni mogą być braćmi - i to w dodatku bliźniakami - i tak się różnić?
       - Aż tak dobrze poznałaś brata Zero? - spytał cicho Przewodniczący.
       - Och, nie, właściwie to nie. Ale widzi pan… Sprawa wygląda tak, że ja podobne rzeczy wyczuwam na milę. Mówię panu - jak tylko zobaczyłam tego porąbanego prefekta, to od razu wiedziałam, że nie dojdę z nim do porozumienia i że go nie polubię. I co? Tak właśnie się stało! Natomiast atmosfera przy jego bliźniaku jest całkowicie inna! Taka… fajna?
       - Hm, ciekawe, ciekawe… - mamrotał Kaien.
       Kaori nagle oprzytomniała.
       - No nie! Znowu to zrobiłam! Głupia, głupia, głupia! - zaczęła powtarzać jakby do siebie.
       - Ano? Mitsui-san?
       - Och, gomen! Pewnie pan teraz myśli, że jestem jakaś nienormalna czy coś…
       - Nie, właściwie… - zawahał się. - Bardzo mi przypominasz swoją matkę! - wyznał. Na wspomnienie o Reiko jego twarz jakby odżyła.
       - To pan ją znał? - spytała zdziwiona Kao.
       - Tak, znaliśmy się od liceum - wyznał. - Byliśmy przyjaciółmi…
       - Och, rozumiem.
       Nastała chwila milczenia.
       - Cóż, w każdym razie… Jak ci smakował obiad, co?
       - Mmm, pychota!
       - Ooo, tak się cieszę! Wpadajcie częściej!
       - Z przyjemnością!
       Z tego dyrektora jest naprawdę świetny gość! Wysłuchał mnie i chyba zrozumiał… A rzadko się zdarza, by ktoś słuchał mojej paplaniny do końca… Heh, mimo wszystko cieszę się, że to właśnie on został naszym opiekunem!

       - No ale chyba jutro już przyjdziesz do szkoły? - zapytała Yuuki.
       - Nie wiem - odparł Zero.
       - Jak to nie wiesz?! Wyglądasz już całkiem nieźle, więc mi się tu nie obijaj!
       - Ech, daj spokój, dziewczyno…
       Aya przysłuchiwała się sprzeczkom prefektów.
       - Ech, z tobą nigdy nie można się dogadać! Powiedz, że to prawda, co nie, Aya?
       - Hę? - zdziwiła się dziewczyna. - Proszę, nie mieszaj mnie do tego…
       - Właśnie, zostaw ją w spokoju.
       - A coś ty taki opiekuńczy się zrobił, co?
       - Jaki niby? Nie przesadzaj.
       - Och, rozumiem, a więc po prostu chcesz mnie wkurzyć! Uwziąłeś się na mnie, mimo że ci pomagam!
       - Nie tylko na tobie się uwziął - rzekła Kao, która właśnie weszła do pokoju. - Choć nie przypominam sobie, żebym ja mu też w czymś pomagała - wyszczerzyła zęby.
       - Nieważne! Chodźmy stąd! - oświadczyła Yuuki i złapawszy blondynkę za rękę, dumnie wymaszerowała z pokoju.
       - Rany, co za idiotki… - szepnął Zero.
       Aya zaśmiała się pod nosem.
       - Działasz na nie jak płachta na byka - zauważyła.
       - Trudno. Mam to gdzieś. Yuuki i tak zawsze wraca i zachowuje się, jakby nic się nie stało.
       - Z Kao jest podobnie. Pokłócimy się, ja to wciąż przeżywam, a potem dziewczyna się zjawia, gada coś od rzeczy i wszystko jest w porządku.
       - Heh.
       Nastał moment ciszy.
       - Co teraz zamierzasz? - spytała Aya.
       - Ja? Nie mam pojęcia. Coś się wymyśli. Pójdę już dziś na patrol… A potem się zobaczy.
       - Uhm.
       - A ty?
       - Hę?
       - Co teraz zrobisz?
       - Nie wiem. Postaram się żyć tak jak przedtem.
       - Potrafisz tak po prostu przejść do normalności?
       - Moje życie nigdy nie było i prawdopodobnie nigdy nie będzie normalne. A skoro tak… to co to za różnica?
       - Hm, no tak.
       - Ech, pójdę zobaczyć co z Kao. Powinnyśmy się już zbierać.

       Okazało się, że Kaori i Yuuki siedziały sobie i rozmawiały w kuchni.
       - O czym to tak nawijacie?
       - O chłopcach, oczywiście! - odparła Kao. - O tym, jakimi są dupkami i w ogóle… Przynajmniej większość z nich - poprawiła się.
       - Właśnie, właśnie - zgodziła się z nią szatynka.
       - Ech, dajcie sobie spokój…
       - A to niby dlaczego? Nie mów, że stoisz po stronie tego idioty! - krzyknęła Kaori.
       - Hm, powiedzmy, że w tej sprawie jestem bezstronna - rzekła.
       - Oj, ty to jesteś…
       - Myślę, że powinnyśmy się już zbierać - oświadczyła Aya.
       - Już? Zostańmy jeszcze trochę. Nie zdążyłam zapytać Yuuki, o kim tak intensywnie myśli, gdy mówimy o książętach z bajki! - zaśmiała się, Kurosu natomiast zarumieniła. - A nie, przepraszam! Jak sądzę, podoba ci się Kaname Kuran z Nocnej Klasy, prawda? - zapytała, zbliżając się do pani prefekt.
       - Ano… - zaczęła Yuuki.
       - Och, nie musisz nic mówić, rozumiem! - zapewniła ją. - Mnie natomiast, wierz mi lub nie, zainteresowanie Aidou-senpai całkowicie minęło!
       - Serio? - zadziwiła się szatynka.
       - No! Super, co? Właściwie nie wiem, co mnie tak w nim urzekło. To znaczy… jest niebywale przystojny i zabawny, i w ogóle, ale to nie jedyny taki facet, co nie?
       - Eee… No racja.
       - Dokładnie! To było tylko przelotne zauroczenie. Teraz z kolei będę musiała borykać się z niespełnioną miłością…
       - Dlaczego niespełnioną?
       - Bo widzisz, ten ktoś jest spoza Akademii. Właściwie to nie mam pojęcia skąd… Ech, w sumie to nic o nim nie wiem. Prawie - przyznała.
       - Och…
       - No właśnie, właśnie! Życie jest brutalne…
       - Kao-chan, idziemy - rzuciła Aya.
       - Hej, nie dokończyłyśmy rozmowy! - zaprotestowała Kao.
       - Skończyłyście - rzekł Zero, który nagle pojawił się w kuchni.
       - Nie będziesz mi mówił, co mam robić!
       - Przestań się już drzeć.
       - Drzeć?! Rany, jak ty mnie niesamowicie wkurzasz! - krzyknęła zdenerwowana. - Idziemy! - rzuciła w kierunku Ayi i wyszła z pomieszczenia.
       - Heh, nie ma to jak zdecydowanie - stwierdził Zero.
       Aya wzruszyła ramionami, machnęła na pożegnanie i udała się w ślad za siostrą.



***
   Tak więc mamy V tomik! ^^ I dobrnęły do niego tylko trzy kochane i wytrwałe osóbki- Pyza, Sumiko i Budyń. xD Podziwiamy Was, dziewczyny! ;* I oczywiście dziękujemy!
   Kolejny rozdział będzie chyba taki trochę luźniejszy, co zresztą widać po tytule: "Babski wieczór".
   Hehe, a co do Waszych komentarzy- lubimy czytać te Wasze domysły. xD To takie... fajne. xD
   Dobra, w sumie nie mamy chyba żadnych nowinek czy coś... Więc do środy! ;*
[wpis z dnia 9.01.10]

1 komentarz:

  1. Heh rozwala mnie to co Kao mówi o Zero xD Masakra ;P

    OdpowiedzUsuń