poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom V, rozdział XXII - "Babski wieczór"


       - I jak, podobało ci się?
       Dziewczyny właśnie wróciły do akademika.
       - Ogólnie to tak, nawet bardzo. Tylko ten kretyn popsuł mi humor! - poskarżyła się Kao.
       - Przesadzasz.
       - Jak ty możesz z nim wytrzymać? Naprawdę nie mogę tego pojąć…
       - Ech, właściwie to on jest nawet miły - stwierdziła Aya. - To znaczy… na swój własny sposób - dodała po chwili zastanowienia.
       - Taa… No, nieważne.  A o czym rozmawiałaś z dyrektorem? - zmieniła temat Kaori.
       - O tym i o tamtym… - odparła wymijająco Aya. - Nic ciekawego. A ty?
       - Och… Wiesz co? On jest naprawdę sympatyczną osobą!
       - Ach tak? Chyba przypadliście sobie do gustu - zauważyła brunetka.
       - Hm, no wiesz. Chodzi o to, że on potrafi człowieka wysłuchać. Ja tam mu nawijałam, a on nie uciekł - zaśmiała się Kao.
       - No, to rzeczywiście powód do tego, by go polubić - zgodziła się z nią Aya.
       - Hehe, no tak - przyznała Kaori. - Hm, tak sobie myślę, że może zajrzę do Mio i Nio? Dopiero wieczór, więc jest jeszcze czas na kąpiel i tym podobne.
       - Tak, dobry pomysł. Ja pójdę do Otsune.
       - Ok, to na razie! - krzyknęła piętnastolatka i wybiegła z pokoju.
       Aya spięła rozpuszczone dotychczas włosy i sama też wyszła.
***
       - Tak po prostu ci przeszło? - nie mogła się nadziwić Mio.
       - No tak, mówię wam przecież! - odparła Kaori.
       - Jejku, to wydaje się aż niemożliwe! Tak za nim szalałaś! - przypomniała Nio.
       - Uhm, ale okazało się, że to było tylko zauroczenie. Wciąż czekam na prawdziwego księcia z bajki!
       - Och, ja tam wciąż chcę wierzyć, że któryś z chłopców z Nocnej Klasy zwróci na mnie uwagę! - wyznała Mio. - Doprawdy nie mogę cię zrozumieć, Kao! Każda dziewczyna chciałaby być na twoim miejscu, a ty tego nie wykorzystałaś!
       - No wiem, wiem. Ale dla mnie, dziewczyny, liczy się tylko miłość. Miłość! Bez niej nie ma co! - westchnęła. - Widzicie - jeśli chcecie być w życiu szczęśliwe, to musicie sobie znaleźć do niego partnera!
       - No tak, to logiczne.
       - Owszem. I właśnie dlatego trzeba bardzo uważać z wyborem. Jeśli się zakochacie, to musicie być pewne, że to „ten jedyny” - pouczała. - A jeśli się okaże, że nie ma „tego czegoś” lub zaczniecie mieć wątpliwości… to należy dać temu spokój.
       - Hm, masz rację - przytaknęła Nio.
       - Uhm, uhm - kiwała głową Mio.
       - Cóż, nie wiem, jak to wszystko się potoczy… Ale wiem za to, że podjęłam słuszną decyzję. Aidou-senpai to już przeszłość, przynajmniej jeśli chodzi o romantyczny wątek. Bo chyba mogłabym się kiedyś z nim po prostu zaprzyjaźnić.
       - No, to już coś.
       - Taak… Ale wiecie co? Wciąż myślę o takim jednym…
       - O kim, o kim? - dopytywała się Mio.
       - To tajemnica. - Kaori puściła oko do koleżanek. - Wszystkie dane zastrzeżone! - zaśmiała się.
       - Przyznaj się, po prostu nie masz żadnych danych! Nic o nim nie wiesz, co? - spytała Nio z cwanym uśmieszkiem na twarzy.
       - Hm, może nie NIC, ale po prostu… niewiele - przyznała.
       - Hej, to powiedz nam to, co już wiesz!
       - Iie!
       - No weź!
       - Iie!
       - Ale jesteś!
       Wszystkie dziewczyny zaczęły się śmiać, a potem urządziły sobie bitwę na poduszki.
***
       Tymczasem Aya siedziała u Otsune. Opowiedziała jej mniej więcej o tym, co działo się na obiedzie u dyrektora.
       Umari zaśmiała się.
       - Twoja siostra jest taka zabawna! Zresztą Kurosu-san również. One wydają mi się takie… beztroskie - przyznała.
       - Tak, chyba tak. Nieważne, co się dzieje, na ich twarzach i tak widnieje uśmiech - odparła brunetka.
       - Jak one to robią? Nie to, co my - wszystkim się przejmujemy! - rzekła z niepewnym uśmiechem.
       - Widocznie tak już musi być - stwierdziła Aya.
       - Taak… - zgodziła się Otsune. - Powiedz… - rzekła po chwili. - Co jest między tobą a Kiryuu-kunem?
       - Dlaczego wszyscy wciąż o to pytają? - zaśmiała się ponuro dziewczyna.
       - Oj, przepraszam. Nie mów, jeśli nie chcesz.
       - Nie, to nie o to chodzi. Nie mam w tej sprawie nic do ukrycia. Widzisz, Zero jest… Jakby to powiedzieć? Właściwie to nie wiem, kim dla mnie jest. Przyjacielem? Heh, sama nie wiem, naprawdę. Kimś w tym rodzaju.
       - Rozumiem.
       - Okazał się osobą, która doskonale mnie rozumie.
       - Serio? - zdziwiła się Umari.
       - Uhm. Też byłam tym zaskoczona, ale jak poznaliśmy się trochę lepiej… Nie wiem, z nim jest tak, że jakoś potrafię z nim rozmawiać o problemach, o których nie powiedziałabym nikomu innemu.
       - Dziwne. Nawet Kaori?
       - Szczególnie jej - odparła tajemniczo Aya.
       - Hm. A czy przypadkiem… nie czujesz do niego czegoś więcej?
       Brunetka westchnęła.
       - Yare, yare, Kao-chan też już o to kilka razy pytała! - zniecierpliwiła się lekko. - Nie, nie czuję do niego nic takiego - zapewniła.
       - Hm, szkoda - odparła rudowłosa.
       - Szkoda? Dlaczego? - zdumiała się Aya.
       - Bo… skoro już się tak dobrze dogadujecie, to gdybyś coś do niego czuła, a on do ciebie, mogłoby z tego wyjść coś naprawdę poważnego.
       - Nie sądzę. Ja chyba ogólnie nie nadaję się do jakichś romantycznych związków…
       - Dlaczego tak mówisz? Jesteś świetną dziewczyną!
       Taak, a do tego w połowie wampirzycą…
       - To naprawdę nie dla mnie, Otsune - twierdziła uparcie.
       - Ech, jak tam sobie chcesz. Zobaczysz, w końcu wyjdzie na to, że znajdziesz sobie… jak to mówi twoja siostra? „Księcia z bajki”?
       Aya skinęła głową.
       - No, więc znajdziesz sobie swojego księcia z bajki i będziesz żyć… długo i szczęśliwie - zaśmiała się.
       - To raczej płonne nadzieje! Za to jestem przekonana, że ty niebawem sobie kogoś znajdziesz.
       - Ja? - Umari zarumieniła się. - Nie wydaje mi się - szepnęła.
       - Niby dlaczego?
       - Nie potrafię nawet rozmawiać z chłopakami - rzekła.
       - Ech, ja niby też nie potrafię.
       - Z Kiryuu-kunem umiesz.
       - No właśnie, to jest wyjątek. Też znajdziesz jakiegoś chłopaka, z którym przyjemnie będzie ci się rozmawiało! - zapewniła.
       - Może…
       - Ech, a tak właściwie to… dlaczego rozmawiamy o chłopakach? To do nas niepodobne! - zaśmiała się Aya.
       - Masz rację! Koniec z tym!
       - Yoshi! - krzyknęły równocześnie.
***
       Było już dość późno, gdy Aya wróciła wreszcie do pokoju. Ze zdziwieniem spostrzegła, że Kao jeszcze nie ma. Trochę się zestresowała, przypominając sobie jej ostatnie zniknięcie. Dla pewności sprawdziła, czy siostra rzeczywiście siedzi u sąsiadek.
       Wszystko było w porządku.
       No już, nie ma się co martwić. Aidou-senpai to już przeszłość!
       Wciąż jednak się denerwowała.
       Aidou może i tak, ale co z Ichiru? Ale zaraz, przecież go tu nie ma i pewnie nigdy się już tutaj nie pojawi! Uspokój się, dziewczyno, przykazała sobie.
       Przez chwilę przechadzała się po pokoju. W końcu postanowiła iść się wykąpać. Ruszyła więc do łazienki.
       Trochę posiedziała pod prysznicem, bawiąc się jednocześnie kroplami wody. Potem owinęła się ręcznikiem i spojrzała na swoje odbicie.
       Kim ja jestem?
       Próbowała spojrzeć na siebie z perspektywy kogoś, kto by ją widział po raz pierwszy. Na pierwszy plan wydostawała się jej niesamowita uroda, a także nienaturalnie blada skóra, która kontrastowała z czarnymi włosami. Na uwagę zasługiwały też duże, szare oczy przesłaniane firanką rzęs.
       Tak nie wygląda zwykły człowiek, stwierdziła ze smutkiem. Ta biała cera… Jaśniejsza od Królewny Śnieżki! Zaśmiała się ponuro. Zbyt wiele cech wyglądu musiałam odziedziczyć po ojcu. Wyglądam jak wampir. Otworzyła buzię i spojrzała na zęby. Ciekawe, jak długo pozostaną normalne, zastanawiała się, patrząc na kły. Co zrobię, kiedy będę już pożądała krwi? Co wtedy zrobię…?
       Odwróciła się. Stała teraz tyłem do lustra. Oparła się o umywalkę.
       Czy kiedy dopadnie mnie głód, będę potrafiła powstrzymać się przed zrobieniem komuś krzywdy?
       Przypomniała sobie okropny sen, w którym była już wampirem.
       Ten sen był przepełniony krwią… Co będzie, jeśli naprawdę ugryzę Kao? Nie mogę sobie tego wyobrazić…
       Powoli osunęła się na ziemię.
       Chwilę trwała w bezruchu, próbując uporządkować myśli.
       Już dobrze, powtarzała sobie. Póki co, wciąż jesteś człowiekiem. Wykorzystaj ten okres.
       Po jakimś czasie jeszcze raz spojrzała w lustro. Przyjrzała się uważnie szyi - po rance zrobionej przez Shizukę nie było już śladu. Na policzku jednak pozostała ledwie widoczna blizna.
       Chociaż jedna skaza na idealnej buźce… Uśmiechnęła się ze smutkiem.
***
       Kaori padła po kąpieli na łóżko i momentalnie zapadła w głęboki sen. Aya nakryła ją kołdrą i przez chwilę wsłuchiwała się w miarowy oddech siostry.
       Jest taka dzielna. Dopiero co straciła matkę, a mimo to wciąż robi wszystko, bym się o nią nie martwiła. Widzę to przecież. Uśmiecha się jak zwykle, udaje radosną. A może nie udaje? Sama nie wiem. Grunt, że potrafi sobie poradzić ze smutkiem.
       Brunetka powoli weszła do swojego łóżka. Oparła się o ścianę i otuliła kocem. Spojrzała na pierścionek.
       Należał do mamy… Do MOJEJ mamy…
       Nie chciało jej się spać.
       Przez jakąś godzinę siedziała nieruchomo, wpatrując się w ciemność. A właściwie coś, co powinno być ciemnością.
       Już nie pamiętam, jak to jest nie widzieć w ciemności, zauważyła. Miałam jakieś pięć lat, gdy zaczęłam rozróżniać kształty nocą. Pamiętam pierwszą rozmowę z ciocią Reiko na ten temat… Najbardziej martwiło mnie to, że nie będę mogła bawić się z innymi w chowanego po ciemku. Ech, gdyby wszystkie problemy były tak błahe! Chociaż wtedy był to dla mnie szok. Jako dziecko naprawdę to przeżywałam… Ale nawet nie zauważyłam, kiedy się do tego przyzwyczaiłam. A moc? Miałam wtedy chyba jedenaście lat. Jakie było moje zdziwienie, gdy przez przypadek zaczęłam manipulować wodą! Na dodatek początkowo trudno było to kontrolować. Przez to miało miejsce kilka zdarzeń, które uważałam za straszne, ale po latach wydają się zabawne… Ale teraz… Dobra, uzdrawianie i wytwarzanie wody to rzeczywiście fajne umiejętności. Po prostu moja moc się rozwinęła. Ale wyczuwanie krwi nie jest już tak przyjemne… A przede mną jeszcze tyle tego wszystkiego… Niestety, te lepsze cechy już chyba posiadłam. Wydaje mi się, że teraz nie będzie już tak różowo. Rany! Co ja zrobię, kiedy zacznę pachnieć jak ci krwiopijcy?! Będzie kompletne zamieszanie… Chociaż to nie moja sprawa, Kuran zajmie się swoją szajką…
       Nawet nie zauważyła, kiedy się położyła. Nie chcąc więcej myśleć, zasnęła.






 ***
[wpis z dnia 13.01.10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz