- I jak, podobało ci się?
Dziewczyny właśnie wróciły
do akademika.
- Ogólnie to tak, nawet bardzo.
Tylko ten kretyn popsuł mi humor! - poskarżyła się Kao.
- Przesadzasz.
- Jak ty możesz z nim
wytrzymać? Naprawdę nie mogę tego pojąć…
- Ech, właściwie to on
jest nawet miły - stwierdziła Aya. - To znaczy… na swój własny sposób - dodała
po chwili zastanowienia.
- Taa… No, nieważne. A o czym rozmawiałaś z dyrektorem? - zmieniła
temat Kaori.
- O tym i o tamtym… -
odparła wymijająco Aya. - Nic ciekawego. A ty?
- Och… Wiesz co? On jest
naprawdę sympatyczną osobą!
- Ach tak? Chyba
przypadliście sobie do gustu - zauważyła brunetka.
- Hm, no wiesz. Chodzi o
to, że on potrafi człowieka wysłuchać. Ja tam mu nawijałam, a on nie uciekł -
zaśmiała się Kao.
- No, to rzeczywiście
powód do tego, by go polubić - zgodziła się z nią Aya.
- Hehe, no tak - przyznała
Kaori. - Hm, tak sobie myślę, że może zajrzę do Mio i Nio? Dopiero wieczór,
więc jest jeszcze czas na kąpiel i tym podobne.
- Tak, dobry pomysł. Ja
pójdę do Otsune.
- Ok, to na razie! -
krzyknęła piętnastolatka i wybiegła z pokoju.
Aya spięła rozpuszczone dotychczas włosy i sama też wyszła.
***
- Tak po prostu ci przeszło? - nie mogła się nadziwić Mio.
- No tak, mówię wam
przecież! - odparła Kaori.
- Jejku, to wydaje się aż
niemożliwe! Tak za nim szalałaś! - przypomniała Nio.
- Uhm, ale okazało się, że
to było tylko zauroczenie. Wciąż czekam na prawdziwego księcia z bajki!
- Och, ja tam wciąż chcę
wierzyć, że któryś z chłopców z Nocnej Klasy zwróci na mnie uwagę! - wyznała
Mio. - Doprawdy nie mogę cię zrozumieć, Kao! Każda dziewczyna chciałaby być na
twoim miejscu, a ty tego nie wykorzystałaś!
- No wiem, wiem. Ale dla
mnie, dziewczyny, liczy się tylko miłość. Miłość! Bez niej nie ma co! -
westchnęła. - Widzicie - jeśli chcecie być w życiu szczęśliwe, to musicie sobie
znaleźć do niego partnera!
- No tak, to logiczne.
- Owszem. I właśnie
dlatego trzeba bardzo uważać z wyborem. Jeśli się zakochacie, to musicie być
pewne, że to „ten jedyny” - pouczała. - A jeśli się okaże, że nie ma „tego
czegoś” lub zaczniecie mieć wątpliwości… to należy dać temu spokój.
- Hm, masz rację -
przytaknęła Nio.
- Uhm, uhm - kiwała głową
Mio.
- Cóż, nie wiem, jak to
wszystko się potoczy… Ale wiem za to, że podjęłam słuszną decyzję. Aidou-senpai
to już przeszłość, przynajmniej jeśli chodzi o romantyczny wątek. Bo chyba
mogłabym się kiedyś z nim po prostu zaprzyjaźnić.
- No, to już coś.
- Taak… Ale wiecie co?
Wciąż myślę o takim jednym…
- O kim, o kim? -
dopytywała się Mio.
- To tajemnica. - Kaori
puściła oko do koleżanek. - Wszystkie dane zastrzeżone! - zaśmiała się.
- Przyznaj się, po prostu
nie masz żadnych danych! Nic o nim nie wiesz, co? - spytała Nio z cwanym
uśmieszkiem na twarzy.
- Hm, może nie NIC, ale po
prostu… niewiele - przyznała.
- Hej, to powiedz nam to,
co już wiesz!
- Iie!
- No weź!
- Iie!
- Ale jesteś!
Wszystkie dziewczyny zaczęły się śmiać, a potem urządziły sobie
bitwę na poduszki.
***
Tymczasem Aya siedziała u Otsune. Opowiedziała jej mniej więcej o
tym, co działo się na obiedzie u dyrektora.
Umari zaśmiała się.
- Twoja siostra jest taka
zabawna! Zresztą Kurosu-san również. One wydają mi się takie… beztroskie -
przyznała.
- Tak, chyba tak.
Nieważne, co się dzieje, na ich twarzach i tak widnieje uśmiech - odparła
brunetka.
- Jak one to robią? Nie
to, co my - wszystkim się przejmujemy! - rzekła z niepewnym uśmiechem.
- Widocznie tak już musi
być - stwierdziła Aya.
- Taak… - zgodziła się
Otsune. - Powiedz… - rzekła po chwili. - Co jest między tobą a Kiryuu-kunem?
- Dlaczego wszyscy wciąż o
to pytają? - zaśmiała się ponuro dziewczyna.
- Oj, przepraszam. Nie
mów, jeśli nie chcesz.
- Nie, to nie o to chodzi.
Nie mam w tej sprawie nic do ukrycia. Widzisz, Zero jest… Jakby to powiedzieć?
Właściwie to nie wiem, kim dla mnie jest. Przyjacielem? Heh, sama nie wiem,
naprawdę. Kimś w tym rodzaju.
- Rozumiem.
- Okazał się osobą, która
doskonale mnie rozumie.
- Serio? - zdziwiła się
Umari.
- Uhm. Też byłam tym
zaskoczona, ale jak poznaliśmy się trochę lepiej… Nie wiem, z nim jest tak, że
jakoś potrafię z nim rozmawiać o problemach, o których nie powiedziałabym
nikomu innemu.
- Dziwne. Nawet Kaori?
- Szczególnie jej -
odparła tajemniczo Aya.
- Hm. A czy przypadkiem…
nie czujesz do niego czegoś więcej?
Brunetka westchnęła.
- Yare, yare, Kao-chan też
już o to kilka razy pytała! - zniecierpliwiła się lekko. - Nie, nie czuję do
niego nic takiego - zapewniła.
- Hm, szkoda - odparła
rudowłosa.
- Szkoda? Dlaczego? -
zdumiała się Aya.
- Bo… skoro już się tak
dobrze dogadujecie, to gdybyś coś do niego czuła, a on do ciebie, mogłoby z
tego wyjść coś naprawdę poważnego.
- Nie sądzę. Ja chyba
ogólnie nie nadaję się do jakichś romantycznych związków…
- Dlaczego tak mówisz?
Jesteś świetną dziewczyną!
Taak, a do tego w połowie wampirzycą…
- To naprawdę nie dla
mnie, Otsune - twierdziła uparcie.
- Ech, jak tam sobie
chcesz. Zobaczysz, w końcu wyjdzie na to, że znajdziesz sobie… jak to mówi
twoja siostra? „Księcia z bajki”?
Aya skinęła głową.
- No, więc znajdziesz
sobie swojego księcia z bajki i będziesz żyć… długo i szczęśliwie - zaśmiała
się.
- To raczej płonne
nadzieje! Za to jestem przekonana, że ty niebawem sobie kogoś znajdziesz.
- Ja? - Umari zarumieniła
się. - Nie wydaje mi się - szepnęła.
- Niby dlaczego?
- Nie potrafię nawet
rozmawiać z chłopakami - rzekła.
- Ech, ja niby też nie
potrafię.
- Z Kiryuu-kunem umiesz.
- No właśnie, to jest
wyjątek. Też znajdziesz jakiegoś chłopaka, z którym przyjemnie będzie ci się
rozmawiało! - zapewniła.
- Może…
- Ech, a tak właściwie to…
dlaczego rozmawiamy o chłopakach? To do nas niepodobne! - zaśmiała się Aya.
- Masz rację! Koniec z
tym!
- Yoshi! - krzyknęły
równocześnie.
***
Było już dość późno, gdy Aya wróciła wreszcie do pokoju. Ze
zdziwieniem spostrzegła, że Kao jeszcze nie ma. Trochę się zestresowała,
przypominając sobie jej ostatnie zniknięcie. Dla pewności sprawdziła, czy
siostra rzeczywiście siedzi u sąsiadek.
Wszystko było w porządku.
No już, nie ma się co martwić.
Aidou-senpai to już przeszłość!
Wciąż jednak się
denerwowała.
Aidou może i tak, ale co z Ichiru? Ale
zaraz, przecież go tu nie ma i pewnie nigdy się już tutaj nie pojawi! Uspokój
się, dziewczyno, przykazała sobie.
Przez chwilę przechadzała się po pokoju. W końcu postanowiła iść
się wykąpać. Ruszyła więc do łazienki.
Trochę posiedziała pod prysznicem, bawiąc się jednocześnie
kroplami wody. Potem owinęła się ręcznikiem i spojrzała na swoje odbicie.
Kim ja jestem?
Próbowała spojrzeć na
siebie z perspektywy kogoś, kto by ją widział po raz pierwszy. Na pierwszy plan
wydostawała się jej niesamowita uroda, a także nienaturalnie blada skóra, która
kontrastowała z czarnymi włosami. Na uwagę zasługiwały też duże, szare oczy
przesłaniane firanką rzęs.
Tak nie wygląda zwykły człowiek, stwierdziła ze
smutkiem. Ta biała cera… Jaśniejsza od
Królewny Śnieżki! Zaśmiała się ponuro. Zbyt
wiele cech wyglądu musiałam odziedziczyć po ojcu. Wyglądam jak wampir. Otworzyła
buzię i spojrzała na zęby. Ciekawe, jak
długo pozostaną normalne, zastanawiała się, patrząc na kły. Co zrobię, kiedy będę już pożądała krwi? Co
wtedy zrobię…?
Odwróciła się. Stała teraz tyłem do lustra. Oparła się o
umywalkę.
Czy kiedy dopadnie mnie głód, będę
potrafiła powstrzymać się przed zrobieniem komuś krzywdy?
Przypomniała sobie okropny sen, w którym była już wampirem.
Ten sen był przepełniony krwią… Co
będzie, jeśli naprawdę ugryzę Kao? Nie mogę sobie tego wyobrazić…
Powoli osunęła
się na ziemię.
Chwilę trwała w bezruchu, próbując uporządkować myśli.
Już dobrze, powtarzała sobie.
Póki co, wciąż jesteś człowiekiem.
Wykorzystaj ten okres.
Po jakimś czasie jeszcze raz spojrzała w lustro. Przyjrzała się
uważnie szyi - po rance zrobionej przez Shizukę nie było już śladu. Na policzku
jednak pozostała ledwie widoczna blizna.
Chociaż jedna skaza na idealnej buźce… Uśmiechnęła się
ze smutkiem.
***
Kaori padła po kąpieli na łóżko i momentalnie zapadła w głęboki
sen. Aya nakryła ją kołdrą i przez chwilę wsłuchiwała się w miarowy oddech
siostry.
Jest taka dzielna. Dopiero co straciła matkę,
a mimo to wciąż robi wszystko, bym się o nią nie martwiła. Widzę to przecież.
Uśmiecha się jak zwykle, udaje radosną. A może nie udaje? Sama nie wiem. Grunt,
że potrafi sobie poradzić ze smutkiem.
Brunetka powoli weszła do swojego łóżka. Oparła się o ścianę i
otuliła kocem. Spojrzała na pierścionek.
Należał do mamy… Do MOJEJ mamy…
Nie chciało jej się spać.
Przez jakąś godzinę siedziała nieruchomo, wpatrując się w
ciemność. A właściwie coś, co powinno być ciemnością.
Już nie pamiętam, jak to jest nie widzieć
w ciemności, zauważyła. Miałam jakieś pięć
lat, gdy zaczęłam rozróżniać kształty nocą. Pamiętam pierwszą rozmowę z ciocią
Reiko na ten temat… Najbardziej martwiło mnie to, że nie będę mogła bawić się z
innymi w chowanego po ciemku. Ech, gdyby wszystkie problemy były tak błahe!
Chociaż wtedy był to dla mnie szok. Jako dziecko naprawdę to przeżywałam… Ale
nawet nie zauważyłam, kiedy się do tego przyzwyczaiłam. A moc? Miałam wtedy
chyba jedenaście lat. Jakie było moje zdziwienie, gdy przez przypadek zaczęłam
manipulować wodą! Na dodatek początkowo trudno było to kontrolować. Przez to
miało miejsce kilka zdarzeń, które uważałam za straszne, ale po latach wydają
się zabawne… Ale teraz… Dobra, uzdrawianie i wytwarzanie wody to rzeczywiście fajne
umiejętności. Po prostu moja moc się rozwinęła. Ale wyczuwanie krwi nie jest
już tak przyjemne… A przede mną jeszcze tyle tego wszystkiego… Niestety, te
lepsze cechy już chyba posiadłam. Wydaje mi się, że teraz nie będzie już tak
różowo. Rany! Co ja zrobię, kiedy zacznę pachnieć jak ci krwiopijcy?! Będzie
kompletne zamieszanie… Chociaż to nie moja sprawa, Kuran zajmie się swoją
szajką…
Nawet nie zauważyła, kiedy się położyła. Nie chcąc więcej myśleć,
zasnęła.
***
[wpis z dnia 13.01.10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz