poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom VI, rozdział XXIXb (dodatek) - "Koniec początku"

       - Gdzie my jesteśmy? Nie poznaję tej części miasta… - szepnęła Maaya.
       - Nie bój nic, ze mną nie zginiesz! - odparła z pozorną wesołością Reiko. - Musimy iść… Eeto… W prawo, oczywiście!
       - A przypadkiem nie w lewo? - spytała cicho Katayama.
       - Ano… Nie wiem.
       Wreszcie postanowiły iść prosto. Szlajały się przez jakiś czas, w końcu zaś trafiły na ślepą uliczkę.
       - Aaa! - krzyknęła Maaya, zobaczywszy pod murem zmasakrowane zwłoki jakiegoś człowieka.
       Boże, co tu się stało?!, przeraziła się.
       Ciało leżało w kałuży krwi i kształtem prawie już nie przypominało ludzkiej postaci.
       - Co jest?! - zapytała ze strachem blondynka.
       Przyjaciółka wskazała ręką trupa.
       - O nie… - szepnęła Reiko.
       Maaya zakryła dłonią usta. Cała się trzęsła.
       - Trzeba kogoś zawołać… - zauważyła przytomnie niebieskooka. Brunetka tylko pokiwała głową, nie mogąc oderwać wzroku od ciała.
       Mitsui wyszła z uliczki, by kogoś poszukać. Maaya słyszała, jak woła, prosząc o pomoc.
       Nagle, tuż przed Katayamą, pojawił się mężczyzna.
       - AAAAA! - wrzasnęła.
       Przybysz wyglądał niby to jak człowiek, był jednak niesamowicie przerażający - skóra miała dziwny odcień, a wyraz twarzy miał taki, jakby był szaleńcem albo zbiegiem z więzienia lub zakładu psychiatrycznego.
       Maaya cofnęła się kilka kroków. Wtedy jednak postać zaśmiała się okrutnie. Dziewczyna zauważyła kły.
       - Wampir… - szepnęła.
       - Hohoho, ale mam dziś szczęście! Itadakimasu! - krzyknął. Już miał się na nią rzucić, gdy od tyłu przebiło go jakieś ostrze. Potwór zamienił się w pył.

       To był pierwszy raz, kiedy Maaya Katayama stanęła oko w oko z wampirem. Ona i Reiko zostały wtedy uratowane przez swych przyjaciół, Kaiena Kurosu i Tougę Yagariego, którzy okazali się być Łowcami Wampirów.
       Reiko, ku przerażeniu Maayi, również zapragnęła dołączyć do Związku Łowców. Katayama wiele razy próbowała ją przekonać, by tego nie robiła, ta jednak, gdy już coś postanowiła, musiała to zrobić.
       Te wydarzenia spowodowały, że świat Maayi, ten, w który tak wierzyła, przestał istnieć.
***
       - To było naprawdę niesamowite! - zakończyła swą opowieść Reiko. Mówiła o tym, jak to wzięła udział w swoim pierwszym polowaniu na wampira Poziomu E.
       Maaya skuliła się tylko na kanapie, na której siedziała.
       - Hej, co ci jest? Nie jesteś ze mnie dumna? - zapytała ze śmiechem Mitsui.
       Katayama ledwo co na nią spojrzała.
       - Taak… W takim razie… chyba już pójdę. Do zobaczenia! - zawołała z pozorną radością blondynka.
       - Uhm…
       Przyjaciółka wyszła. Maaya zamknęła drzwi od swego pokoju i padła na łóżko.
       Dlaczego była taka podekscytowana? Dlaczego polowanie i zabijanie sprawia jej przyjemność? Poza tym… Czy ona naprawdę się nie boi? Tych krwiożerczych bestii, które prawdopodobnie nie mają zahamowań i może nawet nie posiadają duszy… A już na pewno sumienia…
  
       Od czasu napadu na klasowej wycieczce Maaya miała problemy ze spaniem. Często przewracała się z boku na bok, bijąc się z różnego rodzaju myślami. Martwiła się o przyjaciół, rodziców, a także samą siebie.
       Wiedziała, że jej życie nie będzie już takie jak przedtem. Miała również świadomość, że ona sama też się zmieniła.
       Zamknęła się w sobie. Z biegiem czasu prawie przestała się odzywać, nawet do kochanych rodziców i najbliższej przyjaciółki. Dla wszystkich innych w jej sercu w ogóle nie było miejsca.
       Wybudowała wokół siebie ogromny mur, fortecę, i zamknęła się w jej środku. Kolejne dni mijały w tym samym rytmie - wstawanie, jedzenie śniadania, szkoła (a potem studia), kolacja, sen.
       Nie było nocy, w której nie budziłaby się, zlana potem i przerażona. Krwiopijca, morderca człowieka spod muru w jednej ze ślepych uliczek, a także wielu innych niewinnych ludzi, pojawiał się codziennie pod postacią koszmaru sennego. Maaya słyszała jego okrutny śmiech, widziała jego kły, czuła na sobie jego spojrzenie.
   Już nigdy… przenigdy… nie będę szczęśliwa. Nawet przez chwilę, powtarzała sobie.
       Myliła się.
***
       Pewnego wiosennego dnia, wracając samotnie z wykładu, pośród płatków sakury tańczących na wietrze ujrzała nieziemsko wprost przystojnego mężczyznę. Wydawał się odrobinę od niej starszy. Zauważył ją i podszedł z delikatnym uśmiechem na twarzy.
       Spojrzał na zarumienioną dziewczynę. Ta zatopiła się w jego oczach. Niesamowitych, hipnotyzujących wręcz, oczach szarej barwy.
       Co… Co to za uczucie?, spytała samej siebie, czując przyspieszone bicie swego serca.
       Wypełniło ją ono całą i nie pozwoliło wkraść się innym emocjom.
       - Czy… mógłbym poznać twoje imię? - zapytał nieznajomy.
       Jaki piękny głos…
       - Ano… Nazywam się Maaya Katayama - szepnęła, równocześnie się rumieniąc.
       Chłopak uśmiechnął się ciepło.
       - Bardzo miło mi cię poznać - powiedział. - Jestem…
***
       To zdecydowanie była miłość od pierwszego wejrzenia. Maaya dosłownie nie potrafiła się nie uśmiechać, co sprawiło, że wszyscy z jej otoczenia nie mogli się nadziwić, jak to możliwe, że depresja minęła ot tak sobie.
       - Przyznaj się! - krzyknęła Reiko podczas jednej z wizyt w domu przyjaciółki. - Podmienili cię!
       - Może - zaśmiała się Katayama.
       - A tak na serio… Co się takiego stało, że nagle stałaś się taka radosna, co? - zaczęła wypytywać.
       Brunetka nie odpowiedziała, uśmiechnęła się tylko lekko.
       - Zakochałaś się! - odezwała się z przejęciem Reiko.
       Maaya uparcie milczała.
       - Hej! No to jak, mam rację?! - niecierpliwiła się blondynka.
       Przyjaciółka zaśmiała się i skinęła głową.
       - Sugoi! - zachwyciła się Reiko. - Opowiadaj! Jaki on jest? Przystojny?
       - Hai.
       - Inteligentny?
       - Hai.
       - Wystarczająco wysoki?
       - Hai.
       - I, co najważniejsze… Potrafisz z nim rozmawiać? - zapytała z powagą.
       - Hai - Maaya uśmiechnęła się uroczo.
       - Niesamowite! - wykrzyknęła Reiko z błyskiem w oku. - Jak ma na imię?
       - Kage.
       - A nazwisko?
       - Nic więcej nie powiem.
       - Co?! No ale jak to?! Co to ma znaczyć?! - zdenerwowała się Reiko.
       - To tajemnica. - Katayama puściła oko do koleżanki.
***
       - Masz ochotę na kolację? - spytał któregoś dnia Kage.
       - Czemu nie? - odparła z uśmiechem Maaya.
       - Może tym razem u mnie? Będzie przyjemniej niż w restauracji.
       - Dobrze.
       - W takim razie… Do zobaczenia.
       Chłopak ucałował dziewczynę i odszedł.

       Maaya szła szybko w stronę umówionego miejsca. Po chwili zauważyła, że jej ukochany stoi już pod „ich sakurą”. Szybko do niego podbiegła i rzuciła mu się na szyję. Mężczyzna objął ją z uśmiechem i pocałował na przywitanie.
       - To jak, gotowa na podróż w nieznane? - szepnął jej do ucha.
       - Gotowa - odparła, patrząc mu prosto w oczy.
       Wsiedli do samochodu i ruszyli.
       Ciekawa jestem, jak będzie wyglądało jego mieszkanie… Nigdy nie odwiedzaliśmy się w domach, zawsze spotykaliśmy się gdzieś na mieście.
       Poczuła lekkie podniecenie na myśl o tym, co przygotował Kage.
       Jechali przez jakiś czas. Byli już za miastem, teraz wjechali do lasu. Chłopak skręcił w jedną z bocznych dróg.
       - Gdzie ty mieszkasz? - zaśmiała się Maaya. - W środku lasu?
       - Niezupełnie. Ale spodoba ci się, zobaczysz - przyrzekł.
       W końcu dotarli do celu. Kage wysiadł pierwszy i otworzył drzwi Maayi.
       Dziewczyna wreszcie ujrzała dom swego chłopaka. Okazało się, że jest to wspaniała rezydencja. Nie była przesadnie duża ani nowoczesna, z kolei doskonale komponowała się z otaczającym ją lasem. Mężczyzna pokazał jej najpierw dom z zewnątrz - obeszli go dookoła. Dziewczyna zachwyciła się na widok stajni, w której podobno mieszkały dwa konie, a także krystalicznie czystego jeziorka kilkadziesiąt metrów za domem.
       - Tu jest przepięknie! - zawołała.
       Kage uśmiechnął się na widok zadowolonej twarzy najdroższej.
       Potem przeszli do środka. Wnętrze wydawało się całkiem spore, jednak nie przytaczające. Było tam bardzo przytulnie. Po zwiedzeniu całego domu przeszli do salonu z jadalnią.
     Maaya zachwyciła się, widząc stół. Na obrusie, pomiędzy półmiskami z potrawami, leżały płatki róż. Na środku i po bokach, a także w różnych częściach pokoju, paliły się świece. Ogień wesoło trzaskał w kominku.
       - Podoba się? - zapytał mężczyzna.
       - Oczywiście! - odparła z uśmiechem Maaya.
       Chłopak podarował jej bukiet kolorowych kwiatów.
       Skąd on je nagle wziął?, zdziwiła się. Nie trzymał ich wcześniej, a wciąż stał tuż obok… Nieważne!
       Zasiedli do wieczerzy.

       Kolacja była przepyszna. Popijali ją czerwonym winem. Dużo rozmawiali - o wszystkim i o niczym. Cudownie spędzili czas.
       Potem udali się do pokoju z fortepianem. Maaya usiadła na sofie, Kage zaś zaczął grać.
       Jest niesamowity! W tej melodii uchwycić można tyle emocji…

       Mimo późnej godziny, poszli jeszcze na przejażdżkę konną po okolicy. Las był niesamowity, a jeziorko i polany obsypane kwiatami, a także niebo usłane gwiazdami sprawiły, że wyglądał on wprost magicznie.

       Wykąpali się też w jeziorze, w którego tafli odbijały się księżyc i gwiazdy. Woda była przyjemna - ani za zimna, ani za ciepła.
       Jest tak cudownie… A jeszcze jakiś rok temu byłam przekonana, że nigdy nie będę szczęśliwa, pomyślała, wspominając swoją depresję. Potem spojrzała na swego ukochanego, który uśmiechnął się do niej ciepło. Kage… Dziękuję ci za to, że dałeś mi początek nowego życia!
       Gdy już nieco zmarzli, wrócili do domu. Usiedli przy kominku, aby się ogrzać i wysuszyć. Dziewczyna przytuliła się do chłopaka i w tej pozycji oboje zasnęli.
***
      Kolejne miesiące wniosły wiele radości w życie Maayi i jej przyjaciół. Zarówno ona, jak i Reiko, Kaien i Touga zdali świetnie wszystkie egzaminy i ukończyli studia z wyróżnieniem.
       Katayama wciąż nie była zdecydowana co do tego, co tak naprawdę chciałby robić.
       - Nie musisz się spieszyć - powiedział któregoś dnia Kage.
       - Ależ… przecież nie mogę całe życie tak siedzieć moim rodzicom na głowie.
       - Przeprowadź się do mnie - rzekł nagle.
       Maaya znieruchomiała.
       - C-co? - zdziwiła się.
       - Przeprowadź się do mnie - powtórzył z oszałamiającym uśmiechem.
       - A-ale…
       - Znamy się już długo, prawda? I… bardzo cię kocham.
       - Ja… Ja ciebie też. - Uśmiechnęła się lekko i spojrzała w szare oczy mężczyzny. - Ale co powiem im wszystkim? Wiedzą, że się z kimś spotykam, ale znają tylko twoje imię… Prosiłeś, bym nie mówiła nikomu nic więcej.
       - Owszem i jestem ci z tego powodu naprawdę wdzięczny - wyznał. - Chodzi o to, że… Ech, po prostu lepiej będzie, jeśli nikt by o nas za dużo nie wiedział.
       - Ale dlaczego?
       - To dość trudno wyjaśnić…
       Na chwilę zamilkli.
       Rodzice, Reiko i chłopacy z początku tak często wypytywali mnie o Kage… Kiedy jednak za każdym razem odpowiadałam, że nic więcej nie powiem, w końcu dali sobie spokój… Pewnie wciąż się boją, że jakiś wstrząs spowodowałby nawrót tej depresji…
       - To jak? Zamieszkasz ze mną? - odezwał się mężczyzna.
       Jak rodzice na to zareagują? Czy będą mieli coś przeciwko? A Reiko? Co będzie, jeśli zacznie mnie wypytywać o adres i takie tam? Z drugiej strony, jest tak pochłonięta pracą w Związku, że niewiele się ostatnio widujemy… A rodzicom zależy chyba na tym, bym była szczęśliwa, prawda?
       Skinęła głową.
       - Naprawdę? - ucieszył się Kage.
       - Hai.
       Chłopak objął ją mocno.
       - Tak się cieszę… - szepnął.
***
       Maaya dziwnie szybko zaaklimatyzowała się w nowym miejscu zamieszkania.
       Właściwie czemu miałoby być inaczej? Okolica i dom są wspaniałe! No i mogę przebywać z Kage prawie tak długo, jak bym chciała…
       Mężczyzna wychodził czasami „do pracy”, jak to nazywał. Na czym ona polegała, tego Katayama nie wiedziała.
       Rodzina i znajomi dali dziewczynie spokój - wiedzieli, że nie należy jej wypytywać o zbyt wiele. Maaya często się ze wszystkimi widziała. Rodziców odwiedzała za każdym razem, gdy Kage wychodził, z Reiko, Kaienem i Tougą spotykała się w mieście zawsze, gdy mieli wolną chwilę.
       Życie zaczęło przypominać raj, co lekko zaczęło niepokoić Maayę.
       Czy szczęście może trwać wiecznie? Dlaczego mam wrażenie, że kiedyś… nie wiem kiedy… wydarzy się coś, co zmieni ten stan rzeczy?, zastanawiała się czasami. Za każdym jednak razem próbowała myśleć optymistycznie i nie zamartwiać się czymś takim.

       Pewnego wieczoru Maaya zasnęła na kanapie, czekając na powrót Kage z jakiegoś ważnego spotkania. Obudziła się, czując na szyi jego oddech. Otworzyła powoli oczy i spojrzała na ukochanego. Ten, wiedząc, że się obudziła, pocałował ją delikatnie i trochę się odsunął. Katayama usiadła, by zrobić mu miejsce. Po chwili mężczyzna spoczął obok.
       - Wyglądasz na zmęczonego - oznajmiła cicho brunetka.
       - Bo tak jest w istocie… - rzekł Kage.
       Wyglądał tak, jakby się nad czymś głęboko zastanawiał. Wlepił wzrok w płomienie w kominku.
       - Coś cię dręczy? - spytała dziewczyna.
       Ten zaś odwrócił głowę i spojrzał na nią smutnym wzrokiem.
       - Nie potrafię cię już dłużej okłamywać… - wyszeptał.
       - Co… masz na myśli?
       - Ja… jestem wampirem - wyznał cicho po dłuższej chwili milczenia i bicia się z myślami.
       - Wiem - odparła szeptem.
       Spojrzał na nią z bezgranicznym zdumieniem.
       - To znaczy… Domyślałam się - sprostowała.
       - Ale… jak to? Wiesz, że takie istoty jak ja istnieją?
       Skinęła głową.
       - Widzisz… Gdy byłam na wycieczce szkolnej w drugiej liceum… Reiko i mnie zaatakował wampir Poziomu E. Uratowali nas Kaien i Touga, którzy okazali się być Łowcami. Po tym wydarzeniu Reiko również wstąpiła do Związku, a ja… zamknęłam się w sobie i… doszło do tego, że miałam depresję - wyznała w skrócie.
       - Ja… nie wiedziałem… Ale kiedy cię poznałem, byłaś już zdrowa, prawda?
       - Nie - uśmiechnęła się. - To ty sprawiłeś, że na nowo zaczęłam doceniać życie.
       Spojrzała na niego z uczuciem.
       - I… pokochałaś mnie mimo tego, że podejrzewałaś, kim jestem? - zapytał z niedowierzaniem.
       - Właśnie - przytaknęła.
       - Ale… jak dużo wiesz na temat wampirów?
       - Całkiem sporo. Przyjaciele często mi opowiadają o swojej pracy, choć tak naprawdę to zabronione…
       - Słyszałaś więc pewnie o tak zwanych „czystokrwistych”?
       Ponownie skinęła głową.
       - Oto czym jestem. Tego też się domyślałaś?
       - Przemknęło mi to przez myśl. Reiko wyrecytowała mi kiedyś nazwiska rodów czystej krwi wampirów. Kiedy więc usłyszałam twoje, pomyślałam, że możesz być jednym z nich albo jakimś ich krewnym…
       - Rozumiem.
       Zamilkli na moment.
       - Maaya, czy ty się mnie nie boisz?
       Pokręciła przecząco głową.
       - Dlaczego? - spytał z „miną cierpiętnika”. Zbliżył się do niej. - Wiesz, czym się żywię, prawda? Wiesz, że samo ludzkie jedzenie mi nie wystarcza…
       - Wiem - wyszeptała.
       - A czy masz pojęcie… jak wielką mam ochotę na to, by spróbować twojej krwi? Masz pojęcie, jak piękny ma zapach?
       - Tego nie mogę wiedzieć - powiedziała cicho.
       - Powinnaś się mnie bać. Nienawidzić mnie… Więc dlaczego… wciąż tu jesteś?
       - Bo cię kocham. To… To jest nieważne! - Również się do niego przysunęła. - Jesteś jedną z najważniejszych osób w moim życiu. I sprawiłeś, że mogę się nim na nowo cieszyć… Sprawiłeś, że po tylu miesiącach depresji znów zapragnęłam żyć! Jestem z tobą szczęśliwa.
       - Mimo tego, że nie powiedziałem ci o tym, kim jestem? Pomimo tego, że ukrywałem coś tak ważnego?
       - Ja przecież też nie powiedziałam ci o wszystkim.
       - Chcesz… tu zostać?
       - A ty tego chcesz?
       - Wiesz, że niczego innego tak nie pragnę… Chcę spędzić z tobą tyle czasu, ile się da.
       - Więc tak zróbmy. - Uśmiechnęła się delikatnie.
       - Dziękuję ci. - Objął Maayę, a ta wtuliła się w niego. - Jednakże… Teraz, gdy już wiesz, nie chcę niczego przed tobą ukrywać - powiedział.
       - W takim razie słucham - odparła.
       - Świat ludzi i wampirów dzieli wielka przepaść. Niemal tak wielka jak ta pomiędzy czystokrwistymi a zwykłymi przedstawicielami mojego gatunku - zaczął.
       - Jesteś aż tak niesamowicie ważny? - Katayama lekko drgnęła.
       - My… Tych kilkoro osób czystej krwi, które żyją do dziś, jesteśmy setki razy potężniejsi od arystokratów najwyższej rangi. Widzisz, można to przyrównać do takiej piramidy władzy… Czystokrwiści są na samej górze - nazywa się to Poziomem lub Klasą A. Potem są arystokraci - Poziom B. Klasa C to szlachta. Na Klasę D składają się normalne wampiry. Z kolei ten, którego ty spotkałaś, to wampir Poziomu E - właściwie nie ma on miejsca w piramidzie…
       - Skąd one się biorą?
       - To wampiry, które były kiedyś ludźmi.
       Ludźmi?!
       - Jak to?!
       - Widzisz, chodzi o to, że… tacy jak ja, ci, w których żyłach płynie tylko i wyłącznie czysta wampirza krew, mogą przemienić ludzi w wampiry.
       - Tylko wy?
       - Tak. Dajmy na to, gdybym cię teraz ugryzł, chociażby po to, by się posilić, zostałabyś przemieniona w wampira.
       Maaya odsunęła się lekko i spojrzała na Kage.
       - W dalszym ciągu się mnie nie boisz? - spytał.
       Dziewczyna zacisnęła zęby i pokręciła głową. Znów się w niego wtuliła.
       - Jak to możliwe… - zaczęła. - Między nami jest tak ogromna przepaść… Dlaczego ktoś taki jak ty w ogóle zwrócił na mnie uwagę? Czy to z powodu tego, że… „ładnie pachnę”?
       - Nie, to nie tak. Serce nie wybiera, prawda? Jesteś cudowną osobą. Inteligentną, śliczną i uroczą… Dlaczego miałbym zakochać się w kimś innym?
       - Ale… jeśli będziemy razem, to twoja linia czystej krwi wygaśnie.
       - Nie obchodzi mnie to. Dla mnie najważniejsza jesteś ty.
       Maaya uśmiechnęła się.
       - Jednak… jest coś jeszcze. Tak naprawdę to, co robimy, jest niedozwolone. Będąc razem, sprzeciwiamy się wszystkim zasadom, jakie kiedykolwiek zostały ustanowione czy to przez ludzi, czy też wampiry.
       - Coś takiego jeszcze nigdy się nie wydarzyło?
       - Słyszałem o przypadkach, w których wampir zakochał się w ludzkiej dziewczynie lub odwrotnie. Tyle że… to nigdy nie był czystokrwisty. Widzisz, bądź co bądź mam pewne zobowiązania wobec społeczności wampirów. I muszę cię ostrzec - jeśli ze mnie nie zrezygnujesz, będziesz wystawiona na niebezpieczeństwo. Nie tylko ze strony wampirów, ale też Łowców.
       Kobiecie mocniej zabiło serce. Czy gdyby Reiko się dowiedziała… wydałaby mnie?, przemknęło jej przez myśl. Nie, ona nigdy by tego nie zrobiła. Touga i Kaien również. Nie ma się czym martwić!
       - Rozumiem.
       - Więc jaka jest twoja decyzja? Być może za jakiś czas nie będziesz już jej mogła zmienić…
       - Chcę zostać z tobą.
       Pocałowali się. Potem Kage opowiedział Maayi o wszystkim, co powinna wiedzieć - o Radzie Starszych, o roli czystokrwistych we współczesnym świecie, Związku Łowców i tym podobnych. Katayama słuchała tego wszystkiego z uwagą, próbując zapamiętać jak najwięcej i nie być już tak nieoświeconą w tych sprawach.
       - To by chyba było na tyle… Teraz będę ci mówił o wszystkim na bieżąco - zakończył wampir.
       - Dobrze.
       Przez chwilę siedzieli w milczeniu, przytuleni do siebie.
       - Kage?
       - Tak?
       - Muszę ci o czymś powiedzieć - wyznała.
       - Słucham - powiedział z uśmiechem.
       Tylko jak to zrobić?
       Serce zaczęło jej walić.
       - Ja… my… - zaczęła z wahaniem.
       Mężczyzna spojrzał na nią ze zdumieniem.
       - Nie mów, że… - domyślił się.
       - Tak…
       Przez chwilę Kage patrzył z niedowierzaniem na bladą brunetkę. W końcu uśmiechnął się.
       - To… to przecież cudownie! - wykrzyknął. - Niemożliwe…
       - Cieszysz się?
       - Oczywiście! - zaśmiał się.
       Maaya uspokoiła się. Kage obsypał ją pocałunkami.
       - Niesamowite, niesamowite… - powtarzał.
       Posiedzieli znów w ciszy. Nagle jednak kobieta wzdrygnęła się.
       - Kage!
       - Uhm? Co jest?
       - Przecież… to będzie pół człowiek, a pół wampir!
       - Na to wygląda.
       - Czy… to bezpieczne? To znaczy… dla niego… albo dla niej?
       - Nie wiem. Wydaje mi się, że fizycznie po prostu to będzie mieszanka nas… Prawdopodobnie dziecko odziedziczy po mnie jakieś wampirze cechy, ale… Nie w tym problem. Bardziej martwię się, co się stanie, jeśli dowie się o tym Rada albo Związek…
       - Myślisz, że mogą coś zrobić?
       - Nie wiem… - powtórzył. - Ale teraz nie przejmujmy się tym, zgoda? W takiej chwili… powinniśmy się tylko cieszyć.
***
       Kilka miesięcy później, dwudziestego marca - w ostatni dzień kalendarzowej zimy - na świat przyszła mała dziewczynka. Kolor włosów odziedziczyła po mamie, oczu zaś po tacie. Po narodzinach była lekko zaróżowiona, ale w ciągu kilku pierwszych dni było jasne, że cerę będzie miała niemal białą. Była niesamowicie urocza, zdecydowanie ładniejsza niż zwykłe ludzkie noworodki.
       Parę dni później Kage wrócił do domu dość wcześnie. Wydawał się okropnie roztargniony.
       - Maaya? Gdzie jesteś?! - zawołał na progu.
       - Tutaj.
       Mężczyzna szybko do niej przybiegł.
       - Rada się dowiedziała!
       - Co takiego?! Jak? - przestraszyła się.
       - Nie mam pojęcia… Może wysłali szpiega albo coś… Kuso! - zdenerwował się.
       - Co teraz?
       - Ty i mała jesteście w niebezpieczeństwie… Rzuciłem już czar na ten dom… Od teraz nie może tu wejść nikt, kto nie zostanie przez któreś z nas wyraźnie zaproszony do środka. Na wampiry od Klasy B w dół i Łowców to wystarczy, ale jeśli dopchałby się tu jakiś czystokrwisty, mógłby on przełamać to zaklęcie… Ale to się nie powinno zdarzyć, dlatego póki co tu powinno być w miarę bezpiecznie… Obawiam się jednak, że będę musiał wyjechać na jakiś czas, by pozałatwiać wszystko… I zrobić to, co się tylko da, by załagodzić całą sprawę i ochronić ciebie i małą…
       - Trzeba jej wreszcie nadać imię - szepnęła kobieta.
       - Co? - Kage zdziwił się słysząc coś takiego w takiej chwili.
       - Nie możemy wciąż mówić do niej „mała”, „skarbie” czy „kochanie”… - powiedziała cicho.
       Nie potrafię dopuścić do siebie myśli, że teraz… Wszystko może się zawalić…
       Wampir ochłonął trochę i spojrzał na ukochaną i maleńką dziewczynkę śpiącą w jej ramionach.
       - Aya.
       - Aya?
       - Tak ją nazwijmy.
       - Jest bardzo podobne do mojego imienia…
       - Właśnie. A to najpiękniejsze imię na świecie - uśmiechnął się. - Aya będzie w sam raz. Jak podrośnie, na pewno ucieszy się, że ma tyle wspólnego z matką.
       - Dobrze. Słyszysz, Aya? Tatuś wybrał ci imię! - szepnęła, patrząc na kruszynkę.

       - Kiedy masz zamiar wyjechać?
       - W ciągu kilku najbliższych dni.
       - Jak długo cię nie będzie?
       - Nie potrafię tego przewidzieć. Jednak… To może trochę potrwać…
       Siedzieli na tej kanapie co zwykle. Aya spała sobie smacznie w kołysce obok.
       - Maaya… Ja… Czy myślisz, że gdybyś była wampirem, mogłabyś być bezpieczniejsza? - spytał Kage.
       - Skąd miałabym to wiedzieć…?
       - Gomen, nie myślę już racjonalnie… To wszystko tak strasznie mnie stresuje… Boję się o was.
       - Ale… jest jakaś szansa, prawda? Jeśli byłabym wampirem, to przecież nic by na mnie nie mieli! Mówiłeś przecież, że jeśli wampir, który był człowiekiem, napije się krwi „swego pana”, to nigdy nie upadnie do Poziomu E, prawda?
       - Taak…
       - Więc… jeśli jest choć cień szansy, że to się uda… to zrób to.
       - Ale nawet jeśli to wypali… czy jesteś gotowa na to, by stać się potworem?
       - Jeśli dzięki temu mogłabym ochronić Ayę… owszem.
       - I… chcesz spędzić ze mną wieczność? - mówił, pochylając się nad nią coraz to bardziej. Maaya już leżała.
       - Tak… - wyszeptała.
       Zaczęła lekko drżeć. Najpierw poczuła na szyi oddech Kage, potem jego język. Przygotowała się na ból. Zamknęła powieki i zacisnęła dłonie na jego koszuli.
       Wtedy przyszedł czas. Kły wbiły się w jej bladą skórę. Poczuła ból i krew spływającą jej po szyi. Słyszała dźwięk wysysanej krwi…
       Nigdy nie sądziłam… że ta chwila nadejdzie. To… początek czy też koniec? Co się zaraz stanie? To były ostatnie jej świadome myśli. Chwilę później, gdy Kage przestał, ból przeszedł na wszystkie części jej ciała.
       Nie miała pojęcia, jak długo to trwało. Nie wiedziała, czy ciemność, którą widzi, jest prawdziwa, czy ma po prostu zamknięte oczy. Nic już nie wiedziała… Prócz jednego. Pragnęła krwi.
       Otworzyła szeroko krwistoczerwone oczy i ujrzała nad sobą Kage. Spojrzała z utęsknieniem na jego szyję.
       - Nie powstrzymuj się - przykazał.
       Przez moment się wahała, jednak już po chwili wgryzła się i po raz pierwszy poczuła smak jego krwi…
***
       Kage został w domu jeszcze na kilka dni. Oboje dawali sobie nawzajem tyle krwi, ile temu drugiemu było potrzebne. Maaya brzydziła się samej siebie, wiedziała jednak, że może to być szansa na ocalenie córki.
       Przed wyjazdem wampir przyniósł jej jeszcze spory zapas krwi.
       - Skąd to masz? - zapytała.
       - Ze szpitali - odparł krótko, nie patrząc jej w oczy.
***
       Wszystko to działo się tak szybko, że Maaya ledwo nadążyła za rozwojem wypadków. Wtedy jednak przyszły miesiące oczekiwania. Kage nie wracał i nie dawał znaków życia. Kobiecie udało się potajemnie skontaktować z Reiko i opowiedzieć jej o wszystkim.
       Katayama w ogóle nie wychodziła z domu. Musiała w nim zostać, gdyż tylko tam była bezpieczna.
       Czuła się samotna. Za jedyną towarzyszkę miała Ayę, która przez większość czasu spała.
       Powoli Maaya zaczęła znów zamykać się w sobie. Pozostały jej tylko znane uczucia - największa wprost miłość do córeczki oraz wszechogarniający strach o nią.
       Depresja powróciła.
***
       - Słucham? - spytała cicho. Po raz pierwszy od wielu tygodni podniosła słuchawkę.
       - Maaya! To ja!
       - Kage? - Nadzieja wstąpiła na chwilę w serce kobiety. - Gdzie ty jesteś?! Co się z tobą działo?!
       - To długa historia… Przepraszam, nie miałem możliwości, by się z tobą skontaktować… Wszystko w porządku?
       - Taak…
       - Całe szczęście… Posłuchaj mnie uważnie! Za dwa dni wrócę. I wtedy… koniecznie muszę przemienić Ayę w wampira.
       - Co takiego?! - Ręce zaczęły jej się trząść, z trudem utrzymała słuchawkę.
       - To konieczne, bo… No nie… Muszę kończyć! Już niedługo się zobaczymy!
       Połączenie zostało zerwane. Maaya wróciła do salonu i opadła na kanapę.
       Nie… On nie może tego zrobić…
       Zadzwoniła do Reiko z prośbą o spotkanie. Udało jej się przeprowadzić przyjaciółkę przez sekretny tunel i porozmawiać z nią w cztery oczy.
       Kaien Kurosu złożył jej niespodziewaną wizytę.
       A potem przybył Kage.
       - Tadaima!
       Maaya wyszła na korytarz.
       - Okaeri - wyszeptała.
       - Tyle czasu…
       Wampir podszedł do kobiety i mocno ją objął.
       - Stęskniłem się, wiesz? - powiedział jej na ucho.
       - Ja też - wyznała brunetka.
       Spojrzała w szare oczy ukochanego.
       - Nie wyglądasz na zbyt szczęśliwą - zauważył czystokrwisty.
       Milczała.
       - Ale hej! Gdzie nasza córeczka? - zapytał wesoło.
       Kobieta zaprowadziła go do pokoju. Kage podszedł do kołyski i spojrzał na dziecko.
       - Jest coraz śliczniejsza! - uśmiechnął się. - I wciąż taka mała… Niesamowite.
       Dziewczynka otworzyła oczy i spojrzała na tatę. Zamrugała kilka razy i ziewnęła.
       - Cha, cha, jaka urocza! - zachwycił się wampir. Sięgnął po małą istotkę, dbając o to, by zrobić to jak najbardziej subtelnie. - Jaka ona delikatna…
       - Owszem. A ty… chcesz to zmienić - wyszeptała Maaya.
       Mężczyzna odwrócił się do niej.
       - Zrozum, to najlepsze wyjście. Prawdopodobnie po przemianie stanie się zwykłym wampirem, będzie mogła normalnie żyć.
       - Normalnie? Ukrywanie się to niby normalne życie?
       - Jeśli stanie się prawdziwym wampirem, nie będzie musiała się ukrywać.
       - A co ze mną? Mówiłeś, że ja też nie będę musiała się ukrywać… A wyszło na to, że przez niemal rok siedzę tu zamknięta. Samotna. Chcesz, by nasza córka też musiała to znosić?
       - Przecież ci tłumaczę… Ech… Wszystko się ułoży, zobaczysz. Żadna z was nie będzie mogła upaść do Poziomu E, a w takim razie Związek Łowców przestanie się tym interesować. Radą zaś zajmę się sam.
       - Skoro to takie proste, to czemu nie zrobiłeś tego wcześniej?
       - Nie chciałem przemieniać jej tak od razu… Ale teraz… już najwyższy czas.
       Spojrzał ze skupieniem na małą dziewczynkę, która wlepiła w niego wzrok.
       - Nie!
       Maaya podeszła szybko do wampira.
       - Nie rób tego.
       - To najlepsze, co można zrobić! - zaprotestował.
       - Nie, proszę!
       - Maaya…
       - Proszę… - wyszeptała błagalnie.
       Kage westchnął.
       - Dobrze… Zrobimy tak - jeśli do końca tygodnia nie wymyślimy czegoś innego… wtedy ją przemienię.
***
       Tych kilka dni spędzili w miarę normalnie. Maaya próbowała cieszyć się obecnością swego ukochanego.
       Ale muszę coś wymyślić… Muszę!
       Nie zdążyli jednak tego zrobić. W sobotę, szóstego listopada, wydarzyło się najgorsze, co mogło się zdarzyć. Wszystko działo się w tak niesamowitym tempie, że trudno było za tym nadążyć.
       Najpierw do domu wparowali Reiko i Kaien. Przyprowadzili ze sobą Tougę, którego Maaya szybko zaprosiła do środka.
       Już na progu krzyczeli coś, że Związek się dowiedział i w tej chwili szykują się do ataku. Kage z kolei dowiedział się od zaufanego wampira, że Rada i jej zwolennicy planują to samo.
       Nie wiadomo jakim cudem, ale w domu pojawiła się nagle cała zgraja groźnych wampirów.
       Jak się tu przedostali?!
       - Daj mi Ayę, szybko! - krzyknął Kage. Reiko, Kaien i Touga walczyli już z wampirami.
       - Nie! Nie przemienisz jej!
       - Psy Rady już tu są, zaraz przybędzie też Związek! Zrozum, nie ma lepszego wyjścia! - wrzasnął, zbliżając się do kołyski.
       - Nie! Nie pozwolę ci!
       Nie wiedzieć czemu, akcja przeniosła się w całości do salonu. Reiko doskoczyła do przyjaciółki i zajęła się jej obroną. Kage też rozpoczął walkę.
       W którejś jednak chwili stało się coś dziwnego. Kołyska się przewróciła, Maaya zdążyła zapobiec upadku małej. Wzięła ją szybko na ręce i próbowała prześlizgnąć się w bardziej spokojne miejsce.
       Muszę ją ocalić!
       Wtedy poczuła straszny ból - ktoś trafił ją w plecy. Przewróciła się. Aya patrzyła na wszystko wielkimi, szarymi oczyma.
       Kobieta poczuła kolejny cios, nie zwróciła jednak na to zbytniej uwagi - własnym ciałem zasłaniała Ayę, bo to jej bezpieczeństwo było najważniejsze.
       - A masz! - wrzasnęła Reiko, zabijając wampira, który już kilkakrotnie zranił Maayę.
       Ta z kolei odwróciła się wtedy do niej i uśmiechnęła w podzięce. Wcześniej położyła Ayę za sobą, gdyż z tyłu było bezpiecznie.
       Nagle ujrzała Kage, który patrzył w jej stronę. Jego twarz wykrzywił grymas, a oczy przybrały krwistoczerwoną barwę.
       Maaya została porażona jakimś zaklęciem. Zdążyła jeszcze zauważyć, że Ayi jak na razie nic nie jest.
       - Mama? - powiedziała córeczka. Maaya uśmiechnęła się delikatnie.
       Upadła na posadzkę. Reiko podbiegła do niej szybko. Kage też chciał to zrobić, jednak Kaien i Touga rzucili się na niego ze wściekłością.
       - Maaya! Maaya! - krzyczała Reiko.
       - Proszę… - wyszeptała umierająca. - Zaopiekuj się Ayą… I nie pozwól… by ją przemieniono… Niech… żyje jak człowiek…
       - Maaya, trzymaj się, coś wymyślimy! - szlochała Reiko.
       - Proszę… nie żyw do Kage nienawiści… To dobry…
       Nie dokończyła. Świat opanowała ciemność, a ostatnim dźwiękiem, który usłyszała, było słowo „mama” wypowiedziane przez jej ukochaną córeczkę.




 ***
   Od czego by tu zacząć... Może od tego, że tu znowu Aya. xD
   Hmm, tak więc... W imieniu swoim i siostry bardzo Wam dziękuję za czytanie, komentowanie i wzięcie udziału w sondach. :)
   Zaczęłyśmy X tom! o.O Niesamowite... Łącznie z dodatkami i RDPNami rozdziałów jest niemal sześćdziesiąt...
   Kolejny rozdział to już powrót do głównego wątku. Od razu mówię, że"(Nie)winne pogaduszki" to krótki rozdział, więc proszę mi się później nie rzucać. xD Z kolei wraz z XXXI rozdziałem wkraczamy do świata niezwiązanego z mangą- od tego aż do rozdziału XLV manga niemalże przestaje istnieć, a my zajmujemy się sprawami, które dotyczą bezpośrednio Ayi i Kaori. Heh, stwierdziłyśmy wczoraj, że Yuuki odeszła w cień i jest co najwyżej postacią poboczną. xD Ale o to chodzi, czyż nie? Mamy skupić się na naszych bohaterkach i tyle. ^^ Niach, aleśmy się w tę historię wciągnęły! xD
   Coś jeszcze? Hmm... <myśli> Co do dodatków... Następny ukaże się dopiero po XLIV rozdziale, więc jeszcze sobie, niestety, poczekacie. Napisałam go bodajże w ostatnią niedzielę...  Ale do tego czasu nie powinno być zbyt nudno. ;)
[wpis podzielony był na dwie części - pierwsza ukazała się dnia 13.02.10, a druga - 20.02.10]

1 komentarz:

  1. Tak jak się spodziewałam po wypowiedzi Marii Kurenai, tato Ayi wcale nie jest taki zły, i to, że Maya chciała utrzymać ją przy tym, aby pozostała człowiekiem nie powinno być powodem nienawiści do wampirów. Kage jak na razie nic złego nie zrobił i w ogóle jest taki kochany. Szkoda, że Aya o tym nie wiem. Chce aby się spotkali q.q
    Tak w ogóle to wkurzają mnie ci łowcy, są bezczelni. I przez tą dwójkę co nawiedzili akademię zniechęciłam się do wszystkich. Po prostu byli tak okropni, że miałam ochotę ich złapać za fraki i im przywalić. Dlaczego nikt tego nie zrobił? I jeszcze nastraszyli Aye! Byłam pewna do rozdziału "ups", że została postrzelona, ale na szczęście ten nabój nie działał. Ale w końcu się dowiedzą, kim jest i myślę, że przyłączy się do kurana aby mogła być bezpieczna, albo tatuś się nią "zaopiekuje" XD
    W ogóle podobało mi się jak Kao wywaliła tych łowców, eheheheh. Zachowała się jak nie ona, co mi się podobało, a w rozdziale z zakupami współczułam Ayi i zastanawiałam się jak potrafi w takich chwilach wytrzymać ze swoją siostrą. Jak jest na zakupach... to jest straszna i trochę denerwująca, a może to dlatego tak odbieram bo ja nienawidzę zakupów i utożsamiałam się w tamtej chwili z Ayą... Bardzo możliwe.
    W ogóle, mam prośbę, możesz mi powiedzieć w którym rozdziale, albo czy w ogóle pojawi się brat Zero? :D Chyba, że Kao znajdzie sobie nową miłość... ale w takim razie kogo? Może jakaś nowa postać? xDD

    I przy okazji odpowiem ci pro po twojego komentarza... xD
    To ja nie wiedziałam, ze wcześniej nie było podziału na podstawową i rozszerzoną ustną maturę. xD w sumie ja zaczęłam się tym interesować dopiero w tym roku. :D
    Ja tego ustnego polskiego po prostu nienawidzę, wolałabym pracę napisać. A teraz? źle wylosuję i co? nie zdałam matury. ;/ bo ja nie wierzę w to, ze będę wszystko umieć. xD Ale trzeba myśleć pozytywnie.
    Mi zostało w głowie troche biologi. Zawsze lubiłam biologię. Genialny przedmiot. :D Ale fizyka... nawet trudne regułki były dla mnie XDD

    OdpowiedzUsuń