poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom VII, rozdział XXXII - "To nie sen"


       Kao obudziła się wcześnie. Niewiele tej nocy spała.
       Dlaczego tak mnie poruszyły jego słowa? To przecież oczywiste, że kłamał… Wampiry nie istnieją.
       - Ohayō… - powiedziała Aya.
       - Ohayō, nēsan - oparła Kaori. Spojrzała z uwagą na siostrę.
       Ty wiesz, co się tu naprawdę dzieje… Zaraz… właściwie… gdyby oczywiście wampiry istniały… ten cały jej nadzór nade mną byłby wyjaśniony… I nienawiść do Nocnej Klasy także. Ale co z Zero? Czy gdyby ta bajeczka byłby prawdziwa, to nie powinna przypadkiem nie lubić i jego?
       Westchnęła.
       Nieważne, jaka jest prawda. Od teraz będę bardziej uważała na Ayę. Może jeśli ją troszkę „poszpieguję”, to odnajdę jakąś odpowiedź…
***
       Jak postanowiła, tak zrobiła. Kaori nie odstępowała onēsan na krok, co nieco irytowało Ayę.
       Lekcje szybko minęły. Na jednej z nich grupy przedstawiały efekty swojej pracy. Blondynka czujnie przyglądała się Zero, próbując zauważyć coś, co mogło jej wcześniej umknąć. Ten jednak zachowywał się jak zawsze. Ichiru z kolei całkowicie ją ignorował.
***
       - Właściwie dlaczego chcesz iść na wymianę grup, co? - spytała z podejrzeniem Aya. - Podobno Nocna Klasa ci przeszła, czyż nie?
       - Ano… Owszem. Ale… chodzi o to, że… Nudzi mi się trochę, więc w sumie czemu by niby tam nie pójść, co? - zaśmiała się nieco nerwowo.
       - Ech, no dobra. Chodź.
       Dziewczyny udały się wraz z tłumem fanek przed bramę Księżycowego Akademika. Obie stanęły sobie z boku, przyglądając się tylko całemu zamieszaniu.
       Jak dawno mnie tu nie było, zauważyła Kaori.
       Rozejrzała się dookoła. Nieco dalej, oparty o jedno z drzew z drugiej strony drogi, stał Ichiru.
       Wrota wreszcie się rozwarły i uczniowie Nocnego Wydziału zaczęli przez nie przechodzić. Kao przyglądała się im wszystkim z uwagą.
       Są inni, to pewne. Tak samo Zero… i Aya też. Ale to nie pasuje… No dobra, a pomijając nēsan… Oni wszyscy mają taką tajemniczą aurę… Są piękni. I bladzi. I skryci. O kurczę, to tak jak Aya… Ech, chyba zaczynam wariować. Przerzuciła wzrok z Nocnej Klasy na Ichiru. Okłamałeś mnie, prawda? To był jakiś głupi żart, tak?
       Chłopak napotkał jej wzrok. Patrzył na nią w skupieniu.
       Shimatta, pomyślała, nie mogąc wytrzymać tego hipnotyzującego spojrzenia.
       Po chwili serce przestało jej walić. Uspokoiła się i znów zwróciła całą swoją uwagę na uczniów Nocnej Klasy. Pośród nich dostrzegła wreszcie Hanabusę.
       Aidou-senpai, ty też masz z tym wszystkim coś wspólnego, prawda? Tylko co?
       Do Yuuki z kolei podszedł Kaname. Podziękował jej jak zwykle za „ciężką pracę”.
       Hm, tak właściwie to czemu wciąż dziękuje tylko jej? Bądź co bądź, Zero (jak już się pojawi) radzi sobie z tą oszalałą rzeszą fanek o wiele lepiej niż ona…
       Poszukała wzrokiem prefekta. Zauważyła go wreszcie i zobaczyła jego smutny wyraz twarzy. Po chwili rzuciła okiem na Ayę i zorientowała się, że ona też na niego patrzy, a na jej twarzy malowało się… współczucie?
       Co to za dziwna więź między nimi?
       Kuran w tym czasie pochylił się nad Yuuki i zaczął szeptać jej coś do ucha. Pani prefekt zarumieniła się, a tłum fanek spojrzała na nią wilkiem.
       Ech, to mi nic nie da, stwierdziła Kao.
       - Wracamy już? To może jeszcze chwilę potrwać - rzuciła do siostry.
       - Uhm.
***
       Jak tylko wróciły, Kaori szybko przebrała się w coś wygodnego. Aya natomiast zaczęła wypakowywać swoją torbę. Wypadła z niej jakaś karteczka. Brunetka odłożyła książki i zeszyty. Zauważyła świstek papieru i podniosła go.
       - To twoje? - spytała.
       - Nie, musiało wypaść z twojej torby - odparła blondynka.
       Siedemnastolatka ze znudzeniem przyjrzała się karteczce. Rozwinęła ją. Spojrzała na starannie wypisane na niej słowa.
       - Hej, coś ty taka czerwona? - zawołała wesoło Kao. Wyrwała onēsan kartkę i szybko ją przeczytała. - No nie mogę! List miłosny! Ale to romantyczne! - zaśmiała się.
       - Daj spokój. Wyrzuć to.
       - Co? To przecież twój pierwszy adorator, który odważył się na taki krok. Poza tym jest tu napisane: „Proszę, spotkaj się ze mną dziś wieczorem po wymianie grup przy stajni.”  - zacytowała.
       - Mam to gdzieś.
       - Hej, zranisz jego uczucia, jeśli się nie pojawisz! A może jeszcze zdążysz - wyszczerzyła zęby.
       - Nie ma mowy.
       - Może to jakiś przystojny senpai…
       - Nie obchodzi mnie to.
       - Oj przestań być taka, no!
       - Nawet gdyby… Nie wolno nam już wychodzić z akademika.
       - Zasady są po to, by je łamać, nieprawdaż? No już, idź.
       Kao siłą wypchnęła zdumioną Ayę za drzwi.

       Czemu to robię? To kompletne szaleństwo, zezłościła się Aya. Odbiło mi. Ta szkoła źle na mnie działa…
       Doszła wreszcie na miejsce i rozejrzała się dookoła.
       No pewnie, nie ma gościa. Spadam stąd.
       Odwróciła się, ale nie ruszyła, bo zauważyła przepiękny zachód słońca. Zmrużyła lekko oczy.
       - Mitsui-san! - zawołał nieśmiało ktoś z tyłu.
       Dziewczyna obróciła się i spojrzała na jakiegoś chłopaka, którego nawet nie kojarzyła.
       - To ty… - zaczęła.
       - Tak, to ja napisałem ten list. Jestem Konosuke Fuchida z równoległej klasy - przedstawił się.
       - Eee… Fajnie. - Aya nie bardzo wiedziała, jak się zachować.
       - Przepraszam, że wysłałem ten list, ale jakoś nie miałem odwagi, by tak po prostu podejść i zagadać - przyznał.
       - Ano…
       - Czy zechciałabyś umówić się ze mną?
       - Co?!
       - Czy…
       - Nie musisz się powtarzać…
       Kurczę, jak mam mu powiedzieć, że ma spadać?
       - Nie powinniście być przypadkiem w dormitoriach? - rozległ się głos Zero.
       - Prefekcie… - Konosuke zbladł.
       - Fuchida-kun, czy jak ci tam… W tej chwili do akademika! - rzekł groźnie Kiryuu.
       - Tak jest! To znaczy… Przepraszam za kłopot! - zwrócił się do Ayi. Ukłonił się szybko i pędem pobiegł w stronę akademika chłopców.
       Dziewczyna odwróciła się do kolegi.
       - Dzięki za ratunek! - zaśmiała się.
       - Nie ma za co - odparł chłopak. - Hm, ostatnio jakoś nie gadaliśmy, prawda?
       - No tak… - przyznała brunetka.
       - Chodź - rzekł prefekt i pociągnął koleżankę do stajni.
       Aya przypomniała sobie ich poprzednią wycieczkę w te strony.
       - Muszę dać jej jeść - wyjaśnił Zero, podchodząc do Białej Lilii. - Od nikogo innego nic nie chce.
       - Przychodzisz tu codziennie? - spytała.
       - Prawie.
       - Jak to jest, że Biała Lilia tak cię lubi? Wszystkich innych najchętniej by stratowała.
       - To pewnie przez to, czym jestem. Nie wiem, czy to ją uspokaja, czy po prostu się boi… Poza tym, jest młoda, a ja byłem z nią już od początku.
       - Rozumiem.
       - Nie podejdziesz? - zapytał po chwili chłopak.
       - Trochę się jej boję - przyznała Aya, wspominając lekcje jazdy konnej i wybryki Lilii.
       - Nic ci nie zrobi - zapewnił Kiryuu.
       Nastolatka westchnęła i powoli zbliżyła się do konia. Biała Lilia z początku wydawała się „zdenerwowana”, prychnęła kilka razy, ale potem dało się po niej poznać zdziwienie.
       - Nigdy nie myślałam, że koń mógłby wyrażać tyle emocji! - zaśmiała się brunetka. Wyciągnęła przed siebie dłoń i lekko pogłaskała klacz. Nie protestowała.
       - Widzisz?
       - Ech, nie wiem, czy się cieszyć, czy raczej płakać… - powiedziała cicho Aya.
       - Taa…
       Przez jakiś czas milczeli. Zero zajął się Białą Lilią, a Aya mu w tym pomagała.
       - Wiedziałeś, że twój brat się tu zjawi? - przerwała ciszę siedemnastolatka.
       - Tak - przyznał. - Przepraszam, że cię nie uprzedziłem. Nie zdążyłem, a pewnie się trochę denerwowałaś, co?
       - Trochę? No nic, nieważne… A po co tu przybył? Chce się zemścić, tak?
       - Owszem. A ponadto pracuje teraz dla Rady.
       - Co?!
       - No tak… Problem w tym… że skoro tak wygląda sytuacja, to prawdopodobnie Rada już o tobie wie.
       - Shimatta…
       - Może się zrobić niebezpiecznie… Ale póki co… Trzeba po prostu uważać.
       - Uhm. - Skinęła głową. - A możesz mi powiedzieć… o co chodzi z Kuranem?
       - Heh, przed tobą nic się nie ukryje, co? - zaśmiał się ponuro Zero.
       - Gomen.
       - To nie twoja wina. Zresztą i tak bym ci powiedział.
       - Serio? O czymś takim?
       - Tak. Ufam ci.
       Uśmiechnęła się lekko.
       - Wyszło na to, że chyba specjalnie to wszystko zaaranżował. A pozwolił mi na wypicie swojej krwi, bym mógł lepiej chronić Yuuki i takie tam. A ja się niechętnie zgodziłem, bo… Jego czysta krew może opóźnić mój upadek do Poziomu E.
       - Naprawdę?
       - Tak. A ponieważ mam jeszcze kilka rzeczy do zrobienia na tym parszywym świecie… to właściwie nie miałem wyboru.
       Dlaczego te słowa przyniosły mi ulgę? Czy naprawdę aż tak bardzo chcę oddalić moment jego upadku do Poziomu E? Dlaczego aż tak bardzo mi na tym zależy?
       - I jest… jeszcze coś - wyznał Zero, wyrywając Ayę z zamyślenia.
       - Co takiego? - spytała cicho.
       - Krew Yuuki już mi nie wystarcza. Mam pod tym względem coraz to większe potrzeby, a tabletki wciąż odrzucam. A przerwy pomiędzy napadami głodu są coraz krótsze.
       Dziewczyna spojrzała na niego ze smutkiem.
       - W takim razie… co zamierzasz zrobić?
       - Nie wiem. Nie wiem…
       Nastała kolejna chwila milczenia.
       Dlaczego jest mi tak przerażająco smutno...?
       - Dobra, chodźmy już.
       Pożegnali się z Białą Lilią i wyszli. Słońce miało zaraz zniknąć za horyzontem.
       - Musisz już wracać? - zapytał znienacka Zero.
       - Pewnie powinnam. Ale jakoś nie mam ochoty - przyznała.
       - Więc chodźmy się przejść, co?
       - Dobrze.
       Tradycyjnie skierowali się do lasu.

       Kao skradała się za nimi. Uważała, by robić jak najmniej hałasu. Siostra i prefekt wciąż jednak byli zajęci rozmową, więc póki co miała nadzieję, że nie zostanie złapana na gorącym uczynku.
     Szkoda, że nie słyszałam, o czym gadali w stajni… Hm, może dowiedziałabym się czegoś ciekawego? Cóż, nie ma co narzekać.

       Aya zatrzymała się nagle.
       - Czy to nie tu wtedy rozmawialiśmy? - spytała, mając na myśli ich pierwszą szczerą rozmowę.
       - Uhm. Chyba tak - potwierdził chłopak.
       Brunetka rozejrzała się. Zauważyła jakąś różę leżącą na ziemi kilka metrów dalej.
       - Co tu robi róża? - zdziwiła się.
       - Twoja siostra spotkała się niedaleko z Aidou, pamiętasz?
       - Ach. No tak - naburmuszyła się.

       Spotkanie z Aidou-senpai… TAMTO spotkanie? To, podczas któregoś „coś” się stało? To, po którym straciłam pamięć?, zastanawiała się Kaori, kryjąc się za jednym z drzew oraz przyglądając się siostrze i Zero.

       Aya podeszła powoli do róży i sięgnęła po nią.
       - Uważaj na… - zaczął Zero.
       Wtedy jednak dziewczyna poczuła słodki zapach własnej krwi.
       - Auć… - szepnęła.
       No tak, nie ma róży bez kolców…

       W głowie Kaori zaczęły pojawiać się obrazy.
       Była noc. Kaori i Aidou siedzieli na kocu na jakiejś polance. „Czy czasem nie chciałaś się odwdzięczyć?”, spytał w pewnej chwili Hanabusa. Po chwili się pocałowali. Dziewczyna przesunęła wtedy rękę w tył, ta zaś natrafiła na kolec róży.
       Róża…

       Dopiero po chwili do Ayi dotarło to, co się stało.
       Idiotka!
       - Kuso… Gomen, Zero, już to… - Odruchowo wsadziła zraniony palec do ust. Kiedy jednak poczuła smak krwi, szybko go wyjęła.
       Co ja robię, do cholery?!
       Spostrzegła, że Kiryuu jest teraz tuż za nią. Drgnęła, gdy poczuła na szyi jego język.
       - Ze… Zero? - szepnęła przerażona.

       Kaori patrzyła jak zaczarowana na to, co się dzieje. Poczucie rzeczywistości znów zostało jednak przerwane przez nawrót wspomnień.

       Aidou-senpai dziwnie się zachowywał. Wciąż był tak blisko niej… „Głodny jestem”, stwierdził. Potem powiedział, że Kao ładnie pachnie… Jego oczy zmieniły barwę na krwistoczerwoną - czyli taką samą, jaką w tej chwili miał prefekt. Kaori została wtedy „przymrożona” do ziemi, nie miała szans na ucieczkę. Teraz z kolei Zero trzymał mocno Ayę…



       Brunetka poczuła tępy ból, gdy kły wbiły się w jej szyję. Zapach jej własnej krwi nasilił się. Usłyszała dźwięk wysysanej krwi. Zamknęła oczy.
       To się nie dzieje naprawdę, pomyślała. To tylko kolejny koszmar senny, prawda? Tak, na pewno…
       Serce waliło jej jak młotem.
       Niech to się już skończy, poprosiła w duchu. Chcę się już obudzić… Proszę, chcę się obudzić!
       Otworzyła szeroko oczy, ale nic się nie zmieniło. Krew ściekała strużkami po jej szyi.
       Boże, to nie sen!

       Aidou-senpai wbił wtedy swe wampirze kły w jej szyję. Poczuła ból, słyszała dźwięk wysysanej krwi…

       Aya kompletnie spanikowała. Zrozumiawszy wreszcie, co się stało, wyszarpnęła się z trudem. Odwróciła się i ujrzała zakrwawioną twarz przyjaciela i jego krwistoczerwone oczy.
       Nie panowała nad sobą. Automatycznie wytworzyła wodną kulkę i przycisnęła ją do twarzy chłopaka w ten sposób, że zasłaniała nos i usta.

       Zanim Kao wtedy zemdlała, zdążyła jeszcze zobaczyć Ayę, która roztopiła wiążący ją lód i zaatakowała Aidou.

       Zero upadł na ziemię. Leżał nieruchomo, czekając na śmierć. Od dłuższego czasu nie mógł już nabrać powietrza. Świat pogrążył się w ciszy, potem w ciemności.
       Aya stała z wyciągniętą ręką. Cała się trzęsła, a łzy leciały jak oszalałe.
       Wiedziała, że jeszcze chwila, a Zero umrze.

       Zaraz go zabije, pomyślała Kaori. Nie była jednak w stanie się poruszyć. Nie mogła nawet w pełni sprawnie myśleć.

       Woda spłynęła po twarzy chłopaka, który odruchowo zaczął łapać powietrze.
       Aya upadła na kolana. Przycisnęła prawą dłoń do szyi. Poczuła lepką krew.
       - Dobij… mnie - wyszeptał z trudem Zero.
       - Nie mogę… - powiedziała równie cicho. - Nie potrafię…
       Siedziała więc, wciąż dygocząc i płacząc.
       Kiryuu powoli dochodził do siebie. Podniósł się powoli do pozycji siedzącej.
       - Skończ… co zaczęłaś - poprosił ze zbolałą miną. - Taka była umowa, prawda? To zaszło za daleko…
       - Ale teraz myślisz jasno… - zaprotestowała nastolatka.
       - A co było przed chwilą? Aya, musisz to zrobić.
       - Nie mogę. Może ty nie miałbyś trudności z załatwieniem mnie, ale ja nie potrafię zabić kogoś, na kim mi w jakiś sposób zależy… - powiedziała, patrząc w lawendowe już oczy kolegi. Potem jednak szybko spuściła wzrok.
       Zero podczołgał się do niej.
       - Aya… przepraszam cię. Tak bardzo… mi przykro - wyszeptał.

       Kaori wreszcie odzyskała władzę nad swoim nieposłusznym ciałem.
       Że też śmie się jeszcze po tym wszystkim do niej zbliżać!
       Wyskoczyła zza drzewa i w jednej chwili dobiegła do siostry.
       - ZOSTAW JĄ, WAMPIRZE! - wrzasnęła.
       Oboje odwrócili się ze zdziwieniem.
       Kaori szybko złapała Ayę i pociągnęła ją za sobą. Brunetka nie była zdolna protestować. Patrzyła to na imōto, to na Zero, który siedział nieruchomo na ziemi w tym miejscu, w którym jeszcze przed chwilą ona sama siedziała wraz z nim.

       Blondynka szła niesamowicie szybko, wciąż ciągnąc za sobą siostrę.
       - Kao-chan… zwolnij… - poprosiła cicho onēsan.
       Piętnastolatka zatrzymała się i spojrzała na szyję Ayi.
       - Nie wybaczę mu tego - wycedziła, po czym znów złapała starszą siostrę i pociągnęła ją do akademika.
       Trochę im zajęło dojście tam, bo Ayi było strasznie słabo. Kaori była jednak nieugięta i nie zatrzymała się już ani razu.
       Wreszcie dotarły do pokoju. Kao odprowadziła siedemnastolatkę do łóżka i pomogła jej się położyć. Dziewczyna skuliła się, wciąż przyciskając dłoń do zranionego miejsca. Drżała i płakała.
       - Kao… ja… - zaczęła z trudem.
       - Nic nie mów - nakazała blondynka. - Śpij.
       Niełatwo było jednak to zrobić. W głowie Ayi kłębiły się setki myśli.
       Kao wie… Zero się nie powstrzymał… Mama…
       W końcu jednak, zmęczona strasznymi myślami, a także osłabiona na skutek utraty krwi, zasnęła.
       Kaori co chwila upewniała się, czy siostra naprawdę śpi. Siedziała na jej łóżku i wpatrywała się w tę ukochaną, bladą twarz.
       Ichiru mnie nie okłamał. A ty, nēsan… O wszystkim wiedziałaś. I… prawie zabiłaś tego kretyna… Kim jesteś? Kim wy wszyscy jesteście?!
       Do pokoju wpadł Kaien Kurosu.
       - Wszystko z nią w porządku? - zapytał na progu.
       - Proszę ciszej, dyrektorze - odezwała się. - Gdzie jest ten dupek?
       - Masz na myśli Zero-kuna? Ano… Kazałem mu iść na patrol…
       - Muszę na chwilę wyjść. Może pan iść albo zostać, jak tam się panu podoba - powiedziała, zmierzając ku drzwiom.
       - Ale… Kaori-chan!
       Nie słuchała go jednak. Wybiegła na dwór. Noc była ciemna i chłodna. Jakby wiedziona nienawiścią, już w ciągu kilku minut zauważyła prefektów, stojących na czymś w rodzaju tarasu.
       - KIRYUU! Złaź tu natychmiast! - wrzasnęła.
       Chłopak spojrzał na nią. W jego oczach malowało się wielkie cierpienie i udręka, jednak nie obchodziło jej to zupełnie. W tej chwili miała serce z kamienia.
       Zero zeskoczył i podszedł do niej. Yuuki patrzyła na nich ze zdziwieniem.
       Kaori z całej siły uderzyła prefekta w twarz. Ten nie śmiał podnieść na nią wzroku.
       - Już nigdy… przenigdy z nią nie rozmawiaj - szepnęła ze złością. - Od teraz… nienawidzę cię jeszcze bardziej. Z całego serca. Jesteś skończonym dupkiem. I jeśli… jeśli choćby zbliżysz się do nēsan, to… to cię zabiję.
       Odwróciła się na pięcie i odeszła.

       Nie wróciła do damskiego akademika, bo czuła potrzebę zrobienia czegoś jeszcze. Skierowała się w stronę dormitorium chłopaków i bez wahania do niego weszła. Błądziła chwilę po korytarzach, nie wiedząc, w którą stronę iść.
       - Hej! Dziewczynom nie wolno tu wchodzić! - krzyknął ktoś.
       Kaori odwróciła się i spostrzegła przewodniczącego męskiego akademika.
       - W którym pokoju mieszka Kiryuu-kun? - zapytała, nie zważając na jego wcześniejsze słowa.
       - Który? - wyrwało cię chłopakowi. - To znaczy… Proszę natychmiast stąd wyjść.
       Blondynka podeszła powoli do przewodniczącego.
       - Senpai, proszę - powiedziała melodyjnie, próbując zrobić zarazem słodki jak i stanowczy oraz błagalny wyraz twarzy. - Chyba możesz pomóc biednej dziewczynie, prawda? Muszę zrobić coś naprawdę ważnego.
       - Ano… - zaczął chłopak, oczarowany już śliczną dziewczyną. - To którego…
       - Tego nowego - uśmiechnęła się uroczo.
       - Eeto… Dobrze. Chodź, zaprowadzę cię.
       - Nie trzeba, sama sobie poradzę. Rozkład pomieszczeń jest tu taki jak u nas, powiedz tylko, w którym pokoju mieszka.

       Trafiła bez problemu. Zapukała. Nie usłyszała odpowiedzi, ale mimo tego weszła. Ichiru leżał w łóżku i spał. Światło księżyca oświetlało jego twarz.
       Dziewczyna podeszła powoli i usiadła na podłodze, tuż przy jego łóżku.
       - Miałeś rację. Z początku myślałam, że kłamiesz, nie chciałam uwierzyć w te niedorzeczne słowa… Ale powiedziałeś prawdę. Twój brat rzeczywiście jest wampirem. Potworem. I Aidou-senpai również. A skoro on, to Nocna Klasa także - wyszeptała. - Wiesz… przyszłam tu, by ci podziękować. Może… może powinnam być zła albo mieć do ciebie żal, ale… otworzyłeś mi oczy. Sprawiłeś, że powoli… powoli będę poznawać prawdę. I teraz… być może będę mogła choć odrobinę chronić siostrę. Chociaż nie udało mi się jej obronić dzisiaj…
       Samotna łza spłynęła jej po policzku. Wstała po cichu i skierowała się ku wyjściu. Wtedy jednak coś ją tknęło.
       Zaraz… skoro Zero jest wampirem, to czy on także…?
       Podeszła powoli do śpiącego chłopaka. Jakby bezwiednie wyciągnęła dłoń, próbując odchylić nieco jego wargi, by spojrzeć na to, czy jego kły są ludzkie, czy wampirze.
       Zaledwie jednak dotknęła jego ust, Ichiru otworzył oczy i równocześnie złapał ją mocno za nadgarstek.
       - Czy to jakiś twój zwyczaj, że wkradasz się w nocy do obcych?! - wycedził.
       Kaori pobladła z przerażenia. Próbowała wyrwać rękę z uścisku, ale chłopak był zdecydowanie zbyt silny.
       - Ja… Słyszałeś, co mówiłam? - spytała cicho.
       - Może. - Przeszył ją spojrzeniem. - To jak? Odpowiesz mi na moje pytanie?
       - Chciałam tylko… zobaczyć… czy ty też jesteś wampirem - szepnęła.
       - KUSO! - zdenerwował się chłopak. Podniósł się gwałtownie. - Nie! Nie jestem! Nie byłem! I pewnie nigdy już nie będę!
       Kao drżała.
       - Przepraszam… - powiedziała cicho, odrobinę się cofając.
       - Przepraszasz? Mnie? Dziewczyno, przeze mnie twój świat jest zrujnowany! Zburzyłem wszystko, w co wierzyłaś! A ty mnie przepraszasz?! Zastanów się…
       Blondynka nie wytrzymała już i zaczęła płakać.
       - To wszystko jest… - zaczęła.
       Chłopak wstał i zaczął zbliżać się do dziewczyny. Ta z kolei cofała się tak długo, aż natrafiła na ścianę.
       - Straszne? Okropne? Niemożliwe?
       Stał już tuż przed nią. Był ubrany w dres, a światło księżyca oświetlało jego nagi tors.

       - Odpowiesz wreszcie?! - krzyknął, równocześnie opierając rękę na ścianie, wprawiając tym samym Kaori w zakłopotanie.



       Nie odpowiedziała. Spuściła wzrok. Drżała i płakała, nie potrafiła się powstrzymać. Tego wszystkiego było po prostu zbyt wiele jak na jedną noc.
       Ichiru, jakby dotknięty jakimś ludzkim odruchem, przygarnął do siebie roztrzęsioną dziewczynę. Uspokoił się już i odczuwał w tej chwili jedynie smutek.
       Jest taki ciepły… Nastolatka przestała drżeć, poczuła ogarniającą ją senność.
       Po chwili, wciąż przytuleni, osunęli się po ścianie.

       Kaori obudziła się wreszcie. Miała spuchnięte oczy.
       Przez chwilę nie bardzo wiedziała, gdzie się znajduje. Ze zdziwieniem zauważyła, że siedzi na podłodze, w dodatku wtulona w Ichiru.
       Delikatnie wysunęła się z jego objęć.
       Spojrzała jeszcze na jego twarz.
       - Przepraszam i… dziękuję - wyszeptała, po czym wyszła z pokoju, delikatnie zamykając potem drzwi.
       Wybiegła z akademika chłopców i skierowała się w stronę swojego.







***
  Tak się niefortunnie zdarzyło, że... jutro wyjeżdżamy na cały dzień. Dlatego rozdział dodajemy już dzisiaj. I w dwóch częściach, bo niestety nie zmieścił się w jednej. Rany, ale zamieszanie dzisiaj z tym blogiem mamy, nie wyobrażacie sobie! o.O
   Heh, większość z Was spodziewała się jakiejś rozmowy czy czegoś w tym rodzaju, nie? No a tu proszę... Mamy nadzieję, że się w miarę podobało. ;)
   Co do obrazków... Jak widać ostatnio korzystamy z tych mangowych.A dzisiaj... Te dwa rysunki, które z pewnością nie pochodzą z mangi są dziełem KAORI. Dlatego prosimy ich nie kopiować czy coś... Przepraszamy za byle jaką jakość, ale skaner nam ostatnio nawala. o.O Prawdopodobnie za jakiś czas uda nam się wstawić te obrazki w lepszej jakości.
   Ogólnie co jakiś czas będą się tu pojawiać nasze rysunki, głównie Kao. xD Być może kiedyś któraś z nas narysuje coś, co pasowałoby do wcześniejszych rozdziałów- wtedy na pewno je zaktualizujemy. ;)
   Następne dwa rozdziały będą swego rodzaju podsumowaniem dotychczasowej akcji, pewnie się tego zresztą domyślacie. Może Was trochę znudzą, a może nie... Być może przypomnicie sobie dzięki nim coś istotnego... A tak poza tym- dzięki nim zobaczycie, ile tak naprawdę o tym wszystkim wie Aya- zdecydowanie nie jest wtajemniczona we wszystko. Zresztą sami zobaczycie. Tak więc zapraszamy na środowy rozdział XXXIII pt. "Opowiedz mi". :*
[wpis z dnia 26.02.10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz