poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom VII, rozdział XXXIV - "Do góry nogami"

       Wygląda na to, że niczego się od niej nie dowiem, póki nie dokończę swojej opowieści, pomyślała Aya. Yoshi… Kiedyś wreszcie ją skończę. A wtedy prawdopodobnie nastąpi koniec naszej „siostrzanej przyjaźni”… Sposępniała jeszcze bardziej.
       - Nie wiem, czy pamiętasz, ale w drodze na potańcówkę spotkałyśmy Marię - zagadnęła ponownie.
       Kaori skinęła głową.
       - Szczerze mówiąc, trochę się wściekłam, gdy oznajmiłaś, że „pójdziesz przodem”. Strasznie się bałam rozmowy z nią… A właśnie, zapomniałam wspomnieć o moim pierwszym spotkaniu z „Kurenai-san”… Któregoś wieczoru poszłam się przejść. Rozmawiałam chwilę z Zero, który był na patrolu… A podczas drogi powrotnej do dormitorium poczułam zapach tej nowej… Do dziś tego nie rozumiem, ale… wydawał mi się on jakby odrobinę znajomy, mimo że czułam go po raz pierwszy. Ale mniejsza o to. Maria, a właściwie Shizuka, już na wstępie powiedziała, iż „miała nadzieję, że dane jej będzie mnie spotkać”. Zdziwiło mnie to… Ogólnie cała ta rozmowa była jakaś taka… inna. W każdym razie… Przedstawiła się, oczywiście jako Maria Kurenai, więc zrobiłam to samo. A ona… chyba już wtedy wiedziała, kim tak naprawdę jestem. Jednak dopiero podczas spotkania przed balem mi to wyznała. I zwróciła się do mnie używając nazwiska matki, czyli bądź co bądź mojego prawdziwego nazwiska, bo tak naprawdę nie byłam nawet adoptowaną córką Reiko.
       - Zaraz, to niby jakim cudem przez te wszystkie lata robiłaś za jedną z Mitsui? - spytała blondynka.
       - Po prostu od samego początku byłam wszystkim przedstawiana jako prawdziwa córka cioci. Kosztowało to Reiko sporo wysiłku, ale w końcu wyszło na to, że wszyscy uwierzyli. Nie wiem dokładnie, jak to wszystko się odbyło. Ale chyba nie ma to w tej chwili większego znaczenia… Wracając do tematu - kiedy spytałam Hiou, skąd tyle o mnie wie, odparła, że znała mojego ojca. W moim sercu od razu pojawiła się nadzieja, że być może wreszcie dowiem się, kim on był.
       - Ano… Właśnie! Nic mi o nim nie powiedziałaś - z wyjątkiem tego, że był czystokrwistym wampirem no i… że zrobił, co zrobił - zauważyła piętnastolatka.
       - Nie powiedziałam, bo problem tkwi właśnie w tym, że nie mam nawet zielonego pojęcia, jak on się nazywa! Ciocia nigdy nie wyjawiła mi prawdy. Zawsze powtarzała, że „tak będzie lepiej”. Ale ja… marzę o tym, by poznać jego tożsamość.
       - I co zamierzasz wtedy zrobić?
       - Odnaleźć go.
       - A potem?
       - Chcę się zemścić - wyznała cicho Aya. - Za to, co zrobił.
       - Zemścić? W jaki sposób?
       - Zabiję go. Nie zasłużył na nic innego - rzekła dobitnie.
       Ile nienawiści można dostrzec w tej chwili na jej twarzy, przestraszyła się lekko Kao. Ona naprawdę chciałaby to zrobić…
       - Ale… - zawahała się Kaori. - Właściwie to on może już nie żyć… - wyraziła przypuszczenie.
       - Żyje. Wiem to. Czuję. Zresztą Maria Kurenai potwierdziła moje przypuszczenia, ale o tym później.
       Przez chwilę milczały.
       - Dobra, wracajmy do opowieści - przerwała ciszę Aya. - Oczywiście spytałam, czy powie mi to, na czym mi tak zależało. Shizuka odpowiedziała, że owszem. Ale, naturalnie, nie ma nic za darmo. W zamian za informację zażądała mojej krwi. Dała mi czas na podjęcie decyzji - jeśli odpowiedź z mojej strony byłaby twierdząca, miałam do niej przyjść w trakcie balu. Potem poszła, a ja jakiś czas spędziłam w sali balowej. Wiedziałam, że nie mogę się zgodzić na jej propozycję - po pierwsze, nigdy w życiu nie oddałabym żadnemu wampirowi ani kropelki swojej krwi. Po drugie zaś, gdybym została przez nią ugryziona, prawdopodobnie przyspieszyłoby to moją przemianę. Przynajmniej tak mi się wydaje, choć jak się zastanowić… Niby była w ciele Marii, ale z jej słów wynikało… Dobra, nieważne. Ech, mimo wszystko wciąż pragnęłam poznać tożsamość ojca, przez co niestety do niej poszłam.
       - Zgodziłaś się?
       - Nie… Miałam jakąś głupią nadzieję, że może istnieje inny sposób. Po chwili rozmowy z nią okazało się, że owszem, jest. Zaproponowała mi dołączenie do niej. Oczywiście natychmiast jej odmówiłam.
       Aya zrelacjonowała przebieg rozmowy z Shizuką.
       - Poczekaj, poczekaj… - przerwała w którymś momencie Kao. - Trochę się pogubiłam - przyznała. - Czyli wyszło na to, że chciała spróbować twojej krwi, ale poprzez to przyspieszyłaby twoją przemianę, tak?
       - Dokładnie - potwierdziła siedemnastolatka. - Miałam ochotę wyrwać się i uciec, ale dosłownie nie mogłam się ruszyć. Silny ten dupek - mruknęła, myśląc o Ichiru, który trzymał ją wówczas w żelaznym uścisku. - Ech… Shizuka już zbliżyła twarz do mojej szyi, gdy pojawił się Zero. Nie wiem, co by się stało, gdyby nie przyszedł…
       - Ale ta krew… Przecież i on ją czuł, prawda? - zapytała Kaori.
       - Taak… Z trudem udało mu się wytrzymać. Ale zrobił to. Mimo iż ta jędza jeszcze bardziej go męczyła… Właściwie bawiła się nami - zrobiła mi tę małą rankę na szyi, oblizała krew z palca, oczywiście wszystko na jego oczach… I jeszcze te jej teksty typu „może się przyłączysz?”…
       Dopowiedziała resztę.
       - Naprawdę bałam się, że coś ci zrobi, ale to był tylko sposób na to, bym stamtąd wyszła… Kiedy wracałam, zauważyłam, że jakoś dziwnie się czuję. I bynajmniej nie było to spowodowane jedynie tymi wydarzeniami… Nie chciałam jednak zwracać większej uwagi na swoje kiepskie samopoczucie, bo wciąż się o ciebie martwiłam. Po chwili się spotkałyśmy i rozmawiałyśmy, a właściwie pokłóciłyśmy… Uciekłaś do sali, a ja nie mogłam tam wejść z powodu tych wszystkich krwiopijców, którzy jak na komendę odwrócili się w moją stronę i spoglądali na te głupie ranki… Wróciłam więc do dormitorium. Miałam zamiar iść się wykąpać, ale gdy tylko doszłam do łazienki… coś mi się stało, chyba zemdlałam.
       Kaori otworzyła szeroko oczy, przypominając sobie to jak odnalazła wtedy Ayę…
       - To było… trochę jak sen. Ale niezwykle realistyczny. Wydawało mi się, że się obudziłam. Wciąż byłam w łazience, ale ze wszystkich możliwych kranów lała się woda…
       Dokładnie opowiedziała blondynce o wszystkim - o dziwnych przewidzeniach, wodzie wypełniającej całe pomieszczenie, tajemniczym Głosie…
       - Nie oddychałaś wtedy - szepnęła Kao. - Myślałam, że tam umrzesz…
       - Zapewne tak by się stało, gdyby nie to, że zdążyłaś na czas. Tylko dzięki twoim słowom powróciłam do rzeczywistości - powiedziała Aya.
       - Byłam przekonana, że niczego nie pamiętałaś.
       - Przez jakiś czas tak było w istocie. Gdy sobie przypomniałam, stwierdziłam, że bez sensu będzie ci o tym wszystkim mówić i w ogóle… Udawałam więc, że nie pamiętam tamtego zajścia. Przepraszam. Nawet ci nie podziękowałam - dodała skruszona. - Arigatō - dodała cicho.
       - Nie ma za co. Opowiadaj dalej.
       - Następnego dnia przez cały ranek nie odstępowałaś mnie na krok.
       - No tak… Bałam się, że sytuacja z tamtej nocy może się powtórzyć.
       - Uhm. Ja jednak koniecznie chciałam się zobaczyć z Zero. W końcu zostawiłam go tam wtedy na pastwę Shizuki…
       - Jak widać, jakoś przeżył - mruknęła piętnastolatka.
       Aya spojrzała na nią ze zdenerwowaniem.
       - No co? Gomen, gomen - rzuciła, wywracając oczyma.
       Brunetka westchnęła.
       - Skorzystałam z twojej chwilowej nieuwagi i zwiałam. A właśnie… Co cię tak wtedy zamurowało?
       - Eeto… Widziałam Ichiru. Jak opuszczał teren Akademii.
       - Och. No dobra, na czym to… Aha.
       Aya zrelacjonowała spotkanie z prefektem - przebieg rozmowy i to, jak odkryła nową moc.
       - Sugoi! Teraz możesz wszystko, co nie? - wyszczerzyła zęby Kao.
       - Taak… Teoretycznie, bo w praktyce jakoś mi to nie wychodzi - mruknęła.
       Dokończyła tę historię. Wyjaśniła również powód przeniesienia Otsune do Akademii Kurosu. Potem z kolei przeszła do akcji z pamiętną randką Kao z Hanabusą. Opisała też emocje, które nią wtedy targały.
       - Czyli wtedy Kaname Kuran wymazał mi pamięć?! - krzyknęła zdziwiona nastolatka.
       - Dokładnie. To dlatego nic nie pamiętałaś. I również z tego powodu unikałam rozmów z tobą na ten temat. Nie chciałam, żebyś pamiętała, co się stało. Gdy twoja rana została wyleczona, a wspomnienia zatarte, myślałam, że nie będziesz cierpieć.
       - A czy wymazanie pamięci mogło także wymazać moje uczucie do niego?
       - Możliwe… Od razu po tym stwierdziłaś, że już ci przeszło z Aidou.
       - Ja… Nie miałam pojęcia, co się stało. Po tej całej nocy czułam się strasznie dziwnie, ale o tym później. Mów dalej.
       Kolejnym przystankiem była śmierć Reiko.
       - Czyli to przez wampiry? - spytała cicho młodsza.
       - Prawdopodobnie…
       - Wtedy… Kiryuu za tobą wybiegł, prawda? Czego chciał?
       Aya zawahała się. Opowiedziała pokrótce o tym, jaki miły był tego dnia jej przyjaciel. Nie wdawała się jednak w szczegóły.
       Następnie zrelacjonowała swoją rozmowę z dyrektorem, która odbyła się po obiedzie, na który je zaprosił. Wyznała też ze smutkiem, że całkiem prawdopodobne było, iż miała coś wspólnego ze śmiercią Reiko. Kao spuściła wzrok, ale nic nie powiedziała.
       Na pewno ma do mnie żal, pomyślała Aya. Nie dziwię jej się. Sama też siebie obwiniam…
       - Następnie ty rozmawiałaś z dyrektorem…
       - Uhm. Potem ci powiem - rzekła blondynka.
       - Wydaje mi się, że po tym wszystkim było przez jakiś czas normalnie, ty byłaś u dziewczyn, ja u Otsune. Później, gdy wszyscy pojechali do domów, byłyśmy z Yuuki i Zero. I Aidou… Jak on mnie niesamowicie wkurzał…
       Kao drgnęła.
       - Wiesz… - zagadnęła niepewnie. - Podczas naszego pobytu w domu dyrektora Aidou powiedział coś w stylu „głodny jestem”. Wywołało to u mnie bardzo silne emocje… W końcu to samo powiedział tamtej nocy na polance… Zobaczyłam wtedy w myślach scenę, gdy siedziałam z nim w lesie i zdałam sobie sprawę, że na pewno byłam z nim tamtej nocy - powiedziała ze smutkiem. - Nieważne. Mów dalej.
       - Wtedy też Zero powiedział, że wszyscy podejrzewają go o zabicie Shizuki, co oczywiście jest bzdurą. Następnie znowu ugryzł Yuuki, która niechcący się skaleczyła. Kilka dni później… Pamiętasz jak jedna z dziewczyn w naszej klasie zemdlała?
       Imōto potaknęła. Nagle też skojarzyła ze sobą niektóre fakty.
       - Hej, nie mów mi, że została ugryziona przez wampira! - wybuchła. - Cha, cha! To na pewno ten kretyn, co nie? On jest niebezpieczny! Trzeba go zamknąć!
       Aya patrzyła oniemiała na Kaori, która z zapałem gestykulowała.
       - Ano… Mogłabyś może przestać oskarżać Zero o wszystko, co się stało? - spytała cicho. - To nie była jego sprawka.
       Blondynka ucichła.
       - Choć był jednym z podejrzanych. I, nie wiedzieć czemu, ja również - powiedziała, po czym streściła w kilku zdaniach wydarzenia z tamtego dnia. - Sprawa się więc wyjaśniła. Hm, ciekawa jestem, czy tamten krwiopijca dostał porządną burę od Kurana… - zamyśliła się na moment. - Jakiś czas później… Zero dostał kolejny rozkaz ze Związku. Miał być obserwatorem na jakimś balu wampirów. Który odbywał się w rezydencji rodziny Aidou.
       Kao drgnęła, zarumieniła się lekko i spuściła wzrok. Aya dała jej chwilę na ochłonięcie, po czym opowiedziała pokrótce o tym, co na temat balu powiedział jej prefekt.
       - Hm, czyli ta Sara Shirabuki to kolejny okaz czystokrwistej pijawki? - dopytywała się Kaori.
       - Tak… Jak się nad tym zastanowić… nigdy wcześniej nie słyszałam o niej nawet żadnej wzmianki. No, mniejsza o to. Podczas tamtej rozmowy…
       - Tej z Zero?
       - Uhm… Wiesz, on… On mnie ostrzegł, że jeśli znowu poczuje zapach mojej krwi, to prawdopodobnie nie będzie umiał się już powstrzymać… Powinnam była… być bardziej ostrożna… - Zadrżała, a jej dłoń znów powędrowała do zranionego miejsca.
       - Aya, tylko mi nie mów, że chcesz się teraz za to obwiniać! - zdenerwowała się lekko Kaori. - To tylko i wyłącznie wina tego pacana, rozumiesz?!
       - Dobra, koniec tematu - ucięła brunetka. - Teraz jest już chyba czas na zdobycie nowej wampirzej cechy.
       - Jakiej, jakiej? - zaciekawiła się piętnastolatka.
       - Wyostrzenie zmysłów - rzuciła Aya, po czym opowiedziała młodszej o wydarzeniach, które miały miejsce na samym początku przerwy semestralnej - o skutkach ubocznych nowych umiejętności, przebudzeniu się Marii Kurenai i krótkiej rozmowie z nią, gdy ta zbierała się już do powrotu do domu. Następnie wyjaśniła, o co tak naprawdę chodziło z tajemniczymi intruzami i strzałem. Napomknęła też co nieco na temat powodu wyjścia dyrektora i prefektów. Następnie zrelacjonowała jeszcze rozmowę z Zero, a także z Kaienem Kurosu. Chwilami robiła pauzy, by przypomnieć sobie poszczególne wydarzenia.
       Aya podzieliła się także odczuciami na temat swych siedemnastych urodzin i wypadu do miasta, podczas którego obie dziewczyny tak miło spędziły czas. Później ze wstydem opowiedziała o tym, że niechcący słyszała rozmowę prefektów - nie opisała jej jednak, bo bądź co bądź nie była ona przeznaczona dla jej uszu. Kaori zrozumiała to i nie nalegała.
       - Potem wakacje się skończyły i wszyscy wrócili do Akademii - rzekła Aya. - Z samego rana pobiegłam przeprosić Zero…
       - Ale to przecież nie była twoja wina! - przerwała jej blondynka.
       - Eee… - zawahała się dziewczyna, nieco zbita z tropu. - No niby nie, ale wiesz… Zresztą nieważne, po prostu źle się z tym czułam, tak?
       - Ech, cała ty - westchnęła Kao. - No dobra… Jak zareagował?
       - Dziwnie.
       - To znaczy?
       - To znaczy, że się nie gniewał. Spodziewałam się raczej wybuchu złości czy czegoś w tym rodzaju, a on tylko poczochrał mnie po głowie i powiedział, żebym się tym nie przejmowała.
       Kaori otworzyła szerzej oczy. Bardzo się zdziwiła.
       Zaraz, zaraz! Jak ona tak o nim opowiada, to wychodzi na to, że w sumie to nie jest jakiś zły chłopak czy coś. Ale nie potrafię zmienić do niego nastawienia. Może gdyby ten wczorajszy incydent nie miał miejsca… Ale w tej sytuacji… Nic go nie usprawiedliwia, pomyślała.
       Aya opowiedziała później pokrótce o rozmowie z Otsune i swoich ciągłych wyrzutach sumienia z powodu okłamywania Kao. Później z niechęcią wspomniała o tym, że Zero wypił trochę krwi Kaname. Westchnęła.
       - Zero pewnie nie spodoba się to, że ci o tym powiedziałam - szepnęła ze smutkiem.
       - Żartujesz?! To ty masz być na niego zła, dziewczyno! - krzyknęła Kaori. - To skończony kretyn, nie masz prawa mieć jakichkolwiek wyrzutów sumienia z powodu tego, co mi mówisz!
       - Może… - powiedziała cicho siedemnastolatka.
       Przez moment milczała. W końcu jednak odrzuciła od siebie niepewności i kontynuowała. Zrelacjonowała wydarzenia związane z przybyciem do szkoły Ichiru.
       - Ech, na tym chyba mogę skończyć moją opowieść. Tutaj zaczyna się twoja historia, prawda? Czy się mylę? - zapytała.
       - Nie, nie mylisz się… - rzekła blondynka, unikając jednak wzroku Ayi. - Mimo wszystko… Chciałabym, byś powiedziała jednak co nieco na temat tego, co się stało, kiedy poszłaś na to spotkanie z tajemniczym wielbicielem.
       Dziewczyna jęknęła cicho, ale opowiedziała o tym, o co prosiła ją przybrana siostra. Zrelacjonowała krótką rozmowę z Konosuke Fuchidą, a potem tę z Zero.
       - Resztę już znasz - zakończyła.
       - Taak… Ale powiedz mi coś jeszcze - poprosiła. - Dlaczego nie zareagowałaś od razu? Mogłaś bez trudu zapobiec temu okropnemu wydarzeniu, prawda?
       Aya spuściła wzrok.
       - Tak. Mogłam. Teoretycznie. - Przeniosła wzrok na blondynkę. - Wiesz, w teorii wszystko wygląda pięknie - och, super moc, jakieś paranormalne zdolności, czary, czy co to tam jest… Coś wspaniałego, dzięki czemu można się bronić lub zaatakować, gdy przyjdzie taka potrzeba. Ale w praktyce… Nie potrafię tego należycie wykorzystać. Wtedy… czułam się tak, jakby to się nie działo naprawdę. To było jak zły sen, kolejny koszmar. Przez chwilę naprawdę myślałam, że tak właśnie jest w istocie, że zaraz się obudzę… Ale przebudzenie nie nadeszło. Koszmar nie chciał się skończyć. Wtedy totalnie spanikowałam i straciłam nad sobą kontrolę. Prawie go zabiłam…
       - Bądź co bądź miałaś prawo to zrobić - rzekła Kaori. - To nawet nie byłaby zdrada - w końcu mieliście umowę.
       - I co z tego? Kao-chan, potrafiłabyś zabić przyjaciela? - zapytała ze łzami w oczach Aya.
       - Przyjaciela? - Blondynka uśmiechnęła się ponuro. - On zrobił ci krzywdę! Mógł… Mógł cię nawet zabić! Gdybyś w ogóle nie zareagowała, nie byłoby cię teraz tutaj! - wykrzyknęła, po czym się rozpłakała.
       Aya spojrzała ze zdziwieniem na dziewczynę, którą przez tyle lat nazywała siostrą. Na dziewczynę, która przez całe życie była przez nią okłamywana. Na dziewczynę, która nigdy nie płakała. Miała ochotę przysunąć się do niej i ją przytulić, ale czuła, że nie ma do tego prawa. Siedziała więc tylko i w osłupieniu patrzyła na roztrzęsioną piętnastolatkę.
       Co ja jej zrobiłam…? Dlaczego ona musi tak cierpieć? Dlaczego wszyscy muszą tak cierpieć?!
       - Powiedz… - zaczęła Kao, gdy nieco się uspokoiła. Tym samym wyrwała też Ayę z rozmyślań. - Co do niego czujesz?
       - Do kogo? - spytała odruchowo brunetka, choć doskonale wiedziała, kogo Kaori ma na myśli.
       - Do tego wrednego dupka. Do Zero Kiryuu.
       - Dlaczego po raz kolejny o to pytasz?
       - Teraz sytuacja się zmieniła. Mam na myśli to, co czujesz w tym momencie. Po tym, co się wczoraj stało - wyjaśniła cicho.
       Aya milczała przez chwilę.
       - Nie wiem - przyznała cicho.
       - Jak to „nie wiesz”? Powinnaś nienawidzić go z całego serca! Powinnaś być na niego zła! Gardzić nim! Powinnaś nie mieć ochoty na to, by go jeszcze kiedykolwiek zobaczyć! Czy tak właśnie jest?!
       - Nie - szepnęła.
       - Aya… Ja… nie potrafię tego zrozumieć… - jęknęła młodsza.
       - Uwierz, że ja też, Kao-chan… Próbowałam go nienawidzić już tyle razy… Próbowałam i próbowałam… I teraz też to robię, ale… Nie potrafię. Najzwyczajniej w świecie nie potrafię go nienawidzić - powiedziała jakby ze smutkiem. - Co mam ci jeszcze powiedzieć na ten temat? Nie, nie nienawidzę go. Nie, nie jestem na niego zła. Choć powinnam. Nie, nie gardzę nim. Choć byłoby to zrozumiałe. I… nie wiem, co zrobię, gdy go zobaczę. Nie mam pojęcia, co mogę mu powiedzieć, gdy znów będziemy rozmawiać…
       - Nie będziecie rozmawiać! - wrzasnęła ze złością Kaori. - To przeklęty dupek! Niech go piekło pochłonie!
       Dyszała.
       Aya patrzyła na blondynkę jakby ze strachem. Jej duże, szare oczy, szeroko teraz rozwarte, błyszczały. Kaori ujrzała w nich wielki smutek i żal. Uspokoiła się trochę.
       - Proszę… - zaczęła. - Proszę, przyrzeknij mi, że już nigdy nie będziesz z nim rozmawiać.
       - Kao-chan… - szepnęła Aya. - Wybacz mi, ale… nie mogę ci tego obiecać.
       Piętnastolatka spuściła wzrok i mocno zacisnęła pięści.
       Dlaczego? Dlaczego ona wciąż stoi po jego stronie? Dlaczego nie potrafi go znienawidzić? Nawet teraz… po tym, co jej zrobił… Dlaczego?
       - Dlaczego? - spytała na głos.
       - Po prostu nie mogę. Gomen nasai.
       Więc to już, tak?, pomyślała Aya. Smutek rozdzierał jej serce. To już koniec? Spojrzała na Kaori, która wpatrywała się w podłogę. Kao-chan…
       - Przepraszam. Przepraszam cię za wszystko, Kaori - powiedziała powoli brunetka. - Rozumiem, jeśli już nigdy się do mnie nie odezwiesz.
       Spuściła wzrok. Na dywan spadły pierwsze łzy.
       Kao drgnęła i szybko przeniosła spojrzenie na siedemnastolatkę. Patrzyła na nią przez ułamek sekundy, a potem ostrożnie się do niej przysunęła. Objęła ją mocno.
       - Baka - szepnęła jej do ucha.
       Aya otworzyła szeroko oczy ze zdumienia.
       - Kao… chan?
       - Baka - powtórzyła blondynka. - Czy ty naprawdę myślisz, że mogłabym cię nienawidzić? Lub choćby nie lubić? Czy naprawdę wydaje ci się, że te wszystkie lata naszej przyjaźni nic dla mnie nie znaczyły?
       - Ale przecież… Okłamywałam cię…
       - Chciałaś dobrze. Pragnęłaś tylko mnie ochronić i umożliwić mi normalne życie. Na twoim miejscu pewnie postąpiłabym dokładnie tak samo - wyznała.
       Aya nie wiedziała, co powiedzieć. Siedziała więc tylko nieruchomo w objęciach piętnastolatki.
       - Teraz… wszystko się zmieni. Nie jesteś już sama - kontynuowała Kaori. - I… bez względu na wszystko zawsze będziemy siostrami. Zawsze będziemy razem. Nie pozwolę, by ktokolwiek nas rozdzielił. I… I zrobię wszystko, by ci pomóc… Aya-nēsan.
       Brunetka poczuła kolejne łzy. Tym razem były to jednak łzy ulgi. Łzy wzruszenia. Łzy… szczęścia.
       - Kao-chan! - wychlipała i z całej siły uścisnęła imōto. - Dziękuję ci… Dziękuję!
       Blondynka uśmiechnęła się szeroko. Teraz… Mimo tego, że wszystko się zmieniło, a nasze życie zostało wywrócone do góry nogami… Czuję, że w jakiś sposób… będzie lepiej, pomyślała, a następnie powiedziała to samo siostrze.
       - Też tak myślę - potwierdziła Aya.
       Żadnych tajemnic!
       - Cha, cha! - zaśmiała się Kaori. - I pomyśleć, że to wszystko przez tych bliźniaków! - zawołała wesoło, choć w duchu skrzywiła się trochę na wspomnienie o nich. Szczególnie o tym starszym.
       Aya drgnęła.
       - Przez bliźniaków? - podchwyciła zdziwiona. - Obu?
       Blondynce zrzedła mina.
       Ups, pomyślała.
       - Hehe… - zaśmiała się głupkowato.
       Coś mi się wydaje, że teraz przyszła kolej na mnie…
       - W sumie to pewnie nie wiesz, dlaczego znalazłam się wczoraj w lesie. Szpiegowałam cię, bo bardzo się martwiłam. - Aya wyglądała na zdezorientowaną. - No, tak w wielkim skrócie… to Ichiru mi powiedział, że jego brat jest wampirem i mam na ciebie uważać.
       - Słucham?! - Czy ten dupek w ogóle myśli przed powiedzeniem czegokolwiek?!
       - Oczywiście stwierdziłam, że to jakiś żart i nabija się ze mnie. Jednak jakieś wewnętrzne przeczucie mówiło mi, że trzeba to sprawdzić. I tak oto do tego wszystkiego doszło.
       - Mówisz to z takim spokojem! Jak mógł zrobić coś tak nieodpowiedzialnego?!
       - Uspokój się już, proszę - powiedziała delikatnie młodsza. - To jemu wszystko zawdzięczam. Gdyby nie on, nie doszłabym do prawdy i nie byłoby dzisiejszej rozmowy. A cieszę się, że nie musisz już być sama i ja nareszcie nie muszę się zamartwiać tym, co się z tobą dzieje.
       - Kao-chan… Rozumiem, ale temu człowiekowi nie można ufać. Jest niebezpieczny. Wrócił do tej szkoły z zemsty i nie zawahałby się zabić własnego brata!
       - Nie znasz go. Nie wiesz, jaki jest. Mówisz o nim, jakby był jakąś bestią bez uczuć! - wybuchła Kaori.
       - Bo po części tak jest. Na dodatek ty również praktycznie nic o nim nie wiesz.
       - To właśnie dlatego nie traktuję go jak potwora.
       Myślę, że w głębi duszy nie jest zły… Po tym, co stało się dziś w nocy, nie mam prawa sądzić, że nie ma uczuć. Może to przez jakieś wydarzenie z przeszłości jest właśnie taki, jaki jest?
       Postanowiła jednak nie ciągnąć dłużej tematu i opowiedziała Ayi rozmowę z dyrektorem. O tym, jak się czuła, co myślała o przyjściu do Akademii i o siostrze. Następnie wróciły do sprawy Hanabusy.
       - Zapomniałam! - przypomniała sobie Kao.
       - O czym? - spytała przestraszona Aya.
       - Zapomniałam ci powiedzieć. Jak wczoraj… To wszystko w lesie. Kiedy dotknęłaś różę, wszystko powoli zaczęło mi się przypominać. Z tamtego wieczoru, kiedy byłam z Aidou. Pocałowaliśmy się, ale niechcący ukłułam się w różę, która leżała na kocu.
       „Pocałowaliśmy się”?! Aya drgnęła.
       - Wtedy - kontynuowała Kaori, nie patrząc nawet na siostrę - Aidou-senpai zachowywał się dziwnie… Jego oczy przybrały czerwoną barwę i wypowiedział te słowa… „Głodny jestem”… Wtedy poczułam zimno i okazało się, że zostałam przymrożona do podłoża. Nie mogłam się ruszać. Przez chwilę walczył ze sobą, ale potem się przybliżył i mnie ugryzł… Pamiętam to dokładnie, jednak oszczędzę ci szczegółów. W każdym razie… ostatnią rzeczą, jaką zobaczyłam, o ile pamiętam, był widok ciebie manipulującej wodą. Potem obudziłam się w akademiku, o niczym nie pamiętając.
     - Więc jednak można sobie przypomnieć… To straszne, co wycierpiałaś. Przepraszam… Nie umiałam cię przed tym ustrzec.
       - Nie mam do ciebie żalu. Właściwie nie mam go również do Aidou. Gdybym była wampirem, pewnie też nie oparłabym się na widok krwi.
       - Przestań tak mówić, Kao - powiedziała starsza, wyobrażając sobie imōto jako wampira.
       - Hai, hai. Chciałam przez to tylko powiedzieć, że nieważne, kim kto jest. Ważne jest, co ten ktoś ma w środku.
       - Kaori…
       - Aya… - wtrąciła młodsza.
       - Tak?
       - Czy to możliwe… Wiesz… Że gdy sobie przypomniałam o tym wszystkim… Czy to możliwe, że wróciło do mnie uczucie, jakim go darzyłam?
       - Eeto… - Brunetka lekko się przestraszyła. - A czujesz coś takiego?
       - Nie wiem. - Za każdym razem, kiedy o nim wspominała, czułam coś dziwnego… Nie potrafię stwierdzić, czy to identyczne uczucie co kiedyś… Wszystko jest trudniejsze niż myślałam… - Ale wiem na pewno, że nie mogę z nim być. Za bardzo się różnimy i takie tam. Powinnam sobie znaleźć kogoś dobrego dla mnie.
       - Kao, ty naprawdę… dojrzałaś - powiedziała z lekkim uśmiechem Aya.
       - Eee…? Naprawdę? To świetnie! Zawsze o tym marzyłam! - krzyczała, śmiejąc się serdecznie.
       - Jednak zawsze będziesz taka sama! - rzuciła uśmiechnięta brunetka.
       Czy mi się wydaje, czy jest taka możliwość, że życie będzie takie jak dawniej…? Spojrzała na rozbawioną Kao. Nie… Będzie lepiej! Czuję to! Problemy będą zawsze, czy tego chcemy, czy nie. Ale teraz… Grunt, że żadna z nas nie będzie sama. Mamy siebie!
       Opanował ją błogi nastrój.
       Dziewczyny śmiały się dalej i jeszcze przez długi czas nie mogły się opanować.






***
   Yo, wszystkim! ^^
   No, powtóreczka się skończyła. ;) W kolejnych dwóch rozdziałach dziewczyny będą jeszcze przeprowadzały pewne rozmowy. A zresztą, sami zobaczycie.
   Jak zwykle dziękujemy za komentarze tych, którzy wciąż wytrwale czytają nasze bazgrołki.
   Zaczynamy mieć poważnego doła, bo naprawdę stanęłyśmy. Nie napisałyśmy ani słowa od jakichś dwóch tygodni. =.='' Załamka. Mamy nadzieję, że wreszcie z tego wybrniemy...
   Kolejny rozdział pt. "Zagubione" ukaże się w środę. Mata ne! ;*

[wpis z dnia 6.03.10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz