poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom VII, rozdział XXXV - "Zagubione"

       - Lekcje się skończyły - mruknęła Aya.
       Stała przy oknie i wpatrywała się w widok rozpościerający się za szybą.
       - Fakt - powiedziała Kao, gdy podeszła do siostry i zerknęła na tłumy uczniów wracających do dormitoriów.
       - Wiesz… - zagadnęła brunetka. - Wydaje mi się, że to wszystko działo się całe wieki temu.
       - Uhm. Mnie też. I wciąż nie mogę uwierzyć, że przez tak długi czas żyłam w nieświadomości. To nawet nie tak, że niczego nie podejrzewałam - po prostu… tak jakoś. A teraz, gdy już o wszystkim wiem… Tamto poczucie niewiedzy zdaje się być tak odległe…
       Milczały przez dłuższą chwilę. Obie patrzyły to na ziemię, to na niebo. Dzień był niczego sobie, choć zdawało się, iż jest odrobinę chłodno - ludzie w dole prędko zmykali do akademików i próbowali jak najbardziej opatulić się marynarkami mundurków.
       - Tak sobie myślę… - odezwała się Kaori. - Powinnyśmy chyba porozmawiać z dyrektorem. Skoro jest teraz naszym opiekunem… Ma prawo wiedzieć, co i jak, prawda?
       - Masz rację… Dobrze, pójdźmy do niego - zgodziła się z młodszą Aya.
       Od razu zaczęły zbierać się do wyjścia. Narzuciły na siebie ciepłe bluzy i wyszły.
       Podczas drogi do domku dyrektora obie miały szczerą nadzieję, że na nikogo się nie natkną.
       - A właśnie! - zawołała w pewnej chwili blondynka. - Zapomniałam spytać… Mówiłam ci, że w nocy, gdy już spałaś, przyszedł do nas dyrektor?
       Aya zamyśliła się na chwilę.
       - Coś chyba wspomniałaś - potwierdziła. - Rozmawiałaś z nim?
       - Eeto… Nie bardzo. Wiesz, byłam strasznie… nabuzowana. Okropnie się złościłam, do tego bardzo martwiłam… Ale posiedział chwilę przy tobie, gdy mnie nie było - palnęła bez zastanowienia.
       - Wychodziłaś gdzieś? - spytała siedemnastolatka. W jej głosie słychać było lekki strach.
       - Eee…
       - Po co?
       - No… Nieważne.
       - Zrobiłaś coś głupiego? - domyśliła się szarooka.
       - Nie, to nie tak. Zrobiłam to, co było trzeba. I tyle, koniec tematu. O, zobacz, jesteśmy! - krzyknęła wesoło i podbiegła, by zapukać do drzwi mieszkania.
       Yare, yare, zdążyła pomyśleć Aya.
       Kaien otworzył drzwi.
       - Och, witajcie! - Uśmiechnął się serdecznie. - Wejdźcie do środka. Trochę dziś chłodno, nie sądzicie?
       - Racja, racja! - Kaori energicznie pokiwała głową.
       Dziewczyny weszły do domu i zdjęły buty.
       - Wiecie, akurat mam gościa, więc możecie chwileczkę poczekać? - zagadnął Kaien.
       - Hę? Och, oczywiście.
       - Ależ dyrektorze, ich obecność jest wielce na miejscu.
       Z jednego z pomieszczeń wyszedł Kaname Kuran we własnej osobie. Aya spojrzała na niego z odrazą, ale i ze zdziwieniem. Dlaczego dopiero teraz poczułam jego zapach? Dziwne. Od kiedy te wszystkie zmysły mi się wyostrzyły, kompletnie nie wiem, jak sobie z tym radzić. Ech, że też nie wystarczy nacisnąć jakiegoś guzika, żeby włączyć lub wyłączyć wyczuwanie wampirów!
       - Ale… - zaczął dyrektor.
       - Sądząc po obecności Mitsui-imōto-san… ona już o wszystkim wie, prawda? - zwrócił się do Kaori Kaname.
       - Eee… No tak.
       - A skoro tak, to nie ma przeszkód, by włączyć je do rozmowy. W końcu to i tak między innymi one są jej tematem.
       - Eeto… Taak… - Kurosu zdawał się być nieco zbity z tropu. - Tak, tak, chodźcie więc.
       Shimatta, zdenerwowała się Aya. Spojrzała jeszcze na Kao, która zdawała się być bardzo poruszona.
       Po raz pierwszy nikt niczego przede mną nie ukrywa, pomyślała. Mimo wszystko trochę się niepokoję. Kuran-senpai to czystokrwisty wampir, niezwykle potężny… I po tym, co powiedziała o nim nēsan, jakoś nie czuję do niego sympatii… Poza tym to on wyczyścił mi wtedy pamięć…
       Wszyscy weszli do gabinetu dyrektora szkoły.
       - Hm, więc na czym stanęliśmy? - zapytał niepewnie Kaien, siadając za biurkiem.
       - Na tym, że Kiryuu zaczyna wymykać się spod kontroli - powiedział spokojnie Kaname.
       Kaori zauważyła, jak onēsan drgnęła.
       - A także o tym, jak na te ciągłe zapachy krwi reaguje Nocna Klasa. Szczególnie JEJ zapach - rzekł. Nikt nie miał wątpliwości, że ma na myśli Ayę. - Zapach jej krwi całkowicie różni się od tych im znanych. Zastanawiają się, co się właściwie dzieje, a ja nie mogę powiedzieć im prawdy. To nieco kłopotliwe.
       - Ech, rozumiem, ale nie mamy innego wyjścia.
       - Prędzej czy później i tak będę musiał im to wszystko wytłumaczyć. Myślę, iż nie ma co zwlekać. Jeśli teraz im powiem, być może trochę się uspokoją.
       - Nie możesz im powiedzieć! - zdenerwowała się Aya.
       Kuran przeszył ją spojrzeniem.
     - Kaname-kun, wiem, że to wszystko może nieco irytować ciebie i resztę Nocnego Wydziału… Ale wolałbym, abyś zaczekał.
       - Na co? I tak niebawem zacznie pachnieć jak my.
       Aya spuściła wzrok. Kaori zasmuciła się, widząc przygnębienie siostry.
       - Owszem. Ale póki co, daj jej jeszcze spokój, Kaname. Ta dziewczyna sporo przeszła, a teraz ma kolejne zmartwienia na głowie.
       - Dlaczego się nie obroniłaś? - Kuran zwrócił się znienacka do siedemnastolatki. - Mogłaś temu zapobiec, a mimo to nie uczyniłaś tego. Dlaczego? A może specjalnie dałaś mu się ugryźć? Może tego właśnie chciałaś?
       - Żartujesz?! - wybuchła dziewczyna. - Oczywiście, że tego nie chciałam! Ja po prostu… Ja…
       - To był szok, Kuran-senpai - wtrąciła się Kaori. - Nic dziwnego, że nie zareagowała od razu. Proszę, nie mów już więcej w ten sposób. Aya-nēsan sporo od wczoraj przeszła, więc czy byłbyś tak uprzejmy i nie denerwował jej dodatkowo?
       Dyrektor i Aya patrzyli w osłupieniu na pozostałą dwójkę. Na twarzy Kaori malowały się upór i determinacja, na twarzy Kaname zaś ten sam co zwykle spokój.
       - Co za uczucie - mruknął. - Nie przeszkadza ci nawet to, że przez całe życie trwałaś w kłamstwie? Ani to, że „Aya-nēsan” tak naprawdę nawet nie jest twoją siostrą?
       - Aya była, jest i będzie moją siostrą - powiedziała pewnie Kao. - Zawsze nią dla mnie będzie. Co z tego, że nie łączą nas więzy krwi? Czy to ma jakiekolwiek znaczenie? Ważne jest to, że mam na kogo liczyć. Mogę liczyć właśnie na nią, Kuran-senpai. A ona na mnie. To się NAPRAWDĘ liczy.
       Kaname uśmiechnął się lekko.
       - Rozumiem - rzekł, po czym zwrócił się już do Kaiena. - Co do Kiryuu… Naprawdę sądzisz, że powinien mieć kontakt z innymi uczniami? Jak widać, upadł już tak nisko, że kompletnie nie potrafi się powstrzymać. Może stanowić zagrożenie dla każdego, z kim się zetknie.
       - To nieprawda! - krzyknęła Aya. - To, co się wczoraj stało… To jednorazowy incydent. Nie powstrzymał się, ale to była moja wina i moja głupota. Gdybym się nie skaleczyła, nigdy by tego nie zrobił. Przestań więc mówić, że… „upadł tak nisko”… Jestem pewna, że… jakoś to będzie.
       - Katayama… Wiesz doskonale, że wcześniej czy później ten chłopak i tak upadnie do Poziomu E. A ten moment być może nadejdzie szybciej niż sądzisz. Przestań go ciągle usprawiedliwiać.
       No, tu ma rację, zgodziła się z nim w duchu Kaori. Nēsan, czemu wciąż go bronisz? Nawet teraz, po tym, co się stało… I to przed Kuranem…
       - Ja… - Brunetka zawahała się. - Kuran-senpai… Czy jest jakiś sposób, by do tego nie doszło?
       - Do czego? Do jego upadku do Poziomu E? Nie ma innego sposobu, oprócz tego, którego nie wykorzystał, gdy miał okazję. Cóż, Shizuka Hiou nie żyje. A wraz z jej śmiercią przepadła ostatnia szansa dla tego chłopaka.
       Aya znów spuściła wzrok. Więc naprawdę… nie ma już nadziei?
       - Ale da się opóźnić ten proces - wyszeptała. - Prawda?
       - Póki jest tak hojnie „dokarmiany”… Nie oszaleje do końca. Jednakże… Przerwy pomiędzy napadami głodu są u niego coraz krótsze. Krew Yuuki, a nawet moja… nie wystarczą mu na długo. Zresztą żaden człowiek ani wampir nie ma nieskończonych jej ilości. Koniec końców on i tak oszaleje.
       Nie… niemożliwe. Musi być jakiś sposób… Kuso!
       Biedna… Ona naprawdę strasznie to przeżywa. Naprawdę… się o niego martwi. Ale dlaczego, do cholery?!, dziwiła się Kao, patrząc na zatroskaną Ayę.
       - Będę się już zbierał - rzekł czystokrwisty. - Porozmawiamy jeszcze przy innej okazji. Do widzenia, dyrektorze.
       - Do widzenia, Kaname-kun.
       Wampir wyszedł. Przez chwilę w pokoju panowała cisza. Kaien westchnął.
       - Yare, yare… To się porobiło… - mruknął jakby do siebie. - Cóż… Przede wszystkim… Jak się czujesz, Katayama-san?
       - Eee… W porządku - odparła niepewnie.
       - A pod względem… Ano… Psychicznym?
       Zawahała się.
       - W porządku - skłamała.
       Przez moment panowała grobowa cisza.
       - Wiecie co? Przejdźmy do salonu - rzekł z pozorną wesołością Kaien. - Zrobimy sobie herbatkę…
       Dziewczęta chętnie się zgodziły. Usiadły na dużej, wygodnej kanapie w saloniku. Dyrektor poszedł zaparzyć herbatę.
       - Nēsan, jeśli nie chcesz jeszcze o tym wszystkim mówić, dyrektor na pewno to zrozumie - powiedziała Kaori.
       - Nie, jest dobrze - odpowiedziała Aya.
       - Serio? - zapytała blondynka. Nie wyglądała na przekonaną.
       - Serio. - Aya wymusiła coś w rodzaju uśmiechu.
       Rozmowy na ten temat tak czy owak mnie nie ominą, więc dobrze będzie mieć to z głowy… Ale… Po raz kolejny pomyślała o matce. Czuła, że historia zatacza koło. Że to, co się stało poprzedniego wieczoru, to dopiero wstęp, początek czegoś większego. Mamo, co mam zrobić?
       Do pomieszczenia wszedł dyrektor, niosąc na tacy trzy parujące kubki.
       Mmm… Czy herbata zawsze pachniała tak pięknie? Czy jej aromat zawsze był taki wyrazisty?
       - Mam nadzieję, że będzie wam smakowała - rzekł Kaien. - To jakiś nowy rodzaj…
       - Na pewno będzie pyszna! - zaśmiała się Kaori.
       Przez jakiś czas wszyscy troje pili powolutku herbatę. Rzeczywiście okazała się wyśmienita.
       - Ech, właściwie nie wiem, od czego zacząć… - przyznał Kurosu, drapiąc się po głowie. - Wyjaśniłyście już sobie wszystko, tak?
       Uczennice skinęły potakująco głowami.
       - Kaori-chan, jak się z tym czujesz? Nie jesteś może… zagubiona?
       - Może troszeczkę - zaczęła Kao. - Bądź co bądź to wszystko wydaje się takie dziwne i nierealne… Ale… Cieszę się, że już o wszystkim wiem. Teraz nie będę już taka bezużyteczna. Mogę się na coś przydać. Nie muszę już być tylko tą chronioną, ale sama też mogę w pewien sposób bronić bliskie mi osoby. To znaczy… teoretycznie. Bo tak naprawdę to nie mam pojęcia, w jaki sposób mogłabym komukolwiek pomóc…
       - Kao-chan, wystarczy, że jesteś. - Aya uśmiechnęła się do niej. - Nie musisz nic robić.
       - Ale chcę ci w jakiś sposób pomóc! Nie chcę, byś była z tym wszystkim sama!
       - Nie jestem. Już nie.
       Ciepły uśmiech siostry wlał nieco otuchy w serce Kaori.
       - Słuchajcie… Chciałbym wiedzieć… Co teraz zamierzacie? - spytał dyrektor.
       - Co pan ma na myśli? - zapytała piętnastolatka.
       - Tyle się wydarzyło… Myślałyście o tym, co może się teraz stać? O tym, co będzie dzisiaj, jutro, za kilka dni?
       - Hm… Właściwie… Muszę sobie poukładać kilka spraw. Mam sporo do przemyślenia… Prawdopodobnie czeka na mnie również kilka ważnych rozmów, ale mam nadzieję, że nie będę musiała zbyt szybko ich przeprowadzać… Ponadto… Tak sobie myślę - skoro na świecie są wampiry… To chyba powinnam umieć się bronić, prawda? Niestety, nie mam jednak żadnej super mocy czy czegoś w tym rodzaju. W takim razie… w jaki sposób mam bronić siebie i innych? Może jakiś kurs karate? Co pan o tym myśli?
       - Jesteś taka podobna do Reiko! - zaśmiał się Kaien. W jego głosie słychać też jednak było nostalgię. - Twoja mama trenowała rozmaite sztuki walki… Była w tym niesamowita. Och, do dziś pamiętam, z jakim zapałem wymachiwała kataną!
       - Kataną?! Moja mama posługiwała się kataną?!
       - Eee… No tak.
       - Ja też chcę!
       Oczy Kao rozbłysły w podnieceniu.
       - Ano… To nie takie proste, Mitsui-san…
       - Mam to we krwi, mówię panu!
       - Kao-chan, daj spokój… - poprosiła Aya.
       - Nēsan, ale to by było niesamowite! - rozmarzyła się blondynka.
       - Eeto… Możemy porozmawiać o tym kiedy indziej? - zapytał zdezorientowany Kaien.
       - Ech, niech będzie. - Kaori łaskawie się zgodziła, jednak jej mina przypominała wyraz twarzy naburmuszonego dziecka.
       Dyrektor odetchnął z ulgą.
       - Hm, no dobrze… - zaczął.
       - Panie dyrektorze? - przerwała mu Aya.
       - Tak, Katayama-san?
       - Tak sobie myślę… Kao-chan już o wszystkim wie. A skoro sekrety nie bardzo wychodzą na dobre… Chciałam się pana spytać, czy… Chodzi o to, że… - wahała się. - Jest jeszcze jedna osoba, z którą chciałabym być szczera.
       - Och, rozumiem! Masz zapewne na myśli Umari-san, mam rację?
       Siedemnastolatka skinęła głową.
       - Cóż… Szczerze mówiąc, nie powinnaś jej o niczym mówić, gdyż obecność wampirów powinna pozostać sekretem. Z drugiej jednak strony, chcąc nie chcąc twoja przyjaciółka także została wplątana w tę całą historię. Myślę, że ma prawo wiedzieć, kto tak naprawdę ją wtedy nachodził… Ponadto wydaje mi się, iż Umari-san jest osobą godną zaufania.
       - Więc… Mogę jej wyjawić prawdę?
       - Tak. Masz na to moje pozwolenie. Jednak to jedyna osoba, obie o tym pamiętajcie. Nikomu więcej o niczym nie mówcie, zgoda?
       - Tak jest - rzekły obie.
       - Dobrze, ta sprawa załatwiona. Hm, co to ja chciałem…
       Nagle jednak ktoś wparował do mieszkania.
       - Dyrektorze! - zawołała Yuuki.
       - Tutaj jestem! - odparł wesoło Kaien.
       - Och, powiedz coś Zero, bo znów się leni! - rzuciła pani prefekt na korytarzu.
       Po chwili córka dyrektora weszła do pokoju, ciągnąc za sobą Zero.
       Aya znieruchomiała.
       Kaori wypełniła złość.
       Kaien się zmieszał.
       Yuuki, gdy tylko zobaczyła gości ojca, również się zmieszała.
       Zero z kolei spojrzał tylko na Ayę z miną zbitego psa. A potem spuścił wzrok.
       Pani prefekt puściła rękę kolegi, którą dotychczas uparcie trzymała.
       - Przepraszam - pisnęła i wyszła.
       Kiryuu stał przez chwilę nieruchomo. Na chwilę podniósł wzrok i znów spojrzał na brunetkę. Ta również na niego spojrzała. Przez moment po prostu patrzyli na siebie, każde z cierpiętniczą miną.
       - Gomen - wyszeptał chłopak i pospiesznie czmychnął.
       Aya próbowała się uspokoić, ale jej to nie wychodziło. Serce waliło jak oszalałe. Nie zwracała uwagi na to, co dzieje się dookoła. Wsłuchała się w przyspieszone bicie serca i swój nierówny oddech. Czuła się niesamowicie zagubiona.
       Czy ja się go… boję?




***
Ohayo!
   Tu Kaori ^^  Na prośbę naszej nowej czytelniczki, która w niewiarygodnie krótkim czasie dobrnęła do końca naszej opowieści- mianowicie aż tutaj- dodajemy rozdział dziś, a nie jutro (środa). Za tydzień wszystko już będzie po staremu, czyli rozdziały- środa, sobota.
   Dziękujemy za miłe komentarze! ;*
   W sobotę wspomniałyśmy, że mamy zastój i nic nie pisałyśmy od dwóch tygodni. Oświadczam, że skończyłyśmy z tym, przynajmniej można tak powiedzieć. Zabrałyśmy się już w sobotę wieczorem i pisałyśmy też całą niedzielę (bo tatuś nam internet odłączył^^). Są gotowe nowe trzy rozdziały, jednak nie piszemy więcej od wczoraj z powodu braku czasu. 
   Ten rozdział może się wydawać trochę krótszy, ale kolejny "Ważne rozmowy" będzie tak o 1/3 dłuższy, więc mam nadzieję, że się spodoba. Rozdział ten ukaże się oczywiście w sobotę! ;)
   Mata ne! ;*
[wpis z dnia 9.03.10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz