poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom VIII, rozdział XXXVI - "Ważne rozmowy"





       Aya leżała nieruchomo. Wciąż miała zamknięte oczy.
       Nie rozumiem samej siebie… Nie rozumiem własnych uczuć! Co się ze mną dzieje? Co powinnam zrobić? Jak sobie z tym wszystkim poradzić?
       Powoli uniosła powieki. Jak co dzień, światło poranka nieco ją oślepiło. Zmrużyła oczy i cierpliwie zaczęła przyzwyczajać się do jasności.
       Potem wyszła spod ciepłej kołdry i pospiesznie wsunęła stopy w papcie. Rozejrzała się dookoła, ale nie spostrzegła imōto. Na biurku za to znalazła niewielką karteczkę.
Nēsan!
Poszłam na lekcje. Nie chciałam Cię budzić.
Ty jeszcze odpoczywaj, zgoda?
Proszę, nie wałęsaj się nigdzie ani nic…
Buziaki i do zobaczenia na obiedzie! ^^
Kao-chan
       Dziewczyna rzuciła okiem na zegarek.
       Hm, zdążę jeszcze na kilka lekcji…
       Nie chciała siedzieć w pokoju i się zamartwiać. Postanowiła, że na spokojnie się przygotuje i dojdzie na zajęcia.

       Kaori siedziała wyprostowana jak struna. Kompletnie nie mogła się skupić. Dosłownie czuła na sobie spojrzenie młodszego z bliźniaków.
       Modliła się w duchu, by lekcja szybko dobiegła końca. Postanowiła, że prędko czmychnie z sali, zaszyje się gdzieś i poczeka na kolejne zajęcia. Albo dołączy prędko do Mio i Nio. Jeśli spotka się z koleżankami, nie będzie musiała się stresować tym, że ktoś do niej podejdzie z zamiarem rozpoczęcia rozmowy…
       Z drugiej strony, chciała jeszcze wygarnąć to i owo znienawidzonemu prefektowi. Z góry jednak wiedziała, że ta rozmowa tylko dodatkowo ją zirytuje - Zero siedział jak struty i w ogóle nie zwracał uwagi na otoczenie, zatopiony był we własnych myślach i ciągłych wyrzutach sumienia.
       Shimatta, zdenerwowała się Kao. Dlaczego Ichiru nie może mnie po prostu ignorować, tak jak robi to jego brat?
       Czuła się strasznie głupio za każdym razem, gdy przez przypadek na niego spojrzała. Zauważyła, jak nierozsądne było pójście do niego w nocy.
       Lekcja się skończyła. Przez chwilę blondynka siedziała nieruchomo. W końcu jednak poderwała się i wybiegła z sali.

       Aya po raz kolejny obmyła twarz zimną wodą. Miała nadzieję, że pomoże jej to w ocknięciu się. Nie mogła bowiem pozbyć się dręczących ją myśli. Zadawała sobie zbyt wiele pytań, na które w żaden sposób nie potrafiła znaleźć odpowiedzi.
       Dlaczego nie wiem, co o tym wszystkim myśleć? Czemu nie potrafię po prostu sobie odpuścić? Co się ze mną dzieje?
       Spojrzała w swoje odbicie w tafli lustra. A dokładniej - na plaster na szyi. Zdjęła go ostrożnie.
       Chyba mogę to tak zostawić, stwierdziła.
       Westchnęła, po czym wzięła wszystkie zabrane ze sobą rzeczy i wróciła do pokoju, aby przebrać się w mundurek.
       Nagle zdała sobie sprawę z tego, że ktoś może zauważyć ranki na szyi. Wyjęła z szafy cieniutki golf bez rękawka. Ubrała go. Był tak lekki, że niemal go nie czuła. Dopiero na niego założyła białą bluzkę i marynarkę.
     Hm, nawet nie wygląda źle. Dobra, idę.  Zdążę jeszcze na cztery lekcje, pomyślała, gdy była już całkiem gotowa.
       Chwyciła torbę z książkami i wyszła.

       Zachowuję się jak dziecko, stwierdziła Kaori, siedząc na tylnych schodach budynku szkolnego. Chciałabym jeszcze powiedzieć nieco więcej temu idiocie, jednak wygląda jak siedem nieszczęść. Z drugiej strony - co mnie to obchodzi? A Ichiru? Nie wiem, co o nim myśleć. Wtedy, w nocy, było tak dziwnie… Jego zachowanie raczej nie pasowało do tego wczorajszego opisu Ayi. W sumie… Można by powiedzieć, że spogląda dziś na mnie jeden z morderców własnej rodziny. Nie potrafię o tym myśleć. Jak można zrobić coś takiego?! Z drugiej strony… Jakie uczucia nim wtedy zawładnęły? Wątpię, by zdradził rodziców i brata dla zabawy. Jeśli rzeczywiście zrobił coś tak złego… Wierzę, że… Zaraz, niby w co wierzę? Czy takie zachowanie da się w ogóle usprawiedliwić? Czy nie powinnam przypadkiem znienawidzić go tak, jak jego brata? Czy nie powinnam unikać ich obu jak ognia?, pytała samą siebie. Nie. Nie potrafię myśleć o Ichiru jak o zdrajcy. Dla mnie jest kimś zupełnie innym. Dał mi… „początek”. Ale… czy to wystarczy?
       Nagle zobaczyła Zero. Stał kilkanaście metrów dalej.
       Ech, nie mam ochoty z tobą gadać, ale skoro już tu jesteś… Głupio nie skorzystać.
       Wstała i poczłapała w stronę prefekta. Chłopak nie zauważył jej, gdyż stał tyłem do niej, w dodatku zatopiony we własnych myślach.
       - Kiryuu! - odezwała się Kaori.
       Zero odwrócił się i ze smutkiem spojrzał na dziewczynę.
       - Mitsui-san, mam wystarczająco duże wyrzuty sumienia. Nie musisz mówić nic więcej - rzekł ponuro.
       - Mam gdzieś te twoje wyrzuty sumienia - odparła niewzruszenie Kao. - Słuchaj, Kiryuu. W tej sytuacji… Nie obchodzi mnie, co na twój temat mówi Aya. Nie obchodzi mnie to, że próbuje cię chronić. Nie obchodzi mnie to, rozumiesz?! Nie mam pojęcia, dlaczego ona cię nie nienawidzi. Ma do tego prawo jak nikt inny, prawda? A mimo tego… - zawahała się. - Masz ją zostawić w spokoju. Nie zbliżaj się do niej, jasne?! Nawet jeśli ona w końcu się przełamie… Nie rozmawiaj z nią. Po prostu… ją zostaw. Nie chcę, by przez ciebie cierpiała jeszcze bardziej, rozumiesz?!
       - Rozumiem - powiedział cicho Zero. - Ale dla niej naprawdę najlepiej by było… jakby mnie szczerze nienawidziła.
       - Wiem… Ale obawiam się, że to niemożliwe. Coś ty jej zrobił, pranie mózgu?!
       - Postaram się nie wchodzić wam w drogę. Obiecuję - szepnął chłopak i zaczął się oddalać.
       Kaori patrzyła przez chwilę na jego znikającą sylwetkę. W końcu odwróciła się z zamiarem powrotu na schody. Przeszła jednak zaledwie kilka metrów, gdy zauważyła Ichiru. Stanęła. Serce zaczęło jej walić.

       Aya szła powoli, uważnie rozglądając się dookoła. Modliła się, by przypadkiem nie wpaść na Zero.
       Zdecydowanie nie jestem jeszcze gotowa na rozmowę z nim. Proszę, niech go tu nie będzie…
       - Aya!
       Brunetka gwałtownie uniosła spuszczoną dotychczas głowę.
       - Otsune! O-ohayō - powiedziała, widząc swą rudowłosą przyjaciółkę.
       - Ohayō. - Umari podeszła do koleżanki. - Nie było cię… Powiedz, czy coś się stało? - zapytała zmartwiona.
       Żadnych kłamstw, przykazała sobie Aya.
       Skinęła głową.
       - Och - szepnęła Otsune. - Wiesz, byłam u ciebie wczoraj, ale cię nie zastałam. Twojej siostry również nie było.
       - Byłyśmy wtedy u dyrektora - wyznała cicho Aya. - Masz czas dzisiaj po południu? Chciałabym z tobą porozmawiać.
       - Oczywiście - uśmiechnęła się delikatnie Umari.
       - W takim razie mogę po obiedzie do ciebie wpaść? U ciebie będzie większy spokój.
       - Dobrze. Jesteśmy umówione.

       - Yo. - Ichiru uśmiechnął się ponuro.
       - Byłeś tu cały czas? - zapytała cicho Kao.
       - Może - bąknął.
       Dziewczyna spuściła wzrok.
       - Heh, szczerze mówiąc, byłem przekonany, że po opowieści siostrzyczki staniesz po stronie mego kochanego braciszka - rzekł nieco oschle.
       - Żartujesz? To największy gnojek, jakiego znam - odburknęła.
       - Cały dzień mnie unikasz, więc przekonany byłem, że znów robię za „tego złego”.
       - Eeto… - zawahała się piętnastolatka. - Nie bardzo wiedziałam, jak z tobą rozmawiać. Nadal nie wiem.
       - Bo…?
       - Boo… - przeciągnęła samogłoskę, przegryzając wargę i nie wiedząc, co powiedzieć.
       - Bo jestem „zdrajcą”, tak?
       Nie odpowiedziała.
       - Dobra, fajnie. Jednak jestem czarną owcą. Ja ne - rzucił i się odwrócił.
       - Czekaj! - zawołała blondynka. - To nie do końca tak…
       - A jak? - spytał kolega.
       - No więc… Nie bardzo wiem, jak sobie poradzić z tą całą sytuacją… Nie znam dokładnych okoliczności tego… hm, incydentu. I… Myślę, że zanim wydam na ciebie wyrok, dobrze by było poznać twoją wersję wydarzeń. Poza tym… skąd mam wiedzieć, że nie chcesz zacząć od początku? A jeśli już o początkach mowa… To ty sprawiłeś, że wreszcie wiem, co się dookoła mnie dzieje. Otworzyłeś mi wrota do nowego życia. Jestem ci za to wdzięczna. Więc… Jeśli chcesz zapomnieć o przeszłości… Albo ją wyjaśnić… Zrób to. A dla mnie będziesz po prostu „początkiem”. A nie „zdrajcą”. Nie „czarną owcą”. Nie „tym złym”. - Zamilkła na moment. - Gomen, mówię trochę chaotycznie. Rozumiesz, co mam na myśli? - spytała, widząc skonsternowaną minę chłopaka.
       - Tak myślę… - odparł. - Yoshi. Dobrze. Porozmawiamy o tym, zgoda?
       Kaori pospiesznie skinęła głową.
       - Ale nie teraz. Przerwa się skończyła. Po południu, po obiedzie. A teraz chodź, bo już jesteśmy spóźnieni!
       Puścili się biegiem w stronę sali lekcyjnej.

       - Przepraszam za spóźnienie! - rzucili w tym samym momencie.
       - Yare, yare - westchnął nauczyciel. - I gdzie tu dyscyplina? Bądźcie tak mili i zajmijcie swoje miejsca.
       - Hai… - powiedziała cicho Kao.
       Ichiru tylko się uśmiechnął i zajął miejsce obok przewodniczącego klasy, Kageyamy.
       Blondynka z początku nie ruszyła się. Spojrzała na swoje miejsce. Obok niego siedziała Aya we własnej osobie. Otrząsnęła się jednak i szybko usiadła.
       - Nēsan, co ty tu robisz? - szepnęła.
       - Nie chciało mi się siedzieć w pokoju - odburknęła. - Co z nim robiłaś? - zapytała ni z tego, ni z owego.
       - Rozmawiałam.
       - Czy ja wam w czymś przeszkadzam? - zawołał gniewnie profesor.
       - Gomen nasai, sensei! - odparły równocześnie.
***
       - Idę do Otsune - poinformowała siostrę Aya.
       - Zamierzasz wyjawić jej prawdę? - spytała Kaori.
       Brunetka skinęła głową.
       Obie właśnie kończyły obiad. Stołówka pełna była hałaśliwych uczniów.
       - Jesteś pewna? - zapytała po chwili Kao.
       - Chyba tak. To znaczy… To chyba najlepsze wyjście. Boję się tylko, że po tym wszystko się zmieni. Nie chcę stracić przyjaciółki - powiedziała cicho.
       - Spokojnie. Umari-san to nie taki typ osoby.
       - Ależ to byłoby zupełnie na miejscu, gdyby… chociażby zaczęła się mnie bać. Nie byłoby w tym nic dziwnego, prawda?
       - Niby nie. Ale nie wierzę, by zrobiła coś takiego. Nie stresuj się tak - w końcu jesteście przyjaciółkami. A Umari-san to rozsądna dziewczyna. I… na pewno doceni to, że chcesz być z nią szczera.
       - Mam nadzieję…

       - Pójdziemy do mnie? - zapytał znienacka Ichiru.
       - Co?! - przestraszyła się Kaori. Przypomniała sobie „tamtą” noc. - Niee… Odwiedzanie się w nie swoich dormitoriach jest zabronione - rzekła szybko.
       - Nagle zaczęło ci to przeszkadzać? - zachichotał chłopak.
       - Eee…
       - Spokojnie, nie musisz nic mówić. Po prostu zbiera się chyba na deszcz, a głupio będzie, jeśli zmokniemy, bo nie wyrobimy się, zanim lunie - powiedział wesoło.
       - Aha. Hm, masz rację - rzekła, spoglądając na zachmurzone niebo.
       - Nie jest ci przypadkiem zimno?
       - Trochę. Ale to nic.
       - Ech, skoczmy się najpierw przebrać, co? Spotkajmy się tu za pięć minut.
       - Och, dobra - zgodziła się Kao.
       Pobiegła do akademika.

       Aya i Otsune siedziały w milczeniu w pokoju tej drugiej. Nagle uwagę brunetki zwróciła opasła księga leżąca na szafce nocnej przyjaciółki.
       - Co to za książka? - zapytała.
       - Och! - Umari ożywiła się. - Za każdym razem zapominałam ci o niej powiedzieć! Dał mi ją jeden z tych… którzy mnie wtedy nachodzili.
       Siedemnastolatka otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.
       Facet ze Związku dał jej ten tom?! Co to ma być?!
       - Mogę zobaczyć? - spytała.
       - Oczywiście - odparła rudowłosa.
       Aya sięgnęła po księgę. Była starannie wykonana, a jej wnętrze zdobiły niezliczone ilustracje. Jednak to, co najbardziej przykuło uwagę brunetki… to tytuł.
       „Ludzie i wampiry na przestrzeni dziejów Ziemi”?!
       Z roztargnieniem zaczęła przeglądać książkę. W końcu ujrzała spis treści. Na samym początku znajdowało się „Wprowadzenie”. Potem pojawiały się tytuły typu „Początki wampirów”, „Powstanie Stowarzyszenia”, „Rada Starszych”, „Kim są czystokrwiści i czym się charakteryzują?”, „Rola wampirów we współczesnym świecie”, „Rola Związku wczoraj i dziś”… Ponadto każda z wampirzych klas opisana była w specjalnie przeznaczonych do tego rozdziałach. Aya jeszcze raz przejechała wzrokiem po spisie treści, tym razem wyraźnie szukając interesującego jej zagadnienia.
       Jest… „Dhampiry, czyli pół ludzie, pół wampiry”.
       - Czytasz ją? - zapytała cicho Aya.
       - Uhm.
       - Wierzysz w to, co jest tu napisane?
       - A powinnam?
       Aya zawahała się.
       - A co jeśli… te wszystkie rzeczy opisane tutaj… są prawdą?

       - Nie bardzo wiem, od czego zacząć - przyznał Ichiru.
       - Opowiedz trochę o sobie. O swoim dzieciństwie i takich tam…
       Robiło się coraz chłodniej, więc Kaori szczelniej opatuliła się kurtką. Cieszyła się, że kolega zaproponował przebranie się przed rozmową. Zamiast krótkiej spódniczki i kolanówek miała teraz na sobie ciepłe skarpety i jeansy. Na górze zaś ulubiony sweter i kurtkę. Dla wygody na nogi założyła adidasy.
       - Zakładam, że wiesz już dokładnie, czym jest Związek Łowców, tak? - spytał.
       Dziewczyna przytaknęła.
       - Z kolei domyślam się, że nie słyszałaś o tak zwanych „przeklętych bliźniakach”, co?
       - Hę? Przeklętych?
       - Różnie się to nazywa, ale… W ten sposób lub podobnie nazywa się bliźniaki urodzone w rodzinie Łowców.
       - Dlaczego? - zapytała cicho.
       - To jak… klątwa. Jeden z bliźniaków z rodziców Łowców już w łonie matki „pożera” tego drugiego. Pochłania energię życiową tego drugiego i zamienia ją w swoją własną. Zupełnie jak wampir…
       - Niemożliwe…
       - Ech, czy coś w ten deseń. Jeśli wierzyć opowieściom o tym całym „przeznaczeniu”… chyba powinienem był się w ogóle nie urodzić.
       - Nie mów tak… - Kaori miała ochotę się rozpłakać.
       - Wiesz… Jako dzieci naprawdę dobrze się dogadywaliśmy. Zero i ja. Uważaliśmy, że to pewnie dlatego, że jesteśmy bliźniakami. Wtedy… zawsze byliśmy blisko siebie. Nie chciałem go odstępować na krok.
       To podobnie jak ja z Ayą…
       - Jednak… wciąż targały mną pewne uczucia… Zadawałem sobie mnóstwo pytań, na które nie znałem odpowiedzi - kontynuował. - Czasami pytałem brata, dlaczego urodziliśmy się oddzielnie. Mówiłem, że gdybym urodził się jako część jego, byłoby o wiele lepiej niż to, że urodziłem się jako taki bezużyteczny śmieć.
       - Dlaczego tak mówisz?! - zawołała blondynka.
       Ichiru spojrzał na nią bacznie.
       - Byłem słaby. Często chorowałem. Nie dorastałem mu do pięt. Zero zawsze był lepszy, silniejszy. Potrafił wszystko, w czym ja miałem braki. Obaj byliśmy szkoleni przez mistrza Yagariego na Łowców, ale każdy doskonale wiedział, że z tak słabym ciałem nie nadaję się na kogoś takiego. Od początku byłem na straconej pozycji. Nie miałem pojęcia, po co się w ogóle urodziłem. Za każdym razem, gdy mówiłem w ten sposób, wiedziałem… Doskonale wiedziałem, jaką miną Zero na to zareaguje. Ale tylko wtedy, gdy raniłem go swoimi słowami… Tylko w takich chwilach czułem się jak jego „druga połowa”. On też to wiedział. Znaliśmy się doskonale. Znałem jego myśli, a on moje.
       - Ale dlaczego… - odezwała się Kao. - Dlaczego teraz się nienawidzicie? Skoro byliście tak blisko… Dlaczego?
       - Któregoś dnia… Przypadkiem zauważyliśmy Shizukę-sama. Byliśmy wtedy na spacerze, jak zwykle razem. Ja zobaczyłem w niej jedynie piękną kobietę - Zero zaś od razu wyczuł, że to wampirzyca. Jakiś czas później, pewnej zimowej nocy… Shizuka-sama zjawiła się przed naszym domem. Byłem wtedy na zewnątrz. Zero jeszcze przed rodzicami wyczuł pojawienie się wampira. Wybiegł przed dom… Potem, na oczach moich i rodziców, wbiła kły w jego szyję. Następnie zabiła rodziców. Wszędzie było tyle krwi… Zero kazał mi uciekać. Powiedział też, że jeśli Shizuka-sama „wyciągnie ku mnie łapę”, będę musiał ją zabić. Ciekaw jestem, czy Zero wiedział, o czym wtedy myślałem… Ciekaw jestem, czy wiedział, że wtedy… w moim sercu narodziła się ciemność.
       - O czym… ty mówisz? - zapytała dziewczyna. Drżała.
       Nie wiem czemu… Ale miałam nadzieję, że on będzie się starał to wszystko jakoś wyprostować… Zamiast tego zaś… Dlaczego mi o tym wszystkim mówi?!
     - Nasi rodzice zabili wampira, którego Shizuka-sama kochała - rzekł. - Chociaż nie upadł do Poziomu E, znalazł się na liście. Nie zrobili niczego złego - to była ich praca. Ale kiedy Shizuka-sama dowiedziała się o tym, co się stało… Wiesz, poczułem się okropnie tego wieczoru… W dniu, w którym rodzice zabili ukochanego Shizuki-sama… Matka przytulała nas ciepło tak jak zwykle.
       - Ale dlaczego… Dlaczego z nią poszedłeś?
       - Shizuka-sama już od samego początku traktowała mnie bardzo dobrze. Szanowała mnie. Wyleczyła też moje słabe i chorowite ciało. To dzięki niej jestem teraz tym, kim jestem. Nie bezużytecznym śmieciem, o które inni muszą się troszczyć. Jestem teraz silnym człowiekiem. Dała mi „nowego mnie”. Dała mi… „początek”.
       „Początek”… Wszystko się do niego sprowadza…
       - Mimo wszystko… I tak cię nie rozumiem - przyznała.
       - To nie tak, że cieszyłem się ze śmierci rodziców. Nie jestem aż takim potworem. Trudno mi to wyjaśnić…
       - Ale zostawiłeś brata w takim momencie… W tak ważnej i strasznej chwili… Gdzie się podziała ta braterska miłość, którą się darzyliście? - Głos jej zadrżał.
       - To prawda, że kochałem go najbardziej na świecie. Ale poza tym… Głęboko, głęboko w moim sercu… Zawsze go nienawidziłem. A tamten wieczór… Wtedy ta nienawiść, ta ciemność… Po raz pierwszy się wydostały.
       Zaczęło kropić.
       Kaori stała nieruchomo, nie mogąc wykrztusić słowa.
       - To by było chyba na tyle, co? - zapytał chłopak z fałszywym uśmiechem na twarzy. - Teraz już mnie nienawidzisz, co?
       - Czy ty ją kochałeś…? - zapytała szeptem.
       Ichiru otworzył szeroko lawendowe oczy.
       - Tak myślałam - rzekła cicho piętnastolatka. - Nie zamierzam cię nienawidzić. Mówiłam już, że dla mnie jesteś „początkiem”, prawda?
       Chłopak stał jak sparaliżowany. Na jego twarzy malowało się bezgraniczne zdumienie.
       - Pójdę już. Nēsan może zacząć się martwić. - O ile wróciła już od Umari-san…
       Powoli zaczęła iść w stronę swojego dormitorium.
       - Arigatō - usłyszała.
       Szybko się odwróciła, ale nie ujrzała już kolegi.

       - Rzeczywiście, dość trudno w to wszystko uwierzyć - przyznała w pewnym momencie Otsune.
       Brunetka opowiedziała jej o wszystkim, o czym mogła powiedzieć.
       - Co teraz…? - zapytała cicho.
       - Hę? Co masz na myśli? - zdziwiła się Umari.
       - No… Nadal chcesz się ze mną przyjaźnić?
       - Aya! Jak możesz o to pytać? Oczywiście, że tak!
       Rudowłosa podeszła do niej i serdecznie ją objęła.
       - Dlaczego obie jesteście dla mnie takie dobre? Dlaczego ty i Kao wciąż mnie akceptujecie…?
       - Bo jesteś wspaniałą osobą - uśmiechnęła się Umari. - Kochaną siostrą i przyjaciółką. Co z tego, że się różnimy? Co z tego, że jesteśmy „innego gatunku”?
       - Dziękuję ci, Otsune! - Aya mocno przytuliła przyjaciółkę.
       Rozmawiały jeszcze przez jakiś czas. Śmiały się i żartowały, jakby nic się nie zmieniło.
       - Powinnam się już zbierać - rzuciła w końcu Aya. - Kao-chan pewnie na mnie czeka.
       - Masz rację.
       Aya już chciała wyjść, gdy o czymś sobie przypomniała.
       - Otsune?
       - Tak?
       - Mogę pożyczyć tę książkę? - zapytała, wskazując na tom pod tytułem „Ludzie i wampiry na przestrzeni dziejów Ziemi”.
       - Tak, oczywiście - mówiąc to, podała opasłą księgę swej przyjaciółce.
       - Arigatō! - podziękowała brunetka.
       - Oyasumi nasai! - pożegnała się Umari.
       - Oyasumi!




***
   Ohayo, minna! Tu Aya. ;)
   Tym skromnym rozdzialikiem rozpoczynamy tom VIII! ^^
   Dziękujemy za czytanie, komentowanie i opiniowanie. ;* Cieszymy się, że z nami jesteście! ;*
   Właściwie nie wiem, o czym by tu jeszcze napisać, więc pozostaje mi zaprosić Was na notkę na stronie głównej, która pojawi się... Za jakiś czas (to zależy od tego, jak długo będę szukać muzyki, bo ogólnie notka jest napisana xD). Ach, no i oczywiście na kolejny rozdział, który ukaże się w środę i będzie nosił tytuł "O sto osiemdziesiąt stopni". ;)
   Mata ne!
[wpis z dnia 13.03.10]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz