Aya leżała nieruchomo. Wciąż miała zamknięte oczy.
Nie rozumiem samej siebie… Nie rozumiem
własnych uczuć! Co się ze mną dzieje? Co powinnam zrobić? Jak sobie z tym wszystkim
poradzić?
Powoli uniosła powieki. Jak co dzień, światło poranka nieco ją
oślepiło. Zmrużyła oczy i cierpliwie zaczęła przyzwyczajać się do jasności.
Potem wyszła spod ciepłej kołdry i pospiesznie wsunęła stopy w
papcie. Rozejrzała się dookoła, ale nie spostrzegła imōto. Na biurku za to
znalazła niewielką karteczkę.
Nēsan!
Poszłam na lekcje. Nie chciałam Cię budzić.
Ty jeszcze odpoczywaj, zgoda?
Proszę, nie wałęsaj się nigdzie ani nic…
Buziaki i do zobaczenia na obiedzie! ^^
Kao-chan
Dziewczyna rzuciła okiem na zegarek.
Hm, zdążę jeszcze na kilka lekcji…
Nie chciała siedzieć w pokoju i się zamartwiać. Postanowiła, że
na spokojnie się przygotuje i dojdzie na zajęcia.
Kaori siedziała wyprostowana jak struna. Kompletnie nie mogła się
skupić. Dosłownie czuła na sobie spojrzenie młodszego z bliźniaków.
Modliła się w duchu, by lekcja szybko dobiegła końca.
Postanowiła, że prędko czmychnie z sali, zaszyje się gdzieś i poczeka na
kolejne zajęcia. Albo dołączy prędko do Mio i Nio. Jeśli spotka się z
koleżankami, nie będzie musiała się stresować tym, że ktoś do niej podejdzie z
zamiarem rozpoczęcia rozmowy…
Z drugiej strony, chciała jeszcze wygarnąć to i owo
znienawidzonemu prefektowi. Z góry jednak wiedziała, że ta rozmowa tylko dodatkowo
ją zirytuje - Zero siedział jak struty i w ogóle nie zwracał uwagi na
otoczenie, zatopiony był we własnych myślach i ciągłych wyrzutach sumienia.
Shimatta,
zdenerwowała się
Kao. Dlaczego Ichiru nie może mnie po
prostu ignorować, tak jak robi to jego brat?
Czuła się strasznie głupio za każdym razem, gdy przez przypadek
na niego spojrzała. Zauważyła, jak nierozsądne było pójście do niego w nocy.
Lekcja się skończyła. Przez chwilę blondynka siedziała
nieruchomo. W końcu jednak poderwała się i wybiegła z sali.
Aya po raz kolejny obmyła twarz zimną wodą. Miała nadzieję, że
pomoże jej to w ocknięciu się. Nie mogła bowiem pozbyć się dręczących ją myśli.
Zadawała sobie zbyt wiele pytań, na które w żaden sposób nie potrafiła znaleźć odpowiedzi.
Dlaczego nie wiem, co o tym wszystkim
myśleć? Czemu nie potrafię po prostu sobie odpuścić? Co się ze mną dzieje?
Spojrzała w swoje odbicie w tafli lustra. A dokładniej - na
plaster na szyi. Zdjęła go ostrożnie.
Chyba mogę to tak zostawić, stwierdziła.
Westchnęła, po czym wzięła wszystkie zabrane ze sobą rzeczy i
wróciła do pokoju, aby przebrać się w mundurek.
Nagle zdała sobie sprawę z tego, że ktoś może zauważyć ranki na
szyi. Wyjęła z szafy cieniutki golf bez rękawka. Ubrała go. Był tak lekki, że
niemal go nie czuła. Dopiero na niego założyła białą bluzkę i marynarkę.
Hm, nawet nie wygląda źle. Dobra, idę. Zdążę jeszcze na cztery lekcje, pomyślała, gdy
była już całkiem gotowa.
Chwyciła torbę z książkami i wyszła.
Zachowuję się jak dziecko,
stwierdziła Kaori, siedząc na tylnych schodach budynku szkolnego. Chciałabym jeszcze powiedzieć nieco więcej
temu idiocie, jednak wygląda jak siedem nieszczęść. Z drugiej strony - co mnie
to obchodzi? A Ichiru? Nie wiem, co o nim myśleć. Wtedy, w nocy, było tak
dziwnie… Jego zachowanie raczej nie pasowało do tego wczorajszego opisu Ayi. W
sumie… Można by powiedzieć, że spogląda dziś na mnie jeden z morderców własnej
rodziny. Nie potrafię o tym myśleć. Jak można zrobić coś takiego?! Z drugiej
strony… Jakie uczucia nim wtedy zawładnęły? Wątpię, by zdradził rodziców i
brata dla zabawy. Jeśli rzeczywiście zrobił coś tak złego… Wierzę, że… Zaraz,
niby w co wierzę? Czy takie zachowanie da się w ogóle usprawiedliwić? Czy nie
powinnam przypadkiem znienawidzić go tak, jak jego brata? Czy nie powinnam
unikać ich obu jak ognia?, pytała samą siebie. Nie. Nie potrafię myśleć o Ichiru jak o zdrajcy. Dla mnie jest kimś
zupełnie innym. Dał mi… „początek”. Ale… czy to wystarczy?
Nagle zobaczyła Zero. Stał kilkanaście metrów dalej.
Ech, nie mam ochoty z tobą gadać, ale
skoro już tu jesteś… Głupio nie skorzystać.
Wstała i poczłapała w stronę prefekta. Chłopak nie zauważył jej,
gdyż stał tyłem do niej, w dodatku zatopiony we własnych myślach.
-
Kiryuu! - odezwała się Kaori.
Zero odwrócił się i ze
smutkiem spojrzał na dziewczynę.
- Mitsui-san, mam
wystarczająco duże wyrzuty sumienia. Nie musisz mówić nic więcej - rzekł
ponuro.
- Mam gdzieś te twoje
wyrzuty sumienia - odparła niewzruszenie Kao. - Słuchaj, Kiryuu. W tej
sytuacji… Nie obchodzi mnie, co na twój temat mówi Aya. Nie obchodzi mnie to,
że próbuje cię chronić. Nie obchodzi mnie to, rozumiesz?! Nie mam pojęcia,
dlaczego ona cię nie nienawidzi. Ma do tego prawo jak nikt inny, prawda? A mimo
tego… - zawahała się. - Masz ją zostawić w spokoju. Nie zbliżaj się do niej,
jasne?! Nawet jeśli ona w końcu się przełamie… Nie rozmawiaj z nią. Po prostu…
ją zostaw. Nie chcę, by przez ciebie cierpiała jeszcze bardziej, rozumiesz?!
- Rozumiem - powiedział
cicho Zero. - Ale dla niej naprawdę najlepiej by było… jakby mnie szczerze
nienawidziła.
- Wiem… Ale obawiam się,
że to niemożliwe. Coś ty jej zrobił, pranie mózgu?!
- Postaram się nie
wchodzić wam w drogę. Obiecuję - szepnął chłopak i zaczął się oddalać.
Kaori patrzyła przez chwilę na jego znikającą sylwetkę. W końcu
odwróciła się z zamiarem powrotu na schody. Przeszła jednak zaledwie kilka
metrów, gdy zauważyła Ichiru. Stanęła. Serce zaczęło jej walić.
Aya szła powoli, uważnie rozglądając się dookoła. Modliła się, by
przypadkiem nie wpaść na Zero.
Zdecydowanie nie jestem jeszcze gotowa na
rozmowę z nim. Proszę, niech go tu nie będzie…
- Aya!
Brunetka gwałtownie
uniosła spuszczoną dotychczas głowę.
- Otsune! O-ohayō -
powiedziała, widząc swą rudowłosą przyjaciółkę.
- Ohayō. - Umari podeszła
do koleżanki. - Nie było cię… Powiedz, czy coś się stało? - zapytała
zmartwiona.
Żadnych kłamstw, przykazała sobie Aya.
Skinęła głową.
- Och - szepnęła Otsune. -
Wiesz, byłam u ciebie wczoraj, ale cię nie zastałam. Twojej siostry również nie
było.
- Byłyśmy wtedy u
dyrektora - wyznała cicho Aya. - Masz czas dzisiaj po południu? Chciałabym z
tobą porozmawiać.
- Oczywiście - uśmiechnęła
się delikatnie Umari.
- W takim razie mogę po
obiedzie do ciebie wpaść? U ciebie będzie większy spokój.
- Dobrze. Jesteśmy
umówione.
- Yo. - Ichiru uśmiechnął się ponuro.
- Byłeś tu cały czas? -
zapytała cicho Kao.
- Może - bąknął.
Dziewczyna spuściła wzrok.
- Heh, szczerze mówiąc,
byłem przekonany, że po opowieści siostrzyczki staniesz po stronie mego
kochanego braciszka - rzekł nieco oschle.
- Żartujesz? To największy
gnojek, jakiego znam - odburknęła.
- Cały dzień mnie unikasz,
więc przekonany byłem, że znów robię za „tego złego”.
- Eeto… - zawahała się
piętnastolatka. - Nie bardzo wiedziałam, jak z tobą rozmawiać. Nadal nie wiem.
- Bo…?
- Boo… - przeciągnęła samogłoskę,
przegryzając wargę i nie wiedząc, co powiedzieć.
- Bo jestem „zdrajcą”,
tak?
Nie odpowiedziała.
- Dobra, fajnie. Jednak
jestem czarną owcą. Ja ne - rzucił i się odwrócił.
- Czekaj! - zawołała
blondynka. - To nie do końca tak…
- A jak? - spytał kolega.
- No więc… Nie bardzo
wiem, jak sobie poradzić z tą całą sytuacją… Nie znam dokładnych okoliczności
tego… hm, incydentu. I… Myślę, że zanim wydam na ciebie wyrok, dobrze by było
poznać twoją wersję wydarzeń. Poza tym… skąd mam wiedzieć, że nie chcesz zacząć
od początku? A jeśli już o początkach mowa… To ty sprawiłeś, że wreszcie wiem,
co się dookoła mnie dzieje. Otworzyłeś mi wrota do nowego życia. Jestem ci za
to wdzięczna. Więc… Jeśli chcesz zapomnieć o przeszłości… Albo ją wyjaśnić…
Zrób to. A dla mnie będziesz po prostu „początkiem”. A nie „zdrajcą”. Nie
„czarną owcą”. Nie „tym złym”. - Zamilkła na moment. - Gomen, mówię trochę
chaotycznie. Rozumiesz, co mam na myśli? - spytała, widząc skonsternowaną minę
chłopaka.
- Tak myślę… - odparł. -
Yoshi. Dobrze. Porozmawiamy o tym, zgoda?
Kaori pospiesznie skinęła
głową.
- Ale nie teraz. Przerwa
się skończyła. Po południu, po obiedzie. A teraz chodź, bo już jesteśmy
spóźnieni!
Puścili się biegiem w stronę sali lekcyjnej.
- Przepraszam za spóźnienie! - rzucili w tym samym momencie.
- Yare, yare - westchnął
nauczyciel. - I gdzie tu dyscyplina? Bądźcie tak mili i zajmijcie swoje
miejsca.
- Hai… - powiedziała cicho
Kao.
Ichiru tylko się
uśmiechnął i zajął miejsce obok przewodniczącego klasy, Kageyamy.
Blondynka z początku nie
ruszyła się. Spojrzała na swoje miejsce. Obok niego siedziała Aya we własnej
osobie. Otrząsnęła się jednak i szybko usiadła.
- Nēsan, co ty tu robisz? - szepnęła.
- Nie chciało mi się
siedzieć w pokoju - odburknęła. - Co z nim robiłaś? - zapytała ni z tego, ni z
owego.
- Rozmawiałam.
- Czy ja wam w czymś
przeszkadzam? - zawołał gniewnie profesor.
- Gomen nasai, sensei! -
odparły równocześnie.
***
- Idę do Otsune - poinformowała siostrę Aya.
- Zamierzasz wyjawić jej
prawdę? - spytała Kaori.
Brunetka skinęła głową.
Obie właśnie kończyły obiad. Stołówka pełna była hałaśliwych
uczniów.
- Jesteś pewna? - zapytała
po chwili Kao.
- Chyba tak. To znaczy… To
chyba najlepsze wyjście. Boję się tylko, że po tym wszystko się zmieni. Nie
chcę stracić przyjaciółki - powiedziała cicho.
- Spokojnie. Umari-san to
nie taki typ osoby.
- Ależ to byłoby zupełnie
na miejscu, gdyby… chociażby zaczęła się mnie bać. Nie byłoby w tym nic
dziwnego, prawda?
- Niby nie. Ale nie
wierzę, by zrobiła coś takiego. Nie stresuj się tak - w końcu jesteście
przyjaciółkami. A Umari-san to rozsądna dziewczyna. I… na pewno doceni to, że
chcesz być z nią szczera.
- Mam nadzieję…
- Pójdziemy do mnie? - zapytał znienacka Ichiru.
- Co?! - przestraszyła się
Kaori. Przypomniała sobie „tamtą” noc. - Niee… Odwiedzanie się w nie swoich
dormitoriach jest zabronione - rzekła szybko.
- Nagle zaczęło ci to
przeszkadzać? - zachichotał chłopak.
- Eee…
- Spokojnie, nie musisz
nic mówić. Po prostu zbiera się chyba na deszcz, a głupio będzie, jeśli
zmokniemy, bo nie wyrobimy się, zanim lunie - powiedział wesoło.
- Aha. Hm, masz rację -
rzekła, spoglądając na zachmurzone niebo.
- Nie jest ci przypadkiem
zimno?
- Trochę. Ale to nic.
- Ech, skoczmy się
najpierw przebrać, co? Spotkajmy się tu za pięć minut.
- Och, dobra - zgodziła
się Kao.
Pobiegła do akademika.
Aya i Otsune siedziały w milczeniu w pokoju tej drugiej. Nagle
uwagę brunetki zwróciła opasła księga leżąca na szafce nocnej przyjaciółki.
- Co to za książka? -
zapytała.
- Och! - Umari ożywiła
się. - Za każdym razem zapominałam ci o niej powiedzieć! Dał mi ją jeden z
tych… którzy mnie wtedy nachodzili.
Siedemnastolatka otworzyła szeroko oczy ze zdziwienia.
Facet ze Związku dał jej ten tom?! Co to
ma być?!
- Mogę zobaczyć? -
spytała.
- Oczywiście - odparła
rudowłosa.
Aya sięgnęła po księgę. Była starannie wykonana, a jej wnętrze
zdobiły niezliczone ilustracje. Jednak to, co najbardziej przykuło uwagę
brunetki… to tytuł.
„Ludzie i wampiry na przestrzeni dziejów
Ziemi”?!
Z roztargnieniem zaczęła przeglądać książkę. W końcu ujrzała spis
treści. Na samym początku znajdowało się „Wprowadzenie”. Potem pojawiały się
tytuły typu „Początki wampirów”, „Powstanie Stowarzyszenia”, „Rada Starszych”,
„Kim są czystokrwiści i czym się charakteryzują?”, „Rola wampirów we
współczesnym świecie”, „Rola Związku wczoraj i dziś”… Ponadto każda z
wampirzych klas opisana była w specjalnie przeznaczonych do tego rozdziałach.
Aya jeszcze raz przejechała wzrokiem po spisie treści, tym razem wyraźnie
szukając interesującego jej zagadnienia.
Jest… „Dhampiry, czyli pół ludzie, pół
wampiry”.
- Czytasz ją? - zapytała cicho Aya.
- Uhm.
- Wierzysz w to, co jest
tu napisane?
- A powinnam?
Aya zawahała się.
- A co jeśli… te wszystkie
rzeczy opisane tutaj… są prawdą?
- Nie bardzo wiem, od czego zacząć - przyznał Ichiru.
- Opowiedz trochę o sobie.
O swoim dzieciństwie i takich tam…
Robiło się coraz chłodniej, więc Kaori szczelniej opatuliła się
kurtką. Cieszyła się, że kolega zaproponował przebranie się przed rozmową.
Zamiast krótkiej spódniczki i kolanówek miała teraz na sobie ciepłe skarpety i
jeansy. Na górze zaś ulubiony sweter i kurtkę. Dla wygody na nogi założyła
adidasy.
- Zakładam, że wiesz już dokładnie, czym jest Związek Łowców,
tak? - spytał.
Dziewczyna przytaknęła.
- Z kolei domyślam się, że
nie słyszałaś o tak zwanych „przeklętych bliźniakach”, co?
- Hę? Przeklętych?
- Różnie się to nazywa,
ale… W ten sposób lub podobnie nazywa się bliźniaki urodzone w rodzinie Łowców.
- Dlaczego? - zapytała
cicho.
- To jak… klątwa. Jeden z
bliźniaków z rodziców Łowców już w łonie matki „pożera” tego drugiego.
Pochłania energię życiową tego drugiego i zamienia ją w swoją własną. Zupełnie
jak wampir…
- Niemożliwe…
- Ech, czy coś w ten
deseń. Jeśli wierzyć opowieściom o tym całym „przeznaczeniu”… chyba powinienem
był się w ogóle nie urodzić.
- Nie mów tak… - Kaori
miała ochotę się rozpłakać.
- Wiesz… Jako dzieci
naprawdę dobrze się dogadywaliśmy. Zero i ja. Uważaliśmy, że to pewnie dlatego,
że jesteśmy bliźniakami. Wtedy… zawsze byliśmy blisko siebie. Nie chciałem go
odstępować na krok.
To podobnie jak ja z Ayą…
- Jednak… wciąż targały
mną pewne uczucia… Zadawałem sobie mnóstwo pytań, na które nie znałem
odpowiedzi - kontynuował. - Czasami pytałem brata, dlaczego urodziliśmy się
oddzielnie. Mówiłem, że gdybym urodził się jako część jego, byłoby o wiele
lepiej niż to, że urodziłem się jako taki bezużyteczny śmieć.
- Dlaczego tak mówisz?! -
zawołała blondynka.
Ichiru spojrzał na nią
bacznie.
- Byłem słaby. Często
chorowałem. Nie dorastałem mu do pięt. Zero zawsze był lepszy, silniejszy. Potrafił
wszystko, w czym ja miałem braki. Obaj byliśmy szkoleni przez mistrza Yagariego
na Łowców, ale każdy doskonale wiedział, że z tak słabym ciałem nie nadaję się
na kogoś takiego. Od początku byłem na straconej pozycji. Nie miałem pojęcia,
po co się w ogóle urodziłem. Za każdym razem, gdy mówiłem w ten sposób,
wiedziałem… Doskonale wiedziałem, jaką miną Zero na to zareaguje. Ale tylko
wtedy, gdy raniłem go swoimi słowami… Tylko w takich chwilach czułem się jak
jego „druga połowa”. On też to wiedział. Znaliśmy się doskonale. Znałem jego
myśli, a on moje.
- Ale dlaczego… - odezwała
się Kao. - Dlaczego teraz się nienawidzicie? Skoro byliście tak blisko…
Dlaczego?
- Któregoś dnia…
Przypadkiem zauważyliśmy Shizukę-sama. Byliśmy wtedy na spacerze, jak zwykle
razem. Ja zobaczyłem w niej jedynie piękną kobietę - Zero zaś od razu wyczuł,
że to wampirzyca. Jakiś czas później, pewnej zimowej nocy… Shizuka-sama zjawiła
się przed naszym domem. Byłem wtedy na zewnątrz. Zero jeszcze przed rodzicami
wyczuł pojawienie się wampira. Wybiegł przed dom… Potem, na oczach moich i
rodziców, wbiła kły w jego szyję. Następnie zabiła rodziców. Wszędzie było tyle
krwi… Zero kazał mi uciekać. Powiedział też, że jeśli Shizuka-sama „wyciągnie
ku mnie łapę”, będę musiał ją zabić. Ciekaw jestem, czy Zero wiedział, o czym
wtedy myślałem… Ciekaw jestem, czy wiedział, że wtedy… w moim sercu narodziła
się ciemność.
- O czym… ty mówisz? -
zapytała dziewczyna. Drżała.
Nie wiem czemu… Ale miałam nadzieję, że
on będzie się starał to wszystko jakoś wyprostować… Zamiast tego zaś… Dlaczego
mi o tym wszystkim mówi?!
- Nasi rodzice zabili
wampira, którego Shizuka-sama kochała - rzekł. - Chociaż nie upadł do Poziomu
E, znalazł się na liście. Nie zrobili niczego złego - to była ich praca. Ale
kiedy Shizuka-sama dowiedziała się o tym, co się stało… Wiesz, poczułem się
okropnie tego wieczoru… W dniu, w którym rodzice zabili ukochanego
Shizuki-sama… Matka przytulała nas ciepło tak jak zwykle.
- Ale dlaczego… Dlaczego z
nią poszedłeś?
- Shizuka-sama już od
samego początku traktowała mnie bardzo dobrze. Szanowała mnie. Wyleczyła też
moje słabe i chorowite ciało. To dzięki niej jestem teraz tym, kim jestem. Nie
bezużytecznym śmieciem, o które inni muszą się troszczyć. Jestem teraz silnym
człowiekiem. Dała mi „nowego mnie”. Dała mi… „początek”.
„Początek”… Wszystko się do niego
sprowadza…
- Mimo wszystko… I tak cię
nie rozumiem - przyznała.
- To nie tak, że cieszyłem
się ze śmierci rodziców. Nie jestem aż takim potworem. Trudno mi to wyjaśnić…
- Ale zostawiłeś brata w
takim momencie… W tak ważnej i strasznej chwili… Gdzie się podziała ta
braterska miłość, którą się darzyliście? - Głos jej zadrżał.
- To prawda, że kochałem
go najbardziej na świecie. Ale poza tym… Głęboko, głęboko w moim sercu… Zawsze
go nienawidziłem. A tamten wieczór… Wtedy ta nienawiść, ta ciemność… Po raz
pierwszy się wydostały.
Zaczęło kropić.
Kaori stała nieruchomo, nie mogąc wykrztusić słowa.
- To by było chyba na
tyle, co? - zapytał chłopak z fałszywym uśmiechem na twarzy. - Teraz już mnie
nienawidzisz, co?
- Czy ty ją kochałeś…? -
zapytała szeptem.
Ichiru otworzył szeroko
lawendowe oczy.
- Tak myślałam - rzekła
cicho piętnastolatka. - Nie zamierzam cię nienawidzić. Mówiłam już, że dla mnie
jesteś „początkiem”, prawda?
Chłopak stał jak
sparaliżowany. Na jego twarzy malowało się bezgraniczne zdumienie.
- Pójdę już. Nēsan może
zacząć się martwić. - O ile wróciła już
od Umari-san…
Powoli zaczęła iść w stronę swojego dormitorium.
- Arigatō - usłyszała.
Szybko się odwróciła, ale nie ujrzała już kolegi.
- Rzeczywiście, dość trudno w to wszystko uwierzyć - przyznała w
pewnym momencie Otsune.
Brunetka opowiedziała jej
o wszystkim, o czym mogła powiedzieć.
- Co teraz…? - zapytała
cicho.
- Hę? Co masz na myśli? -
zdziwiła się Umari.
- No… Nadal chcesz się ze
mną przyjaźnić?
- Aya! Jak możesz o to
pytać? Oczywiście, że tak!
Rudowłosa podeszła do niej i serdecznie ją objęła.
- Dlaczego obie jesteście
dla mnie takie dobre? Dlaczego ty i Kao wciąż mnie akceptujecie…?
- Bo jesteś wspaniałą
osobą - uśmiechnęła się Umari. - Kochaną siostrą i przyjaciółką. Co z tego, że
się różnimy? Co z tego, że jesteśmy „innego gatunku”?
- Dziękuję ci, Otsune! -
Aya mocno przytuliła przyjaciółkę.
Rozmawiały jeszcze przez jakiś czas. Śmiały się i żartowały,
jakby nic się nie zmieniło.
- Powinnam się już zbierać - rzuciła w końcu Aya. - Kao-chan
pewnie na mnie czeka.
- Masz rację.
Aya już chciała wyjść, gdy o czymś sobie przypomniała.
- Otsune?
- Tak?
- Mogę pożyczyć tę
książkę? - zapytała, wskazując na tom pod tytułem „Ludzie i wampiry na
przestrzeni dziejów Ziemi”.
- Tak, oczywiście - mówiąc
to, podała opasłą księgę swej przyjaciółce.
- Arigatō! - podziękowała
brunetka.
- Oyasumi nasai! -
pożegnała się Umari.
- Oyasumi!
***
Ohayo, minna! Tu Aya. ;)
Tym skromnym rozdzialikiem rozpoczynamy tom VIII! ^^
Dziękujemy za czytanie, komentowanie i opiniowanie. ;* Cieszymy się, że z nami jesteście! ;*
Właściwie nie wiem, o czym by tu jeszcze napisać, więc pozostaje mi zaprosić Was na notkę na stronie głównej, która pojawi się... Za jakiś czas (to zależy od tego, jak długo będę szukać muzyki, bo ogólnie notka jest napisana xD). Ach, no i oczywiście na kolejny rozdział, który ukaże się w środę i będzie nosił tytuł "O sto osiemdziesiąt stopni". ;)
Mata ne!
[wpis z dnia 13.03.10]
Tym skromnym rozdzialikiem rozpoczynamy tom VIII! ^^
Dziękujemy za czytanie, komentowanie i opiniowanie. ;* Cieszymy się, że z nami jesteście! ;*
Właściwie nie wiem, o czym by tu jeszcze napisać, więc pozostaje mi zaprosić Was na notkę na stronie głównej, która pojawi się... Za jakiś czas (to zależy od tego, jak długo będę szukać muzyki, bo ogólnie notka jest napisana xD). Ach, no i oczywiście na kolejny rozdział, który ukaże się w środę i będzie nosił tytuł "O sto osiemdziesiąt stopni". ;)
Mata ne!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz