Serce Ayi waliło jak oszalałe.
Mam szansę… Być może ostatnią w moim życiu! Tym razem… nie
przepuszczę okazji!
Dzięki jakiemuś tajemniczemu instynktowi, który nagle się w niej
odezwał, doskonale wiedziała, w którą stronę się udać. Czuła, że zbliża się do
celu.
Księżycowy Akademik. Tak, na pewno tam jest… Wiem to.
Biegła na skróty, przez las.
Właściwie… Nie mam pojęcia, co zrobię, gdy (czy raczej JEŚLI)
stanę z nim twarzą w twarz. Istnieje szansa, że nie zabije mnie od razu… Jeśli
tak będzie, być może uda mi się zainicjować rozmowę… Shizuka z jakiegoś powodu
nie chciała mnie uśmiercić, może Rido też ma względem mnie jakiś cel? Nie,
raczej wątpię, to by było dziwne. Ale na pewno co nieco o mnie wie… Ciekawe
skąd? Nieważne. To, co się teraz liczy… to dotarcie do niego na czas. Zanim
zginie z rąk Zero.
Nie sądziła, by Kiryuu się spieszył. Jednak musiała być pewna, że
zdąży. Przyspieszyła więc i po chwili znalazła się na terytorium Nocnej Klasy.
Ślady obecności złych mocy były widoczne gołym okiem. Aura wokół
była przerażająca, a czym bliżej budynku dormitorium, tym więcej trupów leżało
na ziemi. Zapach krwi był niezwykle intensywny. Aya automatycznie zakryła nos
ręką.
Nie zwolniła ani na chwilę. Wpadła do akademika. Rozejrzała się
uważnie. Nietrudno było znaleźć ślady pobytu Rido w poszczególnych miejscach
budynku. Martwe ciała, wyburzone ściany, krew…
Jest blisko…
Aya skręciła w jeden z korytarzy. I wtedy go zobaczyła.
Był wysokim i dobrze zbudowanym szatynem. Jedno oko miał brązowe,
drugie szaroniebieskie. Zdecydowanie wyglądał na brata Haruki i Juri Kuranów,
których podobizny brunetka widziała w księdze pochodzącej ze Związku Łowców.
- To tyle, jeśli
chodzi o przystawki - oświadczył mężczyzna, zwracając się do kilku wampirów,
które z nim przebywały. - Idźcie posprzątać - polecił.
- Tak, Rido-sama.
Słudzy pokłonili się
i zniknęli. Został tylko jeden z nich.
Czystokrwisty odwrócił się w stronę dziewczyny.
- Och, cóż za
niespodzianka! - zawołał, a na jego twarzy pojawił się okrutny uśmiech. Zrobił
kilka kroków w stronę nastolatki. Ta nawet nie drgnęła.
Pewnie będę tego żałować, ale…
- CHA, CHA! -
zaśmiał się Rido. - Toż to panna Aya Katayama! - rzekł. - Nie mylę się, prawda?
Nie, oczywiście, że nie, nie ma mowy o pomyłce… - odpowiedział sobie. - Jesteś
do nich tak niesamowicie podobna, że ten, kto ich znał, nigdy nie popełniłby
błędu w tej sprawie.
Aya milczała. Kuran
przeszywał ją spojrzeniem.
Więc naprawdę ich znał…
- Nawiasem mówiąc,
to zaskakujące, że tak trudno wyczuć twoją obecność… Ciekaw jestem, dlaczego
tak jest… Ale cóż, pewnie się tego nie dowiem, więc nie będę się nad tym dłużej
zastanawiał - zrobił pauzę. - Masao - rzekł po chwili.
Wampir w ułamku
sekundy znalazł się tuż za Ayą i mocno ją złapał. Nie opierała się.
- Hm, nie jesteś
zbyt rozmowna - zauważył Rido. - Cóż, chyba nic na to nie poradzę. Wiesz,
dziwię się, że tu przyszłaś. Masz chyba świadomość, że zaraz zginiesz?
Skinęła głową.
- Ach, twoja krew
pachnie w tak niesamowicie oryginalny sposób… - powiedział, chwytając prawą
dłoń dziewczyny i czujnie wpatrując się w ranę, którą sama sobie zadała. - Oj,
broń Łowców. Niedobrze, niedobrze. Zdolność regeneracji ci teraz nie działa.
Och, serio?
- Cóż, chyba nie ma
co zwlekać. Masz jakieś ostatnie życzenie przed przejściem na tamten świat? -
spytał z uśmiechem.
- Owszem - odparła.
Dziwny gość. Ale to dobrze…
Czystokrwisty
zdziwił się nieco.
- No proszę, jednak
umiesz mówić - zadrwił. - Słucham więc.
- Chciałabym tylko…
byś wyjawił mi prawdę - rzekła cicho.
- Prawdę? - Rido
uniósł jedną brew do góry. - To znaczy?
- Czy możesz mi
wyjawić… kim był mój ojciec?
Kuran patrzył przez
kilka sekund na dziewczynę. Potem uśmiechnął się okrutnie.
- Tak, oczywiście,
że mogę - zachichotał.
Naprawdę… mi powie?! Serce
zaczęło jej walić. Miała pustkę w głowie.
Powoli nachylił się
do niej i wyszeptał dwa słowa.
Imię i nazwisko,
które Aya chciała poznać od tak dawna.
Powiedział to tak
cicho, że wampir trzymający nastolatkę nie mógł tego usłyszeć.
Ale ona owszem.
Zadrżała.
Rido odsunął się od niej i patrzył na nią z zadowoleniem.
Dziewczyna zamrugała
kilka razy.
- Kłamiesz -
wyszeptała. - Taka osoba nie istnieje - rzekła, przypominając sobie każdą
postać z księgi.
- Ach tak? Heh. -
Uśmiechnął się pod nosem. - To tak jak Yuuki Kuran, czyż nie?
Aya gwałtownie
uniosła głowę i spojrzała na Rido.
- Niemożliwe…
Niemożliwe…
- Możesz nie
wierzyć, mnie to tam obojętne - oznajmił wesołym tonem czystokrwisty. - To
nieistotne, bo i tak zaraz cię zabiję. Powinnaś się cieszyć, wreszcie dołączysz
do matki.
Nagle, kilka metrów przed nimi, a także NAD nimi, bo w dziurze w
suficie, pojawił się Aidou. Zauważył potężnego wampira.
- Ty jesteś… -
zaczął ze zdumieniem. - Kuran… Rido-sama…
Mężczyzna odwrócił
się od Ayi i przeniósł wzrok na Hanabusę.
- Hm, nie potrzebuję
już więcej przystawek, ale ty wydajesz się wart zjedzenia. A dziewczyna będzie
na deser - zaśmiał się. Podszedł do miejsca, w którym stał przed przybyciem Ayi
i wyciągnął rękę ku Aidou. - Chodź do mnie - przykazał.
Mina Hanabusy
zmieniła się.
Ten kretyn… oddziałuje na niego… Za pomocą tych swoich
czystokrwistych mocy może podporządkować
sobie osoby z niższych klas, zauważyła
dziewczyna. Potem zdała sobie sprawę z tego, że Rido całkiem już o niej
zapomniał. Dobrze, teraz mam szansę.
Muszę jeszcze trochę pożyć, by wspierać Kao. Szczególnie teraz, gdy tak bardzo
się martwi…
Zdecydowanie uwolniła moc i w jednej chwili unieruchamiający ją
wampir zamienił się w popiół.
Ech, chyba przydałoby się uratować Aidou… Ale wtedy z ucieczki
nici… Nie, nie mogę być taką wstrętną egoistką…
Już chciała ruszyć w stronę chłopaka, gdy na scenie zjawiła się
Yuuki. Aya spojrzała na nią z nienawiścią, jednak widząc, że szatynka zamierza
ochronić Hanabusę, stwierdziła, że nic tu po niej. Niespiesznie zaczęła się
wycofywać.
Po chwili zapomniała już o tym, co się przed chwilą działo.
Została sam na sam z dwoma słowami, które odbijały się echem po jej myślach.
- Aya? Co tu robisz?
Brunetka uniosła
opuszczona dotychczas głowę. Przed sobą ujrzała Zero.
- Już nic - odparła.
Stracił Yuuki… A zaraz pewnie znienawidzi też mnie…
- Dobra, nieważne.
Idź stąd, zgoda? Uciekaj, proszę! - powiedział błagalnym tonem Kiryuu. - Nie
chcę już nikogo więcej stracić.
I tak stracisz, pomyślała
ze smutkiem, jednak posłusznie skinęła głową.
- Powodzenia -
szepnęła. - Wróć.
- Oczywiście.
Przecież ci obiecałem.
Po czym każde ruszyło w swoją stronę.
***
Kaori miała wrażenie, że zapas łez już jej się wyczerpał. Mimo
wszystko w życiu płakała niewiele. Teraz z kolei szlochała tak długo, jak nigdy
dotąd. W końcu przestała.
Nie odrywała wzroku od twarzy kolegi. Patrzyła to na jego
zamknięte powieki, to na niemalże białe policzki albo sine usta. Wcześniej
obserwowała też własne łzy, które spływały po jego twarzy.
Na bieżąco kontrolowała jego zdolności życiowe. Wciąż oddychał z
trudem, a serce biło nienaturalnie powoli, ale nie było już krytycznych
sytuacji, które przypominałyby tę, która miała miejsce chwilę po wyjściu Ayi.
Właśnie, nēsan… Uważaj na
siebie, proszę… I ty też, Kiryuu. Musisz żyć dla niej i dla swojego brata…
Potem jej myśli ponownie skupiły się na ledwo żywym bliźniaku.
- Ichiru… -
wyszeptała.
***
Zero skierował lufę Bloody Rose w sufit. Nacisnął spust. Rozległ
się huk, a część dachu natychmiast spadła na korytarz.
Chłopak bez trudu dostał się na zewnątrz. Wokół było pełno
silnych, kolczastych pnączy, które wydostawały się z jego pistoletu.
Na dachu stali Rido, Yuuki, Hanabusa, a nieco dalej także
Akatuski i Ruka. Poza nimi znajdowało się tam też kilka wrogich wampirów. Zero
zignorował jednak obecność większości z nich, skupiając swą uwagę na tym,
którego miał zamiar zaraz zabić.
Czuł się pewnie. Tak bardzo, jak jeszcze nigdy dotąd. Wiedział,
że stał się potężny, a moc, która wydobywała się z jego ciała i łączyła z
Krwawą Różą, może bez problemu zostać przyczyną klęski nawet czystokrwistego
wampira.
Przelotnie spojrzał na Yuuki. Nie poczuł nic poza frustracją,
nienawiścią i nostalgią. Potem sięgnął po krążącą w jego żyłach moc. Pnącza
obrosły pistolet i jego prawą rękę.
- Hej, jak długo
macie zamiar spać? - spytał, patrząc na wrogów. - Wstawać, wampiry.
Przedstawienie czas zacząć, pomyślał.
Słudzy Rido rzucili się na niego. Zero niespiesznie chciał
zareagować, gdy tuż przy nim pojawiła się Yuuki, która go w tym wyręczyła przy
pomocy swej broni, Artemis.
- Co ty robisz? -
zapytał ze zdziwieniem chłopak. - Jesteś „wrogiem”.
- Dawno temu
zdecydowałam, że będę twoim sprzymierzeńcem - odparła szatynka. - Nawet, jeśli
jesteśmy też wrogami.
***
Aya wyszła wreszcie z budynku. Odeszła od niego na małą
odległość. Poczuła ogarniające ją ogromne zmęczenie. Zdała sobie wreszcie
sprawę z tego, że straciła sporą ilość krwi, bała się i stresowała, przelała
dużą ilość energii życiowej na Ichiru, wyczerpała się biegiem, a do tego nic
nie jadła od czasu kolacji u dyrektora.
Jednak nie to wszystko martwiło ją najbardziej. Najgorsza była
świadomość, czyją córką tak naprawdę była. Nie mogła przyjąć tego do
wiadomości. Albo raczej nie chciała. Próbowała przekonać samą siebie, że Rido
mógł kłamać, jednak z niewiadomego powodu przekonana była, że Kuran powiedział
jej prawdę.
Nie mogła tego znieść. Osunęła się na kolana. Zapomniała o tym,
że w tej chwili Zero prawdopodobnie musi zmierzyć się z czystokrwistym
wampirem, a jego brat walczy o życie, o ile jeszcze nie umarł.
Jej myśli przepełniły rozmazane obrazy. Wizerunki znienawidzonego
ojca, ciepły uśmiech matki, wesoła twarz Reiko…
Dlaczego „on” żyje, podczas gdy one musiały odejść…?
***
Rido wyciągnął łapę ku Yuuki. Mówił coś do niej, ta z kolei
zdenerwowała się porządnie. Wróg chciał już złapać jej głowę, gdy Zero mu
przeszkodził. Nawet nie spojrzał na dziewczynę - jego wzrok przemieszczał się
wraz z Rido.
- Hej, świrze -
odezwał się. - Jesteś moją ofiarą. Zacznij zachowywać się jak na zdobycz
przystało i przynajmniej spróbuj walczyć i uciec śmierci…
Kuran w jednej
chwili znalazł się tuż przed siedemnastolatkiem.
- Niby czemu jestem
twoją ofiarą? - spytał. - Ach… Nie czasem dlatego, że to ja wymierzyłem twojemu
bliźniakowi śmiertelny cios?
Zero spojrzał na
niego ze złością.
Zemszczę się za to. Proszę, Ichiru, dożyj tego…
- Ale… ty go
pożarłeś i odebrałeś mu moc, która od początku ci się należała, co? -
kontynuował Rido.
To znaczy, że jest przekonany, że Ichiru naprawdę już nie
żyje. Oby tak nie było…
- Yuuki, tylko
posłuchaj… - mężczyzna zwrócił się do szatynki. - Ten koleś jest tak samo złym
wampirem jak ja. Pochłonął swojego własnego brata, ciało ze swojego ciała -
powiedział, po czym na powrót zwrócił się ku Zero. - Ale popełniasz wielki
błąd, były Łowco! Jest zupełnie na odwrót. - Uniósł palec wskazujący. - To ty…
- Wskazał na Kiryuu. - Jesteś moją ofiarą.
Yuuki, która stała za nim, zamachnęła się Artemisem. Trafiłaby
Rido, jednak Zero posłał w jego kierunku pnącza, by jej to uniemożliwić.
- Odsuń się -
nakazał. - Nie ruszaj mojej ofiary.
Ja go zabiję. Ty się nie wtrącaj. Muszę to zrobić. Nie dla
ciebie czy twojego brata. Nie… Dla Ichiru, Ayi, jej siostry, dyrektora i całej
Akademii…
- Dlaczego?! Zero! -
krzyknęła szesnastolatka. - Ja właśnie… Ten facet jest powodem wszelkiego zła!
Ja właśnie chciałam…
Rido wykorzystał okazję i zaatakował Zero. Drasnął chłopaka w
policzek. Potem odwrócił się do Yuuki.
- Kiedy się tak
wkurzasz, twoja aura przypomina tę, którą miała Juri - oznajmił.
Kiryuu zaczynał
tracić cierpliwość. Za pomocą pnączy Bloody Rose zrzucił Yuuki z dachu.
- Kyaaa! -
krzyknęła.
- Stoisz mi na
drodze - rzekł spokojnie Zero, ocierając krew z prawego policzka.
- Hej, nie obchodź
się z moją dziewczyną tak brutalnie - rzekł Rido. - Powinieneś siedzieć cicho i
pozwolić mi pochłonąć cię, by twoja moc stała się częścią mojej. Wiesz,
czekałem na chwilę, w której wreszcie dojrzejesz. Shizuka zasiała ziarno,
Kaname je wyhodował… A teraz czas, bym to ja zerwał owoc. Całe twoje życie
zniszczyły i kontrolowały wampiry czystej krwi. A teraz znikniesz w ten sam
sposób, w jaki żyłeś…
Zero słuchał jego wywodu ze znudzeniem. Zlizał krew z palca i
zwrócił się do przeciwnika. W tym czasie posyłał też ku niemu kolczaste pnącza.
- Tak… - powiedział.
- Dlatego zamierzam wymordować każdego świra twojego pokroju - oznajmił.
Rido oberwał i niemal spadł w jedną z dziur. Jego lewą rękę
obległy pnącza. Zdawał się jednak niemal tego nie zauważać, gdyż zainteresował
się tym, co widział w dole. Zero wyczuł Shikiego i Touyę z Nocnej Klasy.
***
Aya jak w transie wstała i podeszła pod najbliższe drzewo. Oparła
się o pień i osunęła się po nim. Niemalże nie docierało do niej to, co działo
się tak blisko. Księżycowy Akademik coraz bardziej przypominał ruiny, było
słychać odgłosy walki… Nie interesowała się tym jednak. Miała wrażenie, że
zaraz osunie się w nicość. I niemal tego pragnęła - chciała wreszcie oderwać
się od okrutnej rzeczywistości. Miała ochotę zapaść w długi sen, który
uratowałby ją od ponurych myśli i zlikwidowałby ból, który czuła - zarówno
fizyczny, jak i psychiczny.
Przymknęła oczy, a jej głowa opadła bezwiednie na ramię.
***
Zero zeskoczył z dachu zaraz po tym, gdy posłał w kierunku
przepaści czystokrwistego wampira.
Rido szeptał coś do Yuuki. Ta zdawała się niemal nieobecna, ale
to była tylko przykrywka. Za pomocą Artemisa przebiła ciało wuja.
Kuso… Wścibska dziewucha…
Chłopak natychmiast skierował lufę Bloody Rose ku Kuranowi, który
w jednej chwili w całości został opleciony przez pnącza. Rozległ się trzask,
gdy pęta zacieśniły się wokół postaci wroga.
Wystarczyła zaledwie
sekunda, by obecność Rido przepadła. Przerażająca aura zdawała się zniknąć.
Zero westchnął. Rany…
Mógłby się trochę postarać… Miałem nadzieję na lepszą zabawę, przebiegło mu
przez myśl.
Stał na gruzach muru akademika. Wycofał już większość mocy. Przez
moment stał nieruchomo.
- Zero? Wszystko w
porządku? - odezwała się Yuuki.
Nastolatek nie
odpowiedział, tylko powoli uniósł pistolet i wycelował nim w dziewczynę, która
przez cztery lata zdawała się być jego przyjaciółką.
- Nie zbliżaj się do
mnie - wycedził, gdy szatynka chciała zrobić ku niemu krok. - Jak niby ma być
cokolwiek w porządku? - zapytał.
Jak ONA śmie w ogóle o to pytać?
- Niemalże
wszystkiego… mam już dość - kontynuował. - Dlatego… chcę to zakończyć - rzekł
ze spokojem. - Jeśli zabiję każdego wampira czystej krwi, to z pewnością
zostanie mi wybaczone… Nie zrobiłaś niczego złego, Yuuki.
- Zero… - szepnęła.
***
Aya uniosła powieki. Sen, którego tak pragnęła, czy jakakolwiek
chwila wytchnienia innego rodzaju, nie chciała nadejść. Odwróciła lekko głowę.
Ze zdziwieniem spostrzegła, że w zasięgu jej wzroku są Zero i Yuuki. Chłopak
celował w nią. Z kolei po Rido nie było śladu, brunetka nie wyczuwała też jego
obecności.
Więc to ci się udało, Zero… Gratulacje… Ale teraz… czy
podołasz temu zadaniu?
***
- Zero… Nie mogę jeszcze umrzeć - oznajmiła zdecydowanie Yuuki.
Tak ciężki… Spust… I palec, który na nim spoczywa. Mam
wrażenie, że są obciążone. Co jest? Chcę to zakończyć, ale jednak… Czy ja…
jestem więźniem mojego przywiązania do przeszłości? Przed oczami po raz kolejny stanęła mu Yuuki, którą znał. Nie muszę tego pamiętać… Wspomnienia
przewijały się, jakby oglądał film. Jej
ciepłe dłonie… Obejmowały jego ręce tak często… W głowie tłukła mi się jedna myśl - „dlaczego to ona zawsze płakała”? Za
każdym razem, gdy to on jako dziecko miał do tego prawo…
Przypomniał sobie koszmary, które dręczyły go po śmierci rodziców
„i brata”. Jedyną rzeczą, która się wtedy liczyła, była desperacka próba nie
pozwolenia tym szamoczącym się we mnie uczuciom przejęcia kontroli nad moją
świadomością… Głaskała go po głowie, gdy nie mógł spać… Ciepło jej dłoni było jak deska, której
uczepiłem się, by nie utonąć…
Wspomniał wizyty Kaname - jeszcze przed założeniem Nocnej Klasy. Wampir czystej krwi i zakochana w nim ludzka
dziewczyna. Dlaczego to mnie tak denerwowało? Czy to dlatego, że stanęła przede
mną kolejna bestia czystej krwi? A może dlatego… że to właśnie TA bestia
nauczyła tę dziewczynę, by mieć serce łagodne i kochające dla nas wszystkich?
A jej spojrzenie, zawsze takie szczere i uporczywe… Nigdy nie
odmówiło mi swej siły.
I nawet teraz, gdy stoi przede mną… Wzrok, którym mnie
obarcza, jest dokładnie taki sam.
- Dlaczego się nie ruszasz? - spytał.
Przez chwilę chciał jeszcze dodać, że nie miałby nic przeciwko
temu, by go teraz zabiła. Wtedy jednak przypomniał sobie inne spojrzenia.
Smutny, ale dziwnie
ciepły i kojący wzrok Ayi.
Spojrzenie młodszego
brata.
Determinacja w
oczach Kaori.
Nie. Jeszcze nie czas na mnie, zauważył. Kiedyś ta chwila
nadejdzie, ale póki co… Mam jeszcze cel, który chcę osiągnąć. I czeka jeszcze
na mnie wypełnienie obietnicy… Spłacenie długu względem Ayi.
Nagle wyczuł obecność Kaname. Nie odwróciwszy się nawet w jego
stronę, posłał ku niemu pnącza, które owinęły się wokół prawej ręki
znienawidzonego wampira.
- Co za powitanie… -
mruknął czystokrwisty.
- To dlatego, że się
zdecydowałem - odparł Zero. - Podjąłem decyzję, by wybić wszystkie wampiry
czystej krwi - oświadczył. - Kuran… jesteś… następny.
- Muszę podziękować
ci za to, że wzmocniłeś te kłopotliwe pęta… - odparł spokojnie Kaname. - Jednak
obawiam się, że nie mogę już dłużej wybaczać ci twojego istnienia. Ponieważ… -
Zrobił krótką pauzę. - Odważyłeś się wycelować w nią z tej broni! - krzyknął
gniewnie.
Pnącza pozbawiły Kaname ręki, choć jako czystokrwisty mógł ją
sobie uformować, gdy nadchodziła taka konieczność. Zregenerować się jednak póki
co nie mogła. Kuran zdawał się ignorować ten fakt.
- Nawet, jeśli
zrobiłeś to bez faktycznego zamiaru zabicia jej, nie mogę ci tego wybaczyć -
oświadczył. - Krwawa Różo - zwrócił się do pnączy, na których zacisnął dłoń.
Kolce wbiły się w jego rękę. - Jeśli przebudziłaś się do tego stopnia, powinnaś
rozpoznać mój głos. Równie dobrze jak smak mojej krwi…
Zero był zaskoczony, na chwilę stracił kontrolę nad Bloody Rose.
- Mógłbyś łaskawie
zdjąć te powstrzymujące mnie pnącza? - zapytał ze spokojem Kaname. - Jest ktoś,
kogo chcę chronić.
Wycofał się lekko,
dzięki czemu wyswobodził się z pnączy.
- Co… ty zrobiłeś? -
spytał Kiryuu, dziwiąc się, że jego broń słucha kogoś poza nim.
- Dziękuję ci, Krwawa
Różo - rzekł Kaname.
- Krwawa Różo! Nie
zapominaj, kto jest wrogiem - nakazał Bloody Rose Zero.
Moc znów była pod jego kontrolą. Gdy tylko to się stało, chłopak
posłał pnącza ku wrogowi. Kuran w tym samym momencie wysłał ku niemu swą krew,
która wydobywała się z miejsca, w którym powinna być jego prawa dłoń. Wtedy
między nich wepchnęła się Yuuki.
- Przestańcie obaj!
- Yuuki! -
zaprotestował Kaname. - Musisz się odsunąć. Skierował przeciw tobie broń, która
mogłaby zabić nawet ciebie. Choć trwało to tylko sekundy, nigdy nie mógłbym mu
tego wybaczyć. Nie wybaczę mu, nawet gdybyś miała mnie za to nienawidzić
pięćset czy tysiąc lat, ja…
- Nie chcę, byś
mówił takie smutne słowa - odparła Yuuki, chwytając prawą rękę brata i biorąc w
usta nieco jego krwi. Kaname pogładził jej włosy.
- Jak sobie życzysz
- zgodził się. - Teraz macie czas, by się pożegnać.
- Kaname-sen… -
Ugryzła się w język.
- Poza tym, jesteś
już w pełni świadoma… Tego jednego, jedynego miejsca, które jest ci
przeznaczone, Yuuki.
Kuran odszedł. Dziewczyna patrzyła na niego przez chwilę, po czym
odwróciła się i pobiegła do Zero, który ukląkł na ziemi, próbując wycofać
kłopotliwie wielką moc.
- Nic ci nie jest?
Co się z tobą stało? - pytała Yuuki. - Dlaczego… Krwawa Róża pije krew? Prawie
jak wampir… - Chłopak ignorował ją. - Hej, Zero. No dalej, puść ten pistolet.
A jednak… nie potrafiłem jej zabić.
Nie bardzo zwracał uwagę na to, że Yuuki próbuje wyrwać mu broń z
ręki. Zirytował go fakt, że nie potrafił zapomnieć o przeszłości.
W końcu dziewczynie udało się wyrwać pistolet z zaciśniętej
dłoni, jednak Zero wstał i poczuł wtedy trudny do opisania ból, który jednak
trwał zaledwie ułamek sekundy.
- Wybacz, Zero…
Wszystko w…
Wyciągnęła ku niemu
rękę, lecz on zdecydowanie ją odepchnął. Spojrzał na nią ze złością i
cierpieniem. Potem spuścił wzrok.
Zaraz mnie coś trafi… To jest…
- Przepraszam -
przerwała mu rozmyślania Yuuki. - Cóż, jeśli wszystko w porządku, to…
Chciała już odwrócić
się i odejść. Zero zacisnął zęby, złapał ją za rękę, a potem gwałtownie do
siebie przygarnął.
***
Mówili coś do siebie. Gdyby tylko chciała, mogłaby usłyszeć ich
rozmowę. Aya stwierdziła jednak, że wcale tego nie chce. Poczuła
wszechogarniającą ją beznadzieję. Czuła ogromny smutek, choć nie wiedziała,
skąd się tak naprawdę brał.
Spuściła wzrok. Poczuła zapach krwi Yuuki, gdy Zero wbił na
chwilę kły w jej szyję. Zauważyła, że nienawidzi tego zapachu. Równie mocno jak
jego właścicielki.
Ponownie spojrzała na byłych prefektów.
Pocałował… ją, zauważyła
z przerażeniem.
Poczuła dziwny ból w sercu. A może tylko go sobie wymyśliła?
Niczego już nie wiedziała i nie chciała wiedzieć. Nareszcie
osunęła się w nicość.
***
Zero oderwał usta od warg Yuuki.
- To pożegnanie -
powiedział cicho. - I zakończenie. Ale… chcę ci zadać jedno, ostatnie pytanie.
Teraz, kiedy odzyskałaś swoje wspomnienia… czy pozbyłaś się wszystkich lęków i
zmartwień?
- Tak - odparła.
- Ja też - odetchnął
z ulgą, ciesząc się, że sprawa z Yuuki zaraz na dobre się zakończy. - Ze mną jest
i będzie w porządku, nawet jeśli nie będzie cię dłużej przy mnie. Mam jeszcze
osoby, na których mi zależy. Ale „to” mnie już nie powstrzymuje… Mogę się nieco
odprężyć i skoncentrować na osiągnięciu swojego celu. - I wypełnieniu pewnej obietnicy, dodał w myślach. - Idź, Yuuki.
Dołącz do mężczyzny, z którym będziesz mogła spędzić całą wieczność.
Odwrócił się i
podniósł z ziemi Bloody Rose.
- Ale pamiętaj, że
kiedy spotkamy się po raz kolejny… - dodał. -
Zabiję cię, Yuuki.
- Więc… W takim
razie, będę przed tobą uciekać, Zero - odparła szatynka.
Każde ruszyło w stronę własnej przyszłości.
Sayōnara.
***
Na tym kończymy tom X. ;) Rozdział podzieliłam na dwie części, bo z tymi wszystkimi obrazkami w jednej by się nie zmieścił. xD
O rany, muszę spadać :/ Szkoła wzywa... Zapraszam na sobotni rozdział "Ku przyszłości".
Na tym kończymy tom X. ;) Rozdział podzieliłam na dwie części, bo z tymi wszystkimi obrazkami w jednej by się nie zmieścił. xD
O rany, muszę spadać :/ Szkoła wzywa... Zapraszam na sobotni rozdział "Ku przyszłości".
[wpis z dnia 19.05.10]
Przemianę Yuuki i pojawienie sie Rido znowu dostałam tak szybko, jak wtedy Ichiru xD
OdpowiedzUsuńNie wiem od czego zacząć, więc może od Kao. Podobało mi się jak walczyła, jak się starała a nawet jak chwilami nie dawała rady. to było takie naturalne i ludzkie. Kiedy pobiegła do szkoły to coś czułam, że kogoś spotka, ale raczej spodziewałam się Ichiru a nie Aidou. Lubię wątek niestabilności uczuć Kao. Jestem ciekawa komu odda swoje serce, czy wampirowi czy Ichiru(jeśli on przeżyje XD). A skoro już mówię o Ichiru w ogóle nie pamiętałam tego, że dał krew swojemu bratu i chyba dlatego mnie to zaskoczyło. Znaczy jak już się żegnał z Kao (a to było niesamowicie urocze i słodkie, jak on nie chciał się obrócić bo wiedział, że jak zobaczy Kao to nie będzie mógł pójść do brata) to coś podejrzewałam, że nie zrobi nic złego, a jak mówił o pożegnaniu to mi się tak smutno zrobiło. Chociaż myślę, że gdyby Shizuka nie chciałaby śmierci Rido, to by Ichiru nie dał sie "zjeść" bratu. Ale i tak piękny gest. A jeszcze bardziej niesamowita była scena jak Aya za wszelką cenę chciała przytrzymać go przy życiu. No to skoro przy Ayi jestem, czy ona zyskała nową umiejętność? wiatr? bo tego wcześniej nie było. xD musi być to dla niej przytłaczające. W ogóle podobała mi się scena jak ona z Kao wychodziły z akademika mimo, że wampiry chciały ich powstrzymać. Genialnie się wtedy zachowały i "powaliły" wampiry z nocnej klasy. Dziewczyny twoją świetną drużynę! Uwielbiam je obie! :D No ale wracając do Ayi, rany jak mi jej było szkoda. Biedna dziewczyna coraz bardziej jest świadoma swoich uczuć. W prawdzie nigdy nie nie lubiłam Yuuki, ale po waszych rozdziałach, aż myślałam o niej tak samo kiedy tylko pojawiała się we fragmentach z Ayą. Może dlatego, ze teraz kibicuję Zero i Ayi, a ona po prostu go raniła cały czas swoim głupim zachowaniem? Naprawdę, tutaj mnie też denerwowała i widocznie jej zachowanie było naprawdę głupie. Zero mówi "zostaw", a ona nie i tak ruszy, bo musi walczyć ze złem.
Ale teraz "nowy" Zero mi się podoba. :3 Wycierpiał już swoje moim zdaniem. Nareszcie odetchnie i będzie mógł zacząć od nowa, bo on chyba był jeszcze bardziej tragiczną (jak dla mnie) postacią niż Aya, bo ona to zawsze miała Kao na dobre i na złe... a go Yuuki zostawiła. Tylko mnie zastanawia co będzie dalej. :D
A tak propo Aya twojego komentarza, mogę ci tylko życzyć na studiach powodzenia. xD
I co do Kage.... w sumie przemyślałam sobie jego moc, bo on potrafił jakby siłą umysłu zamieniać wampiry w proch, a Maaya już była martwa i prawie w tym samym czasie co Kage zabił tamte wampiry, ona zamieniła się w proch razem z nimi, więc może dlatego oni wszyscy myślą, że on zabił swoją żonę? XD pewnie tak.
A przy okazji, zapraszam na nowy rozdział! :D
Usuń