poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom X, rozdział L - "Więzień przeszłości"


       Serce Ayi waliło jak oszalałe.
       Mam szansę… Być może ostatnią w moim życiu! Tym razem… nie przepuszczę okazji!
       Dzięki jakiemuś tajemniczemu instynktowi, który nagle się w niej odezwał, doskonale wiedziała, w którą stronę się udać. Czuła, że zbliża się do celu.
       Księżycowy Akademik. Tak, na pewno tam jest… Wiem to.
       Biegła na skróty, przez las.
       Właściwie… Nie mam pojęcia, co zrobię, gdy (czy raczej JEŚLI) stanę z nim twarzą w twarz. Istnieje szansa, że nie zabije mnie od razu… Jeśli tak będzie, być może uda mi się zainicjować rozmowę… Shizuka z jakiegoś powodu nie chciała mnie uśmiercić, może Rido też ma względem mnie jakiś cel? Nie, raczej wątpię, to by było dziwne. Ale na pewno co nieco o mnie wie… Ciekawe skąd? Nieważne. To, co się teraz liczy… to dotarcie do niego na czas. Zanim zginie z rąk Zero.
       Nie sądziła, by Kiryuu się spieszył. Jednak musiała być pewna, że zdąży. Przyspieszyła więc i po chwili znalazła się na terytorium Nocnej Klasy.
       Ślady obecności złych mocy były widoczne gołym okiem. Aura wokół była przerażająca, a czym bliżej budynku dormitorium, tym więcej trupów leżało na ziemi. Zapach krwi był niezwykle intensywny. Aya automatycznie zakryła nos ręką.
       Nie zwolniła ani na chwilę. Wpadła do akademika. Rozejrzała się uważnie. Nietrudno było znaleźć ślady pobytu Rido w poszczególnych miejscach budynku. Martwe ciała, wyburzone ściany, krew…
       Jest blisko…
       Aya skręciła w jeden z korytarzy. I wtedy go zobaczyła.
       Był wysokim i dobrze zbudowanym szatynem. Jedno oko miał brązowe, drugie szaroniebieskie. Zdecydowanie wyglądał na brata Haruki i Juri Kuranów, których podobizny brunetka widziała w księdze pochodzącej ze Związku Łowców.
       - To tyle, jeśli chodzi o przystawki - oświadczył mężczyzna, zwracając się do kilku wampirów, które z nim przebywały. - Idźcie posprzątać - polecił.
       - Tak, Rido-sama.
       Słudzy pokłonili się i zniknęli. Został tylko jeden z nich.
       Czystokrwisty odwrócił się w stronę dziewczyny.
       - Och, cóż za niespodzianka! - zawołał, a na jego twarzy pojawił się okrutny uśmiech. Zrobił kilka kroków w stronę nastolatki. Ta nawet nie drgnęła.
       Pewnie będę tego żałować, ale…
       - CHA, CHA! - zaśmiał się Rido. - Toż to panna Aya Katayama! - rzekł. - Nie mylę się, prawda? Nie, oczywiście, że nie, nie ma mowy o pomyłce… - odpowiedział sobie. - Jesteś do nich tak niesamowicie podobna, że ten, kto ich znał, nigdy nie popełniłby błędu w tej sprawie.
       Aya milczała. Kuran przeszywał ją spojrzeniem.
       Więc naprawdę ich znał…
       - Nawiasem mówiąc, to zaskakujące, że tak trudno wyczuć twoją obecność… Ciekaw jestem, dlaczego tak jest… Ale cóż, pewnie się tego nie dowiem, więc nie będę się nad tym dłużej zastanawiał - zrobił pauzę. - Masao - rzekł po chwili.
       Wampir w ułamku sekundy znalazł się tuż za Ayą i mocno ją złapał. Nie opierała się.
       - Hm, nie jesteś zbyt rozmowna - zauważył Rido. - Cóż, chyba nic na to nie poradzę. Wiesz, dziwię się, że tu przyszłaś. Masz chyba świadomość, że zaraz zginiesz?
       Skinęła głową.
       - Ach, twoja krew pachnie w tak niesamowicie oryginalny sposób… - powiedział, chwytając prawą dłoń dziewczyny i czujnie wpatrując się w ranę, którą sama sobie zadała. - Oj, broń Łowców. Niedobrze, niedobrze. Zdolność regeneracji ci teraz nie działa.
       Och, serio?
       - Cóż, chyba nie ma co zwlekać. Masz jakieś ostatnie życzenie przed przejściem na tamten świat? - spytał z uśmiechem.
       - Owszem - odparła.
       Dziwny gość. Ale to dobrze…
       Czystokrwisty zdziwił się nieco.
       - No proszę, jednak umiesz mówić - zadrwił. - Słucham więc.
       - Chciałabym tylko… byś wyjawił mi prawdę - rzekła cicho.
       - Prawdę? - Rido uniósł jedną brew do góry. - To znaczy?
       - Czy możesz mi wyjawić… kim był mój ojciec?
       Kuran patrzył przez kilka sekund na dziewczynę. Potem uśmiechnął się okrutnie.
       - Tak, oczywiście, że mogę - zachichotał.
       Naprawdę… mi powie?! Serce zaczęło jej walić. Miała pustkę w głowie.
       Powoli nachylił się do niej i wyszeptał dwa słowa.
       Imię i nazwisko, które Aya chciała poznać od tak dawna.
       Powiedział to tak cicho, że wampir trzymający nastolatkę nie mógł tego usłyszeć.
       Ale ona owszem.
       Zadrżała.
       Rido odsunął się od niej i patrzył na nią z zadowoleniem.
       Dziewczyna zamrugała kilka razy.
       - Kłamiesz - wyszeptała. - Taka osoba nie istnieje - rzekła, przypominając sobie każdą postać z księgi.
       - Ach tak? Heh. - Uśmiechnął się pod nosem. - To tak jak Yuuki Kuran, czyż nie?
       Aya gwałtownie uniosła głowę i spojrzała na Rido.
       - Niemożliwe… Niemożliwe…
       - Możesz nie wierzyć, mnie to tam obojętne - oznajmił wesołym tonem czystokrwisty. - To nieistotne, bo i tak zaraz cię zabiję. Powinnaś się cieszyć, wreszcie dołączysz do matki.
       Nagle, kilka metrów przed nimi, a także NAD nimi, bo w dziurze w suficie, pojawił się Aidou. Zauważył potężnego wampira.
       - Ty jesteś… - zaczął ze zdumieniem. - Kuran… Rido-sama…
       Mężczyzna odwrócił się od Ayi i przeniósł wzrok na Hanabusę.
       - Hm, nie potrzebuję już więcej przystawek, ale ty wydajesz się wart zjedzenia. A dziewczyna będzie na deser - zaśmiał się. Podszedł do miejsca, w którym stał przed przybyciem Ayi i wyciągnął rękę ku Aidou. - Chodź do mnie - przykazał.
       Mina Hanabusy zmieniła się.
       Ten kretyn… oddziałuje na niego… Za pomocą tych swoich czystokrwistych  mocy może podporządkować sobie osoby z niższych klas, zauważyła dziewczyna. Potem zdała sobie sprawę z tego, że Rido całkiem już o niej zapomniał. Dobrze, teraz mam szansę. Muszę jeszcze trochę pożyć, by wspierać Kao. Szczególnie teraz, gdy tak bardzo się martwi…
       Zdecydowanie uwolniła moc i w jednej chwili unieruchamiający ją wampir zamienił się w popiół.
       Ech, chyba przydałoby się uratować Aidou… Ale wtedy z ucieczki nici… Nie, nie mogę być taką wstrętną egoistką…
       Już chciała ruszyć w stronę chłopaka, gdy na scenie zjawiła się Yuuki. Aya spojrzała na nią z nienawiścią, jednak widząc, że szatynka zamierza ochronić Hanabusę, stwierdziła, że nic tu po niej. Niespiesznie zaczęła się wycofywać.
       Po chwili zapomniała już o tym, co się przed chwilą działo. Została sam na sam z dwoma słowami, które odbijały się echem po jej myślach.
       - Aya? Co tu robisz?
       Brunetka uniosła opuszczona dotychczas głowę. Przed sobą ujrzała Zero.
       - Już nic - odparła.
       Stracił Yuuki… A zaraz pewnie znienawidzi też mnie…
       - Dobra, nieważne. Idź stąd, zgoda? Uciekaj, proszę! - powiedział błagalnym tonem Kiryuu. - Nie chcę już nikogo więcej stracić.
       I tak stracisz, pomyślała ze smutkiem, jednak posłusznie skinęła głową.
       - Powodzenia - szepnęła. - Wróć.
       - Oczywiście. Przecież ci obiecałem.
       Po czym każde ruszyło w swoją stronę.
***
       Kaori miała wrażenie, że zapas łez już jej się wyczerpał. Mimo wszystko w życiu płakała niewiele. Teraz z kolei szlochała tak długo, jak nigdy dotąd. W końcu przestała.
       Nie odrywała wzroku od twarzy kolegi. Patrzyła to na jego zamknięte powieki, to na niemalże białe policzki albo sine usta. Wcześniej obserwowała też własne łzy, które spływały po jego twarzy.
       Na bieżąco kontrolowała jego zdolności życiowe. Wciąż oddychał z trudem, a serce biło nienaturalnie powoli, ale nie było już krytycznych sytuacji, które przypominałyby tę, która miała miejsce chwilę po wyjściu Ayi.
       Właśnie, nēsan… Uważaj na siebie, proszę… I ty też, Kiryuu. Musisz żyć dla niej i dla swojego brata…
       Potem jej myśli ponownie skupiły się na ledwo żywym bliźniaku.
       - Ichiru… - wyszeptała.
***
       Zero skierował lufę Bloody Rose w sufit. Nacisnął spust. Rozległ się huk, a część dachu natychmiast spadła na korytarz.
       Chłopak bez trudu dostał się na zewnątrz. Wokół było pełno silnych, kolczastych pnączy, które wydostawały się z jego pistoletu.
       Na dachu stali Rido, Yuuki, Hanabusa, a nieco dalej także Akatuski i Ruka. Poza nimi znajdowało się tam też kilka wrogich wampirów. Zero zignorował jednak obecność większości z nich, skupiając swą uwagę na tym, którego miał zamiar zaraz zabić.
       Czuł się pewnie. Tak bardzo, jak jeszcze nigdy dotąd. Wiedział, że stał się potężny, a moc, która wydobywała się z jego ciała i łączyła z Krwawą Różą, może bez problemu zostać przyczyną klęski nawet czystokrwistego wampira.
       Przelotnie spojrzał na Yuuki. Nie poczuł nic poza frustracją, nienawiścią i nostalgią. Potem sięgnął po krążącą w jego żyłach moc. Pnącza obrosły pistolet i jego prawą rękę.
       - Hej, jak długo macie zamiar spać? - spytał, patrząc na wrogów. - Wstawać, wampiry.
       Przedstawienie czas zacząć, pomyślał.
       Słudzy Rido rzucili się na niego. Zero niespiesznie chciał zareagować, gdy tuż przy nim pojawiła się Yuuki, która go w tym wyręczyła przy pomocy swej broni, Artemis.
       - Co ty robisz? - zapytał ze zdziwieniem chłopak. - Jesteś „wrogiem”.
       - Dawno temu zdecydowałam, że będę twoim sprzymierzeńcem - odparła szatynka. - Nawet, jeśli jesteśmy też wrogami.
***
       Aya wyszła wreszcie z budynku. Odeszła od niego na małą odległość. Poczuła ogarniające ją ogromne zmęczenie. Zdała sobie wreszcie sprawę z tego, że straciła sporą ilość krwi, bała się i stresowała, przelała dużą ilość energii życiowej na Ichiru, wyczerpała się biegiem, a do tego nic nie jadła od czasu kolacji u dyrektora.
       Jednak nie to wszystko martwiło ją najbardziej. Najgorsza była świadomość, czyją córką tak naprawdę była. Nie mogła przyjąć tego do wiadomości. Albo raczej nie chciała. Próbowała przekonać samą siebie, że Rido mógł kłamać, jednak z niewiadomego powodu przekonana była, że Kuran powiedział jej prawdę.
       Nie mogła tego znieść. Osunęła się na kolana. Zapomniała o tym, że w tej chwili Zero prawdopodobnie musi zmierzyć się z czystokrwistym wampirem, a jego brat walczy o życie, o ile jeszcze nie umarł.
       Jej myśli przepełniły rozmazane obrazy. Wizerunki znienawidzonego ojca, ciepły uśmiech matki, wesoła twarz Reiko…
       Dlaczego „on” żyje, podczas gdy one musiały odejść…?
***
       Rido wyciągnął łapę ku Yuuki. Mówił coś do niej, ta z kolei zdenerwowała się porządnie. Wróg chciał już złapać jej głowę, gdy Zero mu przeszkodził. Nawet nie spojrzał na dziewczynę - jego wzrok przemieszczał się wraz z Rido.
       - Hej, świrze - odezwał się. - Jesteś moją ofiarą. Zacznij zachowywać się jak na zdobycz przystało i przynajmniej spróbuj walczyć i uciec śmierci…
       Kuran w jednej chwili znalazł się tuż przed siedemnastolatkiem.
       - Niby czemu jestem twoją ofiarą? - spytał. - Ach… Nie czasem dlatego, że to ja wymierzyłem twojemu bliźniakowi śmiertelny cios?
       Zero spojrzał na niego ze złością.
       Zemszczę się za to. Proszę, Ichiru, dożyj tego…
       - Ale… ty go pożarłeś i odebrałeś mu moc, która od początku ci się należała, co? - kontynuował Rido.
       To znaczy, że jest przekonany, że Ichiru naprawdę już nie żyje. Oby tak nie było…
       - Yuuki, tylko posłuchaj… - mężczyzna zwrócił się do szatynki. - Ten koleś jest tak samo złym wampirem jak ja. Pochłonął swojego własnego brata, ciało ze swojego ciała - powiedział, po czym na powrót zwrócił się ku Zero. - Ale popełniasz wielki błąd, były Łowco! Jest zupełnie na odwrót. - Uniósł palec wskazujący. - To ty… - Wskazał na Kiryuu. - Jesteś moją ofiarą.
       Yuuki, która stała za nim, zamachnęła się Artemisem. Trafiłaby Rido, jednak Zero posłał w jego kierunku pnącza, by jej to uniemożliwić.
       - Odsuń się - nakazał. - Nie ruszaj mojej ofiary.
       Ja go zabiję. Ty się nie wtrącaj. Muszę to zrobić. Nie dla ciebie czy twojego brata. Nie… Dla Ichiru, Ayi, jej siostry, dyrektora i całej Akademii…
       - Dlaczego?! Zero! - krzyknęła szesnastolatka. - Ja właśnie… Ten facet jest powodem wszelkiego zła! Ja właśnie chciałam…
       Rido wykorzystał okazję i zaatakował Zero. Drasnął chłopaka w policzek. Potem odwrócił się do Yuuki.
       - Kiedy się tak wkurzasz, twoja aura przypomina tę, którą miała Juri - oznajmił.
       Kiryuu zaczynał tracić cierpliwość. Za pomocą pnączy Bloody Rose zrzucił Yuuki z dachu.
       - Kyaaa! - krzyknęła.
       - Stoisz mi na drodze - rzekł spokojnie Zero, ocierając krew z prawego policzka.
       - Hej, nie obchodź się z moją dziewczyną tak brutalnie - rzekł Rido. - Powinieneś siedzieć cicho i pozwolić mi pochłonąć cię, by twoja moc stała się częścią mojej. Wiesz, czekałem na chwilę, w której wreszcie dojrzejesz. Shizuka zasiała ziarno, Kaname je wyhodował… A teraz czas, bym to ja zerwał owoc. Całe twoje życie zniszczyły i kontrolowały wampiry czystej krwi. A teraz znikniesz w ten sam sposób, w jaki żyłeś…
       Zero słuchał jego wywodu ze znudzeniem. Zlizał krew z palca i zwrócił się do przeciwnika. W tym czasie posyłał też ku niemu kolczaste pnącza.
       - Tak… - powiedział. - Dlatego zamierzam wymordować każdego świra twojego pokroju - oznajmił.
       Rido oberwał i niemal spadł w jedną z dziur. Jego lewą rękę obległy pnącza. Zdawał się jednak niemal tego nie zauważać, gdyż zainteresował się tym, co widział w dole. Zero wyczuł Shikiego i Touyę z Nocnej Klasy.
***
       Aya jak w transie wstała i podeszła pod najbliższe drzewo. Oparła się o pień i osunęła się po nim. Niemalże nie docierało do niej to, co działo się tak blisko. Księżycowy Akademik coraz bardziej przypominał ruiny, było słychać odgłosy walki… Nie interesowała się tym jednak. Miała wrażenie, że zaraz osunie się w nicość. I niemal tego pragnęła - chciała wreszcie oderwać się od okrutnej rzeczywistości. Miała ochotę zapaść w długi sen, który uratowałby ją od ponurych myśli i zlikwidowałby ból, który czuła - zarówno fizyczny, jak i psychiczny.
       Przymknęła oczy, a jej głowa opadła bezwiednie na ramię.
***
       Zero zeskoczył z dachu zaraz po tym, gdy posłał w kierunku przepaści czystokrwistego wampira.
       Rido szeptał coś do Yuuki. Ta zdawała się niemal nieobecna, ale to była tylko przykrywka. Za pomocą Artemisa przebiła ciało wuja.
       Kuso… Wścibska dziewucha…
       Chłopak natychmiast skierował lufę Bloody Rose ku Kuranowi, który w jednej chwili w całości został opleciony przez pnącza. Rozległ się trzask, gdy pęta zacieśniły się wokół postaci wroga.
       Wystarczyła zaledwie sekunda, by obecność Rido przepadła. Przerażająca aura zdawała się zniknąć.
       Zero westchnął. Rany… Mógłby się trochę postarać… Miałem nadzieję na lepszą zabawę, przebiegło mu przez myśl.
       Stał na gruzach muru akademika. Wycofał już większość mocy. Przez moment stał nieruchomo.
       - Zero? Wszystko w porządku? - odezwała się Yuuki.
       Nastolatek nie odpowiedział, tylko powoli uniósł pistolet i wycelował nim w dziewczynę, która przez cztery lata zdawała się być jego przyjaciółką.
       - Nie zbliżaj się do mnie - wycedził, gdy szatynka chciała zrobić ku niemu krok. - Jak niby ma być cokolwiek w porządku? - zapytał.
       Jak ONA śmie w ogóle o to pytać?
       - Niemalże wszystkiego… mam już dość - kontynuował. - Dlatego… chcę to zakończyć - rzekł ze spokojem. - Jeśli zabiję każdego wampira czystej krwi, to z pewnością zostanie mi wybaczone… Nie zrobiłaś niczego złego, Yuuki.
       - Zero… - szepnęła.
***
       Aya uniosła powieki. Sen, którego tak pragnęła, czy jakakolwiek chwila wytchnienia innego rodzaju, nie chciała nadejść. Odwróciła lekko głowę. Ze zdziwieniem spostrzegła, że w zasięgu jej wzroku są Zero i Yuuki. Chłopak celował w nią. Z kolei po Rido nie było śladu, brunetka nie wyczuwała też jego obecności.
       Więc to ci się udało, Zero… Gratulacje… Ale teraz… czy podołasz temu zadaniu?
***
       - Zero… Nie mogę jeszcze umrzeć - oznajmiła zdecydowanie Yuuki.
       Tak ciężki… Spust… I palec, który na nim spoczywa. Mam wrażenie, że są obciążone. Co jest? Chcę to zakończyć, ale jednak… Czy ja… jestem więźniem mojego przywiązania do przeszłości? Przed oczami po raz kolejny stanęła mu Yuuki, którą znał. Nie muszę tego pamiętać… Wspomnienia przewijały się, jakby oglądał film. Jej ciepłe dłonie… Obejmowały jego ręce tak często… W głowie tłukła mi się jedna myśl - „dlaczego to ona zawsze płakała”? Za każdym razem, gdy to on jako dziecko miał do tego prawo…
       Przypomniał sobie koszmary, które dręczyły go po śmierci rodziców „i brata”.  Jedyną rzeczą, która się wtedy liczyła, była desperacka próba nie pozwolenia tym szamoczącym się we mnie uczuciom przejęcia kontroli nad moją świadomością… Głaskała go po głowie, gdy nie mógł spać… Ciepło jej dłoni było jak deska, której uczepiłem się, by nie utonąć…
       Wspomniał wizyty Kaname - jeszcze przed założeniem Nocnej Klasy. Wampir czystej krwi i zakochana w nim ludzka dziewczyna. Dlaczego to mnie tak denerwowało? Czy to dlatego, że stanęła przede mną kolejna bestia czystej krwi? A może dlatego… że to właśnie TA bestia nauczyła tę dziewczynę, by mieć serce łagodne i kochające dla nas wszystkich?
       A jej spojrzenie, zawsze takie szczere i uporczywe… Nigdy nie odmówiło mi swej siły.
       I nawet teraz, gdy stoi przede mną… Wzrok, którym mnie obarcza, jest dokładnie taki sam.
       - Dlaczego się nie ruszasz? - spytał.
       Przez chwilę chciał jeszcze dodać, że nie miałby nic przeciwko temu, by go teraz zabiła. Wtedy jednak przypomniał sobie inne spojrzenia.
       Smutny, ale dziwnie ciepły i kojący wzrok Ayi.
       Spojrzenie młodszego brata.
       Determinacja w oczach Kaori.
       Nie. Jeszcze nie czas na mnie, zauważył. Kiedyś ta chwila nadejdzie, ale póki co… Mam jeszcze cel, który chcę osiągnąć. I czeka jeszcze na mnie wypełnienie obietnicy… Spłacenie długu względem Ayi.
       Nagle wyczuł obecność Kaname. Nie odwróciwszy się nawet w jego stronę, posłał ku niemu pnącza, które owinęły się wokół prawej ręki znienawidzonego wampira.
       - Co za powitanie… - mruknął czystokrwisty.
       - To dlatego, że się zdecydowałem - odparł Zero. - Podjąłem decyzję, by wybić wszystkie wampiry czystej krwi - oświadczył. - Kuran… jesteś… następny.
       - Muszę podziękować ci za to, że wzmocniłeś te kłopotliwe pęta… - odparł spokojnie Kaname. - Jednak obawiam się, że nie mogę już dłużej wybaczać ci twojego istnienia. Ponieważ… - Zrobił krótką pauzę. - Odważyłeś się wycelować w nią z tej broni! - krzyknął gniewnie.
       Pnącza pozbawiły Kaname ręki, choć jako czystokrwisty mógł ją sobie uformować, gdy nadchodziła taka konieczność. Zregenerować się jednak póki co nie mogła. Kuran zdawał się ignorować ten fakt.
       - Nawet, jeśli zrobiłeś to bez faktycznego zamiaru zabicia jej, nie mogę ci tego wybaczyć - oświadczył. - Krwawa Różo - zwrócił się do pnączy, na których zacisnął dłoń. Kolce wbiły się w jego rękę. - Jeśli przebudziłaś się do tego stopnia, powinnaś rozpoznać mój głos. Równie dobrze jak smak mojej krwi…
       Zero był zaskoczony, na chwilę stracił kontrolę nad Bloody Rose.
       - Mógłbyś łaskawie zdjąć te powstrzymujące mnie pnącza? - zapytał ze spokojem Kaname. - Jest ktoś, kogo chcę chronić.
       Wycofał się lekko, dzięki czemu wyswobodził się z pnączy.
       - Co… ty zrobiłeś? - spytał Kiryuu, dziwiąc się, że jego broń słucha kogoś poza nim.
       - Dziękuję ci, Krwawa Różo - rzekł Kaname.
       - Krwawa Różo! Nie zapominaj, kto jest wrogiem - nakazał Bloody Rose Zero.
       Moc znów była pod jego kontrolą. Gdy tylko to się stało, chłopak posłał pnącza ku wrogowi. Kuran w tym samym momencie wysłał ku niemu swą krew, która wydobywała się z miejsca, w którym powinna być jego prawa dłoń. Wtedy między nich wepchnęła się Yuuki.
       - Przestańcie obaj!
       - Yuuki! - zaprotestował Kaname. - Musisz się odsunąć. Skierował przeciw tobie broń, która mogłaby zabić nawet ciebie. Choć trwało to tylko sekundy, nigdy nie mógłbym mu tego wybaczyć. Nie wybaczę mu, nawet gdybyś miała mnie za to nienawidzić pięćset czy tysiąc lat, ja…
       - Nie chcę, byś mówił takie smutne słowa - odparła Yuuki, chwytając prawą rękę brata i biorąc w usta nieco jego krwi. Kaname pogładził jej włosy.
       - Jak sobie życzysz - zgodził się. - Teraz macie czas, by się pożegnać.
       - Kaname-sen… - Ugryzła się w język.
       - Poza tym, jesteś już w pełni świadoma… Tego jednego, jedynego miejsca, które jest ci przeznaczone, Yuuki.
       Kuran odszedł. Dziewczyna patrzyła na niego przez chwilę, po czym odwróciła się i pobiegła do Zero, który ukląkł na ziemi, próbując wycofać kłopotliwie wielką moc.
       - Nic ci nie jest? Co się z tobą stało? - pytała Yuuki. - Dlaczego… Krwawa Róża pije krew? Prawie jak wampir… - Chłopak ignorował ją. - Hej, Zero. No dalej, puść ten pistolet.
       A jednak… nie potrafiłem jej zabić.
       Nie bardzo zwracał uwagę na to, że Yuuki próbuje wyrwać mu broń z ręki. Zirytował go fakt, że nie potrafił zapomnieć o przeszłości.
       W końcu dziewczynie udało się wyrwać pistolet z zaciśniętej dłoni, jednak Zero wstał i poczuł wtedy trudny do opisania ból, który jednak trwał zaledwie ułamek sekundy.
       - Wybacz, Zero… Wszystko w…
       Wyciągnęła ku niemu rękę, lecz on zdecydowanie ją odepchnął. Spojrzał na nią ze złością i cierpieniem. Potem spuścił wzrok.
       Zaraz mnie coś trafi… To jest…
       - Przepraszam - przerwała mu rozmyślania Yuuki. - Cóż, jeśli wszystko w porządku, to…
       Chciała już odwrócić się i odejść. Zero zacisnął zęby, złapał ją za rękę, a potem gwałtownie do siebie przygarnął.
***
       Mówili coś do siebie. Gdyby tylko chciała, mogłaby usłyszeć ich rozmowę. Aya stwierdziła jednak, że wcale tego nie chce. Poczuła wszechogarniającą ją beznadzieję. Czuła ogromny smutek, choć nie wiedziała, skąd się tak naprawdę brał.
       Spuściła wzrok. Poczuła zapach krwi Yuuki, gdy Zero wbił na chwilę kły w jej szyję. Zauważyła, że nienawidzi tego zapachu. Równie mocno jak jego właścicielki.
       Ponownie spojrzała na byłych prefektów.
       Pocałował… ją, zauważyła z przerażeniem.
       Poczuła dziwny ból w sercu. A może tylko go sobie wymyśliła?
       Niczego już nie wiedziała i nie chciała wiedzieć. Nareszcie osunęła się w nicość.
***
       Zero oderwał usta od warg Yuuki.
       - To pożegnanie - powiedział cicho. - I zakończenie. Ale… chcę ci zadać jedno, ostatnie pytanie. Teraz, kiedy odzyskałaś swoje wspomnienia… czy pozbyłaś się wszystkich lęków i zmartwień?
       - Tak - odparła.
       - Ja też - odetchnął z ulgą, ciesząc się, że sprawa z Yuuki zaraz na dobre się zakończy. - Ze mną jest i będzie w porządku, nawet jeśli nie będzie cię dłużej przy mnie. Mam jeszcze osoby, na których mi zależy. Ale „to” mnie już nie powstrzymuje… Mogę się nieco odprężyć i skoncentrować na osiągnięciu swojego celu. - I wypełnieniu pewnej obietnicy, dodał w myślach. - Idź, Yuuki. Dołącz do mężczyzny, z którym będziesz mogła spędzić całą wieczność.
       Odwrócił się i podniósł z ziemi Bloody Rose.
       - Ale pamiętaj, że kiedy spotkamy się po raz kolejny… - dodał. -  Zabiję cię, Yuuki.
       - Więc… W takim razie, będę przed tobą uciekać, Zero - odparła szatynka.
       Każde ruszyło w stronę własnej przyszłości.
       Sayōnara.





***
   Na tym kończymy tom X. ;) Rozdział podzieliłam na dwie części, bo z tymi wszystkimi obrazkami w jednej by się nie zmieścił. xD
O rany, muszę spadać :/ Szkoła wzywa... Zapraszam na sobotni rozdział "Ku przyszłości".
[wpis z dnia 19.05.10] 

2 komentarze:

  1. Przemianę Yuuki i pojawienie sie Rido znowu dostałam tak szybko, jak wtedy Ichiru xD
    Nie wiem od czego zacząć, więc może od Kao. Podobało mi się jak walczyła, jak się starała a nawet jak chwilami nie dawała rady. to było takie naturalne i ludzkie. Kiedy pobiegła do szkoły to coś czułam, że kogoś spotka, ale raczej spodziewałam się Ichiru a nie Aidou. Lubię wątek niestabilności uczuć Kao. Jestem ciekawa komu odda swoje serce, czy wampirowi czy Ichiru(jeśli on przeżyje XD). A skoro już mówię o Ichiru w ogóle nie pamiętałam tego, że dał krew swojemu bratu i chyba dlatego mnie to zaskoczyło. Znaczy jak już się żegnał z Kao (a to było niesamowicie urocze i słodkie, jak on nie chciał się obrócić bo wiedział, że jak zobaczy Kao to nie będzie mógł pójść do brata) to coś podejrzewałam, że nie zrobi nic złego, a jak mówił o pożegnaniu to mi się tak smutno zrobiło. Chociaż myślę, że gdyby Shizuka nie chciałaby śmierci Rido, to by Ichiru nie dał sie "zjeść" bratu. Ale i tak piękny gest. A jeszcze bardziej niesamowita była scena jak Aya za wszelką cenę chciała przytrzymać go przy życiu. No to skoro przy Ayi jestem, czy ona zyskała nową umiejętność? wiatr? bo tego wcześniej nie było. xD musi być to dla niej przytłaczające. W ogóle podobała mi się scena jak ona z Kao wychodziły z akademika mimo, że wampiry chciały ich powstrzymać. Genialnie się wtedy zachowały i "powaliły" wampiry z nocnej klasy. Dziewczyny twoją świetną drużynę! Uwielbiam je obie! :D No ale wracając do Ayi, rany jak mi jej było szkoda. Biedna dziewczyna coraz bardziej jest świadoma swoich uczuć. W prawdzie nigdy nie nie lubiłam Yuuki, ale po waszych rozdziałach, aż myślałam o niej tak samo kiedy tylko pojawiała się we fragmentach z Ayą. Może dlatego, ze teraz kibicuję Zero i Ayi, a ona po prostu go raniła cały czas swoim głupim zachowaniem? Naprawdę, tutaj mnie też denerwowała i widocznie jej zachowanie było naprawdę głupie. Zero mówi "zostaw", a ona nie i tak ruszy, bo musi walczyć ze złem.
    Ale teraz "nowy" Zero mi się podoba. :3 Wycierpiał już swoje moim zdaniem. Nareszcie odetchnie i będzie mógł zacząć od nowa, bo on chyba był jeszcze bardziej tragiczną (jak dla mnie) postacią niż Aya, bo ona to zawsze miała Kao na dobre i na złe... a go Yuuki zostawiła. Tylko mnie zastanawia co będzie dalej. :D
    A tak propo Aya twojego komentarza, mogę ci tylko życzyć na studiach powodzenia. xD
    I co do Kage.... w sumie przemyślałam sobie jego moc, bo on potrafił jakby siłą umysłu zamieniać wampiry w proch, a Maaya już była martwa i prawie w tym samym czasie co Kage zabił tamte wampiry, ona zamieniła się w proch razem z nimi, więc może dlatego oni wszyscy myślą, że on zabił swoją żonę? XD pewnie tak.

    OdpowiedzUsuń