poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom XI, rozdział LI - "Ku przyszłości"





       Wciąż czuł smutek, tego nie dało się uniknąć. Cztery lata, które z nią spędził, nie mogły tak po prostu popaść w zapomnienie. Jednak pierwszy krok w celu zerwania z przeszłością został zrobiony.
       Czas zajrzeć ku przyszłości, pomyślał.
       Szedł powoli, omijając gruzy budynku.
       Heh, chyba trochę tu nabałaganiłem…
       Było już ciemno. Padał lekki śnieg. Dopiero teraz zauważył, że nieco zmarzł. Emocje powoli opadały, walka się skończyła…
       W pewnym momencie skierował wzrok nieco w bok. Pod jednym z drzew zauważył Ayę, która wyglądała, jakby spokojnie spała.
       Zero puścił się biegiem  jej kierunku.
       - Aya!
       Nie zareagowała ani na jego słowa, ani na jakikolwiek ruch.
       Shimatta!, przeklął w duchu. Serce niemal mu stanęło, gdy z przerażeniem zauważył, że dziewczyna ledwo oddycha. Jeśli to coś poważnego, to ja chyba…
***
       Kaori wciąż siedziała w tej samej pozycji. Przez cały czas obserwowała ledwo żywego chłopaka, którego głowa ułożona była na jej kolanach.
       Wyjdziesz z tego, prawda? Powiedz, że tak…
       Usłyszała, że ktoś jest na schodach. Obróciła głowę i dostrzegła Zero.
       - Och, Kiryuu-kun… Udało się? - spytała.
       - Uhm - mruknął.
       - Zaraz… Gdzie Aya?!
       Powinna wrócić już dawno temu!
       - Czy coś jej się stało…? - zapytała niemal niedosłyszalnie.
     - Zaniosłem ją do pielęgniarki - odparł siedemnastolatek.
       Kao otworzyła szeroko oczy z przerażenia.
       - Co jej jest?!
       - Nie wiem. Była nieprzytomna, gdy ją zobaczyłem. Ale żyje.
       - Boże… - szepnęła. - Co robisz? - spytała, gdy Zero pochylił się i złapał młodszego brata.
       - Przecież nie może tu zostać. Trzeba przenieść go do lekarki. Istnieje szansa, że w jakiś sposób mu pomoże - rzekł niepewnie.
       - Taak… Tak, masz rację.
       Pozwoliła mu podnieść Ichiru. Chłopak zrobił to bez większego wysiłku i skierował się w stronę schodów.
       - Idziesz? - spytał.
       - Uhm.
       Wyszli na zewnątrz. Blondynka ze zdziwieniem zauważyła, że jest już wieczór.
       To trwało tak długo? Nie, a może raczej tak krótko? Sama nie wiem. Czas jakby się zatrzymał…
***
       Aya uniosła powieki. Zamrugała kilka razy, próbując przypomnieć sobie poszczególne wydarzenia i dociec, gdzie tak właściwie się znajduje.
       Pokój pielęgniarski?
       Nagle wszystko powróciło. Każdy obraz z minionego dnia, każde słowo, które usłyszała, każdy czyn, którego była świadkiem… Poczuła ukłucie w sercu, gdy przypomniała sobie pocałunek Zero i Yuuki. Skrzywiła się bezwiednie.
       - Nēsan! Obudziłaś się!
       Brunetka ze zdziwieniem obróciła głowę w prawą stronę. Na sąsiednim posłaniu leżał Ichiru, a pomiędzy nim a jej łóżkiem stało krzesło, na którym siedziała Kaori.
       - Gomen, chyba troszkę przysnęłam! - przyznała piętnastolatka. - Jak się czujesz?
       Aya przez chwilę milczała.
       - Ano… - zawahała się po cichu. - W porządku.
       Dopiero teraz zauważyła, że podłączona była do jakiejś kroplówki, a zraniona łowiecką bronią prawa dłoń jest zabandażowana.
       - Tak się martwiłam! Ale to chyba jednak przez osłabienie z powodu sama wiesz czego… - rzekła Kaori.
       - Uhm.
       Przez parę minut trwały w ciszy.
       - Co z Ichiru? - spytała wreszcie Aya. - Jednak przeżył, tak?
       Kao z uśmiechem skinęła głową.
       - Nēsan, to dzięki tobie! Dziękuję ci! - powiedziała ze wzruszeniem i błyszczącymi oczyma.
       - Niezupełnie. To i tak… - Znów poczuła ból w sercu. - … zależało głównie od niego.
       - Owszem, ale to po tym, jak wyleczyłaś jego rany i oddałaś mu część krwi. Pielęgniarka mówi, że prawdopodobnym jest, iż przekazałaś mu tym samym część własnej siły i energii życiowej.
       - Pielęgniarka? To ona o wszystkim wie?
       - Owszem.
       Brunetka ponownie spojrzała na nieprzytomnego chłopaka. Zauważyła, że też ma kroplówkę.
       Nie, to…
       - Krew? - zdumiała się.
       Imōto domyśliła się, co tak zdziwiło siostrę.
       - Okazało się, że Akademia jest w nią wyposażona. Wiesz, mimo wszystko zawsze istniała możliwość utraty krwi jakiegoś ucznia… Przez Nocną Klasę… No i… szkoła musiała się przygotować na taką ewentualność - wyjaśniła.
       - Rozumiem - odparła krótko starsza.
       Przymknęła oczy. W wyobraźni znów ujrzała całującą się parę, przez co poczuła kolejne ukłucie w sercu. Uniosła powieki, nie chcąc wciąż o tym myśleć.
       - Och, kroplówka ci się skończyła. Pójdę po pielęgniarkę - oświadczyła Kao.
       Po chwili wróciła, a wraz z nią przyszła kobieta w kitlu lekarskim.
       - No, widzę, że jak zwykle szybko dochodzisz do siebie - rzekła na przywitanie. - Kroplówki nie będą ci już potrzebne - oznajmiła.
       Aya z przerażeniem wyczuła obecność Zero gdzieś w pobliżu. Przed oczyma ponownie ujrzała niechciane obrazy.
       - W porządku - odezwała się lekarka, odłączając dziewczynę od kroplówki. - Teraz sobie odpocznij.
       - Czuję się już dobrze - przerwała. - Chcę wrócić do pokoju.
       - Nie sądzę, by to był dobry…
       Brunetka wysunęła się spod kołdry i z obrzydzeniem spojrzała na okropnie brudne i przesiąknięte zakrzepłą krwią ubranie. Skrzywiła się. Zauważyła też, że młodsza siostra również się jeszcze nie przebrała.
       Dziewczyna wstała, ignorując przeciwwskazania pielęgniarki i protesty imōto.
       Ruszyła w kierunku wyjścia, jednak zanim sięgnęła do klamki, drzwi się otworzyły. Stał w nich Zero. Serce nastolatki niemalże stanęło.
       - Aya! - wykrzyknął z ulgą chłopak i nie bardzo myśląc o tym, co robi, po prostu ją do siebie przytulił. - Bałem się, że to coś poważnego - szepnął. - Nic ci nie jest, yokatta.
       To boli, Zero. Dlaczego wymawiasz takie słowa? Dlaczego dajesz mi do zrozumienia, że ci na mnie zależy?
       Nie poruszyła się nawet.
       Kaori ze zdziwieniem patrzyła na tę scenę.
       Naprawdę się o nią martwił… Naprawdę… mu na niej zależy. Dzisiaj… zobaczyłam prawdziwą naturę tego chłopaka. Okazał się osobą pełną wątpliwości, ale też kochającą i pragnącą obronić swych bliskich… A to, że ugryzł Ichiru i niemal wyssał z niego życie, nie było jego winą. To… to chyba jednak dobry chłopak. Tak bardzo martwił się o zdrowie i życie nēsan i brata bliźniaka… Uśmiechnęła się do siebie. Chyba mogę go wreszcie na poważnie zaakceptować. Potem jednak zwróciła uwagę na siostrę. Uśmiech spełzł z jej twarzy. Dlaczego…?, zaczęła w myślach, próbując dociec, z jakiej przyczyna brunetka zachowuje się tak obojętnie.
       Zero w końcu puścił przyjaciółkę, a ta bez słowa minęła go i wyszła.
       - Co jej jest? - spytał cicho Kiryuu.
       - Wiesz, to chyba przez to wszystko, co się stało! - odparła z wymuszoną beztroską Kao. - Znasz ją, pewnie jeszcze nie doszła do siebie.
       - Taak… Słuchaj, teraz ja posiedzę przy Ichiru. Idź się wykąpać, przebrać i odpocząć. I… zajmij się siostrą, zgoda?
       - Uhm. Pewnie. W takim razie lecę - odparła. Zanim jednak ruszyła do drzwi, zwróciła się ku nieprzytomnemu chłopakowi. Delikatnie dotknęła jego dłoni. - Przyjdę znów jutro - oznajmiła.

       - Aya-nēsan! - wołała Kaori, próbując dogonić siostrę. W końcu jej się to udało, bo brunetka poruszała się raczej powoli. - Co ci jest?
       - Co masz na myśli?
       - Co się stało między tobą a Zero? - spytała bez ogródek blondynka.
       Szarooka stanęła i odwróciła twarz w kierunku imōto.
       - Dlaczego uważasz, że coś się wydarzy…
       - Bo dziwnie się zachowujesz! - przerwała jej piętnastolatka. - I… nie zareagowałaś w żaden sposób, gdy cię objął. Nawet się nie zarumieniłaś…
       Aya z szeroko otwartymi oczami patrzyła na młodszą.
       - Co… - zaczęła.
       - Och, przestań już! Doskonale wiem, że jesteś w nim po uszy zakochana! - wydusiła z siebie Kaori. - Mam rację? - dodała po chwili.
       Brunetka spuściła wzrok.
       Tak… Tak, ma rację… Jak… Jakim cudem nie zdawałam sobie z tego sprawy? Nie, to co innego. Nie chciałam przyjąć tego do wiadomości…
       - To takie trudne, Kao-chan… - szepnęła, patrząc w ziemię, na którą skapnęły już pierwsze krople łez.
       - Dlaczego? - odważyła się spytać blondynka. - Nēsan, to przecież… Dobrze jest się zakochać. Wiesz, czekałam na ten moment - przyznała. - I nawet nie przeszkadza mi, że tym twoim „ukochanym” jest Zero. Zdałam sobie sprawę z tego, że to jednak dobry chłopak. Przepraszam, że wciąż tak na niego najeżdżałam, musiało cię to denerwować…
       - Kao-chan…
       - Ale jest już w porządku! Uśmiechnij się, nēsan! Będę wam dopingować.
       Uśmiechnęła się ciepło, gdy Aya ze zdziwieniem na nią spojrzała.
       - Dopingować? - jęknęła. - Niby w czym?
       - No… - Niebieskooka została nieco zbita z tropu.
       - Co z tego, że się w nim zakochałam? Naprawdę myślisz, że takie nieodwzajemnione uczucie jest „dobre”? - spytała z miną, przez którą Kaori zachciało się płakać.
       - Ja… Nieodwzajemnione? - Czy ona nie widzi, że… - Nēsan, czy ty wiesz, jak on się dzisiaj o ciebie martwił? Nie miałam pojęcia, że ten chłopak jest do tego zdolny!
       - I co z tego?! - wykrzyknęła Aya. - Jestem dla niego tylko koleżanką, sojuszniczką… I nikim więcej - wydukała.
       Imōto była tak zaskoczona, że z początku nie wiedziała, co powiedzieć.
       Oni są nienormalni. Gołym okiem widać przecież, że coś do siebie czują!
       Pokręciła z dezaprobatą głową.
       - Aya… - Przytuliła drżącą onēsan. - Dokończymy tę rozmowę później, zgoda? Najpierw koniecznie musimy iść się wykąpać i przebrać. Coś mi się wydaje, że wydzielamy niezbyt miły zapach - zażartowała.
***
       Obie z ulgą zmyły z siebie trudy minionego dnia. Większość ubrań musiały wyrzucić, bo zdecydowanie nie nadawały się one do niczego innego - na pewno nie dałoby się ich doprać.
       - Ech, a tak lubiłam tę bluzę! - mruknęła Kao, pozbywając się jej, białej bluzki i czarnych podkolanówek. - Dobrze przynajmniej, że spódniczka od mundurka za bardzo nie ucierpiała - zaśmiała się.
       Aya się nie odzywała. Usiadła na podłodze i oparła się o swoje łóżko. Zdawała się być niemal nieobecna. Wcześniej jak w transie się umyła i przebrała. Nie miała ochoty na sen, więc założyła czarne dżinsy, grafitowy bezrękawek, a na to jasnoszarą bluzkę z długim rękawem.
       Kaori również nie zamierzała się póki co kłaść. Zdrzemnęła się w szpitalu, a teraz miała tyle spraw na głowie, że jakoś nie sądziła, by jeszcze zasnęła. Założyła więc rurki i wygodny T-shirt.
       Podeszła do biurka, na którym położyła wcześniej pochwę ze swoją bronią. Chwyciła ją i wyciągnęła katanę.
       Muszę ją oczyścić, stwierdziła.
       Znalazła jakąś szmatkę i pieczołowicie wykonała ową czynność.
       - Yoshi! - zawołała, gdy skończyła.
       Spojrzała na zegarek - dochodziła trzecia. Ech, jutro będę nieżywa, ale co tam. Usiadła obok siostry.
       - No, nēsan - zagadnęła. - Możemy porozmawiać?
       - A musimy? O „tym”?
       - Owszem. Proszę, wygadaj się jak należy, to zrobi ci się lżej! A potem, jeśli zechcesz, ja też mogę ci się zwierzyć. Chcę to z siebie wyrzucić…
       - Co takiego?
       - O tym potem. Najpierw twoja kolej.
       Aya milczała.
       - No już, śmiało. Powiedz, dlaczego uważasz, że mu na tobie nie zależy?
       Przepraszam, że cię do tego zmuszam, ale jeśli w końcu się otworzysz, to na pewno poczujesz ulgę, zwróciła się do siostry w myślach.
       - Ja… - zaczęła cicho brunetka. - Nie wiem, może w „jakiś” sposób mu na mnie odrobinę zależy, ale to nic w kierunku tego… czegoś podobnego do tego, co ja czuję.
       - Dlaczego tak uważasz? - zapytała piętnastolatka. - Szczerze mówiąc, naprawdę wydaje mi się, że coś między wami jest. I to już od jakiegoś czasu… - przyznała.
       - To nic takiego… On… - zawahała się i umilkła.
       - On… - powtórzyła Kaori, gestem zachęcając siostrę do kontynuowania.
       - Yuuki… - jęknęła onēsan, chowając twarz w dłoniach.
       - Och. O nią ci chodzi. Wiesz, nie pogniewaj się, ale to odrobinę zabawne, bo pierwszy raz widzę cię zazdrosną! - rzekła Kao. - Nie przejmuj się tą kretynką. Może i spędziła z Zero cztery lata, ale w końcu okazało się, kim ta dziewczyna jest naprawdę. Poza tym… to teraz ktoś inny. Ta prawdziwa Yuuki olała wszystko i wszystkich. Właściwie… w pewien sposób zdradziła Kiryuu-kuna, a on jej teraz nienawidzi, prawda? Więc, dziewczyno, bierz go, póki możesz! Yuuki to już przeszłość! - zawołała wesoło.
       - Mylisz się! - niemal krzyknęła Aya, gwałtownie podnosząc głowę i obracając ją w stronę siostry. - Mylisz się… - powtórzyła niemal niedosłyszalnie.
***
       - Chodź, ciebie też przydałoby się opatrzyć - rzekła pielęgniarka.
       - To nie jest konieczne - odparł Zero.
       - Nie marudź, tylko ściągaj bluzkę i pokaż mi tę ranę postrzałową.
       Chłopak westchnął, ale usłuchał. Kobieta zagwizdała, gdy ujrzała okropną ranę.
       - No, nieźle się urządziłeś. Szybko ci się nie zagoi.
       - Nieważne - odparł obojętnie.
       - Skoro tak mówisz.
       Lekarka przyniosła gaziki i różne środki do dezynfekcji rany. Gdy ją oczyściła, chwyciła bandaż i owinęła nim zranione miejsce.
       - Nie przemęczaj się za bardzo, co? Może i jesteś silny, ale ta rana to nie byle co, a regeneracja przez dość długi czas nie będzie cię obowiązywała.
       - Mniejsza o to - mruknął Kiryuu. Założył bluzę i ponownie usiadł na krześle obok łóżka brata.
       - Wiesz, nie musisz wciąż przy nim być. Nie sądzę, by szybko się obudził.
       - To nieistotne - odparł chłopak. - Po prostu nie chcę zostawiać go samego - wyjaśnił.
       Skoro go odzyskałem… Już nigdy nie chcę go stracić ponownie.
       Oparł się o szafkę nocną i spojrzał na twarz nieprzytomnego brata.
       Minęły przeszło cztery lata od czasu, w którym pilnowałem cię, gdy byłeś chory. To trochę jak… powrót do przeszłości. Choć jest zupełnie inaczej… Ale… mimo wszystko cieszę się, że to całe zamieszanie skończyło się w taki sposób, bo obawiałem się, że będzie dużo gorzej…
       Próbował myśleć optymistycznie, jednak przeszkadzały mu w tym wspomnienia chwil spędzonych z Yuuki. To już zamknięty rozdział. Spadaj, zwrócił się do niej w myślach.
       Na chwilę zamknął oczy. Ciekawe, co teraz robi Aya… Mam nadzieję, że czuje się lepiej…
       Zastanawiał się, czy jej dziwne zachowanie było spowodowane złym samopoczuciem, czy czymś całkiem innym. Zauważył, że dawno nikim się tak nie martwił. Nawet Yuuki, gdy ta była jeszcze człowiekiem i nachodziły ją straszne wizje.
       Poczuł lekkie wyrzuty sumienia, ale szybko się ich pozbył.
       Przez cały ten czas… byłem kompletnie rozdarty. Dwa sprzeczne uczucia niemal doprowadzały mnie do szaleństwa. Może jednak tak miało być? Nie miałem przecież wpływu na to, co stało się z Yuuki. To nie moja wina, że jest czystokrwistym wampirem, który jest moim wrogiem.
       Może tak właśnie miało być…
       Bo teraz… wszystko powoli staje się jasne.
***
       Blondynka zamrugała kilka razy.
       - Dlaczego? To znaczy… Czemu tak sądzisz? - spytała.
       - On ją kocha, Kao - szepnęła Aya.
       - Ja… Myślę, że może rzeczywiście KOCHAŁ ją, ale… „tamtą” Yuuki. Tę przed przemianą. I, jeśli tak było… to chyba raczej jako siostrę… - powiedziała.
       - Ach tak? Więc dlaczego ją pocałował?!
       Brunetka nie mogła już powstrzymać łez.
       - Pocałował… ją? - Kaori otworzyła szeroko oczy ze zdumienia. - Kiedy?
       - Dzisiaj! Nie, wczoraj. No, po walce z Rido… - szlochała.
       Nie wierzę, pomyślała piętnastolatka. Czy on naprawdę jest tak głupi?
       - To na pewno nic nie znaczyło - odezwała się niepewnie.
       - Dlaczego go bronisz?! Zawsze go nienawidziłaś, chciałaś go pogrążyć, a teraz…?!
       - Bo widzę coś, czego wcześniej nie dostrzegałam! On… Jestem przekonana, że nie jesteś mu obojętna.
       Ja takie rzeczy po prostu WIEM…
       - Taak, jasne. Słuchaj, nie mam zamiaru być jakimś marnym zastępstwem Yuuki! - rzekła Aya.
       - Nie będziesz! „Jej” już nie ma!
       - Ale to właśnie „ją” pocałował! - zaprotestowała Aya.
       - Och, to kretyn, zrobił coś głupiego i tyle. Była dla niego jak młodsza siostra, więc to był pewnie jakiś dziwny rodzaj pożegnania…
       - Taak, jasne - powtórzyła onēsan.
       - Posłuchaj…
       - Nie! - przerwała jej Aya. - Proszę, zakończmy ten temat! Nie chcę dłużej o tym myśleć! Czas na ciebie - zmieniła temat. - Chciałaś mi się wygadać, więc masz teraz okazję.
       Kaori zawahała się, spuściła wzrok i przegryzła wargę.
       Świetnie… Chyba wszystko pokomplikowałam…
       - Czekam - przypomniała brunetka.
       - Hai, hai - odpowiedziała imōto. - Masz rację, moja kolej. Widzisz… Mam problem, bo pogubiłam się we własnych uczuciach… - wyznała.
       To tak, jak ja, pomyślała siedemnastolatka.
       - Wiesz, że po odkryciu prawdy i przypomnieniu sobie o ugryzieniu przez Aidou moje uczucie do niego powróciło. Wiesz też, że zostaliśmy przyjaciółmi. Ale okazało się, że oboje wciąż coś do siebie czuliśmy. Pocałowaliśmy się… jeszcze raz… Właściwie… to było swego rodzaju pożegnanie. Pożegnanie z nami jako parą… Czy coś w tym rodzaju…
       Czy to możliwe, że podobnie było z Zero i Yuuki?, zapytała samej siebie Aya, lecz po chwili zdecydowała się już o nich nie myśleć.
       - Wciąż go w pewien sposób kocham - przyznała Kaori. - Jednak wtedy, w lochu… Gdy zobaczyłam Ichiru w kałuży krwi… I gdy bałam się, że umrze… Poczułam, że coś we mnie pęka. Uczucie, które wcześniej skrywałam, do którego nie chciałam się przyznać przed samą sobą, zaczęło całą mnie przepełniać. A gdy ty i Zero wyszliście, Ichiru… On… Przez chwilę myślałam, że umarł. Nie oddychał. Serce przestało bić. To sprawiło, że… Uświadomiłam sobie, jak wielkim uczuciem go darzę. Jeszcze nigdy wcześniej aż tak nie płakałam. Nie, może wtedy, gdy znalazłam cię nieprzytomną w łazience. Wiesz, wtedy, gdy nie oddychałaś i myślałam, że umrzesz… - Zrobiła krótką pauzę. - Wiesz, gdy ma się świadomość, że zaraz można kogoś stracić… Wtedy odzywają się w tobie prawdziwe uczucia. Tak też było ze mną. Uświadomiłam sobie, że go kocham. Ale jak tak o tym myślę… Czy to nie jest niesprawiedliwe względem Aidou? Wiem, że i tak nie możemy być razem, ale jednak… I jeszcze… czy można zakochać się równocześnie w dwóch osobach? A może jedno uczucie jest tylko złudzeniem? Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć.
       Aya siedziała bez ruchu i czujnie wpatrywała się w imōto.
       - Ja… - zaczęła. - Tak myślałam. Że ty… Hanabusa i Ichiru… Nie dziwię się, że się w tym pogubiłaś… I nie sądzę, że uczucie do Aidou jest tylko złudzeniem. Jednak myślę, że to ci przejdzie, bo… To znaczy… To może długo potrwać, ale… Skoro jest tak, jak mówiłaś, jeśli chodzi o Ichiru… Wydaje mi się, że to on jest tym „księciem z bajki”, na którego tak długo czekałaś i o którym tak bardzo marzyłaś… Bo… w tej sytuacji uczucie, które pojawiło się w twoim sercu, musiało być prawdziwie szczere.
       Kaori wtuliła się w starszą siostrę.
       - Dziękuję, nēsan. Cieszę się, że tak myślisz. Powiedz mi jeszcze… Myślisz, że jestem zła?
       - Co takiego? - zdziwiła się brunetka.
       - Kocham dwóch facetów naraz… Czy to nie jest złe?
       - Nie ty o tym decydujesz. Oczywiście, że nie jesteś zła - odparła szarooka.
       - Och, w takim razie… - podchwyciła młodsza. - Nawet, jeśli okazałoby się, że Zero faktycznie kocha czy kochał Yuuki, to nie powinnaś tego uważać za złe, prawda?
       Aya drgnęła.
       - Przestań! Prosiłam, byś już o tym nie wspominała. Nie chcę o nich myśleć.
       - Gomen. Już nie będę - obiecała. - A powiedz mi… co myślisz o Ichiru? Czy… czy miałabyś coś przeciwko, gdybyśmy kiedyś… O ile on cokolwiek do mnie czuje, oczywiście…
       - Nie, myślę, że nie miałabym nic przeciwko - przerwała jej starsza.
       - Yokatta. Cieszę się, że go nie nienawidzisz.
       Uśmiechnęła się, wciąż wtulona w siostrę.
       - Już wcześniej ci mówiłam, że go nie nienawidzę - przypomniała onēsan.
       - Wiem, ale…
       - Teraz zyskał jeszcze większy szacunek w moich oczach - wyznała siedemnastolatka. - Bo… Jakby na to nie spojrzeć, to on uratował Ze… - drgnęła i urwała. - No, uratował go i tyle.
       Kaori zachichotała. Naiwna… Naprawdę myśli, że będzie potrafiła o nim zapomnieć?
       - Ano… Nēsan… Wiesz, cieszę się, że mogłyśmy tak szczerze sobie porozmawiać. Teraz razem będziemy kroczyć ku przyszłości. I jeszcze… tak sobie myślę, że ta Akademia i bliźniaki, a raczej głównie oni… Wywrócili nasze życie do góry nogami, prawda?
       - Taak…

       - Ale jest mi z tym dobrze - przyznała blondynka. - Naprawdę…






***
   Ohayo, tu Aya ^^
   Dzisiaj chyba względnie krótki ten rozdział, przynajmniej tak mi się wydaje. xD No nic, mniejsza o to. Dziękuję wszystkim czytelnikom, kocham Was ;* Do środy ;)
[wpis z dnia 22.05.10] 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz