poniedziałek, 3 października 2011

Vampire Knight: tom XI, rozdział LIII - "Baka"



       Kaori wparowała najpierw do pokoju, który dzieliła z siostrą. Nikogo w nim jednak nie zastała.
       Na pewno jest u Umari-san, pomyślała. Ponownie wyszła na korytarz i zatrzasnęła za sobą drzwi. Jak mogłam być taka głupia?!, wyrzucała sobie. Co ze mnie za siostra?! Zapomnieć o czymś takim… Baka, baka, BAKA!
***
       - No, gotowe - oznajmiła Otsune. - Dziękuję za pomoc, Aya.
       - Nie ma za co - uśmiechnęła się brunetka.
       - Czy to na pewno w porządku, że tu zostaniesz? - zapytała zielonooka.
       Przyjaciółka skinęła głową.
       - Uhm. Nie musisz się martwić - zapewniła.
       Nagle drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wbiegła Kaori. Wyglądała na zmęczoną i dziwnie zdenerwowaną.
       - Nēsan, przepraszam, jestem okropna! Gomen nasai! - wykrzyknęła i ukłoniła się siostrze.
       - Hę? - zdziwiła się Umari.
       Och, jak widać… przypomniała sobie, pomyślała siedemnastolatka.
       - Kao-chan, przestań się wygłupiać. Idź do pokoju i poczekaj tam na mnie, zgoda? Zaraz do ciebie przyjdę - powiedziała.
       Blondynka najpierw podniosła samą głowę, a dopiero po chwili całkiem się wyprostowała.
       - Hai - szepnęła skruszona i wyszła.
       Aya westchnęła. Potem spojrzała na oniemiałą koleżankę.
       - Ech, później ci wyjaśnię - obiecała. Nie ma sensu mówić jej teraz o tym wszystkim. Niech spędzi spokojny tydzień w domu, razem z rodziną…
       - Dobrze…
       Dziewczyny rozmawiały jeszcze przez moment, a potem się pożegnały, nie wiedząc, czy będą w stanie zobaczyć się jeszcze rano - Otsune miała wyjechać o bladym świcie.

       Kaori siedziała na swoim łóżku i wyglądała jak zbity pies. Wpatrywała się tępo w jeden punkt.
       Jak mogłam?!
       Ukryła twarz w dłoniach.
       Po kilku minutach Aya weszła do pokoju i zamknęła za sobą drzwi. Piętnastolatka szybko uniosła głowę i spojrzała na siostrę jakby z lękiem. Prędko wstała i stanęła niemalże na baczność.
       - Nēsan… - zaczęła.
       - Nie musisz przepraszać - przerwała jej brunetka. - Kao, wiem doskonale, że miałaś inne sprawy na głowie. Zdaję sobie sprawę z tego, jak ważny jest dla ciebie Ichiru i jak bardzo się o niego martwisz. Poza tym… jeśli chodzi o to, że nie zapytałaś… To mi było nawet na rękę. Nie bardzo chciałam o tym mówić, ale wiedziałam, że prędzej czy później ta chwila i tak nadejdzie. I oto jest. Pytaj.
       - Ano… - zawahała się niebieskooka. Nieco zdziwiła się przemówieniem siostry. - No więc… Czy ty… To znaczy… Dowiedziałaś się, tak?
       Aya z ponurym wyrazem twarzy skinęła głową.
       - Więc… kim on jest? Twój ojciec?
***
       Pielęgniarka zmieniła kroplówkę.
       - Yoshi, teraz jest dobrze. No, w takim razie… W razie czego, jestem w pokoju obok, jak zawsze -oznajmiła.
       - Hai, sensei. Arigatō - podziękował Zero.
       Lekarka przeszła do swojego gabinetu, a chłopak po raz kolejny spojrzał na twarz brata. Twarz identyczną jak jego.
       - Ichiru… - szepnął. - Obudź się wreszcie… Wszyscy tu na ciebie czekają.
***
       - Och.
       Kaori otworzyła usta ze zdziwienia. Nie udało jej się powiedzieć nic poza tym „och”.
       Aya patrzyła w skupieniu na imōto, próbując wyczytać z jej twarzy jakieś myśli. To było raczej trudne, bo oprócz zdumienia w głowie blondynki panowała pustka.
***
       Drzwi się otworzyły, ktoś wszedł do środka, ale Zero nawet się nie obrócił.
       - Tak myślałem, że tu będziesz - odezwał się męski głos.
       - Co cię tu sprowadza, mistrzu? - spytał chłopak.
       - Dyrektorek cię wzywa. Nie ma bata, jeszcze trochę sobie pobiegasz jako chłopiec na posyłki - odparł Yagari.
       - Nieważne. Grunt, że ta kłopotliwa praca prefekta już niebawem się skończy.
       - Taa… Mniejsza o to. Chodź już. Jest kilka rzeczy, o których musimy porozmawiać - rzekł Touga.
       - Hai, hai - mruknął ze znudzeniem Kiryuu. Powoli wstał i wraz ze swym dawnym mistrzem opuścił pokój pielęgniarski.
***
       - Czegoś tu nie rozumiem - odezwała się wreszcie Kao. Podeszła do biurka, na którym leżała opasła księga pod tytułem „Ludzie i wampiry na przestrzeni dziejów Ziemi”. - Przeglądałam to tomiszcze, ale nie przypominam sobie, bym natknęła się na wzmiankę o jakimś Kage.
       - Bo go tam nie ma - odparła Aya. - Też mnie to dziwi. Z początku myślałam… Nie, raczej miałam nadzieję… że Rido mnie okłamał. Ale gdy stwierdziłam, że taka osoba nie istnieje, on tylko się zaśmiał i powiedział „To tak, jak Yuuki Kuran, czyż nie?”…
       - Och - powtórzyła błękitnooka. - No tak. Jej też tu nie ma. Ale skoro tak… Dlaczego nie ma go w tej księdze? Powinien być, ale jeśli nie… to by oznaczało, że Związek o nim nie wie - lub przynajmniej nie wiedział, gdy ta książka była pisana.
       - Taak… Zapewne tak właśnie musiało być…
       - Hm, jego imię chyba do niego pasuje. Kage, cień. Nic o nim nie wiadomo, nikt o nim nie słyszał… Jakby był właśnie takim „cieniem”.
       - Uhm… Wiesz… Miałam raz sen… - rzekła powoli siedemnastolatka. - Byli tam. Moi rodzice. Mamę widziałam normalnie, była wyraźna i wydawałoby się, że mogłabym jej dotknąć. Ale ojciec… Ojciec był jak jakieś mgliste wspomnienie, całkowicie rozmazany, jakby… cień. Czy coś w tym rodzaju…
       - To… Wydaje mi się, że matka była wyraźna, bo doskonale wiesz, jak wyglądała. Nawet, jeśli nie możesz jej pamiętać, to mimo wszystko nieraz widziałaś ją na zdjęciach. Co do ojca - wiesz tylko, że był okropnie przystojny i miał szare oczy. To zbyt mało, by ujrzeć go w całej swej okazałości.
       - Taak… Chyba masz rację…
       Milczały przez moment.
       - Ano… Nēsan? - zagadnęła Kaori.
       - Uhm?
       - Eeto… Czy… Powiedz, nie rozmawiałaś jeszcze o tym z Zero, prawda?
       Serce Ayi natychmiast przyspieszyło. Miała wrażenie, że robi jej się równocześnie gorąco i przeraźliwie zimno.
       Pokręciła przecząco głową.
       - Ale… Zdajesz sobie sprawę z tego, że będziesz musiała mu powiedzieć? - spytała ostrożnie blondynka.
       Szarooka zwiesiła głowę. Poczuła, że robi jej się słabo. Skinęła jednak lekko głową, ale nawet nie spojrzała na imōto.
       - Aya, nie powinnaś tego odwlekać… - szepnęła siostra.
       - Wiem, ale… - zaczęła cicho brunetka. - Boję się… Ja… nie chcę go stracić… Nie chcę… by mnie znienawidził… Nie chcę…
       Zaczęła się lekko trząść. Nagle poczuła przeraźliwy ból. Złapała się za głowę, a jej twarz wykrzywił grymas.
       - Nēsan, co ci jest?! - przestraszyła się Kaori.
       Dziewczyna odczekała chwilę. Ból minął równie nagle jak się pojawił.
       - Pielęgniarka, musisz iść do pielęgniarki… - mamrotała piętnastolatka. - Chodź, zaprowadzę cię.
       - Nie, już jest w porządku - odparła starsza. Spojrzała na siostrę i uśmiechnęła się słabo. - Naprawdę, nie kłamię.
       Kao patrzyła na onēsan, próbując zmiarkować, czy ta rzeczywiście czuje się już lepiej. Uznała, że chyba tak. Pozwoliła jednak oprzeć się Ayi na jej ramieniu. Ujęła jej bladą i wciąż nieco drżącą dłoń.
       - Nie chcę… - wyszeptała siedemnastolatka. Zrobiła to na tyle cicho, by siostra tego nie usłyszała.
***
       - Po pierwsze, od teraz będziesz brał czynny udział w pracy w Związku - oświadczył Kaien.
       - Przecież cały czas tam pracuję - odparł Zero.
       - Tak, ale teraz to będzie co innego. Poważniejsze zlecenia, plus, co najważniejsze, o wiele większa ich ilość.
       - Aha.
       - Po drugie, jest pewien problem. Znów chodzi o fakt, że…
       - Jestem wampirem - wciął się chłopak.
       - Właśnie. Dlatego… Prawdopodobnie będziesz w jakiś sposób nadzorowany - rzekł dyrektor.
       - Spodziewałem się tego - przyznał Kiryuu. - Ale mało mnie to obchodzi, niech robią, co chcą. Zdecydowałem, że nie zrobię nic głupiego. Będę trzymał się wszystkich zasad. Po prosu poczekam na sytuację, w której będę mógł wypełnić część swojego celu. To wszystko.
       - Och - mruknął Kurosu.
       - Jest jeszcze jedna sprawa - odezwał się Yagari. - Oczywiście znów chodzi o ciebie i o to, czym jesteś.
       Zero spojrzał na mistrza z niechęcią.
       - Jest pewna możliwość… Chodzi o to, że Związek zdecydował, że wynajmie ci mieszkanie w tym miasteczku nieopodal Akademii.
       Chłopak zdziwił się, ale słuchał dalej.
       - Tak więc masz fajną okazję, żeby się nieco usamodzielnić i w ogóle…
       - A ma to na celu zmniejszenie zagrożenia dla uczniów - dodał ponurym tonem Zero.
       - Właśnie - odparł szczerze Touga. - Ale masz wybór, nie musisz się zgadzać. Nikt ci nic nie zrobi, jeśli się nie zgodzisz. Właściwie… większości jest to całkowicie obojętne, ale… Nieważne. Po prostu zdecyduj się i już. Masz kilka dni czasu na podjęcie decyzji.
***
       Kao weszła do pokoju pielęgniarki. Ku jej zdziwieniu, ta krzątała się przy łóżku bliźniaka.
       - Przepraszam, czy coś się stało? - spytała lekko przestraszona dziewczyna.
       - Proszę stąd natychmiast wyjść! - krzyknęła podenerwowana.
       Kao, blednąc, natychmiast to zrobiła. Zamknęła za sobą drzwi i pospiesznie usiadła na krześle obok. Poczuła, że drży. Co się stało, do cholery?! Schowała twarz w dłoniach i zamartwiając się, czekała na wieści. Po kilku minutach pielęgniarka wyszła. Blondynka natychmiast wstała.
       - Co tam się stało?!
       - Nastąpiło zatrzymanie akcji serca. Maszyna się zepsuła, więc przez to, że nie słyszałam alarmu, nie byłam w stanie od razu zareagować. Na szczęście dzięki reanimacji udało mi się go uratować. Jego stan jest w miarę stabilny - rzekła, po czym odetchnęła.
       - Nikogo z nim nie było? - spytała szeptem. Nie była w stanie nic więcej powiedzieć.
       - Iie. Zero-kun wyszedł chwilę wcześniej z Yagarim-san - powiedziała. - Jeśli chcesz, możesz teraz do niego wejść - dodała, widząc dygoczącą dziewczynę patrzącą cały czas na uchylone drzwi do pokoju. Ta tylko skinęła głową w podzięce i udała się do Ichiru. Po jej twarzy znów popłynęło kilka łez.
***
       - To już chyba wszystko - powiedział dyrektor.
       - Miło - odparł Zero.
       - Ach, zapomniałbym! - wykrzyknął Kurosu.
       - Rany… - mruknął chłopak.
       - Tym razem to dobra wiadomość, przynajmniej dla ciebie - uśmiechnął się Przewodniczący. - Twoja praca jako prefekta i Strażnika właśnie się skończyła.
       - Nareszcie!
       - Oczywiście raz na jakiś czas będę się jeszcze tobą wysługiwał…
       - Hę?
       - No, nieważne! Zdejmij już opaskę.
       Kiryuu zrobił to. Potem przez chwilę patrzył na opaskę, którą trzymał już w dłoniach.
       - Odłóż ją tam. - Mężczyzna wskazał ręką miejsce, w którym leżała już identyczna przepaska.
       Zero stał i wpatrywał się w nią. Trwało to zaledwie kilka sekund. Podszedł do komody i położył swoją opaskę obok tej, która należała do Yuuki. W głowie chłopaka ukazała się uśmiechnięta twarz koleżanki. Szybko wyrzucił jej obraz z pamięci. Odwrócił się do Kaiena.
       - Czy to wszystko? - spytał.
       - Tak. Możesz już iść - odparł dyrektor.
       Były prefekt wyszedł z mieszkania Kurosu i skierował się ku budynkowi, w którym znajdował się pokój lekarski. Szedł tam nieśpiesznie.
       Po kilku minutach dotarł do celu. Po cichu wszedł do środka. Przy łóżku brata siedziała Kaori. Płakała.
       Chłopak zbladł.
       - Co… się stało? - spytał cicho.
***
       Minęły cztery doby od kiedy stan Ichiru się pogorszył. Kaori, nie chcąc dopuścić do podobnej sytuacji, nie odstępowała jego łóżka na krok. Siedziała przy nim dzień i noc. Pielęgniarka, Aya, Zero i dyrektor wiele razy prosili ją, by wreszcie nieco odpoczęła, ale ona nie zwracała na nich uwagi. Przyjmowała jedynie jedzenie, które jej przynosili.
       Zero również się denerwował, ale z powodu nawału pracy w Związku (który poważnie zainteresował się jego niezwykłymi zdolnościami) nie miał zbyt wiele czasu na siedzenie przy bliźniaku.
       Aya spędzała większą część dni na spacerowaniu po terenie szkoły. Najchętniej odwiedzała las. Dni stawały się coraz cieplejsze, a słońce zdawało się brunetce jaśniejsze niż zwykle. Z ulgą wchodziła więc między drzewa. Siadała pod jednym z nich i próbowała się uspokoić. Nie mogła się jednak zrelaksować - wciąż myślała o ojcu, ponadto bała się trochę o siostrę. Nie potrafiła zmusić jej do tego, by przestała się tak zamartwiać o przyjaciela. Do tego wszystkiego brunetka unikała Zero jak ognia. Była przerażona faktem, że kiedyś wreszcie będzie musiała wyjawić mu prawdę o tożsamości ojca. Za każdym razem, gdy widziała chłopaka, serce niemal jej stawało lub okropnie przyspieszało. Najczęściej udawało jej się znikać, zanim kolega ją zobaczył. Zdarzało się jednak, że spotkania nie dało się uniknąć - szczególnie przy pokoju pielęgniarskim. Kiryuu odwiedzał brata, a ona szła tam głównie po to, by zobaczyć co z siostrą.
       Kaori miała lekkie wyrzuty sumienia z powodu tego, że spędzała cały swój czas z Ichiru, a nie z Ayą.
       Ale nēsan sama mi powiedziała, że chciałaby trochę pobyć sama, próbowała się usprawiedliwić sama przed sobą.
       Dyrektor miał wiele spraw na głowie. Często wychodził z Akademii i załatwiał to, co musiał. Yagari rzadko opuszczał teren szkoły - otrzymał rozkaz ze Związku, który nakazywał mu kontrolować Kaiena i Zero.

       Kao gwałtownie uniosła powieki.
       - Ups, znów mi się przysnęło… - wydukała. - Cześć - rzuciła do Zero.
       - Ohayō.
       Chłopak usiadł w tym miejscu co zawsze. Wyglądał na nieco zmęczonego.
       - Nie wyspałeś się? - spytała.
       - W ogóle nie spałem. Całą noc spędziłem na polowaniu.
       - Och. Rozumiem - odparła. - I jak?
       - Co jak?
       - Wykonałeś rozkaz?
       - No pewnie. To żaden problem. Chodzi po prostu o to, że cel przebywał dość daleko. To właśnie ten fakt okazał się najbardziej kłopotliwy.
       - Aha…
       - Mitsui-san, słuchaj… Wiem, że się powtarzam, ale… Rany, daj sobie spokój. Naprawdę nie musisz przy nim siedzieć dwadzieścia cztery godziny na dobę. Tuż obok jest pielęgniarka, a…
       - I co z tego? Nie zamierzam dopuścić do tego, by sytuacja sprzed czterech dni się powtórzyła! - wykrzyknęła blondynka.
       - Rozumiem, ale… Mogłabyś chociaż odpocząć, gdy ja tu jestem -powiedział.
       - Taak, jasne. A chwilę po moim wyjściu wpadnie dyrektor lub Yagari-sensei z kolejnym zleceniem dla ciebie - odparła ponuro.
       - Nawet jeśli… Dziewczyno, zamęczysz się. Już wyglądasz na wymizerowaną.
       - A dajże mi spokój! - zezłościła się niebieskooka.
       Kiryuu westchnął. Przez jakiś czas żadne z nich się nie odzywało.
       - Hej, a co z treningami? - spytał po chwili siedemnastolatek.
       - Hę? - ocknęła się Kao.
       - No wiesz… Ichiru jest twoim mistrzem, jeśli chodzi o walkę. Jeżeli nie będziesz ćwiczyć, możesz go zawieść. Na pewno byłby szczęśliwy, gdyby dowiedział się, że podczas jego nieprzytomności ty nie zaprzestałaś treningów. Może się miło zdziwić, gdy się obudzi, a ty oświadczysz, że nauczyłaś się czegoś nowego albo wyspecjalizowałaś się w jakiejś technice, którą ci pokazał czy coś w tym stylu…
       Blondynka patrzyła na kolegę z rozdziawionymi ustami.
       - Chyba… masz rację - szepnęła po chwili namysłu.
       - Oczywiście, że mam. Jestem jego starszym bratem, w dodatku bliźniakiem. Mimo tych czterech lat rozłąki, i tak mogę przewidzieć większość jego reakcji czy zachowań.
       Kaori otworzyła szeroko błękitne oczy. Pokiwała ze zrozumieniem głową.
       - Masz rację! Muszę zabrać się do nauki - oznajmiła. - Tylko… - dodała. - Nie mam z kim ćwiczyć. Nie jestem tak dobra, żeby ćwiczyć z powietrzem. A może… - pomyślała. - Poczekasz tu sekundkę? Zaraz wrócę!
       Chłopak skinął głową, więc dziewczyna wybiegła z pokoju. Skierowała się do gabinetu dyrektora. Zastała w nim jednak tylko Tougę.
       - Chciałaś czegoś od Kaiena?
       - Hai. Pomyślałam, że pomoże mi w treningach.
       - Niestety, myślę, że nie będzie miał na to czasu. Lata w tę i z powrotem i załatwia swoje sprawy.
       - No tak… - zamyśliła się Kao. - To może pan? - Yagari wyraźnie się zdziwił.
       - Obawiam się, że nie ma takiej opcji.
       - Dlaczego? - spytała smutna już blondynka.
       Jego mina wyrażała odpowiedź w stylu „bo to zdecydowanie zbyt kłopotliwe”.
       - Mam pomysł. Spróbuj z Zero. Kiedyś przez jakiś czas uczył się władać kataną.
       - On nie będzie chciał…
       - A pytałaś go o zdanie?
       - Hm, no nie…
       - No właśnie. Powodzenia - rzucił jej jeszcze na odchodnym.
       Kao, lekko zrezygnowana, wracała do pokoju pielęgniarki.
       Hm… Jak spytam go normalnie, to w życiu się nie zgodzi. Może zostawię to na jutro…
       - Kaori-san! - usłyszała za sobą znajomy, wesoły głos. Odwróciła się.
       - Witam, dyrektorze. Właśnie od pana wracam.
       - Nani? A w jakim celu tam byłaś?
       - Zdecydowałam się powrócić do treningów.
       - To wspaniale! - ucieszył się Kurosu.
       - Nie chcę zawieść Ichiru, gdy już się obudzi… I… - dodała, widząc uśmiech dyrektora, gdy wypowiedziała imię kolegi. - Pomyślałam, że pan mógłby ze mną potrenować. Ale Yagari-sensei powiedział, że raczej nie da pan rady przez to całe zamieszanie, więc mam zamiar poprosić Kiryuu-kuna. Tylko trochę się boję go o to zapytać. Przecież się zbytnio nie lubimy, więc dlaczego miałby się zgodzić?
       - Hm… To prawda, że nie mam zbytnio czasu, ale jeśli chcesz, możemy sobie potrenować dziś wieczorem. Porozmawiamy i wymyślimy, w jaki sposób spytać o pomoc Zero.
***
       Kaori od dobrej godziny ćwiczyła z dyrektorem za głównym budynkiem szkoły. Był o wiele spokojniejszy i mniej drastyczny w walce niż Ichiru. Przynajmniej takie miała wrażenie. Był jednak o wiele lepszy od niej i czuć było spore doświadczenie w jego ruchach. Jego styl był raczej „zwiewny”. Poruszał się z gracją, wyglądało jakby każdy ruch był dokładnie opracowany i przemyślany. Po jakimś czasie w końcu zrobili sobie przerwę. Kao sięgnęła po swoją butelkę z wodą i prawie od razu wypiła niemalże całą jej zawartość.
       - Co do Zero-kuna - zaczął rozmowę dyrektor. - Dlaczego uważasz, że się nie zgodzi?
       - A czemu miałby to robić? Zresztą boję się, że w tym czasie nikt nie będzie mógł być w pokoju pielęgniarskim…
       - To chyba najmniejszy problem.
       - Ale nie chcę, żeby znowu coś się stało. I mnie tam nie będzie… Ja… - Spuściła głowę. - Nie chcę stracić nikogo więcej! - wydusiła, powstrzymując łzy.
       - Reiko byłaby z ciebie dumna! - oznajmił uśmiechnięty Kaien. - Bardzo dojrzałaś od przyjazdu do Akademii. Nie poddajesz się, nie załamujesz, tylko cały czas idziesz do przodu. Wspierasz wszystkich dookoła swym uśmiechem, choć ostatnio widzę go coraz rzadziej. - Blondynka spojrzała na niego. - Jestem pewny, że twoja matka nie chciałaby widzieć cię w takim stanie. Jesteście niesamowicie podobne. Jedyny raz, gdy wyglądała podobnie jak ty teraz, to było…
       - Kiedy umarła matka Ayi? - domyśliła się Kaori.
       - Hai. Była załamana, niemalże zrezygnowana, a ja nie potrafiłem jej pocieszyć. Nawet nie śmiałem tego zrobić. Przecież to głównie przeze mnie wszyscy się dowiedzieli, gdzie jest Maaya. Choć i wtedy, kiedy postanowiłem zacząć życie od nowa, Reiko uśmiechnęła się do mnie na pożegnanie i kazała zapomnieć o przeszłości.
       - Moja mama była wspaniała… Cieszę się, że tyle mi zostawiła! Wiem, że muszę być taka jak ona i też dalej czerpać radość z życia. Nie, nie muszę. Ja CHCĘ być jak ona - powiedziała z przekonaniem.
       - Jestem przekonany, iż cieszyłaby się z twoich dobrych kontaktów z siostrą, pomimo tego, że znasz całą prawdę jej dotyczącą. Choć myślę, że wiedziała, jaka jesteś i jak na to zareagujesz.
       - No właśnie. Jestem z niej dumna i sprawię, że ona też ze mnie będzie! A jeśli Kiryuu nie zgodzi się na wspólne trenowanie, to go do tego zmuszę! - dodała już z triumfalnym uśmiechem.
       Dyrektor zaczął się śmiać.
       - Jesteście takie same!
       Kao do niego dołączyła.
       Potem wrócili do treningu. W przeciągu półtorej godziny wspólnie stwierdzili, że jak na jeden dzień wystarczy. Rozmawiali jeszcze w czasie powrotu.
       - Czyli teraz problemem jest to, żeby…
       - Ktoś był z Ichiru-kunem podczas waszej nieobecności - dopowiedział Kaien. - Myślę, że po prostu powiem pielęgniarce, aby cały czas z nim była.
       - Sama nie wiem… Wolałabym, żeby to był ktoś inny…
       - To może poprosisz Ayę-san? - Byli już przed budynkiem szkoły. - Ostatnio cały czas siedzi chyba u siebie. Nawet nie widziałem, żeby rozmawiała z Zero.
       - To jest to! - krzyknęła radośnie Kao. Znalazłam rozwiązanie obu problemów! - Dziękuję, dyrektorze! - Z radości go przytuliła. Następnie szybko się ukłoniła i pobiegła do Ichiru. Zdążyła jeszcze zauważyć ciepły uśmiech Kurosu.

       - Kiryuu-kun! - niemal krzyknęła, wchodząc do pokoju pielęgniarki.
      - Czemu się tak drzesz? - spytał lekko zdenerwowany.
      - Chcę, abyś od jutra pomagał mi w treningach - oświadczyła Kao.
       - Niby czemu? Przecież byłaś przed chwilą z dyrektorem.
       - Tak, ale nie będzie mógł ćwiczyć ze mną zbyt często z powodu nawału obowiązków. Więc - dodała przyjaznym, ale stanowczym głosem - ty mi pomożesz.
       - Nie.
       - Tak.
       - Nie.
       - Tak!
       - Nie.
       - Dlaczego?
       - Mam już dość roboty. Latam załatwiać jakieś sprawy dla dyrcia, potem pracuję.
       - No… Musisz się trochę odstresować!
       - Odstresować w twoim towarzystwie? Żartujesz?
       - Wiesz co… - powiedziała naburmuszona. - A ja byłam dla ciebie miła! - rzuciła z wyrzutem.
       Przykro mi. Nie chciałam tego robić, ale nie dajesz mi wyboru, zaśmiała się w duchu.
       - Och, dziękuję za tę łaskawość!
       - Przez to… - zaczęła Kao tonem małego, słodkiego, skrzywdzonego zwierzątka. - Twój brat nie będzie ze mnie dumny. Nie zobaczy, jakie zrobiłam postępy… Ale nie przejmuj się… Ja dalej będę tu siedzieć… Chociaż Aya… - Tu zrobiła pauzę, by zobaczyć minę chłopaka. Wszystko szło po jej myśli. - Ona tak mnie prosiła, żebym zajęła się czymś innym niż tylko siedzeniem tu… Byłaby bardzo wdzięczna, gdyby komuś udało się mnie od tego odciągnąć…
       - Nie marudź już… Może potrenuję z tobą kilka razy… - powiedział przegranym tonem Zero.
       - Arigatō! - krzyknęła, jakby zapominając, że przed chwilą udawała smutną. - Czasem jesteś człowiekiem - powiedziała, wymierzając lekki cios w jego czuprynę. - A-ri-ga-tō! - powtórzyła z uśmiechem.

       - No mówię ci… Zero wtedy nie będzie. Pójdzie ze mną ćwiczyć. Tylko wtedy z nim posiedź! - błagała rano siostrę.
       - Nie chcę, Kao-chan! Nie może tego zrobić pielęgniarka? - pytała zdenerwowana Aya.
       - Iie. Nie ufam jej!
       - To zacznij…
       - Onegai!
       - Iie!
       - Tylko kilka godzinek. Nie spotkasz go - zapewniła kolejny raz Kao.
       - Sama nie wiem…
       - Ale ja wiem! No już, chyba chcesz żebym poświęciła się ćwiczeniom?
       - No tak, ale…
       - Więc nie ma żadnego ale! On jest mi potrzebny. - Puściła oko.
       - Ech…
       - Dzięki! - rzuciła i przytuliła siostrę. - To do zobaczenia później - rzuciła i wybiegła z pokoju.
       - Yare, yare… Kao-chan… - mówiła już sama do siebie Aya.
       Kiedyś będzie trzeba mu powiedzieć, pomyślała.









***
Ohayo! Możecie nie wierzyć, ale tym razem piszemy razem. xP
   Tradycyjnie dziękujemy naszym czytelniczkom za wsparcie ;* Miss_Potter- ponieważ nie masz bloga (lub po prostu nie podałaś jego adresu), na Twoje komentarze będziemy odpowiadać pod Twoimi wypowiedziami. :)
   Hmm, dzisiaj taka mała informacyjka... Stwierdziłyśmy, że bez sensu tak Was wciąż informować o nowych rozdziałach, gdyż ukazują się one regularnie, w środy i soboty. Jeśli ktoś z Was naprawdę lubi to opowiadanie i po prostu chce je czytać, to może sobie wchodzić na naszego bloga właśnie w te dni, by zobaczyć nowości albo kiedy mu się tam podoba, prawda? Gdyby się zdarzyło, że rozdział miałby się ukazać kiedy indziej (np. z powodu wyjazdu czy braku czasu), to wtedy oczywiście damy Wam znać. Ach, no i wakacje się powoli zbliżają- jak się możecie domyślić, podczas tych dwóch miesięcy rozdziały będą się pojawiały nieregularnie, bo będziemy wyjeżdżać- głównie na działkę, gdzie nie mamy możliwości wejścia do internetu (ba, nawet wejścia na kompa, laptopa niestety nie mamy xP). Ciekawe jesteśmy kto z Was z nami zostanie, mimo tych wszystkich wyjazdów na wakacje. No cóż, okaże się.
   Kolejny rozdział będzie dodatkiem- tym razem innym niż zwykle. Tak więc, kochane, "Wtajemniczeni" już w środę! ;)
[wpis z dnia 29.05.10] 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz