Kaori wparowała najpierw do pokoju, który dzieliła z siostrą.
Nikogo w nim jednak nie zastała.
Na pewno jest u Umari-san, pomyślała.
Ponownie wyszła na korytarz i zatrzasnęła za sobą drzwi. Jak mogłam być taka głupia?!, wyrzucała sobie. Co ze mnie za siostra?! Zapomnieć o czymś takim… Baka, baka, BAKA!
***
- No, gotowe - oznajmiła Otsune. - Dziękuję za pomoc, Aya.
- Nie ma za co -
uśmiechnęła się brunetka.
- Czy to na pewno w
porządku, że tu zostaniesz? - zapytała zielonooka.
Przyjaciółka skinęła
głową.
- Uhm. Nie musisz
się martwić - zapewniła.
Nagle drzwi się otworzyły i do pomieszczenia wbiegła Kaori.
Wyglądała na zmęczoną i dziwnie zdenerwowaną.
- Nēsan,
przepraszam, jestem okropna! Gomen nasai! - wykrzyknęła i ukłoniła się
siostrze.
- Hę? - zdziwiła się
Umari.
Och, jak widać… przypomniała sobie, pomyślała siedemnastolatka.
- Kao-chan, przestań
się wygłupiać. Idź do pokoju i poczekaj tam na mnie, zgoda? Zaraz do ciebie
przyjdę - powiedziała.
Blondynka najpierw
podniosła samą głowę, a dopiero po chwili całkiem się wyprostowała.
- Hai - szepnęła skruszona
i wyszła.
Aya westchnęła. Potem spojrzała na oniemiałą koleżankę.
- Ech, później ci
wyjaśnię - obiecała. Nie ma sensu mówić
jej teraz o tym wszystkim. Niech spędzi spokojny tydzień w domu, razem z
rodziną…
- Dobrze…
Dziewczyny rozmawiały jeszcze przez moment, a potem się
pożegnały, nie wiedząc, czy będą w stanie zobaczyć się jeszcze rano - Otsune
miała wyjechać o bladym świcie.
Kaori siedziała na swoim łóżku i wyglądała jak zbity pies.
Wpatrywała się tępo w jeden punkt.
Jak mogłam?!
Ukryła twarz w
dłoniach.
Po kilku minutach Aya weszła do pokoju i zamknęła za sobą drzwi.
Piętnastolatka szybko uniosła głowę i spojrzała na siostrę jakby z lękiem.
Prędko wstała i stanęła niemalże na baczność.
- Nēsan… - zaczęła.
- Nie musisz przepraszać
- przerwała jej brunetka. - Kao, wiem doskonale, że miałaś inne sprawy na
głowie. Zdaję sobie sprawę z tego, jak ważny jest dla ciebie Ichiru i jak
bardzo się o niego martwisz. Poza tym… jeśli chodzi o to, że nie zapytałaś… To
mi było nawet na rękę. Nie bardzo chciałam o tym mówić, ale wiedziałam, że
prędzej czy później ta chwila i tak nadejdzie. I oto jest. Pytaj.
- Ano… - zawahała
się niebieskooka. Nieco zdziwiła się przemówieniem siostry. - No więc… Czy ty…
To znaczy… Dowiedziałaś się, tak?
Aya z ponurym
wyrazem twarzy skinęła głową.
- Więc… kim on jest?
Twój ojciec?
***
Pielęgniarka zmieniła kroplówkę.
- Yoshi, teraz jest
dobrze. No, w takim razie… W razie czego, jestem w pokoju obok, jak zawsze
-oznajmiła.
- Hai, sensei.
Arigatō - podziękował Zero.
Lekarka przeszła do swojego gabinetu, a chłopak po raz kolejny
spojrzał na twarz brata. Twarz identyczną jak jego.
- Ichiru… - szepnął.
- Obudź się wreszcie… Wszyscy tu na ciebie czekają.
***
- Och.
Kaori otworzyła usta
ze zdziwienia. Nie udało jej się powiedzieć nic poza tym „och”.
Aya patrzyła w skupieniu na imōto, próbując wyczytać z jej twarzy
jakieś myśli. To było raczej trudne, bo oprócz zdumienia w głowie blondynki
panowała pustka.
***
Drzwi się otworzyły, ktoś wszedł do środka, ale Zero nawet się
nie obrócił.
- Tak myślałem, że
tu będziesz - odezwał się męski głos.
- Co cię tu
sprowadza, mistrzu? - spytał chłopak.
- Dyrektorek cię
wzywa. Nie ma bata, jeszcze trochę sobie pobiegasz jako chłopiec na posyłki -
odparł Yagari.
- Nieważne. Grunt,
że ta kłopotliwa praca prefekta już niebawem się skończy.
- Taa… Mniejsza o
to. Chodź już. Jest kilka rzeczy, o których musimy porozmawiać - rzekł Touga.
- Hai, hai - mruknął
ze znudzeniem Kiryuu. Powoli wstał i wraz ze swym dawnym mistrzem opuścił pokój
pielęgniarski.
***
- Czegoś tu nie rozumiem - odezwała się wreszcie Kao. Podeszła do
biurka, na którym leżała opasła księga pod tytułem „Ludzie i wampiry na
przestrzeni dziejów Ziemi”. - Przeglądałam to tomiszcze, ale nie przypominam
sobie, bym natknęła się na wzmiankę o jakimś Kage.
- Bo go tam nie ma -
odparła Aya. - Też mnie to dziwi. Z początku myślałam… Nie, raczej miałam
nadzieję… że Rido mnie okłamał. Ale gdy stwierdziłam, że taka osoba nie
istnieje, on tylko się zaśmiał i powiedział „To tak, jak Yuuki Kuran, czyż
nie?”…
- Och - powtórzyła
błękitnooka. - No tak. Jej też tu nie ma. Ale skoro tak… Dlaczego nie ma go w
tej księdze? Powinien być, ale jeśli nie… to by oznaczało, że Związek o nim nie
wie - lub przynajmniej nie wiedział, gdy ta książka była pisana.
- Taak… Zapewne tak
właśnie musiało być…
- Hm, jego imię
chyba do niego pasuje. Kage, cień. Nic o nim nie wiadomo, nikt o nim nie
słyszał… Jakby był właśnie takim „cieniem”.
- Uhm… Wiesz… Miałam
raz sen… - rzekła powoli siedemnastolatka. - Byli tam. Moi rodzice. Mamę
widziałam normalnie, była wyraźna i wydawałoby się, że mogłabym jej dotknąć.
Ale ojciec… Ojciec był jak jakieś mgliste wspomnienie, całkowicie rozmazany,
jakby… cień. Czy coś w tym rodzaju…
- To… Wydaje mi się,
że matka była wyraźna, bo doskonale wiesz, jak wyglądała. Nawet, jeśli nie
możesz jej pamiętać, to mimo wszystko nieraz widziałaś ją na zdjęciach. Co do
ojca - wiesz tylko, że był okropnie przystojny i miał szare oczy. To zbyt mało,
by ujrzeć go w całej swej okazałości.
- Taak… Chyba masz
rację…
Milczały przez moment.
- Ano… Nēsan? -
zagadnęła Kaori.
- Uhm?
- Eeto… Czy…
Powiedz, nie rozmawiałaś jeszcze o tym z Zero, prawda?
Serce Ayi natychmiast przyspieszyło. Miała wrażenie, że robi jej
się równocześnie gorąco i przeraźliwie zimno.
Pokręciła przecząco
głową.
- Ale… Zdajesz sobie
sprawę z tego, że będziesz musiała mu powiedzieć? - spytała ostrożnie
blondynka.
Szarooka zwiesiła głowę. Poczuła, że robi jej się słabo. Skinęła
jednak lekko głową, ale nawet nie spojrzała na imōto.
- Aya, nie powinnaś
tego odwlekać… - szepnęła siostra.
- Wiem, ale… -
zaczęła cicho brunetka. - Boję się… Ja… nie chcę go stracić… Nie chcę… by mnie
znienawidził… Nie chcę…
Zaczęła się lekko
trząść. Nagle poczuła przeraźliwy ból. Złapała się za głowę, a jej twarz
wykrzywił grymas.
- Nēsan, co ci
jest?! - przestraszyła się Kaori.
Dziewczyna odczekała
chwilę. Ból minął równie nagle jak się pojawił.
- Pielęgniarka,
musisz iść do pielęgniarki… - mamrotała piętnastolatka. - Chodź, zaprowadzę
cię.
- Nie, już jest w
porządku - odparła starsza. Spojrzała na siostrę i uśmiechnęła się słabo. -
Naprawdę, nie kłamię.
Kao patrzyła na onēsan,
próbując zmiarkować, czy ta rzeczywiście czuje się już lepiej. Uznała, że chyba
tak. Pozwoliła jednak oprzeć się Ayi na jej ramieniu. Ujęła jej bladą i wciąż
nieco drżącą dłoń.
- Nie chcę… -
wyszeptała siedemnastolatka. Zrobiła to na tyle cicho, by siostra tego nie
usłyszała.
***
- Po pierwsze, od teraz będziesz brał czynny udział w pracy w
Związku - oświadczył Kaien.
- Przecież cały czas
tam pracuję - odparł Zero.
- Tak, ale teraz to
będzie co innego. Poważniejsze zlecenia, plus, co najważniejsze, o wiele
większa ich ilość.
- Aha.
- Po drugie, jest
pewien problem. Znów chodzi o fakt, że…
- Jestem wampirem -
wciął się chłopak.
- Właśnie. Dlatego…
Prawdopodobnie będziesz w jakiś sposób nadzorowany - rzekł dyrektor.
- Spodziewałem się
tego - przyznał Kiryuu. - Ale mało mnie to obchodzi, niech robią, co chcą. Zdecydowałem,
że nie zrobię nic głupiego. Będę trzymał się wszystkich zasad. Po prosu
poczekam na sytuację, w której będę mógł wypełnić część swojego celu. To
wszystko.
- Och - mruknął
Kurosu.
- Jest jeszcze jedna
sprawa - odezwał się Yagari. - Oczywiście znów chodzi o ciebie i o to, czym
jesteś.
Zero spojrzał na
mistrza z niechęcią.
- Jest pewna
możliwość… Chodzi o to, że Związek zdecydował, że wynajmie ci mieszkanie w tym
miasteczku nieopodal Akademii.
Chłopak zdziwił się,
ale słuchał dalej.
- Tak więc masz
fajną okazję, żeby się nieco usamodzielnić i w ogóle…
- A ma to na celu
zmniejszenie zagrożenia dla uczniów - dodał ponurym tonem Zero.
- Właśnie - odparł
szczerze Touga. - Ale masz wybór, nie musisz się zgadzać. Nikt ci nic nie
zrobi, jeśli się nie zgodzisz. Właściwie… większości jest to całkowicie
obojętne, ale… Nieważne. Po prostu zdecyduj się i już. Masz kilka dni czasu na
podjęcie decyzji.
***
Kao weszła do pokoju pielęgniarki. Ku jej zdziwieniu, ta krzątała
się przy łóżku bliźniaka.
- Przepraszam, czy
coś się stało? - spytała lekko przestraszona dziewczyna.
- Proszę stąd
natychmiast wyjść! - krzyknęła podenerwowana.
Kao, blednąc, natychmiast to zrobiła. Zamknęła za sobą drzwi i
pospiesznie usiadła na krześle obok. Poczuła, że drży. Co się stało, do cholery?! Schowała twarz w dłoniach i zamartwiając
się, czekała na wieści. Po kilku minutach pielęgniarka wyszła. Blondynka
natychmiast wstała.
- Co tam się stało?!
- Nastąpiło
zatrzymanie akcji serca. Maszyna się zepsuła, więc przez to, że nie słyszałam
alarmu, nie byłam w stanie od razu zareagować. Na szczęście dzięki reanimacji
udało mi się go uratować. Jego stan jest w miarę stabilny - rzekła, po czym
odetchnęła.
- Nikogo z nim nie
było? - spytała szeptem. Nie była w stanie nic więcej powiedzieć.
- Iie. Zero-kun
wyszedł chwilę wcześniej z Yagarim-san - powiedziała. - Jeśli chcesz, możesz
teraz do niego wejść - dodała, widząc dygoczącą dziewczynę patrzącą cały czas
na uchylone drzwi do pokoju. Ta tylko skinęła głową w podzięce i udała się do
Ichiru. Po jej twarzy znów popłynęło kilka łez.
***
- To już chyba wszystko - powiedział dyrektor.
- Miło - odparł
Zero.
- Ach, zapomniałbym!
- wykrzyknął Kurosu.
- Rany… - mruknął
chłopak.
- Tym razem to dobra
wiadomość, przynajmniej dla ciebie - uśmiechnął się Przewodniczący. - Twoja
praca jako prefekta i Strażnika właśnie się skończyła.
- Nareszcie!
- Oczywiście raz na
jakiś czas będę się jeszcze tobą wysługiwał…
- Hę?
- No, nieważne!
Zdejmij już opaskę.
Kiryuu zrobił to.
Potem przez chwilę patrzył na opaskę, którą trzymał już w dłoniach.
- Odłóż ją tam. -
Mężczyzna wskazał ręką miejsce, w którym leżała już identyczna przepaska.
Zero stał i
wpatrywał się w nią. Trwało to zaledwie kilka sekund. Podszedł do komody i
położył swoją opaskę obok tej, która należała do Yuuki. W głowie chłopaka
ukazała się uśmiechnięta twarz koleżanki. Szybko wyrzucił jej obraz z pamięci.
Odwrócił się do Kaiena.
- Czy to wszystko? -
spytał.
- Tak. Możesz już
iść - odparł dyrektor.
Były prefekt wyszedł z mieszkania Kurosu i skierował się ku
budynkowi, w którym znajdował się pokój lekarski. Szedł tam nieśpiesznie.
Po kilku minutach dotarł do celu. Po cichu wszedł do środka. Przy
łóżku brata siedziała Kaori. Płakała.
Chłopak zbladł.
- Co… się stało? -
spytał cicho.
***
Minęły cztery doby od kiedy stan Ichiru się pogorszył. Kaori, nie
chcąc dopuścić do podobnej sytuacji, nie odstępowała jego łóżka na krok.
Siedziała przy nim dzień i noc. Pielęgniarka, Aya, Zero i dyrektor wiele razy
prosili ją, by wreszcie nieco odpoczęła, ale ona nie zwracała na nich uwagi.
Przyjmowała jedynie jedzenie, które jej przynosili.
Zero również się denerwował, ale z powodu nawału pracy w Związku
(który poważnie zainteresował się jego niezwykłymi zdolnościami) nie miał zbyt
wiele czasu na siedzenie przy bliźniaku.
Aya spędzała większą część dni na spacerowaniu po terenie szkoły.
Najchętniej odwiedzała las. Dni stawały się coraz cieplejsze, a słońce zdawało
się brunetce jaśniejsze niż zwykle. Z ulgą wchodziła więc między drzewa.
Siadała pod jednym z nich i próbowała się uspokoić. Nie mogła się jednak
zrelaksować - wciąż myślała o ojcu, ponadto bała się trochę o siostrę. Nie
potrafiła zmusić jej do tego, by przestała się tak zamartwiać o przyjaciela. Do
tego wszystkiego brunetka unikała Zero jak ognia. Była przerażona faktem, że
kiedyś wreszcie będzie musiała wyjawić mu prawdę o tożsamości ojca. Za każdym
razem, gdy widziała chłopaka, serce niemal jej stawało lub okropnie
przyspieszało. Najczęściej udawało jej się znikać, zanim kolega ją zobaczył.
Zdarzało się jednak, że spotkania nie dało się uniknąć - szczególnie przy
pokoju pielęgniarskim. Kiryuu odwiedzał brata, a ona szła tam głównie po to, by
zobaczyć co z siostrą.
Kaori miała lekkie wyrzuty sumienia z powodu tego, że spędzała
cały swój czas z Ichiru, a nie z Ayą.
Ale nēsan sama mi powiedziała, że chciałaby trochę pobyć sama,
próbowała się usprawiedliwić sama przed sobą.
Dyrektor miał wiele spraw na głowie. Często wychodził z Akademii
i załatwiał to, co musiał. Yagari rzadko opuszczał teren szkoły - otrzymał
rozkaz ze Związku, który nakazywał mu kontrolować Kaiena i Zero.
Kao gwałtownie uniosła powieki.
- Ups, znów mi się
przysnęło… - wydukała. - Cześć - rzuciła do Zero.
- Ohayō.
Chłopak usiadł w tym
miejscu co zawsze. Wyglądał na nieco zmęczonego.
- Nie wyspałeś się?
- spytała.
- W ogóle nie
spałem. Całą noc spędziłem na polowaniu.
- Och. Rozumiem -
odparła. - I jak?
- Co jak?
- Wykonałeś rozkaz?
- No pewnie. To
żaden problem. Chodzi po prostu o to, że cel przebywał dość daleko. To właśnie
ten fakt okazał się najbardziej kłopotliwy.
- Aha…
- Mitsui-san,
słuchaj… Wiem, że się powtarzam, ale… Rany, daj sobie spokój. Naprawdę nie
musisz przy nim siedzieć dwadzieścia cztery godziny na dobę. Tuż obok jest
pielęgniarka, a…
- I co z tego? Nie
zamierzam dopuścić do tego, by sytuacja sprzed czterech dni się powtórzyła! -
wykrzyknęła blondynka.
- Rozumiem, ale…
Mogłabyś chociaż odpocząć, gdy ja tu jestem -powiedział.
- Taak, jasne. A
chwilę po moim wyjściu wpadnie dyrektor lub Yagari-sensei z kolejnym zleceniem
dla ciebie - odparła ponuro.
- Nawet jeśli…
Dziewczyno, zamęczysz się. Już wyglądasz na wymizerowaną.
- A dajże mi spokój!
- zezłościła się niebieskooka.
Kiryuu westchnął. Przez jakiś czas żadne z nich się nie odzywało.
- Hej, a co z
treningami? - spytał po chwili siedemnastolatek.
- Hę? - ocknęła się
Kao.
- No wiesz… Ichiru
jest twoim mistrzem, jeśli chodzi o walkę. Jeżeli nie będziesz ćwiczyć, możesz
go zawieść. Na pewno byłby szczęśliwy, gdyby dowiedział się, że podczas jego
nieprzytomności ty nie zaprzestałaś treningów. Może się miło zdziwić, gdy się
obudzi, a ty oświadczysz, że nauczyłaś się czegoś nowego albo wyspecjalizowałaś
się w jakiejś technice, którą ci pokazał czy coś w tym stylu…
Blondynka patrzyła
na kolegę z rozdziawionymi ustami.
- Chyba… masz rację
- szepnęła po chwili namysłu.
- Oczywiście, że
mam. Jestem jego starszym bratem, w dodatku bliźniakiem. Mimo tych czterech lat
rozłąki, i tak mogę przewidzieć większość jego reakcji czy zachowań.
Kaori otworzyła
szeroko błękitne oczy. Pokiwała ze zrozumieniem głową.
- Masz rację! Muszę
zabrać się do nauki - oznajmiła. - Tylko… - dodała. - Nie mam z kim ćwiczyć.
Nie jestem tak dobra, żeby ćwiczyć z powietrzem. A może… - pomyślała. -
Poczekasz tu sekundkę? Zaraz wrócę!
Chłopak skinął głową, więc dziewczyna wybiegła z pokoju.
Skierowała się do gabinetu dyrektora. Zastała w nim jednak tylko Tougę.
- Chciałaś czegoś od
Kaiena?
- Hai. Pomyślałam,
że pomoże mi w treningach.
- Niestety, myślę,
że nie będzie miał na to czasu. Lata w tę i z powrotem i załatwia swoje sprawy.
- No tak… -
zamyśliła się Kao. - To może pan? - Yagari wyraźnie się zdziwił.
- Obawiam się, że
nie ma takiej opcji.
- Dlaczego? -
spytała smutna już blondynka.
Jego mina wyrażała
odpowiedź w stylu „bo to zdecydowanie zbyt kłopotliwe”.
- Mam pomysł.
Spróbuj z Zero. Kiedyś przez jakiś czas uczył się władać kataną.
- On nie będzie
chciał…
- A pytałaś go o
zdanie?
- Hm, no nie…
- No właśnie. Powodzenia
- rzucił jej jeszcze na odchodnym.
Kao, lekko
zrezygnowana, wracała do pokoju pielęgniarki.
Hm… Jak spytam go normalnie, to w życiu się nie zgodzi. Może
zostawię to na jutro…
- Kaori-san! -
usłyszała za sobą znajomy, wesoły głos. Odwróciła się.
- Witam, dyrektorze.
Właśnie od pana wracam.
- Nani? A w jakim
celu tam byłaś?
- Zdecydowałam się
powrócić do treningów.
- To wspaniale! -
ucieszył się Kurosu.
- Nie chcę zawieść
Ichiru, gdy już się obudzi… I… - dodała, widząc uśmiech dyrektora, gdy
wypowiedziała imię kolegi. - Pomyślałam, że pan mógłby ze mną potrenować. Ale
Yagari-sensei powiedział, że raczej nie da pan rady przez to całe zamieszanie,
więc mam zamiar poprosić Kiryuu-kuna. Tylko trochę się boję go o to zapytać.
Przecież się zbytnio nie lubimy, więc dlaczego miałby się zgodzić?
- Hm… To prawda, że
nie mam zbytnio czasu, ale jeśli chcesz, możemy sobie potrenować dziś
wieczorem. Porozmawiamy i wymyślimy, w jaki sposób spytać o pomoc Zero.
***
Kaori od dobrej godziny ćwiczyła z dyrektorem za głównym
budynkiem szkoły. Był o wiele spokojniejszy i mniej drastyczny w walce niż
Ichiru. Przynajmniej takie miała wrażenie. Był jednak o wiele lepszy od niej i
czuć było spore doświadczenie w jego ruchach. Jego styl był raczej „zwiewny”. Poruszał
się z gracją, wyglądało jakby każdy ruch był dokładnie opracowany i
przemyślany. Po jakimś czasie w końcu zrobili sobie przerwę. Kao sięgnęła po
swoją butelkę z wodą i prawie od razu wypiła niemalże całą jej zawartość.
- Co do Zero-kuna -
zaczął rozmowę dyrektor. - Dlaczego uważasz, że się nie zgodzi?
- A czemu miałby to
robić? Zresztą boję się, że w tym czasie nikt nie będzie mógł być w pokoju
pielęgniarskim…
- To chyba
najmniejszy problem.
- Ale nie chcę, żeby
znowu coś się stało. I mnie tam nie będzie… Ja… - Spuściła głowę. - Nie chcę
stracić nikogo więcej! - wydusiła, powstrzymując łzy.
- Reiko byłaby z
ciebie dumna! - oznajmił uśmiechnięty Kaien. - Bardzo dojrzałaś od przyjazdu do
Akademii. Nie poddajesz się, nie załamujesz, tylko cały czas idziesz do przodu.
Wspierasz wszystkich dookoła swym uśmiechem, choć ostatnio widzę go coraz
rzadziej. - Blondynka spojrzała na niego. - Jestem pewny, że twoja matka nie
chciałaby widzieć cię w takim stanie. Jesteście niesamowicie podobne. Jedyny
raz, gdy wyglądała podobnie jak ty teraz, to było…
- Kiedy umarła matka
Ayi? - domyśliła się Kaori.
- Hai. Była
załamana, niemalże zrezygnowana, a ja nie potrafiłem jej pocieszyć. Nawet nie
śmiałem tego zrobić. Przecież to głównie przeze mnie wszyscy się dowiedzieli,
gdzie jest Maaya. Choć i wtedy, kiedy postanowiłem zacząć życie od nowa, Reiko
uśmiechnęła się do mnie na pożegnanie i kazała zapomnieć o przeszłości.
- Moja mama była
wspaniała… Cieszę się, że tyle mi zostawiła! Wiem, że muszę być taka jak ona i
też dalej czerpać radość z życia. Nie, nie muszę. Ja CHCĘ być jak ona -
powiedziała z przekonaniem.
- Jestem przekonany,
iż cieszyłaby się z twoich dobrych kontaktów z siostrą, pomimo tego, że znasz
całą prawdę jej dotyczącą. Choć myślę, że wiedziała, jaka jesteś i jak na to
zareagujesz.
- No właśnie. Jestem
z niej dumna i sprawię, że ona też ze mnie będzie! A jeśli Kiryuu nie zgodzi
się na wspólne trenowanie, to go do tego zmuszę! - dodała już z triumfalnym
uśmiechem.
Dyrektor zaczął się
śmiać.
- Jesteście takie
same!
Kao do niego
dołączyła.
Potem wrócili do treningu. W przeciągu półtorej godziny wspólnie
stwierdzili, że jak na jeden dzień wystarczy. Rozmawiali jeszcze w czasie
powrotu.
- Czyli teraz
problemem jest to, żeby…
- Ktoś był z Ichiru-kunem
podczas waszej nieobecności - dopowiedział Kaien. - Myślę, że po prostu powiem
pielęgniarce, aby cały czas z nim była.
- Sama nie wiem…
Wolałabym, żeby to był ktoś inny…
- To może poprosisz
Ayę-san? - Byli już przed budynkiem szkoły. - Ostatnio cały czas siedzi chyba u
siebie. Nawet nie widziałem, żeby rozmawiała z Zero.
- To jest to! -
krzyknęła radośnie Kao. Znalazłam
rozwiązanie obu problemów! - Dziękuję, dyrektorze! - Z radości go
przytuliła. Następnie szybko się ukłoniła i pobiegła do Ichiru. Zdążyła jeszcze
zauważyć ciepły uśmiech Kurosu.
- Kiryuu-kun! - niemal krzyknęła, wchodząc do pokoju
pielęgniarki.
- Czemu się tak
drzesz? - spytał lekko zdenerwowany.
- Chcę, abyś od jutra
pomagał mi w treningach - oświadczyła Kao.
- Niby czemu?
Przecież byłaś przed chwilą z dyrektorem.
- Tak, ale nie
będzie mógł ćwiczyć ze mną zbyt często z powodu nawału obowiązków. Więc -
dodała przyjaznym, ale stanowczym głosem - ty mi pomożesz.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak!
- Nie.
- Dlaczego?
- Mam już dość
roboty. Latam załatwiać jakieś sprawy dla dyrcia, potem pracuję.
- No… Musisz się
trochę odstresować!
- Odstresować w
twoim towarzystwie? Żartujesz?
- Wiesz co… -
powiedziała naburmuszona. - A ja byłam dla ciebie miła! - rzuciła z wyrzutem.
Przykro mi. Nie chciałam tego robić, ale nie dajesz mi wyboru, zaśmiała się w duchu.
- Och, dziękuję za
tę łaskawość!
- Przez to… -
zaczęła Kao tonem małego, słodkiego, skrzywdzonego zwierzątka. - Twój brat nie
będzie ze mnie dumny. Nie zobaczy, jakie zrobiłam postępy… Ale nie przejmuj
się… Ja dalej będę tu siedzieć… Chociaż Aya… - Tu zrobiła pauzę, by zobaczyć
minę chłopaka. Wszystko szło po jej myśli. - Ona tak mnie prosiła, żebym zajęła
się czymś innym niż tylko siedzeniem tu… Byłaby bardzo wdzięczna, gdyby komuś
udało się mnie od tego odciągnąć…
- Nie marudź już…
Może potrenuję z tobą kilka razy… - powiedział przegranym tonem Zero.
- Arigatō! -
krzyknęła, jakby zapominając, że przed chwilą udawała smutną. - Czasem jesteś
człowiekiem - powiedziała, wymierzając lekki cios w jego czuprynę. - A-ri-ga-tō!
- powtórzyła z uśmiechem.
- No mówię ci… Zero wtedy nie będzie. Pójdzie ze mną ćwiczyć.
Tylko wtedy z nim posiedź! - błagała rano siostrę.
- Nie chcę,
Kao-chan! Nie może tego zrobić pielęgniarka? - pytała zdenerwowana Aya.
- Iie. Nie ufam jej!
- To zacznij…
- Onegai!
- Iie!
- Tylko kilka
godzinek. Nie spotkasz go - zapewniła kolejny raz Kao.
- Sama nie wiem…
- Ale ja wiem! No
już, chyba chcesz żebym poświęciła się ćwiczeniom?
- No tak, ale…
- Więc nie ma
żadnego ale! On jest mi potrzebny. - Puściła oko.
- Ech…
- Dzięki! - rzuciła
i przytuliła siostrę. - To do zobaczenia później - rzuciła i wybiegła z pokoju.
- Yare, yare…
Kao-chan… - mówiła już sama do siebie Aya.
Kiedyś będzie trzeba mu powiedzieć, pomyślała.
***
Ohayo! Możecie nie wierzyć, ale tym razem piszemy razem. xP
Tradycyjnie dziękujemy naszym czytelniczkom za wsparcie ;* Miss_Potter- ponieważ nie masz bloga (lub po prostu nie podałaś jego adresu), na Twoje komentarze będziemy odpowiadać pod Twoimi wypowiedziami. :)
Hmm, dzisiaj taka mała informacyjka... Stwierdziłyśmy, że bez sensu tak Was wciąż informować o nowych rozdziałach, gdyż ukazują się one regularnie, w środy i soboty. Jeśli ktoś z Was naprawdę lubi to opowiadanie i po prostu chce je czytać, to może sobie wchodzić na naszego bloga właśnie w te dni, by zobaczyć nowości albo kiedy mu się tam podoba, prawda? Gdyby się zdarzyło, że rozdział miałby się ukazać kiedy indziej (np. z powodu wyjazdu czy braku czasu), to wtedy oczywiście damy Wam znać. Ach, no i wakacje się powoli zbliżają- jak się możecie domyślić, podczas tych dwóch miesięcy rozdziały będą się pojawiały nieregularnie, bo będziemy wyjeżdżać- głównie na działkę, gdzie nie mamy możliwości wejścia do internetu (ba, nawet wejścia na kompa, laptopa niestety nie mamy xP). Ciekawe jesteśmy kto z Was z nami zostanie, mimo tych wszystkich wyjazdów na wakacje. No cóż, okaże się.
Kolejny rozdział będzie dodatkiem- tym razem innym niż zwykle. Tak więc, kochane, "Wtajemniczeni" już w środę! ;)
Ohayo! Możecie nie wierzyć, ale tym razem piszemy razem. xP
Tradycyjnie dziękujemy naszym czytelniczkom za wsparcie ;* Miss_Potter- ponieważ nie masz bloga (lub po prostu nie podałaś jego adresu), na Twoje komentarze będziemy odpowiadać pod Twoimi wypowiedziami. :)
Hmm, dzisiaj taka mała informacyjka... Stwierdziłyśmy, że bez sensu tak Was wciąż informować o nowych rozdziałach, gdyż ukazują się one regularnie, w środy i soboty. Jeśli ktoś z Was naprawdę lubi to opowiadanie i po prostu chce je czytać, to może sobie wchodzić na naszego bloga właśnie w te dni, by zobaczyć nowości albo kiedy mu się tam podoba, prawda? Gdyby się zdarzyło, że rozdział miałby się ukazać kiedy indziej (np. z powodu wyjazdu czy braku czasu), to wtedy oczywiście damy Wam znać. Ach, no i wakacje się powoli zbliżają- jak się możecie domyślić, podczas tych dwóch miesięcy rozdziały będą się pojawiały nieregularnie, bo będziemy wyjeżdżać- głównie na działkę, gdzie nie mamy możliwości wejścia do internetu (ba, nawet wejścia na kompa, laptopa niestety nie mamy xP). Ciekawe jesteśmy kto z Was z nami zostanie, mimo tych wszystkich wyjazdów na wakacje. No cóż, okaże się.
Kolejny rozdział będzie dodatkiem- tym razem innym niż zwykle. Tak więc, kochane, "Wtajemniczeni" już w środę! ;)
[wpis z dnia 29.05.10]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz