Przez następne trzy dni Kaori trenowała z Zero, podczas gdy Aya
opiekowała się jego bratem. Kao na treningach coraz bardziej przyzwyczajała się
do obecności Kiryuu, powoli zaczynała się do niego przekonywać, słuchając jego
pytań na temat siostry. Nocami zdawała nieprzytomnemu Ichiru sprawozdania z
treningów.
Aya nadal unikała przyjaciela, bojąc się wyznać mu prawdę. Na jej
nieszczęście od wyjazdu wszystkich uczniów minął już tydzień, więc wszyscy
powoli zaczęli zjeżdżać się do Akademii. Kiedy przyjechała Otsune, brunetka
natychmiast poszła odwiedzić przyjaciółkę, nie mogąc już dłużej wysiedzieć sam
na sam ze swoimi myślami. Postanowiła jednak nic jej jeszcze nie mówić.
Kaori z „rozkazu” dyrektora musiała wrócić na stałe do swojego
pokoju. Kiedy przekroczyła jego próg, zauważyła nieobecność siostry.
Pewnie jest u Umari-san,
pomyślała, po czym poszła się wykąpać. Ichiru zostawiła na razie z Zero.
Pogodziła się z tym, że od jutra będzie musiała chodzić do szkoły, a chłopakiem
zajmie się pielęgniarka. Przez to nie
będę mogła poświęcać tyle czasu na treningi. Po szkole do Ichiru, tam się pouczę,
a potem, jeśli jeszcze będzie Zero, trening… I tak w kółko.
Następnego dnia Kaori wstała przed siostrą. Denerwowało ją to, że
nie mogła spędzać nocy w pokoju pielęgniarki. Nie mogła jednak zaprzeczyć, że
nie pamięta, kiedy ostatnio spała tyle godzin. Nie myśląc jednak o tym zbyt
wiele, ubrała się w mundurek, spakowała i zostawiając karteczkę dla siostry z
informacją, dokąd idzie, wyszła. Do zajęć zostało jej półtorej godziny,
postanowiła więc, że spędzi je oczywiście przy boku bliźniaka.
- Myślę, że dziś nie
da jej się tego uniknąć - mówiła do chłopaka. - Przecież wszyscy chodzimy do
tej samej klasy… Zero na pewno dziś będzie, Aya również musi przyjść. Twój brat
pewnie zechce wreszcie wytłumaczyć całą tę chorą sytuację. Wiesz co…? Myślę, że
Aya przesadza… Boi się, że on ją znienawidzi… Ale przecież to nie jej wina, że
ma takiego rodzica, prawda? Na dodatek przez te ostatnie treningi mogę
wywnioskować, że Zero naprawdę na niej zależy, przez co zdaje mi się, że
postara się zareagować odpowiednio… - Spojrzała na zegarek. - Ups, zbliżają się
lekcje. Muszę lecieć. A ty w tym czasie zdrowiej i dołącz do nas szybko!
Wychodząc, poprosiła pielęgniarkę, aby ta poszła już do Ichiru i
przy nim siedziała.
- Witamy z powrotem! - powitał wszystkich nauczyciel. Kao
rozglądała się po sali. Zero siedział na swoim miejscu lekko zbity. Natomiast
nigdzie nie było Ayi.
Czyżby stchórzyła?, zastanawiała
się blondynka. Albo nie chciała z nim
rozmawiać przed lekcjami… Jej drugie przypuszczenie okazało się prawdziwe.
Po minucie na lekcję weszła speszona dziewczyna, przepraszając nauczyciela za
spóźnienie. Brunetka, nie oglądając się, usiadła przy siostrze.
- Wiem, że dawno się
nie widzieliście, ale proszę już o ciszę! Zaczynamy lekcję! - zakomenderował
sensei.
Dalsza część zajęć przebiegła w miarę normalnie. W klasie była
już cisza i każdy zabrał się do nauki. Aya siedziała jak struta, Kao zaś
zadręczała się myślami. W pewnym momencie spojrzała na siostrę pytająco. Była
ciekawa, czy zdecydowała się na rozmowę z przyjacielem. Ta, rozumiejąc jej
zamiary, spojrzała na nią ze strachem. Wahała się, nie wiedząc, jaką dać
odpowiedź, aż w końcu po prostu zrezygnowała i spuściła głowę.
- Nareszcie! -
krzyknął ktoś równo z dzwonkiem. - Przerwa!
- Pójdę porozmawiać
z Mio i Nio - oznajmiła siostrze blondynka. - Powodzenia - dodała na odchodnym.
Zauważyła jeszcze, że onēsan drgnęła.
- … i wtedy
powiedział, że będzie tęsknić! - mówiła do przyjaciółki Nio, gdy Kao do nich
dołączyła.
- Kaori-san! -
przywitała się Mio. - Wyglądasz…
- Strasznie! -
skomentowała Nio.
- Taak… Wiem. To
dlatego, że ostatnio mało śpię.
- Musisz się
wcześniej kłaść i nie przemęczać.
- Coś ty robiła
przez cały tydzień wolnego?
- Żebym to ja
wiedziała…
Aya nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Przez chwilę błądziła po
szkolnych korytarzach, próbując nie wpaść na Zero. Potem zauważyła Otsune,
która stała przy sklepiku. Odetchnęła z ulgą i przyspieszyła, chcąc jak
najszybciej dotrzeć do przyjaciółki. Przez nieuwagę z kimś się zderzyła.
Shimatta, zdążyła pomyśleć. Serce jej
stanęło.
- No nareszcie -
powiedział Zero. - Proszę, porozmawiajmy.
- Gomen, nie mogę,
muszę coś omówić z Otsune i… - zaczęła się wykręcać. Nie dokończyła, tylko
zgrabnie wyminęła chłopaka. Nie zrobiła jednak dwóch kroków, gdy poczuła na
przegubie jego dłoń.
- Nie uciekaj mi
już. Proszę, chodź - rzekł tak cicho, by nikt oprócz niej tego nie słyszał.
Brunetka zadrżała, a serce tym razem niesamowicie przyspieszyło.
Zorientowawszy się wreszcie, że kilka osób na nich patrzy, szybko wyrwała swoją
rękę, którą ten wciąż trzymał.
Zaraz umrę ze strachu, przemknęło
jej przez myśl.
- To jak? - zapytał
szeptem Kiryuu. - Posłuchaj, jeśli coś ci zrobiłem albo coś ci się nie podoba,
powiedz mi. Jeśli mam się odczepić albo nie chcesz mnie znać, po prostu mi to
powiedz. Jeśli mnie wreszcie znienawidziłaś - powiedz mi to. Tylko proszę, nie
uciekaj mi teraz. Powiedz to.
Aya zwiesiła głowę.
- Uhm - zgodziła się
wreszcie. - Ale chodźmy stąd - poprosiła.
- Jasne.
Opuścili budynek szkolny. Jak zawsze skierowali się do lasu. Tam
jakoś łatwiej było rozmawiać. Z dala od ciekawskich oczu, wśród zieleni i szumu
drzew.
Poruszali się w zupełnym milczeniu. Aya prowadziła, Zero szedł
kilka kroków za nią. Przez ładnych parę minut nie mogła zmusić się do tego, by
się zatrzymać. Próbowała ułożyć sobie w myślach różne scenariusze czekającej
ich rozmowy, ale nie potrafiła.
W końcu stwierdziła, że to bez sensu. Zatrzymała się, ale nie
odwróciła. Zacisnęła lekko pięści, próbując dodać sobie odwagi.
- Tu nie chodzi o
ciebie, tylko o mnie - zaczęła cicho.
- Rozumiem - odparł
chłopak. - Czy to ma związek z Rido?
Skinęła głową, wciąż
jednak stała tyłem do kolegi.
- Tamtego dnia… Gdy
wyszedłeś z lochów… Twój brat ostatkiem sił wyszeptał kilka słów. „Rido, wie,
ojciec”.
Kiryuu natychmiast
zrozumiał.
- Naprawdę ci
powiedział?
Dziewczyna ponownie
potaknęła.
- Więc… Kto to? -
zapytał wolno, zaczynając się lekko denerwować.
Aya wzięła głęboki
wdech i odpowiedziała, równocześnie odwracając się do chłopaka.
***
Przerwa się już skończyła,
a ich nie ma… To dobrze. To znaczy, że rozmawiają, pomyślała Kao, siadając
na swoim miejscu.
- Chwila moment,
gdzie podziali się Kiryuu i Mitsui? - zapytał ze złością sensei.
- Ano… Nēsan źle się
poczuła, więc Kiryuu-kun poszedł z nią do pielęgniarki - wymyśliła na szybko
blondynka.
- Ach tak? Przecież
już nie jest prefektem…
- Taak, ale trochę
to zajmie zanim odzwyczai się od swoich obowiązków. Poza tym wciąż musi
załatwiać różne sprawy dla dyrektora, więc to „nie bycie” prefektem to chyba
tylko formalność, a…
- Dobra, nieważne -
przerwał jej nagle profesor. - Zaczynamy lekcję.
***
- Hi…ou? - wyszeptał Zero. Stał nieruchomo z nieobecnym wzrokiem
i lekko otwartymi ze zdziwienia ustami. Po chwili zamrugał kilka razy i z uwagą
zaczął wpatrywać się w twarz przyjaciółki. - Kage… Hiou?
Aya nie mogła już
wydusić z siebie słowa, więc znów tylko skinęła głową.
Zamilkli. Dziewczynie wydawało się, że nie tylko oni, ale cały
świat nagle ucichł. Słyszała tylko szalone bicie swojego serca.
- Ale… - odezwał się
w końcu Zero. - Taki ktoś przecież nie istnieje. Znam imiona i nazwiska
wszystkich żyjących czystokrwistych. To… niemożliwe - dodał cicho.
- Możliwe. O Yuuki
też nikt nie wiedział. Poza tym… Choć z początku miałam nadzieję, że skłamał…
Teraz jestem przekonana, że to prawda. Czuję to. Poza tym… - Zawahała się i
przegryzła wargę. - To by tłumaczyło te wszystkie dziwne słowa Shizuki. Jej zachowanie, jej… zapach. Co jeśli
spotkała mnie, gdy byłam niemowlęciem? Jakimś cudem mogłam rozpoznać jej
zapach. Albo był on podobny do woni ojca, którą teoretycznie mogłam zapamiętać…
I jeszcze… „Miałam nadzieję, że będzie mi dane cię spotkać” - zacytowała słowa
Shizuki. - Albo „Mitsui? Czy aby na pewno?”.
I jeszcze „Wybacz, może cię z kimś pomyliłam. A może nie? Kto wie…”. A
„Powiedzmy… że doskonale znałam twojego ojca.”?! Wszystko się zgadza! No i
jeszcze to „z uwagi na to, co nas łączy” oraz „powiedzmy, że to tak po
znajomości”… - Nastolatka drżała coraz bardziej. Zero wciąż stał bez ruchu. -
Powiedz coś… - poprosiła po chwili. Chłopak nie zareagował. - Powiedz coś! -
krzyknęła z wyrazem rozpaczy na twarzy. - Nienawidzisz mnie teraz, prawda?
Kiryuu podniósł głowę, którą chwilę temu zwiesił i z jeszcze
większym zdumieniem spojrzał na przyjaciółkę.
- No już, powiedz
to! Nie mogę dłużej…
- Aya… Nigdy nie
zamierzałem i nadal nie zamierzam cię nienawidzić - powiedział.
Serce dziewczyny na
moment zdawało się przestać bić.
- C-co?
- Nie zamierzam cię
nienawidzić - powtórzył nieco głośniej niż poprzednim razem.
- Nande… Doshite? -
wydukała ze łzami w oczach.
- To nie twoja wina.
Rodziców sobie przecież nie wybieramy - odparł.
- Ale… Ale… - jąkała
się. - A Yuuki…
- To co innego. Ona
się zmieniła. To już nie ta osoba, którą znałem. A ty… pozostaniesz na zawsze
sobą?
- Oczywiście… -
powiedziała cicho, wciąż nie mogąc uwierzyć w słowa chłopaka. - Mówiłam ci już
przecież, że nie musisz się o to martwić. - Ledwo zauważalnie się uśmiechnęła.
- No widzisz. Ty z
kolei nie martw się o to… I jeszcze… Jeśli tylko ty nadal tego chcesz… Bo jeśli
o mnie chodzi… Nadal pragnę być twoim przyjacielem.
Aya zasłoniła usta
ręką. W oczach zbierało się coraz więcej łez.
- Hej, tylko mi tu
nie płacz - zaśmiał się. - Już dobrze. Możesz być spokojna.
Nie mogę… w to uwierzyć…
Nagle w jej serce wstąpiła otucha. Ponadto wypełniły ją ciepłe
uczucia do przyjaciela. Nie bardzo nad sobą panując, podbiegła do Zero i się w
niego wtuliła. Zacisnęła dłonie na jego koszuli i schowała w niej twarz.
Chłopak, początkowo zdziwiony, uśmiechnął się i objął ją, lewą ręką w pasie,
prawą wyżej, na plecach.
- Proszę, proszę,
cóż za przełom - wyszeptał i zachichotał.
- Co masz na myśli?
- spytała brunetka, wciąż jednak pozostając w tej samej pozycji.
- To pierwszy raz, gdy
sama się do mnie przytuliłaś - zauważył.
- Przepraszam.
- Za co?
- Nie wiem. W takim
razie… dziękuję.
- Heh…
Poczuła na głowie
jego policzek.
Pragnęła pozostać tak na zawsze. Czuła się bezpiecznie. I wprost
rozkosznie. Wypełniło ją najpiękniejsze w świecie uczucie, które skierowane
było właśnie do Zero.
Wiedziała, że jest zarumieniona. Słyszała nierównomierne bicie
swojego serca. Ale bała się choćby poruszyć. Nie chciała tego zepsuć. Bo czuła
się tak cudownie, jak chyba nigdy wcześniej.
- Powiedz mi jeszcze
jedną rzecz - odezwał się Kiryuu. Żadne się nie poruszyło.
- Uhm.
- Twój cel się nie
zmienił, prawda?
- Oczywiście, że
nie. A teraz… Kiedy znam jego tożsamość, być może łatwiej mi będzie go znaleźć.
- Wciąż więc chcesz
dokonać zemsty? - chciał się upewnić.
- Owszem.
- To dobrze. I
jeszcze… oczywiście jeśli chcesz… pomogę ci w tym. Możesz na mnie liczyć,
pamiętaj.
- Dziękuję -
wyszeptała z wdzięcznością.
Milczeli przez kolejnych kilka minut. Wciąż się od siebie nie
odsuwali.
- Oj, lekcja chyba
dawno się już zaczęła - zachichotała nastolatka.
- Trudno. Małe
wagary raz na jakiś czas nikomu jeszcze nie zaszkodziły - odparł.
- Raz na jakiś czas?
- Automatycznie podniosła głowę. - Coś mi się wydaje, że opuszczasz zajęcia
nieco częściej niż… - Napotkała jego wzrok. - …raz… na jakiś… czas…
Ich twarze były niesamowicie blisko. Aya zrobiła się jeszcze
bardziej czerwona, a chłopak lekko uchylił usta, jakby był zdziwiony tą
bliskością.
Przez moment patrzyli na siebie. Byli nieco speszeni, ale
równocześnie nie mogli oderwać od siebie wzroku.
Brunetka poczuła się tak, jakby zaraz miała zemdleć. Zrobiło jej
się ciemno przed oczami, więc wykorzystała to, by oderwać spojrzenie od
przyjaciela. Ponownie wtuliła twarz w jego koszulę.
Osłabienie
nie przechodziło. Chłopak jednak już się ocknął.
- Eee… Właściwie
chyba powinienem ci o czymś powiedzieć…
Nagle, nie wiedzieć czemu, przed oczami Ayi stanęło wspomnienie
całującej się pary. Zero i Yuuki, Yuuki i Zero…
Dziewczyna zaczęła się trząść.
- A-aya…? Co ci
jest?
Nie odpowiedziała,
nie była w stanie. Wyrzuciła tamten obraz sprzed oczu, ale wtedy poczuła
okropny ból w głowie. Taki, jak podczas rozmowy z imōto kilka dni temu.
Zjechała w dół, Zero zrobił to samo, przytrzymując koleżankę.
Mówił coś do niej, ale ona nie słyszała. Miała wrażenie, że za chwilę umrze z
bólu. Ten z kolei utrzymywał się dłużej niż poprzednio.
W końcu jednak zniknął. Nagle, całkowicie niespodziewanie.
Dziewczyna odetchnęła z ulgą.
- Aya?
Podniosła głowę i zauważyła niespokojny wyraz twarzy przyjaciela.
- Gomen. Już mi
przeszło - powiedziała, próbując się uśmiechnąć.
- Ale co ci się
stało?
- Głowa… - wydukała.
- To się już raz zdarzyło…
- Stres?
Przemęczenie? Choroba? Czy może…
- Nie mam pojęcia… -
przyznała.
- Idziemy do
pielęgniarki - zakomenderował Kiryuu.
- Nie ma takiej
potrzeby - zaprotestowała Aya.
- A właśnie, że
jest. No już, chodź. Możesz iść? Może ci pomóc?
***
Kaori weszła do pokoju pielęgniarskiego w celu odwiedzenia Ichiru.
Zdziwiła się, zobaczywszy siostrę i Zero.
- Hę? - zdziwiła
się. No proszę, nawet nie okłamałam
nauczyciela… - Eeto… Co wy tu robicie?
- Aya źle się
poczuła - wyjaśnił chłopak.
- O rany, wykrakałam
to! - przestraszyła się Kao. - Gomen, nēsan!
- Ale… za co? -
zdumiała się brunetka.
Piętnastolatka opowiedziała, jak to wyjaśniła ich nieobecność na
lekcjach.
- Przestań żartować,
to nie ma z tym nic wspólnego. Po prostu… głowa - wyjaśniła, porozumiewawczo
wskazując na swoją skroń.
- Tak jak wtedy…?
- Taak…
- Aya-nēsan! -
rzuciła się w kierunku siostry i objęła ją mocno. - Biedna ty moja! Już ci
lepiej?! - wykrzyknęła.
- Tak, już dawno mi
przeszło. Ale Zero uparł się, żebym tutaj przyszła.
- Każdy by to zrobił
na moim miejscu - mruknął Kiryuu.
- Och, to znaczy, że
wszystko się już między wami poukładało, czyż nie? - zapytała, wpatrując się
czujnie raz w jedno, a raz w drugie, uśmiechając się przy tym dziwnie
triumfalnie.
- Eee… No tak -
przyznała siedemnastolatka.
- Hi, hi, a może
wydarzyło się coś jeszcze? - zachichotała.
- Co masz na myśli?!
- zapytali równocześnie. Aya się zarumieniła.
- Nic, tak sobie
żartuję! - zawołała wesoło, ale puściła do nich oko.
Hehehe, no proszę, proszę…! Zaśmiała
się w duchu. Objęła jednym ramieniem siostrę, a drugim kolegę. Ci spojrzeli na
niebieskooką ze zdziwieniem.
- Ach, kocham was! -
zaśmiała się Kaori.
- Hę? A to niby od
kiedy? - zapytał Zero.
- Od kiedy mogę cię
znieść! - odparła i wyszczerzyła zęby. - I odkąd pomagasz mi w treningach, i od
kiedy tak bardzo martwisz się o…
- Zamknij się już -
warknął chłopak.
- Swojego brata,
oczywiście - dokończyła niby to z powagą.
- Tak, fajnie. -
Nastolatek strząsnął z ramienia rękę blondynki.
- A właśnie! Masz
dzisiaj czas, prawda? - zapytała z chytrym uśmieszkiem.
- Nie - odparł
prosto z mostu.
- O ile mi wiadomo,
nie otrzymałeś dzisiaj żadnego rozkazu ze Związku! - krzyknęła Kao.
- To nie znaczy, że
mam czas na służenie za worek treningowy.
- Nie moja wina, że
przewyższyłam cię umiejętnościami!
- I nie moja wina,
że nie trenowałem od całych wieków. Przykro mi, ale na nic ci się już raczej
nie przydam.
- Oj, ale
przynudzasz! A może by tak prawdziwy powód twojej niechęci do dzisiejszego
treningu? - zapytała z uśmiechem.
- Ano… Chcemy
jeszcze porozmawiać - odrzekł, mając oczywiście na myśli siebie i Ayę.
- Czy przypadkiem
nie gadaliście przez te wszystkie godziny, w czasie których reszta uczniów, w
tym moja skromna osoba, musiała siedzieć na niesamowicie nudnych lekcjach?
- Może i tak, ale…
- Och, tak długa
rozłąka robi swoje! - zawołała Kaori i wykonała teatralny gest, ukazując swój
zawód. - Nie mam wyboru. Muszę to zrobić. Kiryuu, masz moje pozwolenie na
spędzenie z moją siostrą nieco czasu.
- Od kiedy to muszę
mieć twoje pozwolenie?
- Masz czas do dwudziestej
- oznajmiła z wyższością Kao.
- Ej, co ty mi tu…
- Do dziewiętnastej.
- Blondynka uśmiechnęła się złośliwie.
Brunetka nie wytrzymała już i wybuchła śmiechem.
Aya i Zero opuścili po jakimś czasie gabinet
pielęgniarki. Kaori pożegnała ich z dziwnie chytrym uśmieszkiem na twarzy.
- Dokąd teraz? - spytała dziewczyna.
- Stajnia? - odpowiedział pytaniem. - Nie byłem dziś jeszcze u
Lilii.
- Zgoda.
Nie spieszyli się.
Aya uśmiechnęła się,
czując lekki powiew wiosennego wiatru. Pogoda była piękna.
Gdyby tylko słońce tak nie raziło, pomyślała.
Zdjęła marynarkę, bo
zaczęło jej się robić gorąco.
- Zero, gdzie masz
marynarkę? - spytała, zauważywszy, że chłopak nie ma jej ze sobą.
- Ech, chyba
zostawiłem w szpitalu. Trudno, potem po nią pójdę.
- Uhm.
Doszli już do stajni. Gdy tylko weszli, przywitali się z ulubioną
klaczą.
- Cześć, Lili -
powiedziała Aya. Pogłaskała konia. - Dawno się nie widziałyśmy, co?
W odpowiedzi zwierzę
trąciło ją lekko.
- Heh, chyba nie
podobała jej się ta rozłąka - zauważył chłopak.
- Taak… Gomen, Biała
Lilio. Postaram się odwiedzać cię częściej, zgoda? - Poklepała zadowoloną klacz
po pysku, po czym zwróciła się już do przyjaciela. - Jak tam praca?
- Ech, trochę tego
jest. Ale najgorszy jest fakt, że zabijanie tych krwiopijców sprawia mi już
niemal frajdę.
- Co? Naprawdę?
- Taa… Bo widzisz…
Kiedy poluję, czuję, że w jakiś sposób zbliżam się do mojego celu.
- Aha…
Zero dał zwierzęciu jeść. Potem wraz z przyjaciółką usiadł pod
ścianą. Nagle skrzywił się lekko. Wyciągnął z kieszeni pudełko z tabletkami
krwi i połknął kilka naraz.
- Możesz je
przyjmować? - spytała cicho Aya.
- Uhm. Od… wtedy.
- Rozumiem.
Kiryuu wziął do ust
kolejną porcję.
- Zawsze tyle ich
bierzesz?
- Tyle… Albo więcej
- odparł ponuro.
- Tak dużo
potrzebujesz? - zapytała szeptem.
- Niestety. Bądź co
bądź zaspokajają pragnienie tylko w pewnej mierze. Tak jakby nieustannie jestem
na głodzie. Jest o tyle lepiej, że potrafię się już powstrzymać.
- Nawet, jeśli
poczułbyś krew?
- Chyba tak. To
znaczy… nie jestem pewien co do twojej - wyznał szczerze. - Bo… jest inna niż
wszystkie.
- Kiedy ostatnio
byłeś nasycony? - zapytała. Kiedy
ostatnio nie musiałeś się z tym męczyć? - Przynajmniej na chwilę…
- Musimy o tym
rozmawiać?
- Tak. I bądź ze mną
szczery, zgoda? Nie okłamujmy się już - poprosiła.
- Wtedy, w domu
dyrektora. Kiedy mi dałaś trochę swojej krwi… Wtedy przez chwilę czułem się
dobrze. Potem głód powrócił. To przez stan psychiczny, w którym się wtedy
znajdowałem.
- Ale jednak… Czy
moja krew dała ci chwilę wytchnienia?
- Tak.
- A tabletki, nawet
tak wielka ich ilość, nie mogą tego zdziałać?
- Nie.
Dziewczyna spuściła wzrok. Dlaczego
on wciąż musi w jakiś sposób cierpieć…? Serce ściskało jej się z żalu. Dlaczego właśnie on? Znów wypełniło ją
znajome ostatnimi czasy uczucie. Nawiedziła ją też irytująca myśl, która kazała
jej sądzić, że jeśli będzie trzeba, zrobi dla niego wszystko.
- Zero...
- Słucham?
- Napij się -
wyszeptała.
- Co? Aya, nie. Nie
zamierzam znów cię krzywdzić. Nie ma szans, bym kiedykolwiek upadł do Poziomu
E, a dopóki mam tabletki, raczej nie będzie sytuacji, w której nie mógłbym nad
sobą zapanować. Nie musisz już tego robić.
- Wiem. Jestem tego
całkowicie świadoma - odparła. - Wcale nie chodziło mi o to… Po prostu… nasyć
się. Tak porządnie, żebyś choć przez chwilę nie musiał znosić tego głodu…
- Nie mogę.
- Możesz. Pozwalam
ci na to. - Widząc, że w ten sposób go nie przekona, dodała - Przecież będziesz
miał szansę mi się odwdzięczyć, prawda?
Mina chłopaka
zmieniła się w okamgnieniu. Spojrzał na nią ze zrozumieniem.
- Jesteś pewna? -
spytał jeszcze, trochę się do niej przysuwając.
Skinęła głową.
Chłopak objął ją mocno, a ta, po raz pierwszy jeśli chodzi o
ugryzienie, odwzajemniła jego uścisk. Wcześniej jeszcze sama odgarnęła włosy i
odpięła górne guziki koszuli, by ubranie nie zostało za bardzo pobrudzone od
krwi.
W ogóle nie czuła strachu. Wprost przeciwnie. Sama nie mogła tego
pojąć, ale mimo siedzenia w objęciach wampira, mimo czucia jego języka na swej
szyi, mimo bólu, który przeszył ją w chwili wbicia kłów w jej skórę… Mimo tego
wszystkiego czuła się dziwnie bezpiecznie. Każde inne uczucie jakby wyparowało.
Ze spokojem wsłuchiwała się w dźwięk wysysanej krwi. Zamiast
przerażenia ogarnęło ją jakieś błogie szczęście. Najzwyczajniej w świecie
cieszyła się, że dzięki temu, co właśnie się działo, dzięki tej chwili
cierpienia, da wytchnienie temu, którego pokochała.
Po chwili Zero oderwał się od niej. Dziewczyna spojrzała mu w oczy.
Ujrzała w nich smutek, wyrzuty sumienia i nieme pytanie. Skinęła głową,
ponownie odchyliła głowę i zamknęła oczy. Ból nie zdążył minąć, więc nie
poczuła nowej jego fali, gdy chłopak ponownie zatopił kły w jej szyi.
Tym razem trwało to krócej. A przynajmniej takie wrażenie miała
Aya. Kiryuu zlizał jeszcze stróżkę, która powoli spływała ku kołnierzowi od
bluzki dziewczyny.
- Przepraszam -
wyszeptał.
- Za co?
- Nie wiem. W takim
razie… dziękuję.
Uśmiechnęli się
słabo. Zamienili się rolami z porannej rozmowy w lesie.
- Jak się czujesz? -
spytał siedemnastolatek.
- W porządku.
- Nie jesteś
osłabiona?
- Chyba nawet nie.
Ale na wszelki wypadek posiedźmy tu jeszcze.
- Zgoda - odparł, po
czym spojrzał ze smutkiem na ranki na szyi przyjaciółki. - Dlaczego się nie
zregenerowałaś?
- Och… - Podniosła
prawą rękę i ukazała jej wnętrze. - Jeszcze się do końca nie zagoiło -
wyjaśniła.
- To niesprawiedliwe
- mruknął Zero.
- Hę? Co jest
niesprawiedliwe? - zdziwiła się Aya.
- Niby byłem
bardziej ranny od ciebie, Ichiru prawie przestrzelił mnie na wylot, a
zregenerowałem się szybciej od ciebie.
- To chyba dobrze,
że nie musiałeś tyle się z tym męczyć?
- Tak, super. Za to
ty, wiedząc, że nie możesz się zregenerować, zafundowałaś mi jeszcze posiłek -
wymamrotał. Wciąż miał wielkie wyrzuty sumienia.
- A właśnie, jak się
czujesz, Zero?
- Ja?
- No tak.
- Nie ja tu jestem
ważny, tylko ty.
- Wcale nie. No już
- ponaglała go. - Jak się czujesz? Tylko szczerze! - przypomniała.
- Szczerze? Dobrze.
Czuję się cudownie. Jeśli chodzi o głód, a właściwie całkowity jego brak. Jeśli
mam być całkowicie SZCZERY - czuję się tak po raz pierwszy, od kiedy Shizuka
mnie przemieniła. Po raz pierwszy od przeszło czterech lat.
- Naprawdę? -
wyszeptała.
- Naprawdę -
odpowiedział szczerze.
- Yokatta! -
uśmiechnęła się Aya.
Zero spojrzał ze zdziwieniem na przyjaciółkę. Widząc jej szczerą
ulgę, sam również się uśmiechnął. Nie namyślając się wiele, przytulił ją.
Dziewczyna nie zaprotestowała i również się w niego wtuliła.
- Dziękuję ci, Aya -
wyszeptał w taki sposób, że nastolatka momentalnie się zarumieniła. - Dziękuję.
***
Po pierwsze, bardzo się cieszymy, że poprzedni dodatek Wam się podobał. Kto wie, może jeszcze kiedyś wtrącimy coś podobnego?
Musimy brać się do roboty, bo rozdziałów mamy do końca czerwca. Ostatnio jakoś nie piszemy, bo stanęłyśmy w miejscu, ale ponieważ to nie pierwszy raz, jesteśmy pewne, że niebawem znów zaczniemy bazgrolić. ;)
Dobra, nie rozpisujemy się, bo nie za bardzo mamy czas. Dzisiaj wreszcie jedziemy na działkę. ^^ Yatta!
W takim razie- do środy. Ukaże się wtedy rozdział pod tytułem "Praca Łowcy". Zapraszamy! ^^
[wpisz dnia 5.06.10]
Końcówka była przeurocza
OdpowiedzUsuńMiło mi to słyszeć. :)
Usuń